Starożytny Most Wiatru (kontrola graniczna)

Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
No cóż, nic na siłę bo go do siebie jeszcze zrazi. Puścił go więc i usiadł tuż przed nim. Jego ślepia wpatrywały się w samca bardzo uważnie. Arthas poukładał sobie wszystko w głowie, czas nieco mu wszystko powoli wyjaśnić.

- Zacznijmy od początku. Nazywasz się Karmel, jesteś betą watahy wiatru i nie masz partnerki. Ten tutaj to Horus - twój kot i najlepszy przyjaciel. To właśnie on poinformował mnie o twoim wypadku i dzięki temu mogłem cię uratować. Nie wiem dlaczego, ale straciłeś pamięć. Nie chcę ci zrobić krzywdy, ale wiedz że inni mogą ci to zrobić i to właśnie ja mam ciebie bronić. Twoje stanowisko jest bardzo wysokie. Rządzisz razem z drugą Betą o imieniu Deebie, i z tego co słyszałem to się nie lubicie. To tyle z podstawowych informacji. Może coś wydaje ci się znajome? Postaraj się wgłębić w swoją pamięć.

Może chociaż jakieś podstawowe informacje do niego wrócą? Ciężko będzie go od początku wszystkiego uświadamiać, szczególnie jak odmawia współpracy.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Dużo nowych informacji. Bardzo dużo. Jednak... Wiedział już przynajmniej cokolwiek. Musi to jakoś zweryfikować. Ale to później...
Na razie skupił się na przyswajaniu informacji.
Karmel... Bardzo dziwne imię. Czy z tego nie robi się lizaków? Karmelowe lizaki z aromatem, na przykład pomarańczowym... Mniam.
Pamiętał smak lizaków. Jakiś postęp. Łatwiej będzie mu skojarzyć. W wolnym czasie przygotuje fiszki. Naklei je na rzeczach, o których musi pamiętać. Na kocie napisze "Horus, towarzysz i najlepszy przyjaciel". Na własnym czole przylepi naklejkę "Karmel, beta wiatru, nie lubi Deebie".
Spróbował cokolwiek sobie przypomnieć. Cokolwiek.
Hmm...
Może jakaś podpowiedź?
Spróbował sobie przypomnieć tą całą Deebie. Czy cokolwiek mu się kojarzyło?
- Czerwone kwiaty? - spróbował.
Nie wiedział, czemu o tym pomyślał. Ale może będzie pasowało? Może zadowoli Arthas'a? Może wystarczy? Zobaczymy...
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym skojarzeniem. Niestety nie znał za dobrze Karmela aby wiedzieć iż właśnie to jest prawidłowe skojarzenie z Deebie. Mimo to AM kiwnął głową zadowalająco.

- Mamy już jakiś początek, to dobrze znaczy. Na dowód moich słów coś ci jeszcze chcę pokazać...

Przed wilkiem pojawiło się małe holograficzne okienko z nagraniem obrady. Ten kawałek filmu ukazywał głównie Karmela i trochę Deebie.

- Ta druga na skale to jest właśnie Deebie. Jak widzisz jesteś nam potrzebny. Jeżeli ktoś się zorientuje o twojej amnezji to natychmiastowo zostaniesz pozbawiony funkcji, nie chcesz tego, prawda? Ja do tego nie mogę dopuścić, grozi to utraceniem stabilizacji naszej republiki.

Ano nie może. Najważniejszą rzeczą obecnie jest pozyskanie jego zaufania. W najgorszym wypadku Art nie będzie go spuszczał z oka. Będzie chodził krok w krok, przypominając mu innych.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Karmel przyglądał się dłuższą chwilę filmikowi. Skrzywił się zauważalnie, gdy holograficzny kot dźgnął jego podobiznę pazurami w tyłek.
Odruchowo pomacał wspomnianą część ciała, odkrywając wiele starszych i nowszych ranek, których pochodzenia się domyślał.
- Czy kot...?
Spojrzał na rudzielca. Hmm... Horus, tak? Bez zdolności tanecznych, za to z paskudnie ostrymi pazurami.
- Pewien jesteś, że on mnie lubi? Nagranie na to nie wskazuje.
Chwilę dłuższą zastanawiał się nad słowami Arthas'a. Chce, czy nie chce? Interesuje go to w ogóle?
Chyba kiedyś interesowało. Lepiej na wszelki wypadek się tego trzymać. Dowie się, kim był. Ale najpierw... Potrzebował czegoś.
Czego?
Najgorsze było to, że nie pamiętał. Nie pamiętał, czego potrzebował, wiedział tylko, że kiedyś było bardzo ważne. Że na pewno by pomogło.
- Słuchaj, Arthas. Na prawdę chcę ci pomóc, ale... Nie bardzo wiem, jak. Niemniej, postaram się jak mogę, lecz coś za coś. Również oczekuję twojej pomocy. Potrzebuję... Czegoś. Dowiedz się, czego i dostarcz mi to. I nie licz, że dam sobie ciąć swoją szanowną pazurami.
Nie ufał mu, ale... To było strasznie ważne. Nie wiedział czemu, ale było.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas lekko się uśmiechnął. Kiedyś też się tak dziwił na ten widok, jednak po pewnym czasie doszedł do tego wszystkiego.

- Ten kot bardzo cie lubi, tymi pazurami pomagał ci podejmować decyzję. Powiem tylko tyle że jest za mądry jak na kota.

Czy to nie jest dziwne? Kot rozumie każde nasze słowo, zachowanie oraz idealnie rozpoznaje sytuację. Brakuje mu tylko umiejętności mowy i byłoby idealnie, prawda? Teraz mamy poważny problem, gdyż nie mam pojęcia czym może być "coś". Pierwsze co mi przyszło na myśl to linka, ale z drugiej strony to nie może być aż tak łatwe.

- Zrobię wszystko co w mojej mocy. Poszukam, tego czegoś. Wpierw jednak oddam ci coś co miałeś przy sobie.

Podał mu pnącze z spaczonego zakątku lasu, podobno tym uratował komuś życie.

- Pewnie nie masz żadnych skojarzeń z tym czymś?

Musimy od czegoś zacząć, bo to jest jak szukanie igły w stogu siana.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
- Sam umiem podejmować decyzje. - zerknął na nagranie ponownie - ... Chyba.
Nie wyglądał tam za dobrze. Wydawał się jakiś taki rozkojarzony... Sytuacja z wpadającą na niego wilczycą wywołała u niego śmiech. Pierwszy szczery śmiech od czasów zaczęcia odwyku.
Tam to wydawał się całkowicie nieporadny, nie nadający się na przywódcę. Bez kota zapewne poklepałby ją po łebku i grzecznie usiadł gdzie indziej, ustępując jej swoje miejsce.
Gdy już udało mu się opanować (mniej więcej, szeroki wyszczerz pozostał), wziął od Arthas'a pnącze.
- To chyba jest roślina. Dziwna jakaś.
Przyjrzał się lince dokładnie, po czym przejechał łapą po gardle. Czyżby? Ktoś chciał go tym udusić. A potem wrzucił do wody, wcześniej ogłuszywszy.
A może Karmel stawiał opór i stąd rana na łbie? Dopiero potem podduszony i wyrzucony?
- Pewien jesteś, że to moje? A właściwie... Co się wydarzyło, że wylądowałem w wodzie?
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
- Przykro mi to mówić ale prawdopodobnie chciałeś popełnić samobójstwo. Sam zobacz, na twoim ciele nie ma żadnych śladów walk. Nie mam pojęcia czemu chciałeś to zrobić, ale lepiej tego nie powtarzaj.

Tutaj należy dodać że AM nie wiedział o jego nawyku, w takim razie raczej mu nie pomoże. Skoro Karmel jest na detoksie to będzie się dziwnie zachowywał ale w końcu wyzdrowieje. Koniec z tymi koszmarnymi narkotykami, niech rozpocznie swoje życie na nowo. Swoje lepsze życie. Arthas wstał i postanowił spróbować ponownie.

- Chcesz tu tak gadać pod gołym niebem w nocy i zimnie? Nie lepiej przy kominku w środku?

Następna próba xd
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Karmel ponownie dotknął łapą rany na łbie.
- Jeśli to nie są ślady walki, to już nie wiem, co to jest... A, propo. Nie masz może jakiejś szmaty, żebym mógł przyłożyć? Krwawię.
Linka i woda na futrze... Nie pasowało mu to. Gdyby się wieszał, byłby suchy, gdyby skakał, nie byłoby linki. Jemu wyglądało to na nieumiejętne podduszenie i próbę pozbycia się ciała.
Brak śladów walki mógł oznaczać też, że znał zabójcę. A jedynym wilkiem w okolicy był Merethil.
Musi się temu przyjrzeć. Ale to potem. Teraz, mokry i zmarznięty, otrzymawszy część informacji, może iść się ogrzać. I koniecznie zrobić coś z tą raną!
Skinął łbem więc.
- Niech ci już będzie. Kominek. Byle nie za daleko.
Również wstał, dość chwiejnie, ale jednak.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas nie miał przy sobie żadnych opatrunków więc urwał jeden z rękawów swojego munduru. To powinno mu na jakiś czas wystarczyć. Przydałby się też spiritus aby odkazić ranę. Nie miał tego ale miał coś o czym nikt nie wiedział. Wyciągnął małą piersiówkę z zawartością... Tu chyba się domyślicie?

- Nie ruszaj się przez chwilę. Uwaga..

Polał jego ranę alkoholem, oczywiście nie za dużo bo szkoda trunku. Nawet sobie nie wyobrażacie co można znaleźć w piwnicy tego zamku. Następnie delikatnie owinął ranę rękawem. Treaz powinno być już ok. Wskazał zamek w oddali.

- To niedaleko, tędy.

I ruszył w nadziei iż i on zrobi to samo. Gdyby chciał go zabić to raczej nie ratowałby go, prawda?


ZT --> Siedziba Arthasa
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Spokojnie obserwował czyny tamtego, póki nie zaczął on polewać ran alkoholem. Wtedy syknął z bólu, krzywiąc się.
W końcu jednak niezbyt miły proces zakładania opatrunku został zakończony.
- Dzięki. - mruknął.
Wstał, po czym ostrożnie pomacał łapą opatrunek. Trzymał się. To dobrze.
Poszedł za mechanicznym wartownikiem w stronę zamku, rozmyślając. Starał się przypomnieć sobie... Cokolwiek.
Nie wychodziło.

zt -> siedziba Arthas'a.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
RT
Kankami mocno już zmęczona i nieźle pocharatana zbiegła z ostatniej, zawalonej kamieniami dróżki i ostrożnie stanęła przed wielkim mostem prowadzącym na tereny Watahy Wiatru. Świszczący, mroźny wiatr zagłuszał wszelkie odgłosy jakie mogłyby dobiegać z gór, zamku czy chociażby nieba. Jedynie szum wielkich zwałów wody przedzierał się przez jego ponurą pieśń i napawały uczuciem, że jest się w miejscu zupełnie odciętnym od reszty świata - jak na dalekiej wyspie pogrążonej w tajemnicy mroku.
Kankami najbardziej żałowała, że nie widać gwiazd - tak ładnie zazwyczaj świeciły! Choć małe, to radośnie i wytrwale iskrzyły na tle czarnego nieba. Tym razem jednak nie dane jej było dojrzeć choćby najdelikatniejszego blasku. Szkoda.
Otrzepała się energicznie i uznała, że skoro nie może się ponapawać ich widokiem, to najlepiej będzie jak szybko dostanie się do wnętrza zamku i wyjaśni z tutejszymi choćby podstawowe sprawy. Choć jej celem było przejście na drugą stronę krainy uznała, że lepiej dla niej będzie zostać przez dłuższy czas w jednym miejscu i odpocząć oraz lepiej poznać panujące tu zwyczaje. Nie miała się zresztą po co spieszyć - zanim jej osłabione stado przejdzie dookoła granic, by się z nią spotkać minie dobre kilka miesięcy. A ona w tym czasie może zrobić wiele dobrego dla swych krewniaków! A przynajmniej taki ma zamiar. Żałowała jedynie, że nie zdążyła się z nimi wszystkimi pożegnać, ale z drugiej strony tym będą szczęśliwsi jak zobaczą ją ponownie!
Ruszyła żwawo przez most, nucąc jakąś wesołą melodię, choć wiatr czasem zapierał jej dech. Kto by się jednak tym przejmował? Noc choć nie należała do najpiękniejszych, nie była również zła, a póki coś nie jest ewidentnie złe nie należy tracić dobrego humoru!
Po kilku minutach takiego ożywionego marszu dotarła w pobliże zamczyska. Na szczęście jego większa część znajdowała się poniżej poziomu mostu, inaczej robiłby piorunujące i raczej odstraszające wrażenie.
Zamek miał przerażająco ostre, strzeliste wieżyczki i takież wykończenia. W kilku oknach paliło się światło z innych wydobywał się tajemniczy blask. Całość zaś spowita była w mrok i przyprawiającą o gęsią skórkę tajemniczość.
''Suuuper!" rozradowała się w myślach podekscytowana Kan i biegiem ruszyła w stronę najbliższych wrót.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Drzwi jednak zamknięte ale nie na długo. Albowiem wrócił z zwiadu wartownik który odpowiedzialny jest za kontrolowanie wszystkich na tej granicy. Przychodzi mi tutaj słynne zdanie "Papiren Byte" na myśl. Tak czy siak, starszy basior z metalową skorupą na plecach oraz skrzydłami zbliżał się do wejścia. Zauważył przy nim jakąś dziwną posturę, jakby wilczą. Jego przypuszczenia były słuszne, zauważył wilczycę. Podszedł więc do niej. Od razu wyczuł znajomy zapach, zapach rodziny wiatru!

- Czyżbyś się zgubiła? Obecnie na zewnątrz jest bardzo niebezpiecznie.

Zapytał samicy.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Dziewczyna łypnęła na dziwnego wilka nieco szleńczo, ale przyjaźnie po czym odwróciwszy w jego strone całe ciało wyszczerzyła kiełki.
- 'Zgubiłam' to za dużo powiedziane - odparła i zasłoniła łapą oczy, zerwał się bowiem nagle wiatr gwałtowniejszy niż wcześniej i gdyby była fatalistką stwierdzilaby, że specjalnie chciał jej wydłubać gałki. Gdy trochę przycichło postąpiła krok w kierunku nieznajomego i niedokończywszy myśli palnęła:
- Oj, jest niebezpiecznie, wiem, wiem! - Zaśmiała się dość beztrosko przyznając wilkowi rację - Wiatr jest straszny, gdyby nie odżywki jakie stosowałam w przeszłości już zapewne nie miałabym futra! - Dodała po czym bezceremonialnie podeszła do wartownika i zapukała parę razy w stalową skorupę na jego grzbiecie - Widzę, że dla pana trochę za późno - Stwierdziła ze współczuciem, a w jej umyśle jęło się rodzić przekonanie, że pod futrem też ma coś takiego jak on. Tylko jej jest bardziej miękkie... A może stwardnieje jak Kan pozbędzie się okrywy włosowej? Oj! Chyba lepiej jednak tego nie robić!
- A tak wracając: Nie zgubiłam się. Jestem tu po to by dołączyć do Watahy Wiatru! - Uśmiechnęła się szczerze i jak to ona odrobinkę za szeroko. - Nie wiem tylko jak otworzyć te drzwi i co trzeba zrobić by przejść... tam. No na drugą stronę, wiesz! - Zaśmiała się i klepnęła wartownika w łopatki, niczym starego kumpla co trochę ją zabolało. Nie myślała o tym, że niektórzy mogą nie lubić takiego spoufalania się (w jej rodzince więzi między wszystkimi były bardzo zażyłe, a na dodatek ona jest nienormalna), ale w razie czego gotowa była odsunąć się na bezpieczną odległość. Najgorsze, że nei dawała wilkowi dojść do słowa, bowiem ponad wszystko lubiła gadać, zwłaszcza z osobami nowo poznanymi.
- Tam w środku jest ciepło? - Spytała wskazując na zamek - Będę mogła tam wejść? Czy nie przyjmujecie o tej godzinie? Bo ja zbytnio nie mam wyboru, zlitujecie się co? Ale spoko, niczego wam nie zniszczę! Słowo odoru! Wierzysz? Otworzysz? - Po ostatnim pytaniu nareszcie zamilkła i usiadła przed wrotami z rozbrajającym uśmiechem na pysku. Miała ochotę na coś ciepłego.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas w spokoju wysłuchiwał słów wilczycy, bardzo nietypowa z niej kobieta, tak, to jest dobre określenie. Samica ma jednak szczęście gdyż AM ma całkowicie pozytywny charakter, tak więc pomoże bez problemów i wytrzyma jej nienormalne zachowanie. Gdy postukała w jego RIG to ten wydał z siebie niewielki pisk ostrzegawczy. Stanley bardzo nie lubi być "pukany".

- Proszę we mnie nie stukać, mimo iż jestem tylko SI to mam swoje symulowane uczucia!

Powiedział R727. Art natomiast postanowił wpuścić ją do zamku. Rozłożył więc swoje metalowe skrzydła w pełnej krasie aby dosięgnąć ukrytego klucza. Potem podszedł do drzwi i je otworzył.

- Do wiatru będziesz musiała się przyzwyczaić, albowiem u nas tak jest często. Zapraszam cię więc do mojego mieszkania, masz może ochotę na kakao i sernik?

Właśnie! Arthas musi znowu coś upiec gdyż to go relaksuje. Jeżeli się nie myli to wciąż ma w lodówce kilka kawałków ciasta. Ponadto kakao w taką pogodę to wspaniały pomysł. Wchodząc zwrócił się jeszcze do niej.

- Jesteś w bezpiecznym miejscu, załatwimy twoje dołączenie do watahy. Jak masz na imię?
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Gdy tylko usłyszała o serniku i kakao zrobiło jej się przyjemnie i ciepło w środku, zupełnie jakby już je pożarła, a nie stała w holu patrząc na gadające (co prawda nie w tej chwili, ale jednak) plecy jej nowego znajomego. Ciekawe czy jej plecy też zaczną gadać jak będą łyse?
- NIGDY NIE POGARDZĘ DOBRYM SERNIKIEM! - Ryknęła tak, że słychać było ją chyba na całym piętrze.
- Kakao też nie! Kto odrzuci kakao i sernik zostanie ukarany! - Oznajmiła, groźnie marsząc brwi, po czym odwróciła się do wilka i zupełnie innym, aż zbyt spokojnym tonem powiedziała:
- Nazywam się Ibikko Kankami - Uśmiechnęła się i zignorowała echo swych poprzednich wypowiedzi o produktach spożywczych - Ibikko to oczywiście nazwisko, które moja rodzina nosi już od bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dawna, a dziedziczy się je za równo przez matkę jak i przez ojca, bo nasze 'porządne' geny nie mogą być pominięte i nieuhonorowane w żadnej linii! - Z takim żarliwym przekonaniem nie mówiła od dawna - A Kankami to moje osobiste, prywatne i jedyne imię! - Dodała z dumą i wypięła pierś - Gdybyś nie miał czegoś wspólnego z biurokracją i innymi dziwnymi rzeczami (tu łypnęła na jego pancerzyk) to przedstawilabym ci się jako 'Śnieżka', bo lubię jak tak do mnie mówią, ale tym razem wolałam nie kombinować - Przyznała szczerze i popatrzyła na wilka z nadzieją, że zaprowadzi ją do kuchni/salonu/celi - gdziekolwiek tam gdzie oni jadają serniki i popijają je ciepłym kakao.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas uśmiechnął się do wilczycy.

- Jesteś bardzo rozmowna Kankami. Cieszy mnie to gdyż w tym zamczysku nieczęsto mam okazję zamienić z kimś słowo. Zobaczymy czy zasmakuje ci mój sernik, na razie, tędy proszę.

Szli korytarzem aż kilka minut. Mijali po drodze masę drzwi, schody na dół oraz piękne ludzkie pancerze które były charakterystyczną ozdobą większości zamków. Art zaprowadził wilczycę do ładnego pokoju gościnnego gdzie paliło się w kominku a na środku były trzy miękkie kanapy postawione przy drewnianym stole. Samiec przeprosił na chwilę gościa aby zniknąć wśród korytarzy tej placówki. Po kilkunastu minutach wrócił jednak z tacą na której było kilka kawałków sernika, kakao oraz herbata (dla niego). Usiadł wygodnie na fotelu, wziął łyk herbaty i powiedział.

- Ja się nazywam Arthas Merethil. Merethil to moje nazwisko rodowe które odziedziczyłem w szarej straży. Natomiast Arthas to jest moje imię, nie obrażę się jednak jak będziesz mi mówiła Art, łatwiejsze do zapamiętania. Ten na plecach natomiast to R727, lub po prostu Stanley. Jeżeli tego sobie życzysz to ja będę na ciebie mówił Śnieżka, mi ta cała biurokracja wychodzi bokiem, powinniśmy ją trochę urozmaicać i kolorować, nieprawdaż? W watasze pełnie rolę wartownika, oficera służb bezpieczeństwa oraz inżyniera, wszyscy jednak wiedzą że mogą się do mnie zwrócić w razie potrzeby aby otrzymać wsparcie. Jak mniemam chcesz dołączyć do naszej wielkiej rodziny, prawda?

Popatrzył się na nią całkowicie poważnie.

PS: Proponuję ci się zgłosić po rangę ;3
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Z niecierpliwością czekała w ładnie urządzonym pokoju na przybycie sernika... znaczy wilka! Wierciła się przez dobre kilka minut, po czym nie wytrzymała i wstała by się nieco rozejrzeć. Gablotki z różnymi durnostojkami, dywan, tapety... w sumie ekstra! Aż korciło ją by po cichu wyjąć jedną z ozdóbek, w ostatniej chwili powstrzymała się jednak i skupiła swą uwagę na tańczących w kominku płomieniach. Na kanapie usiadła spowrotem tuż przed przybyciem jedzenia.
Kiedy tylko gospodarz postawił przed nią tacę z sernikiem poczuła niezwykłą euforię i niemal zapomniała o tym, że właśnie została rozdzielona z własną rodziną i nie zobaczy ich w najbliższej przyszłości.
Trudno. Nie przejmując się zbytnio takimi detalami zaczęła łapczywie pochłaniać ciasto popijając gorącym kakao i parząc sobie przy okazji usta.
Mężczyzny słuchała jednym uchem, ale jednak uważnie, w myślach notując ważne dla siebie informacje. Całkiem spodobał się jej typ osobowości wilka - szczególnie miłym było jej to, że zważał bardziej na osoby niż sztywne zasady, niemal od razu pozwolił jej mówić do siebie 'Art' (co uważała a całkiem zabawny skrót), a sam zgodził się mówić na nią 'Śnieżka'. Super! Gdy skończył swoją wypowiedź podniosła łapkę i machachnęła nią kilka razy, była bowiem przyzwyczajona do żywej gestykulacji.
- Jafne, we chfę dołąfyć! - Potwierdziła entuzjastycznie z sernikiem w paszczy, a gdy przełknęła dodała:
- Miło tak w ogóle cię poznać Art - Uśmiechnęła się - Wartowniku, oficerze służb bezpieczeństwa, inżynierze i guściu, do którego wszyscy mogą się zwrócić!
Sama nie wiedziała dlaczego ją to tak rozbawiło, ale zaczęła chichotać, a zaraz po tem wybuchnęła głośnym śmiechem. Cieszyła się, że trafiła na kogoś takiego i była pewna, że w razie czego Art będzie służyć jej radą i pomocą. Została jej do sprawdzenia jedynie jego zdolność barwnej i ciekawej konwersacji, a także poczucie humoru, ale to później. Nawet jeżeli okaże się, że na prywatne tematy nie da się z nim pogadać, to na pewno w ich watasze znajdzie się osoba, która tą lukę uzupełni. O tak! - Kankami zdecydowanie nie powinna się tu nudzić!
- Co więc muszę zrobić by dołączyć? - Spytała mimochodem z uśmiechem sięgając po ostatni kawałek ciasta. W brew pozorom jednak traktowała tę sprawę bardzo poważnie.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas się uśmiechnął.

- Widzę iż smakuje ci mój serniczek. Cóż lubię sobie od czasu do czasu trochę takich ciast upiec, niestety mam za mało gości aby mogli je kosztować.

Wziął kolejny łyk herbaty, zastanawiał się nad tym co powinna ta osóbka zrobić. Wrócił myślami do czasu gdy on z Szarego Strażnika stał się członkiem rodziny Wiatru. Niestety władza jest obecnie nieosiągalna więc musi to załatwić sam, takie są już uroki bycia prawą ręką.

- Wystarczy że odpowiesz mi ładnie na jedno pytanie. Dlaczego chcesz do nas dołączyć i jaką chcesz pełnić funkcję w naszej społeczności. Uważam że ktoś taki jak ty wniesie trochę kolorów do naszego życia. Szczególnie iż jesteś bardzo.... żywiołowa i towarzyska, o!

To takie jego osobiste zdanie. Ale tutaj trzeba przyznać, w jej towarzystwie nikt nie będzie się nudził. Gorzej z osobami które nie lubią takich charakterów. Bądź co bądź wiatr jest postrzegany jako spokojna i miła wataha więc raczej wrogów tutaj nie znajdzie.

- Mam jeszcze makowca, jeżeli chcesz.

Powiedział widząc w jak szybkim tempie znika ciasto. To nawet dobrze gdyż on sam nie zje takich ilości. Tak przynajmniej się nie zmarnuje.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Waderka uznała słowa Art'a o niej za pochwałę co bardzo ją rozradowało bowiem lubiła gdy inni czuli się w jej towarzystwie dobrze (choć z drugiej strony, gdy ich denerwowała też było całkiem zabawnie). Szkoda, że taki fajny gość skarży się na samotność. Ale i dobrze - więcej wypieków zostanie dla niej! A gdy tylko usłyszała o makowcu, zerwała się z kanapy i chwyciwszy ponad stołem łapę wilka w swoje dłonie krzyknęła błagalnie:
- Ty nie zadawaj takich pytań, tylko od razu częstuj! Chociaż może najpierw odpowiem na twoje pytanie i nadtrawię serniczek - powiedziała po chwili nieco spokojniej i osunęła się spowrotem na swoje miejsce.
Nad odpowiedzią nie zastanawiała się długo, choć nie odpowiedziała tak szybko jak zazwyczaj. Opcje do wyboru bowiem miała aż dwie: Powiedzieć, że będzie jej to na rękę nim pozna tę krainę i nieco odpocznie, a potem ruszy dalej, albo pominąć te szczegóły i powiedzieć po prostu, że jest w tej chwili sama i szuka stada, do którego mogłaby się przyłączyć.
Oczywiście wybrała pierwszą opcję, bo z natury była prawdomówna, a i głupio by było oszukiwać na samym wstępie kogoś, kto poczęstował ją tak dobrym ciachem i miał jeszcze kolejne w zanadrzu.
- Jestem tutaj, bo muszę przejść waszą krainę by spotkać się z moją rodziną - Zaczęła zbierając okruszki sernika z talerza. - Powiedzmy, że przez wasze warunki pogodowo-chorobowe zostaliśmy rozdzieleni - dodała.
- Ale zanim oni się wykurują i dojdą na drugą stronę... to minie obre kilka miesięcy! Nie będę narzekać, może być ciekawie, a i dobrze chyba czasami odpocząć od krewniaków - Zaśmiała się - Jeszcze sie za mną stęsknią, zobaczysz! - Wyrzekła z przekonaniem i jakby na potwierdzenie swych słów kika razy pokiwała głową.
- Pomyślałam, że skoro jesteście najbardziej pokojową watahą to uda mi się u was zostać na jakiś czas i dowiedzieć dokładniej jakie zasady tutaj panują i takie tam. Samo dołączenie miało być podstępem, by zdobyć wasze zaufanie i byście mi może potem w czymś pomogli i nie wyrzucili, no wiesz, byście czuli, że jestem jedną z was, ale chyba zmieniłam zdanie - stwierdziła prostadusznie i z rozbrajającą szczerością posyłając wartownikowi szeroki uśmiech.
- Ogólnie faktycznie zostanę tu tylko na jakiś czas, ale chiałabym być nie tylko przejezdną. Byłoby zabawniej gdybyście mnie przyjęli do siebie - stwierdziła z rozbawieniem i złożyła łapki - Poza tym przywykłam do bycia częścią stada. Fajnie by było zdobyć drugą rodzinkę! I jakieś fajne wspomnienia...
Dopiła kakao i oblizawszy pyszczek dokończyła:
- Więc już znasz moje intencje, a co chcę robić... bo ja wiem!? - wykrzyknęła beztrosko - Nic upierdliwego - rozciągnęła się na kanapie i bacznie zaczęła przyglądać się roztańczonym płomieniom zamkniętym w kominku - Zależy kogo potrzebujecie... i z kim trzeba będzie współpracować - uśmiechnęła się - Umiem zastawiać pułapki, kraść (hihi), mogę zajmować się dziećmi, organizować przyjęcia, błaznować i leniuchować! - Zażartowała - Mogę być przydatna przy różnych randomowych zajęciach. Zbieram zioła i... o! Miałam kiedyś chodowlę myszek! Zawsze mogę też naprawiać mury czy też patrolować tereny... albo pilnować by woda w czajniku nie wykipiała. Jedyne na co się nie piszę to walki i robienie za watahowego mięśniaka - stwierdziła i sprawdziła czy w kubeczku nie zostało jeszcze trochę kakao.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas uważnie słuchał jej wypowiedzi. Trochę go smuciło iż chce przystąpić do watahy tylko na jakiś okres, ale może zmieni zdanie gdy pozna bliżej jej członków? Dopił już swoją herbatę i postanowił wydać ostateczną decyzję.

- Cóż, uważam że wprowadzisz trochę koloru do watahy dlatego nie mam nic przeciwko. I nie martw się mamy specjalne osoby do robienia za mięśniaków. Na pewno znajdziesz sobie tutaj jakieś ciekawe i twórcze zajęcie. Oficjalnie witam cię więc w naszej rodzinie. Możesz korzystać z tego zamku jak z mieszkania dopóty nie znajdziesz sobie tymczasowego legowiska. A teraz czas na makowiec...

Wstał i ponownie jego osoba znikła w ciemnych zakamarkach zamczyska. Ciekawe ile jest tutaj pomieszczeń, będzie trzeba je wszystkie kiedyś policzyć. Nawet AM nie był w wszystkich, a może kryją się tu gdzieś jakieś skarby? Po kilku minutach wrócił z kolejną tacą z makowcem. Oby tylko jego nowa znajoma nie przytyła, bo będzie miał ją na sumieniu.

- Jedz, na zdrowie.

Arthas to taka babcia, będzie wpychał w gości więcej jedzenia aniżeli mogą zjeść.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Korzystać dowoli z zamku? Wspaniale! Łapki zaczęły ją świerzbić, by przejść się i trochę pobuszować oraz pomacać co ładniejsze ozdoby i eksponaty, ale dzielnie czekała na makowca zajmując się ponownym oglądaniem gablotki. Cieszyła się iż uważa się ją za osobę ciekawą i bynajmniej nie zamierzała zawieść oczekiwań co było tym łatwiejsze, że ona zawsze zachowywała się w ten, nieco nieokiełznany sposób.
Gdy Arthas wrócil z ciastem na powrót usiadła za stołem i z szerokim uśmiechem zaczęła łapczywie pochłaniać ów wypiek.
- Kiedyś mnie tym zabijesz - Stwierdziła przełykając pożądny kęs - Ale wybaczę ci, bo jest świetne - Dodała, a na jej pyszczku pojawił się wyraz rozkoszy.
- Oczywiście jak coś kiedyś sfajczysz to też zjem. Nie pozwolę by ciacha się marnowały! Zawsze też możesz poczęstować mnie czym innym - zasugerowała z uśmiechem - Chyba, że specjalizujesz się w robieniu deserów, co jak dla mnie jest bardzo rozsądnym wyjściem - Pochłonęła kolejny kęs - Ale oczywiście samym ciastem wilk nie wyżyje... chociaż... nie znam nikogo kto by próbował. Ale nie! Zaraz! Jasne, że znam! Mój wujek Garfield jechał na własnoręcznie robionych deserach - zaśmiała się głośno - Nie dość, że się roztył i zęby mu wypadły to jeszcze oszalał! Ale żył! - Stwierdziła dobitnie i wyciągnęła w górę palec. - A więc się da! - Wykrzyknęła triumfalnie dumna z osiągnięć członków swojej rodziny, o których to nie raz jeszcze wspomni i wzięła kolejny kawałek makowca.
- Strasznie słodko - westchnęła po chwili i wywaliła język robiąc przy tym dość ciekawą minę. - Napiłabym się herbatki... takiej jak ty miałeś! - Dodała z ożywieniem - Wiem, że niedawno się nałaziłeś, ale chodźmy do kuchni! - Poprosiła zrywając się z miejsca i zacierając łapki. Nie mogła już zbytnio usiedzieć w miejscu, a i pragnienie męczyło ją coraz bardziej.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
- Oj nie chciałbym mieć cię na sumieniu, ale tak czy siak cieszę się że ci smakuje. Możesz zostać oficjalną degustatorką, mam wolny wakat. Ja niestety nie wyobrażam sobie życia bez mięsa, ryb oraz warzyw, słodycze to nie wszystko. O gustach się jednak nie dyskutuje.

Arthas wstał i zebrał na tacy spodeczki oraz puste kubki, porządek musi być! Bo będzie brudno i nikt nie odwiedzi naszego wilka, a tego raczej nie chcemy.

- W takim razie chodź, nie jestem jeszcze taki stary, mała gimnastyka dobrze mi zrobi.

Powiedział i ruszył w stronę kuchni. Po drodze mijali parę kolejnych korytarzy oraz drzwi. Kuchnia nie była bardzo duża, raczej średnia. Znajdowały się tutaj podstawowe narzędzia i sprzęty kuchenne oraz wielki piec do wypieków! Nie należy też zapomnieć o lodówce. Basior dokładnie umył naczynia oraz wstawił wodę na kolejną porcję herbaty dla dwóch. Przygotował kubki, łyżeczki oraz cukier.

- Jaką herbatę zechcesz, zwykła, owocowa, zielona, mięta albo egzotyczna.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kan stwierdziła z niejaką dumą, że może zostać oficjalną degustatorką wszstkiego co tylko się nie rusza, za wyjątkiem galaretki, która wręcz powinną się chybotać.
- Chyba, że znasz przepis na jakąś super-twardą, albo o! Żelatynki! Robi się je chyba z krowich kopyt, a za formy służą obcięte denka od butelek, ale są naprawdę przepyszne! - Zachwyciła się - Oczywiście żelatynki, nie denka - Dodała w ramach wyjaśnienia i oblizała pyszczek.
Gdy szli korytarzem uważnie przyglądała się każdej parze drzwi, którą mijali, mróżąc przy tym oczy i myśląc ''Przede mną i tak nic nie ukryjecie!''. Miała w planach - nim odejdzie z Watahy Wiartu - zrobić lekką 'inspekcję'. Zapewna znajdzie się tu tyle ciekawych rzeczy! Może części nie używają? Może nawet powie im jak jeżeli znajdzie coś ciekawego i będzie umiała się tym obsłużyć. Oczywiście nie zapomniała o zwyczajowych 'prezentach' dla swojej rodzinki...
Kuchnia, w której się znaleźli bardzo przypadła jej do gustu. Była akurat taka, jaka kuchnia powinna być, z czystymi szafeczkami, zlewem, lodówką (wspaniale >3) i innymi potrzebnymi badziewiami.
- Egzotyczną poproszę! Albo nie! Chcę taką jak ty, chyba że nie słodzisz. To fajne uczucie pić w tym samym czasie tym samą herbatę, bo dokładnie rozumiesz jak smakuje to co pije druga osoba - stwierdziła radośnie i zaczęła otwierać szuflady chcąc zobaczyć tutejsze komplety sztućców.
Nagle jej uwagę przykuł nietypowy dla zwykłej kuchni (ale czego spodziewała się po zamku?) piec do pieczenia. Zachłysnęła się z zachwytu po czym pisnęła jak ogłupiona fanka na koncercie.
- MASZ TU PIEC!? - Bardziej stwierdziła niż zapytała i klasnęła w łapki, a potem zaczęła tańczyć na dwóch łapach obracając się dookoła - JAK WSPANIALE! - Wyśpiewała - Piec idealny do pieczenia pizzy! Pizzy z pieczarkami, szyneczką, kukurydzą, pepperoni, cebulką, pomidorem! Brokułem, ananasem!... Macie tu ananasy? - Zapytała czujnie - Klimat mi się zdaje nie odpowiedni, chyba, że macie jakieś tajemnicze, piękne, wiecznie zielone ogrody z peppero... znaczy z owocami! Czy importujecie? Ktoś wam dostarcza? - Dopytywała - Tak czy siak masz piec! - Rozradowała się na powrót, po czym nagle zaczęła gadać na zupełnie inny temat...
- Czy zauważyłeś jakie to śmieszne? Piec jako rzeczownik to urządzenie, a w tym przypadku raczej hmm... miejsce gdzie coś się podgrzewa, a raczej PIECZE, a 'piec' jako czasownik oznacza samą czynność pieczenia - Uśmiechnęła się do własnych spostrzeżeń.
- A ten tu nie będzie z nami rozmawiać? - Spytała pukając lekko w pancerz na plecach Art'a - On śpi? - W jej głosie słychać było lekki niepokój. A może umarł? Albo - o zgrozo! - już jej nie lubi??? Kto wie czy się o coś nie obraził!?
Taaak... urządzenia wysokiej technologii nie były jej najmocniejszą stroną. Pod tym względem zdecydowanie dawała ciała, bowiem najwięcej wiedziała o rzeczach nieco starszych, a i sporo na temat antycznych. Ale gadające plecy póki co ją tylko zaskakiwały.

Akrin

Akrin


Male Liczba postów : 85
Wiek : 24
Skąd : z Krakowa

     
W chwili gdy Ibikko Kankami oraz Arthas Merethil degustowali wyroby cukiernicze Strażnika Wiatru, rozprawiając o przyszłości tej pierwszej, mostem prowadzącym do bram zamku człapał ,osłabiony mały wilczek. Rozglądając się we wszystkie strony chłonął przepiękny widok górski grani i kotlin, jednak największe wrażenie zrobił na nim właśnie zamek. Jedną z jego pierwszych leniwych  myśli było" O bogowie co to za miejsce?" Gdy doszedł do zamkniętej  bramy "Jak ja się dostane do środka?" pomyślal i zaczoł delikantnie tłuc w nią.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Korzystając z tego zamieszania Karmel niepostrzeżenie prześliznął się przez granicę. No, trudno nie zauważyć śladów mąki, ale od kaszlu się powstrzymał. A przecież wszyscy byli zajęci...
Jest nadzieja, że ten cały Merethil nie zauważy ucieczki biednego, poobijanego wilka.
Za nim spokojnie szedł kot, nie bawiąc się w podchody i unikając chmurek mąki.
Beta wiatru (przynajmniej podobno, nie był pewien) wolał czym prędzej opuścić to miejsce. Kot posłuży mu za drogowskaz.
Mówiąc prościej: wilk zagadnie pierwszą osobę, wobec której rudzielec okaże wrogość bądź strach. Nie ufał kotu. Wręcz miał powody się go obawiać. A wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, prawda?
Odszedł więc. Kaszląc mąką zostawiając białe ślady.

zt
Sponsored content