Bursztynowe Morze

Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Przystanęła nieopodal brzegu. Ach, zatem intuicja jej nie zawiodła. Spojrzała na Tempusa z uśmiechem.
- Miałam nadzieję, że ci się spodoba - Również lubiła takie widoki. Chłód powietrza, uspokajający szum wody. Mogłaby spędzać tu całe godziny. Usiadła na szacownym tyłku, dzieląc z Tempusem zachwyt nad tym miejscem.
- Jest wiele wspaniałych miejsc w naszej krainie, ale to jest jedno z moich ulubionych.Wyjątkowo urocze. Kiedyś wybuduję tu sobie prywatny domek letniskowy czy coś takiego i... - I nie dokończyła, bo oto towarzysz dał drapaka. Roześmiała się krótko, spoglądając nań. Co za miły widok. Lubiła sprawiać innym radość. Zaraz też podniosła się i pobiegła za nim. Wspaniałe uczucie, pomijając ciągłą panikę i strach przed zmoczeniem metalowej łapy (bo a nuż zardzewieje!). Tak dawno tego nie robiła. Kiedy ostatni raz była nad morzem? Sto lat temu?
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Fala wód, co chwile przeszywała jego łapy jak i metalową protezę. Nie przejmował się skutkami ubocznymi jako że był inżynierem...później sobie jakoś z tym poradzi czyż nie? W końcu zawsze ma przy sobie torbę podróżną, małą sakiewkę ,a w niej podstawowe przedmioty takie jak książka w której miał szkice z różnymi wynalazkami, oraz mały zestaw mechanika...parę kluczy i takie tam...no i oczywiście smar czyli coś z czym był nie rozłączny. Taki element ,który wręcz był symboliczny...jak zębatka czy śrubka! To wszystko tak bardzo kojarzyło mu się z jego życiem, lecz w tym momencie nie miało to większego znaczenia. Teraz nie chciał zatapiać się w fantazjach jakimi była inżynieria i tym podobne...teraz pragnął żyć w świecie radości i szczęścia. Kraina ,którą uwielbiał odwiedzać. Miejsce gdzie jego dusza mogła zaznać ukojenia od bólu nie wiedzy ,a zarazem świadomości. Spojrzał za siebie ,dostrzegając jak Wheat równie radosnym krokiem, biegnie przy brzegu wody. Ciekawiła go ta istota...właściwie jak każda. Była niczym mechanizm ,którego nie mógł pojąć ,a zarazem był taki prosty...w każdym razie taki się wydawał. Na zewnątrz oczywisty ,a wewnątrz...cóż, trudno było mu to określić. Jako że był okropnie ciekawy chciał ja poznać... może dlatego darzył ją pewnym zaufaniem? A może po prostu potrzebował kogoś komu mógł się wyżalić. Podbiegł nieco bliżej strony morza, zanurzając kończyny do połowy i spoglądając na Wheat z uśmiechem. Nie mówił nic...z jego gardła wydobywał się tylko chichot i co jakiś czas dziecinny śmiech. Zlustrował ją wzrokiem, przyglądając się z iskrą ciekawości ,która dziś wyjątkowo mocno świeciła w jego oczku.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Wheat była pod pewnymi względami bardzo zacofana. Mechanika nie była jej dobrą stroną, wolała zatem nie prowokować losu i starać się zachować swą protezę w stanie używalności przez czas jak najdłuższy. To zawsze jakieś rozwiązanie, prawda? Ona, w przeciwieństwie do Tempusa, nie nosiła przy sobie takich rzeczy. Co prawda plecak na kółkach, sterowany pilotem, który to mogła przywołać w dowolnej chwili, z całą pewnością krył w sobie losowe elementy zestawu małego mechanika (jak również zestaw powiększony małego artysty i zapodziany gdzieś na dnie zestaw psychopaty samouka oraz kilka gumowych kaczuszek pochodzenia nieznanego), jednakże Wheat nie potrafiła posługiwać się takimi magicznymi przyrządami i trzymała je głównie dlatego, że gdy już coś znalazła, nie umiała się z tym zazwyczaj pożegnać i zachowywała to bez względu na przydatność.
Nie przepadała za bieganiem, męczyła się dość szybko. Nie znaczy to, że padała plackiem na ziemię po stu metrach pokonanych truchtem, nie. Jednakże wiązało się to z wysiłkiem, do którego Wheat nigdy nie potrafiła przywyknąć oraz do którego przywykać zdecydowanie nie zamierzała. Po namyśle rozłożyła więc skrzydła, zamierzając dogonić kamrata nad ziemią – było to dla niej mniej męczące. Morska bryza wstążkami przemykała między piórami, jakimi porośnięte były te lotne kończyny zarezerwowane dla fajnych wilków takich jak właśnie Wheat. Było to przyjemne uczucie, wiatr nieco ją łaskotał, a także przyjemnie chłodził. Wbrew wszystkim normalnym wilkom, Wheat od ciepła wolała taki oto chłód, wiatr muskający, a nawet smagający jej pysk, dreszcz przemykający raz po raz po ciele. Od ciepła bolała ją głowa, trudniej się jej myślało, nawet jeśli promienie słońca gładziły skórę zdecydowanie przyjemniej niż rozszalałe, zimne wstęgi okładające ciało jak pręty i pozostawiając czerwone ślady na policzkach i nosie nieszczęsnych, zagubionych na mrozie śmiertelników. Było to z jej strony niewątpliwe dziwactwo, jednakże było ono raczej dziwactwem nieszkodliwym i możliwym do tolerowania.
Ledwie oderwała się od ziemi, jej towarzysz zmienił kierunek i wdarł się w objęcia zapewne jeszcze chłodniejszej niż powietrze morskiej wody. Westchnęła, złożyła na powrót skrzydła i zwolniła bieg, widząc, iż już niedaleko do towarzysza. Przystanęła nad brzegiem, mierząc uważnym spojrzeniem Tempusa, jego łapę, następnie posłała nieufne spojrzenie wyrywającej się ku niej linii brzegowej. Odsunęła się o pół kroku, unosząc brew i patrząc wyzywająco na granicę mokrego piachu. No, wodo? A tu dosięgniesz?
Zaraz jednak powróciła spojrzeniem do Tempusa. Wydawał się jej naprawdę szczęśliwy. Dobrze trafiła z wyborem miejsca. Chciałaby do niego dołączyć teraz, natychmiast, popluskać się w chłodnej, pobudzającej wodzie, jednakże przezorność nie pozwalała jej zamoczyć metalowej kończyny, mimo że towarzysz najwyraźniej wcale się przed tym nie ustrzegał.
- Powiedz… – zaczęła w końcu, mimochodem wykopując pod łapą dołek w piasku. – Na pewno nic się nie stanie, jeśli ją zamoczę? – Tu wskazała łbem protezę.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Lodowata woda zaczęła przeszywać lekkim bólem trzy kończyny lecz...był to przyjazny ból. Taki inny. Nie lubił może chłodu tak jak pisząca wyżej lecz nigdy nie zaznał takiego uczucia zatem było to dla niego coś nowego i jakże wspaniałego... to błogie uczucie wody, w dodatku zimnej wody! Chodź...na przyszłość, fajnie byłoby się udać na jakieś gorące źródła czy coś w ten deseń. Takie też tu macie? Jakby co Tempus pisze się na wyprawę! Przeskakiwał z łapki na łapkę co by nie zamarzły. Tylko jedna nie musiała narzekać, ta metalowa. Jakoś trudno aby wiele odczuwała, w końcu była to martwa kończyna, a przynajmniej tak było z założenia...autor zaszalał nieco w fantazji i sięgnął lekko do świata nauki zmieszanym z marzeniami... niebezpieczna i paradoksalna mieszanka ale jakże ciekawa! Jego ojciec ,a właściwie ludzki opiekun nieco pomagał mu przy tworzeniu tego ustrojstwa... w końcu sam nie mógł zrobić na sobie operacji aby stworzyć końcówkę na kikucie w który montowało się urządzenie. Jednak... szalony naukowiec posunął się nieco dalej i zechciał aby urządzenie jakby...czuło. Może nie tyle co fizycznie co po prostu wyczuwało nerwy jakie miały przebiegać przez tą kończynę dzięki czemu reagowała jak żywa łapa... nie perfekcyjnie bo w końcu nie raz wywinął przez tą kończynę salto jednak był bardzo przywiązany do swojego odkrycia naukowego... a raczej pracy czy coś w ten deseń. No i żeby nie było...pisząc "bieg" autor zapomniał sprecyzować czego teraz żałuje... co prawda biegł jednak... no z pewnym ograniczeniem co do prędkości. Gdyby przyśpieszył to skończyłoby się to dość dramatycznie ,a raczej mokro i zimno. Spojrzał się na Wheat, która unosiła się na skrzydłach i dogoniła go. Ojeju, ale super...ten widok jest taki wyjątkowy! To wilki potrafią latać? To było dziwne...aczkolwiek spotkał wcześniej jednego, lecz dalej żyje w tym szoku jakim jest ujrzenie dodatkowych kończyn przy wilczym ciele. Kiedy posiadaczka skrzydeł dotknęła łapkami ziemi spojrzał z zaciekawieniem i uśmiechem. Ogon lekko opadł na bok z zainteresowania...co skończyło się wysokim skokiem wilka czując lodowatą wodę. Może łapki to wytrzymują ale ogonek zostawcie w spokoju! On nie ma prawa marznąć...póki co.
-Nie powinno...mam jakiś skromny zestaw do impregnacji swojej łapy to też kiedy tylko skończymy eksplorować właściwości wody, daj znać, zajmę się tym.
Uśmiechnął się radośnie i zaczął dreptać w kółko ,czując jak krople wody, skraplają się na jego sierści co było zabawne. Do pewnego momentu ,jednak póki trwa ten lepszy moment to nie miał zamiaru się tym przejmować.
-Woda jest super! Może i lodowata jednak... ojeju, ale to jest super!
Brakowało mu słów to też zakończył swoją wypowiedź i kontynuował kontemplowanie tej wyjątkowej chwili. Kątem oka spojrzał na nią i wyszczerzył ząbki...cóż...poświęci swój ogon. Będzie warto!
Wilk niczym miotełką, strzelił w taflę wody ogonkiem pod takim kątem że ochlapał nieco Wheat, cicho chichocząc.
-Dawaaaj nie martw się, z łapką się nic nie stanie.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
(( Jestem. pnp ))

Wheat była istotą nieprzeciętnie naiwną; jednocześnie niekiedy bardzo trudno było jej zaufać innym. Była to sprawa dość skomplikowana, bo zdarzało jej się wierzyć najgłupszym pogłoskom, a logicznym, mądrym słowom przyjaciół nie dawać wiary. I tym razem, mimo że towarzysz wzbudzał w niej sympatię, a także mimo tego, iż na własne oczy widziała, jak beztrosko moczył wszystkie kończyny w chłodnej wodzie – ponownie włączyła jej się blokada i przez dłuższy czas siedziała sztywno na piachu, spozierając to na swoją, to na Tempusa protezę.
- Na pewno? – zadała pytanie raczej by przedłużyć ostateczny – ewentualny – kontakt z chłodną postacią Matki Natury. Przełknęła ślinę. Proteza była zbyt fajna, by ją zniszczyć, a że Wheat do niszczenia przedmiotów posiadała niepospolity talent nawet bez pomocy żywiołów, tym większym strachem napawała ją wizja utopionej w męczarniach metalowej konstrukcji.
Chłodna woda? No tak, kto by się spodziewał, że woda w tak wielkim zbiorniku będzie chłodna. To jakiś poważny aspekt. Uniosła nieco brew, zastanawiając się nad dokładną jej temperaturą. Lubi chłód – kolejna zachęta, zaraz po radości Tempusa, by wkroczyć w objęcia morza. Ale to jeszcze za mało…
Jej przemyślenia przerwał atak z zaskoczenia. Drgnęła, widząc nadciągającą falę wody, a gdy ta dopadła celu, wilczyca pisnęła i podskoczyła niezgrabnie i opadła na zad, machając rozpaczliwie pancerną łapą. W chwilę potem ucichła, wstrzymała oddech i zapadła w jej duszy przejmująca, pełna napięcia chwila decydującego milczenia. Wzrok jej spoczął na kończynie i… nic. Nic się nie stało. Ale że jak to? Zamrugała kilkakroć, niedowierzając, iż nie jest do złudzenie. Ale nie – łapa wciąż była w całości. W końcu – czy to z ulgi, czy to z braku powietrza, odetchnęła i wróciła do oddychania. Zatem kąpiele nie są na zawsze skreślone z jej życia! Uśmiechnęła się szeroko (odsłaniając przy tym brak jednego z górnych zębów), zachichotała i postanowiła podzielić się swymi podniecającymi spostrzeżeniami z kolegą.
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! – Brawa, Sherlocku. - Dalej działa!
Skończywszy swą przemowę, z radosnym piskiem rzuciła się przed siebie, prosto do wody. Chlapiąc nią niemiłosiernie na wszystkie strony, jęła podskakiwać w niej i moczyć futerko, a przejmujący chłód objął wilgotne ciałko. Jak miło!
- O rany, rany, ale zabawa!
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Widząc entuzjazm Wheat, wilk dołączył się do jej zabawy, skacząc w wodzie dookoła, nawzajem się ochlapując. W parę sekund byli cali mokrzy ,no może za lekkim wyjątkiem głowy, jednak i ta przyjeła nie małą porcję wody. Jednak mimo entuzjazmu, robiło się coraz chłodniej, co oznaczało że i zabawa dobiegnie wkrótce końca. W każdym razie dla niego bo on raczej zaliczał się do tych co wygrzewają się na kamieniach. Taki oto płaz (czy gad, już nie pamiętam). Zastanawiało go dlaczego tak bardzo była zaskoczona tym faktem...przecież to było chyba oczywiste że metale tak szybko nie poddają się działaniem korozji- w każdym razie on tak myślał. Przekręcił oczkami i puścił to przemyślenie w nie pamięć. Niech zabawa trwa! Ochlapawszy ją parę razy i chichocząc, zatrzymał się po dłuższych skokach radości i spojrzał w dal morza...tam daleko ,czując że jest tam coś jeszcze ,ale nie może tego teraz sięgnąć. Rozkojarzony zaczął odpływać w rozmyślenia, czując że w tym momencie chłód nie jest jego przyjacielem. Drżał już od tego i to był znak że musi opuścić morze. Powoli zaczął wychodzić z uśmiechem na pysku, czując że dawno nie bawił się tak dobrze jak dziś. Usiadł na brzegu ,gdzie co jakiś czas docierały ostatnie fragmenty fal, opłukując mu zapiaszczone łapki. Obok niego leżała torba- zrzucił ją z siebie przed wejściem do wody (zapomniałem o tym napisać- nie bijcie mnie ;-; ). Czyszczeniem protezy zajmie się za jakiś czas. Póki co swój wzrok skupił na rozbawionym stworzeniu w ,którym było tyle radości.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet już miał odpuścić, gdy udało mu sie tu trafić. A jednak nos go nie zawiódł. Podszedł pod sam brzeg i zamoczył łapy. Ale chwilka. Gdzie Chaia? Czyżby się zgubiła a teraz się błąka, biedna i bezbronna? Poczeka chwile a potem zacznie jej szukać. Pójdzie po zapachu.
Tiril widząc może zaskrzeczał głośno i zaczął pikować w powietrzu.
Kal siadł i niespokojnie zaczął przebierać łapami Chaia dawno już powinna przyjść.
Dlaczego jej nie ma?


Krótko wiem ;_;
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Chaia rozglądała się urzeczona widokiem. Czyli tak wyglądało morze. Odetchnęła głęboko, tak, to był podobny zapach jaki czuła do Kalumeta. Miał w sobie trochę soli, ale też inne składniki które dla niej były tajemnicą. Podeszła bliżej wody, tak aby ochlapać przednie łapy. Było to zimne doświadczenie, ale zdumiewająco przyjemne. Wpatrywała się w falującą taflę wody jak zaczarowana. Mogłaby tak stać i podziwiać godzinami. Nigdy nie widziała czegoś takiego. To było wspaniałe. Na swojej drodze spotkała kilka jezior i myślała, że morze będzie do nich podobne, tylko większe. Nie mogła się bardziej mylić. Było całkowicie inne. Jedynym podobieństwem był fakt, że oba to zbiorniki wodne. Natomiast kiedy jezioro można uznać za spokojne, czuła, że morze jest pełne niespodzianek. I niebezpieczeństw. Słyszała kiedyś o sztormach, które odbierały życie. Jednak jednocześnie było ono siedliskiem życia wielu niezbadanych stworzeń, niektórych odrobinę znanych, innych okrytych całkowitą tajemnicą. Chciała wiedzieć o tym miejscu więcej, zobaczyć zwierzęta żyjące w jego głębinach, poznać tych, którzy przemierzyli je wzdłuż i wszerz. Chciała chociaż spróbować je zrozumieć.
Po dość długiej chwili stania i gapienia się w morze przypomniała sobie, że nie przyszła tu sama. Rozejrzała się w poszukiwaniu wilka, który przyprowadził ją w to magiczne miejsce. Zajęło to chwilę, ale w końcu go znalazła. Podeszła do niego w międzyczasie zauważając, że piasek przykleja się do jej mokrych łap. Kiedy już znalazła się obok Kalumeta uśmiechnęła się delikatnie patrząc na morze.
- Pięknie tutaj - powiedziała tylko.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet odetchnął z ulgą gdy zobaczył Chaię. Wpatrywała się w morze pełna podziwu. Kalumet bez wahania wszedł do wody i cały się zanurzył. Nie było go widać bardzo długi czas aż w końcu z wody wynurzyła się głowa Kala kilka metrów dalej.
Wyszedł na brzeg i otrzepał się, uważając aby wilczyca nie została mokra. Na stwierdzenie Chai kiwnął głową. Nic nie mówił. Chciałby aby jego drużyna nadal tu była. Drużyna oraz "Czapla". Wyobraził sobie jak fajnie można by na niej popływał. Wyobraził sobie delikatne fale które uderzały by o jej kadłub. Już nie długo kupi nową łódź. Nazwie ją "Nocna Ballada".
Wilk położył się na piachu nie zwracając uwagi na piasek i przymrużył lekko ślepia. Odetchną z ulgą. Mógłby tu tak siedzieć godzinami ale chwileczkę. U jego boku stoi piękna dama. Co gorze, wilczyca może uznać go za świrusa.. Zaśmiał się cicho.
- Pływałaś kiedyś na łodzi?
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Ja żyję, ja żyję, senores y senoritas! D:
Jej serce, krwioobieg, mordka, łapy, ciało i umysł radowały się z tej niesamowitej chwili. Ach, tak dawno z nikim nie bawiła się tak wspaniale nad morzem! Jeśli by się zastanowić, nie bawiła się nigdy - ani nad morzem, ani mając taką frajdę z tego tytułu. Teraz myślała, że ta scena powinna trwać wiecznie. Przybyła wraz z przypływem świadomość, iż jest to pragnieniem awykonalnym, zmroziła ją bardziej niźli najchłodniejsza z wód. Spojrzała w dół, na swe łapy. Nie była teraz pewna, czy zimno, jaki ją spowiło, wynikało z temperatury, czy też może raczej z tejże świadomości. Tak czy inaczej skutecznie poskromiło to szalejącą pod czaszką dziecięcą radość. Nie pozwoliła się jednak obezwładnić złym przeczuciom. Potrząsnęła głową, wypędzając z niej złe myśli i po chwili podjęła się ponownie skakania i chlapania dookoła wodą. Zauważyła, iż towarzysz się oddala, z pewnym opóźnieniem. Rzuciłą mu zdziwione spojrzenie, przystanęła i przechyliła nieco głowę, jakby inny kąt spoglądania pozwolił jej spostrzec, iż jest to iluzja i w rzeczywistości jej kompan wciąż moczy łapy obok niej. A jednak - wybrał los szczura lądowego.
- Idziemy sobie? - Idziemy, a jak. Nie zamierzała odstępować tej kochanej osoby już nigdy, póki śmierć ich nie rozłączy (a niech tylko spróbuje to zrobić! Wheat porachuje jej tedy wszystkie kości).

Aaa, wyprułam z siebie flaki, pisząc post dla Shaeery. p_p
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Chaia oniemiała wpatrywała się w wodę. Wyglądało to tak jakby została przez nią zaczarowana i nie miała nigdy ruszyć się z tego miejsca. Na początku nawet nie zwróciła uwagi na wilka, który wyprawiał jakieś dziwne rzeczy. Dopiero jego głos przywrócił ją do rzeczywistości. Nagle z pełną świadomością poczuła, że czas płynie, a wszystko inne się zmienia, nawet jeśli ona tylko stoi nic nie robiąc. Przez chwilę była wściekła, przede wszystkim na siebie, że to wszystko dzieje się bez jej inicjatywy, że nawet jeśli na to nie patrzy coś może się zmienić. Wściekłość minęła prawie od razu. Wiedziała, że to nie ma sensu, denerwowanie się na to wszystko, ale chciała czuć, że ma jakiś udział w tym, że liczy się dla świata. No, może nie dla całego świata, ale dla chociaż jednego wilka. Zastanawiała się, czy po jej odejściu cokolwiek zmieniło się w jej stadzie, czy ktokolwiek to zauważył. Miała przeczucie, że nawet jeśli wataha się zmieniła, to nie z jej powodu. Prawdopodobnie nikt nawet nie zauważył różnicy. Nie czuła się z tym zbyt  dobrze, ale już dawno temu postanowiła sobie, że nie będzie się tym przejmować. Potrząsnęła głową, aby pozbyć się nieprzyjemnych myśli i przypomniała sobie, że nie jest sama. Spojrzała na swojego towarzysza i uśmiechnęła się lekko ukrywając zażenowanie. Już dawno temu miała odpowiedzieć na jego pytanie, a zamiast tego stała i rozmyślała o niczym szczególnie ważnym.
- Nie - powiedziała. - Nigdy na niczym nie pływałam.
Tym razem jej uśmiech był przepraszający. Prawdopodobnie chciał porozmawiać o wiatrach na morzu czy czyś takim, ale przez to, że nigdy nie pływała nie mógł prowadzić z nią konwersacji na interesujący go temat. Nie żeby czuła się z tym jakoś specjalnie dobrze, no i po prostu nie lubiła, gdy rozmowa zatrzymywała się w martwym punkcie.
- Właściwie to nigdy wcześniej nawet nie widziałam morza - dodała po chwili namysłu. Głupio było jej się do tego przyznać przed wilkiem, który najwyraźniej żyje z nim w harmonii i zrozumieniu. Wyglądał jakby naprawdę kochał morze, a ona była całkowicie nieobeznana z tym tematem.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Wil za wszelką cenę próbował nie zrobić zdziwionej mordki. Nie mógł uwierzyć, że wilczyca ani razu nie widziała morza. Dobrze, rozumiał, że nie pływała. Nie każdy miał takie szczęście.
- Naprawdę?- Spytał - Ja wychowałem się na morzu, generalnie nie licząc tego, że przybijałem no portu tylko po to, żeby kupić coś lub sprzedać, nigdy nie byłem na stałym lądzie.- Teraz Chaia może się pośmiać. - Macie naprawdę ciekawą Faunę... Te wszystkie Rogate i te takie małe skaczące- Mówił z przejęciem
Machnął ogonem i dopiero jak skończył wziął głęboki wdech.
- U mnie na morzu są delfiny, rekiny, kolorowe ryby... Nic ciekawego- Stwierdził
Wychowany całe życie na łodzi nie spostrzegał już kryjącego się w morzu piękna i wyjątkowości. Chaia będzie jego nauczycielem. Będzie mu opowiadała o suchym lądzie a on o morzu. Zaśmiał się na tą myśl.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Wilk siedząc tak na brzegu i patrzył na Wheat, która zarzuciła mu opuszczanie tego miejsca. Wilk lekko się uśmiechnął i leniwie przeciągnął, po chwili otrzepując z nadmiaru wody na sierści.
-Jak chcesz. Mi nie przeszkadza to miejsce, jednak już nieco przemarzły mi kończyny to też pozwól że posiedzę sobie tutaj na brzegu
Odpowiedział z miłym uśmiechem, po czym przysunął do siebie torbę w której znajdowało się wszystko co było potrzebne mu do konserwacji tego metalowego paskudztwa. Pociągnął w jednym miejscu za skórzaną taśmę mocującą, luzując ją , a następnie przekręcając całość wokół osi łapy. Niczym zakrętka, tak i protezę obrócił w połowie ,przy czym wydał cichy syk i zmrużył oczy. Po chwili zsunął całość z montażu. W miejscu gdzie był kikut znajdowała się metalowa blaszka na której mocował całość ,oraz parę przewodów ,które miały odpowiadać za przebieg wszystkich nerwów, impulsów i tym podobne. Wyjął z torby smar i zaczął wcierać go w miejsca zgięć oraz na kikucie. Kiedy już zakończył operację, przetarł wszystko szmatką by pozbyć się nadmiaru i zamocował z powrotem kończynę. Odsunął smarowidło na bok i położył swoją głowę na łapkach ,patrząc się w dal, co chwile spoglądając na Wheat
-Od urodzenia nie posiadasz jednej łapy?
Zadał pytanie od tak, bez powodu. Jego wrodzona ciekawość dawała o sobie znać.
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Chaia zaśmiała się cicho słysząc wypowiedź wilka. Nic ciekawego, tak, na pewno. Nigdy w życiu nie widziała żadnego morskiego zwierzęcia, a on mówi, że nie są one ciekawe.
- Raczej nie ma się czym chwalić tutaj, na lądzie - powiedziała. - Nie ma tu nic ciekawego, przynajmniej dla mnie. Ty może znalazłbyś coś, co by cię zainteresowało. Owszem widoki czasem są niesamowite, a zwierzyna urozmaicona, ale z czasem się do tego przyzwyczaisz. Prawdopodobnie ja również przyzwyczaiłabym się do organizmów żyjących w morzach, jeśli miałabym szansę. Jeśli chcesz to nie krępuj się zadawać mi różnych pytań, postaram się na nie jak najlepiej odpowiedzieć. W zamian chciałabym, abyś w miarę możliwości pokazał morze. Lub o nim opowiedział, jeśli pierwsza opcja jest niewykonalna. Oczywiście, jeżeli poruszę jakiś niewygodny dla ciebie temat, to powiedz mi o tym. Postaram się nie naciskać.
Podczas swojego wywodu zastanawiała się jak to by było, gdyby mogła bliżej przyjrzeć się morzu. Ciekawa była, czy spodobałoby się jej. Mogłaby tam odnaleźć coś, co by ją poruszyło lub rozbawiło, ale tak naprawdę. Nie pamiętała, kiedy ostatnio się śmiała w taki sposób, by w jej oczach było widać ogniki wesołości. Nie była pewna, czy kiedykolwiek spotkała się z sytuacją, która doprowadziłaby ją do takiego stanu. Jedną z przyczyn tego mogło być coś, na co starała się nie zwracać na to uwagi. Jednakże w jej głowie dość często pojawiał się mroczny, żądny krwi cień. Ukrywała to tak, jak tylko mogła. Czasem jednak nie potrafiła powstrzymać ogarniającego ją uczucia, pozwalała mu się ponieść. Najczęściej wtedy budziła się z tego stanu stojąca nad rozszarpanym czymś, co miało tego pech wpaść na nią. Czasem było to jedno zwierzę, czasem wiele. Raz nawet chyba był to człowiek, ale nie była stu procentowo pewna, gdyż ciało znajdowało się w okropnym stanie. Mogła to jedynie stwierdzić po zapachu, ale ten zmieszał się z zapachem psa, którego najwyraźniej też wtedy rozszarpała. Spojrzała na Kalumeta. Teraz już nie była taka pewna, czy ta propozycja była dobrym pomysłem. Miała nadzieję, że uda jej się przy nim pohamować. Jeszcze nigdy nie wpadła w ten szał przy innym wilku, ale jej towarzysz wyglądał na tak ufnego i niegroźnego, że bała się, iż podświadomie weźmie go za potencjalną ofiarę.
Pokręciła głową. Zrobi wszystko, aby nie zepsuć sobie już od razu życia w tej krainie.
Zdając sobie sprawę, że przez dłuższy czas się wpatrywała w wilka, uśmiechnęła się lekko.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet uśmiechnął się.
- Zaraz wracam! - Wskoczył do wody i nie było go dobre 5 minut. Raz aby się wynurzyła aby zaczerpnąć powietrza ale zaraz potem znikł. Po upłynięciu 5 minut wrócił w łapach trzymając kraba pustelnika. Tiril widząc go zaczął się pchać w stronę łap Kala w celu skonsumowania morskiego zwierzęcia.
- To kran pustelnik- jedno z moich ulubionych żyjątek. W miarę jak rosną zmieniając wciąż muszlę, Jest to jeden z przysmaków mew. A bynajmniej tej tutaj. - Zaśmiał się cicho i pacnął towarzysza. Tiril zaskrzeczał obrażony i odleciał. Kalumet podał stworzonko Chai.
Muszla kraba miała śliczny czerwony kolor. Dodatkowo muszelka miała śliczne turkusowe plamki na sobie nadając jeszcze piękniejszego wyglądu.
- Teraz ja. Idąc nad to jezioro widziałem dziwnego ptaka. Miał ogromne oczy i wielkie skrzydła. Był całkiem inny od moich mew i on obracał głową całkiem jakby nie miał szyi- Mówił z przejęciem oraz z zaciekawieniem spoglądając na wilczycę.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Spojrzała po sobie. Rzeczywiście, było tu chłodnawo. Może powinna pójść za przykładem towarzysza? Skinęła sama sobie łbem i również wybyła z objęć morskich. Przysiadła obok Tempusa i jęła spoglądać ku nieboskłonowi.
- Morze jest zimne - podzieliła się swym odkryciem, powoli przenosząc spojrzenie na łapę dwoją, następnie na tę należącą do panicza obok. Zainteresowała się jego poczynaniami. Nie miała przy sobie swej magicznej torby. Mogłaby co prawda sięgnąć po spoczywający na łbie, ukryty w gnieceniach materiału arafatki pilot i jednym wtłoczeniem guzika przywołać wózek (dla nierozeznanych w temacie: na wózku spoczywał obładowany wszelakimi gratami plecak, niezdatny przez swą wagę do noszenia na plecach), ale skąd mogła mieć pewność, że znajdzie się w nim coś do konserwacji protez? Chyba nie była przygotowana na tego typu przypadki. A niech to. Dotknęła zdrową łapą protezy. Ciekawe, czy i jej można było odkręcać? Może lepiej nie sprawdzać, jeszcze się rozpadnie, uszkodzi i bogowie wiedzą co jeszcze, a gdzie jest gwarancja - tego nie wiedzą nawet oni.
- Ostatnio takie dziwne rzeczy się dzieją. Te ptaki... - przypomniała sobie o niedawnej przygodzie i tempusowej maseczce przeciwtrądzikowopodobnemuczemusiowe. Tym razem sięgnęła łapą ku twarzy. Nic po ptasiej eksplozji nie zostało, a przynajmniej niczego nie wyczuła. Ciekawe, czy w plecaku jest jakieś ostałe w całości lusterko...? - Masz jakiekolwiek pojęcie lub spekulacje, skąd się to wzięło? No wiesz, widziałam w życiu sporo, zaćmienie to też dość normalna rzecz, ale tak długotrwałe... Ludzie będą więcej płacić za oświetlenie. Biada im. - Byłabym wdzięczna za udzielenie odpowiedzi zdatnej do zamieszczenia w wilczej gazetce w formie wywiadu (c:).
Kolejne spojrzenie podarowane linii jednoczącej mroczne niebiosa i tajemnicze głębiny.
- Nie sądzisz, że ptaki i zaćmienie mogą mieć coś wspólnego. N - nie żebym wierzyła w czary, ale... No wiesz, każda teoria jest dobra, gdy brakuje jednoznacznego rozwiązania.
Rozmyślając nad tym intrygującym istotnie zagadnieniem, spoglądała raz po raz na poczynania Tempusa. Wprawnie mu to szło. Mógłby ją nauczyć majstrowania przy protezach. Zaufa mu, jest speszjalistą. Słysząc pytanie, ponownie wzrok jej spoczął na własnej kończynie.
- Na pewno dłużej, niż trwa to zaćmienie - odparła, wciąż jeszcze połowicznie trwając w swej zadumie nad zrządzeniami losu i natury. Jak długo? - Nie pamiętam, tak szczerze. Nie mam dzieciństwa. - Grubo. Patologiczna rodzina? - Mam na myśli... Tak jakby go nie mam. Nie pamiętam. Pewnego dnia po prostu się pojawiłam i już miałam, o, tylko trzy łapy. - Jednak raczej schizofrenia. - Chyba nie potrafię tego teraz wyjaśnić. Nie wiem w każdym razie, od jak dawna i dlaczego jej nie mam. Protezę zamontowała mi sympatyczna wilczyca z lecznicy. Całkiem niedawno.
Wyleciało jej z głowy imię owej wilczycy. Twarz pamiętała, rzecz jasna, także i głos, ale imię zaginęło gdzieś w odmętach tłocznego pszenicznego umysłu. Musi ją znaleźć, przeprosić i zapytać o nie raz jeszcze. Czym prędzej. Sięgnęła ku rudemu czerepowi i wyciągnęła spomiędzy materiału arafatki ołówek. Kilka zamaszystych ruchów rysikiem po piasku. Wyglądało to na kompletnie bezcelowe - wszak piasek nie jest zdatny do rysowania. Jednakże jego ziarnka pod dotykiem ołówka nie rozsypywały się, pozostawały na swym miejscu, a szkic książki pojawił się szybko na złotej powierzchni. Skończywszy, przyjrzała mu się, przekrzywiając głowę, oceniła fachowym spojrzeniem i skinęła zadowolona głową. Na ten gest szary kontur zamigotał nieznacznie, by zaraz potem przeistoczyć się w prawdziwą, namacalną, spoczywającą przed nimi książkę. Wheat, nie widząc w tym nic nadzwyczajnego, podniosła ją i zgrabnymi, zdobnymi literkami zapisała na jednej z pustych stron notatkę: "Lecznica, proteza, imię, zapytać!!!". Następnie odłożyła ołówek na miejsce, a książkę z powrotem na piasek. Cóż za osobliwe przedstawienie!
- Nie boisz się ciemności? Nie czujesz się nieswojo w mrokach zaćmienia? - rzuciła tedy półszeptem, spoglądając spod przymkniętych powiek na książkę. Czy ktokolwiek nadążał za jej tokiem myślenia? Przeskakiwała między tematami niczym pszczoła między kwiatami na rozkwitłej polanie.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Jest w tym ziarno prawdy...coś tu nie gra. Z założenia zaćmienie trwa parę sekund...minut? Ale to jest jakaś anomalia...coś co było trudno wyjaśnić. Według nauki, takie zjawisko musiałoby oznaczać że...
-Pole grawitacyjne jakiegoś obiektu mogły zmienić trajektorie lotu księżyca, przez co wydaje się nam że stoi w miejscu, lecz fakty są takie że obraca się w taki sposób że za każdym razem zasłania słońce...co by było dziwne i trudne do wyjaśnienia...
Nie...to nie trzyma się kupy...to nawet trudno wyjaśnić jakąkolwiek nauką. Wilk pokręcił głową i nagle prychnął.
-Nie to nie ma sensu...brednie... to musi mieć jakieś inne położenie. Jednak ja jakoś...nie wierzę zbytnio w magię. Nie dociera to do mnie, choć widzę naocznie nieraz jakieś nadprzyrodzone moce. Staram się to jakoś wyjaśniać brakiem snu, bądź czymś innym...może grupowa halucynacja? Jednak, tym razem nie wiem co powiedzieć. Możliwe że nieznane nam siły maczały w tym palce. Co do ptactwa...przypomina mi to trochę te stare epidemie kiedy jeszcze medycyna była równa zeru. Jedyne co trudno wyjaśnić to wybuch tegoż stworzenia...
Nie chciał zagłębiać się w temat "magi". To nie jego broszka. On nawet nie próbował jej zrozumieć choć podświadomie zdawał sobie sprawę że coś takiego może istnieć. Wilk widząc pojawiającą się książkę ,przetarł oczy i pokręcił głową...tak, chyba potrzebuje snu...za dużo faktów których nie może wyjaśnić.
-Brak dzieciństwa powiadasz...ciekawe zjawisko. Niektóre substancje są wstanie wymazać pamięć wstecz, jednak ostatecznie ich zarys na zawsze pozostaje. Nie są one łatwe jednak jest to możliwe. Niestety nie wiem jak. Gdybym wiedział, chciałbym odzyskać pamięć z momentu kiedy narodziłem się. Wiem że wtedy nic mi nie podano...po prostu byłem dzieckiem, lecz chciałbym wiedzieć jak to się zaczęło. Dom człowieka to jedyne miejsce ,które pamiętam, jak i brak tej jednej kończyny.
Uśmiechnął się lekko pod nosem ,na myśl wspomnień i spojrzał wgłąb na morze...cichy szum, blask księżyca...uroczo. Widok niecodzienny i wręcz majestatyczny. Chciałoby się tu zamieszkać by móc się wpatrywać w tą taflę wody. Po chwili namysłu kontynuował odpowiadanie
-Jakoś...nie mam w sobie żadnych lęków...być może dlatego że jeszcze nie miałem okazji by się bać...no chyba że mamy na myśli świadomość ryzyka polania się kwasem podczas zabawy w chemika
Zachichotał cicho po czym złapał nieco powietrza w płuca.
-Nie. Mrok jest...jest mrokiem. Jasność ,jasnością. Po co dodawać im jakieś pozytywne bądź negatywne oceny? Oba czynniki są potrzebne.
Wilk na chwile zamilkł i zaczął o czymś rozmyślać...po chwili dodał zmienionym tonem, niczym odkrywcy, lecz spokojnego.
-Właściwie to zauważyłem że lęk i strach wywodzi się w dużym stopniu z nie wiedzy...czyżby strach przed mrokiem nie polegał na tym że nie wiemy co się w nim może ukrywać? Albo strach przed potworami...czyż nie boimy się bo ich nie widzieliśmy? Większość lęku skupia się na nie wiedzy i obawie przed krzywdą, smutkiem, bólem...
I ta oto zakończył filozoficzny wywiad. Wilk spojrzał po chwili kątem oka na nią i uśmiechnął się lekko, przesuwając powoli ogonem na prawo i lewo, wijąc się jak wąż.
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Przyglądała się jak wilk zanurza się morzu i wypływa, aby złapać oddech. Kiedy zaczął iść w jej stronę niosąc coś dziwnego, obserwowała go (a raczej to co niósł) jeszcze uważniej niż wcześniej. Po tym jak przyniósł to do niej i wyjaśnił co to jest nie bardzo wiedziała co zrobić z tym (wierząc nazwie Kalumeta) krabem pustelnikiem. Pacnęła łapą morskie żyjątko i wciąż przyglądała mu się uważnie.
- I co ja mam z tym zrobić? - zapytała.
Muszelka zwierzęcia rzeczywiście była całkiem ładna. Miała ciekawe kolory, które układały się w pewnego rodzaju wzór.
Kiedy wilk zaczął mówić dalej spojrzała na niego przekrzywiając łeb i uśmiechnęła się delikatnie zdając sobie sprawę o co ją pyta. Trafił idealnie. To było jej ulubione zwierzę.
- To co widziałeś, to prawdopodobnie była sowa. Akurat trafiłeś na moje ulubione zwierzę. I nie mówię tutaj wcale o tym, że jest smaczna. Sowy są ponoć bardzo mądre i są aktywne szczególnie w nocy, czyli muszą mieć dobry wzrok. Podejrzewam, że jedna taka byłaby doskonałym towarzyszem.
Spojrzała rozmarzonym wzrokiem w przestrzeń. Mieć sowę za towarzysza. Tak, to byłoby wspaniałe uczucie. W końcu na co komu wilk potrzebny skoro ma się sowę?
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilk spojrzał się zafascynowany jak Chaia oglądała kraba, na jej pytanie powiedział nie co zmieszany.
- Ja... Chciałem ci pokazać... - Powiedział cicho i zaczął grzebać łapą w piachu. Po dłuższym czasie usłyszał odpowiedź wilczycy. Ona... Uśmiechnęła się. Zachciało mu się skakać i cieszyć ale będzie się zachowywał jak na prawdziwego wilka przystało.
Usłyszawszy swoją odpowiedź kiwnął głową.
- Z tego co mi wiadomo, to w mieście jest sklep ze zwierzętami... - Powiedział niepewnie i zebrał parę patyków oraz po wiązance przekleństw ze wszystkich wysp pojawił się mały płomyk.
Potem z patyka zrobił harpun i stojąc chwilę w wodzie złowił cztery grube dobre ryby.
- Zrobiłem się głodny, chcesz dwie ryby?.- Za pomocą grubszych kiji zrobił coś na kształt rusztu. Położył na tym ryby i położył się przy ogniu wpatrując się w pomarańczowe języki liżące powietrze.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Drobne zmarszczki pojawiły się na jej nosku, gdy Tempus postanowił uraczyć ją próbką swej naukowej wiedzy. Czasami rozumiała wszystko od razu, czasem potrzebowała wpatrywać się nawet i godzinę w tekst, by pojąć jego znaczenie. Jeszcze gorzej, gdy miast tekstu był wilk – tedy ani przeczytać od nowa, ani puścić od początku nie za bardzo się da. A przecież prosić o powtórzenie sto razy raczej nie wypada.
- To brzmi poważnie – zaczęła w końcu, ostrożnie dobierając słowa i starając się zabrzmieć jak najinteligentniej. – Ale niekoniecznie musi być prawdą.
Nim jednak rozwinęła swój pogląd, wilk zaprzeczył własnym słowom. Zatem nie była skazana na roztrząsanie prawdziwości jego wypowiedzi. Zacnie. Uśmiechnęła się, przechylając łeb na bok.
- Och, ależ magia istnieje i jest jak najbardziej naturalnym zjawiskiem. Cóż, tak mi się wydaje – zaoponowała, drapiąc złocisty grunt pazurkiem. Było zbyt ciemno, by ziarenka zamigotały, a szkoda, wielka szkoda, uwielbiała bowiem ten widok. Nawet  on, tak niepozorny, miał w sobie według niej jakąś magię. – Zbyt często się z nią spotykam, by zaprzeczać jej istnieniu. – dodała pospiesznie, nie chcąc, by Tempus posądził ją o rzucanie słów na wiatr, nie przemyślanych i nie uzasadnionych w żaden sposób.
Również Wheat feralna eksplozja przywiodła na myśl stare, mroczne jak dzisiejszy dzień dzieje; czasy zacofania, płaczu i zgrzytania zębami, a nade wszystko mistycznych postaci medyków o maskach na kształt dziobów ptasich, złudnej obietnicy ochrony przed szalejącymi chorobami. Nie przepadała za tamtymi czasami, jednak niektóre egzystujące tedy postaci przyprawiały ją o dreszcze spowodowane nie tylko przez strach czy niepokój, ale też fascynację ich tajemniczością.
- Być może to jakaś nowa choroba. Albo stara, dawno zapomniana, przywleczona tu z odległych stron. Jeśli tak, trudno. Umrzemy, zmienimy się w jeden wielki wrzód i rozpadniemy się w agonii. Nic na to nie poradzimy, jeśli to się rozprzestrzeni – Wheat należało w trybie natychmiastowym zabrać do psychiatry. Ze zbytnią obojętnością podchodziła do spraw okrutnych, pesymistycznych i związanych ze śmiercią w męczarniach. - No wiesz. Miałeś trochę tej maści, kremiku, co to nas wyleczył, ale sam pomyśl, czy starczyłoby go dla wszystkich zarażonych wilków? Jak szybko zmieniłoby się to w apokalipsę zroszonych bąblami, wrzodami i czyrakami chorych, oblegających nasz dom, jedyne miejsce składowania leku, który uśmierzyłby ich ból? – Westchnęła cicho nad losem tych wszystkich potencjalnych nieszczęśników.
Książka spoczywała na piachu, tam gdzie ją Wheat położyła, raz po raz jeno skrząc się drobnymi iskierkami mimo panujących dookoła ciemności. Jeśli Tempus nie uważał tego za magię, Wheat chętnie zdzieli go nią w łeb, by rozwiać wszelkie pozostałe wątpliwości. Wystarczy jedno twe słowo, userze. Nie krępuj się. Ja bardzo chętnie się tego podejmę (<3).
Skinęła głową. Jej życie zaczynało się od polanki, na której zjawiła się, ukończywszy wyprawę po ponowną młodość – której to, rzecz jasna, nie pamiętała.
- Nie pamiętam, bym piła lub jadła cokolwiek czyszczącego pamięć – Chwila namysłu. – Choć to w sumie dość logiczne, że bym tego nie pamiętała. Tak czy inaczej ta teoria niespecjalnie mnie przekonuje. Jak na razie. – Wtrąciła się Tempusowi w słowo, by zaraz potem zakończyć swe głośne przemyślenia i pozwolić mu kontynuować. – Może zabrzmi to głupio… Na pewno zabrzmi, tak – kiwnęła głową z pełnym przekonaniem. - Ale kiedy o czymś zapomnę, to czasem wystarczy walnąć w coś głową, żeby mi się przypomniało. Mam… tendencję do wpadania na drzewa. Kilka razy spłynęło na mnie wtedy olśnienie i natchnienie. – spąsowiała nieco. Zawstydzające wyznanie. - Nie żebym robiła to specjalnie, po prostu czasem mi się zdarza. I wiesz, jak byś kiedyś się potknął i na coś wpadł, to, wiesz, możesz potem sprawdzić, czy poza guzem pojawiło się też to, właśnie, olśnienie. Oczywiście nie namawiam cię do wpadania na drzewa. Nie interpretuj tak tego, por favor. Nie chcę, żeby mnie obwiniano, jeśli rozbijesz sobie czaszkę albo wybijesz ząb. Bo skoro nie masz lęków to, no wiesz, może wpadniesz na pomysł, żeby zaryzykować, podpiąć się do rakiety i wycelować w jakąś solidną sosnę. Albo… w cementową beczkę pełną kwasu? Tak też można.
Podzieliła się swym majestatycznym przemyśleniem i również przeniosła spojrzenie na morze, przez chwilę ciężko wahając się nad tym, czy aby dobrze uczyniła, zwierzając się wilkowi z tak prywatnych rzeczy. Koniec końców uznała, że chyba nic złego się nie stało. Zawsze można Tempusa utopić albo zrzucić z klifu, jeśli postanowi użyć poznanego sekretu przeciw niej.
- Ludzie często tak robią. Nazywają to poezją. Lubię poezję. Nadaje pospolitym przedmiotom i zjawiskom niepospolite brzmienie i znaczenie. Wyobraź sobie, proszę, że morze… Spójrz na morze, proszę… Że przed tobą spoczywa istota żywa. Istota nieokiełznana, nieprzewidywalna, o sercu, duszy i ramionach chłodnych, kąsająca zębami mroźnymi i z wściekłością, tocząc pianę z pyska, rzucająca się ku nam, na brzeg. – Zagłębiła się w toni swej wyobraźni niczym w morzu właśnie, ale nie było ono chłodne. Było miękkie, ciepłe i pachnące wieczną młodością. Umysł dziecka rozwinął skrzydła. Głos jej przybrał nieco monotonną tonację, jej opowieść zamieniła się w tajemniczą, ciekawiącą słuchacza bajkę, taką jak te, które matki opowiadają wieczorem dzieciom. – Ale nie może wyjść. Jest przygnieciona ciężarem własnego cielska, przypięta łańcuchami alg i korali do piaszczystego, mrocznego dna. Będzie się rwać do góry wiecznie, niczym Syzyf i jego kamień, zaklęci w nieśmiertelnym, prastarym micie. Będzie lizać twoje łapy masywnym, mokrym językiem, zachęcając cię do zabawy. Do wkroczenia w jej odmęty. Pójścia w jej ramiona. – Umilkła na chwilę, rozmyślając, a może z zamiarem nadania historii napięcia. Potem kontynuowała. - Wielu ulega jej kuszeniom. Ale nie bez powodu, nie, nie bez powodu boskie moce uwięziły ją w obecnych ramach. Nie bez przyczyny wykopali jeszcze za jej życia ten tajemniczy, ogromny, niezbadany przez nikogo grób i zamknęli ją tam. To istota groźna i przebiegła. Kiedy tylko obdarzysz ją zaufaniem, wtedy właśnie rzuci się na ciebie całą swą masą i pożre, pociągając w dół, w mrok, do swych trzewi, kąsając chłodem twe ciało i wyrywając ostatni wdech w płuc. Wtedy nie ma już odwrotu.
Zakończywszy opowieść, ponownie umilkła i powoli, stopniowa, zaczęła wracać do rzeczywistości. Zamrugała, spoglądając na morze z pewnym zdziwieniem, jakby nie pojmując, czemu nie zaryczy teraz wściekle i nie splunie na piaszczysty brzeg pianą, widząc, że Wheat rozgryzła jego sekret z taką łatwością. Ale nie, wciąż zachowywało pozory i szumiało spokojnie, jedynie raz po raz liżąc mokrą granicę między nim, a lądem. Granice swego więzienia. Kiedyś się wydostanie. Poszerza teren swego panowania. Piasek nie jest wieczny. Pożera go. Myśli, że nie zauważymy, jeśli będzie to robić powoli. Zaraz, o czym to oni…
- Zapewne rozminę się z twoimi przekonaniami – rzekła tak, jakby cała ta opowieść nie miała zajścia, jakby przerwała poprzedni temat tylko na chwilę, by przyjrzeć się tafli wody. – Jednak strach włada każdą istotą od zarania dziejów i władać będzie aż do końca historii. Jego rządy może i są okrutne, ale nawet i w tych poczynaniach można doszukać się piękna. Wszystko jest sztuką. Trzeba tylko otworzyć oczy, serce i duszę. Nie dosłownie, oczywiście, chyba że ktoś bardzo chce pobawić się w Azteka. – Wargi uniosły się w drobnym uśmiechu. - Poza tym nadmiar wiedzy prowadzi do tego samego co jej brak. Do strachu przed samym sobą. Do szaleństwa. – Czyż Wheat nie była tego doskonałym przykładem? Wiedziała wiele – może nie była wybitna w jakichś znaczących dziedzinach, posiadała jednak wyjątkową, bardzo ważną cechę, mianowicie zdolność samodzielnego myślenia i widzenia świata na własny, niepowtarzalny sposób – i popadła w obłęd. Którego była w pewnym sensie świadoma, którego nie zamierzała się wyrzekać, ale który też nie wprawiał ją w szczególny zachwyt. W granicach jej wiedzy znajdowała się bowiem także świadomość, że obłęd prędzej czy później ją uśmierci. To tylko kwestia czasu. Widziała i słyszała coraz więcej – niekiedy rzeczy i głosy, których nikt inny nie mógł doświadczyć. Potrafiła też łączyć zmysły: widziała i czuła dźwięki. Jeśli wierzyć reszcie świata, nie było to codzienną zdolnością. A osoby wyjątkowe są zawsze uważane za dziwaków. Wtedy naprawdę stają się dziwakami, odtrąceni i gotowi przyjąć nadane im przez społeczeństwo miano. Popadali w obłęd. A obłęd prędzej czy później ich uśmierci, tak jak uśmierci i Wheat, i każdego innego, kto odważy się wykroczyć poza granice świadomości i pojmowania, jakie sama sobie narzuciła ludzkość i wilczość.

Przepraszam za wrzucanie osobistych przemyśleń do posta, ale Wheat to moja fursona, nic nie poradzę. ;_;
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Przyglądała się bacznie wszystkiemu co robił. Było to niezwykle interesujące i zajmujące zajęcie. Nigdy wcześnie nie widziała nikogo, kto robiłby coś takiego. Poznawanie nowych rzeczy zawsze ją cieszyło. W końcu w ten sposób można całkiem sprawnie rozwijać swoje wszelkie umiejętności. Na przykład manualne, no i pamięć można w ten sposób ćwiczyć. Zawsze można też nauczyć się czegoś ważnego, co przyda się kiedyś. Może kiedyś uratować życie sobie lub komuś dzięki znajomości tego wszystkiego.
Tak więc nie maiła zamiaru przegapić ani jednej rzeczy z tego co obecnie robił. Tak ją to zaabsorbowało, że jeszcze chwila i nie zwróciłaby uwagi na jego pytanie.
- Tak, chętnie - odpowiedziała. Sama również zaczynała być głodna, a ryby mogą być ciekawym urozmaiceniem jadłospisu. Przyglądała się chciwie przygotowywanej przez niego potrawie. Miała nadzieję, że będzie to tak smaczne jak sobie wyobrażała. Co prawda, nie mogła mieć żadnego wyobrażenia o tym jak powinna smakować ryba, bo nigdy w życiu żadnej nie jadła. Jednak wydawało jej się, że po zapachu jest w stanie mniej więcej określić smak jaki będzie miała.
Było dosyć zimno, więc bardziej zbliżyła się do ognia. Taak, w ten sposób było zdecydowanie cieplej. Spojrzała na Kalumeta. Położył się i wpatrywał w tańczące płomienie. Można by powiedzieć, że w tej chwili wykonywały one uwodzicielski taniec śmierci. Uwodzicielski, bo zachęcały, aby podejść jak najbliżej, a śmierci, bo zbytnie zbliżenie się do płomieni tych właśnie może nią skutkować. Ale wracając do tematu, stwierdziła, że tam u niego pewnie jest cieplej skoro tak sobie leży. Podeszła więc do niego i położyła się opierając się bokiem o jego bok. Czuła ciepło bijące od niego. O tak, było wręcz idealnie. Mogłaby tak zostać do kończ życia, gdyby było to możliwe. Było tam tak cieplutko.
- A tak w ogóle.. - zaczęła. - Twoje imię można jakoś skracać. Bo Kalumet to jest dość skomplikowane do wypowiedzenia. I długo. Mojego na przykład się nie da. Chaia na zawsze pozostanie Chaią.
Wypowiedziawszy ostatnie zdanie posmutniała. Wiedziała co jeszcze się z tym wiąże, jakie drugie dno ono ukrywa.
Położyła łeb na piachu i przykryła łapami nos. Nie chciała sobie teraz o tym wszystkim przypominać. Chciała spędzić dzień wolny od tego wszystkiego. Dzień w błogosławionej niewiedzy. Czy prosiła o zbyt wiele? Cóż tak, pewnie tak. Zwłaszcza, że takich rzeczy nie da się zapomnieć.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet kiwnął łbem potem poszukał jakieś kamyka z małym wgłębieniem. Ni był dużo ale wystarczy. Nabrał wody i ogrzał go nad ogniem a następnie zebrał sól. Posypał nią rybę i dał Chai na wcześniej oderwanej korze drzewa, niczym jak na talerzu.
- Proszę bardzo, madame -Powiedział z małym uśmieszkiem. Zaczął jeść rybę uważnie wypluwając większe ości. Nikt tu przecież nie chce się udusić... Prawda?
- Uważaj na ości ryby. Bywają ostre i mogą utknąć w gardle - Powiedział i wziął jeszcze jeden kęs.
Nastawił uszu gdy Chaia zaczęła mówić o jego imieniu. Obruszył się zły.
- Każde imię da się przerobić. Ty będziesz Chi - Powiedział uśmiechają się znacząco. - A ja jestem Kal
Skończył jeść jedną rybę i zaczął pałaszować drugą. Była chrupiąca, wręcz idealna a sól dodatkowa dawała jej lepszego posmaku. Mięso wręcz rozpływało się w pysku. Machnął zadowolony ogonem.
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
- Dziękuję - powiedziała, gdy wilk podał jej to intrygujące danie.
Przyjrzała się jak Kalumet je i spróbowała swojej ryby. Smakowała dość dziwnie, wyobrażała sobie to trochę inaczej, ale była całkiem smaczna. Wyjęła z niej to coś, co prawdopodobnie pełniło funkcję kości. Było to uciążliwe i niewygodne, ale sprawiało, że Chaia jeszcze bardziej chciała ją zjeść. Nie spodziewała się również, że jest tak głodna. Spałaszowała szybko obie ryby i uśmiechnęła się z zadowoleniem do wilka, który zaserwował jej ten wspaniały posiłek.
- To było pyszne - powiedziała szczerze. Nie spodziewała się, że tak o ryba może jej tak posmakować.
Tak skupiła się wcześniej na jedzeniu, że nie zdała sobie sprawy z tego, że coś powiedział. Dopiero teraz do niej dotarło, że słyszała jak coś mówił. Przez chwilę zastanawiała się co to takiego było. Najpierw musiała sobie przypomnieć swoje wcześniejsze pytanie, dopiero później skojarzyła odpowiedź.
- Dziękuję, Kal - powiedziała z łagodnym i zarazem bardzo szczęśliwym (widać go było aż w jej oczach) uśmiechem. Nikt nigdy nie zdrobnił jej imienia, było to niesamowite uczucie. Ona, wilczyca, którą w wielu wypadkach można nazwać bez serca, dostała właśnie, w jakiś sposób, nowe imię. Zdrobnienie, o którym nawet nigdy nie marzyła. Jednak warto było pójść do krainy, w której nikt jej nie zna.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilk uśmiechnął się dumny gdy wilczyca powiedziała, że jego danie było pyszne. Pff... Danie. To przecież tylko ryba.
- Dziękuję - Powiedział. Gdy skończył jeść skórę z ryby która zostawił z drugiej ryby dał Tirilowi.
Mewa zaskrzeczała i zjadła swoją porcję.
Machnął ogonem i z zaskoczeniem spostrzegł bezgraniczną radość wilczycy na fakt, że zdrobnił jej imię. Zaśmiał się wesoło.
- Nie ma za co, Chi - Powiedział i uśmiechnął się szeroko. Tak szeroko, że gdyby nie uszy uśmiech by okrążył cała głowę wilka.
Polubił wilczycę i to nawet bardzo. Czyli przybycie do krainy ma swoje plusy.
- Dobrze, zjadłaś rybę, pokazałem ci kraba pustelnika- Uśmiech- Co chciałabyś zrobić, lub zobaczyć?- Spytał siadając i patrząc się uważnie na wilczycę. Szkoda, że jest starsza, może z przyjaźni było by coś więcej?
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Przyglądała się jak ptak zjada resztki zostawione przez Kala. Było to bardzo interesujące zajęcie. Była to bodajże mewa, ptaszysko to było dość dziwne, ale niemal równie ciekawe co jej ukochana sowa.
Uśmiechnęła się do wilka. Nie do końca wiedziała co może mu odpowiedzieć.
Nie zastanawiała się co mogłaby teraz robić, ani o co mogłaby teraz poprosić. Nie wiedziała jakie istoty żyją w morzu, więc nie mogła go poprosić, aby coś jej pokazał.
- Jeśli chcesz możemy zmienić miejsce i pójść do lasu - zaproponowała w końcu. - Tym razem może ty będziesz mógł się czegoś dowiedzieć.
Uśmiechnęła się delikatnie. Nie chciała go żaden sposób urazić i miała nadzieję, że nie odebrał tego w inny sposób. Był dla niej miły, mimo że była z innej watahy i była mu obca. Nie chciała zniszczyć jego dobrego wrażenia o niej.

//Wybacz, brak weny.
Sponsored content