Σ - Sigma

Σ
Dorosły

Σ


Male Liczba postów : 37

     
Imię: Σ
Rasa: Wilk
Wiek: 4 lata
Orientacja: Biseksualny, ale bardziej w stronę homo
Ranga: Dorosły

Historia:
Narodziny Sigmy miały miejsce cztery lata temu. Zdawać by się mogło, że nie było to jakieś szczególne wydarzenie, a jednak dla niego samego - no cóż - miało pewne znaczenie. Gdyby nie ono, to niewątpliwie by teraz nie żył. A może nie tyle nie żył, co zwyczajnie nie istniał. Skoro się nie narodził, to nie mógł umrzeć, nie tak?
Ale mniejsza o to. Na dzień dzisiejszy Sigma jest jak najbardziej żywy. Nie do końca wiadomo, czy to samo można powiedzieć o jego jakże licznym rodzeństwie i rodzicach. Prawdę powiedziawszy, Sigma nawet nie zawraca sobie głowy myśleniem o nich. Gdy tylko nauczył się najważniejszych czynności, takich jak samodzielne zdobywanie pokarmu, jak gdyby nigdy nic, udał się w swoją stronę. Oczywiście nie raczył nikogo o tym poinformować, więc zapewne przerażeni rodzice - albo i całkiem spokojni, kto wie - poszukiwali swojego potomka.
A potomek, dość lekkomyślnie, wyruszył sam w świat, bowiem od samych początków swego życia pragnął być kimś na kształt podróżnika, może nieco bardziej włóczęgi. Koniecznie chciał poznawać nowe krainy i miejsca, wilki i inne stworzenia, o których usłyszał dopiero w trakcie swej wędrówki. Wcześniej był nastawiony jedynie na nieskończoną przygodę. Skąd ta potrzeba podróżowania? Tego on sam nie wiedział. Dowiedział się natomiast mnóstwa innych, ciekawych rzeczy, bo choć stosunkowo niedawno przyszedł na świat, od zawsze pakował się w kłopoty. A te, jak powszechnie wiadomo, niejednokrotnie są sprawcami wielu - często groźnych - przygód. A zatem, skoro tak bardzo, drogi czytelniku, interesuje cię życie Sigmy, postaram się w skrócie opowiedzieć, jak to było z tymi jego kłopotami i przygodami.
A zaczęło się niepozornie. Czyli dokładnie tak, jak zaczęło się życie Sigmy. Oto kolejna wilczyca wydaje na świat potomstwo, wataha powiększa się, kolejne młode zaczynają poznawać tajemnice lasu bądź też otoczenia, w którym się w danej chwili znajdują. Sigma nie wyróżniał się niczym. Jego rodzeństwo było równie przeciętne co i on sam, na szczęście jednak szybko się uczyło. Zarówno matka jak i ojciec mogli być z nich dumni. No i byli. Z Sigmy też.
Oczywiście wszystko ma swój koniec. A w przypadku Sigmy, koniec ten nadszedł bardzo szybko i niespodziewanie, przynajmniej dla jego bliskich. Pewnego dnia, było to bodaj podczas kąpieli w okolicznej rzeczce, Sigma zniknął. Ot tak. Był, był, a potem nagle zniknął. Nikt nie zauważył kiedy ani dokąd się udał, wszyscy bowiem radośnie baraszkowali w wodzie. Nawet jego własna matka, która miała go zapewne pilnować, nie zauważyła, że jej syna nie ma. Dowiedziała się o tym dopiero wieczorem, kiedy już każdy zdawał sobie z tego sprawę.
Tymczasem młody wilczek był już daleko od rzeki i całej watahy. Wykorzystał okazję i najzwyczajniej w świecie uciekł, choć nie traktował tego jako ucieczkę, bardziej jak podróż życia. Zresztą, wcale nie uciekał, nigdzie się nie spieszył, szedł wolno i radośnie, z łbem uniesionym ku górze. Doskonale wiedział, że poza domem może być niebezpiecznie, że ktoś silniejszy mógłby go z łatwością zabić. A mimo to szedł i czuł się wspaniale. Można by stwierdzić, że pewnie głupi był, bo młody, ale to nie całkiem tak. Spokojne, rodzinne życie go nudziło. Jego przeznaczeniem była tułaczka.
Wszystko byłoby pięknie, ale no przecież, kłopoty! Tak, Sigma jak nikt inny potrafił pakować się w tarapaty. Już pierwszej nocy, gdy miał zamiar szykować się do snu pod rozłożystym krzewem, usłyszał i wyczuł kogoś. Nie miał pojęcia co robić, być może z lekka się obawiał, ale na pewno nie dał tego po sobie poznać. Stanął dumnie i zaczął się rozglądać. Na nic to się jednak zdało, wtem ktoś złapał go za ogon. Sigma aż podskoczył i prędko się odwrócił. Jego oczom ukazał się samiec trochę większy od niego, jak się potem okazało, był też nieco starszy. I jakoś tak się złożyło, że potem wędrowali razem.
Sigma, choć długo z nim podróżował, nigdy nie poznał jego prawdziwego imienia. Sam też nie wyjawił swojego. Siebie nazwał Sigmą, ten drugi natomiast kazał na siebie mówić Omega. Dlaczego w tak młodym wieku udał się w podróż taką jak Sigma? Tego też się nasz bohater nie dowiedział. Praktycznie nie wiedzieli o sobie niczego. Po prostu byli ze sobą, chronili siebie nawzajem i choć byli razem, to jakby osobno. Każdy robił co innego, nie rozmawiali nawet tak często, a pomimo tego lubili się. Bardzo się lubili. Nie wiadomo do końca, czy Sigma aby nie lubił swojego towarzysza nieco bardziej niż on jego. Ale był wtedy młodszy, pewnie potrzebował tylko czyjejś uwagi i miłości, tak po prostu.
Omega był dobry dla Sigmy. Nie robił niczego wyjątkowego, a jednak Sigma uważał, że jest dla niego miły. Wiele go nauczył. Rozumieli się bez słów. Gdy pewnej wyjątkowo zimnej nocy Sigma trząsł się przez sen, Omega oddalił się na chwilę. Nie poinformował go dokąd idzie, prawdopodobnie żeby go niepotrzebnie nie budzić. Wrócił szybko z ukradzionym ludziom płaszczem i jak gdyby nigdy nic, okrył młodszego wilka, po czym sam położył się spać nieopodal. Gdy rano Sigma się obudził, owszem, trochę zdziwiła go obecność płaszcza, jednak nie zadawał zbędnych pytań. Zwyczajnie zarzucił go na siebie i w głębi duszy poczuł się bardzo miło. A potem poszli dalej, bo nie zatrzymywali się w jednym miejscu na dłużej niż na jedną noc.
I włóczyli się tak, nie wiedząc nawet dokąd zmierzają. Sigma, pod wpływem swojego spokojnego, starszego towarzysza stał się bardziej opanowany i cichy, przynajmniej jak na swój wiek. Niestety i tak miał pecha, i co rusz sprowadzał na nich problemy. Jednego dnia uciekali przed rozwścieczonym myśliwym, a następnego Omega musiał pomagać swojemu kłopotliwemu kompanowi wydostać się z pułapki. Nie były to jednak jakieś istotne zdarzenia. Nie było to nic, czemu bardziej doświadczony kolega Sigmy nie mógł zaradzić. Do czasu...
Tego dnia, pozornie zwyczajnego jak każdy inny, Sigma czekał na Omegę w umówionym miejscu. Rozstali się na jakiś czas, jeden miał coś upolować, a drugi znaleźć sensowne schronienie. Robili to zawsze. Ale tym razem Omega zbyt długo nie wracał. Sigma zaczął się niepokoić, gdy słońce zaszło i nastał wieczór. Niewiele myśląc wyruszył na poszukiwanie Omegi. Wiedział, w którą stronę poszedł i znał jego zapach na pamięć. A potem go znalazł. Martwego. Po raz pierwszy w życiu Sigma naprawdę się przeraził. Oto jego kompan, opiekun, może nawet jego miłość, leżał martwy u jego łap. Czuł się bezsilny. Wiedział, że nie może już nic zrobić. Odszedł w swoją stronę.
Po tym incydencie podróż Sigmy dobiegła końca. Gdy tylko znalazł się w przyjaźniejszej okolicy, postanowił w niej zostać. Stara się zapomnieć o przeszłości, by nie czuć bólu. Jest zwyczajnym dorosłym wilkiem, jak każdy inny. Zupełnie niczym się nie wyróżnia. Nigdy nie lubił zwracać na siebie uwagi...

Charakter:
Sigma jest zwyczajny. A przynajmniej chce sprawiać takie wrażenie. Jeśli trzeba jest rozmowny, jeśli nie trzeba - nie jest. Stara się być pomocny i miły, choć nie zawsze mu to wychodzi. Mimo wszystko jednak cichy.
No dobrze, może nie aż taki miły. Ech, Sigmę trzeba poznać, by móc o nim cokolwiek powiedzieć. A on nie każdemu ufa, niestety. Jest urodzonym samotnikiem, jak i podróżnikiem. Uwielbia poznawać nowe miejsca i osoby, choć czasem popada w swego rodzaju melancholię, zamyśla się i nie okazuje tego, co naprawdę odczuwa - nawet jeśli kogoś polubi, bywa zbyt zamyślony, by dać mu to do zrozumienia, jeśli wiecie, co mam na myśli.
Jest więc wilkiem zgoła spokojnym, nie szuka zwady, ale jeśli się go sprowokuje, nie będzie stał bezczynnie. Może zaniecha walki, ale na pewno nie będzie milczał. Nie uznaje czyjejś wyższości, sam ustala sobie zasady, wie co jest dla niego dobre, a co złe. A jeśli nawet w danej chwili nie jest pewien, to tak czy siak nie będzie słuchał innych. Lubi mieć własne zdanie na każdy temat.
Jest też, niestety, dość kochliwy. Jeśli ktoś będzie dla niego wystarczająco miły, Sigma prawdopodobnie zacznie coś do niego czuć. Na swoje szczęście, nie ujawni tego za nic, toteż może uniknąć wielu rozczarowań. Szczególnie ze strony samców, do których, najlepiej gdy jeszcze przypominają jego byłego towarzysza, niejednokrotnie czuje coś więcej, niż mogłoby się wydawać.
Chowa swoje prawdziwe uczucia i emocje, czasami może zdawać się nieco chłodny, a w istocie jedynie boi się odtrącenia. Bywa też nieco nieśmiały, choć i to stara się ukryć. Próbuje często się uśmiechać, aby nikt nie posądził go o bycie gburem. Oczywiście jest w tym wszystkim bardzo uroczy i zapewne nawet gdyby się nie uśmiechał, nikt by go tak nie nazwał.

Ekwipunek: Posiada jedynie płaszcz od Omegi, którym się owinął.
Coś więcej: Tak naprawdę Sigma nie jest jego prawdziwym imieniem, jednak ten bardzo je polubił i kojarzy mu się ono z jego przyjacielem, toteż wciąż każe tak siebie nazywać.

Atrybut: Charyzma
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Bardzo ładne kp, doskonale rozpisane. Miodzik dla moich ocząt.

Akcept!