Cithara

Cithara
Dorosły

Cithara


Female Liczba postów : 4
Skąd : Wilno

     
Imię: Cithara
Rasa: Wilk
Wiek: 4 lata
Ranga: Dorosły

Historia:
W małym, skromnie urządzonym pokoju przebywała pogrążona w malignie drobna, białogrzywa istotka. Pochylając się nad księgą bliżej nieokreślonego pochodzenia, majaczyła półgłosem coś, czego nie usłyszałaby większość ludzi.
Lecz wilk - owszem.
Szczęśliwym, a może i nie, trafem drzwi do ów pomieszczenia mijało akurat szczenię z przewieszoną przez szyję maską na gumowej nici oraz z pluszowym misiem w pyszczku. Momentalnie zastrzygło uchem i wydało z siebie niewyobrażalny wrzask, puszczając tym samym zabawkę.
- Cithara! - pisnęło, podbiegłszy do siostry i odwróciwszy krzesło na którym siedziała w swoją stronę  - Cithara! Słyszysz mnie?
Wadera nie reagowała jednak, miała półprzymknięte oczy i dalej szeptała dziwne wyrazy. Wciąż trwała w delirium.  Zaniepokojony braciszek uciekł z sypialni, trącając po drodze stolik ze stojącą nań wazą. Kierował się ku gabinetowi, w którym przebywał zazwyczaj jego ojciec, jednak przekroczywszy próg biura, nie zastał rodziciela. Jeszcze bardziej przerażony przeszukał cały dom, łącznie ze strychem. Na próżno. Wrócił do pokoju siostry. I zamarł.
Samica leżała na podłodze z przekrwionymi oczyma. Ciężko oddychała, trzymała się klatki piersiowej. Płakała.
Szczeniak minął ją ostrożnie, próbując powstrzymać lęk i rozpacz. Podszedł do biurka, na którym leżało opasłe tomiszcze. Zerknął nań, próbując rozróżnić niektóre wyrazy...
"Zaklęcia", to pierwsze, co rzuciło mu się w oczy. Pominął słowa, których nie mógł przeczytać. "Lot" i "astralny" kilka zdań później.
Co ona u licha...?
Kaszlnięcie. Chwiejąc się, wadera wstała z podłogi. Spostrzegła młodszego brata, stojącego przy stole.
- Co się stało? - spytała zmęczonym głosem, wycierając spod powiek łzy.
Młody basior nie odezwał się nawet słowem. Wyszczerzył jedynie zęby i rzucił się na siostrę, obejmując ją mocno maleńkimi łapkami.
- Citharo! Tak bardzo się cieszę! - zachichotał, powstrzymując się od wydania z siebie radosnego okrzyku - Wytłumacz mi tylko, po co chciałaś rzucić zaklęcie? A przede wszystkim: jakie to było zaklęcie?
Wadera pustym wzrokiem wpatrzyła się w przestrzeń.
- Zaklęcie. - wyszeptała. Rzuciła się do księgi, po czym zaczęła szybko wertować strony.
Westchnęła, kiedy znalazła poszukiwane przezeń zagadnienie.
"Nie używać w przypadku braku odpowiednich kompetencji."
Mruknąwszy coś pod nosem, chwyciła z wiszącej nad biurkiem półki średniej wielkości skórzaną sakwę. Wrzuciła do niej zegarek na łańcuszku oraz wyrwaną z książki stronę. Wyjęła z szuflady kartkę w linię oraz pióru, a napisawszy na niej krótki list, wyszła ze swojego pokoju. Brat patrzył na wilczycę smutnym, pytającym wzrokiem.
- Żegnaj, malutki. - rzekła wadera, przytulając malca na pożegnanie. Wreszcie...


... Cithara obudziła się w środku lasu zlana potem. Był już dzień. Rozejrzała się, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Wojna, konflikt między dwoma watahami: jej oraz Watahy Kasjopei. Chaos, istne pandemonium. Krzyki dzieci. Ucieczka.
Pomasowała bolącą potylicę. Jęknęła. Z tyłu jej głowy znajdowała się głęboka, jeszcze ciepła rana. Zacisnęła zęby, po czym wstała, próbując szybko złapać równowagę. A nie było to łatwe, biorąc pod uwagę fakt zwichniętej również łapy. Wzięła głęboki wdech, a wyczuwszy królika wyskoczyła z krzaków, w których spała prosto na niego. Wbiła w miękkie ciało pazury i zatopiła w nim kły. Z gryzonia uszło życie. Wilczyca przystąpiła do uczty, a kiedy skończyła, oblizała pysk z krwi zwierzęcia. Wstała na dwie tylne łapy, chcąc odciążyć przednią kulawą. Nie miała pomysłu, co mogłaby zrobić najpierw. Postanowiła odszukać pobratymców, a przede wszystkim młodszego brata.
No i tak wędrowała w samotności przez jeden, długi rok. Wspominała wiecznie zieloną trawę, która porastała litewskie lasy, słońce, znajomych... Grę na harfie w zimowe wieczory. Elijaha, jej najlepszego przyjaciela, którego bezgranicznie kochała. Rodziców - matkę oraz ojca, niesamowicie poczciwą parę Alfa. Lisy, które często wchodziły na teren jej stada... We wspomnieniach wszystko wyglądało piękniej, niźli było naprawdę. Oczywiście, nie żeby jej dzieciństwo było złe! Było ono najzupełniej normalne... I to Cithara w nim kochała.
Lecz prawie co noc śnił jej się ten sam koszmar... Zaklęcia, ból, cierpienie. Powracał do niej, gdyż zbyt brała go do siebie. Gdyby nie to pewnie dawno zapomniałaby o nim. Lecz jej tchórzliwość dawała się niestety we znaki.
Teraz była dorosła, skończyła czwartą wiosnę. Pewnie umarłaby z samotności...
Lecz pewnego pięknego dnia, którego nigdy nie zapomni, dotarła tutaj.
Do wilczej krainy jej snów.
Charakter:
Większość osób określiłoby ją  jako zamkniętą w sobie. I tu mają po części rację. Cithara rzadko odczuwa potrzebę rozmowy z kimkolwiek, a jeśli już, zdarza jej się podchodzić do niej z nadmierną grzecznością, często irytującą innych. Skutkiem tego częściej jest po prostu biernym obserwatorem.
Lecz nie ograniczajmy się tylko do takiego, cóż, swego rodzaju introwertyzmu, bowiem często dopada ją niesamowicie wesoły nastrój. Potrafi wtedy bez zbędnych ceregieli podejść do kogoś i rozpocząć dialog.
Niestety... Łatwo ją zawstydzić. Każdą uwagę bierze głęboko do siebie, ba, nawet na siłę doszukuje się takowych! Poza tym jest bardzo strachliwa. To znaczy, nie żeby od razu na widok czegokolwiek krzyczała, ale... Niekiedy dopada ją taka paranoja, nie pozwalająca jej spać.
Cechuje ją także szczególna awersja do drzew iglastych. Nikt nie wie, dlaczego.

Ekwipunek: Nic, oprócz garstki kostek.
Coś więcej: Dość długie palce, a poza tym chyba nic. Może kiedyś coś będzie~
Atrybut: Spryt. Zaskoczony, hm?
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Piękne i długie KP, oczywiście akceptuję. Takie tylko małe info, zamień inteligencję na Spryt bo będzie reforma.