Kącik Marano

Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Achm, więc to była sprawka Marano... prawda, Whisk początkowo zrobił obrażoną minę, ale ostatecznie dał za wygraną, również się śmiejąc.
- Ty... ty... - Ze śmiechu jego oczka zaszły lekko łzami. Aż przysiadł na zadzie, by jakoś utrzymać równowagę. - Mogłaś mnie inaczej obudzić!
Kończąc to zdanie rzucił się ku niej. Leżała na grzbiecie, hm? Stanął obok i przednimi łapami nadepnął na jej klatkę piersiową na tyle lekko, by mogła oddychać, ale na tyle mocno, by za bardzo nie mogła się ruszyć. O ile to tylko możliwe.
- Nie wolno oblewać innych lodowatą wodą! - powiedział głośno, wciąż trzęsąc się ze śmiechu. Pewnie dlatego nie był zbyt stabilny, i jeśli w tej chwili poruszyłaby się mocniej, przewróciłby się z całą pewnością.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Nadal się śmiała. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła go nad sobą. Również się śmiał. Nie miał jej tego za złe. Stopniowo przekonywała się do niego. Może na początku miała go za idiotę, ale teraz coś się zmieniło. Chciała mieć go przy sobie. Ostatnio zbyt często zdarzało jej się samą siebie upominać i utrzymywać swoje zachowanie w pewnych normach. Czasami jej wyobraźnia zbytnio się panoszyła w jej głowie. Kiedy wreszcie udało jej się uspokoić, przestała drgać ze śmiechu i uśmiechała się jedynie. Zepchnęła go z siebie, ale przez swoją niezdarność jakimś cudem podcięła go i wylądowała na nim. Szybko się podniosła. Wydała z siebie głupkowaty śmiech. Nagle do oczu rzucił jej się jej jakże wspaniały kalendarz, który tworzyły kreski na jednej ze ścian. Podeszła do ów ściany i zrobiła kolejną, licząc ją jako następny dzień. Przeliczyła je i niemalże oczy jej wyskoczyły.
Święta już za 18 dni... A dzisiaj Mikołajki. Pamiętam, że ludzie fajnie to obchodzili. Gdy wędrowałam, obserwowałam ich. Wieszali nad kominkami skarpety, do który potem wrzucali słodycze. Wspaniała tradycja... — uśmiechnęła się. W takich momentach chciałaby być Dwunogiem.
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Whiskacz łatwo stracił równowagę, jednak i to nie był zły; jeno śmiać mu się chciało. A gdy tak wspomniała o mikołajkach... coś chyba kojarzył, bo i u niego były różne święta o takowej nazwie. Rozdawali sobie drobne prezenty, a osiemnaście dni później świętowali. To były jego jedne z lepszych wspomnień. Wstał i podszedł do wadery.
- Hm... to może znajdziemy jakieś skarpety i powiesimy nad kom... - zaraz, tu nie ma kominka... ale jest odpowiednik, idealny! - Lawą!
Tak, powieszą takie skarpety i tam powrzucają sobie słodycze, iiiiii~!
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wieszać skarpety nad lawą? Czemu nie! Jednakże był jeden problem: brak skarpet. Ani małych, ani dużych. Nie nosiła ich, więc były zbędne, toteż nie trzymała takich śmieci w jaskini.
Wiesz, ja bardzo chętnie, tylko że nie mam tu żadnych skarpet — zaśmiała się cicho. — Ale możemy złożyć sobie przecież życzenia, tak po prostu. Dwunogi też tak robią! No to... ten... Wesołych Mikołajek, Whisk. Oby te osiemnaście dni zleciało jak z bicza strzelił. — posłała mu ciepły uśmiech. Oczka były teraz żółte.
Stali blisko siebie. Może zbyt blisko. A teraz taki pomysł: może założymy, że kilka dni fabularnych już minęło. Żeby 10 grudnia nie było u nich Mikołajek, bo to tak trochę ciężko wtedy o tym pisać! Niby wychodzili gdzieś, a potem wracali tu. Chyba że ciągle tu siedzieli, do już bez różnicy. Jak będzie? Przekonamy się w następnym poście od Łiskacza.
Tymczasem Marano patrzyła basiorowi w oczy.
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Na ułamek sekundy na pysku Whiskasa pojawił się dziwny grymas, ale szybko zmienił się na pogodny uśmiech.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknął, wybijając się lekko z górę ze wszystkich czterech łap. Wyglądał wtenczas trochę dziecinnie, ale co tam!
Userka zaś zgadza się - załóżmy, że wychodzili na spacery, spali, i tak dalej, a dni im zlatywały. Te kilka dni, właściwie. Więc od następnego posta Marano może pisać tak, jakby trochę czasu już minęło.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Więc mamy zgodę. Marano uśmiechnęła się, kiedy Whisk podskoczył. Niby zachowanie dzienne, jednakże na swój sposób urocze.
Po tych kilku dniach, bodajże sześciu, przywiązała się do niego jeszcze bardziej. Miała wrażenie, że on także się do niej przekonał. W sumie udowodnił to częściowo w momencie, gdy troszczył się o nią. Wtedy, kiedy źle się czuła. Zatem spacery i ogólnie wspólne spędzanie czasu? Super! Fajnie się bawiła.

Coraz zimnej na zewnątrz. I to już nawet nie przez to całe zaćmienie. Grudzień daje o sobie znać. Czekaj... — podeszła do swojej ściany kalendarzowej. Przeliczyła wszystko. Oho, coraz bliżej. — Zostało tylko dwanaście dni... Jak niewiele do świąt... — westchnęła zachwycona, spoglądając na perfekcyjnie wyrysowane kreseczki.
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Whisk skinął łbem, przytakując. Niewiele zostało do świąt, oj, niewiele. Szkoda tylko, że jakoś nie bardzo zawsze je rozumiał. Rozdawanie prezentów było, jakieś drobne upominki, jedzenie, dużo jedzenia... no i wszyscy zbierali się wokół ogniska. W sumie, byłoby fajnie, przecież od tej lawy chyba można coś zapalić, prawda? Na przykład drewno, i wtedy podpali się gałęzie leżące pośrodku wielkiego okręgu! Na twarzy Whiskasa pojawił się rozmarzony uśmiech. Oj, będzie wspaniale...
- Aye, będzie cudnie. - mruknął, klapnąwszy na zad. Gapił się wciąż na lawę, czując przyjemne ciepło. Myślami wracał do tamtych przyjemnych chwil, o ile siedziało się bliżej ognia. Ech, już sie nie mógł doczekać.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Powróciłam!
Trochę już tak po świętach, ale u nich uznajmy, że dopiero są. Dzisiaj. Proszę! Wczujmy się. Ciężko będzie, ale się da. Więc załóżmy, że Baranica nasza otworzyła leniwie swoje oczęta. Obok ujrzała samca, który sobie z nią spał. Załóżmy, że mieli tak w zwyczaju. Oczywiście z odstępem, by nie było jakichś durnych nieporozumień. Podeszła do "kalendarza" i ujrzała, że to już dziś. Podskoczyła radośnie i pisnęła niczym szczenię, prawdopodobnie budząc tym towarzysza.

- WHISK! - krzyknęła, jednym susem lądując obok niego. Chwyciła szczękami delikatnie za jego ucho i pociągnęła niczym dzieciak, próbujący zbudzić leniwego rodzica. - WHISKAS! Wstawaj! Dziś święta! - zawołała radośnie.
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Oczywiście, Łiskas gwałtownie podniósł głowę, gdy usłyszał pisk. Był gotów na wojnę światową, apokalipsę, na wszystko! Przecież z innego powodu nikt nie mógłby pisnąć! A może to tylko we śnie? Wilk, wciaż półprzytomny, poczuł nagle, jakby ktoś go ciągnął na ucho.
- Ech...? - mruknął, zrozumiawszy, że to chodzi o święta. Żadnego końca świata, żadnej wojny. W porządku. Ponownie położył głowę na ziemię, założywszy, że Barano puściła jego ucho. Choć nie, i tak to zrobił.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
O nie, nie będziesz mnie ignorował!
Wgryzła się mocniej w ucho przyjaciela. Bo tak go już zwała. Znali się wystarczająco długo. Podwoiła także siłę szarpania jego biednego ucha. Uparcie starała się go wybudzić do końca, choć wiedziała, że może jej to zająć dłuższą chwilę.
Leń.
Zaparła się łapami o ziemię i ponawiała zawzięcie próby postawienia na nogi swego znajomka.

- Whisk, wstawaj! Leniwcu! Kocia karmo! - krzyknęła, na moment puszczając go. Zmusił ją do podjęcia iście drastycznych środków. Z grymasem na mordce skoczyła na niego. Zaraz na jej pyszczku pojawił się łobuzerski uśmieszek. Być może zachowywała się nieodpowiednio jak na swój wiek, ale tak na nią działały święta. - Czy mam znów użyć wody? Choć tym razem mogę posłużyć się lawą! - ugniatała go łapami. Dobrze, że była lekka i wychudzona. Lecz żebra zapewne rozbolą go od tej "napaści".
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Zrozumiawszy, ze marne jego szanse na sen, Whisk otworzyl zaspane slepka i zrecznie wysunal sie spod Baranka. Czy ta zlapala rownowage, niech zdecyduje jej userka. Whisk zas rozpoczal rytual przeciagania sie, coby rozruszac miesnie przedbl potencjalnym wysilkiem. Bo w koncu swieta, nie? Tak wiec basior odwrocil sie ku Marano.
- Czyli dzisiaj swieta, tak? Jakie plany? - zapytal, uwaznie obserwujac szara wadere. U niego caly dzien szykowali.recznie robione prezenty dla wszystkich znajomych, a jak jest tutaj? Tego nasza kocia karma ni miala prawa sie dowiedziec, bo i jak...

sorki, post z fona + jestem w szkole, przed spr z niemca x____x
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Rownowage zdazyc zlapala w idealnym momencie. Podskakiwala w miejscu energicznie, cieszac sie z dzisiejszego dnia. Poruszyla ogonem jak pies. Smiala sie jak wariatka.
- Coz... Mam troche miesa w swojej spizarni, wiec wieczorem bedziemy mogli spokojnie cos zjesc. A swoj prezent dostaniesz z opoznieniem, niestety, ale... przynajmniej bedzie. - zachichotala, nie potrafila teraz pohamowac swojej radosci. Podeszla do samca nieco blizej. Powoli uniosla wzrok, bo cos ujrzala. O cholibka... Czy to czasami nie...
- Jemiola...? - zasmiala sie niezrecznie. Przeciez kazdy wiedzial, co dwie plcie przeciwne robia pod jemiola. Usmiechala sie teraz glupkowato.

Tez z telefonu. :')
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Userka Whiskasa pragnie zwrocic uwage, ze merdanie ogonem to nie jest psi gest dla wilka. Wszystkie psowate to robia, niekoniecznie w dobrych intencjach, tak jak poruszanie szybko ogonem lub jego koncowka swiadczy o agresywnym nastroju. Ale darujmy sobie te pouczenia, nie kazdy interesuje sie mowa ciala w takim stopniu jak uzytkowniczka.
- Aham, jemiola. - odparl rezolutnie Whisk. U niego swieta nie byly obchodzone wedle ludzkich zwyczajow, bardziej polegaly na wspolnych rozmowach. To wtedy najwiecej sporow sie rozwiazywalo.
- Cos trzeba przyniesc? - zapytal, zupelnie juz zapominajac o wspomnianej roslince. Trzeba sie na swieta szykowac~!
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Zdziwiła się. Czyżby nie znał tego obyczaju? Ale przecież nie wszędzie ta tradycja funkcjonowała. Nie wszyscy o niej wiedzieli. W Severynii każdy zawsze czekał na święta i często wówczas niby przypadkiem zaciągał pod jemiołę kogoś, na kim mu zależało. Urocze i słodkie, choć nieco przereklamowane. Trochę jej ulżyło, ale z drugiej strony z chęcią by go pocałowała.
Chwila, co?
Udała, że myśli nad tym, co się przyda. Tak naprawdę to nie mogła się skupić, bo ciągle ją rozpraszał swoją obecnością. Dziwne, prawda?

- Umm... sama nie wiem, chyba wszystko jest. Mamy ogień, jedzenie... Nic więcej do szczęścia nam nie potrzeba. - odparła pogodnym tonem.
Odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do swojej spiżarni. A będąc tam i przeglądając zapasy mięsa przypomniała sobie o czekającej ją wyprawie. I o tym, że będzie się musiała z Whiskiem na jakiś czas rozstać. Przełknęła głośno ślinę. Bo wyrusza już dziś. W święta, niestety. Święta w lutym, ha! Wróciła, tak jakby lekko zasmucona.
- Whiskas... Bo wiesz... ja muszę... wyruszyć na pewną wyprawę i... ona jest dosyć ryzykowna... - westchnęła. - Muszę się pożegnać. - popatrzyła mu smutno w oczy.
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Whisk wyczuł, że coś jest nie tak. Przyglądał się uważnie Barankowi. Może coś ją bolało? Albo... Basior zastrzygł uchem, a na jego pysk wstąpił wyraz zdziwienia.
- Wypawa? - zapytał, niezwykle zainteresowany. - A kiedy wyruszasz?
I wtedy na jego pysk wstąpiło zmartwienie, bo przecież to niebezpieczna wyprawa! Sama Marano tak powiedziała. Uch... niefajnie.
- Mogę iść na tę wyprawę z tobą? - dodał, podsuwając swój nos ku jej nosowi.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Martwił się o nią? A przynajmniej tak to odebrała... Jakoś tak ciepło zrobiło jej się na serduszku. Zbliżyła się do niego jeszcze odrobinkę, niby przypadkiem łącząc ich noski. Westchnęła ciężko, patrząc mu prosto w oczy.
- Nie, Whisk, nie możesz iść ze mną... Przepraszam. Wyruszam właśnie teraz. Bo to... ważne. Wybacz mi. Wrócę... Chyba. Czekaj na mnie. A jeśli się tu nie zjawię to ta jaskinia odtąd należeć będzie do ciebie. Czy zrozumiałeś? - mówiła spokojnym i zdecydowanym tonem. Jednak brzmiała w nim jakaś rozpacz i wielki smutek. Bo nie chciała go zostawiać. Nie chciała iść bez niego. Ale aż tak narazić go nie mogła.
Whisk
Dorosły

Whisk


Male Liczba postów : 51

     
Jaskinia cała jego? Trochę niefajnie, bo on sam należał do Watahy Wody, więc przebywanie na terenie Ognia było dla niego ciut niekomfortowe. Bo co by się stało, gdyby się okazało, że te dwie watahy są w konflikcie? Oj, kiepściutko by było. A tak poza tym, nie chciał, by Marano cokolwiek złego się stało. Niemniej, skoro nie zamierzała go brać, nie mógł się upierać, bo to i tak nic by nie pomogło. Wyrusza właśnie teraz... Szkoda. Delikatnie pocałował ją w nosek.
- Skoro nie chcesz mnie wciąć, to chociaż wracaj szybko, dobrze? - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. No, skoro miał być z niego taki trochę romantyk, to niech będzie. W sensie, niech będzie tym romantykiem. Chyba, że to nie było zbyt romantyczne. *sigh*
- I w jednym kawałku, bo z dwoma ciężko się dogadać. - dodał, posyłając waderze krótki, pogodny uśmiech.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Odwzajemniła uśmiech, choć ewidentnie był on wymuszony. A czując delikatnego całusa w nosek, zdziwiła się. Jednak to poszerzyło jej uśmieszek. Jego słowa były naprawdę urocze. I zachowywał się jak romantyk, zatem gratulacje dla Bereta. Delikatnie otarła się łebkiem o jego szyję; miał takie milutkie i fajniuchne w dotyku futerko!
- Dobrze, postaram się - odpowiedziała, cały czas tuląc się do Whiskasa. Nadal niezbyt paliła się do odejścia. Lecz co miała zrobić? Nie odwoła wyprawy. Musiała iść, musiała spróbować uratować świat! Odsunęła się od niego, a w jej oczkach można było dostrzec małe łezki. - Żegnaj, do zobaczenia. - po swych słowach delikatnie liznęła przyjaciela w policzek.
A potem wycofała się. Dość szybko. Opuściła jaskinię, a potem teren swojej jaskini. Miała nadzieję, że kiedy wróci to nie zastanie siedziby zniszczonej po jakiejś libacji, hehe. Już tęskniła; już chciała znów popatrzeć mu w oczy, już chciała znów się do niego przytulić.

zt.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Dziękuję, Aluś!
Tym razem to Marano prowadziła. Cóż, niewątpliwie znała lepiej drogę do swej norki. Zwłaszcza, że umiejscowiona była w miejscu trudnym do odnalezienia. Nie tylko przez wilki, ale również drapieżniki silniejsze od niej, które chciały zatopić w niej swe kły i pazury. Wilczyca wolnym krokiem zeszła po rzekomych schodkach w dół. Kilka niewielkich kamyczków zsunęło się, gdy wadera stąpała po wysuszonej ziemi. Popatrzyła na wodę, którą miała zaledwie osiem centymetrów od siebie. Tu, w dole wiatr nie był tak silny. Ba! wcale go nie było! Nie musiała zatem krzyczeć, by móc się z nim porozumiewać.
- Idź teraz za mną. Uważaj, żeby nie wpaść do wody. - poleciła. Oczywiście nie była pewna w stu procentach, że za nią podąża, ale raczej nie zgubił się w tyle. Raczej. Nie wiedziała, jaką ma chłopina orientację w terenie. Liczyła na to, że się gdzieś tam przypadkowo nie rozdzielili.
Napięła mięśnie łap i odbiła się od krańca ziemi, by w rezultacie wylądować po drugiej stronie... rzeki? strumyczka? Cokolwiek to było, nurt miało nad wyraz spokojny, o ile w ogóle. Ruszyła w przód, przylegając bokiem do ściany i szorując po niej jasną sierścią. Potem się wyczyści. Kiedy dotarła do wejścia do tunelu, ostrożnie odsunęła skałki zasłaniające otwór, po czym wtargnęła do środka. Po kilku sekundach przedarła się przez zasłonę z lian i liści, i wreszcie byli na miejscu. Lawa dawała ciepło i światło, oraz sprawiała, że pomieszczenie wydawało się przytulne.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Kroczył dzielnie za Marano, uważając, gdzie stawiał łapy. Na samą myśl o kąpieli przemknął mu po plecach dreszcz, bezczelnie wprowadzając w ruch mięśnie od uszu, po sam ogon, stopniowo, milimetr po milimetrze. Jego ojciec nie przepadał za wodą, zdecydowanie było to kolejna z kwestii, która łączyła Samuela z potomkiem. Zwłaszcza teraz, w dobie mroku oraz chłodu. Dlatego zatem, słysząc jej polecenie, skłonił nisko łbem - chociaż, prawdopodobnie, będąca z przodu wadera nawet tego nie dostrzeże. Podążał za nią podczas całej podróży, do momentu, aż znaleźli się oboje w środku. Wybacz, że tak krótko, niemniej jednak mam kilka odpisów, które chciałabym w jak najkrótszym czasie wysłać. Dopadł mnie także modny b.w, czy jakoś tak. Brak weny, po prostu.
- Całkiem miły kątek sobie znalazłaś - zauważył z uznaniem, skinąwszy potakująco głową. Ot, jakoby sam własne słowa potwierdził, zaakceptował.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Na słowa białofutrego basiora zareagowała kolejnym szczerym uśmiechem. Zastanawiała się, czy by nie rzucić tekstem w stylu "witaj w moich skromnych progach!", lecz ostatecznie jednak darowała sobie swe durne gierki. Nie przybyli tu przecież bez powodu, prawda? Kakao! Na samą myśl poczuła, że jej ślinotok się uaktywnia. Chętnie już zaczęłaby chłeptać cieplutki napój, gawędząc przy tym z tym urodzonym dżentelmenem. Miała zamiar poznać go bliżej w trakcie dyskutowania przy kakao. Bo czemu nie? Wydawał się być bardzo miły. Kulturę osobistą i szacunek wobec samic posiadał niewątpliwie, o czym przekonała się niedawno na własnej skórze.
- Dziękuję. Zaczekaj chwilę, skoczę po obiecane kakao. - rzekła, szczerząc się doń.
Podekscytowana na chwilę zmieniła pomieszczenie, lecz tylko na chwilę. Po kilkudziesięciu sekundach wróciła z niewielkim pojemnikiem, wypełnionym własnoręcznie przez nią przygotowanym kakao. Przytachała ze sobą również dwa kubki, które postawiła na stoliku zrobionym ze sporej płyty kamiennej, idealnie płaskiej, oraz mleko, które podgrzała nad lawą, a następnie zalała nim oba naczynia, uprzednio wsypując do nich kakałko.
- Bon appetit - zachichotała.
Wybacz, Alku. Też cierpię na brakowenozę. Stadium zaawansowane, ech.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
W pierwszym odruchu poderwał się do pomocy, bo w końcu wyniesiona z domu ogłada nakazywała, aby dama łapek nie męczyła, kiedy koło siebie ma faceta. Nie chodziło już nawet o same stereotypy związane z tak zwaną „słabszą płcią”, bo kto dostał w zęby od wściekłej kobiety zaiste wie, jak niewiele w nich prawdy. Nie, Alek nie dostał – jakoś udawało mu się tego uniknąć. Czyżby urok osobisty ratował mu tyłek od części nieprzyjemności? Niemniej szybka akcja zawarta w poście Marano niejako mu to uniemożliwiła, bo w końcu chyba nie warto wprowadzać taki zamęt i dodatkowe zamieszanie. Dlatego uznajmy na potrzeby fabuły, że Alastair po chwili uznał jednak, że obecność dodatkowych kilogramów z nieco może nieporęcznymi w kuchni skrzydłami w tamtym pomieszczeniu jest zbędną. Klapnął sobie więc na pupie, obserwując krzątaninę Panny Gospodarz. W zasadzie wszystko i tak było gotowe, nim on zdążyłby zorientować się, gdzie co znajdzie. Minęła bowiem raptem chwila, a słodki zapach napoju rozniósł się po otoczeniu, łechcąc przyjemnie czułe nozdrza Maga.
- Pachnie wspaniale, Marano. Założę się, że równie wyśmienicie smakuje - powiedział po kilku raptem sekundach rozkoszowania się czekoladową wonią. Na szczęście, w odróżnieniu od userki, mógł sobie pozwolić na chłonięcie zapachów, bez obawy, że udusi się własnym katarem. Szkoda, że nie jest świadom, jak duże ma szczęście, iż wszelkie zmysły i organy działają jak należy!
- W zasadzie od dawna jesteś w Krainie? – spytał. Wszakże, wstyd przyznać, nie kojarzył, aby widział ją wcześniej. Jak wspomnianym wcześniej było: nie zapamiętywał wszystkich klientów „Piwnej Nuty”, choć zważywszy na fakt, jak urocza z niej wilczyca – sam sobie się dziwił. To takie nie w jego stylu. Skoro jednak była tam z Karmelem, widocznie uznał, iż ‘towar zaklepany’ (bardzo brzydko rzecz ujmując), toteż nie przywiązywał do niej zbytniej uwagi. Swój honor miał. Samicy, którą inny ma na oku, nie ruszał.
Ujął łapkami gorący kubek, chłonąc tę chwilę z najwyższą przyjemnością.

Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Usiadła wygodnie przy swoim kubku i również zaciągnęła się wspaniałym zapachem ciepłego napoju. Popatrzyła na ciemną barwę kakao. Uwielbiała je, naprawdę. Para informująca o temperaturze cieczy sprawiła, że w kącikach oczu Marano pojawiły się drobne łezki. Odchyliła pyszczek, a wraz z tym gestem łzy szybko zniknęły. Uśmiechnęła się szeroko do Alastaira, słysząc pochwałę z jego ust. Lubiła, gdy ktoś prawił jej komplementy, aczkolwiek perfidnych podlizywaczy nie cierpiała. Nienawidziła wręcz. Miłe słówko raz na jakiś czas wystarczy. Słysząc pytanie basiora, na moment się zamyśliła, próbując sobie przypomnieć, jak długo dokładnie się tu znajduje.
- Hmm... Dotarłam tu tego samego dnia, co "wieczne zaćmienie". - odparła zgodnie z prawą, kolejny raz delikatnie wzdrygając się przez jedną głupią myśl: moja wina. Przełknęła z trudem ślinę, obawiając się, iż nawet on tak pomyśli. A to przecież jedynie głupi zbieg okoliczności, prawda? - Zawsze miałam niewyobrażalnego pecha, ale nie aż tak... - zachichotała, nie chcąc poddać się swym mrocznym fantazjom przepełnionym po brzegi pesymizmem. - A ty? - spytała. Nie z grzeczności, acz z ciekawości. Chociaż, właściwie rzecz biorąc, dobre maniery również miały swój wkład. Niekulturalne zachowanie nie było w jej stylu, ot co.
Chwyciła w łapki kubek, chcąc je nieco ogrzać po długim przebywaniu poza swoją norką. Oczywiście do naczynia przykładała je ostrożnie, aby przypadkiem nie doszło do poparzenia. Nawet tak niezdarne stworzenie jak Marano potrafiło myśleć logicznie i uważać na wszelkie niebezpieczeństwa. Oto czego nauczyła się przez całe życie: uważaj na gorące przedmioty. Wyczyn, nieprawdaż?
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
// co z polowaniem Taimi i Aya? ;__; Obiecałaś, że nie będziesz mnie już olewać, czuję się oszukana. //

Ach, chyba nie lada wyczynem byłoby znalezienie kobiety odpornej na miłe słowa. Każda samica, którą spotkał, chętnie chłonęła komplementy lub - przynajmniej! - uparcie nie dawała poznać po sobie, że było inaczej. Jednak, jednak! Nie oznaczało to, by Alastair należał do typów rzucających pustymi pochlebstwami na prawo i lewo. Kiedy już komplementował - czynił to szczerze, w sposób nieco mnie inwazyjny, a już na pewno nie wulgarny czy obrzydliwy. Jeśli więc któraś z napotykanych wader wielbiła się w tekstach pokroju "fajna dupa z ryja jesteś" - źle trafiała. Al wszakże szanował wszelkie istnienia, damy zaś szczególnym uwielbieniem darząc - nie mógłby więc ubliżać im na drodze żenujących odzywek, mających niby na celu przekonanie ich do własnej osoby. Nie i już. Gardził kozaczkami, którzy w ten właśnie sposób podchodzą do kobiet - w głębi serca, czasami tylko pogarda ta wypełzała na zewnątrz. Starał się nasz Ali bowiem być osobnikiem tolerancyjnym, ot, jak ojciec, w którym pomimo upływu lat widział niedościgniony wzór cnót wszelakich.
Na jasnych wargach wilka gościł wciąż serdeczny uśmiech, wszakże kakao zdecydowanie przeganiało wszelkie troski i smutki w sposób iście skuteczny oraz, miejmy nadzieję, trwały. Wysłuchał jej z należyta uwagą, na którą przecie zasługiwał każdy z rozmówców. Było dla niego w pełni naturalnym, iż nie przerywa, nie wpada w słowo, nie okazuje na pysku ani zadowolenia, ani dezaprobaty - ot, z naturalnym spokojem przyjmuje każdą z wypowiedzi, którą ucho jego raczyła inna jednostka, dopiero potem odnosząc się do słów czy to wypowiedzią werbalną, czy reakcją niewerbalną. Wszystko po kolei. Samo zaćmienie wprowadziło dość wiele zamętu - nie siejmy dodatkowego popłochu brakiem zorganizowania.
- Z tym wiecznym, droga Marano, nie przesadzałbym. Mam wciąż niesłabnące nadzieje, że to tylko stan przejściowy, chociaż - faktycznie - znacznie się przedłużający - rzekł zatem lekko, dopiero gdy samica zakończyła swoją wypowiedź. Na wszelki wypadek odczekał nawet kilka sekund, aby upewnić się, iż na pewno za pytaniem wilczycy nie kryje się dalszy ciąg wypowiedzi, słowa, które powinna dopowiedzieć, nim ten wpieprzy się z własnymi opiniami. Skinął nisko głową, dając zaiste znak, iż zaakceptował jej poglądy, by następnie postanowić rozwiać ciekawość tamtej odnośnie jego własnego pochodzenia. Szczycił się nim, owszem, dumnym był z własnych korzeni - niemniej potrafił zapanować nad tym do tego stopnia, by nie brzmieć niczym przechwalający się pyszałek.
- Ja pochodzę stąd. Urodziłem się w Watasze Ognia, tutaj zostawiłem serce oraz duszę. Wataha od zawsze była mi rodziną - wyznał, na zakończenie uśmiechnąwszy się jeszcze szerzej, zaś w szmaragdowych ślepiach wilka pojawiła się wesoła iskierka, świadcząca zarówno o sentymencie, którym darzył wszystko, co związane z Ognistymi, jak i o czystej radości i satysfakcji dotyczącej własnego pochodzenia. Wziął łyk kakao, nieco niepewnie, jakby w obawie przed nieprzyjemny poparzeniem przełyku.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
//Mówiłam ci ja już, że to zwykły brak weny. ^^"
Wadera sączyła wolno kakao, kiedy on przejął pałeczkę i wypowiadał się na dany temat. Nie było już takie gorące, by obawiać się o oparzenia jamy ustnej, lecz zachłanne picie na pewno nie skończyłoby się bez bólu, toteż Marano również ostrożnie delektowała się czekoladowym smakiem. To dziwne, że każdemu ten jeden gorący napój zawsze poprawia humor i przyprawia o uśmiech, i nie chodzi tu tylko o postaci forumowe. Wilczyca skinęła, kiedy basior zakończył. Doskonale wiedziała, że dumny był ze swojego pochodzenia. Nie dziwiła mu się. Również chciałby zaliczać się do grona Ognistych czystej krwi, aczkolwiek w żaden sposób nie dało się spełnić tegoż marzenia. Poza tym nie powinna również wstydzić się za swój rodzinny kraj, jako iż Severynia po dzień dzisiejszy bardzo dobrze sobie radzi.
- Zapewne nigdy nie opuściłbyś, nawet za żadne skarby, Watahy Ognia, prawda? Ja również nigdy nie śmiałabym tego zrobić. Czuję się tutaj zbyt dobrze, zważając dodatkowo na fakt, iż już wcześniej miała do czynienia z ogniem. Również ze smokami. Właściwie pomogły mi uratować rodzinną krainę. - uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych dni. Prawdopodobnie nigdy nie zawitałaby w to miejsce, gdyby nie okrutna wiadomość o śmierci rodziców i pochopna, acz trafna decyzja o ucieczce z Severynii. Zbyt wiele było tam wspomnień, by mogła zostać na stałe.
Sponsored content