Góra Anemoi

Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Miejsce, w którym jest strasznie gorąco, a pogranicza znajdują się tam, gdzie drzewa rosną w najwyższym punkcie. Albowiem, jak warto dodać, jest to miejsce magiczne - na tyle, iż powinno się uważać przy stawianiu każdego, dosłownie każdego kroku. Po co tutaj jesteśmy? Dlaczego się tutaj zbieramy? A to pytanie już do Kankami, która po części będzie (zapewne) przywódczynią małej grupki składającej się włącznie z Kasai Kiro Isao Natsu oraz Keina.

Lecz opiszmy na początku miejsce, do którego dojdą nasi główni bohaterowie - jest ono całkiem spore, albowiem znajdujecie się u podnóża jakieś wielkiej, stromej górki, a jedyną drogą na dostanie się na sam szczyt jest kręta, niebezpieczna ścieżka składająca się z przeróżnych pomarańczowo-żółtych kamyków, wydeptana przez inne istoty. Brak trawy dawał myśl do głowy, iż panuje tutaj upał, a opady są dosyć niskie, jednak nie aż tyle, jak u Watahy Ognia. Za to można poczuć to, jak wiatr delikatnie łaskocze po futerku, dając ogromną ulgę. Na drodze na miejsce spotkania możecie spotkać parę drzew, których liście są zielone, jak i różne, zaschnięte krzaki. Waszym zadaniem jest dotrzeć do samej góry, by (być może) zdobyć to, co jest tutaj głównym zadaniem - jeden z najważniejszych skarbów. Brak mapy spowodował, iż poszukiwania zostały bardzo utrudnione - będziecie musieli się skupić na intuicji, która u każdego może być inna.

Poza tym, stawiając kroki w tym niezwykłym miejscu możecie się poczuć troszeczkę dziwnie - jakby lekko słabsi, lecz gdy zaczniecie wchodzić pod górkę, zapewne efekt ten minie. Czyżby to oznaczało, iż tutaj rzeczywiście był Mareet - smok, który ukrył swoje artefakty u każdej z sześciu watah i ugrupowań razem? Wiadomo przecież, że te gadziny są iście związani z magią osobnikami, którzy zwykle biorą praktyki na temat czarów.

No i tyle mogę powiedzieć - zwiedzajcie, a poznacie wszystko!
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kan, uzbrojona w swoją sfatygowaną torbę ze skóry, w której trzymała przeróżne drobiazgi w tym kawałek sznurka, paczuszki kończących się ziółek i parę kamyków do rozpalania ognia... i parę do podziwiania, a także karty do gry i trochę piasku czuła się w pełni gotowa na wyprawę, do której zbierała się zdecydowanie długo (zwłaszcza jak na nią). Koniec końców z jej wszystkich sojuszników ostał się Kein, z którym na początku wcale nie dogadywała się najlepiej, ale który teraz okazał się być osobą, na którą może liczyć i co więcej - wciągnąć w swoją wspaniałą przygodę! Za taką przynajmniej ona ją uważała. Pełna entuzjazmu i energii wciągnęła głęboko w płuca gorące powietrze i odetchnęła - zdecydowanie wolała upały od mrozów, ale tak naprawdę to i nimi nigdy nie gardziła. Zwłaszcza jak były śnieżki. Teraz jednak o nich nie mogło być mowy tzreba było więc się zająć czymś innym. Według Kankami - najlepiej rozmową.
- Kein, patrz, to tu! - Zwróciła się do kompana celując palcem prosto w wysuszoną górę. Długo jej szukała i nadal nie była pewna czy aby dobrze trafiła (o tym jednak wolała nie wspominać), ale sprawdzenie nie zaszkodzi - będzie przynajmniej zabawnie!
- Nieźle wygląda, nie? -Zapytała wlepiając w nią roziskrzone, pełne podziwu spojrzenie. Niby góra jak góra, ale Kankami po plecach biegały dreszcze ekscytacji gdy tylko na nią patrzyła. Czy to nie jest wystarczający powód, by nazwać coś ,,niezłym"?
- Najpewniej musimy wleźć na górę, ale nawet są ścieżki! - Naiwnie rozradowana klasnęła w łapki i trwała przez chwilę w bezruchu niczym pomnik prezentujący podziw i euforię. Nagle jednak ruszyła się i skoczyła przed siebie:
- Dla naszej dwójki to będzie to prościzzzz... - Nie dokończyła, bo potknęła się i wyrżnęła pyskiem w czerwonawą ziemię. Tak na dobry początek.

(Niechcący wpisałaś mojego Kiro, zamiast Natsu ;3 Czy to jest już maniakalne uwielbienie? >3)
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Wilk jednak w tym wypadku był trochę bardziej ostrożny. Nie żeby nie miał humoru, jednak są pewne zasady u niego panujące które wyraźnie mówią aby nie tracić czujności nigdy. W tym wypadku jednak lepiej będzie je ominąć w pewien sposób.
Tak jak wkroczył wraz z Kan w to miejsce, tak też od razu wypuścił kruka w górę aby starał się sprawdzić teren jak najdokładniej. Może i mały czarny ptak z czerwonymi oczyskami ale wiele przeżył u boku tego wilka. Dodatkowo (może i błąd) ale wypuścił na przód klona jakiegoś wilka. Kompletnie nieznanego dla tej dwójki. Taki typowy Rosjanin z tej iluzji. Jeszcze tylko brakowało "for the motherland!" i byłoby idealnie w jego przypadku.
Teraz jednak przyszedł czas na samego wilka. Skoro zadbał o siebie, to może się trochę rozluźnić.
Spojrzał jedynie na Kan i pomyślał: "to będzie długa... oj długa wyprawa skoro tak patrzy pod łapy". Ale skoro wszystkie jego linie bezpieczeństwa są na miejscu, to czemu nie skorzystać z takiej okazji? Nah, parę rzeczy mimo wszystko sobie odpuści.
- To jest dosyć.. em, wielkie jeśli mogę to tak określić Kan. Jeśli chcesz iść ścieżkami to po.... oh. - powiedział z kompletnym zażenowaniem.
Przy tym upadku jedynie parsknął śmiechem.
- Hej, hej, hej! A beze mnie to tak można!? - rzucił z szerokim wyszczerbem (tak się to odmienia? bo nwm) i natychmiast skoczył w stronę Kan aby podzielić jej los. Równouprawnienie! Albo... równo..yyyy... bez komentarza lepiej to pozostawi ten wilk.
Po chwili ino pacnął ją w bok i rzucił spojrzeniem typu "ja nie wstaję, to jest moja ziemia i ja jestem jej panem!".
- Ty zaś lepiej wstań, bo wojownika ciągnąć za sobą nie będziesz. - wyszczerzył się ponownie, ale tym razem chytrze.
Nie minęła minuta a już doszedł do wniosku, że sama to ona nie wstanie. On sam podniósł się z ziemi i sprawnie łapą ją podtrzymał. Przy okazji postawił łapę na jej ogonie, był ciekaw co zrobi w tej sytuacji.
Natsu
Młode

Natsu


Male Liczba postów : 142

     
Nawet ktos taki jak Natsu byl w stanie wyczuc niesamowita aure miejsca. Byla to dla niego nowosc, wiec nie potrafil tego nawet sensownie okreslic. A jak sie tu znalazl? Czysty przypadek. Postanowil losowo zwiedzac miejsca w Krainie, i lapki doprowadzily go na terytorium Watahy Wiatru, choc nie wiedzial o tym. Nigdy nie widzial miejsca jak to. Biegnac przed siebie truchtem, rozglądal sie uwaznie. Podobala mu sie ta odmiana - bylo goraco. Natsu wielbil lato, wiec wyzsza temperatura mu nie przeszkadzala. Jak dobrze, że nie byl inna postacia userki - Winterem - bo by najpewniej padl juz na ziemie i nie byl w stanie sie ruszyc z goraca. Ale mniejsza o to. Uwage wilczka przykul brak trawy, co podsunelo mu mysl, ze musialo tu rzadko padac. Jego domysly potwierdzily sie, gdy ujrza mala ilosc drzew i zaschniete krzaki. Jedyna ulga dla potencjalnego podroznika mogl byc ten delikatny wiaterek, ktory muskal przyjemnie futro. Szczegolnie, ze to bylo wciaz zimowe. Nawet ktos taki jak ten zolty szczeniak po jakims czasie by wymiekl bez tego milego, hm, akcentu.
Ale warto wspomniec tu o glownym celu dlugolapego szczeniaka. Otoz szukal on jakiegokolwiek towarzystwa. Zdecydowanie nie byl typem samotnika, a do watahy dolaczyl, bo myslal, ze w ten sposób bedzie mu latwiej kogs znalezc. Poki co sie to nie sprawdzilo, ale postanowil sie nie poddawac. I w ten sposob znalazl sie tutaj. Po jakims czasie wyczul dwa wyraznie wilcze zapachy, wiec przyspieszyl. W koncu natrafil na te dwojke - dorosla, zolta wadere i czarnego wilka. Radosny wyraz pojawil sie na jego pyszczku, a ogonek poruszyl sie energicznie. Podbiegl do tej obcej dwojki, ktora najwyrazniej zbierała sie z ziemi.

- Dzień dobry! - zawolal, stajac przed nimi. Zdecydowanie zbyt glosno, ale takim typem on byl. Bardzo glosnym i bardzo wesolym. Nie bez powodu jego imie oznaczalo "lato"! Przeciez to wesola pora roku! - Jestem Isao Natsu. - przedstawil sie, bo tego wymagała grzecznosc. A on moze i bywal bezczelny, ale o pewnych aspektach kultury wiedzial. - Kim jesteście? Też się tutaj zgubiliście? - zapytal wprost, nie uzywajac zadnych zwrotow, ktore by swiadczyly o "szacunku wobec starszych". Przewaznie kazdemu mowil na "ty". Bo tak latwiej.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Dziewczyna w przeciwnieństwie do Kein'a nie była ani zbyt rozsądna, ani rozważna, a działała głównie pod wpływem impulsu. Nie przeszkadzał jej brak mapy i precyzyjniejszych informacji - w sumie bawiła się dzięki temu jeszcze lepiej uwielbiała bowiem zagadki i nagłe zwroty akcji. Poza tym sądziła, że ona i basior faktycznie dadzą sobie radę - była pod wrażeniem jego ,,sztuczek" chociażby iluzji i innych temu podobnych. Nadal nie wiedziała jakie są granice jego możliwości, ale czuła, że jednak to silniasty gość. Najważniejsze jednak było, że dobrze czuła się w jego towarzystwie i wiedziała, że może paplać swobodnie, choć Kein czasem miewa humorki. No, ale ona też jakieś miała - konkretnie jeden - niewyłączalne optymistyczne szaleństwo, które trzymało się jej jak pchła odkąd w dzieciństwie upadła na głowę. No, ale przynajmniej miała zapas energii i była bardzo kontaktowa.
- Bwff bfff - Odbąknęła na pytanie kolegi, który zaraz glebnął obok niej, ale kiedy wypluła piach i skorzystała z jego pomocnych łap wyjaśniła:
- Idę pierwsza żeby nic ci się nie stało - Zażartowała - Sam przyznałeś, że nie będę cię ciągnąć, więc musisz być przytomny i stać o własnych siłach. - Uśmiechnęła się i żwawo ruszyła do przodu, by powtórzyć akcję sprzed paru chwil, czyli - wylądować na piachu z szeroko otwartymi oczyma i bardzo zdziwioną miną. Tym razem jednak sprawcą jej upadku był kumpel, który stanął na jej ogonie, czego roztrzepana nawet nie zauważyła, może dlatego, że jej ogon w większej części składał się z gęstego futra. Tak czy siak kiedy wyrwała do przodu, prawa fizyki z powrotem pociągnęły ją do tyłu, przez co straciła równowagę. Chwilę leżała tak zbierając myśli (i może zęby), po czym podniosła się i nadal z tą samą zdezorientowaną miną popatrzyła najpierw dookoła, a w końcu na swój ogon i nie pasującą do niego, czarną łapę. Przyjrzała się jej uważnie, po czym chwyciwszy kitę w obie łapy, próbowała ją spod niej wyrwać, szamocząc się przy tym na wszystkie strony i uporczywie unikając patrzenia na resztę towarzysza. Duma kazała jej wstać i bez słowa odejść, przynajmniej dopóki nie zawróci i nie podaruje kawalarzowi kuksańca. Póki co jednak nie za bardzo jej to wychodziło.
Chwilę potem tuż przed nimi pojawiło się coś, a raczej ktoś, kto na pewno zmieni oblicze tej wyprawy i jeszcze bardziej ożywi Kankami - dzieciak! Prawdziwy dzieciak! Jasnofutry chłopiec o wielkich oczach podbiegł i bez żadnych podchodów przywitał się z nimi, a następnie zaczął zadawać pytania. Całkiem sporo pytań. Kobitka była zachwycona.
- Yo Natsu! - Odparła entuzjastycznie na jego powitanie - Nie, my się nie zgubiliśmy - szukałam tego miejsca! Bo widzisz ja i Keini - Tu pacnęła przyjaciela wierzchem łapy w klatę jednocześnie przedstawiając go - Szukamy takiej jednej drogocennej rzeczy. A ona być może tu jest, więc się w końcu wybraliśmy! A ty co, przypadkowy? Daleko jesteś od domu? Bo tu się jakoś tak gorąco robi... wziąłeś jakąś wodę? - Zapytała nagle czarnego wilka i odgarnęła grzywkę, bowiem pod nią powoli robiła się sauna. - Wracając mały - Znów zwróciła się do szczeniaka - aż mnie telepie kiedy widzę, że taki niewinny słodziak znalazł miejsce, którego ja tak szukałam, ,,przez przypadek"! - Ona tak jak i Natsu mówiła głośno, do tego żywo gestykulując bowiem siedziała i miała dwie kończyny wolne. W pewnym momencie przyłożyła więc łapy do policzków chłopaka i chwilę potarmosiła dając upust gryzącym ją emocjom, a także entuzjazmowi, bowiem tak naprawdę wielce cieszyła się, że trzecia osoba pojawiła się na horyzoncie. I to w dodatku mały łobuziak! No, a przynajmniej miał jej zdaniem taką urodę.
- Tak czy siak możesz nazwać nas podróżnikami i - to nawet ważniejsze - ,,Drużyną Kan!" - Tą nazwę wykrzyknęła z takim zapałem, że dziwić mogło iż nie zapłonęła żywym ogniem, bo w dotaktu zrobiła do tego pozę zapałki zdobywcy i lidera, z łapą wysoko wyciągniętą w górę.
Upał był dla niej jeszcze znośny, ale jeszcze chwila i zacznie błagać kogoś o jakiś napój, zwłaszcza, że sama  miała w torbie menażkę, ale... pustą. Otoczona przez ostatnie tygodnie śniegiem, czyli wodą w stałej postaci wyrzuciła z głowy polecenie dotyczące zabrania odpowiednich zapasów. Z resztą przeważnie zapominała o przepakowywaniu torby - trzymała w niej to co kiedyśtam wrzuciła i jeżeli samo nie wypełzło to miało okazję ujrzeć światło dzienne dopiero gdy zdesperowana waderka szukając czegoś wywalała całą zawartość torby na ziemię.
Co do Natsu to nie była zbyt zdziwiona jego widokiem, choć faktycznie nie spodziewała się tu nikogo więcej - może gdyby wiedziała, że jest z Watahy Ognia byłaby bardziej zaskoczona? Ale kto teraz zwracał na to uwagę? Niby te dwa stada się nie lubiły, ale relacje zależały od każdego z osobna i tak też wilki się przeważnie traktowały - najpierw jednostka, potem stado. Dla Kan przykładowo nie miało znaczenia, że Kein jest z Nocy, chociaż gdy się poznali należał do Wiatru tak jak ona, Arthas czy Arya. Za to nie miała znajomych z ognia... Ale mały Natsu nadawał się idealnie do wypełnienia tej luki. O ile i ona przypadnie mu do gustu, mógł bowiem nie lubić jak obce wadery tarmoszą go za policzki. Co do jego obecności nie budziła w niej ona żadnych podejrzeń - choć miejsce było dziwne i nawet piach pachniał tu inaczej niż gdzie indziej to nawet przez głowę jej nie przeszło, że malec może być czymś... innym niż młodym wilczkiem. Tym razem trafiła, ale Kein powinien być jednak czujny za dwoje.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
- Haha, już to widzę. - padł ze śmiechu.
W sumie i tak leżał już więc, za wiele do wykonania tej czynności mu nie zostało. Przyjrzał się jednak dokładnie temu jak ona ma zamiar ich prowadzić. Ta, jeszcze brakuje żeby ją musiał z tych gór zeskrobywać. W sumie tego akurat by się spodziewał, więc mu na jedno wyjdzie w tym przypadku.
Temu kompletnie się ruszyć nie chciało więc leżał nadal w momencie kiedy ta ruszyła swój tyłek. Równie dobrze mógłby sobie teraz zapalić, hm. Ah, wait. Nie, to nie jest ta postać. Nvm. W każdym razie basior przyglądał się dokładnie waderze. Nie żeby coś do niej miał, no nie. Po prostu jakoś nie wyobrażał sobie aby miała ona jeszcze z tym szczeniakiem podróżować. Nie zaskoczyło go w sumie to pojawienie, wilków w tej krainie jest pełno. Tylko teraz zamiast być ostrożnym za dwóch, to musi być gotów za trzech... to trochę dziwne uczucie. Tak jakby matka z dzieckiem wynajęły ochronę, nie mówiąc tej osobie o zagrożeniach. Bo tak naprawdę.. to tak mogło wyglądać dla innych którzy przypadkiem by się tu znaleźli.
No przynajmniej będzie i dla niego zajęcie na jakiś czas. A może i nawet przyniesie jakąś pamiątkę! Tylko.. yy... na cholerę mu pamiątka w sumie, skoro i tak nie ma komu jej zaprezentować. E tam, może ktoś kiedyś znajdzie jego jaskinię i przejmie po śmierci jego. Jeśli nie, to po prostu się mówi trudno i wszystko przepadnie w otchłani zapomnienia.
Teraz jednak wracając do tego wszystkiego co się tutaj wydarzyło. Basior nie komentował zupełnie tego gorąca. Dla niego to było dosyć denerwujące i upierdliwe, bo on sam nienawidzi jak coś go po prostu piecze. Aż przypomniała mu się jedna przygoda.. ale to się opowie w swoim czasie.
Przy pacnięciu podskoczył (niech będzie że wstał lol). No co? Był zwyczajnie zdziwiony i tyle tak naprawdę.
Przy pytaniu o wodę, ten jedynie podrapał się po łbie.
- Jak ja nawet nie wiedziałem gdzie my idziemy. Daj jakiś czas, to może i kruk wróci z wodą. Albo przynajmniej wróci i go po nią wyślę. O ile to się uda, bo w sumie sam nie wiem ile dałby radę unieść z tymi kończynami.
Tutaj widać było po nim, że się głęboko zastanawiał. Teraz szybka kalkulacja! Kruk potrafił unieść nóż wilka i zrzucić go kiedyś przed demonem. Umiał unieść amulet... tylko czy jakąkolwiek wodę by się udało? W tym wypadku miał wątpliwości.
Dalsza część jako że dotyczyła głównie szczeniaka - nie będzie rozpiski na ten temat. Krótko mówiąc dla niego to było po prostu dziwne. Nie entuzjazm przy szczeniaku, tylko że branie go w miejsce które może nawet pewnie załatwić i czarnego basiora. Jeszcze wyjdzie, że po drodze całe przedszkole weźmie ze sobą Kan, a ten będzie musiał biegać za każdym szczeniakiem z osobna. W sumie to byłoby akurat ciekawe.. hmm. Nie - nie nalegam na taką opcję, to tylko rozmyślenia.
- Czuj się już młody wzięty do tej grupy, ona cię nie wypuści za żadne skarby, haha.
No dobra, w sumie tyle jeśli chodzi o niego. Wilk zwyczajnie stał obok Kan, nasłuchując wszystko dookoła. Stare przyzwyczajenie wojownika. Będzie się musiał tego wyzbyć jak najszybciej, bo jeszcze go zaczną paranoikiem nazywać.
Natsu
Młode

Natsu


Male Liczba postów : 142

     
Lobuziak owszem, ale bardzo przyjacielski! No i tez mial w sobie troche grzecznosci, swoich rodzicieli zawsze szanowal. A jako ze byl ciekawskim i pelnym energii stworzonkiem, bardzo sie zainteresowal wiescia o tym, ze dwojka wilkow wyruszyla w podroz. On sam tak zrobil! Chociaz nie, on uciekal przed rysiem...

- A więc się nie zgubiliście? - bylo to bardziej stwierdzenie niz pytanie, bo mlody Isao taki glupiutki nie byl. Moze i rozne głupie zarty chodzily mu po glowie, ale tak poza tym nie mial az tak typowo szczeniecego toku myslenia. Pewnie dlatego, ze jeszcze troche, i bedzie mial dwa lata. - A ja tak. - przyznal, nieco zazenowany. Zaczal tez podnosic losowo lapki, bo i jemu doskwieralo goraco idace od ziemi. Moze i lubil podobne temperatury, ale podloze bylo nieprzyjemne. Poza tym, jednaknciut zbyt goraco. Gdyby nie ten wiatr, to i on by padl. - Gorąco tu. - dodal jeszcze, rozgladajac sie krotka chwile. - Wody nie mam, choć w tych okolicach zdecydowanie by się przydała.

Nagle wadera zaczela tarmosic jego policzki. Szczeniak nieco sie zdziwil i w pierwszej chwili myslal, ze ta sie na niego zezloscila, ale szybko okazalo sie, ze tak nie jest. Ow gest niespecjalnie mu przeszkadzal. Natsu nie byl takim, co sie latwo zraza! Chociaz nie, zrazal sie latwo, ale nie do wilkow. Jak raz sie uczepil, to niepredko odpuszczal. Wlasnie z tego powodu ucieszyl sie bardzo na slowa czarnego basiora. Odwrocil energicznie glowke w jego strone i nadstawil uszu.

- A więc mogę iść z wami? - zapytal dla pewnosci, nie kryjac swej eksytacji. Jeej, podroz! Mlody uwielbial odbywac podroze z innymi wilkami! Jego ogonek znow poruszyl sie energicznie.

Byl uradowany. Z reszta, nawet gdyby go nie chcieli wziac, to i tak by za nimi poszedl. Nie lubil samotnosci. Wolal miec z kim pogadac i sie pobawic, a energiczna Kankami spodobala mu sie od razu. Bo tez byla radosna i energiczna. Nawet tak jak on sam. Z drugiej strony, ow czarny jegomosc tez byl w porzadku. Czyli szykowala sie ciekawa podroz. Zoltawy szczeniak zamknal oczy i podniosl glowe do gory z udana wyzszoscia.

- Z resztą, i tak bym z wami poszedł. - stwierdzil, grajac powage. Nie wyszlo do konca, bo usmiech nie mogl zejsc z jego oblicza. To prawda, ze potrafil udawac, ale teraz jakos nie mogl. Byl w zbyt dobrym nastroju. Nah, juz polubil te grupke! - A więc teraz też jestem w drużynie Kan. - otworzyl jedno oko, chwile pozniej drugie, a jego glowa powrocila na swa dawna wysokosc.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Zatem, let's go!

Teraz wilki mogą ruszyć w dalszą podróż, po przyjęciu młodego osobnika w swoje wojskowe szeregi. Chcąc czy nie chcąc, musieli załatwić zapas jakiejś wody, nawet malutkiej, chociaż zapewne po wejściu do góry może im się zbytnio nie przydać. Na dobry start byłaby potrzebna, ponieważ wejście na sam szczyt tej ogromnej, czerwono-pomarańczowej górki, może przysporzyć sporo problemów - w szczególności dla tych, co nie lubią ciepła. Wejście na główną ścieżkę było troszeczkę strome, aż na tyle, iż dzieciak nie mógłby bez pomocy wejść. Pamiętajcie, że jesteście jedną wielką małą rodzinką grupą! Musicie sobie nawzajem pomagać, jeżeli chcecie, byście przeszli przez wszystko, a przy okazji coś z tej niezwykłej, przepełnionej magii przygody zdobyli!

Sępy nadal unosiły się nad niebem, tracąc od czasu do czasu swoje brzydkie, brązowo-czarne pióra, które wyglądały na niezbyt w zdrowym stanie. Czyżby je chwyciła jakaś choroba, która może zarazić również i wilki? Część upierzenia była przedziurawiona, po prostu jakieś piórko, które jest wręcz wyżarte od środka. Jeżeli spojrzy im się dokładniej, zauważycie jakieś małe, białe kropeczki, jakby był to śnieg. Lecz co to jest? Chyba lepiej tego w ogóle nie dotykać, ble! W głowach wilczków zapaliła się zapewne czerwona lampka, która oznaczała: "Omijać szerokim łukiem!".

Upał nie sprzyjał podróżnikom, przeszkadzał im, lecz od czasu do czasu mogli lekko odpocząć, znajdując się w cieniu. Łapy także odetchnęły w tej chwili, gdy przechodziły na ciemne, nieoświetlone części góry. Na razie znajdowali się na niezbyt sporej wysokości. Wiatr wiał w ich futro, a języki znajdowały się poza pyszczkiem - wiadomo przecież, iż psy nie posiadają gruczołów potowych, zatem się nie pocą. Tylko mają je pod łapami (pomiędzy opuszkami paluszków) oraz na nosie - a szybkie oddychanie służy cyrkulacji powietrza. Przy tym mogli rozmawiać, ale z trochę większym trudem niżeli wcześniej.

Nie obrazicie się, jeżeli ten post będzie troszeczkę krótszy :)? Oczywiście macie czas, żeby jeszcze porozmawiać.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Nim ruszyli Kan jeszcze tylko wykrzyknęła potwierdzające ,,TAK!" no pytanie Natsu odnośnie jego dołączenia do podróży i uśmiechnęła się z dziwnym chytrym zadowoleniem kiedy powiedział, że i tak by ruszył za nimi. Hehe... ona w jego wieku zrobiłaby to samo. Znaczy teraz pewnie też jakby znalazła się w podobniej sytuacji... tak, w sumie w jej przypadku to było bez różnicy - i wtedy i teraz zachowywała się bardzo podobnie. Tylko doświadczenia i wiedzy jej trochę przybyło.
Ruszyła dość żwawym krokiem ciesząc się i rozglądając dookoła, ale po niedługim czasie stopniowo zaczęła zwalniać, a kiedy doszli do stromizny, od której zaczynała się właściwa ścieżka już była mocno zdyszana. Miała nadzieję, że ptaszek Keina (znaczy się kruk) da radę znaleźć i zabrać wodę. Jak nie będą musieli ablo się wrócić i poszukać w pobliżu jakiegoś źródełka, albo zaryzykują czołganie się na samą górę bez żadnych zapasów. Gdyby Kan była sama zapewne by tak zrobiła (kiedyś już o mało nie skończyła jako wiórka, ale w tej chwili byłaby zbyt podniecona, by zawracać po zapasy), jednak nie mogła ryzykować samopoczucia nowego koleżki, ani pokazywać się ciągle od tej samej, nierozważnej strony Keinowi, na którego głowę spadłoby wtedy za dużo obowiązków. W końcu drużyna myśli o dobru każdego z członków! A zwłaszcza lider (te dreszcze dumy XD) powinien! Choć myśli Kan i tak ciągle krążyły wokół drogocenności, którą obiecała znaleźć rodzince. To dopiero pierwszy krok w zdobyciu wielkiego (jak mniemała) skarbu i ponownego spotkania ze swoją watahą, ale ekscytowała się jakby już stała na podium chwały i otrzymywała laury zaszczytów. No, a poza tym kochała cenności ~
- O właśnie -Zwróciła się nagle do Keina i usiadła, by wygrzebać coś z torby - Jeśli będzie potrzebne, to mam... bo mam... gdzieś... aha! Mam TO! - Wyszczerzyła się podtykając pod nos wilka pusty bukłaczek na wodę z dołączonym do niego długim paskiem, który umożliwiał noszenie go poza torebką wadery. Był średniej wielkości i także jak i torba zrobiony ze skóry, więc był w miarę lekki. Jednak czy kruk da radę unieść go wraz z zapasem wody nie było pewne, a co więcej nawet Kan sądziła, że szanse na to są niewielkie. Nie znała jednak możliwości Keina i jego towarzysza, więc na razie zostawiała im pole do popisu.
Kiedy już chwilę odpoczęła wdrapała się na wzniesienie, a kiedy zobaczyła, że Natsu może mieć problemy z wdrapaniem się, zeszła i bez ostrzeżenia chwyciła szczeniaka, by stanąwszy na dwóch łapach położyć go na górze. Nie omieszkała przy tym skorzystać z okazji i potarmosiła go po jasnych kłakach sterczących tak jak jej własne i dopiero po tym wskoczyła i klapnęła obok niego. Nie można było jednak siedzieć zbyt długo, więc musieli ruszyć dalej. Jednak nawet upał i zadyszka nie zmazywały z pyska dziewczyny szerokiego uśmiechu, który zdawał się być przyklejony do kącików jej ust. No, ale skoro jedni mogą mieć cały czas ponurą gębę, to i czemu by nie można mieć wesołej? Ponoć i tak męczy się wtedy mniej mięśni.
W przerwach spędzanych w cieniu wypytywała dzieciaka o różne rzeczy, by więcej się trochę dowiedzieć o nowym, właściwie przypadkowym członku drużyny. Przy okazji rozpierała ją duma z faktu, że jest ich już aż trójka! I w dodatku wszyscy to równi goście! Choć próba mająca to udowodnić była dopiero przed nimi. Wszak każdy posiadała swoje słabości...
Ale ktoś taki jak Kankami nie mógł sobie zawracać tym głowy. Przecież musiała zająć się poznawaniem młodego łobuziaka, a także pogłębieniem relacji z Keinem (jej - HAHA! drużyną!).
- Z jakiej jesteś watahy Natsuś? Dużo znasz osób w krainie? Ja jestem z Wiatru, a Keini z Nocy, chociaż kiedyś był w Wietrze (musisz mi stary o tym opowiedzieć jak skończę przepytywać młodego), a co do znajomych to mam ich... strasznie mało! Mam jedną dobrą kumpelę z mojej watahy, choć dawno jej nie widziałam... a resztę tak trochę wywiało. Ale też tych, którzy ze mną gadać nie chcieli, więc nie mogę narzekać, że tylko moich gdzieś poniosło. No i oczywiście jest ON! - Wykrzyknęła rzucając się Keinowi na szyję i po przyjacielsku go ściskając, choć była nieusatysfakcjonowana, bo nie mogła go nawet lekko przy tym poddusić. I gdzie tu zabawa?
Resztę opisujcie Wy, towrzysze! >3
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Basiora ptak wrócił jedynie z 3 jakimiś tam kiepskiego stanu butelkami wody. Są one na tyle słabe, że będzie trzeba wodę przelać gdziekolwiek indziej. W tym wypadku swoją część wypił w połowie, jedną oddał Kan, tak jak to było wiadome, zaś część młodego przelał do siebie. Miał w tym mały plan, a raczej... eh, brak pomysłu jak to wykorzystać.
- Wytrzymałem w piekle, więc i tu dam radę. Tą część zostawiam dla młodego, mi woda nie jest tak potrzebna, a poza tym jak będzie potrzeba to doślę więcej. Plus... ja mogę bez problemu przenosić się z cienia w cień, nie tracąc energii, więc wam się przyda jedynie ta woda.
Tu akurat miał rację. Młodemu się o wiele bardziej przyda to niż mu. Jego cień miał taką właściwość, że mógł przenosić wilka z zaciemnienia w drugie zaciemnienie, bez jakiejkolwiek utraty energii, bądź zmian w ciele. Nawet jeśli to była walka - krew zastygała na część wejścia w Cień. Szkoda, że nie może on sam być takim cieniem i straszyć innych. A w końcu skoro jest światło to i Cień zawsze będzie. Nie ma wyjątków.
Wilk spojrzał na swojego kruka i łapą wskazał mu trójkąt. On zawsze oznaczał oddalenie się ptaka na jakieś parę kilometrów, z dala od nich. Czasami będzie przelatywał i sprawdzał co u nich, ale skoro już zna to stworzenie cały rozkład terenu to uniknie wszystkich zagrożeń. No tu MG miał prawo coś zrobić, jak zawsze, ale dobrze że tego nie wykorzystał, za co dziękuje akurat user Kein'a.
Tak samo jego iluzja powróciła do niego samego i zniknęła. W przeciwieństwie do kruka, iluzja mogła wskazać niebezpieczeństwo. Nie zrobiła tego, więc jest to jakiś dobry znak. Jednakże to są góry, a nawet "czary" mają swoje ograniczenia, więc za daleko się to nie wybrało.
- Niby jest czysto przed nami przez jakiś czas. Idź przodem, będę patrzył w tyły na wszelki wypadek. W razie czego cofnij się i walnij mi w ciało to się od razu skapnę że coś się dzieje. Nie krzycz, bo to pewnie przyniesie nam kłopoty. Znaczy się jak zobaczysz coś podejrzanego, tak to krzycz sobie tyle ile chcesz. Jeśli przynudzam to zignoruj.
Fakt faktem był trochę zestresowany. Sam fakt, że było tak ciepło... wytrącało go to z równowagi.
- Yy... może lepiej żebym nie mówił o tym moim przejściu z watah, jest to dosyć krótka i zanudzająca historia. - powiedział na spokojnie.
Tutaj jedynie próbował się jakoś wywinąć od opowieści. No bo tak naprawdę co mógłby powiedzieć? No nic...
Tak jak powiedziałem, basior szedł za nimi, więc każdy ruch jaki wykonywała Kan, był powtarzany przez niego samego. Znaczy się te ruchy które nie tyczyły się pomocy szczeniakowi albo coś, bo to byłoby dziwne jakby i on to zrobił.
- To ty mi lepiej powiedz, czemu tak właściwie akurat tutaj jesteśmy. Poszukiwanie rzeczy, ale jakiej? I czemu w tak dziwnym miejscu ona jest?
To zastanawiało go od samego początku. Chciał porządnej odpowiedzi...
I spokojnie - rozluźni się w dalszej części wyprawy, póki co jest jedynie spięty, a to mija.
Natsu
Młode

Natsu


Male Liczba postów : 142

     
Trudno bylo nie zauwazyc, ze Kankami byla bardzo gadatliwa istota. Podobnie jak Natsu z reszta, wiec to bylo dla niego w porzadku. Calkiem fajnie. "Cool", jakby to powiedzial jeden z jego braci. Ciekawe, gdzie uslyszal to slowo? Kto wie... Ale wracajac, mlody Isao bez większych problemów dal sie przeniesc wyzej, nawet jesli bylo to dosc niespodziewane. Podazal wraz z wilkami. Chyba bedzie musial na nich polegac w tej podrozy! Ale nie wygladalo na to, aby ta dwojka miala z tym jakies wieksze problemy. Kan nawet zaczela mu w przerwach zadawac rozne pytania, wiec czul sie zobowiazany na nie odpowiedziec.

- Jestem z Watahy Ognia! - odparl, pelen wesolosci i entuzjazmu. Chyba calkiem pasowal na czlonka tego stada, z charakteru. - Znam tu jedynie Hirę, która jest moim przyjacielem, no i was! - kontynuwal, nie zmieniajac swego nastawienia. Chociaz nie, troche tesknil za Hira, wiec to na chwile zmienilo nieznacznie barwe jego glosu, ale szybko powrocila ta radosc go przepelniajaca.

Swoja droga, zainteresowaly go umiejetnosci Keina. Byc moze nawet zaczal go bardziej szanowac, szczegolnie ze wygladal na najbardziej dojrzalego i doswiadczonego wilka w ich grupie. Nawet przylapal sam siebie na tym, ze uwaznie go obserwowal, pelen podziwu.

- Jest pan niesamowity! - stwierdzil energicznie, nie spuszczajac chwilowo wzroku z doroslego basiora. Pierwszy raz widzial takie moce u wilka. Magia przy tym wypadala blado! Co moglo sie tez wydawac nieco dziwne, szczeniak po raz pierwszy uzyl zwrotu grzecznosciowego.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kan miała swoje zasady, a jedną z nich było nie kazanie czekać nikomu na dłuższą historię odpowiedź tak i teraz postanowiła wszystko jej dwóm towarzyszom wyjaśnić. Zanim jednak to zrobiła chwyciła bez pytania buteleczki, które nadal były wypełnione wodą i przelała wodę do wyciągniętego już bidonu. Zaraz potem rozsupłała pasek, i zapięła go tak by jego długość jak najlepiej odpowiadała potrzebom... Keina któremu zaraz wręczyła pojemnik do podźwigania. Oczywiście porcje wody wymieszały się, ale lepsze było to niż zostawienie wody w butelkach, które po drodze mogły się rozwalić. Wtedy zdobyte zapasy poszłyby na zmarnowanie. Z resztą Kan przyzwyczajona była do zasady ,,wszystko dla wszystkich i każdego z osobna (jeśli się załapie)", co oznaczało w praktyce, że tak jak miała zwyczaj pożyczania sobie bez pytania cudzych rzeczy czy rozporządzania nimi tak i sama bez większych oporów dzieliła się tym co posiadała (o ile ktoś umiał ją odpowiednio przekonać lub jej coś zabrać). Oczywiście jeśli chodziło o myślenie o potrzebach innych robiła to przeważnie w granicach rozsądku przyjaznych więzi - wcześniej własnego stada, a teraz tej konkretnej grupy. To jak z talerzem ciastek kiedy w domu mieszka dużo dzieciaków - niby dla każdego jest, ale komuś dostanie się więcej, ktoś inny przegapi okazję... dziewczyna właśnie tak rozumiała posiadanie czegoś 'grupowo'. Nie byłaby zła, gdyby jeden z jej towarzyszy zabrał jej coś z torby kiedy spała - nie była czujna, a ktoś był sprytny - jej strata, a jemu się należy. I na odwrót. Dużo osób tego nie lubiło, ale w jej mniemaniu to było sprawiedliwy. Zdobyłeś? To masz! Przez takie wychowanie (a może dzięki niemu), choć nie wyglądała, nadpobudliwa waderka była zawsze czujna - sen też miała lekki i nie łatwo było się do niej podkraść, a jej torba była jej oczkiem w głowie i ukradkiem często na nią zerkała. Tak, tak, gdyby była tu z rodzinką już dawno by jej coś z bagażu ubyło i to nie dlatego, że ktoś chciałby pomóc jej dźwigać. Taki społeczny egoizm, że tak to ładnie ujmę. Ale czas wracać do wyprawy, a raczej do wyjaśnień dlaczego tak właściwie się jej podjęli...
- Już wam wszytko mówię... od początku chcesz? No to dobra, niech będzie! - Rozradowała się, choć wcale nie czekała na odpowiedź i zaczęła opowieść:
- Jak nie wszyscy wiedzą należę, znaczy tak korzeniowo do Wędrownej Watahy - zbieramy różne drogocenności, handlujemy nimi, wymieniamy je, a czasem przegrywamy w grach... ale mniejsza z tym (choć ja tam rzadko przegrywam). To chyba normalne, że chcemy mieć jak najwięcej różnych skarbów, które możemy sprzedać, albo włączyć do naszej kolekcji (którą też pewnie kiedyś sprzedamy). No i szukanie ich... zdobywanie i odnajdywanie ich, to wyzwanie i nasza tradycja! Od zwykłych okazji po ukryte i owiane tajemnicą przedmioty - to robota, której nie każdy się podejmie, wymaga bowiem ona bystrego oka, cierpliwości, sprytu i niezłych informatorów - Tu zaśmiała się i zrobiła sobie przerwę na oddychanie. Jak się tak zastanowić to był pierwszy raz, kiedy tak obszernie mówiła o swojej przeszłości. Do tej pory nikt pewno by jej nie wysłuchał. Choć i Kein przecież nie do końca o to pytał. Jednak Kamcia zmierzała już w dobrym kierunku ze swoją historią.
- Więc rozumiecie - kiedy jedna z dziewczyn, córka alfy znalazła poszlaki dotyczące wielkiego skarbu to musieliśmy wziąć tę sprawę w swoje łapy i udaliśmy się tu... - Przerwała pod wpływem wspomnień na chwilkę się zacinając. Nie byłaby jednak sobą, gdyby to trwało zbyt długo. - Więc tak... artefaktów, o których mówię jest sześć i... ale ale! - Zatrzymała się i wycelowała palec w młodszego towarzysza - Jesteś tu nowy, a to jest super ściśle tajny ekskluzywnie limitowany sekret Kan! - Spojrzała mu w oczy marszcząc  brwi. - Będziesz umiał trzymać swój jasny pyszczek na kłódkę i nikomu nie pisnąć ani słowa? - Spytała z chytrym uśmiechem, a pysk przybliżyła tak, że młodzik mógł skupić wzrok tylko na jednym jej oku, lub ewentualnie na czole. Oczywiście skoro już wcieliła go do drużyny to nie mogła mu odmówić pewnego kredytu zaufania. Ale przede wszystkim miał coś takiego w sobie, co bardzo jej się podobało i za co była gotowa co nieco zaryzykować. Mimo wszystko ze względu na wyuczoną ostrożność w rozdawaniu cennych informacji pominęła parę szczegółów i kontynuowała już bardziej zważając na słowa:
- Tak czy siak należało to wszystko do potężnego smoka Mareeta. No, a wiadomo - jeśli chce się znaleźć coś co należało do smoka to należy szukać w dziwnych miejscach! - Roześmiała się, ale mówiła całkiem sensownie - w końcu już na początku ogarnęła ich dziwna aura roztaczacząca się w pobliżu tej góry. - Niestety zanim zdobyliśmy pewne i konkretniejsze informacje musieli zawrócić i do Watahy Wiatru dotarłam sama. Dlatego szukałam tego miejsca tak długo - Przyznała, a w jej głosie po raz pierwszy słychać było nutkę żalu, ale to pewnie dlatego że tak długo musiała czekać na swoją wyprawę. - No i też nie wiem co to ma być, jak wygląda, ani jak dokładnie się do tego dostać... to sprawdzimy sami - Dokończyła już ze zwykłym, zdawać by się mogło głupawym entuzjazmem, ale na jej pysku pojawił się wyraz zaciętości i widać było, że dumna jest z zadania jakie jej przypadło. W końcu powiedziała watasze, że się nie podda i udowodni, że kto jak kto ale ona nie da się zatrzymać (a już na pewno nie jeśli chodzi o coś tak cennego!)
- Więc jesteśmy tu z grubsza po to, by moja rodzinka mogła się wzbogacić, a przede wszytkim ja! - Podsumowała z radosnym wyszczerzem i pacnęła chłopaków w łopatki rozkoszując się wiatrem, jaki owiał ich rozgrzane ciała. Przynajmniej była bardzo szczerą osobą.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Sądziłem że będzie jakikolwiek odpis MG albo coś, skoro już się ten.. no nic, nieważne w takim razie.
Jedyne co pozostało wilkowi to wysłuchać całej wypowiedzi Kankami. Na niewiele mu się to zdało, bo szczerze mówiąc to też nie powiedziała najważniejszych informacji dla niego. Cóż, będzie zwyczajnie zapierdzielał do przodu za... w sumie nic.
Następnym razem po prostu pójdzie się walnąć na plaży jakiegokolwiek kraju z dala od Krainy, albo zwyczajnie skoczy na jakąś imprezę daleko stąd. Trzeba przecież odświeżyć sobie stare kontakty... a przynajmniej wykorzystać ich tak jak kiedyś. Nikomu to nie przeszkadzało, bo prędzej czy później ten się odpłacał. W tym wypadku pójdzie tylko po to aby mu się tak okropnie nie nudziło. Na dłuższą metę to przynajmniej będzie miał swój trening tygodniowy już za sobą. W końcu w pierwszej kolejności trzeba dbać o siebie, a nie innych. To już jest jego główna zmiana która zaszła jakiś czas temu. Oby się nie pojawił nikt z starego forum, bo na pewno nie rozpozna już tego basiora, a tylko sobie by problemów narobili... i jemu też.
- Mhm. - wilk rzucił krótko po czym sobie szybko przekalkulował we łbie kim jest cała rodzina Kankami.
Ma dziwne przeczucie, że już ich kiedyś spotkał na drodze. A jak nie on, to jego ojciec bądź matka. Dobrze, że od dawna nie żyją bo byłby konflikt interesów. Poza tym nie byłoby wtedy szans na to aby ten wilk jakkolwiek polubił tą waderę. Pewnie nawet by na nią polował, jeśli byłby jeszcze w Wietrze przy rodzinie. Ale, że jego rodzice się smażą w piekle, to nic się kompletnie nie stanie. Przynajmniej do póki kompletnie temu wilkowi nie odbije. Tymczasem jednak woli swoje uwagi i wszystkie komentarze zostawić dla siebie. Będzie miał o wiele więcej sposobności za jakiś czas pewnie.
Wilk skapnął się jednak, że młody coś do niego powiedział.
- Emm... dzięki. - odparł.
Kein'a możecie pominąć przez jakiś czas, on jedynie będzie chodził za nimi i najwyżej wtrąci się w walce.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
/Proszę o wybaczenie, czekałam na Twój odpis :D. No i może być mój post krótszy, bo chora jestem :/.

Zatem... szli przed siebie, stąpając twardo po kamiennym gruncie. Najdziwniejsze było to, iż dróżka ta miała już zaznaczony szlak, tzn. można było na nią bez problemu się wspiąć. Bijące z góry Słońce oślepiało podróżników, przy okazji powodując, że ich języki jeszcze bardziej zwisały na dole. Zapowiadał się spokojny, gorący dzień. Ptaki nadal okrążały górę, wyjąc dziwnie, bo to przecież są sępy - złe, podłe stworzenia, które żywią się tylko i wyłącznie padliną. Ich pióra już nie spadały - kto wie, być może to dobry znak? Ale powracając do podróżników, którzy postanowili stawić czoła wyzwaniu, no i zdobyć też skarb smoka Mareeta - było strasznie ciepło. Jakby po prostu wszyscy z obecnych gotowali się w jakimś garnku, lecz z godzinami temperatura zaczęła się zniżać - nie przesadzajmy, gdyż to nie jest przecież Wataha Ognia. Tam byście stąpali po rozżarzonym węglu!
Chmury zaczęły zbliżać się ku górze, do której kierowali się Kein, Isao oraz Kankami, ich przywódczyni. Znacznie się ściemniło, jakby jakaś boska ręka ostrzegała ich przed niebezpieczeństwem, w jakie za niedługo wpadną. Wiatr wiał mocniej, muskając futra wędrowców, którzy pewnie poczuli ulgę z powodu braku tej ogromnej, żółtej lampy. Przynajmniej się teraz nie usmażą. Wędrując tak do góry, zauważyli coś, co zapewne nie pasowało do reszty - dziwne kamienie. Świecące, odbijające światło, po prostu zwyczajne kamienie. Ku nim kierujące się czarne i czerwone mrówki, które zapewne miały coś ważnego do zrobienia - uważajcie, żeby ich nie zdeptać! Ale czy na pewno to wszystko jest takie normalne? Kto wie, być może właśnie tutaj powinni się skierować? Szukajcie sposobu, by wejść, a na stówkę znajdziecie!

/Jeszcze raz przepraszam, że tak krótko *chlip*.
Sponsored content