Wyspa Złota

Madame Lakeshia
Dorosły

Madame Lakeshia


Female Liczba postów : 135
Wiek : 32

     

Wyspa Złota KEgspJO

  Paradoksalnie, Wyspa Złota ma niewiele wspólnego zarówno z wyspą, jak i ze złotem. Jest to, po prostu, wyznaczony wysokimi, stromymi urwiskami zakamarek, liczący raptem kilka hektarów powierzchni. Prowadzą doń cztery kamienne pomosty - jeden na południu, jeden na północy, po jednym na wschodzie i zachodzie.  W miejscu tym zawsze panuje jesień: złota, zwykle sucha, umiarkowanie chłodna jesień. Ot, las, jakiś stawik, kilka skał - oto wszystko, co znaleźć możesz na tej oto "wyspie". Wiatr wieje tam rzadko, nieczęsto pada tam także deszcz.

Coke
Młode

Coke


Male Liczba postów : 40
Wiek : 23
Skąd : Z różowego piekła

     
Któż taki się tu zjawił? Wie ktoś? Nie? To bardzo dobrze. Lepiej zachować anonimowość w dzisiejszych czasach. No chyba, że ktoś oskarży go o morderstwo lub cokolwiek innego, a zresztą nieważne. Userka same głupoty dziś mówi. Ważne, że był to bardzo ważny moment, szczególny dzień dla niego. Dlaczego? Bo udało mu się przetrwać, bo odkrył kolejne nowe miejsce w swoim życiu, bo to kolejny dzień pełen wrażeń. Choć na razie tych wrażeń brak, ale na pewno zaraz coś się skombinuje. Ach! Czujecie to świeże powietrze? Zapach zgniłych mokrych liści opadających na ziemię? Woń kwiatów i w ogóle zapach jesieni? Tuż to jego ulubiona pora roku! Trzeba to oblać! To znaczy świętować! Kto będzie chętny? Nikt? Fakt ciężko coś świętować będąc, gdzieś samemu, ale mimo to da się to zrobić. On umie i bardzo chętnie to zrobi.
Jak to dwunogi mówią ,, Mały krok dla człowieka, a wielki dla ludzkości”. To sobie właśnie pomyślał patrząc na swoje odbicie łapy w błocie, tylko niby w jaki sposób jego błotnisty ślad miałby mieć jakikolwiek wpływ na inne wilki? A zresztą, też się coś wymyśli. Przyjrzał się wizerunku szczenięcej łapki, w miejsce jednej z poduszeczek palca weszła mała, czarna mrówka. Pochylił się nad nią z zainteresowaniem i pociągnął głośno nosem, by powąchać stworzonko. Zamiast, jednak poczuć woń, której tak się spodziewał poczuł coś zupełnie innego. Przypadkiem sama mrówka trawiła do jego małego noska i zaczęła w nim chodzić szukając wyjścia. Zaszokowany spróbował pozbyć się intruza ocierając pyskiem o wszystko co mógł, kamień, korę drzew, ziemię. Nic. Dopiero potężne kichnięcie załatwiło sprawę. Przez kilka minut kręcił nie zadowolony nosem, po czym warknął głośno na przechodzącą mrówkę myśląc, że to ta sama. Odwrócił się na pięcie i z obrażoną miną ruszył dalej, aż dotarł nad urwisko. Wychylił spokojnie główkę i spojrzał w dół. Nie widział dna, pewnie spowodowała to mgła, która zebrała się kilkanaście metrów od niego. Zaintrygowany pochylił się jeszcze bardziej, nie myśląc o tym, że jeśli straci równowagę runie w dół i za pewne zakończy swój krótki żywot.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
O nie, nie będzie samotnego świętowania. Na horyzoncie mamy bowiem towarzyszkę, nieco starszą, ale z pewnością niezbyt poważną czy "dorosłą na siłę". Podobno w każdym z istnień tkwi wewnętrzne dziecko, które warto czasami dopuścić do głosu. Całkiem możliwe, że Taimi dopuszczała je do głosu aż nazbyt często, jednak dobrze się z tym czuła, zatem nie uważała, aby powinna cokolwiek zmieniać. Uśmiech gościł na jej pyszczku, gdy z uniesionym łebkiem przekraczała jeden z mostów. Nigdy wcześniej nie była w tym miejscu - jak to możliwe? W końcu dotąd starała się odwiedzać wszystkie ciekawe czy jakkolwiek magiczne miejsca. Region, gdzie już (a może dopiero?) panowała jesień z pewnością nie należał do miejsca normalnego, a była szamanka lgnęła do wszelkich anomalii jak ćma do żarówki. Dopiero po krótkiej chwili poruszyła nozdrzami, wyłapując zapach szczenięcia. Omiotła uważnym spojrzeniem oczu pozbawionych źrenic otoczenie, dostrzegając niewielką postać, znajdującą się tuż nad urwiskiem. Wiedziała, że jesli się odezwie lub podejdzie do niego, szczenię może się przestraszyć i spaść, a tego nie chciała, zdecydowanie. Jeśli zaś odwróci łebek i dostrzeże ją kątem oczka może instynktownie rzucić się do ucieczki - jeśli w przód, runie na pewną śmierć. Nie miała pojęcia, co robić, dlatego nie zrobiła niczego, stojąc na swoim miejscu w bezruchu, by nie stresować smyka.
Coke
Młode

Coke


Male Liczba postów : 40
Wiek : 23
Skąd : Z różowego piekła

     
Przez pewien czas wpatrywał się w urwisko całkowicie nieświadomy przybycia nowej towarzyszki. W końcu, jednak poruszył się i zrobił krok w tył i… Nie. Haha! Nie zrobił tego o czym myślicie. Wcale nie cofnął się bardziej, nie rozejrzał i nie wpadł w przepaść. Jakieś pół metra od krawędzi, ze skały wyrastał mały kwiatuszek z fioletowymi płatkami i śmiesznym żółtym środkiem, z którego wyrastały białe pręciki. Widząc po raz pierwszy raz w życiu taką roślinę chciał jej się lepiej przyjrzeć, a by to zrobić musiałby ją zerwać. Położył się więc na ziemi i jeszcze groźniej niż wcześniej pochylił się nad urwiskiem. Wyciągnął łapkę najdalej jak tylko mógł, ale za żadne skarby nie mógł go dosięgnąć. Fioletowy kwiatuszek wydawał się cofać, przy każdym jego ruchu i śmiać mu się prosto w zdeterminowany pyszczek przy nie udanej próbie pochwycenia go.
Przesunął się jeszcze bliżej krawędzi, z pod jego ciała osunęło się kilka kamyczków, które to od razu spadły w przepaść. Nie zauważywszy, jednak i tego przesunął się jeszcze trochę. Już prawie! Już pazurkiem mógł dotknąć roślinki, kiedy to stracił równowagę i niebezpiecznie pochylił się do przodu. Tylko dzięki szczęściu udało mu się pochwycić kwiatek i jakoś wślizgnąć się na górę. Idąc tyłem cofnął się parę metrów od krawędzi i położył delikatnie trofeum na ziemi. Okrążył go kilka razy z ciekawością i wiele razy powąchał. Słodki zapach kwiatu wypełnił jego nosek. Roślinka faktycznie była bardzo ładna, jednak na co się ona przyda małemu wilkowi? Dodatkowo samczykowi? Może, gdyby był drugiej płci to może coś, by z tym zrobił, może wpiął, by sobie za ucho, albo udekorował torbę? Był on, jednak tym kim jest i nie za bardzo podobało mu się zrobieniu tym podobnych rzeczy. Zastanawiając się przez chwilę co by tu z tym zrobić, postanowił włożyć kwiatek w małe kółeczko, które łączyło zawieszkę z jego wisiorkiem. Przeplótł łodygę przez otwór i bardzo ostrożnie, by nie zniszczyć kwiatka założył z powrotem łańcuszek. Dokładnie w tym samym momencie do jego nozdrzy dotarł kolejny zapach. Nowy, nie znany mu, a raczej po części. Nie pachniało to jak woń psów, którą tak dobrze znał, lecz zupełnie tak jak wilki. Tak jak on sam, poniekąd. To coś było chyba, jednak trochę od niego większe, co pewnie sprowadzało się do tego, że jest też starsze. Miało to coś, jednak bardzo delikatny zapach, więc pewnie była to wilczyca. Niepewnie odwrócił się i spojrzał na waderę. Skulił się czekając na jej atak. Czy szybko go wykończy? Czy raczej będzie chciała się nim pobawić? Biedny nie wiedział co miał robić, cofnął się tylko o mały kroczek do tyłu przestraszony.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Z zapartym tchem obserwowała, co wyczyniał szczeniak. Bała się, czuła, jak spanikowane serce podnosi się niańce do gardła, cudem tylko unikając chyba zaplątania o migdały. Pazury samicy mimowolnie wbiły się mocno w podłoże, w czymś na kształt nerwowego odruchu. Co miała zrobić? Teraz jakikolwiek ruch z jej strony mógłby zakończyć się dla szczenięcia tragicznie. Oddychała coraz ciężej, zastanawiając się, kto pozwala swojemu szczenięciu zapuszczać sie samotnie w tak niebezpieczne miejsca. Zaraz jednak dotarło do niej, że sama nie ma żadnego pojęcia co do tego, co dzieje się z jej miotem. Cała trójeczka gdzieś przepadła, zniknęła, była - i nie ma. Bolało matczyne serduszko, jednak co mogła począć? W milczeniu i skupieniu oczekiwała na rozwój wydarzeń, gotowa, by rzucić się na ratunek smyka, choćby miała przepłacić to i własnym życiem. Wie już, jak to jest umierać. Przerabiała to. W zasadzie zginęła w ten sam sposób, skok w przepaść.
Mało nie krzyknęła, gdy ten zachwiał się niebezpiecznie. Odetchnęła zaś z nieskrywaną ulgą, gdy ten wypełzł na stabilniejsze podłoże, oddalając nieco od krawędzi. Uśmiechnęła się delikatnie i subtelnie, widząc, że młody spojrzał w jej stronę, jednak grymas ten szybko odszedł w zapomnienie, kiedy szczenię najwyraźniej przestraszyło się jej osoby. Dobrze więc się stalo, że nie dała o sobie znać wcześniej, inaczej na pewno źle by się to skończyło. Nie wiedziała, skąd u malca tyle nieufności i lęku, możliwe, że ktoś wcześniej skrzywdził go i teraz miał skrzywioną psychikę. Z drugiej strony być może i lepiej, że pozostawał nieufny - dzięki temu być może uda mu się spokojnie dożyć starości, w końcu przesadna ufność prowadzi niejednokrotnie do śmierci.
- Proszę, nie bój się mnie. Nie cofaj się, mój kochany, bo spadniesz, a to źle mogłoby się skończyć. Nie skrzywdzę Cię, spójrz - cofnę się o kilka kroków i nie podejdę, dopóki nie dasz znać lub sam nie podejdziesz, dobrze? - mówiła spokojnie, niezbyt głośno, a głos miała łagodny i subtelny, idealny do pełnionej przez nią funkcję. Niańka powinna koić, a nie stresować, czyż nie?
- Jestem Taimi. Chcesz może porozmawiać? Masz śliczny kwiatek, wiesz? - kontynuowała, cofając się o dwa, trzy kroki. Na jej wargach wciąż gościł przyjazny uśmiech. Przysiadła, bo w końcu gdyby stała tam niczym kat mogłaby nie wzbudzać zaufania. Ktoś, kto chce zaatakować, nie siedzi tylko stoi właśnie, by szybciej ruszyć do ataku czy mocniej wybić się, by wbić kły w szyję ofiary. Zanim pozbiera się z siadu, młody spokojnie ucieknie. Prawda?
Coke
Młode

Coke


Male Liczba postów : 40
Wiek : 23
Skąd : Z różowego piekła

     
Stał i patrzył. Patrzył i stał. Czekał. Spodziewał się, że zaraz wilczyca rzuci się na niego z chęcią mordu w oczach, z obnażonymi kłami i, że uśmiechnie się do niego niczym najgorsza zjawa z najstraszniejszego koszmaru. I owszem ujrzał uśmiech, lecz nie taki o jakim myślał. Ten był ciepły, czuły i miły zarazem. Spojrzał na nią niezwykle zaskoczony. Dopiero teraz nie wiedział co ma zrobić. W razie drugiej opcji pewnie, by spróbował uciec, ukryć się gdzieś, w ostateczności spróbować się obronić, ale teraz? Wydarzyło się coś czego kompletnie się nie spodziewał. Czy miał jej zaufać? Niby czemu miałby jej wierzyć? Już wiedział! Ona pewnie chcę go zaatakować z zaskoczenia, wzbudzić w nim najpierw choć ciupinkę zaufania, by w tedy bezlitośnie rozszarpać i wyrwać bebechy. Starzec często tak do niego mówił, kiedy coś zbroił. Raz, kiedy rozkopał krzak malin to on złapał go i powiedział, że następnym razem mu to zrobi, ale oczywiście to nigdy nie nadeszło. Niektóre psy też tak do niego mówiły one, jednak nie były zbyt przyjazne więc trzymał się od nich potem z daleka na wszelki wypadek. Kto wie może właśnie to ona chce mu zrobić?
Słuchał, jednak dalej, a po jej pierwszej wypowiedzi niepewnie podniósł główkę i postawił z ciekawością uszy, jednak nadal nie darzył jej zaufaniem. Czemu miałby jej wierzyć? Patrzył na nią uważnie powoli się przy tym uspokajając. Z jego oczu jeszcze nie całkiem zniknął strach i stres, niczym mały, gasnący płomyk tkwiły tam gotowe, by w razie czego znów zapłonąć. Przesunął z cichym szmerem ogonem po ziemi i delikatnie zaszurał łapką w ziemi wyczekując reakcji wadery. Po, krótkiej chwili podniósł wyżej pyszczek i zaczął wąchać, włączył też przy tym, każdy ze swoich zmysłów. Jego prawe uszko delikatnie drgało w jednym rytmie. Nasłuchując. Zaczął się zastanawiać nad tym czy faktycznie jest możliwość, że ta wilczyca nie ma złych zamiarów. Czemu niby miałaby być zła? Przecież widział już wiele przyjacielskich stworzeń. Na przykład Staruszek lub Lis, którego spotkał w trakcie drogi tutaj. Ta pani tak ładnie wyglądała i naprawdę wydawała się miła. Ostrożnie się podniósł nie odrywając przy tym spojrzenia od niejakiej Taimi. Zrobił krok naprzód i natychmiast się zatrzymał, odczekał chwilę gotowy na atak wilczy, jednak gdy on nie nastąpił zrobił kolejny i kolejny. Stał zaledwie trzy metry od niej. Z wahaniem podszedł bliżej i wyplątał kwiatek z naszyjnika i położył go przed nią. – Proszę. To dla Pani. – Powiedział nieśmiało i cofnął się troszkę. Tak na wszelki wypadek. Miał nadzieję, że tajemnicza pani przyjmie od niego roślinkę. Nie wiedział czemu, ale czułby się z tym lepiej, a zresztą on i tak nie miał co z nim zrobić, a Pani Taimi może, by się przydał.
Harmou
Młode

Harmou


Male Liczba postów : 80
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Powolutku, łapa za łapką. Powolnym wręcz zmęczonym krokiem zjawił się tu Harmou ze swoim niematerialnym przyjacielem - Louisem.
Malec spojrzał zmęczony na przybyłych.
- Jasna cholera - Powiedział cicho. Przychodzi wilk zmęczony w celu odpoczęcia po długiej podróży a przed tobą tłumy. Mlasnął zniesmaczony. Machnął ogonem i siadł na motku. Łapki bolały go od podróży. Odgarnął grzywkę.
Za bardzo się rozkokosił. Kiedyś wrócił by ze sceny pełen energii z parą oczu, kawałkiem jelita albo paroma palcami w pysku a teraz meczy się od zwykłego spacerku. Mimo woli jego myśłi skierowały się na kochaną Jenny. Zaskamlał cicho. Brakowało mu jej. Zwłaszcza tych pysznych ciasteczek orzechowych które dostawał po spektaklu. Tupnął łapkę. Musi się kiedyś zemścić. Dorośnie. Nauczy się walczyć i wytępi wszystkich zombiaków. A co jeżeli Jenny okaże się jednym z nich? Zacisnął pazury. Też będzie musiał ją zabić. Łapką wziął martwe oko wiszące mu na szyi. Takie jest jego przeznaczenie. Wypiął dumnie pierś i ruszył w głąb "wyspy". Zastanawiał się skąd ta nazwa. To przecież nie jest wyspa. Prawda? Wytężył malutki móżdżek. Wyspą nazywamy teren który z każdej strony jest otoczony wodą. Uśmiechnął się. Jest mądry! Siadł gdzieś z boku odwracając się pleckami  do dwóch osobników. Odpocznie i sobie pójdzie. Taki jest plan. Z drugiej strony... Miał dziwne przeczucie, że pozna tu kogoś z kim się... Ha! Zaprzyjaźni. Nie owa tu o Louise. Posłał mu obojętne spojrzenie. Niematerialny nastolatek latał w to i we wte wywołując małe wybuchy. Westchnął. Jest idiotą. Louis idiotą. Głupi idiota. Ale cieszył się z jednej rzeczy. Louis powiedział, że jego celem jest chronienie jego następcy w cyrku do czasu gdy ten nie będzie mógł sam się bronić. Wtedy odejdzie. Już niedługo. Położył łepek na łapach i zasnął
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Taimi zgodnie z obietnicą trwala w miejscu, radując się w duszy niczym małe dziecko, obserwując, jak malec wykonuje kilka kroków w jej stronę. Na jej wargach gościł ciepły uśmiech, który w zasadzie rzadko opuszczał pyszczek byłej szamanki. W jej ślepiach zdawała się migotać iskierka nadziei czy czystej radości, dająca jakiegoś tam minimalnego blasku w pozbawionych źrenic, szarobrązowych oczach. Skineła powoli łebkiem, gdy szczenię znalazło się tak stosunkowo niedaleko, bo w końcu trzy metry to już raptem rzut beretem. Potem chyba na moment znalazł się bliżej, by położyć przed nią kwiatek lub położył go tam, gdzie się znajdował, czyli nieco dalej, niż bezpośrednio przed jej osobą, nieważne, w końcu bowiem i tak się cofnął. Pierwsze lody przełamane?
- Dziękuję, mój drogi. Jest przepiękny - powiedziała pogodnie, opuszczając powoli kaptur, by ten opadł na łopatki wilczycy. Nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, spokój towarzyszył każdemu z jej gestów. Ostrożnie wzięła roślinkę, by delikatnie wetknąć fioletowy (jak dobrze pamiętam) kwiatek pomiędzy włosy grzywki, robiąc z niego całkiem ładną ozdobę, dodającą jej zapewne dziewczęcego uroku i jakiegoś wdzięku.
- Myślę, że bardzo ładnie wygląda. Zgodzisz się ze mną? - spytała lekkim tonem, posyłając wilczkowi, którego miana niestety nadal nie znała, szeroki uśmiech. Na tyle jednak subtelny, by nie wyglądał jak groźnie szczerzenie kłów bestii gotowej do ataku.

Coke
Młode

Coke


Male Liczba postów : 40
Wiek : 23
Skąd : Z różowego piekła

     
Uśmiechnął się nieśmiało i zamachnął kilka razy zadowolony ogonkiem. Zdała test. Chyba. Co jeśli nadal udaje, że jest miła? A zresztą, nie będzie o tym tak cały czas rozmyślać, bo to się robi powoli nudne. Nie może przecież tak stać w nieskończoność i nic nie robić, prawda? Chyba wypadałoby się przedstawić, bo w końcu… ona to zrobiła, nie? Podobno mordercy nie podają swojego imienia swym ofiarom, w ogóle po co coś o sobie mówić, kiedy chce się kogoś potem zabić? Nieważne. Nikt już chyba i tak nie nadąża za jego tokiem rozumowania więc po co się tak męczyć? Usiadł ostrożnie, lecz już o wiele pewniej niż wcześniej na ziemi i przekrzywił zabawnie łebek patrząc na Panią Taimi. Może tak do niej mówić? W końcu wilczyca jest od niego starsza i mądrzejsza więc chyba wypada. Obserwował jak wpina kwiatek w grzywkę i uśmiechnął się wesoło. Miał dobry pomysł z daniem jej roślinki, bardzo ładnie z nim wyglądała. Był z siebie bardzo zadowolony. Pokiwał twierdząco główką. – Tak. – Powiedział tylko w odpowiedzi, bo co więcej miał dodać? Chyba to jedno słówko powinno wystarczyć. Nie trzeba przecież przy tym się tak rozgadywać, bo po co? Jaki to miałoby sens? Starzec często mówił, że nie lubi gaduł tylko czy on wiedział co to było? Uznał, że to pewnie jakaś dziwna rasa psów, albo jakieś ptaki, z którymi to dziadek miał złe wspomnienia. Tak, zdecydowanie trzeba to dodać do słownika.
Ach. Powinien się teraz palnąć w główkę. Tyle o tym wspominał, a mimo to o tym zapomniał. Miał się przecież przedstawić. No to chyba nadszedł najwyższy czas. Wahając się jeszcze przez chwilę wbił spojrzenie w ziemię. Zaczął kreślić łapką kółka w ziemi rozmyślając. To bardzo poważna sprawa więc dajcie biedakowi się zastanowić. W końcu, jeśli już się odezwie nie będzie mógł tego cofnąć chyba, że uda mu się w jakiś sposób wymazać jej pamięć. Na to miał, jednak małe szanse. -Coke.- Powiedział cichutko były, jednak małe szanse, by wilczyca go zrozumiała. Przełknął więc głośno ślinę i zaczerpnął odważnie powietrza. – Jestem Coke.- Powtórzył tym razem głośniej i wyraźniej. Stało się, nie cofnie tego, nie chce tego cofać. Przestał kreślić kółka i zamachnął nerwowo ogonem, po czym spojrzał niepewnie na Taimi.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
- Coke - powtórzyła za wilczkiem, uśmiechając się ciepło i serdecznie. Taimi muchy by nie skrzywdzila, co zaś mowa szczenię? W końcu uwielbiała dzieciątka ponad wszystko inne. Ogon wilczycy poruszył się delikatnie, zamiatając podłoże, zaś spomiędzy płaszcza samicy wyskoczył niewielki ptaszek. Podróżniczek.
- Bardzo ładne imię - dodała szczerze. Krótkie, łatwe do zapamiętania. Taimi wychodziła z zalożenia, że jeśli coś nam się w kimś podoba, należy mu o tym powiedzieć. Kto wie, może akurat Coke się uśmiechnie i może jej choć nieco zaufa? Może dystans pomiędzy nimi się zmniejszy? Wszystko możliwe, wystarczą podobno dobre chęci. Ptaszek wskoczył na ramię wadery, z zainteresowaniem przyglądając się szczenięciu. Po chwili otworzył dzióbek i zaczął śpiewać. A podróżniczki podobno śpiewają pięknie, nie wiem, nie słyszałam nigdy takiego. A szkoda.
- Polubił Cię, widzisz, jak ładnie dla Ciebie śpiewa? - zagadała do Coke.
Anaela
Wieczny Dzieciak

Anaela


Female Liczba postów : 142

     
Żyć znaczy dążyć. Nie ma prostszego sposobu podróży niż lot, a więc nie ma szczęśliwszego żywota aniżeli gryfi. Anaela zbliżała się w stronę Wyspy Złota, zmieniając się w trakcie tej małej podróży i to zmieniając pod paroma względami; dla każdego obserwującego ją zapewne najistotniejszy byłby ten niesamowity proces pokonywania odległości, w trakcie którego gryfiątko z czarnej kropki na horyzoncie zmieniało się... cóż, po prostu w siebie. Dla niej z biegiem czasu najważniejsze miało okazać się dorastania, a owo miało miejsce w ciągu każdej minuty, czasem co prawda odbywając się w żółwim tempie, jednak nigdy nie zatrzymując. Lot pobudzał jej umysł, za pośrednictwem tego ciekawość świata, przeto pomagał znacząco w rozwijaniu się.
W pewnym momencie nasza nieokrzesana bohaterka, grawitując około dwóch metrów nad powierzchnią ziemi, znalazła się bezpośrednio nad Harmou. A wkrótce była już gdzie indziej - tuż nad szczeniakiem. Po chwili i on powinien być gdzie indziej, bo psotnica uchwyciła go pazurkami i podźwignęła ze sobą w powietrze.
Sponsored content