Scatt

Scatt
Dorosły
Kodująca Łapka

Scatt


Male Liczba postów : 63

     

    Imię:
    Nosi imię Scatt. Czy coś ono znaczy? Niektórzy kpiąco twierdzą, że ma ono związek z kotem, albo Szkotem (choć dla jasności Scatt nim nie jest i nie zamierza). Zresztą, jeśli jego właściciel uważa, że nie ma sensu rozmyślać nad jego znaczeniem, to istotnie nie ma. Przecież ot tak nie sposób zmienić imienia. A jeśli nawet, to na jakie? Zawsze można mieć pseudonim, czy coś w ten deseń... Lecz Scatt'owi nie zależy i pewnie nawet gdyby zależało, nic by z tym nie zrobił. Sądzi, że w takie rzeczy ingerować nie trzeba. Ja w pełni popieram jego zdanie, bo... miano jest nam jakby przeznaczone, no nie? A ingerencja w przeznaczenie zwykle nie przynosi pożądanych efektów.

    Rasa:
    Ha, zapewne większość wilków kpiłoby sobie z tego pytania, a kto wie, czy i w ogóle oskarżyło jego twórcę o jawną kpinę. Ale nie Scatt. Ten jegomość dobrze wie, że choć jest wilkiem, to aż tak bardzo takowego nie przypomina. Łatwo pomylić go z czymś innym. Chodzącym trupem na przykład. Bo czy dużo ma w sobie z wilka czworonożna, dość wysoka istota, której widać wszystkie żebra? Ogon i uszy? Pff, ogon jest jedynie kością pokrytą delikatną skórką ze skrawkiem (bardzo niewielkim) futra, a uszy to już zupełnie jakby przyczepione z innego zwierzęcia. No i oczywiście długa, spiczasta kufa. Czy nadal ten podpunkt wydaje się Wam bezcelowy?

    Wiek:

    Wszyscy dzielą się na młodych, tych nieco starszych, czyli dojrzewających, dorosłych bądź starców. A co jeśli gdzieś wewnątrz pewnego wilka - tak, zgadliście, chodzi o Scatt'a, gratuluję - który przeżył już swoje sześć lat, wciąż tli się taki mały płomyk nadziei, że utracona młodość, która tak szybko przeminęła, wróci znów?... No cóż, wiadomo, że nie, ale pozwólcie pomarzyć. Mu to naprawdę sprawia przyjemność i daje pociechę. Bo cóż przed nim? Jeszcze tylko starość i śmierć... Niezbyt wesoło, czyż nie? Tak więc dajmy mu spokój, bo Scatt nie dzieli się chętnie swoim wiekiem i nielicznym dane jest go poznać. Niech więc tak zostanie.

    Ranga:
    Teraźniejszość jest dlań przychylna. Tak, już wiecie pewnie, że Scatt posiadł rangę Dorosłego. Pewnie przez dłuższy czas będzie mu dane się nią cieszyć. Gdybym był nim, też bym się cieszył. Wiadomo, można sobie chadzać to tu, to tam i niby jest się nikim, lecz jednocześnie kimś. Scatt to tak odczytuje. Nie jest potwierdzone, czy przypadkiem nie jako jedyny... No, ale wracając do głównego wątku - Scatt jest dorosłym, zostało to zaznaczone w spisie jego watahy i czuje się w pełni obywatelem krainy jak i wspomnianej watahy. Niech się raduje, a co tam.

    Historia:
    Hej, hej ty! Obudź się! Żyjesz?
    Tak właśnie przywitałem Scatt'a, gdy dane mi było pierwszy raz go widzieć, w dodatku w dość niecodziennej sytuacji. Spory, acz schorowany basior leżał sobie pomiędzy krzakami i albo spał, albo był martwy, tak przynajmniej wyglądał. Oddycha stwierdziłem. Więc musiał żyć, to przecież logiczne. Czemu więc nie chciał się obudzić? To było dla mnie niezrozumiałe. Szturchnąłem go w ramię dość mocno. Jedyne co zrobił, to przewrócił się na drugi bok. Mruknął coś pod nosem. Więc zacząłem go tykać. MUSIAŁ wstać. Nie był mi znany, a tutejsza wataha raczej agresywnie witała wędrowców takich jak on na swoich terenach. Pewnie biedny nawet o tym nie wiedział. Ale mimo wszystko nie chciał współpracować. Nie mogłem na niego krzyknąć, bo niewątpliwie ktoś by mnie usłyszał i przybiegł, a wtedy mogło być już tylko gorzej. Przy którymś z kolei tyknięciu, podniósł się niepewnie i rozejrzał, jakby nieco rozkojarzony. Tak patrzą ci, którzy po nieprzespanej nocy usiłują wrócić do domu i trafiają w zupełnie losowe miejsce. Zastanawiałem się czy aby i z nim tak nie było... Zostaw mnie, rzucił jedynie i choć spodziewałem się czegoś bardziej agresywnego po takim typie, na jakiego ten wyglądał, on powiedział to cichym, spokojnym tonem. Jednocześnie nutkę niedbałym. Jakby chciał mnie odpędzić... Ale przecież chciał. Czasem naprawdę jestem nieogarnięty. Musisz stąd iść, nie czas na wypoczynek, odparłem patrząc na niego pewnie. Wydawał mi się zbyt słaby by zaatakować. I nawet nie próbował. Uśmiechnął się jedynie. Wydawało mi się, że sympatycznie, choć i jednocześnie... jakby i kpiąco? Cóż z tego, że na pierwszy rzut oka wydawałem się nieporadny? Taka wada bycia młodym... Tak, tak, o mnie się nie martw. I idź już. No, zmykaj, popędzał mnie odganiając łapą i wreszcie zupełnie wstając, ukazując tym samym swój wzrost i cały wygląd w pełnej krasie. Choć czy można mówić o krasie, widząc tak wygłodzonego wilka? Nie mógł mieć tak przecież od zawsze... Te kości... Ugh. Na jego słowa zaś jedynie przytupnąłem. Niech sobie nie myśli, że dam mu siedzieć bezczynnie na terenach mojej watahy. Choć go nie znałem, to nie chciałem mieć na sumieniu czyjejś śmierci. W dodatku kogoś tak... hmm... Bezbronnego? Jak już wcześniej wspominałem, moja watah była uprzedzona do takich typków. W ogóle to od zawsze wiedziałem, że jestem inny niż reszta. Niby uczono tam każdego bez wyjątku, że należy obcych tępić i robić wszystko dla dobra swej rodziny. Ale to wydawało mi się trochę jakby ograniczające swobodę. Nie można było mieć swojego zdania, a to dość głupie. Tak sądziłem. MASZ IŚĆ, rozkazałem bez zbędnych tłumaczeń. Wyglądałem ponoć dość komicznie każąc dorosłemu wilkowi się wynieść i to w tak bezradny sposób. Tak, uspokój się, rozumiem twój problem, wszystko jest jasne, kpił sobie, choć wciąż nie uważałem tego za jakieś obraźliwe. To nie było to samo, jak kiedy rodzice zwracali mi uwagę, że zachowuję się jak dziwak. To było żartem, tamto czystą złośliwością. Obcy zaintrygował mnie swoją nieustępliwością i tym spokojem, który wręcz od niego emanował. Chciałem wiedzieć jak ma na imię. Niech powie coś o sobie! Nigdy wcześniej nie było mi dane poznać kogoś takiego. Przypadkowego wędrowca. Zabiją cię, jak nie pójdziesz, rzekłem do niego, kiwając głową ze zrezygnowaniem. Rozumiałem, że kazania młodszego wilczka są dlań czymś śmiesznym, ale niechże by wreszcie pojął w jakim zagrożeniu się znajduje! Na wzmiankę o niebezpieczeństwie przewrócił dyskretnie oczami. Słyszałem też, że coś mruknął pod nosem. Po tej krótkiej chwili milczenia, spojrzał na mnie dziwnymi, siwymi oczyma. Wyglądał teraz absolutnie poważnie, nie jak ten skory do żartów chudzielec, którego przed chwilą wyganiałem - bez skutku zresztą. Więc racz mnie w miarę dyskretnie stąd wyprowadzić, nakazał, choć jego ton nie wskazywał na to, żebym nie miał wyjścia i nie mógł mu odmówić, czego i tak bym nie zrobił. Uśmiechnąłem się tryumfalnie. Wystarczy jedno ale odpowiednie słowo i już jest gotów do współpracy! Chodź to było ostatnie co do niego powiedziałem, a potem bezszelestnie zacząłem przemykać między drzewami, raz po raz patrząc, czy nieznajomy podąża. A i podążał. W szybkim truchcie nie wyglądał już na takiego bezradnego dziada. Gdy tylko wyprowadziłem go bezpiecznie z lasu, odwróciłem się by odejść. Choć z drugiej strony wciąż nie znałem jego imienia. Dalej mnie intrygował. Mogę tylko wiedzieć... Jak na ciebie mówią i skąd jesteś? spytałem odwracając łeb w jego stronę. Uśmiechnął się. Jestem Scatt. Nie mam domu i nie szukam go na dzień dzisiejszy. Jestem wolny. Wystarczy? powiedział do mnie i nie czekając na potwierdzenie. Nim dał mi chwilę do namysłu, już go nie było. Pobiegł w stronę zupełnie inną niż w tą, w którą ja miałem się udać. Westchnąłem. A więc był wolny? A ja nie... Ja nie byłem wolny. Byłem wręcz zniewolony. A gdyby tak... I już po chwili pomknąłem najszybciej jak się dało za Scatt'em. Dogoniłem go po jakimś czasie, zziajany padając u stóp starszego wilka. Nie wyglądał na zdziwionego. Pewnie taki to już umie wyczuć zbliżających się z pewnej odległości. Ja... Ja też chcę być wolny oznajmiłem dysząc. Po raz kolejny się uśmiechnął. Nie, nie... Wracaj skąd przyszedłeś, tak będzie lepiej, rzekł przechodząc nade mną i idąc powoli dalej. I pewnie gdybym nie był uparty, to wróciłbym. Ale byłem...
    ***
    Tułałem się wraz ze Scatt'em, który uczył mnie tego, czego moja wspaniała rodzina nie potrafiła. I szczerze? To właśnie wtedy zaczynałem czuć, że żyję naprawdę. Jak prawdziwy wilk. Zaprzyjaźniliśmy się. I zapewne dalej bym zanim podążał, gdyby nie pewien piękny dzień, w którym to poczułem, że sam chcę zwiedzać świat, a w którym to Scatt stwierdził, że ma dosyć życia w samotności bez domu. Omówiliśmy to podczas posiłku i w południe ruszyliśmy na ostatnią wspólną wycieczkę. Scatt miał zostać w pierwszej krainie, którą napotka, a wtedy ja pójdę dalej sam. Znaleźliśmy tę właśnie krainę. Scatt pożegnał mnie z uśmiechem obiecując, że kiedyś się jeszcze zobaczymy. Ja zaś, choć było mi bardzo ciężko opuszczać mego mentora, ruszyłem w dalszą drogę. Napotkałem wiele przeszkód, poznałem nowe miejsca i obce mi watahy, a Scatt? Nie wiem co się z nim stało, ale mam nadzieję, że żyje mu się dobrze w tej krainie...

    Charakter:

    Scatt, Scatt, Scatt... Jego charakter od młodych lat był praktycznie niezmienny. Chadzał własnymi drogami, widać, że lubił rozmyślać; szukał ciszy i wytchnienia od gwaru panującego w watasze, w której się wychowywał. A ta była właśnie jego przeciwieństwem. Wszędzie gdzie nie spojrzał szalone wilki, które miewały i takie momenty, kiedy robiły coś zupełnie bez zastanowienia. Takowych Scatt ma za głupich, choć oczywiście im tego nie powie. Niee, to nie wilk tego typu. Gdy znajdzie kąt dla siebie, potrafi siedzieć tam godzinami i podziwiać rzeczy, które dawno już nikogo nie ekscytują i nie przyprawiają o zdumienie. Jego zdaniem każdy zasługuje na uwagę, nawet jeśli wbrew pozorom nie jest jej godzien. Wilk ten wyznaje zasadę, że należy szanować obcych, nim się ich nie pozna, krócej powiedziawszy - nie ocenia książki po okładce, albo jak kto woli - dla niego liczy się wnętrze. Każde swe słowo stara się przemyśleć wcześniej, najlepiej kilka razy, jeśli czas mu na to pozwala. Nigdy się nie spieszy, mógłby całymi dniami odpoczywać, ale nie można powiedzieć, że jest leniem. Zawsze stara się pomóc, mimo, że niejednokrotnie mu się nie chce, bądź wie, że nie uda mu się spełnić oczekiwania tego, kto o tę pomoc prosi. Stara się nie poddawać i czynić to, co będzie słuszne, a jeśli się nie da - wtedy dopiero cofa się w cień. Prócz tego Scatt prawie zawsze ma własne zdanie na dany temat i bezwstydnie się nim dzieli - no, może nie we wszystkich przypadkach, kiedy to mógłby nim kogoś urazić (jak to zostało wspomniane m. in. na początku). Jest też bardzo pamiętliwy i nie zapomina tak łatwo, a z drugiej strony odrobina skruchy wystarcza by go udobruchać. Jakkolwiek by nie było, Scatt jest też psychicznie chory. Niejednokrotnie utrudnia mu to kontakt z innymi, źle interpretuje zachowania, a i sam może zostać źle zrozumiany przez innych.

    Ekwipunek:

    Jedyne co Scatt nosi ze sobą od początku swej niekończącej się wędrówki i zapewne będzie miał ze sobą do końca, są wspomnienia. Och, jak to poetycko zabrzmiało! Ale tak właśnie jest. Bo na co mu takie 'dobra' jak kości? Choć i te zdążył posiąść. Nic więcej mu nie potrzeba, nie zbiera niczego i raczej zbierał nie będzie. Ma siebie i cały świat wokół u swoich łap. To jest właśnie definicja bycia wolnym. Taak, wolnym od wszystkiego co zbędne. A nawet jeśli kiedyś zapragnąłby coś ze sobą taszczyć, to może to zrobić - nic nie stoi na przeszkodzie! Ale póki co stanowcze nie dla przedmiotów wszelkiej maści.

    Coś więcej:

    Ma brata Puszczyka i choć z jednej strony kocha swojego brata, to z drugiej chciałby żeby zniknął z powierzchni ziemi. Druga opcja to taka, że to Scatt zniknąłby z powierzchni ziemi, a Puszczyk tkwił tu dalej. Byleby jak najdalej od cudownego braciszka, który jest przecież taki we wszystkim lepszy - czego Scatt przeżyć nie może.

    Atrybut:

    Choć ciężko to pojąć, ale to właśnie wytrzymałość jest jego atrybutem. Niby takie chucherko, wychudzone, wielkie nic, a jednak jest niesamowicie wytrzymały. W sumie to jakby się nad tym głębiej zastanowić, to gdyby nie był, zapewne już dawno zdechłby na różnorakie choroby czy inne, niesprzyjające takim jak on, czynniki.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl

    = A K C E P T U J Ę . ; 3