KP Miko

Miko
Wieczny Dzieciak

Miko


Female Liczba postów : 1

     
Imię: Miko(jap. kapłanka)
Rasa: Wilk.
Wiek: 1 rok.
Proponowana ranga: ---
Ranga: Wieczny Dzieciak(po zgłoszeniu się po rangę, oczywiście)
Historia: Historia ta zaczęła się od narodzin małej Miko, która od urodzenia wyróżniała się wśród dwójki rodzeństwa idealnie białą sierścią, błękitnymi oczętami oraz, jak się w przyszłości okazało, niskim wzrostem. Poza tym, była jedyną samiczką w miocie.
Wilczyca wybrała się ze szczeniętami na spacer. Niby wszystko było dobrze, ale miała dziwne przeczucia co do tego dnia. Trójka dzieci dreptała za nią posłusznie. Dotarli nad brzeg jeziora. Samica zakazała im tam wchodzić. Po chwili ruszyła na polowanie. Wtedy właśnie szczeniaki zaczęły się bawić, przewracając się nawzajem. Pech chciał, że biała samiczka została wepchnięta przez brata do wody. Jak się okazało, nie była głęboka, lecz mimo to młoda odniosła dziwne wrażenie, jakby się z nią coś działo. Bez namysłu wyskoczyła z wody i się otrzepała.
Wilczyca wróciła z polowania. Ciągnęła za sobą niedużą sarnę, którą położyła przed szczeniakami. Cała czwórka najadła się do syta. Roczniaki wraz z matką wróciły do domu.
To było po prostu dziwne. Błękitnooka samiczka po prostu nie rosła. Dorosła wilczyca od razu zrozumiała, co się stało. Młodej dostało się nieźle. Wściekła na matkę wybiegła z domu. Po półgodzinnym biegu potknęła się i uderzyła głową o kamień. Straciła przytomność.
Ciepło. Wszędzie ciepło. Ciepło otaczało ją ze wszystkich stron, przesiąkało przez jej skórę i sprowadzało dziwną błogość. Na zawsze młoda samiczka otworzyła ostrożnie ślepia. Szybko się podniosła. Wtedy właśnie zalała ją fala nagłego bólu głowy, który znacznie utrudnił jej rozpoznanie sytuacji. Przez chwilę wszystko było rozmazane, gdy jednak kształty przybrały ostrość, uspokoiła się trochę i usiadła. Rozejrzała się ostrożnie. Znajdowała się w niedużym pomieszczeniu. Zaraz... co ja tu robię? Młoda spojrzała na trzy dziwne istoty, które siedziały przy stole. Były olbrzymie! Ale... co ja tu robię? Samiczka zupełnie nic nie pamiętała. Nagle jeden z ludzi podniósł się i podszedł do niej. Obleciał ją chwilowy strach, lecz gdy jego ręka pogładziła jej grzbiet, uspokoiła się. To było takie przyjemne!
Miko - bo tak została nazwana przez swego właściciela, okolicznego kapłana - po raz kolejny przyniosła patyk małej dziewczynce.
- Aport! - krzyknęło dziecko, rzucając po raz kolejny patyk. Również po raz kolejny, samiczka pobiegła po niego. Nie odczuwała w tym żadnej przyjemności. To takie nudnee! Mimo wszystko starała się być posłuszną. To logiczne, a przynajmniej dla niej. Muszę tylko wykonywać polecenia, a wszystko będzie dobrze. Miko podała znów patyk dziewczynce. Wtedy stało się coś, na co młoda czekała już od ponad godziny.
- Dobra, na razie koniec. Jestem głodna. - Dziecko pobiegło w stronę domu. Miko odetchnęła z ulgą, której wcale nie czuła. To był po prostu pusty odruch. Odwróciła się w swoją stronę i ruszyła pędem.
Samiczka leżała w domu, przy ciepłym kominku. Na dworze padał śnieg, choć była już wiosna. Nagle usłyszała szelest. Natychmiast się podniosła. Sprawcą owego szelestu był jej właściciel, który nasypał jej jedzenia do miski. Miko szczeknęła w ramach podziękowania i zabrała się za jedzenie. Jedyna osoba, która ją rozumiała, to był właśnie ów kapłan, który przygarnął ją pod swe skromne progi. Była to jedyna istota, którą młoda darzyła jakimkolwiek szacunkiem i miłością. Podeszła do niego i wskoczyła mu na kolana, niczym kot. Szybko zasnęła, gładzona po głowie.
Miko rozejrzała się. Dookoła było zielono, wszystko kwitło. Po długiej zimie w końcu nadeszła wiosna. Lecz... czy młoda się cieszyła? Gorąco! Schowała się pod drzewo, by poleżeć w cieniu i samotności.
jedyne spokojne miejsce. Wszędzie roiło się od koszmaru wiecznie młodej - od dzieci. Chętnych do zabawy, małych i dużych dzieci. Gdyby umiała się cieszyć ze wszystkiego, czułaby radość z powodu tego, że właściciel nie kazał jej się bawić z tymi małymi demonami, których od dawna miała dosyć. Jedyny plus w tym bezsensownym życiu...
To była tragedia. Po prostu tragedia. Nie wiadomo jak i czemu, kapłan - i właściciel Miko, przy okazji - umarł. Jak się okazało, został otruty. To był cios w serce młodej wilczycy. Cz-czemu? Zbliżyła się do zwłok, które zaraz miały zostać pochowane. Polizała rękę kapłana. Choć zawsze była przyjemnie ciepła, teraz była chłodna. W oczach szczeniaka pojawiły się łzy. Otarła się głową - niczym kot - o rękę martwego właściciela i odbiegła, pełna smutku i obaw.
Miko skończyła jeść upolowanego przez siebie królika. Wstała i odwróciła się w kierunku północnym. Już dawno nie widziała osad ludzkich, więc musiała sobie radzić sama. Było ciężko, w końcu była tylko szczeniakiem, ale... jakoś żyła. Przynajmniej na razie. Głupie wahania temperatury. Wiatr po raz kolejny targnął gwałtownie włosami małej Miko. Przynajmniej jakieś mądre dziecko związało jej je tak, by nie przeszkadzały jej za bardzo. Pozostawała tylko grzywka, która uparcie zasłaniała jej oczy. Mimo wszystko samiczka wewnątrz była spokojna niczym niezmącona tafla jeziora. Przynajmniej na razie, do póki nie zaczną targać nią strach i kilka dziwnych uczuć, których nie rozumiała. Wtedy powstałaby w jej głowie masa pytań. Nie miała ich komu zadać, z resztą, ledwo umiała mówić. Nikt jej tego nie uczył, więc była zdana na siebie. Jaka szkoda.
To niezrozumiałe. Dopiero co było niebo błękitne, a teraz zerwał się wiatr, sprowadzając deszczowe chmury. Nagle w jej głowie zrodziło się jakże dziwne pytanie. Dlaczego krople deszczu żyją tak krótko? Miko uniosła pysk ku niebu. Kolejna kropla skapnęła na jej nos. Trzeba szybko znaleźć jakieś schronienie.
Jeszcze chwilę temu szła Miko przez mroczne, dziwne tereny, gdy nagle natrafiła na coś niesamowitego. I choć nie odczuła tego w takim stopniu, postanowiła z ciekawości zobaczyć, z czym ma do czynienia. Jeszcze na obrzeżach, ktoś powiedział jej, że mieszkają tu wilki, smoki i gryfy. Opowiedział jej też o watahach. Watahy? Młoda przyjrzała się srebrnej, niesamowicie pięknej tarczy księżyca. Niech więc będzie Noc. I mimo, że nie należała do wilków towarzyskich, spełniła obietnicę daną sobie. I tak się tu znalazła.
Charakter: Miko zalicza się z całą pewnością do osobników, które nie umieją cieszyć się z niczego. Rzadko się odzywa - o ile w ogóle umie powiedzieć coś więcej niż kilka bezładnych zdań - nawet, gdy musi mówić więcej, stara się wszystko streścić na tyle, by nie używać słów, których znaczenia niemal nie zna. Bywa nieśmiała, całkowicie brak jej pewności siebie. Jedyną rzeczą, którą lubi jest księżyc na nocnym niebie i gwiazdy.
O ile Miko powie coś z własnej woli, może to zabrzmieć nieco... poetycko? Tak, to wyrażenie jest całkiem blisko prawdy. Bo choć skrywa w sobie ledwo jakiekolwiek uczucia, dużo rozmyśla. Jest typem marzyciela, który zwraca uwagę tylko na rzeczy smutne, ignorując piękno świata zewnętrznego. Mimo to łatwo doprowadzić ją do płaczu. Nie jest jednak typem, którego można rozzłościć.
Ekwipunek: 50 kości i małą sakiewkę przywiązaną do szyi.
Coś więcej: ---

Atrybut: Wytrzymałość.