Altis - Czas powstania!

Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Parsknęła krótkim, ale jakże przy tym dźwięcznym oraz szczerym, śmiechem w reakcji na jego słowa. Migrena nie sprzyja pisaniu nie wiadomo jak wspaniałych postów, liczę więc, że i tym razem mi wybaczysz. Obiecuję poprawę - a wiesz już chyba, że zwykle słowa dotrzymuję.
- Oj tak! Przy okazji będę czuła się bezpieczniejsza - powiedziała wesoło tuż przed tym, jak jeden z kamyków - dotąd dzielnie tworzący 'sufit' korytarza - ukazał, jak wiele prawdy czaić mogło się w delikatnym tonie głosu Miśki, upadając gdzieś nieopodal ciała wilczycy. Podeszła pospiesznie do ukochanego, wtuliwszy się krótko w jego ciepłe, czarne futerko, chłonąc przez moment swoisty zapach partnera. Nie czas jednak na przedłużające się czulosci, kiedy przygoda czeka - o krok, o dwa, o trzy. Ewentualnie o miliard, ale czy to ważne?
Rozejrzała się po ruinach, strzygąc uszyma w reakcji na kazdy hałas, dobiegający z góry, a brzmiący dość inaczej, zniekształcony i stłumiony.
- Jak myślisz, co tu zaszło? Zalało? Ludzie się pomordowali? A może wcale nigdy tu nie mieszkali, może to miejsce zamieszkiwały nieznane nam bestie? Myslisz, że znajdziemy jakieś wskazówki? - pytała raz za razem, niemalże nie zapowietrzając się niczym wielki balon, wszakże w emocjach zapomniała o zasadzie: wdech - wydech. Zasapała się więc nieco, walcząc z nieregularnym oddechem, co wcale nie było takim prostym, jakim zdawać by się mogło. Uśmiechnęła się do basiora, ot, jakby chcąc dać znać, iż żyje - i najprawdopodobniej stan ten nieszybko się zmieni.
Co do kamieni: też nieraz obrywałam od dzieci, dosłownie, uważających to widocznie za najlepszą metodę podrywu. Kiedy jeden z nich rozwalił mi głowę, moj znajomy miał ochotę powyrywać mu nogi z... z miejsca, z którego wyrastają. Mialam spory problem, aby przekonać doroslego praktycznie faceta, że nakopanie łobuzom z podstawówki nie sprawi, że w moich oczach będzie bardziej męskim...
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Ach ale w moim przypadku to było jak miałem 10 lat i oberwałem od kogoś kto miał ponad dwadzieścia. Z tego co pamiętam nawet to po kilku miesiącach mieli wpadkę i się dorobili dzieciaka którego po dziś dzień wychowuje matka tej panny. Ponadto chyba nawet życia sobie nie ułożyła bo to po niej widać czasami. Jednak mimo wszystko nienawiść za to, że byłem dzieckiem które nawet się na nich nie patrzyło... jest nadal! Mijając nie raz mam ochotę się schylić przed uderzeniem które nie następuje.
Ale w każdym razie wracając do fabuły. Za dużo się chyba rozgaduję.
Wilk uśmiechnął się chytrze przy jej pierwszej wypowiedzi i wtuleniu się. Sam próbował aby to trwało dłużej ale faktycznie trzeba iść na przód.
Specjalnie przybliżył się jak najbardziej do niej. Szedł nawet cały czas ocierając się o nią swoim bokiem! Nawet na chwilkę nie pozwoli aby coś jej się stało.
- Albo po prostu ktoś miał na tyle nudne życie i pomysły, że aż wyrył swoje życie na tej ścianie. - rzucił ze śmiechem.
Fakt - znowu głupi i bezsensowny żart z jego strony. Keinie, opanuj się!
- W sumie to mi przypomina trochę tamto miejsce na górze w którym byliśmy kiedyś. Pająka pamiętasz jeszcze? - rzucił te słowa jak gdyby nigdy nic.
Uśmiech złego duszka i tyle.
Co było przed nimi? Dwie drogi. Lewo i prawo. Nad jedną była tabliczka z napisem jakimś którego nie dało się odczytać a przy drugim nic. Widać było nawet, że ten drugi był świeży, tzn droga.
Którędy Amiśko?
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
To fakt, nie sposób chyba mówić tutaj o podrywie, wybacz. W każdy razie - doświadczenia podobne, oboje wiemy, jak to jest wylądować na podłodze z rozciętym łbem, bo ktoś ma nazbyt wiele wolnego czasu; za mało zaś intelektu, by wykorzystać go w sposób pożyteczny.
Żarty Kein'a, czasem dla niej - zwyczajnie - niezrozumiałe, nie przeszkadzały jej wcale. Sądziła wszakże, iż lepsze specyficzne poczucie humoru, niźli całkowity ich brak. Zdecydowanie o wiele bardziej wolała, gdy samiec, tak przecie bliski jej sercu, rzucał dowcipy (nawet, jeśli był jedyną osobą, która w pełni je rozumiała oraz śmiała się z nich najgłośniej), niż gdyby był smutny, ponury, małomówny. Taki Kein odpowiadał jej maksymalnie; jednak jeśli byłby mniej rozgadany - z pewnością kochałaby go wcale nie mniej.
Pająk. Pamiętała. Mimowolnie zaśmiała się, kręcąc łbem. Nie jestem pewna, ale chyba w trakcie tamtej fabuły pojawiła się też Div? A może już kompletnie mieszam. Pamiętam jej postać nieco słabo, widocznie solidarnie z Amiru wypchnęłam ją z pamięci, jaką tą, która miała chrapkę na Keina. W każdym jednak razie pokiwała potem głową, zaraz po tym, jak skończyła nią kręcić. Za dużo macha tym łbem, za wiele! Jeszcze - nie daj Boze - trzaśnie gdzieś makówką i Kein zmuszony będzie albo ją tutaj porzucić, albo męczyć się z targaniem nieprzytomnej po okolicy.
- W sumie malo nie przepłaciłam tego zawałem serca, jak mogłabym zapomnieć? - rzuciła po krótkiej chwili, wskakując za jakiś z kamieni, jakoby szukając za pozostałością po dawnych murach skarbów. Ostatecznie jednak nie znalazła niczego cennego, wychyliła także zza gruzów łepetynę, spojrzeniem omiótłszy okolicę, by ostatecznie zatrzymać się wejrzeniem na ciemnym pysku lubego.
- Ale nie przepłaciłam, ha! I teraz musisz się ze mną męczyć - zażartowała teraz ona, by następnie wypełznąć leniwie zza kamieni, otrzepać futerko, by potem podejść do tabliczki. Wyciągała łeb jak mogła, ot, aby mieć oczęta jak najbliżej nieczytelnych napisów.
- Myślisz, że to ostrzeżenie czy może zachęta? Obietnica obsypania kośćmi, złotem, czy czymś innym? - szepnęła konspiracyjnie, zaś przez jej pyszczek przemknął grymas rozmarzenia, ot, spojrzenie nabrało nieco jakby wręcz nieobecnego wyrazu. Czy była łakoma, pazerna, chciwa? Owszem! Przygód, niekoniecznie zaś dóbr materialnych.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Ach no tak. Rozgadanie. To będzie pewno trudne do zwalczenia. Jednak chwilka... user musi pamiętać - nie czytać w ogóle z postów niczego, bo to szybko gubi w fabule.
Div była dopiero na cmentarzu. W górach był ten fail co Kein powinien ją odprowadzić z tamtych terenów a skończyło się na zwyczajnej ucieczce akurat. Trzeba przyznać, że jak userowi się jakaś fabuła podoba to zapada od razu w pamięć. Tak samo jak pierwsze spotkanie Kein'a i Alka. Mówiąc szczerze to po prostu... no dawno się nie widzieli. Dobrze, że basior nie widzi w tym momencie swojego idola bo pewno by się załamał. Wiele widział w przywódcy Ognia. Chciał być taki jak on. Jednak jak widać - nie wyszło ani trochę.
- Oj gadanie. Dla mnie to męką nie jest ale jeśli faktycznie ''męką'' to określasz to mógłbym tak ''cierpieć'' do końca życia z wielkim uśmiechem na pysku i szczęściem duszy.
Oczywiście były nakłady na te słowa specjalnie ujęte w cudzysłowie. Nadal jakieś błędy znajduje przeglądarka więc wolę nie kłócić się w tej sprawie.
Tak więc szedł dalej aż w końcu stanął przed wyborem. Mówiąc szczerze to nigdy nie miał pojęcia o co z tym wszystkim chodzi. Dla niego tabliczki zawsze oznaczały za wielkie niebezpieczeństwo. Wywnioskował to wszystko właściwie z poprzednich wypraw na których uczestniczył. Dodatkowo musi jedną rzecz on sam przyznać - cholernie nie podobało mu się w tym miejscu. W końcu jest pewna rzecz której ten wilk bardzie nienawidzi oprócz walki. Zamknięte przestrzenie. Wiadomo chyba co się z tym wiąże czyż nie? Znaczy się tutaj bardziej trzeba to podstawić pod kontekst wszystkich takich długich i bezcelowych pomieszczeń aniżeli samych jaskiń.
- Jak tabliczki to też i ludzie bądź bardzo inteligentne zwierzęta. Tak obstawiam. Bynajmniej wolę aby do ciebie należała ostateczna decyzja bo nie potrafię myśleć w takim.. hm, miejscu. Tak to ujmę, o.
Ze strony samego MG będzie brak podpowiedzi w tym momencie.
Jedynie rozpowiem się trochę o samym basiorze. Avatar mówi bardzo wiele poza jedną rzeczą - nie ma ni chusty ni tej czaszki. Jedna chusta zjarana podczas walki z bogiem a drugiej nie ma. Są to ogólnie rzecz biorąc czasy sprzed jeszcze walki z boginią. Jeszcze Kein nie wrócił jako taki ni to bohater ni to pogromca. Zwyczajny wilk który chciał pomóc komukolwiek na tym świecie.
Jeśli miałbym opisać tego basiora to na pewno nie skończyłbym w tym poście. Przeszedł co przeszedł a jego historia minęła tak samo jak blask samej postaci. Dawne nadzieje rozpalone w jego oku zniknęły również wraz z czasem kiedy po prostu chciał się cieszyć z życia. Mówiąc szczerze to dzisiaj nawet nie wie co ze sobą zrobić. Nie jest stary ani inteligentny. Jego życie jest bardziej skomplikowane aniżeli mogłoby mu się wydawać. Poza tym jak nisko on upadł skoro stał się również najemnikiem? Gorzej chyba nie mógł już zrobić. Ach no tak, wrócił do Nocy przecież. Niepotrzebnie. Startował na Betę a jego egzaminator zbzikował i nagle sobie zwiał. O wiele lepiej jest teraz jak go nie ma Krainie. Przynajmniej nie ma problemów z jakby to ująć... niezdolną władzą w Wietrze? Łatwo byłoby tam po prostu teraz wkroczyć i przejąć tereny oraz wszystkie watahy. Jeno z Ogniem byłby problem, ale przecież sojusz to sojusz. Nie ma po co go nawet zrywać.
Tyle jeśli chodzi o jakiekolwiek rządzenie tego wilka. Nie nadaje się on do władzy a przynajmniej to są jego słowa. Poza tym jak mógłby zostać kimś takim jak Beta skoro ma teraz Amiru? Jedno z drugim nie może zaistnieć. Miłość zostaje a głupia władza przemija.
Co dalej.. jakby tak czytać z jego mózgu to trzeba byłoby dodać skrawek jego własnej rodzonej córki. Zawsze taką chciał ale Elinor tak jakby wypaliła mu się z mózgu. Wspomnienie o niej nie istnieje. To tak jakby mieć cały zeszyt zapisany i zwyczajnie wypalić tą część niepotrzebną albo zwyczajnie nieudaną, bo to bazgroły albo coś w tym stylu. Elinor nie istnieje i nigdy nie powróci. Kein się z tym już dawno pogodził i potrafi przyjąć na klatę wszystkie następstwa z tym związane. Nie będzie miał dzieci, następców ani nikogo takiego. Choćby się starał to nie ma na to najmniejszych szans.
Walka i ćwiczenia? Kpiny. To już rzucił również. Dla niego nadszedł już kres wiecznej młodości i radości z życia. Zostaje mu już tylko siedzenie i czekanie na to co się wydarzy w przyszłości. Co się może wydarzyć? Pewnie nic znając jego farta życiowego. Żadne szczęście nie przybędzie. Ma tylko (bądź aż) Amiru. Tyle mu starczy na pewno. Nie będzie żądał nigdy niczego więcej.
Znajomości stare... kto został...? Praktycznie nikt. Nie ma sensu nawet poznawać nowych ani dowiadywać się co nowego w Krainie. Stare dzieje i niepotrzebne. Już pozostaje spokój wieczny i spędzanie każdego wolnego dnia na obserwowaniu morza, ptaków i innych takich rzeczy.
This is the end. For him. Może jeszcze kiedyś się coś stanie w jego życiu ale nie ma na co liczyć.
Poza tym został jeszcze powrót do Anglii z Amiśką kiedyś. W Krainie nie zostanie i tego wszyscy muszą być pewni. Nie zostawi on nawet po sobie śladu, pamiątki ani innych tego typu rzeczy. Wymaże swoje istnienie z kart historii. Jedynie kto go może zapamięta to ci z ataku na boga. Najbardziej ześwirowanego i jedynego z planem działania na samym początku póki wszystko szlag nie wzięło.
Jak pięknie jest patrzeć na to wszystko przez pryzmat czasu nie? Gdyby mógł tylko naprawić stare błędy to na pewno wiele rzeczy wyglądałoby teraz zupełnie inaczej. I ostatecznie... czy ma sens wychowywać szczeniaki których nie ma? Z jego rzutu - ani jedno się nie ostało. Z Amiru to ino Nagi.
Co nam zostało  dalej do załatwienia? Ach no tak.. sprawa jego własnego zamieszkania. Trzeba kiedyś znaleźć miejsce idealne dla niego. Kości wyrzucić w cholerę, broń również. Ciekawe ile osób będzie tak zanudzonych ażeby przeczytać cały post. Słowo w słowo. Właściwie to wszystkie informacje są tutaj niezbyt potrzebne komukolwiek.
Ach i żeby ktokolwiek nie myślał, że mam doła czy coś - to są zwykłe posty na postaci Kein'a a nie samopoczucie usera. Spokojnie więc.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Test może Ci Ali przeprowadzić - i to z wielką chęcią! Mam jedno miejsce związane z alfowaniem, więc jak coś - wal. Władze potrzebne. I miło, że Alek to wzór dla Kein'a, mrru. Acz wciąż nie wiem, czym sobie, borok, zasłużył - mimo wszystko to bardzo miłe. I ciekawi mnie, czemu jego osoba miałaby Keina załamać.. Ale, ale! Nie o Alku, lecz Amiru, tutaj mowa. Wracam, już, spokojnie. Post będzie o wiele, wiele, wiele krótszym, niźli ten Kein'a, aż wstyd. Przepraszam. Tak, wiem, nie mam za co. ; p I przeczytałam cały post, dwa razy! Raz od razu, jak wysłałeś; drugi teraz, przed odpisem. Bądź dumnym. Poza tym... Zależy Ci na powrocie Elinor? Znam kogoś, kto mógłby się nią zaopiekować - ale podejrzewam, że nie ufasz tej osobie aż tak, by powierzyć córkę.

Amiru natomiast często działała na przekór jakimkolwiek zasadom logiki. Chociaż znamy pewne scenariusze z filmów, ona - niczym bohaterka niejednego horroru - pchałaby się pewnie w kierunku bramki, która oznaczoną by była jako "UWAGA. NIEBEZPIECZEŃSTWO. ŚMIERĆ". Niczym bohater kreskówki, za którym toczy się ogromny głaz, pomimo ogromu miejsca zarówno z jednego boku, jak i drugiego, nie odskoczyłaby, lecz gnała uparcie przed siebie modląc się, iż kamień w cudowny sposób nagle się zatrzyma lub przynajmniej zwolni na tyle, by nie czuła niebezpieczeństwa na plecach. Tak, tak, bywała nierozważna i nieroztropna, jednak czyż nie każdemu się to zdarza? Od czasu do czasu, niczym zwyczajne przeziębienie czy - co bardziej ekstremalne - grypa? W każdym jednak razie, miała dostatecznie wiele szczęścia, by dożyć chwili obecnej. Chwili, która przeważy na jej istnieniu. Jej i... Kein'a. Zawahała się jawnie, spoglądając to na jedną drogę, to zaś na drugą, nie mając żadnej pewności, jak powinna czynić. Ukochany zawierzył jej swój los, jednocześnie zepchnąwszy - cwany! - na nią całą odpowiedzialność. Nie podpowiedział jej nawet; a ona nie miała pojęcia, że tabliczki są jego zdaniem namiastką nieszczęścia. Dla niej oznaczały przygodę, dreszczyk emocji, być może za nią kryło się to, co najbardziej interesujące. Podeszła do wilka, liznąwszy go w nos.
- Cieszę się, że mi ufasz. Mam nadzieję, że nie przepłacisz tego zdrowiem... - rzuciła niby żartem, jednak w tonie jej wypowiedzi wyraźnie majaczyła obawa. Obawa o to, czy przypadkiem - podejmując złą decyzję - nie narazi jego zdrowia i, być może - olaboga!, życia na niebezpieczeństwo. Nie chciałaby, aby na skutek jej wymysłów ucierpiał ktokolwiek, a już zwlaszcza nie ten, którego pokochała całym sercem oraz duszą. Ten, na którego szczęściu zależało jej bardziej, aniżeli na czymkolwiek innym. Ten, o którego gotowa walczyć z całych swych sił, podobnie jak za czwórkę szczeniąt - choć zdaje się, iż istnieje obecnie jeno jedne. Ach, gdzie te czasy, kiedy na forum istniały całe rodziny. Ach, piekne to były czasy - choć podejrzewam, iż Kein pojawił sie już po ich zakończeniu.
- Chodźmy - powiedziała bez większego przekonania, niepewnie ruszając... tak, tak, tą drogą oznaczoną tabliczką. Userka podejrzewa, iż to zły wybór, nie zapominajmy jednak, że Amiru dość znacznie różni się od niej. Podejmuje odmienne decyzje oraz myśli w zupełnie inny sposób, aniżeli Użyszkodniczka, kierująca jej krokami.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Oj nie - nie mam zamiaru pchać się w żadne władze. Podziękuję całkowicie i jeszcze odeślę z kwitkiem jeśli będzie trzeba.
Reszta była dogadana i tak na fb, więc... cóż.

Basior pokręcił jeno łbem. Nie będzie przecież komentować słów które słyszał już nie jeden raz.
Albo dobra, może wpierw pierwsza wypowiedź.
- Cóż, decyzje trzeba podejmować za każdym razem i bez względu na konsekwencje. Wojowniczka była chyba wie o tym czyż nie? - zarzucił krótko z lekkim dogryzieniem.
Ach te czasy jak user patrzył na spis osób które obecnie się znajdują na forum... i zawsze jak widział ten czerwony napis.. natychmiast się mógł uśmiechnąć. No chyba, że to była Shathow to wtedy przychodziło lekkie zgaszenie. W tamtym czasie były tylko dwie wojowniczki na całą Krainę. Teraz nie ma ani jednej.
Nawet mentorów nie ma na tym stanowisku co lepsze! Nie ma wojowników, pomocników lekarzy, prawie w ogóle władz.
Hm. No nieważne, nie zabierajmy się póki co za to.
- No to zobaczmy skarbie jak wybrałaś. - zaśmiał się i ruszył za nią.

Tak więc wyborem mogła się z jednej strony ucieszyć a z drugiej strony nie. Dlaczego? Otóż trafili na dalszą część jaskini. Tylko... że tam było pełno świecących grzybków! I strumień wody! Cóż, żeby od razu powiedzieć - drugiej opcji i tak nie było bo tamten tunel prowadził jedynie do zapadliska pełnego kamieni. Jakby się tam szło i szło to można by jeno spaść i się zabić.
Dalej - co było w tej jaskini takiego jeszcze? Otóż... wariat. Mieszkał tutaj wilk totalnie zniewieściały i z samego nawet spojrzenia zwariowany. Był on koloru mieszanego. Ni to granatowy ni to ciemno zielony. Te barwy były zmieszane na tyle, że choćby się tutaj przysłało osobę znającą się na kolorach to i tak by pewno nie zgadła.
Podbiegł od razu do nich jak zobaczył, że ktoś się zbliża. Goście! Od wielu... to lepiej przemilczmy.

- HAHA! Witam was! Co sprowadza takie duszyczki jak wy? Takie młode i nierozgarnięte?! A nie chwilka, to ostatnie tyczy się przecież mnie. No, nieważne! Widzieliście może pana wyrzutka? Podobno wyszedł kilka dni temu z obozowiska na st.Hiltev! Musiał się z wami zobaczyć kochanienki! Chyba, że wy z południa świnie jesteście. No już! Odpowiadać!
Tutaj wstał i przerwał na chwilkę. Poleciał szybko gdzieś tam na tyły jaskini. Dziwnym było jednak to, że jaskinia nie wyglądała na do końca... starą. Chodzi tutaj głównie o to iż większość struktury została nienaruszona ale są elementy tak jakby wydrapane i pozmieniane. Jakby ktoś cały czas tutaj pracował i to nie łapami wilczymi.
Uderzenie niemiłosierne nastąpiło podczas tego chwilowego zniknięcia wariata.  Było na tyle mocne, że wywróciło wilki od razu i na chwilkę ogłuszyło. Co to było?!
Po chwili powrócił nasz ''rozmówca'' z ogromnym entuzjazmem.

- No!!!! Mam dobre wieści! Zostaliśmy sami na tej wyspie, bo właśnie ludzie się wybili nawzajem zrzucając bombę atomową! Jesteście tutaj uwięzieni jeszcze na kilkanaście, jak nie więcej lat! Cieszycie się?!

Czarny zaś wilk oniemiał. Nie wiedział nawet co powiedzieć przez co nie spojrzał na Amiśkę. Wyglądało to tak jakby mu ktoś wstrzyknął coś i kazał otworzyć gębę.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Była wojowniczka, dobrze, że zauważyłeś - rzuciła wesoło, ot, jakoby sugerując, iż przecież musial być jakiś powód, dla którego wyleciała z posadki wojowniczki ninja. Tak naprawdę... Nie wyleciała. Zrezygnowała, jak pamiętamy. Za daleko zagnała z chęcią bycia jak ojciec, zaimponowania rodzicom czy przyrodniemu bratu. Zatracała siebie na rzecz stawania się kimś, kim widzieć - w jej przekonaniu - chcieliby ją jej rodzice. A kim chciala być ona? Matką i partnerką, na razie skupiała się na tym. Rozmowa z Kabu uświadomiła jej, że tak naprawdę nie wie, czego chce od życia w rejonach zawodowych. Nieco ją to przerażało, jednak nie dawała tego po sobie poznać: ani wtedy, ani teraz. Uśmiechała się od ucha do ucha, nieświadoma niczego. Nie wiedziała, jak bolesne spotkanie z prawdą czeka ją za kilka kroków...
- Świr? - szepnęła do Keina tuż po pierwszych słowach sraczkowato umaszczonego (przepraszam za wyrażenie - siła skojarzeń) wilka. Odwróciła nieco łeb, na moment tracąc oszołoma z oczu. Po chwili poczuła skutki uderzenia, upadając na podłoże. Zanim się pozbierała, dziwak znów był w polu widzenia. A ona? Ona nie miała pojęcia, co się dzieje. Czy mówił prawdę? Czy ściemniał? W zasadzie huk, po którym jeszcze nie do końca odzyskala poprawne słyszenie, mógł przemawiać na jego korzyść. Z drugiej strony jednak nie wyglądał on na kogoś, kto powinien budzić zaufanie. To zaś prowokuje do wysunięcia wniosku, iż szaleństwo wilka mogło jeno ułatwić mu spuszczenie na świat ponad ich głowami bomby i zwalenia tego na ludzi. Cholera wie, co siedzi w głowie wariata!
- Możesz powtórzyć? - To było jedynym, co udało się Amiśce wydukać. Biedna, nie wiedziała zbyt dobrze, jakim przekleństwem jest bomba. Nie miała pojęcia, że podobno karaluchy są w stanie przetrwać jej uderzenie. W zasadzie karaluchy są w stanie przeżyć chyba wszystko, nawet polskie gimnazjum. Userka oczyma wyobraźni zobaczyła pluskwiaka z teczką w łapkach i zabawnej czapeczce z daszkiem na łebku, jak to posłusznie maszeruje do szkoły, po to, by na przerwie w toalecie nażreć się dopalaczy od karalucha-dilera... Przypuszczam, że mój mózg w ten sposób właśnie domaga się snu.
Ami spojrzała na ukochanego, zaś w jej jasnych ślepiach majaczyło jeno przerażenie w najczystszej postaci.
- Myślisz, ze mówi prawdę? - spytala szeptem, bo i przez zaciśnięte w strachu gardziołko nie przeszłoby nic głosniejszego.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Szkoda tylko, że nie jest możliwym aby wilk nagle znalazł bombę.. poza tym użycie? Nie. Nie można tak myśleć choćby to się wydawało prawdopodobne. Taki jednak nie jest, ale w sumie czego się spodziewać niby?
No nic, nieważne.
- Świr czy nie świr zajmuje obecnie moje miejsce do wypoczynku. Czym prędzej się go wywali lub zignoruje to lepiej.
Wilk myślał sobie długi czas po tym uderzeniu. Przeanalizujmy co się właśnie mogło stać.
A) Bomba
B) Wariactwo wilka
C) Coś im się przesłyszało i po prostu przypadkiem się wywalili.
Hmm... ciekawe czy cokolwiek z tego jest prawdą. Inaczej... czy w ogóle istnieje jakieś racjonalne wyjaśnienie tego co właściwie się stało? Możliwe. Niekoniecznie ale i tak możliwe.
- Nie wiem czy mówi prawdę czy nie, ja bym po prostu go zignorował i szedł dalej o ile jest gdzie iść. Najwyżej się cofniemy w tamten drugi korytarz i pójdziemy w długą.
Powiedział też cicho.
Może to był błąd bo obecnie naszego wariata coś niepokoiło przez taki stan rzeczy.
Coś tak jakby Kein odwalił tą wypowiedzią. Cóż. Nic nowego właściwie.
- Jak mój Aniele wolisz?
No jak chcecie to go ochrzańcie ale to było jedyne skojarzenie z Amiru. Przynajmniej jeśli chodzi o wszystko poza ''kochana'' etc, etc.

Tak więc, czy to się stało czy nie możecie wywnioskować po tym, że jednak zwykły wybuch nie byłby w stanie zrobić takiego oszołomienia czyż nie? A może to jednak było coś innego? No domyślać możecie się latami ale to nie ma sensu.
Wariat poleciał sobie gdzieś wgłąb tej jaskini. Jakby czegoś szukał, hm.
Wrócił po kilku minutach i spojrzał się na parkę. Podbiegł sobie do nich i stanął między nimi. Po chwili odezwał się i rzucił coś w stylu ''Ach! Widzicie jak my piękni razem?!''. Tak, jest totalnie walniętym wilkiem. Nie - nie pokazuje tego w pełnej klasie.
Od Amiru zawsze wszystko zależy oczywiście.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Opcja "coś im się przesłyszało i przypadkiem się wywalili" wydaje się być pierwszą do odrzucenia. Zbiorowa panika co prawda nie jest niczym nowym, niemniej jednak czy w tej sytuacji można mówić o przypadku? Amiru była przerażona i nie wiedziała, co o tym wszystkim myślec, dlatego wpatrywała się co rusz w KEina, jakoby w jego ślepiach doszukując się wskazówek, podpowiedzi.
- Ja... Nie mam pojęcia, co się dzieje - wyznała w końcu szczerze, strzyżąc przy tym lewym uszkiem w nieco nerwowym odruchu. Jeśli to, co powiedział tamten oszołom jest prawdą... jak się stąd wydostaną? Amiru pragnęła przygody życia, owszem. Wszystko wskazywało na to, iż bóstwa (lub user Keina, dla ateistów) wysluchały jej prośby. Być może nawet nieco z niej żartują, wrzucając w świat, o którym nie miała bladego pojęcia. Za wszelką jednak cenę postanowiła być silna, tak więc skinęła potakująco łebkiem.
- Masz rację, stanie w miejscu donikąd nas nie zaprowadzi - przyznała mu rację, z niepokojem obserwując, jak oszołom ładuje się pomiędzy nich. Spojrzała na Kein'a ni to z przestrachem, ni z rozbawieniem, nie mając bladego pojęcia, co z nim robić. Jeśli jest równie psychiczny, jakim widziała go zestresowana Ami, lepiej go nie drażnić. Powoli zatem odeszła, by skierować się w stronę, którą obrali; wgłąb korytarza. Miała nadzieję, że zbzikowany dziwak nie pójdzie z nimi, bo kto chcialby się użerać ze świrem, kiedy nie wiadomo, czy nagle nie przyjdzie walczyć o choć kilka chwil życia?
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Kein zaś jeno zaśmiał się jak zobaczył tego durnia obok nich. Przywalił mu łapą na tyle mocno, że oszołom stracił przytomność. Przynajmniej tak się basiorowi wydawało w tym momencie. Źle przecież nie będzie czyż nie?!
- Leżeć. - rzucił z prześmiechem ponownie.
Nie wiedzieć dlaczego ta sytuacja bardzo go rozbawiała. Nie tyle zadawanie bólu innym, a sam fakt, że widział wilka o wiele durniejszego od niego. To zdarzało się ostatnio bardzo rzadko, o ile w ogóle!
A teraz user przypomni sobie zasady interpunkcji, o! Albo to w następnym poście dobrze?
Jak to zrobił to po prostu poszedł za nią.
A teraz... mała niespodzianeczka.
Jeśli Ami będzie chciała spojrzeć na ukochanego to może od razu zauważyć, że jego oczy zrobiły się zielone a samo futro jakby.. różowe? Tak, dokładnie tak.
Ze strony Kein'a, Ami wyglądała jakby była czerwona a jej oczy natomiast zmieniły kolor na pomarańczowy. Dziwne rzeczy się dzieją, oj dziwne!
Poza tym coraz więcej grzybków wokół się pojawiało! Czyż to nie piękne, że nawet sama matka natura działała przeciwko nim? A może to było pomocne?
Co było dalej? Otóż korytarz ciągnący się praktycznie w nieskończoność. Dodatkowo był na tyle rozświetlony, że aż szkoda byłoby nie skorzystać z momentu i iść... tam! Gdzieś? No dobrze, zobaczymy potem.
Dziwak nie wstawał. Chwilowo a może i permanentnie. Nie zabił go Kein oczywiście a jedynie ogłuszył. Silnie. Stanowczo.


Za to sam wilk w pewnym momencie się roześmiał widząc taką Amiśkę. Dla niego to było totalnie nowe doświadczenie.
- No widzę, że kolory ci się aż ze stresu zmieniły skarbie!
Nie wiedział nawet jak poważna jest teraz sytuacja.
Znaleźli się mówiąc lekko... w dziwnej sytuacji.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Miśka pierwszy raz w życiu pomyślała, iż Kein faktycznie może być niebezpieczny. Owszem, przestrzegał ją zapewne wielokrotnie, jednak inaczej jest mieć do czynienia z samymi jeno słowami, a co innego widzieć na własne oczy, jak pacnięciem łapy zabija oszołoma. A może wcale go nie zabił? Mirka nie mogła inaczej, musiała się cofnąć do wariata, celem upewnienia się, czy na pewno jeszcze żyje. Sprawdzić tętno i czy oddycha. Reszta niechaj toczy się sama.
Potem z powrotem ruszyła wgłąb korytarza. Nie komentowała tego zajścia, choć poniekąd była przerażona tym obliczem Kein'a, które znała jedynie z opowieści. Ufała mu i wiedziała, iż jej zapewne nic nie grozi, mimo to jednak jakaś cegiełka świata, który tak starannie budowała, okazała się nagle nie pasować do całości. Nie wyjmiesz, nie wyrzucisz - bo bezlitosna fizyka swoimi prawami zawali całą budowlę, a po co? Najlepiej zaakceptować, iż jeden z elementów ma nieco inny kolor, kształt czy design. Żyć z tym, co los daje.
- Mnie? To Ty jesteś... różowy - zauważyła, nie bez zaskoczenia zresztą> Uniosła jedną z przednich łap, aby zorientować się, iż Kein wcale nie klamał. Zamrugała nerwowo. Co się tutaj dzieje? Czy to efekt uboczny detonacji bomby? A może coś jeszcze innego? Amiru, jak wielokrotnie już wspomniałam, nie miała bladego pojęcia, co powinna o tym wszystkim myśleć> Dlatego zatem, zamiast bić się z myślami i próbować odnaleźć te najwłaściwsze, postanowiła obserwować i na bazie spostrzeżeń wysnuwać wnioski; nie zaś odwrotnie. Nie myślała, po prostu, by nie pogubić się doszczętnie. Podeszła do lubego.
- Co się tutaj dzieje? - spytała półszeptem, bo i drżenie glosu na więcej nie pozwalało. Omiotła wejrzeniem otoczenie.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
-Post w budowie, odpisz bo tu tylko szczegóły jego zachowania będą-


A tutaj... przychodzi więc czas i na wyjaśnienia. Jednak wpierw basior.
Co do momentu jak poleciała sprawdzić jego puls:
- Ami, przecież ja go nie zabiłem. Spokojnie, zaraz się obudzi. Nie jestem potworem. - zarzucił z lekkim zażenowaniem.
- Dalej. (to nie wypowiedź)
Patrzył jeno na nią ze zdziwieniem. O co tutaj chodzi kurczę?
- Różowy? Że co? - zapytał z ogromnym zdziwieniem.
Spojrzał się na siebie i padł aż ze śmiechu. Nigdy nie sądził, że faktycznie może się odnajdować w takim... męskim..? kolorze. Nie no, przecież to nie je męski!
Tak patrzył wokół i chyba znał wyjaśnienie. A co jeśli to faktycznie.. no tutaj userka może się już domyślić o co chodziło.
- Chyba wiem ale dla potwierdzenia tej tezy musimy szybko wyjść na powierzchnię. Nie sądzę aby ta bujda o całej bombie była prawdziwa. Czym prędzej się wydostaniemy tym dla nas lepiej. Jakieś pomysły?
Tutaj bardziej już liczę na kreatywność userki. Niech również coś wymyśli, o!
A tak co do wyjaśnień.. to raczej w następnym poście. Jako MG dodam, iż nasz świr zniknął!
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Skinęła głową na pierwsze słowa wilka. Nie był potworem, wiedziała o tym. Jednak czasami, kiedy emocje biorą górę, zachowujemy się całkiem inaczej, odmiennie, ot, jak nie my - po prostu. Dodatkowo nastraszył ją Cieniem, o którym wciąż niewiele wiedziała, tak więc jakaś iskierka zwątpienia się pojawiła. Oczywiście zaraz po niej była na siebie zła, bo w końcu ufała ciemnemu wilkowi jak nikomu innemu - dlaczego więc zwątpiła? Niedobrze. Westchnęła.
- Przepraszam, kochany. Sama nie wiem, dlaczego to zrobiłam... - Bo nie wiedziała. W końcu wierzyła mu i była jedną z tych, które do końca wierzyły w jego wspaniałość i nijak nie były w stanie pochłonąć bajek o ciemnej stronie mocy wilka. Spojrzała na niego, potem zaś omiotła wejrzeniem otoczenie.
- Którędy mamy więc iść? Tak, jak przyszliśmy? Próbujemy innej drogi? - zapytala. Kreatywność userki, ach, nie ma to jak odbić piłeczkę. I co ja, biedny zajączek, mogę wymyślić? Postaci znalazły sie w świecie, w którym userka nazbyt dobrze się nie odnajduje. Zniszczyć koncepcję to sztuka żadna, ale czy o to chodzi?


Szaleniec, rzeczywiście, po krótkiej chwili powstał, wydając głosny pomruk niezadowolenia. Zaiste nie spodobało mu się, kiedy dostał po łbie - metaforycznie, jak i po części dość dosłownie. Faktycznie, Cień go nie zabił; ciężko jednak określić, czy byl o to wściekły, czy tylko mocno niezadowolony. Grzybki, o których wspomniał Kein, zdawały się niemalże rosnąć w oczach, być może zamierzały zablokować śmiałkom drogę, może i ich zadusić. Oszołom zawył raz jeszcze, głośno i potężnie, aż ściany zdawały się [a może wcale nie?] zatrząść ostrzegawczo. Część kamyków zdawała się odpaść i - targane siłą grawitacji, bezwzględną dla każdego - spaść na podłoże. Zdawało się, że coś jest tutaj nie tak, jak być powinno. W sumie... czy cokolwiek było tutaj normalne?


- Szlag! - warknęła z przestrachem Amiru, odruchem rzuciwszy się do ucieczki, w kierunku miejsca, gdzie pozostawili oszołoma. Byle dziwne grzybki nie dosięgły jej osoby!
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Przepraszam ale przerywam wyprawę. Sam nie mam miejsc aby kuleczce odpisywać a tutaj można zastopować XD Dokończymy za tydzień, obiecuję!
Sponsored content