Jezioro Lobis

Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Uśmiechnęła się.
- To miłe - Powiedziała wesoło i machnęła ogonem raz jeszcze.- Nie jesteś z watahy ognia, prawda?- Spytała niepewnie i uśmiechnęła się.
Nie pachniał tak jak inni z jej watahy.
Machnęła łbem.
- Wiesz gdzie jest słońce?- Spytała cicho wpatrując się w czarne niebo.
Tak bardzo tęskniła za wygrzewaniem się na pustyniach. Było jej przykro, że słońce w niewyjaśniony sposób znikło.





Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Spojrzał się ponownie w to niebo. Faktycznie.. cóż, nie było najciekawiej.
Ale chwilka, wpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie.. które właściwie wyglądało dla niego lekko na retoryczne.
- Nie jestem z Ognia. Co prawda byłem już w Nocy i obecnie jestem w Wietrze, ale nie jestem z Ognia.
Uch.. teoretycznie wychodziło na to, że są wrogami dla siebie.
Nie jest to najciekawsze tym bardziej, że ten nie chciał jakiejś tam wojny czy pojedynków.
Nie przepadał za tym, ale jak to mawiali? Taka praca. Chwilowo...
- Słońce zniknęło wraz z pojawieniem się jakichś dziwnych zjawisk w Krainie. Nie wiem gdzie jest ani czy wróci, ale.. nadzieję trzeba mieć.
Westchnął i powrócił wzrokiem na waderę.
Ciekawa.. chwilowo jakoś dziwnie dobrze było.
Pewnie coś się nie uda.
Kreiza
Dorosły

Kreiza


Female Liczba postów : 130

     
/wybaczcie, że tak z gruchy ni pietruchy ale trzeba wreszcie zakończyć ten wątek.

Kaed'rin van Regis napisał:Szaleniec biegł wytrwale w kierunku Viktorii. Dudniąca, wypływająca z niego krew ogłuszyła go, a więc dźwięku przesuwanego głazu nie usłyszał. Wpadł na niego przewracając go tym samym. Upadł z impetem i głuchym hukiem pomiędzy magami. Charknął, zawarczał i splunął krwią gdzieś w bok. Zatrzymał się. Sapał jakby był po ogromnym przemęczeniu. Wodospady krwi lały się z jego oczu tworząc niemalże rzekę krwi przy jeziorze. Stał niebezpiecznie blisko Viktorii, na tyle niedaleko, że gorąca ciecz oblała również zielone futro samicy. Był ogłuszony, nie docierało do niego co się dzieje, lecz powoli zmysły do niego wracały. Szkoda, że nie wzrok.
Oprzytomniał. W tej jednej chwili zrozumiał. Było źle, było naprawdę źle.
Jego ogromne cielsko sapało, dyszało wręcz. Tracił siły z każdą sekundą, z każdą kroplą krwi utraconą. Jest źle, jest bardzo źle. Plugawe stworzenia naruszyły jego majestat. Pozbawiły go wzroku! Nawet jak powróci w ciele innego stworzenia, w dalszym ciągu będzie ślepy. Hańba. Zgorszenie. Pośmiewisko. Gdyby był zwyczajnym wilkiem - zapewne by się teraz poddał i załamał w chwili oprzytomnienia ale Regis... Och, upiorek nasz to zupełnie inna bajka. Zrozumienie tej beznadziejnej sytuacji wprowadziło go w jeszcze większą furię o ile to było możliwe. Ryknął wprost na samicę opluwając ją tym samym czerwonymi kroplami śliny.
Zakładając, że krótko po tym podskoczył Charllie, tylko dlatego, że userka się zagapiła pisząc post i mocno przeprasza, Regis zrazu odwrócił łeb w jego stronę. Chciał go potraktować tradycyjnym pacnięciem na dzień dobry jednak coś go ubiegło. A tym czymś były słowa złotego (a może brązowego) wilka. Jego łapy zaczęły grzęznąć w objęciach jakiś dziwnych macek. Kaed'rin był mocno zdezorientowany, wzrok utracił, nie wiedział co to jest. W tym wszystkim czuł się jak małe dziecko, które straciło matkę z zasięgu swego wzroku. Nigdy wcześniej nie zaznał takiego uczucia. Na nowo poznawał świat, z perspektywy tego bezradnego a nie wszechmogącego i silnego. Szaleństwo minęło lecz wściekłość nie. Szarpał się, próbował wyrwać z objęć dziwnego zaklęcia. Z każdym jego ruchem krew mocniej tryskała i również nowo przybyły został zalany szkarłatną cieczą. Z każdym jego ruchem stawał się coraz słabszy. W pewnej chwili przestał rozumiejąc, że nie ma to sensu, póki co.
- Zaiste, należą wam się gratulacje! Udało wam się chwilowo powstrzymać upiora. Czujecie się z tym dumni, czujecie się lepiej, co? - Splunął pomiędzy nimi, padło akurat na przewalony głaz. - Hm, hm. Coś mało rozmowni jesteście. Atakujecie biednego Regisa, przecież nic wam nie zrobiłem! Egzystowałem sobie spokojnie od czasu do czasu kogoś mordując ale to przecież nic takiego złego! - Westchnął bardzo sztucznie i płytko jak w marnym teatrze. - Wiecie co? Jesteście okropni, nawet się nie przedstawiliście, nic nie powiedzieliście a już zaklęciami we mnie ciskacie! - Wpierw ukazały się kły, a zaraz po nich paskudny, szeroki uśmiech. Wraz z rozchylonymi wargami krew delikatnym strumyczkiem wylała się spomiędzy zębów, celowo "wypluta" przez Regisa. Okropny widok jawił się przed magami. Stwór o czarnych dołkach zamiast oczu z hektolitrami krwi lejących się z nich. Zakrwawiony pysk, poraniony. Zmierzwione futro, pozlepiane, a wszystko to należy do ogromnej kupy mięśni.

Ile to czasu minęło? Nie był w stanie wyczuć. Jakoś wszystko zatrzymało się w miejscu wraz z otaczającym go wokół pobojowiskiem. Wszyscy zniknęli. Nawet wampir. On pozostał. Leżał nieprzytomny na ziemi, jego oddech był bardzo powolny, miarowy. Wyglądało to jak głęboka hibernacja, śpiączka. Regis nie wiedział kiedy w takim stanie się znalazł. Jego długie cielsko leżało wyciągnięte bezwładnie tuż przy brzegu jeziora. Krew z jego oczodołów jak i z innych, niewielkich ran lała się powoli, miarowo cały czas, wyglądała ona jak leniwy strumyk przedzierający się pomiędzy kosmykami sierści, aby zaraz potem malutkim wodospadem spaść na piasek i leniwie wtoczyć się do wody jeziora, która już dawno zabarwiła się na czerwono. Wyglądał jak mityczne stworzenia zamknięte w pułapce czasu, które zostanie tak tutaj do końca dni tego świata. Czas się dla niego zatrzymał.
W rzeczywistości było inaczej. Wnętrze umysłu upiora wypełnione było przeraźliwą walką o przetrwanie Krejzolki. Walczyła ona z sidłami okropnego stwora, który w niej zamieszkał sprzed laty. Pradawna, krwiożercza istota, która wreszcie osłabła. Nie mogła przepuścić tej znakomitej okazji, musiała walczyć. A więc walczyła.
Fakt, że upiór leżał bezwładnie tak długo, oznaczał, że nie miał dość sił funkcjonować poprawnie oraz toczyć wewnętrzny bój z wściekłą samicą. Wprowadził swe ciało w coś przypominającego hibernację, z której to tylko on może wyjść.
Tak oto mijały dni, miesiące... W Krainie działo się wiele ciekawych rzeczy, w których to mógł uczestniczyć upiór. Wszystko przeszło wokół niego obojętnie. Zapewne istoty odwiedzające te miejsce przerażone widokiem wpół żywego potwora, nad brzegiem jeziora, nie śmiały go nawet tknąć przyglądając się jedynie temu przerażającemu pięknu. Strach, który nas zachwyca.
Krejzolka, a może raczej Kreiza, bo tak brzmiało jej prawdziwe imię, walczyła zażarcie ze swoim przeciwnikiem. Musiała wygrać, to była jej jedyna szansa, a fakt i widok słabnącego Kaed'rina dawał jej ogromne pokłady nadziei. Wiedziała, że zwycięstwo się zbliża, że wszystko idzie ku dobremu końcowi. Jednak trwało to powoli, miesiącami przecież. Ale...
Udało się. Poddał się.
Ale co teraz? Stłamszony upiór próbując ratować resztkę swych fizycznych zdolności i atrybutów starał się opuścić ciało, musiał je wybudzić.
Krew zatrzymała się. Ciche kapanie ustało. Uszy wielkiego stwora drgnęły. Nastała ogromna cisza, zdawało się, że cała otaczająca przyroda w milczeniu oczekuje tego co ma się zaraz wydarzyć. Końcówki łap zadrgały. Łeb zaszurał powoli po zaplamionej rdzawo ziemi. Pazury w tylnej łapie zaorały piasek zostawiając w nim głębokie bruzdy. Pysk się zamknął. Istota wracała z głębokiego snu. Ale wciąż przyroda czekała na coś niecierpliwie. I się doczekała.
Najpierw charkanie, jedne drugie, wyrzygał krew, wstał, zaczął się szamotać na lewo i prawo, jakby walczył w furii z samym sobą. I tak też właściwie było. Starał się uciec, był wyrzucany. A na dowód tego płaty skóry zaczęły z niego odpadać na ziemię i bardzo szybko ulegać rozkładowi. Kolejne porcje krwi istot zabitych w dalekiej przeszłości wlewały się leniwie do jeziora. Najgorszym widokiem najprawdopodobniej był jego łeb rozszczepiający się na dwie równe części. Strumienie krwi wraz z pogłębiającym się rozdwojeniem zalewały ziemię.
W pewnym momencie złamał mu się kręgosłup, padł niby martwy. W miejscu jego karku pojawiła się rana, po czym łapa. Łapa! Wilcza łapa! Była o kolorze brudnej bieli. W ślad za nią pojawiła się i druga, szara, wiotka wydostawała się z wnętrza ciała upiora, które nagle zaczęło syczeć i parować. Do tego pękało, mogła się wydostać, wreszcie! Poszerzała stopniowo ranę, wyglądała jak poczwarka w pierwszych sekundach swego życia, dramatycznie się go chwytająca. Pojawił się nos, pysk, uszy, czoło, czarne włosy aż wreszcie ślepia. Ujrzała świat... Co prawda był ciemniejszy niż niegdyś ale dalej raził ją niesamowicie w ciemne, mętne oczy.
Tak oto narodziła się ponownie Kreiza.
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilczyca kiwnęła łbem na znak, że zrozumiała. Wilk wydawał się przyjazny ale pozory bywają mylące.
- Skąd pochodzisz?- Spytała aby rozkręcić jakoś rozmowę.
Machnęła ogonem.
Była ciekawa czy wilk chciałby rozmawiać o swojej histroii. Samej nie przychodziło jej to łatwo.
- Wybacz, nie chciałam być wścibska...- Powiedziała cicho.
Spuściła łeb. Czy wilk będzie teraz zły? Czy postanowi odejść? Czy się obrazi? Westchnęła cicho i myślami powróciła do swojej rodziny która ją gnębiła. Ponieważ... Była czarna.
Teraz gdy jej futro było białe. Czy przyjęli by ją?
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Ogólnie to zastanawiało go tylko jedno.. ale w sumie to pytanie zada kiedy indziej, przy lepszej sposobności.
Nie chodzi tutaj o nic strasznego ani coś w tym stylu..
- Skąd pochodzę.. otóż, dosyć ciekawe pytanie. Przyznam ci, że nikt jeszcze przed tobą mi go nie zadał tak typowo wprost. Ale w każdym razie pochodzę z Anglii, wysp Brytyjskich czy jak tam to sobie chcesz tak to nazwiesz. Jest to ogólnie miejsce oddzielone od nas kontynentem daleko stąd. I uprzedzę twoje pytanie - nie mam powodów aby tam wracać. Moja droga życiowa była dosyć nieźle poharatana przez wiele osobników, śmierć rodziny i tak dalej... Nic osobiście ciekawego w sumie.
Nie zamarł ani nic. Mówił o tym wszystkim w totalnym spokoju który ogarniał jego duszę.
Problem jednak polegał na tym, że ten.. może nie najlepiej jest gadać o tym w taki sposób.
- Ależ nie jesteś wścibska. Nie dla mnie w każdym razie. Ogólnie opowiadać o sobie mogę, ale to tylko w momencie jak ktoś zadaje pytania. A ty skąd pochodzisz? I co ważniejsze, czy kojarzysz mój dom?
Severus
Latający Wilk

Severus


Male Liczba postów : 47

     
Powrót do krainy nie miał być spodziewany, ani gwałtony, choć nagły - a jego przybycie milczące i ciche, jakoby skradał się do upatrzonej od lat ofiary, z której rozum uplanował, by upić życiodajne soki i wyssać krew. Niemniej powrócił, choć nie taki sam, a troszkę inny, pomimo bycia sobą, mniej lub bardziej, jednak wciąż sobą. Zbyt wiele go ominęło, czy też nie, zaś return musiał nastąpić, prędzej czy później. Momentalne zjawienie się i zdezorientowanie zamieszanej okazji, wspięcie się na wyżyny i spoglądanie w oczy martwemu, białemu jeleniowi, za którym niegdyś goniły tłumy, by wreszcie cud natury uwiązać i żywcem oskrobać ze skóry. Spoglądał na gładkie linie, lekko zgięte ku dołowi, sterczące z kościanego kręgosłupa - żebra mieniły się bielą, wciąż chroniąc nabiegłe krwią i łzami płuca. Spoglądał i nie potrafił zrozumieć własnej ślepoty, która nie odebrała mu umysłu, pozostał sobą, choć się zmienił, a jakże pragnąłby być wciąż głupim i beznadziejnie naiwnym, iż każdy czyn i gest nie traci czyjegoś życia. Zasznurowane usta pozostały beznamiętne, oczy podążały za widokiem zada, z którego zwisały kawały mięsa, które niegdyś tworzyły mocne i giętkie mięśnie, pozwalające jeleniowi uciekać gdzie pieprz rośnie. Tak się już jednak nie stanie - stracił brutalnie zgwałcony cud, gdy własne ślepia nie pozwoliły mu, by towarzyszyć mu w nieskończonej drodze, aż do końca świata, gdy wszystko zapadnie się w Otchłań. Galadriel rozsunął macki, budząc się ze snu, znacząc tyle, że na horyzoncie zdarzyło się coś ciekawego, gdyż czas nie pozwalałna lekcje. Przymknął ślepia, wciąż falując na łapach, niczym łajba na wzburzonym przez sztorm morzu. Niedaleko znajdowało się źródło złego, choć marnego, ducha. Ducha, którego pora zamknąć w klatce i odebrać swobodę. Ducha, którego nazwałby demonem, gdyby nie słabota - a może pewność, którą nadawała mu bliskość duszy istoty wyższej dawała mu fałszywą odwagę i pychę. Zwrócił się w tamte strony, z uwagą kuląc uszy, karkiem niczym świnia nie ruszając, sztywny, jakoby zamiast kościanej linii wsadzono mu metalowy pręt między łopatki. Wysuszona łapa zabrodziła w skrawionej wodzie, lawendowa barwa bandaża skryła się czerwienią. Wzniósł go do pyska i obwąchał, posmakował czubkiem jęzora. Więcej nie potrzebował, wskazówka była aż nadta, a strona w którą kołysał chude i drobne cielsko właściwa. Brakowało duchów - pouciekały, nie chcąc ranić nosów, choć od chwili śmierci zatkane były przez posokę, wciąż lejącą się przez nozdrza. Lawendowe łapsko sięgnęło pod taflę wody, z krwi wyławiając czerń, którą nie szydzi noc, choć ociekająca brudną czerwienią. Tego mu było trzeba, gładkości i zimna, które obracał w łapie, nim schował do fałda szala. Nie wypadnie, upewnił się. Widowisko, jakiego mógł być świadkiem, gdyby chudy zad przywlókł wcześniej, właśnie osięgnęło szczyt i euforię - ponowne narodziny tego, kto zamknięty niczym ptak w klatce, powinien nie żyć. Bez obrzydzenia wdrapał się na zdające się truchłem ciało i chwycił szarutką za łapę. Lawendowy bandaż splamił miękkie opuszki krwią, strutą wodą i zielem, choć Kreiza mogła mieć wrażenie, że to nie wysuszone, pomimo namoczenia, trzaskające kościami palce zaciskają się na jej przegubie. Oślizgła, śluzowata macka owinęła się wokół ramienia, choć dla jej poziomu wzroku niewidoczna - duchowa, niebezpieczna. Nie znalazła tego czego chciała, puściła, by udać się do ciała. Niezliczone szczęki wchłonęły Regisa i poczęły przeżuwać, podczas kiedy wilk ściągnął szarą znów na ląd. Pierwszy lot od wielu lat - a ptaszęta prowadzą rodzice. Zawsze pozostaje się dzieckiem. Nie odzywał się, pysk trzymając zamknięty i obojętny, choć dwie barwy ślepi spoglądały na nią uważnie i badawczo. Przysiadł, zamienił łapy, chwytając ją ciepłą i wilczą łapą, której nie czuła od dawna, a wręcz przygarnął do siebie, jakoby broniąc pisklęcia. Galadriel skończył, spluwając demonem w czerń kamienia, niezadowolony. Nic nie zdołał wyciągnąć z bezilności; niczym się nie najadł. Cofnął się i usnął, lawendowa łapa ścisnęła czerń kamienia, teraz zdającym się cięższym niż wcześniej, a zimno i furię przelewając w chłód gładkich ścianek. Obrócił duszyczkę w kościanych palcach, niczym kostkę do gry, nim wydobywszy z torby najprostszy splot stworzył z niego medalion, nieważne, jak bardzo przeklinający swego pana. Wyczuwał słabość w szarości, barwy napotykały ledwo przytomny wzrok; porzucił amulet, pozwalając tym razem dzierżyć miejsce wraz z Galadrielem, zanurzył go pod szalem, coby wiotką postać ułożyć na swoim drobnym ciele. Wstał z trudem, ciało ponownie pogrążyło się w sztormie, lecz wiedział, gdzie kierować wzburzoną falami łajbę. Idąc i pozostawiając parujące, gnijące truchło za sobą, natknął się na ostatni okaz, który niedbale otrzepał z krwistej wody i wrzucił do zielarskiej torby, wyznaczając osobną przegródkę. Oko demona nie gniło, wściekłość i nienawiść, którą nosił w sobie, przekazując przez wieczność.

/zt wraz z Kreiz.
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się szeroko.
- Owszem, znam twój dom. Ja pochodzę z Niemczech. Mieszkałam w małej dolince Wetterau. Opuściłam ją... Szukając przygód - Powiedziała radośnie zatajając fakt, że opuściła swój rodzimy dom ze względu na poglądy rodziny. Z jednej strony nie chciała jej znać. Nienawidziła jej. Pragnęła ich śmierci. Z drugiej... Tak bardzo chciałaby powiedzieć, że jest i już nie jest czarna. Jak by zareagowali?
Machnęła łbem odganiając niesforną grzywkę która chcąc nie chcą i tak powróciła na swoje miejsce przysłaniając jej śliczne, fioletowe oko.
Machnęła ogonem na którym znajdowały się piękne kolorowe kropki, odblaski czy jak kto wolałby to nazywać.

Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Tak w sumie to bardzo dobrze, że olało się tą akcję.
Basior nie musi wiedzieć co tam się działo, bo tak jakby.. nie potrzebne mu to było wcale w życiu.
- Ach Niemcy... kojarzę ten kraj. Nie powiem, nie raz próbowali mnie od tak sobie odstrzelić i niektórzy chcieli prześladować, ale cóż... dobrze, że opuściłem tamte tereny. W sumie jedynym miejscem w jakim jeszcze nie byłem to chyba Ukraina i Chiny. Dla mnie dobrze.
Lekko się uśmiechnął, ale przy okazji musiał się rozprostować.
Wojownikowi nie... ej chwilka. Kein nie jest wojownikiem a tym swoim ''Cieniem''. Ranga prywatna zdobyta
- Oj uwierz mi, że kocham po prostu podróżować po tym świecie. Całe życie zmarnowałem na to wszystko, ale teraz... powiedzmy, że robię to dalej. W tej Krainie jest jeszcze pełno terenów do których nie doszedłem. Znasz może jakieś ciekawe miejsce tak przy okazji?
Przy okazji od usera - avek Selwy <3
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Selwa uśmiechnęła się na fakt, że wilk kojarzy, ba! Był w jej kraju. Przykro trochę jej było, że nie mogła zobaczyć wysp Brytyjskich. Może kiedyś będzie okazja?
- Ja dużo nie podróżowałam... Jeśli chodzi po świecie to byłam tylko w Niemczech.. No i w tej krainie - Powiedziała wesoło.
- Zmarnowałeś? Uważam, że podróżowanie po świecie, nie jest marnowaniem życia- Powiedziała i przyjrzała się wilkowi co jakiś czas machając kolorowym ogonem. Ona sama dałaby wiele aby podróżować po świecie, poznawać świat. Uśmiechnęła się na tą myśl.
- Przykro mi, jestem w krainie od niedawna i nie znam za bardzo krainy... - Powiedziała

yaay dziękować :>
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
No więc tutaj niestety trzeba dopowiedzieć, że ten wilk nigdzie nie miał dobrze. W każdym kraju jakoś go prześladowali albo próbowali zabić. Dlaczego? Ponieważ pochodzi z rodu Anarchistów.
- Nie powiem, ale w tej Krainie jest najciekawiej, a przynajmniej było. Dużo przygód i w ogóle. A co marnowania życia, to skomentuję to bardzo prosto. Otóż były momenty w których zwyczajnie chciałem zostać z pewnymi osobami, ale wiedziałem iż nie mogę. Wiele osób się poznawało przy tych podróżach, ale co z tego teraz mam? Tylko wspomnienia.
Westchnął lekko i przekręcił łbem.
Teraz jednakże nie jest czas na smutki jakiekolwiek, więc wilk się uśmiechnął. Nie ma co rozpamiętywać przeszłości.
- Hmmm... No dobrze. Ja nie jestem aż tak długo, bo co najmniej 3/4 osobników w tej Krainie jest dłużej aniżeli ja. Jak nie masz za dużo do roboty, t o możesz pochodzić ze mną po tych ziemiach. Są jeszcze pewnie miejsca w których nie byłem.
Ogon lekko się ruszył, ale nieznacznie.
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilczyca kiwnęła powoli łbem gdy Kein zaczął jej opowiadać, że musiał opuszczać przyjaciół.
- Przykro mi... - Powiedziała i spróbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco do wilka.
Machnęła łbem aby odgonić grzywkę.
Fakt faktem opuszczając rodzinę pewnie czuła się podobnie. Nie chciała odchodzić ale miała dosyć szydzenia z niej i wyśmiewania z powodu jej koloru. A co jeżeli to prawda? A co jeżeli naprawdę przynosi pecha? Spuściła łeb i westchnęła.
- Bardzo chętnie - Powiedziała gdy Kein zaproponował jej wycieczkę. Może na chwilę zapomni o przeszłości. Machnęła kolorowym ogonem.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Cóż, niestety i tak bywa. Lepiej jednak aby wiedziała o opuszczaniu przyjaciół podczas podróży, aniżeli o tych z Anglii.
Jak się userce nudzi to może sobie KP przeczytać, bo powiedzmy sobie szczerze... jak ktoś to wszystko by przeczytał to zrozumiałby jego ''konkluzje'' na różne tematy.
- Ajtam. Nie ma co płakać w sumie nad rozlanym mlekiem jak to ludzie kiedyś gadali. Wiem, że to dosyć dziwne powiedzenie z ich strony, ale w pewnym sensie je rozumiem.
Zastanawiało go tylko jedno. Skąd właściwie pomysł nad płaczem przy mleku? Nie potrafił tego pojąć. Well... ludzkie, dziwne gadanie.
No co? Każda postka ma swoje wybryki natury.
- Powiedz mi tylko Selwo jakie tereny lubisz najbardziej. Wtedy postaram się zabrać w takie miejsce w którym na pewno nie byłaś.
Gorzej jeżeli okaże się, że była wszędzie; wtedy user będzie musiał tworzyć kolejne miejsce, a nie lubił tego ze względu na to iż.. no po prostu nie jest kreatywny pod tym względem i tyle.
Wyciągnął się i uśmiechnął.
Ajć, ta wadera jednak jakoś pozytywnie działa na jego samopoczucie. Fajnie się gada, mimo iż to jest zaledwie jakiś tam początek znajomości.
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Uśmiechnęła się na przysłowie które jak twierdził - mówią dwunogi.
Machnęła kolorowym ogonem i spojrzała na Keina. Zaproponował jej wycieczkę ale pyta się gdzie. Zamyśliła się.
- Hm... Nigdy nie byłam w górach... - Powiedziała wilczyca i spojrzała się pytająco na Keina. Czy jemu odpowiadają góry?
- Oczywiście, nie chciałabym się narzucać... - Powiedziała cicho. Biedna grzeczniutka Selwa zawsze bardziej martwi się o potrzeby innych i ich upodobania niż o siebie samą. Wstała przeciągając się i skrzywiła się, gdy usłyszała jak jej kręgosłup strzyka.
Podeszła do jeziora i napiła się wody a następnie znów siadła wbijając wzrok w Keina.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Ach idealny wybór! Basior przy pierwszej jej wypowiedzi uśmiechnął się bardzo szeroko.
- A ja góry kocham. Zawsze uwielbiałem w nich przebywać.
Pokręcił łbem w momencie kiedy usłyszał tamtą drugą wypowiedź.
- Selwa... lubie cię i bardzo chętnie gdzieś z tobą pójdę. Nie ma co, chodź.
Był bardzo spokojny, ale.. a dobra.
Pacnął ją w grzbiet, po czym szeroki uśmiech wstąpił na jego pysk.
Ruszył gdzieś... (post z fona)

zt - dam info na pw
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Selwa wstała. Lubiła Keina, wydawał się bardzo miły.
Kein powiedział, że kocha góry. Uśmiechnęła się delikatnie odsłaniając białe ząbki.
- Dziękuję - Powiedziała i wstała.
Powoli wręcz melancholijnym krokiem ruszyła za Keinem z uśmiechem. Przyśpieszyła dopiero gdy basior zniknął jej z oczu. Wtedy zaczęła powoli truchtać machając kolorowym ogonem.
W pewnej chwili stanęła obejrzała się i podeszła do jeziora. Napiła się i szybko podążyła za przyjacielem.

z.t
Koza
Dorosły

Koza


Liczba postów : 31

     
Wzgardziła mostkiem. Wzgardziła zresztą i wyspą, po prostu dlatego, że największą atrakcją, aspektem decydującym w wyborze tymczasowej przechowalni na swą osobę była obecność wody. Od lat dziwiła się tak sobie, jak zabawnym wyrokom losu, od lat nie rozgryzła systemu działania tego - fakt faktem, iże widząc wodę, cofała się w rozwoju intelektualnym, co wprawdzie brzmi groźnie, jednakże w gruncie rzeczy okazuje się orzeźwiające, dopóki ma się nad tym pełną kontrolę i dopóki się tego pożąda.
W związku z tym pozostawała ufna, że każdy smutek można rozwiać wycieczką nad wodę, a wraz w tą cieszą, która w czasie pluskania przesunie się po jej grzbiecie, odejdą troski, może zostając w obrębie zbiornika.
Rozkoszą dla niej było więc to, gdy po kilku chwilach lotu - sposób podróży wybrała z myślą o tym, coby jak najszybciej dotrzeć, bynajmniej nie ceniła mniej niż chwil w powietrzu chodzenia, może dlatego, że było dla niej i jej krótkich łapek wyjątkowo egzotyczne... i bardzo męczące, niestety także to - mogła złożyć delikatne skrzydła i z wysokości, na jakiej się w tejże sekundzie znajdowała, dać nura do w dół, w pierwszej kolejności przez powietrze, później natomiast bez utraty zapału przez wodę. Tkwiła pod nią całkiem długo, dotarłszy kilka metrów w głąb cieszy, a potem żwawo dotarła do powierzchni. Zbierało jej się na śmiech, brakowało tylko iskry, jednej; tyle potrzebowała, by zupełnie już nieskrępowana konwenansami radość w niej zapłonęła. Takowa musiała pochodzić z zewnątrz.
Tymczasem znikała i pojawiała się, odpowiednio do tego, czy była w wodzie, czy nad wodą. Nie kołowała daleko od brzegu i z pewnością zdradzał ja plus, a najprawdopodobniej stamtąd widoczne były również jej kontury.
Nidalee
Młode

Nidalee


Female Liczba postów : 4
Skąd : Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani.

     
Kontury, być może i nieznane, wprowadzały chory umysł w stan ciągłego ostrzeżenia, niczym kolejno pojawiające się okienka informujące o błędzie, a pomimo naciśnięcia okej, rozumiem, możesz już zniknąć, komunikacie? okienko wracało z powrotem, aż do momentu, gdy podjęta została decyzja ignorowania biedaka. Niestety, biedaczka widząca jednym okiem nerwowo zerkała na kontury, pragnąc uniknięcia konfrontacji z nieznanym; nieznanym przyjacielem czy wrogiem, lecz czy to ważne, gdy zawsze chodzi o kontakt, cielesny słowny i wzrokowy? Nie, nie pożądała ani jednego - czmychnęła przez mostek ukradkiem, podążając za srebrnym błyskiem w wodzie, który widziała kątem oka, bezpiecznym kątkiem, wciąż pragnącym spełnić te podstawowe zachcianki. Była głodna i zmęczona, zaś utrzymujące się w górze światło, ognista kula ciepła, nie sprzyjało jej żywotowi. Nienawidziła światła. Skryła się w cieniu krzaków, pod ukryciem cienia kroczyła do brzegu wysepki, tam, gdzie wśród zanurzonych w połowie korzeni kręciły się mniejsze ryby. Była. Głodna. Spojrzysz na mnie, spojrzysz...
Utknęła w bezruchu, schroniona w chłodzie, obserwująca nieznane zagrożenie, znów kierując uwagę na irytujący komunikat. Dlaczego nie znikniesz, och? Idź już stąd, nie zabieraj mi miejsca, nie irytuj, nie zagrażaj. Czekała.

/mały edit: jak mnie tu nie chcecie dajcie znać na pw, usunę post ; )
Koza
Dorosły

Koza


Liczba postów : 31

     
Gdyby ktoś chciał ją zaskoczyć, być może sam zostałby zaskoczony; wybacz, nie tego smoka sobie wybrałeś, stary! Ten smok nie takie rzeczy przeżył, żeby dać się komuś podejść. Dlatego też w najradośniejszym uniesieniu będąc, nie mogła jednakże zignorować pewnych zmian w jej najbliższym, ba, mającym do niej przystęp otoczeniu. Gdy kołowała nad wodą, gdy spędzała nad nią swój czas, gdy pracowała ruchami skrzydeł na wzniesienie się w górę, skąd najcudowniej na świecie spadało się z powrotem do wody, bystre smocze zmysły nie mogły sobie pozwolić na zupełną bezczynność, przeczesując okolicę. Gdzieś coś się poruszyło. W związku z czym Koza w pewnym momencie zupełnie przestała się poruszać. Wpadła w wodę i na tym skończył się cykl powietrzno-wodnych pląsów, nie poszybowała kolejny raz w górę, traktując pozostanie zanurzonym jako najlepszy w tym wypadku sposób ukrycia się. Jeno kawałek pyska, a więc oczy i nozdrza, wyjrzał na światło dzienne. Dzięki wdzięcznym, sprawnym ruchom Koza była w stanie cichutko się przemieszczać przez ciecz, co też uczyniła, chcąc znaleźć się na brzegu, z dala od miejsca, gdzie jej zdaniem coś się poruszyło. Tam przez chwilę się przyczaiła, korzystając ze swych niewielkich rozmiarów. Dopiero panujący wkoło spokój zmotywował ją do ruchu i uspokoił. Chyba nic złego się nie stanie.
Wzbiła się więc znów w powietrze nad wyspą, by rzucić okiem. I tenże rzut, z wysokości malutkiej, zaś okiem niemal sokolim skierowanym w kierunku wskazanym jej wcześniej przez zdolność analizowania, pozwolił jej dostrzec coś małego, co ją zainteresowało. Zniżyła lot, grawitowała tuż nad ziemią. Zmierzała w stronę Nidalee.

EDIT:

Jednak parę ziaren w klepsydrze się przesypało, a Koza nie zauważyła nic niepokojącego ni interesującego. Zebrała się więc w drogę, używają stosownie skrzydeł. 

z. t.
Blaizekein

Blaizekein


Liczba postów : 17

     
Dotarł w nowe miejsce, nasmarowany i lśniący od maści. Dobrze że nie maskowała jego oceanicznego zapachu, przynajmniej każdy wiedział że tutaj jest. I to było w rozumowaniu Blaza caaałkowicie normalne, tak zawsze go uczyli- że ma cię czuć wszędzie aby widzieli że tu jesteś i czujesz się dobrze. Oczywiście zaraz po wylezieniu z tego lasku to wlazł do ukochanej wody, mrucząc jak kociak i taplając się. Był prawie że środek nocy (hue hue) i pełnia. Księżyc co jakiś czas chował się za coraz częstszymi, gęstymi chmurami typowymi dla jesieni. Na zimę będzie musiał zniknąć pod wodami oceanu aby się ogrzać. Nie znosi zimna, okropnie się marznie a on jeszcze jest wodny, więc zdawało mu się że zamarza tysiąc razy szybciej niż inni. Zima była też czasem kiedy to żałował że nie jest ognistym smokiem. Jednak póki co jest kolorowa jesień a on jest niebieski. I co jakiś czas szum liści ruszanych pieśnią wiatru, przerywany był przez wynurzającego się lub wyskakującego z wody, dwumetrowego smoka. A jego cielsko było bardzo długie, wielkie skrzydła zwinięte a płetwa (nie jedyna) na ogonie napędzała jego wyskoki.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Wadera, nadal nie do końca wyleczona z odniesionych ran, ale i tak w niezłym humorze zawędrowała nad jezioro z zamiarem spoczynku i błogiej, samotnej relaksacji. Nie miała coś szczęścia do tej krainy - raz młoda smoczyca bierze ją za niegodną życia i zasługującą jedynie na zagładę, drugim razem chcąc zapytać o lecznicę trafia na wilki, które ją ignorują, tu znów wplata się w spotkanie z dziwaczną bestią, która ją kiereszuje, a kiedy w końcu polegając jedynie na własnych zmysłach i przeczuciach trafia do lecznicy nie ma jej kto przyjąć. Ostatecznie lepiej poznała ze dwie osoby, których już chyba nie ma w krainie, a przynajmniej się nie pokazują. Skąd więc jej dobry humor? Chyba tylko z natury. Skoro te ziemie tak ją powitały to jak widać trzeba przymknąć na to oczy, zagryźć wargi i się przystosować co kobieta miała zapisane w genach i zakodowane w mózgownicy na stałe. Wychowała się w trudnych warunkach to i teraz jakoś sobie poradzi. Choć gdyby wiedziała, że to się tak skończy chyba zamiast ku krainie powędrowałaby w przeciwnym kierunku. Teraz jednak przyjęła na klatę te trudne początki i oswoiwszy się nieco z sytuacją postanowiła przynajmniej tej nocy porządnie wypocząć. Popatrzeć we wreszcie rozpogodzone niebo i wsłuchać się w szum coraz mniej licznych kapel liści.
Pewnym choć spokojnym krokiem weszła na mostek prowadzący na wyspę, która była jej celem, a gdy stanęła na brzegu coś ją tknęło i podeszła do czystej tafli by napić się niezwykle czystej wody (a więc najpewniej było to pragnienie). Zanurzyła końcówkę języka, ale coś jakby cień mignął w tym wodnym lustrze, tuż przed jej oczyma. Zawsze czujna i przygotowana na atak cofnęła się natychmiast i wytężyła zmysły. Może jest tak zmęczona, że tylko jej się zdawało? Ale jeśli nie - to co czai się w wodzie?
- Chyba muszę odpocząć... - Szepnęła nadal wpatrując się w pozornie spokojny brzeg jeziora.
Blaizekein

Blaizekein


Liczba postów : 17

     
Tak w ogóle to jakby wilczyca się przyjrzała, to mogła zauważyć pod jednym z drzew torbę którą zostawił tam smok. A w torbie same "skraby" Wracając do "widziała (smoka) cień" to się nie myliła. Faktycznie coś a raczej ktoś tam był, ktoś duży jak dla wilczycy i dzięki jej czujności nie skończyła jako przekąska Blaza. Bo widzicie, smok zanurzył się na chwilę ku dnie "płytkiego" jeziora, aby pooglądać czy aby nie ma tam czegoś ciekawego. Zauważył gdy wypływał, że na brzegu stoi wilk. Super, kolacja sama przyszła. I już już miał ją pochwycić kiedy...zmienił kurs. I to właśnie w tym momencie kiedy zwracał, wilczyca go zzauważyła. Co go powstrzymało? A no to, że ostatni wilk to mówił a nie można jeść tego co gada no chyba że ci się naprzykrzy, wtedy to inna sprawa. Samiec popłynął jeszcze raz na dno i rozpędził się, wysjakując z wody w momencie gdy ona wspomniała o wyspaniu się. Wyobrażacie sobie. Stoicie a tutaj nagle w świetle księżyca wyskakuje z wody piękne, majestatyczne i najprawdopodobniej groźne zwierze. Aby impet z jakim miał opaść tuż przy wilki nie był tak duży, rozłożył skrzydła i uderzył lekko w ziemię "na deskę" Jego ogon poruszał się jak wąż a długa szyja wygięła się w literę "S" aby łatwiej było mu spojrzeć na wilka. Nastawił na sztorc wszystkie swoje płetwy i zapytał - U-hy teszz gadaszss jak wsh-wszysscy?- Jak można było zauważyć na starcie, smok miał jakieś dziwne problemy z mową.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Mimo iż wadera miała już pewien staż w Krainie to był on jednak za krótki, albo ona zbyt twardogłowa, by przywyknąć do takich nagłych zwrotów akcji. W ogóle do niedawna uważała smoki za stwory z mitów i legend (dopiero po dotarciu tutaj musiała zweryfikować swoje poglądy) i spotkanie z jakimkolwiek ich przedstawicielem mocno ją szokował. A ten tutaj obecny kawaler objawił się w doprawdy widowiskowy sposób! Jego płetwiaste wyrostki najeżone na wszystkie strony, wielka płetwa na ogonie i małe oczka spoglądające na wilko-psa z góry robiły piorunujące wrażenie. Meitiana ocknęła się z szoku dopiero gdy 'potwór' skierował do niej koślawo wypowiedziane - niemal wysyczał - pytanie. Chwilkę stała jak solny posąg niezdolna do sprawnego operowania umysłem (oraz ciałem) i przetworzenia w głowie informacji. Po paru sekundach jednak udało jej się przełknąć ślinę, powoli pokręcić łbem jakby sądziła, że smok jak zjawa rozwieje się w powietrzu i zniknie jej z pola widzenia, a na końcu delikatnie poruszyć łapą i odpowiedzieć cicho, ale wyraźnie:
- Tak... też umiem mówić - W jej łagodnym głosie nadal odbijały się nutki niedowierzania w rzeczywistość, choć seplenienie smoka o dziwo działało bardzo otrzeźwiająco na jej przemęczony umysł. I teraz tylko pytanie - co dalej? Meitiana nie znała się na smokach. W ogóle miała wrażenie, że przestaje się znać na kimkolwiek - była nudna, poważna i roztropna i najwyraźniej odpychała od siebie wszystkie możliwe stworzenia, za wyłączeniem (jak wspaniale!) przeogromnych gadów. Jakieś fatum? Tyle, że trzeźwo myśląca wadera nie wierzyła w takie rzeczy. Przynajmniej do niedawna. No i do tego samego 'niedawna' najpewniej z warczeniem rzuciła się na przód, a potem na boki by zmylić bestię i uciec jak najdalej, jak na dzikiego wilka, ex-wojownika przystało. Takie gierki jednak nie miały racji bytu w tym obrzydliwie skomplikowanym świecie - należało więc zadać sobie pytanie - co zrobiliby tutejsi?
I tak Meitiana, podłamana już w swoich dawnych przyzwyczajeniach spróbowała spojrzeć na smoka zupełnie innymi oczyma - może tak jak na wilka? Ale czy tak było dobrze? Trzeba się przekonać.
- N-nie... nie wiedziałam, że ktoś tu jest - Powiedziała po chwili wahania. Dziwnie się czuła kierując słowa do kogoś kto w jej mniemaniu powinien być stworem z legendy, ale należało spróbować. - Jesteś smokiem, prawda? Najprawdziwszym... - Uśmiechnęła się blado i na chwilę spojrzała jakby zażenowana w ziemię. Szybko jednak jej doświadczenie wojownika dało o sobie znać i czujnie spojrzała ponownie na przybysza z jeziora.
- Nie uda mi się już żyć w przekonaniu, że smoki nie istnieją, mam rację? - Gdy zadała to retoryczne pytanie jej uśmiech stał się oznaką pogodnej rezygnacji, a twarz przybrała łagodny wyraz. Nie, żeby nie była gotowa do ataku lub ucieczki, ale dookoła było tak cicho, a ona tyle już się namęczyła, że nie w głowie jej było spinanie mięśni i rzucanie się na prawo i lewo bez wyraźnego powodu.
Blaizekein

Blaizekein


Liczba postów : 17

     
Smok w pewnym momencie zamknął ślepia i wyglądał na bardzo zrelaksowanego i... nie słuchał co ona mówi? Tak, to było prawdą ale nie dał tego po sobie poznać, więc co piąte słowo wadery wydawał z siebie coś na kształt krótkiego "hm" Wyobraził sobie teraz jak jest na ciepłej...plaży. Och jak on tęsknił za tym a przecież przed chwilą tam był. A zdawało się że to wieczność! Czuł jak powoli jego maść znoowu wysycha i znoowu trzeba będzie iść i łowić, dorobić kolejną porcję. Jednocześnie chciał mieć swoją jaskinię pełną kości. O tak, inni lubią złoto a on uwielbiał perły i kości, szczególnie te rybie! Nie wiedział jeszcze, że kości można tutaj zdobyć handlem i że jest to jakaś cena a dla niego coś takiego jak "cena" czy "waluta" to pojęcia zupełnie obce. I tak nagle zdał sobie sprawę, że głos wilka gdzieś utonął w otchłani jego mózgu, co oznaczało iż skończyła mówić. Otworzył oczy i powiedział po swojemu - Nehe'thos auh Kehayu deneyao- a potem spojrzał na nią, jakby oczekując odpowiedzi. Po jakichś 20 sekundach, uderzył się łapą w czoło (zaznaczmy, iż między jego palcami jest błona) i przejechał nią sobie po pysku. Wyszczerzył się do niej i zaczął składać i rozkładać swoją płetwo-grzebień czy cuś tam na łbie mówią już w ich języku
- Tsja...Ma rh-h.. hm.. Rrrację? Arrbusy s-są kh-o-dobre. Ssmoki jak-h najbh-najbhardziej ssą. A mnie nie khasszdy o-g-ogarnia. S-Zwą mnie Bla.. B.. Blaz- i TERAZ oczekiwał odpowiedzi.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Gdyby Meitiana nie była w dzieciństwie twardo uczona dyscypliny i kultury osobistej otworzyłaby szeroko pysk, wybałuszyła oczy i patrzyła na smoka bez krzty zrozumienia - tak jednak opanowała się, spróbowała zrobić normalną minę i jak najszybciej połapać się w tym co smok powie... wydukał. Wcześniej powiedział coś bardzo płynnie, ale w języku jakiego nigdy nie słyszała. Za to tego co powiedział przed chwilą... no, czegoś takiego także była świadkiem po raz pierwszy. Miała jednak wrażenie, że zrozumiała... część. Znaczy - zrozumiała wyrazy, ale nie mogła pojąć co do ich sytuacji miały jakieś arbuzy. Tym bardziej, że nie za bardzo wiedziała co to jest arbuz. Zrozumiała, że coś do jedzenia, ale co? Dodajmy, że wychowywała się w wysokich górach, a tam nawet ludzkie osady nie obfitowały w egzotyczne (i nie) owoce.
- Blaz, tak? - Powtórzyła, wcale nie będąc pewną czy smok nie przeinaczył swojego własnego imienia, a przecież nie wypadało jej nazywać go... ekhm - niepoprawnie. Swoją drogą ona nadal mu się nie przedstawiła - do tej pory nie czuła takiej potrzeby, ale teraz uznała to za jak najbardziej naturalne:
- Ja nazywam się Meitiana - Skinęła głową w geście kulturalnego przywitania (z opóźnieniem, ale zawsze) - Miło mi... cię poznać - Uśmiechnęła się trochę koślawo, bo i nadal tłoczyły się w jej głowie mieszane uczucia, ale postanowiła zrobić jak najlepsze wrażenie, a przynajmniej imponującego gada nie prowokować.
Blaizekein

Blaizekein


Liczba postów : 17

     
Teraz Blaz zaczął się oblizywać, robił to co przyszło mu go głowy a w sumie...! Przybliżył łeb do wadery i skosztował ją, znaczy się polizał ją pozostawiając rybi zapach na jej przedniej części ciała a potem najzwyczajniej w świecie wstał i wrócił do wody. Zniknął w niej cały, dając jakby wrażenie iż całkowicie zignorował wilczycę! Ale spokojnie, zaraz jego głowa i płetwy czy jak kto woli kryzy, pojawiła się nad wodą a morsko-zielone ślepia przypatrywały się uważnie obcej. Blaz wydał z siebie coś na kształt mruczenia jak u kota a potem sam z siebie się zaśmiał - Faajnie. Sskon-skąund jssteś? Masssz lic-li-czne ran-rrrany- Jego uwagę skupiła jego torba, która od tak leżała sobie pod drzewem. Powoli odpływały jego myśli w kolejną przeszłość. Jak to kiedyś spotkał ludzi na plaży . Wygonili oni z lasu sarnę a on z tego skorzystał, wyskoczył z wody i jednym kłapnięciem złapał i zabił sarnę. Usłyszał ludzi i jakieś inne odgłosy od niezidentyfikowanego obiektu (psy) Kiedy zauważył takie oszczepy jakie mają syreny to zwiał z "zdobyczą" i zjadłwszy w spokoju pod wodą...zdarł skórę z sarny i tak zrobił sobie torbę. Spojrzał na...jak ona miała na imię? Nieważne, potem sobie przypomni.
Sponsored content