KP Johna Carreya

John Carrey
Dorosły

John Carrey


Liczba postów : 5

     
MIANO:
Wielkiej tajemnicy z tego nie robi, a bo po co? Zwie się jak zwie, a nie wstydzi się swego imienia więc czemu ma go zatajać?
JOHN CARREY
W skrócie: JOHN

Ale znany także pod nazwą: Numer 01999

RASA:
Należy do gatunku psowatych, jednak psem nie jest, tak więc nie może być i smokiem, gryfem, ptakiem, koniem, kotem i czymś tam jeszcze. Rzecz to oczywista, że stoi przed wami jedyny w swoim rodzaju król lasu! WILK!

WIEK:
Tylko nie ważcie się go nazywać starcem! Bo wcale stary nie jest, po prostu nie jest już szczeniakiem, ani dojrzewającym lecz pełnym siły pięciolatkiem!

RANGA:
I ta informacja wasz wszystkich zaskoczy, gdyż jego ranga to... DOROSŁY! (xD) Ale, ale za jakiś czas będzie się strać na jakiegoś wojownika lub coś podobnego.

ORIENTACJA:
Nie w głowie mu tego typu sprawy, ale jak trzeba, to trzeba... Heteroseksualny.

CHARAKTER:
Cóż... Carrey jest raczej poważny. Kiedyś skrył się sam w sobie i teraz nie chce wyjść. Mimo, że lubi samotność wolał dołączyć do watahy, więc mimo wszystko jakieś tam towarzystwo zniesie. Zwykle jest niecierpliwy i odnosi się do innych raczej z widoczną agresją, ale czasem zdarza się, że po jakimś czasie ktoś go zaciekawi i w tedy mimo, że nadal nie ufny staje się w miarę miły, ale nie licz na zbyt wiele. Jego umysł jest pogrążony w dawnych okropnych wspomnieniach. Zawsze jednak może podać swe ramię do wypłakania się i mimo wszystko jest bardzo wyrozumiały. Rzadko zapomina o tym co usłyszy od innych, nieważne czy to była zwykła błahostka czy też bardzo droga informacja. Nigdy także nie ośmieliłby się kogoś zdradzić. Często stara się dowiedzieć jak najwięcej o swoim rozmówcy i być na bieżąco z informacjami o tym co się dzieje w krainie. Każdy jego ruch zawsze jest poważnie przemyślany i zawsze stosuje się do zasady "Najpierw pomyśl, a dopiero potem rób", a nie na odwrót. Zostało jeszcze tylko do powiedzenia, że John z reguły spokojny, a dla innych członków swojej watahy zawsze jest miły i cóż to chyba tyle...

HISTORIA:


John Carrey był czystej krwi wilkiem, urodził się w prawdziwej, naturalnej puszczy, miał wspaniałych rodziców, nigdy nie wyrządził nikomu nic złego, a jednak to właśnie po niego przyszli...

ZAJĄC W PUŁAPCE

John wygodnie spał wtulony w ciepłe futerko matki, która delikatnym szturchaniem pyskiem starała się go obudzić.
-Kochanie wstawaj, zapomniałeś jaki dzisiaj dzień?- powiedziała cicho swym miękkim i melodyjnym głosem. Szczeniak tylko jęknął coś niewyraźnie i odwrócił się na drugi bok, po czym schował głowę pod brzuch wilczycy.
-John wstawaj! W tej chwili!- rozległ się tym razem surowy, basowy głos czarnego samca, która stał koło leżącej wadery. Młodziak dźwignął się do siadu i wymamrotał.
-Ale ja wcale nie śpię...- po czym wywrócił się tak jak siedział i znów zasnął tym razem wypijając tyłek do góry. Rodzice zaśmiali się, samiec delikatnie wziął szczeniaka i zaczął gdzieś iść i już po chwili John mógł poczuć, że spada. Z pluskiem wylądował w lodowatej wodzie ze strumyka. Zaskoczony otworzył oczy i rozejrzał się, a następnie spojrzał na ojca oskarżycielsko, na co ten zrobił minę niewiniątka.
-Dobra. Niech wam będzie.-Mruknął i zaczął iść za rodzicami.

W uszach dzwoniły mu słowa ojca "podejdź do ofiary jak najbliżej, a kiedy będzie już w twoim zasięgu zaatakuj". Łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić, pomyślał. Przykucnął i wbił spojrzenie w zająca, podszedł jak najbliżej i skoczył. Jednak kiedy tylko wylądował na ziemi potknął się i wywalił, a kłapouchy ruszył do ucieczki. Gdzieś z tyłu ojciec krzyknął, by za nim biegł więc maluch ruszył. Biegł co raz szybciej, nie poddawał się, lecz w końcu zająć znikł mu z oczy. Zwolnił jednak szedł dalej za zakrętem zobaczył dziwny widok. Ten sam królik tkwił teraz w metalowej klatce. Poczuł zapach krwi, pułapka musiała być bardzo ostra, bo zobaczył, że zwierzak stracił połowę łapy. Zdezorientowany podszedł bliżej i wtedy tuż za nim z góry spadła ogromna krata odgradzająca go od rodziców. Przerażony zaczął biec przed siebie lecz w tedy sam wpadł w pułapkę, kolejna siatka spadła z nieba, ale tym razem dokładnie na niego. Leżał teraz skulony pod stosem sznurów piszcząc i nawołując rodziców. Oni jednak najpewniej nie mogli się do niego dostać, bo z dość daleka usłyszał nawołujące wycie. Nagle usłyszał kroki, zasłonił szybko łapkami oczy.
-Patrz kolejna mała bestia się nam trawiła!- powiedział męski głos.
-Świetnie to już drugi w ciągu tego tygodnia, możemy wracać do siedziby.-dodał drugi.
-Ten okaz jest bardziej okazalszy, od razu widać, że samiec- powiedział pierwszy. Szczeniak poczuł, że coś go podnosi, zaczął się wyrywać i gryźć małymi ząbkami.
-Ale bojowy! Mały uspokój się, zaniesiemy cię do raju!- wyszeptał pierwszy.
-Zaraz będzie potulny jak baranek-dodał drugi ze śmiechem. John poczuł, że ktoś coś mu wbija w bok i już po chwili zrobił się senny i zasnął.

NUMER 01999

Obudził się w dziwnym, małym, białym pomieszczeniu... Potem jednak kiedy się przyjrzał zorientował się, że tak naprawdę to ono jest przeźroczyste, a na zewnątrz pokoju ściany i wszystko jest białe. Zobaczył także rozmazane postacie, które jednak szybko wyostrzyły się i jak się okazało, on znajdował się w małym szklanych pudełku, a z zewnątrz obserwowali go dziwni ludzie ubrani w białe ubrania. Mówili coś między sobą, a jeden nacisnął jakiś guzik i nagle pomieszczenie zaczęła wypełniać woda. W bardzo szybkim tempem się podnosiła. John przerażony próbował wydostać się z zamknięcia. Woda, była coraz wyżej i teraz tylko pyszczek Johna znajdował się nad jej powierzchnią. Nie trwało to jednak długo, bo już po kilku sekundach ciecz wypełniła całe pomieszczenie. Płuca szczeniaka wypełniła lodowata woda i wilczek zaczął się szamotać. Pomocy! krzyczały jego oczy lecz już po chwili stracił przytomność. Ostatnie co usłyszał i zobaczył to to jak jeden z ludzi otwiera pomieszczenie i sięga do niego rękę. Mówiąc przy tym -Witaj Numer 01999-

01999 powoli otworzył oczy i pierwsze co spostrzegł to było drzewo. Zerwał się z ziemi i rozejrzał... Otaczały go drzewa, krzaki i kwiaty. Wyglądały tak samo jak w jego domu, ale jednak pachniały inaczej... Sztucznie... I mimo, że żyły była jak martwe. Nie spodobało mu się to miejsce więc szybko zaczął biec przed siebie byle jak najdalej od tego miejsca. Biegł i biegł lecz nagle coś dziwnego zagrodziło mu drogę i z głośnych łupnięciem uderzył w to coś. Przez szybę zobaczył kolejnych ludzi, bacznie go obserwowali i notowali coś w swoich notesikach. Odwrócił się i spojrzał wysoko, między gałęzie drzew, a tam ujrzał mnóstwo kamer.
-Obserwują nas- Powiedział cicho jakiś kobiecy głosik. Rozejrzał się zaskoczone jednak nikogo nie zobaczył.
-Tutaj na dole!- Spojrzał w miejsce skąd dochodził głos i zobaczył średniej wielkości norę lub coś co miało ją przypominać. Wszedł do środka i zobaczył młodą wilczycę. Była w jego wieku i wydawało mu się, że skądś ją kojarzy...
-Lidia?- Szepnął z niedowierzaniem John. Przyjaciółka basiora uśmiechnęła się słabo.
Lidia była dawniej najlepszą przyjaciółką wilczka, jednak kilka miesięcy wcześniej zniknęła i nikt nie wiedział co się z nią stało.
- Wiesz może co to za miejsce?- Zapytał basior.
Wadera pokręciła przecząco głową.
- Wiem tylko, że wcześniej było tu o wiele więcej wilków, a jednego nawet tu spotkałam. Zajął się mną lecz po miesiącu siedzenia tutaj ludzie go stąd wzięli i więcej już go nie widziałam...- Powiedziała smutno. Przytuliliśmy się do siebie i oboje zasnęliśmy.


WOLNOŚĆ


Mijały miesiące i wilki miały już rok, kiedy pewnego dnia John wbiegł zdyszany do nory.
- Lidia słuchaj! Rano poszedłem znów do otworu wentylacyjnego i przez przypadek usłyszałem rozmowę dwóch dwunogów! Dzisiaj tutaj przyjdą i nas gdzieś wezmą, a to oznacza, że mamy szansę na ucieczkę jeśli tylko uda nam się ich wykiwać!- Wydusił z siebie basior.
Wadera podniosła głowę i spojrzała na przyjaciela zdziwiona.
- A niby jak chcesz ich wykiwać? Schować się gdzieś i uciec przez drzwi kiedy wejdą do środka?- Zakpiła. Basior jednak się uśmiechnął szeroko.
- To właśnie zamierzałem zrobić, ale musimy przerwać jeszcze wszystkie kabelki do kamer, by nie mogli nas zobaczyć!- Wadera wzruszyła ramionami i wstała, po czym razem ruszyli wcielać ich plan w życie. Kiedy wszystko było już gotowe schowali się i czekali. Po jakimś czasie drzwi powoli otworzyły się i do pomieszczenia weszło dwóch ludzi, którzy wkrótce zniknęli między drzewami. 01999 w ostatnim momencie podłożył kamień, by drzwi się nie zatrzasnęły. Oba szczeniaki po cichu wybiegły ze swojego dotychczasowego miejsca zamieszkanie i przez otwarte okno wyskoczyli, ku wolności. Cóż można jeszcze powiedzieć... Przez trzy lat żyli razem jako najlepsi przyjaciele i przeżywali wiele ciekawych przygód, ale od ludzi cały czas trzymali się z daleka. Pewnego dnia, jednak jakaś dziwna epidemia zaatakowała krainę, w której wilki akurat mieszkały i pochłonęła wiele ofiar w tym i Lidię. Biedny basior, prawie utracił zdrowy rozsądek przez ten incydent. Dopiero po prawie roku się "uspokoił" i wrócił do normalnego życia. Nie wiedząc, jednak co ze sobą począć postanowił przywędrować tutaj i zamieszkać na stałe.

EKWIPUNEK:♣ Basior posiada dwa wisiorki, które zawsze nosi na szyi, jeden jest z małym krzyżykiem, a drugi z księżycem, oprócz tego ma dwa sztylety,

COŚ WIĘCEJ:♣ John ma wiele dziwnych znaków na sierści, dwa ogony

ATRYBUT:♣ Siła
Carly
Latający Szpieg

Carly


Female Liczba postów : 420
Wiek : 24

     http://davocem.blogspot.com
Są błędy, ale nie jakieś bardzo rażące. Akcept.