Sprężyna

Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
   Imię:


To wszystko bierzemy na logikę. Gdyby był gryfem, to byłby Gryfem. Gdyby był Smokiem, to nawet byłby z niego jakiś smok. Gdyby była z niego Krowa, to – nie da się ukryć – jednak krowa. Z niego jest Sprężyna…

   (Sprężyna, poważnie? Jak to brzmi!
   Cóż. Jak sprężyna. )


   Rasa:



A więc sprężyna? Czy jednak wilk?

   (Zdefiniuj mi logicznie: czym jesteś?
   Co proszę? )



   Wiek:


Żyje ładnych parę lat i przyznaje, że świat zboczony jest. Zboczenie numer jeden przeżył jeszcze za lat szczenięcych, patrząc na dzień dzisiejszy, kiedy ma już cztery lata, lepiej wcale nie jest. Oh, cóż. Czy to boli? Wcale.

   ( Wesołych urodzin.
   Ech. Powtarzacie się.)


   Ranga:


Taka niezbyt sprężysta sprężyna? Poddaję się, pasuję.

   (A mówili – nigdy się nie poddawaj. Nie słuchałeś? )



   Historia:



Powiedz mi na uszko, proszę, Sprężynko. W moje nowe, autentyczne, świeżo umyte ucho. Słów kilka na temat wilka. Słów kilka…
Życie. Życie było i się nie skończyło.
Stado. Było, a już nie ma. Czy to magia?
Rodzina. Zawsze obojętna, przecież i w gruncie rzeczy! Aż i tylko. Wychowywała, ale może jedynie utrzymywała dach nad głową w całości.
Towarzysze. Nietowarzyszący. Zamieniali słowa, nie wymieniali uczuć, nie plątali relacji. Więc nie zaplątali. Minęli.
Wychowawcy. Dawali w kark, zdarzało im się coś wytłumaczyć. Kiedyś czegoś nauczyli.
Dom. Zawsze był obcy, ale miał kątek zarezerwowany dla Sprężynek. Stoi wciąż i będzie stał, a właściwie trwał zagrzebany pod ziemią.
Szkoła. O ile faktycznie była szkołą. Jeśli coś faktycznie dała, gdy był taki opór przeciwko zapamiętaniu czegokolwiek. W szkole wychowywali wychowawcy, w szkole zamieniali słowa towarzysza, wokół szkoły kłębiło się stado. Szkoła to przeszłość.
Dzieciństwo. Ani zwykłe, ani niezwykłe. Trwało, trwało, trwało. Przewiało. Lecz nauczyło, pozwoliło wyciągnąć wnioski i pójść w swoją stronę. Bez tragedii i bez niczego jej przeciwnego. Zwyczajnie.
Pożegnanie. Trochę jak gdyby było, a troszkę jakby go nie było. Bez ‘papa’, jednak z patrzeniem w oczy i niemal telepatycznymi obietnicami. Które nie palą i nie zaprzątają głowy, w końcu nikt z nich niczego nie wywnioskuje. Coś klapnęło niczym okładka uderzająca o zapisane stronice książki.
Łeb. Ten, co nie drgnął i się nie odwrócił.
Ogon. Który kiwnął się wesoło w rytm nieznanej melodii.
Oczy. Zielone. Jak zawsze szukały dali.
Serce. Nie chętne, by wrócić.
Nauki. Zostały wyrzucone po tych latach, kiedy trzeba je było pamiętać.
Sierść. Odrośnie wszędzie tam, gdzie jej ubywało.
Łapa. Prawa. Kiedyś nie będzie taka wrażliwa. Już nikt więcej nieuważnie jej nie złamie.
Żołądek. Teraz już zawsze samemu będzie trzeba go zapełnić.
Och, przeszłości piękna.

   Charakter:



Śmiech to zdrowie, śmiechem można się cieszyć, można się zresztą cieszyć wszystkim. On tak właśnie robić próbuje. Przeważnie można go zastać wyszczerzonego, radosnego, śmiejącego się do samego siebie. I w żadnym stopniu nie zwiastuje mu to choroby, przeciwnie, to zdrowy kocinpies. Ma trochę optymizmu dla siebie, trochę dla innych, do tego dorzucono mu w gratisie kompletną nieuwagę na słowa innych i wręcz niezdolność wysłuchania kogokolwiek w czymkolwiek do końca. Nie mogło zabraknąć tendencji do wyciągania zbyt pochopnych wniosków, a jakże. Skutki w błędach, późniejsze złamania wyżej wymienionymi – zwykły cykl życia, zdarza się. Grunt to podnoszenie się, upór, względna ślepota. Żadnej z tych mu nigdy nie zabrakło. Podnosił głowę i podnosić ją będzie zawsze, stały czy niestały w uczuciach, rozważny czy nierozważny, zwykły czy nieprzeciętny. Aktywny czy leniwy. Kimkolwiek jest, to bynajmniej jest, tyle.

   Ekwipunek:


Pięćdziesiąt kości i samego siebie. To wszystko, czego mu trzeba, to wszystko, czego mu nie rozkradziono, czego czas nie wykoślawił, czego już nie chce i nie może oddać, bez czego życia sobie zwyczajnie nie wyobraża. Za co nawet można nadstawić łba z karkiem.

   ( Bierz co chcesz, byleś umiał to faktycznie posiadać. Ile tylko uniesiesz.)


   Coś więcej:


Kompletnie nic, zabrakło słów, zabrakło życia i historii, zabrakło nawet chwil policzonych na sekundy. Czyż nie porażka?

   ( Nie można być pesymistą, to nie ten zawód.)


   Atrybut:



Wytrzymałość. A niech czort to wszystko i jeszcze więcej.

   ( Huh? Trzecie przykazanie...?
   Nie wzywaj Pana na daremno, przyjacielu. )
Lee
Łowca

Lee


Male Liczba postów : 567
Wiek : 26

     http://theblackstarwolf.deviantart.com/
Parę dni człowieka nie ma... no nic, nieważne, już Ci sprawdzam c:
"Już nikt więcej nieopatrznie" i zdanie się urywa, niedopatrzenie? Nie wiem, nieważne to w sumie.
A tak poza tym bardzo ciekawa i oryginalna karta, oczywiście, że akcept~