Zakątek Myśli

Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
O, wbrew pozorom, przyjęła to lepiej niż Yumi sobie wyobrażała, co było dla niej małym zdziwieniem.
Ale tak nieco odbijając od tematu zaskoczenia, fakt - Yumi nie potrafiła postawić się w roli ofiary. Miała w swoim życiu chyba jedną sytuację, gdzie coś.. a raczej ktoś zagrażał jej życiu, ale wtedy nie była w stanie zbyt wiele zrobić. Mogła jedynie stać nieruchomo z nadzieją, że ujdzie z tego cało, że los ma dla niej inne plany, że pożegnać będzie się musiała jednak stanowczo później. I Fortuna się do niej uśmiechnęła. Jak widać, nasza starowinka stoi tutaj cała i zdrowa, ba! nawet w całkiem dobrej formie!
Przełknęła głośno ślinę, na jej twarzy zaczęło teatralnie pojawiać się przestraszenie, oczy świdrowały drobnej postury samiczkę.
- Nie! Proszę Cię, nie rób mi krzywdy! Zrobię wszystko co zechcesz! - Krzyknęła jakoby nieco spanikowanym glosem. Odsunęła łapę przed siebie i delikatnie nią potrząsnęła, aczkolwiek uważając na małą, tak jakby chciała uwolnić się z jej zabójczego uścisku. Tak, Yumi nie do końca potrafiła postawić się w takiej sytuacji. Niejednokrotnie odgrywała jakieś scenki, korzystając ze swojego skromnego talentu aktorskiego, ale to z rówieśnikami. Ze szczeniakami nie miała okazji, również ze względu na brak rodzonego potomstwa. Bo jeśli o Noishu wspomnieć, był wyjątkowo inteligentnym i szybko dorastającym szczeniakiem, który jej opieki potrzebował tylko we wczesnym dzieciństwie. Później już radził sobie na własną łapę.
Vivien
Młode

Vivien


Female Liczba postów : 36

     
Wadera od razu taka zadowolona zamerdała ogonem i taka radość w oczkach jak samica zaczęła krzyczeć i zaczęła się nieco bronić! Tyle wygrać! To dla niej było naprawdę coś fajnego w końcu, upolowała sobie potwora! Viv tak się jej trzymała i gryzła sobie jej łapę tak lekko, chociaż dla niej to było bardzo mocno. Zdecydowanie nie była silna istotką. Zadowolona samiczka aż machała ogonkiem.
- Nie! Jesteś teraz moja i cie zjem! Nikt ci nie pomoże! -Zawołała dumna i tak ją dziabała dalej z największym przekonaniem, że ją atakuje na poważnie. tak po chwili ją puściła i tak spojrzała na nią.
- Ale teraz już musisz się wywrócić u umrzeć. -Powiedziała jej co powinna zrobić jako ofiara bo się nieco zmęczyła ciągłym gryzieniem wadery więc uznała, że już wystarczy i teraz może ja po prostu wymęczyć na ziemi i pokonać! Vivien puściła na chwilę łapę wadery i odbiła się od ziemi wskakując na jej ramię i tak złapała się jej karku atakując teraz jej szyje i ucho co dopiero komicznie wyglądało!
- Będziesz moim trofeum! -Zawołała dumna.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Jak miło było ujrzeć tę radość w oczach samiczki! Cóż, co do gryzienia - trzeba było przyznać, że Yumi w którymś momencie najnormalniej na świecie o tym zapomniała przyzwyczajając się do delikatnego, pulsującego ucisku, który tak jak wspomniała userka Vivien - raczej łaskotał.
- Nie, tylko mnie nie jedz! Jestem żylasta i niesmaczna! - Krzyczała dalej, poruszając niezauważalnie końcówką ogona, który sugerował, że dla samej wadery również jest to swojego rodzaju zabawa. Jak ona uwielbiała sprawiać radość innym!
Po kolejnym pouczeniu małej samiczki oraz jej skoku, zachwiała się lekko na łapach, a dokładniej tłumacząc po prostu ugięła je jakoby pod ciężarem szczenięcia. W momencie gdy Vivien zaczęła miętolić w pyszczku jej ucho, ugryzła się w język, aby przypadkiem się nie zaśmiać, co było nieco problematycznym. Niekontrolowanie poruszała uchem, co dzaiło się za sprawą łaskotek, których jej ciało chciało uniknąć, tym samym narząd słuchu, wydawał się uciekać przed drobnymi ząbkami małej.
Yumi zachwiała się lekko na prawo, potem na lewo i wylądowała na boku, rozkładając jedno ze skrzydeł w razie gdyby samiczka miała spaść z jej grzbietu. Leżała nieruchomo, powieki zamknęła, a język wyrzuciła na wierzch, udając, że poległa, a działania młodej były dla niej w skutkach wręcz śmiertelnymi.
Vivien
Młode

Vivien


Female Liczba postów : 36

     
- Ja cie zjem potworze i przejmę twoje wszystkie moce! -Zawołała taka dumna z siebie, ze upolowała wadere. Odetchnęła głęboko będąc na niej i sama musiała łapać równowagę, żeby się nie wywrócić na niej. Cóż to by był za objaw słabości! Vivien zadowolona kiedy wadera poległa tak zaczęła piszczeć szczęśliwa i tak ja gryzła zadowolona tarmosząc jej ucho, które jeszcze chwile temu jej tak uciekło, gdy wadera nim poruszała na boki, chcąc uniknąć łaskotania! Samiczka tak skakała po waderze i tak oglądała jej skrzydła zadowolona.
- Hahah! Teraz nikt mnie nie pokona! -Mówiła zadowolona i tak sobie tykała ją wszędzie po brzuchu po łapach i zeskoczyła przed nią i jak zobaczyła, ze ma zamknięte oczy i wystawiony język, nagle takie przerażenie.
- Ej no ale co ty... Ale nie umarłaś no... -Zaczęła ją tak w pyszczek tykać.
- Przecież krew ci nie leci ej no... -Dodała i takie przerażenie a jak ja zabiła i jej krew nie leciała. A jak ten potwór nie miał krwi?! Vivien tak sobie oparła łapki na jej głowie i zaczęła ją tarmosić za ucho wracając do zjadania swojej ofiary! Oczywiście młoda traktowała to nie tyle co zabawa a najprawdziwsze i poważne polowanie!
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Leżała jedynie nasłuchując poprzez niezauważalne poruszanie uszkami. W momencie przeżywania euforii szczenięcia delikatnie uchyliła oko, które zamknęła w momencie, gdy Vivien ponownie na nią spojrzała. Starała się leżeć bezwładnie, nie wydawać z siebie dźwięków, nawet gdy mała po niej skakała, oddychać jak najpłycej, aby klatka piersiowa wraz z częścią brzucha nie unosiły się zbytnio.
W pewnym momencie przeturlała się szybkim ruchem na brzuch, zostawiając samiczkę obok siebie. Złapała ją delikatnie ząbkami za kark i wstała na proste łapy unosząc ją nad ziemię.
- Teras to ja sie siem! - Powiedziała radośnie, z widniejącym uśmiechem na pyszczku, starając się utrzymać Viv aby przypadkiem nie spadła, przez co jej zdanie mające brzmieć "Teraz to ja Cię zjem" zostało nieco zdeformowane. Ach jo.
Rozłożyła pierzaste lotne kończyny i wzbiła się z samiczką w powietrze. Przeleciała nad strumykiem i z każdym machnięciem skrzydła była coraz bliżej potężnego dębu. W pewnym momencie wylądowała wśród gęsto rosnących, grubych gałęzi jego rozłożystej korony. Usadowiła w dość bezpiecznym miejscu małą, bezpiecznym - jak na drzewo.
- Hm, teraz to ja Cię upolowałam i będziesz moim więźniem, co Ty na to? - Zapytała wyszczerzając ostre, śnieżnobiałe ząbki w uśmiechu. Machnęła ogonem, który zaczepiła o jedną z gałęzi, wciąż bacznie obserwując małą. W razie czego będzie mogła zainterweniować, gdyby miało się stać coś złego.

Wybacz za chaotyczność, ale pisałam na szybko >.<
Vivien
Młode

Vivien


Female Liczba postów : 36

     
A tam nic nie szkodzi C:

Kiedy samica tak nagle i bezczelnie ożyła Vivien się tak jej mocno uczepiła i nagle znalazła się w jej pyszczku.
- A nie zostaw mnie! -Zapiszczała i takie aż przerażenie no bo naglę znalazła się w jej pyszczku i jeszcze mało tego leciała?! O matko kochana! No i jak wylądowały na tym drzewie Vivien błyskawicznie wskoczyła w takie gęstsze liście i tylko jej uszy wystawały i czubek noska.
- Nie nie mogę być twoim więźniem bo to ja cie upolowałam. -Powiedziała aż z taką smutną minką. Wadera tak obserwowała ją zza liści i wystawiła pyszczek.
- Poza tym nie dam się. -Zawołała dziarsko przybierając taka bojowo obronna postawę. Patrzyła na nia taka zaciekawiona.
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
Trochę Sprężynie zabawnych zdarzeń umknęło. Nie wszystkie na szczęście, bo zjawiając się na horyzoncie, a potem miarowo, wytrwale zbliżając, coś niecoś zobaczył. A że nie wszystko, to szkoda, zaś jeszcze większa, iż sporo cudownych dialogów nie usłyszał. Byłyby mu osłodą, pojawiłyby się w najlepszym momencie, bo w okolicach kości krzyżowej rodziło się przenikliwe, nie najmilsze odczucie, rozchodząc za pośrednictwem układu nerwowego. I oto jest wytłumaczenie, czemu zeszło mu nader sporo czasu na drogę - a to się trzeba było zatrzymać, przeczekać porcję bólu na ten moment, a to stęknąć sobie skrycie z bólu, a to poruszać ostrożnie łapą, w każdym razie jakoś zapobiegać nasilaniu się przypadłości. Miało to swój cel, obecnie przebrnął najgorsze etapy i już ponownie cieszył się swobodą do tego stopnia, by nie marudzić. Apogeum nastąpi za kilka dni, przecież to odległa przyszłość, wtedy się trochę pomartwi. Teraz nic nie uzyska.
Im bliżej się znajdował, tym większe jego dopadało zdziwienie, zdumienie. Jakże to, cóż się stało? Mignął mu jakiś kształt wlatujący na drzewo, no dobrze, samo to było straszne wystarczająco, jednak gdzieś zniknęła Yumi - to się nawet w głowie nie mieściło. Gdzie ona, ach, gdzie? Dreptał w pobliżu drzewa, nie zbliżając się doń zanadto, gdyż jeśli coś latało, mogło (według niego zresztą prawie na pewno było) mieć postać ptaka, wtedy zaś należało się tego wystrzegać, a przecie tam się to latajło czaiło. Rozglądał się w tej bezpiecznej odległości, zerkał tu i tam, przysłuchiwał się.

/I'm sorry, nieogarnięta jestem obecnie, jak to post udowadnia. :c
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Do jej czujnego noska dostał się znajomy zapach. Czyżby to właśnie zaginiony (prawie przed laty) Sprężyna znalazł się na miejscu? Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i przyjrzała się uważnie małej wilczycy, która jak na szczenię sprytnie skryła się wśród liści. Zaśmiała się krótko.
- A co jak Ci powiem, że mam pomocnika? - Zapytała mając na myśli czarnego basiora, który mógłby teraz niczym magiczny królik z kapelusza pojawić się pod drzewem. Czego jednak nie robił z nieznajomych samicy powodów.
Mogłaby teraz delikatnie i z gracją, jak to przystało na waderę zlecieć na dół, aby mu się pokazać. Jednak zostawiłaby małą w dość niebezpiecznej sytuacji, pozostawiając ją na drzewie bez większego nadzoru. A jak wiadomo - wystarczy jeden źle postawiony krok i mogłaby z niego spaść. A tego Yumiśka by sobie chyba nie wybaczyła. No cóż, dodając jeszcze, że zmysł węchu jej nie myli i to faktycznie jest sam Sprężyna a nie bliżej nieokreślony osobnik, który mógłby okazać się nieprzychylnym.
- I wierz mi, jest jeszcze większym potworem niż ja. - Szczeknęła radośnie, nie chcąc jednak ujawniać swoich delikatnych wątpliwości. Postać szczenięcia ją w pewnym sensie, sama w sobie całkiem interesowała. Była bardzo ciekawa jak zachowa się w danych sytuacjach, a wiedziała, że może to być całkiem ciekawym i dla niej nowym, ponieważ samiczka była według niej inteligentna jak na swój wiek. Zawsze uwielbiała szczenięta, które wręcz sprawiały iż miękła. Może to własnie przez skrywaną gdzieś głęboko w świadomości chęć zostania matką i wychowywania własnych pociech? Coś w tym musiało z pewnością być.
Vivien
Młode

Vivien


Female Liczba postów : 36

     
Vivien nie zdawała sobie najmniejsze sprawy z tego, że ktoś tutaj do nich dołączył. Naprawdę nie była świadoma tak istotnej sprawy! Za bardzo skupiała się na swojej potworo-ofiaro towarzyszce, niż na obserwowaniu tego, czy ktoś się do nich zbliża czy nie. Machała wesoło końcówką ogonka i tak patrzyła na waderę, spomiędzy zielonych liści. Kiedy wadera z kolei oznajmiła, że ma towarzysza Vivien miała aż takie (@o@)! Waderka wskoczyła nagle wilczycy pomiędzy łapy i się rozejrzała za tym jej pomocnikiem, ale nikogo nie zobaczyła. Poza tym patrzyła w górę bo chciała dostrzec na niebie, kolejnego latającego potwora!
- Kłamiesz nie masz pomocnika! -Zawołała uciekając spomiędzy jej łap z powrotem w swoje liście i tak się uśmiechnęła wesoło.
- Ja jestem najstraszniejszym potworem! -Zawołała wesoło wyskakując i szczerząc zęby tak jak dorosłe wilki robią gdy chcą się bić. Tak jeszcze nastroszyła grzbiet.
- Jego też upoluje albo będzie moim pomocnikiem! I razem cie zjemy! -Dodała tak podjarana zabawą i jakże prawdziwym polowaniem na potwory, że jej radość to była aż poezja! Samiczka tak patrzyła na skrzydlatą wilczyce z taką chęcią upolowania.
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
Najdroższy Sprężyno, badź mężczyzną. Co znaczy nie bój się drzew, ptaków, a nawet lekarzy. No jasne, łatwo rzec, a dokonanie prezentuje się gorzej. Łyonął na drzewo tak niepewnie, jakby obawiał się, że ono postąpi podobnie i, nie daj Bóg, spotkają się wzrokiem. Albo też tajemnicze stworzenie wyczuje ten postępek, uznając go zarazem za prowokację, przeobrazi się to w tę kroplę, która przepełni czarę. Trzeba brać nogi za pas. Trzy, dwa, jeden, start.
Nie, zaraz. Nie zgodził się ni nos, ni uszy, dla pierwszego bowiem, zgodnie z powinnością typowego węszyciela, przeznaczona była pewna znajoma woń, a para słuchów równocześnie pochwyciła znajomy głos. Werdykt był prosty oraz namawiał do uspokojenia się: Yumi. Niebrzmiąca w sposób, w jaki jego zdaniem powinna brzmieć istota rozszarpywana na strzępy lub wykrwawiająca się. Pocieszał także brak krwi i wyzwolonych z ciasnoty ciała wnètrzności. Brak tego rodzaju ciekawostek anatomicznych nie stanowił co prawda listu żelaznego, ale był właśnie krzepiący. Prawda, że jednoznaczna byłaby tylko obecność czegoś podobnego, wtedy masakra gwarantowana, lecz cóż, lepsza nadzieja na spokój od pewności wojny.
Wreszcie więc Sprężyna mógł się zdobyć na to, by drobnymi, acz raczej spokojnymi kroczkami zbliżyć się do pnia, a nie dostrzegając i tam scen niczym z opowieści Kinga, wsparł jedną z przednich łap o korę i z zapewnionym w miarę bezpiecznym podparciem dźwignął na tylne kończyny, poszerzając horyzonty.
- Ahoj, jest tam kto? - zabrzmiał okrzyk, wbrew niedawnym obawom niepozbawiony entuzjazmu. Jakże żyć bez celebrowania każdej chwili życia?
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Zachichotała cicho dalej obserwując zachowanie małej, które według wadery wydało się przekomiczne. Niczym królik! Tyle że wilk, userka sama nie wiedziała dlaczego jej się to skojarzyło z krolikiem. Może przez świętej pamięci uszaka, który wiecznie biegał bez większego celu po domu plącząc się między nogami? Tak, to mogło być to. No ale.. w momencie gdy do wilczych, puszystych usząt dobiegł miły w brzmieniu, samczy głos, który bez wątpienia należał do Sprężyny. Machnęła łbem niby to lekko w lewo, jednak pochylając go w dół, a spomiędzy liści ujrzała zarys ciemnej postaci - choć równie dobrze mógł być to cień. Tyle, że tym razem nie miała wątpliwości co do tego co mówił jej słuch wraz z węchem.
- Hmm.. kłamię? - Zapytała ponownie wracając wzrokiem do szczenięcia. - Wierz mi, że MÓJ POMOCNIK SPRĘŻYNA.. - Powiedziała nadając swojemu glosowi mocniejszego brzmienia. - [color=#9e5558]..jest ode mnie o wiele większy, silniejszy. Ma paszczę wyposażoną w długie ostre kły, a pazury u łap dorównują gryfim szponom. [color=#9e5558]- Powiedziała zginając ostrożnie łapy, tym samym ciągnąć swoją sylwetkę w dół - ostrożnie, pamiętając wciąż gdzie się znajduje, i że mimo wszystko nie jest wilczycą przykładnych rozmiarów, która powinna beztrosko skakać po gałęziach.
- Nie łatwo Ci będzie go upolować. Wystarczy, że na moment zamkniesz oczy, a już będzie mógł znaleźć się obok Ciebie. Zresztą.. kto wie, może już teraz stoi za Tobą? - Uśmiechnęła się szeroko, wciąz przyjaźnie, co nieco kontrastowało z tym co mówiła, oraz tonem jej głosu. W zasadzie w tym momencie zachowywała się bardziej jak dużo starsza siostra, która chciałaby nastraszyć swoje rodzeństwo.
Vivien
Młode

Vivien


Female Liczba postów : 36

     
No to teraz mała to się naprawdę wystraszyła! No bo co to miało być, żeby jakieś dwa wilki jeszcze potwory podkreślając ja straszyły i tak perfidnie podchodziły! Oo nie tak nie będzie! Vivien słuchała wadery dosłownie z otwartym pyszczkiem w zdziwieniu. Chociaż uscherka w tym czasie pokładała się za śmiechu, to naszej młodej dzielnej samiczce, z podobieństwami do puchatych króliczków, nie było wcale do śmiechu. Vivien tak patrzyła na nią uważnie. Kiedy samica skończyła mówić, młoda się uśmiechnęła cwanie.
- Haha! Widziałam gryfa wcale nie mają pazurów, nie okłamiesz mnie ty potworzyco! -Zawołała znowu z najświętszym przekonaniem, bo w istocie Julek nie miał szponów, albo co gorsza jej ich nie pokazał! O nie jak on mógł! Jednak wracając do dramatycznej walki z potworami.  
- Nie prawda, nikt nie jest straszniejszy od potwora ze skrzydłami. -Oznajmiała dziarsko na opis wadery, który dotyczył samca. Oj musiała przyznać, że trochę jej się tak... bojaźliwie zrobiło na serduszku jak stanęła przed takim opisem wilka. Ale ale! To była Vivien! No gdzież by ona miała strach okazać. No na pewno nie dzisiaj i nie teraz, bo w tej chwili wspaniale się bawiła. Wilczyca zamachała ogonkiem.
Gdy usłyszała ostatnie słowa samicy tak zgięła łepek w dół zaglądając pomiędzy swoje wszystkie łapki czy nie ma za nią wilka, ale na szczęście nikogo nie było.
- Nie on mnie nie złapie! To ja go złapię! Patrzy upoluje go! -Zawołała szczenięcym pewnym siebie głosikiem i tak zaczęła się rozglądać za nim i gdy wypatrzyła ciemna sylwetkę basiora, który zamierzał wejść na drzewo tak przycupnęła na gałęzi.. zakręciła ogonkiem jak polujący kot i.... skoczyła z drzewa prosto na grzbiet basiora od razu łapiąc go za ucho i warcząc tak jak szczeniaczki, czyli słodko i uroczo.
Heh.. dopiero wilczyca mogła zawału dostać, widząc jak młode zeskakuje z drzewa i w niedługim locie, bo wysokość nie była jakoś wielka, rozkłada łapki niczym wiewiórka i łapie się basiora. To w sumie tez było średnio dobrym pomysłem. Bo nie wiadomo co to był za wilk. Może wcale nie był taki przyjazny i wesoły jak wilczyca na drzewie? Ale co tam jak coś to skrzydlata samica ja uratuje, a Vivien była święcie przekonana, że jeśli jest pomocnikiem samicy to też musi być taki fajny jak ona!
- Poddaj się Sprenszyna! Jesteś moją ofiarą! A jak ci odgryzę ucho to zaciągnę cię na drzewo jak moja poprzednią ofiarę! -Zawołała dumnie memłając w pyszczku jego ucho i jednocześnie z radości tak machając szybko ogonkiem, jak małym wiatraczkiem. Ach i oczywiście miała problem jak to młode z wypowiedzeniem takiego imienia więc ze Sprężyny zrobiła sobie Sprenszyne!

OMG jaki mi post długi wyszedł *U*
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
Atak z powietrza - stamtąd, skąd spodziewał się go od zawsze. Niechybnie w większości przypadków sam kierunek przybywania najeźdźców starczyłby, coby serducho w try miga przestało bić ze strachu. Tym razem dobrze się złożyło, bowiem zdążył zerknąć na swojego przeciwnika, kiedy ten był jeszcze w locie, co uratowało go, nieszczęsną ofiarę, przed palpitacjami serca. Wierzgnął tym niemniej, wzburzył ruchem mięśni grzbiet; wszak żadnego łupu nie ma się bez wysiłku, więc i on nie może poddać się bez walki!
- Weto, weto! Nie zgadzam się. Tanio skóry nie sprzedam! - rzekł głośno, by niczyich uszu nie mogło to ujść. Znajcie jego wartość, ludziska. A choć niby uważał, bo ze szczeniakiem powinno się obchodzić nie gorzej niż z jajkiem, tak naprawdę ciężko stwierdzić, czy nie brał wszystkiego na poważnie. Przy umyśle niekonwencjonalnymi ścieżkami chadzającym, wszystko było możliwe, jedna prawda lub druga, a równie dobrze obie naraz. Jeszcze czwarta opcja, iż mogło mu się zapomnieć, w co wierzył, po czym wziąłby inne credo. Podczas któregoś z niezwykle zgrabnych podskoków trzy zdrowe łapy (kolejna userki postać borykająca się z problemem jedynie trzech sprawnych łap, ha) oderwały się od ziemi, wylądowały mniej zgrabnie obok, oczywiście zabierając resztę ciała i szczeniaka ze sobą. Potem znieruchomiał raptownie, nie tylko dlatego, że nadmiar wysiłku nie leżał w jego skromnych możliwościach, a przy tym lądując dziabnął się w ozór. Nie dlatego, rzecz jasna.
- Może jakieś negocjacje, hm? - zaproponował.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
- Fakt, nie mają pazurów. Mają szpony, które są o wiele bardziej przerażające. - Zagaiła z uśmiechem, przez który przemknęła jakoby doza cwaniactwa. Potworzyco? Matko, jakie to było urocze! Aj, gdyby Vivien wiedziała, że naszej Yumiśce podoba się takie określenie i nie widzi w nim nic negatywnego. A komentarz odnośnie potwora ze skrzydłami? Tylko podniósł jej samoocenę, choć nie wiadomo z jakich przyczyn. Zaraz, zaraz.. moment, ach tak! Dlatego szczenię wzięło ją za potwora. Yumi pacnęła się lekko łapką w czoło. No tak, dla niej pierzaste skrzydła były rzeczą całkowicie naturalną, zapomniała zupełnie, że nie jest to typowa wilcza cecha i kończyn lotnych nie widzi się na tyle często u psowatych.
W momencie gdy samiczka zeskoczyła z drzewa, wadera otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, może nawet lekko ze strachu. Zgrabnymi ruchami, poszła w ślady za szczenięciem, lądując tuż przed basiorem. Sprężyna, stary druhu! (userka powinna niezwłocznie udać się w senną podróż, tak, to nie jest godzina na pisanie) Uśmiechała się przyjemnie, a widząc konfrontację samca z małą Vivien zachichotała cicho, zakrywając pyszczek łapką. Zapewne oboje nie zdawali sobie sprawy jak miło dla serduszka się ich obserwowało.
Yumi zastrzygła zaciekawiona uchem w momencie gdy wilk wspomniał o negocjacjach. No, tego tematu była nader ciekawa. Przysiadła sobie cicho na szanownym zadku i owinęła puszystym ogonem tylną łapkę. Negocjacje? Ach, idealnie! Ona może się targować, przebije wszystko. Tylko kogo będzie dokładniej ta negocjacja dotyczyć? Bo suma summarum nie chciałaby być towarem, o który będą się targować, a to też było całkiem możliwe. A co jeśli Sprężyna da się temu małemu brzdącowi owinąć wokół palca i przejdzie na stronę samiczki? Co jeśli Yu stanie się faktycznie zakładniczką ich obojga? Tak, ta zabawa stanowczo szła w coraz to ciekawszym kierunku.
Vivien
Młode

Vivien


Female Liczba postów : 36

     
Vivien się trzymała mocno i dzielnie grzbietu basiora, żeby nie spaść podczas jego chyboczących się ruchów i skoków. Ale co to no! Viviśka by się na nim nie utrzymała!? Nigdy! Waderka dziamdzioliła przez cały czas jego ucho w najlepsze, chcąc je po porostu nie ma co się czarować, odgryźć. No bo czemu by miała tego nie zrobić skoro go zaatakowała! No własnie zje go całego! A na pamiątkę zostawi sobie uszy i ogonek! Piszczała tak śmieszne bo wesoło i groźnie zarazem, kiedy to samiec próbował się od niej uwolnić. Kiedy usłyszała o Negocjacjach tak się przechyliła bardziej do przodu, że dosłownie leżała na głowie samca tak miedzy jego uszami i patrzyła mu w oczy tak do góry nogami.
- Okey możemy Negocjować. Ja nie odgryzę ci ucha jeśli mi pomożesz złapać tą potworzycę. -Powiedziała od razu twardo swoje warunki taki śmiesznie brzmiącym u takiego malca dominującym tonem.
- No dobra jeszcze dam ci za to jedno to coś dziwne co ma na plecach. -Dodała tak zachęcająco z taką miną małego szatana. Matko kochana ale miała zabawy! Naprawdę nie bawiła się już z nikim tak dawno a tutaj nie dość, że dorośli to umieli się bawić! Vivien zerknęła na waderę czy ta nie knuje czegoś niecnego!
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
Potworzycę, no proszę. Zanim zaczął się bać nie na żarty, uwzględnił, iż owa potworzyca to jego nowy nabytek do grona miłych znajomych; uśmiechnął się więc pod nosem, bo wprost NIE MÓGŁ inaczej. Pomyśleć, że Yumi w dziecięcych oczach i słowach była tak odbierana, a w każdym razie na niby. Za nic nie zmiarkowałby takich skojarzeń, za nic i za wszystko zresztą też nie. Oparł tymczasowo zadek na ziemi, siedząc, fakt, lecz jakoby w napięciu, które sprawiało między innymi to, iże wydawał się gotowy zerwać w każdym momencie i to - ho, ho - z takim impetem, jakoby zdarzyło mu się mieć podczas siadania bliskie spotkanie z jeżem. Szacując wartość oferty, poruszył uszami po kolei: to lewym, to prawym. I z powrotem: to prawym, to lewym. Potem spojrzenie pokerzysty niestrudzenie utknęło w ślepkach Vivien - gdy był gotowy na dalszą dyskusję.
- Nie odgryziesz ucha i wcale a wcale nie ukatrupisz? - upewnił się, wiedząc od lat długich, raz słonecznych, raz deszczowych, że diabeł jeśli tylko może, to siedzi w szczegółach, dobrze jest zatem parę razy sprawę roztrząsnąć i sprawdzić, czy tam nie siedzi.
- Jak się za nią bierzemy, kapitanie? - dopytywał zaraz szeptem. Jak prawdziwy spiskowiec, postaniec albo kto podobny! Pray czym przygiął nieco łapy, zbliżając cielsko do ziemi, wymachując kitą rytm oczekiwania. Marny los tych, co na drodze mu staną! Marnawy!
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Naprawdę?! Co za zdrajca! Odda jej życie za jedno skrzydło, nawet nie do pary?! Oj ona już się na nich zemści. A ta zemsta będzie śmiesznie bolesną, bo jakżeby inaczej określić łaskotki, o których posiadanie podejrzewała małą Vivien?
Zgięła łapy zniżając tułów, tym samym zbliżając go do podłoża, prawie dotykając go brzuchem. Zarzuciła długą główką na bok, tak aby nie opadała jej na oczy. Zmrużyła powieki i stała bez ruchu, jedynie delikatnie poruszając końcówką ogona. Gdyby nie ten ruch, można by podejrzewać, że Yumi jest doskonałą figurą woskową, wykonaną przez wyjątkowo utalentowanego artystę. Nawet jej klatka piersiowa unosiła się prawie niewidocznie, aczkolwiek to już działo się z przyzwyczajenia podczas przyjmowania, takiej a nie innej pozycji.
Musiała teraz się skupić, obmyślić plan działania. Musiała objąć jakąś taktykę, która pozwoli jej uchronić swoją osobę, przed zdwojonym atakiem Vivien i Sprężyny. Nie poruszając łbem rozejrzała się w prawo, potem w lewo, jedynie przemieszczając w obie strony gałki oczne. Musiała wiedzieć, gdzie w razie czego może się udać, w którą stronę się skierować. Postawiła puszyste uszka (z czego jedne obślinione przez małego diabła) na sztorc i cierpliwie, w skupieniu czekała na ruch wyżej wymienionej dwójki.

Ku nieszczęściu jej oczekiwanie nie mogło aż tak się przedłużać. Musiała iść, musiała biec, musiała odejść ku przeznaczeniu. Uśmiechnęła się delikatnie i jednym szybkim ruchem rozłożyła skrzydła.
- Musicie mi wybaczyć, ale pozwolicie, że Was opuszczę. Jednakże nie wątpię w prawdopodobieństwo kolejnego spotkania, prawda Sprężyno? - Zapytała kiwając do obojga głową na pożegnanie. W krótkim czasie wybiła się z łap i wzleciała do góry. Unosząc się ponad ziemią, odleciała gdzieś.. dajmy na to, że na południe.
Hades
Dorosły

Hades


Male Liczba postów : 182
Wiek : 27

     
Najprawdopodobniej nie mogąc sobie znaleźć miejsca, zawędrował Hades właśnie tutaj. Powoli stawiając łapy, mozolnie pokonując kolejne zaspy czy inne przeszkody, dotarł do Zakątku Myśli. Zatrzymał się, łapiąc lekkiej zadyszki. Oto chyba pora na odpoczynek! Ułożyl się więc na śniegu w okolicy dębu, nie przejmując się wcale chłodem. Odmrożenie w końcu nie groziło komuś, kto jest niezniszczalnym oraz niemożliwym do pokonania, prawda? A że Des za takiego się uważał, nie przejmował się zbytnio tego typu detalami. Zimno, trudno. W zasadzie wolał jak było mu zimno, niż jakby było mu za gorąco.
Servant of Light
Dorosły

Servant of Light


Male Liczba postów : 7
Skąd : Skądinąd

     
W miejscu tym zjawił się Sol, rozglądając się uważnie. Szedł powoli, zupełnie nie wiedząc, co robić. Dotąd robił po prostu to, co mu kazano; a teraz? Teraz musiał iść przed siebie, błądzić bez celu. Ten brak celu go przytłaczał. Stulił uszy, ogon jednak był za krótki, by zamiatać śnieg za wilkiem. Krótki łańcuch - zaczepiony do obroży z mocnego sznura - kiwał się z boku na bok, przy każdym kroku Sola. Sam basior wyglądał na przygnębionego i smutnego, ale to tylko pozory. Czuł się zagubiony, zupełnie sam. Ludzie gdzieś zniknęli, nie miał żadnego zadania. Zwiesił łeb, oczami śledząc otoczenie. Co tu robić, co tu robić? Chyba iść przed siebie... gdyby tylko mógł ktoś nim pokierować... ba, nawet manipulować! Już tyle razy celowo dawał sobą manipulować, byle tyko mieć coś do roboty. Ciężko mu było działać na własną łapę.
Hades
Dorosły

Hades


Male Liczba postów : 182
Wiek : 27

     
Hades uslyszał czyjeś kroki, bo w końcu kroczenie po śniegu daje charakterystyczny odgłos. Odwrocił zatem głowę, wzrokiem probując odnaleźć tego, który śmiał mącić spokój ONEJ. Uniósł glowę i mimowolnie nastroszył sierść na karku, odczuwając pewne zagrożenie. ONA na razie milczała, pewnie poszła spać. A on, jako jej sługa, musiał pilnować, by nic jej się nie stało. Dlaczego? Z czystego egoizmu: otóż bez niej i on zginie, to więcej niż pewne. ONA podpowiadała, co robić oraz kierowała zachowaniami samca. Gdy to się skończy, podobnie jak SoL, i on nie odnajdzie własnego miejsca, będzie się błąkać. Ironia, chociaż ONA go przerażała, gnębila i niejednokrotnie nim gardziła w całkiem otwarty oraz nieprzyjemny sposób, o tyle potrzebował jej, bo dawała poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa.
- Hę?! - warknął w stronę sylwetki. Musiał tam być, bo na śniegu odznaczało się wszystko, co choć nieco ciemniejsze. Sam Des był widoczny jak na dłoni, ale pal licho. Nie myślał o tym. O mało czym w zasadzie myślał.
Servant of Light
Dorosły

Servant of Light


Male Liczba postów : 7
Skąd : Skądinąd

     
//nie trzeba pisać dużego "L" na końcu "Sol", bo to taka jego ksywa bardziej, niż zwyczajny skrót. ;D//

Zasłyszawszy warknięcie, Sol zatrzymał się i skierował głowę w stronę źródła dźwięku. Był nim, wyraźnie odznaczający się na śniegu, czarny basior. Może on... a może nie? Wiele wilków to słabe istoty. I to wcale nie jest tak, że nikt nie jest słaby; wszyscy jesteśmy tak samo mizerni, jak inni, którzy nas otaczają. Gdyby jednak natrafić na kogoś pewnego siebie, kto umie dążyć do celu, oraz stawiać cele tym, którzy tego potrzebują... Servant był bystry pod tym względem, że gdy jego "przywódca" zaczynał podupadać na duchu, ale to na stałe, zostawiał go bez słowa. Ktoś, kto raz stracił wiarę w siebie i nie potrafił się otrząsnąć, nie był dobrym "Panem i Władcą". Coś jednak sprawiało, że ów nieznajomy wydał się jasnobrązowemu basiorowi specjalny; a może to tylko ułuda? Wiele rzeczy można by sobie ubzdurać, gdy jest się zdesperowanym, osamotnionym, czy przygnębionym. Czyli pod wpływem emocji, które przecież tak silnie wpływają na psychikę, choć też nieraz z niej właśnie wychodzą. Tak więc, wilk zwrócił się ku Hadesowi, nie będąc pewnym, czy iść. Ostatecznie zdecydował - postąpił parę kroków w przód.
- Witaj, piękny panie. - powiedział, badawczo przyglądając się mu, obserwując reakcje. - Jestem Servant of Light; czy jest szansa na to, że zdecydujesz się na wymianę zdań ze mną?
Tak, na swój sposób ów samiec był bystry, choć w tematach dowodzenia nieźle upośledzony - z winy człowieka. Nie lubił kierować nikim, a tym bardziej samym sobą. Łatwiej, gdy inni to robili za niego. Zdecydowanie.
Hades
Dorosły

Hades


Male Liczba postów : 182
Wiek : 27

     
Piękny panie, tak? Cóż, Hades nie należał do istot łasych na jakiekolwiek komplementy czy słowa uznania, lecz to zapewne przez to, że dotąd raczej nikt nie spieszył się do tego, by określić jego osobę jakimikolwiek, przychylnymi zwrotami. Zwykle go przepędzano, przezywano i obrzucano gnojem. Dlatego przekrzywil łeb w prawo, nieco niczym zainteresowany czymś nowym i nieznanym szczeniak. ONA milczała chwilowo, prawdopodobnie będąc nie mniej zaskoczoną od samego Desa. Z pewnością chodziło o to, że myśli wilka spoczęły w innym rejonie, a podświadomość na moment "zapomniała" o istnieniu ONEJ.
- King of Darkness, siadaj - mruknął bez entuzjazmu, traktując najprawdopodobniej imię wilka jako jakąś nieszczegolnie wybredną ksywkę czy może nawet kiepski żart. Niemożliwym jest, aby ktokolwiek zwał się w tak... skomplikowany sposób. Spokojnie, Des i tak zapomni. Prawdopodobnie następnym razem, o ile taki będzie, nie będzie miał najmniejszego pojęcia o tym, jak się do wilk odezwać.
- A wiesz, gdzie są najlepsze kasztany? Ale w sumie, kto żarłby kasztany, kiedy wokół tylu niezdolnych do przetrwania, łatwych do ubicia? Coż za problem zmiażdżyć czaszkę albo wyszarpać gardło? - mruknął jeszcze.
Servant of Light
Dorosły

Servant of Light


Male Liczba postów : 7
Skąd : Skądinąd

     
Biorąc słowa Hadesa dosłownie, Sol zamyślił się na ich znaczeniem. A dokładniej, nad rozmyślaniem, o co tak naprawdę chodziło wilkowi. Niestety, brązowy basior był bystry jedynie na swój sposób, przebywanie z ludźmi i psami, oraz - w dużej części - brak własnego zdania, trochę go ogłupiły. Albo i trochę bardzo.
- Niestety, Władco Ciemności, nie spotkałem miejsca, gdzie kasztanów byłoby specjalnie dużo, szczególnie o tej porze. - odpowiedział. Trzeba mu przyznać, że trochę angielskiego znał, ale nie potrafił się posługiwać tymże językiem. Taki los, znasz znaczenie niektórych słów, ale tak naprawdę nie potrafisz nic powiedzieć, na przykład po angielsku.
- Myślę jednak, że zmiażdżyć czaszkę ciężko, bo kości są dość mocne. Mniej zachodu wyszarpać gardło. Ale i tak "niezdolni do przetrwania" mogą okazać się na tyle szybcy, że ogonów im nie idzie powąchać w pogoni. - Sol uśmiechnął się głupawo, nie wiedząc do końca, co robić. Nie był zbyt dobry w rozmowach z innymi.
- Ale masz rację, nikt nie jadłby kasztanów. Chyba, że byłby zdepe... zdepresowany... zdesperowany! - Basior machnął krótkim, pozbawionym jakiejkolwiek puchatości ogonem. - Głodny to i drewno zje.
Hades
Dorosły

Hades


Male Liczba postów : 182
Wiek : 27

     
- Jeśli ktoś nie żre, jest słaby i daleko nie uciecze. W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle. Zuzanna lubi je tylko jesienią. Więc całkiem niedawno, tak myślę. Och, wiosno, wiosno, szatą swą zieloną okryjże te ziemie! - mówił, końcowemu zdaniu nadając odpowiedniego dramatyzmu. Mimo poważnych ubytków, jeśli chodzi o intelekt czy bystrość, tajniki sztuki aktorskiej posiadł, jakby z automatu, bo to jedynie, żeby jakoś przetrwać. ONA pomagała. Oj, tak. Gdyby nie ONA, najprawdopodobniej Des dawno już padłby trupem! Zawdzięczał jej tak wiele, zarazem równie niemało przez nią tracąc...
- Poznałeś już, jak smakuje śmierć? Znasz jej zapach? - mruknął, nie spoglądając nawet na Solka.
Tsukuyomi Aen Saevherne
Dorosły

Tsukuyomi Aen Saevherne


Male Liczba postów : 370
Wiek : 28
Skąd : Warszawa

     
- Jesteśmy na miejscu.

Rzekł poważnie Tsuku i zaprowadził przyjaciela pod wielki stary dąb w samym sercu polany. Sam usiadł obok i z torby wyciągnął fiolkę z jasnoniebieską cieczą.

- Masz wypij a nie pożałujesz.

Czym był ten napój? Uprzedzam iż nie alkoholem a czymś w rodzaju mikstury. Woda z wodospadu oczyszczenia i specjalnie dobrane zioła takie ja np jaskółcze ziele czy płatki białego mirtu. Smak tegoż specyfiku nie jest zbyt dobry, niestety. Napój przyniesie Keinowi nieziemski spokój na pewien czas, i nie na zasadzie narkotyku.

- Ten dąb pewnie jest równie stary co ja.

Powiedział żartobliwie.
Sponsored content