Chatka Świąteczna

Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Vincent uśmiechnął się niepewnie i pokiwał białym łebkiem. Napisał. Ale czy był dość grzeczny? Bał się nieco, czy aby Święty Mikołaj nie uzna go za złego wilczka, czy nie da rózgi. Przecież mały rycerz się spóźnił! Nie on jeden, ale i tak.
Siedział cichutko i spokojnie w kąciku. Był podekscytowany i wystraszony jednocześnie. Czekał, nie wtrącał się. Znał swoje miejsce - wychylanie się nie jest wskazane. Jeszcze ktoś na niego nakrzyczy.
Czekał.
Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Pierwsze zacznijmy od bałwanów, bo to się działo o wiele wcześniej, jednak reakcja nie nadeszła zbyt szybko, jak oczekiwaliśmy.
Niewielka wichura trwała na zewnątrz, okrywając czarne futro Keina swoimi tańczącymi płatkami śniegu, które następnie rozatapiały się pod wpływem ciepła od basiora. Zanim jednak bałwan zdążył coś powiedzieć, poczuł niewielki ból spowodowany ugryzieniem przez czarnego szczeniaka o błękitnych oczach. Tak oto cofnął się do tyłu o kilka kroków, by się uwolnić z uścisku szczęki młodego osobnika, a raczej młodej osobniczki, ale ten czyn mu się nie udał - nadal czuł lekki ból. Zdenerwowany popatrzył lekko zły na wilczycę, która potem puściła jego drewnianą rękę w spokoju, lecz i tak został niewielki ślad po jej wyczynie.
- Ech, teraz trudno jest znaleźć bardzo dobrą gałąź - powiedział Uśmieszek do siebie, powracając do roboty, z niezbyt wielkim uśmieszkiem na twarzy. Potem tylko zobaczył oddalające się wilki, chyba ojca i córkę, którzy zbliżali się do Świątecznej Chatki - jedynego bezpiecznego miejsca w okolicy, gdzie Święty Mikołaj już miał dać pierwszy prezent spod choinki. Jego uwadze nie przeszedł basior z futrem czarnym niczym węgiel oraz młodą samiczką, która zaczęła się ekscytować pod wpływem wszystkiego - choinki, latających przedmiotów oraz na widok swojej przyjaciółki, czyli Jessi. Drzewko rzeczywiście była przepiękna - zdobiona różnymi bombkami, jak i aniołami, a pod nią leżały prezenty dla wszystkich, co wysłali list i nie zapomnieli o nim. Oczywiście na górze błyszczała ogromna gwiazda, powieszona zapewne dzięki pomocy elfów. Była to jodła, która niosła ze sobą niesamowitą woń lasu, znajdującego się zapewne nieopodal chatki, w której zebrali się wszyscy goście. W kuchni działo się wtedy ogromne zamieszanie - para z gotowanego kompotu z suszu unosiła się do góry, znowu dając się odczuć w nosach czułych wilków, lecz to przecież nie były pierniczki. Gdzieś indziej patrzyły się różne rodzaje herbat, rozpoczynając od zwykłej, czarnej, kończąc aż po białą i zieloną - kto wie, może znajdzie się jeszcze fioletowa wersja tych angielskich napoi?
W chwili, gdy Mikołaj chwycił prezent, niezbyt duży, można powiedzieć nawet, że malutki, zaczął szukać karteczki z imieniem, dla kogo ma być ten podarunek zapakowany w złoty, świąteczny papier, a także zawiązany starannie i bardzo ładnie białą wstążką w kokardę. , Można pewnie tylko zgadywać, że właśnie wtedy zapanowała w drewnianym domku ogromna cisza - jakby ktoś wyłączył dźwięk i nie chciał go włączyć (albo czekał na wynik wyroczni). Po kilkunastu sekundach powiedział to, co miało zostać powiedziane. - Kasai Kiro! - oznajmił, głaskając Jessi po łebku oraz dziękując za pomoc w rozdawaniu prezentów.
Nie muszę zgadywać, jak zareaguje władca całego wszechświata - lecz nie opiszę tego, bo brak dowodów, niestety. Mogę jednak przypuszczać jego reakcję - przejdźmy więc do momentu, w którym podszedł on do Świętego, by odebrać prezent, gdyż to w wszystko trwałoby za długo.
- Kasai Kiro... Hm... Masz zamiar zostać największym władcą, najsilniejszym, najpotężniejszym ze wszystkich, jakich świat widział. W sumie - nie chcesz, tylko zawładniesz światem - rozpoczął przemówienie, martosząc mu rudy łebek, dając mały prezent, aczkolwiek pewnie wartościowy. Jego oczy cały czas się wpatrywały w przyszłego króla, życząc mu wszystkiego dobrego w dążeniu do tego celu. - Zatem, mój drogi. Nie interesuj się tym, jak to jest wielkie, ponieważ drzemie w przedmiocie potężna moc, która doda ci odwagi. Noś go zawsze przy sobie, nie zapominaj o nim - oznajmił głaskając młodego wilka, a następnie poprosił Jessi, by ta przyniosła kolejny prezent wśród innych. Oczywiście jego uwadze nie przeszło to, jak się wiele osób cieszyło, mogąc spotkać bliskie osoby, jednak w czasie zdążył zauważyć "czarną owcę" lub też i "białego kruka". Tylko się uśmiechnął w stronę wszystkich zebranych, mówiąc sam do siebie. - No to czas na następny...
Ale, ale... Coś mogło zostać zauważone, coś dziwnego, coś o dziwnym zapachu, który nie dobiegał z kuchni, lecz z tyłu chatki. Nieznajoma woń dobijała się pewnie do nosów jakiś wilków, tylko właśnie - jakich? Dziwna ona dosyć była, jakby wcześniej to coś spotkali, lecz nie w tym miejscu, a zapewne niemalże na co dzień, gdzieś indziej. Czy znajdą się może jacyś śmiałkowie, by poszukać posiadacza tego podejrzanego zapachu?

/info o przedmiocie jutro na PW.
Aly Azzyil
Młode

Aly Azzyil


Female Liczba postów : 54
Skąd : Z krainy Słodyczy

     
Juhu! Jednak Kiruś ją pamięta! Aly była po prostu wniebowzięta, ponieważ bała się, że będzie wręcz przeciwnie... A raczej bałaby się, gdyby nie była tak podekscytowana, gdy tu przybyła. Kiedy tylko wypowiedział jej imię ta zerwała się i zaczęła biegać wokół niego zadowolona. Trudno się dziwić osóbce, która nie miała zbyt dużo znajomych. To bardzo fajnie zapisać się w pamięci kogoś innego, a przynajmniej w tym wypadku. Zaszczekała głośno i zamerdała ogonkiem. -Pamiętasz mnie! Pamiętasz mnie! Pamiętasz mnie!- piszczała radośnie, aż w końcu usiadła koło niego i spojrzała na niego uważnie.
Nagle w tedy uderzyły w nią następne słówka basiorka, biedna wzięła na poważnie słówka i posmutniała. Uszka jej oklapły, a w oczkach zamigotały łezki. Zwiesiła łebek, przy tym zasłaniając połowę pyszczka długą grzywką, która bezwładnie na niego opadła. -Przeplasiam... Kiro.- Wyskamlała cichutko. Może faktycznie jest troszeczkę za głośna i... energiczna? Zamyśliła się. Jak to miała w zwyczaju przekrzywiła zabawnie łebek i rozmyślała nad swoim zachowaniem.
E tam. Potem będzie się tym martwić. Po kolejnych słowach uśmiechnęła się nieśmiało i spojrzała na basiorka. Czyżby jednak nie był zły? Postawiła jedno uszko i wpatrywała się w niego z ciekawością, po czym wyprostowała się dumnie i ukłoniła przed przyjacielem. -Tak jest! Błagam o wybaczenie o największy i wszechpotężny Kasai Kiro!- Podniosła pyszczek i wyszczerzyła się szeroko.
Po chwili Kiro został wezwany do białego brodacza. Aly siedziała niecierpliwie czekając na jego powrót. Widziała jak jegomość coś mu wręczył, była strasznie ciekawa co to mogło być, a właśnie zapomniała o nim! Tak się przy nim rozgadała, tak bardzo chciała, by jej odpowiedział, a ona o nim zapomniała! Nagle do jej małego noska dotarł dziwny zapach. Zamknęła oczka i zaczęła kręcić główką na wszystkie strony, by zidentyfikować skąd on biegnie. Rzecz jasna nim zdążyła pomyśleć już ruszyła za niecodziennym zapachem.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Oj tak - Kiro dobrze zapamiętał Aly. I doprawdy dziwne były to wspomnienia. Niemal w ogóle nie pasowały do jej obecnej reakcji. Spodziewał się, że zacznie się przechwalać, śmiać się z niego, czy może szturchać prowokując go do pokazania kiełków, a stało się wręcz przeciwnie! I właśnie dlatego malec doznał szoku gdy usłyszał jej sepleniące przeprosiny. Co się z nią stało!? Nie... nie żeby mu to nie odpowiadało. W sumie... to nawet podobało mu się jej zachowanie. Po prostu go zaskoczyła. I to porządnie. Zdziwienie jednak szybko ustąpiło miejsca nieopisanej dumie. Szczerze mówiąc po raz pierwszy ktoś tak się cieszył na jego widok - a w sumie nic takiego nie zrobił! HA! Po prostu jest WIELKI, ot co!
Zadowolony, z dopieszczonym ego uśmiechnął się po królewsku, kiedy szarofutra pochyliła przed nim głowę. W życiu by się nie przyznał, ale czuł jakby miał się zaraz rozpłakać. Ze wzruszenia. To jednak było nie do pomyślenia, więc wszystkimi dostępnymi siłami utrzymał spokój ducha i skinął na dziewczę łaskawie.
- Wybaczę Ci, bo bardzo zmądrzałaś przez ten cały czas! - Zaśmiał się przyjaźnie i wyszczerzył kły w szczenięcym uśmiechu, z którego znikła większość normalnej agresji, a potem położył łapkę na jej łopatce jakby chciał przekazać jej swą chwałę. No, ułamek tej chwały. Taki niewielki.  
- Jestem rad, że zapamiętałaś jaki to jestem wspaniały! - Dodał pysznie, pożądnie zadowolony z siebie (tym bardziej, że udało mu się użyć nowego wyrazu, który brzmiał tak dorośle!), a posłyszawszy swoje imię odwrócił się w stronę Mikołaja. Na początku nie był pewien czy dobrze usłyszał, ale ego szybko kopnęło go gdzie trzeba i lordowskim krokiem zaczął iść ku Świętemu.
Nie był zdziwiony - to oczywiste, że on jako przyszły władca świata, król i wielki wojownik dostanie prezent jako pierwszy. W ogóle w tej chwili czuł się jakby to wszystko było zorganizowane specjalnie dla niego, a on tylko pozwolił doprosić gości. Ale jakie dziecko się tak nie czuje kiedy zostaje publicznie wyróżnione? A Kiro był szczególnie wyczulony na tego typu gesty.
Królewskim krokiem podszedł do brodacza i spojrzał na prezent. W pierwszym odruchu rozczarował się jego wielkością, ale Mikołaj rozwiał jego wątpliwości swoimi słowami, trafnymi tak, jakby umiał czytać w myślach. W dodatku tak dobrze opisał jego osobę, że obrażanie się o wielkość prezentu byłoby karalne! Jak dobrze, że i brodacz uznawał jego wspaniałość! Kiedy Kiro zostanie Królem na pewno da mu podwyżkę. Albo coś innego. Cóż, na pewno coś wymyśli.
- Hehehe! Spodziewałem się, że masz dla mnie coś wyjątkowego! - Zaśmiał się drapieżnie dostawszy prezent w swe łapki.
- Całkiem ładny, mam nadzieję, że jest tak dobry jak mówisz! - Powiedział już z tradycyjną wyższością w głosie i już miał odejść kiedy coś mu się przypomniało. Obrócił się i podszedł bliziutko do starca, a gdy ten się nachylił wyszeptał do niego:
- Nie wiem jak to zrobiłeś, ale Aly i Yaka naprawdę się pojawiły! Jesteś całkiem niezły staruszku! - Pochwalił go, a jego głos zabrzmiał tak miło jak na młodego chłopaczka przystało, co było niezbyt częstym, ale pokrzepiającym zjawiskiem. (Yaka faktycznie pojawiła się w krainie ~)
- Nie wiem czy wysłały Ci listy, ale mam nadzieję, że i dla nich coś masz! - Dodał groźnie, marszcząc brwi i rozrywając iluzję radosnego szczeniaczka jaką przed chwilą utworzył. - Jak nie, to policzę się z Tobą w przyszłym roku! - Zaakcentował powagę swoich zamiarów i odsunąwszy się złapał prezent i zadowolony potruchtał z powrotem na swoje miejsce. Chciał pokazać Aly co dostał... i samemu też to zobaczyć. Dziewczyny jednak nie było tam gdzie się jej spodziewał - zobaczył tylko jej sylwetkę oddalającą się gdzieś w głąb domu. Mruknął pod nosem (wyklinając baby całego świata oraz ich durne pomysły) i bez namysłu (czyżby wcześniej kogoś za to nie krytykował?) ruszył jej śladem trzymając złocisty pakunek w pyszczku.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
A co na to wszystko zakapturzona postać? Nic... Gdyby nie to, że poczuł coś innego, ale nie w sercu, lecz w nosie - jakiś podejrzany zapach, który wręcz pukał do niego. I co najdziwniejsze, został on wcześniej zauważony przez dziwną wilczycę o czerwonej grzywce oraz żółtych plamach, czyli tą Aly. Tak sądził. Okazało się, iż po kilku minutach wchłonął cały swój zapas ciasteczek i czekolad, co powoli okiełznały jego zdenerwowanie. Tak oto usiadł na tyłku i czekał, jednak już od początku wątpił w to, że on jako pierwszy zostanie wybrany. Jednak zawsze jest w życiu tak, że ktoś jest na pierwszym miejscu, że ktoś jest na drugim, a na końcu ten ostatni, czyli zapewne Zuki, chociaż on tego nie wie. Schowany pod kapturem usłyszał imię rudego wilka, a następnie ruszył ze swojego ciepłego miejsca, zabierając jeszcze kilka z przekąsek, a raczej je kradnąc, które wylądowały w jego niebieskiej torbie, a była z prawdziwej skóry, lecz zafarbiona na ten kolor. Ten, co bardzo jest szanowany przez młodego, chociaż on już młody nie jest. Trzy lata... A nadal znajduje się w towarzystwie dzieci. Chciałby już być dorosłym osobnikiem, który (być może) ma kobietę, ale nie szczeniaki - on nie potrafi się niestety opiekować tymi małymi wilczkami. To nie praca dla niego - poza tym, wyznaje on zasadę, że gdy nie jest przywiązany do czegoś, staje się wolnym. Nie w sensie, że maźlarny, lecz w tym, iż nie jest zobowiązany do niczego - opieki nad kimś... No wiecie pewnie, o co chodzi. Tak oto zrobił coś niezwykłego - zaczął skradać się powoli, znikając w ciemnych zakamarkach pomieszczenia. Potem bardzo cicho otworzył okno, wskakując na parapet, aż jego oczom okazał się biały, bijący w paczałki, śnieg. Jego płaszcz wiał niczym ten u prawdziwego bohatera, a po chwili... skoczył. Skok wiary.
Oczywiście przymknął za sobą okno, żeby nie było zbyt zimno w chatce, jednak zbytnio mu się nie udało. Tak oto wylądował pyskiem w śniegu, obserwując dziwne bałwany, które się poruszały. Wiedział już od samego przyjścia, że to miejsce jest na tyle tajemnicze, iż nie należy się przejmować magicznymi rzeczami. Ale nadal dziwna woń przedzierała się do jego nosa. Kto wie, być może nikt go nie zauważył? Jak zwykle wykorzystał nieuwagę niemalże wszystkich wilków, lecz czy to wypaliło? Ach, on miał to kompletnie gdzieś. Wiatr wiał tak mocno, iż młody jeszcze bardziej wylądował w śniegu, nie mogąc się uspokoić, a śnieg wręcz przylepił się do jego futra u nóg. Nie był on zbyt suchy, wręcz przeciwnie - był mokry, idealny do lepienia bałwanów, na przykład tych trzech. Tak oto poprawił swój kaptur, schował po części swój pysk w wodoodpornym materiale, by przedostać się do źródła tej necodziennej woni. Trafi więc na tyły chatki, ale dokładnie nie wiadomo, co tam zobaczy. W głowie mieszały mu się uczucia w wielkim, ogromnym garnku, lekko czarne, lecz część z nich było pozytywnych. Nie podobało mu się towarzystwo w chatce - chciał za wszelką cenę wyjść i pozostać samym, przeżyć jakąś nową przygodę. Oczywiście zdąży na prezent od Świętego, to znaczy, on tak myśli. Jego uwadze nie umknęło to, iż na krótko po odebraniu podarku od Mikołaja, Kasai ruszył za waderą, która pewnie poczuła ten dziwny zapach. Ze złości uderzył w jeden z kabli świątecznych, rozmyślając nad sobą. On nie miał pewności siebie w tym miejscu, wręcz przeciwnie - czuł się cały czas zażenowany. Mimo ogromnego mrozu w jego łapach, nadal pokonywał dzielnie padające płatki śniegu, które były unikatowe. Właśnie w tej chwili na jego nosie wylądował jeden z nich, który był ogromny - zrobił więc zeza oraz zdołał go zobaczyć - był niezwykle piękny, oczywiście to jego zdanie. Ściągnął go więc z wilgotnego noska i dmuchnął, a on leciał dalej. Zniknął wśród innych.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Jessi uśmiechnęła się do białego szczeniaka w odpowiedzi. Cóż.. Możliwe że się do niego lekko przyczepiła. A może było to tak odebrane przez niego? Nie ważne. Tak czy owak. Zimny wiatr po raz kolejny uderzył o futerko małej ( który to już ) Drzwiczki otwarły się a do środka wkroczyło szczenię z basiorem. Zaraz, zaraz! Czarna palnęła o ziemię kiedy przybyszka z okrzykiem rzuciła się ku jej. Dobrze, że mikołaj zdążył zabrać prezent! Ey! Przecież to Hira! Rządek białych jak śnieg ząbków ukazał się w szerokim uśmiechu.
- Hira! Cześć! - przywitała się serdecznie z koleżanką. - To?, to czapka! Mikołaj mi ją dał wiesz? Znaczy na czas rozdawania prezentów. Bo wiesz że są prezenty co nie? Też napisałaś list? Ja tak!
Wskazała łapką brodacza pokazując w ten sposób że to własnie on jest ową postacią przedstawioną jako " Mikołaj " Po chwili wederka stała już na 4 łapkach przyglądając się basiorowi z wieeeeelkim uśmiechem. Prawda! Miał oczy które przez szczeniaka nie były jeszcze nigdy, a nigdy spotkane. Postanowiła się więc i z nim przywitać. Jest szczeniakiem jeszcze i nie bardzo zakapowała że powinna ukłonić się ładnie mówiąc " dzień dobry " lub coś w tym stylu. U niej znaczyło to " Czeeść!" W taki więc sposób przywitała Keina. Cóż.. Wybaczcie jej. Rudy szczeniak został wywołany a zaraz potem odebrał prezent. W podskokach ruszyła pod choinkę przynosząc Świętemu kolejny pakunek. I do jej noska wdarł się dziwny zapach za którym najwyraźniej poszło kilka osób. Nie, ona o dziwo została. Miała misję! Tak to pewnie by poszła ale.. Nie, nie! Ukrywać się nie da. Ciekawiło ją co dostał rudy ale.. Najwidoczniej i on poszedł. Potrząsnęła łebkiem i siadając wlepiła wzrok w starszego wilka w świątecznym stroju. Może teraz na nią czas? Kto to wie!!
Berendar
Dojrzewający



Male Liczba postów : 141
Wiek : 30
Skąd : Dobczyce

     http://www.marian021093.deviantart.com
No tak, już ktoś dostał prezent. Ale ten zwrot, taki uroczysty, ciekawe co to miało znaczyć. Czyżby tamten wilk miał jakieś aspiracje do bycia najlepszym? Berendarowi tylko przez myśl to przeszło i opuściło go bardzo szybko, bo po co zaśmiecać sobie tym głowę. Powinien tylko interesować się własną osobą i nie zważać na inne, w końcu jest samotnikiem i to nie bez powodu. Lecz to nie czas by to wspominać, skoro tak tutaj młodzież się cieszy, tylko dlaczego niektóre wyszły tak szybko?
Długo nie trzeba było czekać, by dowiedzieć się dlaczego tak się stało. Dziwny zapach nie pochodził z wewnątrz, a wiadomo, młodzi są bardzo ciekawi.
Berendar z resztą też...
Wilk rozejrzał się dookoła, targał nim trochę głód. Zaciekawiły go przysmaki i to co znajdowało się na stołach przeznaczonych na posiłek dla okolicznych gości. Popatrzył chwilę, co by tutaj było dobre. Wszystko kusiło wyglądem i zapachem, chwycił zatem pierwsze lepsze ciastko i powoli przeżuwając, rozkoszował się tym smakiem. Dla niego było to coś niecodziennego, a taka przyjemność. Nie omieszkał spróbować kolejnych, choć mogłoby to dziwnie wyglądać, czego się spodziewać po kimś, kto lubi odkrywać i poznawać świat, nie ludzi, może za paroma wyjątkami. Zjadł może pięć takich frykasów i postanowił się powstrzymać na jakiś czas. Przecież nie będzie się opychać przy innych, by wyglądać jak nie wiadomo co. Po co robić sceny...
Zaraz odszedł od stołu i popatrzył na wszystkich, a szczególnie spojrzał na dwójkę, która weszła niczym rodzina. Być może Ci dwoje byli spokrewnieni.
No cóż, jeden prezent doręczony do rąk własnych. Kto będzie kolejny? Usiadł w miarę blisko pozostałych gości, jakby to wyglądało tak siedzieć z dala samemu... zbyt dziwnie, nie będzie się przecież wyróżniał z tłumu.
Popatrzył na wszystkich jeszcze raz, przeżuwając ostatni kawałeczek bodajże ciastka, tak słodkiego i.... dobra dość tych opisów.
Czekał cierpliwie na swoją kolej, choć sam chciałby sprawdzić skąd dochodzi dziwny zapach. Czuł się o dziwo dobrze w tak, niby, licznym towarzystwie. To chyba magia świąt, tak to nazywają. Ciekaw był co on sam dostanie, może ta prośba zawarta w liście nie była do wykonania? A może była bardzo dziwna, kto to może wiedzieć. A sam wilk, którego sierść kojarzyła się z kolorem pyszności znajdujących się na stołach, był rozdarty w myślach
-Szkoda.... że, Ty.... tego nie widzisz- te słowa wydobyły się z jego pyska, lecz wymówił je cicho opuszczając głowę nisko. Na samą myśl, o kimś istotnym w jego historii. Podszedł do okna i popatrzył w niebo, prószący śnieg rozczulił go, a po pysku popłynęła jedna łza. Wpatrywał się w głębie nieba, widok piękny, wspaniały, lecz czymże był bez najbliższych...
Prezenty i radość tych wszystkich zgromadzonych wilków, była jednak ważniejsza, musiał się zebrać w sobie i uspokoić.
Skierował wzrok na Mikołaja i jego małej pomocniczki, co wywołało u niego uśmiech. Ta płynąca radość z młodej wilczycy, czuł, że gdyby mogła to każdemu by przekazała ciepło i z pewnością była to prawda. Chyba pierwszy raz od jakże długiego czasu w końcu się uśmiechnął, a był to nie lada wyczyn, zwłaszcza dla Niego.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Gdy tylko usłyszałam jak nazywa się dziwny przedmiot na główce zielonookiej, przyjrzałam się mu jeszcze raz, by zapamiętać, że nazywa się "czapka", a później skierowałam wzrok na starca, który najwyraźniej był Mikołajem- cokolwiek to znaczy. -Dlaczego brodaty basior oddał temu czerwonemu taki pakuneczek za nic? Co było w środku, że miało mu dodać odwagi? I co to są te "lista"? - zastanawiałam, przyglądając się zadowolonemu szczeniakowi odbierającemu paczuszkę. - Może prezent= nagroda... Ale za co?- śledząc pyszałka ślepkami, zadałam sobie kolejne pytanie, na które nie byłam w stanie sobie sama odpowiedzieć. Przynajmniej na razie. Miałam zamiar się dowiedzieć o co tu chodzi. -Zaraz, zaraz... tatuś pewnie wie!- przypomniałam sobie. -A raczej wie na pewno- poprawiłam się w myślach. Natychmiast wpadłam na genialny pomysł, by go zapytać. W mgnieniu oka odwróciłam się w kierunku Keina. Wystartowałam jak rakieta... no może bardziej pokracznie... więc jak wystraszony zając kiwający się na czterech pałąkach, by za chwilkę zatrzymać się przed czerwonookim.
- Tatusiuuu....- zaczęłam, szczerząc do niego słodko swe ząbki.
-Dlaczego brodaty pan oddał temu czerwonemu taki coś za nic? Co było w środku? I co to są te "lista"? Kto to ten Mikołaj? Czy tu dostaje się jakieś nagrodyyyy?- zalałam ojca serią pytań.
-Czy ja też dostanę?-  dodałam na koniec z nadzieją w głosie, robiąc wielkie oczy i posyłając mu spojrzenie z serii "kup mi pieska". Jestem tylko szczeniakiem, to logiczne, że zazdrościłam tym, którzy mają coś, czego ja nie mam. O ile to fajne rzecz jasna. A takim się wydawało sądząc po minie obdarowanego, ambitnego rówieśnika.
Dzień dobry? Jakie "dzień dobry"? Jakie "cześć"? Po co to? Nikt mnie takich rzeczy jeszcze nie uczył! Pfff. Po co to komu? Może kiedyś sama załapę... Do tej pory słyszałam jedynie "witaj" i nie skierowane w moją stronę, więc nawet nie zwróciłam uwagi.
Dziwny zapach dochodzący z tyłu chatki, dla mnie nie był bardziej dziwny od większości zapachów, więc nie bardzo się zainteresowałam.
Zaintrygował mnie jedynie jeszcze ton jakim Aly Azzyil odnosiła się do Kisai Kiro. Na temat tej nietypowej relacji jeszcze pewnie zdążę się czegoś dowiedzieć. Swoją drogą Tak jakoś dziwnie na ich widok zabrakło mi tutaj Isao... Ciekawe czy jeszcze się kiedyś spotkamy? Na pewno! W końcu został moim przyjacielem, a przyjaciół się chyba nie zostawia?! A Natsu do tego jest rycerzem- cokolwiek to oznacza, więc podwójnie nie może... Prawda...? Fajnie by było go znowu zobaczyć... Na całe szczęście mam tatusia. On zawsze będzie obok. Jest przecież najwspanialszym, najodważniejszym, najukochańszym ojcem świata! Każdy to wie, a jak nie, to powinien i .
Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Śnieg nadal padał za oknami, w tym za jednym, który wilk ubrany w płaszcz pozostawił otwarty. Panująca atmosfera do domku była niesamowita - dzieciaki zadowolone, a dorośli czekali na swoją kolej. Chłód nie przedzierał się do chatki, w której znajdował się niezwykły kominek z czerwonej cegły, a w nim palący się ogień – jednak nie taki zwykły, ponieważ jego światło nigdy nie gasło, no i dawał równomiernie ciepło całej drewnianej chatce, której dach został zasypany przez biały puch, a przy okazji zebrał się także na ozdobach świątecznych w ogródku. Na szczęście Mikołaj miał swoich pracowników do tego zajęcia, czyli bałwany, które zaczęły odśnieżać kamienną drogę do domku za pomocą mioteł i łopat, a one były ukryte w niewielkim kantorku obok chatki. Zbierały więc świeży śnieg do metalowych wiader. Zapewne w Waszych głowach rodzi się dziwne pytanie - po co? Albowiem po to, żeby się nie rozstopiły zbyt szybko, dodatkowo był on dla tych podobnych do ludzi stworków idealnym pożywieniem, szczególnie po dodatku jakiegoś soku z owoców lub pysznej, roztopionej czekolady.
Mikołaj oczywiście usłyszał słowa od młodego wilka, jednak to nie on w rzeczywistości spowodował ich powrót do Krainy - zostawmy jednak Kiro w wyobraźni, że to Święty zrobił, jako prezent dla niego. Po krótszej chwili można było usłyszeć dzwonek, na którego znak znowu pojawiła się niewidoczna sylwetka, mająca w swoich dłoniach pyszne przekąski, która przeszła do wielkiego salonu, niosąc na metalowej tacy całkiem podobne kubki, lecz z materiałem wokół nich - by w łapki cieplutko było. Znajdująca się ciecz w szklance była lekko gęsta oraz brązowa, pachniała charakterystycznie, że na stówę nie byłoby tutaj żadnego wilka, który nie znałby tego napoju bogów, w szczególności wtedy, gdy na zewnątrz jest zimno i chłodno, a wiatr świszczy, by przestraszyć mieszkańców - czekolada! Ale nie myślcie, że to taka, która jest zrobiona ze zwykłego proszku z różnymi chemikaliami oraz sztucznymi barwnikami, bo tutaj kucharki naprawdę wzięły się za swoją robotę, serwując wilkom prawdziwą czekoladę. Znajdowało jej się sporo w napoju, jakby się po częsci piło Nutellę w płynie, ale nie na tyle słodką, by po kilku łykach odmówić i powiedzieć: "Nie, dziękuję" lub "Jestem na diecie". Tradycyjnie po przyjściu pomocnika można było znowu usłyszeć słynny tupot butów, a także zobaczyć w powietrzu latające wokół postaci różnej maści książki, lecz te były głównie kucharskie, oprawione w czerwoną, grubą okładkę.
Po kilku minutach kolejny prezent wylądował w zmarszczonych dłoniach staruszka, niesiony przez czarną kuleczkę z zielonymi oczami. Tak oto pogłaskał ją znowu, a po chwili poprawił swoje niewielkie okulary, które ozdobione były niewielką, złotą oprawką, czytając powoli w swoim umyśle niewielką karteczkę, na której było wypisane kolejne imię. Słomiankowy pakunek był znacznie większy od prezentu przeznaczonego dla Kiro, też troszeczkę cięższy, aczkolwiek dosyć lekki, jeżeli mamy mówić szczerze.
- Vincent! - oznajmił Mikołaj, wołając do siebie młodego wilczka. Przykucnął, głaskając młodego za główką, a także po grzebicie, gdy po chwili wręczył mu jego niezwykły prezent, mówiąc parę słów do niego. - Mam nadzieję, że się nim zaopiekujesz dobrze. Pamiętaj, że nie wszystko dzieje się od razu, zatem będziesz musiał troszeczkę poczekać, by móc się zadowolić tym, co dostałeś. Pamiętaj jednak, żebyś dobrze sprawował nad tym pieczę! - ostrzegł go staruszek z długą, kręconą brodą, ostrzegając go przed zaniedbaniem swoich obowiązków - od tego przecież zależy przyszłość! Tak oto skinieniem głowy poprosił swoją elfią pomocniczkę, by przyniosła następny prezent spod malejącego stosu podarków pod choinką.
Lecz działo się coś z tyłu chatki, czego nie można było opisać słowami. Zbliżające się szczeniaki, czyli Kasai Kiro, Aly oraz Zuki mogły po chwili zobaczyć coś, co na stówę zaparło im wdech w piersiach, a serca zaczęły bić głośniej - jak myślicie, co to może być? Czerwone sanie znajdowały się z tyłu chatki, lekko zasypane już śniegiem, a w niewielkiej, drewnianej stajni leżały sobie renifery, bez których Święta by nie istniały. Jeden z nich posiadał czerwony, świecący nos, jednak nie w tej chwili emanował on swoim blaskiem, a jedynie podczas dalszej podróży z Świętym Mikołajem. Wszystkie odpoczywały po trochę dalekiej wędrówce dookoła świata, jak i po wędrówce tutaj, na tereny obok Krainy. Każda z istot wyróżniała się wyglądem - jeden miał jaśniejsze futro, inny ciemniejsze, tak samo z oczami - jednak nikt z nich nie miał czerwonych, jak to chyba przystało już.
Jednak zakapturzona postać zdążyła już zrobić na swój nowy rok niezbyt dobry uczynek, uderzając łapą w kolorowe światła - tak oto uszkodzony został kabel, a po chwili popłynął prąd elektryczny, powodując zwarcie wszystkich światełek wokół domu - pozostał tylko jeden lub dwa kable, które świeciły się normalnie, wszystkie inne zgasły i zostały zepsute. Młody poczuł w swojej białej łapce całkiem spory ból na chwilę, nie mogąc nią przez kilka minut poruszyć. Oczywiście w chatce można było usłyszeć dźwięk, który powstaje wtedy, gdy coś się psuje, a także niewielką ilość niebieskiego światła na zewnątrz, czyli po prostu prądu.
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Vince podskoczył jak na sprężynkach. Dostał prezent, tylko dla niego! Jak to szczeniak, w kilka sekund zapomniał o wszystkich swoich troskach i obawach.
- Iiiiiiii! - zawołał, biegnąc do Mikołaja.
Delikatnie wziął prezent, jakby się bał, że przy mocniejszym chwycie rozsypie się na proszek.
- Dziękuję bardzo panu Mikołajowi. - uśmiechnął się radośnie do brodacza.
Następnie wycofał się do swojego kącika, by spokojnie obejrzeć swój skarb. Jego pyszczka nie opuszczał uśmiech tak szeroki, że aż dziwne, że wierzch łebka mu nie odpadł.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
W tym momencie Kein sobie strzelił wewnętrznie facepalma. Na rodzica to on się nie nadawał przecież, a tu coraz więcej dzieci widać! Szczęście, że ino jedno jest jego. Przynajmniej póki jeszcze ona go uznaje za ojca. W każdym razie skinął łbem na przywitanie się Jessi. Hah, nie przeszkadzały mu kompletnie takie przywitania. Problem polegał na tym, że nie miał kompletnie pojęcia czym dokładnie te słowo było. Znaczy się... a dobra, nie będzie tutaj tego wątku.
- Cześć! - dorzucił jeszcze z jego radosnym uśmiechem.
Poza tym również zniżył się trochę do ich poziomu. Jak się komuś zachce to i pewnie ten w pyszczek dostanie, ale co tam! Należy mu się!
Co do Hiry... kurka, masz te 100 kości XD Wygrałaś pierwszeństwem odpisów, a raczej zajrzenia na forum.
- Ymm.... więc Święty Mikołaj to osoba do której śle się lisy z prośbą o prezent, czyli zabawkę i różne rzeczy, co tam żywnie zapragniesz. Oczywiście nie jest w stanie wszystkiego dać... Chyba jeszcze warto wspomnieć, że daje on prezenty tylko tym grzecznym. - przerwał na chwilę aby spojrzeć na młodego który aktualnie dostawał prezent.
Już nawet mniejsza o fakt, że ten nie umie niczego tłumaczyć. Załamuje się ludy, ponieważ oto jest Kein! Najciemniejszy w całej Krainie i nie chodzi tutaj tylko o jego kolor sierści.
Ach jeszcze jedna rzecz, no tak.
- Dostaniesz, spokojnie. Już moja w tym głowa abyś dostała.
Miał pewien plan w tym wypadku. Wszystko się okaże jak przyjdzie kolej na niego.
Ale jeszcze w ramach wyjaśnienia - posty będą zawsze już takie krótkie, nie umiem wrócić na forum za bardzo i przez to cała wena leci sobie dalekoooo stąd. Ale być będę.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Z uwagą słuchałam każdego słowa tatusia, by zapamiętać wszystko najdokładniej jak to tylko możliwe. Czyli podsumowując: pan z brodą jest Świętym Mikołajem i daje prezenty za grzeczność, a prezent to ta ozdobiona paczuszka- mam to. Jednak nadal miałam pewien problem... A raczej kilka- wciąż nie rozumiałam co znaczą poszczególne słowa jak np. co to zabawka (choć tego się domyślałam, bo brzmi podobnie do "zabawa") czy...
-Co to grzecznym?- zapytałam, przekręcając jednocześnie łebek na bok, by wyśledzić na co patrzy teraz Kein. Najwyraźniej kolejny wilczek otrzymywał podarek. Wyglądał na zadowolonego, a przecież jeszcze nie widział co ma wewnątrz opakowania. Może wiedział co dostanie? Hmm.. Ja to bym chciała... ale nie... tego nawet Mikołaj nie potrafi. W sumie, jeśli mam przy sobie tatę i przyjaciela rycerza (oczywiście z naciskiem na tatę) to niczego więcej mi nie trzeba. Rzecz jasna, jak dostanę to się nie pogniewam- wręcz przeciwnie. Skoro Kein mówi, że prezent będzie, to z pewnością mogę na niego liczyć. Wtem, uśmiech pojawił się na mojej mordce, a źrenice się rozszerzyły. Poczułam znajomy zapach, tylko mocniejszy, wyrazistszy i to... to...
-czekolada... - wymknęło mi się z pyskola (podobnie jak kropelka śliny bleh). Posłałam tacie spojżenie z serii "chwileczkę", po czym podbiegłam do tacki i zabrałam najpierw jeden kubeczek, potem drugi, by postawić je na ziemi. Nie wiedziałam jak przenieść je od razu, więc przenosiłam po kawałku, stawiając to jeden, to drugi o kilka kroczków dalej, aż dotarły na miejsce.
- To dzla tcieblie- wysepleniłam trzymając naczynie w pyszczku. Jak tylko udało mi się ułożyć napój, a raczej 2/3 napoju u łap czerwonookiego, wróciłam po swój i ponownie przysiadłam w pobliżu. Tym razem jednak nie naprzeciw, ale obok, żeby nie siedzieć tyłem do Mikołaja- chciałam go lepiej widzieć.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Czarna wyczekiwała kolejnego imienia. Miała nadzieję że teraz czas na nią! Jednak nie, Vincent.. Zielone oczka zwróciły się ku szczeniakowi który najwyraźniej zadowolony zasiadł by otworzyć swój podarunek. Ta szczenięca ciekawość! Uśmiechnęła się do albinosa i nagle poczuła znajomy zapach.. Czy to.. To..
- Czekolada! - krzyknęła zadowolona podbiegając do tacy i zdejmując z niej ostrożnie kubeczek na posadzkę.
W mgnieniu oka malutki języczek tkwił już pośród brązowej cieczy zagarniając ją. Nagle przypomniałą sobie o kolejnym prezencie. Z wieeelgachnym uśmiechem podbiegła do choinki biorąc prezencik i zanosząc w łapy Świętego. Zasiadła dość blisko niego wpatrując się w niego swymi zielonymi ślepkami. Tak, to wzrok typu " Teraz ja? Proooszę " Chlipnęła po raz kolejny czekoladę i... Do jej uszek dotarł dziwny dźwięk a za oknem mignęło coś.. Niebieskiego? Chyba tak.
- Co to było? - spytała, to pytanie było skierowane raczej.. Do wszystkich!
Spojrzała na basiora o sierści podobnej do cieczy w kubeczku. Ba! Podobnej! Takiej samej!
- Ale masz faaajną sierść! - rzuciła zachwycona.
Jessi szybciutko podbiegła do Berendara z uśmiechem. Zwierzaki wyczuwają podobno uczucia. Nawet bez tego można było zauważyć że ten jest smutny a... W święta nikt taki być nie może!
- Jestem Jessi! - przedstawiła się mu choć ją o to nie pytał, szczerząc się.
Obróciła się wokół własnej osi zasiadając blisko niego ale i tak by widzieć dobrze brodacza bo on nie był przez nią ignorowany! O co to, to nie! Po prostu postanowiła zawrzeć kolejną znajomość!
Berendar
Dojrzewający



Male Liczba postów : 141
Wiek : 30
Skąd : Dobczyce

     http://www.marian021093.deviantart.com
Berendar był długo wpatrzony w spadający śnieg. I pomyśleć, że to kilka kropel wody tylko zmienione w inna postać. Cudowny puch pokrywał wszystko i mnożył się z każdą sekundą, wnet to można było by się całkiem dobrze ukryć w nim. Rozmyślania zostały przerwane przez pewną małą wilczycę, Berendar został wyciągnięty z dumania w jednej chwili, obrócił głowę to w lewo to prawo, aż zdał sobie sprawę, że głos dopiero co słyszał... tak jakby...
Popatrzył w dół i zobaczył pomocnicę Mikołaja, co prawda myślał, że to jeden w większych wilków chciał z nim pogadać, a sam prawie jest już dorosły no i trochę większy od wilczków. Więc sami wiecie jakie mogło być zdziwienie jego, kiedy to jedne z nich podchodzi to tego samotnika. Jemu aż się ciepło zrobiło na sercu, lecz czuł się dziwnie z swoim ówczesnym losem jaki go dotąd spotkał. Ale może to już minęło? A jeśli kolejna znana mu istota...
Co by tu powiedzieć... nic mu nie przyszło mu do głowy, co prawda zwróciła uwagę na kolor sierści. No tak, znaczna część była podobna do czekolady, nie licząc miejscami występujących zmian w futrze pod postacią licznych białych aglomeratów, wstawek wzdłuż grzbietu, nad oczami no i  białą krawatką na szyi. Więc, no tak musiał to potwierdzić.
-Eeee... no tak... bardzo dziękuję- spojrzał raz jeszcze na swój bok -Może i fajna, ale widzisz... dużo zmian mam w całym futrze, tu białe, tu i tu... oraz tu - wskazywał oczywiście po całym futrze białe aglomeraty, na koniec wskazał krawatkę no i oczy. Z daleka, krawatka była bardzo zauważalna i to było jego znakiem rozpoznawczym - Trochę fikuśnie mam te zmiany... ale cóż.... takie mi dano
No tak, po jaką ciężką... wiedzieć cokolwiek o jego futrze. Popatrzył się jej w oczy, oczywiście u niego można było zobaczyć pozostałość po łzy... lekko mokre włosie przy prawym oku, skąd popłynęła "symboliczna" łza.
-Jessi... - Berendar położył swe ciało na podłodze, by młoda nie musiała patrzeć na niego od dołu, a także sprawić by rozmowa toczyła się na tzw. jednym poziomie - Zwę się Berendar... miło mi - skinął głową - Jesteś bardzo żywa, jak większość młodych... no i... bardzo... towarzyska. Lecz chyba Ci przeszkadzam. Musisz pomagać Mikołajowi - Gdy wymówił swe imię skinął głową lekko ją przekręcając, a kontynuując rozmowę z Jessi uśmiechnął się co było widoczne, lecz nie mógł ukryć tego co przed chwilą czuł. Ale czy by ktokolwiek z kimś ponurym gadał? Musiał zatem chociaż, trochę stworzyć pozory, że wszystko jest jak w najlepszym porządku. Wydawał się zadowolony, z powodu zainteresowania jakim obdarzyła go Jessi, lecz pewnie to było chwilowe. Tak jak wszystko, lecz mógł się mylić. Przeszedł taki szmat drogi w tej krainie, że nie poznał za wiele z jej mieszkańców, co innego jeśli chodzi o tereny. Które były mu za towarzyszy, drzewa mógł traktować jak rozmówców, lecz jak długo można. Mimo to, trochę się przemógł i chciał prowadzić rozmowę dalej, trochę wygadać się lub po prostu przypomnieć sobie, jak prowadzi się konwersację. Zdarza się, że można zapomnieć jak się rozmawia, jeśli bardzo długo jest się samotnym w świecie. A nie chodzi tu o związek, lecz przebywanie z innymi osobami, czy też należenie do danej społeczności.
- Lubisz... czekoladę? Nigdy... jej... nie piłem. Smaczna? - zapytał trochę nieśmiele, co mogłoby rzecz prosta wyglądać śmiesznie, bo powinno być na odwrót. Lecz gdyby go bardziej chciano poznać, to pewnie by wszystko się wyjaśniło
- Czapka Ci pasuje... - stwierdził, nie tylko pasowała ale i podkreślała jaka jest. Raczej zły i niepomocny elf by jej nie nosił. Zasłużyła i to z całą pewnością.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki nie wiedział, co ma o tym dokładnie myśleć - tuż po uderzeniu kabelków z tajemniczymi, przepełnionymi magią (według niego, oczywiście) światełkami, poczuł coś dziwnego, a w szczególności to trochę, a nawet i bardzo mocno bolało - tak czy siak krzyknął dosyć głośno, wyjąc z bólu, który przeszywał jego łapę. Tuż przed oczami zobaczył połysk niebieskiego światła, a potem padł na ziemię - przestraszony, z niesprawną łapą, trochę zabeczany. Jeżeliby nie powiedzieć, że nawet bardzo. Słone łezki spływały po jego pysku, a z ust wydobywały się dziwne, ciche słowa, po niemalże nieznanym języku, jakim jest rosyjski. Ten jeden został przez niego w części opanowany - teraz, gdy nie ma w okolicy barów i innych tego typu lokali, musi sam się nauczyć kolejnego języka. Hiszpański by był dobry, jednak wolał coś podobnego do angielskiego, którego po części znał, jednak rzadko go wykorzystywał - chociażby z tego powodu, iż wolał ten drugi, mniej popularny język. Za jakiś czas może wybierze się do jakiejś biblioteki, by nauczyć się nowych słówek.
- Cyka, cyka, cyka! - mówił niczym opętany nasz Księżyc, zły na siebie, ale bardziej na swój głupi los. Tak oto wstał na trzy równe łapy, kulejąc przy tym, aby dotrzeć do źródła tego nieznajomego zapachu. Przed tym wydarzeniem jednak spojrzał na swój zły uczynek, lekko się śmiejąc - i pomyśleć, że taki mały, ale z ogromną mocą destrukcji! Zagwiżdżał więc przez kilka sekund, a następnie zabrał się do roboty, czyli udawania detektywa Sherlocka Holmesa (chociaż mu się to nie udawało). Płatki śniegu delikatnie pokrywały płaszcz młodego wilka, który powoli oraz cichutko podchodził coraz bardziej do źródła dziwnej woni - gdyby nie ten śnieg, zapewne nie zostałby kompletnie zauważony, a tymczasem musi się zmagać ze stawianiem cichych kroków. Wiatr dosyć mocno zawiał w jego kaptur, zdejmując go, jakby nakazał mu to, żeby nie ukrywał się przed tym, co zobaczy. Bał się po części, że to będzie jakiś potwór czy coś, który następnie go zje, jako obiad lub przekąskę (ze względu na jego mizerne rozmiary), a kości zużyje niczym wykałaczki. Tak oto postawił jedną ze swoich trzech sprawnych łap, zauważając cel.
Jego oceaniczne oczy zabłyszczały, pojawił się w nich na nowo blask, a na twarzy kolejny uśmiech, który składał się ze stosu bialutkich ząbków, spowodowany tym, co dokładnie ukazało się mu przed niebieskimi paczałkami. Młody naprawdę nie mógł w to uwierzyć, ale zobaczył prawdziwe stworzenia zwane reniferami, dzięki którym Mikołaj przemieszcza się bardzo szybko, rozdając prezenty wszystkim grzecznym dzieciom wokół całego globu, kto wie, może i nawet dalej! Jeszcze nie było chyba tutaj wilka, który odkryłby życie pozaziemskie, poza tym, takie przygody są bardzo drogie i potrafią szybko zjeść portfel, a dodatkowo istniało ogromne niebezpieczeństwo tego, iż te zielone istoty, z dziwnymi uszami i w pełni czarnymi oczami, mogą wziąć zwiadowcę za królika doświadczalnego. Nah, Zuki by tak nie chciał! Być niczym encyklopedia, która można tylko raz otworzyć... Ble!
- Renifery! - krzyknął radośnie, bez gniewu, który gotował się w nim dokładnie kilka minut temu, podchodząc do ciekawych stworzeń z fajnymi, sporymi rogami. Uśmiechnął się ponownie, machając swoim puszystym, białym niczym śnieg, ogonkiem, uderzając nim kilka razy w podłogę, tworząc nowy rytm, który zapanował w jego zarówno dziecięcej, jak i dorosłej główce. Dodatkowo ucieszył się z tego faktu, iż przybył tu jako pierwszy, a nie ten rudy wilk ze swoją koleżanką, a może i dziewczyną! Nie chodziło o to, że go nie lubi, bo przecież nie ma prawa oceniać coś bez poznania tego, lecz po prostu jako pierwszy zobaczył to, co było za chatką.
Aly Azzyil
Młode

Aly Azzyil


Female Liczba postów : 54
Skąd : Z krainy Słodyczy

     
Szybciutko przebierała łapami dalej kierując się za zapachem. No oczywiście, po drodze wpadła w ścianę (nie polecam biegać z zamkniętymi oczkami), a pozbieranie się trochę jej zajęło. W każdym razie Aly była coraz bardziej podekscytowana, kiedy tylko wstała rzuciła się biegiem czując nasilającą się woń. Co to mogło być? Och! Ona już chce to wiedzieć! Nie wytrzyma! Chce być już tam, gdzie biegła. Co zobaczy?! Nie, to nie jest ważne. Nie dla niej. Po prostu chce to zobaczyć i już. Ona zrobi wszystko byleby tylko poznać coś nowego, zobaczyć, wywąchać! Z domku docierała do niej jeszcze inna woń. Ciastka, pierniczki, czekoladki, ogólnie mówiąc słodycze! Mimo, że tak ją korciły i ślinka jej dosłownie ciekła nie zawróciła i niecierpliwie biegła dalej.
W pewnym momencie usłyszała czyjś krzyk, ewidentnie dziecięcy i światełka, które zdobiły wszystko dokoła zgasły. Waderka zatrzymała się tak gwałtownie, że zaryła pyszczkiem w śnieg. Szybko jednak podniosła główkę i wyprostowała się. Jej uszka kręciły się na wszystkie strony. Krzyk dochodził z kierunku, w który się udawała. Coś się komuś stało? Czy ktoś przed nią dotarł do źródła zapachu? Czy jest tam niebezpiecznie? Coś kogoś zaatakowało?! Tyle pytań kłębiło się w głowie szczeniaka. Nie zawahała się ani na sekundę z myślą, że ktoś może mieć kłopoty i być może jest ranny tylko popędziła ją do przodu. Droga Aly w końcu nigdy nie zostawiłaby nikogo w potrzebie, nie?
Nagle jej oczkom ukazały się ogromne sanie, a zaraz potem mała, zakapturzona postać. Gnana chęcią pomocy i ciekawością nie za bardzo zwróciła uwagę na to wielkie cudo. W parę sekund dobiegła do wilczka i zatrzymała się przy nim. -To ty krzyczał-eś?! Czy... nic ci nie jest?! Coś cię... za-ataakowało...?- Wydyszała samiczka, pochylając przy tym nisko łebek z wykończenia. Wzięła parę głębokich oddechów i drżąc podniosła główkę i uśmiechnęła się do samczyka. -Jestem Alysa, ale możesz mi mówić Aly. Usłyszałam krzyk, to byłeś ty?- Zapytała troskliwie. Niespodziewanie coś chuchnęło jej w kark. Odwróciła się zaskoczona i pyszczek jej się otworzył z zaskoczenia, a zarazem zdziwienia. -Wow!!!- Krzyknęła cicho i odskoczyła o krok do tyłu. Tuż za nią stał ogromny zwierzak przypominający jej trochę krzyżówkę łosia i jelenia. Pochylał swój wielki łeb i wąchał jej futerko. Kojarzyła skądś to coś, ale nie była pewna jak to się nazywa. Coś na... G? Gen.... Nie... Jen... Nie... Ren...? Może. A zresztą nieważne na pewno czytała o nim w jakiejś książce mamy..., a może taty? A może gdzieś indziej? Uśmiechnęła się łagodnie, bo jedyne co pamiętała to to, że są roślinożerne. Był taki cudowny, a jak wiadomo Aly kocha wszystko co żyje. Każde zwierzątko i każdą roślinkę. Pogłaskała delikatnie rogacza łapką po nosie, by go nie spłoszyć i ponownie odwróciła się do zakapturzonej postaci. Po czym znów zalała go falą pytań.-Wszystko w porządku? Czy on ci coś zrobił? Jest twój? - Zapytała radośnie i spojrzała na szczeniaka oczekująco. Co do pytania czy Ren... coś tam, mogło coś ,mu zrobić to ona osobiście w to nie wierzyła, ale jak to mówią... Nigdy nic nie wiadomo.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiro z początku nie zwrócił uwagi na dziwny zapach - wokół niego było ich tyle, że jeden dodatkowy nie robił mu większej różnicy - bardziej obchodziło go to dlaczego ten mały babsztyl nie raczył na niego poczekać oraz - co zastanawiało go nawet nieco bardziej - co też znajduje się w paczuszce od mikołaja. Zamiast jednak siedzieć w kącie i rozrywać złoty papier biegł z prezentem w pyszczku za Aly - jednak jednym uchem wychwycił, że Święty przywołał teraz do siebie niejakiego Vincenta. Ciekawe co on otrzymał... a mniejsza, na pewno i tak nie jest to takie super jak jego prezent. Nie mogłoby być! I lepiej dla brodacza, aby na pewno nie było!
Z lekka rozdrażniony, że jego pięć minut na głównej scenie się skończyło zmarszczył brewki i zaczął myśleć nad tym jak zbeszta szarą za takie znikanie bez słowa. Choć w sumie może nie powinno go obchodzić dokąd ta pchła pobiegnie? Była jednak jego przyszłym poddanym, nie godziło się puszczać jej od tak. Jeszcze by zobaczyła coś fajnego, a on nie. Toż to byłaby strata!
Gdy ognistofutry w końcu wybiegł na zewnątrz poraziło go błękitne światło, a do uszu dotarł dziwny dźwięk, jakby trzaski, a także czyjś krzyk. Po nagłym blasku momentalnie zrobiło się ciemniej i z licznych ozdobnych lampek ledwie kilka rzucało słabą poświatę na ośnieżony dach i skrawki ogródka. Atmosfera zrobiła się tajemnicza i być może wyobraźnia malca zaczęłaby intensywniej działać gdyby nie prostackie głośnie okrzyki Aly, która już biegła na pomoc osobie, która wyszła przed nimi. Ciekawe co mu się stało? Może się usmażył? A może coś go zjadło? No, jak będzie tam jakiś potwór Kasai będzie musiał go przepędzić (i tak przy okazji da popis swojej siły i umiejętności bojowych)!
Szybko jednak okazało się, że Biały szczeniak noszący niebieski płaszcz (czemu nosi taki dziwny strój... czemu w ogóle nosi jakiś strój i jeszcze nie jest jego poddanym!?) Jest cały i nic nie rozrywa go na kawałeczki ogromnymi szczękami. A Aly już skakała wokół niego i wypytywała się o jakieś durnoty. Jak to baba. One są takie nieznośne!
Kiro zaczął iść w ich stronę z miną niezadowolonego króla, któremu kazano zwlec się z łóżka by wysłuchał jakiś zrzędzących mieszczan, gdy nagle jego uwagę przykuło wielkie, czworonożne, rogate zwierzę nachylające się nad dziewczyną. Stanął jak wryty, nie wypuszczając swojego prezentu z pyszczka. Z jego perspektywy rogate stworzenie było czarnym kształtem, w którym nagle zniknęła łapka drugiego kształtu - jego przyszłej poddanej (to ten moment, kiedy go głaskała). Nie myśląc dłużej z dzikim rykiem natarł na rogatą bestię (chciał krzyknąć coś w stylu ,,uważaj!", ale paczuszka skutecznie zatkała mu usta (- no przecież jej nie zostawił!)) i z siłą, którą nadał mu rozbieg rzucił się stworzeniu na pysk. Jeśli mamy być szczerzy Renifera najpewniej nawet to nie zabolało (Kiro był tylko nieco większy od jego głowy), ale mogło go spłoszyć - zamachnął więc nerwowo łbem, a zszokowany rudzielec przekoziołkował w powietrzu i wylądował z głuchym łupnięciem na jego grzbiecie.

Resztę zostawiam wam kochani, bawmy się dobrze x3
Święty Mikołaj
Postać Specjalna

Święty Mikołaj


Liczba postów : 9

     
Nadal panował swiąteczny nastrój w tej dosyć niewielkiej, drewnianej chatce. Gorąca czekolada zaczęła kusić niemalże wszystkie wilki swoim zapachem, zapraszając je do spróbowania tego pysznego, słodkiego napoju. I tak się wręcz stało - większość z nich wzięła kubki ozdobione miękkim materiałem do łapek, próbując napoju, który powala wręcz wszystkie kubki smakowe na kolana. Mikołaj nie wziął dla siebie porcji, ponieważ miał zadanie - musiał wszystkim rozdać ich prezenty na Nowy Rok, a raczej już po nowym roku... Jednak warto dodać, że to nie dzieje się dniami, lecz w jeden, mroźny wieczór. Wiatr nadal świstał, strasząc lekko gości Świętego, jednak po chwili przestał, a biały puch zasypał niemalże całą Krainę, tworząc całkiem sporą warstwę śniegu. W kuchni pomocnicy zdołali już opanować zamęt, sprzątając wszystko niemalże do ładu i porządku, ponieważ na ziemi były rozsypane mąka, cukier, trochę kawałków czekolady, która posłużyła oczywiście do zrobienia tego ciepłego napoju o słodkim smaku, a także i okruchy ciastek. Cała podłoga niemalże lśniła z powodu czystości, aż wreszcie niewidzialne istoty usiadły, głośno wzdychając. To pierwszy raz, gdy miały do przyjęcia aż tylu gości, że nawet w kuchni się nie pomieściły. Tak oto ostatni raz przeleciały książki obok wilków, które następnie ustawiły się w ładnym rzęcie, a po krótszej chwili drzwi od kuchni zostały lekko przymknięte.
Jednak główny gość programu nie zapomniał o tym, że musi dać następnemu z przybyszów kolejny, niecodzienny prezent. Nikt w tej chwili nie wiedział dokładnie, kto otrzyma pakunek, a gdy Mikołaj chwycił w swoje pomarszczone dłonie czarno-biały podarunek, znowu poprawił okulary z małymi szkiełkami na nosie, przyglądając się z ogromną precyzją na napis. Po dokładnie kilku sekundach można było usłyszeć zawołanie Świętego, który uśmiechnął się, poprawiając białą, kręconą brodę.
- Jessi! - oznajmił, lekko prykucając, by móc porozmawiać niemalże na równi z młodą, czarną istotką. Dziwne to było, że waderka o zielonych oczach dała mu prezent, a następnie otrzymała go z powrotem. Tak oto pogłaskał ją lekko po główce i po grzbiecie, patrząc cały czas swoimi oczami na istotkę pełną optymizmu oraz szczęścia, mówiąc do niej swoim lekko już zachrypniętym, lecz miłym głosem. - Tak oto ty teraz otrzymasz prezent... Pamiętaj, że wszystko nadejdzie, prędzej czy później, więc nie zważaj na to, ile czasu dokładnie mija, czekając. Odwdzięczy ci się to kiedyś! Cierpliwość jest cnotą, jak to niektórzy mówią. Będziesz musiała troszeczkę zatrzymać jej w sobie - powiedział do niej, głaskając jej grzbiet, a przy okazji lekko zszokowany tym, co zobaczył - jasnoniebieskie światło pojawiło się za paroma oknami, niżeli nie za wszystkimi, a następnie zniknęło. Jednak już troszeczkę głuchy starzec nie zdołał usłyszeć krzyku jakiejś istoty, być może się to udało tylko wilkom... - Jak chcesz to idź zobaczyć to, co dostałaś, ja sam sobie poradzę z obsłużeniem pozostałych. Jeśli chcesz, oczywiście - uśmiechnął się, a następnie, jeżeli oczywiście Jessi poszła, ruszył się z miejsca po kolejny pakunek.
Tymczasem za chatką działo się coś niesamowitego - renifery siedziały spokojnie ogrodzone w stajni, nie odzywając się przez chwilę, zbudzone ze swojego dosyć głębokiego snu krzykiem młodej istoty. Także chrupanie śniegu zwaliło ich z równowagi, nie wiedząc dokładnie, co na nich czeka.
- Blitzen, słyszałeś to? - odezwał się jeden z nich na tyle zrozumiale, że młode szczeniaki, które tutaj przywiało, mogły to usłyszeć i przy okazji zrozumieć. - Ktoś się zbliża!
- Kometek, przecież nie jesteśmy na tyle głupi, że możemy tego nie usłyszeć! - odezwał się jeden z nich, zwany potocznie Złośnikiem, czyli Vixenem, będąc troszeczkę fukniętym na towarzysza. Po krótszej chwili zobaczyli młodego szczeniaka ubranego w niebieski płaszcz, który przyglądał się im, machając swoim ogonem, z troszeczkę niesprawną łapką. Potem do niego dołączyła dziwna waderka, która wyróżniała się dziwnym umaszczeniem futra, nadal się nie odzywając do nich. Jedynie po tym, jak rudy wilk chciał jednego z nich zaatakować, lecz mu się nie udało, dodali z uśmiechem na swoim długim pysku, machając długimi, białymi porożami, a większość z nich patrzyła na Profesorka, który właśnie nosił na grzbiecie przyszłego władcę całego świata. - Młody, bo jeszcze sobie coś zrobisz! A poza tym, twoja dziewczyna jest tutaj bezpieczna - dodał Amorek, patrząc cały czas na chłopca, który najwyraźniej był troszeczkę oszołomiony tym wszystkim.

/Kolorki dla naszych reniferków:
Kometek - #FFBF59
Amorek - #FF7FC9
Błyskawiczny - #9EF5FF
Fircyk - #4FFFD4
Pyszałek - #002DFD
Tancerz - #06DC00
Złośnik - #808080
Profesorek - #FFFFFF
Rudolf czerwononosy - #D00000

/Informacje o prezencie na PW :D.

Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Wilk jeno pokręcił łbem w stronę Hiry.
- W swoim czasie ci wszystko wyjaśnię a jak nie zrobię to ja, to reszta wilków. W końcu z ojcem nie usiedzisz za długo, haha.
Nawet nie chciał póki co się tam do nich wszystkich zabierać. Jednak już można powiedzieć, że obowiązki wzywały powoli.
Dla niego to byłoby na tyle, wstał, rozejrzał się po tym całym miejscu i zwyczajnie ruszył na chwilę ku stołowi do córki.
- Ja się zbieram. Wiem, że sobie poradzisz, jak będziesz chciała to odnajdziesz mnie nad jednym z jezior tej Krainy.
Wiedział, że da sobie radę sama. Nie był dobrym ojcem od momentu utraty wszystkich szczeniaków już dość długi czas temu.
Zwyczajnie niektóre rzeczy odbijały się na nim na tyle mocno, że aż on sam nie dawał sobie z tym rady.
Skinął łbem w ramach pożegnania i zaczął iść w stronę wyjścia, gdzie na chwilę stanął, upewnił się że nikt go nie obserwuje i zamienił się w Cień, po czym zniknął z tej lokacji. Święta dla niego się już skończyły.
Ale zostawił jedną rzecz tutaj. Małą kartkę z napisem "Darujcie jakiekolwiek prezenty, wszystko co moje niech otrzyma Hira."
Tyle z jego strony.

z/t
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Jessi słuchała z uwagą tego co mówił Berendar. Ją wszystko zainteresuje! Do jej uszek dotarło słowo którego nigdy jeszcze nie słyszała. " Dziękuję " Czyli używa się go jak ktoś ci powie że masz coś fajne! A jak Ci coś da? To może też! Kiedy wilk skończył kluska dalej uważała ta samo więc szybko okazała to.
- I tak jest faaajne!
Nastała chwilka ciszy a kiedy samiec po raz kolejny się odezwał ta kiwnęła główką potakująco co by potwierdzić że tak właśnie się nazywa. Idąc w jego ślady powtórzyła cichutko imię czekoladowego.
- Berendar - uśmiechnęła się a na kolejne słowa zaprzeczyła ruszając główką na prawo i lewo - Nie przeszkadzasz! Ja lubię robić dwie rzeczy na raz! To jest fajne! I jestem szybka wiesz?
To prędzej ona mu przeszkadza tą swoją gadaniną! Czarna kulka dostrzegła kawałek mokrego futra blisko oka i by choć troszkę poprawić humor uśmiechnęła się najpogodniej jak tylko potrafi. Na wieść o czekoladzie zachichotała ale nie można ukryć że była meeega zdziwiona.
- Nigdy? Czekolada jest pyyyszna! - tutaj rozglądnęła się w poszukiwaniu swego kubeczka który został metr dalej - A ja byłam nawet takim lesie gdzie wszystko było ze słodyczy! Byłam tam z Hirą! - popatrzyła na koleżankę posyłając jej roześmiane spojrzenie - Ale nagle wszystko się zaczęło topić wiesz? Bo zaczął padać deszcz! I tam była też trawa z żelków i ona tak się topiła i bałyśmy się że to nas nie puści po trudno było chodzić nawet! I my uciekłyśmy wiesz?
Tak, tak Jessi.. Akurat kogoś obchodzi co przeżyłaś i gdzie byłaś.. Gdyby kluska była teraz w kreskówce pewnie zapaliłaby jej się lampka nad główką bo ją właśnie olśniło! Ruszyła do stołu by zdjąć z niego jeden z gorących kubeczków. Przenosiła go po troszku aż dotarła do poprzedniego miejsca podsuwając owy przedmiot Berendarowi.
- Masz! Spróbuj jest pysznaa! - po chwili zrobiła to samo ze swoim.
Słysząc o czapce zrobiła obrót wokół własnej osi szczerząc się.
- Dziękuję! - użyła słowa które tak naprawdę przed chwilą poznała.
Znużyła różowawy jęzorek w słodkiej cieczy i nagle... Usłyszała swe imię. Myślicie że nie wiedziała o co chodzi i tępo rozejrzała się dookoła? Otóż... Pudło! Rzuciła tylko spojrzenie typu " Zaraz wracam " basiorowi i już była koło mikołaja słuchając go uważnie i kiwając główką. Tyle się wyczekała! Nareszcie! Chwyciła ostrożnie swój podarunek w pyszczek i postanowiła posłużyć się słowem które poznała.
- Dlekuję! - wysepleniła bo przecież nie łatwo jest trzymać coś w pyszczku i mówić.
Na kolejne słowa brodacza ruszyła główką przecząco. Jak zaczęła to i skończy! Przecież to sama przyjemność pomagać świętemu!
- Ja psyniose!
Ruszyła w podskokach ku swemu miejscu uśmiechając się do czekoladowego. Postanowiła się pochwalić bo przecież to tylko szczeniak! Nie ma zamiaru wywyższać się przecież nie byłoby to fajne! Położyła delikatnie prezent.
- Patrz! Dostałam prezent od Mikołaja! A ty pewnie też coś dostaniesz! Na pewno!
Po raz kolejny posłała mu to samo spojrzenie i ruszyła niczym torpeda w stronę choinki. Chwyciła prezent olejny i oddała go w łapki starca przytulając się do niego w ramach podziękowania. Siedząc już przy prezencie otwarła go i... Wydała z siebie okrzyk radości. Wyjęła najdelikatniej jak potrafiła czarno białą kulę z paczki. Dla kogoś mogła by to być tylko jakaś kula a dla niej? Była to aż cudowna śliczna najpiękniejsza czarno biała kula. Nigdy nie dostałą nic a tutaj takie coś! Pamiętała oczywiście słowa wilka w stroju i... Jakoś się odwdzięczy więc.. Tu musi być ukryte jakieś dno! Wpatrywała się zachwycona w kulę przytrzymując delikatnie łapką by czasem nigdzie się nie sturlała.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Dlaczego z ojcem nie usiedzę za długo? W ogóle co to ma znaczyć "za długo"? Jeśli do końca życia to nie długo, to chyba tak... Bo ja taty nie opuszczę niiiigdy i kropcia! Zawsze będziemy razem! Choć teraz już sobie szedł.. Tak szybko?! Oj.. Ale skoro uważa, że sobie poradzę, z pewnością tak będzie! Poza tym, będzie nad jeziorem, to łatwo go znajdę. Nim jeszcze zdążył odejść i mi gdzieś zniknąć, pożegnałam go liźnięciem w bok pyska. Taki caus dla najukochańszego tatusia na świecie. Rozumiałam już, że dorośli mają obowiązki oraz, że Kein chyba jest kimś ważnym, więc nie martwiłam się zbytnio (bo tak wgl to bardzo).
Po wyjściu czerwonookiego, powróciłam wzrokiem do Mikołaja. Tym razem paczuszkę otrzymała Jessi w odpowiedzi rzucając "Dziękuję". I ja podłapałam to słowo. Widząc, jak wraca do basiora, postanowiłam nie siedzieć sama jak jakiś wyrzutek, a dołączyć do nich. Szybciutko dopiłam swoją czekoladę, żeby nie nosić jej ze sobą i nie narobić większego bałaganu. Wesoło potruchtałam w stronę wików. Znalazłszy się tuż obok zielonookiej, bezwstydnie usiadłam, machając puchatą kitą. Moje oczka skierowały się automatycznie na paczuszkę, którą dostała koleżanka. -Ciekawe co tam jest?- pomyślałam, kiedy samiczka otwierała pakunek. Była w nim.. kulka? Niezwykły podarunek... Ciekawe czy dostała to, o co prosiła? Pewnie tak, skoro aż tak się cieszy.
Kiedy po krótkiej chwili przyglądania się kulce nie wpadłam na pomysł do czego może służyć, zainteresowałam się brązowym basiorem. Pewnie bym tego nie zrobiła, gdyby Jessi go nie znała, bo w końcu to nieznajomy... do tego wilk- podwójne strachy. Ale skoro go zna, ja chyba też nie mam się czego bać.
-Ktoś ty?- zapytałam śmiało. Jakoś nie miałam oporów do czegokolwiek, jeśli się tego nie bałam. Ale czy powinnam? Jestem szczeniakiem- muszę się nacieszyć nietaktownością, głupotą i brakiem zahamowań dopóki mi przystoi, bo to pewnie się zmieni jak dorosnę...
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Myślicie, że Zuki będzie tutaj towarzyszyć, w szczególności tym dwóm postaciom? Naaah. Nie. Nie ma zamiaru psuć im zabawy. Zatem tylko skinął głową na słowa Aly, by następnie się oddalić w mrok. To jego żywioł przecie - mniej oświetlony dom mniej dawał światła, zatem młody mógł się bezpiecznie wycofać, nie będąc narażonym na ryzyko tego, iż ktoś go zacznie śledzić. Ostatni raz spojrzał na gadające renifery, a wyglądało to dosyć... przerażająco. Jego łapa się trząsła pod wpływem poprzedniego wybryku, jakim było wyładowanie elektryczne. Poza tym, nie czuł się zbyt dobrze, a ból nadal przeszywał jego obolałą łapę, którą uderzył w kolorowe, magiczne światełka. Przedostawał się więc powoli przez śnieg, nie zbaczając z odpowiedniej ścieżki, by następnie dotrzeć do Chatki Świątecznej, lecz zrobił to jeszcze innym sposobem; wziął swojego pazurka, by otworzyć nim okno od kuchni, a następnie przebiegł bardzo szybko, ślizgając się niczym na lodowisku, trafiając aż niemalże na śródek pięknej, malowniczej sali, zbliżając się do kominka - jednak w tym pomieszczeniu znajdowała się kolejna przekąska. Przekręcił się więc kilka razy wokół wlasnej osi, gdy jego nos zaczął poruszać się do góry, a potem tylko zbliżył się bardzo szybko do źródła tej niebiańskiej woni, którym była gorąca czekolada. Tak oto sprawną łapką chwycił gorący kubek, biorąc bardzo szybko napój, a następnie spuścił swój wzrok, stojąc gdzieś na uboczu. Nie czuł się zbyt dobrze w towarzystwie dzieciaków, szczególnie wtedy, gdy ma niemalże trzy razy więcej lat niż oni. Czuł się tak jakoś... Nieswojo. Tylko z zaciekawienia spojrzał swoimi oceanicznymi oczami na prezent, który dostała Jessi, biorąc łyk tego słodkiego napoju.
A łapa nadal się trząsła, nie wiadomo już, czy to że strachu, czy może po prostu od kopnięcia niebieskiego prądu. Usiadł więc spokojnie na jakimś drewnianym krześle, myśląc nad ważnymi sprawami, przynajmniej dla niego. Gdzie zamieszka na dalszy czas? Skąd weźmie pożywienie? O ile mógłby zamieszkać w Ciasteczkowym Lesie, same słodkości mu nie wystarczą. Dodatkowo zaczął tracić coraz bardziej futro. Tak oto wypił jeszcze parę łyków gorącej czekolady, poprawiając swój niebieski płaszcz, pełen niewielkich kropelek wody.
Zima to najmniej lubiana pora roku przez niego. Chociażby dlatego, iż musi się zatroszczyć o pożywienie, a także i o jakieś miejsce dotychczasowe do spania. Na jego pyszczku malowało się skupienie, niczym u prawdziwego dorosłego, a łapa nadal go bolała, lecz z czasem coraz mniej. Ki zaczął po krótszej chwili tupać swoimi łapkami, a raczej tylko jedną, po stole w rytm jakiegoś wierszyka, który utworzył się w jego głowie. Uszy lekko się skuliły pod wpływem tego, iż będzie musiał przeboleć mieszkanie na zewnątrz, gdy nie ma żadnych lokali w okolicy, gdzie by się chociaż troszeczkę ogrzał. Na tę myśl jego futro się jeszcze bardziej zjeżyło, a pysk schylił się na dół, patrząc cały czas w podłogę swoimi oceanicznymi oczami. Był troszeczkę smutny... Zuki spojrzał więc do swojej dziwnej torby, w której znajdowały się tylko papierki po czekoladkach. Widać, że będzie musiał uzupełnić brakujące zapasy.
Aly Azzyil
Młode

Aly Azzyil


Female Liczba postów : 54
Skąd : Z krainy Słodyczy

     
Nagle coś czerwonego mignęło jej przed oczkami i z całej siły uderzyło w łeb istoty. Zaskoczona spojrzała na Kiro, który teraz znajdował się na grzbiecie rogatego zwierzęcia. Zaraz jak się tylko otrząsnęła z tego... niespotykanego widoku spojrzała zdenerwowana na przyjaciela. W końcu skąd miała wiedzieć, że chciał ją uratować? Z jej strony to wyglądało jak atak na łagodne zwierzę. -Kiro! Co ty wyprawiasz?!- Zapiszczała zdenerwowana. Zaraz jednak rozszerzyła oczy i pyszczek ze zdumienia słysząc, że rogate istoty przemówiły i trochę się zlękła. Zobaczywszy, jednak uśmiechy na ich pyszczkach strach minął równie szybko jak się pojawił. Postawiła nie pewnie jedno uszko wpatrywała się w stojącego przed nią renifera.- W-wy mówicie?- Zapytała nieśmiało i zaraz spłonęła rumieńcem, bo uzmysłowiła sobie, że jeszcze chwilę wcześniej głaskała jednego, a to chyba... nie wypadało. Przynajmniej jej tak się wydawało. Zapomniawszy praktycznie całkowicie o Kiro wpatrywała się z błyszczącymi z podniecenia oczkami w stworzenia. Potem zrobiła krok w kierunku tego, który oberwał od szczeniaka. -Nic ci się nie stało?- Zapytała obserwowała go uważnie. W końcu skąd ona mogła wiedzieć, że to raczej bardziej o przyjaciela powinna się martwić? A w ogóle aktualnie była na niego zła, że był taki głupi, by coś takiego wymyślić.
Spojrzała ponownie na zakapturzonego wilka i marszcząc brwi obserwowała jak odchodzi, a po chwili znika w mroku. Przez chwilę zastanawiała się czy za nim nie pójść, ale w końcu z tego zrezygnowała. Nie wiedziała czemu samczyk postanowił ją olać i sobie pójść. Przecież nie zrobiła nic złego! Wręcz przeciwnie chciała tylko pomóc. Dodatkowo tym swym kiwnięciem chciał pokazać, że nic mu nie jest? Czy on ją uważa za głupią?! Przecież to widać na pierwszy rzut oka, że go coś boli, a konkretnie to chyba łapa z tego co zauważyła Aly. Westchnęła i odwróciła się zrezygnowana...
Dopiero teraz zwróciła większą uwagę na szczeniaka z barwą futerka taką samą jak jej grzywka. W ogóle to co on tu robi? Ostatnim razem widziała go, gdy szedł do tego dziwnego wilka z brodą. Jak się tak bardziej mu przyjrzała to zobaczyła, że trzyma w pyszczku jakąś malutką, złotą paczuszkę z białą kokardką. To ten brodacz mu to dał? Ciekawe dlaczego? Jak tylko nadarzy się okazja to go o to spyta, a tak wracając do pierwszego pytania... Może on też poczuł ten dziwny zapach... To znaczy te przerośnięte jelenie i poszedł za nim? Lub... Czy to możliwe, że pobiegł za nią? Aż się uśmiechnęła na tę myśl, ale nie bardzo w nią wierzyła, bo niby po co miałby tak się męczyć, by ją znaleźć? Uznała, że jednak nie czas teraz o tym myśleć i uśmiechnęła się do tych wszystkich niezwykłych istot.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Suprise. User zapomniał kompletnie o jednej rzeczy... o fakcie że dawno jego wyprawa była nieaktualna z powodu braku userki. Tak też oto i wrócił do tej chatki. Z wyrzutem sumienia oczywiście bo jak można zapomnieć o swoim szczeniaku.. Chodzi tutaj o tą biologiczną rodzinę wilka. Cóż, została Hira to chociaż nią się będzie opiekować przez jakiś czas. Od razu mówię, że post pisany jest z telefonu i wszystkie błędy ort., logistyczne etc nie są zamierzone. Wszedł on tutaj trochę inny. Bez przedmiotów, stroju czy czegokolwiek. Zwyczajny Kein; dokładnie taki jak z początku forum. Sprzed przenosin. Jego czerwone oczy wydawać się mogły zaspane, ruch nie do końca przytomny a spojrzenie mówiło, że patrzy na wszystko jak na obrazek. Zanim jednak ktoś pomyśli - nie, nie był w żadnym stanie alkoholowym. Gdzie jego cień się podział? Nie ma, nawet bez swojego wymuszonego towarzysza się zjawił. Zignorował kompletnie renifery, zasiadł obok córki jeśli było miejsce i się uśmiechnął zaspany. Dla was to chwila, dla niego to było 8 godzin. Wiem, że nie powinienem ale gdyby nie ten fakt to fabuła byłaby trochę z mojej strony denna jak do tej pory. Co dalej? Ha! Otóż zauważył wilka o sierści jak ogień. Woń mówiła mu o pochodzeniu. W.O. Od Alastair'a tak samo... A nvm. Brodatemu się przyglądał z podziwem. Pamiętaj wilku, że zawsze dobre zachowanie odpłaca. Tylko w sumie u niego to się wyrównało. A to piekło a to obrona Krainy. Tyle póki co z jego strony.
- No córuś, spędzamy ten czas razem, ha!
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki siedział bardzo spokojnie, popijając swój niebiański napój, który był dla niego on wręcz idealny. Przy okazji zobaczył wchodzącego czarnego basiora o czerwonych oczach i się lekko uśmiechnął w jego stronę. Myślał, że już nic nie może zepsuć tego przyjemnego wieczoru, który postanowił spędzić z gorącą czekoladą. Jednak... jakieś dziwne uczucie, które przeszyło na wylot serce młodego - tuż po odstawieniu kubka poczuł znowu to samo! Na początku oddech przyspieszył bardzo znacznie, a serce zaczęło łomotać niczym kilka dzwonów w kościele równocześnie, oczy stały się niemalże prawie całkowicie czarne, jakby młody osobnik patrzył cały czas w ciemną otchłań zła. Przestraszony najpierw się powstrzymał przed tym, jednak jego wola nie była zbyt silna - zatem powoli otworzył swoją torbę, by wrzucić do niej bardzo powoli ukradziony kubek. Dzieciak czuł niemalże, jak oblewa go zimny pot spowodowany strachem przed ogromną wpadką, gdy Mikołaj patrzy, lecz wiedział już dokładnie, jakie są jego słabości - słuch oraz po części wzrok, ponieważ bardzo powoli odczytuje karteczki z imionami. Albo po prostu nie potrafi czytać...
- "Zuki, co ty odpierdalasz?! Ten przedmiot jest gówno wart!" - pomyślał odziany w niebieski płaszcz basior, starając się powstrzymać od wykonania tego niecnego czynu. Wraz z tym powróciłby wspomnienia na temat jego przeszłości, którą nigdy się aż tak nie interesował, jak teraz - jakby oglądał swoje życie w przyspieszonym tempie, jednak czasami taśma zwalniała, by ukazać najważniejsze momenty. Ta wataha... budziła w nim ogromną złość! Aż kąciki ust przekrzywiły się na myśl o swoich rodzicach, którzy bardziej ufali jakiemuś szamanowi, niżeli własnemu dziecku. Ucieczka... spotkanie wielu osób w przeróżnych barach oraz niemożność wzrostu... Ale dlaczego? Dlaczego nie może urosnąć niczym normalny wilk? Gdyby nie to, byłby w pełni dorosłym basiorem! Zasmucony spojrzał na innych z tyłu, do których był odwrócony plecami - kto wie, może nikt nie zobaczył tego, jak kradł ten porcelanowy kubek, który ozdobiony był cieplutkim materiałem? Na tę myśl trochę się przestraszył, jednak wiedział już, jak najlepiej jest uciekać, będąc w starym, nieczyszczonym więzieniu - dziury, także i kraty, bo wszyscy myślą, że on wie przez nie nie przeciśnie, a rzeczywistość była całkiem inna. Tak oto zamknął swoją torbę, wykrywając coraz wyższy poziom adrenaliny w organizmie, starając się siedzieć spokojnie, jednak nadal się podejrzanie wiercił. Gdyby mógł to biegałby wszędzie, byleby coś zrobić - kto wie, może to jest smak przedwczesnego zwycięstwa? Lecz czy na stówkę nikt go nie zauważył? Teraz go to nie interesowało, jakby nadal był kierowany przez swoją chorobę. I jakby nie mógł się z niej uwolnić. Na pyszczku pojawił się jakiś diabelski uśmiech, lecz po kilku minutach zniknął... Zuki musi stać się silniejszy...
Sponsored content