Las Wiecznej Ciszy

Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Wystarczyło te kilka minut, by młody otrząsnął się, lekko kaszląc. Wstał po chwili na równe cztery łapy, rzucił spojrzenie pełne pewności siebie, jak i lekko zakaszlał, otrzepując z siebie cały biały puch, który jednak nie był aż tak widoczny na łapach, jak na płaszczyku. Był troszeczkę zdenerwowany, jednak to mu nie przeszkodziło w dalszym słuchaniu przedziwnej wadery, która ubrana była w przedziwną kurtkę, jak i miała dziwną postawę całego ciała. Niczym... człowiek. W uszach nadal grały jakieś piosenki, a po krótszej chwili wyjął bardzo powoli urządzenie, sprawdzając, czy jest całe.
- "Uch! Jest całe! Ani jednej ryski!" - pomyślał uradowany w duchu, by następnie spojrzeć dookoła, gdzie nadal padał biały, puszysty śnieg. MP3 schował gdzieś w odmętach płaszcza, wzdychając głośno, zdjął także słuchawki, ponieważ wyłączył magiczne pudło, by wsłuchać się w słowa nieznajomej wadery, która wreszcie nie była na tyle opiekuńcza, co oburzona. Widać było po jej zachowaniu, iż nienawidzi strasznie szczeniaków.
Przydeptał gdzieś troszeczkę bliżej, zachowując jednak dosyć spory dystans, oczywiście kulał na swoją nogę, która była lekko uniesiona do góry. Czyżby miał ją uszkodzoną? Ale dlaczego?! Przecież nic złego nie zrobił - tylko uderzył swoją mizerną kończyną w magiczne światełka! Machnął ogonem dwa lub trzy razy, by sprawdzić, czy ten przypadkiem nie zionął ducha po tym całym upadku, a następnie wziął głęboki oddech, tworząc niewielki obłok pary wokół swojego pyszczka. Dziwiło go to, jak ta kobieta wygląda... Niezbyt typowo jak te babki, które spotykał w barach i od niemalże każdej otrzymał w pysk, pomimo tego, iż był bardzo słodki i przekonujący. A potem... alkohol i na całego!
- ниет jestem цыка, a także холера, z tego, co mi wiadomo, jest to jakaś choroba! I маленький też nie! - oznajmił stanowczo, nie życząc sobie aż takiego niemiłego zachowania. Chociaż... on ma w sobie chorobę, jednak na podłożu psychicznym - kleptomanię. Na szczęście nie otrzymał jakiegoś dziwnego impulsu zarówno do serca, jak i do mózgu, co spowodowałoby, iż zechciałby ukraść obok niego jakiś patyk lub liść pod warstwą białego, zimnego puchu. Wiatr zawiał delikatnie w jego płaszcz, a grzywa poruszyła się w prawdopodobnie w zachodnim kierunku, gdybyście byli w jego ciele, czyli na lewo. Płaszcz także falował, niczym u superbohatera. To jego jedyne ubranie... a gdyby chciał, wyśmiałby i także ubiór nieznajomej.
Zaintrygowała go ta wadera - chyba jedyna, która nie lubi szczeniaków. I dobrze! I w ogóle! Pomimo tego, iż Zuki wygląda niczym szczeniak. Wreszcie! Wreszcie jedyna, co go nie traktuje niczym Kankami! Jednak... znowu jego wzrost został wyśmiany. Po krótszej chwili ubrał na swoje uszy słuchawki, odchodząc gdzieś w dal oraz słuchając muzykę Linkin Parka, rozpoczynając od kawałka Numb do Burn It Down oraz In My Remains. Takie coś to mu się podobało! Westchnął cicho, szukając (według instrukcji do tego urządzenia) jakiegoś dziwnego gniazdka... Poza tym, ma jeszcze ładowarkę, bo przecież to ma być przedmiot wiecznej użyteczności!
- Come apart, falling in the cracks
Of every broken heart, digging through the wreckage
- nucił cichutko pod swoim różowym nosem, wyciągając papierek z jego skórzanej torby. Prąd? Ale co to prąd?
Dasha
Dojrzewający

Dasha


Female Liczba postów : 7

     
Tak to jest jak nie zauważę odpisu ;-;

- Pfff. Russkiy yebut. Torchashchiye iz moyego zreniya! - rzuciła wielce obrażona.
Szczerze mówiąc to były tylko 3 typy wilków których nienawidziła od samego narodzenia. Rosjan, chamskich półinteligentów oraz... większość facetów. Tego ostatniego nie można tak naprawdę wytłumaczyć jakkolwiek logicznie.
Westchnęła ino potem. To już zwyczajnie oznaczało jedną rzecz, a mianowicie fakt, że była znudzona takim zajściem. Nie żeby ona cokolwiek wymyśliła, o nie, tego się po niej nie spodziewajcie!
Po paru przejściach zwyczajnie zaczęła ignorować to co robi sama, a ocena innych zeszła na jej główny plan.
Po wszystkim co ją spotkało.. to w sumie nic dziwnego. W końcu ile osób by potrafiło znieść psychicznie to co ona? I nie rozśmieszajcie jej historiami typu śmierć bliskich albo stracenie każdego ważnego w życiu. W takim wypadku nie będzie współczuć a jedynie wyśmieje. Dlaczego? Bo sama nie potrafiła nikogo ochronić przez ten czas jak żyła. Najłatwiej jest zwyczajnie śmiać się z tego co boli, nawet samego siebie. Przynajmniej dla niej, i usera. Tylko jak wiele osób wie - są pewne granice wszystkiego.
- Przerośnięte dziecko, nic więcej, hm? - powiedziała zainteresowana, po czym zwyczajnie zobojętniała na wszystko.
Podała łapę na przywitanie. Rękę. A w sumie nazywajcie to jak chcecie. Żeby do tego doszło musiała kucnąć więc.. to był jednak wysiłek. Na takim zimnie było jej o wiele trudniej. Dosłownie całe ciało zaczynało po prostu zamarzać. Bywa.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki, też lekko obrażony niczym dziewczyna, którą zdołał spotkać i ta go troszeczkę zdenerwowała tym, że traktuje ją niczym dzieciaka, westchnął głęboko, nie odpowiadając na te słowa. Nie było po co wszczynać kolejnej kłótni z byle powodu, jak dla niego. Wiatr zawiał delikatnie w jego białe uszka, które następnie schowały się ku dole, aż na jego płaszczu znowu pojawiło się więcej widocznego śniegu. Młody kilka razy uderzył się lekko w swoje ludzkie ubranie, by nie było widać tych białych płatków, które postanowiły zepsuć dobre imię jego okrycia, a następnie się lekko uśmiechnął. Wręcz niewidocznie, bo po co miał to robić? Lecz i tak z połączeniem tego podejrzanego gestu oraz bardzo groźnie wyglądających oczu, jakby nie były one wieku dziecięcego, wyglądał całkiem przerażająco. Myślę, że wystarczyło to, aby kobieta, która pod żadnym pozorem nie przypominała zwykłej wadery, skapnęła się, że nie ma do czynienia ze zwykłym dzieciakiem. Czy dziecko jest w stanie namalować na swoim pysku taki wyraz? Myślę, że nie. Szczeniaki mają ze sobą tylko i wyłącznie dobro, bardzo rzadko się zdarza, by te planowało jakieś swoje ruchy. O ile zdarza im się czasami zrobić coś nie po myśli, coś, co na stówę nie jest z rąk dobrej osoby, jakby chociaż kradzież lub kłamstwo, ten oto młody Tsu przeszył bardzo szybko swoim tajemniczym i pełnym niebezpieczeństwa oczami, lecz po chwili powrócił do swojego zwykłego stanu. Od tak, do zwykłego dzieciaka. Czyż to nie jest dziwne? A po chwili tylko podał swoją łapę, a następnie bardzo szybko ją zabrał - nie wiadomo, co ta chciała z nim zrobić! Albo mu zrobić!
Dasha
Dojrzewający

Dasha


Female Liczba postów : 7

     
- No już się tak nie obrażaj, haha. Spokojnie, serio, ja tylko chciałam sprawdzić czy masz na tyle odwagi aby się ze mną kłócić. No ale dobra, o to mniejsza. Jestem Dasha, chociaż i tak pewnie wymyślisz mi jakieś pseudo ze względu na to kim jestem. - powiedziała trochę zmieszana.
No cóż, czasami przychodzi taki moment gdzie ludzie zwyczajnie potrafią zrozumieć co właśnie zrobili, a że ta wadera... ma pewne cechy... wiele cech z człowieka, to co poradzić? Przynajmniej nie kieruje się prymitywnymi instynktami. Akurat to zdanie nie miało na celu obrazić wilki etc, bo nie o nie chodzi. Za dużo filmów zombie najwidoczniej.
- Mieszkasz w tych okolicach? Gdzie my jesteśmy? - spytała lekko zaniepokojona.
Problem polegał na tym, że jej głównym celem było jedynie zajść do Ameryki. Teraz ten cel tak jakby.. nie miał już sensu.
- I nie bój się mnie. Jakbym chciała ci coś zrobić to raczej już bym to załatwiła na samym starcie. Szukam tylko pomocy, a to było.. takie, moje przywitanie. W moich stronach to nawet przywitania nie było więc nie dziw się. - powiedziała z uśmiechem.
Nawet jakby chciał ją przeszukać to pewnie pozwoliłaby. Broni nie ma, więc ukrywać czegokolwiek to też nie ma sensu. Np. soli. Ale po co komu sól? A tym bardziej takie coś skrywać?! Miała jakieś tam ciastka w kurtce schowane ale ćśśś.
Czekała tylko na jakiekolwiek jego słowa. Z jednej strony strach, z drugiej... chęć ruszenia gdziekolwiek...
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
- Nie mam po co jej rozpoczynać, skoro i tak nie jestem zbyt dobry w dyskutowaniu - oznajmił, przypominając sobie chłopczyna swoje porażki u kobiet. O ile te go na początku lubiły, zawsze potem, niezależnie od tego, co zrobił, dostawał od nich bardzo mocno w pysk. Nie wiadomo, dlaczego. Może po prostu źle go pojmowały? Bo, jak wiadomo, trudno jest się dogadać z dzieciakiem jego pokroju, ale cóż on ma zrobić, skoro nie może urosnąć? Nie jego wina przecie, jedynie może stać i czekać... Kto wie, może jeszcze kiedyś urośnie? Jednak młody już na to nie liczy, czeka zbyt długo na wszystko. Stał się zbytnio niecierpliwy, rozdrażniony, aż po prostu zaakceptował to, kim jest. Dla niego zapewne dobrze, bo przecież może swoją niewinnością uratować czyjeś życie! Nie mówiąc już o własnym! Czasami warto jest być małym... Bo jak wiadomo, z reklamy Polsatu, mały może więcej! Małe jest piękne (xD)! - Dobrze wiedzieć. Moje imię to Księżyc.
Młody wyłączył swoje urządzenie, które przestało odtwarzać muzykę, by nie zostać rozproszonym w jakikolwiek możliwy sposób. Jego różowy nos stał się zimny i lekko purpurowy, a to przez jego wcześniejszy kolor, czyli różowy. Z połączeniem niewielkiego koloru niebieskiego, wyszedł nam purpurowo-fioletowy!
- W lesie, a gdzie indziej możemy być? - dogryzł lekko zdenerwowany Zuki, który najwyraźniej miał już wszystkiego dość. Nie lubi, jak ktoś mu wytyka jego wzrost, a także i małą inteligencję przez to. Chciałby być chociaż raz dużym dzieckiem! - Tak, od niedawna. Cały teren wokół ciebie zwie się po prostu Krainą. - Młody osobnik mówił cały czas szeptem, gdyż nie było słychać jego normalnego, troszeczkę piskliwego, głosu. Troszeczkę już uspokojony, wziął głęboki oddech, by ochłonąć od całego stresu, a następnie wypuścił niewielką parę ze swoich nozdrzy, jak i z pyska. Wyglądało to dosyć fajnie, a w szczególności, gdy udało mu się uformować kółeczko z tej białej pary, jednak i ono szybko zniknęło - jakby był prawdziwym palaczem papierosów, chociaż nie wiadomo dokładnie czy palił, czy też nie. Brak informacji na jego temat boli. - Nie mam się czego bać, najwyżej ucieknę - mruknął, patrząc na szarawe niebo, które nie zapowiadało niczego dobrego. No i, tak, jak myślał, wiatr zaczął wiać mocniej, aż musiał znowu założyć swój niebieski kaptur na łeb. Śnieg sypał w niewielkich ilościach, osiedlając się na ubranku Księżyca. Ciastka? No cóż, jeżeli user o nich tak wspomina, Tsu nie może opuścić okazji! A jak wiadomo, on bardzo kocha słodycze, nawet wyżej od swojej rodziny. Oczywiście jego uwadze nie przemknął zapach, który znał bardzo dobrze, bo, jak wiadomo, młody je ciastka i czekolady niemalże codziennie, lecz i tak starał się usiedzieć na swoim tyłku. Za to ogon... no cóż. Wykazywał własną wolę, machając niczym szalony, jakby był wiatraczkiem.
Dasha
Dojrzewający

Dasha


Female Liczba postów : 7

     
- Możliwe, nie mi to oceniać. - powiedziała z lekkim westchnięciem.
Oczywiście, że miała pełne prawo to oceniać, ale nie zrobi tego. Dlaczego? Otóż chyba tylko z tego powodu, że to byłoby... dosyć dziwne. Nie umiała samej siebie ocenić, a co dopiero drugiej osoby.
Ogólnie rzecz biorąc kompletnie olała jakikolwiek jego ruch. Jednak to przedstawienie się tylko spowodowało u niej zażenowanie.
- Księżyc? Naprawdę? Sądzisz, że w takie coś uwierzę? - rzuciła na odczepnego i wytknęła mu język.
Chyba można powiedzieć szczerze, że ta rozmowa nie będzie się ciągnęła dłużej niż parę postów. Głównie też dlatego, że dostała informację... no pewną, bo nie można jego słów uznać za jakąkolwiek pomoc.
- Na cholernym zadupiu, wiesz? Równie dobrze to może być najbardziej śmiercionośny las w tej jak to nazwałeś "krainie" i bym się o tym nie dowiedziała. Możliwe, że nawet teraz coś na nas się gapi za rogiem a ty jedynie skupiasz się na tym czy ja nie jestem kimś kto mógłby odwalić teraz coś złego. No dobra postawa, faktycznie.
Wstała zakładając słuchawki ponownie.
Szczerze mówiąc wadera będzie musiała z tego miejsca wyjść teraz. Jest jedno miejsce do którego będzie musiała trafić za jakiś czas a tu tylko miejsce komuś zajmuje.
Wyszła więc słuchając Tear It Down.

zt.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
- Moooże - przedłużył szczeniak, spoglądając dookoła. Oczywiście nie mówił zbyt głośno, gdyż tutaj w ogóle nie było słychać krzyku. Każdy szelest był wręcz niesłyszalny, być może i nawet dla tych dwunogów, co założyli sobie chatki i rodzinki prawdopodobnie gdzieś niedaleko stąd. Śnieg zaczął się roztapiać, albowiem wielkimi krokami zbliżała się ku niemu wiosna. No i znowu będzie na co zwalać to, że się pojawi zbyt dużo szczeniaków w Krainie! Jak on to lubi. Chociaż... Która to jego wiosna? Już nawet przestał liczyć, jednak tylko użytkowniczka wie, na całe szczęście! Ale czy to ma w ogóle jakieś znaczenie, gdy ten już nie urośnie? Nadal będzie małym krasnalem, który szuka tylko domu, no i miejsca, w którym znalazłby rodzinne ciepło, któremu mu jest tak brak przez ostatnie kilka lat. W ciągu ostatnich miesięcy tylko chował się po różnych kątach niczym prawdziwy dzieciak, by nie zostać złapanym, no i wreszcie znalazł swój upragniony dom. Ale czy będzie pasował do tej ogromnej układanki, z której już nie ucieknie? Czy niewiadoma ręka zdoła go z kimś połączyć? - Widziałem prawdopodobnie bardziej śmiercionośne rzeczy niż ty, z każdej z nich uciekłem w całości, a nie porozbijany niczym butelka po winie lub wódce. Wątpisz w to, że mam talent do uciekania albo po prostu ogromne szczęście?
Ruszył w drugą stronę, byleby nie tam, gdzie idzie ta tajemnicza, dziwna wadera, która kształtem przypomina raczej człowieka, niżeli prawdziwego wilka. Kto wie, być może ma do czynienia z ufoludkiem, który miał zamiar sprawdzić jego anielską cierpliwość? Także założył słuchawki, uruchamiając odtwarzacz, a ten najwyraźniej miał sporej pojemności baterię, gdyż nadal widniały trzy kreseczki.
z.t
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Testament jeszcze nigdy nie szedł tak wolno jak obecnie z młodszym od siebie Mechthyldem, ale nie poganiał go by nie być niemiłym i zważając na kiepskie zdrowie towarzysza. Zatrzymał się przy strumyku i rozejrzał przy okazji czekając na samca. Gdy ten do niego dołączył, ruszył w stronę dziury wydrążonej w jednym z olbrzymich drzew. Po drodze nazbierał mchu i ściółki by zrobić w norze im posłania.
- Zostaniesz tu i odpoczniesz, a ja skombinuje jakieś żarcie. - mruknął przyciszonym głosem by nie spłoszyć tutejszej zwierzyny i nie zakłócać spokoju tego miejsca, cierpliwie czekając aż samiec ułoży się w dziurze. Czuł, że ta część lasu obfituje w zwierzynę wszelkiego rodzaju to też bardzo cieszyło czarnego basiora. Musiał jedynie znaleźć odpowiedni trop i zabić ofiarę. To nie powinno być trudne. Jednakże nim zajął się polowaniem wpierw napił się ze strumyka, gasząc pragnienie i otrzepał nasiąknięte deszczem futro. Miał tylko nadzieję, że zdoła go ogrzać podczas polowania i się nie przeziębi.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
W końcu powolny wilk, będący dla Testamenta niewątpliwie niczym kula u nogi, wyłonił się zza jego pleców. Był już bardzo zmęczony - jak zwykle zresztą - i marzył mu się odpoczynek. Miał nadzieję, że Testament prędko znajdzie obiecane schronienie. Albo najlepiej niech to schronienie znajdzie ich, coby mógł mu udowodnić, że lenistwo bywa pożyteczne. Już miał spytać czy daleko jeszcze, gdy akurat w tym samym momencie drugi samiec nakazał mu zostać i odpocząć.
- O, to jest świetny pomysł - oznajmił zasapany, ale i uradowany. - To ja się tu tak niepostrzeżenie zwinę w kulkę, a ty poluj jeśli chcesz - dodał pakując się do nory. Było to bardzo chaotyczne i pozbawione jakiejkolwiek gracji włażenie do dziury. Młody zwyczajnie był kiepski w życiu. Nawet w najdrobniejszych, oczywistych sprawach potrafił zawalić. Widocznie taki już jego urok. Dojrzewający owinął się ogonem, zupełnie nie zważając na fakt, że był dość przemoknięty. Co z tego, bywało już i tak w życiu i nic się nie działo. Gdy już wygodnie się ułożył, odetchnął i rozpoczął odpoczywanie.

(wybacz tak długi brak odpisu, małe problemy z dostępem do internetu)
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Wilk kiwnął głową i ruszył w las, wiedział, że w tym momencie idzie leniwemu na łapę, ale wpierw sam wolał się nauczyć polować, a ten samiec by mu tylko przeszkadzał. Krążył po lesie i węszył szukając odpowiedniego zwierzęcia na przeciwnika i na posiłek. Uśmiechnął się z satysfakcją gdy natrafił na lochę z warchlakami. Nie wiedział, że może być ona groźniejsza niż knur, ale w okolicy nie było lepszej zdobyczy. Wilk nie przyczaił się do zdobyczy, ale nawet nie musiał samica dzika sama zaatakowała rozwścieczona, gdy Test nieświadomie znalazł się blisko jednego z jej młodych. Nie zdążył zareagować, kiedy w niego walnęła. Warcząc z obłąkańczym, pełnym zadowolenia uśmiechem podniósł się z ziemi i skoczył na dzika w momencie kiedy ten przypuścił kolejny atak. Warchlaki się pochowały podczas walki ich matki z czarnym wilkiem.
Test się z nią z początku bawił jedynie lekko ją kalecząc, jednakże jak znów na niego zaszarżowała i wilk uderzył mocno grzbietem w drzewo wszystko się skończyło. Wściekły basior napił się dziwnego płynu z flakonika na swojej szyi i z furią w oczach zabił lochę. Był bardzo wyczerpany i obolały, najpewniej padłby zdany na łaskę dzika, jednakże specyfik, który wypił czasowo zwiększał jego wytrzymałość przez co basior mógł wykończyć zwierzynę i zaciągnąć ją do kryjówki, dzielonej z leniwym wilkiem. Musiał szybko wrócić, bo kiedy działanie substancji pobudzającej przestanie działać ten najzwyczajniej w świecie padnie nieprzytomny jak kłoda. Znaczy teoretycznie to on już był nieprzytomny, mikstura działała na jego ducha walki oraz przetrwania i zmuszała go do wysiłku.
Test wrócił do Mecha ciągnąc z sobą cielsko lochy. Zostawił ją zaraz przy wejściu do nory do której wpadł nie mogąc już ustać na słabych łapach. Był zmęczony i obolały, miał nieznaczne problemy z oddychaniem przez walkę z dzikiem, bo nie można tego nazwać polowaniem, jednakże nie ma co się przejmować kilka skutków ubocznych mikstury, ale przynajmniej obrażenie nie będą tak dokuczliwe. Spokojnie odpoczywał rozwalony w wejściu.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
W czasie gdy Testament polował, Mechthyld postanowił się zdrzemnąć. Po uprzednim ułożeniu w miarę wygodnej, skulonej pozycji, zamknął oczy i oddał się rozmyślaniom. Zwykle gdy śnił, miał przed oczami same przyjemne obrazy. Stąd zapewne zamiłowanie do odpoczynku. Skoro świat jest taki szary i okrutny, to kto by nie chciał uciec do alternatywnej rzeczywistości, w której wszystko było piękne i proste? Brzmi to nieco niepokojąco, jakby Mechthyld był od spania uzależniony zupełnie tak, jak można się uzależnić od środków odurzających. Chyba nie pozostawia to wątpliwości, że młody wilk byłby niesłychanie podatny na tego typu magiczne proszki. Dotychczas w swoim krótkim życiu nie spotkał się jeszcze z niczym takim. Na swoje szczęście, bowiem niewątpliwie już ich jednokrotne zażycie mogłoby go zgubić. Może przynajmniej przestałby tyle spać.
Tak czy inaczej dojrzewający spokojnie śnił, o miejscach jasnych, spokojnych i w których chodził bez trudu. Prawie tak, jakby każdy krok sprawiał, że nieco odbijał się od ziemi, niczym lekki puszek. Słońce świeciło i grzało jego wyśnione, gęste futro. On sam był niesamowicie zrelaksowany. Nie czuł potrzeby robienia czegokolwiek. W swoim świecie był sam i niezwykle go to cieszyło.
Wtem wilczy sen został brutalnie przerwany. Mechthyld otworzył ślepia by ujrzeć mokry, ponury krajobraz. Powodem, przez który się przebudził, okazał się być Testament, który wpadł do ich schronienia. Mechthyld nie znał się zbytnio na obrażeniach, które można odnieść na polowaniu. Zastanawiał się jedynie czy nie wypadałoby jakoś pomóc starszemu samcowi.
- Wszystko dobrze? - zamrugał oczami kilkukrotnie, próbując się wybudzić na wypadek gdyby jednak dobrze nie było i musiałby uratować nowego kumpla.
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Wilk nic nie odpowiedział, bo i jak skoro był nieprzytomny. Odpoczywał wciąż mając problemy z oddychaniem, ale powoli odzyskiwał siły. Nieznacznie przewrócił się na bok i okrył się skrzydłem lekko drżąc zmoknięty. Przed wejściem do nory mokło truchło dzika, którego zapach zwabi do siebie padlinożerców inne wilki, bądź lisy. Wtedy zapewne Mech utraciłby żarcie, bo spójrzmy prawdzie w oczy wiewiórka rozłożyłaby na łopatki wychudłego samca.
Testamentowi nic się nie śniło, nigdy też tak naprawdę nie śnił. Nie nawiedzały go obrazy zamordowanych przez niego z zimną krwią, a nawet jeśli to by go to nie obeszło, w końcu wilk nie miał sumienia. Nie przenosił też swojej pracy do cywilnego życia i często zapominał swoje ofiary. Nie pamiętał rozszarpanej przez niego starej i chorowitej wadery, która była jego matką, nie pamiętał swojego rodzeństwa, które zatłukł tuż po swoich i ich narodzinach. Przynajmniej nie musiał się z nikim innym dzielić mlekiem matki. Nie miał sobie nic do zarzucenia, oprócz przypadkowego zaduszenia swoich braci, zawsze wykonywał jedynie rozkazy ludzi, więc nie miał czego żałować.
Skrzywił się lekko przez sen i zadrżał bardziej okrywając się pierzastym i bardzo wrażliwym okryciem wtulając się w skrzydło w poszukiwaniu ciepła, którego tak bardzo pragnął, gdy do dziupli wpadł zabłąkany podmuch wiatru.
Sponsored content