Leczenie

Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Zmęczone spojrzenie zaczerwienionych od płaczu oczu Lei zatrzymało się na Władcy Świata Zmarłych.
Władca świata zmarłych tutaj?
Pochyliła łeb w czymś na kształt ukłonu. Na wszelki wypadek.
Rozejrzała się, szukając wzrokiem umierających.
- Witaj panie. Czy Tempus naruszył pacjentowi tętnicę?
Wyglądało, że wszystko ok. Rapish wracała do zdrowia. Mort przed chwilą poszedł. Tempus i Marano mieli się dobrze. Siebie nawet nie wzięła pod uwagę, nie pomyślała o tym zwyczajnie.
- Przy poprzednich śmierciach cię tu nie było. Nie rozumiem, czemu przybyłeś tym razem, panie.
Bała się go. Zachowywała się jednak spokojnie i kulturalnie. On nie był demonem. Tamten koszmar się nie powtórzy. Nigdy! Ona nie pozwoli.
Pamiętała to wyraźnie. Nagłą przemianę lekarki, mentorki, w upiora. Krew pacjenta, pokrywającą podłogę i ściany. Strach...
Przeraźliwie bała się demonów, upiorów i im podobnych.
Ale Władca Świata Zmarłych do nich nie należał... Prawdopodobnie. Miała nadzieję, że nie.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Tempus czując ulgę ,z każdym krokiem oddalając się od stołu operacyjnego ,skierował się ku Lei. "Wszystko się udało! Było super! Mam nadzieję że następnym razem będziesz mogła nam towarzyszyć!" Tyle myśli teraz krążyło po głowie zamyślonego i wyczerpanego wilka. Mimo znużenia i uczucia mdłości od zapachu który dość długo miał się jeszcze utrzymywać w nozdrzach, chciał w końcu spotkać się z mentorką, która przelała do jego móżdżku praktyczną wiedzę. I dostrzegł ją- schorowana i patrząca słabym i zmęczonym wzrokiem. Dlaczego dziś aż tak źle? Zwykle widywał ją w lepszym stanie i choć nie był wspaniały i pełen zdrowia to tłumaczył sobie zawsze że to spowodowane domniemanym wiekiem. Tym razem nie miał wątpliwości- coś jest nie tak. Stanął obok niej i Marano i przyjrzał się.
-Hey, wszystko okey? Przydałaby ci się chyba chwila odpoczynku...
...albo ramienia w które można się wypłakać.
-Może udasz się na łożę? Marano się tobą zaopiekuję ,a ja przyniosę coś zjedzenia...albo na odwrót
Wolał aby mimo wszystko wilczyca polowała- on tego najzwyklej jeszcze nie potrafił. Nie wnikajcie dlaczego, po prostu średnio mu to idzie.Po chwili mimo swędu krwi w nozdrzach poczuł jakąś obcą nutę. Obrócił się lecz...nie był pewien czy to tylko dziwnie padający cień na podłogę ,czy też zjawa...przetarł oczy i zaśmiał się do siebie. Chyba za dużo dzisiaj pracy...mózg płatał mu figle, a on najzwyklej nie wierzył w takie bzdety.
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
Massacre uniósł kąciki ust, choć były one ciemne i przeźroczyste, toteż ciężko było ujrzeć czy się uśmiecha czy też nie... Mniejsza.
Wiele śmierci go ominęło, to prawda, ale odkąd powrócił do swojego królestwa, znów mógł zabierać dusze tam gdzie ich miejsce. Wilka, którego zoperowano, na szczęście życie jeszcze nie chciało opuścić, więc tą kwestię pozostawił w spokoju.
Spojrzał na Tempusa, który próbował jej pomóc, lecz czy nie było już na to stanowczo za późno ?
Odwrócił ponownie spojrzenie do wadery.
- Przybyłem, by zabrać twą duszę tam, gdzie dozna spokoju. Widać śmierć kręci się wokół Ciebie od dłuższego czasu... Po co więc przedłużać udrękę ? - rzekł ze spokojem, choć dało się słyszeć ciche pomrukiwanie. Jednej darował życie, jak na razie... Za rok ją ponownie odwiedzi, ale ta wadera... Wyglądała o wiele wiele gorzej. Nie miała nawet sił utrzymać skrzydeł lub siebie na łapach. Wychudzona, zmęczona, a w oczach widać było, że wiele życia już jej nie pozostało.
- Nie lękaj się śmierci. Swoje zrobiłaś, czas by Twoją rolę przejął ktoś inny. - dodał po chwili, zbliżając się do Niej o parę kroków.
A co do Tempusa... Nie, nie przewidziało mu się. Właśnie miał okazję poznać Władcę Zmarłych i wszelkiej maści Dusz.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Po kolei. Najpierw jej wzrok spoczął na Tempusie.
- Miło, że się przejmujesz, ale mam pracę. Nie mogę. Przywitaj się grzecznie. - powiedziała.
Następnie dopiero, z pełnym szacunku, lecz i strachu spojrzeniem wróciła do Władcy.
- Wybacz mu, dopiero się uczy.
I właśnie wtedy dowiedziała się, że to jej śmierć ma nastąpić. Jej pyszczek ułożył się w idealne O ze zdumienia.
Zastanowiła się krótko. Co może być przyczyną śmierci? Po wyprawie do Anglii jej układ krążenia się wzmocnił, już nie potrzebowała tabletek z nitrogliceryną. Na złamane serce umrzeć się nie da. Więc co? Wylew?
A może z głodu? Dopiero, gdy się nad tym zastanowiła, dotarło do niej, że od dłuższego czasu jadła niewiele. Zbyt mało.
Władca Świata Zmarłych był wyjątkowo przekonujący... Była zmęczona. Uratowała wiele żyć, przyjęła setki porodów, widziała zaledwie kilka śmierci. Była dobrym Lekarzem i przekazała swoją wiedzę dalej. Tempus spisywał się wyśmienicie. A jej wkrótce starość uniemożliwi sprawne trzymanie skalpela. Z własnymi problemami zaś nie podoła pracy na pięterku.
Gdyby tu był Arthas...
Oddałaby własną duszę, żeby wrócił. Z resztą nie ona jedna. Do kompletu leci dusza userki, nie tak czysta i szlachetna niestety. Wręcz przeciwnie, warta raczej niewiele, i tak z góry przeznaczona do tej gorszej strony zaświatów.
Lei dusza cenniejsza. Ale niestety, nawet pakt z diabłem, Władcą Świata i Zmarłych, czy kimkolwiek innym już nie pomoże... Arthas nie wróci. Ani jako user, ani jako postać.
Biedna Lea...
Wadera spojrzała na Władcę.
- Ja... Nie wiem. Czy poradzą sobie tutaj beze mnie?
Czy Tempus da radę zająć jej miejsce?
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
- Twoja wiedza nie przepadnie, albowiem przekazałaś ją innym... Teraz możesz w spokoju odejść ze mną, zostając oczyszczoną na wieki. - rzekł ze spokojem, a następnie podszedł do wadery i uniósł przeźroczystą łapę imitując dotyk jej prawego lica, coś na wzór pocieszenia. Massacre był świetnym aktorem jeżeli chodzi o zbieranie dusz do swojego świata. Potrafił kłamać w żywe oczy, łudzić, zwieść, byleby ta przystała na oddanie się mrokowi.
Spojrzał na Tempusa. Nie oczekiwał od niego grzecznego temperamentu, zresztą nie interesował go ów basior. Przybył tu po Nią...
- Miło, że się troszczysz, amatorze, jednak Lea idzie ze mną. - rzekłszy to, do pomieszczenia dostały się dwa szkielety, które miały umożliwić przedostanie się duszy z ciała wadery.
- Już czas, Kochana... Masz jakieś ostatnie słowa ? - dodał po chwili, przyjmując na pysku coś na wzór uśmieszku.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
To miał być jakiś kiepski żart? Skąd to wszystko się tu wzięło?! Cała akcja rozgrywała się tak prędko, że Marano jedynie obserwowała Władcę Świata Zmarłych i Dusz. Wyglądał groźnie, ale czy był? Sądząc po możliwości przywołania szkieletów, które nie wyglądały zbyt przyjaźnie... Baranica zadrżała lekko, przyglądając się kościotrupom. Ale przecież nie mogła od tak teraz uciec. Mimo, że chciała. Wzięła się w garść i lekko zawarczała. Ciekawe, czy tego pożałuje... Futro na jej karku zjeżyło się, w ślepiach ukazał się jakiś złowrogi błysk. Wargi wadery uniosły się lekko, kiedy z jej gardła wydobył się warkot.
- Poszukaj sobie innej ofiary, Lea jest nam potrzebna! Daj jej spokój! Nie pozwolę ci jej zabrać! - syknęła, mrużąc lekko ślepia. Skąd w niej tyle odwagi? To chyba przywiązanie do lekarki, która trochę ją nauczyła. Może nie bardzo dużo, ale jednak!
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
Na słowa poplecznicy Lei jedynie się zaśmiał, a "kościotrupowe" sługusy stanęły naprzeciw wadery.
Mass zwrócił ku Niej swe spojrzenie, jakby zainteresował się ów waderą.
- A kimże jesteś by sprzeciwiać się samej śmierci ? Odważna jesteś, jeśli tak czynisz... - odparł z dezaprobatą. Cóż, samica mogła zastosować wszelkiej maści ataki, lecz nic by go nie ruszyło. W końcu był nieumarłym. Nieśmiertelnym bytem, którego jedynie Mag lub Szaman mógłby przegonić. Ale, że nie było tutaj żadnego z tych... Mogli błagać o łaskę Władcy.
Dał sygnał, a jeden ze szkieletów rzucił się na ów waderę próbując ją przygnieść do ziemi, nie raniąc jej, ale w pewnym sensie unieruchomić.
- Czy Twoja uczennica także powinna umrzeć Leo ? Jak widać nie darzy śmierci takim respektem jak Ty... - rzekł z niemałym niezadowoleniem. Cóż, oby Lea odnalazła dla jej ucznia jakieś usprawiedliwienie, inaczej mogłaby gorzko pożałować widząc jak jej koleżanka cierpi.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Z...zaraz! Nie tylko on widział tą zjawę zatem...to coś było realne? Co więcej pokazały się jeszcze dwa szkielety ,które wcale nie wyglądały przyjemnie. Wilk zadrżał ze strachu i lekko skulił ogon, jednak mimo wszystko ,widząc że ten ktoś chce pozbawić Leę życia, stanął obok Marano, chcąc pomóc jej w obronie. Niestety...nie za bardzo potrafił walczyć więc... po prostu stanął, pochylił główkę ,skupiając na nim wzrok. Z jego protezy wystrzeliły cichym świstem ,metalowe pazury. No co? Może i nie umie walczyć...ale zawsze może stawiać pozory!
-Myślę że możesz z tym zaczekać...potrzebujemy jej. Nie stanie się nic złego jak pozwolisz nam ją uratować...niech natura dokona wyroku ,a nie chęć pozbawienia kogoś duszy.
Rzekł do zjawy ,mając nadzieję że jakoś przekona wraz z Marano ,obliczę śmierci. Widząc że jeden z sługusów chce dorwać się do wilczycy ,stanął mu na drodze ,spoglądając chłodnym wzrokiem wilka który był opanowany...do czasu.
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
- Natura powiadasz... Natura nie ma tu nic do rzeczy ! - rzekł pochmurnie, po czym zwrócił się do kolejnego szkieletu.
- Dispone eorum (załatwić ich) - rzekł chłodno, po czym drugi szkielet ruszył na wprost samca. Ciekawe czy uchroni się przed dwoma napastnikami na raz. To będzie ciekawe. Sam Władca zaś, odwrócił się do nich tyłem i począł zmierzać do umęczonej Lei. Czas leciał, życie powoli odchodziło. Kto teraz uchroni tą biedną duszę przed łapami śmierci ?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Korzystając z faktu, że Mass był niematerialny, przeszła przez niego i okrążyła szkielety. Rozpostarła skrzydła, odgradzając je od Tempus'a i Marano.
Słaba, bezbronna, ledwo stojąca na łapach. Poszarpane skrzydła upodabniały ją nieco do upadłego anioła, oszalałej z bólu duszy.
Arthas'owi to porównanie zapewne bardzo by się spodobało - wszak za anioła ją uważał, wielokrotnie porównywał. Nie do upadłego może... Cóż. Nie zapominajmy, jaka jest przyczyna takiego stanu Lei.
Wadera zwróciła swoje zielone ślepia na szkielety. Trzęsła się cała, ze strachu, głodu, zimna. Oczy miała zaczerwienione od częstego płaczu, błyszczące jak przy gorączce. Postury raczej drobnej, bez skrzydeł wyglądałaby przy szkieletach jak obrażony szczeniak.
Skrzydła jednak miała, uniesione, rozpostarte. Chroniły uczniów przed wzrokiem Władcy Świata Zmarłych I Dusz.
Czy to jest koniec? Nigdy nie sądziła, że zginie w walce. Swój koniec wyobrażała sobie raczej w sędziwym wieku, w łóżku, w otoczeniu bliskich. Najlepiej podczas snu, żeby nie bolało.
Ale musiała chronić uczniów. Chciała tego. Inaczej po prostu nie umiałaby postąpić, inaczej sumienie, organ u niej raczej rozwinięty, pochłonęłoby ją.
- Nie tkniesz ich.
W jej głosie słychać było panikę. Łamał się. Był wyższy, niż zazwyczaj.
Lea się bała. Straszliwie się bała.
Czy nie chodzi jednak właśnie o to? Śmierć w słusznej sprawie jest zawsze lepsza od śmierci z przedawkowania. Samobójstwo nie wyszło, więc śmierć przyszła po nią sama.
Może po tamtej stronie spotka Arthas'a? Albo przynajmniej, jako duch, zdoła go odnaleźć? Dociec, co się stało? Dlaczego odszedł?
Teraz, gdy o tym myślała, nasuwał jej się obraz Salome. Wielokrotnie wspominana przez Alka. Z widzenia znana Lei. Salome. Mogła mieć z tym coś wspólnego? Jako była Arthas'a? A może to Lea była byłą?
Wadera już nie miała pojęcia, co myśleć o tym wszystkim. Złamana, zmęczona życiem, nie miała już sił tego ciągnąć.
Więc stała i patrzyła śmierci prosto w oczy, w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu. Nie da ruszyć Tempus'a i Marano.
Chciała już odejść. Zakończyć to wszystko. Odpłynąć w niebyt, na wieczny odpoczynek. Już nigdy więcej nie cierpieć...
Dotychczas umierała powoli. Czy tak wiele się zmieni, jeśli padnie na miesiąc przed momentem, w którym by się to stało bez interwencji Władcy Świata Zmarłych I Dusz?
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
Miło, że wadera stanęła w obronie słabszych, będąc sama słabą. Szkielety stanęły w miejscu na znak Władcy, gdy ów wilczyca osłoniła sobą swoich "uczniów".
Stały teraz po obu stronach, naprzeciw wadery. Były gotowe na zadanie śmiercionośnych ciosów. Mass uśmiechnął się. Teraz już było pewne, że nie ma odwrotu. Userka jak i postać były zgodne co do rozwoju tej sytuacji. I sama Lea była świadoma tego, że nie da sobie rady z nieumarłymi.
- Szlachetne, to, iż chcesz obronić swoich, lecz tym samym sama przybiłaś gwóźdź do swojej trumny... - rzekł, wymawiając pokrótce jakieś niezrozumiałe słowa, język nieumarłych. Szkielety nabrałby ponownie rozpędu, po czym jeden wbił się prosto w prawe skrzydło wadery, wyrywając znaczną ilość piór, drugi zaś wgryzł się w tors, wbijając swe niezbyt proste, a wręcz powykrzywiane zębiska w ciało samicy. Były bezwzględne co do swojej roboty. Nie baczyły ani na uczucia ani na to jaką krzywdę teraz wyrządzały. To właśnie Władca doceniał w nieumarłych. Posłuszeństwo i sumienność w wykonywaniu roboty.
Szarpały jej ciało, wyrywały pióra, a nawet rozszarpywały skórę. Lea musiała pokonać jeszcze jedną drogę, zanim dozna ulgi... Cierpienie, które napawało Mass'a zachwytem. Twierdził, że taki widok, gdy odbiera się komuś życie, jest artystyczne, wręcz idealne dzieło.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Z gardła Lei wyrwał się głośny, przepełniony bólem skowyt. Bo niewątpliwie - bolało.
Ciepła, rubinowa krew wadery plamiła siwe futro i pióra, kapała na podłogę, brudząc ją.
Stara wadera, zbierając ostatnie siły, chwyciła szczękami kark, czy raczej szyjny odcinek kręgosłupa nieumarłego. Próbowała gruchotać delikatne kości, bronić się... Bronić uczniów.
Ból niemalże paraliżował, zmuszał do mocniejszego zaciśnięcia szczęk, spomiędzy których wciąż wydobywał się urywany skowyt, przechodzący chwilami w pisk.
Czuła, jak kły drą jej ciało, zgrzytają o żebra, niszczą skrzydła. Gdyby była w stanie, zmówiłaby za obecność żeber krótką modlitwę dziękczynną - chroniły one płuca i walące szybko serce przed oprawcami.
Fakt ten również przedłużał jej cierpienie... Cóż. Czym są cierpienia fizyczne w porównaniu z bólem serduszka, tęsknotą?
Zdecydowana walczyć do końca, gruchotała kręgosłup nieumarłego. Uderzenie adrenaliny pomogło jej zebrać resztki marnych sił. Gdyby teraz ktoś jej pomógł... Powiedzcie, miała szansę się uratować?
Na pewno spróbuje. Choćby sama. Czemu? Bo, wbrew wszystkim problemom, instynkt nakazywał próbę obrony.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Znów wszystko działo się za szybko jak na Marano. Zadrżała. Dobrze, że Tempus ją ochronił. Z przerażeniem tkwiącym w ślepiach, obserwowała teraz jak szkielety skaczą w stronę lekarki i rozszarpują jej skórę. Przecież nie mogła od tak tylko gapić się bezradnie... Otrząsnęła się, lekko trzepiąc łbem na boki. I z groźnym warkotem skoczyła w stronę jednego ze szkieletów. Nie pozwoli jej umrzeć, co to - to nie. Spróbowała złapać szczękami kark drugiego kościotrupa; nie tego, którego atakowała Lea. Już wszystko było jej jedno, czy dostanie po łbie za ten atak, czy ledwo ujdzie z życiem, czy wyjdzie w jednym kawałku i nic jej się nie stanie. Jej celem było uratowanie swojej nauczycielki i mentorki. Dlatego kąsała, drapała i wszystko inne naraz, byle tylko jakoś jej pomóc.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
- Zostaw ją - syknęło coś, co znajdowało się nieopodal Massacre. Oto bowiem do lecznicy wkroczyła Gehenna, dumnym krokiem pokonując odległość dzielącą ją od Władcy. Wiedziała, co to za typ. Kreatury jego pokroju nie sposób nie wyczuć; nie rozpoznać stęchłego zapachu śmierci ani krzyków dusz, które doznały już spotkania z tymże osobnikiem. Cóż to jednak sprawiło, że demon wstawił się za byle żywym istnieniem? Bo coś musiało ruszyć jej sumieniem, prawda?
Nie, nic bardziej mylącego.
Sumienie zdechło już dawno.

Stanęła nieopodal, wpatrując się w cierpiącą lekarkę oraz prowodyra tychże działań. Uśmiechnęła się leniwie i jakby nieco od niechcenia, przysiadając na podłożu.
- Nie masz głowy do interesów. Zamorduj tę, która trzyma ich przy życiu, a lada moment nie będzie kogo dręczyć - mruknęła obojętnie, oblizując lubieżnie kufę.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea uderzeniem zdrowego skrzydła w słaby punkt kośćca nieumarłego zniszczyła połączenia między kośćmi. Następnie szarpnęła ciałem w bok, wyrywając drugie skrzydło z pyska kolejnego przeciwnika. Razem z Marano zniszczyła i tego.
Ledwo trzymała się na łapach, w jej piersi wciąż tkwiła górna część czaszki, niczym wielki naszyjnik. Zamglonymi oczyma jednak spojrzała na Władcę Świata Zmarłych i Dusz.
- Odejdź. - wysapała.
Jej krew obficie broczyła podłogę, kapała z rozdartego skrzydła i rany na piersi, płynęła z pyska i nosa.
Wadera chyba tylko siłą woli trzymała się na łapach. Jej oczy, choć niezbyt przytomne, płonęły, wpatrzone uparcie w Śmierć.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z obecności Demona w Lecznicy. Demon!
O ile wcześniej wierzyła, że ma jakieś szanse, teraz ta wiara umarła, strach został spotęgowany jeszcze. Demon i Śmierć! Lea nie miała pojęcia, co gorsze.
Ale Demonów bardziej się bała. Jeszcze dziś pamiętała przemianę jednej z lekarek. Śmierć pacjenta. Krew, brudzącą wszystko, strzępy ciała... Na oczach Lei opętana lekarka zabiła leczonego właśnie pacjenta.
Demon gorszy, bez dwóch zdań.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Tempus nawet nie zdążył zareagować- Po raz pierwszy zobaczył na żywo przemoc...dotychczas to pojęcie było mu obce, jakąś abstrakcją bądź czymś co jest w bajkach jako owoc złych postaci, które zawsze przegrywają. Teraz mógł ją ujrzeć wraz z bólem i cierpieniem osoby którą tak sobie cenił i lubił...Przepełnił go ból i cierpienie...strach ogarnął jego ciało, a lęk spowodował tylko odruch nakazujący ratować siebie...nigdy nie walczył i nigdy nie uważał że jest to sensowne. Niczym poparzony odskoczył tym samym pozwalając na okropny akt mordu...jednak z drugiej strony gdy tylko zobaczył jak opiekunka cierpi i walczy, przepełniony bólem utraty tej osoby rzucił się w berserkerskim szale ,machając na oślep ostrymi pazurami ,które cięły powietrze z cichym świstem niczym ostrze katany. Poczuł jak pazury wbiły się i roztrzaskały kości wilczego szkieletu z którym walczyła Lea (wybaczcie ale nie pisałem bo czekałem na Marano- uznajcie że ten atak był w czasie kiedy jeszcze ten szkielet był...w miarę cały xd ) ,które napotkały ,tym samym powodując że odłamki utknęły w ostrzach protezy. Wilk został zdyskwalifikowany tym samym z walki...Spojrzał na Marano i nową postać która tu się pojawiła. Domyślał się że walka już dobiegła końca i dojdzie do pogodzenia się...trzeba ją ratować i to szybko! Wilk chwiejnym krokiem stanął obok niej, nieco przesuwając się do przodu, mając wrażenie że zaraz zemdleje od tego widoku. Spojrzał się tylko na demona nic nie mówiąc, pokazując na twarzy że błaga o litość i prosi aby zostawił ich w spokoju jak i tą drugą zjawę. Było mu wstyd i strasznie głupio że nie pomógł jej ani nie potrafił jej pomóc przy walce.
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
A Mass nie miał nic więcej do dodania. Zauważył, że wadera jeszcze trzyma się na siłach, ponadto miała swoich sojuszników. Nawet demon się wstawił za Nią, co aż rozbawiło Władcę. Osłaniała się każdym, mimo, że śmierci nie mogła uniknąć. Kiedyś w końcu każdego spotyka ten sam los. Każdy trafia do tego samego worka. Mogli teraz sobie usiąść w kole i wypić herbatkę, świętując przepędzenie śmierci. Dziwne, że po spotkaniu ze śmiercią, życie pozostaje, choć powinno być całkiem na odwrót, ale cóż... Ta kraina była najwyraźniej inna. Ktoś umiera, ale nagle odżywa. Ciekawe...
Władca zamienił się w czarny dym, po czym wyparował przez drzwi, bez żadnego słowa pożegnania. I tyle było go widać.
Ave.

z.t
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
oho, komuś chyba nie odpowiada regulamin, stojący na straży życia postaci, abstrahując już całkiem od idei istnienia pól profilu, specjalnie stworzonych, aby nie eliminować postaci wedle kaprysów. Nieładnie, panie Masakro,nieładnie. A miała być urocza fabuła, bo w końcu ktoś tutaj - rzekomo - miał ochotę pisać z GeHe, a tymczasem... męska duma ucierpiała, czas na focha[znak zapytania]. No,nic to. Gehenna ostatecznie pokręciła łbem i również wyszła, rozbawiona zachowaniem rozkapryszonego Władcy. Nie wyszło,jak chciał, to się obrócił na pięcie i zniknął. No, cóż - nie jej to sprawa[wykrzyknik]

zt.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Dosłownie ułamek przed tym, jak Władca Świata Zmarłych I Dusz zniknął, Lei urwał się film. Przed oczami pociemniało, świadomość zrobiła sobie wolne. Nie pozostało więc jej nic innego, jak tylko paść jak długa w kałużę własnej krwi i porozrzucane kości.
Kałuża zaś rosła szybko pod waderą. Powiększała się, w miarę, jak serce tłoczyło życiodajną ciecz przez żyły... Również te uszkodzone. Skutkiem tego krew wypływała z ran na podłogę, której sprzątanie zapewne przypadnie Tempusowi.
Leośka się wykrwawiała. Uszkodzona została żyła w skrzydle; wgryziony w jej pierś fragment czaszki jednym z zębów tkwił w płucu. Straciła około litra krwi.
Znajduje się w Lecznicy, prawda? Zobaczymy, czy uda jej się z tego wyjść.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
O nie! Nie mamy czasu do stracenia
-Marano! Szybko naszykuj łóżko do operacji, krew do transfuzji, oraz narzędzia chirurgiczne! Ale to raz dwa! Tylko pamiętaj- grupa krwi 0!
Krzyknął wręcz, czując jak załamał mu się głos ze strachu co brzmiało tak jakby przez chwile pisnął. Szybko złapał prześcieradło z najbliższego łóżka i rozciął je na kawałki którymi z całej siły owinął zranione skrzydło by spowolnić upływ krwi. Następnie zrobił z drugiego kawałka opaskę uciskową nieco wyżej ,czując jak drżą mu łapy. Pazury nie chciały się schować w protezie choć ich już nie potrzebował i nieszczęśnie dźgał się nimi od czasu do czasu w swej szamotaninie. Niestety ale mechanizm był połączony z jego nerwami, a w takim momencie ledwo co dawał sobie radę z opanowaniem samego siebie. Opaska zaciśnięta...krew odpłynie z skrzydła, jednak jako że operacje zrobi za dosłownie moment to nie przejmuje się ryzykiem obumarcia kończyny- w końcu to chwilka ,krótki moment. Teraz klatka piersiowa...a w niej okropna czaszka z wgryzionym kłem. Już chciał ją wyciągnąć gry nagle przypomniał coś sobie i jak poparzony odsunął łapę.
-Głupi, głupi...chcesz ją zabić...
Szepnął do siebie z drżącym głosem po czym zaczął mamrotać pod nosem.
-L..Lea nie umieraj mi tu...Lea masz żyć! LEA!
Wydarł się ,sfrustrowany utratą pacjenta, a raczej wilka ,którego nawet polubił. Widząc że ledwo reaguje, kontynuował pracę ,stabilizując czaszkę wbitą w płuco wraz z kłem za pomocą opaski by przypadkiem nie wydostał się z ciała bądź nie pogorszył rany.
-Lea proszę cię nie odchodź...
Po bokach obiektu położył zwinięte w kłębek dwa kawałki podartej pościeli i podbiegł po łóżko szpitalne na kółkach. Obniżył je i wsunął ostrożnie ją na nie by móc przetransportować do sali. Miał nadzieję że Marano wszystko naszykowała. Każda sekunda się liczyła, szczególnie w takim momencie.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Post z telefonu, wiec bez polskich znakow.

Przerazona spogladala na upadajaca praktycznie u jej lap lekarke. Nie znala jej od zawsze, nie przyjaznily sie nie wiadomo jak mocno, a laczyla je zaledwie wspolna praca. Mimo to Marano czula potrzebe uratowania Lei. Przywiazanie robi swoje. Przez sekunde czy dwie stala nieruchomo, jednak zastrzygla krotko uchem po uslyszeniu slow Tempusa. Zerwala sie z miejsca tak nagle, czujac ciezar uciekajacego czasu. Nie przejmowala sie swoimi pojedynczymi drasnieciami. Przyszykowala wszystko, co kazal Tempus. Lozko, sprzet do operacji i krew grupy 0. Wbrew pozorom poszlo jej calkiem szybko, a lapki drzaly jej jakby fostala ataku padaczki. Stres i uciekajacy czas robily swoje.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Sala gotowa...podjechał z łóżkiem obok stołu operacyjnego ,na który ulokował Lee. Nie miał teraz czasu na dokładność, zabawy w dbanie o kręgosłup i tym podobne...na pewno jest cały i zdrowy, podczas gdy ciało-nie. Szybko założył rękawiczki i spojrzał na Marano, zakładając maseczkę.
-Szykuj do transfuzji. Załóż cewnik na żyle obwodowej i przetaczaj krew. Inaczej ujmując, wbij wenflon o dużym przekroju na tejże żyle. Podłącz pod aparaturę aby jak najszybciej dostarczyć krew. Następnie podepnij do pozostałych narzędzi i nadzoruj stan
Wymienił kroki, z drżącym głosem. Miał do czynienia z krwotokiem z jednego skrzydła...główna żyła była w kiepskim stanie więc trzeba było najpierw ją zszyć. Zostawił Marano przy swoim- niech się uczy. On da sobie radę z łapaniem narzędzi. Chwycił nożyce i ustawiając nieco wyżej kończynę, rozciął bandaże ,skąd powoli ulewała się krew-miała opaskę uciskową więc nie było źle. Szybko przeczyścił ranę by ujrzeć coś i zrobił cięcie skalpelem na linii ugryzienia by móc dostać się do żyły. Rozszerzył ranę hakiem, który uregulował na stałą szerokość by nie musieć go trzymać. Zaczęła go boleć głowa, jednak wymioty ,drgania, to wszystko minęło. Teraz kiedy chciał kogoś uratować na kim mu zależało ,nie było tego typu problemu. Ponownie przetarł pogłębione cięcie by ujrzeć dźgniętą żyłę. W jednej chwili ujrzał to zdarzenie, kiedy zjawa wbiła swoje kły w jej ciało, a szczególnie moment w którym kieł przedarł się przez skórę i mięśnie do żyły, wbijając się w nią. Szybko zdezynfekował okolice domyślając się że to kościste coś co zaatakowało ją , prawdopodobnie nie dba o higienę ani o szczepienia. Chwycił imadełko oraz igłę atraumatyczną (taka specjalna- zaufajcie mi c:) która miała stopioną nić ze sobą. Według książek czymś takim powinien móc zszyć żyłę- zobaczymy jak się to ma do praktyki. Kleszczykami ustawił tkanki tak by mógł swobodnie szyć po czym zaczął łączyć brzegi żyły ze sobą ,tam gdzie zostały naderwane. Był bardzo ostrożny i czujny a każdy ruch robił bardzo powoli. Szanse na przeżycie niestety były nikłe...jednak on nie wierzył w porażkę. Dla niego nie istniało pojęcie przegranej gdyż nie doświadczał jej. W tym nowym świecie jest całkiem inaczej niż w chatce gdzie nie miał takich problemów. Kiedy ostatni szew był założony, uciął nić ,wcześniej robiąc zakończenie na żyle- dość prowizoryczne bo za pomocą supełka. Następnie zdjął hak i zaczął szyć skórę ,zaczynając od mięśni za pomocą normalnej igły z nicią rozpuszczalną ,kończąc na skórze. Wszystko przebiegało podobnie jak na poprzedniej operacji z tą różnicą że z operacją żyły co wymagało ogromnej precyzji. Obandażował szew dla pewności, kładąc pod nim opatrunek z maścią dezynfekującą. Następnie zaczął powoli luzować opaskę uciskową by krew powoli zaczęła przelewać się. Od tego czy mu się powiodły wyżej wymienione kroki, niech zadecyduje Lea (jak dla mnie 50% na to że przeżyje. Byłoby więcej gdyby chirurg coś potrafił w praktyce). Następnie spojrzał się na Marano ,oczekując że dała sobie do tego czasu radę. Jeśli nie...może być kiepsko z krwią.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Co tu duzo gadac, po prostu zabrala sie do roboty. Wbila wenflon we wskazana przez Tempusa zyle. Ustawila woreczek z krwia na stojaku i polaczyla "kabelkiem" z wenflonem. Wczesniej zalozyla opaske uciskowa, bo tak przeciez trzeba. Lekko roztrzesiona obserwowala wszystko. Podlaczyla szybko lekarke pod aparature. Patrzyla na drgajaca linke na ekranie i wsluchiwala sie w pikanie. Zyla. Jeszcze. I oby tak pozostalo.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Post rychło w czas, ale... zawsze post. Policzył, zgodnie z rozkazem, sam się dziwiąc, że potrafił przyjąć to bez zbędnych komentarzy. Najwidoczniej nadmiar wrażeń dawał się we znaki i ochota go gadania spadła z wysokiego poziomu na samo dno. Odpływał przy tym w jako takim spokoju ducha, bez nerwowych myśli o śmierci - ufał sobie. Jest za silny, żeby cokolwiek mogło mu zaśpiewać rekwiem. To on, król, władca, zwycięzca batalii z losem. Dobrze jest.
A potem budził się znów, równie spokojny, chociaż w kilka sekund po obudzeniu zaczął odczuwać coś na kształt nudy. Cicho wszędzie, głucho wszędzie, a może to tylko on zbyt słaby kontakt ze światem żywych nawiązał na ten moment, by coś więcej pojąć. Wiedział przynajmniej, że ma otwarte oczy, a że zmysł wzroku wraz z upływem czasu wyostrzał obraz, starał się skupić na czymś, równocześnie podejmując próbę obudzenia całych swoich sił, które gdzieś przecież być musiały, nawet jeżeli nie bardzo wiedział, jaką kryjówkę sobie ulokowały. Nie mieściła się oczywiście w głowie myśl, iż może znajdować się w pułapce zwanej zmęczeniem i w związku z tym w obliczu konieczności oszczędzania. Nie przystoi mu się oszczędzać, za dużo zwłoki. Za duże opóźnienie, już nie mówiąc o tym, że wypadnie z rytmu życia. Nie zmieniła tego światopoglądu nawet Marano, aczkolwiek zapobiegliwie i poniekąd szczerze odrzekł:
- Rozumiem.
Wobec dalszego biegu wydarzeń - na który nawet nie zwracał uwagi, prawdę powiedziawszy, toteż wręcz nie zauważył poważnych wydarzeń ani nie zainteresował się nimi - trzeba rzec, że okazało się to dla niego dosyć korzystne. Owa uwaga skupiona na kompletnie innych sprawach. Dzięki temu on, zarzucając trochę głową dla otrzeźwienia się, mógł powoli i słabawo, niemrawo, żałośnie a wytrwale powlec w stronę wyjścia. I tak oto najspokojniej w świecie - albo i nie - dał nogę.

z. t.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Świetnie! Kto wie, może nawet przeżyje? Miejmy taką nadzieję! Pozostało płuco...najbardziej paskudna operacja i najtrudniejsza. Przetarł pyszczek i spojrzał na Marano.
-Okey ,teraz tak...będziemy musieli pozbyć się tej czaszki...jest ryzyko że przebiło się przez płuco, co jest wręcz pewne. Kiedy wyjmiemy czaszkę ,kły odblokują dziurę którą zrobiły, powodując uciekanie powietrza z tej komory. Na szczęście nie trafił na żadną żyłę...nie powinno być kłopotów z dławieniem krwią. Chwyć zestaw do drenażu oraz weź skalpel. Zrobisz nie wielkie nacięcie pomiędzy żebrami ,tak by dostać się do zastawki opłucnej. Wprowadzimy tam dren, jest to rurka która będzie odprowadzać płyny takie jak krew ,które mogłyby przeszkadzać w oddychaniu. Jednocześnie trzeba będzie wyjąć tą czaszkę, i zaszyć przerwę w błonie która okrywa płuca. Ponieważ ta tkanka ma duże zdolności regeneracyjne i jest delikatna, zrobisz mały ,prosty szew na środku, by połączyć błonę. Zatem...zacznij od drenażu
Wilk podał jej skalpel i sam chwycił hak by służyć pomocą podczas operacji. Trzeba przekazać pałeczkę i uczyć innych. Wiedza daje dobro powiadał Sokrates~
Sponsored content