Prastary Las

Mti
Dorosły



Liczba postów : 99

     
Jest to jeden z najstarszych lasów w tej Krainie i skrywa wiele tajemnic.
Poplątany, gęsty, stary, ogromny  te słowa nawet w połowie nie mogą wyrazić tego co chce opisać.  
Dla jednych podróż będzie istną męczarnią trwającą  wiecznością dla drugich wręcz przeciwnie.  
Najwyższe drzewa przewyższają chmury i trzeba dodać iż mają stosowną do tego grubość, flora jest oczywiście mocno zróżnicowana. Można tu znaleźć ( jeśli ma się szczęście i umie się szukać) niewystępujące nigdzie indziej rośliny, zwierzęta i rzecz jasna często trzeba się nieźle wygimnastykować (szczególnie jeśli podróżujesz ziemią) aby móc iść dalej.   Wchodząc tu dorosły smok w końcu poczuje jak to jest być małym, a mali no cóż.. będą jeszcze mniejsi.
Jak już zapewne zdążyliście zauważyć nie jest to zwykły lasek, ten teren natury jest silniejszy od innych, potrafi obronić, schować znajdujące się tam stworzenia i oddać jeśli mu zagrozicie. Tu siły i prawa natury są silniejsze niż nigdzie indziej, szanujcie je, a Matka Natura będzie wam sprzyjać. Zagroźcie tej ostoi, temu domowi, a dostaniecie nauczkę do końca życia.
Zresztą sami się przekonacie, nawet nie trzeba się dobrze wsłuchiwać, aby poczuć tą tutejszą szczególnie mocną więź, moc Natury. Nie zdziwcie się gdy doznacie wrażenia iż ten las żyje własnym życiem i to dosłownie. A może już to czujecie?  

Jeśli ktoś przyszedł tu na luźny spacerek to lepiej niech zabiera się stąd i to na jednej łapie, póki jeszcze może. Przychodząc tu masz na świadomości iż tu forma ukształtowania terenu zmienia się co krok i obyś miał  dobrą orientacje w terenie, bo inaczej w przeciągu kilku chwil się tu zgubisz.  














*~*~*~*
Szedłem gdzie mnie łapy poniosą, a przyniosły mnie w wyjątkowe miejsce.
Z podekscytowaniem dziecka przywitałem się z lasem i sprawdziwszy tylko czy nie ma nikogo w pobliżu, wspiąłem się po najbliższym pniu (bo to był chyba pień), by po chwili przenieść się na gałąź. Posiedziałem tam w bezruchu z dobre 30 min., po czym zacząłem harce, uważając na plecy. Biegałem, skakałem, szybowałem, wiłem się między wszędzie tu splątaną florą i inne rzeczy. Od czasu do czasu zatrzymując się, skanując otoczenie, przyglądając się tutejszemu ekosystemowi, a potem od nowa goniłem.  Ta tutejsza energia, wprost mnie rozpierała. Znalazłem miejsce, do którego będę często i na długo przychodził.  Ciekawe co też ja tu znajdę i co jest głębiej?..  
W lesie wcale nie było ciemniej niż po za nim, wręcz przeciwnie, a przynajmniej gdzieniegdzie. Otóż, w niektórych miejscach znajdowały się tworzące poświatę rośliny,np.(halucynogenne XD) fluorescencyjne grzyby, czy jakieś inne ''lampki'' z różną siłą świecenia. Ja z przyzwyczajenia trzymałem się z dala od oświetlonego terenu, lecz to nie znaczy iż nie zatrzymywałem się (w mroku) i nie podziwiałem otoczenia.
Nie wiem ile czasu żem tak hulał, zwiedzał wiem natomiast ich częściej będę to robił (w róznych wersjach), gdy się już uspokoiłem to usadowiłem się wygodnie wśród liści, na jakiejś grubszej gałęzi, robiąc sobie wcześniej prowizoryczny opatrunek z liści ziół na ranę i usnąłem.   Ciekawe kiedy się obudzę? Pomyślałem zanim 'poszedłem przywitać się z Morfeuszem'. Ups.. Dziad jeden nie powiedział w którym rodzaju snu mnie przywita.. Eee tam, a czy too waszzz...  



edit:(13.12)
No i po śnie. Tym razem przysnąłem na krótko, tylko na kilka dni, przynajmniej zdając się na intuicje.
Pierwsze co zrobiłem po otwarciu oczu to rozglądnąłem się po okolicy, wsłuchałem się w las. Po stwierdzeniu bezpieczeństwa, ściągnąłem opatrunek i swym automatycznym stylem chodu, poszedłem na mały rekonesans.
Pozbierałem nieco potrzebnych mi materiałów, łażąc bez celu, by po jakimś czasie, znów usadawiając się gdzieś nieco wyżej, na odpowiadającym mi miejscu, odsunąć się w sen.
sen

edit:(01.01)
Aż ten leń. Walczyć z leniem trzeba.. i zacząć jakoś dobrze ten nowy rok.

I kolejna pobudka. Ziewnąłem sobie cicho. Rozglądnąłem się, przeciągnąłem.. a raczej później to zrobię jak odczepię się od podłoża i wszamię korzonki, które przez tez czas żem zapuścił.
Miło mi się tu spało, a jaką energię ma ten las. Częściej będę tu przychodził, ale chwilowo coś mnie goni gdzie indziej.

z/t
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Powoli ospale, z ociąganiem i niedbale... Tak, tak, niczym stary piernik. W taki właśnie sposób Taharaki pokonywał kolejne metry, pozbawionym jakiejkolwiek sprężystości czy wigoru krokiem przemierzając las. Pieszo. Latanie, po ciemku, po gęstym lesie było już chyba zbyt nieodpowiedzialne nawet dla tego gbura, który na dobre zadomowił się w niepozornym, dobrze zbudowanym ciele basiora. Emeryt (nie bójmy się tego określenia!) może i momentami nienawidził swojego życia i najchętniej skończyłby z nim nad jakimś urwiskiem - jednak chyba zbyt mało intensywne były to emocje, skoro postanowił nie popełniać samobójstwa, roztrzaskując się na pobliskim pniu drzewa.
Zatrzymał się dopiero, kiedy stare kości odmawiały posługi. Życie młodzieńcze i dorosłe poświęcał na tropienie, aktywny udział w polowaniach - zatem i tak jak na swój wiek trzymał się całkiem nieźle. Jak czuła się Carly? Jak czuła sę Abbey? Jak czuła się Taimi? Czy te damy, jakże mu bliskie, nadal kroczyły wśród żywych? Żyły w tej Krainie? Westchnął, przysiadając leniwie na jakimś pniaku, pewnie piorun trzasnął w drzewo, które pochłonęły następnie bakterie, przetwarzając go na stos trocin. Albo parszywy dwunóg zabrał, bo nocą w tyłek zimno.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Krótko, bo fon. Krótko, bo dużo odpisów do ogarnięcia. I bo chcę zdążyć na twój odpis.

Lea przybyła tu również pieszo. Szła przed siebie bez określonego celu, jedno ze skrzydeł wlokąc po ziemi, drugie, mimo zagojenia się ran, niosąc na temblaku. Chuda, wątła, z wystającymi wszędzie kośćmi, niczym anorektyczka. Fizycznie w okropnym stanie mimo, że psychika się nieco ustabilizowała. Mięśnie skrzydeł praktycznie już pozanikały. Jeśli wadera nie rozpocznie szybko rechabilitacji, konieczna będzie amputacja.
Po stracie Arthas'a Lea nie czuła już potrzeby, by cokolwiek robić w kierunku dbania o zdrowie. Niby się nieco zebrała, ale ta obojętność u niej pozostała. Lekarka nawet nie zauważała, jak jest źle.
Dostrzegłszy wilka, zatrzymała się.
- Dzień dobry. - przywitała się, a na jej pyszczku zagościł delikatny, niepewny uśmiech.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Słysząc kroki, mimowolnie odwrócił łeb, kierując spojrzenie w stronę miejsca, z którego - jak ustalił, wiwat, doskonały węchu! - powinno nadejść źródło dźwięku. Och, czyż to nie jedna z legend tej Krainy? Przekręcił lekko głowę, poruszył nozdrzami, niedyskretnie zapraszając do nich jej zapach. Miał wrażenie, że istotę tę widział, ale... gdzie? Spotkanie Watah? Spotkanie Rady Ognia i Nocy? A może jakaś losowa znajomość, bo i kto powiedział, że należy do którejkolwiek z tych dwóch watah? Jednak jeśli nie - dlaczego podła podświadomość pchała tego typu skojarzenia? Nagle jakby go piorun trzasnął - lecznica! Dawno, dawno temu, jak jeszcze Sammych prowadziła. Leośka zapach zmieniła? Userka nie wie, zatem uznajmy, że Tahaś nadal nie był pewnym, którym tropem się kierować. Starość, nie radość, mawiali.
Z niewielką namiastką gracji (bardzo niewielką... bardzo-bardzo... w zasadzie ograniczała się do wylądowania na czterech łapach bez potrącania przy okazji Lei) zeskoczył z pnia, kłaniając się przed waderą oraz uśmiechając łagodnie, szarmancko, w żadnym jednak razie nie odsłoniwszy kalekiej paszczy. Nie, to nie ta istota. Tamta była lekarką, a ta wygląda jakby z lecznicą miała wyjątkowo nie po drodze. Chociaż, jak mawiają ludzie, szewc bez butów chodzi. Brak pewności, jak mawiają wilki, jednakże ogólne mechanizm zaiste jest im znany. Na wszelki wypadek postanowił na razie wstrzymać się od porozumiewania z tą istotką, przynajmniej, póki nie zyska pewności co do jej zamiarów, być może też i tożsamości. Cholera, ktoś Ty?!
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Zapachu nie zmieniła. Wciąż czuć ją było nią samą, szpitalem i czekoladowymi cukierkami. Dziwne połączenie, ale cóż. Niemożliwe w każdym razie, by zapach zmienił się dość, by nie można było po nim rozpoznać dawnej Lei.
Jednym okiem, lewym, przyglądała się basiorowi. Drugie zasłonięte było przez zmierzwioną grzywkę.
To prawda, nie przedstawiała sobą najlepszego widoku. Przypominała wręcz kupkę nieszczęścia. Jeśli istnieją upadłe anioły, to właśnie tak wyglądają - złamane, wyniszczone, niezdolne do lotu.
Również spróbowała się ukłonić, potknęła się jednak przy tym o bezwładne skrzydło i zaryła pyszczkiem w ściółce.
Odepchnęła bezwładne skrzydło, próbując wstać. Łapki pod nią drżały.
- Przepraszam. - powiedziała cicho.
Miała nadzieję, że basior nie uzna ją za kompletną ofiarę losu. Chociaż w sumie chyba nawet zasłużyła na to miano.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Tahaś żadnej kobiety nie uznałby w tak nieładny sposób. Może momentami wychodził z niego kawał gbura, jednak w głębi duszy był dżentelmenem - chociaż komplementami i dobrymi słowami nie zwykł szczycić. A mimo wszystko za każdym razem szukam koloru dialogu, który zwykle kopiuję z podpisu jeszcze przed rozpoczęciem pisania postu... To prędzej lekarka uzna go za niewychowanego, skoro nie odezwie się ni słowem. Jednak, po kolei, wracając szybko oraz sprawnie do fabuły, bo chyba to ostatni post dzisiaj z mojej strony - zimno się robi, a i do snu trzeba by odzwyczajony organizm zmusić.
Widząc, jak się potyka, zadziałał impulsywnie, podbiegając do niej i próbując podeprzeć bokiem, coby nie upadła. Cóż, starość - to i refleks widocznie nie ten. Bo choć latać potrafi i węch ma lepszy niż przeciętny wilk w jego wieku, dodatkowo całkiem wytrzymały mimo upływu lat - o tyle, niestety, refleks młodzieniaszka nie stanowił już jego cechy. Spróbował zatem dopomóc jej wstać, to skrzydłem próbując podnieść, to nosem podtrzymać. Może chociaż do tego się przyzna? Cały czas uważał, by przypadkiem, przez nieuwagę, nie otworzyć pyska - po co pokazywać tę paskudną pustkę, która winna być wypełnioną językiem?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Z jego pomocą jakoś udało jej się odzyskać pion. Stanęła w końcu mniej - więcej pewnie, stwierdzając przy tym, że wciąż ma wszystkie kości całe.
Userce chyba właśnie zeszła kofeina. Nagle puls zwalnia, staje się straszliwie zimno mimo dwóch puchowych kołderek, mózg pomału zaczyna odmawiać posłuszeństwa.
Jeszcze trzy i pół godziny do kawy. Tabletki się wyczerpały, oj, niedobrze. A tyle odpisów do ogarnięcia, tyle planów na noc.
Cóż, jakoś sobie radzić trzeba. Wytrzymam. Wyśpię się jutro na matmie. Po coś jest ta matma, nie?
Ale dość o mnie i efektach niedoboru kofeiny. Leośka uśmiechnęła się do wilka lekko.
- Dziękuję. - powiedziała.
Zakręciło jej się w łebku, więc oparła się o bok wilka. Wycieńczenie i niedożywienie takie właśnie mają skutki. Wadera miała nadzieję, że zawroty głowy szybko ustaną.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Skłamałam. Taka ze mnie hipokrytka - ale ten post już naprawdę jest ostatnim. Na sb się już pożegnałam, mam jakąś motywację, aby odkleić pysk od monitora, ręce od klawiatury a chusteczkę od nosa.
Trwał przy niej, a kiedy czuł napieranie na swoje cielsko, zapierał się mocniej, by stanowić pewne i stabilne oparcie dla Lei. Życie dla nikogo nie jest łaskawe, prawda? Kiedy była tak blisko, raptem na wyciągnięcie ręki (gdyby tylko Taś miał rękę, którą mógłby wyciągnąć) poczuł jej woń jeszcze intensywniej. A może nawdychał się jej dostatecznie długo, aby przytępiona demencją pamięć odtworzyła właściwe wspomnienie? W każdym razie po chwili, całkiem spontanicznie, ozwał się barytonem - słyszalnym jeno dla wilczycy, nieco jakoby siedział w studni, stłumionym:
- Lea! - zaś ton wyraźnie świadczyć mógł o kilku czynnikach: radość, że spotkał kogoś z dawno chadzających tymi ścieżkami wilków; troskę o jej los, wszakże zbyt dobrze nie wyglądała - a to mogło niepokoić; olśnienie, którego nagle doznał. Wyprostował skrzydło, by następnie wykonać coś na kształt objęcia nim znajdującej się u jego boku samicy; ot, jakby złożył je na tyle, by otulić nim wierzchnią część lekarki. Och, dwukrotnie - lekko licząc! - uratowała mu zad, a on nawet nie jest w stanie słowami wyrazić wdzięczności. Oczywiście przytulił ją lekko, by nie sprawiać bólu i tak mocno poturbowanej przez los samicy. Nie pomyślał, że słyszenie głosu kogoś, kto nie rusza nawet pyskiem, niektórych może zaskoczyć, innych przestraszyć, pozostali zaś albo pozostają obojętni, albo odczuwają pewnego rodzaju ekscytację oraz zafascynowanie tym zjawiskiem. Niektóre jednostki zaś wykonują szybką analizę wszystkich zjedzonych grzybów i wciągniętych nosem białych proszków, zastanawiając się, który to specyfik dostarcza takich wrażeń oraz jak długo trwać może ten haj.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lekko ją to zaskoczyło, że odezwał się w taki sposób. Starała się tego jednak nie okazać, zwłaszcza, że usiłowała sobie przypomnieć, skąd basiora zna.
Gdy objął ją skrzydłem, wtuliła się ufnie w jego futerko. Nie ważne, że nie mogła skojarzyć, kim był. Czasem są takie momenty, że przytulenie, okazanie troski, czy zwyczajne zauważenie czyjejś obecności, radość z niej, w ciągu kilku chwil buduje dość silną, pozytywną relację. W każdym razie miewa takie momenty userka, a i Lei się zdarzają. Jeden właściwy gest we właściwej chwili wystarczy. Może to dziwne. Może niezbyt mądre. Ale prawdziwe. Są osoby, które tego nie rozumieją. Taki pan K. na przykład, non stop wbijający userce do głowy, że pan F. jest złem wcielonym.
W każdym razie basior trafił na taki moment u Leośki.
Wtuliła się w jego ciepłe futerko. Potrzebowała tego, tej bliskości z inną żywą istotą. A kota nie miała. Coś trzeba z tym zrobić.
Kupmy Lei kota. Na kolejne łamanie serca nie będę już jej narażać, dość przeszła. Biedna Leośka.
W sumie poza tym wtuleniem nie zrobiła nic. I pozostaje pytanie, jak sprawa wygląda z wonią Taharakiego? Czy zapach jest wciąż ten sam?
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Owszem, chociaż bukiet tego wilka nie przypomina jakże skomplikowanej, rozbudowanej mieszaniny zapachów Lei: Taś pachnie Tasiem, po prostu. I igliwiem, o, bo spędził wcześniej sporo czasu w lesie złożonym z iglaków. I nie kłamałam - poprzedni post był ostatnim wczorajszego dzisiaj, czyli dzisiejszego wczoraj. Jakoś tak, w każdym razie.
Nie miał pojęcia, że wilczyca go nie kojarzy - co z pewnością było normalną koleją rzeczy. Z całą bowiem pewnością Taharaki spotkał mniejszą liczbę lekarzy, niźli liczba spotkanych przez doświadczoną w fachu medyka samica spotkała pacjentów. To jak z kierowcą autobusu: pasażer zapamięta daną facjatę, powiąże z określoną linią, potem nawet z godziną - o ile zmany się w międzyczasie nie pozmieniają. Gdyby zaś kierowca miał spamiętać, kto, kiedy i na jakim przystanku wsiada czy wysiada... no, otóż to. Chociaż userkę kilku pamięta. Jeden zawsze witał uśmiechem, zatrzymywał się drzwiami przed jej facjatą - i to w godzinach szczytu, wspaniały gest. Dopiero potem userka się zorientowała, że tego kierowcę zna, bo to 'znajomy znajomego'. Ale... nie o mnie!
Taharaki zatem, tak samo jak nie pomyślał o niewiedzy Lei co do jego tożsamości, nie pomyślał również o tym, że to właśnie takie niewinne, niepozorne, czułe gesty są tym, czego potrzebowała w obecnej chwili. On - jakże przyziemnie, burak jeden! - stawiałby na posiłek, relaksującą kąpiel z pianą i solami, może weekend w spa albo jakieś inne zabiegi, mające za zadanie odnowienie - ciała i ducha. Tak, jedno się nie zmieniło nigdy - były tropiciel był tylko (albo aż) facetem, myślał konkretami, nie czytał między wersami i sam nie zakładał pułapek pod postacią "drugiego dna". Obejmował ją więc dalej, dlatego jedynie, że nie stawiała oporu. Jemu także brakowało bliskości - jednak takim niemęskim by przecież było, gdyby otwarcie się do tego przyznał!
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Faceci ogółem są dość niedomyślni, a nawet, jak zrobią coś dobrego, to najczęściej przypadkiem. Niestety. Dlatego też koty są o wiele lepsze - zawsze przytulą, a ich milczenie sprawia wrażenie rozumiejącego milczenia. Facet zaś raczej gadać będzie, że od początku wiedział, że wszystko wie najlepiej i że trzeba się go słuchać absolutnie zawsze. W takim kocie jest więcej ciepła, niż w facecie. Kot wybaczy błędy, nie narzuca swojego zdania jako jedynego słusznego. Nie strzela focha i nigdy nie rani. Koty są o wiele lepsze od facetów, taka jest prawda.
Zapach wilka rzeczywiście wydawał się znajomy, ale imienia przypomnieć sobie jakoś nie mogła, niestety. Wniosek, że widzieli się w Lecznicy był dość oczywisty w takim przypadku.
To musiało być bardzo dawno temu. Inaczej z pewnością by pamiętała.
Nie wiedziała, jak przerwać milczenie i czy w ogóle powinna to robić. W sumie tak, jak jest teraz, było dobrze; bliskość silnego w porównaniu z nią basiora dawała jej poczucie bezpieczeństwa, a ciepło jego ciała grzało i ją. Z niedożywienia była wiecznie zmarznięta, rzadko bywało jej tak ciepło i miło, jak teraz.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taka jest prawda. Z tym, że g***o prawda, ale ta konwersacja i tak nie ma sensu. Nie, nie ze wzgęldu na domniemany, być może, brak argumentów, ale na fakt, iż userka Shathow, mająca na pewno o wiele mniej doświadczenia w kwestii mężczyzn,  uparcie obstaje przy swoim, sądząc, że we lepiej. Niechaj i tak będzie.
Skrzydło złego i wstrętnego Tahasia trwało tam, gdzie dotąd, pewnie - acz zarazem także i z wyczuciem, delikatnie - obejmując chude ciało męczennicy. Nie miał pojęcia, jakiś to przykre doświadczenia musiały spotkać Leę, tak bardzo wyniszczając jej organizm. Poza tym wydawała mu się jakby przygaszona, pozbawiona wigoru. Wiek wiekiem, ale ona nie zachowywała się jak istota w jej wieku, nastoletnia, ha, wiwat nazewnictwo, lecz jak wilczyca najmniej dwudziestoletnia. Zaniepokoiło go to, niemniej postanowił nie pytać, bo i kimże dla niej był? Jednym z wielu pacjentów. Z pewnościę nie obligowało go to do zadawania pytań natury osobistej - a, jak śmiał podejrzewać, to właśnie odpowiedzi na takowe mogłyby dostarczyć informacji odnośnie powodu stanu lekarki.
-Nadal na straży wilczych istnień? - zagaił baryton, roznosząc się przyjemnym, acz nieco przytłumionym, dźwiękiem po mózgownicy wilczycy. Nie zareagowała dotąd przesadnie nerwowo ani histerycznie, widocznie uznała zdolność byłego tropiciela jako co najwyżej ciekawy przypadek medyczny. Może w swojej karierze natknęła się już na całe szeregi podobnych osobliwości? Wszakże odkąd pamiętał, w lecznicy to właśnie ona najwięcej znaczyła. Ona pomogła, kiedy spotkał Sasoriego i na grzbiecie Eleny transportowany był do medyków. To właśnie ona sprawiała wrażenie najbardziej "ogarniętej", kompetentnej lekarki. Czy nadal się tym zajmowała?
Skrzydło wilka poruszyło się lekko, unosząc powoluteńku ku górze, by następnie ponownie objąć kruchą istotkę Lei. Na tyle wolno, by nie wywoływać podmuchów wiatru, dodatkowo wychładzających ciałko lekarki. Dlaczego? Och, starość wymagała pewnych działań, a jednym z nich było poruszanie od czasu do czasu zastanymi stawami. Gdyby zbyt długo trwał w bezruchu, potem zapewne już wcale nie byłby w stanie ruszyć skrzydłem. Odchylił leciuchno łepetynę, jakby chcąc spojrzeć na samicę. Wyraz pyska? Ha, brak. Emocje? Zero. Oczy? Bezbarwne, puste. Cząstka Taha zdawała się umrzeć. Carly nauczyła go kochać, czuć radość czy okazywać smutek. Teraz jej nie było. A wraz z nią odeszło wszystko to, co mu dała - a czego on, niewdzięczny!, nie doceniał...
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Mam więcej doświadczenia, niż bym chciała. Naprawdę, wolałabym nie wiedzieć nic. Nie wiedzieć, jak to boli, gdy ten, dla którego poświęciło się wszystko, dokonało rzeczy niemożliwych, pokonało system i zrezygnowało z wszystkiego poza przeświętym Celem, po paru miesiącach nie kojarzy twarzy, nie jest w stanie przypomnieć sobie imienia. A czemu? Bo zawiodłam. Jeden błąd, pozornie nieistotny, brak kropki nad i... Nigdy sobie tego nie wybaczę.
To do dziś boli. Nigdy pewnie nie przestanie. A minęły już cztery, może nawet i pięć lat.
Mam swoje powody, by podchodzić do sprawy tak, jak podchodzę.
Ale dość o mnie, post ma być o Leośce.
Wilczyca lekkim, anemicznym ruchem skinęła łebkiem.
- Robię, co mogę. Będę to robić do końca.
A koniec już czuła w kościach. Martwiło ją, że nie ma komu ją zastąpić. Miała coraz słabsze zdrowie, a świat stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Brakowało dzielnych wojowników pokroju Eleny, chroniących Krainę przed złem. Zło przybywało do Lecznicy jak do siebie. Epidemia, demony, sam Śmierć... A teraz, gdy została sama, bez uczniów i Arthas'a, nie zdoła odeprzeć kolejnego kryzysu. Bo i jak? Miała problem nawet z ustaniem na łapach.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Cóż, przykro tylko, że znając mały wycinek męskiego rodu - oceniasz wszystkich z góry. Jednak to już jedynie Twoja sprawa. Sama robiłam tak samo przez wiele lat, dzisiaj wiem, że nie warto. Wybacz, ale - po prostu - bolą mnie Twoje słowa, jako osobę zakochaną. To tak, jakby ktoś mówił, iż staropanieństwo z kotami to szczyt debilizmu, bo koty tylko srają, z kuwet śmierdzi, mają swoje kaprysy *tutaj wstaw kilka podobnych argumentów, dla kociarza zapewne brzmiących nieco niedorzecznie* (kot babci jest nieznośny, mogłabym sporo wymienić, lecz po co? Ocenić kocią rasę na podstawie tego osobnika - nie warto, to nie ma sensu). Mogłoby być i Tobie nieco przykro, prawda? Dlatego proponuję układ - zero negatywnych odniesień do facetów i kotów, pozafabularnych. By wszystkim było lepiej.
Taharaki wysłuchał, bo co więcej mógł zrobić. Jako istota niemówiąca, słuchaczem był niezłym. Jednak jeśli już chce się nawiązać dialog - może być trudniej. Wszakże konwersacja ma to do siebie, iż nie polega tylko na zadawaniu pytań. Oczekujemy bowiem reakcji, odpowiedzi na nie. Tutaj jest problem. Wilk ten nie "uaktywnia" się wszakże przy obcych istotach. Przy osobnikach, których - mówiąc kolokwialnie - nie jest pewien milczy, nijak nie okazując, że jest w stanie się porozumieć. Mniej lub bardziej, jakoś. Po prostu.
Chociaż nie dał po sobie tego poznać, albowiem lata treningu w przywdziewaniu rozmaitych masek dały mu sporo doświadczenia i uczyniły niemal doskonałym w tej dziedzinie, słowa Leośki zmartwiły go i zasmuciły. Oczy, pozbawione wyrazu i wyprane z jakichkolwiek emocji, zmieniły swój obiekt zainteresowania, gdy spojrzenie emeryta, podążając niespiesznie za powolnym ruchem głowy, spoczęło ospale na najbliższym drzewie. Zupełnie, jakby obawiał się, że sprytna lekarka cokolwiek w nich dostrzeże. Skąd te uczucia? Ano widział jej stan i pomyślał dokładnie tak samo, jak userka Leośki ujęła w kolejnych słowach: stan wadery nie wskazywał na to, by pociągnęła w taki sposób zbyt długo.
- Nie sądzisz, że przydałby Ci się odpoczynek? - spytał telepatycznie, bo inaczej nie mógł. Suche, aż musiałam sięgnąć po butelkę z wodą.
Wiedział, widział, podejrzewał, że Kraina się "wywilcza". Można było zaobserwować owe zjawisko, udając się na zwyczajny spacer w dowolne miejsce. Ongiś rejon ten tętnił życiem, teraz natomiast o spotkaniu tłumów można jedynie pomarzyć. Ba, spotkanie chociażby jednej istotki zdaje się czasami graniczyć z cudem, tak samo, jak kiedyś z cudem graniczyło zastanie pustego, zapomnianego zakątka, aby zebrać w samotności myśli. Martwiło go to. Z jednej strony spadek demograficzny bowiem zmniejszał liczbę potencjalnych pacjentów; z drugiej jednak zmniejszał też szanse na napotkane medyka, który mógłby jakoś odciążyć jawnie przemęczoną Leę.
- Nie chcesz usiąść, zebrać sił? - spytał jeszcze, dość chłodno, aczkolwiek jeśli Lea ma siłę na obserwację, zapewne wyłapie subtelną nutę troski, nad którą Tahi już nie zapanował. NIe podołał, po prostu. Nikt nie jest idealny, prawda?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Okai, postaram się ograniczyć uwagi tego typu do minimum.
Lea westchnęła cicho.
- Poza pracą w Lecznicy nie mam już prawie nic... Wszystko się posypało. Poza tym... Nie ma nikogo, kto mógłby mnie zastąpić. Nie ma więcej lekarzy. Kto będzie ratował wilcze życia pod moją nieobecność?
Oparła łepek na jego karku.
- Chwilami zastanawiam się, jakim cudem jeszcze żyję. - dodała jeszcze.
Bo i, choć cel w życiu jakiś miała, chwilami myślała o tym, co by było, gdyby nie przeżyła. Kto by zajął się Lecznicą? Kto by się upewniał, czy siostrzeniec Lei nosi ciepły szaliczek?
Krótko, bo fon, bo brak weny na eseje.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Przez łeb Taha, jak i kreującej go i zawsze mu wiernej emocjonalnie userki, przemknęła jdnak myśl: A kto uratuje Twoje? Niemniej jednak, zdaje się, że argumentu tego użył swego czasu Alastair, zatem próbując wykrzesać nieco więcej oryginalności, pozwolę sobie, by Nocny kwestię tę przemilczał. Prawdopodobnie podejmie się próby argumentacji za pomocą innych słów - ale, ale! wszystko w swoim czasie!
A ten czas, obecny, na pewno nie był "swój". Taharaki bowiem nie ozwał się ni złamanym zdaniem, nie ubierając szeregu refleksji i przemilczeń w jakiekolwiek słowa, zaserwowane w jakże wyszukany sposób. Bezpośredni, kierując je wprost do mózgownicy wadery. Ależ oszczędność energii, czyż nie? Milczał, po części nie będąc pewny, co orzec mu wypada oraz jakich użyć określeń, by słowa otuchy nie zabrzmiały niczym wymuszone formułki; bezmyślnie klepane "będzie dobrze" i inne, im podobne, wyuczone przed laty na pamięć i bez zastanowienia powielane oraz powtarzane. Rzucane, jakby od niechcenia, na prawo i lewo, bo w końcu czy to nie zgrabny sposób ucięcia zwierzeń, zakończenia rozmowy - bo i po co słuchać, że komuś źle? Mamy własne problemy, a czasu brakuje na skupienie się na czymkolwiek innym. Tak więc - choć słowa Lei niepokoiły bardziej i bardziej, z każdą niemal kolejną sylabą wygłaszaną w jego stronę - zajęło kilka średnio długich chwil, nim w końcu postanowił odezwać się jakkolwiek.
- Widocznie jesteś szalenie wytrzymała, choć całkiem niepozorna - zagaił, siląc się na lekki, żartobliwy ton. Odrobina pogody ducha nie zaszkodziła chyba nikomu, pzynajmniej trzeźwemu, albowiem z ćpunami różnie to bywa. Lea zapewne dostęp do leków miała - ale czy cokolwiek zażywała, narkotyzując się tym albo tamtym? Tego Tahi nie wie i pewnie się nie dowie, bo w końcu nie zapyta.
Czując, jak łebek wadery wspiera się na jego dość okazałym karku, pochylił nieco głowę, by wadera łebka swego zadzierać nie musiała ni odrobinę. Chciał, by było jej wygodniej. Nie wiedząc, co więcej mógłby powiedzieć, dodał jeno, iż zawsze może liczyć na jego wsparcie, jednocześnie przełykając gorzką uwagę, iż emeryci muszą trzymać się razem - tym samym nie "posyłając" jej do odbioru medyka. Chciał, aby miała świadomość tego, że na samcu może polegać. Zawiódł kilkukrotnie, pewnie, jednak - podobno! - nigdy nie jest zbyt późno, by podjąć próbę odpokutowania swoich win.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam. Przekazał jej telepatycznie swoje nieubrane w słowa przemyślenia, czy nie przekazał nic?
Co do leków, to nie brała ich już, wychodziła pomału na prostą. Wolna od wszelkich chemicznych świństw wpływających na świadomość, jakoś sobie radziła.
- Chyba po prostu miałam szczęście. - stwierdziła. - Z lataniem mogę się w każdym razie pożegnać.
Szturchnęła lekko unieruchomione skrzydło. Zagoiło się już dawno, a mimo to dalej je na temblaku nosiła. Takie rzeczy nigdy nie kończą się dobrze.
Gdyby nie zaniedbane mięśnie, skrzydła byłyby sprawne i zdatne do lotu. Problem leżał w glowie Lei, nie w skrzydłach.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Może za bardzo namieszałam w poście - "posłał" jej to, co żółte plus zapewnienie, że może na niego liczyć. Przepraszam, moja wina - bij, ale nie zabij. Nie chciałabym osierocić swoich czterech postaci.
Taharaki wysłuchał uważnie słów Lei, odruchowo spojrzeniem podążając za skrzydłem, albowiem kątem oka dostrzegł ruch oraz poczuł drgnięcie mięśni, towarzyszące szturchnięciu kończyny lotnej. Nie miał bladego pojęcia, o pewnej blokadzie psychicznej wadery; skrzydło natomiast wyglądało na ranne oraz chore, każdy przeciętny facet pewnie wziąłby pod uwagę najpierw rozwiązanie najprostsze, najbardziej oczywiste: uszkodzona lotka, nie głowa. Było zbyt ciemno, by Tahi dokładniej przyjrzał się skrzydłu, zaufał zatem skojarzeniom, jakie wywołuje noszenie czegokolwiek na temblaku czy w opatrunku. Nie posiadał wiedzy medycznej, licząc, że jego rany same się zagoją. Może miał przez to nieco więcej szkaradnych blizn - ale honor, ostatnimi czasy przesadnie wybujały, nie pozwalał udawać się po specjalistyczną pomoc.
- Na razie - może. Ale skrzydło przecież kiedyś się zagoi i wtedy będziesz mogła latać. Gdyby nie ta ciemnica, chętnie sam bym wykorzystał okazję - ozwał się, uśmiechając leniwie, półgębkiem, jak to swego czasu miał w zwyczaju. Owszem, może mało to autentyczny i szczery grymas; bardziej wymuszony oraz nieudolny w mierze co najmniej znacznej. Ale był, doceńmy. Fakt, że nadal nie doszedł w pełni do siebie po przestrzeleniu jednej z błon na wyprawie (o ile dobrze pamiętam - jeśli źle, daję pozwolenie na zabicie userki): błona, co prawda, jako-tako się zrosła, a dziura zniknęła, jednak nadal nieco go znosiło na bok.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Również nie za dobrze pamiętam. MG byłam tragicznym. Dobrze, że już nie jestem, że może się tym zająć ktoś kompetentny. Trochę mi tego brakuje, ale przynajmniej nie będę już ludzi zanudzać na śmierć. Nie będę bić, ani zabijać, bo sama na bycie zbitą i zabitą zasługuję dużo bardziej. Jak zwykle z resztą.
Miejmy nadzieję, że z czasem wszyscy zainteresowani zapomną o popełnionych przeze mnie błędach. Teraz już nie jestem nikim istotnym i już nigdy nie będę. Nie nadawałam się na to.
Ale dość o tym. Post ma być o Leośce, o czym wciąż zapominam.
Leośka pokręciła lekko łebkiem.
- Nawet jak skrzydła były zdrowe, to nie latałam. Nie potrafię. A teraz to już nawet ruszać nimi ciężko.
Zanim zdobyła skrzydła, marzyła o nich. Lęk przed wysokością jednak nie pozwolił nigdy ich wykorzystać. Teraz nawet do wzruszania nimi były zbyt słabe. Ot, ciągnęły się, niepotrzebne.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Wysłuchał, nie do końca pojmując, jak można nie korzystać z daru, jakim jest latanie. Wszakże w jej fachu przemieszczanie się drogą powietrzną, niczym śmigłowiec ekipy ratowników, może okazać się nie lada udogodnieniem. Przemieszczenie się z punktu A. do punktu B. w celu pomocy poszkodowanemu. Dwa - łatwiej pewnie rannego przetransportować do lecznicy, na grzbiecie, szybko i sprawnie, z dala od korków drogowych, przeszkód pod postacią skał i drzew, które lepiej omijać, przemieszczając się transportem lądowym. Niemniej jednak Taharaki od dawien dawna zwykł szanować poglądy innych osób i - nawet, jeśli się z nimi nie zgadzał - nie namawiał do zmiany zdania. Wolność jednostki i jej niezależność przekładał ponad większość zwyczajnych, wilczych dążeń czy cech, które pewnie niejeden stawiał na piedestale. Skinął więc leniwie łbem, postanawiając nie wpływać na zdanie samicy - jeśli okaże się, że nie zamierza latać, zrozumie i będzie tolerować. Z wiekiem nabiera się doświadczenia, staje się mądrzejszym - nie tylko w rozumieniu intelektu, lecz cennych życiowych rad i wskazówek. Jedną z nich właśnie była ta głosząca, iż przekonując kogoś, że niekoniecznie się z nim zgadzamy i próba zmuszenia go do chociażby zastanowienia się nad naszymi argumentami, nieważne jak sensownymi i logicznymi, nigdy nie kończy się dobrze. Awantura, wyzwiska, agresja. A na co to komu? Tahi zatem z czasem, dla zwyczajnego świętego spokoju, począł przytakiwać, w głębi duszy jednakże sądząc zupełnie inaczej. Może to mało honorowe zdaniem części wilczej populacji, a i on nie widział w tym powodu do dumy, na starość jednak zwykł wybierać rozwiązania wygodniejsze.
- Wiesz, jeśli chcesz - nigdy nie jest za późno na podjęcie nauki latania. Początku zawsze są trudne, ja wiecznie się na czymś roztrzaskiwałem - wyjaśnił spokojnie, aczkolwiek gdzieś tam przemknęła swego rodzaju nutka rozbawienia na wspomnienie tych wszelkich wypadków: a to wleciał w drzewo, a to rozpłaszczył się na wieży, w której znajdowała się Carly, do której się wybierał - a przed która, jak wnioskujemy, nie wypadł najlepiej. Łamaga i burak, ha. Nie za wiele jak na jedno wilcze istnienie? Wiedział, że nie powinien się nijak rozczulać ani dawać po sobie znać, co go śmieszy, co boli, co drażni - obojętność oraz brak uzewnętrzniania emocji uważał za cechy, które umożliwiają przetrwanie. Albo - przynajmniej - wydłużają życie. Jeśli potencjalny wróg zna Twoje słabości, na pewno wykorzysta je przeciw Tobie. Jeśli zna je przyjaciel - nie wiesz, czy pewnego dnia nie poróżnicie się, a on w ramach zemsty wykorzysta je przeciwko Tobie. Nigdy nie wiesz, kto wrogiem - a kto przyjacielem. Życie bywa przewrotne a kapryśny los nikogo nie oszczędza.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Leośka lekko pokręciła łebkiem.
- Nie jestem już najmłodsza. Upadek z wysoka słono by mnie kosztował. Poza tym... Nie przepadam specjalnie za wysokością.
Uśmiechnęła się lekko, przepraszająco. Poczuła jednak lekkie ukłucie w serduszku. Arthas miał jej pomóc w nauce latania... Obiecał. Miał ją łapać, nie dać jej się zabić na tych skrzydłach.
Ale odszedł... A z nim wszystkie plany. Mieli mieć dzieci, wszystko miało być pięknie... A wyszło jak wyszło.
Cóż... Takie życie. Jedno jest pewne - Lea już nikomu swojego serduszka nie odda.
Wena ma niską temperaturę skraplania. Obecnie, z racji przegrzania mózgu, cała wyparowała.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Nadal zdziwiony jej słowami, nie dawał niczego po sobie poznać. Cóż, uwsteczniał się do stanu "przed poznaniem Carly", sukcesywnie dzień po dniu, aż - najwidoczniej - powrócił do samego początku. Był wilkiem, który zdobył czarny pas w skrywaniu w sobie emocji i uczuć. Znów o nich nie mówił oraz niezmiernie rzadko dzielił się wątpliwościami, sprawiając na co dzień wrażenie pochłoniętego w czarną dziurę apatii gbura i milczka. Miewa to swoje zalety, albowiem nie bywa przynajmniej złośliwy czy jakkolwiek niemiły. Wszystko przyjmował chłodno oraz obojętnie - jakaż to oszczędność energii. Szkoda jednak by było, gdyby Lea nie korystała z daru lotu. Tak wielu o nim marzy, na przykład jego siostrzyczka, której ongiś niemal się udało, lecz zrezygnowała, szansę oddając Viktorii. Tak, gdzieś tam się zwierzyła. Lekarka zyskała tak wielkie wyróżnienie, a nie była w stanie nawet się z niego cieszyć. Ba, sprawiała wręcz wrażenie, jakby wyrośnięcie skrzydeł było jej przekleństwem, nie błogosławieństwem. Czyżby pies leżał pogrzebany w psychice samicy?
- Nikt Ci nie każe upadać, Leo. Czasami warto się rozejrzeć za kimś godnym zaufania, kto dopomoże i uchroni przed upadkiem. Nie musisz też od razu odrywać się od ziemi na wiele metrów, prawda? Rozciągniemy trampolinę czy coś miękkiego, nawet nie poczujesz, że znów jesteś na ziemi - zauważył chłodno, chociaż treść przekazu miała wyraźnie zachęcający charakter. Drobna rozbieżność pomiędzy tym, co 'powiedział' i tym, jak to uczynił, mogła wywołać pewne poczucie dezorientacji. Nie, nie nabijał się z niej. Nie, nie zamierzał jej zmuszać, wszakże ostatecznie to tylko i wyłącznie jej sprawa. Tak, był gotów jej dopomóc, tak samo, jak ona czyniła to w zamierzchłych czasach. Niejednokrotnie. Honorowym był, zatem długi chciał spłacać - widzimy w tym cokolwiek złego?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
"Ktoś godny zaufania"
"My"
Dopiero teraz dostrzegła pułapkę, zagrożenie. Czy nie nauczyła się niczego? Przecież życie jasno pokazało - nie wolno ufać nikomu. Nie wolno z nikim być blisko. A mówienie "my" to już bliskość dość duża, by czerwona lampka w głowie Lei zamigała ostrzegawczo. Nie będzie żadnego "my". Bo na początku brzmi za dobrze, za pięknie. Łapie, uzależnia. A potem, gdy znów pozostaje tylko "ja", boli. Wilczyca nie miała sił, by przechodzić to ponownie. Zabiłoby ją to. Na ten moment nawet przyjaźni zawierać nie chciała, wolała nie ryzykować.
Bała się bólu. Czy to dziwne?
- Nie trzeba. Już i tak niewiele czasu mi zostało, nie ma sensu próbować.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Niestety, Taharaki wie zdecydowanie mniej aniżeli userka. Dlatego zapewne popełni jeszcze niejedną gafę, niecelowo oraz nieświadomie, nim ostatecznie wywnioskuje, co może siedzieć w łebku Lei. Obecnie bowiem Panna Medyk była dla niego zagadką, osóbką, o której nie wie niczego poza imieniem, zawodem, niechęcią do lotu czy lękiem wysokości. Słabiuteńko, prawda?
- Zabrzmiałaś jak stara baba. Tymczasem oboje wciąż jesteśmy w kwiecie wieku - zauważył jedynie chłodno, przysadając. Bo dotąd chyba stał, jak się nie mylę. A w sumie cholera wie, co staremu burakowi we łbie (i w poście) siedzi. Spojrzał na nią zatroskany, niemnej potrzeba doprawdy rozwiniętego zmysłu obserwatorskiego, aby spomiędzy apatii i zrezygnowania, majaczących w ślepiach wilka, wygrzebać obawę o osóbkę Lei. Chciał jej tylko pomóc, tym bardziej nie rozumiał, w czym rzecz.
- Wciąż możemy wiele osiągnąć, nadal czeka nas wiele dobrego - dodał z udawanym przekonaniem. Wszakże zgadzał się z tymi słowami jedynie w połowie: wierzył w powodzenie Lei, jednakże w kwestiach własnego losu... cóż, tutaj było wiele obiekcji. Bez Carly nie znał nawet zapachu szczęścia, jak zatem miał je odszukać?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Też wydaje mi się, że stali oboje. Widząc, jak on siada, Lea usiadła również, przy okazji dyskretnie się odsuwając. W końcu samiec z pewnością nie czuł się komfortowo z takim rzepem wczepionym w futerko, wtulonym tak, że ledwie dało się oddychać.
Teraz, gdy zamigotała czerwona żaróweczka w głowie wilczycy, wolała ona zachować dystans, choćby i niewielki.
Różnica w sumie była taka, że nie wtulała się już, a po prostu siedziała blisko.
- W kwiecie wieku? Już nam czas zacząć myśleć o emeryturze kochanieńki.
Na jego kolejne słowa westchnęła tylko, kręcąc łebkiem.
- Nic już nie czeka... Wszystko się skończyło.
Nie wierzyła już w przyszłość.
Sponsored content