Łąka Mistycznej Pieśni

Madame Lakeshia
Dorosły

Madame Lakeshia


Female Liczba postów : 135
Wiek : 32

     

Łąka Mistycznej Pieśni AQVQT5F

Każdej nocy usłyszeć możesz subtelne odgłosy, ot, jakoby ktoś za pomocą milionów dzwoneczków pieśń swoją przekazywał. Winowajcą tych dźwięków, niosących się na wiele metrów pomimo raczej cichego brzmienia, są kwiaty. Niecodzienne. Mistyczne. Tajemnicze. Niewystępujące nigdzie indziej. Gatunek zwie się Sasanką Apolla. Za dnia kielichy jasnofioletowych roślin są zamkniętymi - podobnie, jak  każdy inny kwiat zamyka się nocą. Dopiero kiedy pierwsze promienie księżyca smagną lekko płatków, te rozchylają się, a wnętrze sasanek wydają odgłos dzwonienia małych dzwoneczków. Każdej nocy także wydobywa się z nich leczniczy pyłek, mogący zagoić małe, lekkie rany - jednak większe stężenie substancji oraz zbyt częsty kontakt z pyłkiem powoduje poczucie dyskomfortu, wymioty, depresje, omamy wzrokowe oraz słuchowe. W skrajnych przypadkach "przedawkowanie" może nawet prowadzić do zgonu. Dlatego więc nie jest zalecanym "leczenie się" za pomocą tychże roślin częściej, aniżeli raz w miesiącu. Po zerwaniu sasanki - pylek traci zdolności, kwiat obumiera. Podobnie jest w przypadku wykopania z korzeniami; podejrzewa się więc, iż gatunek ten może istnieć tylko w tym miejscu.


Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Mała, ciekawska puszysta kuleczka, wraz ze swoją ogromniastą ciekawością przybyła w to piękne miejsce. Dla jasności- to ja! Cześć wszystkim czytającym! Dotarłam przez swoje ulubione zajęcie- berka gryzianego z zajączkiem. Zaczęło się tak, że tylko sobie spacerowałam, nadal zwiedzają rozległe krainy i nagle usłyszałam szmer... Stanęłam jak wryta, bo nie było wiatru, więc nie hałasował on ani liście. Ptaków też wielu nie słyszałam. Może ze dwa czy trzy po drodze. W każdym razie nie było tu wiele zwierzaków.. Chyba, że cwaniaki się pochowały! Skubańce! Już ja je znajdę! Zacznę od tego tam o! No nie widzicie? Tego białouchego tam w krzakach. Chyba mnie nie widział... Pokicał szybciutko w stronę kolejnej kupy (hihi) gałęzi i zaczął niuchać. Oj! Coś podejrzewa.. A co jak mi ucieknie? Ja chcę jeść! Taki puszysty, bielutki... tłuściutki.. zajączek.. chlip- aż mi ślinka pociekła. W myślach już go zjadłam. Skradając się powoli acz wciąż nieumiejętnie, starałam się zbliżyć najbardziej jak się da do zwierzaczka, rozmyślając jaki to może być pyszniutki... Aż nagle coś tupnęło i już po chwili biegłam za potencjalnym obiadkiem. Chwilka zamyślenia a ten ucieka- co za kraina! Goniłam go jeszcze przez momencik, nim zniknął mi z oczek. Zdyszana przystanęłam z naburmyszoną minką. -Zniknął- stwierdziłam w nierozumnym łebku, gdzie juz tworzyły się setki a nawet tysiące możliwych przyczyn oraz scenariuszy zniknięcia białouchego. Zmęczona, przysiadłam sobie.. gdzieś. Ale gdzie jest to "gdzieś"? -Ach.. zgubiłam się...- westchnęłam. Chciało mi się ryczeć. Był już wieczór- niebo przybrało rubinową szatę. Powinnam już spać, a jestem tak daleko od domu... Domu? Ale ja nie mam domu! Więc daleko od tatusia... ech.. Już bym pewnie płakała, gdyby nie poczucie bezpieczeństwa, jakie dawał mi tajemniczy guziczek ukryty głęboko w torbie. Myśl, że zawsze mogę zawołać Keina przez to coś, uspokajała mnie do tego stopnia, że nie bałam się być sama nawet, kiedy robi się ciemno. No może odrobinkę... -Co to za miejsce?- pomyślałam, rozglądając się dokoła. Zauważyłam, że znajduję się na łące, prawie w całości porośniętej przez śliczne kwiatki. Zaczęłam je obwąchiwać. Ładnie pachniały, lecz ciągłe ziewanie przeszkadzało mi nieco w tej czynności. Nawet nie wiecie, drodzy czytelnicy, jak ciężko jest się skupić na czymkolwiek śpiącemu szczeniakowi. Podpowiem, że BAAAARDZO! A japka to mi się TAAAAAK szeroko otwierała przy każdym ziewnięciu. No najwyraźniej komuś tu się móżdżek przegrzał hihihi. Mimo wszystko, trzeba mi przyznać- badzutko słodziuteńko wyglądam kiedy siewaaaam. A jak kilkukrotnie mlasnę zaraz po tym jedną z łapek przecierając oczka, to nic tylko padać i bełtać tęczą. OWWW
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
/nie wyświetla mi się twój av. Opiszesz wygląd Folle?
Oczęta przymykały mi się coraz bardziej w miarę, jak słońce znikało za horyzontem. Osuwałam się mozolnie na trawę. Zdawała mi się być miękką, niczym puszysta chmurka. Byłam taka zmęczona.. Niebo czerniało z każdą chwilą, a nade mną zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdki. Już prawie leciałam pomiędzy nie, do krainy snów... Jednak coś przyćmiewało ich blask. Nie widziałam zbyt wyraźnie przez zaropiałe ślepka, ale chyba były to te śliczne, fioletowe, które wąchałam. Rozwijały się powoli, wydzwaniając przyjemną dla puchatych uszek kołysankę. Ach, jak przyjemnie... Taki tu spokój, cisza... pusto. Już prawie usnęłam, gdy usłyszałam, że ktoś jeszcze jest na łące. Głos nie dobiegał z daleka. Wystraszona, natychmiast "obudziłam" się i gwałtownie stając na równe łapy, spojrzałam w kierunku jego źródła. Okazało się nim być stworzenie na kształt wilka- niestety nie widziałam wyraźnie. Przez chwilę patrzyłam w kierunku wilkopodobnej istoty, starając się choć po części z jej ruchów (lub ich braku) odczytać zamiary osobnika. Nie wydał mi się groźnym, więc podeszłam kilka kroczków bliżej, ale nadal utrzymując pewien dystans, by w razie ewentualnego ataku móc zwiać lub mieć czas na użycie dziwnego "guzika" od Keina. Jakieś wyjście awaryjne trzeba zawsze mieć, a ostrożności nigdy dość! By lepiej widzieć, niczym jakaś staruszka zaczęłam przecierać, to przymrużać oczy, wyciągając szyjkę ku nieznajomemu stworowi. Niewiele to pomogło- zauważyłam jedynie wyraźniejsze kontóry oraz kolor- nic poza tym. -Co by tu jeszcze zrobić, żeby nie narażać się za bardzo, a odkryć co to za przybysz?- zastanawiałam się. Może powinnam sobie pójść? Jeszcze chyba mam czas, bo nie zauważyłam, by przybysz atakował... A może tylko na to czeka? I co tu zrobić?!
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
W miarę jak ropa ze ślepek ustępowała, ukazywała się przede mną postać wilka o słomianym futrze i zielonych oczach. Poza kolorami oraz kształtem osobniczki, moją uwagę przykuły sporej wielkości uszy. Nie żeby były jakieś ogromne, ale normalne z pewnością nie. Nie dało się ukryć również serii ciekawskich spojrzeń skierowanych w kierunku naszyjnika. Usłyszawszy głos nieznajomej, przelękłam się z początku, ale nie wydała mi się agresywną, więc spokojnie przysiadłam naprzeciw.
-O cześć?- powtórzyłam pytająco, lekko przekrzywiając łebek  zdziwieniu. Gdzieś już słyszałam coś podobnego. To się chyba nazywało powitanie i miało na celu pokazanie braku złych zamiarów. Ja również takowych nie miałam, więc może warto by okazać to waderze?
-Cześć- powtórzyłam, tym razem pewniej i z drobną dozą radości w głosie. Tak, to chyba było dobre spostrzeżenie. Zadowolona z siebie, w zadowoleniu, zamerdałam ogonkiem.
-Uczę się, ale nie jestem sama- odpowiedziałam zgodnie z prawdą na zadane mi pytanie. Nim zacznę wkraczać w życie społeczne tutejszych stworzeń w pełni, powinnam odkryć pobliskie tereny przynajmniej tak po części. Jeszcze przyjdzie czas na zostanie Na pozostałe pytania odpowiedziałam kiwając łebkiem raz przecząco, a raz twierdząco, na znak, że jej już o to nie podejrzewam (może troszkę). Sporą rolę miał w tym sympatyczny uśmiech nieznajomej (bo nigdy wcześniej się nie spotkały). Nie chciało mi się już spać, teraz miałam ochotę się bawić, choć moje niewielkie ciałko się z tym nie zgadzało. Na znak protestu co jakiś czas kazało mi rozdziawiać paszczę w przeciągłym ziewnięciu.

/dziękuję
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
/ XD ja ciągle o tej fabule zapominam- cała LAMA


Owszem, ale czy gdziekolwiek da się być w 100% bezpiecznym? A tak... w objęciach Keina i ... chyba nigdzie więcej na świecie! A ja- największa szczęściara uniwersum, posiadałam coś, co mogło by go do mnie przywieść. Zazdrośćcie wszystkie córy ziemi, bowiem ja mam go na wyłączność- tak uważam! Tymczasem czarnego tu nie było, a ja faktycznie nie byłam bezpieczna...
-Tak- odpowiedziałam kiwając łebkiem. Ani troszkę nie bałam się już wadery, tym bardziej, że ciągle w główce siedziała mi myśl o czerwonookim.
-Kein to mój tatuś!- pochwaliłam się, jak zwykle dumna z taty. Jak mogłoby być inaczej? Jest przecież najwspanialszy na świecie!
Poprawiając naszyjnik, wadera odciągnęła moje myśli od basiora, by mogły razem ze wzrokiem powędrować do naszyjnika. Whoa! Jaki on śliczny! Też bym taki chciała... Ale jak go zdobyć?
- Skąd masz?- zapytałam, wskazując łapką na wisiorek, zawieszony na szyi wadery o słomianym futrze. Wciąż przyglądałam mu się z przejęciem i zaciekawieniem. Spojrzenie przekierowałam na kufę wadery, słysząc pytanie o imię.
-Jestem Hira- odpowiedziałam. No cóż, nikt nie uczył mnie, by nie rozmawiać z obcymi,więc nie miałam oporów. Nad ulubionym kolorem nigdy się nie zastanawiałam, ale odpowiedź nie była trudna zważywszy na to czemu wybrałam właśnie tę piękną barwę.
-Czerwony- stwierdziłam pewnie, po  chwili zastanowienia. Dlaczego właśnie on? No któż by się domyślił, że chodzi o barwę oczu Keina?!
-Wolę dzień, bo nie chce mi się spać- zakończyłam odpowiadanie. Pytania zielonookiej były dość proste, ale wiadomo, że ktoś o tak małym rozumku jak mój, musi się nad niektórymi zastanawiać, ale przynajmniej uruchomiło moją CPM (ciężko pracującą mózgownicę). Nareszcie nie ziewałam. Być może już tej nocy nie zechcę kłaść się spać, czego pewnie pożałuje następnego dnia, ale kto by się przejmował?
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
/nie chcę ci dłużej zamulać- tak bardzo wena zgasła

Taka ze mnie szczęściara, nie dość, że mam ochronę i świetnego ojca, to jeszcze godnego pozazdroszczenia przyjaciela- ludy tego świata, zazdrośćcie! Och.. chwilka, ja się powtarzam... A tam, to co piękne, warto roznosić jak śmiertelną chorobę. Bo kto by na taką nie chciał umrzeć?! A propos chorób.. czy te roślinki aby na pewno nic takiego nie przenoszą? Ostatnio już się na podobnych, nowo poznanych, nietypowych roślinkach przejechałam. No takie odjazdy po nich miałam, że głowa mała! Ale wracając: Ja już nie jestem małą, zabłąkaną kuleczką bez rodziców, teraz już jestem tylko małą kuleczką XD i mi z tym wyjątkowo dobrze. O właśnie, a oczy mojego tatusia, są najpiękniejsze na świecie!
W całej tej rozmowie, starałam się słuchać Folle, jednak jak nie trudno się domyśleć, mój drobny móżdżek nie wytrzymał dłużej obciążenia. Moje powieki powoli stawały się coraz cięższe, ziewnięcia powróciły z zdwojoną siłą, a CPM ponownie przestawała pracować. Nie oszukujmy się- zamulałam ostro (userka też). Wreszcie, zasnęłam... NA SIEDZĄCO! XD

/zt
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
POst będzie krótki, bo napisany w pracy. Ale tu przynajmniej komputer działa, nie to co w domu userki - pokusa silna zatem, by zacząć właśnie poza mieszkaniem.


Alastair nie spieszył się wcale. Nie znał tego miejsca, kroczył zatem powoli pomiędzy złożonymi kielichami fioletowych kwiatów, które najwidoczniej nienawidzą słoneczka - co zdecydowanie zaskoczyło wilka. W końcu zwykle to właśnie za dnia rośliny cieszą oko wspaniałością swoich kwiatów, a zwijają się oraz ukrywają nocą. Fotosynteza i te sprawy, prawda? Mrużąc delikatnie ślepia, bo w końcu promyczki nie ułatwiały widzenia (zwłaszcza, że "mądrze" podążał właśnie w kierunku słońca), pokonywał pieszo kolejne metry. Białe, pierzaste, całkiem okazałe skrzydła trwały złożonymi u pleców, dodatkowo ogrzewając kark oraz grzbiet basiora.
- Witaj, domu - szepnął, odczuwając narastające wzruszenie. Był sentymentalny, owszem! Zastanawiał się, skąd ten diabolicznie podły pomysł, by opuszczać Krainę, tym samym opuszczając Watahę, której przewodził. Nawet jego magiczne zdolności wydawały się trwać w uśpieniu; najprawdopodobniej zatracił swój dar na drodze umartwiania serca. Nie był szczęśliwy. A to zdecydowanie wpływało na każdego, nawet o wiele bardziej od Alka doświadczonego, maga. Nie miał niczego. Nie miał nikogo. Po co w zasadzie wrócił?
Liczył, że stado nadal istniało. Że znowu będzie potęgą. Jednocześnie czuł, iż sam nie potrafi zadbać o watahę tak dobrze, jak powinien. Jak Ogniści na to zasługiwali. Jednak... Czy własne obawy dawały mu prawo do ucieczki, niczym ostatni tchórz? Bez słowa wyjaśnienia, bez przeprosin, bez wytłumaczenia, bez ustanowienia następcy... Bez tego wszystkiego, na co ZASŁUGIWAŁO Stado?
Pełne żałości westchnienie wyrwało się z jasnej piersi, by następnie przecisnąć niczym nieproszony intruz pomiędzy mocno zaciśniętymi w rozpaczliwym geście wargami, ostatecznie wydostając na zewnątrz. Alastair był słaby. Nie, nie fizycznie, bo z tej strony zdrowie mu dopisywało. Był słaby psychicznie. Serce krwawiło, a umysł podpowiadał, iż słusznie. Miał ochotę się rozpłakać, jednocześnie zaś czuł, że nie może. Nawarzył piwa - czas je wypić, choć gorzkie jak mało co.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Marazm. Dla niej to synonimiczne ze słówkiem - kłamliwym terminem podarowanym przez świat naiwniakom - życie. Życie to marazm. Oczywiście tylko jej. Mogła jeszcze dać wiarę, że w odległych krainach, na Wyspach Szczęśliwych z mitologii greckiej mogą żyć istoty prawdziwie szczęśliwe, lecz nie tu ani nigdzie, gdzie będzie jej dane trafić.
Mogłaby jednak oświadczyć teraz z łapą na sercu, że jej żywot był znośny. Głód podniesiony do rangi tytanicznego bólu w trakcie przedłużającego się postu ściął ją z łap, aczkolwiek na dłuższą metę wyszło jej to na dobre. Wygrzebała jakieś jedzenie, spożyła jak swą ostatnią wieczerzę z nabożeństwem, odleżała w legowisku. Trochę przechorowała. Potem jadła cokolwiek więcej, najpierw za dużo, aż wymiotowała, z czasem coraz rozsądniej. Pierwszy raz od dawna zaczęła tyć. Kości uchowały się nieco pod powłoką najzwyklejszego sadełka. Najpierwsze spacery, jakie odbyła, były mordęgą. Następne odbyły się bezboleśnie.
Żaden do celebrowania, ale i nie do wiązania pętli. Miała zamiar odciąć się w najbliższym czasie od realiów, wybrać tę drugą opcję z "być albo nie być", jednak potrafiła jeszcze trochę to odsunąć. Bo kto wie, jakie sny przyśnić się mogą...
Musiała tę jedną rzecz zrobić dobrze. Zaplanować i zabezpieczyć otoczką pożegnalnego ceremoniału, by w kluczowym momencie nie zdarzyło się, iże zmieni kurs. Nie, już nie tym razem.
Lecz wszystko wkoło, co żyło jak ona, wciąż budziło grozę. Nośnik zła. A ona studiowała to, co ciemne, latami. Miała tę wiedzę istoty bezradnej, ilu rzeczy winien się każdy bać. Dlatego nie mógł jej cieszyć widok białego basiora. Nie pamiętała go zresztą, nie za bardzo. Minimalnie. Więcej strachu niż pamięci, choć ta ostatnia była cenniejsza i kusząca. Zna go? Nie zna? Jeżeli zna, to czy przyniesie jej coś dobrego, mimo że straszny?
Bogowie, zna?
Opuściła głowę i patrzyła bystro, lecz nie jak stworzenie, które potrafi mówić. Była jeszcze mniej wilkiem niż kiedykolwiek, więcej podrzędnym zwierzęciem ze spodu piramidy żywicieli. Mogłaby uciec. Mogłaby zabić czy zjeść. Rozmowa była ostatnim, co przyszłoby jej na myśl.
Zabić? Zjeść? Co powinna zrobić?
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Kiedy tylko oderwał oczy od podłoża, na moment zapominając o tym, jak nisko upadł, od razu dostrzegł sylwetkę istoty, którą kiedyś już widział, a którą słabo pamiętał. Nie była nazbyt rozmowną. Nie wiedział nawet, że po prawdzie jakąś jej namiastkę spotkał wcześniej, kiedy to demolowała jego lokal, samego Alka przyprawiając o migrenę i wpędzając w paranoję. Nazbyt mocno od tamtej pory się zmieniła, by był w stanie powiązać tę obecnie obecną samicę z tamtą zdesperowaną sadystką. Jednak był pewien, iż ich drogi już kiedyś się skrzyżowały - bo o ile pamiętam, spotkali się już po hybrydyzacji Abb, jeśli się mylę trzaśnij mnie w łepetynę.
Prawdziwie szarmancki był ojciec Alastaira. A może sam zauroczony rodzicem biały wilczek takim go postrzegał? W każdym razie nigdy nie czuł się dostatecznie dobry, by w ogóle porównywać się z postacią Samuela, Samueriana czy Jaela, różnie to bywało. W każdym jednak razie posiadł minimum ogłady - dokładnie tyle, by wykonać zgrabne skinienie ciała (nie tylko głowy, lecz pokłonił się niczym wyrwany ze starych historii dworzanin kłania się przed królewską rodziną) - i jeszcze pozostało nieco w zapasie.
- Dzień dobry - rzekł ku niej, unosząc pospiesznie krańce jasnej kufy w serdecznym uśmiechu.
Jednakże lazur jego spojrzenia zdecydowanie krył w sobie emocje inne niźli sama szczęśliwość. Bynajmniej nie dlatego, by obecność wadery nie była mu na łapę, przeciwnie! Cieszyła go niezmiernie! Jednak ciężko się radować, gdy nostalgia za wszelką cenę wedrzeć się próbuje do umysłu, pustosząc go i przewracając do góry nogami.
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Vincent nie miał pojęcia o leczniczych właściwościach roślinek. Skorzystał z panującego w nocy chłodu, by wyjść z Okruszkiem na spacer - to wszystko. Ostatnio coraz rzadziej miał chwilę, by wymknąć się z lokalu i ruszyć w świat. To, co początkowo było pracą dla zarobku, szybko przechodziło w pracę dla samej pracy, prowadzącą do przepracowania. Jeśli tak dalej pójdzie, za rok lub dwa Vince kompletnie przemieni się w pracoholika i nie będzie miał już wcale czasu, by wyprowadzać swojego lwa na spacery. Smutne, ale na tym polega dorosłość - ta zaś zbliżała się wielkimi krokami.
Spacerował spokojnie pomiędzy kwiatami, może nieco zbyt spokojnie i poważnie jak na młodzieniaszka, którym był. U jego boku brykał Okruszek, tarzając się w dzwoniących kwiatach i polując na nocne insekty.
Rennel
Dorosły

Rennel


Female Liczba postów : 3

     
Ren rozglądała się bacznie, szła dziarsko przed siebie. Była tu od niedawna, dziś postanowiła nieco pozwiedzać. Przystanęła na chwilę, uniosła lekko łeb i przymknęła oczy biorąc głęboki wdech. Nowe zapachy wypełniły jej nozdrza. Jej uwagę przykuł zapach młodego wilka. Nie przepadała za przedstawicielami swojego gatunku, wolała ich unikać. Ciekawość wzięła jednak górę, truchtem podążyła za wonią. Po chwili jej oczom ukazała się postać. Uważnie patrzyła na samca, stanęła bez ruchu i czekała na rozwój sytuacji. Stała kilka metrów od niego w gęstej trawie.
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
To Okruszek pierwszy zauważył wilczycę. Zaprzestał skoków i wygłupów, patrząc na nią. Zamiauczał niczym kotek. To dopiero zwróciło uwagę Vincenta. Młody rycerz odwrócił się powoli. Widząc przedstawicielkę płci pięknej, ani chybi księżniczkę, uśmiechnął się promiennie.
- Witaj, pani. - rzekł, kłaniając się jej.
Lew podążył za przykładem swojego właściciela, wykonując głęboki ukłon przed wilczycą.
Jako rycerz, dojrzewający wilk starał się otaczać samice czcią i szacunkiem. Często bywał przez to źle rozumiany, ale i tak się starał. To jedna z tych rzeczy, które rycerz ma obowiązek robić, czyż nie? Dzielny wilczuś gotów był wybawić dowolną damę z dowolnej opresji o każdej porze dnia i nocy. Szkoda tylko, że żadna dama nigdy tego nie doceniła... Ale może kiedyś mu się uda?
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Pani jednak najwyraźniej nie miała ochoty z nim rozmawiać. Zignorowała biednego rycerza, złamała mu serduszko! Jak mogła postąpić tak okrutnie i straszliwie? To nie do pomyślenia. Tak nie wolno. Teraz biedny Vince pójdzie się pociąć mydłem, lub powiesić na pasku z żelka.
Nie no, aż tak źle nie jest. To, że go kompletnie olała nie zatrzęsło jego światopoglądem - często bywał olewany. Prawdopodobnie zdążył się do tego po prostu przyzwyczaić. Z każdym dniem zdobywał nowe doświadczenia, stawał się silniejszy. Bardziej dorosły, bardziej zamknięty na innych - ale z pewnością silniejszy. Kiedyś przestanie w ogóle go ruszać to, czy jest ignorowany czy nie, skoro wszyscy go ignorują. Naturalna kolej rzeczy, nie?
Post jest w sumie o niczym. Ale długość ma jak trzeba. Vincent więc westchnął cicho, odwrócił się i odszedł. W takich chwilach szczególnie mocno czuł, jak bardzo jest samotny.

zt, wybacz.
Sponsored content