KP Another

Another
Kościotrup

Another


Liczba postów : 15

     
Imię:Another
Rasa:Wilk
Wiek:5-6 lat
Orientacja:Hetero
Ranga:Dorosły
Historia:Another, mały basiorek, o śnieżnej sierści i niebieskich oczach, urodził się jako jedynak i nie posiadali oni stada.
Przyszedł na świat w ciemnej i mrocznej jaskini, gdzie promienie światła wpadały przez niewielki otwór na suficie, z którego wystawały niebezpiecznie ostre stalaktyty. Drugim światłem, rozjaśniającego ciemność w ich domu było wyjście, znajdujące się kilkanaście metrów od ich głównego gniazda. Tak, tak. Wszystko wygląda super. Rodzina, ciepły kącik, kochający rodzice i synalek. Jednak pozory mylą. Matka i ojciec wilczka, można by rzec, że mieli obsesję na punkcie obrzędów, wierząc w Boga Śmierci. Był za mały by to zrozumieć, lecz gdy tylko trochę podrósł, ciekawy świata, powoli począł pojmować co tutaj się wokół niego wyprawia, lecz nadal do końca nie wiedząc co to wszystko znaczy. Kiedy ledwo zaczął stawiać kroki, jego rodzice zabierali go w dziwne i okropne miejsce. Szczeniak pokornie i ze strachem w oczach i sercu, szedł tuż za matką, a za nim ojciec. Ruszali przez ciemny las, a gdy chciał uciec, był jeszcze bardziej zmuszany i popędzany do wędrówki. Czuł się jak więzień. W pewnym momencie się zatrzymali. Dotarli na teren, gdzie na ziemi był wyrysowany pentagram, a wokół niego płonące świece. I się zaczynało. Wokół nich zaczęły pojawiać się znikąd demony, sukkubusy. Wyglądało na to, iż mieli zawarty ze sobą jakiś sojusz lub pakt. Diabelskie stworzenia, wyglądające niczym ciemna mgła, wpatrywały się w młodego, jak na mały kąsek, który zaraz w ich oczach zaczął kulić się i trząść. Był między swoimi rodzicami, lecz to nic nie dawało. Nigdzie nie czuł się bezpiecznie. Nie wiadomo z jakich przyczyn codziennie go tam przyprowadzali, aż w końcu zaczęli traktować jak przewodnik do porozumiewania się ze zmarłymi i z którymi natomiast rozmawiały diabły. Pod ich niewiedzą planowali, zniszczyć świat i pozostawić tylko ciemność, mrok i zło. Jego rodzina była tylko marionetką w ich rękach. Potrzebowały jakiś żywicieli, by to wszystko mogło się odbyć. Jednocześnie w ten sposób chcieli zaproponować im swoją stronę, lecz to odbywało się już poza okiem Anniego i wyglądało na to, że rodzice nie wiedzieli co począć. Nie rozumieli dlaczego chcą ich na swoja stronę. Jednakże poza tym, o wszystkim innym nic nie wiedzieli...Także o klątwie, którą zostali obarczeni. Przeklęci na wieki...
Tak działo się codziennie, do czasu nastoletniego wieku. Był tym zmęczony i miał wrażenie, że dużo doświadczył, a życie przeleciało mu między łapami, ale nikogo to nie obchodziło. Lecz nie był już bezbronnym szczeniaczkiem, prawda? Postanowił się im postawić, ale to tylko pogarszało sprawę, a nie mógł uciec, ponieważ jego rodzice byli już tak w to zanurzeni, jak w narkotyk, z którego nie mogli wyjść, że demony stały się ich  pomocnikami. Za każdym razem, gdy gdzieś próbował wybrnąć został złapany, po czym za karę wrzucany do ciemnej, podziemnej i zimnej jaskini, gdzie nie było grama światła. Czasami nawet walczył z nimi, tocząc krwawe walki, ale tylko coraz bardziej uchodziła z niego siła. Próbował nawet porozmawiać z matką i sam sobie wytłumaczyć ich zachowanie, lecz ona była jakby pod hipnozą i tym samym sami stali się niewolnikami. Ponownie przychodził na niego czas. Odsuwali głaz, który służył jako drzwi do "izolatki". Znowu się zaczęło. Matka przymrużyła oczy i poczęła wypowiadać podejrzane słowa, brzmiące jak jakaś modlitwa. Another poczuł chłód w swoim ciele i jakby nie był sobą, a  weszło w niego inne ciało i charakter. Zamknął oczy i upadł na ziemię, z desperacją i błagalnym krzykiem próbował unieść się na łapach. Z jego pyska wydobyła się biała, gęsta para, przybierająca powoli coś na kształt postaci. Nosiciel się prawie dusił i zmuszony unosił głowę w górę. Kończyło się to na runięciu na ziemię, po czym próba powstania na własnych siłach i nogach. Tak wyglądało jego opętania.
Po minionych latach w męczarniach stał się dorosły. Postanowił w końcu wyrwać się z tej patologii. Mimo, że uważał to za nienormalne, w jego duszy czaiła się nienawiść i zło, które w każdej chwili może ukazać się światu i w nieodpowiednim momencie. Bał się tego, lecz musiał zaakceptować. Jakimś cudem uciekł, żegnając się ze swoimi rodzicami. Nie byli zadowoleni. Demony zaczęły mu grozić i okrążać, nie dając możliwości ucieczki, ale on nie podda się tak łatwo. Pobiegł w długą. Był ścigany przez ładne pół godziny, aż w końcu zrezygnowały z gonitwy, a An spokojnie uszedł z życiem, z niewielkimi ranami i szramami na grzbiecie. Minął rok, odkąd zbiegł z domu. Przez ten czas poznał partnerkę, Elzę i założył rodzinę. Wiódł spokojne życie, ukrywając swoje przeżycia. Nie chciał ich martwić. Jego żona wydała na świat potomstwo. Wilczycę i basiorka. Był z nimi szczęśliwy, a Elzę pokochał ponad wszystko, do momentu, gdy na jego rodzinę napadły odwieczni wrogowie. Natychmiast stanął w obronie własnej rodziny -
-Zostawcie ich w spokoju, to o mnie wam chodzi! - Powiedział stanowczo, przyjmując postawę bojową. Diabły zaśmiały się szyderczo i ruszyły do ataku. An robił co w jego mocy, lecz nie zdołał ich obronić przed nimi, ponieważ były bardzo szybkie, za każdym pojawiały się w innym punkcie. Jeden go przygniótł na glebę i odwrócił jego głowę w stronę partnerki i młodych, po czym złowrogim tonem wyszeptał mu do ucha - Przecież ty należysz do rodziny, która jest pod naszą władzą i niezależnie kogo poznasz, oni wszyscy stali się częścią twojej rodziny tym samym należąc do nas. Oni natomiast są niezbędni. A teraz patrz jak zniszczyłeś im życie - Próbował się wydostać, spod mocnego uścisku nieprzyjaciela, ale nic nie mógł już zrobić. Po cichu i ze łzami w oczach, bezradnie rzekł - przepraszam... - Demony bezlitośnie zamordowały swoje ofiary. Potem Another został wypuszczony, ten wstał i rzucił się na jednego z zabójców, powalając go z całych sił - To za moich bliskich i rodzinę! - Wykrzyknął i ponownie naiwnie natarł na nieprzyjaciela Ten uniósł rękę i machnął nią w lewo, odrzucając tym samym wilka. Podszedł do niego i złapał za gardło, wbijając ostre pazury, przedzierające się przez szyję, ponad metr nad ziemię. Uśmiechnął się szyderczo - Ty też nie jesteś już potrzebny - Basior nie mógł już wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Krew zaczęła opływać po białej sierści czernią. Przydusił go do drzewa. Diabeł zawołał okrzykiem swoim kompanów, głos miał jakby brzmiały w nim zmieszane kilka dźwięków na raz. Te przybyły na zawołanie. Nadal nie można było ujrzeć ich prawdziwego oblicza. Jedynie co ich wyróżniało to szmaragdowe oczy na tle czarnego oparu. Został odrzucony jak szmaciana lalka. Dowódca dał znać jednym, a one szybko i agresywnie uderzyły na bezbronnego. Najpierw zaczęły bawić się nim jak zabawką, potem obdarły go ze skóry, nie zważając na jego rozpacz, ani błaganie. Nie trwało to długo. Za nim uleciał z niego ostatni oddech i ani jeden kawałek skóry nie został przy jego kości, największy demon podszedł do niego i palcem przesunął po jego grzbiecie od nosa po koniec ogona, podpalając wskazany przez niego szlak. Zeszło aż do łap. An przed ostatnim tchnieniem zawył w bólu, po czym nastała sama cisza...
Przyszedł ranek. A słońce podświetliło martwe ciała. Nagle zza drzew wyszedł nieznajomy. Podszedł do Anothera, podniósł nad nim łapę, z której uniósł się czarny obłok domu, oczy mu się rozświetliły na czerwono i dotknął wilka. An wzdrygnął się i zaczął powoli otwierać oczy. Poczuł czyjąś obecność przy sobie, miał nadzieję, że nie wrócili. Podniósł się i ujrzał kłębek czarnej pary, która po chwili zniknęła z widoku. Widział nie wyraźnie i nie był pewny, czy to mu się przewidziało, ale zdołał dojrzeć, także pysk z kości i pentagram. Wiedział, że został zabity, lecz zadziwił go fakt, iż przeżył i przebudził się jakby ze snu, a z drugiej strony czuł się jak nowo narodzony, z energią w środku. Wstał ociężale,  uzyskując równowagę. Nie czuł się sobą. Podszedł do wody i ujrzał sam szkielet, bez żywego organizmu. Nie mógł w to uwierzyć, ale przyjął to, iż jest martwy i nieśmiertelny. Upadł bezwładnie na ziemię przy brzegu. Później przeszedł do martwej rodziny, przysiadł i położył się przy nich, jakby chciał ich przytulic do siebie. Skulił łeb, wtulając się w martwą Elzę i dzieci. Tak zasnął. Obudził się, a wokół niego gromadziła się sama cisza i poranna rosa na trawie. Martwe ciała, leżały w tym samym miejscu. Wszystko umarło. Następnie wyruszył przed siebie, nie mając celu. Tak po postu. Po kilku miesiącach wędrówki coś w nim umarło. Stał się bardziej mściwy, a w jego duszy płonął wielki niesmak. To co w nim siedziało, wyszło na wierzch, natomiast dobroć, stała się małym płomyczkiem, które on bezzwłocznie gasił. Tułał się tak, aż w końcu dotarł do nieznanej Krainy. Mimo tego, że odnalazł nowy dom, nie odzyska już rodziny, dzieci ani ukochanej...            
Charakter: Another raczej jest nieobliczalny i zmienny. Ze względu na okoliczności jakie doznał, bywa zamknięty w sobie, gdyż do tej pory nie miał kontaktu z żadnym wilkiem, ale umie się rozgadać i być normalny do innych. Potrafi stać się bardzo agresywny i ciężki nie tylko pod względem fizycznym, ale umysłowym. Sarkastyczny do innych, lecz to już zależy od rozmówcy i jak potoczy się konwersacja. Umie być oddany i wierny jeśli trzeba.  
Ekwipunek:50 kości
Coś więcej:Posiada zdolność zapalania się na grzbiecie zielonego płomienia, o czym rozmawiałam z Arthasem.

Atrybut: Siła
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
woho aż 1400+, nice. Po przeczytaniu oczywiście akceptuję ale pamiętaj o limicie płomieni!