Diamentowy Wodospad

Azrael
Dorosły

Azrael


Male Liczba postów : 15

     http://monsterundetyourbed.devianart.com
- Jak tam było? - zapytał. Usiadł teraz nieco bliżej. Ludzi znał słabo i to jedynie z tej złej strony. A basior nie zdawał się drżeć ze strachu lub nienawiści. Za to jego ojciec często ich spotykał. Mówił o nich jak o najgorszych plagach, zawsze ze wstrętem i obrzydzeniem. Matka wrzeszczała na niego wtedy, by na koniec dorzucić "nie przy dzieciach".
- Tylko nie mów o tym głośno. Dzikie wilki ich nie trawią.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Nieco zdziwiło go sposób w jaki zareagował wilk, słysząc o ludziach...nie spodziewał się że ten temat jest w takim stopniu..tajemniczy. Poczuł się wręcz zaszczycony, posiadając wiedzę tajemną dla tego gatunku. Podrapał się za uszkiem ,nieco rozproszony zachowaniem towarzysza, lecz po chwili zebrał wszystkie myśli i również przysunął się, rozglądając czy ktoś nie podsłuchiwałby
-A więc...Zacznijmy od tego że są to bardzo inteligentne stworzenia. Mimo tego że nie posiadają kłów czy pazurów oraz futra...w niektórych miejscach...ale uznał że nie będzie wnikać nadmiernie w anatomię przy nim
...to nadrabiają te braki mądrością. Tworzą przeróżne przedmioty które pomagają im się przystosować do warunków w jakich żyją. Budują takie domy z drewna gdzie mają ciepło oraz mają tam ogień. Po za tym nikt tam nie może wejść bez takiego metalowego przedmiotu który nazywają kluczem. Zamiast pazurów posiadają miecze i łuki...a nawet broń ,która wystrzeliwuje pociski z zaskakującą szybkością!
Mówił to wszystko z ekscytacją nad tym gatunkiem. Nie mógł ukryć że sam był również zafascynowany ludźmi, a konkretnie techniką jaką posiadali.
- Po za tym...jest to dość dziwny gatunek...aczkolwiek zabawny. Oni robią takie złote krążki które najwyraźniej mają dla nich dużą wartość bo im więcej ich komuś dają...tym więcej mogą oczekiwać. Na miejscu zwanym rynkiem jest wiele różności. Ludzie sprzedają tam broń ,eliksiry, księgi...a po za tym czasami nawet sprzedają siebie. To jest dość  dziwne...oni czasami kupują innych ludzi czego nie byłem wstanie pojąć ,a czasem wynajmowali na jedną noc...
Kiedy to wymawiał na jego pysku ukazało się zdziwienie i dezorientacja w tym temacie jakby...nie wiedział co powiedzieć
- Po za tym...są oni bardzo różni. Każdy jest inny, lecz...bardzo boją się zwierzyny leśnej. Są oczywiście śmiałkowie co chlubią się talentem posługiwania broni którą to polują na przeróżne okazy w tym na wilki...lecz jak to gatunek i łańcuch pokarmowy, każdy stoi w jakiejś hierarchii
Zakończył tym to optymistycznym zdaniem i spojrzał ciekawymi oczkami na jego słuchacza, mając nadzieję że nie zanudził go, jako że nie za bardzo wiedział co konkretnie chciał on wiedzieć.
Azrael
Dorosły

Azrael


Male Liczba postów : 15

     http://monsterundetyourbed.devianart.com
Słuchał go z uwagą pochłaniając każdą cenną informacje. To co mówił sprawiało, że Azrael widział z nich jedynie zagrożenie, nic innego. Inteligentni, mają broń i są dziwni. Nie podobało mu się to ani trochę. Na koniec opowieści wilka Rael pokiwał głową w geście zrozumienia.
- Jak mówiłem, nie rzucaj tego na lewo i prawo. Wiele wilków straciło rodzinę dzięki ludziom. - odparł cicho, w dość chłodny sposób. Mu to właściwie zwisało, ale nie chciał, żeby Tempus zginął z powodu swojej niewiedzy.
- My i oni to różne gatunki. My staramy się żyć w harmonii, oni sieją jedynie chaos i zniszczenie. - dodał jeszcze. Zdał sobie sprawę, że brzmi jak ojciec. Brakowało tylko doświadczenia, ale te zapewne przyjdzie.
- Nie bądź taki niemiły. - burknął Samael. Sam chciał by Rael miał przyjaciół, jednak były to platoniczne chęci.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Ze zrozumieniem kiwnął główką i zapytał go
-Lecz nie wszyscy tacy są...a więc czemu miałbym ukazywać ich w fałszywym świetle?
Nie podobało mu się to że wszyscy byli traktowani jako ogół. Starał się jakoś pokazać pozytywną stronę istnienia ludzi lecz prawdopodobnie na marne. Wilki tak jak i ludzie, zapatrzeni w stereotyp ,ślepo dążyli do wzajemnej zagłady...eh, jak trudno być tym bezstronnym. No nic...nie mógł nic na to poradzić. Musiał pogodzić się z tym przykrym faktem.
-A czemu tak zainteresował cię temat ludzi? Miałeś może z nimi jakiś kontakt bądź wspomnienia ?
Azrael
Dorosły

Azrael


Male Liczba postów : 15

     http://monsterundetyourbed.devianart.com
- Oni nie mają o nas lepszego zdania. - odparł dość niegrzecznie, może nawet agresywnie. Wilki nienawidziły ludzi i vice versa. To były zbyt różne, lub podobne, gatunki. Wojna toczyła się jednak od zawsze - wilki zabijały zwierzęta rolne, a ludzie matki, ojców i rodzeństwo dla futra. Dwa rodzaje, które nie mogą koegzystować koło siebie.
Samael chyba się z nim zgadzał, bo od dłuższego czasu milczał. Nie zwrócił mu uwagi na niegrzeczny to, a to oznaczało jego całkowitą akceptacje.
- Tak już po prostu jest. Nic nie zaradzisz. - dodał jeszcze, już nieco spokojniej.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
-Masz rację. Nie mają o nas innego...
Powiedział z lekkim smutkiem po czym przejechał ciekawym wzrokiem po okolicy. W sumie uznał ten temat za wyczerpany. Raczej nie mógł się spodziewać po wilkach jakiegoś miłego nastawienia. W końcu...obie strony są sobie winne. Jedni ,drugich atakują i raczej żadna ze storn nie podniesie białej chorągwi. No cóż, prawa natury oraz rywalizacji.
-Ciekawe ubarwienie...nie wiele wilków ma tak odmienne barwy w okolicach oczu. Zwykle kolory są podobne...
Zaintrygował go fakt różnorodności barw. Niewiele wilków mogło się pochwalić wyjątkowym wyglądem. Zastanawiał się czy takie plamy sobie malował ,czy też naturalnie je posiadał.
Azrael
Dorosły

Azrael


Male Liczba postów : 15

     http://monsterundetyourbed.devianart.com
Zaśmiał się cicho - tak, od zawsze jego wygląd intrygował i ciekawił wilki. Sam Rael nie zwracał już na to uwagi, czasem jedynie zerkał w swe odbicie i zastanawiał się jak to możliwe.
- Jestem odmieńcem. - odparł. Nie było za tym żadnej historii, po prostu geny. Ani jego rodzeństwo, ani rodzice tak nie wyglądali. Choć nosili odcienie brązu to tylko Rael mógł pochwalić się dwukolorową szatą.
- Tak jak i ty. Przynajmniej w oczach innych. - kiwnął pyskiem w kierunku protezy Tempusa.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Oh odmieniec...jak dostojnie ta nazwa brzmiała. Aż się lekko uśmiechnął i poczuł tak inaczej gdy to usłyszał. Podobał mu się ten "tytuł" jakim siebie określił oraz jego. Zawsze uważał się za innego i był z tego dumny lecz teraz miał okazje znaleźć kogoś kto również ma ten zaszczyt bycia jedynym w swym rodzaju. Spojrzał na protezę o której wspomniał i lekko się uśmiechnął. Jego duma ,jego własne dzieło...
-Hah, odmieniec...tsa~ Ta proteza to dla mnie coś wyjątkowego. Mało kto może pochwalić się taką zabawką...urodziłem się bez jednej kończyny to też z czasem ,mieszkając z ludźmi nauczyłem się mechaniki...no i tak powstało to coś. Bardzo praktyczna rzecz
Uśmiechnął się do i spojrzał na połyskujący metal oraz ,na wpół ukryte ,metalowe pazury, które miały zastąpić te prawdziwe. Po za tym w paru miejscach znajdowały się ukryte mechanizmy, takie jak schowane ostrze czy ukryta ,ludzka ,metalowa ręka. Przydatne kiedy chce się złapać jakiś przedmiot.

Biorąc pod uwagę brak ruchu oraz znaków życia, postać podejmuje trudny wybór i opuszcza to miejsce. Cóż, najwyraźniej będzie musiał gdzie indziej poszukać bratniej duszy

[z/t]
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Oto Shaeera.
Czemu tutaj? Wydało jej się to stosowne.
To miejsce najbardziej się jej z Kroenenem kojarzyło. Nie było to może ich pierwsze spotkanie, ale... I tak, nie wiedzieć czemu, miejsce to najbardziej zapadło jej w pamięć.
Wylądowała ciężko. Jej umiejętności znacznie się poprawiły od tamtego czasu...
To to miejsce. Teraz jest starsza, a jej szpony zbroczyła dawno krew unter. A mimo to nie czuła się wcale silniejsza... Wręcz przeciwnie.
Świadomość, że już nigdy go nie zobaczy, nie usłyszy jego głosu... To ją zabijało.
Przyszła tutaj, bo tak należało.
Czarna smoczyca, z czerwoną różą w pysku.
Bez trudu, kierując się pamięcią jeno, odszukała miejsce, w którym wtedy stał. Położyła różę na ziemi i usiadła.
Nie wiedziała, gdzie leżał... Symbolicznie więc na jego grób przybyła tutaj. Mógłby tu leżeć. Smoczyca czuła, że to miejsce by mu się spodobało. Tyle wspomnień...
Z czarnych ślepi popłynęły wielkie, gorące łzy.
Dlaczego?
Dlaczego jej wtedy przy nim nie było?
Jak zginął?
Dlaczego ją zostawił? Przecież ona go kocha...
Czuła, jak jej serce rozpada się na drobniutkie kawałeczki, zostawiając tylko pulsującą bólem, krwawiącą pustkę. Choć to niby metafora, czuła ten ból całkiem realnie.
- Deutschland... Deutschland... über alles... über alles in der Welt... wenn es stets zu Schutz... und Trutze brüderlich zusammen hält... Einigkeit und Recht und Freiheit... für das deutsche Vaterland... danach laßt uns alle... streben brüderlich mit Herz und Hand... Einigkeit und Recht und Freiheit sind des Glückes Unterpfand...
Głos jej się łamał. Cichy, drżący.
To była jego piosenka... Dlatego zaśpiewała ją nad tym symbolicznym grobem, nad pojedynczą różą. A w każdym razie tak by to uzasadniła... W rzeczywistości był to impuls.
Dlaczego?
Kroenenie, dlaczego?
Dlaczego...
Przecież tak się starała. Jeszcze parę lat i wszyscy unter by wyginęli. Zobaczyłby realizację swoich wielkich marzeń.
A teraz... Teraz została sama, w tym paskudnym miejscu zwanym światem. Została sama...
Musi iść dalej. Metaforycznie oczywiście. Musi iść dalej jego drogą. Musi skąpać świat we krwi, wypalić do gołej ziemi.
Zmiana nastąpiła stopniowo. Najpierw biel liznęła końce pazurów, a potem powoli pochłonęła całe cielsko Shaeery. Tylko oczy pozostały czarne, wypełnione bezbrzeżnym cierpieniem i bólem.
- Deutschland, Deutschland über alles, über alles in der Welt, wenn es stets zu Schutz und Trutze brüderlich zusammen hält. Einigkeit und Recht und Freiheit für das deutsche Vaterland, danach laßt uns alle streben brüderlich mit Herz und Hand. Einigkeit und Recht und Freiheit sind des Glückes Unterpfand.
Teraz jej głos zabrzmiał pewniej, mocniej. Poniósł się daleko, na postrach unter. Wkrótce zginiecie, mówił. Nasz świat będzie idealny, będzie nieskazitelny i silny. A wy, którzy nie pasujecie do tej wizji, oddacie życie, a ziemia spłynie waszą krwią.
Strzeżcie się, unter...
Już nigdy słabości. Nigdy strachu. Musiała tu przyjść, by to zrozumieć.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Userce jest wstyd, bo nie miala czasu odpisac do tej pory. Jest jej wstyd takze dlatego, ze ma pod reka tylko telefon i dziesiec minut na odpisanie, a to raczej nie wrozy zbyt dlugiego i kreatywnego postu.
Ale do rzeczy.
Wheat, fabularny zelazny wloczykij, uslyszawszy grzmiace w chyba calej krainie slowa, z ktorych znaczenie co niektorych bylo jej znane, zaintrygowana zatrzymala sie w polowie drogi do domowej spizarni, postawila uszy na sztorc i przez moment nasluchiwala w skupieniu, nie smiac chocby i zaczerpnac powietrza. Intrygujace. W chwile pozniej namierzyla wzgledny kierunek, z jakiego ten tajemniczy glos dochodzil; odbila sie od ziemi, rzucajac przed siebie, a zaraz potem rozlozyla skrzydla i pomknela dalej przed siebie juz ponad ziemia, niczym futrzany szybowiec.
Nie byla daleko od tego miejsca i nie zajelo jej zbyt duzo czasu, by tu dotrzec. Szum wodospadu rozproszyl ja, skupila sie bardziej na glosie i... wpadla na drzewo. Znow. Tradycji stalo sie zadosc. Z glosnym jeknieciem padla na ziemie calkiem niedaleko Shaeery - z cala pewnoscia smoczyca mogla ja spostrzec lub choc uslyszec odglos zderzenia, calkiem zdeszta donosny.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Przeniosła spojrzenie czarnych, złowrogich ślepi z pojedynczej róży na wilczycę.
Dłuższy czas przyglądała jej się w milczeniu.
Skądś ją kojarzyła... Tylko, że ta ma skrzydła i stalową łapę, jest wyraźnie starsza.
Ale czy nie urosły obie? Czy obie się nie zmieniły? Wilczyca jednak mniej, wilczycę dało się rozpoznać.
- Guten Tag, Wheat. - powiedziała cicho.
Jej głos był równie spokojny i pozbawiony emocji, co barwa. Nie słychać w nim było radości, smutku, czy gniewu. Takim głosem nie można nawet o pogodzie mówić. Ten głos był całkowicie bezbarwny, martwy.
Odwróciła się, ustawiając frontem do wilczycy, obserwując.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Sapnęła, jęknęła, wydała z siebie dźwięk podobny do stłumionego kwiku zarzynanej świni i spróbowała się podnieść. Trawa wydawała się jednak niezbyt chętna, by jej pomóc czy chociażby pozwolić, stąd też chwilę trwało, nim Wheat udało się przewrócić na bok. Bolały ją plecy, bolała ją głowa, bolało ją ego, bo była pewna, że wpadanie na drzewa to już zamknięty rozdział w jej życiu. A jednak nie. Chwilę trwało, nim zdała sobie sprawę z obecności smoczycy, do tego czasu udało jej się poruszyć po kolei każdą nogą i stwierdzić, że jednak żyje. A potem usłyszała powitanie. Ponieważ z tej lokacji nie mogła dostrzec towarzysza tematu, ponownie spróbowała się podnieść, tym razem skutecznie. Kilka piór leżało na ziemi, ale to nic. Ma ich jeszcze dużo. Potrząsnęła łbem, a świat zakołysał się bez ostrzeżenia. Wstrzymała oddech i odczekała chwilę. Gdy parkiet przestał falować, namierzyła smoka.
- Um... Dobry? - Nie kojarzyła jej, za to ona kojarzyła ją. Znaczy Wheat kojarzyła. Znaczy się smok kojarzył Wheat. Uch, to skomplikowane.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
A oto kolejny post miernej, fonowej jakości, stworzony w przypływie... Czego właściwie? Weną tego raczej nie nazwę. Cóż, powiem wprost - Panna Okasan chrapie. Myśli nie idzie zebrać, o jakichkolwiek próbach spania nawet nie wspominając. Trzeba doczekać do siódmej. Potem się ją zwali z (mojego!) łóżka na ten piekielnie twardy materac (no ciekawe, kto miał na nim spać...) i spróbuje obudzić. Może mocne uderzenie poduszką poskutkuje?
W każdym razie warunki dobre, by wykraść fona i odpisać, raz, na sto lat. Gdyby nie zainstalowana przez Tsukusia Opera, zapewne i na te kilka postów bym się nie zdobyła.
Ale cii, przejdźmy do Shaeery.
Smoczyca przyjrzała się uważnie Pszenicy czarnymi jak otchłań oczyskami.
- Jesteś uber, czy unter?
Niby wtedy była uber, ale... Mogła zmienić zdanie, prawda? Zawsze lepiej zapytać, upewnić się.
Sha miała nadzieję, że nie będzie jednak musiała zjadać starej przyjaciółki. Lubiła ją... Chociaż... Co to ma za znaczenie? Wszyscy unter muszą zginąć!
Więc oby nie była jednym z nich...
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Myślami Wheat była gdzie indziej, zdawać się mogło, że wciąż na chłodnej, twardej ziemi pod drzewem. Zgarnęła rozsypane przemyślenia z gracją baletnicy z połamanymi nogami; potrzebowała sporo czasu, by przetrawić pytanie smoka. O ile Shaeera miała ten sam głos co przy ostatnim spotkaniu, Wheat zaczęło coś świtać we łbie. Niektórzy zapamiętywali twarze, inni imiona, Wheat polegała na głosach. Miała ich całą skarbnicę w pamięci. Co prawda zapamiętywanie ich wszystkich było dość niekomfortową zdolnością - no portretu pamięciowego to raczej na tej podstawie nie odtworzy, jednakże bywałą ona przydatna w pewnych sytuacjach. Wyobraź sobie - podchodzi do ciebie zamaskowany dryblas, twarz zasłonięta, bicepsy przykryte, wprost ninja. Mówi krótko: "Zabiję cię i zjem twoje nerki", a ty w tym momencie już wiesz, że to sprzedawca z monopolowego, bo tylko on ma taki głos!
- Emhe... Uber? - Bardziej zapytała niż stwierdziła, nieco zdezorientowana. Analizowanie obcojęzycznych słów równocześnie z przeglądaniem katalogu głosów było trochę trudne. Dorzućcie jeszcze jedną czynność, a Wheat się zawiesi. Potarła łapą obolałe czoło. Na szczęście wydawało się całe.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Głos ten sam, a jakże. Ciągłe zmiany wyglądu nie wpłynęły nań w najmniejszym nawet stopniu.
Sha pokiwała łbem z zadowoleniem.
- To dobrze, że uber. Nie mam wcale ochoty cię zjadać. - oświadczyła.
Jeśli stała, usiadła. Jeśli siedziała, położyła się.
Nie, właściwie nawet, jeśli stała, i tak się położyła. Była już całkiem słusznych rozmiarów, a nie chciała patrzeć na dawną przyjaciółkę z góry. Położyła się więc, kładąc biały jak śnieg łeb na równie jasnych łapach. Czarnymi jak węgielki ślepiami przyglądała się wilczycy.
- Znalazłaś już wykształcony ser? - spytała w końcu.
Jakoś rozmowę trzeba rozpocząć, nie? A wraz ze śmiercią Kroenen'a żywotność i ciekawość Shaeery, tudzież skłonności do słowotoku, jakby z lekka zanikły. Nie do końca, ale różnica jest bardzo wyraźna.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Zmartwiły ją nieco słowa gadziny. Nic dziwnego, wszak mimo zapewnień o niechęci do poczynań, groźba owych wciąż wisiała nad Wheat - a kto, u licha, chciałby być zjadany? Prócz może kilku fetyszystów i miłośników mocnych wrażeń, niewątpliwie nikt. Zachowała jednak zimną krew i pozostała w miejscu, choć na jej twarzyczkę na krótki moment wstąpiła niepewność zaistniałej sytuacji.
- Ależ po co od razu zjadać? - pozwoliła sobie z pewną nonszalancją w głosie podważyć konieczność zamiarów smoka. W międzyczasie zdołała już wywnioskować, jakoby niewątpliwie znany był jej właściciel głosu wydobywającego się z gardła owego stworzenia. Że należał do niego - to oczywiste, wydawał się jednak Wheat tak znajomy, że całkiem pewna była, iż już kiedyś spotkała tego osobnika. Mimo tego nie potrafiła odnaleźć w pamięci tej białej, potężnej postaci, choć każda spotkana przez nią istota po wieki wieków zostawała skatalogowana w jej umyśle. Czyżby zawodziła ją pamięć? Niesłychane i niewiarygodne.
- Wykształcony ser? - Dajcie jej jeszcze chwilę, jeszcze moment i... Jest! Ten jeden szczegół pozwolił jej połączyć właściciela z głosem. Teraz była już prawie całkiem pewna, kto przed nią stoi. Jednakże tylko prawie - jako że wyrwa w pamięci, z jaką się właśnie skonfrontowała, sprawiła, iż przestała w pełni ufać swym wspomnieniom. Należało się upewnić, iż istotnie ma rację. Znała tylko jedną osobę, która używała pojęcia "wykształcony ser". - Niestety nie... Shaeero. - Zakończyła wypowiedź, nieco ściszonym głosem dorzucając nurtujące ją imię. Jeśli ma rację i jest to właśnie ona - wspaniale! Dedukcja wciąż działała. Jeśli się pomyliła - no cóż, zawsze da się wyjaśnić lub zatuszować omyłkę.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Shaeera wzruszyła skrzydłami.
- To dość skuteczny sposób na eliminację. Ale w sumie każdy jest dobry. Miłym unter pozwalam wybrać sposób śmierci. Ale nie mów nikomu, chcę, żeby byli szczerze mili.
Słysząc swoje pełne imię machnęła łapą.
- Dla ciebie po prostu Sha. - poprawiła przyjaciółkę.
Unter mają używać pełnego imienia, ale Wheat nie musi. Ona jest uber, nie musi się bać.
Na dodatek jest jedyną smoczycy bliską osobą...
Sha nagle zapragnęła ją przytulić. Czuła się smutna i samotna, jej życie diametralnie się zmieniło podczas paru chwil. Psychicznie pozostawała smoczątkiem... Potrzebowała takich rzeczy.
Zaraz jednak odegnała te myśli, nim wpłynęły na barwę.
- Szkoda, że nie znalazłaś. Ale kiedyś na pewno się uda. - dodała jeszcze.
Post z fona postem lepszym, niż żaden, hmm?
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Uśmiechnęła się, kamuflując zręcznie zakłopotanie.
- Eliminację? - powtórzyła sugestywnie, mając nadzieję, iż koleżanka podejmie się rozwinięcia tego interesującego, intrygującego tematu. Zjadanie, nabijanie na pal, wypruwanie serca - och, istotnie, możliwość wyboru śmierci to coś wspaniałego, ale też egzotycznego, a co za tym idzie, także potencjalnie niebezpiecznego. Należało zatem wyciągnąć ze smoczycy jak najwięcej informacji bez narażania się na otrzymanie błogosławieństwa tego wyboru ostatecznego. Z psychopatami trzeba ostrożnie, pomyślała Wheat, psychopatka na czterech łapach. Sami swoi.
Och, zatem trafiła! Oto stoi przed nią stara znajoma. Co prawda nieco wyrośnięta i inna niż podczas ostatniego spojrzenia, ale to wszak normalne, dzieci tak szybko dorastają i zmieniają image... Wheat to rozumiała. Była pewna, że gdyby miała dzieci, byłaby wzorową mamuśką, która zawsze słucha i zawsze rozumie swe pociechy. O, tak. Ale macierzyństwo na później.

- Sha - przytaknęła skinieniem głowy. - Zmieniłaś się trochę, wiesz? - zauważyła, wskazując łbem postać smoka. Trochę - takie małe niedopowiedzenie. Ale czy wypadało powiedzieć inaczej? Spójrzmy prawdzie w oczy, nigdy nie powiemy nikomu, że ma brzydki ryj, nawet jeśli istotnie tak jest - ludzi trzeba chwalić i zapewniać o ich boskońci, w ten sposób łatwo wkupić się w ich łaski. Dlaczego miałoby to nie działać także w przypadku wilków i smoków? Na Wheat działało. - Wyglądasz ciekawie. - "Ciekawie" wydało się jej odpowiednim słowem na to stanowisko, o neutralnym wydźwięku i nie budzące konsternacji u żadnej z rozmówczyń. Zastrzygła uchem, przyglądając się z istotnym zaciekawieniem posturze gadziny.
Pokiwała głową z pełnym przekonaniem.
- To tylko kwestia czasu. Meteoryty codziennie śmigają w stronę Ziemi, na pewno w końcu jakiś przebije się przez atmosferę i gruchnie na trawkę pod moją działką. Jeśli będziemy mieć szczęście, to będzie to meteoryt z Księżyca, pokryty serem, ba!, może nawet zrobiony w całości z sera. A że wszystko, co wpada w atmosferę, trochę się nagrzewa, to będziemy mieć ser smażony! - Rozgadała się, wariatka. Wybujała wyobraźnia wzięła górę nad całą resztą. - A może, może... Może rozpuści się jeszcze gdzieś tam na górze... - wzniosła łeb ku niebiosom i przez chwilę przyglądała się pełznącym po nim chmurom, wyczekując. - ...I czeka nas serowy deszcz. Och, to by było pyszne, nie sądzisz?
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Shaeera gorliwie pokiwała łebkiem.
- Tak, eliminację. Trzeba eliminować unter, żeby wyższa rasa władała światem. Wtedy Kroenen będzie ze mnie duuuumny! Spojrzy z nieba dla najniemieckiejwszych wilków świata na mnie i się uśmiechnie.
Rozłożyła skrzydła szeroko, pokazując się wilczycy w pełnej okazałości.
- Prawdaa? I umiem zmieniać kolory. - oznajmiła.
Łepetynka Shy podskakiwała jak na sprężynce podczas opowieści o serze.
- A może pójdziemy tam później, czekać na niego? Przyniosę krakersy, są świetne z serem!
Sha zrobiła się żółto - niebieska, gdy tkwiące w niej smoczątko wzięło chwilowo górę nad żałobą i krwiożerczością.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
- Chyba odrobinę za tobą nie nadążam - przyznała głosem na tyle pokornym, na jaki było ją stać. - Skąd pomysł na "rasę wyższą"? - Coś niecoś na ten temat wiedziała, była wszak - na podobieństwo userki - fanatyczną kolekcjonerką różnorakich informacji i skarbnicą wielkiej, nieposegregowanej i w większości niezbyt przydatnej wiedzy. Tak czy inaczej historia Niemiec nie była jej zanadto obca. Ale czy aby na pewno o tym mówiła Sha? Och, trzeba mieć nadzieję, że nie. Może to jakaś gra? Kroenen, Kroenen... Brzmiało niemiecko. Warto dowiedzieć się więcej. - Ten Kroenen musi być jakąś ważną osobą, co? - Za tym pytaniem kryła się kolejna sugestia, by Sha rozwinęła temat i opowiedziała co nieco o tym tajemniczym niemieckim jegomościu. Aa, ee, moment... Spojrzy z nieba? Mamma mia, najwyraźniej smoczyca rozprawiała o truposzu! Sprawa robi się coraz bardziej intrygująca.
Intrygująca była także sama smoczyca. Wheat z zainteresowaniem przyjęła wzmiankę o zmianie koloru, a po chwili mogła także spostrzec taką przemianę na własne oczy. Nie mogła ukrywać, iż był to widok niepospolicie zachwycający.
- Wygląda to pięknie, gdy się zmieniasz. Ach, ostatnio dużo się zmieniło, prawda? Także i pogoda. Nie zdziwiłabym się, gdyby istotnie z nieba zaczął kapać ser, nie po tym, co widziałam ostatnio. Spadające żaby i wybuchające kruki, tajemnicze zaćmienie... Nie intryguje cię to? - zapytała, gdy metamorfoza smoczycy przypomniała jej o obecnych anomaliach pogodowych. Zerknęła ku niebiosom. Nie. Żadnego sera. Żab także brak. Kruki? Bynajmniej. Zapowiada się chwila oddechu dla pozbawionych parasoli mieszkańców krainy.
- Pójdziemy, he? - powróciła do sugestii smoka, zagubionej gdzieś w postowej czasoprzestrzeni. Uniosła brew. Krakersy z serem brzmiały apetycznie, ale... - Ale że gdzie, w sensie, pójdziemy? - przechyliła łeb na bok, rozkminiając namiętnie. Czyżby nie nadążała istotnie za tokiem myślenia koleżanki?
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Mówiła, mówiła. Spotkały się, rozprawiały o podziale rasowym i eliminacji, nawet temat Kroenen'a padł. I, zdaje się, Sha pytała o możliwość krzyżówek międzygatunkowych. Bilobil, Pszenico. Nie wierzę, że zapomniałaś.
Smoczyca jednak łatwo wpadała w słowotok, a i z powtarzaniem się nie miała problemów.
Wzięła więc wdech.
- Bo Kroenen tak mówił, jest rasa wyższa, czyli lepsza, która jest wysokimi duchami i wierzy w ideę wysokich duchów. I ta rasa wyższa jest rasaryjska. I wszyscy z rasy wyższej są dobrzy i mądrzy i mili. I oni wszyscy są uber. I są dobrzy dla świata, dla pana Ziemi. A unter to rasa niższa, nierasaryjska, pałętająca się. Oni byli żółtymi ludzikami, które odgryzły panu Ziemi jedno jądro. To oni zabrali ci łapkę. Rasa niższa jest zła i trzeba ją tępić, bo jest głupia i niedobra! I świętym obowiązkiem każdego uber jest ratowanie świata przez eliminację unter.
Wdech...
- Kroenen jest najniemieckiejwszym wilkiem świata, miał piękne oczy, w których wspaniale odbijało się słońce, a gdy śpiewał, milkły ptaki, zasłuchane w najcudniejszy głos, jaki kiedykolwiek istniał. Do tego był najmądrzejszym z wilków i nikt mu nigdy nie dorówna. I był bliskim przyjacielem pana Adolfa, który razem z Trzema Rzeszami rządził Imperium, to jest taką jaskinią, zbudowaną z serc unter. Ale było zimno i był głód, więc niektórzy uber podgryzali ściany i Imperium upadło i Kroenen...
Wdech...
- ... próbował je odbudować. Ale zginął, poległ w walce z unter. Jako jego najwierniejsza towarzyszka i wyznawczyni odziedziczyłam tytuł Fuhrerin i do końca życia będę eliminować unter, by odbudować z ich serc Imperium. Kroenen będzie ze mnie dumny, prawdaaa?
Wdech...
Gorliwie pokiwała łebkiem.
- Tak, bo to unter ukradli słońce! I to oni rzucają żabami i krukami, to wszystko przez nich. Są silni, ale my jesteśmy silniejsi! Odzyskamy słońce i z powrotem umieścimy je na niebie. Na własnych skrzydłach uniosę je w górę, aż do haczyka, na którym kiedyś wisiało. Teraz jest ciemno, więc nie widać go i nie mogę go znaleźć, ale jak będziemy mieć słońce, to i haczyk się znajdzie, nie sądzisz?
Wdech...
- Tak, pójdziemy! Na trawkę pod twoją działką, czekać na serowy meteoryt! Albo serowy deszcz! Będzie pyyyyychota! A potem, najedzone, ruszymy wyzwalać świat spod tyranii unter, co ty na to?
Wdech...
Dziękuję, Pszenico. Już zdążyłam zapomnieć, jaką radość dawało mi pisanie Shaeerą. Dzięki tobie sobie przypomniałam.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Wybacz mi, Shaeero, moja pamięć to bardzo skomplikowana sprawa, także i dla mnie nie do opanowania czy choćby rozszyfrowania podstaw jej funkcjonowania. Jestem pewna, że wszystkie przygody, które przeżyły nasze bohaterki, zamiatając ogonami parkiet, gdzieś tam się kryją. Głęboko. Bardzo głęboko. Na emeryturze będę mieć czasik, to sobie pewno o nich przypomnę. Pożyjemy, zobaczymy.
A nie, wróć. Już sobie część przypomniałam. Wybacz, emeryturo, będę musiała się zacząć czymś innym na starość, niż jeno pomyślunkiem.
Wheat słuchała i słuchała. Lubiła słuchać, nawet jeśli to, co trafiało do jej uszu, wydawało się jej absurdem, głupotą tudzież próbą opchnięcia jej nowego odkurzacza za pomocą niezwykłej metody polegającej na stopniowym otumanianiu potencjalnej ofiary falą dziwnych słów i skomplikowanych zwrotów. Póki co w wypowiedzi Shaeery nie doszukała się żadnej, najmniejszej choćby wzmianki o urządzeniach AGD, nie było także słów - kluczy, takich jak "oferta", "promocja", "sensacja" czy "ulga od pracy". Było natomiast o zjadaniu serc, mordowaniu i odgryzaniu jąder. Nie brzmiało to na chwyt marketingowy (a jeśli było takowym, to doprawdy niezwykłym, można rzec, iż futurystycznym), ale Wheat swoje wiedziała i wciąż pozostawała czujna, gotowa w każdej chwili odeprzeć psychologiczny atak słowami: "nie, dziękuję, mam już w domu trzy odkurzacze, a w ogóle to jestem komuchem i zaraz towarzysza powieszę na rurze od tegoż sprzętu za próbę otumanienia szkarłatnego strażnika porządku i ładu, jakim jest moja persona". Póki co jednak nie wydawało się koniecznym zastosowanie regułki, którą na wszelki wypadek Wheat miała już na końcu języka.
Kiedy tak Shaeera opowiadała jej historię godną przerobienia na scenariusz "Trudnych spraw", a Wheat rozmyślała o odkurzaczach, gdzieś zza krańca tematu zaczął do nich nadjeżdżać wózek. Nie był to wózek zwyczajny - prezentował się solidnie, a dowodem jego trwałości niewątpliwie była masa spoczywającego na nim bagażu; wielki, wypchany po brzegi bury plecak, zapięty na klamer sześć (z których cztery były doszyte w postprodukcji, najwyraźniej jako - niewątpliwie konieczna - próba powstrzymania zawartości przed wystrzeleniem w powietrze) i w kilku miejscach potraktowany nierównym, dodatkowym szwem - dlaczego jeszcze w nich nie pękał, było niewiadomą równie wielką, jak ów przedmiot. Skąd się tu wziął? Wheat nie zauważyła go z początku, zbyt zajęta wspomnianym wcześniej podstępnym zasysaczem wszystkiego, tylko nie śmieci, a także wpatrzona w rozmówczynię, która, niby natchniona duchem świętym, toczyła z ust niczym pianę swój majestatyczny monolog. Dopiero gdy nienaoliwione kółka zaświergotały rozpaczliwie za plecami wilczycy, ta drgnęła i obróciła się gwałtownie, spodziewając się, iż już rozgryzła sposób, w jaki chcieli jej opchnąć odkurzacz - Shaeera miała ją zagadać, a jej wspólnik miał Wheat wziąć od tyłu i podrzucić jej produkt, a wtedy oboje daliby nogę i więcej by ich nie widziała, podobnie jak trzymanych w tylnej kieszeni pieniędzy. Coś się jej jednak nie zgadzało, a do wniosków tych doszła w trakcie obracania głowy (proszę zwrócić na prędkość myślotoku, jako że obróciła się dość gwałtownie). Uno: wcale nie miała pieniędzy w tylnej kieszeni. Po prawdzie nie miała tam nawet portfela, a jeśli już jesteśmy szczerzy, nie posiadała także ani jednej tylnej kieszeni. Dos: kimże musiałby być ów drugi, kolaborator Shaeery, by tak okropnie skrzypieć? Nie wydawało jej się możliwym, by cokolwiek żywego wydawało tak dramatycznie piskliwy odgłos. Tres: nawiązując do dos, dźwięk ów zdał się jej być - co niepomiernie ją zdziwiło i zaintrygowało - dziwnie znajomy.
Kiedy tak dumała, a głowa jej podążała w kierunku przeciwnym, niż trwała dotychczas, wózek postanowił okazać właścicielce łaskę i nie rozjechać jej - miast tego zatrzymał się tuż przed nią. Kogo mam na myśli, używając pojęcia "właścicielka"? Wheat rzecz jasna, był to bowiem należący właśnie do niej wózek, który połowicznie stworzyła sama, podobnie jak plecak, przerabiając nieco znalezione w lasach - nie - lasach graciszcza. Wyjaśnił się punkt tres, a zaraz potem pozostałe dwa, gdy głowa wreszcie osiągnęła zamierzony cel i wykonała niemal półobrót, a spojrzenie Wheat spoczęło na przybyłym urządzeniu. Pytaniem pozostawało jednak, skąd się on tu wziął? Czyżby zatęsknił? Wheat oglądała swego czasu wspaniałą serię "Terminator", którą userka każdemu gorąco poleca, znała pojęcie buntu maszyn i kilka wieków temu, gdy była jeszcze młodą sarenką, drżała co noc, spoglądając spod wyimaginowanej kołdry na komputer, którego nie miała, czekając z przestrachem na moment, w którym maszyna ożyje i pożre jej duszę, a potem zabierze cukierki, które trzymała w dolnej szufladzie komody (nadmienić należy, że dwóch ostatnich także nie posiadała, jako że była wilkiem, nie zaś człowiekiem, a userka opowiedziała nie jej, a swoją historię, gdyż jest to trudny, traumatyczny moment z jej życia i musiała się nim z kimś podzielić). Nic takiego się oczywiście nie stało - wszakże Wheat była ruda i duszy nie miała, niemożnym było zatem jej pożarcie, co jest absolutnie logiczne.
Zatrzymała się zatem w pełnym bezruchu, spoglądając wyczekująco na wózek. Czy przybył ją zabić? Taka była jego misja? Dlaczego przez te wszystkie lata to ukrywał? Czy pozwoli jej wyrazić ostatnią wolę? Zjeść ostatnią tortillę? Czy będzie boleć? Borze, czy zapłaciła ostatnią składkę ubezpieczeniową? Może ginąć spokojnie, jej rodzina dostanie odszkodowanie i kwiatki?
- Zabij mnie szybko! - szepnęła doniośle (jakkolwiek miałoby to brzmieć), odchyliwszy się nieco do tyłu i teatralnym gestem przykładając łapę do zroszonego potem czoła. Zapadła chwila dramatycznego milczenia, podczas której między dwójką dotychczasowych kamratów trwała zacięta walka spojrzeń. Wheat w dzieciństwie dużo trenowała zdolność nie mrugania przez bardzo długi czas i zawsze wygrywała w zawodach organizowanych przez jej przyjaciół, których nie miała. Także i teraz była pewna swej wiktorii, jednakże po pewnym czasie z rosnącym przestrachem, potem zaś przerażeniem spostrzegła, iż wózek nie ma oczu i niewątpliwie wątpliwym było, iż zamierzał mrugnąć kiedykolwiek. Przełykając gorzką gorycz porażki, Wheat skapitulowała, gdy łzy - spowodowane rozpaczą lub też szczypiącymi gałkami - napłynęły jej do oczu. Zamrugała kilkukrotnie, pochylając nisko głowę i chlipiąc cicho.
- Wygrałeś. Jesteś lepszym wojownikiem niż ja. Twa tortura złamała mnie. Teraz oszczędź mi dalszych cierpień i zabij mnie, pro favor. Nie przedłużajmy tego. Niech moja amigo nie musi na to patrzeć ani minuty dłużej. Czuję się pokonana i zhańbiona, tyś potężniejszy stokroć ode mnie. Zrób to teraz - Znów zapadła głęboka, pełna napięcia cisza, a Wheat zaczęła odliczać w myślach pozostałe jej sekundy życia (po prawdzie mówiła je cicho na głos, by nie zgubić się w rachunkach). Jednakże gdy i tym razem nie nastała żadna akcja, a wilczyca nie była już pewna, czy minęło sekund trzydzieści, czy może jednak kwadrylion, powoli podniosła głowę i obarczyła wózek wyczekującym spojrzeniem. Emocja szybko ustąpiła miejsca zaskoczeniu, następnie uldze i radości. Zatem nie zginie i nikt nie sprzeda jej odkurzacza?
- Amigo! Tyś wciąż mój brat, a ja ci nie zaufałam! Wybacz mi, teraz jeszcze większy wstyd mnie spowija! Przybyłeś na ratunek mej zbłąkanej duszy, nie zaś, by oddzielić ją od ciała, ach! - Rzuciłaby się wózkowi na szyję, gdyby ją posiadał. Jako że jednak tak nie było, zmuszona była jedynie objąć spoczywający nań plecak. - Shaeero, oto mój amigo! Przybył do nas w odwiedziny. Powitaj go z pełną kulturą, myślę, że wystarczająco zawiódł się dziś na mnie. - Tu zwróciła się z łbem do smoczycy, gładząc nieustannie materiał plecaka. A że niby wcześniej Shaeera o czymś mówiła? Och, to wszak tak nieistotne! Teraz liczył się tylko jej życiowy towarzysz na kółkach.
Zrazu jednak coś jej we łbie zaświtało.
- Jeśli wybierzemy się istotnie na poszukiwanie serc, mordu i sera, to on będzie naszym przewodnikiem, kompanem broni i tym, który pierwszy skosztuje tego specjału. - Tak. Dokładnie tyle wyniosła z monologu Shaeery. Prosimy owacje na stojąco.
Z mojej zaś strony, droga userko, wyrazy wszelkiej pozytywnej emocji. Miło mi słyszeć, że pozwoliłam tobie i twej postaci ponownie rozwinąć skrzydła.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Wybacz mi proszę, że tyle musiałaś czekać. Jestem okropna, jestem leń. Mam polskie znaki w telefonie i internet tysz. Powinnam to wykorzystywać.
Niedobra ja. Powieś. Poćwiartuj. Spal na stosie. Zadźgaj łyżką. Potnij kartką papieru i posyp solą.
Shaeera ukłoniła się, łuskom swym przywracając barwę białą.
- Guten Tag, Herr Amigo. - powitała wózek.
Następnie zerknęła na Wheat z zaciekawieniem. Panowała jednak nad sobą dość, by nie dopuścić do zmiany barwy.
- A co to mordu? To też jest na księżycu? Czy jest niebieskie?
Zastrzygła uszami po wilczemu, czekając na odpowiedź.
Post krótki, bo z fona. Co żadnym usprawiedliwieniem nie jest.
Obiecuję, następnym razem będzie esej równy Twojemu.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Nie przepraszaj, Shaeero. Nie mnie. Zasłużyłam co najwyżej na publiczne wybatożenie.

Poklepała wózek po plecaku i w końcu uwolniła ze swych objęć, by zwrócić się całym korpusem ku smoczycy.
- Nie mam pojęcia, skąd się tu wziął. Zazwyczaj nie chodzi sam - Zmarszczyła brewki, chwilę kontemplując. Potem powoli sięgnęła ku swemu czerepowi, skryła łapę w materiale arafatki i po chwili wygrzebała stamtąd pilot z trzema przyciskami - zielonym, błękitnym i czerwonym. Jak było widać, zielony wtłoczył się do środka i zaklinował. Zapewne dlatego, ba, niewątpliwie dlatego tu przyjechał, ten bowiem guzik służył właśnie do wzywania go. Wheat westchnęła i zaczęła odpinać klamerkę zamykającą jedną z bocznych kieszeni plecaka. Gdzieś powinna mieć wykałaczki dobre do podważenia feralnego przycisku.
- Mordu to taki rzeczownik, bodajże w dopełniaczu. Mianownik: mord. Pojęcia bliskoznaczne: rzeź, zabijanie, zmniejszanie populacji kretynów lub wspomaganie selekcji naturalnej - Mówiła to, grzebiąc w burej kieszeni w poszukiwaniu odpowiedniej dźwigienki. Mnogość zawartości plecaka niespecjalnie ułatwiała jej znalezienie jej.
-Swoją drogą, latarka by się przydała. Jest cholernie ciemno od jakiegoś czasu. Nie wiem, czy mam tu latarkę. Powinnam mieć. Gdzieś - Westchnęła z rezygnacją. Nim dokopie się do czegokolwiek świecącego, słońce zdąży pojawić się i zniknąć jeszcze z pięć razy. - Aha, mam! - zawołała triumfalnie i gwałtownie wyciągnęła łapę z kieszeni. Wykałaczka mignęła gdzieś w powietrzu, a potem ku chwale wolności wystrzeliła w powietrze i spadła gdzieś w trawę. Chwila milczenia. - Albo i nie. - mruknęła w końcu, wodząc spojrzeniem w jej poszukiwaniu. Porażka. Ponownie westchnęła i raz jeszcze sięgnęła do kieszeni. A nuż znajdzie się kolejna, mniej złakniona lotu siostra uciekinierki.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Sha przechyliła łepek.
- Dopełniaczu? Dopełniaczuuu! Dzięki mordowi wyeliminujemy populacje kretynów unter i dopełnimy ich sercami imperium! I mianujemy kogoś, żeby znajdował kolejne ciekawe słowa, co ty na to? A ty pomożesz mi rządzić światem, w którym rasa wyższa zajmie nareszcie swoje miejsce i wszyscy będą szczęśliwi i dobrzy. I wspomożemy tym mordem selekcję naturalną, która na pewno też jest uber! I Kroenen w niebie będzie szczęśliwy, że tak dobrze się spisałam i doprowadziłam jego dzieło do końca! A z nieba jest blisko do księżyca, więc będzie miał dużo wykształconego sera. I kiedyś polecę go odwiedzić, ale latem, jak będzie ciepło, bo teraz jak próbowałam, to wysoooooko jest strasznie zimno i nie można latać.
Wdech...
- I cię ze sobą zabiorę i polecimy tam we trójkę. Amigo też może. I tam będzie jasno i co to jest latarka? I Kroenen się ucieszy na nasz widok i już tam zostaniemy i będę mieć gromadkę małych swiloków! Będą mieć jego oczy i moje skrzydła. I jego futerko. I będą wielkie, ogromne! Będą piękne i razem z nimi będę wracać na pana Ziemię na wakacje, by upewnić się, że unter ostatecznie wyginęli i wszystko jest piękne i wspaniałe!
Wdech...
- Jak chcesz, to będziesz mogła zamieszkać w Imperium i pod moją nieobecność być Fuhrerin, zajmować się wszystkim... I dla Amigo też znajdziemy jakieś miejsce, na pewno! Będzie wspaniale, czego szukasz, pomóc ci? I mordem, który jest niebieski, ocalimy świat, rzeziując unter! Mort nam pomoże, jak myślisz? Dobry z niego uber, ma na kłach krew bardzo wielu unter, nie wiem, czy nie więcej, niż zabiłam ich ja.
Wdech...
- A tak w ogóle, co sądzisz o związkach międzygatunkowych?
Zamachała ogonem, czekając na odpowiedź.
Była to dla niej bardzo ważna kwestia - wszak zamierzała założyć rodzinę z wilkiem. Zdanie przyjaciółki bez wątpienia się liczyło, smoczyca ciekawa była jej opinii.
W ostatecznym rozrachunku raczej by jej to nie powstrzymało, ale...
Sponsored content