Sługa Światła nadchodzi!

Servant of Light
Dorosły

Servant of Light


Male Liczba postów : 7
Skąd : Skądinąd

     
"Ja"? Ja jestem nikim. Albo kolejnym śmieciem, bez którego dałoby się żyć. Elementem tego świata, tak małym, że zupełnie nieważnym; a jednak ktoś nadał mi IMIE. Ochrzcił mnie Sługą Światła - SERVANT OF LIGHT; ale możesz mi mówić Sol.
Starość nie radość, powiadają. Na moje, WIEK to pojęcie względne. Niby się zmieniami, ale wciąż posiadamy tę samą woń, tę samą duszę. Tylko możliwości fizyczne i psychiczne rosną albo maleją... ja osobiście jestem "w szczytowej formie"; mam 4 LATA.
ORIENTACJE? Podobno trochę się ich natworzyło przez ten czas... cały czas... Ja osobiście jestem gotów otworzyć się na każdego, bez względu na jego orientację! Takie coś zwie się PANSEKSUALIZMEM, czy się nie mylę?
Po co komu RANGA? Nie żebym narzekał... Nie, naprawdę, akceptuję to w pełni, jako nowy i niepełnoprawny, DOROSLY obywatel tej krainy... i Watahy Wiatru!
Ach, wspomnienia... Czy wy też nie chcielibyście czasem móc przeżyć coś po raz drugi? Coś, co utraciliście, i wiecie, że może nieprędko powrócić? Bo ja tak. Niby moja HISTORIA nie zalicza się do najpiękniejszych w jednej spójnej całości, ale niektóre fragmenty życia warte są uwagi.
Wszystko ZACZELO SIE, naturalnie, od moich narodzin. Nie pamiętam ich w ogóle, gdyż byłem wtedy zupełnie mały i bezbronny. Gdy po raz pierwszy otworzyłem oczy, wszędzie dookoła mnie były dziwne istoty - ludzie. Oglądali mnie, przecierali oczy ze zdumieniem, aż w końcu zdecydowali, że jestem psem, co było kompletną nieprawdą. Nie wiedziałem nawet, jak do nich trafiłem! (Z resztą, teraz też nie wiem...) Był jednak jeden, wielki plus: zawsze miałem pełny brzuch. (Dostawałem jedzenie przez dziwną butelkę, w której była taka pyyyszna substancja!) Rosłem jak na drożdżach, byłem uczony języka ludzkiego oraz tego, jak mam reagować na różne słowa. Dzięki temu potrafiłem się z nimi jakoś porozumieć. Służyłem im dobrze, więc wielkie było moje zdziwienie, gdy wsadzili mnie za kraty i zawieźli gdzieś. Bałem się, naprawdę! W końcu dotarłem do dziwnego człowieka, którego intencji nie potrafiłem odczytać, choć miałem już ponad trzy lata. Był zupełnie obojętny na wszystko, ale przy tym dziwne zimno odn niego szło... Nie, nie takie dosłowne. Po prostu chłodny facet, i tyle. To on mnie zabrał na sznurku przyczepionym do skórzanego paska na szyi, a gdy mój poprzedni pan odjechał, zabrał do dziwnego miejsca, ogrodzonego ze wszystkich stron siatką. Tam zdjął mi obrożę, po czym przywiązał mocny sznurek z zaczepionym łańcuchem. Czuć było, że mi zupełnie nie ufał. Bałem się go, próbowałem uciec, odgonić typa od siebie, ale on w końcu zaczął brać kij i mnie nim uderzać. Wtedy właśnie postanowiłem ukrywać się przed nim, i tylko przyjmować jedzenie, którego nie było wcale tak mało. I choć moja wilcza duma kazała mi nie brać od niego czegokolwiek, to nie należałem do tych silniejszych, więc postanowiłem się podporządkować. O indywidualności nie było mowy, a próba przegryzienia metalowego łańcucha nic nie dawała. W ten oto sposób - obfite jedzenie i brak większego ruchu - przytyło mi się trochę. Dopiero po kilku miesiącach, gdy ów pan zauważył mój lęk przed nim i uległość, postanowił zabrać mnie na spacer po podwórku. Wtedy to próbowałem mu się wyrwać, ale skończyło się na powrocie do budy. Po kilku razach przekonałem się, że jeśli nie zależało mi na trafieniu na czyiś stół(albo ewentualnie pod ziemię), musiałem zaprzestać prób ucieczki. I wtedy wszystko zaczęło się ładnie układać. Aż w końcu przegryzłem siatkę. I znalazłem słaby punkt łańcucha, po czym go zerwałem. (Kosztowało mnie to dużo wysiłku i sporo krwi, ale się opłaciło!). Wtedy to ruszyłem przez otwartą bramę podwórka ku wolności!
Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie potrafiłem już działać "na własną łapę". Początkowo starałem włóczyć się bez celu, ogarnąć, jak można przeżyć w lesie pełnym nieznanych mi istot. Wtedy dotarło do mnie, że nie byłem pierwszym lepszym kundlem, o nie! Ja przecież byłem(I jestem!) wspaniałym wilkiem! Ruszyłem więc przed siebie, początkowo pewnie, ale w końcu zrozumiałem, że nawet ta wiedza nic mi nie da. Nie pragnę się jednak rozwodzić nad tym, co się działo na początku tej wędrówki, bo moje przemyślenia nie powinny być aż tak interesujące. Po prostu potrzebowałem przywódcy, no!
Przejdźmy więc do bliższej lub dalszej przyszłości.
Do osiągnięcia przeze mnie wieku czterech lat dużo mi się przytrafiło, i wiele osób przewinęło. Nawet udało mi się znaleźć nowego pana; tym razem jednak okazał się to być wilk. Baaardzo piękny, i równie bardzo interesujący, ba, idealny! Miał dla mnie dużo zadań, i to on mnie nauczył żyć trochę bardziej jak wilk. (Polowania i te sprawy, sami wiecie...) W końcu jego życie dobiegło końca, zabił go bowiem pewien człowiek. To wtedy znienawidziłem rodzaj ludzki, i z żalu oraz wściekłości uciekłem jeszcze bardziej w głąb lasu. Później po prostu szedłem przed siebie. No, prawie przed siebie. I dotarłem tutaj. Niespodzianka.
Z CHARAKTERU to ja jestem otwarty na każdą znajomość i baaardzo przyjacielski! *szybkie spojrzenie na scenariusz* Ach, nie, przepraszam, nie ta karta. To ma być opis mojego charakteru, prawda? Ekhem, ekhem...
NEUROTYCZNY - tak oto można po części mnie opisać. Pragnę jednak dodać, że zdecydowanie nie jestem typem przywódcy; potrzebuję określonego celu. Nienawidzę kręcić się bez celu, boję się samotności. Zarywam do większości osób, które spotkam, nie zważając na ich orientację, płeć, czy też upodobania. Dziwne, nieprawdaż? (Proszę jednak pretensje o to zachować dla tego, kto postanowił takim mnie stworzyć!) Tak poza tym, lubię wykonywać zlecone mi zadania. Potrzebujesz coś dostarczyć? Wystarczy, że mnie znajdziesz. Jestem zawsze chętny do pomocy, a nawet do stałej służby. (W końcu tak mnie nazwano, prawda? Podobno imion nie nadaje się bez powodu...) Niestety jednak, zważywszy na moją neurotyczność, należę do osobników mało odpornych na stres, i mam skłonności do popadania w stany lękowe. Niestety, zdarza się również, że chodzę przygnębiony, albo oceniam siebie baaardzo nisko. Również łatwo popadam w depresję ze zwykłego poczucia winy. Nie dziwcie się więc, że często objawia się u mnie napięcie! A tak poza tym, to lubię się chwalić... Czasami!
Przy sobie MAM 50 KOŚCI, które chowam w swojej nowej jaskini! A tak poza tym, to na sobie mam dziwny SZNUR Z KAWALKIEM LANCUCHA, którego za nic w świecie nie potrafię zdjąć, choć aż tak mocno nie zaciska się wokół szyi...
COS WIĘCEJ, powiadasz? Otóż... Jestem DZIWNY. Nie jest to szczególnie wielkie odkrycie, zważywszy na to, co jest napisane wyżej, ale zawsze warto wspomnieć, żeby lud czytający ten tekst nie zapomniał.
#Sol zarywa do większości wilków, które spotka#
#Większym autorytetem darzy panów, niźli panie#
#I tak kocha wszystkich#
#Łatwo popada w depresję; wtedy robi się z niego straszna przylepa i mazgaj#
#Kiedyś coś jeszcze dodam!#
Panie i panowie, ATRYBUTEM moim zdecydowanie jest SZYBKOSC, a świadczą o tym długie łapy i lekki krok. Nie, lekko zaokrąglony brzuch nie przeszkadza w biegu, tylko nadaje ciału aerodynamiczny kształt!
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Akcepcik