Pustynia Niejednej Twarzy

Madame Lakeshia
Dorosły

Madame Lakeshia


Female Liczba postów : 135
Wiek : 32

     

Pustynia Niejednej Twarzy TrmnXUc

Pustynia Niejednej Twarzy zyskała swoje miano z dość prostego powodu: otóż jest to duży obszar lodowej pustyni, gdzieniegdzie przyozdobiony wieloma kamiennymi płytami, które wyraźnie przypominają ludzkie oblicza. Skały te są wysokie na co najmniej trzy metry, ciężkie na tyle, iż nawet gwałtowne wiewy zimnego wiatru (często przewijające się przez ten region) nie są w stanie chociażby wprawić je w drgnięcie, co mowa zaś o przesuwaniu czegokolwiek!
Niektóre z twarzy są wesołe, inne wyraźnie zasmucone. Niektóre ze skalnych oblicz ociekają optymizmem i emocjami, inne natomiast wręcz przeciwnie - są lodowate niczym wszechobecny lód. Śnieg, pokrywający podłoże PNT, sięga przeciętnemu wilkowi przynajmniej do kolan, ziębiąc oraz wywołując poczucie kostnienia członków. Miejsce to odwiedzają głównie istoty o wysokiej tolerancji na chłód, lubujące się w arktycznym klimacie.

Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Musiał być nie lada szaleńcem, skoro zamiast wykorzystywać powrót słońca i letniej pogody, dobrowolnie wepchał się w szponu mrozu. O dziwo chłód, śnieg i możliwość odmrożenia tego i owego nie przeszkadzała mu wcale i nie zniechęcała go przed zwiedzaniem Krainy. Z niemałym zainteresowaniem przyglądał się skałom, zaskoczony ogromem i mnogością ich odmiennych oblicz. Emocji, pozytywnych i negatywnych. Ba, łapał się nawet na tym, że widząc uśmiechniętą mordę i on sam przywoływał na swój pysk ciepły grymas, widząc zaś skrzywdzoną minę i on koślawił kufę. Niczym odbicie lustrzane, z tą jednak różnicą, że Zero nie był z kamienia.
- Dziwne miejsce - zauważył sam do siebie, wskakując na jakiś z kamieni. Zimny. Śliski od cienkiej warstwy lodu, która pokryła go po tym, jak klimat zamroził drobiny deszczu, ściekającego po głazie. Uważał zatem, by nie spaść, nie ześlizgnąć się, nie upaść. Nie zabić ani nie skrzywdzić. Obserwował. Ostatnio chyba nie robił niczego innego.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Nie czuła się źle,.co było tak zaskakujące, że aż podejrzane. Jednak w duchu powtarzała sobie, iż radość nie może być czymś złym,.podobnie jak.odrobina pewności siebie i starała się dać temu wiarę; dzięki temu szła ostrożnie i powoli, zwyczajowo nieco skulona, lecz była daleko od apogeum swojego szaleństwa, jej serce uderzało spokojniej niż u przerażonego pisklaka, choć głośno, miała wrażenie, że każde uderzenie słychać na wielkie odległości. Tym niemniej nie czuła się obserwowana. Krajobraz uspokajał ją również, jako że dawał szansę.dostrzeżenia czegoś chociaż dość wcześnie, by uniknąć natychmiastowej śmierci, gdyby owo stworzenie było nastawione wrogo, o ile trzymała się możliwie jak najdalej od wszystkiego, co wypukłe, co zasłaniało horyzont.
Przez cały czas mrugała wytrwale, nie dając oku utracić maksymalnej sprawności. Nie mogła.stracić nic, zbyt wysoko ceniła.sobie szczegóły, aby je przeoczyć. Dostrzegła więc samca bez kłopotu; trudniej już było podejść do niego, ale.okiełznała sama siebie niczym konia, złamała.się. Była z tego nawet dumna.
- Bądź pozdrowiony! - zaczęła z grobową powagą.
Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Ciemna sylwetka samicy wyraźnie odznaczała się na tle wszechobecnej bieli, zatem i Zero dostrzegł ją bez większych trudności. Głowa wilka przekrzywiła się nieznacznie, a ciekawskie i nieco może wręcz niegrzeczne spojrzenie żółtawych ślepi spoczęło na rejonie pyska Abbey. Po krótkiej chwili, kiedy uraczyła go przywitaniem, skłonił łbem i zeskoczył zgrabnie z kamienia, bo niegrzecznym siedzieć sobie niczym jakieś panisko na tronie, gdy potencjalny rozmówca znajduje się na ziemi. Przynajmniej on sam czuł się z tym głupio, nawet, jeśli dla innych nie było to nieodpowiednie. Uśmiechnął się łagodnie i serdecznie, bo i zamiary miał dobre, i usposobienie pogodne. Choć mogłoby się zdawać, że istota jego pokroju nie powinna cieszyć się z czegokolwiek.
- Uszanowanko! Jestem Zero, a Ciebie jak zwą? O ile, oczywiście, wolno mi to wiedzieć - powitał ją, próbując uśmiechem zakamuflować narastające przerażenie. Irracjonalny po części lęk. Samiec czy samica? Jakże się zwracać? Poczeka, grzecznie i kulturalnie, licząc, że imię ciemnego stworzenia (na pewno był to wilk?) podpowie mu, jakiej jest ono płci. Zaburzenia zaburzeniom nierówne. Ogólnie czuł się dobrze we własnej skórze, jedynie obawiał się, że kogokolwiek urazi, przypadkiem i wcale nieświadomie myląc jego płeć.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Przez chwilę jej dobre samopoczucie stało się... cóż, gorsze. Bowiem wszystkie zmysły zgodnie zaalarmował - on się porusza! A to przejęło ją trwogą. Ruszyła o krok do tyłu, mimowolnie, żadnym logicznym argumentem nie umiejąc odgrodzić od siebie strachu. Nie była także w stanie nie zjeżyć się lekko na grzbiecie, za to zdołała nie błysnąć ostrzegawczo kłami, choć lękliwe spojrzenie oczu mówiło wiele pomimo tego.
Chciała kontaktu i lękała się go.
"Stój. Nie ruszaj się."
Nie wiedziała, kogo zaklina w myślach. Wolała nieruchomych rozmówców, a i sama preferowała bezruch jako środek tający strach. Nie wolno położyć po sobie uszu, basta!
Uniosła nieco głowę, próbując patrzeć z góry i czuć się większa. Odetchnęła też nieco spokojniej.
- Me imię Abbey - wyznała szczerze jak.na spowiedzi i równie ponuro. Z.ostatniego stała sobie sprawę już post factum, zatem przy następnych słowach dopiero przyprawiła głos wesołością.
- Oczywiście, że wolno. Zawsze z przyjemnością pogawędzę z miłą osobą - zaszczebiotała.
Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Pewna nerwowość ciemnego stworzenia zbiła go z pantałyku, bo przecież nie chciał jej przestraszyć czy skłonić do jakiejkolwiek obrony. Agresywna nieco postawa tamtej zaskoczyła go na tyle, że przez moment zamarł w bezruchu. Nie drgnęła nawet klatka piersiowa, zupełnie, jakby na tę krótką chwilę zapomniał nawet o oddychaniu. Zamrugał nerwowo, zapobiegawczo cofnąwszy się o pół kroku. Może był za blisko? Może nazbyt mała odległość pomiędzy nimi była przyczyną poczucia niewygody? Poruszył leniwie uchem, wyłapując jej słowa. Jak na złość imię istoty nie zdradzało płci, ot, gdyby zakończone było na '-a' zapewne wiedziałby, jak się zwracać. Wysłuchał dalszych głosek, składających się na kilka czasowników - jeden nawet odnosił się do samej Abbey, jednak i jego forma nie zdradzała płci towarzyszki.
- Odniosłem wrażenie, że moja obecność Cię niepokoi - wyznał ostrożnie, bo i nie chciał ponownie jej zezłościć. Cholera wie, co moze strzelić do łba istocie, której nie znał i nie miał zatem prawa nawet podejrzewać reakcji, którą zaowocować mogłyby jego nieostrożne, lekkomyślne posunięcia. Coś wewnątrz sugerowało, że wcale poznawać tych nie zamierza, zatem postanowił nie poddawać cierpliwości Abbey żadnym testom. Może innym razem - chociaż i w to wątpił szczerze.
- Jak minął Ci dzień? Widzę, że nieco się zmieniło - ostatnio jak wędrowałem po tej krainie, nie było słońca - mówił powoli, przy każdym czasowniku pilnując, by użyć odpowiedniej formy. Trzymał się na razie, odpukać, formy męskiej, na jego korzyść. Ostatnio uwagę zatracił na moment, kilka sekund - wystarczyło, aby wplątać się w masę zbędnych nieprzyjemności i tłumaczeń. A potem? Potem Marano obiecala, że pomoże. Uwierzył. A ona? Ona odwróciła się i sobie poszła, jakby nic, tym samym niszcząc namiastkę zaufania, którą zaczynał ją darzyć. Podłe.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Nie było, powiedział. Wzniosła oczy ku niebu i przypatrywała się rozciągniętym tam widokom uważnie, zastanawiając z lekkim zmartwieniem, dlaczego w jej opinii nic się nie zmieniło, dlaczego nie zarejestrowała niczego, choć zapewne powinna. Następnie rzuciła towarzyszowi równie zmartwione spojrzenie, w którym jednak przede wszystkim kryło się to właśnie pytanie, naruszające wytworzoną z trudem otoczkę spokoju, kujące.
Po cichym westchnieniu zaczęła się z wolna odprężać i uspokajać. To nieważne. Nie będzie o tym myśleć. Może jutro, pojutrze, ale nie teraz.
- Niepokoi? - powtórzyła rozbawionym tonem, stawiając uszy na sztorc, czym wykazała najwyższy stopień zainteresowania. Jest czas radości, będzie się cieszyć jak głupia, póki może; potem... och, z pewnością będzie kiedyś gorzej. Jutro. Pojutrze. Nie teraz. - Też pomysł. Nawet nie wiesz, jak się cieszę towarzystwem - skłamała, za to jakże optymistycznie, jakże dziarsko zbierając się do tego w garść, zaprzestając każdej czynności, która składała się na odpychający obraz zaniepokojenia, a w jej oczach stanowiła podstawę przetrwania.
- Minął... bardzo dobrze. Życie jest piękne, żyć się chce, mamy już słoneczko, wszystko mamy. Prawda, że jest pięknie?
Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Cholera, nadal nic. Zupełnie, jakby jego towarzysz(ka) celowo unikał(a) zdradzenia, w jaki sposób powinien się do niej (czy do niego także) zwracać. Biedny, walczył ze sobą, by nagle nie spanikować. Wiedział już, że wypowiadając się o sobie powinien zakańczać wszelkie czasowniki w czasie przeszłym "-em", nie zaś "-am". Obserwował reakcje rozmówców i wiedział, że jeśli omyłkowo wypowie się o sobie w niewłaściwej formie, zawsze zostaje to zauważonym - a on spychany zostaje do rangi dziwaka, co zdecydowanie nie było przyjemne ani jakkolwiek miłe. Dlatego korzystał ze sprytu i spostrzegawczości, by jakoś funkcjonować, ukrywając własne problemy z samym sobą. Jemu było co prawda wszystko jedno, jak się do niego zwracają, tym bardziej nie pojmował, dlaczego inni oburzają się niejednokrotnie z powodu jego potknięć.
- Dla niektórych słoneczko to za mało, by byli szczęśliwi. Tam, skąd pochodzę, byłem bardzo szczęśliwy, ale oni nie byli, musząc przebywać ze mną. Przeszkadzałem. Dlatego odszedłem. A Ty pochodzisz stąd? Jesteś w stanie opowiedzieć mi cokolwiek o tym miejscu? O Krainie, jako całości, oczywiście, nie tylko o tym miejscu... Nie tak, wiesz... konkretnie. - Chyba popadał w słowotok, niedobrze. Zdenerwowanie widocznie narastało. Przynajmniej nie było mu zimno, bo czuł, jak rumieniec solidnie rozpala facjatę, zaś panika gorącą falą ogarnia całość jego osoby. Nie jest dobrze, Zero. Nie jest dobrze.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Słuchała - nader uważnie, niby sęp, niby to dybiąc na jakąś małą wpadkę, aż zdawać by się mogło, że wszystkie mechanizmy pracujące, by utrzymać w piersi ducha, zachować dar życia, zatrzymały się - bo ani klatka piersiowa się nie poruszała, a widać to był ze względu na jej kościstość bardzo dobrze, ani oczy nie rzucały spojrzeń, ani uszy nie szukały najlepszych ustawień, ani ogon nie kiwał się ponuro czy radośnie, wszystko podporządkowało się stanowi, któremu z pozoru przyświecało oczekiwanie. Jednak w praktyce rzecz wyglądała o wiele gorzej, umysł po prostu stał na granicy przytomności i nieprzytomności, co rusz na jeden krok wkraczając to na jedną, to na drugą stronę, niezdolny do skupiania się, do fabrykowania myśli poprzedzonych jakimś sensowniejszym namysłem. Dlatego też notorycznie musiała mrugać jak ktoś wybudzony ze snu, potem programować od nowa funkcje życiowe, robić ni z tego ni z owego głęboki wdech i silić się na udawanie, że nie uroniła ani słowa, choć nie miała bladego pojęcia, jakich tematów dotykała rozmowa.
Tym razem straciła całą wypowiedź i aż ścierpła na myśl, że musiałaby to ujawnić. Przecież było tak dobrze. Tak miło. Tak... normalnie! Nie można tego zepsuć.
Wydała z siebie natchnione "hm!", a zaraz potem posadziła zadek na ziemi, próbując zapełnić czymś pustkę, miejsce na jej odpowiedź. Przy tym nadrabiała zaległości w obserwowaniu i wzrokiem bliskim normalnemu, nie przyozdobionym mgiełką tępoty, spoglądała na Zero.
- No wiesz... - wymruczała przymilnie, przerywając wreszcie ciszę, gdy ta zaczęła jej nieomal rozrywać bębenki. - No ale... jak to? - palnęła.
Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Zero, choć może nie widać tego od razu, wilkiem był bardzo wrażliwym. Zwykle robił dobrą minę do złej gry,bo mawiali, że tak jest łatwiej, prościej, sensowniej. Dlatego brak odpowiedzi na jego pytania, ba, w zasadzie brak jakiejkolwiek reakcji, gdzieś tam ubodły uczucia samca, czego postanowił nie dać po sobie poznać, uśmiechając ospale. Może po prostu ta tutaj, szczupła i ciemna istota, nie należy to tych zbyt rozmownych? W sumie i sam Zero nie czuje się najlepiej, będąc w centrum uwagi i zwykle wolał słuchać niż się wypowiadać. Pozwalało to zminimalizować ewentualne wpadki oraz umożliwić wyłapanie jak największej liczby zwrotów, które mogłyby pomóc biednej sierotce w odnalezieniu odpowiednich form, którymi powinien zwracać się do rozmówcy. Obecnie nie miał najmniejszego pojęcia, co oraz jak powiedzieć, dlatego milczał przez dobrą chwilę, zbierając rozbiegane bezczelnie myśli. Na nic się to zdało, bo na żaden genialny pomysł nie wpadł.
- Jeśli nie chcesz mi opowiadać, zrozumiem - wyjaśnił. Mówił bardzo powoli, jakby analizując każde poszczególne słowo, w końcu musiał dbać o to, by istota, z którą konwersował (albo przynajmniej próbował) nie zdemaskowała go jako kompletnego idioty, który nie potrafi pojąć, czym jest samiec, czym samica. Nawet gdyby zaglądał każdemu pomiędzy łapy i porównywał co kto posiada, gubiłby się i prędzej czy później zaliczyłby druzgoczącą porażkę.
- Nie chciał...bym Cię do niczego przymuszać, Abbey - wyjaśnił jeszcze pokornie.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
I ją coś ubodło. Obstawiała, że była to własna głupota, z którą w końcu musiał obowiązkowo zjawić się wstyd. Była też trochę zła, a z przyzwyczajenia kierowała gniew w stronę rozmówcy, chociaż był on sprowokowany poczuciem, że zawiodła, mało tego, zawiodła z wszystkich sił starając się nie zawieść, a więc i posmakiem porażki. Pomyślała, że trzeba z tym coś zrobić i natychmiast otworzyła pyszczydło, by mówić, tłumaczyć, jednak po tym pierwszym odruchu sugerującym szczerość, zawahała się i pozostała trochę z uchyloną mordką, dając szansę wszystkim muchom w okolicy.
- Wybacz... - odpowiedziała pokornie, zwyczajowo trochę zachrypniętym głosem, w którym jednakże nie dało się nie dostrzec przyjaznej nutki, łagodności, nawet sympatii; zaś reprezentantem jej skruszenia z poczuciem winy był pokłon uszu i mimowolne pochylenie głowy. - Zdarza mi się wyłączać i gubić wątek. To nie tak, że unikam rozmowy na jakiś temat. - Tu nieco uniosła łeb, podjęła małe wyzwanie, a zarazem zaryzykowała. Przysunęła się trochę do wilka i spróbowała trącić go nosem przyjaźnie na szczenięcą modłę, niepoważną, niedojrzałą, za to prostoduszną. - Nie gniewaj się, okej? Zacznijmy od nowa rozmowę... albo może chodźmy razem do jakiegoś baru i wyp... - nie, nie, Abbey, nie pijemy - zjedzmy coś! - podsunęła optymistycznie. Resztki dobrego humoru nadal jej nie opuściły.
Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Zamarł, sztywniejąc na krótki moment, gdy nos Abbey dotknął jego ciała.
- Nic... nie... nie szkodzi... - wymamrotał, wyraźnie zaskoczony oraz nieco wybity z tropu. NIe przywykł do żadnych czułych gestów i zapewne ich nie potrzebował. Ktoś, kto nie pojmuje nawet różnicy pomiędzy "on" a "ona" nie jest stworzonym do bycia blisko z kimkolwiek, nawet z samym sobą. Zamarł, bo sytuacja była dla niego poniekąd czymś nowym i niespotykanym. Zaraz jednak potrząsnął głową, wyzbywając się resztek uporczywych myśli. Za dużo rozmyśla i takie są potem tego konsekwencje.
- Mnie też zdarza się nagle wyłączyć. Rozumiem. Po prostu... przyzwyczajona jestem do tego, że mnie... nie zauważają, a ja nie zwykłem nikomu wchodzić w drogę. Bar? Co to jest? U nas, jak chce się zjeść, idzie się na polowanie, nie do... baru? - mówił dalej, kiedy już udało mu się wyraźnie otrząsnąć. Nie, nie zapomniał o tym dziwnym uczuciu, które towarzyszyło mu, kiedy jej część ciała dotknęła jego osoby. Dziwne. Słyszał, że niektórzy to lubią i tego potrzebują, jednak Zero był inny. Był dziwny. Wiedział o tym, często mu to powtarzano.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Nie do końca wyszło, ale jeszcze, ciągle, nadal walczyła i płomyczek radości nie gasnął, chroniła go obiema łapkami i całą siłą swojej woli od huraganu, chwilkę jeszcze mogąc się od niego grzać. Rozjaśniła swój pyszczek najszerszym możliwym - nieupodabniającym jej do sadysty po radośnie dokonanym morderstwie - uśmieszkiem i zapowiedziała, że myśli, głośnym "hm!". Przy tym zapragnęła ruchu, przeszła kilka kroków na patykowatych łapach, stawiając je pod dziwnym kątami, potem ograniczyła się do tuptania w miejscu i kołysania.
- Baaaaar - powtórzyła wesoło; najłatwiej jej było chwycić się tego wątku, wałkować wytrwale, ten orzech było jej najłatwiej zgryźć, reszta mocno zalatywała życiem... z którym Abbey chciała mieć jak najmniej wspólnego. - Można też zapolować, tym niemniej... nie chcesz zobaczyć, jak to jest w barze, co to jest i jak jest tam wesoło?
Zero
Dorosły

Zero


Male Liczba postów : 36

     
Bij, zabij, na śmierć zapomniałam o tym, że Zeros tu jest ;__;

- Ciężko przychodzi mi akceptacja nowego, tak sądzę... - przyznał początkowo, nisko opuściwszy łeb. - Poza tym... dużo w takim barze wilków? - kontynuował niepewnie, wbijając w Abbey spojrzenie spłoszonym, zlęknionych jakby, oczu. Głowa samca wciąż trwała pokornie opuszczoną, jedno co się różniło - ślepia, które wyraźnie spoglądały w kierunku łap wilka. Im więcej wilków, tym więcej potencjalnych potknięć. Kto wie, czy znów nie pomiesza czyjejś płci? W końcu nadal nie miał nawet pojęcia, jak zwracać się do Abb, a wyszukiwanie bezosobowych form czasowników, które pasowałyby do kontekstu, szło mu coraz trudniej.
- Nie przepadam za tłumami - wyznal niepewnie, nie podnosząc wzroku znad swoich "dłoni".
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
- Ja też nie przepadam - odparła bez namysłu czy wahania. Bo i była to najczystsza prawda, chyba zresztą całkiem widoczna, zwłaszcza podówczas, kiedy przychodziło konfrontacji z jakąś grupką. Zdarzało jej się za to - tu mieli wszystko dowód! - akceptować tych, z którymi stykała się sam na sam, przy czym nie dostrzegła u nich zapędów morderczych bądź miłosnych.
- A co do akceptacji nowego... to chyba nie jest tak wielka zmiana, jak ci się wydaje, drogi Zero. - Nie zauważyła, iże to się dzieje, ale zaczynała mówić do Zero niczym stroskana matka, tymże charakterystycznym, matczynym tonem. Polubiła go, ot co. - To coś... jak nowy smak. Niewiele nowego, ale może działać cuda. Dlatego choć nie zmuszam cię, nadal zapraszam, bo myślę, że dzięki temu możesz się odstresować.




/Nie bardzo mi wena dopisuje, ale nie chciałam przeciągać.

EDIT:
Zmienne miała nastroje, bardzo zmienne. Szybko zmieniała zdanie. Ostatnia z owych zmian była decyzją umknięcia z oczu Zero.


z. t.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
Arktyczne klimaty? Cos dla Wintera, ktorego nietypowosc polegala na tym, iz posiadal grube, odporne na, mozna powiedziec, wszelkie mrozy futro, ktorego nie gubil nawet w tutejsze lato. Chyba sie tu osiedli. Ale w tej chwili po prostu szedl przed siebie, rozgladajac sie. Choc w Krainie byla zima, tutejsza temperatura byla jeszcze nizsza niz gdziekolwiek indziej. Nie bylo mu jednak zbyt zimno, a wrodzona zrecznosc pomagala w chodzeniu po tym niepewnym, zapadajacym sie podlozu. Polubil to miejsce. Nie spotkal tu jeszcze zadnego wilka. Niby towarzystwo mu nie przeszkadzalo, ale lubil pobyc sam. Byl typowym introwertycznym samotnikiem. A moze nie typowym? Kto tam wie... Winter nie znal sie zbyt dobrze na typach osobowosci. Ale swojego lenistwa byl pewien jak tego, ze nalezal do wilczej rasy. Nawet jesli takiej prastarej, jaka byly Wilki Sniezne. Nawet teraz jego ogon wlokl sie bezwladnie po sniegu, a glowa byla lekko opuszczona. Choc nie, teraz to byla wina zamyslenia. Moze i Zimowy nie byl zbyt rozmowny, ald zdecydowanie duzo myslal. To nie tak, ze pograzal sie w przeszlosci, albo obawial o swa przyszlosc, bo w tej chwili liczylo sie dla niego tylko to, by stac sie dobrym lowca. Od czasu, gdy poznal Sebastiana, nauczyl sie bardzo dobrze polowac. Chcial zyskac to stanowisko, choc nie nalezal do zadnej watahy. Jeszcze. Moze kiedys sie na jakas zdecyduje? A moze przed zostaniem lowca zbierze troche doswiadczenia i obejmie wladze w jednej z watah? Z tego co slyszal, to niewielu bylo przywodcow w Krainie. Pewnie on sam nie byl najlepszym kandydatem, ale nalezal do osobnikow bystrych i inteligentnych. Nie ciagnelo go jednak do wladzy, wiec postanowil dac sobie czas. Duzo czasu. Zeby przemyslec to wszystko, i sprobowac samemu dojsc do tego, co sie robilo w stadzie. W sumie, jego rod byl w pewnym sensie stadem, wiec wiedzial, jak mozna by w nim zarzadzac. A moze zostalby nauczycielem, jak pewien wilk, ktory go w duzej czesci wychowal, gdy jeszcze byl malym brzdacem? Ciekawa opcja. Moze zycie w watasze nie byloby takie zle. Ale, czy nie musialby sie przeniesc na tereny watahy? To byl najwiekszy problem, ktorego po prostu nie byl w stanie zaakceptowac, bo tak jak zimno dodawalo mu wigoru i checi do zycia, tak zbytnie gorąco wrecz wysysalo z niego sily. Kiepska sytuacja. O tyle dobrze, ze wilki nie maja gruczolow potowych na calym ciele. A moze to zle? Podobno pot jest po to, by ochladzac organizm. W takim razie Wint zalowal, ze nie mogl sie pocic. Westchnal cicho, po raz kolejny rozgladajac sie dookola. W pierwszej chwili zdawalo mu sie, ze zgubil droge. Wtedy jednak zauwazyl, ze jest wrecz przeciwnie - od kiedy tu sie znalazl, w swej przechadzce zrobil jedynie niewielki postep. Za bardzo sie zamyslil, by isc szybko. To tak samo jak ja - gdy sie mocno zamysle, przestaje skupiac sie na chodzeniu, a w rezultacie poruszam sie narawde wolno. Tak tez bylo w przypadku Wintera, ktory znow ruszyl dalej, nieznacznie zwiekszajac swa prędkość. Ile jednak minie, nim znow utraci kontakt z rzeczywistoscia? Kto go tam wie...
Marquise
Dojrzewający

Marquise


Female Liczba postów : 23
Skąd : Szczecin

     
Z każdym kolejnym krokiem wydawało jej się, że temperatura spadała coraz niżej. Może też tak było.. z czasem jej krótkiej wędrówki, która prowadziła jedynie przed siebie na pewno zmieniło się otoczenie, cały krajobraz, a także najprawdopodobniej sam klimat. Poziom śniegu też jakby się zmienił, jak wcześniej pokrywał jedynie same łapki, tak teraz sięgał jej do połowy długich kończyn. Po jej ciele co jakiś czas przechodziły nieprzyjemne dreszcze, powodujące coś na wzór tików połączonych z wygięciem kręgosłupa w drugą stronę. Nie było to zbyt ciekawe uczucie. Tak samo jak zima, życie i funkcjonowanie w jej klimacie również do najsympatyczniejszych nie należało. Pamiętała wiosnę i lato, trochę jak przez mgłę, bo z lat typowo szczenięcych. Być może też przez to trochę koloryzowała te pory roku, bo przecież wtedy wszystko było takie nowe. Chociaż w sumie nie, po prostu, zima nie była dla niej. A mimo wszystko znalazła się na tych terenach. Oj biedactwo, chyba zabłądziłaś.
Wszystko dookoła pokrywał biały puch, niekiedy jedynie przysłonięty cieniem skalnych oblicz zdawał się przyjmować odcień szarości. Z jednej strony tego rodzaju widoki można było zaliczyć do naprawdę przyjemnych, jednak z drugiej strony wszystko wyglądało tak samo, przez co jej wędrówka zdawała się być niekończącą, z resztą tak samo jak jej niewiedza odnośnie własnej lokalizacji.
Szła ostrożnie, a nie, przepraszam, starała się iść przed siebie ostrożnie, choć wysokie zaspy z pewnością jej to utrudniały. Mało tego! Wyglądała dość komicznie starając się uwolnić długie, chude łapy ze śnieżnych pułapek. Łeb zadarty miała ku górze co chwila z ciekawością przyglądając się skalnym twarzom. I choć w pewnym stopniu ją od siebie odrzucały ze względu na to, że były ludzkimi, delikatnie ją intrygowały. Nie mieściło jej się w głowie w jaki sposób powstały takie "cuda", choć po tym co zdążyła zobaczyć raczej była skłonna uwierzyć, a nawet stwierdzić, że ludzie są zdolni do wszystkiego. Tylko.. jeśli faktycznie oni to stworzyli, to po co? Natura była piękną w takiej formie jakim została stworzona, zbędnym było ją zmieniać.
Ale cóż.. może to jedynie ludzkie widzimisię. A dwunożni to dziwne stworzenia, sami siebie nie rozumieli, a co dopiero mówić o tym by byli zrozumiałymi dla innych istot. Można stwierdzić, że jest to wręcz niemożliwe. Obleśne istoty.
W pewnym momencie całkiem niedaleko siebie usłyszała charakterystyczne zgrzytanie śniegu. I z pewnością dźwięk ten nie był wydawany przez jej próby przemieszania się, a pochodził z innego źródła, znajdującego się całkiem niedaleko. Chyba, że to echo.. ale w to raczej śmiała wątpić. Wróciła spojrzeniem do właściwego poziomu i rozejrzała się dużymi oczami wokół siebie, jednakże widok wciąż pozostawał niezmiennie nietknięty. A to oznaczało tylko tyle, że istota, która gdzieś jej towarzyszyła musiała znajdować się za skalną twarzą. Przełknęła ślinę, która zdawała się nie chcieć przecisnąć się między ścianami garda, a same ślinianki jak na złość zaczęły pracować intensywniej. Podeszła bliżej skały, starając się do niej przylgnąć.

// Wybacz, że dopiero teraz, miałam ciężki tydzień :C
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
W porzadku. ^^

Hm, a moze jednak nie lowca? - pomyslal Winter, kontynuujac podroz. Wszakze jego rodzina przepadla. No i przybrany ojciec, ktory nauczyl go polowac i w pewien sposob motywowal do zostania lowca. Jako ze troche czekalam, to zalozmy, ze Winter juz znalazl interesujace go ksiegi i dom w tej lodowej krainie, a znalazl sie tu w celu poznania swego nowego domu.
Juz nie bylby w stanie zostac lowca. Jego leniwosc zwyciezyla, stracil wszelki zapal. Nawet jesli, w przypadku gdy cos go naprawde pochlonelo, bylo to wrecz niemozliwe. Ale znalazl swoj nowy sens zycia, ktory nie byl spowodowany zadnymi osobami. Po prostu natrafil na ksiegi o szamanach i szamanizmie. Od tego momentu postanowil, ze zostanie Szamanem, o tak! Nawet dolaczyl do Watahy Wody, zeby sie zmotywowac do wiekszej otwartosci na inne wilki. W sumie, i tak nie mial z tym problemow. Po prostu nie gadak zbyt duzo. Wolal sluchac, a wynikalo to z jego pasji do czytania, a co za tym szlo - sluchania opowiesci. Nawet nauke lubil, a bedac doswiadczonym lowca juz nie moglby sie tyle uczyc. Za to by zostac jak najlepszym szamanem, musial posiasc naprawde duza wiedze! Postawil to wiec sobie za swoj zyciowy cel. Przeciez juz i tak nie mial zadnego. Westchnal, ale nie z zalu czy czegos takiego - raczej w celu dodania sobie odwagi. Naprawde zmienil swe zycie, wiec musial sie choc troche dopasowac. Ale jedno bylo pewne - nigdy nie zamieszka na terenie swej watahy. Pozostanie juz tutaj. Celowo jednak zamieszkal na obrzezach, ktore byly mimo wszystko cieplejsze, gdyz jako Szaman bedzie musial byc latwo dostepny. Nie stanowilo to jednak dlań az tak duzego problemu. Byle by go slonce nie prazylo latem. W koncu, caly rok mial grube futro i nie linial. Pewnie dosc nienaturalne - podobnie jak fakt, ze mogl przezyc bez miesa - ale do takiego specyficznego rodu należał.
Swoja droga, czy aby wlasnie nie uslyszal chrzestu sniegu? Huh, pewnie ktos szedl. Moze jakies zwierze typowe dla tych klimatow, ale zdecydowanie niewielkie. Winter nie zwrocil wiekszej uwagi. Nie byl glodny w tej chwili. Ale zdecydowal, ze mogl to byc rownie dobrze jakis wilk. Nie mogl przewidzieć, co by sie moglo stac. Jeśli to ktos go śledził, to niedobrze.

- Kto tam? - zapytal, niezbyt glosno i dosc obojetnie. Jakby potencjalny morderca mial odpowiedziec... Ale niski basior potrafil całkiem dobrze poruszac sie nawet po calkiem glebokim sniegu. Moze dalby rade uciec przy odrobinie szczęścia. Z reszta, po co od razu zakladac najgorsza mozliwa opcje?
Marquise
Dojrzewający

Marquise


Female Liczba postów : 23
Skąd : Szczecin

     
Ach! I pomyśleć, że te wszystkie różnorakie i trudne do podjęcia decyzje są dopiero przed nią. Sama należy do licznej grupy samotników, aczkolwiek nie z wyboru, a z sytuacji, w której się znalazła i znajduje. Z pewnością gdy też dowie się o samym istnieniu watah, ich samej idei będzie musiała zastanowić się nad swoim dalszym losem i należenie do jednego z czterech ugrupowań potraktować jako pewną z opcji odnośnie czasu przyszłego. Pytanie tylko, które z całej czwórki byłoby tym właściwym? Z jednej strony można stwierdzić, że wybór nie do końca uzależniony jest od jej 'wymogów' czy też gustu. Kwestia decyzji wilka będącego u władzy, jeśli mogłaby to tak określić. Z drugiej zaś strony jak wiadomo, każda wataha posiada swój własny charakter, swoją specyfikę.. ale co ja się będę na tyle na ten temat rozpisywać. Większość użytkowników wie o tym doskonale, a moje tłumaczenie tego tutaj i tak Markizie nie doda choćby odrobiny wiedzy na ten temat.
Natomiast posiadanie danej rangi czy stanowiska to jeszcze bardziej odległy czas! Póki co zacznijmy od początku, potem dajmy górować ambicji, której jest nader dużo w tej drobnej samiczce. Choć na obecną chwilę nawet jej użytkowniczka nie do końca jest pewna jej dalszych losów powiązanych z karierą. Na pewno obmyśla dwie możliwości, aczkolwiek która z nich będzie tą właściwą oraz tą, która dojdzie do skutku - trudno stwierdzić.
Ale póki co.. dziewczyna jest jeszcze młoda, powinna skupić się na czasie teraźniejszym, odpowiednim rozwoju, przeżyciu swej młodości, popełnianiu błędów i naprawianiu ich, by mieć kiedyś co wspominać. Gdy przyjdzie czas określany dorosłością, nie wiadomo czy będą możliwości temu sprzyjające.
Do jej delikatnych uszek dotarł czyjś głos. W zasadzie teraz wzrok i słuch były zmysłami biorącymi przewagę w takim klimacie, trudno było cokolwiek powiedzieć o węchu, który został w dużym stopniu znieczulony przez zimne, kujące w nozdrza powietrze. Ugh, nieprzyjemne uczucie. Ale wracając.. wiedziała, że jej obecność została zauważona, w jakikolwiek chociażby najmniejszy sposób, ale jednak. Nie mogła nagle odwrócić się na pięcie i z krzykiem lub też bez pobiec przed siebie. Powoli zaczęła stawiać kroki wzdłuż kamiennej skały, która powoli zaczynała się kończyć, tym samym powodując, że będzie musiała się ujawnić, podać się wręcz jak na talerzu.
Zza głazu w pierwszym momencie wyłonił się chudy jasny pyszczek, zakończony niewielkim noskiem, tuż za nimi reszta głowy zakryta gęstą ciemną grzywą, spod której wystawały długie, białe uszy. Spod ciemnego futra widać było jasnobłękitne oczy, które z niepewnością wpatrywały się w dorosłego basiora. Teoretycznie nie wydawał się być groźnym, ale skąd ona mogła cokolwiek o nim wiedzieć? Jakby nie patrzeć zawsze powinno się być przygotowanym na każdą sytuację, zakładając jej gorszy lub lepszy przebieg. Pytanie tylko co ona miała teraz powiedzieć? Palnąć zwyczajne, jakże mało przemyślane: "ja"? Nie, chyba nic mniej rozsądnego i ambitnego nie mogło jej przyjść teraz do głowy.
- Nie, nie, nie, proszę się mną nie przejmować! Niech Pan sobie nie zawraca głowy, zaraz mnie tu nie ma! - Odpowiedziała nieco zakłopotana całą sytuacją, w zasadzie nie wiedząc czemu. Przymrużyła oczy i zmusiła się do uśmiechu, chcąc przekonać chyba samą siebie do słów, które właśnie wypowiedziała. Cóż gdyby mogła machnęła by jeszcze łapką, a po jej czole spłynęłaby błękitna kropla niczym niejednokrotnie dzieje się to w anime.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
//Hah, jak sobie wyobraziłam Marquise potencjalnie robiącą to co pod koniec napisałaś, to skojarzyła mi się z Tsubaki Nakatsukasą z Soul Eater XDD//
Och, a więc się nie pomylił, i faktycznie ktoś tam był. Zdziwił się jednak, gdy zobaczył po prostu waderę. Czyżby go śledziła? Nie, raczej nie. Widać znalazła się w okolicy przez przypadek. Wilk odetchnął otwarcie i spojrzał swobodnie w oczy Marquise.

- Och, a więc nie jesteś mordercą. - stwierdził zwyczajnie, uważnie przyglądając się nieznajomej. - Chyba, że się mylę... Jeśli nie zamierzasz mnie zabić, to możesz zostać.

Dlaczego tyle powiedział? Może by nie sprawiać wrażenia cholernie sztywnego i poważnego, choć taki właśnie był. A jednak powiedział wyjątkowo dużo jak na niego. To znaczy, w tak krótkim odstępie czasu. Nie żeby się zdziwił... Po prostu mógłby teraz porozmawiać. Mógłby. Jakoś miał chęci, i to bardzo dobre. Być może lepszy humor, bo temperatura mu w zupełności odpowiadała. W takich warunkach przyszło mu się urodzić. Swe pochodzenie przeklinał tylko wiosną, latem i ciepłą jesienią. Tak poza tym, to czuł się dobrze. A teraz znalazł miejsce idealne dla siebie. Czyż to nie wspaniałe? Heh...

- "Winter" możesz mi mówić. - przedstawił się, by ewentualnie zatrzymać ją w miejscu i rozpocząć rozmowę. Nie zamierzał jej jednak zatrzymywać. Jak by to wyglądało... Jakby był jakimś desperatem! Nie chciał wyjść na takiego. - A ty? Jak masz na imię?

Usiadł w miejscu, w którym stał. Zdziwiło go zakłopotanie nieznajomej, ale nie komentował tego. Darzył szacunkiem wszystkich, bez wyjątków.
Nadira
Dorosły

Nadira


Female Liczba postów : 99
Skąd : Z twoich koszmarów

     
Watr powiał w stronę nowej istoty która nawiedziła to miejsce. Czarne, bezdenne oczy zlustrowały każdego kto już tu był. Biała istota stawiała łapę za łapą nie przejmując się wszechogarniającym, mrożącym krew w żyłach zimnem. Jej kolor futra świetnie maskował ją na zimowych terenach. To była Nadira. Wilczyca wiecznie zamknięta w sobie skrywająca wielką tajemnicę która kontrolowała jej każdy krok. Machnęła ogonem.
Z jej gardzieli nie wydobyło się żadne słowo pozdrowienia, przywitania zziębniętych postaci. Przeleciała oczami po skałach ludzkich oblicz. Jedne tryskały wręcz optymizmem i radością na co biała wadera fuknęła i wykrzywiła nos z niesmakiem. Zaś inne były pełne smutku, pesymizmu i nieszczęścia.
- Tak jak ja - Powiedziała z niesmakiem wilczyca. Gdzięś głęboko w głowie poczuła ruch. Obudziła się Lilith. Zmora jej umysłu. Kontrolująca każdy jej ruch. Słysząc stwierdzenie białej wilczycy zaśmiała się gardłowo.
- Nonsens kochanie - Rozległo się w głowie Nadiry. Demon bardzo dawno wprowadzony był przez egzorcystów którzy chcieli stworzyć z Nadiry maszynę do zabijania. Owszem. Udało się. Ale za jaką cenę? Pewnego dnia udało jej się uciec. Było to dzięki właśnie temu demonowi. Egzorcyści nie wiedzieli jaką ma moc. Dzięki Lilith potrafi podnosić bardzo lekkie rzeczy. Piasek, parę kamyków. Większe rzeczy wymagają od niej dużych nakładów energii. Właśnie dzięki temu udało jej się zdobyć klucz, otworzyć cele a potem dzięki Lilith zabić strażników. Tak uwolniła się z klatki.
Teraz stoi tutaj. Wpatrując się nieobecnie w pesymistyczną kamienną twarz. Z daleka może to wydawać się ciut dziwne. Ale co ją to obchodzi? To jej interes co robi i jak się zachowuje. Proste. Ruszyła przed siebie i siadła pod jedną z kamiennych twarzy. Oczy lustrowały dokładnie teren wokół niej. Coby nikomu nie udało się jej wystraszyć, zaskoczyć.
Marquise
Dojrzewający

Marquise


Female Liczba postów : 23
Skąd : Szczecin

     
Cóż w sumie jakkolwiek by na to nie spojrzeć jako planowany przyszły Szaman, Winter musi mieć na uwadzę rozwój własnej intuicji, pracę nad nią, udoskonalanie czy ufanie jej, a przede wszystkim albo i między innymi poleganie na niej samej. Ale jak widać, właśnie w tym momencie go nie zawiodła.
Choć z drugiej strony.. kto wie? Może Marquise ma tylko tak wyglądać, jest wilkiem w owczej skórze, może w rzeczywistości jest płatnym zabójcą, a jej niewinna aparycja tylko jej sprzyja? Może w rzeczywistości jest Szpiegiem, którego zadaniem jest dowiedzieć się wszystkiego o tym basiorze? Ale w sumie.. nie, to bez sensu, to nie ma najmniejszego sensu. Toż to oczywiste, że Szpiegiem póki co nie jest, o ile w ogóle taka możliwość będzie brana pod uwagę, co więcej.. nie należy do żadnej konkretnej watahy co jest jednoznaczne z tym, że nie miałaby dla kogo zbierać takich informacji. Chyba, że jest psychofanką, a ów wiedzę zdobywa wyłącznie dla siebie. Ale jak wiadomo - to też jest błędny trop, chyba za bardzo ponosi mnie fantazja w tym momencie, albo po prostu ze względu na godzinę, przez moją zmęczoną główkę przebiega zbyt wiele myśli, które są jak najbardziej właściwe, optymistyczne, nie powiem, że nie. Jednak nawet jeśli ich zabarwienie jest pozytywne to.. zmierzają donikąd, zabłądzą gdzieś między zwojami w mózgu wraz z momentem zaśnięcia, a ich jedyną szansą na pojawienie się będzie faza REM i występujące w niej obrazy senne. Dobra, odbiegłam już kompletnie od tematu, a to do niczego dobrego nie prowadzi!
Na jej chudą kufę wpełzł delikatny uśmiech. Choć trudno powiedzieć czy powodem było zakłopotanie w jakie wprawił ją tak bezpośredni kontakt wzrokowy czy może jednak słowa, które wypowiedział.
Ona? Mordercą? W życiu nie widziałaby się w tej roli. Zbyt bardzo ceniła życie jakie dała natura by móc je tak bestialsko odebrać. Gdyby tylko mogła przeszłaby nawet na wegetarianizm, problemem było tylko to, że nie znała nawet tego terminu, nie głowy by jej nie przyszło, że rasa, do której należą wilki mogłaby się obejść bez mięsa. Było to w całości naturalne, niepodważalne, taki był system, schemat, czy jak kto woli to nazwać, taka była natura i kwestia tego, by nic jej nie zachwiało.
- Akurat dzisiaj nie miałam żadnego mordu w planach. - Odpowiedziała z początku nieco ciszej, następnie z każdą kolejną literą pozwalając swojemu głosowi stać się nieco pewniejszym. Gdyby nawet mogła pewnie przybiłaby sobie sama piątkę, to znaczy w zasadzie czwórkę. Cóż, robi postępy, zawsze to jakiś niewielki krok, ku lepszej sobie, aż sama mogłaby usiąść i oniemieć z wrażenia, że tak łatwo przyszło jej się odezwać do obcej osoby, w dodatku starszej od niej samej! Choć najprawdopodobniej była to zasługa samego basiora, który swoim byciem nie odstraszał, ani nie odpychał, a wręcz przeciwnie, wydawała się od niego bić swoista serdeczność, co zapewne by go samego zdziwiło, gdyby dojrzewająca zechciała powiedzieć o tym na głos.
Po krótkiej, trwającej może nawet zaledwie kilka sekund chwili, zaraz za drobną główką wyłoniła się dość nieporadnie reszta ciała. Cóż, długie łapy wciąż nie do końca radziły sobie z tak wysoką warstwą śniegu, który w zasadzie sięgał jej do korpusu. Budowy była dość drobnej więc cóż mogła poradzić, a i jej siła była do niej wręcz wprost proporcjonalna. Przeszła niewielka odległość, tym samym nieco zbliżając się do basiora i ostatecznie usiadła na nieprzyjemnym śniegu, który prawie natychmiastowo, po zetknięciu z futrem zaczął się topić, tym samym w nie wsiąkając i powodując jeszcze większy dyskomfort.
- Marquise, proszę Pa.. - Zacięła się w połowie słowa. Krótkie, wypowiedziane chwilę wcześniej "...możesz mi mówić" przebiegło jej ponownie przez myśl. - Znaczy.. miło mi cię poznać, Winter. - Poprawiła się i kiwnęła delikatnie głową, co miało być wyrazem zarówno szacunku jak i zwykłym gestem powiązanym z zachowaniem należytej według niej kultury.
Już chciała otworzyć pyszczek by pozwolić kolejnym słowom, być może nawet ubranym w pytanie, z niego wypłynąć. Jednak ponownie rozproszył ją dźwięk świadczący o obecności kogoś poza tą dwójką. Odwróciła nagle łeb w stronę domniemanego źródła, które namierzyła, a jej oczom ukazała się zupełnie biała, wręcz śnieżna postać, którą demaskowała jedynie głębia, jaką mogą ujrzeć oczy oraz niewielkie, ciemne niczym węgiel oczy i nos, stanowiące kontrast dla jasnego tła. Markiza poczuła uderzenie pewnego zimna, choć wiedziała, że nie było ono spowodowane wszechobecnym chłodem, a raczej biło od nieznajomej postaci. Cóż, przynajmniej waderze tak właśnie się wydawało, przynajmniej tak właśnie odbierała samą postawę oraz ruchy wykonywane przez wilczycę. Machnęła delikatnie łbem i wróciła spojrzeniem lazurowych oczu ku swojemu rozmówcy, choć kąt jej widzenia mniej wyraźnie, aczkolwiek wciąż obejmował Nadirę.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
/"ów" sie odmienia ;3/

Winter nie poświęcił zbyt duzo czasu przybylej waderze - ewentualnie kiwnal glowa na przywitanie, ale nic poza tym. Sama tajemnicza istota nie zwrocila na nich wiekszej uwagi. Nie przeszkadzalo mu to, ale na wszelki wypadek staral sie trzymac ja w polu widzenia. Nie centralnie, ale na tyle by wiedziec co mniej wiecej robi. Nie zeby sie tym specjalnie przejmowal, ale po prostu owa wadera byla, hm... nie potrafil znaleźć nawet odpowiednich slow. Cos go w niej lekko zaniepokoilo, ale nie dal tego po sobie poznac. Z reszta, rozmawial w tej chwili z Marquise - ale nim mu sie przedstawila, powiedziala cos, na co prawa brew Zimowego lekko sie uniosla. Znaczy, zalozmy ze tak bylo, bo zwykly wilk raczej nie bylby w stanie tego dokonac. Chyba ze o czyms nie wiem. Wracając jednak do tego konkretnego basiora, to postanowil nie komentowac slow nieznajomej. Byc moze na jego pysku pojawil sie krotki, ledwo zauwazalny zarys usmiechu. W koncu i imienia sie dowiedzial - calkiem ciekawego zreszta. Chociaz, kazde imie bylo wyjatkowe. Szczegolnie ze na tym forum nie moze byc dwoch osob pod tym samym mianem.

- Mi również miło cię poznać, Marquise. Cieszę się niezmiernie, iż w planach nie masz dziś zamachu na moje życie. - powiedzial, nuta rozbawienia zabarwila jego glos. Nie bylo to jednak nic zlosliwego, z reszta, dojrzewajaca samica mogla faktycznie okazac sie morderfa, tylko z jakimis pokreconymi zasadami. Ale to wciaz jedna z opcji. A jej wypowiedz tak czy tak go odrobine rozbawila. Jest to o tyle dziwne, ze Zimowy praktycznie byl pozbawiony poczucia humoru, a przynajmniej bylo u niego ono zdecydowanie nietypowe. A moze sie myle? - Ciekawi mnie jednak, jeśli wolno mi spytać - cóż robisz w miejscu jak to?

Przyjrzal sie uwaznie bialej samicy, nie trwalo to jednak zbyt dlugo. Gapienie sie na innych jest nieladne, nunu!

- Nie wyglądasz mi na kogoś kto lubiłby przyjemne spacerki po pokrytych lodem i śniegiem terenach, gdzie warunki są niemal arktyczne - lodowate. A może się mylę? Popraw mnie jeśli tak. - Jego glos nie zdradzal zbyt wielu emocji poza typowym znudzeniem, gdyz Winter byl pod wieloma wzgledami leniwy. Nawet w okazywaniu emocji.

A jednak jakos tak mowil wiecej niz zazwyczaj. Az sam sie w glebi duszy zdziwil, ale nie mial nic przeciwko temu. Jesli nie nalezala do grona mordercow, Marquise wydawala sie byc calkiem przyjemna osobka. No chyba, ze natrafil po prostu na przyjemnego morderce. Kto tam wie...
Nadira
Dorosły

Nadira


Female Liczba postów : 99
Skąd : Z twoich koszmarów

     
Nadira powolnym niemal mechanicznym ruchem obróciła łeb w stronę dwóch wilków oddalonych o parę metrów. Pociągnęła nosem wyłapując ich zapach. Nigdy nie wiadomo. Być może kiedyś będzie potrzebowała pomocy? Zaśmiała się cicho sama do siebie.
- Nonsens, jeżeli zajdzie taka potrzeba... Ja ci pomogę - Zasyczała Lilith. no co biała wilczyca kiwnęła posłusznie głową. Tego właśnie chciała demonica. Bezwarunkowej władzy nad nią. Jej zadaniem jest słuchanie się Lilith, nawet gdy najbliżsi mieliby zginąć w czeluściach ognia. Tak było u egzorcystów i tak jest teraz. Kto jej pomógł uciec z celi? Lilith. Kto pomógł jej przetrwać w lesie? Samej, opuszczonej i zagubionej? Lilith. Ona była wszystkim. Niczym Bogiem. Wilczyca poczuła lekkie ukłucie w głowie które miało być przypomnieniem o demonie. Musi odpowiedzieć na jej... Nie było to pytanie. To było stwierdzenie. Dlaczego więc ma na to opowiadać. Wiedziała, że Lilith jej pomoże. Przecież gdyby zginęła, demonica straciłaby dom. Czyli jej umysł.
- Wiem - Powiedziała Nadira spuszczając głowę gdy poczuła kolejne ukłucie. Tym razem mocniejsze. Biała wilczyca wstała. Spojrzała się w stronę wilków. Wydawało jej się, że ją obserwują lecz potrząsnęła łbem. To tylko przewidzenia. Koszmary po tym co przeszła. Bez sensu jest tu siedzieć. Jeszcze się przeziębi. Z faktu, że był tu ogrom śniegu który sięgał jej aż do brzucha, swobodne chodzenie było bardzo utrudnione. Dlatego też, co jakiś czas podskakiwała do góry aby uklepać śnieg pod sobą. Po paru skokach warknęła niezadowolona. Skuliła się i niczym na tarana rozgarniała śnieg. W ten spektakularny sposób młoda, śnieżnobiała wilczyca znikła ze śnieżnej doliny.

z.t
Marquise
Dojrzewający

Marquise


Female Liczba postów : 23
Skąd : Szczecin

     
No ja wiem, że się odmienia, ale to samo "ów" brzmi dla mnie tak neutralnie, a pamiętam, że kiedyś jakoś dziwnie odmieniłam i mi podkreśliło, ot taka trauma XDD

Zachowanie białej wilczycy zdało jej się pozornie dość dziwnym. Jednak kim ona była, żeby oceniać to w jakimkolwiek mniejszym lub większym stopniu? Nie należało to do jej obowiązków, do jej zadań, do niczego, tak naprawdę powinna zostawić to gdzieś za sobą, nie zastanawiając się nad tym dłużej. I tak też zrobiła.
A może Marquise była typową kobietą modliszką? Tyle, że nie miała na celu uwodzenia różnorakich osobników. Może była tym typem mordercy, który wpierw budował relacje, zaufanie, a potem z zimną krwią odbierał bezlitośnie życie? A może po prostu już wymyślam za dużo, choć do niczego to nie prowadzi? Tak, to też jest bardzo prawdopodobne. Jedno jest pewne, póki co nie mogła chwalić się mianem mordercy. Ba! Nawet w najbliższej przyszłości tego nie planowała, a to jak pokieruje ją los, pokaże jedynie czas.
Naprawdę wygląda na typową ciepłolubną? Cóż, albo jest to kwestia faktycznie jej budowy lub Winter naprawdę zna się na wilkach. Oczywistym było, że nie przepadała za mrozem, nie urodziła się, ani nie wychowała w takim klimacie. Uwielbiała wiosnę, która zbliżała się wielkimi krokami do Krainy, choć w tych terenach nie było to prawie w ogóle widoczne.
- W sumie to.. sama nie wiem. Szłam przed siebie, aż z daleka zobaczyłam te.. skały. - Kiwnęła głową w stronę kamiennych twarzy, zawieszając na chwilę wzrok na jednej z uśmiechniętych. Naprawdę były wyjątkowe, każdy szczegół, każda drobnostka, nawet jeśli były nieco naruszone poprzez mijający czas i same warunki atmosferyczne, wydawały się być odwzorowane z niezwykłą precyzją. Aż wierzyć się jej nie chciało, żeby powstały całkowicie naturalnie.
- Chyba była to zwykła ciekawość. A to, że ostatecznie nie wiem gdzie jestem to już inna sprawa. - Uśmiechnęła się delikatnie, kładąc po sobie uszy. Jakoś nie specjalnie była przejęta swoim zgubieniem się. Wiedziała, że idąc do przodu na pewno gdzieś trafi, że jej łapy zaprowadzą ją w jakieś konkretne miejsce. Nawet jeśli nieznane, na pewno nowe. Odzywała w niej się ciekawość, ciekawość, która miała ją prowadzić gdzie te długie łapy poniosą. Chciała odkrywać, eksplorować.
- Ale ty nie wyglądasz jakbyś się tu zgubił. Jeśli w takim razie też wolno mi zapytać, co tu robisz? - Zapytała pilnując się aby nie wcisnąć pomiędzy słowa per pan. Faktycznie, Winter zdawał się nie przejmować przejmującym chłodem, a wręcz przeciwnie, może nie tyle, żeby cieszyć się z jego obecności, ale jakby nie robiło mu to żadnej różnicy. Jakby był dla niego normą, a on go nie odczuwał. Na swój sposób było to całkiem zastanawiającym. Choć gdyby spojrzeć na to z tej typowo genetycznej strony czy wszelakich uwarunkowań, bądź też drogi ewolucji, może nie było w tym nic dziwnego?
Sponsored content