"Hang the moon on the sky's arch"

Luna
Dorosły

Luna


Female Liczba postów : 5
Wiek : 27

     
"Hang the moon on the sky's arch" 23w33hs

Widziałem jej piękno
Okryta w biały płaszcz
Czarna suknia pieściła jej sutki
Nuciła słodką melodię dzieciństwa

Kołysząc liście chłodnym wiatrem
Uśmiechnęła się kącikiem blado-różanych warg
Rozsypała śnieżynki maleńką trzęsącą się dłonią
Czuję jak wypalają moją ciepłą skórę

Trudno uwierzyć, że jest tylko dziewczynką
Dziecięciem splamionych samotnością zjaw
Pragnę jej nostalgicznego zimna
Łakomie zjadam ten obraz ideału

Płocha, umknęła jak sarenka
Zostawiła mnie samego w utopii życia
W głowie pozostawiła kadr otchłani smutnych źrenic
A może to sen?

Imię: Majestatyczne piękno księżyca w nim zaklęte - Luna.
Wiek: To dorosła wadera. Żyje na tej ziemi już cztery lata.
Orientacja: Jest nieufna wobec innych. Mimo wszystko jest wilczycą heteroseksualną. Kto wie - być może kiedyś znajdzie w kimś ostoję.
Ranga: Dorosły.
Historia:

Zmrok zakradł się cichutko krokiem skrytobójcy nad widnokrąg świata. Lunarny Pan unosi się wysoko na niebie, święcąc w swojej niesamowitej, pełnej, a przy tym dumnej okazałości. Z oddali dochodzą potworne krzyki wywołujące spowicie toksycznym dreszczem; dają początek ziemskiej panice. To tak jakby obedrzeć człowieka z jego własnych ubrań, a kolejno ze skóry, nie zostawiając na jego ciele ani jej najdrobniejszego skrawka. Co jakiś czas słychać skowyt tak głośny, iż przy każdym jego kolejnym nadejściu, odczuwa się łamanie kości od wewnątrz. W powietrzu unosi się zapach siarki splecionej w tańcu z benzyną oraz dodatkiem nuty świeżej krwi. Ludzkiej krwi. Tak, nazwijmy to odorem śmierci, który zwiastuje swą obecnością nieszczęście.
Kolejno - jedno drzewo za drugim uderza o mokrą ziemię, okrytą płaszczem smolistego, gęstego deszczu. Zmęczone sekundy bez ustanku uganiają się za minutami, które z kolei podążają za efemerycznymi godzinami, a przy każdym ich ruchu - jak z ukrycia, wyłaniają się jaskrawe, wypalające oczy błyskawice. Dziś tylko one są widoczne na sklepieniu dwóch światów, które całkowicie pochłonęła ciemność. Oto właśnie był ten dzień, w którym błękitnooka wilczyca urodziła w męczarniach później zdaną na samą siebie, błądzącą na zakrętach losu Lunę.


Jest bezdenna, wspaniała noc. Na świecie zapanowała całkowita, nieustępująca chaosowi cisza. Na ulicach nie ma już ani jednego ludzkiego cienia. Wszystko okryte jest smolistą ciemnością, pochłaniającą ostatnie westchnienia światłości. Miasto zasnęło, a młoda Lodestar siedzi na parapecie, opierając swe posiniaczone kolana o brodę i patrzy w otchłań. Doszukuje się w niej iskry nadziei na to, iż będzie wolna. Czuje, że na próżno.
Tego samego czasu, gdy miasto ułożyło się wygodnie w swoim spokoju i zasnęło, odwrotnie - obudził się odwiecznie śpiący las. Wysokie, zmarznięte, trzęsące się drzewa, zaczęły kołysać się, odczuwając, że są otulane ciepłym, lecz mającym do nich dystans wiatrem. Ich liście grają nostalgiczne, pełne żalu i matczynej miłości do zwierzyny pieśni. Gdzieś w tej oddali usłyszeć można skowyty zapomnianego samotnika. Wilka, który błądzi tu od dnia swych narodzin walcząc o to, aby przetrwać, aby znów pożegnać swego przyjaciela - księżyc, a powitać koleżankę - świt. On nauczył się tego jak żyć samotnie, inaczej nie potrafił. W końcu był wolny, wolny bardziej niż ptaki, bo i one nie mogły przekraczać niektórych granic. Jedyne co odbierało mu chęć do wykorzystywania tej wolności, to to, że był okuty w łańcuch pamięci. To, co pozostało tylko dla niego - to gwiazdy, które darzył wielką i nieprzemijającą miłością, gdyż każda z tych gwiazd była jego marzeniem, do którego składał swe ciche, wilcze modlitwy. Dziś jednak stało się tak, iż patrząc w niebo zapragnął pójść dalej. Dalej niż zwykle. Tak też znalazł się w obcym i niemałym mieście.
Lodestar wciąż obejmowała spojrzeniem czystą otchłań. Gdyby tylko ktoś wiedział o tym, cóż dzieje się z jej sercem. Ten nieskazitelny organ zmieniał się powoli z dnia na dzień w kamień, który w głębi siebie skrywał lęk i nienawiść do innych ludzi.
Jej załamane spojrzenie przesunęło się w lewą stronę i utkwiło na brązowych, mosiężnych drzwiach pokoju. Ojciec nie rozumiał dziewczyny, zawsze narzucał wszystkim własne zdanie. Każda należąca do niej pasja była dla niego zbędną cechą. Nigdy też nawet nie chciał z nią porozmawiać. Kto by słuchał w końcu dla niego tak głupią dziewuchę?
Jego krzyk był tak donośny i przeszywający, iż można było porównać go z wrzaskiem bólu obdzierania ze skóry. Był na nią zły, ba, był wściekły, był w szale. To kolejny papieros, który znalazł w kieszeni jej kurtki. Dla niego było to zbrodnią, za którą trzeba ponieść karę, lecz dla Lodestar dawka nikotyny stawała się z dnia na dzień lekiem. Suplementem na bezradność i porzucone nadzieje. Póki nie przestał się unosić, ani nie mrugnęła, nie zrobiła ani jednego ruchu. Czekała, dzielnie przyjęła chłostę. Kiedy wyszedł, bez zastanowienia ubrała się i wymknęła z domu z niemałą precyzją kota. Biegła, nie mogąc przestać uciekać przed samą sobą i słowami, płynącymi w jej myślach. Była świadoma tego, iż nie miała już siły, a pomimo tego wmawiała sobie, że jest silna jak nikt. Musiała to robić, bowiem nie byłoby pewne, czy miałaby szansę walczyć o kolejny dzień. Mogła się poddać...
Błąkała się tak połowę nocy szarymi, brudnymi od ludzkiej znieczulicy uliczkami, które zdawały się nie mieć końca, aż dotarła do mało znanego jej parku. Z rozpaczy nie wiedziała, co ze sobą zrobić, co począć, a więc zatrzymała się i usiadła na jednej z ławek. Zaczęła nucić ukochaną melodię dzieciństwa, którą nauczyła ją mama, zanim zmarła. I mimo, że ledwo pamiętała jej twarz, dobrze odtwarzała słowa tej piosenki. W pewnym momencie opuściła barwę głosu. Usłyszała szelest liści i wystraszona wycofała się z miejsca, w którym się znajdowała. Chciała biec, gdyż wyczuwała, że coś jest nie tak, adrenalina szalała sercem. Gdy się jednak odwróciła, dostrzegła dwa ślepia, które się w nią wpatrywały. Było ciemno, ale błyszczały tak jasno, iż dostrzec było można, że były koloru nieskazitelnego nieba.
Zesztywniała. Odczuła jak na jej ciele pojawia się dreszcz. Mocno zacisnęła dłonie na swej sukience i zamknęła oczy.
- Kim jesteś?! Nie podchodź! Ja już sobie idę! - Powtarzała załamującym się głosem. Gdy odsłoniła źrenice, nikogo już nie było. Uciekła jak najszybciej do domu.
Tak. To był ona. Wilczyca, która przybyła z lasu. Dziewczyna bała się Wadery, a więc nie mogła tam pozostać i wywoływać u dziewczęcia paniki. Wracając, miała w myślach jej słodki głos, to spokojne nucenie. Ona nie zaśnie. Nie dziś. To pierwszy kontakt Luny z człowiekiem.
Lodestar również nie zasnęła przez resztę tej nocy. Cały czas miała w głowie śnieżne spojrzenie, które wypalone zostało pod jej powiekami. Uspokoiła się i postanowiła, iż kolejnego wieczoru wróci do parku. Co by się nie zdarzyło! Była pewna, że musi tam powrócić. Tak jak postanowiła, tak i też postąpiła. Gdy tylko jej ojciec zasnął - wymknęła się z domu i pobiegła tą samą drogą, co dnia wczorajszego. Co jest dziwne? Luna również odczuła, że musi się tam zjawić. I tam też się spotkali, jednakże gdy Lodestar spostrzegła ją leżącą pod jednym z drzew, wykonała jeden krok w tył, bowiem nie chciała przykuć wilczej uwagi. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, z kim miała do czynienia wczorajszej, wstrząsającej nocy. Oniemiała.  Ciekawość jednak wzięła nad nią górę, więc zakradła się w jej stronę. Doskonale wiedziała, że się zbliża. Ostrożnie wstała. Chyba stała się bardziej pewna siebie, tak, ona to czuje. Biel jej sierści połyskiwała światłem księżyca. Z jednej strony nie chciała, aby zbliżała się ku niej. Z drugiej - czuła, że coś ją do niej przyciąga. I uległa. Pozwoliła jej być bliżej siebie. Lodestar zrobiła to niepewnie, ale podeszła do Wilczycy. Chociaż wyglądała na groźną, miała przeczucie, iż musi dotknąć choć samymi opuszkami tego żywego śniegu.
- A więc nie chcesz zrobić mi krzywdy... - Ostatnie słowa wyszeptała Lunie do jej stojącego bacznie ucha i wtuliła się w nią tak mocno, jak tylko potrafiła. Samotnik odczuł coś, czego od tak dawna nie mógł zaznać. W końcu poznał, czym jest ciepło.
Od tego dnia każdego kolejnego wieczoru widywali się w parku. Oboje się zmienili. Lodestar pokochała chwile, w których mogła położyć się, wtulać się w wilczą sierść i patrzeć w niebo pełne gwiazd. To ono ich połączyło. To gwiazdy skleciły dwie dusze w jedną. On - wilk, wznoszący modlitwy do księżyca, ona - nierozumiana dziewczyna z rozsypanego domu, w którym ojciec dyktator bił ją. Obie chciały odnaleźć się w otchłani. Wilk i człowiek połączeni jednym pragnieniem, jedną niespełnioną ambicją, maleńkim sekretem. Nieprawdopodobne? A jednak tak się stało.
Lodestar czuła się przy Waderze bezpiecznie. Zawsze nuciła jej do snu tą samą melodię i powtarzała, że nigdy jej opuści, ani nigdy też nie zapomni. Cóż... Było to dla Luny bezcenne. I chociaż czasem wciąż czuła w swoim sercu łańcuch, to przy niej wszystko stawało się lepsze. Dzięki niej posiadała to, czego nigdy nie miała. Wpływała na to, że dostrzegała sens w walce o życie i chciała to robić dla niej, gdyż wcześniej walczyła o dni sama dla swego bytu. Oddała Wilczycy poczucie bezpieczeństwa, którego nikt już nie mógł nigdy jej dać. Taki los porzuconego szczenięcia.
Tak mijały im piękne dni, lecz i ten czas osunął się o ostrze gilotyny. Owszem, to nie jest jedna z tych szczęśliwych historii, choć środek swój taki miała. Słodka niczym miód, lecz gorzka też jak łzy.
Jedna z nocy była nad wyraz niespokojną i wyczuć to można było nawet w powietrzu. Ojciec dziewczyny dostrzegł, iż ta się wymyka i naturalnie, jak w każdym odruchu rodzica, ruszył za nią. Nie mógł uwierzyć, gdy zobaczył córkę obejmującą takie stworzenie. Zdenerwowany pod wpływem szoku i adrenaliny, wybiegł w ich stronę i zaczął krzyczeć tak jak to robił zawsze, próbując zabrać ją jak najdalej od Wilczycy. Dla Lodestar upadł cały świat. Za wszelką cenę nie chciała poddać się ojcu. Wilkowi też się to nie podobało. Chciał bronić, lecz jego obrona została odebrana jako atak...  Nagle, bum... Strzał. Awantura ucichła. Dziewczyna upadła na ziemię, ale to nie ona została postrzeloną. Jej ociec odebrał jej w ułamku sekundy to, co było dla niej całym majestatem. Strugi cierpkich kropli spływały z jej oczu. Łkała, że go nienawidzi. Zapierała się, nie chciała odsunąć się od wilczego ciała, które kuliło się i próbowało uciekać, bo tylko to już pozostało. Błagała w niebiosa, wrzeszczała z całych sił, że to co się stało jest nieprawdą.
Po długim mentalnym umieraniu w sobie jak ona, zatargana wróciła z ojcem do domu. Zamknęła się w swym pokoju na wiele godzin, które mijały niezwykle długo, jakby przeobrazić miały się zaraz w lata.
Kiedy jej ojciec chciał porozmawiać z jej osobą o zaistniałym zdarzeniu, które wywoływało u niego poczucie zszokowania, było za późno. Zmuszony był wyważyć drzwi do pokoju i zastał tam ciszę. Znalazł jedynie karteczkę ułożoną na parapecie otwartego okna, na której pisało: "Nie zapomnę. Zawsze będę. Gwiazdy są naszym schronieniem."
Roztrzęsiony spojrzał w dół... Zamarł.
Oboje - Lodestar i Luna, która zginęła na jej oczach, odzyskali wolność. Dziewczyna tak jak obiecała, została przy niej. Poświęciła dla Wilczycy swe jedyne życie. Kto wie? Być może ich wolne dusze krążą między gwiazdami do dnia dzisiejszego. Tak przynajmniej sądzą ci, którzy znają tę historię, lecz nie sama Luna - gdyż ona wylizała się z tego, nosząc w sercu już do końca wszczepione piętno.
 

Charakter:

"Osamotniona, zraniona istota łaknie szczęścia, swego źródła wiary, która pozwala przeżyć. Iluzja - matka opiekunka, która swoim ochrypłym głosem szepce omamy spełnienia, wwiercając śruby w szyję i kruche serce. Jej dłuższe oddziaływanie powoduje, że krew nie dochodzi do mózgu. Ofiara umiera, ale to tylko jedna z możliwość."
- Słowa Wadery.

Obrazy, które dane jej było zobaczyć w przeszłości spowodowały, iż istota ta wytworzyła w sobie osobowości ochronne. Takie, które przysłaniają jej prawdziwe oblicze. Ponadto było to pomocą w odnalezieniu się pośród innych istot, przez które nieraz była odrzucana.
Zacznijmy od tej pierwszej, sztucznej strony medalu, której głównymi cechami wypukłymi są elokwencja i wyrafinowanie. Wadera ta jest osobą naprawdę opanowaną i znakomicie kontrolującą własne emocje, a więc zatem potrafi zachować spokój w sytuacjach, w których większość stworzeń wpada w panikę lub gniew. Jednakże przecież nie znaczy to, iż nie potrafi się uśmiechać. Jest wilczycą uwielbiającą przebywać w miejscach publicznych, wśród innych, których "kocha" i postrzega jako wybitnie fascynujące obiekty obserwacji. Nigdy nie przeszkadza jej pochodzenie rozmówcy, ani nawet jego poziom inteligencji, każdego uraczy zawsze chwilą rozmowy. Mimo, iż wierzy, że każda istota ma w życiu jakąś wyznaczoną przez coś wyższego ścieżkę, to stara się w czyjś sposób bycia za bardzo nie ingerować, chyba, że bardzo odczuwa, że dana osoba stoi na drodze do jej celu, który uważa rzecz jasna za nadrzędny. Nie posiada zbytnich skrupułów, czy wyrzutów sumienia. Innymi słowy, jeśli ktoś wyraźnie wchodzi jej w drogę i krzyżuje jej plany, zmiecie go z powierzchni ziemi możliwie boleśnie i nawet nie przejdzie jej przez głowę cień zawahania. Jest pewna siebie i zdecydowana. Dokładnie wie czego chce i potrzebuje, więc raczej trudno ją przyłapać na raptownej zmianie zdania. Przywykła już do swoich poglądów i raczej ciężko ją przekonać do zrezygnowania z nich. Nawet jeśli w duchu przyzna komuś rację, to w życiu, choćby ją na stosie palono albo miałoby się rozerwać ją w kierunku czterech stron świata, nie wypowie tego na głos. Kombinator. Jest szalenie przebiegła i cwana, co często wykorzystuje do formułowania cynicznych lub ironicznych wypowiedzi oraz złośliwych docinek, szczególnie gdy ma do czynienia z kimś, kogo postrzega za równie bystrego. Żadna to dla niej frajda znęcanie się nad mentalnie gorszymi osóbkami i dla takich zazwyczaj jest milutka, choć gdy ktoś irytuje ją swą głupotą, potrafi to bardzo dosadnie zakomunikować. W większości sytuacji stara się być jednak możliwie dyplomatyczna i dyskretna, wie że zrażanie do siebie reszty nie przynosi żadnych materialnych korzyści, a wręcz przeciwnie. Potrafi świetnie blefować, ale tylko gdy wymaga tego sytuacja, a nie dlatego, że po prostu lubi kłamać. Uważa kłamstwo za nieodłączny element każdego bytu, bo jej zdaniem stanowi swojego rodzaju "system obronny", ale to już element światopoglądu, a nie charakteru. Nie toleruje porażek. Jest potwornie wymagająca zarówno w stosunku do siebie jak i otoczenia, które ma za bliskich sobie. Twardo wyznaje i wierzy, że choć niejednokrotnie życie podcina nam nogi, tylko i wyłącznie od nas zależy, czy będziemy w stanie znów się podnieść. Odnosi tą zasadę do swojego życia i dlatego nie ma takiego zadania, którego by się nie podjęła. W jej mniemaniu oczywiście, bo to co ona myśli, a rzeczywistość to dwie osobne sprawy, jak najbardziej. Niemniej jak dotąd się sprawdzało... Z tą jej niezłomnością wiąże się niesamowita umiejętność do ignorowania bólu. Czy ma poczucie humoru? A i owszem, tyle że dość specyficzne. Obdarzona jest jednak dystansem do siebie i nie urwie komuś głowy jeśli usłyszy na swój temat jakiś żart, a może nawet uzna go za zabawny... Ba, pewnie. Wszystko zależy od okoliczności. Stara się nie przywiązywać do poznanych jej wilków, zaś tego nie broni, jeśli ktoś chce ją kochać, czy uważać za przyjaciółkę to proszę bardzo i nawet może udawać wzajemność, pod warunkiem, że akurat jest jej to wygodne.
Proste prawda? No, nie do końca, ale to wyjdzie w praktyce.
Druga strona tego medalu jest bardzo złożona. Przede wszystkim jest to postać oddająca się bez przerwy solilokwium, czyli inaczej mówiąc monologom prowadzonym z samym sobą. Nie można powiedzieć, że wynika to z faktu, że uważa, iż inni nie są godni, aby z nią rozmawiać - choć po zastanowieniu, częściowo jest to prawda - raczej z tego, że z natury ciągle się waha i zastanawia nad jakimiś problemami. Ma bardzo zwiewne nastroje i humor. W jednej chwili może być czymś rozweselona, po chwili przejęta, a za moment, ta dana rzecz może być jej całkowicie obojętna bez dosłownej przyczyny. Stroni od innych, jest samotnikiem, choć od czasu do czasu i ona potrzebuje towarzystwa. Bywa tak, że umyka w różne zakątki, aby tylko poczuć obecność innych istot. Za chwilę jednak, może dojść do wniosku, że wytrzymać w takim miejscu nie może i ucieka do lasu, jak najdalej. Zbyt cicha nie jest, chociaż zależy to oczywiście od tematu rozmowy. Poza tym jeśli rozmówca potrafi ją sobą zainteresować, może rozmawiać z kimś godzinami. Dużo rozmyśla nad sensem świata, można więc powiedzieć, że ma duszę filozofa i często nad różnymi rzeczami duma. Uwielbia obserwować inne istoty i i ich zachowania. Bawi ją analiza gestów i czynów, często przy tym konfrontowana z tym, co usłyszy korzystając ze zdolności wymysłów. Ma niezwykle sentymentalną naturę. Lubi pogrążać się w nostalgii i wspominać różne epizody ze swojego życia, choć niekoniecznie wspomina o nich w rozmowie, nawet stara się je ukrywać. Gdy wpada w taki nostalgiczny nastrój, zazwyczaj woli przebywać sama.

Tak naprawdę pod całym tym wykreowanym sobie fałszem, Luna jest skromną, zagubioną, skrytą i bardzo ciepłą Waderą, która zamartwia się, jak i troszczy o wszystko, co tylko może. Posiada cechy introwertyka. Nieraz zmaga się z wielkim strachem wobec otoczenia, jednakże za każdym razem dzielnie to w sobie tłumi. Nigdy nie zaznała tego, co jest dobre, dlatego też mieści w głębi siebie tak wiele obaw. I to właśnie również dotyczy innych wilków. Wilczyca nigdy nie odczuła stałej bliskości. Potrzebowałaby zatem duszy, która nauczyłaby ją "określania kolorów."

Ekwipunek: Pięćdziesiąt kości oraz przez łeb zawieszony skromny, srebrny łańcuszek, a na nim śnieżynka. Wilczyca odczuwa do niego sentyment i nigdy się z nim nie rozstaje.
Coś więcej:
Jest właścicielką niezwykłych tęczówek, które podczas burzenia się emocji jaśnieją. Na dodatek występuje u niej heterochromia.
W jej skórze wypalona została runa losu i końca - Wyrd.
W białej sierści wadery można dostrzec odstające piórka.
Ma bliznę na prawym boku, którą przykrywa skutecznie sierść.

Atrybut: Jej atrybutem jest wiedza.

"Maid of twilight, lass of duskfall
Hang the moon on the sky's arch
Soothe the weight of a darkling day

"Rock here in the birch's lap
Swing in the manor of wind
Lay down your weary head
Let the blue stars darken"

O silence, if in thy cradle I could sway
Like a child, heart the amending song,
The sighing of the shades"
- Insomnium: "Daughter Of The Moon."

"Hang the moon on the sky's arch" Nwddf4
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Dawno nie widziałem takiego rozpisu charakteru. Akcept.