Zamarznięte Jezioro

Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Zamarznięte Jezioro Frozen%20Lakes
***
Jezioro, które niezależnie od pogody, pokryte jest grubą taflą lodu. Pozwala to wilkom na swobodne ślizganie się i czerpanie radości ze... sportów zimowych latem! Mimo wszystko należy na siebie uważać, nigdy bowiem nie wiadomo, czy lód miejscami nie stopniał. A gdy wpadnie się do tak zimnego zbiornika... biada, biada...
Jocelyn
Dojrzewający

Jocelyn


Female Liczba postów : 12
Wiek : 22
Skąd : niewielka wieś koło Koszalina

     
To be continue:

Joce wyczuła, że Wano wstał. Nie udało jej się nic złowić. Wyjmując łapę zacięła się lodem. Syknęła z bólu. Krew spływała małymi strużkami na jej białe futro.
Pokuśtykała do ukochanego by się przywitać. Usiadła tuż za nim i pochyliła nad nim łepek. Krzywo się uśmiechnęła i pokazała ostrożnie skaleczoną łapę. Cmoknęła go w mordkę i się odezwała.
- Dzień dobry śpiochu. Smakowało śniadanie?
Wano
Dorosły

Wano


Male Liczba postów : 87

     
Well then....
Może i śpiochem był, ale tutaj coś akurat nie gra. Czemu to ona miała robić śniadanie? Przecież powinno być na odwrót. Ale patrząc na to... pierwsza wstała, mówi się trudno. Kiedyś będzie na odwrót, tego Wano jest pewien.
-A jakże by inaczej kochana?
Wilk spojrzał na ranę.
I tak to się kończy kiedy on ma coś zrobić a tak na prawdę uśnie. Trzeba to jej jakoś wynagrodzić kiedyś, ale to jeszcze daleka droga.
Pocałował ją. Może to chociaż trochę uśmierzy ból? Nie chciał aby przez niego cierpiała. Może nie do końca przez niego, ale jednak.

//choroba i ból głowy, sorki//
Jocelyn
Dojrzewający

Jocelyn


Female Liczba postów : 12
Wiek : 22
Skąd : niewielka wieś koło Koszalina

     
Tak czy siak bolała ją łapa.
Uśmiechnęła się do ukochanego a potem spojżała z wyrzutem na skaleczoną łapę. Zdjęła s szyji wstążkę z dużym wisiorkiem. Całe szczęście materiał był na tyle długi i szeroki by użyć go jako bandaż. Najpierw ostrożnie przemyła ranę za pomocą śniegu. Napięła wszystkie mięśnie i syknęła z bólu. Zawinęła łapę tam gdzie była rana wstęgą, ale nie dała rady na końcu zawiącać.
- Możesz mi pomóc? Jakoś nie mogę poradzić sobie sama.
Nie chciała wyrwać go z zamyśleń no ale potrzebowała pomocy. Machnęła kilka razy ogonem i ostrożnie położyła się obok niego oczekując pomocy.
Wano
Dorosły

Wano


Male Liczba postów : 87

     
Wano był dość... nietypowym wilkiem. Ale jedno co zapamiętał z całego jego wojskowego szkolenia to była prowizoryczna pierwsza pomoc i itd. Bardzo mu to pomogło podczas wydostawania się z Zony. A potem nawet i z Ukrainy. Szczęście przemija a miłość zostaje. Nie ma to co prawda żadnego odniesienia do ich stosunków, jednak warto kiedyś o tym wspomnieć.
Basior podszedł do ukochanej po czym pomógł jej zawiązać ten materiał na ranie. A teraz w zależności od wytrzymałości postaci Jocelyn - Wano związał to bardzo mocno, przez co mogło to trochę zaboleć jeśli osoba nie jest bardzo wytrzymała. Ale to już taki pech zawodowy. Właśnie! Może da się potem Wano na lekarza? Ale do tego jeszcze strasznie, ale to bardzo strasznie daleka droga.
Jocelyn
Dojrzewający

Jocelyn


Female Liczba postów : 12
Wiek : 22
Skąd : niewielka wieś koło Koszalina

     
Joce syknęła przez zaciśnięte zęby i uroniła łzę z bólu.
- Dziękuję za pomoc.
Cmoknęła go w czubek jego kosmatego łba i położyła mu swoją główkę na jego karku, wciskając nos w jego puszyste futro. Jego obecnoś sprawiała, że czuła się szczęśliwa. Odżywały w niej uczucia o których zapomniała bardzo dawno temu.
Z pięknych zamyśleń wyrwało ją burczenie brzucha. Od dawna nic nie jadła a jedyne co udało jej się zdobyć to ryby dla Wano na śniadanie. Zakręciło jej się w głowie i wadera na chwilę straciła przytomność. Miała bardzo osłabiony organizm. Podczac pobytu w ciemnym niebycie zobaczyła obraz jakiego się nie spodziewała. Zamiast obrazu Mordercy zobaczyła martwego Wano. Przeszedł ją dreszcz i zaczęła szlochać, jednak nie wiedziała, że poza niebytem w realnym świecie też płakała. Biedna Jocelyn...
Wano
Dorosły

Wano


Male Liczba postów : 87

     
Cóż. Szkoda że Wano nie potrafi czytać w myślach. Przydałoby mu się to w takich sytuacjach, jak również i podczas walk w Strefie Czarnobylskiej. Pech.
Wano nie rozumiał co się dzieje z jego ukochaną, więc po prostu spojrzał jej prosto w zamknięte oczy, przy czym próbował ją jakoś obudzić. Szturchnąć, albo nie wiadomo co jeszcze.
-Co się stało Jocelyn?
Był z lekka zdziwiony. Niby wszystko ładnie pięknie a tutaj.. nagle takie coś. Nigdy chyba nie był światkiem takiego zachowania. A co do jej głodu.. no więc wilk nie wie o tym. Burczenie w brzuchu mogło oznaczać wiele rzeczy. Poza tym, teraz trzeba ją uspokoić. Potem się jeszcze zobaczy nieprawdaż?
Jocelyn
Dojrzewający

Jocelyn


Female Liczba postów : 12
Wiek : 22
Skąd : niewielka wieś koło Koszalina

     
Niestety pruby budzenia poszły na marne. Wadera nadal była nieprzytomna. Udało jej śię opanować płacz podczas swojej pierwszej wizji, ale tego było coraz więcej. Za każdym razem albo krzyczała albo mordowała Mordercę Wano w swojej podświadomości. Było to dla niej trudne. Najpierw straciła rodzinę, potem watahę a teraz miała stracić Wano? Nic z tych rzeczy!
Ostatnia wizja była nietypowa. Znajdowała się ciemnej jaskini. Niespodziewanie wokół niej zapaliły się pochodnie. Stała na moście. Po jednej stronie leżał umierający ukochany a po drógiej jej rodzice którzy się do niej uśmiechali. Wiedziała, że musi wybrać. Uratować Wano czy wrócić do rodziny? Jej rodzice nieżyli. Pogodziła się z tym. Jednak nie da rady się pozbierać po utracię ukochanego. Pobiegła w stronę wilka żebu mu pomóc, jednak gdy chciała go dotknąć to znikł. Zamiast niego pojawiło się lustro i już nie znajdowała się w jaskini. To były lochy a lutro było zaczarowane. Joce spojrzała na gładką taflę szkła i zobaczyła obraz. Widziała siebie. Miała zakrwawione wutro na łapach w których trzymała sztylet. Stała nad Wano i szyderczo cię uśmiechała. Odbicie odwróciło się w stronę prawdziwej Jocelin i spojrzało jej w oczy. To nie były oczy Joce tylko jakiegoś demona.
Jocelyn gwałtownie się ocknęła i krzyknęła z przerażenia. Widząc jak ukochany się jej przygląda szybko się do niego przytuliła i znowu zaczeła wystraszona płakać. Jedyne co się teraz liczyło to to, że żył. To były jedynie koszmary. Wstrząśnięta wyszeptała przez łzy.
- Proszę nie zostawiaj mnie samej. Nie chcę już być samotna.
Wano
Dorosły

Wano


Male Liczba postów : 87

     
Wano nie był wcale zadowolony. Jego ukochana przy nim płakała, oraz była nieprzytomna. Jak się można w takiej chwili zachować! Pozostaje jedynie bezradność. Gdyby nie to że ten samiec... nie był na tyle silny aby nieść swoją ukochaną przez taki szmat drogi do lecznicy. Może by dał jakimś cudem radę, jednakże to jest bardzo trudne i prawdopodobnie niewykonalne zadanie. Wojskowy z Elity, a nie dałby rady nieść wadery przez kilometry. Co z niego za żołnierz? Nie powinien taki być. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że jedyna rzecz która go łączyła z Monolitem to ten jego nieśmiertelnik na szyi. Gdyby nie to, to już pewnie dawno by zapomniał o swoim pochodzeniu. Przecież porzucił swoje dawne stanowisko, tak samo jak zrobił to jego brat z nim. Abraham... Nieważne. Nie o nim jest ten post.
W każdym razie samiec odetchnął z ulgą, kiedy ta się odezwała. Może być spokojny. Szkoda że nie widział tego, o czym śniła Jocelyn. Może by jakoś pomógł, albo coś. No ale nic się nie da zrobić.
-Nie mam zamiaru Cię zostawić. Będę z Tobą do końca.
To co ona powiedziała... nie było pozytywne. Po tym wszystkim.... Nieważne. Liczy się to, co jest teraz i to co będzie kiedyś.
Jocelyn
Dojrzewający

Jocelyn


Female Liczba postów : 12
Wiek : 22
Skąd : niewielka wieś koło Koszalina

     
- To dobrze. Jestem Ci winna wytłumaczenia, ale najpierw muszę się uspokoić.
Nadal myśląc o koszmarach, zdjęła wstęgę w rany na łapie i ją wyczyściła za pomocą śniegu. Położyła sobie wilgotny materiał czoło i się położyła. Musiała się uspokoić, ale nie wiedziała jak ma to wyjaśnić ukochanemu.
Po raz kolejny zaburczało jej w brzuchu, tym razem głośniej. Ostrożnie usiadła i przyciągnęła do siebie Wano. Spojżała mu w oczy i zaczęła tłumaczyć.
- Kiedy straciłam przytomność zjawiłam się w ciemnym niebycie. Zamiast zobaczyć to co mnie zawsze dręczy, to zobaczyłam martwego Ciebie. Nie mogłam się opanować. Następne wizje były podobne, aż wreście znalazłam się w dziwnym pomieszczeniu. Musiałam wybierać między uratowaniem Ciebie od śmierci a powrotem do szczęśliwego życia w rodzinie. Wybrałam Ciebie. Gdy znalazłam się przy tobie i chciałam się opatrzeć nagle zniknąłeś. Sceneria się zmieniła i tym razem znalazłam się w lochach przed lustrem. Widziałam złą siebie. Stałam nad twoim ciałem pozbawionym życia z zakrwawionym sztyletem i z szyderczym uśmiechem na twarzy. Gdy odbicie spojżało na mnie to spojżałam na jego oczy. Były to oczy demona. Wtedy się obudziłam. Myśl, że mogłabym cię stracić jest dla mnie nie do przyjęcia, a w dodatku że to ja mogłabym pozbawić cię życia. Źle się z tym czuję. Nie chiałabym cię zostawić i być ponownie sama. Proszę, obiecaj mi że zostaniesz ze mną dak długo jak się da.
Wilczyca miała oczy szkliste od łez, ale obiecała sobie w duchu, że nie będzie płakć.
Wano
Dorosły

Wano


Male Liczba postów : 87

     
Dobrze, że mu o tym powiedziała. Problem jedynie polega na tym... że nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Wano zawsze uważał, że każdy sen, koszmar itp. spełniają się. Mowa o jej demonie jest bardziej aniżeli prawdopodobna. Wiele osób się zmienia. Wiele osób odchodzi. Jednym z przykładów był jego zaginiony ponownie brat. Gdyby nie Jocelyn, to Wano poszedłby już dawno do blokady. Niepotrzebnie ta postać była tworzona. Główny cel nieosiągnięty. I nigdy nie będzie.
-To nie brzmi dobrze.... W ogóle nie brzmi dobrze. Nie wiesz nawet jak ja się teraz czuję. Opanowanie przez Demona jest bardzo prawdopodobne. Nawet nie wiesz kiedy, ale to się może stać. Poza tym... zaufam Ci. Zostanę z Tobą, tylko proszę... postaraj się o tym nie myśleć.
Mówił to do niej, a sam nie potrafił. Czemu on znowu odwala taką scenę? Wpierw Abraham a teraz ta wadera. Nieszczęście może się odbić i na nich. Oby nie. Oby nie zniknęła ta miłość, jak wena usera, bo wtedy będzie masakrycznie.

Wilk miał już dość.. za dużo czekania.

ZT.
Jocelyn
Dojrzewający

Jocelyn


Female Liczba postów : 12
Wiek : 22
Skąd : niewielka wieś koło Koszalina

     
Jocelyn nie wiedziała co robić. Chciała tu zostać jednak coś jej mówiło żeby się do Wano nie przywiązywać. Nie miała wyjścia. Wstała, zawiesiła z powrotem wisiorek na szyi i odbiegła kulejąc między drzewa. Nie wiedziała gdzie ma biec. Nie obchodziło jej to. Po co miała komuś zaufać skoro każdy ją oszukiwał? Czemu teraz miałoby być inaczej? Nie mogła sobie na to pozwolić. Jednak sanim zniknęła powiedziała na pożegnanie:
- Przepraszam....

ZT.
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
Wufan niespiesznie parł przed siebie rozleniwionym krokiem, czujnie wsłuchując się w otaczające go dźwięki. Łeb niósł nisko, oczy mrużył ze znużeniem, puszystą kitę zaś ciągnął za sobą, jakby była przyczepionym do niego puchatym cosiem, a nie częścią jego własnego ciała. Otóż właśnie - miał podły nastrój. Wszechobecny mrok i mroźny wiatr, nieustannie szarpiący się z jego puchatym futerkiem, skutecznie psuły mu humor. Jeszcze tylko by brakowało, żeby wyrżnął łbem w jakieś drzewo, co w obecnej sytuacji było nadzwyczaj możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że w tych potwornych ciemnościach ledwo był w stanie dostrzec czubek własnego nosa. Kurna. W dodatku nie dało się ukryć, że panująca wokół atmosfera nie była zbyt przyjemna. A może to tylko jego wyobraźnia? W każdym razie miał wrażenie, że powietrze, pomimo chłodnego wiatru, jest dziwnie gęste i przepełnione jakimś złowróżebnym napięciem. Wyraźnie przeczuwał, że dzieje się coś złego. Możnaby rzec, że jego kobieca intuicja mu to podpowiadała. Niezgodność płci? Szczegóły, szczegóły... Basior gwałtownie cofnął łapsko, zatrzymując się natychmiast, kiedy dotknął czegoś przeraźliwie zimnego. Zaskoczony i zdezorientowany nachylił się tak, że jego nos omal zetknął się z podłożem. Wyraźnie poczuł na swym wrażliwym nosie powiew chłodu. Delikatnie dotknął tę tajemniczą powierzchnię. Nie miał wątpliwości - był to lód. Dobrze, że w porę się zatrzymał. Nie miał zamiaru narażać swoich biednych opuszek na tak niską temperaturę. Westchnął głęboko, ogromnie niezadowolony i znużony. Skoro i tak nie ma pojęcia gdzie jest i dokąd zmierza, a nigdzie się też nie śpieszy... Tak, czas sobie poleniuchować. I z tą myślą, która o dziwo nieco poprawiła mu humor, bez żadnych ceregieli opadł ciężko na ziemię, rozkładając się na niej wygodnie. Zamknął oczy, jako że te i tak w tej chwili były bezużyteczne, za to skupił się na nasłuchiwaniu. To jest to. Mógłby tak przeleżeć całe swoje życie, leń śmierdzący. Oczywiście, nie dosłownie, bo zapaszek to on akurat miał naprawdę przyjemny dla nosa. Ale to już swoją drogą.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Ciężki krok, ospale stawiane, nazbyt szczupłe oraz nieproporcjonalnie długie łapy, wiecznie goszczący na kufie jakże szkaradnej cyniczny uśmiech, bystre spojrzenie przepełnionych swego rodzaju mądrością oczu oraz charakterystyczna pogarda względem wszystkiego, co dobre, piękne, wesołe - oto krótki, acz jednocześnie jakże treściwy, opis jestestwa postaci, która obecnie stąpała po lodzie. Od przeciętnego wilka była nieco wyższą, dodatkowo tego typu wizerunek nasilała długość wspomnianych już kończyn. Może nie była przesadnie masywna, lecz do chudzielców także daleko jej było. Wyważony wagowo tułów, przemieszczający się za pomocą sprawiających wrażenie szczudeł kończyn, długi, ciągnięty smętnie za tułowiem ogon, niedobrana kolorystycznie głowa - każdy element ciała GeHe sprawiał wrażenie doczepionego nieco na siłę, nie pasującego do jakiejkolwiek całości.
Po lodzie stąpała wcale nieostrożnie, nie obawiając się w mierze chociażby najmniejszej pęknięcia kruchej powłoki tudzież zapadnięcia się pomiędzy kolejne drobiny czy kry. Była martwa. Bardziej umrzeć nie można. Długi, rozdwojony na końcu ozór zwisał z pyska, delektując się mroźnym wiatrem. Pomimo wyliniałej sierści nie odczuwała tak dotkliwie chłodu, w końcu ciało, które demon posiadł, nie należało wcale do niego. Nie przejmował się toteż nawet ubytkami cielesnej powłoki - w końcu zawsze może znaleźć nową ofiarę, nowe ciało, nowe członki. Zatrzymała się dopiero kilka centymetrów od leniącego się nieopodal basiora, nie odezwawszy ni zlamanym słowem. Pochyliła jeno głowę ku niemu, oblizując kufę - po której, siłą rzeczy, rozniosła sporą dawkę kleistej mazi, zwanej krótko śliną. Jej ciepły oddech padał gdzieś niedaleko uszu wilka, zwiastując obecność istnienia tyle nieprzyjaznego, ile brzydkiego.
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
Choć basior miał ogromną ochotę, aby całkowicie się rozluźnić i zapomnieć o bożym świecie, nie pozwolił sobie na aż tak wspaniałą formę wypoczynku. Nie znał tych okolic, a ponadto wciąż kiełkowało w nim to dziwaczne zaniepokojenie, podsycane przeczuciami wcześniej wspomnianej kobiecej intuicji, której najwyraźniej w ogóle nie przeszkadzała płeć Wufana. Z powodu tych dwóch czynników, zrezygnował z jakże upragnionej drzemki i wyłączenia w sobie trybu czujności. Lepiej niepotrzebnie nie kusić losu. Nie miał pojęcia jakie stworzenia pałętały się po tych terenach, a nie uśmiechało mu się zostać czyjąś ofiarą. Dlatego też swoimi uniesionymi wysoko radarami starał się wyłapywać każdy, chociażby najlżejszy dźwięk. Co prawda, był raczej wzrokowcem, jego słuch nie był jakiś wyjątkowy, niemniej jednak nie było jakimś szczególnie trudnym zadaniem rozpoznanie odgłosu czyichś kroków - miarowe, rytmiczne stąpnięcia stopniowo narastały, wskazując, iż ktoś się do niego zbliża. Wufan jednak nie miał najmniejszej ochoty się podnosić. Oczywiście, zrodziła się taka myśl, aby wstać i powitać nieznaną istotę w godniejszej pozycji, ale było mu przecież tak wygodnie... Ociągał się i ociągał, nie potrafiąc zmusić się do ruchu, nawet wtedy, kiedy przybyły osobnik zatrzymał się tuż przy nim. Basior poczuł na swym uchu powiew cieplejszego powietrza, woń nieznajomej wypełniła jego nozdrza. Wufan trwał przez chwilę w bezruchu, lekko spinając mięśnie, tak na wszelki wypadek, jednak nic się nie wydarzyło. Tajemnicza postać nawet nie raczyła się odezwać, pfy. Otworzył leniwie swe oczęta, aby spojrzeć w mrok, próbując odszukać sylwetkę przybyszki.
- Wypadałoby się przynajmniej przywitać - burknął pod nosem, nie czując potrzeby, aby podnosić głos, jako że istota znajdowała się nadzwyczaj blisko niego. Jego ton nie był jednak jakoś specjalnie naglący, brzmiał bardziej jak lekka uwaga naburmuszonego marudy. - Ja rozumiem, że przy obecnych warunkach ciężko jest podziwiać mą osobę z większej odległości, niemniej jednak wolałbym, abyś kulturalnie zachowała między nami odpowiedni dystans - dodał potem, podnosząc się niechętnie do siadu i tym samym zwiększając nieco dzielącą ich odległość.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
/ psiamać, na śmierć zapomniałam, że jutro wyjeżdżam ;c Wybacz, że się wpierniczyłam, zaraz się ewakuuję - ale jeszcze kiedyś Cię nawiedzę! /

Gehenna nie zareagowała na pierwsze słowa ognistowłosego wilczka, trwając początkowo w tej samej pozycji. Gdy ten jednak się podniósł, siłą rzeczy odsunęła lekko czerep, coby nie oberwać po łepetynie. Nie bała się samego ciosu, jednak zadziałały pewne instynkty - które najwidoczniej i w ciałku przez demoniczną duszę opętanym posiadały swoje prawa. Na przykład prawo do unikania kontaktów, na które Henia nieszczególnie miała ochotę.
Na dalsze jego słowa zareagowała jeno pokręceniem głowy, wykonanym w nader anemicznym tempie, jakoby obawiała się, iż jakaś śrubka w starym, zużytym ciałku odpadnie, narażając łepetynę na przepadnięcie w nicość, w niepamięć. Widocznie była w jakikolwiek sposób do niej przywiązaną. Ulotne to-to uczucie, szybko zaiste zniknie, jednakże - co poradzić, kiedy pojawiło się takie w nielogicznych, pozbawionych sensu okolicznościach, o ramach czasowych raczej niełatwych do zdefiniowania? Trzeba grać w tę grę. Póki zaś demon rozdaje karty, zasady pozostają wpisane w szeregi zaskakujących. Gdyby tylko czas zezwolić na przywrócenie GeHe w łaskę forumowego życia - byłoby wspaniale!
- Kultura umarła już dawno, mój drogi - ozwał się niski, gardłowy głos. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, iż głos ten - niezmiennie! - należał z całą pewnością do istoty płci z goła odmiennej od tej, którą sugerowałaby budowa ciała, obdarzonego przemawiającym właśnie pyskiem. Kobieca (względnie, nie czepiajmy się już tak detali!) ciało, w pełni zaś męskie wnętrze. Jak mawiał poeta: "dla każdego coś dobrego". Lubisz kobiety? Nakaż milczeć. Lubisz mężczyzn? Słuchaj, lecz nie patrz. Może to absurdalne oraz poniekąd groteskowe, niemniej jednak czyż nie taki byt znajdował się obecnie nieopodal wilczego pyska?
- Ponadto bardzo nie lubię, kiedy ktokolwiek narzuca mi jakiekolwiek zachowania. Czymże są bowiem kanony w świecie, którym nie rządzą żadne prawa: ludzkie, wilcze, boże? - mruknął jeszcze ten sam, permanentnie ochrypły głos, zaś nieco kościście wyglądający zad spoczął na podłożu. W tym samym miejscu, gdzie znajdowała się wcześniej Gehenna. Nie zamierzała się cofnąć. Nie widziała ku temu powodu. Jakiekolwiek poczucie sfery prywatnej czy intymnej bańki, która niezbędna jest każdej żywej istocie do utrzymania względnego chociażby poczucia komfortu, pozostawały jej obce. Nie była to nawet zasługa samej duszy piekielnej: oto bowiem i pierwotna duszka nie przejmowała się tego typu detalami. Jednak, nie oszukujmy się, poprzednia duszka była dość znacznie upośledzona, tępa i głupia, co jedynie dopomogło demonowi w przejęciu pełnej kontroli nad tymże marnym ciałkiem. Słabe to-to, bezbronne, stanowiło łatwy łup. Demon tym samym mniej energii zużył na samo opętanie, zachowując cenne zasoby sił na późniejszy okres. Czyż to nie brzmi sensownie?
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
/ Nic nie szkodzi~ I mam taką nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie c; /

Wufan zmrużył nieco ślepia, cierpliwie czekając, aż te przyzwyczają się do mroku i opanują choć w najmniejszym stopniu umiejętność przebicia się przez ciemność. Z początku nie widział kompletnie nic, potem jednak zaczęła mu majaczyć smukła sylwetka, ale wciąż niewiele był w stanie dojrzeć. Tyle tylko udało mu się zauważyć, iż łeb tajemniczej postaci wyraźnie odcinał się jaśniejszym odcieniem od reszty ciała, co wyglądało dość dziwacznie. Kiedy mrok mieszał się z ciemniejszym futrem, można było odnieść wrażenie, że głowa nieznajomej wisi w powietrzu. Doprawdy, przerażająca wizja. I to jedna z tych, która raz pomyślana, z głowy nie chce dać się wyrzucić. Z tego powodu basiorowi tym bardziej zaczęła przeszkadzać wszechobecna ciemnica. Wolałby móc przyjrzeć się swej nowej towarzyszce w pełnej krasie, niżeli spoglądać na nią i bez przerwy myśleć tylko o tym, że łeb ten pozbawiony jest reszty tułowia. Wufan uniósł nieznacznie łuki brwiowe, usłyszawszy tak bardzo niepasujący do jej płci głos. Gdyby miał polegać tylko na słuchu, zapewne bez wahania wziąłby ją za samca. Ah, doprawdy ciekawa osóbka mu się trafiła.
- W tej kwestii najwyraźniej mamy odmienne zdania - odparł beznamiętnie, nie spuszczając jej z oczu. Ot, no to zacznie się dyskusja. Miał nadzieję, że nie była jednym z tych zarozumialców, co to będą cię męczyć do końca życia, byleby wcisnąć ci do łba własne zdanie. - Kultura umrze dopiero wtedy, kiedy wszyscy zgodnie ją porzucą, bez żadnych wyjątków. Aby utrzymywać się przy życiu, nie potrzebuje rzeszy ratowników. Wystarczy jej chociażby jedno pielęgnujące odpowiednie zachowania stworzenie - wyjaśnił swój punkt widzenia. Nawet jego głos wydawał się nosić wyraźnie znaki rozleniwienia. Miał nawyk przeciągania wyrazów, wymawiania ich nieśpiesznie, a jakby tego było mało, jego głos brzmiał nadzwyczaj sennie. Nie, nie nużąco - bardziej pasowałoby tu określenie "uspokajająco". Uśmiechnął się delikatnie pod nosem na jej kolejne słowa. Grymas ten jednak nie wydawał się zadowolony, czy też rozbawiony. Właściwie, jak na uśmiech, posiadał w sobie jakoś tak mało wesołości. Właściwie wyglądał bardziej jak przypadkowe wygięcie warg w bliżej nieokreślonym celu.
- "Narzuca"? To dość niefortunnie dobrane określenie - powtórzył cicho, jakby zaskoczony, że w ogóle użyła takiego słowa. - Nie wydaje mi się, bym cokolwiek ci narzucał. Nie rozkazałem ci się ode mnie odsunąć, tylko grzecznie zauważyłem, że nie podoba mi się bliskość, na jaką sobie pozwoliłaś, sugerując, abyś to zrobiła - tłumaczył cierpliwie swój tok rozumowania. Dawno nie trafił mu się taki rozmówca. Właściwie, był zadowolony. Miło od czasu do czasu, zamiast standardowego przedstawiania się i prowadzenia jakichś płytkich rozmówek, pogawędzić z nieznajomym na tematy nieco głębsze i powymieniać się z nim swoimi myślami. Samica usiadła, najwyraźniej nie zamierzając dostosować się do jego prośby. Właściwie sam mógłby się odsunąć, ale... po co niepotrzebnie ruszać tyłek. Póki nie dzieje mu się nic złego, jakoś przeżyje tę bliskość.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Kąciki pyska Henny uniosły się znacznie (pewnie nawet zbyt znacznie, niestety, wprawa w uśmiechaniu się w sposób inny, niźli szyderstwem przyodziany, nikła raczej była w przypadku tejże wadery-nie-wadery), ukazując szereg nienagannie zadbanych zębów, nie szczerzonych bynajmniej w celu okazania swej siły oraz potęgi. Łeb Gehenny wykonał gest przypominający z lekka skinięcie: pojedyncze, dość płytkie i niezbyt niskie, ale jednak.
- Podobasz mi się. Asertywny, nieobawiający się zaprezentować w sposób spokojny własnej opinii. Wiesz jednak, w czym tkwi problem? - spytała, ociężale podnosząc swój tyłek. Gehenna z Cheshire, chce się rzec, po przeczytaniu opisów rozmówcy. Obeszła samca dookoła, wykonując dwa pełne okrążenia. Nie czekała na odpowiedź, a krążenie owe nie miało na pewno na zamiarze prezentować jakiegokolwiek zniecierpliwienia tejże istotki; służyło jeno dokładnym oględzinom wilka.
- Nie bardzo mnie interesuje Twoje zdanie. Miło, że je posiadasz, ale prędzej w buty sobie wsadzisz, niż mnie do niego przekonasz. Marny wysiłek, rozumiesz - dokończyła, po czym zniknęła, udając się ospale ku północy. Wesele, weekend pod Warszawą, niestety, szkoda blokować fabułę. Przepraszam

zt.
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
Wufan nie musiał jakoś szczególnie wytężać wzroku, aby w mroku zauważyć jej uśmiech - błysku śnieżnobiałych kłów nie mógłby nie zauważyć, nawet gdyby chciał. Nie dało się ukryć, że uzębienie to ona miała porządne, przez łeb przemknęła mu też myśl, że zapewne równie porządnie potrafi się ona nim posłużyć. Cóż, nie jego wina, że samica, chcąc czy też nie, przywodziła mu na myśl jakąś trudną w obyciu, okrutną jędzę. Wiadomo, nie powinno się oceniać innych po wyglądzie zewnętrznym, tym bardziej kiedy nie jest się w stanie dobrze takiej osoby obejrzeć, jednak prawdę mówiąc Wufan nigdy szczególnie się tej regułki nie trzymał. To nie tak, że ją z góry zaszufladkował i negatywnie się do niej nastawił. Mogła sobie być nawet podłą gwałcicielką smoków; ważne, żeby nie czaiła się na jego tyłek i między nimi wszystko będzie w porządku. Wysłuchawszy tych wszystkich łechczących jego ego słów, skinął wdzięcznie głową. Kiedy zaś zapytała o problem, nie odezwał się. Bawienie się w idiotyczne zgadywanki jakoś mu się nie uśmiechało, poza tym nie wydawało mu się, aby samica rzeczywiście oczekiwała jego odpowiedzi. Jego wzrok podążał za jej sylwetką, kiedy ta zaczęła go okrążać. Jednak poza wędrującym za nią spojrzeniem, nie drgnęła żadna część jego ciała. Nie przeszkadzało mu, że go tak oglądała. W końcu kto by nie chciał nacieszyć oka jego widokiem, huh? W milczeniu wysłuchał także jej ostatnich słów, wciąż pozostając w bezruchu, zupełnie niewzruszony. A potem odeszła. Tak po prostu, zostawiła go i poszła w siną dal, nawet się nie żegnając. Chociaż fakt, głupotą byłoby wymagać od niej pożegnania po tym, co przed chwilą od niej usłyszał. Nasłuchując jej oddalających się kroków, uniósł łuki brwiowe w zdziwieniu i mruknął cicho pod nosem:
- A czy ja w ogóle próbowałem cię do czegokolwiek przekonać? - I tak oto pożegnał swoją rozmówczynię. Bo fakt, on jedynie przedstawił jej swoje stanowisko w poruszanych kwestiach, nic więcej. Wufan rozumiał pojęcie własnej opinii i nie zamierzał na siłę wciskać komuś własnego sposobu myślenia. Odetchnął głębiej, na powrót rozkładając się na ziemi. Zamknął oczy, po czym na powrót wsłuchał się w otoczenie. Ależ oczywiście, że nie zamierzał przerywać swojego wypoczynku. Jeszcze czego.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Lód! Najprawdziwszy! Kiro nie posiadł się z radości. Od poprzedniej zimy nie widział ani śniegu, ani lodu! W sumie nie żeby jakoś za tym tęsknił - chyba nawet wręcz przeciwnei - ale to zawsze była jakaś nowość i chyba to go najbardziej ruszało.
Nad to jezioro pokrytę warstwą zamarzniętej wody trafił przypadkiem - jak z resztą wszędzie do tej pory. Nie miał rzadnego celu, bo nie miał ani domu, ani nie znał miejsc, do których chciałby kierować swą niezwykłą osobę oraz (w pakiecie) swe nabrzmiałe ego.
Powoli choć pewnie wszedł przednimi łapkami na białe ciało oddzielające go od zimnej wody. Poskrobał w nie pazurkie. Hmpf... fajny dźwięk. Zastukał. ... Też nieźle! Popukał jeszcze chwilkę, a gdy znudziły go możliwe do wydobycia dźwięki wszedł na lód, by już wszystkimi czterema łapkami poczuć bijący od niego, twardy chłód. Lubił to uczucie... Pustynie... lodowe pustynie. Właśnie takie teraz zaczęły go otaczać. Oczyma wyobraźni widział te wielkie białe pola ciągnące się bez końca i uśmiercające każde stworzenie, które odważy się wejść w ich obszar. Tylko on, 'Wielki' Kiro byłby w stanie je pokonać i ujarzmić!
Zadowolony z tego wyimaginowanego faktu szedł coraz szybciej i pewniej po błyszczącej tafli. Tak ładnei wyglądała w ciemności... ta trupia biel bardzo do szczeniaka przemawiała.
Nagle Kasai jakby się ockną i stanął jak wryty. Jak mógł to przegapić! Wytężył wzrok i popatrzył przed siebie. Przy brzegu siedział jakiś wilk, którego Kiro powinien wyczuć już dawno temu! Znaczy! - wyczuł - ale był tak zajęty swoją wyobraźnią, że nie dotarło to do jego świadomości!
"Idiota!" pomyślał przykładając sobie łapę do czoła. Aż głupio mu było przyznać, że czasem woli wyobraźnie od rzeczywistości... to takie... szczeniackie! I nierozsądne... A co jeśli to jego wróg! Albo rywal! I trzeba go pokonać! Jeżeli będzie tak bujał w obłokach to nie dość, że może zostać zaatakowany pierwszy, ale i potencjalna ofiara może mu uciec! No nie do pomyślenia!
"No dobra" pomyślał marszcząc brwii "Złoję mu skórę to będzie mi lepiej...". I ruszył w kierunku obcego.
Nie zatrzymał się dopóki nie stanął tuż przed nim. Potem zaś wypiął pierś i nie mówiąc ani słowa zmierzył go ostrym jak brzytwa wzrokiem i... westchnął.
- A już myślałem, że będzie zabawnie - Pożalił się dziecinnym głosem opuszczając łeb. Koleś zdecydowanie nie wyglądał na godnego przeciwnika... i nie wydzielał woni jak agresor... w ogóle zdawał się być jakiś taki... spokojny.
Kiro spojrzał na niego złotymi oczkami pełnymi żalu. Dlaczego to nie mógł być jakiś mięśniak z masą blizn?? Albo jakiś potwór... cokolwiek co fajnie by się szarpało?
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
Ale oczywiście, że nie umknęło mu pojawienie się na tym terenie nowej osobistości. Choć małe ciało poruszało się z typową lekkością, stawiając kroki delikatne i ciche, nie dałoby się nie usłyszeć tych wszystkich - jakże irytujących - dźwięków, jakie mały wilczek wydobywał z lodu, traktując go niczym perkusję. No dobra, może przesadzam. Niemniej jednak wyczulony słuch Wufana owe stuki i puki czy też drapania wyłapał, a z braku ciekawszych odgłosów do nasłuchiwania - na nich też się automatycznie skupił. Poza tym nierozsądnie byłoby zignorować czyjąś obecność. W końcu jednak to nieudolne, eksperymentalne muzykowanie za pomocą lodu umilkło, samiec nastawił uszu, poszukując kolejnych dźwięków, wydawanych przez tajemniczego hałaśnika. Po dłuższej chwili w końcu się doczekał; miękkie kroki stawały się wyraźniejsze, pazurki uderzające o lód raz po raz dźwięczały w powietrzu pomiędzy świstami wiatru. Jednak, jak to on, nawet nie raczył otworzyć oczu. Nawet kiedy istota zatrzymała się tuż przed nim, nie drgnął. Trochę się zastał i zatonął w całym tym leniuchowaniu, nawet powiek nie chciało mu się uchylić. Boże, tak bardzo troszczył się o swój tyłek, ale kiedyś zginie przez głupie rozleniwienie, mówię wam, ten idiota, eh... Dopiero usłyszawszy westchnięcie, otworzył oczy, aby spojrzeć z dołu na wilczka. Jego kąciki warg automatycznie zadrgały na widok szczeniaka. Jednak słysząc jego słowa, powstrzymał uśmiech, zmrużył ślepia, jego spojrzenie zrobiło się harde, uniósł brwi nieznacznie.
- Że co proszę? - spytał niby to urażony. Podniósł się leniwie do siadu, aby teraz z góry spoglądać na młodziaka. - Nierozsądnie tak z góry oceniać innych, paniczyku - burknął na niego, mrużąc oczy z dezaprobatą. - Prawdę mówiąc, czuję się urażony twoimi słowami - powiedziawszy to, pacnął małego w łebek swoim łapskiem, nie tak aby sprawić mu ból, ale wystarczająco mocno, aby przygiąć mu nieco karku ku ziemi. - Poza tym wypadałoby się przywitać ze starszym, pierdoło mała - mruknął i choć początkowo udawało mu się zachowywać powagę, pod koniec uśmiechnął się do małego w iście złośliwy sposób. No i tak... trzeba przyznać, że wspaniałe przezwisko wymyślił temu malcowi, ja pitolę...
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Młodziak prychnął i wyszarpał się spod łapy wilka, który nieźle go zaskoczył. Że też taki chuderlak musi być od niego silniejszy! Ach! Gdy Kiro w końcu dorośnie rozprawi się z nimi wszystkimi!
Szybko podniósł się z ziemi chąc zatuszować fakt, że cofając się niezdarnie upadł (co nie przystoi przyszłemu władcy świata) i spojrzał na obcego z wyrzutem.
- A co mnie to, że cię uraziło!? - Warknął przyczesując sobie nerwowo grzywkę tak jakby miał w niej jakiegoś wstrętnego robaka i próbował go właśnie strzepać - Nawet ci nic nie zdążyłem powiedzieć! Nie udawaj, że siedzisz mi w głowie! - Krzyknął - A gdybyś urósł, albo miał blizny nikt by o tobie źle nie myślał! - Dodał - Sam jesteś sobie winień! - Wysunął język w złośliwym grymasie, ale przezornie odskoczył jeszcze trochę do tyłu, co znaczylo, że Wufan w jego oczach nie jest już takim słabełuszem jak był na początku.
Kiro też zastanowil się nad uwagą odnośnie przywitania się - wbrew pozorom dokładnie analizował większość wypowiedzi dorosłych, których spotykał na swojej drodze. Robił to raczej odruchowo, ale i tak dobrze dla niego - przynajmniej będzie mógł się czegoś nauczyć.
A wracając do przywitania, to miał już chyba nawet gotową odpowiedź...
- Poza tym mówiłem do siebie młocie! Tylko tak se!- Wspomniał swoje westchnienie i jedyne zdanie, które powiedział w pobliżu tego osobnika - Miałem sobie już nawet pójść, a ty mi wyskoczyłeś z jakimiś idiotycznymi wstawkamii! Nie będę się witać z kimś z kim nie mam zamiaru gadać! - Spojrzał na wilka tak jakby był on nie zdolny do pojmowania najprostrzych spraw. W końcu jego pretensje były od czapy... Nawet nie otworzył oczu, gdy Kiro mówił tamto pierwsze zdanie! [Jak śmiał! XD]
- I tak w ogóle, nie jestem MAŁY! (pal 6 pierdołę) Jestem 'WIELKI' Kiro, przyszły najlepszy wojownik na tych ziemiach, więc radzę ci mi nie podpadać! - Zakończył dumnie i znów wypiął pierś podchodząc dwa kroki do przodu. Nie będzie mu żaden wypłosz prawić morałów!
Z tych emocji i przez ciągłe wrzeszczenie kolejnych zdań mały dostał niemal zadyszki toteż zaraz opuścił głowę i zaczął łapczywie wciągać do płuc powietrze.
- Aż mnie zmęczyłeś świrze... - Mruknął półprzytomnie i wbił pazurki w ziemię. A cały ten jego bulwers trwał nie więcej niż minutę... Oj, trzeba popracować nad płuckami i przeponą ;3
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
Złośliwy uśmieszek znikł równie szybko, co się pojawił. Wufaniątko obserwował uważnie szczeniaka, ukrywając jednak swoje zainteresowanie pod warstwą chłodu. Ano, choć szczenię - jak każde inne - już na starcie zyskało sobie jego sympatię, basior póki co nie miał zamiaru mu tego zbytnio okazywać. Przede wszystkim dlatego, że przyjmowanie z uśmiechem tych wszystkich obraźliwych słów, jakimi raczył go młodziak, byłoby niesamowicie okropnym błędem wychowawczym. Tak, zamierzał temu małemu utrzeć nieco nosa, coby się nauczył, że nie z każdym może sobie tak pogrywać, a już zwłaszcza ze starszymi. A może raczej - a już zwłaszcza z Wufanem. Poza tym basior miał wrażenie, że gdyby w tej chwili się uśmiechał i zaczął żartować, szczeniak tym bardziej by się rozsierdził i kto wie, czy nie stałby się jeszcze bardziej bezczelny i wygadany. Co w gruncie rzeczy Wufanowi by nie przeszkadzało, bo Kiro wyglądał naprawdę zabawnie i uroczo, kiedy się tak wściekał, no ale dla samej zasady wypadało szczeniaka trochę poskromić. Żeby sobie mały przypadkiem nie ubzdurał, że z Wufana to taki mięczak, któremu można ubliżać do woli i włazić mu na głowę. Tak więc, choć całe to przedstawienie wywoływało w basiorze przeogromne rozbawienie, nie pozwolił sobie na chociażby cień wesołości na pysku. W milczeniu przyglądał się szalejącemu młodzikowi. I tutaj warto też zaznaczyć, że nie spoglądał na niego ani pobłażliwie, ani z wyższością, ani z pogardą. Patrzył na niego z powagą i badawczo, zupełnie jakby traktował młodego bardzo poważnie. Kiedy szczenię w końcu skończyło ten swój monolog jakże zabawnym stwierdzeniem, Wufan przez chwilę jeszcze milczał, jako że obawiał się, że jeśli teraz się odezwie, nie wytrzyma i zacznie się najzwyczajniej w świecie śmiać. Dlatego też odetchnął głębiej, opanowując swoje rozbawienie i dopiero po paru sekundach zabrał głos:
- Dobra, WIELKA pierdoło - odezwał się, akcentując z przekąsem słowo "wielka", aby szczeniak przypadkiem nie przeoczył tego, że wspaniałomyślnie zgodził się używać wobec niego tego określenia. - Nagadałeś się, to teraz moja kolej.
Obniżył nieco swój łeb, nie spuszczając młodszego z oczu. Położył uszy, aby nadać sobie trochę groźniejszego, poważniejszego wyglądu. No, to czas na kazanie... eh, jak on nie lubił tego robić.
- Po pierwsze, jeśli kiedyś jeszcze raz będziesz w mojej obecności darł mordę w ten sposób, przysięgam, że osobiście pomogę ci ją zamknąć - mruknął i tutaj mówił jak najbardziej szczerze, bo od tych wszystkich decybeli mało mu bębenki chwilę wcześniej nie pękły. Dzieciak stał tuż przed nim, a wrzeszczał, jakby dzieliła ich kilometrowa przepaść, jeez. Głos Wufana, choć stanowczy, brzmiał całkiem łagodnie, w końcu nie miał zamiaru szczeniaka przerazić, tylko zyskać sobie jego uznanie, no. - Po drugie, farfoclu jeden, jak sobie nie przyswoisz odrobiny kultury, to będzie z ciebie rozmiażdżony placek, a nie wojownik - jakże wyszukane ostrzeżenia, doprawdy. Ale tu akurat było ziarno prawdy; jak się dziaciak nie nauczy manier, to kto będzie chętny uznać go za najlepszego wojownika? - Po trzecie: "pusty dzwon najgłośniej bije", mówi ci to coś? - Hah, niektórzy mogliby pomyśleć, że Wufan naprawdę się zdenerwował. Guzik prawda. Po prostu nie miał w zwyczaju traktować ulgowo nikogo, nawet szczeniaków.
- I po czwarte: szerokie bary i blizny na całym ciele nie są wyznacznikiem wartości faceta. Możesz być wielki i pokryty bliznami od czubka nosa do końcówki ogona, ale jeśli będziesz zachowywał się jak kretyn, pozostaniesz tylko kretynem - nie ma to jak mądrości pana Wufana. Poważnie, chyba powinien teraz pójść żądać opłaty od rodziców tego przybłędy za tak wspaniałą naukę. Samiec poczuł wręcz satysfakcję. Był naprawdę zadowolony z tego swojego przemówienia. Tylko czy udało mu się dotrzeć do tego dzieciaka? Chciał zyskać jego respekt, ale może lepiej było po prostu przyszpilić go do ziemi i kazać mu wszystko odszczekać... hm.
- Poza tym wcale nie jestem takim mięczakiem, jak ci się wydaje. To smukłe ciało nie posiada żadnych blizn, bo dotąd nikt nie okazał się wystarczająco dobrym przeciwnikiem, żeby zdołać mnie zadrasnąć - oznajmił, prostując się na powrót. Dobra, wcale nie musiał tego robić. No ale parę fałszywych przechwałek nikomu nie zaszkodzi, prawda? Oh, tak, Wufan bawił się w tej chwili doskonale. Końcówka jego ogona podskakiwała teraz lekko, jakby w jakimś tylko jemu znanym rytmie.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiro stał przed chuderlakiem z otwartą mordką i wyrazem niezrozumienia na twarzy. Dawno nikt tyle do niego nie mówił... W sumie fajne uczucie, choć trochę irytujące, bo wszystko to przypominało mu kazania jego rodziców, oraz starszych z watahy, których szczerze nie znosił (i vice versa).
Musiał się z lekka wysilić by wszystko przeanalizować przy czym śmiesznie marszczył brwi. Nim to jednak nastąpiło odpowiedział na ostatnie zdania wilka, które zawsze najlepiej się zapamiętuje gdy rozsiadają się wygodnie w podświadomości. Teraz było tak samo.
- Nie zadrasnęli, bo zdążyłeś zwiać nim się zbliżyli! - Prychnął z pogardą odwracając głowę w bok, ale jednocześnie usiadł co wskazywało na to, że nowy osobnik go zainteresował (choć nadal nie był nikim więcej niż śmiechowym, dziwacznym wypłoszem).
- Jesteś irytujący - Powiedział szczerze i popatrzył mu w oczy swoimi złotymi ślepkami, w których tańczyły iskierki wrodzonej  nadpobudliwości. Musiał przyznać, że wilk nie jest  aż tak nudny jak sądził na początku. Tylko prawił za dużo morałów. Zdecydowanie za dużo. Ale wszyscy dorośli tak mają... to takie irytujące! Kirusiowi przewracały się flaki od tych pobłażliwych uśmiechów, spojrzeń rzucanych z wysoka i tonu pełnego wyższości! Grrrr!
Ale odziwo ten gościu nie był tak strasznie wnerwiający. Przede wszystkim fajnie się na niego gapił... bez tego niewypowiedzianego poczucia przewagi, choć jego słowa zdały się świadczyć o zupełnej przeciwności tego stanu. No i coś w jego tonie było inne... Malec czuły jak każde szczenię na takie drobnostki szybko to wyłapał i z zadowoleniem przysłuchiwał się dalej beznadziejnym słowom padającym z ust dziwaka.
Część stwierdzeń była nudna i oklepana (,,Jeśli jeszcze raz będziesz w mojej obecności...", ,,Jak sobie nie przyswoisz...") inne niezrozumiałe (,,Pusty dzwon najgłośniej bije"), a niektóre całkiem ciekawe (część o kretynie o szerokich barach i bliznach na całym ciele). Ta część nawet zaintrygowała Kiro - była niezła.
Jednak to co naprawdę urzekło malca, a z czego sobie całkowicie nie zdawał sprawy były te dziwaczne określenia, których dziwak używał wobec niego. Wszystkie te zwroty typu 'Farfoclu mały', 'WIELKA <3 fajtłapo' strasznie szczeniakowi przypadły do gustu, choć nawet zbytnio tego nie zarejestrował. (A o tą WIELKĄ fajtłapę to by się jeszcze powykłócał, ale musiał przyznać że nieznajomy nieźle odwrócił sytułację na swoją korzyść). Tak... Kiro lubił wilki z charakterem, nienawidził zaś wszystkich tych 'wiecznie mądrych' ciot(ek) co z pobłażliwością patrzyły na jego czyny i komentowały je od niechcenia, a często z pogardą.
No i wypadałoby temu dziwakowi coś odpowiedzieć i na te pozostałe części jego długiej wypowiedzi skoro już okazał się nie być nudnym frędzlem (jeat godny przebywać w towarzystwie Kiro! x'3).
Z początku malec chciał znowu coś odwarknąć, ale po krótkiej analizie doszedł do wniosku, że nie ma o co się wkurzać (szok x^x) i w dodatku byłaby to niepotrzebne marnowanie energii i czasu.
- Hmpf... - Jeszcze raz zmarszył brewki i spojrzał wilkiem (taaak! XD) na wilka.
- Nie jesteś aż taki nudny. - Przyznał po chwili ciężkiej ciszy łaskawie i uśmiechnął się lekko jakby z zadowoleniem.
- Chociaż i tak gadasz trochę bez sensu. - Ziewnął i machnął ogonem niczym znudzone jury. Zaczął oglądać swoje łapki co wskazywało na to, że czuł się już całkowicie odprężony (a przede wszystkim niezagrożony) w towarzystwie dziwaka o przyjemnie czerwonym futrze.
- I strasznie się mądrzysz. - Dodał też z lekkim niezadowoleniem, ale gdy tylko posławszy pełne nagany spojrzenie zerknął w oczy wilka na jego pyszczku pojawił się znowu mimowolny uśmiech, a mięśnie twarzy przestały malować na niej nieprzyjazne grymasy.
Niespodziewanie w głowie szczeniaka powstała jedna wielka pustka, z której nijak nie można było wydobyć żadnej nieprzyjemej riposty, ani chociaż złego słowa...
Pozbawiony tego Kiro nagle uczepił się latającej mu po makówce wypowiedzi wilka i przeanalizowawszy ją raz jeszcze automatycznie zadał pytanie:
- To co niby trzeba zrobić aby być wielkim wojownikiem? - Pytanie było jak najbardziej szczere choć wypowiedziane w sposób nie naiwny, a wskazujący raczej na to, że młody nie wierzy iż nieznajomy mądrala coś o tym wie.
Choć ciekawy był niezmiernie i nagle zapragnął - tak po szczeniacu - jak najszybciej poznać odpowiedź.
Wufan
Dorosły

Wufan


Male Liczba postów : 59

     
Trudno było mu powstrzymywać rozbawienie przed objawieniem się na jego pysku, ale dzielnie zwalczał w sobie chęć zaśmiania się. Nie, nie będzie robił tej przykrości szczeniakowi. Nie wypadało się z niego śmiać, Wufan przeczuwał, że szczeniak poczułby się naprawdę tym urażony i całkowicie by się do niego zniechęcił, a na tym basiorowi w żadnym wypadku nie zależało. Dlatego też wciąż z całkowitą powagą patrzył na małego. Teraz jednak nie był już taki chłodny, jego spojrzenie stało się teraz łagodniejsze. Kiedy wilczek odpowiedział jakże błyskotliwie na jego ostatnie słowa, Wufan prychnął, na chwilę odwracając od swojego rozmówcy wzrok, jakby wręcz nie dowierzał, że usłyszał to, co usłyszał. Ależ oczywiście spodziewał się, że Kiro w jakiś sposób to skomentuje. Był najwyraźniej jednym z tych szczeniaków, które zawsze musiały mieć ostatnie słowo. Trzeba było przyznać, że naprawdę miał charakterek, a Wufanowi jak najbardziej to odpowiadało. Dzięki temu był jeszcze zabawniejszym towarzystwem. I musiał przyznać, że szczeniak go przejrzał. Nie, żeby miał zamiar się przyznać, jednak nie zmienia to faktu, że mały świetnie poradził sobie z oceną Wufana. Nawet nie wiedział, jak trafna była jego riposta.
Dzięki temu jeszcze żyję - pomyślał, ale rzecz jasna myśl tę zachował dla siebie, jako że planował dalej udawać wielkiego wojownika. Gdyby przyznał się małemu, że owszem, jest mistrzem ucieczek z pola walki, raczej nie uzyskałby uznania, na jakim mu zależało. Chciał wyrobić sobie u niego jak najlepszą reputację. Nie dlatego, że go nie wiadomo jak lubił, po prostu... dla zwykłej rozrywki, dla żartu. Może to trochę nieuczciwe, ale jakże zabawne~!
- Proszę cię - prychnął z rozbawieniem, jasno dając mu do zrozumienia, że on i ucieczka to dwie różne kwestie, które nigdy się ze sobą nie łączą. Choć w rzeczywistości ucieczkę miał wpisaną w charakter czarno na białym, w dodatku pogrubioną i podkreśloną czcionką. Oczywiście, nie uszło jego uwadze, że samczyk usiadł. To dobry znak. Widać udało mu się go do siebie przekonać; cel osiągnięty, misja zakończona sukcesem. Zobaczymy na jak długo uda mu się go przy sobie zatrzymać. Liczył, że uda mu się zyskać sympatię malca i to nie będzie ich ostatnie spotkanie, jak również, że nie skończy się ono tak szybko~.
- No to chyba jednak mamy coś wspólnego, farfoclu - mruknął zgryźliwie na wzmiankę o tym, że jest irytujący. Przechylił przy tym delikatnie łeb. I choć była to czysta złośliwość, Kiro mógł wyłapać tę nutę aprobaty i sympatii w głosie Wufana. Póki co jednak nie zamierzał otwarcie pokazywać małemu, że go lubi. Nawiązując przy okazji do tych przezwisk, to cóż, wielu dorosłych mogłoby się wykłócać, że nie powinno się tak zwracać do młodych, bo to obraźliwe, bo się też nauczą takiego języka... ble, ble, ble. Wufan nie widział powodu, dla którego miałby przy szczeniakach stosować jakieś wyjątkowe reguły wysławiania się. Jak już mówiłam, nie ma taryfy ulgowej. Młody czy stary, wilk to wilk, prędzej czy później i tak gdzieś jakieś wyzwiska usłyszy, lepiej niech się przyzwyczai i uodporni, coby później nie brał wszystkiego do siebie i nie beczał przez byle przezwisko. Poza tym jak jest niegrzeczny to mu się kurna po prostu należy, no.
Jejku, jak ten dzieciak uroczo wyglądał, kiedy się tak marszczył i patrzył spod byka. Aż chciało się poczochrać mu tę grzywkę, złapać i porządnie wyłaskotać, wyprzytulać i w ogóle. Ale przypuszczał, że ten malec chyba niespecjalnie lubił takie czułości. Eh, gdyby to była samiczka, może by i dała się przytulić, ale tutaj wolał nawet nie ryzykować, bo jeszcze by skończył z rozoranym pazurkami nosem, wnioskując po temperamencie Kiro. Wufan odczuł niemałą satysfakcję, kiedy malec stwierdził, że jednak nie jest taki nudny. No, to znajomość postępuje coraz lepiej. Świetnie. Chociaż kolejne słowa może nie były już tak optymistyczny, no ale nie ma się co zrażać. Wufan przewrócił oczami, słysząc, że niby strasznie się mądrzy. Ale z drugiej strony, jak o tym pomyśleć... rzeczywiście był z niego taki zarozumialec, nie mógł temu zaprzeczyć. Ale co tam, może i był zarozumiały, ale wciąż przystojny i wspaniały, a to najważniejsze (to ja, narcyz się nazywam~).
- Pffff - prychnął, słysząc pytanie szczeniaka. - Najpierw skarżysz się, że za dużo się mądrzę, a teraz chcesz, żebym dzielił się z tobą moim doświadczeniem i wiedzą... - mruknął, unosząc lekko brwi. Owinął swoje łapy ogonem, w kącikach ust zaś czaił się uśmieszek. - Zresztą i tak bym ci tego nie powiedział. Nie mogę tak po prostu opowiadać o tym byle komu. Sekret sukcesu przekażę tylko i wyłącznie swojemu uczniowi. Wybacz, stary, ale muszę chronić swoich tajemnych taktyk - cóż, nie byłby sobą, gdyby nie potrafił z tego jakoś wybrnąć. Poza tym, właściwie nawet mógłby na to pytanie malcowi odpowiedzieć. Wufan może rzeczywiście niewiele wiedział o trybie życia wojowników, nie znał się na walce oraz taktykach wojennych, ale miał za to bujną wyobraźnią i nie było dla niego żadnym problemem wczuć się w znawcę wojennych tajników. Jednak miał nadzieję, że dzięki tej tajemniczej odpowiedzi również podsyci zainteresowanie malca. No i tak, nazwał szczeniaka "starym". Znaczy, wiadomo, w takim koleżeńskim sensie, jako że kumpla... Zupełnie jakby gadał równy z równym, jakby nie zwracał uwagi na różnicę wieku.
Sponsored content