Chatka Świąteczna

Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Każdy wilk może tutaj przyjść i ugościć się w tej świątecznej chatce.

Co to jest za miejsce? Wilki i inne stworzenia, które tutaj przywędrują, wiedzą, że to właśnie w tym domku mogą się ugościć na święta. Ogród wokół chatki jest przyozdobiony różnymi słodyczami, jak i ozdobami świątecznymi - nasze nosy mogą kusić pyszne pierniczki, które przypominają kształtem typowego Ciastka z filmu "Shrek". W nocy włączane są lampki, by wyglądał on niezwykle magicznie - bo i tak jest, kolorowe światełka przepięknie dekorują dom na święta. Na paru iglastych drzewach zostały wybudowane gniazda z drewna, specjalnie dla pozostałych mieszkańców wokół tego niezwykłego, przepełnionego magią budynku - czyli ptaków. Okna przyozdobiono bałwankami z papieru, bo jeżeli chcecie wiedzieć, moi Drodzy - znajdziecie na zewnątrz trzy z nich, jeden ubrany w czerwony szal, drugi ma na sobie niebieską kurtkę, a trzeci niesie w swojej drewnianej rączce miotłę, z głową przyozdobioną metalowym garnkiem. Ich twarze z śniegu przyozdobione są czarnym węglem w bardzo przyjazne uśmiechy.
Najważniejsza część jest jednak w samym środku tego niezwykle świątecznego miejsca - przyozdobione kolorowymi lampkami drzwi można otworzyć dzięki złotej klamce. W środku czeka na Was ogromne pomieszczenie, które zwie się zwyczajnie salonem, jednak to właśnie w tej części Święty Mikołaj, na którego wszyscy czekamy, postanowił zorganizować przyjęcie i zabawę. Środkowy stół jest najważniejszy, ponieważ właśnie wokół niego zasiądą goście - do Willi, czyli ludzkiego święta. Oczywiście można się poczęstować wszystkiego, ponieważ nie zabrakło innych, ogromnych stołów, na których wystawione są przeróżne słodycze - rozpoczynając od zwykłych cukierków, aż do ciast i przeróżnych kremów. Jednak na początku nie należy się zbyt dużo napychać.
Oczywiście znajdziemy tutaj także kuchnię, w której latają przedziwne księgi, prawdopodobnie kucharskie, a przy okazji wiele innych narzędzi - widelce, sztućce, noże... Czy ma to jakiś związek z magią i zaklęciami? Jednak obawiać się tego nie należy, ponieważ one tylko robią pyszne jedzenie.
Chatka ma dziwne i podejrzane pomieszczenie z tyłu - czy ktoś odważy się prawdopodobnie urazić Świętego oraz wybrać się do tego miejsca? A może się nie obrazi? To wszystko się okaże!
Ach, jeszcze jedno - w salonie znajduje się ogromna, prawdopodobnie na kilka metrów, choinka! Pod nimi leżą specjalnie zapakowane prezenty dla tych, co wysłali list - zapewne wiecie, kto. Jednak uważajcie, ponieważ pakunki otwiera się zwykle po uczcie, która nastąpi wtedy, gdy wszyscy przyjdą!
Wesołych Świąt!
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Wtem ktoś wszedł do ogródka, podziwiając biały puch, który cały go okrył. Oczywiście jego uwadze nie przeszły bałwany, które patrzyły się na niego z tym swoim węglanym uśmiechem, przez co młody do nich troszeczkę niegrzecznie się odezwał, lecz po chwili zakrył swój pyszczek własnymi łapkami, żeby Mikołaj nie dowiedział się o tym, że przed chwilą powiedział coś niemiłego i niezbyt ładnego. Wokół niego panowała całkowita pustka, jakby był sam, lecz zauważył, że w budynku świeci się światełko, a raczej wiele światełek, nawet wokół tej drewnianej chatki! Ruszył dosyć niepewnie, zakrywając swój pysk kapturem, który ukradł dosyć dawno temu, lecz ten był w niemalże doskonałym stanie - jakby nikt go nie używał albo ktoś dbał bardzo o niego. Targały nim mieszane uczucia: "Czy Święty przeczytał mój list? Czy mi wybaczy za wszystko, co zrobiłem w tym roku?", nie pozwalając na chwilę spoczynku, który miał być bez stresu. Lecz ten opanował całe jego ciało. Księżyc wiedział, że spotka nowe osoby, a tego zbytnio nie chciał - nie lubił być uznawanym za małego, słodkiego samczyka bez rodziców i przyjaciół, chociaż ten już znalazł jednego, można powiedzieć nawet, że jest jego bratem! Nie prawdziwym, lecz bardzo był podobny do niego! Do tego był plus tej umiejętności - każdy go uznawał za niewinne dziecię, jednak w rzeczywistości jest trzylatkiem, który potrafi wykorzystać naiwność innych osób. Lekko się uśmiechnął i otworzył drzwi, które były przyozdobione kolorowymi światełkami, których młody nie pojmował: "Jak to się świeci, skoro nie ma w nich ognia?" - takie pytania zadawała znowu główka Zukiego, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Ogromny salon był pełny światła, co go na chwilę poraziło, gdy otwierał ludzkie drzwi. Dopiero wtedy, gdy zamknął dopływ świeżego, chłodnego powietrza, młody zobaczył coś jeszcze bardziej niesamowitego - spore pomieszczenie, w którym znajdowała się zielona choinka, przyozdobiona różnymi słodyczami, jak i ozdobami świątecznymi. Stół wigilijny także był ogromny, gdzie mogło pomieścić się dużo osób. Natychmiastowo wywęszył coś, co bardzo polubił ostatnimi czasy - słodycze! Podszedł do stolika i spojrzał na cukierki, a potem ciasteczka i inne wypieki, które wzięły się z niewiadomej dla niego przyczyny. Zaczął więc wpychać sporo do siebie tych pyszności, jednak wiedział, że nie może wszystkiego zjeść, więc zostawił sporą część innym. Potem poszedł do kuchni, gdzie przestraszył się widoku latających ksiąg oraz sztućców. Jedynie wydał z siebie ogromny wrzask, który zapewne był słyszany również na zewnątrz, i uciekł do pokoju, gdzie miała rozpocząć się uczta. Jego serce biło jak szalone, nie mogąc przestać, a oczy chętnie by się zamknęły, byleby nie zobaczyć ponownie. Tak oto usiadł powoli na jednym z krzeseł, lekko się trzęsąc. Jak to możliwe, że te przedmioty latały?!
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Wśród śniegu dzielnie szła Jessi która właśnie w tym momencie ujrzała światło. Z domu? A może te koło domu? Co to za różnica! Ważne, że jest! Idąc przez ogródek zielonooka ujrzała bałwany, ah! Jak ona kocha te śnieżne ludki! Podbiegłszy do nich truchcikiem przysiadła blisko jednego z nich wgapiając się w jego czarne jak węgiel ( a któż to wie? Może nawet i z węgla ) oczy. Po chwili zachichotała przykrywając łapka pyszczek i udała się w stronę wejścia. Można powiedzieć nawet, że trochę się bała. Czego? No raczej sama z Mikołajem nie będzie co oznacza, że przyjdą inne wilki. Niby fajnie.. Ale... te pytania; " A gdzie twoja mamusia? " " Co robisz tutaj sama? " Oh.. Trzeba się przyzwyczaić nie? Z tego zamyślenia młoda niemal nie zauważyła, że doszła do drzwi czego skutkiem było nie małe rąbnięcie w nie. Czarna po uderzeniu opadła na tyłek i przez chwilę wgapiała się tępym wzrokiem w owe miejsce. Minęła chwila a Jessi otrzepawszy się już kombinowała jak wejść do środka. Stając na dwóch łapka nacisła klamkę i... Wleciała do środka. Leżąc do góry brzuchem podziwiała sufit, który przecież też był niczego sobie! Główka gwałtownie się obróciła i oczom ukazała się nie małych rozmiarów choinka. Co lepsze! Prezenty pod nią też były! Następnie do nozdrzy młodej wbił się smakowity zapach przez co Jessi natychmiastowo zerwała się by ujrzeć miejsce skąd dochodzi. O rany! Ile pyszności nieprawdaż? Z tego wszystkiego szczeniak dopiero teraz zauważył siedzącego na jednym z krzeseł młodego i... Małego, nawet bardzo wilka. Był nawet mniejszy od niej! A przecież ona jest mała. Ile ich różniło? Może... No nie tak dużo. Wyszczerzyła się więc do niego w uśmiechu wypowiadając charakterystyczne jak dla niej słowo ba... Wypowiadając.. Chyba wykrzykując! Tak, to lepsze określenie!
- Czeeeść!
Berendar
Dojrzewający



Male Liczba postów : 141
Wiek : 30
Skąd : Dobczyce

     http://www.marian021093.deviantart.com
Wędrówka trwała wystarczająco długo, by akurat kolejnym postojem stała się dziwna i niecodzienna chatka. Oblepiony mokrym śniegiem wędrowiec zawitał w te strony, znużony, zmęczony i sapiąc, wypuszczał gorące powietrze ze swego wnętrza przez pysk. Cóż to za miejsce tak odległe, a zarazem intrygujące. Śnieg, śnieg wszędzie było go pełno, ale to nie on zawitał w jego oczach. Świecidełka i inne źródła tak zwanego światła zaciekawiły go, a że pora powoli późna się zbliżała to pewne było, że właśnie one zwrócą jego uwagę najbardziej. Mimo że bał się, stwierdził że one nie palą, co prawda mogą poparzyć i czuć z bardzo bliska jakiekolwiek ciepło, lecz nie takie jak z ogniska rozpalonego ludzkimi dłońmi.
Zaraz jednak coś kolejnego, dziwny i przyjemny aromat. Coś postury człowieka, lecz go nie przypominało dokładnie, lecz jakby uproszczony zarys. To stąd wydobywał się taki zapach kuszący i wabiący przybysza. Lecz nie zdobył się na odwagę, by skosztować, nie wiedział co to a w takim wypadku to co nieraz ładnie pachnie wabi choćby owady i trach, taka nieporadna niby roślinka zżera muchę...
Na myśl o wymienionym przykładzie pułapek w świecie zwierząt i roślin cofnął się, za kierunek obrał domek. Ale uprzednio spojrzał przez okno, by wiedzieć co jest w środku, lecz nic nie mógł zobaczyć. Pewnie przez wycieńczenie, a także oszronione powłoki które znajdowały się między poziomymi i pionowymi "beleczkami", tworzącymi dziwną strukturę nie tylko ozdobną ale i chroniącą wnętrze. Pewnie miało to zapewnić ładny wygląd i komfort mieszkańcowi tejże budowli. Przybłęda zabrała łapy stamtąd i przeszła pod drzwi, wypadało by zrzucić warstwę śniegu, bo uciążliwa jak nie wiem i ciężka była. I tak trzepiąc na boki swym ciałem, wynurzyła się sierść barwy jak czekolada, którą wszystkie dzieci uwielbiają bez wyjątków. Był to nie lis, nie pies, a wilk. A imię nie było wszystkim znane, nikogo na razie tu nie było, póki nie postanowił wstąpić do środka.
Wewnątrz było ciepło i magicznie, latające przedmioty przykuły uwagę wilka, ale ten tylko uszy spuścił. Co to za dziwy tu się dzieją, nie mógł przestać spoglądać w tamtą stronę. Zanim się opamiętał trochę minęło, stał tak w drzwiach. Aż w końcu zdał sobie sprawę, że może lepiej będzie wejść do środka i nie robić przeciągu, skoro pogoda jest jaka jest na zewnątrz. Zobaczył małego pobratymca, którego też za afektowały dziwy wyprawiające się w chatce.
No ale na kogo tu czekał przybysz, którym był Berendar... kolejnych członów jego imienia nie chciał by wymawiano...
Ale no czekał na Mikołaja, jaki on był i jak wyglądał. Tutaj stoły, frykasy na przywitanie itd, ale nie chciał mimo tego Berendar niczego ruszyć. Za to położył się na chwilę, na podłodze, chcąc dać odpocząć trochę, zmarzniętym nogą od długiej wędrówki. Chciałby się odezwać, ale jak zwykle mowę odebrało, bo jak i do kogo...
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Kein to Kein. Raczej nie spodziewajcie się długiej wypowiedzi jak tutaj trafił, to już przecież nie te czasy. W każdym razie pierwszym co zrobił w tej okolicy to mały rekonesans. Głupie przyzwyczajenie z czasów kiedy jeszcze był wojownikiem, oraz z czasów sprzed zajmowania tej pozycji. Głównie to i tak spędzał czas poza Krainą... więc wszystko jedno czy trafił tu, czy gdzie indziej. Ostatnią rzeczą jaka mu pozostała to było faktycznie wierzenie w tego Mikołaja. Mniejsza o nadzieję, mniejsza o rodzinę która rozeszła się w cztery strony świata, mniejsza o jakiekolwiek posady, teraz to on ma prawo żyć tak jak mu się to podoba a nie tak jak mu dyrygowali przez ostatnie lata.
Jest tylko mały problem jeśli chodzi o zimę i Kein'a... nienawidzi on śniegu. Jakbyście mieli się przypatrzeć jak dostawał się do chatki to zauważylibyście ino jego wieczne znikanie i pojawianie się. Cień, cieniem ale to już jest lekka przesada. W każdym razie przechodził w jeden, drugi i tak ciąąągle. Raz nawet zamienił się w niego w momencie kiedy już się tutaj znajdował. Problem jeśli chodzi o tą umiejętność jest taki, że widać tylko co jest nad obiektem "przejętym". Tak też i wylądował on przypadkiem na dachu tej chatki. User będzie mu życzył powodzenia w schodzeniu z niego, bo na pewno nie kiwnie palcem i nie napisze jak stamtąd ma zejść. I dodatkowo odejmie wszystkie możliwe Cienie jakie mu pozostały na okres najbliższych 3 dni. Tak więc wpadł na dach i walnął dość mocno w śnieg. Od teraz ten czarny wilk będzie biały! Skądś chyba znam ten motyw. Po chwili jednak basior zdecydował się zwyczajnie zeskoczyć co równało się z ogromnym bólem pleców. To nie było tyle zejście co zwyczajnie zarąbanie w ziemię. Prosty dosyć język z mojej strony i tyle.
W końcu wszedł mrucząc coś pod nosem i.. dostał od swojego ducha strzał w pysk. Na widok bałwanów uśmiechnął się szeroko i machnął parę razy ogonem. Marzył o takim czymś! Podszedł i milczał. Za bardzo się cieszył żeby z kimkolwiek pogadać.
Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Potrawy bardzo dziwnie się pojawiały,
Przy okazji magiczne cuda się działy!
Babki, ciasta, wszystko co lubicie,
Weźcie wszystko i pyskiem chwyćcie!
Steki, ryby, inne mięsa,
Każdego spróbujecie po kęsa!
Dobrze przyprawami doprawione,
Każde w swym calu dopieszczone.
Po chwili można było usłyszeć piękne dzwoneczki,
Chyba wiecie, co już się tutaj święci!
Po schodach chatki zeszedł znany wszystkim wilk,
Zamieniając całą chatkę w jeszcze magiczniejszą w mig.
Święty Mikołaj w swym czerwonym stroju!
"To on! Prawdziwy i jedyny! O jej(k)u!"


Tak oto z piętra zszedł wilk o przyjaznym uśmiechu, który skrył się niemal w całości za puchatą, miękką i przy okazji bardzo długą, brodą. Ubrany w czerwony strój oraz czapkę, Święty zawołał radośnie, patrząc na wilki zza swoich okrągłych, malutkich okularków, które były ozdobione w złotą oprawkę. Według wierzeń ludzi, Święty Mikołaj jest człowiekiem, a według wilków - po prostu wilkiem, lecz nie takim prostym! Magicznym! Puścił więc oczko, spoglądając na zebranych gości - zauważył, że kilku brakuje, lecz jeden z nich był na zewnątrz, ponieważ przyglądał się w trzy bałwany. Może to przestraszyło Keina, gdy po chwili jeden z nich wziął swoją drewnianą miotłę w ruch i zaczął odśnieżać wejście do chatki, poprawiając od czasu do czasu swój metalowy garnek na śnieżnej głowie, który był zbyt duży jak dla niego. Pogoda nabierała niezbyt dobrych barw, ale niezwykle świątecznych - padające płatki śniegu o różnych, unikatowych kształtach, zaczęły zasypywać ślady, które pozostawiły wilki. Wiatr wiał dosyć mocno, hucząc przy okazji, więc Mikołaj w tej chwili poruszył charakterystycznie ręka, wyczarowywując duży, ceglany kominek w wolnej przestrzeni, w którym płonął żywy ogień. Czym się ten odróżnia od zwykłego? Pali się zawsze tak samo i nigdy nie gaśnie, dając sporo ciepła przybyłym osobom.
- Witaj, Kein. Miło mi cię spotkać - odezwał się wtem bałwan z czerwonym, wełnianym szalikiem, który poruszał się pod wpływem narastającego wiatru. Są to idealne warunki dla bałwanów, które nie mogą przebywać w ciągłym cieple, ponieważ roztopiłyby się pod wpływem dodatniej temperatury. - Mam na imię Uśmieszek, ten w niebieskiej kurtce nazywa się Lolek, a w tym śmiesznym, metalowym kapeluszu - Tolek. Obydwaj są braćmi! - w tej chwili Uśmieszek pogłaskał nowo poznanego wilka, który machał wcześniej ogonem w ich stronę. Wyglądało to dosyć dziwnie, ponieważ drewniana ręka nie mogła się zbytnio poruszać, ale chodziło tutaj w większości o dobre chęci bałwanka.
Tymczasem w drewnianej chatce trwało przemówienie Świętego, który ucieszył się na widok wilków, niezależnie od ich wieku, ponieważ spotkał wcześniej sporo osób, które w niego nie wierzyły i sądziły, iż prezenty przynoszą im rodzice. Brązowe oczy wpatrywały się w wszystkie mordki na sali, nie mogąc uwierzyć własnym oczom - co prawda był kiedyś u innych inteligentnych zwierząt, ale to był jego pierwszy raz, gdy zaprosił do siebie psowate istoty.
- Tak się cieszę, że przybyliście! - powiedział Mikołaj swoim lekko zachrypniętym głosem, a w szczególności zwrócił uwagę na... wszystkich! Każdy był dla niego bardzo intrygujący, zarówno pod względem zachowania, jak i wyglądu. - Życzę wam wszystkiego dobrego zarówno na święta, jak i na następny rok! Żebyście nadal byli grzeczni i spełniali dobre uczynki! Bo powiem szczerze, nie lubię wpisywać niektórych na listę niegrzecznych. Śmiało, możecie zadawać pytania co do mnie! Potem jakiś chętny zgłosi się jako pierwszy, by odebrać prezent! Lecz przed tym zdarzeniem będę musiał wybrać ochotnika do tego zadania! Spokojnie, nie gryzę! - wtedy się lekko zaśmiał, mając niewielkie rumieńce na swoim białym pysku.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiruś nie mógł mieć normalnego wejścia - głównie dlatego, że przez dłuższy czas nie pojmował jak taka osoba jak Święty Mikołaj może zapraszać do siebie cały plebs, a nie tylko wybranych. Miał go za trochę inną osobę... ale co taki szczeniak jak on może naprawdę wiedzieć o naprawdę potężnych osobach oraz ich sercu?
W końcu z mieszanymi uczuciami postanowił wybrać się na to dziwne zgromadzenie i zobaczyć na własne oczy jak to wszystko będzie wyglądać. Może Mikołaj zastawił jakąś pułapkę? Byłoby ciekawie. Oby tylko Kiruś nie spotkał tam żadnych dorosłych nudziarzy, którzy zechcą zacząć go pouczać w najmniej odpowiednim momencie, bo komuś jak nic rozwali pysk widelcem. Jeżeli dostanie widelec. Może lepiej dać mu jak już plastikową łyżeczkę.
Westchnął zamyślony gdy wszedł spóźniony do ogródka Świętego i rozejrzał się czujnie. Niezbyt rozumiał panującą tu magiczną atmosferę, a już na pewno nie ogarniał serdeczności Mikołaja. Z nią jednak miał styczność później - gdy uchylił drzwi i podsłuchał jego powitalne przemówienie. Wpierw jednak przeszedł na skraj ogrodu i przyjrzał się ozdobom, od razu zwracając szczególną uwagę na lukrowanego pierniczka wiszącego na iglastej gałęzi tuż nad jego głową. Zaintrygowany powąchał go, a gdy okazało się, że zapach gałki muszkatołowej przypadł mu do gustu ściągnął przekąskę z drzewa i ostrożnie, bo ostrożnie, ale dziabnął ją w głowę i zaczął żuć rozkoszując się nieznanym wcześniej smakiem. Po skonsumowaniu ciastowego ludzika (ach, jaka to satysfakcja zjeść dwunoga!), oblizaniu pyszczka i palców skierował się do udekorowanych drzwi. Świecidełka wszelkiego rodzaju bardzo mu się podobały, choć ich nienaturalność budziła w nim odruchowy niepokój. Jednak ktoś taki jak Kiro nie mógł okazywać strachu czy niepewności! Dlatego raźnym krokiem pokonał resztę drogę do chatki i otworzył drzwi właśnie wtedy gdy Mikołaj zaczął przemawiać. Dziwnym trafem odwaga (konkretniej nadmiar odwagi) nagle go opuściła i niemal speszony przycupnął za progiem i począł czujnie przyglądać się brodatemu wilkowi. Nie, żeby nie zamierzał potem zrobić odpowiedniego dla siebie wejścia i zająć sobie najlepszego i jedynego godnego go miejsca przy stole! Po prostu chwilowo nie miał na to ochoty. No i trzeba było jeszcze sprawdzić jakie to wilki siedzą w środku - miał szczerą nadzieję, że paru, których zna nie będzie... I nagle w serce dźgnęło go coś jakby nadzieja, że może też spotkać kogoś kogo CHCE zobaczyć! Pchnięty tym uczuciem niespodziewanie (nawet dla siebie) otworzył drzwi na całą szerokość i ukazał się na progu w całej swej niewyrośniętej jeszcze krasie.
- Yo - Pozdrowił obecnych omiatając wzrokiem pomieszczenie. Niestety osób, których oczekiwał w nim nie było.
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Spóźnienie. Oj, nieładnie. Niedobry Vincent. Patelnią go! To oduczy. Osoba nim kierująca również zasłużyła. Jak śmieli się oboje spóźnić?! Karygodne.
Wszedł niepewnie, a właściwie to się wkradł. Biała puszysta kulka na tle białego puszystego śniegu. Nie widzicie go! Nikt nie zauważył spóźnienia!
Po chwili jednak na śmierć zapomniał o swym niecnym uczynku na widok... Mikołajaa! Usiadł, niczym dzielny rycerz wypinając pierś do przodu i uśmiechając się szeroko.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Jessi natychmiast odwróciła łebek kiedy do czarnych uszy doszedł dźwięk. Coś jakby... Mikołaj! Na widok świętego szczenię zeskoczyło z wcześniej zajmowanego krzesła podchodząc bliżej. Nie, nie za blisko. W końcu nie wiadomo co brodaty wilk sobie pomyśli. Trzeba teraz uważać! Podczas jego przemowy na pyszczku małej gościł ogroomny uśmiech. Chętny? Jakiś chętny? W sumie Jessi słabo zrozumiała do czego ale jeśli Swięty potrzebuje pomocy to ona mu ją da z wielką chęcią! No.. Więc po chwilowej ciszy odezwała się z wielkim przyjaznym uśmiechem.
- Ja! Ja! Ja! Ja mogę pomóc!
Wiatr który wleciał do środka poprzez otwarte drzwi musnął lekko skórę szczeniaka. Przyjaznym wzrokiem obrzuciła tego który zawitał. Nie odmówi sobie przywitania! Oj nie!
- Czeeeść! - przywitanie skierowane było do wszystkich którzy przybyli tzn; jak i do rudego tak i do białego który wszedł zaraz później.
Zielony wzrok powrócił na Mikołaja. W czarnej główce kłębiło się tyle pytań! Musi zadać trochę z nich choćby zebrani mieli uważać ją za kompletne dziecko i błazna.
- Przeczytałeś mój list? Jestem Jessi! - oznajmiła pełna nadziei.
Cóż uważacie że powinna uwzględnić w wypowiedzi słówko pan? Wątpię. Po pierwsze; ona nie wie że nie wszyscy życzą sobie by mówić do nich na TY, po drugie; jak by to brzmiało " Panie mikołaju przeczytał pan mój list? " Cóż.. On chyba z wszystkimi dziećmi jest na Ty. A jeśli się zdenerwuje? Nie.. raczej nie..
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki spojrzał dookoła, lekko się uspokajając na widok tych latających książek, które zastraszyły go w tym pomieszczeniu, a zwie się ono zwyczajnie kuchnią. Jego serce nadal biło niespokojnie, a jak wiadomo - szczenięce ma sporo uderzeń na minutę, co dopiero przy przestraszeniu! Trochę musiało minąć czasu, żeby nie słyszał niemalże każdego jego uderzenia, szczególnie wtedy, gdy siedziała obok niego jakaś czarna panienka, której nie spotkał wcześniej. A Księżyc oczywiście nie zna się na tym, że jak się wchodzi do czyjegoś mieszkania, nie buszuje się po lodówce i ogólnie całym terytorium - złodziejska krew, a raczej głowa jest przyzwyczajona do swawoli - zawsze, wszędzie. Dla niego jest na to sporo czasu, szczególnie wtedy, gdy mógł coś zabrać, pozostając nadal w ukryciu, jednak tego nie zrobi, przynajmniej w ten jeden, magiczny dzień. Spojrzał swoimi niebieskimi niczym ocean oczami na nieznajomą, uśmiechając się lekko, a przy okazji zrobił pokłon, bo to przecież panienka! Nie może jej traktować jak swojego przybranego braciszka!
- Witaj, djewoczko (dziewczyno). Moje imię nie jest ci znane i raczej nie będzie, lecz możesz nazywać mnie Księżycem lub po prostu Ki - uśmiechnął się lekko, a wyglądało to na uśmiech jakiegoś chuligana lub kręciarza, kto co woli. Po usłyszeniu dzwonków (według wiersza zamieszczonego) ten o mało co nie spadł z krzesła, ponieważ po chwili zauważył sylwetkę, która schodziła właśnie ze schodów. Kto to był? Chyba już każdy wie, ponieważ miał czerwony strój, a przy okazji dosyć śmieszny (jak dla niego) kapelusz. Oczywiście się nie zaśmiał, gdyż młody ogrooomnie, ale to bardzo ogromnieee, szanował Świętego Mikołaja. W szczególności nie mógł doczekać się prezentów, które dla nich przyszykował - nie wiedział dokładnie, co dostanie, lecz marzył o tym, żeby to coś dostać! Lecz nie zdradzajmy, bo wtedy duży i stary wilk z fajną, długą brodą, się wścieknie! To znaczy, chyba, bo przecież nasz Ki nie jest jasnowidzem, co nie? A kto wie, może kiedyś nabędzie tą umiejętność? Jednak przed odezwaniem się do Świętego, zobaczył dwie osoby, co się wkradały tutaj - jedna o czerwono-rudym sierści, która wyglądała niezwykle na pewną siebie, czego Zuki zbytnio nie lubił. Jednak na widok swojego braciszka zerwał się ze swoich łap, o mało co nie spadł z drewnianego krzesła, a następnie przywitał się z bratem. - Siemankooo! Też wysłałeś list do Świętego? Ja też!
Po chwili wieczny dzieciak powrócił na swoje miejsce, patrząc na postać Świętego oraz osóbkę o czarnym futerku, która chciała mu pomóc rozdawać prezenty, które leżały pod zielonym drzewkiem. Lecz ten się nie zgłosił, chociaż to było zapewne marzenie każdego z tutaj obecnych, jeżeli oczywiście mówimy o szczeniakach. Dlaczego? Bo po prostu jest kleptomanem. A jak wiadomo, przypadkowy impuls może spowodować to, iż coś ukradnie. A tego przecież nie chce! Nie chce niszczyć tych fajnych Świąt!
- A czy jest Mikołaj tym prawdziwym Mikołajem? Czy obserwowałeś nas z góry i zapisywałeś każde nasze dobre i złe uczynki? Czy jestem na liście niegrzecznych dzieci? Czy dla pana pracują elfy, te stworzenia o fajnych, długich uszach? - tak oto młody zasypał biednego starca swoimi pytaniami, oczekując odpowiedniej odpowiedzi - nie mógł się doczekać jego słów i zdań! I w ogóle! Gdyby mógł, zadałby zapewne ponad tysiąc pytań, jednak starał się być uprzejmy, żeby każdy powiedział mu parę miłych rzeczy. Jednak po tym, co zobaczył, jego szczęka o mało co nie opadła, a pysk utworzył spore kółeczko. - Pan jest magiem?!
Berendar
Dojrzewający



Male Liczba postów : 141
Wiek : 30
Skąd : Dobczyce

     http://www.marian021093.deviantart.com
Jak zauważył gromadka się zaczęła zbierać, a może to miało być właśnie tyle osób. W kierunku schodzącego Mikołaja wykonał ukłon, nie lubił używać dużo słów, chyba że miał do tego powód. A takie coś zdarzyło się może dwa razy. Bacznie obserwował całą brać, część zdziwiona lub przestraszona na widok Mikołaja w wilczej skórze. A on sam? Nie wiedział jak się nawet zachować i czego się spodziewać. Tu stoły zastawione tak pięknie, że pewnie z samego głodu, który mu towarzyszył pobiegłby i zjadł wszystko. Lecz Berednar miał swoje zasady i trzymał się ich niczym rycerz kodeksu. Popatrzył na młodsze wilki, te to przynajmniej pełne życia i chęci do pomocy lub nawet wojowania między sobą w ramach zabawy, czy innych zachcianek. On mimo tak "licznego" grona nie mógł się zaaklimatyzować, chciał się odezwać, lecz słowa stanęły mu w gardle, miał tylko nadzieję, że nikt nie zwróci na niego większej uwagi. Usunął się trochę na bok, oglądając bacznie Mikołaja, nie tyle to tajemnicza co ciekawa postać dla samego Berendara. A stwierdzenie czy jest Magiem, które padło z ust białego wilczka było trafne, bo jak niby wytłumaczyć to co się działo całej chacie, a przede wszystkim w kuchni i na zewnątrz.
Berendar jednak nie był jedynym zmieszanym w swych uczuciach i zachowaniu tutejszym gościem, co prawda wilk z złotymi tęczówkami i znamionami pod oczami wykazywał na początku te same przejawy zachowania. A na Jego "Yo", którego i tak nie zrozumiał, ale być może to forma zwrotu na przywitanie i tak to potraktował, odwzajemnił skinieniem głowy, a następnie pyskiem skinął w kierunku wewnętrznym, zapraszający by wszedł bardziej w głąb.
Ale jaką czuł radość widząc ten entuzjazm w wilczku o czarnej sierści, chętnym do pomocy. Na samą myśl pojawiły się wspomnienia jego rodzeństwa. A zwłaszcza jednej z sióstr, która zawsze była pełna wigoru i niepohamowanej żądzy przygód...
Berendar podszedł do okna i wyglądał przez nie, może jeszcze ktoś się zjawi? Noc wnet nastanie, a zimno bywa zabójcze bardziej, niż się komukolwiek wydawać mogło.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiro szybko stracił resztki szczenięcej nadziei i tej odrobiny naiwnej radości, które czuł jeszcze przed chwilą i już w sumie obojętnie podszedł do dorosłego wilka, który skinął głową w jego stronę. Czuł się dziwnie przybity, a może nawet oszukany - nie zastał tu nikogo kogo naprawdę chciał zobaczyć, a i sam Mikołaj nie wydawał mu się jakoś specjalnie potężny. Wolałby tu zobaczyć napakowanego generała z bliznami, a nie potulnego staruszka. Co on mu może pokazać? Z resztą i tak musi się zająć w tej chwili innymi dzieciakami, które kręciły się po salonie i oczekiwały jego uwagi. A niech se go rozchwytują, ,,Wielki Kasai" nie potrzebuje uśmiechów czy stękań stetryczałego starca! Nie umiał nawet ściągnąć tu jego znajomych...
To co ostatecznie uratowało humor szczeniaka i brodę Mikołaja (młody już zastanawiał się nad jej upolowaniem) to książki w tajemniczy sposób latające po kuchni oraz mnogość ozdób i stoły pełne łakoci. Co do książek, Kiro, który wcześniej nie widywał ich zbyt często szybko uznał, że łamanie prawa grawitacji jest dla nich jak najbardziej normalne, a że nie umiał czytać stracił nimi zainteresowanie. Pozostały więc ozdoby i łakocie. Wszystko wyszykowane pięknie, jakby specjalnie dla niego (w co z resztą wierzył), kolorowe (z czerwonymi akcentami!) i niezwykle błyszczące, co niezmiernie mu się podobało. Powoli odzyskiwał humor i dumnie się wyprostował ciesząc się, że jednak należycie (choć z pewnymi brakami) uczczono jego osobę. A skoro tylko odhaczył na liście codziennych obowiązków samozachwyt i rozrost ego spojrzał znowu na inne wilki zgromadzone w chacie.
Szybko zauważył, że dwa białe szczeniaki nieźle się ze sobą dogadują i zapewne bardzo się lubią, co z niewiadomych przyczyn działało mu na nerwy. Odwrócił więc głowę i zerknął na czarną samiczkę, ta jednak irytowała go równie mocno swoją naiwnością i otwartością. A niech się rzuca na tego brodacza, proszę! Chociaż... wcześniej się z nim przywitała, więc jest ok. Mimowolnie westchnął i znów poczuł się przybity - ciekawe jak na tego całego Mikołaja zareagowaliby jego... jego przyszli podwładni. Chociaż pewnie i Aly i Yaka przyłączyłyby się do czarnej i do tego zaczęły piszczeć i machać łapkami. Głupie baby. A Nagi? Chyba też by się zainteresował - w końcu ponoć para się magią. A dawno zapomniany Wufan? Ten jak nic powiedziałby coś dziwnego. W sumie fajnie by było.
Aly Azzyil
Młode

Aly Azzyil


Female Liczba postów : 54
Skąd : Z krainy Słodyczy

     
Aj! Aj! Aj! Patrzcie i podziwiajcie, bo oto z zaświatów, które zresztą znajdują się bardzo daleko stąd powróciła mała i nadpobudliwa istotka. Oh, jak dawno jej tutaj nie było! Oczywiście to wszystko wina tej okropnej userki, która większość czasu poświęcała na takie głupoty jak szkoła i nauka (ta jasne). Powinno się ją za to zamknąć, ale w zamian za to otrzymała karę w postaci powrócenia na forum i ponownego dręczenia wilków, ludzi, gryfów i tak dalej w nieskończoność. Tak więc mała, szara waderka usłyszawszy o niespodziewanym przybyciu białego brodacza do krainy natychmiast postanowiła go zobaczyć na własne oczy. Jednakże nasza droga Aly nigdy w życiu nie słyszała o kimś takim jak Święty Mikołaj więc ,,biały brodacz'' nic jej nie mówił. Mimo to ci, którzy ją znali wcale nie byliby zdziwieni widząc ją gnającą przed siebie tylko po to by zobaczyć jakiegoś dziwaka.
Waderka z hukiem wbiegła do hatki i byłoby wręcz do niej nie podobne, gdyby nie potknęła się o własną łapę i nie runęła na ziemię wpadając przy tym na jakiegoś czarnego szczeniaka. Nie bardzo się tym przejęła, wstała i pognała w kierunku gościa z długą brodą. Nie chciała być nie miła dla ofiary jej wypadku, ale była tak podekscytowana tym spotkaniem, że trudno jej się dziwić. Odbiła się od ziemi i skończyła na jegomościa, który to chyba właśnie skończył jakieś przemówienie.
-Cześć, cześć!!! Ty jesteś tym dziwnym białym brodaczem?! Pewnie tak, bo w końcu nikogo innego dziwnego tu nie widzę! No chyba, że jacyś chowają się po kątach to w tedy przepraszam. Dochodzę jednak to wniosku, że to na pewno też dla tego, bo masz taką fajną brodę, do twarzy ci w niej. Tak w ogóle jestem Aly.- Wykrzyczała radośnie jednym tchem. Wtem jej uwagę od białego jegomościa odwróciła przelatująca obok niej gruba książka. Aly zapiszczała z radości i natychmiast zapomniała dlaczego tu przybyła. Odbiła się od brzucha brodacza i skoczyła na lewitujący  przedmiot. Ten pod wpływem nagłego uderzenia przyśpieszył, a biedna waderka nie utrzymawszy się zleciała z książki. Przeturlikała się po ziemi, z rozpędem wpadła na zamyślonego Kiro i przygniotła go swoim małym ciałkiem tym samym przyciskając go do ziemi. Potrząsnęła obolałą główką i spojrzała na szczeniaka. Natychmiast go rozpoznała i uśmiechnęła się radośnie. -Kiruś!!! Jak cudownie, że tu jesteś!!!- Wrzasnęła i obdarzyła basiorka całusem w policzek, po czym natychmiast z niego zeskoczyła i wyszczerzyła się do niego promiennie.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
(Jeszcze Kiruś się na chwilę wtrąci ~)

Ledwo co o niej pomyślał, a tu proszę, niespodzianka jakiej się nie spodziewał - naprawdę się pojawiła! Aly Azzyil we własnej osobie! I to tak irytująca jak ją zapamiętał!
Wleciała do chatki jak błyskawica, stratowała czarną dziewczynkę i nic nie powiedziawszy (pewno zapomniała w biegu) runęła na Mikołaja z nachalnym monologiem. Oczywiście - to babsko zawsze musi zwracać na siebie uwagę! Szkoda, że sama tak szybko się rozprasza - ledwo co dopadła starego, a zaraz odskoczyła i rzuciła się na latającą książkę (z tego co Kiro pamiętał chyba lubiła książki, ale głowy dać za to nie mógł. Nie był też pewien czy woli je czytać czy też na nich latać).
Oczywiście rozpoznał ją od razu, gdy tylko się pojawiła - takich osób nie zapomina się szybko (choć przyznać musiał, że nie pamiętał jej nazwiska), a poza tym rzucała się w oczy ta jej czerwona grzywka (jakże Kirusia irytowało, że była tak jaskrawa jak jego własne futerko! Argh, chciałby ten kolor zarezerwować wyłącznie dla siebie!)
To czego jeszcze młody się nie spodziewał nie licząc pojawienia się nadpobudliwej Aly, to to, że go przygniecie i - o zgrozo! - wymierzy mu policzek! W sensie cmoknięcia oczywiście. Już miał na nią warknąć, ale ten czyn niemal go ogłuszył i szczeniak zaniemówił. Fuj! Dla młodego samca było to bardzo dziwne doświadczenie - nigdy jeszcze żadna dziewczyna go nie pocałowała. Nie wiedział czy się z tego cieszyć czy może wkurzyć i potraktować małolatę pięścią. Jednak coś mówiło mu żeby się uspokoił... jeszcze zdąży jej oddać za to, że go przygniotła.
- A-aly... - Wydukał nadal lekko zdezorientowany po czym potrząsnął głową i wytarł łapą policzek robiąc niezadowoloną minę. Ah, ta szczenięca niewinność <3
- Robisz straszny hałas, uspokoiłabyś się, głupia! - Zganił ją jakby sam zachowywał się lepiej (póki co siedział cicho, bo był z lekka przybity, ale może jeszcze zdąży pokazać innym swój charakterek). Przyjrzał jej się z udawaną dezaprobatą i zrobił minę niezadowolonego pakera. Młoda nadal była niższa od niego, szczuplejsza jak na dziewczynę przystało i w sumie wyglądała tak jak ją zapamiętał - no, może grzywka jej trochę urosła? A może oboje trochę podrośli i po prostu Kiruś nie zauważył różnicy? Było to możliwe, bo nie widzieli się już kupę czasu.
- I kto pozwolił ci mówić do mnie ,,Kiruś"? Jestem Wielki Kasai, zwłaszcza dla ciebie! - Krzyknął, siadając na przeciw niej i prostując się dumnie. Jednak zamiast grymasu, na jego pyszczku pojawił się uśmiech. Ech, Aly... nic się nie zmieniła. Irytowała go jak zawsze, ale dobrze było ją widzieć. Zwłaszcza teraz kiedy sądził, że nikogo znajomego tu nie spotka. A tu proszę! Czyżby magia świąt postanowiła zadziałać?

(Witamy z powrotem Aly! ;3)
Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Święty lekko się zakrzywił pod wpływem pytań, które uderzały o niego jak te książki latające niemalże po wszystkich pomieszczeniach w całym domu. Kominek dawał bardzo przyjemne ciepełko, a Mikołaj co jakiś czas poprawiał swoją długą i kręconą brodę, uśmiechając się przy tym przyjaźnie do zebranych tutaj wilków. Zapach pieczonych ciasteczek dobiegł z kuchni, gdy usłyszano słynny dźwięk "ding dong", jakby ktoś się bawił złotym dzwoneczkiem zawieszonym na czerwonym sznureczku. Ten dzień był wyjątkowy, zarówno dla wilka ubranego w świąteczny strój, który nie wiedział dokładnie, co ma do nich mówić, jak i dla zebranych. Zwykle było to tak, że w nocy wchodził do domów za pomocą kominka, jednak wcześniej sprawdzał, czy się w nim palił ogień. Nie dziwcie się, dlaczego - raz było tak, że niezbyt szczupły samiec z długą brodą wszedł przez kominek, lecz poczuł po jakimś czasie dziwny zapach, jakby się coś paliło - ktoś zapomniał zgasić płomyka, żeby mógł wejść. Tak oto skończyło się nieprzyjemnym przypaleniem spodni oraz wściekłą miną Pani Mikołajową, która musiała mu uszyć nowy strój na przyszły rok.
- Czemu nie, panienko! - postać ruszyła kolejny raz swoją ręką, wyczarowując z dłoni dziwną, aczkolwiek znaną wszystkim czapkę, a była ona specjalnie zarezerwowana dla elfa. Tak oto przykucnął do niej oraz pogłaskał ją po głowie, a po chwili nałożył zielony przedmiot na jej łebek. Pasował on do niej ze względu na kolor oczu, jaki obecnie miała - niczym prawdziwy pracownik Świętego Mikołaja! Po chwili zorientował się, że mówił do niego biały szczeniak w niebieskim płaszczyku, pytając się o wiele rzeczy związanych z jego pracą. Na to tylko się zaśmiał, a następnie oznajmił radośnie swoim chrypowatym, lecz przyjaznym głosem. - Ki, ktorego imienia prawdziwego nie zdradzę, nie masz czym się martwić, jestem tym jedynym, chociaż tutaj także pomagają mi inne osoby, niosąc radość wszystkim dzieciom. O, to także robiłem - w moim notatniku nam wszystkie wasze złe oraz dobre uczynki, lecz nie obawiajcie się, nikt nie został wpisany na listę niegrzecznych dzieci! Ja, magiem? Noo... chociaż można to tak nazwać... - wtedy chwycił się za swoją czapkę, nie wiedząc, co ma dokładnie powiedzieć młodemu osobnikowi, a chociaż nie młodemu, bo przecież ma trzy lata! Tak oto zatrzymał się, nie mogąc z siebie wydusić ani jednego słówka, lecz po chwili ten stan ciszy został przerwany przez wchodzącą do chatki małą dziewczynkę, o ktorej już sporo słyszał - przecież wie wszystko, jak i nie wie! Mroźny wiatr zarówno wprosił się na ucztę, strasząc wilki swoim zimnem, a przy okazji zapewne spowodował gęsią skórkę u gości. Po kilku minutach zniknął on oraz przyjął temperaturę ognia z magicznego kominka, nad którym były zawieszone czerwone skarpety z różnymi słodyczami. Wyglądały one bardzo ładnie, w szczególności zdobione jemiołą oraz ciasteczkami z kawałkami czekolady i orzechów, które się nie roztapiały. Po krótszej chwili od kolejnych słów Mikołaja pojawiła się ogromna taca z pysznymi pierniczkami, która była niesiona przez nieznajomą i niewidzialną istotę. Na to tylko powiedziała wszystkim swoim słodkim, pełnym przyjaznego tonu, głosem: "Smacznego", a następnie wróciła do kuchni, zostawiając tacę tam, gdzie było najwięcej wilków. Wypieki pachniały pysznymi owocami oraz charakterystyczną wonią pierników, tych pysznych ciasteczek. Słychać było tylko tupot butów tajemniczej postaci, który rozlegał się po całym pomieszczeniu głównym. Po kilku sekundach zniknął on, zagłuszony przez głos Aly, która była zafascynowana widokiem prawdziwego Świętego. Na jej słowa starzec tylko się zaśmiał, odpowiadając pogodnym głosem. - Nie ma ich tutaj, możesz być tego pewna. Wiem dokładnie, jak się nazywasz, złotko - zakończył tylko w chwili, gdy waderka skoczyła na latająca księgę, która miała właśnie powrócić do kuchni oraz lekko westchnął, uśmiechając się przy tym. - Jessi, sądzę, że powinnaś zabrać jeden prezent, a ja następnie przeczytam karteczkę z imieniem na nim zawieszonym - oznajmił, gładząc młodą pomocniczkę po tylnej części głowy czarnej waderki. Ta jako pierwsza się zgłosiła do tego czynu, dlaczego miałaby mu nie pomóc? Tak oto spojrzał na Kiro, który ucieszył się ze spotkania z samiczką o nietypowej grzywce, co go uradowało w jego sporym serduszku, które wciąż biło dzielnie, pomimo sporego już wieku.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Zielone oczka zwróciły się na białego samczyka w płaszczu, który właśnie w tej chwili odezwał się do czarnej. Uradowana wyszczerzyła się w uśmiechu. Jednak uwagę małej zwróciły słowa jakimi się pokierował. Były dość... Dziwne? Tak, tak.. Dziwne.. Przynajmniej Jessi nigdy nie słyszała osoby która tak mówiła.
- Ale dziwnie mówisz! - zachichotała, ah.. Ta szczenięca szczerość... Oczywiście wederka nie miała zamiaru obrazić tymi słowy samczyka. Po chwili przypomniała sobie, że i ona powinna się przedstawić. Dodała więc jednym tchem. - A ja jestem Jessi! I to moje prawdziwe imię wiesz? Księżyc, lub Ki.. Zapamiętam!
Może nie była to przemowa jakaś cudowna bo ona raczej takich nie miała.. W ogóle nie przejmowała się tym co inni sobie pomyślą. Ona jest po prostu sobą! I dla kogoś się raczej nie zmieni.. Raczej, pf! Co ja gadam! Na pewno! Posłała uśmiech rudemu a zaraz potem białemu samczykowi który dotąd nie powiedział nawet słowa. Nagle drzwi do chatki ponownie się otwarły a zimne powietrze owiało wszystkich wewnątrz ( przynajmniej tak jej się wydawało.. Ją na pewno owiało! ) Widząc samiczkę uradowana wykonała okrzyk powitalny jaki to miała w swym zwyczaju. I co z tego że nie znała przybyszki!
- Czeeeść!
Ledwo zakończyła a szara wwaliła się w nią z całym impetem a potem pobiegła jakby nigdy nic. No cóż.. Może była zbyt podekscytowana? Oczywiście w ułamku sekundy czarna stała już z powrotem przy mikołaju z nieznikającym uśmiechem. Obserwowała co starsza ewidentnie wederka wyprawia. Ona też byłą nadpobudliwa. Jessi jednak udało się opanować. Może przez to że był tu ktoś kogo nie spotyka się ot tak? Oczywiście mowa tutaj o wilku ubranym w strój świąteczny czyli... Mikołaju! Po chwili czarna ogarnęła że szara i rudy muszą się znać. Szkoda że ona nie zna tutaj nikogo.. Ale wszystko może się zmienić! Przecież istnieje magia świąt! Do sterczących uszek dotarł wyraźny dźwięk. Łebek natychmiast powędrował w tamtym kierunku. Tyle rzeczy! Naraz pojawiła się czapka która po chwili ozdobiła główkę szczeniaka. Uśmiech powiększył się jeszcze bardziej ( a wydawało się to niemożliwe ) i w kilka sekund wederka wykonała obrót wokół własnej osi zafascynowana tym co otrzymała ( na daną chwilę )
- Taką mają elfy? - wykrzyknęła z radością.
Pojawienie się tacy z pierniczkami także zwróciło uwagę małej. Co ma się powstrzymywać? Podbiegła więc do niej ( pewnie jako pierwsza ) i chwyciwszy jedno ciasteczko wysłuchała kolejnych słów maga. Została pogładzona po główce a już po chwili truchtała w podskokach do choinki po jeden z prezentów. Chwyciwszy jeden z przygotowanych pakunków powróciła do Świętego niosąc go w pyszczku.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki spojrzał na to, co się działo wokół niego - gdzieś tam do niego djewoczka mówiła, nagle jakaś dziwna wadera wbija, siejąc spustoszenie wśród gości - to nie dla niego! Co prawda, lubił się bawić, lecz nie w poważnych chwilach! W poważnych chwilach to on jest poważny, a nie skory do zabawy. Tak oto poprawił niebieski płaszcz, który spadał z jego jednego ramienia (wait, wilki mają ramiona?), uśmiechając się lekko. Oceaniczne oczy Księżyca rozglądały się dookoła, a w szczególności na Mikołaja, który był już gotowy na rozdawanie prezentów. Właśnie tego nie mógł się doczekać wieczny dzieciak! By dowiedzieć się, co dostanie! Westchnął głęboko, a jego klatka piersiowa lekko się uniosła, jednak nadal wyglądał gorzej niż wszyscy dotąd tutaj zebrani - najmniejszy, prawdopodobnie też i najsłabszy, jednak cechowało go coś innego - zręczność oraz niewielka garstka sprytu. Bez niego nie mógłby kraść tak, by nie zostać zauważonym, a przy okazji czasami uciekał jakimś strażnikom, którzy dawali na jego łapy kajdanki, te takie okrągłe bransoletki, które były wykonane z metalu. Jednak zręczny Zuki zdołał się wydostać z nich, a następnie uciec - żaden z zamków nie jest dla niego problemem! Lecz zwykle wynikiem tego wydarzenia były strasznie obdarte łapy, ale to chyba jest lepsze, niżeli utrata głowy, co nie? Co nie...?
- Wiem o tym, koleżanko - odpowiedział na słowa czarnej kulki z zielonymi oczami, która do niego się troszeczkę aż zbyt przyczepiła. Przy okazji uważnie słuchał przemowy Świętego, który znał jego prawdziwe imię! Tak! Nie mógł w to uwierzyć! Przecież to tylko on zna swoją nazwę! Nikt inny nie może! Zatem zakrył zdesperowany swój pysk, ciągnąc płaszcz aż po sam pysk. Czuł się troszeczkę zażenowany, jednak cieszył się w duchu z tego powodu, iż Mikołaj nie rozpowiedział tej ogromnej tajemnicy wszystkim. Wtedy to by się wściekł! Teraz na szczęście nie ma zbytnio powodów do tego. - Ja też, Jessi.
Spojrzał na wszystkich dookoła. Dziwnie się czuł w towarzystwie nieznanych wilków, którzy przyszli tutaj, by zobaczyć prawdziwego brodatego, który miał teraz ubrane dziwne, dwa kółka na nosie - to troszeczkę go bawiło, jednak nie wiedział, do czego służy ten przedziwny przedmiot. On nie musi na szczęście go nosić, ponieważ nie ma chyba wady wzroku. Ale też i nie wiadomo, czy ubrany w czerwony strój wilk nosi je tylko dla ozdoby. Tak oto pierwszy wpadł mu wzrokowo basior o brązowym futrze, którego wcześniej nie widział. Było ono czekoladowe... No właśnie, czekoladowe! W tej chwili skoczyłby na niego i zacząłby lizać futro Berendara, a to wszystko tylko po to, by spróbować ten słodycz, jednak się znowu powstrzymał, ponieważ wiedział, że nie może ono smakować niczym ten pyszny przedmiot. Potem spojrzał na rudego wilka, który zachowywał się dosyć... szpanowsko, według niego, oczywiście. Nigdy go wcześniej nie spotkał, może to i dobrze. Jeden szczegół zwrócił uwagę - dziwny, złoty sztylet, którego wartości nie mógł z tej odległości podać. Niebieskie oczy zwróciły się ku Ally, a raczej tak wywnioskował z ich krótkiego dialogu - ta to się dopiero wyróżniała! Żółte plamy na futrze, coś niespotykanego wcześniej przez Księżyca, czerwona grzywka, a przy okazji całkiem podobne oczy. Czyżby wszędzie miał swoje własne sobowtóry?!
I tak oto zaczął po części zazdrościć tym, co byli duzi, wyróżniali się różnymi fajnymi kolorami, jakby chciał rzeczywiście tak wyglądać. Co on ma?! Tylko płaszcz i jakąś głupią torbę, w której nadal siedziało całkiem sporo słodyczy! Tak oto sięgnął do niej swoją białą, puchatą łapką, by wyciągnąć tabliczkę czekolady. Ta się niestety po części rozpuściła w jego łapce, ale nie wywołało to zdenerwowania Zukiego - zjadł ją bardzo szybko, by się uspokoić, a następnie zaczął ją lizać, by zmyć kleistą i pyszną substancję. Jessi podeszła do Mikołaja i otrzymała fajną czapkę, a w niej rzeczywiście wyglądała bardzo fajnie! Młody samczyk tupnął lekko swoim ogonem o podłogę, coraz bardziej zdenerwowany. Znowu wyjął z torby coś słodkiego i szybko to zjadł, jednak jego uwagę zwróciły pierniczki - jako drugi podszedł do tacy pozostawionej przez dziwne, niewidzialne stworzenie, zjadając niemalże całą. Gdy Ki jest zdenerwowany, jest w stanie pochłonąć dużo słodyczy! Lecz nie można było zauważyć zbytnio panującego w nim uczucia, ponieważ cały czas miał minę obojętną, a od czasu do czasu uśmiechał się, spoglądając na Mikołaja.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
/Można?


Dawno, dawno temu, żyła sobie mała, czarna waderka (ja), która jak każde szczenie lubiła się bawić z tłuściutkimi, puszystymi króliczkami w berka gryzianego. Tak też było w tej chwili, dopóki jakieś jasne światełko, któłre chyba nie miało co robić, nie postanowiło błysnąć w ogromne (naprawdę oooogromne), niebieskie oczka, natychmiast je zamykając.
-Głupie światełko!- warknęłam pod noskiem. Przez chwilkę byłam na nie (światło) zła, jednak jak tylko spojrzałam w dziurę na śniegu, w której zniknął zwierzak, złość szybko zastąpił smuteczek :(. Na mej malutkiej kufce pojawiła się minka smutaśniejsza od tej w kocie w butach (tym shrekowym), gdy ciemnoniebieskie ślepka zaszły łezkami i ze smutku powiększyły się jeszcze bardziej.
-Króliczku... wróć...- szepnęłam błagalnie, pociągając noskiem, ale wiedziałam, że zniknął już na zawsze- nigdy więcej go nie zobaczę... Pozostał już tylko głód i żal. Ech.. Life is sooo brutal... Załkałam cichutko nad jego odejściem, aż tu... zamieć!? Tak nagle?! Świat naprawdę chyba się na mnie uwziął.
-Eej!!- zawołałam zadzierając nosek w kierunku chmur. Tego również pożałowałam, ponieważ za chwilkę, jak na złość zerwał się wiatr. No tego już było za wiele: śniegu po uszy, wiatr, królik, światełko... co jeszcze?! Nie zastanawiając się ani chwili pomknęłam... wróć.. przecież w takim śniegu to sobie nie pobiegam, więc... pokicałam w kierunku źródła światła. Hops po hopsie (hihihi), zapadając się co chwila w puchu dotarłam do dziwnego ogródka. Na całe szczęście było otwarte, ponieważ przez ogrodzenie nie miałabym szans się przedostać. Weszłam na cudzy teren.. Ogrodzony ogródek ze ślicznymi, smakowicie pachnącymi piernikami... mmm... Aż ślinka cieknie... kolorowe, hipnotyzujące światełka, które aż rażą oczy.. I BYŁ TAM KEIN! Na czarnej jak wungiel mordce ukazała się minka z nad wyraz pociesznym uśmiechem.
-Taaaaatuś- zawołałam, kicając w stronę czarnego basiora. Ale... chwila.. coś jest nie tak... -Śnieg w kulkach naprzeciw niego się rusza?! Czy on atakuje Keina tym... (łopatą/szuflą czy jak to tam) czymś?! O nie! On chce go zasypać!!! Jeśli szybko czegoś nie zrobię tatuś będzie zaśniegowany!- pomyślałam, już szykując się do ataku na stwora(?). Nagle skoczyłam, chwytając w zęby "rękę" śnieżnej istoty i lądując między nim a czerwonookim, warcząc ostrzegawczo. Sama byłam zaskoczona swoją odwagą, ale w końcu chodziło o tatę! Mojego TATĘ!
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Cóż, miałem nieobecność ale chyba na jeden odpis mogę się poświęcić przez ten czas.
Wilka jedynie zdziwiły słowa tego bałwana. Jednakże przyznajmy... trochę on sam się zgubił w tej fabule, można go oczywiście dalej ignorować jeśli się chce. Teraz jedynie szybko się musiał ogarnąć słysząc nagle te słowa. No tak, córka! Chociaż jedna osoba znajoma! Już mniejsza o fakt, że za cholerę on nie wie jak tutaj trafiła sama. Ale z drugiej strony, no tak... Kein ma to w genach, może telepatycznie jakoś jej to przekazał? Albo miał zwykłego farta jak zwykle. Nie zmienia to jednak faktu, że się teraz będzie musiał nią zająć.
To jak chciała bronić ojca ino go trochę rozczuliło. Nie można ukrywać przecież, że ten miał jakieś uczucia jeszcze.
Pacnął ją lekko w główkę i potarmosił jej łeb.
- Hah, moja córka! No dobrze, chodź może do środka wraz ze mną, co? Jest chyba osoba którą musiałabyś poznać. W sumie to nawet i nie jedna....
Przypomniał sobie tych którzy tamtędy przechodzili. Już nawet mniejsza o fakt, że nie miał pojęcia kim oni są i jak bardzo sobie teraz przerąbał zachęcając ją do wejścia tam.
No, żyć nie umierać, będzie beka.
Co? Czasami trzeba zgasić zapał! I zapałki, zapalniczki.... i tak dalej, wymieniajcie sobie dalej a jak ktoś dojdzie do 20 przedmiotów to dostanie ode mnie 100 kości. Takie wyzwanie (lol, nie) dla wszystkich.
Tyle z mojej strony, zero jakichś reakcji nadzwyczajnych. Wszedł, a co dalej będzie to zależy od Mikołaja.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Pacnięta w łebek znowu poczułam smuteczek a w wielkich oczkach zamigały łezki. Natychmiast wyplułam gałąź. Teraz skierowałam wzrok na śnieg u łap ojca. -Zła Hircia!- skarciłam się w myślach -Co ja narobiłam, to może był jego kolega a tatuś jest teraz na mnie... zły?- myślałam, gdy wtem ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że łapa Keina tarmosi moją głupawą kufkę. To było taaakie przyjemne XD. Jednak nie był zły! W tej właśnie chwili moje ślepka zaiskrzyły wpatrzone w czarnego, nie... one wręcz zalśniły niczym ogień w kominku (zapalniczki, zapałki, w piecyku, lampa naftowa, świeczka, ognisko, pochodnia, lawa, słońce, kuchenka gazowa, spawarka, gorejący krzew, znicz, pragnienie, oko Saurona, stos, Ghost Rider, stodoła i samochód po wypadku- 100 kości prosz XD)z radości a na pyszczku pojawił się uśmiech tak szeroki, jakiego świat jeszcze nie widział i tak słodki, że kociaki z youtube'a wymiękają. Wyobraźcie sobie najurokliwszy uśmiech świata. Już? Ok, teraz pomnóżcie razy 10000- taki właśnie malował się na tym czarnym pyszczku. Nic, tylko wybuchać z przesłodzenia. Nie dość, że się nie gniewał, to jeszcze zaprosił mnie do tej niesamowitej chatki!! No nie ma co czekać, trzeba pędzić za tatą...
-A co to było???- zapytałam tak cichutko, by nie mogło tego uszłyszeć. No co? Nigdy nie widziałam bałwana. Po przekroczeniu progu, moim oczkom ukazało się spoore pomieszczenie z ogromnym, bogato zastawionym stołem po środku i olbrzyyyyymim drzewkiem, które natychmiast przykuło moją uwagę (bardziej niż słodycze i żarło- imposibul XD). Natychmiast zachwycona podbiegłam do niego, by jak najlepiej przyjrzeć się niesamowicie bogatym ozdobom, rażącym moje patrzałki.
-Whoa- wyrwało się z małej, rozdziawionej mordki. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak kolorowego i.. i jeszcze te kolorowe gwiazdki- takie piękne!!! Po krótkiej obserwacji, spostrzegłam taką największą, najpiękniejszą ze wszystkich gwiazdkę, umieszczoną na szczycie gigantycznej rośliny. -Ciekawe kto ją tam włożył- pomyślałam. Dość mocno mnie zdziwiło to, w jaki sposób mogłaby się tam znaleźć i co za "stwór" sięga tak wysooooko? Normalnie pewnie już bym stąd zwiała, bo duże oznacza silne, a silne ma nade mną przewagę, ale jest tu tatuś. Poza tym, mówił, że jest tu ktoś, kogo muszę poznać.... Może o tego "kogoś" chodziło? Właśnie, przecież nie byliśmy tu sami. Oderwawszy wreszcie swój ciekawski wzrok od ozdóbek, jednym, wesołym, lekko nieudolnym fikołeczkiem, wykonanym na wzór Odie'ego (tego z Garfield'a), obróciłam się o 180°, by rozejrzeć się dookoła. Z początku, miałam zamiar poszukać wzrokiem znajomych/ego Keina, jednak latające wkoło przedmioty rozproszyły moją uwagę. Nie mogłam się powstrzymać- instynkt pogoni zwyciężył. Widząc nadlatującą łyżkę, skoczyłam i złapałam ją w lśniące ząbki. Zadowolona z siebie, postanowiłam pochwalić się zdobyczą. Jak tylko pośród wilków, na których chwilowo nie zwracałam większej uwagi, odnalazłam czerwonookiego, potruchtałam do niego. Nie był to zwyczajny truchcik- nie nie.. to był trucht zwycięscy! Usadowiwszy się naprzeciw tatusia, wyplułam patyk, merdając ogonkiem. Po kilku sekundkach zamiatania podłogi puchatą kitą, przypomniałam sobie o pozostałych. Jestem nygusem, więc rozejrzałam się tak:
https://www.youtube.com/watch?v=y1fIdi9I1E0
Moim ogroooomnym, niebieskim patrzałkom ukazała się grupa wilków: 1..2..3.. 3 dorosłe osobniki i 1...2...3...4..5! Aż piątka szczeniąt! Cóż za urodzaj! I nawet jedno z nich rozpoznałam! Co za dzień! Spojrzałam jeszcze tylko na tatę, jak gdyby pytając o pozwolenie, po czym pobiegłam do Jessi, rzucając się na nią radośnie.
-Jeeessssi!- wrzeszczałam lecąc w jej stronę. Wreszcie skoczyłam, przewracając zielonooką na podłogę. Gdy na niej stałam, mój wzrok skupił się na tym czymś, co miała na łebki.
-A cio ty tu maaasz?- zapytałam wskazując na dziwny przedmiot. Oczywiście jak powszechnie wiadomo, trudno skupić uwagę szczenięcia na jednej rzeczy przez dłuższy czas. Moja się tym nie wyróżniała, więc zaraz wstałam z koleżanki, by pochwalić się przed nią.
-To mój tatuś- powiedziałam dumna, wskazując paluchem (hehe) na czarnego basiora.
-Jest najlepsiejszyy na świecie wiesz...?- stwierdziłam... bo.. bo tak.
-I ma takie oczyyy...- dodałam, pokazując je. Oczywiście zapomniałam dodać, że chodziło o ich piękny, niespotykany kolor. Gdy już pochwaliłam się swoim największym skarbem, zainteresowałam się brodatym, dość osobliwym wilkiem. Wydał mi się odrobinę straszny, więc jak tylko na niego spojrzałam, uśmiech zszedł z mojego pyszczka i stałam tylko jak słup, wpatrzona w jego postać niczym zahipnotyzowana.
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Vincent uśmiechnął się niepewnie i pokiwał białym łebkiem. Napisał. Ale czy był dość grzeczny? Bał się nieco, czy aby Święty Mikołaj nie uzna go za złego wilczka, czy nie da rózgi. Przecież mały rycerz się spóźnił! Nie on jeden, ale i tak.
Siedział cichutko i spokojnie w kąciku. Był podekscytowany i wystraszony jednocześnie. Czekał, nie wtrącał się. Znał swoje miejsce - wychylanie się nie jest wskazane. Jeszcze ktoś na niego nakrzyczy.
Czekał.
Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Pierwsze zacznijmy od bałwanów, bo to się działo o wiele wcześniej, jednak reakcja nie nadeszła zbyt szybko, jak oczekiwaliśmy.
Niewielka wichura trwała na zewnątrz, okrywając czarne futro Keina swoimi tańczącymi płatkami śniegu, które następnie rozatapiały się pod wpływem ciepła od basiora. Zanim jednak bałwan zdążył coś powiedzieć, poczuł niewielki ból spowodowany ugryzieniem przez czarnego szczeniaka o błękitnych oczach. Tak oto cofnął się do tyłu o kilka kroków, by się uwolnić z uścisku szczęki młodego osobnika, a raczej młodej osobniczki, ale ten czyn mu się nie udał - nadal czuł lekki ból. Zdenerwowany popatrzył lekko zły na wilczycę, która potem puściła jego drewnianą rękę w spokoju, lecz i tak został niewielki ślad po jej wyczynie.
- Ech, teraz trudno jest znaleźć bardzo dobrą gałąź - powiedział Uśmieszek do siebie, powracając do roboty, z niezbyt wielkim uśmieszkiem na twarzy. Potem tylko zobaczył oddalające się wilki, chyba ojca i córkę, którzy zbliżali się do Świątecznej Chatki - jedynego bezpiecznego miejsca w okolicy, gdzie Święty Mikołaj już miał dać pierwszy prezent spod choinki. Jego uwadze nie przeszedł basior z futrem czarnym niczym węgiel oraz młodą samiczką, która zaczęła się ekscytować pod wpływem wszystkiego - choinki, latających przedmiotów oraz na widok swojej przyjaciółki, czyli Jessi. Drzewko rzeczywiście była przepiękna - zdobiona różnymi bombkami, jak i aniołami, a pod nią leżały prezenty dla wszystkich, co wysłali list i nie zapomnieli o nim. Oczywiście na górze błyszczała ogromna gwiazda, powieszona zapewne dzięki pomocy elfów. Była to jodła, która niosła ze sobą niesamowitą woń lasu, znajdującego się zapewne nieopodal chatki, w której zebrali się wszyscy goście. W kuchni działo się wtedy ogromne zamieszanie - para z gotowanego kompotu z suszu unosiła się do góry, znowu dając się odczuć w nosach czułych wilków, lecz to przecież nie były pierniczki. Gdzieś indziej patrzyły się różne rodzaje herbat, rozpoczynając od zwykłej, czarnej, kończąc aż po białą i zieloną - kto wie, może znajdzie się jeszcze fioletowa wersja tych angielskich napoi?
W chwili, gdy Mikołaj chwycił prezent, niezbyt duży, można powiedzieć nawet, że malutki, zaczął szukać karteczki z imieniem, dla kogo ma być ten podarunek zapakowany w złoty, świąteczny papier, a także zawiązany starannie i bardzo ładnie białą wstążką w kokardę. , Można pewnie tylko zgadywać, że właśnie wtedy zapanowała w drewnianym domku ogromna cisza - jakby ktoś wyłączył dźwięk i nie chciał go włączyć (albo czekał na wynik wyroczni). Po kilkunastu sekundach powiedział to, co miało zostać powiedziane. - Kasai Kiro! - oznajmił, głaskając Jessi po łebku oraz dziękując za pomoc w rozdawaniu prezentów.
Nie muszę zgadywać, jak zareaguje władca całego wszechświata - lecz nie opiszę tego, bo brak dowodów, niestety. Mogę jednak przypuszczać jego reakcję - przejdźmy więc do momentu, w którym podszedł on do Świętego, by odebrać prezent, gdyż to w wszystko trwałoby za długo.
- Kasai Kiro... Hm... Masz zamiar zostać największym władcą, najsilniejszym, najpotężniejszym ze wszystkich, jakich świat widział. W sumie - nie chcesz, tylko zawładniesz światem - rozpoczął przemówienie, martosząc mu rudy łebek, dając mały prezent, aczkolwiek pewnie wartościowy. Jego oczy cały czas się wpatrywały w przyszłego króla, życząc mu wszystkiego dobrego w dążeniu do tego celu. - Zatem, mój drogi. Nie interesuj się tym, jak to jest wielkie, ponieważ drzemie w przedmiocie potężna moc, która doda ci odwagi. Noś go zawsze przy sobie, nie zapominaj o nim - oznajmił głaskając młodego wilka, a następnie poprosił Jessi, by ta przyniosła kolejny prezent wśród innych. Oczywiście jego uwadze nie przeszło to, jak się wiele osób cieszyło, mogąc spotkać bliskie osoby, jednak w czasie zdążył zauważyć "czarną owcę" lub też i "białego kruka". Tylko się uśmiechnął w stronę wszystkich zebranych, mówiąc sam do siebie. - No to czas na następny...
Ale, ale... Coś mogło zostać zauważone, coś dziwnego, coś o dziwnym zapachu, który nie dobiegał z kuchni, lecz z tyłu chatki. Nieznajoma woń dobijała się pewnie do nosów jakiś wilków, tylko właśnie - jakich? Dziwna ona dosyć była, jakby wcześniej to coś spotkali, lecz nie w tym miejscu, a zapewne niemalże na co dzień, gdzieś indziej. Czy znajdą się może jacyś śmiałkowie, by poszukać posiadacza tego podejrzanego zapachu?

/info o przedmiocie jutro na PW.
Aly Azzyil
Młode

Aly Azzyil


Female Liczba postów : 54
Skąd : Z krainy Słodyczy

     
Juhu! Jednak Kiruś ją pamięta! Aly była po prostu wniebowzięta, ponieważ bała się, że będzie wręcz przeciwnie... A raczej bałaby się, gdyby nie była tak podekscytowana, gdy tu przybyła. Kiedy tylko wypowiedział jej imię ta zerwała się i zaczęła biegać wokół niego zadowolona. Trudno się dziwić osóbce, która nie miała zbyt dużo znajomych. To bardzo fajnie zapisać się w pamięci kogoś innego, a przynajmniej w tym wypadku. Zaszczekała głośno i zamerdała ogonkiem. -Pamiętasz mnie! Pamiętasz mnie! Pamiętasz mnie!- piszczała radośnie, aż w końcu usiadła koło niego i spojrzała na niego uważnie.
Nagle w tedy uderzyły w nią następne słówka basiorka, biedna wzięła na poważnie słówka i posmutniała. Uszka jej oklapły, a w oczkach zamigotały łezki. Zwiesiła łebek, przy tym zasłaniając połowę pyszczka długą grzywką, która bezwładnie na niego opadła. -Przeplasiam... Kiro.- Wyskamlała cichutko. Może faktycznie jest troszeczkę za głośna i... energiczna? Zamyśliła się. Jak to miała w zwyczaju przekrzywiła zabawnie łebek i rozmyślała nad swoim zachowaniem.
E tam. Potem będzie się tym martwić. Po kolejnych słowach uśmiechnęła się nieśmiało i spojrzała na basiorka. Czyżby jednak nie był zły? Postawiła jedno uszko i wpatrywała się w niego z ciekawością, po czym wyprostowała się dumnie i ukłoniła przed przyjacielem. -Tak jest! Błagam o wybaczenie o największy i wszechpotężny Kasai Kiro!- Podniosła pyszczek i wyszczerzyła się szeroko.
Po chwili Kiro został wezwany do białego brodacza. Aly siedziała niecierpliwie czekając na jego powrót. Widziała jak jegomość coś mu wręczył, była strasznie ciekawa co to mogło być, a właśnie zapomniała o nim! Tak się przy nim rozgadała, tak bardzo chciała, by jej odpowiedział, a ona o nim zapomniała! Nagle do jej małego noska dotarł dziwny zapach. Zamknęła oczka i zaczęła kręcić główką na wszystkie strony, by zidentyfikować skąd on biegnie. Rzecz jasna nim zdążyła pomyśleć już ruszyła za niecodziennym zapachem.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Oj tak - Kiro dobrze zapamiętał Aly. I doprawdy dziwne były to wspomnienia. Niemal w ogóle nie pasowały do jej obecnej reakcji. Spodziewał się, że zacznie się przechwalać, śmiać się z niego, czy może szturchać prowokując go do pokazania kiełków, a stało się wręcz przeciwnie! I właśnie dlatego malec doznał szoku gdy usłyszał jej sepleniące przeprosiny. Co się z nią stało!? Nie... nie żeby mu to nie odpowiadało. W sumie... to nawet podobało mu się jej zachowanie. Po prostu go zaskoczyła. I to porządnie. Zdziwienie jednak szybko ustąpiło miejsca nieopisanej dumie. Szczerze mówiąc po raz pierwszy ktoś tak się cieszył na jego widok - a w sumie nic takiego nie zrobił! HA! Po prostu jest WIELKI, ot co!
Zadowolony, z dopieszczonym ego uśmiechnął się po królewsku, kiedy szarofutra pochyliła przed nim głowę. W życiu by się nie przyznał, ale czuł jakby miał się zaraz rozpłakać. Ze wzruszenia. To jednak było nie do pomyślenia, więc wszystkimi dostępnymi siłami utrzymał spokój ducha i skinął na dziewczę łaskawie.
- Wybaczę Ci, bo bardzo zmądrzałaś przez ten cały czas! - Zaśmiał się przyjaźnie i wyszczerzył kły w szczenięcym uśmiechu, z którego znikła większość normalnej agresji, a potem położył łapkę na jej łopatce jakby chciał przekazać jej swą chwałę. No, ułamek tej chwały. Taki niewielki.  
- Jestem rad, że zapamiętałaś jaki to jestem wspaniały! - Dodał pysznie, pożądnie zadowolony z siebie (tym bardziej, że udało mu się użyć nowego wyrazu, który brzmiał tak dorośle!), a posłyszawszy swoje imię odwrócił się w stronę Mikołaja. Na początku nie był pewien czy dobrze usłyszał, ale ego szybko kopnęło go gdzie trzeba i lordowskim krokiem zaczął iść ku Świętemu.
Nie był zdziwiony - to oczywiste, że on jako przyszły władca świata, król i wielki wojownik dostanie prezent jako pierwszy. W ogóle w tej chwili czuł się jakby to wszystko było zorganizowane specjalnie dla niego, a on tylko pozwolił doprosić gości. Ale jakie dziecko się tak nie czuje kiedy zostaje publicznie wyróżnione? A Kiro był szczególnie wyczulony na tego typu gesty.
Królewskim krokiem podszedł do brodacza i spojrzał na prezent. W pierwszym odruchu rozczarował się jego wielkością, ale Mikołaj rozwiał jego wątpliwości swoimi słowami, trafnymi tak, jakby umiał czytać w myślach. W dodatku tak dobrze opisał jego osobę, że obrażanie się o wielkość prezentu byłoby karalne! Jak dobrze, że i brodacz uznawał jego wspaniałość! Kiedy Kiro zostanie Królem na pewno da mu podwyżkę. Albo coś innego. Cóż, na pewno coś wymyśli.
- Hehehe! Spodziewałem się, że masz dla mnie coś wyjątkowego! - Zaśmiał się drapieżnie dostawszy prezent w swe łapki.
- Całkiem ładny, mam nadzieję, że jest tak dobry jak mówisz! - Powiedział już z tradycyjną wyższością w głosie i już miał odejść kiedy coś mu się przypomniało. Obrócił się i podszedł bliziutko do starca, a gdy ten się nachylił wyszeptał do niego:
- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale Aly i Yaka naprawdę się pojawiły! Jesteś całkiem niezły staruszku! - Pochwalił go, a jego głos zabrzmiał tak miło jak na młodego chłopaczka przystało, co było niezbyt częstym, ale pokrzepiającym zjawiskiem. (Yaka faktycznie pojawiła się w krainie ~)
- Nie wiem czy wysłały Ci listy, ale mam nadzieję, że i dla nich coś masz! - Dodał groźnie, marszcząc brwi i rozrywając iluzję radosnego szczeniaczka jaką przed chwilą utworzył. - Jak nie, to policzę się z Tobą w przyszłym roku! - Zaakcentował powagę swoich zamiarów i odsunąwszy się złapał prezent i zadowolony potruchtał z powrotem na swoje miejsce. Chciał pokazać Aly co dostał... i samemu też to zobaczyć. Dziewczyny jednak nie było tam gdzie się jej spodziewał - zobaczył tylko jej sylwetkę oddalającą się gdzieś w głąb domu. Mruknął pod nosem (wyklinając baby całego świata oraz ich durne pomysły) i bez namysłu (czyżby wcześniej kogoś za to nie krytykował?) ruszył jej śladem trzymając złocisty pakunek w pyszczku.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
A co na to wszystko zakapturzona postać? Nic... Gdyby nie to, że poczuł coś innego, ale nie w sercu, lecz w nosie - jakiś podejrzany zapach, który wręcz pukał do niego. I co najdziwniejsze, został on wcześniej zauważony przez dziwną wilczycę o czerwonej grzywce oraz żółtych plamach, czyli tą Aly. Tak sądził. Okazało się, iż po kilku minutach wchłonął cały swój zapas ciasteczek i czekolad, co powoli okiełznały jego zdenerwowanie. Tak oto usiadł na tyłku i czekał, jednak już od początku wątpił w to, że on jako pierwszy zostanie wybrany. Jednak zawsze jest w życiu tak, że ktoś jest na pierwszym miejscu, że ktoś jest na drugim, a na końcu ten ostatni, czyli zapewne Zuki, chociaż on tego nie wie. Schowany pod kapturem usłyszał imię rudego wilka, a następnie ruszył ze swojego ciepłego miejsca, zabierając jeszcze kilka z przekąsek, a raczej je kradnąc, które wylądowały w jego niebieskiej torbie, a była z prawdziwej skóry, lecz zafarbiona na ten kolor. Ten, co bardzo jest szanowany przez młodego, chociaż on już młody nie jest. Trzy lata... A nadal znajduje się w towarzystwie dzieci. Chciałby już być dorosłym osobnikiem, który (być może) ma kobietę, ale nie szczeniaki - on nie potrafi się niestety opiekować tymi małymi wilczkami. To nie praca dla niego - poza tym, wyznaje on zasadę, że gdy nie jest przywiązany do czegoś, staje się wolnym. Nie w sensie, że maźlarny, lecz w tym, iż nie jest zobowiązany do niczego - opieki nad kimś... No wiecie pewnie, o co chodzi. Tak oto zrobił coś niezwykłego - zaczął skradać się powoli, znikając w ciemnych zakamarkach pomieszczenia. Potem bardzo cicho otworzył okno, wskakując na parapet, aż jego oczom okazał się biały, bijący w paczałki, śnieg. Jego płaszcz wiał niczym ten u prawdziwego bohatera, a po chwili... skoczył. Skok wiary.
Oczywiście przymknął za sobą okno, żeby nie było zbyt zimno w chatce, jednak zbytnio mu się nie udało. Tak oto wylądował pyskiem w śniegu, obserwując dziwne bałwany, które się poruszały. Wiedział już od samego przyjścia, że to miejsce jest na tyle tajemnicze, iż nie należy się przejmować magicznymi rzeczami. Ale nadal dziwna woń przedzierała się do jego nosa. Kto wie, być może nikt go nie zauważył? Jak zwykle wykorzystał nieuwagę niemalże wszystkich wilków, lecz czy to wypaliło? Ach, on miał to kompletnie gdzieś. Wiatr wiał tak mocno, iż młody jeszcze bardziej wylądował w śniegu, nie mogąc się uspokoić, a śnieg wręcz przylepił się do jego futra u nóg. Nie był on zbyt suchy, wręcz przeciwnie - był mokry, idealny do lepienia bałwanów, na przykład tych trzech. Tak oto poprawił swój kaptur, schował po części swój pysk w wodoodpornym materiale, by przedostać się do źródła tej necodziennej woni. Trafi więc na tyły chatki, ale dokładnie nie wiadomo, co tam zobaczy. W głowie mieszały mu się uczucia w wielkim, ogromnym garnku, lekko czarne, lecz część z nich było pozytywnych. Nie podobało mu się towarzystwo w chatce - chciał za wszelką cenę wyjść i pozostać samym, przeżyć jakąś nową przygodę. Oczywiście zdąży na prezent od Świętego, to znaczy, on tak myśli. Jego uwadze nie umknęło to, iż na krótko po odebraniu podarku od Mikołaja, Kasai ruszył za waderą, która pewnie poczuła ten dziwny zapach. Ze złości uderzył w jeden z kabli świątecznych, rozmyślając nad sobą. On nie miał pewności siebie w tym miejscu, wręcz przeciwnie - czuł się cały czas zażenowany. Mimo ogromnego mrozu w jego łapach, nadal pokonywał dzielnie padające płatki śniegu, które były unikatowe. Właśnie w tej chwili na jego nosie wylądował jeden z nich, który był ogromny - zrobił więc zeza oraz zdołał go zobaczyć - był niezwykle piękny, oczywiście to jego zdanie. Ściągnął go więc z wilgotnego noska i dmuchnął, a on leciał dalej. Zniknął wśród innych.
Sponsored content