Wysokie Trawy

Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taharaki do wyrządzania komukolwiek krzywdy był ostatni. Lata już nie te, zęby lada moment zaczną chwiać się oraz wypadać - wolał zatem dbać o nie i nie używać ponad miarę. Nawet polować nie musiał, brak języka sprawiał, iż nie odczuwał smaków. Jednocześnie miał wyśmienity węch, zatem zepsutego mięsa nie tknąłby, w porę ostrzeżony jego zapachem. Równie dobrze mógłby żreć trawę, bo i nie potrzebował już tak wielu wartości odżywczych jak za młodu. Teraz już tylko pozostało mu wykopać sobie dół, położyć się na dnie i oczekiwać śmierci. Co więcej miał do roboty, nie mając ni rodziny, ni przyjaciół, ni wrogów nawet?
Emeryt zamknął z wolna pysk, kiedy dotarło doń, iż tamten dostrzegł dość istotny brak. Powinien zrozumieć, że milczenie wilka wynika z pewnego musu, nie zaś zwykłego braku kultury, oglady czy znajomości zasad dobrego wychowania. Fakt faktem zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie tak zwany uśmiech, który jakiś czas temu zaserwował towarzyszowi, nie należał do przykładnych grymasów, niosących radość i szereg przyjaznych emocji, nad czym - rzecz jasna! - ubolewał, niemniej zmienić tego najprawdopodobniej już nie podoła. Jak można się szczerzyć, gdy powodów do wesołości brak?
Słysząc imię tamtego nisko sklonił łbem, by następnie jedną z łap nanieść na kawałku gleby, nieporośniętym przez trawsko, kilka liter, pazurami wykonując równi w ziemi. Piach wlazł pomiędzy poduszki i podrażniał delikatne opuszki, niemniej staruszkowi było juz wszystko jedno. Litery, wyryte w glebie, ulożyły się szybko w jedno słowo, napisane tak, iż Sigma mógł bez problemu rozczytać - bez konieczności zmieniania pozycji czy chociażby przekręcania łba.
" T A H A R A K I ", głosił napis.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Żaden ruch starszego wilka nie umknął uwadze Sigmy. Poczynając od zamknięcia paszczy, a kończąc na napisaniu w ziemi, no właśnie, czego? Sigma nie należał do głupich, więc zorientował się, że ten oto zlepek liter, to prawie na pewno imię drugiego samca.
Wilk przyjrzał się uważnie napisowi, nie chciał bowiem popełnić kolejnej gafy i przekręcić imienia skrzydlatego. Gdy już zakodował, że to stuprocentowo Taharaki, pokiwał głową jakby sam do siebie i po raz kolejny się uśmiechnął. Uśmiech to podstawa w nawiązywaniu pozytywnych znajomości. Sigma doskonale to wiedział, a że wrogów nie szukał, uśmiechał się często, niejednokrotnie nawet na przymus.
- Taharaki, tak? Ciekawe imię. Nie słyszałem podobnego nigdy przedtem. - I jeszcze trochę ciepłego uśmiechu. Sigma, zacznijmy od tego, że ty to w ogóle mało imion słyszałeś. No ale chciał być grzeczny, no i póki co nader mu się to udawało.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Skrzydlaty ponownie skinął łbem, potwierdzając słuszność domysłów swego kompana. W zasadzie wydawało się całkiem oczywistym, iż naniósł tamże nic innego jak własne miano. Gdyby miał na imię "Wariat" i taki właśnie napis wyznaczył niemal u łap Sigmy, mogłoby być zabawnie. Póki co jednak Sigma nie przywodził emerytowi skojarzenia psychopatycznego wariata. Jedynie fakt skrywania się w płaszczu wydał się seniorowi nieco niepokojącym, wszakże nie znał historii owego odzienia ani jego wartości sentymentalnej. Uznał zatem, że może mu zaufać w stopniu, który umożliwił "ujawnienie" daru, który posiadł od umęczonej z dawna duszki, za którą oddał zdrowie.
- Nie lękaj się, Sigmo - ozwał się w umyśle wilka głos, kiedy to Tahaś telepatycznie nawiązał z nim kontakt, szczycąc zmysły tamtego swym ciepłym, miękkim barytonem. Obserwował jego reakcję, wszakże wiedział o tym, iż różne istotki różnie zachowują się w ramach tegoż doświadczenia: część przyjmuje jego komunikaty spokojnie, jakoby wręcz nie zauważając absurdu sytuacji, inni zaś panikują i podejrzewają siebie samego o słyszenie głosów, inni zaś podchodzą do sytuacji racjonalnie, akceptując, acz nie do końca uwzględniając jej w ramach normalności. Jak będzie w przypadku zakapturzonego?
- Twoje imię natomiast zdaje się gdzieś świtać. Nie wiem, co i czy cokolwiek oznacza, jednak gdzieś usłyszałem już podobne słowo - wyjaśnił spokojnie, skinąwszy łepetyną. Zakładając, iż tamten przedstawia się jedną z liter greckiego alfabetu, który - wbrew pozorom - nie tak rzadko przewija się tu i ówdzie, mógł gdzieś usłyszeć takowe określenie, choć - jak otwarcie przyznał - nie miał pojęcia, gdzie ani dlaczego.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Sigma odetchnął w duchu, że istotnie, Taharaki było imieniem tamtego i nie zrobił już nic głupiego. Poprawił swój płaszcz, konkretniej kaptur, który w pewnym momencie opadł mu na oczy i utrudniał widzenie. Nie mógłby się z nim rozstać, nawet zdjęć byłoby mu ciężko, niestety. Za łatwo się przywiązywał, za łatwo się zakochiwał, wszystko za łatwo. Z jednej strony to niezwykle przyjemne, kiedy każda rzecz przychodzi bez trudu, szczególnie jeśli są to rzeczy pozytywne. Czasem bywa gorzej, gdy chodzi o negatywy, ale tak jest raczej ze wszystkim.
Wilk westchnął głęboko. Chwilowo się zamyślił. Tak, to przez ten kaptur. Niby minął jakiś czas, a jednak Sigma wciąż wracał myślami do swojej wędrówki i jedynego towarzysza. I pewnie trwałby tak jeszcze przez chwilę, gdyby nie Taharaki. Bo to przecież on, prawda?
- ...
Och Sigma. Chciał się odezwać, lecz zaniemówił. Zdziwiła go umiejętność skrzydlatego, co było po nim widać. Zniknął uśmiech, widoczne stało się lekkie zaniepokojenie. Dopiero po chwili wilk zaśmiał się, bowiem dotarło do niego, skąd wziął się głos drugiego samca.
- Ach, to litera, z tego co pamiętam, osiemnasta z kolei alfabetu greckiego - uśmiechnął się ponownie. - Jesteś niezwykle ciekawy, wiesz? Może to tak nie wypada, zdajesz się być kimś ważnym, a jednak muszę przyznać, że mnie intrygujesz. - Sigma oblizał pysk, zastrzygł uchem, choć wiedział, że niczego więcej nie usłyszy i powinien się skupić bardziej na, hm, no właśnie, chyba na swoim... Wnętrzu? Umyśle, zapewne.
- Tak się je zapisuje. - Dopowiedział po chwili, nawiązując do swojego imienia i zapisując je w ziemi pazurem. Spore i staranne "Σ" pojawiło się tuż obok miana skrzydlatego.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Wzrok Taha natychmiast niemalże skierował się ku podłożu, wiodąc za pewnymi ruchami pazura tamtego. Takie nieco ostrzejsze, odbite jakoby w lustrze "E", zapamięta. A pamięć miał doprawdy nienaganną, to należy mu przyznać, wszakże nie zaprzątał umysłu błahostkami, na kwestie istotne pozostawiając w mózgownicy wiele, wiele miejsca. Ponownie uniósł spojrzenie w regiony facjaty Sigmy, podejmując odruchem próbę uśmiechnięcia się, nie mniej (ale też i nie bardziej!) koślawą, niźli na początku tegoż spotkania. Czuł bowiem, że uśmiechnąć się należy i nim zdał sobie sprawę, iż to - zwyczajnie - nie wypali, było zbyt późno, by dokonać odwrotu. Odniósł wrażenie, iż towarzysz pogodził się z niecodzienną umiejętnością emeryta; ulżyło mu, kiedy nie nazwał go dziwolągiem czy, najzwyczajniej przecie w świecie, nie odwrócił się na pięcie, nie machnął na wilka lekceważąco łapą i nie odszedł. Został, sprawiając wrażenie chętnego do dalszej konwersacji. Ba, był nawet dla poczciwego gbura miłym, nawet do swego rodzaju komplementów się posunąwszy.
- Zapewniam, że jestem mniej ważnym elementem od pospolitego wilka. Czasy tak zwanej świetności mam dawno za sobą, a i nawet nie mogę się nimi pochwalić. Nie jestem dumnym z dotychczasowych "wyczynów" - przyznał z zadziwiającą szczerością, acz ton jego wypowiedzi pozostawał wyjątkowo obojętnym, chłodnym, bezbarwnym wręcz; zupełnie, jakoby skrzydlaty nie był skorym do odczuwania emocji. Nie było to prawdą - czuł bowiem jak każda inna jednostka całą paletę uczuć, niemniej jednak przywykł do tego, iż łatwiej jest pozostawiać je dla siebie, nie dzieląc się nimi ze światem. Wtedy trudniej nas zranić. Fakt, trzymanie wszystkiego na samym dnie własnego jestestwa nie jest zadaniem prostym, jednakże czyż trening nie czyni mistrza?
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Samiec słuchał i gdy wydawało się to na miejscu, kiwał głową w geście zrozumienia, po części też na zachętę, aby Taharaki mówił dalej. W końcu skończył. Prędzej czy później musiał, przecież między innymi na tym polegało prowadzenie przyzwoitej rozmowy, czyż nie? Jakkolwiek by ta rozmowa nie wyglądała...
- Mimo wszystko te skrzydła, ta, hm, umiejętność... Intrygujące, nie powiem. - Wyszczerzył się na ułamek sekundy, po czym wziął wdech, by kontynuować swoją wypowiedź. - Nie znam wielu wilków, obawiam się, że gdybym miał wymienić tych, których imię było dane mi usłyszeć, nie znalazłoby się ich więcej niż dziesięć. A jednak nikt nie miał skrzydeł, nie mówiąc już o umiejętności telepatii - tu zatrzymał się na chwilę i spojrzał na Taharakiego nieco uważniej - bo to telepatia, prawda? W każdym razie, nie, nikt nie miał w sobie nic wyjątkowego. - Zakończył i chrząknął. Czuł się jakby powiedział nieco zbyt wiele, nie znał przecież Taharakiego zbyt dobrze. A jednak nie był jakiś onieśmielony. Wręcz chciał mówić do niego więcej, zdawał się być dobrym słuchaczem. Jak i rozmówcą, choć czy można to nazwać rozmową?
- Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją wścibskość i gadulstwo, ale jakie to były, ekhm, "wyczyny", jak to ująłeś? - Spytał, nieznacznie unosząc łeb i zerkając na samca raz po raz. - Oczywiście zrozumiem, jesli nie będziesz chciał mi tego ujawnić, w końcu praktycznie się nie znamy, tak po prostu... No.
I jeszcze jeden uśmiech, jeszcze jedno chrząknięcie. Trochę nerwowe, bo biedny Sigma starał się być bardzo towarzyski, ale nigdy nie dali mu dyskutować z wieloma osobami. Głównie jego były przyjaciel, Omega, był mu rozmówcą i słuchaczem. Choć i on nie mówił zbyt dużo.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taharaki w głębi duszy wiedział, iż Sigma ma sporo racji. Sam znał jeno kilka latających wilków, z czego większość z dawna jest już nieaktywna: Carly, Wasp, Yumi, Berenika... Czy znał jeszcze jakieś wilcze istnienie, któremu danym było posiąść skrzydła? Userka nie da sobie ręki odciąć, ale znał chyba jeszcze z opowieści swej siostry Viktorię. I dawne Alfy Nocy, te z czasów jej wspaniałości, Xytherian oraz Atrita. Ach, to były czasy! Szybko jednak zakończył grzebania we wlasnych wspomnieniach, bowiem z wydobyciem każdego kolejnego coraz dobitniej docierało do niego, jak wiele szans zaprzepaścił oraz jak wiele szkód wyrządził. Dobijał go też wiek i świadomość, że - być może - Żniwiarz już ostrzy kosę z zamysłem ich spotkania.
- Telepatia, owszem. Dziękuję bóstwom, że spłynął na mnie ten dar, inaczej byłbym wart jeszcze mniej niż nic - zauważył Tahi całkiem obojętnie, skinąwszy dwu-, może trzykrotnie łbem w płytkich gestach, ot, jakoby samemu sobie przytakując. Bynajmniej nie miało to zbyt wiele wspólnego z przerośniętym ego tudzież chorobą psychiczną, przeciwnie - Taharaki miewał się stosunkowo nieźle, bliżej mu zaś było do zaniżonej samooceny niźli jej rozdęcia. Ze skrzydeł mógłby zrezygnować, nawet tu i teraz, przekazując tenże dar komuś, komu bardziej się przyda i kto w stanie będzie z niego uczynić więcej pożytku, niźli emerytowany łowca. Już ich nie potrzebował. Owszem, może był niewdzięcznikiem, nie doceniał w pełni odznaczenia i wyróżnienia, którym notabene były skrzydła - niemniej jednak był w stanie odstąpić tegoż zaszczytu na korzyść watahy. Bo obecnie była jedynym, co "posiadał", jakkolwiek definiować te oto określenie.
- Wybaczyć jestem w stanie wiele, spokojnie. Jednak "wyczyny" nie są powodem do chluby, zbyt wiele wyrządziłem krzywd. I to nie byle komu, lecz najbliższym. Nie zasłużyli na to, wszakże jedyną ich winą było to, że pokładali we mnie zaufanie - dodał niepewnie, wszakże zwykle ostatnim był do jakichkolwiek zwierzeń. Postanowił pozostać zatem na ogólnikach i najprawdopodobniej nie da z siebie wyciągnąć żadnych szczegółów.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Sigma pokiwał głową i westchnął. Wciąż wiele nie wiedział o Taharakim, a mimo to jakoś zrobiło mu się go żal. Wyobraził sobie bowiem co mogło się zdarzyć, połączył wiele różnych możliwości, zmyślonych, oczywiście, a jednak w jego głowie były bardzo prawdopodobne. I tak żadna nie była prawdziwa, a Sigma doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Chciał po prostu poczuć, przynajmniej w jakiejś tam drobnej części, to co mógł czuć starszy wilk. Empatia, czy coś w ten deseń.
- Myślę, że nie jest aż tak źle - pokrzepiający uśmiech i zmrużenie oczu na ułamek sekundy. - Naprawdę zdajesz się być kimś ważnym.
Potem Sigma zamrugał kilkukrotnie, przeanalizował raz jeszcze dalszą część wypowiedzi samca i po raz drugi westchnął. Zaufanie, hm? Nigdy nikomu w pełni nie zaufał. Nawet podczas swojej podróży z Omegą. Kochał go, ale nie ufał mu całkowicie. W myślach stwierdził, że jest swego rodzaju szczęściarzem. Kto wie czy nie spotkałby takiego właśnie Taharakiego, który mógłby... No ale przecież Taharaki absolutnie nie wygląda na kogoś, kto mógłby zrobić innym krzywdę, a już w szczególności swoim bliskim. Przynajmniej tak zdawało się Sigmie.
- To co mówisz mnie dziwi - zaczął niepewnie, nie chcąc urazić drugiego wilka żadnym, nieodpowiednim słowem. - To znaczy, jeśli wiesz co chcę powiedzieć, może cię nie znam, ale nie wyglądasz mi na kogoś zdolnego do, hm, do tych "wyczynów", tak. Wydajesz się, no wiesz, poczciwy. - Tu Sigma parsknął. Sam stwierdził, że poczciwy to chyba nie do końca było to słowo, ale innego nie znalazł. Miał też nadzieję, że skoro Taharaki był zdolny do wybaczania, wybaczy mu i to jedno wyrażenie.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Urażenie Taharaki'ego nie było zadaniem łatwym, wszakże urazić można istoty wtedy, gdy przedstawi się im, iż nie są tak wspaniali, jak sądzą. Doświadczony zaś nie czuł się jakkolwiek 'dobry', o wspaniałości nie ma już nawet co wspominać! Niełatwo więc, jak mawiają, wejść mu na ambicję. Tej już dawno wszakże nie było.
Słowa Sigmy zadziałały na wilka dwojako: z pewnością gdzieś tam połechtały ego wilka, wszakże miłe słowa nigdy obojętnymi nie pozostają, nawet, jeśli usilnie staramy się, by było inaczej; z drugiej zaś strony wyzwoliły w samcu pewne pokłady smutku, który istniał w zasadzie od zawsze, jednakże zdawał się trwać w uśpieniu, jakby nieaktywny. Oto bowiem kolejna istota widziała w nim kogoś, kim nigdy nie był. We własnym przekonaniu, oczywiście, sama userka jest wobec postaci zdecydowanie o wiele bardziej wyrozumiała i docenia nie tylko wady, ale i szereg zalet, które, mimo pozorów, i sam Tahi posiada.
- I tutaj masz dowód na to, jak bardzo mylącymi okazać się mogą pozory. Nie jestem ani nikim ważnym, ani - biorąc pod uwagę to, jak wiele narozrabiałem - poczciwy. Ale nie ma co rozwodzić się nad losem dziadka, kiedy to młodsze pokolenie buduje ten świat - zauważył spokojnie, uśmiechnąwszy - znowu - w swój charakterystyczny, krzywy - i jakby wręcz bolesny - sposób. Spojrzenie cynamonowych ślepi trwało subtelnie zawieszone na facjacie Sigmy, zaś ucho poruszyło się na drodze swoistego, nerwowego nieco, odruchu.
- Z daleka się wywodzisz, Sigmo? Czy Grecja Twym domem? - spytał spokojnie, odczuwając niewyobrażalną ulgę z tego, iż - być może - uda się odwieść główny temat rozmowy od osoby emeryta.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Ech te pozory. Sigma był - jakby nie patrzeć - młody i nie spotkał jeszcze nikogo, ani tym bardziej nie poznał na tyle, żeby się zdziwić, właśnie przez te pozory. Miał jednak nadzieję, że jeśli kiedykolwiek spotka kogoś, kto nie jest do końca "prawdziwy", spostrzeże się od razu. Jakże był naiwny, bo oto właśnie Taharaki sam mu oznajmił, że tylko mu się wydaje, jak jest. Bo jest inaczej.
Sigma pokiwał głową, zamyślił się znowu. Zamrugał oczami kilkukrotnie i przywołał swój nieśmiertelny uśmiech na pysk. Gdyby się przecież nie uśmiechnął, mógłby wyjść na gbura, a tego absolutnie nie chciał. Właśnie miał okazję poznać kogoś trochę lepiej niż, jak to się mówi, z widzenia.
- No dobrze, już przestaję wypytywać - po prostu jesteś pierwszym, z którym nawiązałem dyskusję, od tak dawna, przemknęło mu przez myśl. - I nie musisz silić się na uśmiech, sam wiem, jakie to bywa trudne - dodał, widząc zmagania wilka, które wciąż nie dawały zadowalającego efektu. Jak dla Sigmy wszyscy dookoła mogliby być ponurzy, byleby on sam za takiego nie uchodził.
Gdy natomiast usłyszał pytanie, w którym padła nazwa "Grecja", zaśmiał się. Domyślił się prędko, że skrzydlaty skojarzył grecki alfabet z Grecją, więc zapewne domem Sigmy, skoro miał greckie miano. Sam Sigma nie był z Grecji i nigdy by mu nawet przez myśl nie przeszło, by być z nią w jakikolwiek sposób powiązany. No może prócz imienia, które sam sobie nadał.
- Tak, jestem z dość daleka, ale nie, nie mam nic wspólnego z Grecją - uśmiechnął się jeszcze na tę myśl. - Moje imię też nie zostało mi nadane przez rodziców, a podejrzewam, że to mogło cię zmylić. To był po części taki, jakby to powiedzieć, pseudonim. - Rzekł, przybierając jak najbardziej przyjacielski ton głosu. Chyba ktoś się zainteresował jego osobą! To takie niesamowite, zważywszy na to, ile lat przyszło mu szwendać się po świecie jako nikt istotny i ciekawy. Dosłownie nikt.
- A zostałem Sigmą, no bo... Ech, jestem cholernie sentymentalny.
Westchnął.
Który to już był raz?
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
// przepraszam, jeśli post pozbawiony będzie sensu - od wczorajszego wieczoru zmagam się z migreną ... ;c //

Właśnie, ach te pozory. Taharaki sam stał się ofiarą własnej tezy tuż po tym, jak Sigma wyjaśnił kwestie obrania tego miana czy pochodzenia, nijak niezwiązanego z Grecją. W zasadzie nie sposób orzec, czy to dobrze, czy też źle - prędzej rację mieć się będzie stwierdzając, iż było to skrzydlatemu całkiem obojętnym, wszakże o istnieniu Grecji gdzieś zasłyszał (pewnie w tych samych okolicznościach, w którym 'liznął' choć części alfabetu), niemniej nie miał ani pojęcia, cóż to za kraina, ani nawet jak daleko się znajduje. Choć wiele czasu niemłody już samiec poświęcił na wędrówki poza Krainą, w której od lat mieszka, nigdy nie dotarł do miejsca, na temat którego rozwodził się właśnie z obecnym tutaj wilkiem. A - jak wspomnianym było - nie zwykł zaprzątać sobie umysłu nazbyt długo błahostkami (a może to już Alzheimer?) temat odległego miejsca, z którym - notabene - żaden z nich nie miał za wiele wspólnego, postanowił pospiesznie odsunąć na boczny tor, nie przejmując się więcej jej istnieniem. Jest. I już. Wiele miejsc, rzeczy, zwierząt, roślin po prostu jest, egzystuje, bytuje. Warto wszystko wiedzieć czy chociażby dowiedzieć się wszystkiego próbować? Za młodu, owszem. Jednak Tahi czuł, iż posiadana już wiedza oraz zdobyte na przestrzeni lat doświadczenie wystarczą mu, by spokojnie i w miarę godnie dożyć własnego końca. Wszystko, co najlepsze, ma już za sobą.
- Ulżyło mi, że nie oczekujesz ode mnie gestów, na które nie mam najmniejszej ochoty - wyznał szczerze, standardem zaś był jego bezbarwny, pozbawiony emocjonalnego nacechowania ton. Już nie będzie straszył szeregiem pseudo-uśmiechów; krzywe i koślawe wygięcia mordy pozostawi na inne okoliczności. Poruszył się nieco, wszakże w pewnym wieku lepiej nie trwać zbyt długo w kompletnym bezruchu, jeśli chce się jeszcze kiedykolwiek wstać. Rozprostował ostrożnie skrzydła, poruszył nimi parokrotnie, złożył z powrotem. Wstał na moment i leniwie, jakoby od niechcenia, przeciągnął się, a stare kostki gdzieniegdzie stuknęły, stawy zastrzygły, uskarżając się jakoby na swój los. Los starucha.
- Sentymentalizm - zaczął, nieco rozmarzonym tonem, z powrotem zasiadając na ugładzonym już w trawie miejscu. - Na stare lata zostaje tylko on. Warto więc pielęgnować dobre wspomnienia, aby mieć do czego wracać w przyszłości - dodał, chociaż gdzieś podskórnie czuł, iż znów mówi za wiele. Sigma miał w sobie coś takiego, co spowodowało, iż Tahi pękał, a przez niewielkie szpary w grubej, twardej powłoce obojętności przeciekały strugi emocji. Miał do siebie o to żal, wszakże nie wiadomo, jak srogo zapłacić mu przyjdzie za to niedopilnowanie - niemniej nie dawał tego po sobie poznać, trwając w pozornej obojętności. Dobrze mu się rozmawiało z zakapturzonym samcem, po prostu.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
//Chyba się zabiję, telefon zżarł mi odpis i muszę teraz wszystko zacząć od nowa. Nawet nie zauważyłam, że wtedy się nie wysłało//

Gdyby każdy musiał mieć swój własny, jeden jedyny przymiotnik, który w skrócie najlepiej by go opisywał, Sigma z pewnością byłby tym sentymentalnym. Albo uczuciowym. Wilkowi nie zrobiłoby to zapewne różnicy, jak inni by go nazywali. Problemem było natomiast to okropne przywiązanie. I choć może nie chodziło tu o same miejsca, w których był, to o osoby, które dane mu było poznać. A z racji, że dotychczas nie było ich wiele, przelewał na te niewielkie grono wszystkie swoje pozytywne uczucia. Niewątpliwie nawet gdyby miał z kimś na pieńku, po pewnym czasie, gdy ich drogi już by się rozeszły, wspominałby go z pewnym utęsknieniem. Bo oto czegoś zabrakło, czegoś nie ma i kto wie, czy jeszcze wróci. Sigma wiedział, że często nie było takiej możliwości.
Nie zaprzątał sobie zaś głowy Grecją. Na dobrą sprawę - podobnie jak Taharaki - nie wiedział nic o tym kraju. Może kiedyś w nim był, tylko nie zdawał sobie sprawy. Sigmie było to całkiem obojętne. A swoje nowe imię lubił, choć nie wiązała się z nim żadna, jakby to ująć, tajemnica, przenośnia. Ot, takie sobie wybrał, prawdopodobnie pod wpływem Omegi, no bo czyim innym?
- Mówiąc szczerze, to niczego od ciebie nie oczekuję - odparł Sigma, spoglądając spokojnie w kierunku bujnej trawy, która rosła w tym miejscu wyjątkowo wysoka. - Jeśli nie masz ochoty, nie musimy nawet kontynuować tej specyficznej rozmowy, jakkolwiek... - tu pozwolił sobie na chwilę zastanowienia nad tym, co dalej powie. Kaszlnął, wrócił spojrzeniem na skrzydlatego. - Jakkolwiek chyba jest całkiem miło, mylę się? - W tym miejscu na jego kufie pojawił się przelotny uśmiech, a wzrok skierował jak poprzednio - w kierunku trawy. Miał dziwną ochotę położyć się w niej na chwilę, odetchnąć i rozkoszować się jej miękkością. Doszedł do wniosku, że byłoby to jednak trochę nie na miejscu. Odrzucił też pomysł zaproponowania Taharakiemu aby położył się z nim.
- Czasem to wszystko jest męczące - zaczął, przymykając powoli oczy, aby móc rozkoszować się tym jakże sympatycznym dniem. - Moje wspomnienia są wciąż bardzo świeże i chyba trochę mnie przytłaczają.
I padł. To znaczy, położył się na tę kuszącą trawę, jako iż nie mógł już wytrzymać ani chwili dłużej. Wziął głęboki wdech i machnął ogonem. Tak, to zdecydowanie było najprzyjemniejszym, co go ostatnio spotkało. Nie licząc samego spotkania ze skrzydlatym samcem, bo i ono było nader przyjemne, zdaniem Sigmy.
- Skoro już tak wszystko mi wybaczasz, to i to wybacz. - Uśmiechnął się i przeciągnął. Miał nadzieję, że nie będzie potem żałować swojego zachowania. Ale na tyle, na ile zdążył poznać Taharakiego, czuł, że nie. Zresztą, co niby było aż tak złego w nagłym rzuceniu się na ziemię podczas pogawędki?
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
// podziwiam, mnie ponowne napisanie postu nigdy nie wychodzi + nie wyobrażam sobie napisania na telefonie czegoś powyżej trzydziestu słów. Szacun! //

O ile zatem Sigma mianowany byłby sentymentalnym, o tyle - zapewne - na Taha wołaliby "burak", "gbur" tudzież "ponurak". Czyż nie tak właśnie bywa, iż otoczenie, w którym się obracamy (nie zawsze z własnej winy lub inicjatywy) nierzadko kieruje się właśnie pozorami, które krążą nad nami niczym sępy nad zdychającą z wycieńczenia zwierzyną? Nikt zaiste nie zaszedłby w głowę, dlaczego wilk jest, jakim jest - bo czy ktokolwiek powinien przejmować się czymkolwiek innym, niźli czubek własnego nosa? Cóż, z planu stania się legendą należy zrezygnować; nawet Wataha Nocy nie wie bowiem, co to za maruda kręci się wiecznie gdzieś obok, niczym milczący, cierpliwy anioł stróż? Bo, przyznać należy, opiekuńczy Taharaki był bardziej niźli niejeden z członków Nocnych. Tym bardziej jednak nie wiedział, czy może komukolwiek ufać. Sigma, obecny tutaj, tak blisko przecie, zamiast ocenić - zadawał pytania. Chciał poznać. Ba, nawet chęci tej nie ukrywał, podkreślając przecie, iż z chęcią dyskusję ową by kontynuował. Jaki miałby w tym cel? Przez spaczony doświadczeniami rozmaitymi umysł latacza przemknęły szeregi rozmaitych podejrzeń, jednakże z racji na brak jakichkolwiek dowodów (ba, przesłanek nawet!) nie wyciągał zbyt daleko idących wniosków. Nadinterpretacja bowiem nikogo jeszcze zbyt daleko nie zaprowadziła. Niczego w zasadzie o kompanie nie wiedział, dlatego nie powinien nawet próbować w jakikolwiek sposób go oceniać.
- Ależ nie krępuj się, wypocznij, masz za sobą długą podróż - odezwał się ponownie w regionie umysłu wilka, szczerze sugerując, iż nijak za złe nie ma mu tego, że ten zaległ w trawie. W zasadzie sam o tym myślał już jakiś czas temu, wszakże starość - nie radość, jak wielu mawia, jednak nie chciał tracić czujności. Z pozycji siedzącej, w razie ewentualnego niebezpieczeństwa, szybciej będzie poderwać się do ucieczki. Jako tropiciel/łowca z wieloletnim doświadczeniem miał tego świadomość. Nabrał powietrza do płuc, delektując się zapachem lata - tak dawno nie miał tejże przyjemności. Zaćmienie słońca nie sprzyja rozwojowi roślin, tym samym skazując świat zwierząt na śmierć. Może więc teraz, gdy trudne czasy minęły, Kraina ponownie zacznie tętnić życiem?
- Czas przyzwyczaja do bólu - zauważył jakoby od niechcenia, oderwawszy się nieco od kontekstu rozmowy - a może wcale nie? może przeciwnie - nawiązał do niej idealnie? - Dołączyłeś do jakiejś watahy tej Krainy? Chociaż, w zasadzie, skoro niedawno przybyłeś, na pewno masz o wiele istotniejsze kwestie na głowie - dodał jeszcze, bez krzty wyrzutu, żalu czy kazania. Przeciwnie, wiedział doskonale o tym, iż dołączenie do watahy nie jest priorytetem, gdy ma się za sobą długą podróż. Zapewne ważniejszym jest odnalezienie względnie chociażby bezpiecznego schronienia, miejsca, gdzie można osiąść. Potem skupić się można na poznawaniu Krainy, watah, wszystkich tych biurokratycznych kruczków.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
//Jakaś tam wprawa jest. I nieśmiertelne autouzupełnianie.//

A więc Taharaki byłby gburowaty? To właśnie tego określenia Sigma stara się unikać jak ognia. Och, Taharaki, gdybyś wiedział, jaki twój towarzysz jest w głębi duszy ponury. Nie okazywał tego jednak, bardzo się starał. Potrzebował otoczenia innych wilków, a już w szczególności takich, które by go uważały za sympatycznego i chciały z nim przebywać. Miał przeczucie, że gdyby był w pełni sobą, niewielu chciałoby jego towarzystwa. Dlatego tak ważny był dla niego uśmiech. Usiłował sprawiać jak najlepsze wrażenie, ażeby nikt nagle nie odwrócił się i go nie zostawił, bo jest zbyt mrukowaty.
Sigma przymknął oczy na parę chwil, gdy słoneczny promień padł na jego pysk. Było to dla niego niezwykle przyjemne, toteż nie zmienił pozycji. Nie był świadkiem zaćmienia słońca, nawet nie zdawał sobie sprawy, że coś takiego miało miejsce. Trafił tu akurat gdy się zakończyło. Może to i lepiej, przynajmniej zechciał tu zostać.
- Długa czy nie, ale na pewno nie męcząca - powiedział kładąc się na bok i zerkając na skrzydlatego co jakiś czas. Kontakt wzrokowy jest ważny podczas prowadzenia rozmowy. - Nie mam żadnego usprawiedliwienia na swoje lenistwo - Sigma wyciągnął łapy przed siebie, jakoby chciał się przeciągnąć. Tak też było, wilcze stawy wydały charakterystyczny dźwięk. Jak dobrze mu było leżeć w tej gęstej, wysokiej trawie na słońcu. Było tak ciepło i sielsko. Samiec zaciągnął się zapachem gleby i roślin.
- Czas, czas, czas... - mruknął wciąż trzymając łeb w roślinach i wąchając je. - Nie, nie. Nie mam czasu na watahy. Nie teraz. Może kiedyś, jak oswoję się z miejscem. Chociaż bardzo cenię sobie samotniczy tryb życia. Ale kiedyś, tak, może kiedyś. Czas, czas...
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Temu uskrzydlonemu natomiast było już wszystko jedno, jak postrzegali go inni. W zasadzie jakiekolwiek przejawy zainteresowania jego osobą, sposobem bycia czy przeszłością wywoływały u niego pewne poczucie skrępowania, bliżej nieokreślonej niechęci, zakłopotania. Wolał pozostawać anonimowym, dlatego momentami rad był z powodu utraty ozora - oto bowiem jego milczenie stawało się usprawiedliwionym. Niewiele było także istot, którym choć w części zaufał; wśród tych "szczęśliwców" znajdowała się obecnie siostra samca o imieniu Taimi, Abbey, Yumi (nieaktywna, biedny Tahaś, stracił przyjaciółkę) oraz miłość jego życia - Carly. Oczywiście co najmniej połowę z tych istot skrzywdził: a to nie utrzymawszy swej męskości w metaforycznych spodniach, a to zaś - przeciwnie! - serce krępując na miłość tej, w której on prędzej widziałby siostrę, aniżeli potencjalną partnerkę. Taimkę też zawiódł, niejednokrotnie, chociażby wtedy, gdy los rozdzielił ich wesołą gromadkę, bo nie był w stanie rodzeństwa upilnować. Czuł się więc niczym ostatni śmieć, szukając własnego eremu, by wieść samotniczy tryb życia, w trakcie którego mógłby podjąć próbę odpokutowania wyrządzonych z dawna krzywd. Tego, co dobre, nie dostrzegał. Zapomniał o tym, jak wielu istotom pomógł oraz z jakim poświęceniem całe życie watasze swej służył. Nie pamiętał, jak wiele poświęcenia włożył w ratowanie siostry przed Sasorim, o mało oka nie tracąc oraz o tym, iż ozór z kolei utracił, ratując obca sobie dziewczynę - pomimo nienawiści do ludzkiej rasy. Zwykle wyparciu ulegają wspomnienia przykre, bolesne, wyrzucane ze świadomości, by życie było łatwiejszym. Taharaki, jak można wnioskować, nie był szablonowym istnieniem. Czy to źle, czy dobrze - czas pokaże. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
- Rozumiem - odparł, skinąwszy przy tym nisko łbem. Zgodnie z własnymi podejrzeniami, być może wręcz przekonaniami, towarzysz jego posiadał zgoła inną drabinę potrzeb. Piramida jest zbyt oklepana. Priorytetem było dlań coś zupełnie odmiennego, niźli to, co ważnym było dla Taha. Chociaż, gdyby ten znał go nieco bardziej, zauważyłby zaiste pewne podobieństwa, ot, niczym niewielki dodatek do ogromu różnic. Jakaś przeciwwaga podobno być musi. Wiele ich różniło, jednakże istniały także aspekty, które traktować można jako subtelne podobieństwa. Indywidualizm, chociażby. Tak, tak. Taha z watahą łączyło obecnie już tylko przywiązanie, ślepe przyzwyczajenie - nie mylmy z sentymentem, wszakże ten wypalił się już dawno. Wataha nie stanowila już dla niego rodziny. Była jedynie czynnikiem ułatwiającym przetrwanie. To nie była Wataha Nocy, do której przynależał sercem, ciałem oraz duchem - przez te kilka lat zbyt wiele się zmieniło, by nadal tak było.
- Nic na siłę. Zmuszając się do czegokolwiek, skazujemy się jedynie na szereg utrudnień oraz dyskomfortów - dodał, z pozoru całkiem chłodno, acz pewne zadrżenie barytonu wskazywać mogło na to, jak wiele na ten temat wiedział; sugerować, iż sam stał się ofiarą tego typu podejścia. Była to jednak anomalia na tyle subtelna i dyskretna, że brak pewności, czy Sigma wyłapie ową filigranową namiastkę emocji.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Sigma natomiast, jak już zostało wspomniane, niewiele osób poznał. Nauczył się tylko tyle, że jeśli będzie sprawiał wrażenie wystarczająco miłego, to inni sami do niego przyjdą i dadzą się zaznajomić. Więc był miły, skoro tak musi być. Jak najbardziej wesoły, choć zarazem opanowany i spokojny, bo nie da się nagle stać kimś zupełnie innym. Niejednokrotnie pragnął zamienić się z dowolnym stworzeniem na życia. Ot chociażby z mrówką. Wtedy mógłby przynajmniej poczuć się pożyteczny i w pewnym sensie lubiany. Bo zdaniem Sigmy mrówki musiały się w jakiś sposób lubić, skoro tak skutecznie razem pracowały. Gdyby były przeciwko sobie, nie udawałoby im się budować tak zjawiskowych mrowisk. No i długo by nie przetrwały. Ale wilk jest wilkiem, a nie mrówką i musi sobie jakoś radzić. Póki co Sigma wciąż miał energię by próbować stale się uśmiechać i być uprzejmym wobec każdej istoty, którą napotkał. Ale kto wie ile to potrwa. W końcu każda cierpliwość ma swoje granice, a jeśli Sigma nie uzyska pozytywnych rezultatów to, no cóż, trudno teraz stwierdzić, co by się mogło stać. Ale czy pozostałby wciąż taki sam, skoro sprawia mu to przyjemność tylko częściowo?
Sigma do watahy nigdy nie należał. Może przez pierwszych parę miesięcy życia, kiedy to jeszcze żył ze swoją rodziną. Ale sam by tego nawet nie nazwał przynależnością do stada. W końcu nie był to nawet jego wybór. Po prostu tam się urodził. Poza tym prędko odszedł w swoją drogę i odtąd był już samotnikiem, zresztą aż do teraz. Samiec nie myślał jeszcze o żadnych watahach. Tutejszych nie zdążył poznać. A utrudnienia i dyskomforty? Sigma wolał tego uniknąć, zważywszy na fakt, że wręcz przyciągał pecha. To mu wystarczyło w zupełności.
- Rozumiem, że ty należysz do jakiejś watahy? - spytał, stwierdziwszy, że Taharaki nie mógłby powiedzieć, że tak jest, nie będąc w którymś ze stad. - Albo należałeś, tego nie wiem - to mówiąc skubnął kawałek trawy i począł go z wolna żuć. - Ja nigdy nie wchodziłem w skład żadnego stada. Gdy tylko wystarczająco podrosłem, ruszyłem w świat. - Sigma westchnął głęboko na wspomnienie swojej wyprawy. Stanowiła 3/4 jego krótkiego życia, o ile nie więcej.
- Lubisz podróżować? - spytał wtem i spojrzał na Taharakiego badawczo.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Skrzydlaty skinął głową w odpowiedzi na pierwsze pytanie. Nie dołączył jednak od razu komunikatu - nazwijmy to - werbalnego, nie chcąc najprawdopodobniej przerywać ewentualnej, dalszej wypowiedzi swojego rozmówcy. Jakieś pokłady kultury osobistej posiadł dawno temu i pomimo upływu lat nadal korzystał z dawno wyuczonych zasad - co mogłoby stanowić argument obalający tezę, jakoby był skończonym gburem. Ozwać się ośmielił zatem dopiero w momencie uzyskania pewności, iż Sigma skończył - tym samym dając pewne przyzwolenie staruszkowi na namieszanie mu nieco w głowie ciepłem swego barytonu.
- Należę do Watahy Nocy, będzie to już kilka lat... Różnie przez ten czas bywało w Krainie, jak i w watahach, jednak takich pustek, jakie są teraz, nie pamiętam - wyznał szczerze, choć niekoniecznie fakt ten dotykał go czy autentycznie niepokoił. Może jakiś czas temu - owszem; obecnie jednak było mu wszystko jedno, skoro wszelkie łączące go ze stadem więzi uległy kompletnemu rozluźnieniu. Poruszył uchem, jakoby próbując wyłapać jakiekolwiek dźwięki, zwiastujące rychłą poprawę sytuacji w Krainie. Cóż, prawda była całkiem odmienną - oto zwyczajny bowiem odruch, nabyty w czasie kilku wędrówek, przepełnionych niebezpieczeństwami. Czujności nigdy za wiele, przezorność pozwala przetrwać kilka lat, tygodni, dni, godzin. Poza tym podobne reakcje, często w pełni nieświadome, zdarzają się emerytowanym łowcom, czyż nie?
- Ach, były czasy, w których podróże stanowiły ulubione zajęcie. Teraz, z racji na wiek, wolę nie zapędzać się zbyt daleko. Niestety, na starość brak pewności, iż ciało lub umysł nie odmówią nagle posłuszeństwa - zauważył spokojnie, wiodąc nieobecnym spojrzeniem po okolicy, by na koniec postanowić dostarczyć starym kościom i obolałym mięśniom odrobiny odpoczynku, padając ciężko na trawę, by zalec na brzuchu. Skrzydła zaś rozłożył w całej swej okazałości, tworząc z nich coś na kształt błoniastego parasola, pod którym ukryła się znaczna część jego osoby.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Samiec w końcu wypluł przeżutą trawę i powrócił do jej wąchania. Nie zamierzał jej więcej próbować. Tak naprawdę żuł ją tylko po to, żeby się czymś zająć, zamiast gapienia na skrzydła Taharakiego i ogółem całą jego osobę. A było blisko, żeby Sigma naprawdę zaczął się intensywnie w niego wpatrywać. Może coś przeoczył, może jeszcze coś ciekawego było w tym wilku. Sigma lubił wychwytywać szczegóły. Także ciekawe odstępstwa w wyglądzie, no chociażby innych wilków. Powstrzymywało go tylko i wyłącznie całe te dobre wychowanie.
- Hm. Może nie tylko ja stawiam na samotniczy tryb życia - wyszczerzył się na moment. - Chociaż nie jestem znawcą, równie dobrze coś innego mogłoby być przyczyną.
Gdy Sigma dostrzegł jak Taharaki kładzie się na ziemi, prychnął. A więc jednak. To zapewne znaczy, że gdyby go spytał, czy chce leżeć z nim, zgodziłby się. Samiec jeszcze wielu rzeczy nie mógł pojąć, także i tej. Nie pomyślałby, że starszy wilk da się przekonać tej miękkiej trawie. Każdy, ale nie on. No cóż, Sigma się pomylił.
- Włóczenie się to zdecydowanie najprzyjemniejsze z zajęć - przechylił łeb, gdy usłyszał słowa skrzydlatego w swojej głowie. - Kiedyś niewątpliwie udam się w dalszą drogę, choćbym był już stary i ledwo bym chodził. Mogę zabrać cię ze sobą - uśmiechnął się zachęcająco. Wędrówki, o tak, cudowna rzecz. Ale Sigma, choć z jednej strony samotnik, to z drugiej nie chciałby wyruszyć w kolejną podróż samemu. A skoro Taharaki też, jak sam powiedział, niegdyś je lubił, to może da się namówić? O ile oczywiście będzie mu dane dożyć tego dnia.

Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Ach, pogadamy za kilka lat - gdy Sigma osiągnie magiczne 12 lat (ile to - wedle moich szacunków - Tahi mieć powinien; jednak muszę uzgodnić to z młodszą nieco siostrą postaci, by dorastali w podobnym tempie). Wtedy przekona się, że czasami stare cielsko po prostu MUSI gdzieś zalec, nieważne, czy w gęstej i zachęcającej barwą czy miękkością trawie, czy na nieprzyjemnym i podrażniającym delikatną skórę żwirze. Jak na emeryta i tak nieźle się trzymał - zapewne dzięki aktywnemu trybowi życia, który za młodu stanowił wizytówkę dawnego dowódcy tropicieli. Ach, wiele osiągnął - fakt. Nawet władzę w watasze przez pewien okres sprawował, mając błogosławieństwo Atrity, która była wzorem do naśladowania dla niejednego "Nocnika" {jak to członków Nocnych zwykł nazywać dawny znajomy userki}. Taharaki przynajmniej nie był w poprzednim wcieleniu krową i nie próbował przejść na weganizm.
- Podejrzewam, że mogę tego nie dożyć, Sigmo, choć rad jestem na tę propozycję - orzekł ospale, chłodno, poprawiając swoją pozycję - tym samym nieco bardziej okrywszy się całkiem pokaźnych rozmiarów skrzydłami. Być może własnie podzielił obawy tamtego, czy można zatem mówić o kolejnym, jednym z nielicznych, podobieństwie? A może to aż nazbyt śmiałe, zbyt daleko idące wnioski?
Samotniczy tryb życia. Taharaki niekoniecznie podzielał jego zdanie, niemniej nie dał tego po sobie nijak poznać. Znaczy - owszem - racje miał w tym, iż sporo wilków decyduje się na samotniczy tryb życia. Prawdopodobnie zatem to skrzydlaty nie do końca precyzyjnie się wypowiedział, bowiem wspominając o niezbyt pozytywnie odbieranych pustkach, miał na myśli nie tylko sam stan watah - lecz ogólną liczbę żyjących na terenie Krainy, aktywnych istot. Gryfa nie widział całe wieki. Chyba już zapomnial, jak wyglądają smoki. Wilków też, jak na lekarstwo, same nowe pyszczki - nikogo ze starej ekipy. Kiedy ostatnio widział Carly? Berenikę? Shinq? Taimi? Elena? Abbey? Yumi? Kaori? Ba, zatęsknić mu się ostatnio zdarzyło nawet za Wilczurem, choć ci dwaj nigdy nie byli nawet kolegami, o przyjaźni można było zapomnieć! Te wszystkie braki i tęsknoty jeno pogłębiały stan przygnębienia i uświadamiały, jak bardzo był stary.
Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Na chwilę obecną Sigma zdawał się nie myśleć o tym co będzie za parę lat, kiedy to sam stanie się stary. Nie można powiedzieć, by było to te słynne życie chwilą, najzwyczajniej w świecie nie chciał o tym myśleć. Wizja, w której nie mógłby już nigdy udać się na wędrówkę, wydawała mu się straszna. Bo tylko to, tułaczka właśnie, sprawiało mu najwięcej radości w życiu. Gdyby miało mu tego zabraknąć, zapewne umarłby z rozpaczy. Albo popełnił samobójstwo. W każdym razie, długo by nie pożył.
- Mam nadzieję, że jednak dożyjesz - odparł i spojrzał co też Taharaki znowu robi. - Nie chciałbym wyruszyć w drogę sam, a ty chyba lubisz podróżowanie, podobnie jak i ja. Nie należę do optymistów, ale myślę, że będzie dobrze - tu ostrożnie pacnął łapą skrzydło drugiego samca. - Te skrzydła muszą coś znaczyć. No wiesz, coś więcej. Jak dla mnie nie umrzesz ot tak, ze starości.
Potem Sigma schował obie łapy i ułożył się w jeszcze innej pozycji, delektując słońcem, trawą i ogólnie pięknym dniem. Oblizał pysk i zdjął kaptur, ażeby cały jego łeb mógł zaznać ciepła. Sigma bowiem, okryty swym płaszczem, nie odczuwał jakiegoś specjalnego wzrostu temperatury. Było dlań w sam raz.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Kiedy Sigma pacnął jedno ze skrzydeł, mógł poczuć, jak niepozorna błona w naturalny sposób nieco ugina się pod dotykiem, aby za moment powrócić do swej pierwotnej pozycji. Sam Taharaki poczuł się nieco dziwnie i jakby nieswojo, wszakże kompletnie odwykł już od jakichkolwiek przejawów pewnej bliskości; fizycznej, chociażby, bez przesadnego nacechowania emocjonalnego. Chyba ostatnią z istot, która go dotknęła, byli ci przeklęci ludzie, opatrujący rany wilka. A nie, potem był jeszcze jamnik, który to w tylnej (bodaj, dawno to było) kończynie skrzydlatego wilka wyczuwał przekąskę. Kiedy decydujesz się na iście pustelniczy tryb życia, niecodziennie doznajesz najmniejszego choćby dotyku z czyjejkolwiek strony. Emeryt od jakiegoś już czasu był rozerwany do cna: jednocześnie pragnął bliskości i poczucia, iż cokolwiek jeszcze dla jakiegokolwiek istnienia znaczy oraz czuł, że na bliskość ową nie zasługuje i unikał jej, po części już tylko dla samej zasady.
- Nie słyszałem dotąd o kimkolwiek, kto żyłby wiecznie, bez zaprzedania duszy swej demonom i innym pomiotom Piekła - odpowiedział sucho, na moment krótki unosząc głowę, co nieco utrudniała plandeka ze skrzydeł, aby spojrzeć krótko na towarzysza; potem pobieżnie omiótł ospałym, leniwym wzrokiem pustych ocząt o miodowych tęczówkach okolicę. Dopiero po dokonaniu tychże prowizorycznych oględzin pozwolił łepetynie swojej na powrót opaść, wspierając jej ciężar na jednej z przednich, ku przodowi wyciągniętych, łap.
- Ach, odnosisz się do skrzydeł. Wiedz zatem, że nie każde oznaczenie, nawet tak wspaniałe i wręcz egzotyczne, przyznawane zostaje tym, którzy na pewno na nie zasłużyli - dodał jeszcze, mimochodem wspominając siostrzyczkę, która - odkąd tylko pamięć samca sięga - marzyła o lataniu. Ongiś mało skrzydeł nie uzyskała od władz Watahy Wody, jednak widząc niezadowolenie Viktorii, która czuła, iż dar ten należy się jej, a nie byle nastolatce z watahy, spowodowało, iż pokorna Taimi zrezygnowała z kandydowania w swoistym konkursie. Pamięta, jak bardzo było jej przykro - nie dlatego, że skrzydła zyskała ówczesna beta, bo i czuła, że bardziej na nie zasługiwała oraz większy uczynilaby z nich użytek. Przykro jej było z tego powodu, iż wyrwano jej ziszczenie marzeń tuż po tym, jak uwierzyła, że jest w stanie cel osiągnąć. Pokazać nagrodę i zaraz ją odebrać - to może zaboleć.
Asjena

Asjena


Female Liczba postów : 54

     
Z każdym krokiem z gardła smoczycy wypadało groźne, smocze syczenie połączone z warczeniem. Pokazywała w ten sposób że jest groźna, co było w stu procentach czystą prawdą. Była teraz długo w odosobnieniu. Śmiało można rzec, że cofnęła się do momentu kiedy poznała Lee... Tylko ten wilk z dziwnymi, niebezpiecznymi (jak na nią) ogonami utkwił jej w pamięci. Ale zapomniała też wieelu słów. Może nie słów słów, jednak ich mowa stała się obca. Istniała tylko ona i przetrwanie. Złota smoczyca przysiadła pod drzewem, nadzwyczajnie w świecie ucinając sobie drzemkę.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Nie ma to jak choróbsko, którego nienawidzimy ponad wszystko. Wtedy zapominamy o tym, jak się jest zdrowym. Jest to zjawisko niezwykle częste, ale mija z czasem. Jak inaczej nie ma być z naszą Ongaku, do której dotarły jakieś złe bakterie bądź i wirusy, powodując nie lada przeziębienie lub coś gorszego? Ale spokojnie kochani, katar nic jej nie zrobi, wręcz przeciwnie - prawdopodobnie wzmocni! A tak poza tym, już jej powoli mija on, więc mogła dalej już sama się zapuszczać w mniej bezpieczne tereny, jak na przykład, tutaj. Czyż to nie jest piękne miejsce? Lekko chrupiące pod łapkami dziewczyny liście, wiejący wiatr w jej sukienkę, śpiew ptaków i towarzystwo Matki Natury, a jak wiadomo, karma może nam się wszystkim odegrać, a w szczególności za nieodpowiednie zachowanie wobec niej. Ale chyba nie dotyczy to obecnie dziewieczki, która zmierzała tutaj, odzyskując energię. Znów stała na swoich łapach, znów miała w rączkach coś, co zaciekawi zapewne wszystkie stworzenia w promieniu nawet kilku kilometrów (jeżeli ktoś dobrze słyszy, mamy się rozumieć) - piękne melodie ze skrzypiec. Czy jest coś jeszcze bardziej niesamowitego, niżeli wilk-panda, który gra na tym smyczkowym instrumencie, oddając się całkowicie swojej i może także czyjejś pasji? Chyba nie? Wraz z każdą emocją, każdą nutą czegoś, tworzyła coraz bardziej niezwykłego, w co wplatała od razu swoje emocje. Tym razem była to radość oraz przyjaźń, czyli kolor pomarańczowy oraz niebieski, a do tego trochę samotności, czyli żółty. Chciała tym razem kogoś nowego poznać, albowiem lubiła to robić - wysłuchiwać czyiś słów, historii, opinii... Ach, czy to nie jest niesamowite?
Po chwili dziewczyna wyczuła jakiś nieznajomy zapach, który był raczej niedaleko od niej, jednak budził on pewne zaintrygowanie i lekki strach. Nie była to woń wilka, lecz innego stworzenia, mówiąc wręcz, gada. Chociaż nie mam pewności co do tego, ponieważ gady to stworzenia, które żyją zarówno na lądzie, jak i w wodzie, ale nie w powietrzu. To może powiedzmy, dla zgodności gatunków, że to jakieś nieznajome zwierzę? Tak oto Jiyuu przerwała grę oraz kucła (warto wspomnieć, że ona w większości przypadków chodzi, żeby nie pobrudzić włosów i białej, lekkiej sukienki), chowając się za jakimiś krzakami. Niezłe podejście. Zaczęła powoli się skradać, trzymając w łapie instrument, który po chwili schowała do etui, by w razie czego móc się obronić. Przy niej była sójka, która cały czas jej towarzyszyła. Muzyczka nie wiedziała, jakie jest niebezpieczeństwo, dlatego nie posłała Niwatori, ponieważ bała się o jej życie. Tak oto podchodziła powoli, aż miała "to coś" na widoku. Pokryte pomarańczowymi łuskami stworzenie, które najwyraźniej ucięło sobie drzemkę. Ciekawe, czy smok, o którym nie wie nic Ongaku, wyczuje ją.
Asjena

Asjena


Female Liczba postów : 54

     
Oczywiście że ją wyczuje, przecież Asjena ma doskonale wyczulone zmysły. Ale nie tak od razu. Najpierw jedynie lekka cząstka zapachu stworzenia jakim była Ongaku, dotarła do jej nosa. Smoczyca poruszyła lekko łbem po czym niebezpiecznie zawarczała. Odsłoniła kły, jednak było to przez sen, bowiem nowy zapach zniszczył nieco scenariusz który miała w głowie. A właśnie miała zatopić zęby w ostatnim żywym gatunku na świecie, niszcząc go i zostawiając tylko złote smoki. Potem staje się alfą i ... pyk. Nic nie ma. Znajduje się na polanie i znowu poluje. A po chwili biegnie, cała się trzęsie. Dopadł ją stres, ogromna dezorientacja jakiej jeszcze nigdy nie czuła i zdołowanie. Znowu ją uwięzili a jej skrzydła są czymś spięte, nie może lecieć tylko uciekać. Im więcej napływało zapachu "wilka" tym bardziej stawała się agresywna i zdezorientowana, przestraszona. Nagle coś ją ukłuło... nie... znowu. Odsłoniła kły i wydała z siebie długi, groźny warkot. Sama zaczęła się naprawdę lekko drżeć. Poczuła się słabo, potem już z tym nie walczyła i ugięły się pod nią łapy a z nimi cała ziemia. I ten przeklęty, łagodny głos wymawiający nie-jej-imię.
Smoczyca momentalnie otworzyła oczy, taka dzika i agresywna. Podskoczyła w pół sekundy na równe łapy i zlokalizowała właściciela zapachu. To ona ją wołała. A nawet jeżeli nie, to... śmiała się do niej podkradać! Asjena rzuciła się w jej stronę wściekle z zamiarem rozszarpania jej gardła.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Na początku dosyć dziwnie wyglądało to, jak tajemnicze stworzenie się wybudzało - jakby śniło o czymś fajnym, a tu nagle coś zaszkodziło jej odpoczynkowi. A tym szkodnikiem była właśnie panda-wilk, która wpatrywała się w to coś. W to coś. To coś właśnie było agresywne, już wcześniej zdołała to wyczuć dziewczyna, a będąc pod opieką muzyki, jest w stanie chwycić każdy niepokojący sygnał. Strach. Radość. Smutek. Agresywność. Właśnie po części to pierwsze i ostatnie musiało kierować tą nieznajomą i ogromną istotą, która właśnie na nią... szarżowała! Co zrobić, co zrobić, co zrobić, aaaa! Zaczęła uciekać tu i tam, chowając się po części za drzewami, albowiem nie było ich zbyt wiele, lecz jak na smoka, pewnie przeszkadzały owemu ssakowi czy tam gadowi (już sama nie wiem) w doścignięciu ofiary. Jej łapy biegły same, jakby mówiły: "Musisz przeżyć, musisz przeżyć!". Prawda jest taka, że przeżyje, bo i tak nie ma zgody na śmierć, ale co tam, ona nie wie, co się dzieje u nas, userów. Tak oto przypomniała sobie sytuację z niedźwiedziem, którego niechcący przyprowadziła na tereny wcześniejszej, rodzinnej watahy, jednak teraz nikt jej nie pomoże. Zaczęła wreszczeć, jakby była nawiedzona, ptak trochę przed nią. Po chwili cały scenariusz się zagiął, gdyż zdołała się wywrócić, a jej kolano stało się ranne, jednak pod wpływem adrenaliny nie zwracała uwagi na wzrastający ból. Przy okazji jakimś, powiem jeszcze raz, jakimś cudem wpadła do pewnego dołu, zbyt małego dla smoka, skręcając sobie kostkę. Jednak łapa tego gada mogła się tam zmieścić, dlatego młoda odsunęła się najdalej od wyjścia z tej ślepej uliczki, bardziej wyjąc z bólu. Mówiąc tylko i wyłącznie prawdę, może się wydostać, jednak z czyjąś pomocą. Co jest lepsze? Zjedzenie przez smoka czy może umrzeć z głodu? Niwatori przestraszona skrzyła się w dłoni dzieweczki, trzęsąc się przy tym. W jej oczach pojawił się strach, także jej ciało poruszało się niczym galareta. Tak oto zakryła sobie głowę łokciami, popłakując cichutko pod noskiem. Oj, czeka cię, Ongaku, wizyta w Lecznicy.
Sponsored content