Co masz w schowku?

Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
http://www.yourshoutbox.com/shoutbox/sb.php?key=224258980&width=322&scroll=1&height=375&expanded=1&locale=en_US


aha/ ;3
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
62d3ec

Trza było przeszukać histę schowka.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
http://fav.me/d8wlb93
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
#93c3c7

_________
ależ ze mnie nudny człek.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
http://orig08.deviantart.net/d805/f/2015/163/b/6/alice_baskerville___the_child_of_lacie_by_neukrate-d8wzuo2.jpg
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Imię:
Ranga:
Wataha:


Cóóóóóż... :'D
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
https://2img.net/h/oi57.tinypic.com/2e3n86v.png
Þórr
Dorosły

Þórr


Male Liczba postów : 28

     
ok
Hades
Dorosły

Hades


Male Liczba postów : 182
Wiek : 27

     
[color=#2bacb3]
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Po krótkiej chwili tutaj dotarli. Ale kto? Alice wraz ze swoją grupką. Bawili się radośnie, albowiem świeciło mocno i trwało lato. Były to niezbyt dojrzałe istoty, pozbawione wszelakich zasad. Ich "stado" zostało pozbawione zasad, dzięki czemu każdy mógł do niego dołączyć. Tak oto nasza kochana waderka była szczęśliwa, pozbawiona wszelakiej smutności. Żyła życiem, prowadząc je szczęśliwie wokół przyjaciół. Ptaki radośnie śpiewały, grupka młodzieńców także. Lekko wiaterek wiał w dawną osobowość, nieco pozbawiając ciepła. Pomimo białego futerka, już bardziej dorosła niżeli młoda, ta odczuwała narastające gorąco. Rezydencja składała się z dużego budynku, prawodpodobnie zamieszkałego przez ludzi. Obecna pora roku nie dawała nikomu już spokoju, zachęcając do aktywności fizycznej. Młoda poczuła lekkie dotknięcie w bok, lekko obrażając się. Pobiegła w stronę dużego, starego drzewa, którego wiek wynosił pewnie z kilkaset lat. Ci próbowali ją uspokoić, lecz na darmo. Tak oto pozostała na chwilkę samotna, wraz z ptakami, które wydawały ze siebie piękne dźwięki. Ruszyła się z miejsca, a po chwili straciła grunt pod nogami.
- Co... co się dzieje?! - wypowiedziała zdziwiona całą sytuacją.
Tak oto upadła z wysokości około 7 metrów, na szczęście nie łamiąc sobie niczego. Wstała powoli, patrząc na drzewo, którego, jak się okazało - domyślną lokalizacją jest pod ziemią. Miejsce to wyglądało dosyć dziwnie - tuż przed ogromną rośliną znajdował się grób z białym krzyżem, trochę zarośnięty mchem. Na środku napis, lecz ledwo widoczny od warstwy zbierającego się kurzu. Alice kichnęła głośno, albowiem jej charakter był wtedy o wiele inny. Hałaśliwa, niezdarna i dosyć obrażalska dziewczyna. W powietrzu unosiły się małe białe kulki, które emitowały jasnym światełkiem. Widocznie miały one coś do przekazania, ale co dokładnie? Ach, zapomniałam dodać, że na krzyżu znajdował się łańcuszek zmarłej osoby oraz jego czerwono-biały płaszcz. Dorastająca podszedła do krużganki (albowiem grób tutaj nie pasuje, gdyż to jest mały, ziemny kopiec), wycierając łapką napis na przedmiocie. Pisało wyraźnie "Celia". Ta sobie powoli przypomniała, do kogo imię pasuje, jednak na początku gdzieś jej w kościele dzwoniło.
- Mamo! Przepraszam, że cię zostawiłam samą! - powiedziała, płakając przy tym. Chwyciła płaszcz, z którego wydobywała się duża energia.
"No tak... To jej płaszcz. Pachnie nią..." - pomyślała, przytulając obiekt do siebie. Pod płaszczem był mniejszy łańcuszek, z wisiorkiem bardzo podobnym do krzyża. Po krótkiej chwili zaczął świecić jasną mocą, prawdopodobnie Celia przekazała medalionowi troszeczkę swojej dobrej energii.
- Alice, co tak długo?! - zaczęła niepokoić się smoczyca wody.
- Przepraszam, już idę!
Ostatni raz położyła swoją łapę na ogromnym krzyżu, zamykając oczy i skupiając swój umysł, dziękując jej w umyśle za to, co jej pozostawiła. Przed wyjściem odwróciła się do tyłu, płakając z uśmiechem na twarzy.
"Spoczywaj w spokoju, kochana mamusiu!" - życzyła jej wszystkiego dobrego w innym świecie.

Cały post D:
Kroenen

Kroenen


Male Liczba postów : 206
Skąd : Berlin.

     
( ͡° ͜ʖ ͡°)


O___o
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
62d3ec
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Przyprowadziłby koleżankę. Pewnie. Gdyby jakąś miał. Jedyna, którą by mógł tak nazwać, przepadła. On nie wie jeszcze, na jak długo. On po prostu dawno jej nie widział, wciąż więc mógł mieć nadzieję, że lada moment ją spotka. Uśmiechnął się zatem na jej słowa, pełen beztroski i nadziei.
- Jasne, jak tylko ją spotkam - zaproszę ją na te całe kremówki. Specjalność zakładu? - spytał.
Zainteresowało go w końcu, dlaczego akurat ten rodzaj smakołyku miałby być tak kuszący. Czy był jedynym ciastkiem? A może najsmaczniejszy? Jeśli tak, skąd taka pewność? Okej, bywał ciekawski, czasem wręcz wścibski, wiedział już jednak, że pytania należy racjonować. Nie ma co zasypywać rozmówcą wszystkimi na raz, bo część wyleci z głowy. Jeśli zadawać będzie je po kolei, łatwiej będzie zapamiętać i na nie odpowiedzieć. Być może też podczas odpowiedzi na jedno z nich rozmówca rozwieje wątpliwości, które zamierzał zamieścić w następnym, tym samym zmniejszając wysiłek związany z zadawaniem pytań? Dość tych filozofii, donikąd nie prowadzą!
- I jak znajdujesz czas na prowadzenie własnego lokalu i inne czynności? Jakieś własne przyjemności, spotkania towarzyskie? - zapytał jeszcze, bo ciekawość wzięła góre ponad rozsądkiem, kompletnie wyzbywać smoka resztek cierpliwości.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Pan Wilk. Cudownie, doprawdy, nawet uległ urokowi tej chwili, tego sformułowania, przechylając łepetynę w zamyśleniu, do tego mrużąc niego ślepia, aby jak najbaczniej móc przyjrzeć się gościowi. Gościowi, a owszem, wszak on te tereny objął swoją kuratelą, wziął na pewien czas w posiadanie, uznawał swoje pierwszeństwo w tym miejscu, a przede wszystkim był wilczurem dość pewnym siebie i dumnym - i z tych rozlicznych przyczyn, on tu jest gospodarzem, panem, wszystkim, czym trzeba. Niemniej ta sprawa zaprzątała tylko myśli, ani myślał o tym wspominać.
Przesunął się nieco, przede wszystkim obracając w stronę płotu frontem, dotąd bowiem grzał miejsce zwrócony do zagrody lewym bokiem, a gdy już zasiadł wygodnie w takiej pozycji, żeby do woli wpatrywać się w interlokutorkę, nie wyobrażał sobie, by mógł się jeszcze gdziekolwiek kiedykolwiek ruszyć. Tutaj gotów był zapuścić korzenie, dosyć tego wieloletniego emigrowania do ciepłych krajów. Wreszcie, wyrażając największą możliwą akceptację dla swojego położenia i nadto zupełną bezwstydność, ziewnął przeciągle, wstrząsając nieco grzbietem, by po uraczeniu uszu kilkoma nieprzyjemnymi trzaskami w kościach, pozbyć się napięcia ciała, cokolwiek bolesnego oraz bardzo uciążliwego na dłuższą metę.
- Witam, Panno Wilczyco. Co panienkę sprowadza w me skromne progi? - rzekł, ino pół żartem, aż w połowie na poważnie, wcale jednak nie sugerując tonem głosu, iż nie wypowiada swych słów ze śmiertelną powagą, wprost przeciwnie, odzywał się niczym wygłaszający tren.

Uh, Captivity.
Frrrrfri
Dojrzewający

Frrrrfri


Female Liczba postów : 17
Wiek : 25

     
(ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
https://2img.net/r/ihimizer/img690/3084/uf7.png

____________________
Wiecie co? Nie mam pytań, sama tego nie rozumiem. XDDD
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Zapewne gdyby nie fatalny stan psychiczny kocura, z dawna wyczułby obecność kogoś jeszcze. Zapach, nieznany i dotąd nigdy nieodczuwany, winien był zdradzić obecność Japończyka. Koty mają także doskonały słuch, zatem i kroki kota powinny zwrócić uwagę Flake'a na fakt pojawienia się "obcego". Niemniej jednak, obecność bobtaila stała się mu jasną dopiero, gdy bezogoniasty odezwał się, najprawdopodobniej próbując nawiązać kontakt. Szczekanie psów, które narosło z pojawieniem się wolno chodzącego kota, nieco zagłuszało słowa tamtego, niemniej jednak czego Snowie nie dosłyszał - to sobie dopowiedział, zachowując odpowiedni kontekst oraz sens.
Pan Angora oderwał wreszcie wzrok od... nie-wiadomo-nawet-czego, by zaraz wbić wejrzenie dwukolorowych, przygaszonych smutkiem ślepi wprost w biało-rdzawego przedstawiciela kociego gatunku. Czy pozazdrościł mu wolności? Niekoniecznie. Wydawać się to mogło zgoła irracjonalne i pozbawione jakiegokolwiek sensu, jednak przywykł już do zamknięcia. Tutaj nie musiał walczyć o pożywienie czy poszukiwać wody. Tutaj nie było zimno, jak wtedy, kiedy uległ wypadkowi. Na zewnątrz nie bylo już niczego, czego było mu trzeba. Państwo zmarli, zaś mała Suzanne... cóż, ona już go nie potrzebowała. Była szczęśliwa, widział, czuł. Bolało. Nadal boli. Tyle wysiłków, by się stąd wyrwać - i po co to wszystko? Po to tylko, aby dołożyć sobie cierpień? Skłonił poszarzałym łebkiem. Może gdyby zależało mu na czymkolwiek chociażby wylizał sierść tu i ówdzie? Ostatnio higiena nie była priorytetem, ba, zapominał o niej coraz częściej - co z tego, iż to takie nie kocie?
- Witaj, przybyszu. Cóż, więzienie nie jest najgorszym, co może spotkać kota - rzekł spokojnie, choć w oczętach nadal czaił się smutek i tęsknota, niemożliwa do zaspokojenia.
- Nie obawiasz się, że i Ciebie pojmą? - zagaił.


_____________________
coż :3
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
62d3ec
Madame Lakeshia
Dorosły

Madame Lakeshia


Female Liczba postów : 135
Wiek : 32

     
W żyłach Lakeshii płynie błękitna krew. Na świat przyszła w rodzinie alf, w watasze całkiem specyficznej - oto bowiem członkowie stada wyjątkowo cenili sobie więź z naturą. Rodzice Panny Lake parali się rozmaitymi rytuałami szamańskimi, a Matka Natura była im ważniejszą od własnej córki. Nasza bohaterka przepłaciła to kolorem sierści, wyróżniającym ją wśród szarych, czarnych, białych, brązowych czy rudych istnień, tworzących rodzime jej stado. Nie, nie! nigdy nawet nie przeszło jej przez myśl, by mieć im cokolwiek za złe. Stała się przynajmniej wyjątkowa, a to należy cenić. Jednakże za odmiennością szło też nie tylko łatwiejsze rozpoznanie Madame jako córki alf, a także prostsze dostrzeżenie jej w tłumie.
Jako dziecko było bardzo szczęśliwa. Dni mijały na beztrosce, a tabun nauczycieli i opiekunek czuwał nad prawidłowym rozwojem dziedziczki. Pomiędzy nauką i pozostałymi obowiązkami miała sporo czasu na przepełnione beztroską harce - a z przywileju tego korzystała jak mało kto! Psoty stanowiły nieodłączny element jej dnia, często powtarzały się, a niańki z grzeczności udawały, iż - znowu! - dały się nabrać na serwowany już jakiś czas temu numer. Wszystko w imię zabawy! Rosła, piękniała, stawała się bardziej rozumna i spostrzegawcza.
Nie wiedziała jednak, że z dawna wygnani przez jej ojca bracia knują zemstę. W stadzie pozostała ich wtyka, ba, była jednym z mentorów dziedziczki. Samiec ten był zatem całkiem blisko dorastającej samicy, znał jej rozkład dnia czy nawet rozrywki, którym oddawała się w wolnym czasie. Wiedział o niej wiele - a kilka kości wystarczyło, by dzielnie i nieznudzenie dzieląc się tymi informacjami ze wspomnianymi banitami. Nikt nie podejrzewał spisku, nikt też nie pomyślałby nawet, iż Matka Ziemia pozwalała istnieć mściwym głąbom, które okazały się inteligentniejsze, aniżeli podejrzewano. Wygnano ich za - uwaga, będzie ostro! - nie szanowanie zieleni i niszczenie darów natury. Głupie? Nie dla istot, które ekologię cenią ponad wszelką wątpliwość. Dlatego nie podejrzewano nawet typów o agresję, którą mogliby skierować przeciwko żywym istotom; nigdy bowiem nie uchodzili za osobników jakkolwiek niezrównoważonych, groźnych czy skorych do przemocy większej, aniżeli złamanie tej czy owej gałązki. Wszyscy się mylili - o czym los miał lada moment dać znać, dość boleśnie oraz niespodziewanie, zaskakując i dziwiąc chyba każdego członka watahy (być może także i samego donosiciela).
Madame Lakeshia miała wtedy niespełna trzy lata. Była już nie tyle łobuzerskim dzieckiem, ile rozsiewającą wokół optymizm panienką. Okazała się całkiem zgrabną oraz niebrzydką, dodatkowo wiecznie uczepiony pyszczka uśmiech dodawał jej wdzięku co nie miara. Wielbicieli zdobywała łatwo, jednakże gardziła ich uczuciami, widząc w nich prędzej kandydatów na popychadło, aniżeli na partnerów czy narzeczonych. Kapryśna panna z dobrego domu wierzyła, że zasługuje na wszystko, co najlepsze - w tym także na basiora, któremu by oddała swoje wielkie serce. Czasami kpiła z absztyfikantów otwarcie, innym razem reagowała na ich próby wymownym milczeniem, jeszcze innym natomiast odpowiadała grzecznie oraz zachowując zasady asertywnej odmowy. Wszystko zależało od nastroju dziedziczki. Jednak i jej lodowe - jak mogłoby się zdawać - serduszko miało wkrótce zabić mocniej, sprawiając, że Madame ulokuje swe uczucia w najgorszy z możliwych sposobów. Nikt nie lubi być oszukiwanym ani zwodzonym; nie ma też chyba istoty, która z uśmiechem przyjęłaby odrzucenie (i to naprawdę brutalne, należy wspomnieć). Ale, ale! Wszystko po kolei, nim całkiem się pogubimy w życiowych wirażach naszej bohaterki!
Przybył w zasadzie znikąd. Przystojny, dobrze zbudowany, szarmancki, kulturalny, sprytny, inteligentny... Słowem miał w sobie wszystko to, czego oczekiwała Lakeshia. Łącznie z pochodzeniem - jak przynajmniej głosił jego ciepły baryton, obwieszczając dobrą dla wadery nowinę tuż po przybyciu. W rodzimym stadzie Madame L. zwykle darzono wszystkich zaufaniem, wierząc w opatrzność Matki Natury oraz pewnego rodzaju karmę: skoro dobrze czynili, dlaczego miałoby ich spotkać coś złego? Może wydaje się to wysoce nieodpowiedzialnym, absurdalnym wręcz, jednak nie wolno zapomnieć, iż innym ludom i nasza europejska kultura taką wydawać się może. O ile możemy mówić o europejskiej kulturze, gdy coraz więcej aspektów podporządkujemy zagranicznym (amerykańskim np.) normom. Dodatkowo na watahę składały się jedynie gościnne i niebywale towarzyskie stworzenia, toteż każdego przybysza przyjmowano iście po królewsku, niezależnie od tego, skąd oraz dokąd zmierza. Młodzieniec przedstawił się jako Malveron
Mensogo. Niemalże od razu wpadł zielonej istotce w oko; ślepia na jego widok błyszczały, motyle szalały w brzuchu, mięśnie mimowolnie napinały się lekko i rozluźniały, serce waliło niczym oszalałe. On zaś zdawał się nie pozostawać obcym na jej sygnały oraz wdzięki, ba, pomimo ogólnego powodzenia u samic owej watahy adorował jedynie Lakeshię.

____________
Tak, tak, wklejam historię do licznika słów, wydało się. :3
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Dzieciństwo 1.-

Przed kontraktem 1.1
Dwaj kochankowie się spotykają, trzymając za łapkę jeden drugiego. Tak, teraz mowa o rodzicach Lacie, która to obecnie znajdowała się w brzuchu matki wraz z siostrami i braćmi. Czerwonooka kobieta przytuliła swojego męża, patrząc na jego czarny pysk. Blask księżyca oświetlał zakochaną w sobie parę, przez co razem do niego zawyli, ku jego czci. Powiem jedno, zapewne zostaliby dobrymi śpiewakami. Pomijając tę myśl, po krótszej chwili wadera zachichotała, gdy ten opowiedział jej śmieszną historyjkę, ale poźniej spoważniała. Wyciągając dziwny papier z jej płaszczu, pokazała go swojej ukochanej osobie, a na nim widniały ludzkie litery oraz znak rodu, czyli zegar ze dziwnymi ostrzami. Znajdował się w nim regulamin, którego basior musiał dokładnie przestrzegać, inaczej moc zostałaby mu odebrana. Tak oto samiec wziął swój ostry, ale mały sztylet i wbił go w łapę, dziewczyna także skaleczyła sobie paluszek, a następnie zawarli przysięgę krwi, która jest o wiele bardziej ważniejsza, niżeli świstek papieru. Kontrakt został zawarty, a kontrahenci nadal wiedli swoje swobodne życie.
Szkolenie 1.2
Warunki mieszkalne obojga rodziców znacznie się zmieniły. Para narzeczonych zamieszkała w ogromnym zamku, gdzie zatrudnili służących oraz zebrali wojska, którzy mieli obowiązek strzec budowli jak oka w głowie. Tym razem ojciec trzymał w dłoni miecz, gdy trochę większa niż teraz Alice go atakowała. Ten jednak odpierał każdy jej kopniak, każde jej uderzenie łapą, ta w ogóle nie miała szans. Rozległy się krzyki basiora, który najwyraźniej nie był zadowolony z wadery, jednak należy wspomnieć, że ta była najsilniejsza z miotu. Biała niczym śnieg, puchata kulka skuliła się lekko i odeszła w stronę drzwi, mając na swoim ciele troszeczkę krwi. Usiadła na drewnianym krzesełku, o mało co nie wbijając drzazgi sobie w pupę. Siedziała, czekała na cud, żeby chociaż raz wydostać się z potężnej fortecy oraz rozprostować swoje skrzydła, by następnie wznieść się w błękitne niebo, zasmakować wolności i poznać jej zalety oraz wady. Łapkami chwyciła się ogonka, płacząc pod nosem.
Śmierć Celii oraz podstęp 1.3
Tym razem stało się coś szokującego - żona czarnego osobnika wzięła w swoje łapy nożyczki i zaczęła grozić, że się zabije. Basior próbował ją zniechęcić od tego, ale ta wytłumaczyła, że chce, aby ich moc przywoływania nie była kojarzona tylko ze Śmiercią. Tak oto przecięła sobie tętnicę szyjną, umierając, jednak z czymś dziwnym na twarzy - uśmiechem. Wkurzony ojciec podbiegł do komnaty, próbując udusić Alice swoimi łańcuchami, jednak nie zdążył, gdyż ta przyjęła dar od swojej jedynej matki, którą tak kochała. Zabijając swojego tatę, ta wyruszyła w swobodną wędrówkę tam, gdzie dojdzie.
Spotkana grupka 1.4
Podróżując, już dojrzewająca wadera spotkała grupkę podobnych do jej wieku dzieciaków. Na początku nie chciała do nich w ogóle dołączać, gdyż uznawała, że samemu radzi się najlepiej. Tak oto odrzuciła zaproszenie smoków, gryfów i wilków, idąc sama do jaskini, gdzie spotkała brzydkiego, ale za to silnego potwora. Sama by dała radę, jednak wspomniana drużyna wtryniła się do jej walki, pokonując razem bestię oraz dzieląc się łupem. Wtedy coś w Alice pękło, poczuła chęć dołączenia do team'u, więc tym razem posłuchała głosu swojego serca i została przyjęta do małolatów.

Grób i Śmierć 1.5
Tak oto podróżowali, śmiali się oraz wspólnie płakali. Szóstka trzymała się razem, wędrując wokół wielkiego globu, przez polany i lasy, a także czyjeś tereny. Nie posiadali za grosz rozumu, no bo w sumie dojrzewali, zaczęli się buntować. Nagle ujrzeli dziwny, porośnięty mchem duży dom, do którego natychmiastowo weszli, zabierając wszystkie drogocenne rzeczy. Pogoda była piękna, Słoneczko grzało, więc wyszli na dwór, gdzie znajdowało się duże drzewo, którego korona miała kilkadziesiąt metrów wysokości. Bawiąc się w berka, Alice wpadła w kilkumetrową dziurę, ale szczęśliwie nic sobie nie zrobiła przez to. Wytarła oczka oraz spojrzała na kurhanę, na której stał ogromny krzyż, na którym był zakurzony napis. Młoda wytarła dziwny znak, na którym znajdowało się napisane imię "Celia". Ta rozpłakała się, patrząc na ogromny pień drzewa, który pilnował dokładnie grobu. Wadera nie miała wątpliwości co do osoby, gdyż wisiały na Crossie dwie rzeczy - jej naszyjnik oraz biało-czerwony płaszcz, który był lekko pobrudzony. Nie zważając na nic, ta zabrała przedmioty swojej matki, ucząc się chodzić w ludzkich ubraniach. Warto wspomnieć, że przedmiot nasiąknął zapachem dorosłej, ale jest on na tyle podobny, że trudno poczuć, że ktoś inny nosił pelerynę.

Zdrada 1.6
Wszyscy dziwili się nadzwyczajną siłą, zaczynając jej trochę zazdrościć. Ta jednak nie zwracała na to większej uwagi, gdy jej dogryzali jeszcze bardziej. Będąc w jednej karczmie, usłyszeli od barmana o dziewczynie, która swoją potęgą zamordowała rodziców, albowiem znaleziono ciało matki oraz ojca, obydwoje byli zasztyletowani. Ktoś prawdopodobnie podrzucił narzędzie zbrodni do łap kobiety, a następnie dziwnym trafem zamordował umięśnioną głowę rodziny. Zaczęto wskazywać palcem na dziewczynę, a gdy zauważono wywieszone ogłoszenie o zdobyciu wysokiej nagrody, od razu podali ją na stryczek.
Utrata 1.7
Zawiązana dziewczyna, która popłakiwała pod nosem, została skazana na bezlitosną śmierć. Pogodziła już się z losem, chciała najszybciej spotkać się z Celią, jej ukochaną osobą. Ale cóż to? Dziwny promyk w jej sercu powiedział: "Nie, nie możesz się jeszcze poddać!". Z pewnością w oczach zabiła swoich "przyjaciół", którzy nie mieli za grosz poczucia winy. Dosięgnęła ich wreszcie sprawiedliwość, jednak na koncie Lacie znajdowały się kolejne zabójstwa. Gdy obudziła się, prawie wszystko zapomniała, co się stało, jednak obok niej leżały zakrwawione ciała, a ta natychmiast się przestraszyła, szybko idąc do tyłu. Spojrzała na swoje łapy, rzeczywiście - były poplamione krwią! "Czy ja tego dokonałam?!" - zapytała się samej siebie, trzymając głowę swoimi łapkami, które trzęsły się ze strachu. Chwytając płaszcz oraz krzyż, ruszyła w dalszą drogę oraz dotarła tutaj, do Krainy.

W Krainie 2.-

Pierwsze znajomości 2.1
Można by powiedzieć, że obecny charakter dziewczyny bardzo się zmienił, albowiem Lacie była cicha i dosyć psychiczna, ukrywająca się w cieniu, by wbić sztylet w plecy największego wroga. Podróżując, dołączyła do Watahy Nocy, gdyż ta oferowała (według niej) najlepsze rozwiązanie, czyli pokój (z innymi watahami) i ciszę. Spotykając Nighti, która, jak się okazało, należała do tego samego ugrupowania, zaczęła się z nią kumplować. Odpowiedzi młodej były jasne i krótkie, nie zdradzające niczego, co mogłoby być dla niej niebezpieczeństwem. Lacie unikała tematu o swoim dzieciństwie, o tym, co zrobiła, mając poplamione łapy swoją i krwią innych niewinnych stworzeń.

"Przełamiemy przeznaczenie, obiecuję!" 2.2
Po krótszej chwili młoda wadera nie mogła już utrzymać się na własnych łapach, więc upadła, tracąc przytomność i przy okazji wpadając do rzeczki, w której znajdował się sok pomarańczowy. Na szczęście uzyskała pomoc od Nighti, która uratowała ją przed śmiercią, jednak w tym czasie coś innego działo się w jej głowie - Alice miała zamiar połączyć się z swoją drugą "ja", jednak ta jej stanowczo unikała, tłumacząc, że jest tylko złą bestią. Po dłuższych zastanowieniach, Lacie zgodziła się. Myślała, że to Alice jest zła, ale wręcz przeciwnie, bo jak się okazało, ona sama dla siebie była niebezpieczeństwem.
- Nie odrzucaj mnie. Zaakceptuj mnie, jeśli pragniesz jeszcze większej siły! Razem ze mną przezwyciężysz wszystkie próby oraz własne przeznaczenie!
I tak oto połączyły się, a raczej wydawało się wszystkim.

Maskotka 2.3
Dziewczyna podczas walki z Cieniem, zdobyła niezwykle ciekawy przedmiot - maskotkę swojej matki, Celii. Albowiem moc przywoływaczów zachowuje ich wspomnienia, uczucia i sceny zza życia, które (być może) przydadzą się następnikom. Sfrustrowana wadera poszła z tym do jedynego maga, jakiego znała, czyli Alastaira, na początku rozpoczynając normalnie rozmowę. Następnie skaleczyła się specjalnie, by dać na dowód swoją krew, ubrała pluszaka w jej płaszcz oraz dała krzyż. Jak się okazało, trafili do innego wymiaru, gdzie została przedstawiona śmierć jej matki. Ta myślała, że jej najbliższa osoba umarła ze starości, jednak pomyliła się. Niezbyt stabilna psychicznie, wyruszyła w dalszą podróż, żegnając się z właścicielem lokalu.

Brak zaufania 2.4
Młoda wadera z każdym dniem coraz bardziej źle się czuje, albowiem coś się złego działo w jej ciele. Nie znając jego źródła, ta musi zdać się sama przeciwko tej mocy, jednak nie udaje się dziewczynie zatrzymać wpływu na jej kończyny. Tak oto lewa łapa odmawia posłuszeństwa, a po jakimś czasie wszystkiego się dowiadujemy - Lacie, uwięziona w ciele, zaczęła się buntować, gdyż tylko Alice podejmowała decyzje, a nie one razem. Ta uważa, że ją oszukała.

Pieczęć 2.5
Siedząc samotnie na Polanie i myśląc, że utraciła wszystko, młoda spotyka Szamana, który nosi imię Tsukuyomi. Ten zauważył, że jej stan nie jest najlepszy, widząc, jak jej płomyk powoli gaśnie, staje się ciemny. Dorosły widząc jej cierpienie, zaczyna uszczęśliwiać dziewczynę, przez co powróciła w części do dawnego, radosnego stanu, opowiadając nowo-poznanemu swoją historię. Szaman zadecydował, że zapieczętuje złą moc Lacie, by ta przemyśliła wszystko w spokoju i wtedy z nią porozmawiała.

Drań, który chowa prawą rękę 2.6
Rozmawiając swobodnie, jednak arogancko z Thrixy nad Wodospadem Słodkości, po krótszej chwili oślepiło jej turkusowe oczy promienie Słońca. Tak, oto powróciło światło, za którym wielu z nas tęskniło, jednak wadera nie była tym zadowolona, wręcz przeciwnie - dlaczego ma być dumna i szczęśliwa z powrotu dobra do Krainy, jeżeli nic w niej nie zrobiła? Tutaj znów coś pęka w psychice i dziewczyna zamyka się w sobie, patrząc na otwierające się kwiaty, które weszły w stan hibernacji, próbując się ochronić przed wszechobecnym zimnem. Temperatura znacznie się zwiększyła, przez co dzieciaki wreszcie mogą robić sobie swawolki po ziemiach, jednak nie Lacie/Alice. Niezadowolone, ukrywają się w grubym płaszczu, popłakując przy tym, a każda łza się różni. Z oczu Lacie płyną czerwone, z Alice przezroczyste. Tak oto postanawiają podróżować, poznawać zamieszkałe tereny, zamykając bramy do ich serca. Nie uznają radochy czyimś szczęściem.

Tak to jest, jak w LibreOffice sprawdza się literki o_O
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
To fakt, nie sposób chyba mówić tutaj o podrywie, wybacz. W każdy razie - doświadczenia podobne, oboje wiemy, jak to jest wylądować na podłodze z rozciętym łbem, bo ktoś ma nazbyt wiele wolnego czasu; za mało zaś intelektu, by wykorzystać go w sposób pożyteczny.
Żarty Kein'a, czasem dla niej - zwyczajnie - niezrozumiałe, nie przeszkadzały jej wcale. Sądziła wszakże, iż lepsze specyficzne poczucie humoru, niźli całkowity ich brak. Zdecydowanie o wiele bardziej wolała, gdy samiec, tak przecie bliski jej sercu, rzucał dowcipy (nawet, jeśli był jedyną osobą, która w pełni je rozumiała oraz śmiała się z nich najgłośniej), niż gdyby był smutny, ponury, małomówny. Taki Kein odpowiadał jej maksymalnie; jednak jeśli byłby mniej rozgadany - z pewnością kochałaby go wcale nie mniej.
Pająk. Pamiętała. Mimowolnie zaśmiała się, kręcąc łbem. Nie jestem pewna, ale chyba w trakcie tamtej fabuły pojawiła się też Div? A może już kompletnie mieszam. Pamiętam jej postać nieco słabo, widocznie solidarnie z Amiru wypchnęłam ją z pamięci, jaką tą, która miała chrapkę na Keina. W każdym jednak razie pokiwała potem głową, zaraz po tym, jak skończyła nią kręcić. Za dużo macha tym łbem, za wiele! Jeszcze - nie daj Boze - trzaśnie gdzieś makówką i Kein zmuszony będzie albo ją tutaj porzucić, albo męczyć się z targaniem nieprzytomnej po okolicy.
- W sumie malo nie przepłaciłam tego zawałem serca, jak mogłabym zapomnieć? - rzuciła po krótkiej chwili, wskakując za jakiś z kamieni, jakoby szukając za pozostałością po dawnych murach skarbów. Ostatecznie jednak nie znalazła niczego cennego, wychyliła także zza gruzów łepetynę, spojrzeniem omiótłszy okolicę, by ostatecznie zatrzymać się wejrzeniem na ciemnym pysku lubego.
- Ale nie przepłaciłam, ha! I teraz musisz się ze mną męczyć - zażartowała teraz ona, by następnie wypełznąć leniwie zza kamieni, otrzepać futerko, by potem podejść do tabliczki. Wyciągała łeb jak mogła, ot, aby mieć oczęta jak najbliżej nieczytelnych napisów.
- Myślisz, że to ostrzeżenie czy może zachęta? Obietnica obsypania kośćmi, złotem, czy czymś innym? - szepnęła konspiracyjnie, zaś przez jej pyszczek przemknął grymas rozmarzenia, ot, spojrzenie nabrało nieco jakby wręcz nieobecnego wyrazu. Czy była łakoma, pazerna, chciwa? Owszem! Przygód, niekoniecznie zaś dóbr materialnych.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
http://unturned.wikia.com/wiki/Mega_Zombie
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Dziecięctwo. Wiek pozbawiony daru zachowania własnych emocji i odczuć dla świadomości jeno samego siebie. Szczenięta nie kłamią, nikogo nie udają, są na każdym kroku szczere i autentyczne. Gdy coś im się nie spodoba - nie omieszkają o tym poinformować, nierzadko w nieprzyjemny, bolesny może także, sposób. Kiedy jednak coś jak najbardziej im odpowiada - cieszą się, jak nikt inny, aż momentami ciepła fala serce obserwatora zalewa. Niewinne, beztroskie, naiwne. Och, Ayakashi z pewnością taki był. Dlatego zatem nie był w stanie powstrzymać się od kapryśnego wykrzywienia pyszczka, wzniesienia jednej z brwi (bo jakieś tam musi posiadać, nie wierzę, że nie - poza tym zachowuje się jak czlowiek, niechaj zatem nie cierpi z powodu anatomicznego wyrachowania Matki Natury) i uniósł niewybrednie wargi, ot, jakoby w niemym DAFUQ?
- Jak to, nie wiesz? No ej, młoda jesteś, nie mogło to być tak bardzo dawno, by zapomnieć! - zaprotestował, potrząsnąwszy szarawym łebkiem, jednocześnie mrużąc błękitne ślepia, jak i strzepując kurz (którego zaiste wcale nie było!) uszyma. Coś mu tutaj nie grało, czuł, iż coś nie jest takim, jak powinno. Yashii jest dziwna. Nie wie, czy jest z daleka, choć przecież długą wędrówkę powinna zapamiętać. Sam wiedział po sobie, iż ból łapek - targający bezlitośnie jego kończyny - nie minie zbyt wcześnie. A nawet, gdy odejdzie w zapomnienie, na pewno wspomnienie napuchniętych paluszków rozbijać się będzie gdzieś tam w łebku samca. Miał tego świadomość, pomimo młodego wieku. Westchnął, jakoby zmagał się z nie wiadomo jak wielkim bólem czy ciężarem na klatce piersiowej, by następnie wbić spojrzenie w facjatę koleżanki: niedyskretnie, wszakże pewnych kwestii jeszcze nie pojął. Łebek samczyka przekrzywił się nieco w lewo, zaś puszysty ogon omiótł podłoże, przytuliwszy się następnie do jednej z tylnych łapek Ayakashi'ego.
- Ja jestem stamtąd! Szedłem długo, biegłem i w ogóle. Daaaaleeeeko miałem. Ale dałem radę. Tylko... Ona nie dała, chyba, nie wiem, gdzie jest - wyjaśnił, łapką wskazując kierunek, z którego wtargnął tutaj raptem kilka postów temu. Uszka wilczka znów opadły, wszakże wspomnienie siostry - niczym rzucony w sposób nieudolny bumerang - powróciło doń z wyraźnym opóźnieniem, trzasnąwszy wyrodnego brata w łeb. Jak mógł o niej zapomnieć?! Taaak, mentorzy na pewno byliby dumni! Matka też, jasne...
Jesteś beznadziejny, Ayakashi.
Jesteś beznajdziejny!
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Ugabuga



Co-
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
#93c3c7
Sponsored content