Wypaczony zakątek lasu

Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Wheat swoim zwyczajem naiwnie wierzyła, iż wszystko da się rozwiązać pokojowo, jeśli tylko ma się dość wyczucia i cierpliwości. Stąd też widząc, iż pierwszy mur obronny, wykreowany z w istocie skromnych podarunków, nie zdał egzaminu i nie powstrzymał smoka przed natarciem, nie straciła wiecznej pogody ducha i wbrew wszystkiemu nie zaczęła panikować, nie padła martwa przytłoczona zawałem ani też nie zaczęła śmiać się histerycznie. Nic z tych rzeczy. Miast tego odważnie stała tam, gdzie się zatrzymała, jedynie raz po raz przestępując z łapy na łapę. Starała się wyglądać poważnie. Musi wyglądać poważnie, w końcu jest niemal najważniejszą osobą w watadze. Przybrała dość obojętny wyraz twarzy, żywiąc nadzieję, iż zmniejszy to pewność siebie smoka przekonanego zapewne, iż ma przed sobą łatwy do ubicia kąsek.
- Zdrastwuj - Z jej gardziołka wydobyło się rosyjskie przywitanie. Miotała zwrotami obcojęzycznymi bardzo często, zazwyczaj na powitanie i zupełnie odruchowo, nie zdając sobie z tego niekiedy nawet sprawy.
Z pewną ulgą stwierdziła, że głos jej nie zawiódł i nie zamierzał zdradzić jej niepokoju, drżąc niczym liść na wietrze. Był spokojny i opanowany, miał także w sobie wrodzoną nutkę dobrego humoru.
- Bardzo możliwe, że spakuję niezgorzej niż moje podarki, ale czy nie sądzisz, iż lepszy kąsek trudniej zdobyć? - rozłożyła nieco skrzydła, końcówki lotek zadrgały nieznacznie, poruszone przez zbłąkany powiew wiatru. Istotnie, miała tę przewagę, iż uciekać mogła nie tylko na ziemi, ale także w powietrzu. W dodatku szło jej to całkiem sprawnie, mimo wrodzonych problemów z koordynacją ruchową. Zaraz potem złożyła je na powrót.
- Naprawdę chce ci się fatygować i ścigać mnie, skoro możesz mieć od zaraz drobniejsze, co wcale nie oznacza, iż gorsze, przekąski? - Wskazała skinieniem łba mięso, które smok tak niegrzecznie minął. Uśmiechnęła się lekko kącikami warg.
Shierr

Shierr


Male Liczba postów : 31

     
Obserwował i słuchał słów wadery, uważnie wpatrując się w jej ślepia, zaś ona mogła poczuć jak jego ciepły i spokojny oddech przeczesuje krótkie, rude futerko na jej pyszczku. Mimo że wcale a wcale nie zniechęciła go od pomysłu zjedzenia jej, to bez problemu mógł przyznać że by stać niewzruszonym, tak jak ona to robiła, trzeba było mieć stalowe nerwy co nawet mu zaimponowało. Nawet wśród smoków zdarzało się tchórzostwo, mimo że wielu uważało ich za najlepsze maszynki do zabijania na świecie.
- Myślę że dla Ciebe mógłbym się potrudzić - Gdy jednak rozłożyła skrzydła przyjrzał im sie uważnie. Wyglądały dość pokaźnie, czerwone lotki sprawiły ze poczuł nawet lekką zazdrość, która jednak szybko zniknęła. Spodobały mu się, jednak czyżby to właśnie one były źródłem pewności samicy? Na prawdę myślała że może konkurować w locie z istotą która się urodziła z takim darem?
Nie było to ważne, złożyła je i zaczęła kolejne słowa których również wysłuchał z lekkim zaciekawieniem. Zbyt małym jednak by porzucić to co zaplanował. Jako że wadera nie patrzyła pod łapy, najzwyczajniej w świecie zamachnął się masywną łapą przewracając ją na bok i stając nad nią tak by uniemożliwić jej ucieczkę.
- Chyba powinnaś uciec gdy miałaś okazję. Teraz szykuj się na bycie pożartą - Wyszeptał jej do uszka i powoli nachylił łeb ku jej szyi, chcąc otwierając szczęki jakby chciał skręcić jej kark. Zamiast tego najzwyczajniej w świecie z jego paszczy wysunął się jasny i ciepły jęzor i przejechał lekko po jej szyi, najprawdopodobniej zaskakując waderę.
-Dałaś się wkręcić. Nie chce Cię pożreć, nie jestem głodny, chociaż przyznam że zaimponowałaś mi postawą, no i wydajesz się na prawdę smaczna - Gdzie się podziała ta nieprzewidywalna istota która kierowała nim przed chwilą? Była tylko przykrywką? Jedną wielką atrapą dla urozmaicenia czasu? No i skąd wiedział czy samica może być smaczna? Pewnie dlatego że ją polizał.

/Shierrek złośniczek lubi straszyć niewiasty .-.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
(To nie niewiasta, to baba. W dodatku psychopatka. :I)


- Mógłbyś? - Zawahała się nieco, bowiem w swej naiwności oczekiwała, iż dalszy ciąg tego spotkania stanie się bardziej kreskówkowy, smok ze smutkiem odleci, a Wheat rozsypie dookoła sparkle zwycięstwa. Tymczasem usłyszała odpowiedź, której się nie spodziewała. Wybiło ją to z rytmu i pewności siebie. Nim zdołała wymyślić jakiś majestatyczny odzew, nie dane było jej jednak namyślać się zbyt długo, bo oto grunt uleciał jej spod nóg, a zaraz potem wrócił z wielką siłą i hukiem w obolałym łbie. Jęknęła i zamrugała, oszołomiona. Gdy wróciła do siebie, nad sobą spostrzegła właściciela fantastycznych lewitujących kropek, co zdecydowanie nie było widokiem, jakiego oczekiwała. A niechże to! Nadszedł jej koniec! Tu i teraz! A ona chciała przecież tylko podzielić się ciastem. Wstrzymała oddech, przerażona, całe opanowanie uleciało z niej nagle, a oczekiwała, że za chwilę uleci i dusza. Zamknęła jedno oko, zamknęła drugie, i...
- C - co? - Drgnęła, gdy jęzor dotknął jej szyi, spodziewała się jednak zgoła innego uczucia przy tym kontakcie. Może bardziej bólu? Potrzebowała chwili, by przeanalizować wszystko i uchylić lewe oko. Jeszcze moment. Prawe oko. Potem rozdziawiła do kompletu usta i przez moment na przemian zamykała je i otwierała niczym świąteczny karp pływający w wanience, niespokojny i niespecjalnie wiedzący co robić i co się dzieje.
- N - nie rób tak! - pisnęła niepewnie, z domieszką oskarżycielskiego tonu głosu. Toż ona mogła zejść na zawał, jakże to?

( Wybacz tak krótki post, ale brat zabiera ciągle laptop, bo chce grać w "5 nocy u Freddy'ego". I: )
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Gdzieś z oddali, od strony jakiejś małej, czarnej kropeczki sunącej powoli pomiędzy drzewami dało się słyszeć ciche popiskiwanie. Gdyby lepiej się jej przyjrzeć, można by dostrzec w niej szczenie- mnie, ale kto miałby się przyglądać, jeśli niczego poza przerażającymi cieniami, drzewami oraz zimną ziemią nie ma dookoła? A jednak tu jestem... sama... Cichutko szlochając pod nosem, szłam przed siebie, pozwalając łzom swobodnie spływać po kufie. Z każdym krokiem smutek zaczynał ustępować, a na jego miejsce wkraczał gniew, jednak i ten zastąpiony strachem szybko uleciał. -Może gdybym bardziej się starała, matka nie wypędziłaby mnie?- myślałam. -Może nie byłabym teraz sama w tym okropnym... pustym...ciemnym.. lesie?- na samą myśl o nim przeszły mnie ciarki. Nagle coś pękło pod moimi łapami. Mimo spuszczonej w dół kufy nie patrzyłam gdzie, ani po czym idę- za bardzo się bałam, by patrzeć. Upadłam na glebę, ryjąc pyszczkiem bruzdę.Serce mi kołatało. Nie wiedziałam co się stało, ale nie miałam sił, ani motywacji, by choć spróbować się podnieść. Jeśli to był potwór, który zastawił na mnie pułapkę celowo, dopiął swego. -Świetnie! Żryj sobie!- krzyczałam w myślach, nie chcąc czasem spłoszyć mego "wybawiciela". -Niech skończą się te męki!- Czekałam i czekałam, aż coś mnie zje, ale nic takiego się nie stało. Zniechęcona, podniosłam się do siadu i wybuchłam płaczem, kołysząc się jak dzieci z chorobą sierocą. -Chwila... dlaczego ryczę? Nic mnie nie zjadło- pomyślałam i nagle łzy przestały wypływać z mich wielkich oczu. Teraz to już byłam totalnie zbita z tropu. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, położyłam się z łebkiem na przednich łapach i czekałam na... sama nie wiem na co.
Kabu
Dorosły

Kabu


Male Liczba postów : 48
Skąd : Z północy

     
Kabu przybył w to miejsce równym i leniwym krokom od czasu do czasu zatrzymując się by się rozejrzeć.Co go tu przywiodło?Chęć zwiedzania, a może dźwięki wydawane przez szczenie.
Widząc szczenię z oddali podszedł bezszelestnie na odległość kilku metrów, po czym postanowił się przywitać tak by nie przestraszyć małej nieznajomej:
-Cześć mała(powiedział ciepło, życzliwie a na jego twarzy widniały zarysy uśmiechu)
szybko dodał:
-Co porabiasz w tym miejscu (powiedział jednocześnie pośpiesznie się rozglądając)
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Mój spokój został gwałtownie przerwany przez czyjeś słowa. Oczywistym było, że się wystraszyłam czegoś, co tak nagle się pojawiło w pobliżu. Strach objawiał się najpierw wzdrygnięciem, a później dreszczami, które starałam się ukryć. -Świetnie. A jednak przyszedł- myślałam, biorąc go za potwora, którego sobie w rzeczywistości wyobraziłam, jednak z przerażenia nawet nie odważyłam się na niego spojrzeć. Przez chwilę chowałam kufę pomiędzy łapami, mocno zaciskając powieki, dopóki nie dotarło do mnie, co osobnik właśnie powiedział. -I.. Ja?- zapytałam nieśmiało, z niedowierzaniem, iż kogoś obchodzę, przy okazji zerkając na niego.. ale widząc, że jest wilkiem, zaraz ponownie się skuliłam. -Wilki są złe! Wilki są złe...- powtarzałam sobie w myślach. -Ale przecież Ten się interesuje...- kłóciłam się sama ze sobą. -Chce mnie tylko zwieść i zjeść!- ciągnęłam. -Chwila, przecież nie wygląda jak ten potwór z mojego łba, tylko jak zwykły wilk... straszny wilk.- ostatnie dwa wyrazy odbijały się echem w mojej małej, nierozumnej kufce. -Och... chcę mieć już to za sobą- wyszeptałam do siebie w głowie, podnosząc zapłakane, wielkie. niebieskie oczy na nieznajomego i... znowu zaczęłam szlochać. Dość cicho, ale jednak..
Kabu
Dorosły

Kabu


Male Liczba postów : 48
Skąd : Z północy

     
Znowu usłyszał ten płacz był już pewny że wcześniej się nie przesłyszał to właśnie ją słyszał z oddali, ale dlaczego wcześniej płakała?i co robi w takim miejscu?
Jednocześnie z tymi myślami uświadomił sobie że przestraszył małą nie znajomą i to właśnie przez niego teraz płacze, czuł się z tym nie najlepiej.
Skierował swoje spojrzenie w jej zapłakane oczy,po chwili rzekł:
-Tak...ty,wszystko w porządku?(zapytał pewny siebie)
-Możesz być spokojna, nie mam złych zamiarów(zapewnił nie znajomą,jednocześnie siadając w tym samym miejscu w którym się zatrzymał)
Miał nadzieje że to uspokoi trochę tą mała istotkę.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Jak tylko straszny wilk spojrzał prosto w moje oczka swoimi przerażającymi ślepiami zabójcy (jak to sobie wyobraziłam), zaczęłam drżeć i szybko odwróciłam wzrok, bojąc się, żeby mnie nie zahipnotyzował.  Ta jego pewność siebie sprawiała, że moja wyobraźnia działała na jeszcze większych obrotach. A do tego jeszcze ten ciemny las... i cienie, z których lada momęt wyjdą dzikie bestie o gębach pęłnych kłów tak wielkich, jak moja cała głowa! Będą chciały mnie pożreć, bo jestem mała i bezbronna! Ale ja już im pokażę! Przez swoje nieco paranoiczne myśli, coraz bardziej chciałam walczyć. Zaczęłam powarkiwać. Zapewnienia wilka nic nie dały, a wręcz utwierdzały mnie w moich przekonaniach jeszcze bardziej. Widząc, że nieznajomy usiadł, zobaczyłam w tym szansę do ataku. (Uwaga! Będzie się działo! XD) Ruszyłam nagle na olbrzyma, pewna siebie i wściekła... ale kiedy tylko dobiegłam do niego na moich niezgrabnych, serdelkowatych łapkach, spojrzałam w górę, po czym przerażona jego rozmiarami uciekłam z piskiem. XD

/zt
Kabu
Dorosły

Kabu


Male Liczba postów : 48
Skąd : Z północy

     
Cóż nie miał on zamiaru wystraszyć nie znajomej ,intencje miał dobre może zabrał się za to źle.Miał nadzieje że jeszcze ją dogoni by przeprosić najlepiej w jakimś mniej upiornym miejscu.
Po chwili wstał i ruszył w szlak za nie znajomą.

/zt
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Ciemność. Tylko to ją otaczało. Gdzieniegdzie spośród koron drzew przebijały się blade wiązki światła, grające z cieniem mroku. Biegła, wykrzywiając źle zrośniętą łapę pod dziwacznym kątem. Pędziła, potykając się na wystających korzeniach, wyrzucając w powietrze szare liście i grudki ziemi, plamiącej jej łapy.
W jej splątaną sierść wplątywały się liście i gałązki, ziemia wcierała się w i tak brudne futro. I pomyśleć, że kiedyś lśniło bielą... Pomimo tragicznego stanu sierści, wilczyca była doskonale widoczna w ciemnościach lasu. Jej chuda postać silnie kontrastowała z mrocznym otoczeniem. Każdy w promieniu kilku metrów mógł zobaczyć mknącą pomiędzy drzewami, białawą smugę.
Silne podmuchy wiatru uderzały prosto w jej pysk, pozbawiając ją tchu. Nie poddawała się, biegła dalej, choć ból w kończynie stawał się coraz bardziej nieznośny. Z trudem przedzierała się przez dzikie zarośla i przeskakiwała nad powalonymi pniami. Wiatr huczał w uszach. Uginał drzewa, wył jak potępieniec. Nagle najbliżej rosnące drzewo zatrzeszczało, pękło i zaczęło spadać prosto na wilczycę. Samica przyspieszyła ostatkiem sił. Pęd powietrza odrzucił ją, a że była lekka, poleciała na znaczną odległość. Upadła ciężko na ziemię, w krąg trupiobladego światła, padającego na polanę. Jej kończyny były rozrzucone, pysk odchylony i lekko otwarty. Oczy były zamknięte. Czyżby jej egzystencja w końcu się skończyła?
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Szaleńcza pogoda, tak pomyślała nasza Ignisea, która poruszała się w głąb konarów drzew i innych rzeczy otaczające ją. W jej oczach znajdował się złoty kolor, jakby rzeczywiście były wykonane ze złota, chociaż tak nie było. Okazuje się, że nie ma w nich źrenic, zatem nadchodząca tutaj gryfica nie potrafiła zbytnio okazywać uczuć swoim ciałem, jak i głosem, chociaż wewnątrz niej wiele z nich się znajdowało. Gniew. Smutek. Szczypta radości. Chęć zemsty. Prawda jest taka, że po niej nie poczuła się lepiej, wręcz przeciwnie, nadal coś ją nurtowało w głowie, jakby czegoś nie zrobiła. "A może nie zabiłam ich wszystkich? Meh.", "A co, jeżeli ta okropna moc powróci?". Dzisiaj rzeczywiście nie było pogody, chociaż ona jest cały czas, ale tak się oczywiście mówi, jeżeli nie jest zbyt ładnie na zewnątrz, jak np. tutaj. Nie spieszyło się jej, zarówno do śmierci jak i do kogoś, chociaż tym razem wyczuła jakiegoś wilka, który niedawno tutaj przechodził. No i potykał się o wystające komary drzew, ale gryfica o wyglądzie Feniksa o tym nie wiedziała. Liście wpadały na jej dziób niczym samoloty, istnie taranując jej pysk czy tam kufę, naprawdę jest to obojętne, ponieważ nie wiem, jaka jest dokładna anatomia tego gatunku, lecz były to ciosy bolesne, jakby ktoś dał jej kilka razy z liścia. Dosłownie.
Wystarczyło tylko kilka chwil, by płomienista mogła dotrzeć do źródła tej pierwszej, niespotykanej dotychczas woni. Nie był to człowiek, zatem przypadkowe jego zabicie mogłoby być trudniejsze. Ale czy ona musi każdego zabijać? Nie, dopóki nie dowiedzą się o jej mrocznej przeszłości, a obiecuję Wam, że tak szybko się nie stanie. Oj nie, skrzydlata nie jest na tyle głupia i rozmowna, żeby powiedzieć o czymś tak okropnym. Zapewne nikt by jej nie zaakceptował, ale jej nie o to chodziło, albowiem nie ma zamiaru z przeszłości znowu przeżywać koszmaru, a jej chęć zabijania jest całkiem niższa niż kilkanaście lat temu. Dokładnie nie można określić wieku poruszającej się istotki, jednak ma już trochę wiosen czy tam zim, nawet nie wie, kiedy dokładnie się urodziła. Mimo to bardzo podobała się jej jesienny czas, gdy liście przybierają inny, bardziej ognisty kolor. To kojarzy jej się znowu z tym miastem i tajną organizacją, którą wytępiła, oprócz ich rodzin, chociaż i ich nie powinna oszczędzić. Kobieta czy dziecko, zabiłaby wszystkich, gdyby nie wyrzuty sumienia. Ale co tam mam do gadania, skoro po niewielkim spacerze wśród walących się z ogromnym hukiem drzew dorosła zauważyła kogoś, kto leżał na ziemi, jakby był połamany jak obok roślinki. - Wstawaj, bo inaczej ktoś cię zje bądź zabije - oznajmiła z niewielką grozą w swoim głosie, jakby to ona miała być jej morderczyni, chociaż na ten czas nie chciała zabić obecnej tutaj wadery.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Niestety nie. Nadal oddychała. Wciąż istniała na tym padole łez, choć powietrze przepływające przez jej płuca niemal niewidocznie unosi bok. Oczy uciekły jej w tył łba, a umysł pochłonęła kolejna wizja.
Siedziała przy pięknym wodospadzie. Woda w zbiorniku przed nią lekko się marszczyła. Na niebie wisiał ogromny księżyc, rozświetlający noc swym jasnym blaskiem. Obok niej siedział czarny wilk. Niemal dotykali się bokami, a jednak była to ogromna odległość pełna ostrożności. Spojrzała w swoje odbicie. Widziała tam piękną waderę o lśniącej, puszystej, białej sierści i błyszczących, żółtych oczach. Czarny basior skierował łeb w jej stronę, więc i ona spojrzała na niego. Jego oczy były czerwone jak świeża krew. Poczuła, jak jej gardło oplata ciasna obręcz strachu. Krzyknęła, jednak z jej gardzieli nie wydobył się żaden dźwięk. Wilk wciąż na nią patrzył, uporczywie wlepiając w nią swe ślepia. Z trudem oderwała od niego wzrok i spojrzała na tarczę księżyca, szukając ucieczki. Poczuła, jak miękną jej łapy. Księżyc był czerwony, miał barwę skrzepłej krwi. Spuściła wzrok na taflę wody. Jej odbicie zafalowało. Nagle sierść wilczycy odbijającej się w wodzie poczęła ciemnieć. Poczynając od jasnoszarego, stopniowo przeszła w węglistą czerń. Z przerażeniem patrzyła, jak ślepia jej odbicia robią się czerwone. Wtem odbicie wyskoczyło z wody i rzuciło się na nią. Wilk siedzący obok niej dołączył się do stwora. Znów spróbowała krzyknąć, znów na próżno.
Jej oddech przyspieszył, boki zafalowały. Wilczyca gwałtownie otworzyła oczy i poderwała się do pozycji siedzącej, wyginając dziwnie łapę. Z przerażeniem spostrzegła ogniste ślepia, gorzejące tuż nad nią. Nie wiedziała czy jeszcze śni, czy to już jawa. Ostatnio niewiele wiedziała. Gwałtownie poderwała się z ziemi i odskoczyła w tył, unosząc wyżej przednią kończynę. Wbiła oszalały ze strachu wzrok w feniksa. Odczuwając strach była zdolna do wszystkiego - zarówno do ucieczki, jak i do walki. Oczy nieznajomej za bardzo przypominały jej koszmary, złe wizje, które nawiedzały ją od dwóch lat. Warknęła gardłowo, z głębi trzewi.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Gryfica nadal na nią patrzyła swoimi bezdusznymi oczami, które nieraz przestraszyły człowieka, którego następnie zabijała, lecz tutaj nie to było jej celem. Miała na zadanie sprawdzić, czy tej dziewczynie, która leży i zapewne coś jej się śni, nic się nie stało. Po jej ruchach mogła rozpoznać trochę, co jej się śni, jednak to, co nastało po krótszej chwili spowodowało, iż gryfica wpadła w ogromne osłupienie. Na początku coś miłego, a potem coś o wiele gorszego, jakby tej spotykanej waderze śniło się coś bardzo złego, jakby koszmar, z którego nie było ucieczki. Tajemnicze rzeczy się tutaj dzieją, zarówno dziwna jest i ta płomienista, która nadal tylko patrzyła na udręki nieznajomej w spokoju, jednak coś spowodowało, iż cofnęła się bardzo szybko do tyłu. Nieprzyjaciel bądź ktoś inny się obudził z szaleństwa we własnym śnie oraz najwyraźniej się przestraszył kogoś o wyglądzie Feniksa. Albo jej oczów, gdyby to szczegółowo opisać. - Uspokój się, nie mam zamiaru nic ci zrobić - oznajmiła spokojnym głosem, opuszczając ogon na dół, albowiem każdy ruch może być błędem. Dlaczego ta wilczyca tak się zachowuje? Tak, jak być może i Ignisea sprzed kilkunastu lat, chociaż ona nic szczególnego nie odczuwała. Jedynie gniew, smutek i chęć zemsty na tej niebezpiecznej organizacji, która zajmowała się eksperymentowaniem na życiach królików labolatoryjnych. Tak oto pozostawiła swoją rodzinę i odeszła aż tutaj, gdzie powietrze jest czystsze niż w tym skażonym mieście. Ale co tam, wystarczyło spojrzeć tymi swoimi pustymi oczami w paczały nieznajomej, by większość rzeczy pojąć. Strach jedynie tą waderą kierował.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Pomimo pokojowego zachowania stworzenia, stojącego oko w oko z wilczycą, sierść na karku wadery najeżyła się, tworząc ostre igiełki z włosów. Brud sprawił, że kosmyki niegdyś białego futra stanęły na baczność i nie zamierzały szybko opaść. Co dziwne, to samo stało się z ogonem wilczycy. Przypominał teraz najeżoną szczotkę, ogon wściekłego lub wystraszonego kota. Do tego wadera uniosła go ku górze, jeszcze bardziej upodabniając go do kociego.
Jej warga uniosła się, ukazując długie kły i różowawe dziąsła. Piana zebrała się w kącikach pyska i poczęła spływać po boku szyi. Długo nie odpowiadała na wypowiedziane spokojnym tonem słowa nieznajomej istoty. Ślepia wilczycy szybko przesuwały się po sylwetce feniksa, czułe na każde, nawet najmniejsze, drgnienie. Zawsze była gotowa, by odeprzeć atak.
- Kim...jesteś? - odezwała się wreszcie po naprawdę długiej chwili. Jej słowa były urywane, jakby przypominała sobie, jak się ich używa.
Jej głos był ochrypły i gardłowy, jakby przez naprawdę długi czas nie był używany do niczego innego, tylko do krzyku. Żółte oczy nie przestawały obserwować, nos nie przestał węszyć, uszy nie przestały słuchać.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Gryfica uznała, iż spotkana wadera jest trochę dziwna. Zarówno pod względem wyglądu jak i zachowywania się, albowiem była dziewczyna w mieście i widziała koty, które właśnie najeżają sierść jak ta nieznajoma. Koty też były wykorzystywane do tajemnych eksperymentów biologicznych, jednak było je dosyć trudno złapać, ponieważ potrafiły bardzo szybko biegać na swoich czterech łapach oraz znały lepiej własne miasto niż ludzie. Można by powiedzieć, że one były głównymi informatorami obecnej tutaj gryficy, która dokonała płomienistej zemsty na tej tajnej organizacji, przez co zyskała po części szacunek do tych zwierząt. Jednak ta wilczyca była całkiem inna, jeżeli chodzi o jej charakter. Normalnie kot uciekłby przed nią, ale ona zjeżyła jedynie sierść, co świadczyło o jej gotowości do ataku oraz strachu w ciele. Kto wie, może ona przeżyła to samo, co skrzydlasta, jednak z gorszym skutkiem? Nah, chyba nie, gdyż dorosła znała chyba wszystkie koty w tym mieście.
- Mam na imię Ignisea i na pewno nie jestem twoim wrogiem - oznajmiła nader spokojnym głosem, żeby przypadkowo nie przestraszyć białej wadery, która następnie pod wpływem emocji by uciekła. Nie o to przecież chodziło tutaj, co nie?
Wiatr przestał aż tak wiać, a gałęzie drzew tylko lekko poruszały się pod jego niewielkim wpływem, chociaż nastąpiło to dosyć powoli. A jej złote oczy wpatrywały się w podobne nieznajomej, które wyglądały niezwykle strasznie, szczególnie bez tych źrenic, które świadczyłyby o jakimś uczuciu panującym w ciele płomienistej. Na zewnątrz w ogóle nie okazywała ich, ale w środku gotowały się niczym jakieś surowe warzywa. Ciągle ją zastanawiało to, dlaczego wilczyca tak się zachowuje, jakby była szalona, opętana. No i to, jakby była kotem. Jej zjeżona sierść oraz ogon, normalny wilk tak by nie zrobił jej zdaniem. Ale kto powiedział, że ona jest normalna?
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Płomienne oczy feniksa za bardzo przypominały wilczycy dzikie, nienawistne ślepia ogromnego smoka, goszczącego w jej urojeniach. Jego postać wiązała się z bólem i bezradnością, którą odczuwała na samo wspomnienie widziadła i pomimo oczywistych różnic pomiędzy nieznajomą, a jaszczurem, dostrzegała u Ignisei podobieństwa. Nic więc dziwnego, że wilczyca nie ufała słowom feniksa. Zresztą, nie znała jej. W ogóle nikogo nie znała. Może to nawet lepiej? Nie miała komu zaufać, więc nikt nie mógł złamać tego zaufania. Wadera nieustannie była gotowa na najgorsze, toteż nic nie mogło jej zaskoczyć. Rzeczywiście tak było lepiej... Tylko własnemu szaleństwu mogła zaufać, ono jej nie opuszczało.
- To się okaże - wydobyła z siebie ochrypłym, ciężkim głosem.
Delikatnie opuściła łapę na ziemię, lekko dotykając nią ziemi. Wygięta pod dziwnym kątem, stanowiła dopełnienie nędznej postaci wilczycy. Na pierwszy rzut oka widać było, że samica nie była poczytalna. Pytanie, czy była taka od zawsze? Tego nawet ona już nie pamiętała.
Wiatr nieco się uspokoił, już nie targał sierścią Lunatrii. Pozostało po nim jedynie kilka szarawych liści, wplątanych w futro wilczycy. Ponure światło, które padało na polanę, stało się silniejsze lecz wciąż całkowicie nie odgoniło mroku. Pod wpływem tego światła, oczy wadery, pełne szaleństwa, podświetliły się, stając się niemal białe. Stanowiło to przerażający widok, pasujący do przepełnionej szaleństwem duszy, które skrywało to godne pożałowania ciało.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Przecież to nie jest wina Ignisei, że wpadła w to ogromne bagno wraz z paczką znajomych. Gdyby mogła, zacisnęłaby gryfica zęby, myśląc cały czas o tym, że oni zginęli, a to wszystko przez nią, jednak tego nie zrobiła, ponieważ nie ma tych białych szkliw. Właśnie to dzięki ich brakowi, może wznieść się do góry oraz swobodnie latać, tak samo jest z innymi rzeczami zapewne, ale czy aby na pewno? Jednak pomińmy sprawę anatomii tych niezwykłych, szlachetnych stworzeń oraz powróćmy do tego, co się dzieje na fabule tutaj. Mogłaby zostać jakimś mutantem, połączeniem kota i swojego gatunku, lecz ludzie z tajemniczej organizacji wiedzieli dokładnie, jak wykorzystać cały potencjał obecnej tutaj samicy - nie ma nic lepszego niżeli skrzydła, łapy oraz ogień. Tylko to powoduje, iż zabójczynia jest w stanie wytępić wszystkich, jednak nikt nie przewidział, że nastąpi nagłe wyładowanie energii i wszystko wokół niej spłonie, otoczone szkarłatnymi płomieniami.
- Wszyscy dowiadujemy się czegoś z czasem, moja droga - oznajmiła, lekko machając swoim lwim ogonem, który posiadał puszysty kłębek na końcu. Przydałoby się, żeby jeszcze zaczęła z nim gonić, ot co! Jednak warto dodać, że obecna tutaj nie jest skłonna do żadnych zabaw (zarówno pod dwoma względami), na razie interesuje się tylko swoim życiem i tyłkiem. - Nie ma na świecie osoby, która wiedziałaby wszystko od początku, dlatego mamy często wzloty i upadki.
Nurtujące pytania na temat tego odeszły na bok i feniksowa spojrzała na szarawe niebo, a zza chmur znajdowało się pełne światła Słońce, które pokonało warstwę bladych chmur i oświetliło dzioby oraz pyski obecnych tutaj towarzyszy, jeżeli możemy ich tak nazwać, skoro jeszcze się ledwo co znają. Obecna tutaj płomienista dała się wciągnąć w coś, co było większe od niej, jednak z tego wyszła zwycięsko i wreszcie mogła wieść spokojne życie, chociaż od czasu do czasu prześladowała ją ognista przeszłość, dosłownie. Ale pomińmy to oraz spójrzmy na to, co się tutaj dzieje. Jej oczy nie spuściły ani na krok przestraszonej koto-wadery, która najwyraźniej się ptaka bała, ale spokojnie, bać się nie ma na ten czas czego, dopóki ktoś nie rozpocznie walki, a miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, ponieważ nikt nie chce, aby ktoś zginął zapewne.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Wydała z siebie nieartykułowany dźwięk, coś pomiędzy sarknięciem, westchnięciem a warknięciem.
- Tylko to, co oczywiste poznajemy od razu - mruknęła. - A upadki czasem kończą się śmiercią. - Jej głos skrzypiał, niczym nienaoliwione zawiasy.
Opuściła wolno ogon, sierść na nim nieco opadła. Już nie przypominał najeżonej szczotki. Wargi nieco opadły, na powrót chowając dziąsła i kły. Jednak wilczycy daleko było od stanu rozluźnienia. Każdy jej mięsień był napięty i twardy, do tego stopnia, że aż sprawiał ból. Tylko pod grubą warstwą futra, którą samica zyskała po syberyjskich przodkach, nie było tych mięśni widać. Mimo tego one tam były, gotowe na każdą ewentualność. To prawda, nie była silna. Daleko jej było do smoków. Ale była zwinna i stosunkowo niewielka, co dawało jej przewagę defensywną. Potrafiła tej zręczności używać, jeśli tylko zaszła taka potrzeba. A czasem zachodziła.
Jej oddech skraplał się w postaci pary, wydychanej wraz z dwutlenkiem węgla, idealnie widoczny na ciemnym tle lasu. Wilczyca kątem oka spojrzała w górę, w stronę koron drzew, w stronę zachmurzonego nieba. Blade słońce wyjrzało zza chmur, pokazując się w całej swej okazałości. Przypominało białą kulę na szarej połaci nieba. Przygnębiającą, o ostrej niczym stalowe ostrze barwie, kulę. Wadera na powrót skierowała całą swoją uwagę na rozmówczyni, nie kłopocząc się wymienieniem swojego imienia. Z resztą, czy byłaby w stanie wywołać je ze swojej pamięci? Tak dawno nie wypowiadała go do nikogo innego, tylko do siebie... Miała prawo zapomnieć, jak brzmi. Kim jest, skoro nie pamięta własnego miana? Z pewnością nikim ważnym...
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Jej oczy, złote niczym opadające delikatnie liście drzew, cały czas zerkały na nieznajomą, która jeszcze swojego imienia nie powiedziała, chociaż jest na ten czas nieważne jak dla obecnej tutaj gryficy o niezwykłym upierzeniu. Jak nie chce to niech nie mówi, jednak niechaj pamięta, że tak czy siak się o tym dowie. Albo i nie, bo przecież dziewczyna nie ma tutaj znajomych, zatem informatorów, którzy zdradziliby jej jakieś informacje za garstkę jedzenia bądź Kości. Tak to się robi, niewielka opłata za niewielką informację albo spełnianie próśb. A jeżeli to dotyczy obydwóch, działają bezinteresownie, współpracując razem. Ale co tam będziemy mówić, niechaj dzieje się tutaj to, co dziać się ma, co zostało wypisane bądź i nie, ponieważ wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu. Chociaż to nie Ignisea zadecydowała, żeby wprowadzono w jej żyły jakąś dziwną substancję, a raczej rozpuszczony Ognisty Kamień, lecz zemsta była jej pomysłem, bądź i koniecznością. Ale czy ona zdołała się lepiej po tym poczuć? Czy czuła się spełniona? Po części tak, lecz nurtowały ją takie same pytania oraz nie wiedziała, jak powiadomić mamę o jej decyzji opuszczenia terenów. Tak oto zostawiła jej jedno pióro ze swoim zapachem, który się ledwo co zmienił, a następnie wyruszyła tutaj.
- Dlatego ostrożności nigdy nie za wiele - oznajmiła, patrząc na niebo, a następnie na tą wielką kulę gazową, którą jest Słońce. Czyste powietrze wreszcie nie drażniło jej płuc, które i tak po tych kilkunastu latach stały się dosyć odporne na zanieczyszczenia z miasta, w którym przeżyła większość swojego życia. Ach, przecież to coś nie można nazwać normalnym życiem, albowiem było ono oparte jedynie na zemście. A teraz gryfica nie ma niczego do roboty. Mogłaby umrzeć albo upozorować swoją śmierć dla zabawy, jednak jej się tego aż tak nie chciało robić. W sumie - wystarczyłoby wziąć do łapy pistolet bądź inny przedmiot strzelniczy oraz trafić sobie kulką w łeb, jednak nadal miała jakieś pytania co do wytępienia całkowicie tej organizacji, która zajmowała się eksperymentami biologicznymi.
Wiatr delikatnie wiał w jej różnokolorowe pióra w barwach ognia, a w oczach nadal znajdowała się ogromna pustka, która patrzyła co chwilę na nieznajomą, co zapewne było dosyć straszne. No cóż zrobisz, skoro taka już jest i nie stać ją na soczewki kontaktowe?
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Weszła tutaj, a raczej wbiegła jak zwykle za głosami. Cóż robić miało szczenię? Ujrzawszy feniksa zatrzymało się z szeroko otwartymi oczyma. Kiedy nareszcie odżyła podbiegła do samic.
- Cześć! - wykrzyknęła z radością.
Dzieciak zatrzymał się o kilka kroków przed wilczycą. Mała jest bardzo wygadana ale może nie na wstępie... Jako że dziś wtorek, przez drzewa przedarła się leciutka mżawka prawie nie wyczuwalna... Młoda jednak spojrzała na swoje futerko i dostrzegła, że coś na nie kropi. Co z tego teraz są ważniejsze rzeczy! Przede wszystkim to latające coś!
- Czym jesteś?! - zapytała patrząc na feniksa z szeroko otwartymi oczyma.
Zielonooka klapnęła tyłkiem na podłoże i oczekując odpowiedzi wpatrywała się w skrzydlatą rozmyślając co to może być. Wilkiem raczej nie jest, ciekawe.. Spojrzała na wilczycę. To jest wilczyca. Tak, to jest pewne... Chociaż? W tym świecie nic nie jest pewne więc chyba można się zapytać... Tylko czy to nie będzie głupie? Nie, może nie! Raz się żyje!
- Ty jesteś wilczycą tak? - spytała białej.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Nah, kolejny nieznajomy zapach, jednak podobny do tego, jaki oferowała tutaj obecna wadera, która jeszcze nie zdradziła swojego imienia. A szkoda, bo by chętnie pogadała, ale nie ma co, kogoś kolejnego tutaj przywiało. Spadające niewielkie kropelki mżawki wyczuła na swoich piórach także Ignisea, która nie była z tego faktu zadowolona, ponieważ będą jej one tylko przeszkadzały w dalszym locie, jeżeli nadal będzie tak leciutko padało. Ale co tam, lecz po chwili wbiegła nieznajoma, czarna kuleczka, która najwyraźniej była tylko dzieckiem. Huh, aż czasy Ignisei się przypomniały, kiedy była takim małym kąskiem jak obecna tutaj, która biegała i nie wiedziała, co ma robić. Dla niej taki widok to normalka, jeżeli chodzi o gryfy, ale wiadomo, że nie wszyscy wszystko wiedzą, dlatego po usłyszeniu pytania zadanego przez małą, ta odpowiedziała, wpatrując się swoimi złotymi ślepiami bez źrenic tak przymusowo, że na stówkę przestraszyłaby obecnego tutaj malca.
- Czym ja jestem? Najzwyczajniejszym gryfem, mała. Tak, gryfem - oznajmiła swoim dosyć pewnym głosem, zmieniając co chwilę wzrok, tu na białej, tu na czarnej. Jakby były one symbolem Jin i Yang, jeżeli dobrze tutaj napisałam, być może i różniły się charakterami? Od razu było widać, że puchata kuleczka jest bardziej skłonna do rozmowy niż dorosła, którą chyba obudziła niebyt grzecznie, no i strasznie. Te słowa, które wcześniej wypowiedziała do nieznajomej, zabrzmiały tak, jakby to ona miała stać się jej morderczynią. Pióra obecnej tutaj gryficy były dosyć charakterystyczne co do jej przeszłości, która była tylko i wyłącznie płomienistą zemstą na tajnej organizacji. Teraz nie miała niczego do roboty, dlatego postanowiła pobyć tutaj trochę, żeby poznać inne stworzenia. Czyżby w tej krainie gryfy były wyjątkową rzadkością, skoro prawie nikt nie wie, czym dokładniej jest? Jej ogon pomachał lekko, okazując lekką obojętność wobec wszystkich tutaj zebranych, a raczej Ignisea sprawdziła, czy jeszcze on żyje. Źle by było, gdyby zionął ducha, co nie?
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
/Od piątku do niedzieli raczej nie będę odpisywać. Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Jeżeli chcecie dalej prowadzić fabułę, chwilowo beze mnie, nie mam nic przeciwko./

Wilczyca nie odpowiedziała na stwierdzenie skrzydlatej. Kątem oka spojrzała w bok, na ciemną połać lasu. Poczuła nagłą wilgoć, osiadającą na jej brudnym futrze, które zamiast pierwotnej bieli, przybrało barwę wpadającą w beż. Malutkie kropelki cieczy spływały po sierści wilczycy, pozostawiając za sobą jaśniejsze ślady. Kumulowały się i spływały po pysku, udając łzy, choć przecież żadna z nich nie wypłynęła z żółtych ślepi wadery.
Nagle spomiędzy drzew wypadło coś czarnego i zatrzymało się na chwilę na skraju polany z wyrazem pyska wyrażającym zdziwienie. Lunatria - o ile to w ogóle możliwe - napięła mięśnie jeszcze bardziej, choć przecież nowo przybyła była młodym, które Luna mogłaby zjeść na śniadanie.
Spojrzała z dystansem na małą, czarną kulkę, która po chwili wahania podeszła bliżej. Jak na gust wilczycy, za blisko.
- Raczej nie smokiem - wysiliła się na sarkazm, który zabrzmiał jakoś słabo, bez przekonania.
Na powrót nieco rozluźniła mięśnie, nadal pozostając czujną. Czarnej kulki się nie obawiała, mogła jedynie zasypać ją swoimi szczenięcymi pytaniami. Zerknęła przekrwionymi z niewyspania oczami na gryficę o wyglądzie feniksa.
Tak, ona i czarna kulka były jak Yin i Yang. Jedna biała, druga czarna. Jedna ponura, melancholijna. Druga wesoła i energiczna. Jedna dorosła, druga całkiem młoda. Jedyne podobieństwo pomiędzy nimi było takie, że obydwie niezaprzeczalnie były wilkami.
Bryza, zwana mżawką, przestała siąpić. Wadera nie dbała o to, aby strząsnąć z siebie pozostałości po wodzie, która w formie kropel zatrzymała się na sklejonych kosmykach jej sierści. Przecież samo wyschnie. Tak samo, jak liście, wplątane w jej futro kiedyś się wyplączą. A jak nie, to trudno. Pomimo tego, że w zachowaniu często przypominała kota, to jakby zatraciła potrzebę dbania o swój wygląd. Przecież on nie był istotny...
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Przestraszyła się lekko wzroku feniska. Te żółte ślepia... Cofnęła się o krok ale po chwili uśmiech powrócił... Na potwierdzenie tego że biała to wilczyca młoda poczuła się pewniej.. Uśmiechnęła się serdecznie i przechyliła leciutko łebek.
- Mam na imię Jessi... - powiedziała ot tak.
Nikt jej o to nie pytał ale dzieciak był bardzo gadatliwy i chciał rozluźnić atmosferę.
- Gryfem ? - zapytała. - A umiesz latać?
Mogło wydawać się śmieszne to pytanie ale z pyszczka malucha może jakoś przejdzie... Wyobraziła sobie siebie z dodatkiem skrzydeł uniesioną nad chmurami... Oh, jakież byłoby to piękne! A gdyby te skrzydła byłyby jeszcze czarne! Uśmiechnęła się jeszcze bardziej na tą myśl. Nagle zaczęła obiegać wszystkich w podskokach wyobrażając sobie że lata. Mogło wyglądać to śmiesznie ale co tam.... To tylko dzieciak!

Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Mała puchata kuleczka mogłaby być jej śniadaniem, ale na ten czas Ignisea miała dosyć pełny brzuszek, by wepchnąć szczeniaka do paszczy i go przy okazji zjeść, a raczej zedrzeć skórę i dostać się do pysznego mięska, chociaż tego gatunku psów nigdy nie jadła. Może to i dobrze, ale ciekawe, jak rzeczywiście smakują. A co tam, przecież nie będzie zabijać czegoś, co ma inteligencję na równi z nią, skoro może się z tym czymś porozumiewać i przy okazji zdobywać kolejne informacje o tym, w jakim miejscu się znajduje oraz co powoduje, że jest bardziej wyjątkowe od innych. Widać było gołym okiem, że dzieciak paja zaufaniem do wszystkich, co było dosyć dziwne, chociaż popularne w wieku tego malca, jednak mogło to spowodować, iż Jessi zostanie szybko czyimś prostym i pysznym obiadkiem, ale dosyć małym jak dla tych ogromnych gadzin, które zwą się smokami. Wzrok gryficy był bardzo straszny, jakby miała kogoś za chwilę zabić, chociaż tego nie miała zamiaru zrobić. Lata męki w mieście spowodowały, że stała się niemal bezlitosna i zawsze można odnieść wrażenie, że zaraz zamorduje jednego ze zgromadzonych, chociaż tak nie zrobi, dopóki nie ma żadnego sensownego powodu. Przecież jej życie nie może opierać się tylko na zabójstwach, teraz ma chwilę spokoju, coby zamknąć na kilka sekund oczy i pomyśleć o czymś pozytywnym.
- Zwę się Ignisea - oznajmiła, a po chwili przyłożyła dosyć blisko dziób do czarnej kuleczki, żeby poznać jej zapach, niemal dotykał on jej sierści. Wygląd to nie wszystko, dzięki niezmiennej woni jest poznać prawie każdego, ale jeszcze nie poznała dokładnie zapachu białej wilczycy, która najwidoczniej nie ufała nawet temu malcowi. Po krótszej chwili odsunęła swój łeb na miejsce oraz spojrzała złotymi oczami na nieznajomą, która najwidoczniej nie chciała się przedstawić. No cóż, to przecież jej wybór. - Potrafię, od tego są przecież te skrzydła.
Wystarczyło kilka sekund, by nimi poruszyła delikatnie, tworząc niewielki wiaterek wokół siebie, który był całkiem przyjemny.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
/Udało się odpisać. ;)/

Wilczyca nie brała udziału w rozmowie tych dwóch, jakże różnych od siebie, istot lecz uważnie się jej przysłuchiwała. Nieprzerwanie obserwowała zarówno szczenię, jak i feniksa i wyciągała własne wnioski, które przezornie zachowywała dla siebie. Nie była na tyle głupia, aby każdemu wyłuszczać, co siedzi jej pod czaszką.
"Czy matka nie nauczyła tego szczeniaka, że nie każdemu można ufać?" - przebiegło jej przez głowę, kiedy przyglądała się igraszkom Jessi.
Nie mogła przecież wiedzieć, że wilczątko jest sierotą, no bo skąd? Nie czuła potrzeby dzielić się swoimi wątpliwościami z obecnymi tu samicami. Zerknęła na Igniseę, która poruszyła swymi ptasimi skrzydłami, prezentując je w całej okazałości.
W tym właśnie momencie ponownie blade promienie słoneczne znów przebiły się przez ciemne chmury i gęstą połać lasu, oświetlając słabym światłem ogniste pióra gryficy. Sprawiały teraz wrażenie, jakby płonęły. Przynajmniej takie poczucie miała Luna.
Wilczyca zmrużyła oczy, przykrywając nieco gałki oczne, chroniąc je tym samym przed światłem. Oczy miała przekrwione, tęczówki żółte, które w tym oświetleniu wydawały się świecić wewnętrznym blaskiem, wręcz lśnić. Wyglądało to dość przerażająco, biorąc pod uwagę resztę powierzchowności Luny - zmierzwioną, brudną sierść i wychudzone ciało. Co też się z nią działo przez te dwa lata, że doprowadziła się do tego stanu? Z białej, puszystej wilczycy o smukłej, ale nie chudej sylwetce i żywych, żółtych oczach, zmieniła się w obraz nędzy i rozpaczy, przyprawiający o gęsią skórkę. Odpowiedzią było szaleństwo - jedyne, czemu naprawdę ufała.
Sponsored content