Opuszczona biblioteka

Nagi
Młode

Nagi


Male Liczba postów : 140
Wiek : 30

     
Czuł się lekko skonfundowany. Ze słów Diany wynikało, że miał mówić prawdę, ale mógł też zatrzymywać niektóre rzeczy dla siebie - a przecież to właśnie cały czas robił. Zatrzymywał dla siebie sprawy, które uważał, że robiłyby kłopot innym. Poczucie zakłopotania jeszcze bardziej spotęgowało wspomnienie o matce. Miał o niej mówić? Ale nie lubił tego, nigdy nie "żalił" się nikomu. Przełknął nerwowo ślinę uświadamiając sobie, że jak znowu nie powie całej prawdy, to Diana się na niego znowu zdenerwuje. Zamknął na chwilę niebieski oczka i westchnął głęboko.
- To nie tak, że dała mi wolną łapę, ani nie do końca uciekłem. No to trochę trudne. Bo mama była zajęta innymi i nie zwracała na nas uwagi, a my zrobiliśmy taką świetną pułapkę, ale ona.. nie zauważyła tego nawet. Byłem zły i uciekłem z domu. Kocham moją mamę i tęsknię, ale... - wzdrygnął się i na chwilę przestał mówić. To było dla niego dziwne i trudne, żeby mówić o tym wszystkim, bo zawsze trzymał wszystko w sobie i nigdy nikomu nie opowiadał co zrobił i dlaczego. Unikał pytań na te tematy jak ognia, ale kontynuował - ...skoro mnie nie potrzebuje, to nie chcę tam wracać. Ona ma swojego przyjaciela, ale to chyba wygląda inaczej niż to co mówił Ares. Mama wydaje się bardziej lubić jego, niż mnie... i czuję się... źle, bo nie wiem co mam z tym zrobić, ani co o tym myśleć - mówił to stosunkowo szybko, nerwowo wręcz można by rzec. Tak jak myślał, nie lubił mówić o swoich uczuciach, bo to go peszyło, choć musiał przyznać, że zrobiło mu się trochę luźniej na duszycce, kiedy o tym mówił. Diana wydawała się twarda, momentami wręcz oschła dla Nagiego, ale wciąż miał przeczucie, że jednak chce mu pomóc. Westchnął cicho i spojrzał w ślepia wilczycy.[/color][/color]
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
DOUBLE COLOR

Wadera jedynie skinęła łbem. Bardzo dobrze wiedziała co mu siedzi na łbie.
- Nagi. Posłuchaj tego co ci teraz powiem. Niech do tego twoje małego mózgu dotrze, że nie ma nikogo ważniejszego dla twojej matki od ciebie. Jesteś jej synem i oczkiem w głowie, na pewno jesteś wart dla niej więcej niż ten cały przyjaciel którego nawet jak chcesz to łatwo jest się pozbyć. Są różne sposoby, ale lepiej na moje go zaakceptować, bo może ci tylko pomóc a nie zaszkodzić. Po porodzie wszystkie wadery są poważnie zmęczone i pierwszych momentach nie rozumieją co się właściwie dzieje. To tłumaczyłoby wiele, poza tym ile ona spała? Sam mówiłeś, że masz matkę tylko a nie ojca, co wyjaśnia tyle iż musiała się tobą zajmować cały czas, przez co nie miała czasu na odpoczynek. Wtedy wszyscy wariują albo stają się totalnie nieczuli i tak dalej. Popatrz na mnie. Ja na ten przykład bez snu chodzę wiecznie smutna i dobita, a teraz stoję przed tobą silna jak zawsze.
Powiedziała to co miała. Nie miała ochoty właściwie się z nim wykłócać.
- Powiem ci coś, co powiedziała mi kiedyś znajoma, a raczej komuś mi bliskiemu. Zanim zaczniesz wyciągać jakiekolwiek wnioski, że cie nie chcą albo cokolwiek innego to wpierw dokładnie spójrz na tą osobę i dowiedz się od innych jaka jest prawda. Czasami takie wnioski tylko niszczą rodziny a nie są prawdziwe.
No jestem ciekaw czy ta userka skapnie się, że to mowa o niej. Pozdrowienia ode mnie
Wadera stała. Silna. Po prostu była.
Nagi
Młode

Nagi


Male Liczba postów : 140
Wiek : 30

     
Wilczek zamilkł na dłuższą chwilę, wlepiając wzrok w drewniane podłoże tej budowli. Odpłynął. Może to racja co mówiła wadera. Przecież matka nigdy nie powiedziała mu, że go nienawidzi, albo cokolwiek podobnego mającego taki charakter. Wręcz przeciwnie! Dbała o niego i jego braciszka najbardziej jak umiała. Nagi wiedział to głęboko w serduszku, a rozmowa z wilczycą dała temu furtkę, by mogło to do niego dotrzeć. Mimo wszystko jednak czuł się z tym źle. Czuł się... samotny. Dlatego, że nie ruszyła za nim, gdy uciekł z domu. A gdyby coś się stało? Gdyby jakimś cudem zginął, czy w ogóle by się o tym dowiedziała? Nagi westchnął głęboko, dostarczając tyle powietrza do mózgu, by móc wyrwać się z błędnego koła myśli w jego głowie.
- On nie jest zły. Wręcz przeciwnie, stara się być miły i pomocny, ale właśnie to powoduje, że czuje się źle. Bo ja byłem niezbyt miły w stosunku do niego. - mruknął, skrobiąc pazurem w szczelinie deski. Jego uszy były skulone, co pokazywało jedynie jak bardzo cała ta sytuacja jest dla niego ważna - Pewnie masz rację, a nawet jeśli byłoby inaczej to jestem w stanie to znieść. Między innymi dlatego uciekłem. Skoro moja mama jest szczęśliwa, to nie chciałem jej tego szczęścia psuć. To pewnie dla ciebie głupie, to co mówię, ale... nie potrafię tego wyjaśnić. Znajdę mamę i z nią porozmawiam. - dodał i pazurem zatrzymał się przy elementarzu, który przyniósł ze sobą.
- Może nauczysz mnie liter? - spytał, próbując zmienić temat. Co miało zostać powiedziane, zostało. Reszta skończyłaby się pewnie na próbowaniu przekonania drugiej strony, a nauka czytania to coś, co było motywem przewodnim w przyjściu tutaj. Ważna umiejętność, dzięki której zdobędzie mnóstwo wiedzy, jak sama Diana mu wcześniej powiedziała. Uśmiechnął się blado.

EDIT: Skulił uszy i otworzył szerzej oczy wyraźnie spłoszony myślą, która wówczas pojawiła się w jego łebku - Przepraszam, muszę iść, ale dziękuję Ci za wszystko i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy! - powiedział szybko, podbiegł do samicy i stanąwszy na tylnych łapkach dosięgnął do jej nosa, by zrobić coś, co było dla niego okazaniem uczucia przywiązania. "Boop" styknął się nosami, uśmiechnął szeroko, po czym ruszył biegiem przed siebie, w pysku trzymając elementarz.

zt
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
Dzieki wszechobecnej zimie Winter byl w stanie poruszac sie po niemal calej Krainie. Nie liczac miejsc, ktore byly cieple caly rok. Czegoz on jednak szukal w bibliotece? No coz, na pewno nie znalazl sie tu przez czysty przypadek. Byl wilkiem lubujacym sie w czytaniu i zbieraniu wiedzy, nawet jesli mozna go z latwoscia okreslic jako lenia. To jednak co innego. Ciezko bylo mu sie ruszyc, by pojsc gdzieś bez celu, albo robic cos, czego nie musial robic. Czytanie i uczenie sie to co innego, bo nie musial sie zbyt wiele ruszac.
Jakim cudem taki idiota jak ja moze zostac lowca?
To bylo zastanawiajace pytanie. Od kiedy jego przybrany ojciec nauczyl go polowac, zainteresowal sie tym. Chcial przez dlugi czas byc lowca, ale przeciez to bylo tak niezgodne z jego natura. Jednak, gdy jego przybrana rodzina zniknela, stracil wszelka motywacje do zycia. Jakos sie trzymal, to prawda, ale to juz nie to samo. Westchnal cicho. Znalazl sie na terenach ludzkich? Najpewniej. Czul juz wiele razy te won. Nie spotkalo go zbyt wiele zlego ze strony ludzi, a moze po prostu zbyt szybko wybaczal innym? Kto tam wie... Jednak nie mial czasu zastanowic sie nad tym glebiej, poniewaz znalazl sie przed wielkim, starym budynkiem. Biblioteka. Az spojrzal na swoja torbe. Gdy byl maly, miala ona tendencje do ciagniecia sie po ziemi, mimo ze zaciskal mocno pasek od niej. Teraz jednak bylo lepiej, choc i tak pozostawal niski. Nizszy od przeciętnego wilka. Ale juz taka krew plynela w jego zylach, ktora byla jego duma. W koncu, nalezal do prastarego wilczego rodu. To bylo dla niego swego rodzaju skarbem, nawet jesli to jego wlasna rodzina go zostawila. Ale widzial tez w tym przynajmniej polowe swojej winy. Sam by sie pozbyl takiego leniwego smarkacza. A moze nie? Przeciez zawsze akceptowal innych takimi, jakimi zwyczajnie byli. Wiedzial tez, ze nie kazdy byl taki wyrozumialy. W koncu, rod musial jakos przetrwac, a warunki byly trudne. Szczegolnie, ze nikt z jego rodu nie jadl miesa. Jedna z charakterystycznych cech jego rodu - nie musial zjadac innych zwierzat by przezyc. Wystarczyly rosliny. Ale nawet jesli na terenie jego stada roslo kilka wyjątkowych gatunkow, ktore zyly w zimie, to i tak trzeba bylo podrozowac do ludzkich terenow, by znalezc cos do jedzenia. Chociazby w szklarniach. Z tego co slyszal, to byli ludzie, ktorzy sami z siebie dokarmiali takich jak on. A moze to tylko plotki? Jego pierwsza wyprawa skonczyla sie w taki sposob, ze trafil do tej Krainy. Jakiez to zabawne, ze przez to chcial zostac kims, kim nie musial wcale byc. Moze tylko zima, bo w okolicy nie ma tak wyjatkowych roslin jak w jego dawnym domu. A jednak sie nie zasmial. Na jego pysku malowala sie powaga i obojetnosc. Rzadko okazywal jakiekolwiek inne emocje. Nie mial powodu. Z reszta, nawet do zycia nie mial powodu. Ale nie chcial jeszcze umierac. Nie ten czas. Wciaz wiele sie moglo wydarzyc w jego zyciu. Grzechem byloby to zmarnowac.
W tej chwili Winter przerwal swe przemyslenia, by dokladniej przyjrzec sie bibliotece. Ksiazki byly w dobrym stanie, tylko pelno bylo kurzu, ktory draznil nos i pluca. Mogl jednak to zniesc. Uwielbial ksiazki. Jedna nawet posiadal w swojej torbie. Nie byla zbyt gruba, ale posiadala wiele tekstu. Byla to naprawde piekna opowiesc o pewnym wilku, ktory szukal swiatla w swoim zyciu, a wokol niego zylo wiele duchow, z ktorymi byl w stanie sie porozumiewac, a ktore niejednokrotnie pomagaly mu, lub wrecz przecienie - rzucaly klody pod nogi. Zimowy wierzyl w duchy, demony i tym podobne. W jego rodzie wierzylo sie, iz pierwsza wilcza para Snieznych Wilkow wziela sie "znikad". Zawsze zastanawial sie, jak to sie moglo stac.
Wilk krazyl od polki do polki, przygladajac sie tytulom. Moze cos o lowiectwie, a moze cos do poczytania? Nie byl w stanie zwrocic uwagi na zaden potencjalnie ciekawy tytul. Z cichym westchnieniem przeszedl do kolejnej polki. Wiele ksiazek bylo poza jego zasiegiem, wiec musial sobie podsuwac drabine. Dla wilka bylo to bardzo ryzykowne wyjscie, bo mogl spasc duzo latwiej niz taki czlowiek, ale Winter mial niezwykla zrecznosc w genach, nawet jesli fizycznie byl slaby. Wazniejsza byla dla niego sila psychiczna, silna wola i czysty umysl. Na tym sie tylko skupial. Nawet swej zrecznosci specjalnie nie ćwiczył, ale nieraz byl zmuszony ja wykorzystywac, wiec malo szans bylo na to, aby ja utracil. Szczegolnie, ze to wrodzona cecha kazdego czlonka jego rodu. Nie dalo sie tego pozbyc. To czesc jego samego.
Po pelnych dwoch godzinach Winter przeszedl na pietro. Nie spieszyl sie specjalnie, i tak nie mial nic lepszego do roboty. Niektore ksiazki nawet z grubsza przegladal, jedynie kaszel nieco mu przeszkadzał. Momentami juz po prostu musial odkaszlnac, gdyz drapanie w plucach zaczynalo go denerwowac. Niewiele to pomagało, ale dla ksiazek potrafil sie tak poswiecic. Znow zaczal przegladac kolejna, gdy jego uwage przykul dziwny, nieco zdarty grzbiet. Podszedl i ostroznie wyciagnal ksiazke zatytulowana "Szamanizm". Co dziwne, byla to pierwsza od dawna rzecz, ktora tak zainteresowała Zimowego. Zaczal ja przegladac. Mowila o bardzo ciekawych osobach, ktore mogly porozumiewac sie z duchami, a nawet przenosic w zaswiaty. Mogly one tworzyc amulety, talizmany, totemy. Przeprowadzaly zmarlych na druga strone, wypedzaly zle duchy, a nawet przywracaly cialu zbiegla dusze, ktora sie odlaczyla chociazby na wskutek choroby. Zdejmowaly klatwy. Tworzyly nawet lekarstwa. Chyba wlasnie basior znalazl swoj cel w zyciu. Zupelnie nowy i inny cel. Chyba czas cos zrobic ze swoim zyciem... Zapakowal ksiazke do torby. Byla dosc gruba, wiec nieco sie zmartwil, ale wciaz zostalo sporo miejsca. Z reszta, w porownaniu z wiekszoscia tutejszych ksiazek, ta jego powiesc byla naprawde krotka, wiec z latwoscia pomiescil te o szamanach. Znalazl jeszcze druga o podobnym tytule. Poszukalby jeszcze, ale zdecydowal, ze spasuje, bo i tak nie wcisnalby juz nic do torby. Spokojnie opuscil budynek, choc jego ruchy byly troche energiczniejsze niz wczesniej. Postanowil sie ogarnac. Dolaczy do watahy! I zostanie szamanem. Nauczy sie wszystkiego o tym. Zdecydowanie. I znajdzie sobie porządny dom. Najlepiej na tych wiecznie zimowych terenach, ktore juz widzial. Ale skoro bedzie szamanem, to bedzie to musialo byc łatwo dostepne miejsce. W koncu, szaman musi pomagać innym. Nawet istotom zywym. No i nie moze tam byc zbyt zimno. Nie kazdy ma wiecznie grube futro. Tak, tak to bedzie. Na pysku Zimowego pojawil sie zaryz szczerego usmiechu. Pierwszy raz od naprawde dawna.

z t.
Sponsored content