Ćśśś.

Leise
Dorosły

Leise


Male Liczba postów : 44

     
Imię: Cicho wypowiadasz
moje imię
wśród brzózek
co tam dziadyga jakiś
kiedyś posadził... [Leise]

Wiek: Dziadyga owy
był stary,
jak to dziadyga
bo młodego dziadygi
chyba nie spotkasz [4 lata]

Orientacja: Dziadyga ten
kochał wszystko
śpiew ptaków poranka
błysk rosy na trawie
i ślad na dnie kubka
fusów po kawie [Biseksual]

Ranga: Dziadyga
nie chciał być w centrum uwagi
nie potrzebował willi
pieniędzy
ani nieskończonej sławy [Dorosły]

Historia: Jego historia
jest pełna burz
Woli nie wspominać
Bo wspomnień tych
ciągły ciąg...
Każe zapominać



Jedyne, co chciał wtedy powiedzieć, to na pewno nie były słowa. Ci debile na serio myśleli, że "wszczepienie" ludzkich strun głosowych zwierzęciu pozwoli mu kontaktować się z nimi... "A może, ej ,to może być jakiś ten, cholera, przełom, że wiesz, będzie można zmieniać ludziom głos na inny jaki chcą i , i ten, ludzie będą mogli zamieniać się głosami!"
Ten parszywy rudzielec. Paskudny paszkwil z ryjem wyglądającym jakby ktoś przejechał go walcem, opluł i przydeptał butem.
"Nie pierdziel?! Tak się da?!" Ah, oczywiście, że tak się da,no weź przestań, on nie pierdzieli! "Oczywiście, że tak!" ...A jakże...
Nie, to nie był ból. Nie wiem co zrobili. Wstrzyknęli adrenalinę? Może jakieś inne dziadostwo?
Tylko oni wiedzą. To, że czułem się zjarany, nieświadomy tego, co się dzieje wokół mnie i odcięty od świata nawet mnie cieszy. Tak, czuję niesamowite ciepło na sercu, jak gdyby ktoś wbił mi w tętnicę strzykawkę wypełnioną gorącym miodem. W pewnym sensie jednak czuję się również tak, jakby ktoś oblał mi łeb ukropem. Obiecuję wam, że nigdy nie czuliście takiego rozdarcia umysłowego. Uczuciowego, przepraszam. Cóż, niestety, jedno pytanie nadal mnie męczy, obija mi się o ściany czaszki i wywołuje niezwykły ból głowy. Ciekawi mnie to niesłychanie... Skąd oni do cholery wytrzasnęli struny głosowe człowieka?!
...
Nie mam pojęcia, ile mogłem tam leżeć. Wydawało mi się, że połowę mojego życia przecierpiałem na tym piekielnym stole, patrząc cały czas na blaszaną łopatę stojącą w kącie pomieszczenia. Jasne jest, że "operacja" się nie udała, zwracając uwagę na doskonałe warunki pracy, idealne narzędzia, no bo przecież ten "skalpel" ze scyzoryka wymoczonego w spirytusie, oh i ah, ę i ą. Jakim cudem nie rozszarpali mi gardła, nie wiem. Jakim cudem się nie udusiłem - Bóg jeden wie. Mówiłem... Nie mówiłem już, że byłem półprzytomny? W ogóle to zastanawiam się, czy wtedy oddychałem. Może zapomniałem oddychać. To raczej niemożliwe, ale warto wierzyć w takie ewentualności. Jedyne co zrobili, to zaszyli mi pysk. Nie wiem, czy to dobrze, czy raczej źle. Mogę być szczęśliwy, bo zaszyli to tak beznadziejnie luźno, że mogę cokolwiek poruszyć szczękami, bo bym wykitował. Innymi słowy - ded, zdycham z głodu. Chociaż od tego incydentu nigdy nie mam apetytu i jem z konieczności, bo pocierająca o skórę nić powoduje okropny dyskomfort. Jeżeli nie wierzycie, polecam tego rudzielca i jego tłustego koleżkę, wtedy już nic was nie zdziwi. Mam sprzeczne myśli, jeżeli chodzi o cały przebieg zdarzeń, bo z jednej strony szczęście to ja mam, ale z drugiej, to czemu spotkało to akurat mnie?
Nic sprzed tego wydarzenia nie pamiętam. Nic. Po prostu nic. I to jest najgorsze.
Że nie pamiętam uśmiechu mojej matki. Że nie mam pojęcia, czy miałem rodzeństwo. A może byłem jedynakiem? Może moja matka zmarła? A może jestem jakimś dziwadłem z bram piekieł, a może wypełzłem z Edenu, by szerzyć dobro, lub wyrzucono mnie stamtąd, bo rozsiewałem zło?... A może... Wciąż to robię?

[]

Szit. Po tym, jak próbowali wydusić ze mnie jakiekolwiek słowo głosem kogoś innego, kogoś, kogo bestialsko pozbawili możliwości do posługiwania się nim...
Dupa. Tak, dupa! Miałem już wszystko w dupie! Byłem pewny, że mnie zabiją, zamęczą, tylko jeszcze przed tym chwilę potorturują i pogłodzą. Chociaż głodzili mnie cały czas, żołądek przywykł do tego, iż jego zawartością były jedynie kwasy.
...
Ale mnie wypuścili. A raczej wyrzucili z wielkim wyrzutem.
I teraz...
Teraz mi się chce z tego wszystkiego śmiać. Ha. Ha. Ha.
Ale nie mogę.
Dwaj cudaczni idioci skradli głos mnie. Przypadkowej istocie. Chociaż, możliwe, że jest to jakieś... Wyróżnienie?
Oh, tak! Patrzcie na mnie! Nie mam głosu! Jestem TAKI ZACZEPISTY! ...

Cholera.

Generalnie. Tłukłem się po lasach, żeby tylko znaleźć coś do żarcia. Totalnie. Spodobało mi sie tutaj chyba tylko ze względu na to, że mogę znaleźć tutaj papu. Chyba. Bo jak na razie nie znam tutaj nic, a i natrafiłem na najgorszą z możliwych chwil, kiedy to niebo spowiła ciemność, a słońce spłynęło wraz z całą radością pod ziemię, zostawiając tylko krwistoczerwony krąg.
Ale na szczęście...
Mogę zostawić złe chwile za sobą. I mieć nowe życie.
Ciche, nieme życie.






Charakter: Był on tak cichy
nie do poznania
w innym znaczeniu tych słów
Cichy jak wiatr
a w sercu jak woda
burzył głośny świat

Leise'mu ciężko porozumiewać się z innymi, dlatego ma "syndrom samotnika". Inni brną do niego przede wszystkim dzięki jego spojrzeniu - leniwym i pozbawionym chęci do czegokolwiek, a w głębi jego oczu widać, że chciałby wyrwać się z tego ciała, które ogranicza jego energię. Jakby ta wielka skorupa nie pozwalała wyjść na zewnątrz dla jego przyjemnej, energicznej i sympatycznej strony. Strony ukrytej tak głęboko...
Logiczne jest, że jest bardzo cichy. Cholerka, on jest przecież niemy, tak? Skoro nie potrafi nic do kogokolwiek powiedzieć, to woli raczej unikać kontaktu z innymi. Za to ciężko wyrwać go z marzenia, myślenia, wiecie, na prawdę mocno się skupia.
Nie ma depresji, nerwicy, nie nie, gdyby nie jego brak możliwości wydania z siebie jakiegoś głosu zachowywałby się inaczej.
Dla niego pokazywanie, że jest niemy, jest już normalne. Poukładał sobie wszystko.
W stosunku do wrogo nastawionych jest aż tępo spokojny, tak samo w przypadku przyjaznych postaci.
Nie jest oschły i zimny. Z daleka widać, że inni nie są dla niego "e tam, jakiś ktoś, dopa".

Ekwipunek: Posiadał dwie kozy
I pole dla kóz
Oraz jeden szpadel
do sadzenia brzóz

[ niewielki nożyk wiszący na jego szyi ]

Coś więcej: Z wielką miłością
wydoływał kopy
chodź do sadzenia brzózek
dziś nie miał ochoty

[bycie niemym, szwy na pyszczku ( zszyte górna część pyska i dolna.)
Może jeść i gryźć z zaszytym pyskiem, co jest jednak dla niego bólem - szwy rozciągają się, pocierając o skórę Leise'go, jednak pysk otwiera się ledwo,ledwo... Na szczęście kawałek, mikry , powiedziałby ktoś normalny, da radę zjeść a jeden kęs. Plus, ma bardzo puszyste i przyjemne w dotyku futerko, mrao!]

Atrybut: Był to stary dziadyga,
jednak w sobie miał
siłę serca wielką -
co chciał, to miał.
[Wytrzymałość. Chude, nędzne to, ale wytrzymałe.]
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Uh, interesujący styl pisania KP, jest ono dzięki temu wyjątkowe. Byłbym bardzo zły gdybym nie zaakceptował takie karty, oczywiście że leci akcept, baw się dobrze!