Jezioro Słońca

Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Od południa tereny Ognia zamyka ogromne, głębokie jezioro, przez które niestety nie dostaniesz się, podróżniku na ziemie watahy. Zbiornik wodny jest bowiem na tyle szeroki i otoczony gęstymi zaroślami, że obejść go w żaden sposób nie dasz rady, a na tyle chłodne i głębokie, że prędzej na dno pójdziesz, niż je przepłyniesz wpław. Most, niegdyś zbudowany łapami członków Ognia, dzisiaj pozostało po nim tylko kilka spróchniałych desek na początku drogi. Wybacz, wędrowcze, ale musisz niestety znaleźć inną drogę, jaką dostaniesz się na tereny watahy.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
NIe można obejść ani przepłynąć. Można jednak... przelecieć ponad jeziorem, prawda? Dlatego dotąd w podskokach sobie kroczący samiec zatrzymał sie nagle, gwałtownie wyrwany z przemyśleń i urywając nuconą przez siebie piosenkę. Och, tak się zamyślił, iż doszedł do miejsca, którego wcale nie zamierzał odwiedzać! Trudno. Rozłożył opierzone skrzydla, aby wziąć niewielki rozbieg i wznieść się w przestworza, przelatując ponad tym, co dla zwyczajnych istot nie do pokonania.

zt.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Stawiała wolno łapy na ziemi, przemieszczając się w mroku bezszelestnie. Oddech miała opanowany, więc z pewnością odkrycie jej obecności za pomocą zmysłu słuchu było niemożliwe. Inaczej z węchem, gdyż jak zwykle niosła za sobą silną owocową woń, rozpływającą się w powietrzu i sprawiającą, że nabierało się gwałtownie ochoty na koszyczek soczystych owocków.
Nie zamierzała dostać się na tereny watahy. Przybyła tu wyłącznie po to, by pomyśleć; podumać nad wszystkim. Nad życiem, nad śmiercią, nad swoją wyprawą, nad naukami w Lecznicy, nad nieudanymi związkami, nad samotnością, nad przyjaźniami, nad wrogami, nad wiecznym zaćmieniem, nad nadnaturalnymi zjawiskami... Każdy z tych tematów wliczał się w skład wyjaśnienia słowa "wszystko". Było tego znacznie więcej, ale wymienianie dręczących Marano spraw zajęłoby co najmniej milion i ciut ciut lat. Liczyła na samotność. Postka owszem, userka - niekoniecznie. Wadera powolnym ruchem zbliżyła się do fragmentu po moście, który tkwił tu od bardzo długiego czasu. Weszła na niego. Nie zraziły jej trzeszczenia, dalej brnęła przed siebie twardo. Przecież umiała pływać, a brzeg był blisko, zatem niestraszna jej była niepewna konstrukcja budowli, którą jej przodkowie tutaj wznieśli. O ile most można nazwać budowlą...
Z głośnym westchnieniem usiadła w miejscu w miarę stabilnym, by po chwili przejść do pozycji leżącej. Tęsknym z niewiadomych przyczyn wzrokiem spoglądała na spokojną taflę jeziora, które stanowiło jedną z granic terytorium jej stada. Przymknęła oczy, szukając odpowiedzi na wszystkie pytania w głębi swojego umysłu.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Ponad jeziorem natomiast kołował jasny kształt, odznaczający się prawdopodobnie na tle czarnego nieba. Kto, jak kto, lecz Alastair znać tereny zarówno stadne, jak i same ich granice, powinien na tyle, by - nie bacząc na ciemność - śmiało poruszać się w powietrzu. Dodatkowo nie był tu zbyt wysokich wzniesień ni pnących się dumnie ku niebu drzew, aby samiec obawiać się musiał o nagłe roztrzaskanie na jakiejś przeszkodzie. Co go tutaj przywiało? Cóż, jako Alfa Watahy Ognia powinien wykazać się odrobiną zaangażowania, prawda? Toteż udał się na samotny patrol, który - poza rozeznaniem w sytuacji na granicach stada oraz wypatrzeniem ewentualnych zagrożeń - stanowił także idealny pretekst, by pozbierać myśli. Cóż, i w jego głowie przewijało się wiele aspektów wartych zastanowienia. Tajemnicze choroby, które nakazały oddać krew do transfuzji dla zarażonych; tajemnicze stworzenie o wielu mackach, które było jedynie zwiastunem tego, co miało nadejść; ciemność, umieranie na jej skutek roślin oraz ogólnie złe samopoczucie wśród wilczej braci; bogowie, niezbyt przyjaźni, tak, jednego z nich poznał - pamiętamy; odejście Salome i niemoc w radzeniu sobie z emocjami... Sporo tego, nie sposób się nie zgodzić.
Z przemyśleń wyrwał go zapach. Owocowy. Ale... skąd owoce, skoro brak niezbędnego do fotosyntezy słońca? Zaniepokoiło to nieco wilka, a że nie leciał zbyt wysoko (bo w końcu inaczej niczego nie byłby w stanie dojrzeć), bezbłędnie dotarł po zapachu do znajdującej się na pozostałościach po moście wilczycy. Wojny nie było, ale cholera wie, co wilkom bez słońca do łba strzelić może. Wataha Wiatru mogła wysłać tutaj jednego ze szpiegów, Arthas Merethil, kawał skurczybyka, mógł być do tego zdolnym. Omamił cioteczkę, zostawił, przyprawił o depresję... Cóż, nie sposób ukryć, że doprowadzenie Lei, jedynego medyka, na pewno mogło prowadzić do zniszczenia Ognia. Całej Krainy przy okazji też. Wylądował zatem ciężko na deskach, które ugieły się niebezpiecznie, niezbyt cichym łoskotem uskarżając się na swój los. Wadery nie kojarzył.
- Cóż Cię tutaj sprowadza, Niewiasto? - zapytał. Proszę, proszę, od razu do konkretów, nie bacząc na przywitanie czy przedstawienie się przed piękną nieznajomą. Spojrzał na nią nieufnie, wiedząc, iż gdyby faktycznie okazała się szpiegiem, zaprezentowanie własnej tożsamości nie byłoby zbyt rozważnym posunięciem. Przedstawić się zawsze zdąży. Złożył białe, pierzaste skrzydła, pozwalając im zastygnąć w bezruchu ponad łopatkami basiora.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Kiedy już odpływała spokojnie do krainy snów, oddawała się z wolna objęciom Morfeusza i pławiła z największą przyjemnością w wszechobecnej ciszy, ktoś się zjawił. Usłyszała cichy szus, kiedy coś przecięło powietrze, co skłoniło ją do otwarcia oczu i zerwania się na równe łapy. Gdy coś - a raczej ktoś - wylądowało na szczątkach mostu, prawie wpadła do wody z przerażenia. Na szczęście nie znajdowała się wystarczająco blisko krawędzi drewnianego podłoża, by do tego doszło. Z głośno bijącym sercem i przyspieszonym oddechem błyskawicznie odnalazła wzrokiem ewentualnego intruza. Sztylet miała w gotowości, gdy zdecydował się przypuścić atak na biedną Marano. Wyprostowała się, próbując ze wszystkich sił targające nią przerażenie i inne emocje, które zapewne nie doprowadziłyby jej do niczego dobrego. Przyjrzała się postaci stojącej opodal niej. Wilk, niewątpliwie. Uskrzydlony - to już gorzej. Miał zatem przewagę nad waderą. Przełknęła z trudem ślinę i wzięła głęboki wdech.
- Przyszłam tu jedynie pomyśleć. Wydaję mi się, że mam do tego prawo, zważając na fakt, że to jedna z granic Watahy Ognia, czyli mojego... uch, znaczy stada, do którego należę. Złe określenie - błyskawicznie zaczęła się przed nim tłumaczyć. Rozpoznała płeć, słysząc jego głos. Cofnęła się o krok, nie spuszczając potencjalnego przeciwnika z oczu. Nie miała żadnego wsparcia, lecz nie poddawała się panice. Jeszcze nie teraz. Być może wcale nie był jednym z tych szaleńców, którym zależało wyłącznie na cudzej krzywdzie. - A ty, jeśli wolno mi spytać? Co tu robisz? - prawa brew wilczycy uniosła się ku górze, kiedy tak na niego spoglądała. Coś jej mówił jego pysk. Odczuwała silne wrażenie, że nie pierwszy raz się spotykają. Piwna Nuta, Karmel... Słyszała dzwony, ale nie miała pojęcia, w którym kościele biją.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Zmierzył ją podejrzliwym wejrzeniem zielonych ślepi. Cóż, z pewnością nawet gdyby należała do Wiatru, z którym stosunki są, jakie są, nie przyznałaby się do tego. Niemniej jednak... Cholera, nie może każdego zamykać w lochach, torturować i rzucać na pożarcie smokom, prawda? Nie takim typem przywódcy był Samuel! Nie takim typem przywódcy chciał być on. Uśmiechnął się zatem szarmancko i skłonił z szacunkiem białym łbem, spoglądając na nią przepraszająco. Nerwy trzymać na wodzy. Czyżby zapomniał o tym, danym samemu sobie, przyrzeczeniu?
- Wybacz, proszę, nie chciałem Cię przestraszyć. Przez tę ciemnicę jestem chyba przeczulony na punkcie dobra Watahy Ognia - wyjaśnił krótko, westchnąwszy następnie boleśnie. Cóż więcej mógł powiedzieć? Zachował się jak gówniarz, tyle. Cofnął się ostrożnie, przysiadając nieco dalej od wadery, coby nie sterczeć nad nią jak jakiś kat. Na egzekucję przyjdzie jescze odpowiedni czas.
- Jestem Alastair. Mam nadzieję, że będziesz w stanie wybaczyć mi ten szereg nietaktów, którymi Cię uraczyłem w ramach powitania. Oczywiście możesz tutaj przebywać do woli, przynajmniej póki ja patroluję granice - rzekł pogodnie, uniżenie pochylając łeb. Kobietą była, a on? BEZCZELNIE JĄ STRASZY. I nawet ne raczy się przedstawi, pogratulować wychowania!
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Nie żywiła do niego urazy za to wyjątkowe i zaskakujące powitanie. Zadowolona nie była, zdecydowanie, ale postanowiła mu odpuścić. Skoro przeprosił - Mam nadzieję, że szczerze - to mogła puścić w niepamięć pierwsze sekundy ich znajomości. Jej pyszczek rozświetlił nieśmiały uśmiech. Rozluźniła napięte i gotowe do ataku mięśnie, po czym poszła w jego ślady i także usiadła na nieprzyjemnie trzeszczących deskach.
- Spokojnie, rozumiem cię. Po wszystkim, co w Krainie widziałam też bardziej zwracam uwagę na bezpieczeństwo. Przez to stałam się nieufna i z dnia na dzień czuję, że zaczynam wariować. - wetknęła do swojej odpowiedzi odrobinę humoru z zamiarem rozluźnienia napiętej atmosfery. Nie lubiła tego. Wolała rozmawiać swobodnie. Mimo wszystko nadal podchodziła do niego z lekką nieufnością. - Alastair... Hmm, chyba już słyszałam twoje imię. Nie jestem pewna. Słyszałeś o lokalu Piwna Nuta? Wydaje mi się, że barman był do ciebie zadziwiająco podobny. - posłała mu nieco szerszy uśmiech. Starała się być uprzejma wobec niego. Jeśli nie kłamał w stosunku do swojego imienia to prawdopodobnie miała teraz przed sobą alfę Watahy Ognia. Postanowiła traktować samca z szacunkiem i nie robić z siebie przy nim kompletnej idiotki. Również obiecała sobie spróbować opanować niezdarność i pecha, które towarzyszyły jej od zawsze. Można wręcz rzec, że były to wrodzone cechy. Biedna, zapomniała o przedstawieniu swojego imienia przez to wszystko.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Na jej uwagę odnośnie rozwijającego się wariactwa zaśmiał się ciepło, krótko oraz z całą pewnością nijak nie prześmiewczo. Zaraz też potakująco skinął jasną głową, a ogon jego otulił zadnią część samca. Wiedział doskonale, co czuła, wszakże czyż przed momentem nie udowodnił właśnie, iż sam ma tak samo? Na pysku wilka majaczył serdeczny uśmiech, zaraz jednak zniknął, coby umożliwić basiorowi przemówienie. Niełatwo nawijać szczerząc się niczym idiota.
- O tak, wariowanie to idealne określenie. Nie wiadomo już, kto przyjacielem - a kto wrogiem. I owszem, "Piwna Nuta" należy do mnie. Och, niestety, nie pamiętam wszystkich klientów, pomimo, że ostatnio niewielu ich się tam pojawia. Jak mniemam stamtąd mnie kojarzysz? Ponadto z niemałą chęcią i ja bym poznał Twoje miano, wolałbym zwracać się do Ciebie w bardziej osobowy sposób, niż "Ej, Ty!" - rzekł wesoło, mrużąc nieznacznie oczęta, zupełnie, jakby raziło go słońce, którego od dawien dawna nikt nie widział. "Jezioro Słóńca", taaa.
Jeśli liczyła na wyznanie w stylu "jestem alfą", nie trafiła pod właściwy adres. Samiec ten nie zwykł bowiem obnosić się z żadną z pełnionych przez niego funkcji - choć obie z pewnoścą stanowić mogły niemały powód do dumy. Jedyne, czym się czasem chwalił, to prowadzenie lokalu. Nawet marna reklama czy promocja lepszymi są od kompletnego ich braku, nieprawdaż?
- Intryguje mnie ta owocowa, subtelna nuta - wyznał jeszcze, przekręcając zabawnie łepetynę. Ot, niczym nieco przerośnięty, zainteresowany wszystkim szczenak.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Była pewna, że o czymś zapomniała, lecz nijak nie potrafiła sobie przypomnieć, czym to coś było. Jakaś sensowna informacja, to pewne. Zaklęła siarczyście w myślach, kiedy to on musiał jej o tym przypomnieć. Imię, do diaska, imię! Nie podała mu imienia, niecnota jedna! Na jej pyszczek wstąpił ostry rumieniec oznajmiający jej zawstydzenie, kiedy uświadomiła sobie, jak wielki błąd popełniła. Próbowała jakoś nad nim zapanować, ale okazało się to znacznie trudniejsze niż przypuszczała. Poddała się w końcu, mając nadzieję, że za chwilę sam zniknie.
- Och, wybacz... Byłam pewna, że coś mi ze łba wyleciało; że coś miałam zrobić! A raczej powiedzieć! Cholewcia, czuję się teraz jak sklerotyk w zaawansowanym stadium! Nazywam się Marano. - odparła z śmiechem średniej głośności. Nie chciała spłoszyć swoich rechotem wszystkich stworzeń wokół się znajdujących. Otóż śmiech tej uroczej samicy brzmiał dość dziwnie. Zupełnie jak krzyżówka hieny i kozy, która na dodatek dostała czkawki. Nie znosiła swojego śmiechu, och, naprawdę go nienawidziła. - Owocowa woń? Hm, sama nie wiem. Jakoś tak sama się do mnie przypałętała, kiedy wróciłam z wyprawy. A może to wina tego czegoś. - uniosła wzrok, chcąc wskazać swój wianuszek, wplątany uroczo w jej długą rudą grzywę. Uśmiechnęła się, a złośliwy rumieniec nareszcie raczył zniknąć. Całe szczęście. Nie chciała prezentować się jako wiecznie chichocząca i zarumieniona bezmózga panienka, która zamiast mózgu ma siano we łbie.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Uśmiechnął się mimowolnie, widząc jej zmieszanie. Standardowo, nie był to krzywy grymas prześmiewczego cynika żywiącego się czyimkolwiek nieszczęściem; oto wszakże uśmiech, który wkroczył pewnie na wargi samca był raczej grymasem cierpliwego ojca, kochającego swoją pociechę pomimo niewielkich potknięć. Brakowało jedynie, aby podszedł ku niej i życzliwie poczochrał ją po grzywce,następnie przytulił do serca, powiedział, że tak naprawdę przecież nic się nie stało, a małe potknięcia stanowią naturalny element uczenia się. Niemniej nie był jej ojcem, nauczycielem ani nawet przyjacielem. Całkiem obcemu facetowi nie wypada zachowywać się niczym dumny z dzieciaka tatusiek -za to grożą oskarżenia o molestowanie. Problemów miał aż nadto i bez tego.
- Ach, jakaż to wyprawa? Za czymś konkretnym czy dla zabicia nudy? - zapytał serdecznym, ciepłym tonem, starając się - najzwyczajniej w świecie - odwrócić uwagę samicy od kwestii swego rodzaju nietaktu. Poza tym.. sam popełnił zdecydowanie większą gafę, mało nie przyprawiając Marano o zawał serca, nieprawdaż?
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Ku uldze Marano basior nie wyglądał na kogoś, kto poczuł się urażony jej niewielkim błędem bądź durną gadaniną. Uśmiechnął się nawet, co wilczyca odebrała jako dobry znak. Odwzajemniła gest, rozluźniając się nieco. Rozsiadła się na deskach wygodniej, a ogon swój puszysty owinęła wokół ciała, kiedy chłodny północny wiatr w nich uderzył. Gdyby nie futerko, zapewne widać by teraz było, jak po niej całej rozchodzi się "gęsia skóra". Zatuszowała lekkie drganie, drapiąc się za uchem, do czego użyła prawej tylnej łapy.
- Hmm... Ani to, ani to. Właściwie chodziło o coś bardziej... no... nie wiem, jak to określić. Po prostu zależało mi na tym, by sobie i innym - ale przede wszystkim sobie, bo raczej opinia wilków lata mi i powiewa - udowodnić, iż jestem w stanie sama dokonać rzeczy większych niż upolowanie karłowatego królika. Byłam zdana wyłącznie na siebie. Ta podróż sprawiła, że przestałam być taka niepewna i tchórzliwa. Na nudę poza Krainą narzekać nie można, zdecydowanie. - odparła pogodnym tonem, nie jeden raz chichocząc w trakcie swojej wypowiedzi. Jeszcze nie została przez nikogo spytana o tę wyprawę. Może będzie chciał usłyszeć więcej? Miała taką nadzieję. To, co widziała składało się, jeśli by to umiejętnie zebrać do kupy, na całkiem niezłą i długą opowieść.
Udało jej się zapomnieć o wszechobecnym zimnie, kiedy skupiła się na temacie ich rozmowy. Poprawiła nieco swoją pozycję. Właściwie to ugniotła przednimi łapkami deski, jakby była kotem w swoim legowisku, któremu wiecznie niewygodnie. Podczas swej odpowiedzi, udało jej się trochę bliżej przyjrzeć Alastairowi. Najbardziej zagascynowały ją skrzydła, które prawie niczym nie odróżniały się od tych ptasich.

//Przepraszam za to zwlekanie. Nie wiem, jaki długi post wyjdzie, ale dodaję go z telefonu i rano, kiedy moje myślenie jest jeszcze wyłączone. :"D
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
// Podziwiam, moje posty z tel. to MAX pięć linijek ^^ W sumie poniższy nie będzie lepszy, złe samopoczucie nie zezwala. I tak ledwo-ledwo trzymam się w pionie przed kompem. Przepraszam ;c //

Alastair wysłuchał w skupieniu słów samicy, nie przerywając ani jednym słówkiem, ani zbyt głębokim oddechem. W odróżnieniu od userki był bowiem w stanie oddychać niesłyszalnie, biorąc dyskretny wdechy noskiem, nozdrzami także wypuszczając powietrze. Wilk poprawił się nieco w siadzie, przybierając wygodniejszą pozycję oraz rozkładając ciężar ciała nie tylko na jeden półdupek, lecz na całość zadniej części. Ali miał ten przywilej, iż pierzaste skrzydła, przylegające choć w niewielkiej części do grzbietu samca, stanowiły dodatkowe narzędzie grzewcze. Poza tym - nie ma co się oszukiwać - nawet gdyby było mu zimno, męska duma nie pozwoliłaby przyznać się do własnych niedoskonałości, tak przecie błahych i żałosnych, przed damą. Gdyby wilki nosiły odzież wierzchnią, z całą pewnością oddałby własną kurtkę coby ogrzać samicę. Niestety, z racji na to, iż wilki biegają beztrosko po Krainie w stroju Adama, jak Matka Natura stworzyła, opcja takowa nie wchodziła w grę. Jedynie mógłby okryć ją pierzastym, białym skrzydłem, niemniej jednak wolał jej nie płoszyć nadmierną śmiałością. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod lupę sposób, w jaki ją powitał na stadnych ziemiach.
- Może zechcesz opowiedzieć mi o tej wyprawie coś więcej, zakładając, że nie jest to tajemnica, którą należy zabrać ze sobą do grobu? Spotkałaś jakieś istoty, na które dotąd się nie natknęłaś? - zapytał. Był autentycznie zainteresowany kwestią przygód, które na drodze Marano postawił los. Sam ostatnio ruszył na jedną wyprawę, ale nigdy nie doszła ona do skutku. W zasadzie chyba nawet został nagrodzony kostkami, czego - o ile się nie mylę - nie odnotowałam jeszcze w banku. Zaraz się zerknie, nadrobi ewentualne braki. Miał do siebie niemały żal, czując, iż nawalił - zamiast chronić watahę, nie zrobił niczego. Dlaczego? Userkę pochłonął real; studia nijak nie rozpieszczały tym razem. Ogon Alka poruszył się, jakoby niespokojnie unosząc sam koniuszek, który następnie opadł lekko (choć pozornie totalnie bezwładnie) na podłoże. Na pysku samca malowała się ciekawość, na szczęście ta całkiem jeszcze zdrowa, którą bardzo łatwo uciąć krótkim "Nie chcę o tym rozmawiać". W końcu jako Alfę powinien interesować go los watahy, na którą składają się poszczególni jej członkowie, stanowiący jedną wielką familię! Był zobowiązany do poznania sytuacji jednostek - wszakże jak inaczej ma być w stanie wspierać i dopomagać, gdy zajdzie takowa potrzeba? Nie chciał być jednak przy tym wścibskim, zatem dodał pospiesznie:
- Oczywiście jeśli chcesz o tym opowiedzieć. Jeśli ma Ci to być bolesnym czy niewygodnym - nie śmiałbym prosić.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Nawet gdyby chciała to nie potrafiła zareagować negatywnie na prośbę basiora. Miała ochotę opowiedzieć komuś o swoich kilku przygodach. Istoty, które spotkała na swej ścieżce również były godne wspomnienia o nich, choć nie wszystkie były na tyle przyjazne, aby pomóc bądź choćby zignorować Marano.
Samica nawet nie wpadła na to, by spróbować otulić się własnymi skrzydłami. Przylegały ciasno do jej grzbietu na tyle mocno, by nie dało się ich odróżnić od reszty ciała. Miały również identyczną barwę jak reszta futerka. Miało to swoje plusy i minusy. Zaletą na pewno był fakt, iż nie utrudniały jej biegania. Prawie wcale ich nie odczuwała, gdyby pozostawały tak perfekcyjnie złożone.
Wadera także usiadła nieco wygodniej i odchrząknęła cicho, szykując się do opowieści. Uznała, że ten gest sam w sobie powinien uświadomić samcowi, że chce się z nim podzielić swoimi przeżyciami. Taka już była, czasami lubiła się chwalić. Ogólnie jeśli chodzi o wyprawę to userka wymyśliła ją, by jakoś uzasadnić brak obecności Baranka w Krainie.
- Nie wiem, ile czasu minęło od tamtej pory, gdy zdecydowałam się wyruszyć. Dość długo. Postaram się opowiedzieć ci w skrócie całą historię. Pewnego ciemnego poranka, o ile to był poranek, stwierdziłam, że chciałabym wykazać się jakąś odwagą. Nie myśląc długo, ruszyłam w nieznane, nie zabierając ze sobą niczego ani nikogo. Zrozumiałam, że decyzję podjęłam za szybko, ale wówczas było już po fakcie. Poza Krainą słońce normalnie świeciło, na całe szczęście. Pominę okres męczącej wędrówki, kiedy jedynie narzekałam na swoją wrodzoną głupotę i żałowałam z całego serca, że nie jestem teraz w swojej ciepłej jaskini. Dopiero kiedy wydarzenia zaczęły się rozkręcać, przestałam marudzić i skupiłam się na czymś ważniejszym: na przetrwaniu. Mijałam miejsca takie jak Cierniowe Zbocza, Las Dusz, Strumyk Prawdy, Krwawa Rzeka Wspomnień... Nie pamiętam wszystkich, bo było ich całkiem sporo. Każde miejsce miało swojego strażnika, patrona... nie potrafię tego nazwać. Jakieś stworzenie zawsze było przedstawicielem i stróżem terenu. W Lesie Dusz natrafiłam na coś przerażającego, o czym nawet nie chcę myśleć. Stwór był bardzo chętny do przejęcia mojej duszy. Musiałam przed nim uciekać. Budową miał dziwną i nawet poruszał się w sposób nienaturalny. Dużo paranormalnych zjawisk widziałam, oj dużo. Spotkałam także jelenia, który miał ogromne poroże. Wiązało się z nim wiele legend, które opowiedział mi, gdy prowadził mnie w stronę wyjścia pewnego labiryntu... - załóżmy, że Marano ciągnęła jeszcze dłuższy czas swoją opowieść. Opisała tam wiele wydarzeń i doświadczeń. Jak otarła się o śmierć, gdy zmuszona była uciekać przez Cierniowe Zbocza, ścigana przez wygłodniałe sępy. Na grzbiecie miała kilka zadrapań po ich szponach, ale zarosła je już dawno sierść. Gdy skończyła, wzięła głęboki wdech, zmęczona całą gadaniną. To było zbyt wiele, nawet jak na taką trajkotkę jak ona. Zabrała głos po dłuższej chwili. - Alastairze, posłuchaj... ty masz skrzydła i umiesz się nimi... no ten... no... posługiwać? Bo ja mam taki mały problem... - z lekkim zawstydzeniem rozłożyła wolno swoje skrzydła, upodobnione do tych anielskich. - Nie potrafię ich używać. Potrzebuję kogoś, kto nauczyłby mnie latać. Oczywiście nie zmuszam do niczego... - uśmiechnęła się.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Al zdziwił się nieco, bo i wcześniej skrzydeł nie zauważył. Być może dlatego, że ich nie było. Uwielbiam nieścisłości, wynikające z multilokacji; dlatego też zawsze byłam zwolennikiem jakiejś chronologii, ot, wcześniej zaczęty wątek rozgrywa się przed kolejnymi.
- Gratuluję zdobycia skrzydeł, Marano. Mógłbym pomóc, żaden problem, tylko nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. W sensie w obecnym czasie. Przy zaćmieniu łatwo zrobić sobie krzywdę - podzielił się z Marano własnymi poglądami. Jasne, że jej dopomoże - taka jego rola! Niemniej jednak, sam rzadko latał w ciemnościach, chociaż skrzydła miał od dawna i wieki temu nauczył się z nich korzystać. Nie odważyłby się narażać bezpieczeństwa kogokolwiek z watahy oraz jakiejkolwiek damy (kumulacja!), a zdecydowanie podejmowanie pierwszych prób lotu - nawet, jeśli miałaby oderwać się raptem na kilka centymetrów ponad podłoże - z całą pewnością nie było odpowiedzialnym czy mądrym posunięciem. Nie mógł sobie na to pozwolić.
- Ale zapraszam na lekcje latania jak tylko ten koszmar się skończy. Chyba przyznasz mi rację, że próba lotu w mroku mogłaby się nie skończyć najlepiej? - Nie chciał przecie, by wilczyca pomyślała, że próbuje ją spławić, nic z tych rzeczy!
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Decyzja podjęta z dnia na dzień i, och, no cóż zrobić? Skrzydła były. Nie od zawsze, ale były. Teraz się ich pozbyć nie da, a i w fabule mogą się przydać, tak dla urozmaicenia znajomości tej dwójki. Marano patrzyła na basiora i słuchała jego słów. Spokojnie, nie odebrała tego jako próba jej zbycia. Doskonale rozumiała, że nauka używania skrzydeł w takich okolicznościach niewątpliwie zakończyłaby się katastrofą lotniczą. Łatwo zapewne wpaść na drzewo. Skinęła pojedynczo.
- Dziękuję - odparła, słysząc gratulacje basiora. Oczywiście nie obyło się bez szerokiego uśmiechu, który ozdobił pyszczek Baranka. - Oj tak, masz rację. Nie mam ochoty zostać szaszłykiem zrobionym z wilka nadzianego na gałąź jakiegoś drzewa. Mam nadzieję, że to zaćmienie kiedyś się skończy. Mam po wyżej dziurek w nosie tej ciemności. - odrzekła, ostatnie zdanie wypowiadając znacznie ciszej. Właściwie bardziej podchodziło to pod mamrotanie niźli normalną wypowiedź. Przygarbiła się wówczas lekko. Zapewne wyglądała zabawnie. - Nie masz ochoty wpaść do mnie do jaskini? Tutaj jest trochę chłodno, a u siebie mam nieco cieplej. - zaproponowała. Zimno zaczynało jej poważnie dokuczać.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Userka opluła monitor kawą, czytając propozycję i dorabiając do niej scenariusz na miarę "chodź, pokażę Ci moją kolekcję motyli!". Na szczęście... na nieszczęście... Alastair, jako podrywacz i flirciarz w stanie, nazwijmy to, spoczynku, pomyślał podobnie - co jednak wcale a wcale mu nie przeszkadzało. Marano była bardzo miła, po jej wypowiedziach wnioskował też, iż do życia podchodzi z pewną dozą dystansu, dodatkowo w słowach zawierała spore dozy poczucia humoru. Nawet, jeśli była to próba podrywu, nie zamierzał się odcinać. Nie chciał jej wskakiwać do leża przy pierwszej możliwej okazji, bo każdą z kobiet szanował; niemniej kilka miło spędzonych chwil, zalotnych spojrzeń czy zadziornych słów nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Ale... moment, moment... może za daleko zabrnął w przemyśleniach?!
- Masz rację, w zasadzie mnie też z wolna tyłek przymarza do tych desek. Jeśli oferujesz jakiś ciepły napój, chętnie skorzystam! - przyznał z uśmiechem, skinąwszy nisko białą łepetyną. Powoli wstał i zszedł z karykatury pomostu, zatrzymując się nieco z boku, by nie utrudniać i samicy zejścia z niego. Bo - zakładam - skoro ona znalazła się w głębiej położonej części, on niejako zagrodził jej drogę, lądując nieco bliżej brzegu. Jednak dzisiaj z myśleniem userki słabo, także proszę o wyrozumiałość.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Hola, hola! Przecież nie miała na myśli niczego niegrzecznego, zapraszając samca do swych skromnych progów! Nie, nie, ależ skąd! To czysta dobroć, i już! No... może był w jej oczach przystojnym, dzielnym i rozważnym władcą - tak, oceniła to po kilkudziesięciu minutach znajomości - ale to przecież jedynie jej kochliwa natura! Jak tylko jasno zrozumie odrzucenie to przestanie sobie robić różne nadzieje i wyobrażać sceny, w których trzyma się blisko niego i szepczą sobie wzajemnie czułe słówka do ucha.
- Co to byłaby za zsiadka bez czegoś cieplutkiego do popicia! Mam nadzieję, że lubisz kakao, bo chyba zostało mi go trochę. Ewentualnie herbatka ziołowa dla wybrednych. - wyszczerzyła się, i był to chyba najszczerszy uśmiech na świecie. Nie żeby wszystkie pozostałe były wymuszane, broń Boże!
Poszła w jego ślady i również podniosła zacną tylną połowę (wcześniej chyba siedziała, sama już nie wiem). Wolnym krokiem ruszyła w stronę zejścia z pozostałości po moście. Och, prawdziwy dżentelmen! Przepuścił ją pierwszą! Na ich niekorzyść musieli zawracać i inną granicą dotrzeć na tereny stadne. Cóż, gdyby tylko skrzydła Marano były czymś więcej niż tylko marną pierzastą ozdobą - na razie, potem się to zmieni! - to mogliby pokonać jezioro drogą powietrzną. Ale że tak nie było to trza się trochę pomęczyć.

zt. (jeśli chcesz to się do niego dopisz, jak wolisz. Prosiłabym cię, Tahasiu, żebyś na innej granicy dała zt za nas obydwie, żeby nie przeciągać i spamu nie robić. :3)
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Alastair skinął z uśmiechem łebkiem. Kakao. Dawno nie pił.Och, czy pamiętał jeszcze ten słodki, czekoladowy smak? Zmarszczył lekko czoło, zastanawiając się nad tym. Nie, chyba nie można go zapomnieć. Poczekał grzecznie, spokojnie, aż Marano opuści pomost. Na upartego mógł wziąć ją na grzbiet i bezpiecznie przetransportował ponad jeziorem, znał granice niemal jak własną kieszeń - której, notabene, nie posiadał, ale czy to istotne?
- Chętnie skorzystam z opcji napełnienia bebechów kakao. Prowadź więc, Wodzu - powiedział wesoło, ruszając za nią.

zt.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Jako, że posiadał skrzydła, nie przejmował się wcale tym, iż niejednemu zaiste przekroczyć Jeziora się nie uda. Nie jego problem, można by rzec. Przynajmniej w razie ataku na watahę, oprawcy nadciągający z południa nie będą mieli ułatwionego zadania. Uśmiechnął się pod nosem, zatoczywszy kilka okręgów ponad akwenem. Tutaj spotkał Marano, nie sposób zapomnieć. W końcu gotów był wbić kły w jej gardło, cóż. I jemu, jak widać, zdarzało się być przewrażliwionym na pewnych punktach. Możliwe, że jeszcze kiedyś ją odwiedzi. Miał nadzieję, że się pozbiera - wykazał się wysokim poziomem chamstwa i braku ogłady, opuszczając ją w takiej chwili... Tak, sumienie go męczyło.

zt.
Sponsored content