Koniec świata - polowanie Abbey

Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Zdawałoby się, że dalej zajść nie można. Tylko trawy po horyzont, suche badyle, które pochłonęły i niebo, i ziemię, i każdego, kto się w nie zapuścił. W świecie wysokiej trawy polegać można tylko na sobie, a i to nie do końca, bo wszystkie zmysły ulegają jakiemuś czynnikowi przeszkadzającemu. Wzrok - ograniczony horyzont. Słuch omamiają liczne szelesty, choćby w momencie, gdy jakiś ptak podrywa się do lotu. Zmysł dotyku przeważnie ma do czynienia tylko z ocierającą się o grzbiet trawą, w wyjątkowych okazjach odnajdzie również kamień spoczywający na ziemi. Nozdrza zaś wypełnia głównie woń roślin. Ziemia bez nadziei, bez bogów, niemal bez wyjścia...

...idealnie, dokładnie, identycznie jak życie Abbey, a zatem nic dziwnego, żeciągnie swój do swego - musiała się tu pojawić. W zwyczaju istot jej podobnych było szukać samotności w miejscach nieprzyjemnych, niezachęcająvych przeciętnego zjadacza sarniny; typowe za§ dla takich jak ona pechowców było bezmyślne pakowanie się głęboko w kabałę, bez uwzględnienia mało pozytywnych rokowań ściśle związanych z małymi umiejętnościami, a także niepopisowymi zdolnościami przetrwania. Gdy zaciągnęł się zapachem trawy, oddając swe losy węchowi, jako że najrzadziej nań narzekała, wypełniła ją nieopanowana chęć zapolowania. Widziała w tym receptę na niedobór dobrego samopoczucia, żywiła nadzieję, że dzięki zatonię iu na trochę w najbardziej prymitywnych instynktach zdoła zrzucić część lat z karku, poczuć się lekko. Tak lekko, szczenięco, będąc drobniutką samiczką ledwie paromiesięczną czuła, że może latać. Potem nie, zapomniała, oduczyła się takiej brawury, wręcz bezczelności względem losu, rozmiłowanego w sprowadzaniu śmiałków na ziemię albo od razu pod nią. Kózka, która nie skakała, nigdy nóżki nie złamała. I nie zaznała, nie uśwadomiła sobie, że da się żyć inaczej...
Westchnęła cicho, bo tym chyba zwierzyny nie spłoszy. Polowanie, o tak. Jasne. Pewnie. Przecież to nie należy do zajęć zabronionych. Jest wolna, sama dla siebie pani. Czemu niby nie? Przymknęła ślepe oko, za to nastawiła uszu (postarała się zrobić użytek nawet z tego, które połowicznie gluche), ugięła kończyny, by móc w try miga skoczyć, wreszcie wsunęła się w trawę. Oby w krainę "wielobarwnych" zapachów, choć przy tym, jak dotychczas fatum ją sponiewierało, nie zdziwiłaby się, trafiając na tereny bez zwierzyny, na złość.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Trawa, w jaką odważyła się zagłębić Abbey była naprawdę wysoka. Zapewne niewielu zdobyłoby się na to, by wtargnąć pomiędzy kilkumetrowe, wyschnięte źdźbła trawy. Silny wicher poruszał czubkami według własnego rytmu. Gdzieś w głębi roślinności czaił się sporych rozmiarów ptak, a jego rasa nie była znana żadnemu stworzeniu na świecie. Nie był to jastrząb, orzeł, feniks czy wróbel - nic z tych rzeczy. On był dziwny. Miał na łbie pięć odstających, niebieskich jak ocean piór z czarnymi zakończeniami. Ogółem jego ciało pokrywały lotki w odcieniu bezchmurnego nieba, którego tak dawno w Krainie już nie było. Ptaszysko rozprostowało potężne skrzydła i wyprostowało pomarańczowe nogi. Piwnymi ślepiami wypatrzyło Abbey. Póki co nie poruszało się, gdyż wiatr wiał w sprzyjającą mu stronę. Gdy powiew się zmienił i jasno wskazywał drogę wilczycy, poruszył się wolno. Potem powtórzył czynność, jednakże bardziej energicznie. Zaskrzeczał głośno i załopotał skrzydłami. Wzbił się w powietrze i na chwilę zawisł nieruchomo. Potem wzbijał się coraz wyżej, by pod koniec swego manewru wtórnie opaść w dół i boleśnie uderzyć swym pomarańczowym dziobem w głowę wilczycy. Guz gwarantowany. Niestety przez ten atak stracił równowagę i padł na ziemię, dając Abbey szansę na zaatakowanie.

W Y N I K
-5 HP (atak, z pozoru niewinny, okazał się bardzo przemyślany ze strony egzotycznego ptaka i zadał waderze niemały ból; nie doszło do krwotoku, jedynie pojawił się niewielki guz, który sprawiał ból, kiedy się go dotykało)
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Ból. A ból niejednokrotnie przyciągał chęć płaczu. Za nią z kolei napływał - nie pierwszy i nie ostatni raz - potężny gniew, najpierw wymierzony przeciwko samej sobie, że taka beksa, potem ostrzem w stronę świata, że taki perfidny, podstępny, podły i niech go diabli. Tak czy owak, najważniejsze chyba było to, co taki błàd, oprócz paskudzenia humoru, wyrabiał. Z nią wyrabiał. Bo ohydnemu temu uczuciu niepodobna odmówić jednej zasługi: mobilizuje. Razem z zadrością należy do uczuć nieźle dających kopa.
Porze na rozczulanie się nad sobą będzie więc dane przyjść w innym terminie, a natenczas zawarła umowę ze swoim ciałem, iż w tych odbiegających od normy okolicznościach, ważnych ponadto, okaże ono niezbędne minimum posłuszeństwa, okiem szybko strzelając w stronę napastnika. Aha, takie buty.
Że najpewniej siła uderzenia porządnie nią zachwiała, a i ból mimo motywacji, sił wszelako nie dodawał, przeciwnie, przeszła kilka kroków "dla wprawy", potrząsnęła łbem, czyli podjęła się tych zabiegów poprawiających koncentrację, które znała i które nie wymagały więcej aniżeli ułamki sekund.
Po takich przygotowaniach znowu wykonała kilka kroków, teraz w stronę ptaszyska, a zaraz przeszły one w potężny sus, przez który chciała dotrzeć kreaturze do szyi, gardła, zębami do tętnicy, o tak.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Ptaszysko nie spodziewało się tak nagłego obrotu akcji. Myślał, że wadera odpuści po tak silnym ataku, a tu proszę - zawróciła. Nie zdążył zareagować, więc zadała mu poważną ranę na karku, bo akurat tak się przekręcił. Miał szczęście. Tak czy siak: polała się krew. Egzotyczny ptasior zaskrzeczał i potrząsnął łbem z myślą, iż to jakoś złagodzi ból. Z furią w ślepiach odbił się od ziemi i wylądował na grzbiecie Abbey. Uderzał twardym dziobem gdzie tylko się dało, jak i szczypał ją za skórę na karku. Na dodatek swoje haczykowate szpony wbił pod skórę wadery. Doprowadził do licznych krwotoków. Nie utrzymał się jednak długo, bo zaraz spadł na ziemię. Szybka reakcja i już był w powietrzu. Zaskrzeczał i nagle z jego dzioba ulotnił się pióropusz ognia. Jeżeli Abbey nie zareaguje szybko i odpowiednio to z pewnością zostanie przypieczona przez niebieskiego ptaka. Póki co przypalił jej jedynie łapy.

Abdhgulinghalting Pstrokaty
185/200 HP

W Y N I K
-5 HP (wbicie pazurów w grzbiet, podziobana i poszczypana skóra na karku to bardzo, bardzo bolesna sprawa)
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
No jasne, wszystko sprzysięgło się, aby ją zniszczyć. Tak nasza pesymistka myślała, zbierając baty. Tyle argumentów przemawiających za tym, żeby czmychać, prosić pardonu. No, raczej zmykać, bo zapewne ptaszyska litości dla tchórzy nie mają, szczególnie jeśli ci właśnie przeszli swoje pięć minut odwagi, w trakcie których zaleźli im za skórę. Dużo, jak wspomniałam, argumentów, kiedy Abbey niejednokrotnie wystarczył choćby pozór i już wiała, aż się kurzyło. Na wielu poziomach swojego żywota. Natomiast całkiem sensownym kontrargumentem, zmuszającym do zastanowienia się, czy powinno uciekać, było proste pytanie - uda jej się uciec? O, tego nie była pewna, coś jej się widziało, że odwrócenie się plecami może sprawić, że Abbey kaputt. Nieszczególnie miły jej był taki rozwój wydarzeń.
Wydała z siebie głośny pisk do spółki z warczeniem, by wyrazić zawieruchę uczuciową, jaka zawsze, zaś w tej chwili wyjątkowo uciążliwie ją gnębiła. Bo teraz do wybuchowej mieszanki dochodziły litry bólu, zbliżającej się powoli do hektolitrów, a to najmniej ze wszystkiego na świecie sprzyja zachowaniu stoickiego spokoju i osiągnięciu stanu nirwany.
Z tym piskiem jednak zaczęły się jej następne poczynania, mianowicie z werwą (te stare kości jeszcze się chyba do czegoś nadają!) rzuciła się w bok, gnana i odruchem ratowania własnej skóry, i sięgającą obłędu paniką na widok parzącego żywiołu, zaraz jednakże zawarła w tym manewr inny, aniżeli tylko ucieczka. Chciała się mianowicie przy okazji zbliżyć do adwersarza, więc oprócz tego, że natężona praca mięśni skutkowała poruszaniem w bok, spróbowała też szybko wykręcić tuż poza zasięgiem ognia. Wtedy, nie uwzględniając co prawda swoich szans, nie szacując, czy są dostatecznie wysokie, czy żałośnie niskie, skoczyła mężnie w stronę ptaszyska, hen w górę, co sił, kłapiąc zębami w zażartej, wściekłej próbie złapania go. Najlepiej ściągnięcia po tym na ziemię. O, bardzo chętnie.
Userka zaś zastanawia się, czy uwzględniać w profilu wszystkie obrażenia od teraz już, ewentualnie dopisując wszystkim zainteresowanym, że należy na nie baczyć po zakończeniu polowania, czy zrobić to na koniec, jak nie wiedziała, tak nie wie i nie idzie jej wymyślanie.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Zatem podjęła się próby ściągnięcia ptaszyska na ziemię. O tym, czy się udało przekonamy się za chwilę, kiedy kości zostaną rzucone - dosłownie. Ku sprawiedliwości szanowna MG postanowiła skorzystać z możliwości rzucenia wirtualnymi kośćmi.

PIĘĆ OCZEK
Atak prawie perfekcyjnie wykonany


Koniec świata - polowanie Abbey 1826767
Abdhgulinghalting Pstrokaty
170/200 HP

Ciągłe kłapanie zębiskami opłaciło się wilczycy, gdyż zręcznie pochwyciła egzotyczne stworzenie za ogon, a opadając pociągnęła ptaka za sobą na ziemię. Ofiara Abbey nie spodziewała się tego, więc płomień ulatujący z dzioba niebieskopiórego zniknął. Zaskrzeczał, kiedy uderzył boleśnie grzbietem o twardą ziemię. Na dodatek wadera przygniotła go swoim ciałem. Abdhgulinghalting nie był jednak skory do poddania się i zostania pokarmem dla łowczyni. Dziobnął raz. Machał dziobem na oślep, jednakże trafił. Nie uszkodził przy tym żadnego niezbędnego do funkcjonowania organu, jak na przykład oko. Jedynie zadał niewielki ból. Nadal jednak posługiwać się mógł ogniem ulatującym z dzioba. By było fair, mógł tego używać z odstępami, zatem dopiero w kolejnym poście. Nie mogąc się uwolnić, począł uderzać Abbey w głowę swoimi skrzydłami. Pióra miał ostre, więc powstało kilka nacięć i - co się za tym ciągnie - niewiele drobnych krwotoków. Prawdopodobnie lotki jego miały w sobie ociupinę metalu.
Wokół porozrzucane było kilka kamieni, poczerniałych od ognia ptaka. Większość była ostra i nadawała się na zabójczą broń.


W Y N I K
-5 HP (kilka ran zadanych przez ostre pióra ptaka + niewiele malutkich krwotoków z tym się wiążących)
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Okej, jakoś to na razie jej szło, powiedzmy, że miała szczęście, lecz szczęściu wypada pomagać najczęśniej jak to możliwe, bo samemu mu niełatwo tyle rzeczy nadzorować. By więc zapobiec wyczerpaniu się dobrej passy, wykorzystała znajdywanie się na ptaku i tylnymi kończynami poodparła tak, coby nie przyszło mu bez dużego trudu zrzucenie jej, przednimi zaś poczynała trochę inaczej; jedną przesuwając w okolicę gardła ptaka, by nią owe przygnieść, przyduszczając - jak miała nadzieję - ofiarę. Przy tym swymi umiarkowanie najpewniej mocnymi pazurkami spróbowała, ot, przy okazji niemal, wryć sie w cielsko ptaka, aby dodatkowo go zranić, oprócz przyduszania jeszcze coś osiągnąć. Druga łapa podjęła się tego, by wykorzystać to, co natura dała. Kamienie. Jak daleko sięgała łapką, macała ziemię w poszukiwaniu ostrego obiektu, wyciągając co sił, zasięg wydłużając, ile się tylko dało.
W tle tych wszystkich wydarzeń zmieściły się jeszcze działania profilaktyczne, defensywa. Przymrużyła zdrowe oko, ślepe zamknęła, zdając sobie jednak sprawę, że musi być na ten moment uważnym obserwatorem, otworzyła ponownie to pierwsze, w zamian postaraswszy się o odsunięcie głowy w tył i w bok, ograniczana tylko średnio giętkim karkiem i skrzywionym kręgosłupem, opuściła łepetynę, co miało pozwolić wystawić na cios głównie wierzch głowy, bez oczu, nosa, takich miejsc. O uszy mniejsza, spisane na straty, co tam po nich.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Ryzykowała. A ptak dziobał nachalnie, próbując z siebie intruza zrzucić. Dobrze, że postanowiła skryć oczy i inne ważne organy. Szkoda odrobinę uszu, bo w tej chwili zacisnął na prawym dziób i szarpnął, odrywając go kawałek i zadając tym wilczycy odrobinę bólu. Wtem ziemia zadrżała. A ptak? Ptak przerażony z całej siły dziobnął wilczycę centralnie w łeb. Kolejna porcja bólu. A potem wbił jej szpony w podbrzusze, rozrywając swymi pazurami jej skórę i plamiąc futro wadery setkami kropel krwi. Zaraz potem zwinnie się wyślizgnął i odleciał, uderzając skrzydłami w powietrze. Zmył się szybciej niż pojawił. Kolejne drżenie ziemi. A potem coś zaczęło się unosić. Jakieś skały. A potem okolicę rozświetlił potężny blask. Kolejny raz ogień. Stworzenie - któe ciężko jakkolwiek nazwać - spojrzało przerażającymi ślepiami w stronę Abbey.

Koniec świata - polowanie Abbey 1848631
Tygrys skalny
900/900 HP

Potężny tygrys skalny, niezwykle rzadko spotykany. Ponoć ten, który go zbudził nie miał najmniejszych szans na przeżycie. Teraz stwór powoli stawiał łapy przed siebie, a z jego grzbietu wolno sypały się odłamki skalne. Zaryczał groźnie i ruszył w stronę nieszczęsnej wadery. Poruszał się dość szybko jak na swój wzrost.

W Y N I K
-5 HP (kilka ran zadanych przez ostry dziób ptaka)
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Była w tym jedna dobra rzecz - od dawna podjęcie decyzji nie przyszło jej z taką łatwością. Minimum intelektu wszakże posiadała i tyle wystarczyło, by nie rzucała się na wszystko, cokolwiek się rusza i może być jadalne. Słowem, miała pewnie tak wysokie IQ jak... hm, przeciętna małpa? A i charakterem niewiele brakowało jej do mały, tyle że nie takiej kompletnie zwyczajnej, a raczej wrednej powyżej średniej krajowej.
Zabrała się więc do swego nowego dzieła bardzo konkretnie, przygotowując jak należy. Najpierw zesztywniała, każdy mięsień przygotowując do użycia go zgodnie z powołaniem, ślepiami również realizując ogólne założenia, z którymi jej takiż zmysł przydzielono, innymi słowy - wytężając gały, najpierw, coby zobaczyć, w jak głębokim bagnie zdołała się - bez szczególnego wysiłku, najwidoczniej była naprawdę dobra w zaliczaniu wpadek! - znaleźć dotychczas, co łączyło się z możliwe najdokładniejszym i najszybszym zlustrowaniem tygrysa skalnego, potem poczęła szukać sposobu, jak się wygrzebać z tego wszystkiego, a to zawierało się w łypaniu bo bokach, w celu odnalezienia drogi, wreszcie stwierdziła, że najlepiej będzie odwrócić się za siebie i spylać, pokonując całe swe pokaźne lenistwo. Tak oto zmobilizowała się do ruchu, rozmywając w smugę, która z nią miała jedno wspólne - kolor. Okręciła się, wybiła i jak mogła najlepiej ze swym marnym cielskiem, tak też popędziła, aby poszukać szczęścia - z rodzaju tych, które wypełnia żołądek - w innym rewirze. No, i przeżyć, to też niegłupia potrzeba. Uznała się przy tym za wyjątkowo sprytną, tak na pociechę, bo przecież trzeba umieć wyceniać własne szanse i zderzać je z rzeczywistością.
Sponsored content