Pravæ Speculum

Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Pravæ Speculum

Zakrzywione Zwierciadło

Ten las wygląda na najbardziej normalny na świecie, jednak gdyby nie to, że raz drzewa są bardzo blisko siebie, a raz oddalone przez kilkanaście metrów, czyni to miejsce dosyć wyjątkowym. Nie pytajcie się na razie, dlaczego tak się dzieje, wszystko się później wyjaśni, gdy malec, który tutaj przybędzie, pozna bardziej te tereny. Niektóre z nich są wykrzywione, jakby wichura przeszła przez całą tętniącą naturą ziemię, jednak tak się w ogóle nie zdarzyło. Przychodząc tutaj, możemy poczuć się jakby troszeczkę zdezorientowani, ponieważ układ jest całkiem inny - to tak, jakbyśmy obecnie przebywali w pokoju, który ma meble do góry nogami, jednak drzewa nie są tak poustawiane, dają wrażenie, że cały wokół Ciebie teren jest wychylony pod jakimś kątem. To będzie powodowało, iż nieraz wpadniesz w jakieś roślinki bądź drzewo, jakbyś był na kacu, chociaż na nim w ogóle nie jesteś. Na koronach tych ogromnych sosen i dębów znajdują się gniazda ptaków, które powoli szykują się do tego, żeby opuścić Krainę i udać się do cieplejszych terenów, chociaż tutaj nie jest tak zimno, jak w innych miejscach. A co najważniejsze, cały czas świeci tutaj Słońce do odpowiedniej, nieprzeszkadzającej temperatury, przez co mniejsze stworzenia nie muszą aż tak się skrywać pod wartstwą różnokolorowych liści. Jest jeszcze coś innego, co wyróżnia ten las - liście są we wszystkich barwach tęczy oraz mają różne smaki, jednak nie pozostaną one zbyt długo, ponieważ mniejsze istoty chętnie i dosyć szybko je zjadają, jakby nie żywiły się przez cały rok (a to ze względu na zawartość cukru, który działa wręcz uzależniająco). Oczywiście można tutaj znaleźć jakieś większe mięsko, lecz osobiście nie polecam - a to ze względu na niewielkie rozmiary przybywającego tutaj wilczka, chociaż jego serce jest waleczne.

Po przybyciu dowiesz się więcej. Obecna godzina to 13:00. Jeden post od każdego z nas równa się dwóm godzinom, i to nie jest bez powodu, ponieważ ma wpływ na dalsze zdarzenia w tym tajemniczym miejscu.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Nawet nasz mały wilczy wojownik choć na pewno nie chciał siebie zaliczać do zwykłych ziemskich stworzeń padł w końcu jak i reszta z nich ofiarą najzwyklejszego głodu. W związku z tą jakże upokarzającą okolicznością ukazującą jego słabość postanowił jak najspieszniej wybrać się na łowy i zapełnić brzuch pożywnym mięsiwem. Oczywiście marzył mu się wielki, królewski jeleń, dostojny, groźny i niezwykle smaczny, jednak... no... dzisiaj postanowił mu wyjątkowo odpuścić... coś słabował ostatnio, więc zacznie od czegoś mniejszego. Sarna też byłaby dobra, ale one uciekają... są też zające, ale kiedyś go jeden ugryzł, więc... znajdzie się coś innego. Zostanie zmiażdżone i posiekane przez jego wielkie kły, kiedy tylko się nawinie! HA! I to jest plan!
- Strzeżcie się marne istoty! - Krzyknął podświadomie dodając odwagi samemu sobie.- Wielki Kiro już po was idzie!
Tak zagrzany do walki już bez zbędnego przedłużania wkroczył do dziwacznego lasu...
Z początku wszystko wyglądało normalnie - szczeniak węszył pośród gęstych krzaków i dreptał obchodząc dookoła różnorodne pnie drzew. Starał się skupić lecz coraz bardziej coś rozpraszało jego uwagę. Nie wiedział co, ale uparcie go dekoncentrowało. Zirytowany w końcu przestał węszyć i odłożył na bok intensywne poszukiwania. Zamiast tego zaczął uważniej rozglądać się dookoła. Najpierw zdziwił go nietypowy układ drzew, ale uznał, że może to być w sumie norma... nie był na tyle stary by wiedzieć jak mają wyglądać wszystkie lasy toteż nie niepokoił się tym dalej. Zamiast tego dał się skusić wielobarwnym, opadającym od czasu do czasu liściom. Nie żeby był dziewczynką i pociągały go małe, kolorowe rzeczy, ale... ale te były ciekawe. Może nawet godne tego by poświęcić im chwilę uwagi. Z takim nastawieniem podszedł wilczek do jednego z drzew, z którego przerzedzonej korony właśnie spadał granatowy okaz.
- No chodź tu... - Wyszeptał zapatrzony w niego jak w jaki cud, choć słońce z lekka raziło go w oczy. W końcu skoczył i złapał go zębami w powietrzu. Poczuł dziwny jak na liści smak... i zaraz też oderwał kawałek liściennej blaszki, by szybko go schrupać. Zrobił jednak błąd dając się ponieść głodowi - gdy tylko przełknął jego twarz wykrzywiła się potwornie, a on sam zaczął pluć na wszystkie strony. Nie spodziewał się, że to będzie takie gorzkie!
- Khe! Idź cholero, kheh, jedna! Błeh! - Krztusił się po czym wrogo spojrzał na roślinę. Jak śmiała go tak oszukać! Bezwstydna, zdradza Wielkiego Kiro! Kiedy już zostanie królem pozbędzie się ich wszystkich... a jak smakuje zielony? Jeszcze przed chwilą wściekły maluch podniósł z ziemi kolejny listek, ale zamiast wsadzać go sobie całego do paszczy polizał go końcówką języka.
Paskudny! Znaczy... kwaśny... zanczy... w sumie nie taki zły... Kiro począł lizać go niczym lizaka i usiadł zadowolony na ziemi. Nie znał wcześniej tego dziwnego uczucia w ustach - niby drażniące, ale jednak przyjemne. A to udało mu się zrobić odkrycie!
- Jednak jestem wspaniały. - myślał kończąc zieloną przekąskę, a gdy tylko schrupał ogonek zerwał się z ziemi gotów do dalszych łowów. Pytanie czy cała ta wyprawa nie przerodziła się w polowanie na liście...
Kirusiowi całkiem leżał taki pomysł. Raźno przeszedł do kolejnego drzewa przy okazji obijając się o jego pień barkiem. - Co jest? - Fuknął cicho, lecz w tej samej chwili dojrzał nową ofiarę - różowawo zabarwiony liść klonu! Uradowany zbliżył się do swojego celu zahaczając łapą o jakiś korzeń, ale na szczęście złapał równowagę nim wyłożył się na pysk. Jednak gdy otworzył oczy na jego liściu już coś siedziało. Mysza! Trocgę taka wyrośnięta i z dziwnymi nogami, ale chyba mysza... i chwila, czy ona... zżerała jego zdobycz! Ooooooo!
- Ty mała... - Kiro aż się zjeżył. Co za bezczelność! Jak śmiał tuż przed jego nosem pochłaniać coś na co ON miał ochotę!? Przyszły król wszechświata nie mógł nikomu darować takiego zachowania.
- Już po tobie! - Wyszeptał wściekle i przykucnął szykując się do ataku. Zajęty żerowaniem gryzoń na razie nie wykazywał chęci do ucieczki...

______________________________________
Przypływ weny i trochę się rozpisałam XD Obawiam się, że następne będzie mniej obszerne, ale... ~
Mam nadzieję, że dobrze uchwyciłam ten las ^^"
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Smaki:

Liście powoli opadały, tworząc ładną ściółkę dla mniejszych istot. Powoli zaczęło się ściemniać, bo jak wiadomo - zmiana czasowa powoduje, iż dzień trwa znacznie krócej niż noc. Na niebie, pomimo jeszcze dobrej widoczności, znalazł się sierpowy księżyc, który skrył się powoli za chmurami, które przywiało zapewne ze wschodu. Tak oto temperatura lekko się obniżyła, a wiatr zaczął wiać w futerko młodego wojownika, delikatnie muskając jego grzbiet oraz roznosząc charakterystyczny zapach. Już myszka miała brać się do ucieczki przed wilkiem, gdy z góry nadleciał orzeł, który chwycił mocno swoimi szponami ofiarę szybciej niż podobnej wielkości co do niego szczeniak oraz wzniósł się do góry, a następnie usiadł na drzewie, karmiąc swoje młode pisklęta mięsem, które zabrała matka sprzed nosa Kasai, ta cały czas obserwowała okolicę, żeby uchronić dzieci przed niebezpieczeństwem. Tak oto usiadła na nich, żeby dać im trochę swojego ciepła, bo jak wiadomo, one mają tylko upierzenie, nic więcej. Żadnych piór, żeby móc rozwinąć swoje skrzydła i wzbić się w powietrze, by zacząć polować. Tak oto następnie pojawił się ojciec, który przyniósł samicy młodego królika, żeby mogła chociaż coś zjeść, ponieważ ona ciągle oddawała rosnącym na drożdżach pisklakom swoje pożywienie. Tak oto potarli się wzajemnie dziobem, okazując wzajemną miłość.
Nie muszę raczej zgadywać, jaka była reakcja młodego wojownika na to całe zamieszanie. Już miał zjeść swoją mysz, gdy zaczął w jej stronę pikować szybciej ptak, a następnie zabrał ofiarę sprzed nosa łowcy. A może nie jest wszystko stracone? Siedzące na gałązkach innych drzew sikorki zdawały się śmiać z niego, śpiewając dosyć dziwnie, jakby z niego żartowały. Może warto jest przeszukać kolorową ściółkę, żeby zdobyć innego gryzonia? Ale co to za zapach? Jakby coś zbliżało się w stronę Kasai Kiro, powoli i cicho, jakby na niego polowało. I chociaż drzewa nie mają uszów ani języków, by coś powiedzieć, mogło się zdawać, że ktoś oznajmił mu, żeby uważał na swoje życie. Tak oto myśliwy stał się prawdopodobnie zwierzyną, zbyt duża pewność siebie spowodowała, iż będzie jej miał teraz o wiele mniej.

Godzina: 17:00.

~ Uprzejmie oznajmiam, że odpowiedziałam dosyć niegrzecznie na końcówkę Twojego postu, ponieważ nie wspomniałam o żadnej myszce znajdującej się na liściu. Mogłabym o tym napisać wtedy, gdy Isao jadłby liście i żeby ją np. zobaczył lub wyczuł (zobaczył). Polowanie nie polega tylko i wyłącznie na tym, żeby Twój wilk natychmiastowo znalazł jakąś zabawkę do gonienia, o której marzył już na zgłoszeniu do polowania. Musi się także dziać coś innego, co zapewne zaskoczy uczestnika danej wyprawy. Dodatkowo smaki też powinny zostać przeze mnie ustalone, chociaż taki mniejszy wybryk jest jeszcze do zaakceptowania.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Nie jest aż tak niegrzecznie, na takie urozmaicenia liczyłam ~
Co do myszki to oczywiście nie dodałam jej po to żeby od razu ją schwytać - spodziewałam się, że mi ucieknie, ale chciałam już o niej wspomnieć. Nie myśl, że chcę by polowania trwały ledwie trzy posty XD
Jednak biorąc pod uwagę fakt, że każdy post to całe 2 godziny, to nie dodając nic o liściach i ofiarach tak trochę nie miałabym o czym pisać ~ Może w trakcie tego polowania lepiej zrozumiem Twój system i czego ode mnie oczekujesz. Proszę jednak o trochę swobody - na pewno nie zrobię z mojego wilcza niezwyciężonego gladiatora-zdobywcy ;3 Chcę po prostu popisać trochę o zabawnych wydarzeniach ^^ Ale tablica smaków liści będzie bardzo pomocna x3

______________________________________

Kiro jak skamieniały wpatrywał się w skrzydlatego stwora, który bezczelnie, tak samo jak i owa myszka, zabrał mu jedzenie sprzed nosa! Minę miał co najmniej ciekawą - z szeroko otwartym pyszczkiem, a jednocześnie zmarszczonym czołem i płonącym wściekłością spojrzeniem. Co go to obchodzi, że para się dorobiła dzieciaków - on też jest młody i jemu mięso się należało!
Czuł, że zrobiło się chłodniej, ale od środka rozpalała go narastająca irytacja. Najpierw nic nie znajduje, potem łyka coś paskudnego, a potem mu kradną... Świat to jednak nie jest miejsce dla mięczaków. A skoro tak, to dobra - i on pokaże im na co go stać!
- Zamknąć się! - Ryknął w stronę żywo ćwierkających sikorek. Były to już kolejne z kolei ptaki, którym spodobało się wyśmiewanie go. Oj, będzie mieć teraz z ptasim rodem na pieńku.. gdy zostanie królem nie pozwoli im żyć w spokoju na swoich terenach. Będą musiały wynieść się poza granicę galaktyki.
- Cieszcie się póki możecie! - Prychnął z nienawiścią i odwrócił się z aż nazbyt dumnie podniesioną głową, a sztylecik na jego piersi błysnął złowrogo. Nie żeby malec umiał się nim posługiwać... ale jako symbol siły i statusu sprawował się wspaniale. Być może nikt nie brał go na poważnie, ale ego Kiro pęczniało jak balon gdy tylko na niego zerkał. Teraz też to zrobił, by utwierdzić się w przekonaniu, że kiedyś dorwie wszystkie orły, które wejdą mu w drogę. A jak!
Zadowolony z tej wizji już miał powrócić do szukania kolejnych ofiar, gdy do jego noska doleciał jakiś obcy, niepokojący zapach. Zaczął się rozglądać. Coś się zbliżało? Nie był pewien, ale nie miał zamiaru przejmować się kimś kogo nie widzi, tym bardziej, że za mało był doświadczony żeby wiedzieć kiedy i czego należy się bać. Niestety w tych sprawach instynkt go zawodził. I to niejednokrotnie na całej linii. No, ale nikt (nawet Kiro) nie jest idealny ~
Postąpił parę chwiejnych do przodu i oparł się o potężny pień. Czuł się nieco dziwnie. Nie wiedział czy te szmery dochodzące z każdej strony to tylko wiatr bawiący się liśćmi, czy to coś co wcześniej wyczuł. Ale cokolwiek to nie było działało mu na nerwy.
- Ej, odczep się ode mnie! Czymkolwiek jesteś zabraniam ci mnie nękać! Nie znoszę natrętów! Podziwiać mnie będziesz jak już zostanę królem! - po czym po chwili namysłu dodał:
- No, chyba, że chcesz zostać moim wyznawcą... bardzo dobrze, wtedy cię przyjmę.
Jak się zastanowić nieźle byłoby mieć wiatr po swojej stronie. Wszak to żywioł! A Kirusiowi zawsze wydawało się, że to właśnie one są jego największymi rywalami. No i mówiąc 'wiatr' oczywiście nie miał na myśli tej marnej watahy śmieszków... ale żywiołem jako takim by nie pogardził. Może złamałby tym ich ducha walki? Hmm, trzeba by kiedyś spróbować.

__________________________________________
Na wszelki wypadek nie rozwijałam wątku z tajemniczym ,,myśliwym". Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam x3 Choć przeraża mnie ten szybki upływ czasu - jakie Twe knowania za tym stoją? XD
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
~ Moim zadaniem nie jest ograniczać Ciebie, lecz po prostu sprawiać, żeby historia nabrała niespodziewanych barw. Urozmaicenia daje Ci MG, np. w tym przypadku. Znalezienie natychmiastowe myszy, która była głównym celem nie jest trochę podejrzane? Jednak obiecuję, iż będzie coraz ciekawiej i coś upoluje Twoja postać, więc oto się nie martw.

To coś się zbliżało dosyć szybko, jeżeli spojrzeć by z góry niczym ptak, który niedawno zabrał myszkę sprzed nosa małego wilczka. Jakby było gepardem, lecz tak nie wyglądało, a coraz bliżej było mu do tego małego obiadu. Wystarczyło kilkanaście sekund, by to coś wyskoczyło zza krzaków, tworząc istną chmurę kurzu i liści. Jego oczy były czerwone, jakby ktoś nad nim panował... Ach, nie! To przecież był tylko inny wilk! I to całkiem podobny! Wyglądał niczym on, miał te same blizny oraz ten sam łańcuszek, albowiem zbliżyła się godzina, uwaga! 19:00, przez co księżyc odkrył się całkowicie, oświetlając leciutko blaskiem innej planety ten tajemniczy las. Teraz mogę powiedzieć, co się dzieje w tym niezwykłym miejscu - wtedy, gdy się ściemni i na niebie pojawi się biała planeta, wszystkie rośliny ożywiają, poruszając się oraz... rozmawiając! Tak, rozmawiając! Tak oto drzewo, o które pień oparł się młody wojownik, poruszyło się nagle oraz poszło kilkanaście metrów dalej, mrucząc coś pod nosem, zapewne było ono zdenerwowane. Po chwili jakiś kwiatek podszedł do prawdziwego oraz pomachał swoim listkiem na powitanie, albowiem rzadko kto wchodził do tego lasu i większość stworzeń uciekała stamtąd. Z istotami rozumnymi (tzn. takimi, które potrafią rozmawiać, myśleć logicznie itd.) dzieje się tak, że pojawia się klon taki sam charakterem, jak i wyglądem. Wiatr zaczął jeszcze bardziej muskać futra obydwóch dzieciaków, które były wręcz takie same, a do prawdziwego podchodziło coraz więcej roślin, które się z nim witały, a było ich dosyć sporo.
- Ty królem? Chyba ja, mój klonie, a ty będziesz moim poddanym! - oznajmił, śmiejąc się dosyć głośno, a na ptaki, które nadal nie odeszły i nadal się śmiały z wyczynów oryginalnego wilka, zaczął krzyczeć na cały głos, żeby odeszły. - Zamknijcie się, obiecuję wam, że nie pozostanie żaden z was żywy, gdy zostanę władcą całego świata!
Liście nadal opadały, tworząc ich istną gromadkę na ziemi, dając schronienie dla mniejszych istot, jednak po chwili lekki wiaterek je zmiótł, wrzucając je do pobliskiej nory, gdzie chowały się dorosłe zające wraz ze swoimi młodymi. Kto wie, może któryś z nich je wyczuje? A co najważniejsze, który z nich jest który? Który to fałszywy, a który to prawdziwy? Zapewne obydwaj będą sądzić, iż są prawdziwi, aż do skutku. A może "bracia" się zaprzyjaźnią i postanowią razem zdobyć jakieś pożywienie? To wszystko zależy od ich decyzji i od ogólnego charakteru Kiro, być może będą walczyć? Wszystko jest możliwe, szczególnie wtedy, gdy spotykają się dwie energiczne, wręcz takie same postacie.

Jeżeli chcesz to spotkanie obydwóch może potrwać dłużej, obecnie będzie to na około 4 posty z obydwóch stron :).
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiro nie byłby bardziej zdziwiony nawet gdyby ukazała się przed nim wilcza wersja Cezarego Pazury we własnej osobie. Efekt spotęgowało nagłe ożywienie się leśnej roślinności, a tym samym niemal całego otoczenia. Małe i większe roślinki zaczęły machać mu liśćmi i źdźbłami przed nosem, a jego tajemniczy bliźniak hardo wydzierał się na te same co on przed chwilą ptaki. Co się tu dzieje!? Dopiero co próbował kolorowych blaszek, polował... oj, jak widać niezwykłe osoby przyciągają niezwykłe zdarzenia. Dobrze. Chcą wspaniałości to będą ją mieli - Książę Destrukcji jest do ich dyspozycji! Tylko najpierw trzeba rozprawić się z tym sobowtórem... bo czy on przypadkiem nie zanegował jego królewskości? Trzeba będzie mu się lepiej przyjrzeć!
- Nieźle mówisz jak na... na kogoś takiego - Powiedział nie za bardzo umięjąc znaleźć odpowiednie słowa. Od kurdupli go nie wyzwie, byli tego samego wzrostu... w sumie cokolwiek by nie powiedział obraziłby przy okazji samego siebie, sam zacząłby zaprzeczać swej świetności! Ale... czy to znaczyło, że ten dziwny dzieciak był tak idealny jak on? Czy druga taka istota może chodzić po ziemi!?
- Jak na kogo, hę? - Zapytał kąśliwie drugi szczeniak i podszedł do otaczanego przez roślinki Kasai'a marszcząc groźnie brwi.
- Jak na klona! - Odpysknął oryginał i w końcu raczył spojrzeć na plączące się pod jego nogami kwiatki. - A wy co? - Zapytał cicho i nawet nie niemiło. Były zbyt dziwne, by od razu je szorstko traktować. Poza tym nie miały skrzydeł - to wielki plus.
- Kto niby jest klonem!? Uważaj na słowa! Jesteś podobny, ale na pewno nie taki świetny jak ja!
- Jestem sto razy lepszy, zobacz: to do mnie przyłażą te małe... no, te maluchy. One wiedzą kto jest ich panem! - Uśmiechną się dumnie i - rzecz niebywała! - podłaskał jednego z owych ,,maluchów" po koronie.
- To o niczym nie świadczy! - Zaprotestował drugi i łypnął groźnie na nadal hałasujące sikorki. Co za namolne stworzenia!
- To może się sprawdzimy, co? - Zaproponował Kiro wstając i ruszając łopatkami, by nieco je rozruszać.
- Śwetnie! Mi pasuje... tylko nie płacz jak ci się co stanie!
Dłużej nie czekając wyszczerzyli kły i przestali zwracać uwagę na otaczający ich świat. Czerwone futra mignęły, po czym splotły się w jeden szamoczący się między pniami warczący kłąb. Jeden gryzł drugiego w łapę, drugi próbował rozciągnąć pierwszemu policzek. Lali się dość nieporadnie, ale mocno jak na dzieciaki. Żaden z nich jednak nie zamierzał się poddać, ani okazywać tego, że odczuwa ból. Odskakiwali od siebie i naśladując dorosłych krążyli po okręgu groźnie wpatrując się sobie w oczy. Jednak na ich pyszczkach zamiast grymasów wściekłości malowały się usatysfakcjonowane uśmiechy.
- Nie jesteś taki kiepski jak sądziłem... - Przyznał jeden z nich, na co drugi odpowiedział praktycznie tym samym:
- I ty nie jesteś najgorszy, heh...
Zmierzyli się jeszcze raz wzrokiem po czym z wybuchem śmiechu skoczyli na siebie w tym samym momencie. Jeden upadł na plecy, ale szybko zajął górną pozycję czując przy okazji, że szereg ostrych ząbków wbija mu się w tylną łapę. Pokręcili się tak jeszcze przez chwilę na przemian śmiejąc się i warcząc, odskakując i znów na siebie napadając - w końcu zdyszani padli na siebie i niczym bracia zaczęli wymieniać między sobą uwagi o tym ,,meczu" nie okazując już ani cienia agresji. Po raz pierwszy Kiro po takiej bójce był naprawdę usatysfakcjonowany, wręcz ,,ubawiony" na dobre.
- Ale nad tym skokiem to musisz jeszcze popracować.
- Ty też! Ale... ale wtedy mnie nieźle ugryzłeś! Byłem pewny, że ci ucieknę! - Przyznał ten, który leżał w poprzek na brzuchu drugiego.
- Ze mną nie tak prosto, hehe - Zaśmiał się ten, który leżał na plecach i chłopcy przybili sobie po piątce. W końcu! W końcu przeciwnik, który nie leci rozbeczany po resztę stada! W końcu nikt nie jęczy i nie ucieka, a ma tyle samo siły! Zero irytujących słabeuszy zasłaniających się starszym rodzeństwem! I żadnych wyrostków, którzy śmiali go gryźć mocniej niż on mógł ich!
- Jesteś całkiem spoko. - Uśmiechnął się jeden z nich udając powściągliwość. Naprawdę jednak był bardzo ożywiony.
- Ty też, ale musisz dużo się uczyć żeby zostać królem. Ja też będę, nie myśl sobie! I zobaczymy, który będzie wspanialszy!
- Stoi! A kto będzie słabszy zostanie poddanym!
Na taki układ Kiro mógł pójść. Z resztą... młody jest, nie jemu przejmować się przyszłymi konsekwencjami. Jeżeli ktoś ma znim rywalizować, to właśnie taki spoko gość jak on sam!

__________________________________________
W sumie ten myszoskoczek faktycznie mógł być podejrzany XD Następnym razem wezmę inne zwierzątko, tak na wszelki wypadek ;3 I dwóch Kiro... o jeny, to moje marzenie! Tak serio to mam straszny problem w znalezieniu mu kumpla ;u; Ale ich dwóch razem to dla mnie poezja! No i teraz skoro już tak się sielankowo zrobiło zostawiam Ci resztę x3
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Wiatr zaczął się wzmagać, aż runął na początku niewielki deszczyk, wręcz niewyczuwalny dla malców, które przebywały tutaj, ale gdyby spojrzeć tak pod jakimś kątem - będzie można zobaczyć jakieś załamania, jakby po prostu coś bardzo szybko leciało w dół, co jest po prostu tą delikatną mżawką. Kwiatki po chwili skryły się gdzieś pod innym drzewem, omijając klona z bezdusznością, jakby go nie widziały, oraz jeszcze raz pomachały młodemu, prawdziwemu wojownikowi na pożegnanie. Ten to je zaciekawił, że aż zebrało się przy nim kilkadziesiąt tych maluchów różnych rodzai - tulipany, stokrotki, mleczyki, także różnego rodzaju grzyby, które bardzo boją się ostrego scyzoryka (pamiętam, że była taka kiedyś piosenka o rydzach, które nie chciały trafić do koszyka, było to w około trzeciej klasie podstawówki). Nagle z norki, gdzie chowały się małe zające, wyszła ich matka (zauważona przez klona), która poszła po coś do jedzenia dla maluchów - jakimiś warzywami na pewno nie pogardzą, szczególnie wtedy, gdy już nie powinny pić mleka oraz przystosować się do innych smaków. Chciałabym dodać, że klon nie jest zauważalny przez zwierzęta oraz rośliny, także więc nie może ich chwycić, wyrwać, rozgryźć itd. (chociaż może bawić się ze swoim oryginałem, co jest dużym plusem), właśnie dlatego te małe kwiatki nie zauważyły go oraz miały kompletnie malca gdzieś. On jeszcze o tym nie wie, jednak wiedz, że w polowaniu zbytnio klon Twojej postaci nie pomoże, chociażby ze względu na to, że nie może niczego dotknąć, bo przechodzi to przez niego niczym przez jakiegoś starego i najprawdziwszego ducha!
Matka pobiegła gdzieś w głąb lasu, będąc jeszcze w zasięgu młodego klona głównego bohatera tego polowania, zatem młody natychmiastowo wykrzyknął kilka słów, by powiedzieć o tym swojemu bratu.
- Patrz, zając! - wskazał swoją łapą do przodu, patrząc w dali na uciekającą zwierzynę, chociaż wiedział, że zapewne na nią nie zapolują. Poza tym, że jest podobny do prawdziwego Kiro, ma te same wspomnienia, tą samą historię i podobne do niego myśli, gdyby nie powiedzieć, że nie te same. Znał dokładnie ugryzienie zająca, nie było to aż tak przyjemne zdarzenie, w sumie - kto zechciałby zostać przez niego ugryzionym? Może dla dorosłego osobnika to nic takiego, ale dla młodego nie będzie to zbyt dobrym przeżyciem, chociaż wszyscy uczą się na własnych (lub czyiś) błędach (odwołanie do pewnego komiksu). Zdawało się, iż deszcz nie przestanie padać, ponieważ po prostu wzrastała liczba kropelek spadających na teren, przez co teren stał się lekko błotnisty, utrudniając zapewne bieganie, jednak podporę stanowiły różnokolorowe liście, które opadały niewielkimi ilościami z drzew, pozostawiając je lekko nagie.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Rozbawiony i zdyszany chłopak nie zwracał nawet uwagi na ciemniejące niebo, czy coraz częściej spadające na jego czerwone futro kropelki deszczu - zbyt był usatysfakcjonowany znalezieniem godnego siebie przeciwnika i wspaniałego kompana. Nadal nie zorientował się z resztą, że tylko on może go dotykać, a nawet więcej - widzieć. Przekonany był, że jego dziwaczny bliźniak jest takim samym jak on wilkiem z krwi, kości i (oczywiście!) płomieni zwanych powszechnie wewnętrznym ogniem.
Dopiero na wieść o zającu (potwornej bestii!) ocknął się z hipnotycznego zadowolenia i zerwał się na równe łapki. Zdołał jeszcze kantem oka uchwycić znikający za drzewami ogonek zajęczej matki, odruchowo wzdrygając się i rzucając jej pogardliwe spojrzenie. Jeszcze podrośnie i im wszystkim pokaże... pokaże co to znaczy siła przyszłego najsilniejszego wilka w watasze ognia! O tak, duma wezbrała w nim na nowo, ale szczenięca obawa powstrzymała go od rzucenia się w pościg za wcale nie małym gryzoniem.
- Zostawiamy ją, nie? - Zapytał klon, a oryginał pokiwał głową, choć wcale nie był z tego zadowolony. Coś mu jednak przyszło do głowy. Jednak nie tylko jemu.
- MŁODE! - Krzyknęli jednocześnie, odwracając się jak na zawołanie w swoim kierunku. Natychmiast przybili sobie piątkę i uśmiechnęli się diabelsko, co całkiem pasowało do ich nastroszonych, czerwonych grzywek i błyszczących oczu, które wypełniała niezdrowa (zwłaszcza dla tego wieku) pycha. Teraz jednak zamiast się uśmiechać należało znaleźć norę gryzonia. A deszcz powoli zacierał ślady...
- Widziałeś skąd wyszła? - Zapytał Kiro braciszka, który jako pierwszy spostrzegł zająca.
- Pewnie! Czego się po mnie spodziewałeś, co?
- Wszystkiego co najlepsze! - Zaśmiał się w odpowiedzi oryginał mówiąc klonowi najprawdziwszy komplement, co zdarzało mu się... nie zdarzało mu się wcale. Tylko sobie zwykł był prawić stosowne komplementa. No, ale skoro klon był właściwie nim... to na jedno wychodziło - mógł go chwalić. W sumie to było nawet bardziej przyjemne niż mówienie takich rzeczy do siebie samego... ciekawe jak byłoby usłyszeć coś takiego od kogoś? Może i ten drugi wyrazi swoje uznanie? Chociaż samczyk czuł, że jeszcze od kogoś chętnie usłyszałby słowa pochwały. Tylko od kogo?
Nie miał jednak czasu się zastanawiać gdyż klon już ruszył w stronę zajęczej kryjówki. Kasai nie mógł pozostać gorszy i ruszył w ślad za nim, po to by po chwili zrównać się z linią jego nosa i nie dać się wyprzedzić bardziej. Drugi miał jednak tę przewagę, że wiedział gdzie znajduje się nora. Należało to jakoś wykorzystać... W końcu skręcił udając, że nic się nie dzieje, choć tłumił wewnętrzny śmiech i tak zatoczył z oryginałem wielkie koło dookoła drzew. Było tym zabawniej, że ten materialny Kiro od czasu do czasu wpadał na różne krzaki, które nie nadążały z ustępowaniem mu z drogi, a gdy w końcu wyrżnął głową w pień zdenerwował się i krzyknął:
- To wiesz gdzie to jest, czy nie!? - Coraz bardziej mokry i poirytowany stracił nieco z dobrego humoru, tym bardziej, że coś mówiło mu, że robi z siebie głupka...
- Tak, tak, sorry! - Klon zaśmiał się całkiem przyjaźnie, gdyż czuł, że kawał mu się udał co nastrajało go pozytywnie do świata i innych. Lubił drugiego siebie, ale należało od czasu do czasu upewnić się, że wciąż posiada się kontrolę nad sytuacją... Tylko, że w tym wszystkim coś mu umknęło. Przez przemieszczające się drzewa i zataczanie tego w sumie zbędnego okręgu zgubił TO miejsce... Cholercia, gdzie była ta nora!?

_____________________________________
Nie no - za każdym razem jak piszę tą dwójką dostaję napadów fangirlingu XD Jestem strasznie ciekawa dalszych części ~
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Podczas zabaw obydwóch wilków, w tym jednego ducha, deszcz zaczął się wzmagać, jednak nie był on taki normalny, jak mogło się zdawać. Z pozoru to są niewielkie kropelki wody, które spadają z góry pod wpływem skraplania się białych, gęstych niczym ptasie mleczko chmur, jednak naprawdę mają inne oblicze. Z tej ilości cieczy zrobiła się mała rzeczka, która odpływała dosyć daleko do innej rzeki, jednak było to dosyć dziwne, jakby znała ona dobre ujście do innych wód. Ale pozostawiając to jeszcze dalej, można było zauważyć, że liście straciły swoje dawne kolory i stały się tak szare, jakbyś był daltonistą, jednak tylko te niewielkie roślinki z drzew zbladły, a woda, która odebrała im tęczowy kolor, sama stała się kolorowa, jakby była to tęcza na ziemi, dosłownie! Było to bardzo piękne zjawisko, teraz należało tylko poczekać na poranek, by móc zobaczyć coś jeszcze bardziej wspanialszego od tego czegoś, co zapewne spowoduje, że na pyszczku młodego wilka pojawi się ogromna litera "O". Albo po prostu nie zwróci na to uwagi, chociaż śmiem sądzić, że tak chyba nie będzie. Drzewo tylko popatrzyło swoimi żółtymi ślepiami na dwójkę, która kręciła się wokół niego oraz westchnęło, lekko poruszając swoimi gałęziami, na których znajdowało się już niezbyt wiele liści.
Dziecinne igraszki klona zdawały się grać na nerwach oryginału, jednak to wszystko spowodowało, że stracili młode z oczu i nosów, jednak mieli ogromne szczęście, ponieważ nadal znajdowali się dosyć niedaleko norki. Wystarczyło, żeby po prostu wytężyli swój słuch, by móc usłyszeć w tle dziwne piski, a to właśnie były młode samicy zająca, która właśnie poszła po coś do jedzenia dla nich. Można teraz stwierdzić łatwo, że małe zajączki trafią do paszczy prawdziwego Kiro, jednak pamiętajmy, moi drodzy, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Kto wie, może coś im w tym przeszkodzi?
Nora była dosyć głęboka i dosyć szeroka, ale zapewne żadnej z nich nie zmieściłby się, żeby pobawić się z młodymi w dziupli, zatem musieliby dosięgnąć łapką jednego z uszów zająca, by móc go wyciągnąć z bezpiecznego na razie schronu. Może kijem by się udało? Naah, musieliby go naostrzyć i wbić w jednego z nich, co byłoby dosyć dziwne, ale skuteczne, jednak nie zdążyliby się nim pobawić przed jego śmiercią. Za to zaspokoiłby głód na stówkę, chociaż przy większym niedosycie można zjeść dwa z nich. A było ich tam trochę, bo jak wiadomo, zające bardzo szybko się rozmnażają i gdyby spojrzeć normalnie na inne tereny, jest ich strasznie dużo. Nie tutaj, ale gdzieś indziej zapewne tak. Większość z nich zginęła nieszczęśliwie przez wypadki, gdy poruszały się i ich drzewa przy okazji nie zauważyły bądź po prostu stały się posiłkiem jakiś drapieżników.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
No pięknie, oryginał zaraz się zorientuje, że się wydurnił i zgubił ślad... trzeba by się jakoś sprawnie wyciągnąć z tej niezręcznej sytuacji. Klon zaczął się dyskretnie rozglądać, udając że doskonale wie gdzie idzie. Nie bał się oczywiście kary ze strony drugiego ani jego złości, ale na pewno nie chciał się przed nim wydurnić. O nie, na to zdecydowanie nie mógł sobie pozwolić! Na szczęście na pomoc przyszła mu pogoda i je coraz cudaczniejsze wybryki, które powoli zaczęły odwracać uwagę oryginału. Robiły to jednak dość ślamazarnie, gdyż Kiro wbrew pozorom bardzo koncentrował się na konkretnym, wykonywanym w danej chwili zadaniu - stąd też w czasie walki nie zwracał uwagi na otoczenie, a także - często się gubił jeśli rzucił się w pogoń za jakąś jaszczurką, co niejednokrotnie mu się zdarzało. Można by uznać, że w tym nadmiernym skupieniu bywał wręcz ślepy na nie związane z zadaniem bodźce, co uznać można i za plus, i za minus jednocześnie. Klon w tej chwili wybierał tą drugą opcję - wolałby by jego braciszek bardziej został zaaferowany niezwykłym zjawiskiem jakie rozgrywało się tuż obok nich. No cóż... skoro ta piękna, tajemnicza rzeka nie zwrócia sama na siebie jego uwagi będzie trzeba jej w tym pomóc...
- Ty to jednak głupek jesteś, wiesz? - Uśmiechnął się do brata zaczepnie, a gdy ten z oburzenia aż fuknął, wskazał wymownie przestrzeń za jego plecami. Kiro chcąc nie chcąc odwrócił się i faktycznie zamarł na chwilę z wrażenia: spłukująca z liści wszelkie barwy, deszczowa rzeczka płynęła majestatycznie w strugach spadających z nieba, kontrastujących z nią szarych kropel i ciągnęła się aż po kres zasięgu jego wzroku. Normalnie nie zachwycał się zbyt często, ale to zjawisko robiło na nim wrażenie. Barwna woda wyglądała niemal jak królewski, magiczny dywan rozpostarty na łonie lasu specjalnie dla niego: po jej bokach, niczym lojalni wojownicy stały wielkie drzewa, a za nimi lud poddanych kwiatów i krzaczków. Oh, jakże wspaniałe było to wrażenie! Gdyby nie resztka realizmu i zdrowego rozsądku byłby Kiro wlazł na ów rwący dywan i kto wie czy nie przypłaciłby tej fantazji własnym zdrowiem.
- Za tamto to cię palnę, ale z widokiem masz rację. - Powiedział nieuważnie nadal tkwiąc w lekkim osłupieniu. Otrząsnął się jednak z niego gdyż obowiązki wzywały: trzeba poprzypominać światu, kto będzie jego panem!
- Rzeczka godna mnie, przyznaję - Wyraził uznanie z łaskawym uśmiechem schodząc ostatecznie na ziemię i dumnie wypinając póki co wątłą, szczenięcą pierś. - Może taka płynąć w moim królestwie... Tak, i będę w niej topić buntowników!
- Ja też sobie taką sprawię. I pewnie będzie trochę większa od twojej! - Dodał klon obserwując braciszka.
- Chciałbyś! - Kasai łatwo dał się sprowokować. Jednak głośny odgłos burczenia w brzuchu przypomniał mu o czymś może nie tak ważnym jak walka o wielkość królewskiej rzeki, ale nadal dość istotnym... o jedzeniu.
- Wiesz co... Ustalimy to potem. Jak już się najem to skopię ci co trzeba i się sprawa wyjaśni. Ale teraz... teraz mógłbyś mi zdradzić gdzie są te młode.
Ostatnie zdanie wypowiedział niemal jak rozkaz chcąc ukryć prawdziwą jego naturę: prośbę. Był już tak głodny, że zaczynało go to denerwować.
- No... mogę skoro tak żałośnie prosisz - Zaśmiał się Klon z satysfakcją i nim Kiro zdążył mu przyłożyć odskoczył w stronę najbliższego pnia.
- To gdzieś tu! Ty też weź się rozglądaj, bo te łażące drzewa mnie zmyliły! - Zaśmiał się i obaj już we względnej zgodzie zaczęli węszyć wchodząc od czasu do czasu w kolorowe kałuże. Nie wiedzieć czemu spoglądając na nie Kiro przypomniał sobie młodą znajomą, którą tu poznał. Pewnie bardzo by jej się to spodobało... Jednak cóż, nie poszła z nim więc niech traci. Nie jego to interes!
Po kilku chwilach klon doskoczył do jednego z drzew i krzyknął z tryumfem w głosie, że znalazł i jest (naturalnie) najlepszy. Oryginał nie chciał już tracić czasu na kłótnie, ale pod nosem i tak wyburczał swoje. Nadszedł jednak czas aktywnego polowania! Na pomysł z kijem się nie skuszę, bo to makabra, a i sam Kiro chyba by na to nie wpadł - zamiast tego postanowił nieco rozkopać wejście do zajęczego mieszkania i niczym lis wyciągnąć ofiary na powierzchnię. Zdziwił się tylko, że brat mu nie pomaga...
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Piszę wieczorami oraz jak najczęściej, żeby zapewnić Ci coś do zabawy na tym forum, staram się wszystko ogarniać, zatem jeżeli czytasz tego posta (a zapewne czytasz), proszę o zrozumienie mnie oraz faktu, że nie zawsze posiadam wystarczającą ilość weny, by móc pisać tak pięknie jak inni użytkownicy tego forum. Staram się zapewnić jak najlepsze jakościowo odpisy, jednak nie zawsze mi się to udaje, a przyjmuję zasadę, że im szybciej, tym lepiej dla drugiej osoby, jak i dla mnie, ponieważ pozostaję z danego obowiązku chwilowo odciążona. Mam nadzieję, że dalsza część przygód obydwóch braci Ci się spodoba :). Chyba z tego polowania zrobiła się a'la przygoda :D.


Wystarczyło jeszcze spojrzeć na górę, by móc dostrzec błyszczące na błękitnym niebie gwiazdy, w której gromadce wyróżniało się ich kilka ze względu na światło oraz kolor. Większość z nich nie miała barwy, czyli były po prostu białe, ale znalazły się także złote niczym prawdziwe złoto, które mieniły się niczym ludzkie monety sprzed kilkunastu wieków, które stanowiły o ogromnym majątku danej osoby. Czasami znajdowały się niebieskie ciała w barwie fioletowej, nieraz różowej, a to wszystko wyglądało jak jedna, ogromna galaktyka, którą zapewne siłą wyobraźni można by było chwycić. Obok dwóch braci znalazło się trochę wilgotnej ziemi, która nie stanowiła zbyt dobrego schronu przed wilkami, co zapewne spowoduje zgubę dzieci samicy zająca. Rzeczywiście, kawałek ziemi został odkopany, jednak coś się załamało pod obydwoma szczeniakami, co spowodowało ich niezbyt szczęśliwy upadek w dół na tyłki, a następnie chwilową utratę przytomności przez oryginalnego Kiro, który trochę zbyt mocno uderzył głową o kamień, a raczej takie podłoże. Spowodowało to u niego niewielkie krwawienie z głowy, zatem smuga krwi pojawiła się na jego nieszczęsnym łebku, jednak rana nie była aż tak niebezpieczna, jak mogłoby się zdawać (na szczęście tylko -10 HP) A jego Klonowi nic się nie stało, ponieważ ten jest tylko duchem, który nic nie czuje, chociaż może on zostać zaatakowany przez oryginał. Miejsce, w którym znaleźli się chłopcy było dosyć dziwne, albowiem wyglądało to na jaskinię, jednak odbijała ona ich sylwetki za każdym razem pod innym kątem, tworząc niewielkie iluzje. Poza tym mieniła się ona na niebiesko, jakby była wysadzana prawdziwymi kamykami szlachetnymi, chociaż nie można ich za żadną cenę wydobyć. Właśnie przed młodymi wojownikami znajdowały się dwa różne tunele, które mogą doprowadzić do nieznanych podziemnych miejsc. Jedna z nich była na lewo, druga prawo, jakby mieć 50 procent. A jaki będzie wybór obydwóch? W miarę reakcji klonu oryginał się ocknie powoli, na początku widząc rozmazany obraz, jakby patrzył przez mocne okulary.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Niesamowita sytuacja, trzeba przyznać - żaden z Kasai'ów nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Pytanie tylko czy była to dogodna okoliczność czy też zapowiedź nieobliczalnych niebezpieczeństw. W końcu pod ziemią... chociaż w sumie czy tam czy na powierzchni chłopców mogło spotkać dokładnie to samo - Kiro coś, a klona nic. I na tym poprzestańmy.
Klon szybko zorientował się w nowej sytuacji w jakiej się znaleźli. Równie sprawnie zanotował, że z jego bratem nie było aż tak dobrze jak z nim, porzucił więc rozglądanie się po podziemiach i podbiegł do nieszczęśnika.
- Ej, co ci stary? - Zapytał pukajac go w ramię. Kiro jednak nie odpowiedział, co klona mimo wszystko trochę zaniepokoiło. Obszedł go dookoła, a zobaczywszy ranę na jego głowie zdenerwował się jeszcze bardziej. Zbyt dobrze się z nim bawił, by mógł zostać tak łatwo wyautowany! Poza tym śmiał tak jak i on nazywać się przyszłym królem. Nie mógł się okazać takim słabeuszem. Masakra!
- Ej, wstawaj gdy do Ciebie mówię! - Mruknął i znów go szturchnął. Gdy ten zignorował kolejną zaczepkę, klon porządnie się zdenerwował.
- Chamstwo! - Krzyknął - Nie udawaj głuchego, słabiaku! I ty biłeś się ze mną jak równy z równym!? Chyba coś ze mną nie tak! Ja nie mogę, taki mały upadek, a ten już leży! Mięczak z Ciebie i tyle! Może byś się ruszył i zaczął mi pomagać w polowaniu, co!? Ale ty...
- Zamkinj się... - Wyszemrał półprzytomny oryginalny wilczek i jęknął głucho.
- O, żyjesz! - Klon nagle zmienił nastawienie i uśmiechnął się przyjaźnie - Wstawaj, musimy znaleźć jedzenie! - Pacnął go lekko w bok i odskoczył by lepiej przyjrzeć się dwóm tunelom. Skoro się odezwał to jakoś se chłopak poradzi. W końcu bił się z nim jak równy z równym!
Jednak nim zraniony Kiro zdołał się podnieść minęło kilka dobrych minut. W tym czasie klon zdołał kilka razy oblecieć dookoła grotę, w której się znaleźli i już ze dwanaście razy wybrać tunel, który chciał spenetrować, przy czym za każdym razem wybierał inny niż poprzednio. Bez brata nie mógł się jednak ostatecznie zdecydować.
- Idziesz, czy nie? - Zawołał w końcu i odwrócił się w jego stronę. Oryginał właśnie chwiejnie siadał i próbował zetrzeć Sprzed oczu tą mgłę co nie pozwalała mu skupić wzroku. Łeb go bolał, ale powoli zaczynał orientować się w przestrzeni. Klon westchnął i z teatralną łaskawością pomógł mu wstać na cztery łapy. Kiro na szczęście nie widział jego miny, bo chyba by się skłócili.
W końcu obaj stanęli przed tunelami i jeszcze po chwili odpoczynku potrzebnej oryginalnemu zaczęli się decydować. O dziwo poszło im sprawnie, bo pierwszą myślą każdego z nich był tunel prawy. A skoro tylko jeden ruszył w tę stronę drugi utwierdzał się w swoim przekonaniu. Tak więc ruszyli w drogę ~

_______________________________________
W sumie faktycznie tak przygodowo się zrobiło... ale jak dla mnie fajnie! x3 Grunt, że świetne opowiadanie się z tego robi ~ Dzięki, że tak szybko odpisujesz, naprawdę to polowanie to sama przyjemność ;3
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Wystarczyło kilka minut, by Kiro nie musiał odczuwać aż tak ogromnego bólu spowodowanego zarówno upadkiem, jak i uderzeniem w głowę. To jest chyba ogromne szczęście, że żadnej kończyny sobie nie złamał, a w szczególności dobrze, że nie karku. Kto by chciał, żeby uczestnik tejże niezwykłej zapewne wyprawy już od początku zionął ducha? Na pewno nie użytkownik, a jeszcze bardziej na stówkę nie ja. Tak oto wilgotne powietrze docierało do nozdrzy obydwóch młodych wojowników, a to, czy oni je polubią zależy tylko od ich charakteru. Ja za to uwielbiam zapach piwnic, co jest nad wyraz dziwne i dosyć dziwne, po prostu mnie uzależnia tak jak korektor bądź farba (nieźle jest tutaj mówić o swoich uzależnieniach, a moimi ogólnymi są komputery oraz SO [systemy operacyjne], a raczej tylko jeden). Ale pomińmy to i zajmijmy się tym, co tutaj siedzi. Podczas poruszania wojowników poruszały się na równi z nimi myszy, a było ich bardzo sporo! Gdyby rozświetlić pomieszczenie to można by było zauważyć, że znajdują się one niemal wszędzie - ciekawe jest to, czy uczestnicy tej wyprawy/polowania się ich przestraszą. Niektóre dotykały ogona prawdziwego Kiro, co było zapewne dosyć straszne, szczególnie w tych ciemnościach, jakby jakiś duch Ciebie co jakiś czas straszył, gdy nie wiesz, co cię czeka. Na tą myśl przychodzi mi gęsia skórka! Bracia przechodzili z jednego tunelu do drugiego, po części się gubiąc, jednak intuicja robiła swoje - tak czy siak szli chyba w dobrym kierunku. Od czasu do czasu można było usłyszeć jeszcze inne dziwne rzeczy - skrzypienie drzwi, piski bądź i krzyki. A kto wie, może to tylko jest wyobraźnia?
Po chwili jednak doszli do dziwnego pomieszczenia, które było tym razem fioletowe, jakby wyścielone prawdziwymi bursztynami właśnie tego koloru. Za to obok znajdowała się pochodnia, której płomień był barwy niebieskawej, niczym morze bądź ocean, co świadczyło zapewne o tym, że ktoś niedawno tutaj był i może się znajduje. A co, jeżeli tutaj ktoś naprawdę teraz przebywa i obserwuje bacznie ich każdy krok? Dalej prowadził prosty tunel, mogłoby się zdawać, że on nie ma w ogóle końca.


I tajemniczo :3! Myślałam, że powoli odpisuję, ale według Ciebie szybko... Niechaj tak pozostanie :). Staram się wymyślać coś nowego, niezwykłego, z nutką tajemniczości oraz fantazji, po prostu to, co mi się w główce wymyśli to przelewam tutaj, czyli te zdarzenia nie są według określonego planu, lecz zupełnie przypadkowe :3.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Malec zwany Kirusiem powszechnie nie był jeszcze znany, ale wiadomo było (albo i mieli się o tym niedługo wszyscy dowiedzieć), że niezbyt płochliwy z niego dzieciak. Ciemne tunele, przejmująca atmosfera tajemnicy, a także wilgotne, piwniczne powietrze nie robiły na nim większego wrażenia. Wręcz przeciwnie - była to doskonała okazja do popisania się odwagą! I może w tym rzecz - póki wilczek przebywał w towarzystwie klona póty mówiąc najogólniej ,,nie bał się niczego" (do momentu aż się przestraszył). Jego duma oraz pewność siebie pod wpływem towarzystwa pęczniały niczym dojrzewający owoc i blokowały takie sygnały jak ,,uważaj", ,,to dziwne", albo zwyczajne ,,niepokoję się". Tak, Kiro w towarzystwie stawał się wręcz niezdrowym śmiałkiem, za którego trzeba było myśleć o wielu rzeczach w tym o bezpieczeństwie. Kto jednak miał to robić skoro jego jedyny towarzysz był taki sam jak on? Malcy szli raźno ramię w ramię rywalizując ze sobą na pewność spojrzeń i zadarcie głowy. Oczywiście nie wyglądało by to w ten sposób gdyby zostali rozdzieleni. Bowiem nie ma chyba takiego dziecka, które naprawdę niczego by się nie bało. Kiruś był takiż sam. Kiedy przebywał w samotności niejednokrotnie dostawał dziwnych napadów lękowych - zwłaszcza w nocy. Czasami to właśnie dlatego głośno mówił do siebie - dodawał sobie tym odwagi, złudzenia, że nie jest sam. Póki co jednak ta mała przypadłość nie była ważna, gdyż jego zadziorny braciszek szedł tuż obok niego.
- Boisz się, co? - Zagaił i szturchnął go w ramię. Nawet teraz jego własny głos działał na niego uspokajająco, choć nie był tego świadomy.
- Nie bardziej niż ty - Odprychnął Kiro robiąc minę obytego wieszcza po czym znienacka pchnął go barkiem. Przepychając się uszli jeszcze parę metrów, aż w końcu zaczęli zwracać uwagę na podążające za nimi myszy. Najpierw ucieszyli się, że może będą mogli na nie zapolować, jednak gdy zamiast uciekać gryzonie poczęły na nich niemal nacierać uznali, że coś jest z nimi nie tak i lepiej nie brać tego do pyska. Ruszyli więc dalej kontynuując swoją cichą rywalizację. Oryginał tylko wkurzał się okazyjnie gdy zwierzątka łaskotały go w ogon - ale w sumie to zrozumiałe - na ich miejscu też pragnąłby dotknąć chociaż skrawka swego wspaniałego futra! Postanowił więc im przebaczyć. To był też powód, dla którego nie przejmował się ich liczebnością - wszak im więcej poddanych go podziwiało tym lepiej! W końcu ktoś się na nim poznał! Szkoda, że były to jedynie myszy...
Tak więc chłopcy szli dalej spokojnie, przepychając się i rozmawiając, jednak do czasu: jęki i skrzypienie coraz częściej rozlegały się w tunelach potęgując atmosferę grozy i choć te drugie były przez obu malców skrupulatnie ignorowane to pierwsze przyprawiały ich każdorazowo o chłodne ciarki na plecach, przez co rozmawiali ze sobą już o byle czym i byle szybciej: aby tylko zagłuszyć to cholerstwo. Przy okazji tempo ich marszu nieco się zwiększyło, więc lekko zdyszani  (znaczy się oryginał) dotarli do fioletowej komnaty. Tutaj atmosfera zupełnie się w ich odczuciu zmieniła: chłopcy przestali gadać i zdumieni przypatrywali się raz to ścianom, raz niebieskiej pochodni, przy czym żaden z nich nie skojarzył jej z osobą mogącą czaić się gdzieś w ciemności. Byli zafascynowani niezwykłym wyglądem tego miejsca - niebiesko-kryształowe podziemia nie robiły na nich takiego wrażenia. Może po prostu lubili kolor fioletowy? Miał w sobie coś niezwykłego i przyciągającego. Był taki... taki królewski!
- Niezłe... - Westchnął z uznaniem jeden z wilczków, a drugi skinął głową.
- W sumie można by tu urządzić bazę! Myślisz, że te myszy przynosiły by nam jedzenie?
- Pewnie tak! A jak nie to zaryzykujemy i to je zjemy!
Chłopcy w najlepsze poczęli ustalać jak przerobić miejsce na ich prywatne królewskie lochy mieszkalne (nie ważne, że głupio to brzmiało) i wytresować myszy na swoich wiernych sługusów, gdy coś z głuchym trzaskiem rozbiło się o ziemię za ich plecami. Jak na komendę podskoczyli i wydali z siebie doprawdy niezbyt królewski krzyk. Nic na nich jednak nie wyskoczyło poczęli więc wstydzić się swojej dziecinnej reakcji.
- Durniu, co się wydzierasz!? -Wrzasnął już chwilę po tym oryginalny Kiro wymierzając klonowi cios. Może jednak ten drugi nie zarejestrował jego krzyku? Ale lepiej profilaktycznie go zganić.
- JA!? A KTO TU PISZCZY JAK BABA!? - Odciął się drugi powalając oryginał na ziemię.
- ŻE CO!?
I tak bracia zupełnie zapominając o powodzie ich strachu poczęli na nowo ze sobą walczyć, aż do pełnej satysfakcji obojga. Jeszcze chwilę odpoczną i jeśli nic ich nie złapie za karki zaczną przeszukiwać pomieszczenie. Może jest tam jednak coś interesującego? Jeżeli nie nie pozostanie im nic innego jak tylko udać się prostym tunelem dalej z nadzieją, że oryginalny Kiro w końcu będzie mógł zaspokoić swój głód.
_____________________________________
Jak na przypadkowe są dziwnie logiczne XD No i przepraszam, że nie odpisałam wcześniej - cóż - dałam Ci chwilę wytchnienia XD Muszę przyznać, że najpierw miałam napisać więcej o tym co się działo w komnacie po tym jak tam dotarli, ale rozpisałam się ostatecznie zupełnie na inny temat ><
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Bracia dzielnie przeszli przez myszy, które nie uciekały, lecz wchodziły na nich, i to nie bez sensu - pomyślcie, że siedzicie przez kilka tygodni bez jedzenia, pełni pustego brzucha, co brzmi trochę dziwne. Ale pomijając to dziwnie zbudowane zdanie z lepek liter, zapewne mogłyby te małe gryzonie zacząć jeść obydwóch, a raczej jednego, czyli prawdziwego, jednak tego nie zrobiły, jakby ktoś im tego osobiście zabronił. Ta niezwykła jaskinia nie była tylko z kamieni, albowiem im głębiej się w nią szło, pojawiało się coraz więcej pochodni o tym samym kolorze, co wcześniej - niebieskim, niezwykle jasnym, jakby był to ocean lub morze, co było dosyć dziwne. I co najlepsze, świadczyły one o obecności jakiejś postaci w pobliżu - im poruszali się głębiej, tym mogli wyczuć jakiś nieznajomy zapach, jakby składał się on dosyć dziwnie. No niby zapach, ale co za stworzenie ma ich tyle? Zapach królika, jelenia, różnych roślin, ziół, innych zwierząt. Jakby to coś było wszystkim w jednym, wszechmogąca istotą. Czy tak jest? Tego dowiemy się później, podczas dalszej przygody tych dwóch młodych wojowników. Warto także dodać, że z tych lekko lazurowych płomieni co jakiś czas formowały się inne ssaki, na przykład lwy, smoki (które są w rzeczywistości gadami), gryfy, wilki, psy, kruki, a co najważniejsze - ta istota, co jest najinteligentniejszą ze wszystkich na świecie, czyli człowiek. Pojawiał się od czasu do czasu męski przedstawiciel tego gatunku, innym razem urodziwa kobieta, która miała bardzo długie włosy, a także bardziej okrągłe kształty. Czy tak nie jest z wilkami? Nie wnikam w szczegóły.
Założenie tutaj bazy być może nie będzie najlepszym pomysłem, ale jednym z bardziej kreatywnych, chociaż nieznajome dźwięki ucichły. Jedną z piękniejszych rzeczy było spojrzenie do góry, by móc zobaczyć fioletowe niebo, jakby zachodziło Słońce, co zapewne rozmiękczy serca tych, którzy tęsknią za tym widokiem w rzeczywistości. Szczególnie w tym okresie jesiennym trudno o taki widok, gdy ciemna warstwa chmur potrafi zrobić swoje, czyli zasłonić całe niebo oraz zabronić tej gorącej planecie na uchwycenie naszych serc w swojej garści. Sama bym zobaczyła coś takiego, szczególnie nad wzburzonym morzem, ponieważ nigdy tego nie widziałam, a sądzę, iż byłoby to niezapomniane zjawisko.
Jednak fabuła nie kręci się nad wodą, która odbija się mocno od skał, lecz na jaskini w głąb ziemi, co jest dosyć dziwne. Wilgotne powietrze nie oznaczało tylko charakterystycznego zapachu, lecz także spadających kropel tej zimnej cieczy ze sopli głazu, których nazwy zapomniałam, niestety. Jeżeli postaci pójdą w głąb, nieraz będą mogły poczuć na swoim futerku kilka takich niespodzianek, co dla niektórych nie będzie fajne. Jednak główną zagadką dzisiejszej nocy będzie to, do kogo należy ten bardzo dziwny i podejrzany zapach. Kto wie, być może dwaj bracia będą chcieli znaleźć właściciela tej woni i go zaatakować?

Spoko, i tak miałam zadanie klasowe z Tadka, więc to dla mnie nie było problemem :). Chwila odpoczynku od forum zapewne mi nie zaszkodzi. Właśnie, chciałabym oznajmić, iż jutro raczej nie odpiszę, a jeżeli zdołam - rano lub wieczorem. Po tym dniu mam dosyć zajęty dzień, więc proszę o wyrozumiałość :3
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Chłopcy pozbierawszy się z podłogi ruszyli dalej w głąb przedziwnej jaskini. Początkowo pochłonięci byli własnymi myślami o podboju tego miejsca, ale w końcu raczyli zwrócić uwagę na dziwne zjawiska, które ich otaczały.
- Fajne pochodnie, nie? - Zagaił klon wyrażając swoje uznanie dla naściennego dziwactwa - Tylko te łyse małpy z płaskimi pyskami jakieś nie teges...
- Olej to! Widziałeś kiedyś coś takiego? - Prychnął orginał z pogardą dla dwunożnych istot.
- W sumie nie... pewnie jakaś ściema. - Wzruszył ramionami i poszedł za radą brata. Jak zostanie królem to każe komuś naprawić te pochodnie.
- A czujesz to? - Zapytał po chwili zatrzymując się i wytężając zmysły.
- Ja bym nie czuł!? - Obruszył się młodzik i dumnie uniósł głowę. Jeszcze tego brakuje, by klon zaczął wątpić w jego geniusz, wszechwiedzę i wszechpotęgę! Jeszcze sobie pomyśli, że może go wygryźć z pozycji władcy absolutnego!
- A co czujesz? - Spytał drugi pretendent do tronu z niewinnością wymalowaną na twarzy. Kto jednak wie, co mu chodziło po głowie?
- Eeee... - Oryginał zbiło z tropu - No to co ty. Chyba, że ty nie czujesz i tylko mnie podpuszczasz sługusie!
- Nie pozwalaj sowie! TFU! Sobie! - Przejęzyczył się chłopiec i natychmiast zdenerwował się jeszcze bardziej. - Mówię o tym dziwnym zapachu, który wyłapałem pierwszy i na pewno czuję go wyraźniej niż ty!
- A skąd ta pewność pokurczu, hę!?
- Jesteśmy tego samego wzrostu!
- Wcale nie! Jestem o parę centymetrów wyższy!
- Bo ci grzywka sterczy jak jeżowi kolce na tyłku!
I tak kolejna kłótnia zamiast wisieć w powietrzu i grozić dwóm malcom przykrymi konsekwencjami runęła na nich jakby przytrzymująca ją pod sufitem linka pękła od ich krzyków. Opętała ich małe pyszczki i sypnęła iskierki w ślepia, nadal jednak chowała kły i powstrzymywała rękoczyny w czym pomagało jej odczuwane przez oryginał zmęczenie. Chłopcy więc nie szczędzili sobie słów niemiłych i wszelkich docinek, ale skończyło się to po kilku chwilach i to nie na czym innym jak pełnym zadowolenia śmiechu. I tak każdy sądził, że w końcu pokona tego drugiego - może mu dać więc chwilowo spokój i poudawać, że mają równe szanse. Niech się wypłosz nacieszy!
- Ej, zgadujmy jak wygląda to co tak dziwnie pachnie i znajdźmy to! - Zaproponował nagle jeden z braci - Kto będzie miał rację ten będzie miał rację, co ty na to?
- A pewnie! Tylko masz pecha, bo ja się nie mylę.
- Się okaże! To zaczynam: czuję... kró...lika? -Nagle jakoś stracił pewność, ale drugi nie wyśmiał go gdyż czuł to samo. Oczywiście nie tylko to.
- Jakiś... jeleń. Tak, jeleń! I zioła?
- HA! Więc to królik z głową jelenia i żre zielsko!
- I ma ogon wilka!
- I rogi kozy!
- I pewnie chodzi jak ostatni idiota na dwóch łapach! Hehe!
I tak bracia stworzyli wspólny rysopis przedziwnego stworzenia, choć mieli przecież ze sobą konkurować w tej dziedzinie. Co to tam jednak jeden portrecik - kto jak to, ale oni na pewno znajdą okazję by trochę ze sobą porywalizować.

____________________________________
Wybacz, że tak długo, ale przyznaję że po dniu przerwy strasznie trudno było mi się zabrać za dłuższe opowiadanie ^^" I nie dodałam nic o wodzie i stalaktytach... sorasy >< Ale już mi się po prostu nie zmieściło XD Musiałabym chyba kolejną kłótnię dodać, by tą wodę gdzieś wcisnąć. Może jednak uda mi się jeszcze to nadrobić XD Swoją drogą zauważyłam, że mimowolnie zmieniłam nieco charakter drugiego Kiro - minimalnie, ale w moich postach to on zagaduje pierwszy i mam wrażenie, że jest jednak milszy, póki go braciszek nie sprowokuje. W sumie fajna jest taka relacja, ale jakby obaj byli identycznie identyczni to chyba nie umieliby sklecić żadnego sensownego dialogu x3
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Kłótnia braci trwała, a wtedy właśnie można było usłyszeć tupot czyiś kroków, który był dosyć cichutki, jednak wilki mają czulsze uszy, co nie Zapach tych zwierząt, które wymieniły bracia zaczął się powiększać, lecz wtedy wyczuli jeszcze inną woń, która nie należała do czegoś takiego, ale do innego. Jedno pytanie - czy oni się z tym kiedykolwiek spotkali? Bo jeżeli tak, to nie będą mieli problemów z rozpoznaniem istoty, która tutaj nadchodziła. Zaintrygowane stworzenie, którego nie było jeszcze widać, przybyło w miejsce, gdzie nadal paliły się czystym błękitem pochodnie, które najwyraźniej nie miały ochoty zgasnąć w żadnej chwili. Echo odbijało się dalej i dalej, co przestraszyło pomniejsze ssaki, które miały nogi i łapy, a byłyby one zapewne dobrą przekąską dla bijących się tutaj braci. Obydwoje dobrze trafili, jeżeli chodzi o zapach, jednak czy to był aby na pewno ten stwór, który ma ciało królika, głowę ogromnego jelenia, ogon wilka oraz chodzi na dwóch nogach, niczym człowiek? Wszystko się jeszcze okaże, ponieważ mieli czas spojrzeć w ciemność, gdy coś, co miało na sobie kaptur oraz chustę, które posłużyły jako okrycie, nagle wyskoczyło i zrobiło niezły fikołek wokół obydwóch, zabierając temu prawdziwemu złoty sztylet, który wisiał na sznurku na szyi. Nie muszę zgadywać, jakie będzie rozdrażnienie tego oryginalnego, który skapnie się, że tajemnicza osóbka, którego imienia nie zna, ukradła mu coś, czego i tak nie potrafi używać w swoich łapach. Postać lekko się zaśmiała, oglądając wisiorek, który miała w dłoni, obracając go kilka razy o 360 stopni, by jeszcze bardziej się mu przyjrzeć. Gdy przybyła ona do tego miejsca, pochodnie zaczęły świecić intensywniej, aż oświetliły całą grotę, w której zauważyli dwunogiego, a raczej dwunogą. Była ona jakby niebiańska, miała przy okazji zawieszone na pasie od bluzy różne flakoniki - to fioletowe, to różowe, to czerwone, jakby była ona alchemiczką lub druidką. Jej uszy były znacznie dłuższe od innych zwyczajnych ludzi, dodatkowo włosy miały nietypowy kolor, a na plecach miała łuk wraz ze strzałami.
- Cóż tutaj mamy, wilczki? - oznajmiła, lekko się uśmiechając, jakby była z tego łupu zadowolona, aż cofnęła się do tyłu. Jej głos był zrozumiały dla obecnych tutaj braci, co może być niezwykle zastanawiające. A jednak myśl o tym, że ma na sobie głowę jelenia, ciało królika, ogon wilka oraz ostre rogi barana nie była tą prawidłową. Wszystko było spowodowane przez fiolki z różnymi substancjami, które właśnie miały taki zapach i ją kryły przed potencjalnym niebezpieczeństwem - albo zapraszały. - Ładny sztylet, młody!
Jej zielone oczy cały czas się wpatrywały w dwójkę, jednak czy aby na pewno warto było rozpoczynać bójkę z takiego powodu, jakim jest ten sztylet? No właśnie, a czy w ogóle go odda?


Nagłe rozwinięcie akcji, by nudno nie było, a jeżeli tak jest - wal śmiało i mów xD. Staram się wymyślać coś, czego zapewne Kiro nie zapomni xD. Z konta Zukiego, bo nie chce mi się przelogowywać.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
W pierwszym odruchu bracia skamienieli w śmiesznych pozach kiedy dziwaczne w ich mniemaniu sworzenie bez ostrzeżenia szybko zbliżyło się do nich i zabrało oryginałowi jego bezcenne berło, symbol władzy i potęgi oraz jego marzeń o zostaniu wojownikiem (czyt. sztylecik). Jednak iloma sprawami naraz może zajmować się móżdżek szczeniaka? Jeśli chodzi o Kiro to myślał on zazwyczaj o jednej rzeczy na raz - tak i teraz musiał szybko zdecydować się na reakcję i wybrać jeden cel. Priorytet. Tylko co nim było? Ubrane, wielozapachowe stworzenie, sztylecik, czy to, że mogą teraz zobaczyć całą grotę tonącą w błękitnej poświacie? Oj, trudny był to wybór. Rozsądek nakazywał przyjrzeć się dwunożnej, złość i duma odzyskać ostrze, a ciekawość - rozejrzeć się po pomieszczeniu dotychczas częściowo skąpanym w mroku. Ostatecznie wygrał rozsądek, ale chyba tylko dlatego, że bezfutra budziła w malcach także ciekawość i to nie mniejszą niż sama grota. Tak więc to na niej skupili się bracia mierząc ją czujnym wzrokiem. W ich złotych oczach dostrzec można było dostrzec czujny niepokój, a także pełne skupienie i zainteresowanie. Dwunożna może czuć się zaszczycona.
- Dziwna jesteś - Podsumował cierpko Kiro po skończeniu oględzin, a klon pokiwał głową:
- I patrz, jest łysa! Ma sierść tylko na głowie!
- I śmiała zabrać mi sztylet! - Krzyknął oryginał marszcząc groźnie brwi. Skoro już ją sobie obejrzał może powoli zacząć skupiać się na swoim berełku.
- Masz przed sobą nie byle wilki, ale najsilniejszego szczeniaka w Krainie, przyszłego władcę świata! - Uświadomił dziewczynę i wypiął dumnie pierś - i dlatego nie baw się z nami, tylko oddaj mi mój nóż, puki jestem łaskawy! - Uniósł dumnie głowę, jak prawdziwy książę o krwi w kolorze turkusu i zerknął na nią kantem oka. Czy poraziła ją jego wspaniałość?
- Ja też jestem przyszłym władcą świata, więc jak masz klękać, to nie rób tego tylko przed tym pokurczem - Dodał klon tonem aż przesadnie obojętnym, po czym zablokował nagły cios swojego brata.
- Sam mówiłeś, że jesteśmy tego samego wzrostu! - Warknął Kiro wściekły, że bliźniak zniszczył mu wystąpienie.
- Tak, ale skurczyłeś się ze strachu, kiedy to coś się tu zjawiło!
- Chyba cię...! - Żachnął się Kasai, ale coś podpowiadało mu, żeby nie spuszczał gardy i nie przestawał uważać na dwunogą istotę. Czyżby instynkt samozachowawczy?
- Dokończymy to później, jak to coś odda mi sztylet! - Zadecydował w końcu, a klon wzruszył ramionami. Jemu nic nie zabrano, nie musiał się więc przejmować. Tymczasem ,,to coś" mogło bez większych problemów ocenić charakter szczeniaka - nie dostała jednak jeszcze próbki jego siły i agresji i o dziwo nie zanosiło się na to, by malec miał ją zaatakować. Jakby to ująć... Kiro ostatnio zaczynał mieć pewne opory przed wyżywaniem się na kobietach. Nie słownym co prawda i nie zawsze, ale miał do nich jakoby więcej cierpliwości niż w stosunku do samców, na których umiał się rzucać bez wyraźnego powodu. Poza tym dwunożna miała ładne oczy, których kolor i wyraz nie budziły w malcu agresji, a raczej uspokajały go. Oczywiście jeśli babsko zalezie mu za skórę to boleśnie przekona się o tym co mistrz Kasai potrafi zrobić z zębami i pazurami! Wielki Kiro nie da się ot tak pokonać i odebrać sobie swojego ukochanego nożyka! Ale z drugiej strony nie miał by nic przeciwko dowiedzeniu się czegoś więcej o nieznajomej.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Dziewczyna niezbyt zwracała na to, jak do niej ci dwaj młodzieńcy się odzywają, trzymając nadal naszyjnik prawdziwego rudego wilka, który odbijał promienie światła rzucanego przez pochodnie, przybierając fioletowe oraz niebieskie barwy, niezwykle intensywne, jakby posiadały w sobie niezwykłą, magiczną moc. Osoba tylko lekko westchnęła na widok dwóch braci, a po chwili rzuciła w stronę tego oryginału sztylet tak, by mógł go złapać - dokładnie trafił on w łapki wilczka, co świadczyło o wręcz sokolim wzroku obecnego tutaj dwunoga. Pochodnie nadal paliły się tym samym światłem, a sufit miał kolor zachodzącego Słońca, jednak nadal była to tylko jaskinia, która wyglądała na wyjątkową, na unikat.
- Trzymaj, młody, mi się nie przyda - oznajmiła, pstrykając raz swoimi palcami, a wokół kciuka pojawił się bardzo podobny do jej oczu płomyk, który przedstawiał różne stworzenia. Tak oto skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na już wcześniej poznane wilki swoimi zielonymi tęczówkami, poprawiając od czasu do czasu swój dosyć ładny strój. Kobieta przedstawiała się bardzo niesamowicie, szczególnie w świetle tych ogni, a jej fiolki nadal były widoczne i łatwo dostępne, lecz żaden z obecnych tutaj futrzaków nie wiedział, do czego jaka służy. Zatem uśmiechnęła się lekko, patrząc na szczeniaki, które pewnie nie widziały na swoje oczy prawdziwego człowieka. - Przyszłość jest niepewna, zarówno jak przeznaczenie. Nie da się go oszukać. Można tylko zmienić, lecz nawet te drobnostki mogą zadecydować o dalszym losie. Za to powiem ci to, co jest pewne - sam nie zdołasz opanować całego świata, dlatego wszyscy walczymy o własne tereny. Teraz oczywiście jesteś nie na moim, lecz na naszym terenie - w chwili wypowiedzenia tego zdania z jej kciuka wypłynęły różne zwierzęta, które zarówno zamieszkiwały Zakrzywione Zwierciadło, jak i serce dziewczyny, która odważyła się prawić morały obydwóm braciom. - W niezwykłych miejscach można spotkać niezwykle istoty, jednak to ja panuję na tych terenach. To ja mogę, ale nie muszę zadecydować, jaki kolor masz nosić - po tym słowie wyciągnęła dziwny proszek z woreczka i wysypała go, tworząc dziwny kłębek dymu, który zebrał się wokół klona i oryginału. Miał on zapach płatek róż, które rosły gdzieś w okolicy. Był to dosyć ładny widok, jednak bracia mogli się zbulwersować tym, co po chwili zobaczyli. Ich futra stały się całkowicie różowe! Wyglądali niczym dziewczynki, a przecież Kiro reprezentuje władzę i swoje umiejętności nie za pomocą magii przyjaźni, lecz za pomocą ognia i swojej watahy! - Tak oto utworzyłam ten las dzięki mojej wyobraźni, a drzewa i inne rośliny mogą się poruszać, będąc magicznymi. Jednak bez nich byłoby to niemożliwe. Tak samo może być z twoim królestwem - bez wspierajacych cię istot z własnej woli będzie on miejscem potępienia i ciemności. Bez poddanych nie przetrwasz zbyt długo, a król nie może być zuchwały. Z czasem sługi mogą odwrócić się przeciwko tobie i zaplanować spisek. Przemoc rodzi jeszcze większą przemoc. Oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać, jednak coś już na ten temat wiem - oznajmiła, sięgając do kolejnego woreczka, w którym była inna substancja. Nastepne rzucenie nią o ziemię poskutkowało utworzeniem się tym razem białego dymu, który otoczył szczeniaki. Tak oto po tym incydencie został im przywrócony normalny, naturalny kolor, a zwierzaki z zielonego płomienia zniknęły. Czyżby naprawdę elfica była prawdziwą alchemiczką? Jej głos nadal brzmiał przyjaźnie, jakby nie chciała nic zrobić obecnym tutaj młodym osobnikom. - To miejsce ożywa nocą dzięki Płomieniom Życia, które kilka godzin temu zapaliłam. Tylko nie myślcie, że o was zapomniałam, wręcz przeciwnie - zaintrygowała mnie wasza obecność w tym miejscu. Mówisz, że chcesz opanować cały świat? Zatem, mój drogi, zdradź mi swój plan. Znalazłeś już swoich sprzymierzeńców?
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Malec (a właściwie obaj malcy) przez większość czasu patrzyli na dziewczynę ni to z niedowierzaniem ni to z powątpiewaniem unosząc symetrycznie jedną brew do góry. Tak jak sądzili - była irytująca. Te baby! One zawsze są podobne (odezwał się ten, który wie wszystko o kobietach). No i oczywiście zaczęła się wymądrzać. One tak zawsze - niby spokojnie, niby łagodnie, a i tak swoje wypaplają. W głębi duszy pewnie czują się od wszystkich lepsze, ale niesłusznie - Kiro im to jeszcze kiedyś udowodni. To on tutaj ma prawo nazywać się lepszym od innych! I gdyby był babą zapewne nie mógłby tego robić. Tym bardziej zmiana koloru futra nie przypadła mu do gustu. W sumie gorszego ta dwunożna wymyślić nie mogła - jej szczęście, że szybko przywróciła przyszłego pana świata do normalnego stanu. W ogóle jak śmiała demonstrować swoją marną namiastkę władzy! Bezczelna! Choć w sumie to normalne, że ujrzawszy wspaniałość Kasai'a chciała się czymś popisać. A niech się bawi, niech robi to póki może. A kiedyś on tu wróci i zobaczy jak bardzo się myliła... Choć w sumie nie wszystkie jej twierdzenia i zdania były kompletnie bezsensowne. Zwłaszcza na te ostatnie młody spojrzał łaskawszym okiem. Ale zacznijmy od początku...
- Nie CHCĘ opanować świat, tylko go opanuję! - Krzyknął na dobry początek - I czy sam czy nie to i tak bez znaczenia. Wiedziałabyś o tym gdybyś umiała spojrzeć w przyszłość! Nie dla wszystkich jest ona taka ,,niepewna"!
- Jest jedynie dla tych, którzy mi się przeciwstawią! - Dodał rezolutnie klon i spojrzał na nią groźnie.
- A on cały czas myśli, że ma ze mną jakieś szanse, no patrz go! - Wyśmiał go oryginał zwracając się jakby w przestrzeń.
- Łudź się dalej wypłoszu! - Odparował drugi także bardziej w przestrzeń niż do drugiego wilczka. Atmosfera stała się napięta, ale młodzieńcy szybko przypomnieli sobie o istnieniu dwunożnej oraz jej sztuczek.
- Tak czy siak kiedyś będziemy o wiele silniejsi niż teraz, a wtedy to rozstrzygniemy.
- I wrócimy tu, by przejąć to miejsce!
- Tak, kto wie, może się namyślisz i zostaniesz naszym poddanym! - Uśmiechnął się oryginał w ten swój zaczepny sposób. Postanowili dla spokoju pozostać na razie przy liczbie mnogiej jeśli chodzi o omawianie planów na przyszłość.
- W sumie mogłabyś się przydać, chociażby na pokazy światełek.
- Ale nie myśl, że jesteś niezbędna. - Prychnął drugi, bo zaczęło go cisnąć ego.
W sumie tak to zawsze wyglądało: jesteś w porządku i chcesz to się przyłącz jeśli nie to gnij i czekaj aż na świecie nie pozostanie nikt inny nie głoszący wszechpotęgi Kasai'a, a wtedy to już nie będziesz mieć wyboru. Kiro jednak nie był jeszcze świadom jak bardzo przywiązuje się do niektórych osób i jak bardzo liczy na to, że pozostaną po jego stronie. Czuł się w sumie samowystarczalny i taki pragnął pozostać - co nie znaczy, że nie mógłby zająć się jakimś śmiesznym biedakiem co głosiłby wraz z nim jego potęgę.
- Jest już parę osób, które zaczynają się nawracać i rozumieją mój geniusz - Stwierdził po chwili i odchrząknął - Jeżeli zmądrzeją i się do mnie przyłączą to pozwolę im ze mną budować moje królestwo - Jakby od niechcenia zaczął oglądać swoje pazurki.
- A co do planu to po prostu będę tak zaj**sty jak do tej pory. - Dodali obaj bliźniacy jednocześnie takim samym, znudzonym tonem, po czym zerknęli na siebie i zaśmiali się głośno. Pominęli na razie fakt, że chcieliby znaleźć kogoś silnego, kto mógłby ich jednak trochę poduczyć - bo jak tu znaleźć fajnego dorosłego, który byłby na tyle kozacki, by chcieli wysłuchiwać jego morałów?
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
- Tylko my decydujemy o naszej przyszłości. Żadne kule ani fusy z kawy nie będą sądzić o tym, co ja lub ty zrobisz - oznajmiła z lekką pogardą, patrząc na obydwóch braci, w tym na jednego nieprawdziwego. Jej to tylko przypomniało o tym, jaka rzeź miała miejsce dosyć dawno temu tutaj. Po części trudno było jej uwierzyć, iż młody aż tak zapalił się na to, by objąć władzę nad calutkim światem, jednak z jego słów wywnioskowała, że Kasai nie ma w ogóle planu, tak jak jej kiedyś przyjaciele. Oczy lekko przymknęły się, a po chwili otworzyły, patrząc na błękitne płomienie, które nadal przedstawiały różne zwierzęta oraz ludzi, tak bardzo znienawidzonych przez istoty. To oni pierwsi wywołali poważne wojny, w których zginęło sporo niewinnych osób. Matki, dzieciaki, wszystko obróciło się w proch, i więcej nie wstało. To właśnie przez takich jak on świat ma się troszeczkę gorzej, niżeli wcześniej, jednak zaakceptowała jego decyzję - chce opanować calutką planetę, niechaj to robi. Lecz nie tutaj. Nie w tym miejscu. A tego na pewno nie zrobi, chociażby dlatego, iż dziewczyna jest tutaj obecna niemalże przez cały czas. Obok niej przeszedł bluszcz, kłaniając się lekko. Wtedy elfica wykonała spory ukłon, uśmiechając się przy tym, a jej twarz znowu rozjaśniała, nabierając pozytywnych barw. Tak oto podarowała mu Diamentowy Pył, który służył w alchemii jako środek przyspieszający procesy. Tak oto niewielka roślinka bluszczu powiększyła się tak, że o mało co nie dotykała swoimi liśćmi fioletowego sufitu. Chłopacy jeszcze nie poznali jej prawdziwej potęgi, a lepiej by było, gdyby tego nie zrobili. Nie chciała przypadkowych ofiar z jej powodu, chociaż kiedyś już widziała prawdziwą rzeź. Kiedy zostało stworzone to niezwykłe miejsce, gdy przyjaciele mieli zamiar mieć coś dla siebie i nikomu tego nie dać. Jedynie niebieskooka nie brała udziału w walce, spoglądając na to, jak się mordują, ale próbowała ich zatrzymać, jednak żądza władzy była o wiele większa od przyjaźni. Tak oto został ostatni z Królów Pravae Speculum, czyli obecna tutaj kobieta, która od czasu do czasu poprawiała swoje włosy.
- To miejsce należało kiedyś do pięciu osób, w tym mnie - oznajmiła, spoglądając wgłąb ładnego korytarza, które wręcz błyszczało od Płomieni Życia, a one wciąż się paliły i zamiaru zgasnąć nie miały. Uderzająca w nozdrza wilgoć dosyć przeszkadzała dziewczynie, mimo to stała nadal w swoim miejscu, odwracając swój łeb na szczeniaki, które ze sobą się od czasu do czasu kłóciły. Było to nawet zabawne. - Czwórka wybiła się, a ich groby leżą dalej, jakbyście poszli do Pomarańczowej Sali. Wszystko dlatego, iż władza odebrała im rozum - oznajmiła, przypominając sobie ich twarze. Mieli przecież tylko kilkanaście lat, a tak wcześnie umarli, zamykając swoje oczy, być może żałując swojej decyzji. Ona tego nie wiedziała, jej dziadek o tym nie wiedział. Po prostu było im to dane i tyle, jednak to niezwykłe miejsce musiało przetrwać, dlatego dziewczyna zaczęła więcej się uczyć na temat tajemniczego przedmiotu, zamieszkując tutaj na stałe. - Mam nadzieję, że nie będziesz taki, jak on. Poza tym, słyszałeś o ludziach? Ich podejrzane eksperymenty powodują to, iż są w stanie użyć najsilniejszej broni na świecie! Więc nie sądzę, żebyś zdołał przynajmniej ich opanować - oznajmiła, poprawiając swoją dziwną grzywkę, która przez cały czas opadała jej na oczy - właśnie w tej chwili jestem gotowa powiedzieć nazwę koloru jej włosów. Był to biały, niczym śnieg, jakby rzeczywiście stała się jakimś aniołem, tylko oczy się nie zgadzają, ponieważ one mają mieć niebieską tęczówkę, a nie zieloną, jak w przypadku tej dziewczyny, co ma długie i szpiczaste uszy. - Szukaj, znajdziesz. Tylko gwoli ścisłości, ile masz zamiar być w tym miejscu? Chyba, że chcesz tutaj być na zawsze - oznajmiła, patrząc na skórzany zegarek, który ozdabiał jej dłoń. Wskazywał on dokładnie 4 godzinę, 37 minutę i 6 sekund. Było więc całkiem blisko do kolejnego poranka, jednak to właśnie miał być wyrok dla chodzącego tutaj wilczka - Z tego, co wiem, przybyłeś tutaj o trzynastej poprzedniego dnia. Po całej dobie nie będziesz mógł się stąd wydostać i zostaniesz uwięziony. Czyli masz dokładnie 8 godzin 22 minuty i 54 sekund, by uciec z tego miejsca i nie zostać jego niewolnikiem. Oczywiście tyczy się to tylko ciebie, ponieważ twój brat zniknie - oznajmiła trochę suchym głosem. Taka właśnie była kara dla tych, co postanowili, że pozostaną tutaj na zawsze albo będą chcieli przejąć to niezwykłe miejsce, pełne magii i tajemniczości. Nie dało się tego zrobić.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiruś zbyt był niedoświadczony i nawet bym rzekła naiwny, by wziąć sobie do serca ostrzeżenia Elfki. Co prawda jej ton i wyraz twarzy budziły w nim pewien niepokój - podświadomie czuł, że mówi o nieprzyjemnych dla siebie wspomnieniach, cóż jednak to miało do jego wspaniałej osoby? Sądził, że niewiele. Nie chciał być nawet porównywany do jakiś nieznanych mu gości. Oby byli silni, bo uzna to za obrazę! Jednak przez pewno stwierdzenie sama dziewczyna zyskała w jego oczach i obdarzył ją czymś na kształt cichego respektu.
- Skoro już nie żyją to znaczy, że przegrali. A ty wygrałaś, bo jako jedyna zostałaś. Czyli nie jesteś taka słaba jak myślałem! - Przyznał, choć prawdę mówiąc przez myśl mu nie przeszło, że to dziwne stworzenie jest jakimś chuchrem. W sumie sądził, że ma wiele umiejętności w zanadrzu... nie będzie jednak chwalić obcych, a może nawet potencjalnych wrogów. Tylko tych, którzy na pewno są po jego stronie będzie zaszczycać komplementami!
- A ja na pewno nie skończę jak oni. Nikt nie będzie miał najmniejszych szans ze mną konkurować! - Zaśmiał się krótko i nieprzyjemnie, a wręcz - niebezpiecznie. Był jednak nadal tylko szczeniakiem, nie należało brać tego na poważnie. Były to niemal przechwałki takie jak te młodego Simby na Cmentarzysku Słoni. No, oczywiście jeżeli nikt mu na czas nie wybije takich zachowań i przekonań z głowy to może się to źle skończyć - póki co jednak Kiro nie stwarzał zagrożenia. Kto wie, może nawet uda mu się wyrosnąć na porządnego dorosłego? Jednak nie ma co gdybać, gdyż jeszcze daleko mu do dorosłości.
- Jeżeli nikt nie będzie mi przeszkadzał to nie będę zbyt niemiły. Wystarczy, że mi się podporządkują... Ludzie? - Przechylił odruchowo łepek dy o nich usłyszał, ale szybko się wyprostował, bo uznal ten gest za zbyt dziecinny. Jego klon również był zdziwiony.
- Nie, nie znam ich, ale na pewno nie mogą być aż tacy mocni! - Krzyknął pewny swoich racji i pufnął z pogardą dla tych istot, które śmią przyćmiewać jego wielkość. Mogą se robić broń, ale jak dorośnie nie będą mieli z nim szans!
Oczywiście malec nie miał pojęcia o ludzkiej cywilizacji. Nie wiedział jak wielki jest świat, który planuje podbić - nie znał jeszcze wielu rzeczy i uczuć toteż gadał bzdury, w które mógł bez wahania uwierzyć. Gorzej, że czasem bardziej był skory do wierzenia własnej wyobraźni niż słowom dorosłych - zwłaszcza kiedy kolidowały z jego światopoglądem (natomiast kiedy Nagi powiedział, że jest magiem nie wzbudził w nim większych podejrzeń - z resztą jeszcze go przetestuje).
W istnienie Ludzi też uwierzył od razu choć nigdy ich nie widział, a dziewczyna nie musiała mu mówić prawdy - wątpił natomiast w to, że są mocniejsi od niego.
Był całkiem zadowolony aż do ostatnich zdań. Te zdecydowanie nie budziły w nim entuzjazmu, a może nawet trochę go wystraszyły - jak to musiał uciekać!? I co to ma niby znaczyć, że ten drugi Kiro zniknie!? Jest taki jak on, będzie trwać wiecznie! Znaczy... trochę krócej od niego, bo nie może być aż tak dobry, ale cieniasem też nie jest, a w dodatku wygląda jak on, a Kiro nie chce być mylony z jakimś słabeuszem, toteż musi być w miarę silny. Silniejszy od reszty!
Klon też wcale nie miał zamiaru wierzyć w coś takiego, ale poczuł jak mimowolnie ogarnia go przerażenie. Niemal skamieniał i w bezruchu patrzył w zielone oczy Elfki.
- Ej, przejmujesz się tym!? - Nagle coś mocno uderzyło go w bok. To był oryginał groźnie marszczący brwi.
- Jesteś aż taki słaby, że znikniesz!? - Wyszydził go i pokazał kły. To też była reakcja na strach. Nie wiedział jednak o tym, a raczej starał się nie dopuszczać do siebie tego uczucia. Choć z drugiej strony to był już drugi raz kiedy obawiał się o inną osobę. To chyba całkiem dobrze świadczy o rozwoju jego psychiki (2 raz w czasie 360 postów, yey!). A może pierwszy? Szczerze mówiąc nie był pewien, ale kiedy podtapiali się z Yakamashii we wzburzonym morzu chyba także o nią się martwił... tylko kto wtedy tonął, ona czy on? No, ona oczywiście! (Tak przynajmniej to zapamiętał).
- Pogięło Cię!? Jasne, że nie! - Teraz to klon wrzasnął i oddał oryginałowi cios. Już mieli się pogryźć (po raz kolejny!), gdy rozsądek jednak włamał się do głowy Kasai'a i kazał mu zastanowić się nad słowami dziewczyny jeszcze raz. Nawet jeśli straszy jego klona, to z tym czasem może mieć rację... jest na tyle dziwna, że można jej zaufać.
- Skończymy to później. Musimy się zwijać! - Ponaglił brata, a ten po chwili niezadowolonego mruczenia przyznał mu niemo rację.
- Tym razem idziemy dalej, ale to nie tak, że boję się tu zostać czy coś! Ale miałabyś przechlapane gdyby tak było! - Pogroził zaczepnie Elfce i wyminął ją kierując się w stronę korytarza. Zrobił to biegiem.

Jeżli nic nie zatrzyma szczeniaków po drodze to będą kierować się ku wyjściu polegając na zapachu i ruchu powietrza oraz własnej intuicji (która będzie zbędna jeżeli korytarz będzie tylko jeden). Choć pewno coś jeszcze wymyślisz XD Tak czy siak Kiruś zaczął się spieszyć ~
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Elfka westchnęła, patrząc na to, czy wszystko jest na miejscu - ognie nadal paliły się, dając życie roślinom tam, u góry. I pomyśleć, że ta przygoda ma się za jakiś czas skończyć tylko dlatego, iż trwa tutaj klątwa. Oczywiście ona nie obowiązywała dziewczyny, a miała ona ze sobą całkiem spory łuk, z którego potrafiła strzelać niczym prawdziwy wojownik. Jej sokole oko potrafiło znaleźć nawet w sporej ciemności swoją ofiarę, a strzały nigdy nie chybiały, chyba tylko na początku jej niewielkiej kariery. Tak oto poprawiła swoje piękne włosy, spinając je za pomocą spinki z różnymi ozdobami kwiatowymi - zakończona była ona złotą kulką, przednią część zdobiły właśnie nie te rośliny, lecz kamienie szlachetne z tej jaskini (które przypominały kwiaty). Wyglądała ona na niezwykle drogą, można nawet uznać, że nawet za droższą, niżeli sztylet wilka, który został zabrany dosłownie na kilkanaście sekund. W tym czasie zdążyła go dokładnie obejrzeć, jednak nie skorzystała z niego zbytnio, ale zdołała jeszcze znaleźć jego główną słabość, jak oczywiście każego złota - biorąc przykład z Durarary, sportowcy na zawodach olimpijskich nie dostają medali ze sporą ilością tego metalu. Chociażby dlatego, iż złoto jest miękkie, a jakby się je ugryzło, zostałby spory ślad własnych zębów, więc używa się specjalnej mieszanki, czyli stopu. Przez to nie jest on tak łatwy do zepsucia.
- Nie, bo po prostu nie walczyłam. I tyle - oznajmiła, biorąc głęboki oddech, a po krótszej chwili wypuściła powietrze ze swoich malinowych ust. Była już lekko zmęczona, ciągła praca w tym miejscu ją wykańczała, jednak nadal dzielnie włada tym niewielkim, kolorowym lasem. Właśnie, ciekawe jest to, co spotka ich na zewnątrz... Kto wie, może jeszcze zdołają porozmawiać z jakimś dębem! Nadal sobie przypomniała to, jak jej najlepsi przyjaciele się wymordowali, a to tylko z powodu chęci władzy nad tym terenem. Nie miała już ochoty o tym mówić i myśleć, zatem podniosła ręce do góry i się rozciągnęła, jak to robią wilki, lecz na poziomie, a nie na pionie. Można było wtedy usłyszeć coś, co brzmiało jak lekkie strzelanie, a dokładniej jej kości. Potem zaczęła ciągnąć za palce i je zginać, które wydały dokładnie taki sam dźwięk, jak chwilę temu. - To się wszystko okaże, młody.
Tak oto przygotowywała się do magicznej sztuczki, której jeszcze nie nazwała, lecz lubiła robić ją tym, co byli zbyt zuchwali. Kto wie, może się wilczek przestraszy?
- Zademonstruję ci coś fajnego - oznajmiła, biorąc swoją broń do ręki, a następnie strzałę. Napięła więc cięciwę tego niezwykłego łuku, przykładając pocisk do niego - wyglądało to bardzo elegancko, a w kieszeni widniało już to, co miało pomóc w jej dokonaniu. Tak oto w mgnieniu oka wycelowała w serce Kasaia, który zapewne poczuł ból, jednak nie zdążył krzyknąć, ponieważ dziewczyna wyciągnęła ze swojej torby dziwny przedmiot - klepsydrę. No wiecie, to do odmierzania czasu. Wystarczyło kilka sekund na obrocie, by wszystko powróciło do normy - rudy wilk nadal miał rozcięcie na głowie, lecz strzała zniknęła. Wszystko działo się tak, jakby zostało cofnięte, jakby elfica była kimś naprawdę wyjątkowym. No i była. Bóstwo Czasu... Słyszał ktoś o nim? A może nie tyle, co Władczyni. To kolejna specjalna jej umiejętność - przedmiot odziedziczony po swoim dziadku, który zajmował się magią i nauką alchemii. Warto dodać, że bohater tego całego wydarzenia zapamiętał to wszystko, jego klon także, lecz dni brata są już policzone, a raczej godziny. Na klatce piersiowej nie znajdowała się żadna blizna. - Fajne? Widzisz, bez odpowiedniego planu nie wygrasz z nimi. Mają jeszcze inne, potężniejsze rzeczy, które sieją spustoszenie w innych miejscach, ale lepiej będzie chyba, jak się na ten czas o nich nie dowiesz.
Dziewczyna spojrzała na szklany przedmiot, który następnie schowała do swojej torby o kolorze brązowym, ponieważ była ona z prawdziwej skóry. Tak oto pewnie napędziła stracha młodemu osobnikowi, jednak nie chciała też, żeby myślał, że ma ze wszytkimi szanse wygrać. Być może bitwy będą zwycięskie, ale wojny porażką? Lekko się uśmiechnęła, patrząc na łuk, który służył jej już od kilkunastu lat, nie mogąc uwierzyć w to, ile wiedzy przekazała jej najbliższa osoba. Tak oto zacisnęła lekko dłoń, by ruszyć do przodu, do wyjścia.
- Niestety, ale taka klątwa panuje w tym miejscu, a jej jeszcze zdjąć nie mogę - oznajmiła spokojnym głosem, kierując się ku wyjściu, jednak przy okazji przed tym oglądnęła to, jak obydwaj bracia zaczęli się lekko kłocić. W sumie... Sama pewnie byłaby przerażona, gdyby znajdowała się w tym miejscu i za kilka godzin by nie mogła wyjść. Jednak to ona jest królem tych terenów, więc nie ma się czego obawiać. Widziała już na pyszczku klona, że jest on trochę przerażony, lecz to nie była jego wina. Po prostu tak musiało być, tak było namalowane w białych, świecących gwiazdach. - Tak, tak... - mruknęła pod nosem, słysząc niewielką groźbę od Kasaia.
Jednak gdy zaczęli wychodzić z tych podziemnych korytarzy, aż wreszcie poczuli świeże powietrze, zdołali coś usłyszeć i spojrzeć na to swoimi złotymi oczami - tak oto zobaczyli w ciemnościach coś białego, a raczej swój przyszły obiad - tłusty królik przed nimi pasał się w kolorowych liściach, jedząc jedynie te słodkie. Przy okazji mieli szansę na to, by się posilić! A ten niczego nie podejrzewał, ponieważ był uzależniony od cukru na tyle, iż zapewne wyłączył mu się zmysł zapachu i słuchu. Był on dobrze widoczny w ciemności, ponieważ białe futro zdołało odbijać blask księżyca, który w rzeczywistości wywodził się od Słońca.

Mam nadzieję, że się nie nudzisz XD.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Sztuczka elfki zrobiła na Kirusiu oczywiście nie małe wrażenie - nie tylko sam fakt, że umiała zrobić coś takiego, ale i samo doświadczenie... może i tylko przez krótką chwilkę, ale Kiro jednak został śmiertelnie zraniony! Jeszcze nie w tej chwili, ale to doświadczenie może mu kiedyś posłużyć za włącznik rozsądku - a już na pewno kiedy zobaczy łuk i tą pełną gracji pozę jaką zaprezentowała mu dziewczyna. Na pewno będzie teraz czujniejszy kiedy spotka dwunożnych (choć nie tyczy się to jedynie ludzi, ale także i elfic wszelkich maści). Nie skomentował tego wydarzenia gdyż trzeba było się spieszyć, a i oboje z bratem już mieli o czym myśleć (poza tym szok trzymał). To zaś zdarzenie póki co pozostanie ukryte w zakątkach pamięci i może kiedyś na coś się przyda.
Szczeniaki szybko przemierzały korytarz aż w końcu wypadły na zewnątrz już nieco zdyszane, ale w pewnym sensie odczuły ulgę - może i ten las nie był normalny, ale na pewno było tu spokojniej niż pod ziemią. I nie było tu żadnych łysoli! Było za to coś o wieeele lepszego. I smaczniejszego.
- Zobacz! - Szturchnął klona oryginał, a na jego pyszczku pojawił się zadziorny uśmiech zwycięzcy, choć jeszcze przecież nic nie zrobili.
Klon ocknął się z zamyślenia i także skierował swoją uwagę na białego przedstawiciela zajęczakowatych. Czyżby w końcu przyszedł czas na polowanie?
Kiro zaczął podkradać się dosyć niezdarnie do ogłuszonej własnym uzależnieniem zwierzyny. Co raz deptał po jakiś gałęziach i liściach, ale zwracał uwagę tylko na błędy popełniane przez brata. Takie same błędy. Właściwie nie umiał zbyt dobrze polować. W sumie... praktycznie w ogóle nie umiał. Na nic co nie jest gadem (a przypomnijmy, że Kiro zaczął żywić ognistą nienawiść do jaszczurzego i wężowego mięsa już jakiś czas temu). Nie zdążył załapać się na nauczanie w rodzimej watasze i ostatecznie tylko trochę teorii obiło mu się o uszy. Oczywiście instynkt podsuwał mu trafne podpowiedzi i ułatwiał praktyki, ale mimo wszystko młody wojownik orłem w polowaniach nie był. Głównie dlatego, że nie wychodziło mu skradanie - był typem co głośno prze do przodu i stara się przebić bez pardonu przez wszystkich i wszystko. Taka postawa utrudniała mu nauczenie się odpowiednich taktyk łowieckich - gdzie ofiary nie należało straszyć, tylko ją podejść.
Na szczęście ten tutaj królik był idealnym celem ćwiczebnym - ogłupiony, z przytłumionymi zmysłami pozwalał młodemu wilczkowi trenować do woli koślawe podkradanie się. Dzięki temu mały zaczynał już łapać o co chodzi w uważnym stawianiu kroków - szybko jednak obu braciom się to znudziło i zamiast skupiać się na ostrożności zaczęli sobie wyobrażać jak rzucą się na królika i zadadzą mu cios. Wtem do klona coś dotarło - przecież on i tak nie może go dotknąć! Niczego nie może dotknąć... poza własnym bratem. Zatrzymał się nagle i zamyślił (co rzadko się oryginałowi zdarzało). Nadal chodziły mu po głowie zdania elficy. W sumie... czy nie mówiła prawdy? Czy to nie dziwne, że tylko jeden z nich może mieć kontakt z otoczeniem? A jego wspomnienia? Przecież kiedyś był normalny! Nie urodził się tutaj, tylko daleko stąd, w niewielkiej watasze... Spojrzał na drugiego szczeniaka.
Eh, bzdury! To pewnie przez to dziwaczne miejsce - nie jest przecież gorszy od tego drugiego Kiro! Elfica i ten las się na niego uwzięli, ponieważ był zbyt groźny i niebezpieczny - bali się go, więc musieli jakoś opanować jego moce!
Na nowo pokrzepiony roześmiał się w duchu tym swoim ostrym śmiechem złego bohatera i z nową energią ruszył przed siebie, by okrążyć królika. Miał dobry plan. Ten drugi Kiro na pewno go nie miał, haha!
Klon podszedł do białego stworzenia od drugiej strony niż dziwnie spoglądający na niego oryginał. No tak - on nie mógł wiedzieć, co on - LEPSZY Kiro - kombinuje. Jednak bez jego udziału nic się nie uda, więc klon musiał go wtajemniczyć. Skinieniem głowy wskazał mu, by szedł dalej, tak jak wcześniej. Potem delikatnie wskazał na siebie, aż w końcu na migi zaczął tłumaczyć powątpiewającemu Kasaiemu swój plan. Ten nie mógł zrozumieć, że klon chce, aby on od frontu zaatakował królika, a w razie ucieczki roślinożercy zagrodzi mu drogę i przestraszy tak, że Kiro będzie miał okazję ponownie go zaatakować. Ostatecznie zamiast tego zaczęli robić do siebie niezrozumiałe miny i poprzez grzbiet królika przypatrywać się swoim, niezbyt dobrze widocznym w ciemności gestom. W końcu zirytowany szczeniak machnął łapą każąc klonowi się odczepić i (nieświadomie, ale zgodnie z jego planem) rzucił się na królika z całkiem bliskiej i dogodnej dla niego odległości.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Za nimi wyszła więc elfica, która nadal swojego imienia nie zdradziła, a po krótszej chwili usiadła na zimnym, lecz ładnym głazie, obserwując poczynania wilków, zainteresowanych oczywiście łatwym łupem. O ile Pravae Speculum jest pięknym miejscem, można łatwo wpaść w jego sidła, stając się niezwykle prostym łupem dla polujących na tych terenach. Taką właśnie ofiarą kolorowych liści był ten królik, dosyć tłusty od wszechobecnego cukru, który miał przylepione do siebie inne, różnobarwne roślinki. Wyglądał on tak, jakby nosił jakiś strój, jednak tak nie było - ze względu na to, iż cukier reaguje z ciepłem, może z łatwością się przykleić do futra. Tak oto ten nadal się zajadał pysznościami, nie zwracając uwagi nawet na drapieżniki, które się do niego dosyć głośno zbliżały. A raczej tylko na jednego, bo przecież tamten i tak jest niewidoczny, wręcz niewyczuwalny dla innych. Tylko dla elficy, która narobiła ogromnego stracha Kasaiowi, cofając się w czasie oraz sam oryginał, mający zamiar zjeść coś pysznego. Gryzoń jakby sam pukał do drzwi żołądka rudego wilka, nadal jedząc tęczowe listki, a kilka z nich opadło delikatnie na futro samczyka, który skradał się powoli do ofiary, niesione przez śpiewający wiatr. Zielone oczy dziewczyny wręcz zdawały się świecić tajemniczo w otaczającej ich ogromnej ciemności, która właśnie powoli miała zbierać swoje szaty, znowu dając dostęp do światła wszystkim istotom mieszkającym w tym dziwnym miejscu. Koszulka lekko się poruszyła pod wpływem dmuchającego powietrza, włosy także, jednak już nie aż tak widoczne, jak tęczówki. Tylko cicho westchnęła, poprawiając swój strój, który należałoby wyprać - na jego niewielkiej części znajdowała się krew. Jej krew, nie wilka, którego przeszyła własną strzałą. Dlaczego? Albowiem w alchemii nie ma nic za darmo - chcesz coś zrobić, zapłać. Nic nie powstaje z niczego. No chyba, że to samo chce istnieć. I oto rozpoczyna nam się dział o filozofii i oglądniętym przeze mnie filmie o nazwie "Bóg nie umarł". Tak się rozpoczęło gdzieś na religii, jednak nie oglądałam początku, co uważam za minus. Jeden teista, drugi ateista, walczący o swoje poglądy na temat istnienia jakiegoś bóstwa na uniwersytecie. Polecam oglądnąć, fajny!
- Hm... - oznajmiła, wycierając krew rękawem z buzi, która płynęła niewielką strużką po jej twarzy. Ta cena nie była zbyt duża, ponieważ to tylko kilka sekund od tego zdarzenia, gdy przestrzeliła przyszłego władcę całego świata, jednak i tak to zrobiło swoje. Dlatego nie może cofnąć się do czasów, gdy wszyscy żyli jeszcze w zgodzie, nie kłócąc się o władzę, ponieważ umarłaby wtedy. To ona stała się pomysłodawcą tego pomysłu, a jakby zniknęła z pamięci innych, to miejsce by nie powstało - byłoby po prostu pustym terenem lub lasem pełnym zwykłych, zielonych drzew.
Ale obserwowała teraz poczynania wilka o złotych oczach, patrząc się na jego dziwne próby podejścia do futrzastej przekąski, a także i brata, który starał się w jakikolwiek sposób pomóc oryginałowi. Wyglądało to dla niej... dosyć śmiesznie. Tak oto na jej twarzy zagościł uśmiech, składający się oczywiście z rządu białych, znacznie innych zębów, lekko chichocząc, jednak usłyszalnie. Nie no, po prostu jest radosną osóbką w swoim sercu, lecz na zewnątrz może czasami wydawać się "sucha" (nie jak wafelki, które się je i są chrupkie, lecz po prostu taka chłodna, bezuczuciowa).
Nie muszę chyba opisywać to, co zrobił przyszły obiad rudego samca - królik nadal obżerał się liścmi, uzależniony od cukru. O ile niektórzy mają umiar, ten go całkowicie nie posiadał, nie zwracając uwagi na to, że właśnie się do niego zbliżał wilk. Za późno było na reakcję - dopiero podczas skoku młodego zwierzyna obudziła się z transu lub też i hipnozy, jednak już na darmo - dobrze wycelował Kiro, mając w swoich ostrych łapkach jedzonko. W ciemności mało co można było zobaczyć, jednak właśnie ten oto piszczący już gryzoń, z długimi uszami niczym antena od mojego radia, wyróżniał się. I to na tyle, iż bez żadnego problemu można było go upolować.
I chociaż może się to wydawać zbyt proste, wykorzystano po prostu... głupotę ofiary. A cóż innego jest lepszego od zaplanowania czegoś na słabościach innych istot? Jak np. tego króliczka, który miał szerokie, czarne oczy, jakby znajdowały się na jego pyszczku dwa okrągłe, błyszczące kamienie węgla.
- Dobra robota - oznajmiła elfica, patrząc na zdobycz młodego wilka.
Sponsored content