♫ Ongaku Jiyuu ♪

Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
♫ Muzyka! ♪
Imię: Tam, skąd pochodziła, nazywają ją Jiyuu, co oznacza w języku japońskim „wolność”. Zawsze starała się być niezależna, chodziła własnymi ścieżkami. Po owych wydarzeniach przybrała także drugie, Ongaku, które nosi tłumaczenie „muzyka”. Można by powiedzieć, że jej imiona oznaczają „wolność muzyki”, w sumie – sama też jest niezłym dowodem. Kocha muzykę ponad życie!

Wiek: Jest na pograniczu Młodego oraz Dojrzewającego osobnika. Ma niecałe 2 lata, chociaż wiele w tym czasie zdołała się nauczyć.

Orientacja: Heteroseksualna, na stówę!

Ranga: Poprosimy Dojrzewającego.

Historia:
„Gdzieś w buszy, gdzie nikogo już nie ma,
Ale każdy legendę o tym „czymś” zna.
W paszczy ma wielkie, ostre zębiska,
Dlatego uciekaj, gdy jesteś zbyt niego bliska.
Zje, rozszarpie, połamie kości,
Więc wycofaj się, nie wymagaj od niego czułości.
Będzie Cię obserwował, gdy śpisz
Zza okna, aż się powoli obudzisz.
Nie znajdziesz go pod biurkiem,
Ale bardziej pod Twoim łóżkiem.
Wystarczy tylko jeden fałszywy ruch,
byś zginął z rąk Lwa.”


Dzieci w niewielkiej watasze ciągle śpiewały ten dziwny wierszyk, który opowiadał o Lwie – nie takim zwykłym, gdyż mieszka on niedaleko miejsca znajdowania się szczeniaczków i ich rodziców. Przez tę legendę każde dziecko bało się spać, zasypiało z lękiem i strachem na twarzy, ale nie Jiyuu, która okazała się nie być bojaźliwa jak inni rówieśnicy. Chociaż naprawdę kiedyś widziała w ciemności żółte ślepia tej istoty oraz istnie się jej przestraszyła, jednak postanowiła przełamać złą reputację tego stworzenia, wędrując do położonego nieopodal lasu, porośniętego mchem, gdzie znajdowało się trochę zwierzyny. Zrobiła to w nocy, gdy jej rodzice smacznie spali. Była z nimi, jej opiekunami, bardzo zżyta, jednak tata i mama nie poświęcali jej wiele czasu, dlatego ta często oddalała się od jaskini, terenów watahy, często napotykając na różne przeszkody, między innymi niedźwiedzia. Ten nie miał zamiaru sie z nią zaprzyjaźnić, no chyba, że zostałaby jego posiłkiem. Zwiewała wtedy tam, gdzie pieprz rośnie, krzycząc i wrzeszcząc po drodze. Na jej nieszczęście, ta przyprowadziła go na terytorium ugrupowania. Okazało się, że dzięki niej młodsi mieli co jeść, jednak rodzice trochę na nią nakrzyczeli, uważając jej zachowanie za niestosowne. Ale powracając do głównego wątku - jak się okazało, wtedy temperatura nie była najwyższa, jak się mogło okazać, przez co na trawie i innych roślinach pojawiły się kropelki rosy. Jak Jiyuu bardzo to lubi! Pomimo drażniącego do kości zimna, młoda nadal biegła przed siebie, wyszukując najbardziej opustoszałego terenu, po krótszej chwili niechcący wpadając w studienkę, co ją bardzo zdziwiło. Najwyraźniej była w pułapce, a jej wzrost nie umożliwiał na swobodnie wspięcie się do góry. Ściany były śliske, jakby z lodu wykonane. Młoda zaczęła popłakiwać cichutko pod nosem, będąc troszeczkę zła na siebie. Nagle zauważyła coś dziwnego, coś, co uratowało jej życie – w głębi wody znajdowało się niewielkie światełko, które miało zielony kolor. Jiyuu postanowiła, że popłynie do jego źródła, więc tak i zrobiła – nabrała troszeczkę powietrza w płuca oraz zanurzyła się głębiej, aż nie straciła przytomności. Nie wiedziała, co się wtedy dzieje, jednak do jej uszu docierał dziwny, aczkolwiek piękny dźwięk ze drewnianych skrzypiec. Gdy się obudziła, zauważyła niewielkiego lwa o żółtych ślepiach, który stanął na dwóch łapach i trzymał w lewej łapie instrument, podpierając go także na ramieniu. W prawej znajdował się smyczek, dzięki któremu wychodziło z violin piękne brzmienie, energicznie poruszając nią, co było to nie lada wysiłkiem. Grał zgodnie z partyturą, czyli dokumentem z nutami, które jest odzwierciedleniem idealnej zagrywki. Warto wspomnieć, że wytwarzał dźwięk z głowy, nie z kartki papieru. Wszystko brzmiało tak bosko. A miejsce, w którym się znalazła? Jaskinia, ale nie taka ciemna, jak może Wam się wydawać. Świetliki oświetlały to miejsce, także wosk ze świec znajdował się na podłodze. Zdawałoby się, że mieszka tutaj ktoś, kto odciął się od świata, kto mieszka tylko i wyłącznie sam, w ciemności, samotnie umierając.
– Kim ty jesteś? - zapytała się Jiyuu, która patrzyła z niedowierzeniem na to wszystko. Melodia docierała do jej uszu niczym jej najbardziej ulubione słodycze i owoce.
- Nazywam się Ongaku, jestem muzykiem – powiedział spokojnie do młodej osóbki, patrząc na nią swoimi oczami. - Czego szukasz? Może zaczęłaś wierzyć w Legendę?
W sumie nasza bohaterka była wtedy jeszcze szczeniaczkiem, więc niezbyt rozumiała słowa Lwa. Trochę się go przestraszyła, gdy spojrzała w jego pewne tęczówki, pełne smutku i radości. W jego głowie działo się wiele rzeczy, pomimo tego grał ciągle i przy okazji z nią rozmawiał.
– Kto to jest muzyk? - zapytała się ciekawska młoda, gapiąc się na rozmówcę swoimi niebieskimi paczałkami. - Czy to jest ktoś taki jak Pan?
Ongaku lekko się uśmiechnął, odpowiadając na to pytanie radośnie oraz optymistycznie.
– Muzyk to taka osoba, która ceni taką melodię nad życie – oznajmił, nie przerywając muzyki spod rąk Beethovena. - Zainteresowało cię to?
Dziewczyna skinęła głową z szerokimi ząbkami, z którego stosu wystawały dwa malutkie kły. Chciała się nauczyć wszystkiego, co potrafił spotkany lew, uznawała wydobywający się dźwięk ze skrzypiec za coś niezwykłego, z którym płynęły wszystkie emocje.
– Dlaczego chciałabyś się nauczyć grać tak jak ja? - zapytał stanowczo Ongaku.
Młoda zastanowiła się przez chwilę – no właśnie, dlaczego chciała umieć takie rzeczy jak większy od niej? Chwytając się za głowę, powiedziała do dorosłego, bądź też dojrzewającego.
– Twoja muzyka przypomina mi o czymś, czego obecnie wszyscy potrzebujemy. Wolność!

Highlander
Dziewczyna dorastała pod okiem doświadczonego muzyka jak i rodziców, z którymi spędzała coraz mniej czasu, oddając się całkowicie muzyce, którą niezwykle pokochała. Przychodziła do niego przez około półtora roku, aż nauczyciel zachorował na tajemniczą chorobę. Gdy przyszła specjalnym tunelem, który pokazał jej mentor, usłyszała rozbicie jakiejś szklanki. Wadera pobiegła w miejsce hałasu, zauważając bliską osobę na ziemi. Natychmiast przeniosła ją do pokoju i położyła na łóżko, zaparzając zieloną herbatę, gdy ten się ocknął. Coś jednak zastanawiało uczennicę – dlaczego Ongaku nie stawał się większy, lecz mniejszy? Może to ona go przerosła?
– Proszę Pana? To na stówę nic złego? – zapytała się, patrząc w jego oczy, których blask powoli gasł. Przestraszyła się bardzo, płacząc przy tym.
– Przepraszam, nie powiedziałem ci prawdy – ledwo wypowiedział te słowa, gdy chwycił skrzypce nieopodal i podarował je dziewczynie. – Choruję na syndrom Highlandera, czyli jestem wiecznie młody. Mam, jeżeli jeszcze pamiętam... około 300 lat? Powiem jedno – nie chciałbym, żebyś płakała – wtedy wytarł oczy waderze. – Masz takie piękne, niebieskie...
I wtedy zamknął swoje żółte paczałki, serce przestało bić, oddech zniknął. Młoda chwyciła go za łapę, popłakując przy tym, mówiąc do niego: „Psorze, proszę, obudź się!”, jednak na darmo. Zrozumiała, że już nic nie może z nim zrobić, tak więc oto stworzyła dla niego nagrobek, chociaż ładny nie był. Zakopała jego ciało, chociaż ledwo co to zrobiła, powstrzymując się od dalszego wylewania łez. Chwyciła wtedy skrzypce i odtworzyła dla niego utwór, którego tak długo się uczyła. Chwyciła więc skrzypce energicznym ruchem, w prawej łapie smyczek i powiedziała trochę smutno, ale za to z uśmiechem na pysku.
– J. Sebastian Bach – Aria.
Jednak cóż to? Nie zagrała zgodnie z partyturą, lecz tempem ze swoimi emocjami, które tak oddziałowywały na melodię, że stała się ona bardzo wyjątkowa. Można było z owej kompozycji wyczuć smutek, gniew, ale i radość. Radość do swojego nauczyciela (i szacunek), a to wszystko za to, że jej nauczył czegoś, co zawsze będzie wolne – muzyki.
Pomijając wszechobecne zaćmienie, dotarła do Krainy, kiedy ono znikło. Przybrała drugie imię, by jej mentor nie został zapomniany, by istniał nadal w jej pamięci.

Charakter: Po śmierci swojego nauczyciela strasznie się załamała, dlatego postanowiła, że już nigdy nie stworzy nowych znajomości. Pesymistka, chociaż pięknie gra na skrzypcach. Nie no, żartowałam!

Bardzo uwielbia świat, uważa wolność za coś niezwykłego, za coś, co dotyczy zarówno muzyki, jak i jej. Stara się być niezależna, pełna optymizmu. I nawet jak świat się będzie kończył, dziewczyna zachowa uśmiech na twarzy. Bo co da jej rozpatrywanie w zło? Nic, będzie smutna i tyle. Należy także wspomnieć, że lubi dawać innym siły, czyli po prostu wspierać kolegów, żeby się nie poddawali. Często jest zła na siebie, jeżeli coś jej nie wyjdzie, czasami zwala winę na towarzysza.

Ekwipunek: Skrzypce i futerał na nie.

Atrybut: Wytrzymałość, chociaż Wiedzą nie pogardzi (muzyczną, oczywiście).

Relacje z innymi:

Przyjazne: Alastair, Nadira, Lost (Bezimienny), Aeneas, Blank,

Neutralne:
 —

Wrogie:


Pierwsza edycja: dodanie relacji bohaterki z rodzicami i sytuację z dzieciństwa.
Druga edycja: dodanie relacji z postaciami.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Prawdę powiedziawszy ciężko mi wyobrazić sobie istotę bez przeciwstawnych kciuków, jak gra na skrzypcach, niemniej jednak czuję powiew świeżości. Bardzo ciekawa historia!

AKCEPTUJĘ.
Baw się dobrze.