Leczenie

Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
- Wujka diabła?
Lea wydawała się przytomniejsza, niż ostatnio. Niewiele, ale dość, by rozmowa z nią miała jakiś sens. Cieszyła się, że Kein przyszedł ją odwiedzić. Uważała go za część rodziny.
Gdy usłyszała jego słowa odnośnie Bazy, skinęła lekko łebkiem. Pamiętała jeszcze grube, szorstkie blizny znaczące łapy Arthas'a. Nie do końca wiedziała, co się w Bazie wydarzyło, ale... Same te blizny starczały, by się jej bała.
Tak strasznie chciałaby go zobaczyć... Chociaż raz, chociaż na chwilę. Przekonać się, że nic mu nie jest, że jest szczęśliwy.
Bezwiednie potarła miejsce, gdzie jeszcze niedawno znajdowała się bransoletka.
- Uwierz mi, kochanieńki, nie wszystkie. Niektóre pozostają na całe życie. Czas wtedy tylko przyzwyczaja do bólu.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
- Ta, pewnie kojarzysz tego spod ziemi w piekle? A nie, chwilka. Nawet nie wiesz czy wiesz co to, bo tylko osoby spoza Krainy mniej więcej wiedzą o co chodzi. No powiem tylko tyle, że tam trafiają zabójcy tacy jak ja.
Uśmiechnął się psychicznie, ale po chwili powrócił do normalnego wyrazu pyska. Wiedział przecież, że go nie przymkną nawet jeśliby chcieli. Basior nie jest na tyle głupi aby nie zwiać z psychiatryka. Ma się swoje sposoby, więc cóż...
- No Leo mam nadzieję, że tak faktycznie jest. Ja powiem tylko od siebie tyle, że nie ma rzeczy która by nie przeminęła.
Nawet rodzina i wspomnienia czasami znikają. Trzeba po prostu się do tego przyzwyczaić i tyle. Nie ufać, nie pamiętać i tak dalej.
Wilk ten w sumie nie miał za wiele na sumieniu, więc też i martwienie zostawił za sobą. W końcu po co myśleć o innych kiedy swoje życie można zrobić takie jakie się chce? Wesołe i nigdy nie kończące się jeśli chodzi o rozrywki?
Skrzywił łeb i spojrzał na Sev. Jakoś ciekawie wyglądał..ła? Oho, no to jest problem. No nic, lepiej w to się nie wbijać, bo jeszcze coś złego wyjdzie.
- A poza tym to wszystko jedno. Ja nie mam życia na to aby się czymkolwiek zamartwiać poza bliskimi którzy zostali.
Uśmiechnął się i zwyczajnie odwrócił. Był gotów do wyjścia, do pójścia gdzieś w świat. Jednakże czy to mu się uda...
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Uśmiechnęła się. No, w każdym razie spróbowała się do niego uśmiechnąć. Wyszło jakoś słabo... Cóż.
- Nie jesteś zły, kochanieńki. Jestem pewna, że po tamtej stronie czeka na ciebie aureola i białe skrzydełka.
Lea była całkiem dobrze zaznajomiona z kwestią piekła, nieba i tak dalej. Czemu? Cóż, znów wracamy do tematu Arthas'a, który jej o tym opowiadał. Nazywał ją swoim aniołem...
Tęskniła za nim. Strasznie tęskniła. Jej złamane serduszko prawdopodobnie nigdy się nie zagoi. Nie wierzyła w to, że kiedykolwiek przestanie boleć.
Widząc, że Kein szykuje się do odejścia spróbowała wstać, to jednak spowodowało kolejną falę bólu. Opadła z powrotem na łóżko. Spojrzała na niego błagalnie.
- Nie idź, proszę. Zostań jeszcze chwilę... - poprosiła cicho.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Przy pierwszym jej zdaniu roześmiał się tak, że ledwo dał radę ustać na łapach.
Po chwili przetarł pysk i spojrzał się z powagą na Leę.
- Jeśli tak uważasz to okej, ale po tamtej zemście przy której byłaś nie było to tak widoczne. Jakiś czas temu byłem w stanie dla zwykłej mocy zabić wszystkich wokół, bo tak. Teraz jest co prawda inaczej, ale powiedzmy sobie szczerze... diabeł wywalił mi duchy dzieciaków Amiru które ze strachu biegły do mnie. Moim zadaniem było zabicie ich z zimną krwią, więc to zrobiłem. Jedyne co mnie do tego skłoniło to siła i fakt, że niemożliwym było aby ta dwójka była wtedy prawdziwa. Teraz wiem, że żyją i są totalnie zdrowe. - powiedział szeptem do wadery jak do niej podszedł.
Nie miał prawa nikt inny to usłyszeć. Może w tym momencie wadera zmieni zdanie o tym którego uważa za rodzinę.
Jemu w sumie było wszystko jedno. Dla niego nie liczyło się zdanie innych a jedynie jego własne. Dlaczego? Bo większa zabawa była wtedy! Nie ma czasu na wkurzanie się i tak dalej, trzeba korzystać w pełni z życia które się ma! Życie jest jedno. Życie się kończy. Osobowość z czasem też się wypala jeśli nic nie robi się z tym.
- No dobrze. Zostanę tak długo aż sama mnie nie odeślesz, tylko pamiętaj o tym, że mam jeszcze parę spraw do załatwienia. W sumie siedzenie z ciotką jest lepsze ale ta sprawa tyczy się tak jakby mojego Cienia, a nie wiem czy ten chytrus da mi poczekać.
Spojrzał na swój prawdziwy cień. Śmiał się z niego. Basior walnął ogonem o podłogę przy czym ten się uspokoił i wrócił normalnie do właściciela.
Kto powiedział, że takie rzeczy nie mogą być pozytywne?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Nie wiedziała, jak mu odpowiedzieć na te słowa, jak to skomentować. Dla niej, skoro wiedział, że wilczki były tylko iluzją, nie było problemu. Gdyby nie wiedział, to inna sprawa. Ale wiedział. Prawdziwych by nie zaatakował, była tego pewna. Gorąco wierzyła w jego dobre serduszko. Nie ona jedna z resztą.
Uznała w końcu, że to nie wymaga komentarza.
Zamiast tego przyjrzała się cieniowi.
- Ale... To nie jest demon, prawda? Nie może cię opętać?
Bała się demonów. I to bardzo. Od kiedy obecna tu z resztą Kreiz została opętana i rozsmarowała pacjenta po całej Lecznicy, zamiast uratować mu życie.
Spotkanie z Gehenną i Deebie pogłębiło jeszcze ten strach.
A teraz Kein? Nie... Ona się nie zgadza!
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Cóż, gdyby basior wiedział tyle co user to na pewno by się uśmiechnął na tyle, że aż potem po wyjściu uśmiałby się tak iż rano nie byłoby szans na to żeby wstać. Powiedzmy sobie szczerze - wilk nie wierzył ani trochę w to jego dobre serce, przez co nie miał ochoty słuchać takich rzeczy.
- Nieeeee. To nie jest demon i nie jest w stanie mnie opętać. Co najwyżej może stanąć obok mnie i ci pokazać język, bo jego akurat nie da się kontrolować czasami, ale nie ma szans na opętanie. Mnie już nie tknie na szczęście nic. Poza tym jak widzisz jestem bezbronny w tym momencie. Nie mam dosłownie niczego poza amuletem. Wam nie zrobiłby wtedy na pewno nic. Jest potulny jak poduszka szpilek. Nie ruszysz go, to ten nie będzie cie denerwował. Mi jedynie cały czas robi strach jak siedzę w domu i nagle odbija się na ścianie i robi sobie ze mnie żarty. Ciekawy typ Cienia i to muszę akurat przyznać.
Chwilka.. a jeśli to jest cień jakiegoś cyrkowca albo kogoś? Nieee, wtedy nie dostałby go wojownik. A może to był jakiś rodzaj żartu zrobiony na Keinie? Możliwe, ale jemu to ani trochę nie przeszkadzało. Nie był już tym samym starym zabójcą.
- Jak Leo wydobrzejesz to zabieram cię na jakąś wycieczkę po Krainie. Pokażę ci jak teraz żyję.
Uśmiechnął się i machnął bardzo wesoło ogonem. Dawno nie był taki dobry dla samego siebie.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Chyba nastrój userki udzielił się częściowo Lei, albo też obecność Kein'a tak na nią dobrze wpływała. Lekko bowiem uniosła łepek, po czym wystawiła w stronę Cienia język. Bo i czemu nie? Skoro on może, to ona też.
Ufała Kein'owi. Skoro on mówił, że cień jest nieszkodliwy, to tak właśnie było.
- Chyba nieprędko stąd wyjdę. Trudno stwierdzić, nie mogę wstać i przeczytać karty.
Karta przypięta była w nogach łóżka. Lea jakoś nie wpadła na to, by poprosić Tempus'a, żeby jej ją podał. Ruszyć się niezbyt mogła - bolała ją klatka piersiowa i skrzydło. I o ile skrzydło jakoś da się przeżyć, to klatka piersiowa skutecznie ją unieruchamiała.
- A co u ciebie? - spytała po chwili.
Nie chciała myśleć o ranach, o tym, jak je zdobyła.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Zaśmiał się patrząc na to jak Lea ''oddała'' cieniowi. Ten jedynie pomiot spojrzał się na nią dziwnie i się odwrócił. Dla tych co nie wiedzieli jak to mogło wyglądać - tak jakby odwrócić cień swój własny w drugą stronę. Na odwrót + musiałby się zahaczać tyłem (tzn. tylne łapy o tylne łapy i nic więcej nie mogłoby się stykać).
No wiec focha strzelił i tyle. Nawet jak mu nie minie to będzie dobrze dla basiora. Przynajmniej jednego upierdliwca się pozbędzie.
- Cóż, do momentu jak Tempus nie powie mi jaką ilość zwierzyny przynieść z polowania to zostanę tutaj. Potem szybkie polowanie i ponowny powrót tutaj by z tobą siedzieć.
Uśmiechnął się, ale przy drugim pytaniu zaczął chwilę myśleć. Zastanawiać się co tutaj zrobić, co odpowiedzieć.
- No więc córkę swoją odnalazłem i staram się nią zajmować. Chwilowo mała sobie smacznie śpi na zewnątrz, przy okazji pilnuje jej coś co jest mi bardzo blisko.
W tym momencie cień nastroszył uszy i się spojrzał na właściciela. Jakby mógł to by strzelił facepalma. Zniknął cień. W końcu iluzja nie trwa wiecznie, a ten też powinien się na coś przydać.
- Nie ma co się o nią martwić jest silna, a to co tam zostawiłem bez problemu poradzi sobie z każdym wilkiem poza demonem, a do tego to by mnie przywołał ten... no cień który sobie w tym momencie najwidoczniej polazł.
Wilk szukał po glebie tego co utracił teraz. Tak jakby.. śmiesznie się czuł bez niego.
- Cóż, poza tym to chyba nic więcej. A co u ciebie poza tym atakiem?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
- Masz córkę i nic mi nie mówiłeś? - po raz pierwszy w głosie Lei pojawił się entuzjazm, energia jakaś.
Gdyby mogła, wyskoczyłaby natychmiast z łóżka.
- Co, gdzie, jak, z kim, jak się nazywa, jaka duża, radzisz sobie, opowiadaj! - wyrzuciła z siebie jednym tchem, stawiając uszy na sztorc. Jej rodzina się powiększyła, a ona nic o tym nie wiedziała?
W ogóle jak to możliwe, że Kein nie przyszedł z nią na szczepienia? Czemu ogółem nikt nigdy nie przychodzi na szczepienia? Są przecież bardzo ważne!
Lea chciałaby mieć dzieci. Gdyby nie ode... STOP. O tym nie piszemy, nie myślimy, dalej bijemy rekord.
Lea chciałaby mieć dzieci. Gdyby wszystko poszło po jej myśli i sprawy ułożyły się prawidłowo, już by miała. Plany były...
Ale cóż.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
- Wiesz, ta córka spała akurat w momencie jak wchodziłaś wtedy do jaskini. Myślałem, że ją zauważyłaś tak jakby... - przekręcił radośnie łbem.
Spojrzał się na waderę. Był mówiąc szczerze po prostu zdziwiony tym jak ona nagle się przejęła.
No dobrze, szczeniak ale... żeby aż tak reagować? To było dla niego coś po prostu nowego, coś czego nie doświadczył nigdy. Dla niego właściwie wszystko było nowe, bo nie wychował się wśród wilków a jedynie przy psychopatycznym człowieku. Każdy ma swoją historię a jego jest zwyczajnie dziwna. Tak to można określić.
- Poza lecznicą, z kim to chyba teraz Cieniem, bo najwidoczniej się tym zajął skoro go tutaj nie ma, nazywa się Elinor. Jak na młodą to dosyć duża, tak radzę sobie. Spokojnie, chwilowo jest w wieku gdzie mnie jedynie co to rozczula. Jest mała, słodka i kochana, ale wiem że wyrośnie na dużą, silną i inteligentną wilczycę. To nie jest takie tam ojcowskie domniemanie, ale prawdziwa obserwacja.
Co powiedział to wiedział, całej reszty by musiał się potem domyślać, ale waderze powinno tyle starczyć chwilowo czyż nie? Chociaż w sumie to jest ciotka, im nigdy nie jest dość takich informacji. Miał tylko nadzieję, że nie wstanie teraz i nie pójdzie do niej.
Niech sobie tam śpi, będzie dobrze.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea słuchała z wyraźnym zainteresowaniem.
- Ale nie z kim teraz, tylko z kim ją masz. Amiru? Wyglądała na dobrą wilczycę.
- A mała ma szczepienia?
- Zrobię jej szaliczek na drutach. O ile Tempus przy sprzątaniu nie posiał gdzieś drutów.
- Na pewno jest słodka. Szkoda, że jej wtedy nie zauważyłam... Wybacz, nie do końca nawet pamiętam, co tam się działo. Ech, starość nie radość.
Lea najwyraźniej dostała słowotoku, co najlepsze dla jej stanu zdrowia raczej nie było. Ale cóż. Przynajmniej na moment w jej oczach lśniły iskierki dawnej energii, co to po odejściu Arthas'a zniknęła całkowicie.
Severus
Latający Wilk

Severus


Male Liczba postów : 47

     
Zabierz. Zabierz. Zabierz. ZAAAAAAaaaabierz. Być może dobrał zły moment, oj, tak bardzo zły, by ukazać jej amulet, kamień, w którym tkwił ten, który wyrządził jej tak wiele cierpienia, który skazał ją na wygnanie i potępienie, choć niesłuszne i niesprawiedliwe, urodzone z wilczej głupoty i równie głupiego strachu, by bliźniaczej duszy, odratowanej, odnalezionej i odzyskanej, zniszczyć do końca życie. Choć to na pomoc i współczucie powinna zasługiwać, została teraz sama. Z nim. Zdawał sobie sprawę, iż najlepszym towarzyszem nie był, obślizgłym w dotyku i milczącym, gdy harmonia wszechświata odebrała mu nie mowę, a słowa. Słowa były potężnym narzędziem, którego został pozbawiony, zresetowany do naturalnego stanu umysłu, gdzie głos nie czytał mu słów, gdzie słowa stały się czystymi myślami, przepełnionymi smakiem - dźwiękiem, obrazem, dotykiem. Słów nie smakował - słowa opisywały to, co CHCIAŁ zobaczyć. Nie były tym. Każdą myśl przeżywał od nowa, mogąc jej zasmakować, nie będąc ograniczony słowem. Obrócił kamień w kościstych, przemienionych przez magię palcach, nim podrzucił go, nieomal przez drgawki upuszczając. Jego koordynacja i celność były marne - uchwycił za cieniutką skórkę, na której uwieszony był Regis, ratując go przed upadkiem. Pomimo wady podrzucił go raz jeszcze, raz jeszcze, raz jeszcze, raz jeszcze, nim wreszcie mu upadł. Z sztywnym karkiem, ciężko podniósł go z podłogi, mając problemy z natrafieniem na kamyczek. Nie był zagrożeniem - gładki i chłodny nie ranił jego palców, zaś mocna obudowa trzymała duszę pogrążoną w Nicości środka kamienia. Spojrzał na Kreizę. Nie ma się czego bać, mała. Nie. Ma. N i e m a. Jego już nie ma, dopóki jest zamknięty, o tutaj... Obrócił kamień raz jeszcze w palcach, nim zbliżył go do pyska. Blady, różowy jęzor oblizał jedną z ścianek. Gorzki. Poruszył uchem, wycierając ślinę w sierść i ponownie zawiesił go na swojej szyi, uchował pod szalem. Dopiero wtedy ponownie do niej sięgnął, do swojego przerażonego kłębuszka, by otrzeć łzy i znów poczochrać włosy, jakby żartobliwie. N i e m a g o.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Ojoj...ile mięsa...mięso...eh, sam za bardzo nie wie. Spiżarka mogłaby chyba pomieścić nieco wędzonego. Tylko kto się tym zajmie? No nic, póki co dwóch pacjentów plus personel, tak by to trzeba liczyć.
-Myślę że jak jedną sarnę upolujesz to na pewno starczy dla nich wszystkich. Jeśli ci się uda...cóż, na pewno pacjenci będą ci wdzięczni za urozmaicenie potraw.
Niepewnie się do niego uśmiechnął, a gdy ujrzał ruchomy cień na podłodze ,pokręcił głową nieco oszołomiony, zastanawiając się jak mało dziś spał. Lekko przestraszony udał się do kuchni i bez słowa zaczął już gotować garnek zupy dla wszystkich.
-Dziwny jest ten świat. Lea, wracaj jak najszybciej do zdrowia...
Szepnął do siebie z półprzymkniętymi oczami. Trochę kaszy, przetartych płatków ,wody i takie tam...no i warzywka co by witamin dodać. W tym czasie wilk usiadł sobie na krześle ,zostawiając garniec na małym ogniu. Czas na zasłużoną drzemkę. Chociaż tyle, bo on już dłużej nie wytrzyma
Kreiza
Dorosły

Kreiza


Female Liczba postów : 130

     
/Lee może pomóc z mięsem jak wyzdrowieje, czekajcie, odpiszę nim zaraz X'D

Z czasem się uspokoiła, a kiedy tylko to nastąpiło, dusza dobra i różowa wygrzebała ją spod Everestu ręczników i ponownie pocieszyła. Spostrzegła, że kamień schowany i bezpieczny. Prezentacja była udana, Kreiza zrozumiała, Kreiza się nie boi. Zamknęła oczy kiedy to tak pocieszana była. Kiedy je otwarła jej dusza była w idealnym spokoju i harmonii, wszystko jest tak jak powinno być, wszystko jest dobrze. Teraz tylko dojść do siebie. Magiczne ziółka szamana leczyły ją z minuty na minutę, wracały do niej siły, a wraz z siłami naszła ją ochota na spacer. I na słowa, przeprosiny. Musiała przeprosić Leę za ten pamiętny dzień w lecznicy parę lat temu. Była pewna, że o nim nie zapomniała. O takich rzeczach się nie zapomina. Była świadkiem. Kreiz pamięta, że była świadkiem.
Przymrużyła oczy, w których pojawił się ból, pełen gorzkiego żalu. Bardzo chciała ją przeprosić. W między czasie jednak delikatnym skinieniem głowy i uśmiechem podziękowała Szamanowi.
- Proszę cię, zatrzymaj jeszcze... jego na trochę. Później odzyskam ten kamień i należy się nim zajmę, jak tylko odzyskam siły. - Trochę musiała zebrać się w sobie aby wyjąkać to słowo kursywą napisane. Ale dała radę, to znaczy, że jest lepiej.
Teraz trzeba usiąść, usiadła. Czy da radę wstać? Musi. Minęło już trochę, musi. A więc wstała, delikatnie trzęsły się jej nogi. Jednak wyższy cel, który nad nią jasno błyszczał niczym Panna Święta, co w ostrej świeci Bramie, spowodował że mogła iść w miarę stabilnie. Była w powinności, musiała przeprosić wilczycę za tamten dzień, bardzo chciała to zrobić. Szła. Wytrwale, przed siebie, w kierunku Lei (wtedy też zauważyła Keina, obrzuciła go tylko krótkim spojrzeniem), bardzo się skupiała na każdym, drobnym kroku. Wyglądało to jak walka i rehabilitacja jednocześnie.
Wreszcie stanęła naprzeciw Lei lekko dysząc i opuściła swój łeb nisko, łeb z włosami czarnymi, prostymi i długimi.
- Leo, przepraszam cię. Przepraszam za to co tutaj się stało tych parę lat temu. Przepraszam, że te ciężkie wspomnienie musisz nosić w sobie. Mam nadzieję, że nie śmierdzę już śmiercią oraz, że mnie nie nienawidzisz. I... czy będę mogła jeszcze kiedyś praktykować tutaj? - Oj, długie te przeprosiny. Głos jej drgał, a oczy zaszkliły się. Jednak uniosła łeb i spojrzała na nią. Wydusiła te słowa w krótkiej przerwie podczas dyskusji między Leą a Keinem. Nie chciała być nazbyt niegrzeczna.
Czekała teraz na odpowiedź.
Lee
Łowca

Lee


Male Liczba postów : 567
Wiek : 26

     http://theblackstarwolf.deviantart.com/
Lee. Lee, oj ten Lee. Jest starcem a więc całkowite wyłączenie od myśli zdarza mu się nader często. Tak jakby chciał oszczędzać swą mądrość życiową i odpalać je w odpowiednim momencie aby zabrać głos w ważnej dyskusji. Zajęto się nim. Uśmiechał się życzliwie wobec różowego Szamana, przyjął jedzenie, podziękował za pomoc z nogami. Zdaje się, że kości się zrosły i to dobrze, o dziwo. Będzie mógł chodzić. Jako Łowcę bardzo go to cieszyło. Zjadł posłusznie whiskasa i powrócił do monotonnego oglądania przestrzeni. Stąd też userka za bardzo się nim nie odzywała, bo cóż, za wiele do dodania nie miał. Jak ktoś przychodził i się witał, ten również się witał ale ograniczał się do życzliwego skinienia głową. Ach. Chciałby być znowu kiedyś Betą. Być ważnym, pomagać, prowadzić swoje stado. Musi się zobaczyć z Carly. Znowu.
Westchnął głęboko. Wiedział, widział wyraźnie, że samica ta zakochana jest w nim. A on? On jest stary! Impotent! Na dodatek... Co czuł do niej? Sam tego nie wiedział. Miał dosyć związków, partnerek i innych takich. Ma pięcioro dzieci, które zostawiły go bez słowa, albo to on ich zostawił. Na przemian. Tylko jedna jego córka tak naprawdę została i wiedział, że go kocha... Choć ostatnio odeszła, musiała, czasem tak bywa. Lecz o nią był spokojny. Sheala. Na samo wspomnienie tego imienia ciepło mu się robiło na duszy. Westchnął płytko. I zaraz potem usłyszał te magiczne słowo klucz - "polowanie"! Usiadł wygodniej i przysłuchał się rozmowie. W końcu jest łowcą! A odwagi mu nie brak, a więc śmiało chrząknął tym samym chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Wybaczcie, że tak podsłuchuję waszej rozmowy ale jako Łowca, mógłbym wam zaoferować pomoc z mięsiwem. Ach, tak, zdaję sobie sprawę, że nie najlepiej zdrowotnie teraz wygląda lecz dajcie mi czas. Dojdę do siebie i zapoluję dla was. Wbrew pozorom mam siłę i zalety. - Uśmiechnął się dosyć tajemniczo mając na myśli swoje ogony, azot i szponiaste opancerzenie. Och tak... Zapolowanie dla kogoś, to jest to!
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Gdy wadera podchodziła, wszystkie mięśnie Lei napięły się. Jeśli Kein wciąż trzymał ją za łapkę, mógł to zauważyć. Mógł dostrzec drżenie ciała i odbijający się w oczach strach. Lea po Kreiz spodziewała się ataku, jak wtedy. Gdyby nie rany, uciekłaby, nie dałaby tamtej podejść. Była jednak słaba i chora, bezsilna.
Przeprosiny w ustach potwora zaskoczyły ją, nie zmniejszyły jednak ani trochę strachu.
Kreiz chciała wrócić do pracy w Lecznicy? Naprawdę nie pojmowała wagi swojego czynu?
Lea niepewnie nabrała powietrza. Odczekała chwilę, by mieć pewność, że głos jej nie zawiedzie.
- Zamordowałaś pacjenta. Nigdy już nie pozwolę, by to się powtórzyło. Jesteś potworem. Powinno się zamknąć cię w pokoju bez klamek na zawsze. Gdy tylko wyzdrowiejesz, opuścisz Lecznicę i nigdy już cię nie zobaczę. Jeśli wrócisz, to rzeczywiście cię zamknę. Nie oczekuj ode mnie wybaczenia.
Jej głos był zimny, ostry. Zimny jak niegdyś kałuże zaschniętej krwi, sprzątane przez Leę.
Lea wierzyła, że nie ma nic świętszego nad wilcze życie. Nie mogła wybaczyć morderczyni. Tyle razy budziła się w nocy z krzykiem, bo śniła jej się ta masakra...
Nigdy więcej.
Nie powierzyłaby Kreizie nawet kamienia. Póki żyje, opętana wadera nie będzie miała tu już nigdy wstępu.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Tempus tera czuł się jak tajemny agent który skrycie zbiera informacje o innych. Jakiś "Potwór", "dobry łowca", "tajemniczy szaman". Takie to hasła rejestrował w swoim móżdżku dopisując do każdego coraz to nową informację...morderstwo?! Gra zaczyna być coraz ciekawsza, a on coraz bardziej cieszy się że kuchnia jest tak niedaleko i wszystko jest wyraźnie słychać. Pacjentka o nazwie "Kreiza" ma ciekawą historię...warto byłoby spojrzeć w akta i poszukać informacji o owym pacjencie. Może znajdą się szczegóły jatki ,jaka owego dnia tu zaszła. Nie chciał wypytywać Leę. Widział że żywi do niej swego rodzaju nienawiść, a on...jakoś wolał nie psuć jej humoru. Może kiedy indziej nawinie w subtelny sposób taki temat. Jednak mimo wszystko tamta wilczyca nie wydawałoby się aby była taka zła...ledwo co do niej doczłapała się by powiedzieć miłe słowa. Cóż to za paradoks. Największe i koszmarne zło w najbardziej bezbronnej postawie...coś tu nie gra. Będzie musiał zbadać tą sprawę by wywiedzieć się nieco więcej. Tymczasem zamieszał w garńcu co by się nie spaliła zupa i usłyszał głos ochotnika do polowania. Jak super! Ktoś tu bardzo chętny. Może podpisze się z nim kontrakt na dostarczanie żywności? Pacjenci będą mogli się nareszcie dobrze pożywić. Wyszedł w zabawnym fartuszku z kuchni i przerzucił ścierkę przez ramię po czym spojrzał na Lee.
-Skoroś taki chętny...tylko poczekaj z tym polowaniem może ,bo widzę że póki co ,to musisz jeszcze nieco odpocząć. Myślę że najlepiej będzie ,jak teraz szybko uda się na polowanie Kein...
Spojrzał się na niego i szybko dodał.
-...o.oczywiście jeśli będzie chcieć i znajdzie na to czas,a następnym razem dam ci znać kiedy tylko będzie potrzeba ugotowania czegoś. Mięso zawsze się przydaje by zadbać o dostarczenie niezbędnych suplementów.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Hmmm. A więc tak to wszystko wyglądało właściwie.
Basior spojrzał się na Tempusa dokładnie rejestrując jego każdy ruch i spojrzenie. Mało powiedziane, że miał lekki problem u niego, ale tym się zajmie kiedy indziej. Może w momencie jak będzie miał trafić na operację.
- Zajmę się polowaniem bez żadnych przysług. Mam zbyt dobre serce na takie rzeczy. A i przy okazji załatwię dwie sarny, aby mógł sobie jeszcze nasz Łowca wypocząć, chyba iż naprawdę czuje się na siłach to może się zabrać ze mną. Pomogę mu i postaram się o to aby nic mu się nie stało.
Skinął jedynie łbem w szacunku dla naszego Łowcy. Nie wiedzieć dlaczego, ale akurat do nich ten wilk miał szacunek. Może tylko z tego względu, że sam miał nim być już dawno ale jego ścieżka zboczyła na stroję wojowniczą.
I nagle ta reakcje Lei i ta wadera. Trzeba przyznać, że była to dla niego wielką zagadką. Samo spojrzenie i te wszystkie słowa wywoływały u niego dziwną reakcję. Nie był to strach, ale na pewno uczucie nie było pozytywne.
Jednakże kto dobrze Kein'a z początku forum zna, ten wie jedną rzecz. Nie daje tak łatwo wszystkim się skazywać na porażki.
- Zamordowała pacjenta bo była upiorem. Opętana. Nie powinno się to ani trochę odbijać na jej karierze, tym bardziej że już potworem nie jest. Jakby faktycznie nie była warta ani trochę tego nawet powierzchownego zaufania to nie pojawiłaby się tutaj z przeprosinami obok ciebie. Nie spojrzałaby się na twoją osobę Leo. Mogę sterczeć tutaj dwadzieścia cztery godziny na dobę i pilnować jej każdego kroku do końca mojego życia jeśli to miałoby pozwolić na kontynuowanie przez nią praktyk. Jestem w stanie to zrobić.
Nie wyszło mu za bardzo, ale nie będzie się też jednocześnie wtrącał w takie sprawy. Powinien zostawić to wszystko z boku i tak jakby... no cóż, olać to. Skąd o tym wszystkim wiedział? Dedukcja. Dokładnie wiedział jak się zachowuje demon a zwykły wilk. Wiedział również jak się zachowuje osoba która jest opętana ale w momencie jak pomiot daje na chwilę dojść do głosu. Henię chyba kojarzą tutaj wszyscy.
Takie rzeczy już były dla niego na porządku dziennym przy jej siostrze. Nie wiele pewnie jego wypowiedź wniosłaby, ale nie miał zamiaru zostawiać tego wszystkiego od tak.
Kreiza
Dorosły

Kreiza


Female Liczba postów : 130

     
Słuchała, a kiedy nadeszły te długo oczekiwane słowa zbladła mimochodem. Uszy opadły powoli a w oczach pojawiły się łzy. Gorzkie, gorące zły cierpiącego serca, które ogromnymi ilościami spływały po policzkach samicy. Długi ogon podkuliła i zniżyła się ciałem w swojej pozycji. Cieszcie się, że to zwykła wilczyca przed wami stoi, a nie Regis, upiór ten chciałby rozszarpać Leę. Ale jego tu już nie ma i nie powróci. Mimo tego potoku słonej wody lecącej z oczu, żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Czemu tak mocno zareagowała na słowa Lekarza? Może dlatego, że jej uczucia przeszły gwałtowny reset i ta choćby najmniejsza porażka, niepowodzenie, wywołałoby u niej łzy.
Słowa Tempusa docierały do niej jak zza grubej ściany. Lecz uspokoiła się nieco, gdy zaczął Kein mówić. Łzy przestały lecieć, słuchała go uważnie. Ktoś ją wsparł... Było to ciężkie do uwierzenia po tym jak od życia kolejny raz dostała w pysk. Ale po słowach samca z powrotem powróciło panowanie nad jej ciałem, wyprostowała się, spojrzała w jego kierunku i spuściła łeb w znaku podzięki. Była mu naprawdę bardzo wdzięczna.
- Tak jak to powiedział ten... basior. - Rzuciła mu krótkie, badawcze spojrzenie podnosząc się. - Regisa... - Pragnę wspomnieć, że wypowiadając jego imię bardzo się skrzywiła, ogromne obrzydzenie i ból pojawił się na ten krótki moment na jej pysku. - ...tutaj nie ma. Jest ponownie zaklęty. W przeciwieństwie do poprzedniego razu został ukryty w kamieniu nie mając już praktycznie sił z wycieńczenia. Pokonałam go. Trwało to miesiące ale dzięki paru wilkom, mogłam go pokonać w jego własnym umyśle. - Odetchnęła głęboko, naprawdę nie chciała o tym wspominać, a co dopiero na głos mówić. Dała radę. Była zadowolona. Była silna. - Byłabym ci, drogi wilku, nieziemsko wdzięczna lecz jest to zbyt duży wysiłek i poświęcenie. Nie mogę pozwolić aby ktoś tak oddawał się dla mego dobra. Dlatego chciałabym aby Lea mi uwierzyła, i pozwoliła tutaj wrócić. Nie jako pacjent, lecz jako Pomocnik. - Jej głos z słowa na słowa stawał się silniejszy i mocniejszy. Niestety, była bardzo niestabilnie emocjonalnie, stąd jej wahania nastrojów. - Poza tym, zapewne wiesz, Leo, że posiadam dar w moich oczach, który mógłby bardzo pomóc potrzebującym tutaj. Proszę, przemyśl to raz jeszcze. Daj mi... i sobie czas. Proszę. - Głos był pewny lecz nie tak silny jak jeszcze parę słów wcześniej. Patrzyła wytrwale, choć niepewnie na Lekarkę. Spojrzenie Kreiz było łagodne, z nutką niepewności.
W jej głowie dalej widniały słowa wypowiedziane przez Leę. Głęboko zalęgły w jej pamięci. Negatywnie odbijając się na stan psychiczny Kreiz. Teraz znała swoje miejsce. Odludek.
Shaeera
Dorosły

Shaeera


Female Liczba postów : 202
Wiek : 25
Skąd : Wieś pod Warszawą

     
Lea spojrzała na Kein'a niepewnie. Westchnęła cicho.
- Pamiętasz go? Nazywał się Agaru. Był wszędzie... - zaczęła cicho. Zaraz jednak w jej ślepiach zapłonął metaforyczny ogień. - Przyszedł do ciebie po pomoc! Zaufał ci! A ty jak mu się odpłaciłaś?! Czy naprawdę sądzisz, że coś takiego można wybaczyć?! Mogłaś temu zapobiec! Mogłaś się wycofać, gdy tylko coś złego zaczęło się dziać! To nigdy nie powinno się wydarzyć!
Długo tłumione uczucia wadery w końcu się ujawniły. W jej głosie słychać było strach, gniew, gorącą nienawiść. Wyszczerzone groźnie kły błyskały groźnie w świetle Lecznicowych lamp, a, jakby na zaprzeczenie tego wszystkiego, oczy były mokre od powstrzymywanych łez. Dźwignęła się nawet do pozycji siedzącej, z wyżyn szpitalnego łóżka patrząc na tą, która tak długo ją przerażała. Mimo bólu, wręcz zapomniawszy o nim na moment.
Gdy odezwała się po chwili, jej głos znów był cichy, lecz pewny.
- Gdyby Kein się za tobą nie wstawił, prosto stąd trafiłabyś do izolatki. Ze względu na niego jednak przemyślę tę decyzję. A teraz odejdź. Nie pokazuj mi się na oczy. Gdy rozpatrzę ponownie twoją sprawę, dowiesz się o tym.
Kto by pomyślał, że ciepła, dobroduszna Leośka potrafi nasączyć wypowiedź takim jadem, taką nienawiścią? To nie były słowa - to były noże wymierzone wprost w najbardziej przerażającą istotę, jaką Lea kiedykolwiek spotkała. Gdyby nie była przykuta do łóżka, kto wie, co by zrobiła? Dla niej Kreiz była równa Gehennie, Mass'owi, Ognistemu Lisowi... Im wszystkim. Bezdusznym potworom mordującym dla przyjemności. To, że demon został chwilowo wygnany miało dla niej znikome znaczenie. Na ten moment logiczne argumenty do niej nie trafiały.

Ajć, nie to konto :/
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Wilk uważnie przysłuchiwał się....przy czym wpadł na pewien pomysł który mógł przepięknie wykorzystać do celów badawczych.
-Wybacz Lea że się wtrącam ale...
Wilk podrapał się po tyle głowy i zrobił spokojną, pewną siebie minę. Patrzcie! Oto mam plan i pomysł! Zobaczcie jaki jestem sprytny. Gdyby mógł to by wybuchł szaleńczym śmiechem...oj za dużo wyobraźni w tym jego móżdżku.
-To nie tak że mam ci za złe...ale...trudno jest samemu tutaj to wszystko ogarniać i tym podobne ,a skoro Kreiza już kiedyś ci pomagała zapewne ma doświadczenie w tym...jeśli ty nie chcesz to ja z chęcią miałbym kogoś przy boku co by mógł mi pomóc w wykonywaniu obowiązków
Spojrzał kątem oka na Kreizę i jej zapłakany pyszczek. No nawet mu się zrobiło smutno. Jeśli jego serduszko zostało poruszone. Przecież to obraz nędzy i rozpaczy. Aż żal tak zostawić kogoś i zignorować czyjeś dobre chęci. Znowuż spojrzał na Leę, tym razem z błagalnym wzrokiem.
-Czy tak wygląda wcielone zło? Zapłakane, smutne i błagające o pomoc? Nie za bardzo wiem co tu się stało ale...kiedy tak patrzę z boku co tu się wydarzyło to wyglądało to na dość...surowy wyrok. Daj szansę, a ja mogę wziąć na nią odpowiedzialność. Jeśli coś się złego stanie to ręczę za to swoją drugą łapą
W tym momencie pomachał sąsiadującą łapą, tą jeszcze żywą kończyną i lekko uniósł kącik ust. Jeśli się zgodzi dostanie wspaniały obiekt badawczy we własne trzy łapki! Nic tylko skakać z radości.
Severus
Latający Wilk

Severus


Male Liczba postów : 47

     
Obserwował uważnie, jak jego własne, małe i odchowane pisklę wykonuje swoje pierwsze, duże kroczki, kroczki ku lepszej, lecz ciężkiej i być może niezdolnej do odratowania przyszłości. Spoglądał na nią z pewną dumą, z pewnym podziwem, dostrzegając trud jej ścieżki, którą zdążyła obrać. Postanowiła wrócić do życia i żyć, choć niesprawiedliwie uznana za winną, na rzecz dobra tych, których ten, kto spętał jej ciało, skrzywdził. Zdawała sobie sprawę, jak trudna będzie to droga, a pomimo tego brnęła dzielnie do przodu. Z uwagi na bycie osobą, która w pewnym udziale uczestniczyła w odratowaniu jej, ponownych narodzinach i powrocie, który powinni docenić Ci, którzy uważają ją teraz za potwora, choć tak cholernie niesłusznie, pragnął być przy jej boku. Uczestniczyć w jej życiu i obserwować, jak do niego powraca, jak znów staje się szczęśliwa, po tak wielkim cierpieniu, które przechodziła przez tak długi czas. W tej właśnie chwili bolało go serce - gdy trzęsąc się w pożerającej jego ciało i umysł chorobie, a poniekąd także budzącym się do życia niebezpieczeństwie wewnątrz jego własnych myśli, pozostał z tyłu i mógł jedynie obserwować. Stał się obserwatorem, lecz nie biernym - jednak jego zadanie zostało wykonane. Nie możesz. Bolało go serce. Tak cholernie. Jego kąciki drgnęły zaledwie o milimetry - pomimo radości, która przepełniała jego umysł, ta szczypta bólu była zbyt ciężka do uniesienia, by przywdziać choćby chorobliwie słaby, łagodny grymas, zaledwie drgnięcie... Ból przeszedł z serca wprost do karku, zaś z karku zlał się wzdłuż kościanego grzebienia. Kręgosłup wylewał z siebie falę bólu, którego szczyt znajdował się tuż pod skórą, tuż za łopatkami, gdzie rodziła się brzydka opuchlizna, jeszcze zakryta przez gęstą sierść, walcząca jednak, by ukazać się światu. Podczas gdy dyskutowali delektował się otrzeźwiającym bólem, nim przypomniał o łapach, gdyby nie choroba, będących w perfekcyjnym bezruchu. Nie musiał zaglądać do torby, nie pozostało mu więcej aloesu, którego tak cholernie by potrzebował. Raz jeszcze spojrzał na pisklę, nie, dorastającego ptaka, szarą kaczkę przemieniającą się w łabędzia. Powstał chwiejne na chudych, kościstych i krzywych łapkach, nim zgięty wpół, jak przestraszony kot, wymknął się z Lecznicy, wciąż objęty bólem wyrastającego pod cieniutką skórą życia. Wgłębi umysłu wierzył, że Kreizie się uda - musi się udać.

/zt.
Kreiza
Dorosły

Kreiza


Female Liczba postów : 130

     
Wspomnienia, które wymuszone zostały przez Leę wywołały grymas na twarzy samicy. Zamknęła oczy, skrzywiła się i ze wstrętem od wypowiedzianych słów wręcz odsunęła pysk. Brzydziła się wspomnień, które atakowały ją niemiłosiernie.
- Pamiętam... - Wysapała cicho. Postanowiła odwiedzić jego grób. Tak, musi to zrobić. Lecz nie dzisiaj, dzisiaj nie jest w stanie. Przeniosła ciężar ciała na lewą część, pozwoliła prawej, tylnej łapie trochę odpocząć, jednocześnie gotując się na odpowiedź. - Nie byłam sobą, proszę, zaufaj mi. Kiedyś... Kiedyś będę w stanie wytłumaczyć ci jak to wyglądało. To nie ja go zabiłam. To był on. - Tym razem westchnięcie było głębokie i niewyobrażalnie bolesne. Oczy miała zamknięte, pysk skrzywiony. - W tamtym momencie zostałam zamknięta w jego umyśle. Żyłam parę lat w klatce niezdolna do niczego. Mogłam się tylko przyglądać. - Otworzyła oczy, z których ponownie lały się łzy. - Nie mogłam nic zrobić! Mogłam tylko patrzeć jak on zabija niewinne wilki. Myślisz, że to nic dla mnie nie znaczy...? - Pod sam koniec głos się jej załamał i załkała cicho. Nic już więcej nie powie, nie ma sił. - Proszę... - Dodała.
Tempus wstawił się za nią. Kolejny wilk. Ileż to dobroci pod tym dachem stoi. Serce Kreiz było pełne wdzięczności i takim też wzrokiem patrzyła ona na szarego basiora. Kiedyś mu ponownie podziękuje, bo być może jego słowa, będą w stanie zmienić wiele w jej życiu. Wysłuchała go do końca, otarła łzy niedbale łapą, poprawiła włosy. Krótko mówiąc doprowadziła się do porządku, choć jej oczy pozostały zaczerwienione.
- Dziękuję ci, choć twego imienia nie znam. - Uśmiechnęła się delikatnie do niego. W podzięce. - Niemniej jednak pora na mnie. Powinnam wyjść i pozwolić czasu zagoić rany. Mam nadzieję, że słowa później też pomogą. - Zamiotła ogonem podłogę - Do widzenia, Leo. Mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze spotkamy. - Skinęła jej głową na pożegnanie, a także innym wilkom. Dłuższe spojrzenie miało legnąć na różowym Szamanie, któremu była to wyjątkowo wdzięczna, miała nadzieję, że go jeszcze spotka, niestety wybył gdzieś zanim udało jej się cokolwiek powiedzieć. Ruszyła powoli do wyjścia. Bardzo chwiejnym, niestabilnym krokiem. Była naprawdę słaba i świadomie wychodziła przedwcześnie. Gdzie się udaje? Gdzieś przed siebie.

/zt.
Lee
Łowca

Lee


Male Liczba postów : 567
Wiek : 26

     http://theblackstarwolf.deviantart.com/
Przyglądał się beznamiętnie zaistniałej sytuacji, zdawało się, że tylko jego ona go nie ruszała. Kiedy tylko wilczyca szara opuściła lecznicę, ten wstał, przeciągnął się niczym kot, rozciągnął każdy ogon z osobna i powrócił do tematu.
Jak to ma w zwyczaju, chrząknął.
- Leo, moja droga, czy stan mego zdrowia pozwala na polowanie? Z przyjemnością udałbym się na nie... z Keinem, tak? - Ostatnie oczywiście było pytaniem skierowanym do czarnego basiora, którego miana nie znał. Podszedł do niego aby odrobinę grzeczności zachować. Oczywiście tym samym również przybliżył się do Lekarki. Chyba dalej dochodziła do siebie po operacji, którą cicho obserwował ze swojego kątka. Miał dosyć siedzenia na miejscu, chciał się rozruszać, pobiegać... zapolować! Jest łowcą przecież. A jak mu skrzydła wyrosną, mhmhm, będzie jeszcze lepiej. Uśmiechnął się do swoich myśli.
- Lee jestem. - Uprzejmy uśmiech. Łapy nie podał, gdyż dalej kroplówka (zdaje się) tkwiła w jego nodze i wyszłoby to nieporęcznie. Zlizał azot z kłów i tak stał sobie patrząc ni to na Leę, ni to na Keina czekając na werdykt. Może wyfrunąć czy nie może?
Ach, a imię jego bezczelnie podsłuchał, ach ten niegrzeczny, stary Lee!
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Basior właściwie sam nie wiedział co miałby w tym momencie powiedzieć. Trochę przypomina mu się sytuacja z Gehenną kiedy przyszła do jego dzieci i nagle okazało się tak jakby, że nie mogła zostać bo była demonem w końcu. Znaczy się to nie jest do końca dokładnie to samo, ale jakieś tam pośrednie powiązania ma.
- Mam nadzieję, że tak jakby... emm... no nieważne.
Trzeba powiedzieć bardzo szczerze, że zwyczajnie go zatkało. Co o tym myśleć? Nie miał pojęcia. Trudno, nie pierwszy raz właściwie tak jest.
Spojrzał się na basiora który nagle stanął obok. No tak, wpierw polowanie, ale ten...
Chwilka, trzeba się skupić. Problem polegał jednak na tym, że Kein nie potrafił ogarnąć swoich myśli w tym momencie. Dziwnie się działo, a sam on nie mógł się w tym wszystkim odnaleźć mimo iż to wszystko nie tyczyło się jego nawet pośrednio. Cały czas był obrócony w stronę w którą kierowała się tamta wadera.
Spojrzał się jedynie kiedy usłyszał swoje imię.
- Tak, dobrze usłyszałeś. Miło mi. - powiedział spokojnie i skinął łbem w ramach tak jakby powitania albo czegoś takiego.
Nie potrafił jakoś się powstrzymać od reakcji dosyć znanej sprzed jakiegoś czasu w lecznicy.
- Spotkajmy się jutro w czerwonym lesie gdzieś przed południem. Teraz muszę załatwić coś ważnego. Żegnam.
Skwitował jedynie spojrzeniem i przeprosił Leę za to, że musi wyjść. Poleciał za Kreiz. A raczej pobiegł.

zt.
Sponsored content