Zakątek Myśli

Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Zakątek Myśli Landscape-Painting-Art-13
***
Zielona trawa, kwiaty, strumyk, jaskinia i skała. Na środku polany rośnie duży dąb. Cisza. Czasem tylko słychać słodki śpiew ptaków. Wszystko, co potrzebne wilkowi do poukładania myśli.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Przybył tutaj Arthas nieco przygnębiony rzeczywistością. Z jednej strony poznał idealną partnerkę z drugiej zaś wszyscy myślą że chce on zrobić coś złego. Usiadł sobie w idealnym miejscu w cieniu i rozłożył swego robota. Majstrował sobie coś tam w systemie jednocześnie się uspakajając. Tutaj taka wielka cisza panuje, naprawdę miłe to miejsce. AM przeglądał raporty odnośnie Lifestream, ciekawe czy można to wykorzystać w inny sposób niż energię, trzeba to przemyśleć.
Arya
Dojrzewający

Arya


Liczba postów : 56

     
Chodź na zachód, mówili. Będzie fajnie, mówili.

Taak. Zazwyczaj po takich słowach lądowała w bagnie czy coś. Ale ponieważ miała bardzo ograniczony wybór [tylko 4 kierunki w końcu, bardzo niezadowalające prawdę mówiąc] przyszła tu z jakiegoś powodu. Ponieważ... Ponieważ sama nie wiedziała czemu. Może tak po prostu obudziła się z myślą 'Hej, Ay, dziewczyno, chodźmy gdzieś na zachód, będzie fajnie!' albo coś w tym stylu. A może po prostu poszła w jakimkolwiek kierunku bo kto by się tam zastanawiał gdzie jest co. Takim oto sposobem dotarła do doliny marzeń i eleganckim, energicznym krokiem zbliżała się do tego miejsca. Ptaki skrzeczały jej nad głową. Kurcze. Nie lubiła kiedy tak robiły i na prawdę zastanawiała się po co. Przecież i tak nikt ich nigdy nie słuchał - jak chcą dawać koncerty to niech przelecą sobie do Wiednia, czy gdzie im się tam podoba. Co to za zakątek myśli w którym nawet nie słychać własnych? W tym właśnie momencie dojrzała wilka siedzącego na trawie i majstrującego przy jakimś robocie. No, proszę ten to nawet może być ciekawy. Nie miała w zwyczaju zaczynać rozmowy - po prostu tego nie lubiła - jednakże w tym wypadku wydawało jej się to wskazane. Podeszła nieco bliżej i stanęła prawie przy wilku.
- Mogę się przysiąść? - zapytała w miarę uprzejmie.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Arthas wyrwany z zamyśleń dokładnie przeskanował wzrokiem wilczycę. Na pierwszy rzut oka nie wydawała się groźna, powszechnie jednak wiadomo że nie należy ufać wyglądowi. Kiwnął głową w jej kierunku i powiedział.

- Proszę bardzo, nikt inny raczej się tu nie zjawi więc interesującym będzie zamienić z tobą słowo. Jestem Arthas Merethil. Po twoim zapachu zgaduję iż należysz do nocy.

Oczywiście kultura musi być. Wilk znał już zapach ognia i nocy z względu na swoje znajomości. Dlatego niemalże od razu rozpoznał jej woń. Robota zamknął natychmiast a holograficzne ekrany znikły tak szybko jak się pojawiły. Niegrzecznym jest rozmawiać i zajmować się swoimi sprawami jednocześnie, szczególnie że ta dama może okazać się nader interesującą osobą.
Arya
Dojrzewający

Arya


Liczba postów : 56

     
Spojrzała zaciekawionym wzrokiem na zamykanego robota i znikające holograficzne ekrany.
- Owszem. Komandor Arya, niezwykle miło mi pana poznać - rzekła cicho, nieco oficjalnym tonem.
Co z tego, że takie stopnie nie istnieją przy  Jedi - tam jest się albo padawanem, albo rycerzem albo mistrzem. Taki... Odpowiedni stopień. Wysoki, ale też nie prawie niemożliwy do zdobycia. No proszę. Swojego imienia nie wyjawia się przecież pierwszej lepszej osobie, mimo to spotkany wilk wydawał się wystarczająco intrygujący aby zacząć rozmowę.
- Zdaję się, że w czymś przeszkodziłam. Jeśli tak najmocniej przepraszam - rzuciła spoglądając na składanego robota. - Nie chcę być wścibska niemniej jednak muszę stwierdzić, iż niezmiernie ciekawe urządzenie. Czyżby robot?
Przynajmniej jakiś temat. Ostatnio bowiem dominowały spotkania typu hej, jak masz na imię, jaka wataha i etc. Technologią interesowała się nie od dziś, ba! Sama w końcu w dużej mierze skonstruowała swój miecz i nadal dążyła do pełnego jego udoskonalenia.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
- Komandor..

Wstał i zasalutował, lecz nie było to za bardzo sztywne.

- Oficer SBW, Arthas Merethil, przedstawię się ponownie i tym razem pełnie.

Uśmiechnął się lekko i z powrotem usiadł na czterech literach. Czyżby ta wilczyca znała się na technice? Jeżeli tak, to spotkał pierwszą osobę z którą mógł o tym porozmawiać albowiem wilki raczej nie interesują się nowoczesnymi rozwiązaniami technologicznymi.

- Zgadza się to jest robot. Inaczej mówiąc forma zaawansowanej sztucznej inteligencji wspomagającej użytkownika. To co mam na plecach to jest RIG i to jest jego druga forma lub komunikator. Nie przeszkodziłaś mi w żadnym wypadku. Skończyłem już sporządzać raporty odnośnie promieniowania...
Ahh trochę się rozpędziłem wybacz.


Rig do wglądu w podpisie. Gdy nasz AM się rozkręci to potrafi mówić całą przemowę odnośnie różnych aspektów informatycznych/matematycznych/ technicznych, wątpię jednak by ktoś chciał tego słuchać.

- Witam panią, nazywam się Stanley. Posiadam numer seryjny R727 i dodałem pani tożsamość do bazy danych.

I ten wtrącił swoje trzy grosze.
Arya
Dojrzewający

Arya


Liczba postów : 56

     
Ogólnie rzecz biorąc uznajmy, że Arya jakoś odsalutowała. W sumie obojętnie czy to był salut rzymski czy inny, bo oba dziwnie by wyglądały po wilczemu. Ot, co. Nie wywołało to raczej specjalnego zamieszanie i nie trwało zbyt długo, gdyż później jej uwaga całkowicie skupiła się na robocie.
- Och, wiem oczywiście o czym mówisz. Zdarzyło mi się nawet pomagać przy konstruowaniu robotów, chociaż zdaje się, że nieco innego typu, przeznaczonego głównie do działań wojennych. - stwierdziła po chwili
Interesujący wilk, naprawdę. Nie spotkała wielu innych stworzeń interesujących się technologią, nie w tej krainie. Kiedy robot przemówił otwarła oczy ze zdziwieniem. Co prawda spotkała się już z takimi przypadkami, ale rzadko. W końcu jeśli głównym przeznaczeniem maszyny miało być rozwalanie murów obronnych na przykład, nie tracono czasu na wstawianie dodatków typu modulatorów czy przekaźników.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
- Zaskakujesz mnie albowiem nie spotkałem jeszcze kogoś takiego, imponujące. Ja swoich dzieł wolę nie wykorzystywać do działań wojennych. Jednak gdy byłem w opuszczonej ludzkiej bazie to wydziałem ich całkiem sporo. Robot ten jednak został skonstruowany z myślą o mentalnym wsparciu. Jego wiedza jest niewyobrażalna, to dzięki niemu z zwykłego wojaka stałem się inżynierem. Skąd jednak ty jesteś że roboty budowałaś?

Cóż nauka nie musi być wykorzystywana tylko wo wojen. Można dzięki niej uzyskać naprawdę olbrzymie sukcesy kierując się drogą pokojową. Jednak większość na widok tej potęgi daje się ponieść niczym jedi ciemniej stronie mocy.
Arya
Dojrzewający

Arya


Liczba postów : 56

     
Przepraszam, przepraszam, że nie od pisywałam :<


Arya zastanowiła się chwilę, gdyż prawda brzmiała nieco… Nieprawdziwie. Dobra, w sumie czemu nie. I tak pewnie kiedyś by się domyślił.
- Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało - z innej galaktyki. Aczkolwiek roboty konstruowałam już na tej planecie przy okazji załatwiania spraw marynarki wojennej. - rzekła cicho, aczkolwiek wyraźnie.
Co by tu jeszcze powiedzieć? W końcu było bardzo dużo do opowiedzenia.
- Widzisz, ja konstruuję głównie bronie. Niestety nie są jeszcze wystarczająco… Perfekcyjne? Mam nadzieję, że kiedy już uda mi się zostać Magiem, będę mogła użyć technomagii [Technomancy, nie mam bladego pojęcia jak inaczej brzmiałoby to po polsku] aby udoskonalić swoje wynalazki. - dorzuciła.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Oho to teraz czas na wykład w wykonaniu wilka.

- Magia? Już od jakiegoś czasu badam tą energię, albowiem wszystko na ziemi można wytłumaczyć logicznie. Skoro przejawiamy podobne zainteresowania to zdradzę ci coś. W tej planecie, i pewnie w każdej innej, w nas samych, oraz wszędzie gdzie nie spojrzysz krąży energia. Za pomocą specjalnych urządzeń zbadałem ją na tyle ile się dało. Energie tą nazwałem Lifestream. To potężna moc zdolna do kształtowania materii, potrafi nawet przywrócić życie. niestety w dalszym ciągu wiem zbyt mało. Można ją nawet przekonwerterować na prąd ale to jest niemoralne gdyż to są dusze i krew planety.


Musiał nabrać trochę powietrza.

- Inna galaktyka? Coraz bardziej mnie intrygujesz. Ja łączę medycynę z technologią. Egzoszkielety, protezy czy wczepy to moja specjalność. Ostatnio rozpocząłem nawet tak szalony projekt jak Transcendencja, lecz to tego potrzebuję więcej wiedzy.


To taki mały wykład o magii zaserwował AM. Jako naukowiec dla niego nie ma takiego słowa, jest to raczej dziedzina nauki niezbadana.

Nagle odebrał w słuchawce bardzo ważną wiadomość. Skinął głową raz czy dwa i powiedział wilczycy:

- Wybacz ale obowiązki mnie gonią, mam nadzieję iż się jeszcze spotkamy. Do zobaczenia

I ruszył w swoim kierunku.

ZT

//Wybacz ale potrzebowałem bardzo miejsca ;
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wolno wkroczyła na teren. Usiadła przy niewielkiej tafli wody. Wychyliła nad nią łeb i zerknęła na swe odbicie. Pokręciła tylko przecząco łbem. Spuchnięte ślepia, potargana sierść... Co się z nią stało? Sprawka zaćmienia, niepodważalny fakt. Zdenerwowana uderzyła łapą w wodę, z całej siły. Wydała przy tym ostrzegawcze warknięcie. Potem położyła się na ziemi, chociaż bardziej przypominało to upadek. Wzburzyła tym tumany pyłu. Leżąc tak - zaczęła kreślić na tafli różne kształty. Była ciekawa, czy Sunset podąży za nią. Prawdopodobnie zrobi to, jednakże nie była niczego pewna.
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
Patrzyła na odchodzącą Marano, zastanawiając się, czy powinna iść za nią. Rozsądek podpowiadał jej, żeby nie opuszczać ani na krok wilczycy. Podniosła się niechętnie i ruszyła w stronę, w którą przed chwilą zmierzała jej towarzyszka. Ich wzrok spotkał się w odbiciu w wodzie.
- Wyglądasz okropnie, powinnaś się zdrzemnąć. - rzuciła mimochodem, siadając ostrożnie obok Marano. Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, zatopiona w miliardach myśli. Co teraz? Jaki jest dalszy plan? Czy uda im się wyjść cało? Miała wiele pytań, na które tak naprawdę nikt nie potrafił jej odpowiedzieć. Westchnęła głośno, przenosząc wzrok na Marano.
- Jak myślisz, ile to jeszcze potrwa? - zapytała niepewnie, patrząc wyczekująco na wilczycę.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Mam MaGistra^^

Nagle, ni z tego, ni z owego ziemia zatrzęsła się wam pod łapami. Czemu? Za co? Nie wiadomo.
Trzęsła się przez parę chwil bezowocnie, nim zaczęła pękać. Długa szczelina rozorała ziemię w tym pięknym i spokojnym miejscu, niszcząc w jednej chwili cały spokój, tak sprzyjający myśleniu.
Nagle rozległo się upiorne, potępieńcze krakanie. Gęsta chmura bliżej niezidentyfikowanych stworzeń wyleciała z dziury, wzbijając się w niebo.
Jednak, co to? Czyżby coś im zaszkodziło? Trudno nie skojarzyć sytuacji z analogiczną, pochodzącą z filmu o tytule "Ewolucja". Podobnie, jak tamte gady, ptaszyska zaczęły spadać czarnym deszczem na okolicę, do strumyka, na trzy zgromadzone tu wilczyce. Dopiero teraz dostrzec można było pewną anomalię - upiorne stworzenia miały po troje oczu.
Były chore, choć tego pewnie nie wiecie. Ale się dowiecie, spokojnie... Już teraz w waszych żyłach krąży choroba, choć nie ujawniła się jeszcze. Ale cierpliwości... Za chwilę zaczniecie kaszleć i pluć krwią, poczujecie osłabienie. Niejednej zakręci się pewno w głowie. Innymi słowy - taka grypa na dopalaczach.

Miłej zabawy, Aryo, Marano, Sunset.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
//No super, dziękuję ci Sergey. ;w;//

- Wiesz, myślę, że... - wilczycy nie dane było dokończyć swoje zdanie.
W tym momencie ziemia niebezpiecznie zatrzęsła się. Pokrótce pojawiła się długa linia, która zaraz zmieniła się w szczelinę.
To chyba tyle... Oby, pomyślała wadera, trzęsąc się delikatnie ze strachu.
Z wrażenia aż wstała. Jej serducho znacznie przyspieszyło, oddech również. Waderę obleciał jeszcze większy strach, gdy z dziury wyleciała chmara czarnych kruków o trzech czerwonych ślepiach każdy. Maro chciała krzyknąć, jednakże przerażenie zmroziło jej struny głosowe. Także... jedynie rozchyliła pysk z myślą, iż wydobył się z niego przeraźliwy wrzask. Kiedy "ciemna chmura" zniknęła, odetchnęła z ulgą. Długo jednak jej radość nie trwała, ponieważ momentalnie jej łapy zaczęły drżeć. Zaczęła kaszleć, a wkrótce z jej pyska ulotniła się ślina zmieszana z krwią, która z obleśnym chlupnięciem spadła na ziemię. Usiadła, mocno osłabiona.
- Co się dzieje? Dlaczego słabnę? Czemu dręczy mnie... - znów nie skończyła, gdyż kolejny raz mowę odebrał jej duszący kaszel. - Super, najwyraźniej nasz kochany Cosiek jeszcze bardziej nakręcił się na zgony wszystkich stworzeń z krainy... - warknęła pod nosem, spluwając na ziemię kolejną porcją krwi.

EDIT:
Wadera czuła się tak fatalnie, że pożegnała Sunset, po czym odbiegła gdzieś, najprawdopodobniej do lecznicy.

z.t.
Carly
Latający Szpieg

Carly


Female Liczba postów : 420
Wiek : 24

     http://davocem.blogspot.com
"Jeszcze sus.. jeszcze.. jeden.. kroczek.. dwa..".
Na polankę beztrosko pokicał sobie dorodny, wielkouchy, tłusty królik. Ze względu na pogodę było mu chłodno, więc najwyraźniej szukał schronienia. Miał pecha, bo ktoś jeszcze był głodny. Ktoś większy i silniejszy od niego. Błyskały jasne ślepia w krzakach, do pyska napływała ślina, wyciekała szparami w zębach. Zdecydowanie głodny.
"No już.. nie ruszaj się..".
To wszystko trwało tylko sekundę, królik mógłby przysiąc. Mocne wybicie łap, sus, pazury gotowe do ataku. Silne łapy przytwierdziły go do podłoża, łamiąc zręcznie kręgosłup, a krwiożercze kły zatopiły się w szyi, robiąc spore nakłucia na tętnicy. Przez pobliskie trawy przetoczył się śmiertelny krzyk. Tylko jeden krzyk, jaki zajęczaki wydają podczas śmierci w cierpieniach. Dopiero wtedy łowca odetchnął głęboko, wydając z pyska obślizgły bulgot bryzgającej krwi. Ostatnie konwulsje nerwów. Maleńkie serduszko staje.
Urocze miejsce na polowanie, prawda?
Tak wyszło. Po prostu samica tropiła go na tyle długo, że złapała go dopiero tu. Podniosła wzrok na otoczony chłodem i ciemnością Zakątek Myśli. Podniosła łeb ze zdobyczą, wyprostowała się dumnie i rozejrzała. Nikogo, kto mógłby jej odebrac obiad. Wieki nic nie jadła. Zaniosła jeszcze ciepłe mięso pod jedno z drzew i rozpoczęła ucztę, zdzierając skórę z małego trupa.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Smacznego, droga Carly.
Ktoś, kogo nikt by się zapewne nie spodziewał, podążał ku niej od strony jaskini. Może i był emerytowanym łowcą, nos jednak nadal sprawował się całkiem nieźle. Przystanął kilka ładnych metrów od samicy, w milczeniu obserwując dawną miłość. W milczeniu, bo inna opcja w zasadzie w grę nie wchodziła. Pewnym jednak było to, że tęsknił za nią jak za nikim innym. Nawet jego ukochana siostrzyczka nie śniła mu się tak często, jak Beta Wody. Może dlatego, iż jej tak bardzo zachowaniem swym nie skrzywdził?
Nie wiedział, jak powinien się zachować, co uczynić. Jak bardzo go nienawidziła? Czy nadal choć nieco kochała? Czy znalazła już innego, bardziej odpowiedzialnego oraz godnego samca? Czy była szczęśliwa? Ze wstępnej obserwacji wywnioskował, iż tak zapewne było. Nie wyglądała na pogrążoną w smutku czy żałości. Mimowolnie uniósł nieznacznie kąciki pyska w nieco nieobecnym uśmiechu, skinąwszy nisko głową. Nie miał pewności, czy dostrzeże tenże ruch, niemniej jednak użyszkodniczka zakłada, iż czujna zawsze Pani Szpieg na pewno dostrzeże jego przybycie - tym samym być może i gest ów nie pozostanie przez nią niezauważonym.
Zmienił się. Przybyło blizn tu oraz ówdzie, co sugerowałoby, jak wiele przeszedł oraz ile potyczek przetrwał. W sumie poza niewiele wnoszącymi utarczkami pomiędzy nim a innym wilczym istnieniem stoczył jedną jedynie, poważną i brzemienną w skutki bitwę. Nie zapomni o tym wydarzeniu nigdy, wciąż przed oczyma mając obraz tej bestii oraz sylwetki kobiety, która stosunkowo niedawno wydała ostatnie swoje tchnienie. Czy zawinił? Czy po raz kolejny zawiódł?
Carly
Latający Szpieg

Carly


Female Liczba postów : 420
Wiek : 24

     http://davocem.blogspot.com
Ach, burczenie w brzuchu, krew napływająca do gardła.. Dlaczego robi sobie tak długie przerwy między posiłkami? Zastanówmy się. Zapewne dlatego, że zwyczajnie nie ma na to czasu. Albo przynajmniej tak jej się wydaje. Oderwała spory kawał mięsa i napawała się jego soczystym, tłustym smakiem. Nic nie jest tak dobre jak grubiutki króliczek. Zachwyt był niemal tak ogromny, że zupełnie zignorowała dźwięki i zapachy, jakie dochodziły do jej nosa - a nie były przecież byle jakie! Jej partner, jej miłośc, powróciła do krainy. Jak to się stało, kiedy? Dopiero gdy wstępnie nasyciła żołądek, zaczęła odbierac wszelkie bodźce. Było to utrudnione, w krainie robiło się coraz zimniej, jednak nos jeszcze pracował w miarę sprawnie. Mimowolnie spróbowała to zignorowac, w końcu jadła, a się chyba nie pali, prawda? Złapała za skrawek skóry i pociągnęła.
Nic z tego. Zapach ten wiercił jej dziurę w umyśle i nie dawał się zrelaksowac. Mimo wszystko nie potrafiła go rozpoznac. Musiała go czuc dawno temu. Przełknęła kęs, wsunęła królika pod jeden z krzaczków na zaś i wstała. Zirytowana, trzeba dodac. Ściągnęła brwi i kocim chodem udała się w kierunku zapachu.
Sylwetka. Zapewne samiec, jakiś rosły. Stał jak gdyby nigdy nic za jaskinią. Czy aby chciał jej odebrac pożywienie? Obudziły się instynkty praprzodków. Obniżyła łeb i zaświeciła zębami, unosząc złowrogo wargę. Wolała byc ostrożna. Podeszła bliżej, zachowując pełną gotowośc. W miarę jak się zbliżała, oczy te były coraz bardziej znajome.
I chyba w tamtym momencie coś przeskoczyło. Serce jej zamarło.
Nie, to niemożliwe.
To na pewno nie on.
Przecież odszedł, zostawił ją.
Stuliła uszy, warga opadła. Zaskomlała.
Cierń w sercu, który przez tyle miesięcy próbowała zataic, nagle dał o sobie znac.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Kiedy zbliżała się ku niemu, zamarł w bezruchu. Cóż za zbłąkana emocja wywołała tak dotkliwy paraliż niemalże całego ciała biednego Tahasia? Można się długo oraz dogłębnie nad tym zastanawiać. Zapewne po części strach czy obawa odnośnie reakcji tej, którą ponad życie pokochał. Na pewno też i wstyd, bo przecież nawet na moment nie mógłby zapomnieć krzywd, które - z własnej głupoty - jej wyrządził. Niestety, na dalsze gdybanie userka jest zbyt zmęczoną, toteż na merytorycznej części postu się skupię.
Kiedy zbliżała się ku niemu, przez chwilę się jej obawiał. Jest zła i pewnie lada moment zagryzie go, w ataku furii czy w innym amoku. Niekoniecznie takim swój koniec chciałby zobaczyć, niemniej jednak z pewnością na męczarnie największe zasłużył. Ale... Co to?
Zatrzymała się. Nie było już złości ani gniewu. Cierpiała.
Taharaki wstał i - podkuliwszy pod siebie ogon -odruchem wykonał ze dwa kroki w tył. Nawet gdyby nie pewien przykry incydent, na skutek którego stracił język, nie wiedziałby, co powiedzieć. W tej chwili poczuł, iż brak ozoru jest nie tyle pokaraniem, ale zbawieniem. Ma na co zwalić milczenie, które wywołane zostało totalnym zawstydzeniem. Nie był tchórzem w żadnej innej sytuacji jak ta, kiedy naprzeciw stała Carly. Tylko przy niej zamieniał się w małe, zlęknione i bezbronne szczenię. Ważył każde słowo z osobna, analizował wszelkie gesty. Tylko przy niej...
Spojrzał na nią ze skruchą, nie mając żadnego pomysłu odnośnie tego, co rozgrywać mogło się w umyśle Bety Wody, toteż jedynie pytające wbijał w nią spojrzenie, pochylając nisko głową. Skrzydła, równie poniszczone jak i reszta ciała, trwały nieco rozłożonymi. Ich nietoperze płaty zdawały się niejako podjąć zadanie ukrycia wilka.
Carly
Latający Szpieg

Carly


Female Liczba postów : 420
Wiek : 24

     http://davocem.blogspot.com
To chyba dobre słowo. Cierpiała. Ciężko jednak powiedziec, czy w pełni odpowiadało temu, co czuła. Przecież wieki starała się wyplewic to uczucie, święcie przekonana, że nie wróci, tak jak cała jej rodzina, że pozostanie sama sobie i najwidoczniej takie jest jej przeznaczenie, że musi się z tym pogodzic.. A oto proszę, stoi. Z krwi i kości. Jak gdyby widzieli się wczoraj, a nie rok, czy dwa temu - kto to liczy, bo na pewno nie ona. Załamałaby się po stokroc bardziej. Nie rozdrapujmy jednak tych uczuc, bo się zupełnie oboje zatopią w swoich dolach i niedolach, a nie o to w tym spotkaniu chyba chodziło.
Uniżyła się przed nim. Dosłownie. Łapy same jej się uginały - na jego obecnośc, na zapach, na wzrok. Działał na nią jak narkotyk, najtwardszy ze wszystkich, a który musiała odstawic. Odwyk był bolesny. Był i jest. Patrzyła, jak się cofa. Czuła wręcz jego zdenerwowane bicie serca. Z jednej strony chciała podbiec, przytulic go, wycałowac i już nigdy nie puścic, a z drugiej.. czy potrafi? Czy jeszcze potrafi! Oto jest pytanie. Jej pysk się uchylił, jednak nie mogła wydac z niego żadnego dźwięku. Czuła potężną gulę w gardle. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale nie mogła płakac. Kompletna niemoc i otępienie.
- Taharaki.. - bardziej wątłe, zduszone kwiknięcie, niż słowa. Pełne bólu, ciche, martwe słowo, splątane śmiertelnym uściskiem z żalem kumulowanym przez wszystkie samotne miesiące. Nic więcej nie mogła.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Trwał jeszcze przez krótki, ulotny moment w bezruchu, jedynie posyłając jej raptowne spojrzenia spod nieco przymkniętych pokorą powiek. Przypominał obecnie bardziej spłoszoną, przerażoną i bezbronną w stopniu co najmniej znacznym sarenkę o cienkich, giętkich oraz zapewne nieco nieskoordynowanych nóżkach, na których uciekanie zapewne stanowić winno aspekt podziwu godny (że też to-to nie łamie nieproporcjonalnie szczupłych i długich kończyn, uciekając przez drapieżnikiem...), niźli wilka - drapieżnika, mordercę o zimnej krwi oraz niemałej pewności siebie. Ogon samca nadal oplatał delikatne i wrażliwe partie podbrzusza, zupełnie, jakby obawiając się ataku ze strony Carly - chociaż znaczna większość umysłu Tahasia wyraźnie podpowiadała mu, iż ta nie jest do tego skorą. Nie zarzucał jej jednak w żadnym razie, by była słaba czy niewysportowana lub dostatecznie szybka - broń Boże! Przeczuwał najzwyczajniej, iż krucha psychika i delikatne serce w połączeniu z majaczącym w każdym milimetrze jej ciała bólem czy cierpieniem nie pozwoliłyby jej posunąć się do ataku na jego osobę.
Coś podpowiadało, że nadal kocha. Coś szepcze cicho, że nadal jest dla niej ważnym.
Taharaki wykonał krok w jej stronę, stąpając jednak niepewnie i jakby wahając się poważnie nad każdym, wykonanym niczym w zwolnionym tempie, ruchem którejkolwiek części jego ciała. Spojrzenie jasnych, smutnych oczy ponownie zawisa na nieco dłuższy moment na facjacie Bety Wody, jednakże ciało nie drgnęło ni odrobinę - chociaż i on walczył z pokusą rzucenia się na nią i wtulenia w jej aksamitnie miękkie, ciepłe futro. Jego ogon już mniej ciasno przylegał do ciała, niemniej z całą pewnością do merdania wciąż było mu koszmarnie daleko. Skrzydła poruszyły się delikatnie, rozłożyły i następnie spoczęły skrzętnie przylgniętymi do ciała - albowiem zbyt długi brak ruchu zdecydowanie nie służył im wcale.
Coś podpowiadało, że nadal kocha. Coś krzyczy donośnie, że po tym, co jej uczynił, niegodnym jest by stać tak blisko tak złotej istoty.
Dolna warga zadrżała delikatnie, zupełnie jak u małego dziecka, które drżeniem podbródka wysyła wyraźny sygnał, iż najprawdopodobniej za moment rozpłacze się rzewnie. Gdzież ta odwaga oraz siła, których przed miesiącami nie brakowało emerytowanemu Tropicielowi vel. Łowcy? Gdzie pewność siebie oraz przekonanie do własnych ideałów, które towarzyszyły nieodzownie byłej Becie Nocy?
Taharaki czuł, że utracił coś więcej niźli miłość, rodzinę, dom czy przyjaciół.
Utracił cząstkę siebie samego - a to strata o tyle dotkliwa, iż samodzielnie zrekompensować jej nie sposób.
Carly
Latający Szpieg

Carly


Female Liczba postów : 420
Wiek : 24

     http://davocem.blogspot.com
Ach, jakże serce rozrywało się teraz na miliardy maleńkich kawałeczków. Klinowały się między żebrami i wbijały się mocniej z każdym oddechem. Wręcz chciałoby się krzyknąc - "nie, już nie będę, to już koniec, chcę umrzec teraz" - bo każdy wdech sprawiał tak ogromne boleści. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Musiała życ, musiała to przeżyc, a co więcej, wybrnąc z tej sytuacji. Co im z tego, że stoją i umierają - każde w sobie? Oboje przeszli swoje małe piekło, które ciężko było im przezwyciężyc i wybaczyc, głównie samym sobie. Kto postawi pierwszy krok w przód?
Skrzydlata przebaczała. Zazwyczaj, często, zawsze, każdemu. Ale byli tacy, którzy zranili ją tak dotkliwie, że nigdy więcej nie potrafiła im spojrzec w oczy. Bała się, że Taharaki powoli stawał się jednym z nich. Bała? To brzmi, jakby nie miała na to wpływu. Może nie ma? Może to wszystko dzieje się brew jej? Nie do końca to wszystko rozumiała. Mimo swoich lat, niektóre sytuacje stawiały ją w pozycji bezbronnej dziewczynki, która nie potrafi wstac sama, otrzec zdartych po upadku kolan i biec dalej. Tym bardziej, jeśli właśnie przed oczami przeleciało jej, ile razy ten ją opuszczał, mimo sowitych przysięg i całowania po łapach. Chyba nie chciała więcej w to się pakowac. Posłała mu pełne żalu spojrzenie, które mogło oznaczac tylko jedno - "tęsknię okrutnie, jednak Twoje przybycie nic nie zmienia". Widocznie jej przeznaczeniem było zostac samą i on dobitnie jej to przekazał. Nie mogła się rozkleic i rzucic mu w ramiona po raz kolejny, wysłuchac kilkunastu następnych obietnic bez pokrycia. Beta musi byc stanowcza.
Po chwili wpatrywania się w niego po prostu odetchnęła i z ciężkim bólem serca odwróciła się. Odeszła.
A królik leżał pod krzakiem.

zt.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Ach, ach, nie zdążyłam. Szkoda. A miało być tak łzawo, psiakrew. Niestety, dopiero we wtorek oficjalnie skończyłam semestr, chociaż oceny jeszcze mam nie wprowadzone do internetowego indeksu i będę musiała się o nie upomnieć, póki jeszcze nie wywalili mnie z listy studentów. W każdym jednak razie...
Wiedząc, że nie ma najmniejszego prawa nawet próbować ją zatrzymać, sterczał wciąż w tym samym miejscu, obserwując, jak odchodzi. Znika - prawdopodobnie na zawsze, bo w końcu sam do stanu tego doprowadził. Nie mógł jej za to winić, zaś winienie samego siebie dnia każdego powoli weszło mu w nawyk i nie bolało już tak bardzo; działał już bardziej odruchem, sumienie mając tak zszargane, iż większa krzywda zdawała się być już niemożliwą. Przemyślał, zrozumiał, pojął. Trzeba się z tym pogodzić, trzeba ochłonąć. Nie chciał, aby do niego wracała bo wiedział już, iż zwyczajnie na to nie zasługuje. Zbyt wiele grzechów na swej drodze podłapał, zaś strach nie pozwalał dotąd stawić czoła własnym przewinięciom. Nie zezwalał spojrzeć w te - jakże sobie umiłowane - oczy. Czego zatem oczekiwał, pojawiając się przed nią? Rozgrzeszenia? Pocieszenia? Wybaczenia? Sam nie wiedział. Zwyczajnie czul, że musi się pojawić przed nią - prawdopodobnie po raz już kolejny niszcząc wszystko to, nad czym wilczyca ostatnio pracowała.
Pokręcił łbem po czym i on opuścił to miejsce.
Co sprawiło zatem, że powrócił do Krainy?
Dlaczego pojawił się w życiu Carly, po raz kolejny dostarczając jej bólu?
Był, doprawdy, aż takim kretynem?

zt/
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
Zakaszlała ostro, wypluwając na ziemię ogromny krwiak. Z oczu popłynęły jej łzy.
Czy to koniec? W tak żałosny sposób, przez żałosne ptactwo mam odejść?.. - pomyślała, wydalając z siebie kolejną porcję śliny pomieszanej z krwią. Mimo osłabienia, zdołała podnieść się na cztery łapy i powolnym krokiem, zataczając się raz po raz jak żul Mieciu wracający z nocnych wypraw, odejść jak najdalej z przeklętego miejsca.

z.t.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Skoro i tak tutaj już wszyscy chorzy wybyli to czas załatwić ostatnie sprawy jakimi miał się zająć Kein.
Przybył w to miejsce tylko dlatego żeby jak najszybciej pomyśleć gdzie mogą być te osobniki z Krainy które ma jeszcze zabić.
Usiadł gdzieś tam pod drzewem zaraz koło rzeczki.. nieopodal krzaczka (xD) i obserwował przez chwilkę sobie mgłę. Zaraz po tym zaczął rozrysowywać całą mapę Krainy tak.. jak zapamiętał. Nie wiedział jaka ona dokładnie była, ale jego tułaczka go wiele nauczyła. Macie podróżnika i tyle.
Kilka kresek pionowych oraz poziomych.
Narysował sobie 3 kółka w których znajdować się mogły potencjalne ofiary.. a raczej po prostu ofiary przyszłe.
1 - lokal.. Kieł.
2 - Lecznica.
3 -.. tutaj zagadka, zgadujcie gdzie się wybierze.
Możecie być jednak pewni, że zrobi w tych miejscach zamieszanie chyba iż dane postacie nagle go spotkają gdzieś po drodze. Wpierw sprzęt potem walka.
Nie ignorował niczego. Cały czas rozglądał się również i wokół.. nasłuchując etc. Czekał również i na kogoś.. informacje się przydadzą co nie?
Tsukuyomi Aen Saevherne
Dorosły

Tsukuyomi Aen Saevherne


Male Liczba postów : 370
Wiek : 28
Skąd : Warszawa

     
Złożyło się tak iż nasz Tsukuyomi przywędrował tutaj. Nie był on kierowany żadnym celem ani zamierzonym działaniem, tułał się tylko bez celu po krainie. Sam i do tego ślepy jest idealną ofiarą dla wielu, ale on się tym nie przejmował. Wiedział iż jeżeli jego godzina nadejdzie to nie ma możliwości uratowania. W głębi serca wiedział jednak że to nie jest jeszcze ten moment. Z nieco większej odległości wyczuł znajomy zapach, należał on do Keina. Był jednak nieco inny niż zwykle - czyżby się zmienił? Mimo tych wszystkich wątpliwości postanowił się przynajmniej przywitać i pokusić los próbując z nim rozmowy.
Sponsored content