Wodospad Snów

Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Dziewczyna, trochę zdenerwowała, pomachała na pożegnanie Asjenie. W sumie - trzeba być zawsze, ale to zawsze miłym. Młoda obejrzała jeszcze raz Alastaira, czy nie ma jakiś ran, które mogłaby uleczyć. Pomimo jej charakteru "zła", potrafi być pomocna. Zaćmienie nadal trwało, ale teraz przyszło jej do głowy, że musi pokazać dorosłemu swoją moc. Może nie musi, gdyż natychmiast jej oko zmieniło swoją barwę na normalną, co pewnie Alastair nie zauważył, gdyż ta miała pyszczek w kapturze. Westchnęła, kopiąc kolejny kamień w sam dół wodospadu. Coraz bardziej zdenerwowana tym, że jej łapa ledwo co może się poruszać. To wnerwiające, aż zbyt. Po co jeszcze pogorszała swoją sytuację? Uśmiechnęła się sztucznie do basiora.
- Dla niektórych może to być bardzo niebezpieczne - dodała po chwili, myśląc o sobie. - A w sumie... Ja ci więcej powiedziałam niż ty o własnym życiu. Oczywiście nie napieram.
A teraz usiadła w bardzo dziwny i niewygodny sposób. Prawą łapę dała na lewą, tą pierwszą chwyciła łapkami. Naprawdę - niektóre jej gesty są bardzo dziecinne. Wyglądała wtedy tak... dziwnie. Przynajmniej ta lewa ją nie bolała, nie wyglądała na zdrętwiałą.
Lacie spojrzała w dół wodospadu - wysoko i to zbyt. A czy ona w ogóle potrafi pływać? Userka sama zadała sobie to pytanie. Szum wody leciutko, ale z dużą prędkością docierał do uszu młodej wadery. W dodatku ten rześki zapach!
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Alastair był jedynie facetem. Nie był na tyle spostrzegawczy, by ujrzeć zmianę koloru oczu wadery, ba, nie dostrzegłby jej nawet gdyby ta nie skryła się w odmętach kaptura. Uśmiechnął się nieco jakoby leniwie, bo w końcu nieco energii kosztowało go ujście z życiem w sytuacji upadku z wodospadu. Dobrze, że jako Ognisty, posiadał nienaganny refleks. Odetchnął, skinąwszy Lacie łbem. Owszem, w zasadzie poza jego imieniem nie wiedziała o nim chyba niczego. No, poza tym, że skrzydła nie są atrapą - lecz naprawdę działają i mogą uratować życie. Przysiadł gdzieś tam niedaleko niej.
- Spokojnie, jestem cały - odniósł się, po części, do jej pierwszych słów, p części do jakże dokładnych oględzin jego ciała, które chyba nie powinny mu umknąć.
- Masz rację, wiele mi o sobie opowiedziałaś i chętnie zrewanżuję się w podobny sposób. Czy istnieje coś, co szczególnie Cię interesuje? - spytał lekko, zaś jego spojrzenie mimochodem i jakby wręcz nieco od niechcenia przemknęło po postaci samicy, zatrzymując się na łapkach, które trzymała w nieco zabawny, lecz z pewnością także uroczy, sposób. Nie pytał, miałą prawo siedzieć tak, jak tylko chciała. Sam zmienił pozycję, plasnąwszy na brzuch i kładąc się przed nią. Skrzydła rozluźnił, tak, że tworzyły coś na kształt kopuły, pod którą znajdował się Al.
- Nie polecam za bardzo zbliżać się do krawędzi, nawet jak ma się skrzydła spadanie wydaje się nieprzyjemnym doznaniem - rzucił wesoło, chociaż wyczuwalną była nutka troski czy przestrogi, majacząca w tonie wypowiedzi basiora.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Młoda wzięła głęboki oddech, bo boski zapach. Uśmiechnęła się lekko do basiora, ale tym razem bez swoich psychopatycznych miminek. Ona zawsze się tak zachowuje, gdy spotyka kogoś innego i zawsze, ale to zawsze musi o sobie opowiadać.
- Coś innego, co mnie interesuje? Hmmm... - zastanawiała się, chwytając się pyszczka niczym Sherlock Holmes, który nie mógł wytrzymać bez dawki morfiny i amfetaminy. - Posiadasz jakąś moc?
To pytanie było trochę głupie, ale może i trafione. Nie bez powodu skrzydła wyrosły dorosłemu, wszystko ma swój powód. Nie ma czegoś, co powstało z niczego. Po krótkiej chwili znów pokazała swoją twarz, lecz z czerwonym okiem. W prawej łapie trzymała stos łańcuchów, które otaczały delikatnie mięsień. Na zewnątrz wytworzyła się bardzo lekka energia, po to, aby nie uszkodzić sobie lewej. Wiatr lekko hulał w jej mini-grzywkę. Świeciła na żółto-biało, po części wyglądając niczym Anioł (na prawo), ale także jak i Demon (na lewo). ALE DEMONEM NIE JEST, PO PROSTU TO WYGLĄD.
Po krótkiej chwili usłyszała słowa basiora, który ostrzegł ją przed sytuacją, która miała miejsce, gdy smok był.
- Jeżeli roztrzaskam się jak worek kości, mam 1 sekundę na reakcję, by nie stracić przytomności i nie umrzeć - jeszcze bardziej przybliżyła się do krawędzi. - Ciekawe, jakie jest to uczucie.
Teraz można było zacząć się bać. Jedna łapa znajdowała się poza ziemią, tylko jedna (sztywna, bo zdrętwiała) i tylne trzymały waderę przy życiu. Ona bardzo lubi ryzykować, ale nie w kwestiach miłości. Po krótkiej chwili wychyliła się tak, że o mało co nie spadła. Serce jej biło szalenie, ale było to zajebiste uczucie. Co dopiero będzie, jak spadnie! Wtedy będzie jeszcze lepiej! Uśmiechnęła się tym razem psychopatycznie, nie mając niczego do stracenia. Co zrobi Alastair? Powstrzyma ją czy może będzie siedział? Pomiędzy młotem a kowadłem. Jeżeli ją dotknie, może dostać pełną kontrą (o wiele silniej, pewnie z 3x), jeśli jej nie dotknie, ta prawdopodobnie skoczy. Ale należy pamiętać, że prawdopodobnie. W razie potrzeby wbije ostrze z łańcuchów w jakąś skałę, żeby nie umrzeć.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Szalona, przemknęło mu przez myśl. Był już zmęczony wiecznym ratowaniem rozmaitych jednostek z opresji. Jako mag wyczuwał jej energię, kwestia aur nigdy nie była mu całkiem obojętną, chociaż dopiero stosunkowo niedawno nauczył się pewne wskazówki odczytywać. Wiedział, że mco nie jest tylko ściemą, jednak nie znał jej działania. W odróżnieniu od sporej części userów, Alastairowa sądzi, że postka nie może wiedzieć za wiele. Nikt nie jest w końcu wszechwiedzącym bóstwem, choć sporo osób w taki właśnie sposób stara się kreować postaci.
Nie zdążył odpowiedzieć, kwestię zdrowia wilczycy stawiając ponad wszystko. Dziwne lśnienie jej futra wyraźnie go zaskoczyło, może zaniepokoiło, wyczuł, że kontakt z nią niekoniecznie jest mu wskazany. Czasu jednak miał zbyt mało, coby zastanowić się nad strategią działania, musiał więc zrobić to, co pierwsze przyszło mu do łba.
- Mantel berapi! - wykrzyknął, rozkładając skrzydła i ruszając lotem w jej stronę. Ciało wilka pokryły niebieskie płomienie, tworząc swoistą osłonę dla wilka. Pewnie zderzenie dwóch silnych defensyw nie zakończy się bez echa, jednak - co miał robić? Podleciał do niej od strony frontowej, na tyle szybko, by pędem swego ciała odepchnąć ją od krawędzi. Osłona basiora pochłonęła ewentualną energię, którą wytworzyła Lacie, tym samym zdecydowanie obniżając obrażenia samca. Ogień przygasł w momencie 'rozdzielenia' się szczeniaka i dorosłego, bo w końcu jakiś kontakt pomiędzy nimi musiał zajść. Wstał niespiesznie, wbijając w nią karcące spojrzenie.
- Jeśli koniecznie chcesz się zabijać, rób to z dala ode mnie - warknął nieprzyjemnie, gdzieś pomiędzy jednym sapnięciem a drugim. Cholera, był na to za stary!
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Dziewczyna poczuła dziwną energię niebieskich płomyków, które zetknęły się z jej aurą. W trybie natychmiastowym została odepchnięta od krawędzi. Brawo, on wpadł w jej pułapkę. Po krótkiej chwili schowała swoją broń, a jej oczy znów stały się czerwone. Misiek siedział, cały czas na to patrząc, pomimo tego, że był nieżywy.
- Brawo - zaklaskała w "ręce". - Czyli jesteś magiem.
Specjalnie to zrobiła. Wiedziała, że jak ją obronił przed smokiem, skoczy w ogień za nią. Nie spodziewała się, że użyje mocy, która wchłonie trochę jej energii. No cóż, nikt nie jest jasnowidzem, czyż nie? Ona nie boi się Śmierci.
- Czyli mamy o czym porozmawiać. Myślę, że cię nie zanudzę tutaj - dodała po krótszej chwili.
- Pochodzę ze szkarłatnego rodu, które ma zwierzchnistwo z tajemniczą boską mocą, od lat używanej we krwiożerczych wojnach. Jestem najsilniejszą córką mego Ojca, którego imienia nie pamiętam. Szkolono mnie do zabójstw - teraz Alastair powinien się skapnąć, że wadera mówi prawdę. - Przez pierwszy rok słuchałam się głowy rodziny, jednak moja matka, Abbys nie mogła niczego zrobić w tej kwesti. Tylko ona chciała, żebym prowadziła normalne życie. Po zbuntowaniu się, karano mnie, umieszczając do komórki, gdzie mnie trzymano siłą. Pewnego dnia nie wytrzymałam tego (bo dojrzewałam), więc rzuciłam się na Ojca. On jednak był silniejszy ode mnie, silniejszy od strażników, których pozabijałam. Powiedział, że nie będzie żałować, jeżeli zabije jedną córkę, no bo są przecież inne szczeniaki z miotu, prawda? O mało co nie umarłam, prawie uduszona. Wtedy coś się stało dziwnego - on nie mógł panować nad łańcuchami. Zabiłam go. Nigdy tego nie żałowałam. Opuściłam watahę i założyłam własne stado. Dopiero wtedy poczułam się niczym normalna wadera, dopiero wtedy znalazłam przyjaciół, gdyż nie wiedzieli, że jestem mordercą. Podróźowaliśmy, przeżywając kolejne niezwykłe przygody, które zapadły nam na zawsze w sercach. Dziwne było to, że ktoś porozpowiadał plotkę (jednak prawdziwą) o śmierci pewnego z Alf, którego to dziecko 2-3 lata temu go zabiło. Natychmiast osądzili mnie, gdyż byłam najsilniejsza. Zostałam skazana na stryczek, jednak jakimś cudem, nie pamiętam już, jakim, przeżyłam. Wtedy stałam się Wiecznym Dzieciakiem, straciłam część mocy, a także pamięć. Zyskałam wtedy osobowość - Lacie. Przedtem miałam na imię Alice. Oj, gdybyś wiedział, jaka ona była cicha! Ale nadal zabijała ze zimną krwią. Połączyliśmy się, nawzajem uzupełniając. Poznałam tutaj parę wilków - dokończyła, być może Alastair tego nie słuchał.
Ziewnęła cichutko, patrząc na krzyż oraz maskotkę. Może czas wreszcie spojrzeć w to, co się stało przed laty? Może wreszcie będzie wiedziała, co się stało z Celią/Abbys.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Narzeczony gdzieś się stracił, mam więc kilka minut okupacji jego kompa. Szybki, krótki odpis.
Ali zmierzył ją spojrzeniem, słuchając każdego z jej zdania. Kontra płaszcza samicy nie obeszła się bez echa, wszakże nie została całkiem zneutralizowana. Samiec pokręcił głową.
- Cholera, padnę dziś na zawał jak nic. Wybacz, jestem za stary na tak wielkie natężenie stresów jednego dnia. Pójdę już. Do widzenia, Lacie - rzekł, po czym rozłożył skrzydła i nadal wściekły na samicę, odleciał. To naprawdę mogło źle się skończyć, szkoda, że ta zdawała się nie być śwaidomą powagi sytuacji.

zt.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Dziewczyna była poważna w tym, co robiła. Dla niej nieważne jest, czy niebezpieczne, czy nie. Widziała rozdrażnienie ukrywające się za jego pyszczkiem, ale ta nie zwróciła w ogóle na to uwagi. Wadera spojrzała swymi pustymi oczami na basiora niczym Killua w killermodzie, a następnie pomachała na pożegnanie, widząc, że ten już odchodzi.
- To ja się chyba cieszę, że jestem Wiecznym Dzieciakiem. Do następnego! - powiedziała i pomachała do samca.
Ledwo co ruszając łapą, poszła w nieznane. Wzruszyła ramionami, no przecież to nie jej wina. Świat na nią czeka, kolejne przygody i nowi do poznania! Let's go!
Z.t
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Ostatni cel do zaliczenia przed ostateczną podróżą znalazł się tutaj.
Kein musiał jak najszybciej opanować dosłownie każdą swoją część ciała, każde uzbrojenie, każdą myśl i treningi jakie... na niego czekały. Bez wysiłku nie ma owoców pracy, bez żadnej walki nie ma honoru. Bez niczego.. nie ma życia.
Przybiegł tutaj jak najszybciej. Gonił go po prostu czas. Zdawało się, że zostało mu tylko jedno spotkanie co najwyżej przypadkowe. Potem szybko do Rosji, następnie Szwecji i ostatecznie Anglii. Czy coś go goniło? Oczywiście, że tak.
Czy ktokolwiek się dowie co? Nie. Przynajmniej nie w tym roku.
Usiadł szybko i zaczął obserwować teren wokół. Nie ma nikogo. Zaczynajmy w takim razie. Wpierw pompki do roboty i skupienie się na najbardziej bolesnych przeżyciach. To mu da więcej energii aniżeli inne ''sprawy''.
Jedziemy, raz! I Dwa! I tak dalej.
Ćwiczący Kein to widok rzadki bardzo. Dla paru osób też i niezwykły. Zależnie od tego z jakiej strony zajdą, bo czasami jest co podziwiać w takiej sile.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wolnym krokiem na miejsce przybyła Marano. Nie miała konkretnego celu. Wybrała się chociaż raz na najzwyklejszy spacer. Wystarczy jej wrażeń na jakiś czas, niewątpliwie. Humor dopisywał wilczycy, co udowadniały jej energiczne ruchy i kiwanie na boki w rytm znanej sobie piosenki.
Z niewielkiej odległości dostrzegła już ćwiczącego samca. Miała wrażenie, że skądś go kojarzy, jednakże musiała podejść bliżej, by móc to potwierdzić i mieć stuprocentową pewność. Zakradła się zatem, nie chcąc przerywać jego treningu. Wyciszyła oddech i skuliła się nieco, kiedy zaczęła się doń zbliżać wolno. Prawdopodobnie była nie do wykrycia. Jeśli tylko wykluczyć owocową woń, która ciągnęła się za nią nieznośnie. Ustawiła się tak, by wiatr nie zdradził jej obecności. Po paru sekundach wiedziała już, kto znajduje się zaledwie kilka metrów od niej.
- Kein! - krzyknęła z pewnego rodzaju mieszanką radości i ulgi. A ulgi dlatego, że nie podglądała bezczelnie nieznanego sobie osobnika. To by było co najmniej dziwne.
Wyskoczyła z trawy, całkowicie zapominając o zachowaniu ciszy. Doskonale pamiętała ich pierwsze spotkanie. Było dziwne. I właśnie dlatego nie mogła pozbyć się go ze swego umysłu.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Basior nie przerywając swoich ćwiczeń usłyszał to słowo. Ktoś go znał i do tego z entuzjazmem podchodził? Och, to mogą być tylko 4 osoby! Pomyślmy... która jest z Ognia... no tak.
- Marano!
Zaprzestał momentalnie treningu i obrócił się w jej stronę. Pamięta pierwsze spotkanie. Prawie zrobił z niej wariatkę! No tak to jest jak się wpada dosłownie na tego basiora.
- Co ty robisz w takim miejscu? Jakoś ciebie się najmniej tutaj spodziewałem!
Zarzucił z uśmiechem i dosyć powolnym ruchem ogona. Jeśli ogon idzie u niego w ruch to może oznaczać to tylko jego szczęście!
A z tym podglądaniem - ze zdania wynika że nie przeszkadza jej to jeśli osobnik jest jej znany (XD). Oj gdyby wilk o tym wiedział! A może lepiej nie.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Faktycznie, mogło zabrzmieć dziwnie i ze swego rodzaju podtekstem, ale to niezamierzanie. Marano wcale nie należała do grona pedofilów, więc spokojnie, Keinie! Baranek również poruszyła delikatnie ogonem, kiedy ją rozpoznał. Z szerokim uśmiechem podeszła nieco bliżej.
- A tak jakoś zachciało mi się włóczyć. Wiesz, że nie lubię długo siedzieć w jednym miejscu. - odparła z chichotem, przyglądając mu się. Dostrzegała niewielkie zmiany. Albo po prostu już zapominała, jak basior ten wyglądał. - Zrobiłeś coś z włosami? - zagadnęła radośnie, śmiejąc się przy tym.
Oczywiście zebrało jej się jedynie na głupie żarciki. Post króciutki, bo nie mam nawet grama weny, a pewien niecierpliwy użytkownik pogania. Grr, nieładnie, nieładnie.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Kurka. No nieważne, lepiej odpisać teraz póki jeszcze się pamięta!
Kein stał dostatecznie blisko (czy tam siedział) więc nie było potrzeby ruszania swojego tyłka dalej. On poza tym forever uśmiechnięty! Ale to chyba tylko dlatego, że miał dobrą passę ostatnio.
- Coś mi dzwoni z tym nie pozostawaniem w jednym miejscu. I w końcu słońce czyż nie?
Wypadałoby chyba wspomnieć, że już zaćmienie minęło. Nastało słoneczko!
I nie ma żadnych ciemnych miejsc niestety. Bez treningu, bez wolności!
- Przedłużyłem grzywkę i trochę dałem im odrosnąć.
Zaśmiał się lekko.
Faktycznie czuł się trochę dziwnie. Po raz pierwszy ktoś zauważył coś takiego! Normalnie niemożliwe! Ale dobrze, nie o tym mowa. Chyba.
- U ciebie się coś zmieniło? Albo chwilka... słuchaj, spotkajmy się za dwa dni. Muszę załatwić coś w domu.

EDIT: odleciał i tyle

zt.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca pokiwała głową, zgadzając się ze słowami przyjaciela. Och, tak. Nareszcie słońce powróciło do Krainy. Miała już dość zaćmienia. Doznała chwilowej ślepoty, kiedy znów zrobiło się jasno. Nie żeby narzekała. Bo cieszyła się, i to bardzo.
- Racja, nareszcie! Ile to zaćmienie trwało? Już miałam dość tej ciągłej ciemności. Oszaleć szło! - popatrzyła w niebieskie bezchmurne niebo. Przez to jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, o ile to w ogóle możliwe. - Czy u mnie się coś zmieniło? Hmm, powiedzmy. - rozłożyła dotychczas przyciśnięte do ciała skrzydła i delikatnie nimi poruszyła.
Wciąż nie potrafiła latać, więc póki co stanowiły jedynie śliczną ozdobę.

EDIT:
Skinęła głową, nieco zdziwiona. Ale nie miała mu tego za zła. Pożegnała się krótko i siedziała dalej, rozkoszując ciepłem emitowanym przez słoneczko. Po chwili jednak odeszła, znudzona samotnością.

zt.
Kakazu
Dojrzewający

Kakazu


Male Liczba postów : 11

     
Czy to smok? Ptak? A może jakiś dziwny twór zazdrosnych o przestworza dwunogów?
Żadna z powyższych odpowiedzi nie była poprawna. Od jakiegoś czasu Kakazu krążył nad okolicą, obserwując ją. W tamtym konkretnym momencie pragnął znaleźć miejsce właściwe na krótki odpoczynek. Jego skrzydłom daleko było co prawda do wycieńczenia, ale czy miało sens przeciążanie ich? W przypadku Kakazu była to zdecydowanie najważniejsza część jego ciała. Może oprócz głowy i tułowia - absolutnego minimum wymaganego do życia.
Lekko lśniący wodospad od razu zwrócił uwagę gryfa. Zadowolony zniżył lot, by lepiej obejrzeć to miejsce. Brzeg nie był stromy, woda przy nim płytka, a spadającą kaskadę otaczały z obydwu stron porośnięte mchem skały. Młodziak usiadł na jednej z tych, które wysokością równały się z progiem wodospadu. Trzymał się jednak dość daleko od wody. Unikał bliskiego kontaktu, bo lista nieszczęść, która mogła wyniknąć z mokrych piór zdawała się ciągnąć bez końca. Dopiero, gdy gryf nabrał pewności, że nawet jedna mała kropla nie miała styczności z jego skrzydłami, rozłożył je, jednocześnie kładąc się na skale.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Tajemniczy, aczkolwiek piękny dźwięk dochodził ze strony, z której istotka tutaj przyszła. Na dwóch łapach, wokół niej ptaki, które najwyraźniej pokochały melodię i podążyły za nastolatką, która także była zadowolona z tego, co robi. Po chwili ocknęła się nieznacznie, widząc, że dotarła do innego, malownczego miejsca, które bardzo jej się spodobało, ale nie tylko pod względem wyglądu - gdy spojrzała na swoje odbicie w wodzie, zmieniło się ono na najjaśniejszą gwiazdę, jaką można sobie wyobrazić. Świeciła ona najpierw na zielono, potem na jej kolor futerka - żółto. Młoda osóbka najpierw się odsunęła od wodospadu, a następnie zrobiła coś niespodziewanego - stanęła na dwóch łapkach, opanowyując równowagę, której uczyła się od bardzo dawna, a mianowicie od pierwszej prawdziwej gry na skrzypcach pod okiem czujnego i miłego mentora. A jako, że Słońce grało niezwykle mocno, a ciepło opanowało całe ciało, muzyczka skoczyła do letniej wody, nie zwracając uwagi na stworzenie, które zwane jest gryfem. Dała sporego nura, a zapewne pryskająca woda ochlapała stworzenie, a raczej jego skrzydła. Wadera stała się jakoś nieobecna, nie myślała, co robi. Wszystko, co jest rzeczywiste dla innych, stało się dla niej czymś niezwykłym. Woda dla dziewczyny nabrała niezwykłego koloru, na niebie świeciły gwiazdy, jak to zdołało źródełko pokazać. Uśmiechnięta skrzypaczka myślała radośnie ogonkiem, gdy dotarł do niej zapach jakiegoś innego osobnika, ale ten znacznie różnił się od innych. Podejrzane. Tak oto młoda popatrzyła w stronę tej tajemniczej woni, gdy zauważyła dziwne, niewielkie smoko-lwo podobne coś. To "coś" zdołało przypomnieć Jiyuu o mentorze. Po chwili jej pyszczek stał się czerwony, a dziewczynka stała się niczym burak. Teraz rumieńce nie były z powodu radości, lecz wstydu. Młoda uderzyła się lekko w pyszczek, a następnie ochlapała siebie po wspomnianej części ciała.
- Um... Cześć! - uśmiechnęła się, starając ukryć się zawstydzenie.
Muzyczka zaintrygowana spojrzała na rozprostowane skrzydła niezwykłej istoty, jaką okazał się być gryf. Nigdy kogoś takiego nie spotkała podczas wędrówki, jednak nie obawiała się niczego - być może dlatego, gdyż skrzydlate stworzenie było od niej troszeczkę mniejsze.
Kakazu
Dojrzewający

Kakazu


Male Liczba postów : 11

     
Dla Kakazu, który nigdy nie słyszał muzyki, wszystko co czyniła nieznajoma zarówno w trakcie gry jak i po niej było niezwykłe. Jakoś nigdy nie wierzył w magię, ale gdyby znalazł się wtedy ktoś, kto powiedziałby, że wadera posiada niezwykłą, nadprzyrodzoną moc, nawet by się nie zawahał. Słuchał, a gdy dźwięki ucichły, lekko zawiedziony obserwował. Przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem nie wiedząc czy nieznajoma nie zdaje sobie sprawy z jego obecności, czy może celowo nie zwraca na niego uwagi.
Dopiero mokre skrzydła sprowadziły Kakazu na ziemię. Zerwał się do siadu, a potem zaczął nimi trzepotać bardzo energicznie raz jednym, raz drugim, by przypadkiem nie unieść się w powietrze i całym ciałem nie wpaść do wody. Może zacząłby awanturę, gdyby nie widoczne zakłopotanie nieznajomej. Chyba poczuwała się do swojej winy. Albo po prostu było jej głupio, że ktoś widział całe to pluskanie.
- Cześć – powiedział jak gdyby nigdy nic. Udało mu się nawet nie okazać pretensji za zmoczenie tak pilnie strzeżonych skrzydeł.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Gdyby ktoś muzyczce powiedział, że to, co czyni ze swoim instrumentem, jest magiczne, nadprzyrodzone, zapewne zaśmiałaby się, jednak nie z tego, że to głupia myśl. Chodzi jej o to, że nigdy nie spotkała kogoś, kto kojarzyłby jej talent, bądź też pasję z magią. Nie, to jeszcze inna moc, znacznie większą. Albowiem w każdy dźwięk wydobywający się ze skrzypiec, została wkuta cząstka jej emocji, co czyni jej grę czymś niezwykłym, wyjątkowym. Słońce grzało nieubłaganie, dlatego gdy dziewczyna wyszła z wody, jaką dawał ten ogromny i tajemniczy zarazem wodospad, nie zaczęła poruszać się w sposób znany wilków, żeby osuszyć się z nadmiaru cieczy. Muzyczka podeszła bliżej do stworzonka, stojąc tym razem na czterech łapkach. Jakiś wróbelek usiadł na jej czuprynie i zaczął śpiewać, jednak niezbyt głośno. Wiatr zawiał lekko w jej mokrą sierść, dając sporą ulgę. Ale powróćmy do rzeczy! Młoda spojrzała na gryfa, jednak nawet nie wiedziała, jak się to "coś" nazywa. Pomijając to, większa od wspomnianego stworzonka dziewczyna, wypowiedziała swoim dziecinny głosikiem parę słów.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię! - ukłoniła się dosyć nisko, a następnie uśmiechnięta dodała kilka zdań. - Nazywam się Ongaku Jiyuu, jestem wolnym muzykiem!
Osóbka nader słodka pomachała łapą na przywitanie, rumieniąc się mniej, ale to ze szczęścia, a nie z powodu wstydu, jak wytworzyła sobie za pomocą jej główki, w której znajduje się mózg o niezwykłej wyobraźni. Przekręciła główkę, jak to robią szczeniaki oraz popatrzyła na małe stworzenie swoimi niebieskimi paczałkami.
- Hmmm... Zapewne jesteś po części lwem - powiedziała, przypominając sobie o mentorze, który nauczył jej odpowiedniego trzymania skrzypiec, odczytania poprawnie partytury. W szczególności ogon zwrócił znaczną uwagę Jiyuu. Był taki podobny do ogona Ongaku, jednak dziewczynka nie zasmuciła się, albowiem ten powiedział jej, żeby nie płakała z powodu jego śmierci.
Kakazu
Dojrzewający

Kakazu


Male Liczba postów : 11

     
- Nie ma sprawy. W takim upale szybko wyschnę – powiedział gryf uśmiechając się, ale też nie mogąc ukryć zdziwienia. Miał te swoje dwa i pół roku. Nie jest to szmat czasu lecz sporo w życiu zdążył zobaczyć – a przynajmniej tak mu się wydawało do spotkania Ongaku Jiyuu. Czy to były dwa imiona, czy może jedno, bardzo długie – nie miał pojęcia. Poza tym nie potrafił przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek słyszał słowo jakim się określiła. Muzyk? Kto to? Co to? I czym były te wspaniałe dźwięki, które jeszcze przed chwilą jej towarzyszyły? Czy ten dziwny przedmiot miał z nimi jakiś związek?
Musi o to spytać, ale wszystko w swoim czasie. Z nadmiaru nowości prawie zapomniał się przedstawić.
- Nazywam się Kakazu – dodał szybko, a potem uśmiechnął się nawet szerzej. – Podobno mam w sobie coś z lwa. Jak mam być szczery to bardziej z lwiątka, ale trudno. Wzrostu się przecież nie wybiera.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Rzeczywiście, upał był ogromny, nieubłagany. I choć podczas trwania zaćmienia nasza młoda istotka narzekała, teraz najchętniej by powróciła do dawnego, chłodnego klimatu. Ale o tym później. Ogon muzyczki wirował niczym mój wiatrak, gdy gra jest włączona - 4000 RPM. I choć nie wiem, co to dokładnie znaczy, wiem, że pokazuje liczbę obrotów na minutę. Promyki Słońca zaczęły świecić w jej oczy, dlatego musiała przejść do cienia - nie to, że nie lubi światełka, lecz trudno by się z nią rozmawiało. Tak oto młoda usiadła w zamciemionym miejscu, gdzie rósł mech, który przedstawiał północ.
- To bardzo miło! - waderka uśmiechnęła się do stworzenia, z którym obecnie rozmawia. Bo co innego budzi zaufanie, niżeli miły, przyjazny, szczery uśmiech? Oczywiście dziewczyna nie chce nic zrobić spotkanej istocie. - Piękne miejsce, jest jakoś niezwykłe, ale woda nieskazitelnie czysta pokazała mi coś niezwykłego. Myślę, że jak ty też spojrzysz, zobaczysz coś niezwykłego.
Szum wody docierał dokładnie do jej niewielkich, aczkolwiek czułych uszu. Jako muzyk musi dokładnie odbierać każdy dźwięk, dlatego jest wyczulona na każdy najmniejszy szelest wokół niej, ale nie bez przesady - nie usłyszy czegoś z bardzo daleka. Niemniej jednak bardzo zwraca uwagę na otoczenie.
- Fajne imię! - oznajmiła radośnie i szczerze, machając ogonkiem. - Oj tam, możesz być małego wzrostu, ale z wielkim, dobrym serduszkiem!
Wtedy młoda chwyciła się za pierś oraz uderzyła kilka razy w klatkę piersiową, chcąc pokazać, że wzrost nie jest aż taki ważny. Liczą się inne rzeczy w życiu nie tylko wygląd, ale także i dzielenie się z kimś radością. Z wnętrza pyszczka waderki wychodziły niezbyt białe, lekko żółtawe zęby. Jej jęzor był czerwono-różowy, niezbyt codzienny. Powinien być dosyć szkarłatny, a tu taka niespodzianka.
Kakazu
Dojrzewający

Kakazu


Male Liczba postów : 11

     
Gdy Ongaku Jiyuu schowała się w cieniu, Kakazu miał wielką ochotę pójść w jej ślady. Obawiał się jednak, że skrzydło nie wyschło i nie doleci nawet do brzegu. Co było gorsze - całkowite odcięcie od lotu czy udar słoneczny? W takim upale pierwsza z opcji przynajmniej zapewniłaby chwilowe ochłodzenie... Gniewny skwar szybko wyzbyłby się zalegającej na piórach wody aż do ostatka.
Asz! Do odważnych świat należy! Gryf próbował wzbić się w powietrze i, no cóż, okazało się, że jego obawy wcale nie były nieuzasadnione. Kakazu wpadł do zbiornika i gdy wyszedł na brzeg wyglądał, w swoim mniemaniu, jak obraz nędzy i rozpaczy.
- Zaraz spojrzę - obiecał. - ale najpierw wyschnę. Przemoczony gryf to chyba nic niezwykłego.
Mimo wszystko musiał przyznać, że poczuł się lepiej. Wadera miała rację wskakując do wody i zachowując ją na sobie. Jednak! Musiał przecież wyschnąć jeśli chciał w najbliższym czasie wzbić się w powietrze. Zrezygnował z cienia siadając niedaleko lśniącej w pełnym słońcu powierzchni.
- Za to twoje imię jest naprawdę niesamowite. Czy to w ogóle jedno imię? Bo brzmi jak dwa, ale nie mam pewności. - Uśmiechnął się nieco zakłopotany. - Jestem nietutejszy.
Każda chwila z waderą rodziła więcej pytań niż odpowiedzi. Dlaczego jej język był taki... Jasny? Czy to częste zjawisko w okolicy? Prawdopodobnie wilczyca sama nie znała odpowiedzi i gryf musiał z ciężkim sercem zaakceptować życie w niewiedzy.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Młoda spojrzała w stronę niewielkiego, aczkolwiek odważnego gryfa, który próbował wzbić się w powietrze, ale mu się nie udało. Jego pióra były mokre, a gdy Kakazu wyszedł cały ze zbiornika wodnego, dziewczyna skinęła głową dosyć nisko, by przeprosić za to, co mu zrobiła. Nie wiedziała, co jej wtedy przyszło do głowy, niemniej jednak wiedziała, że spotkane stworzenie poczuje ogromną ulgę - prawda prawdą, nie wie nic o udarze, ale zna za to sposoby, jak się porządnie ochłodzić.
- Tak samo jak przemoczony wilk, co nie? - rzuciła półżartem, lekko chichocząc pod noskiem, jednak nie z powodu małej istotki, która niezbyt dobrze wyglądała. Po prostu byli w tej samej sytuacji, a jak się mówi: "Przyjaciół poznaje się w biedzie". Chociaż nie wiem, czy to słowo pasuje, jednak wiem, że pasuje do sytuacji. Ale się powtarzam, czas zmienić trochę słownictwo.
Młoda wreszcie zakumała, zapisała sobie w mózgu, że to stworzenie to raczej gryf. Warto dodać, że przypominało jej dawnego mentora, którego bardzo szanowała.
- Dwa imiona. Ongaku to imię mojego zmarłego nauczyciela, Jiyuu to moje. Dziwnie się troszeczkę złożyło - zrobiła znak Victorii na łapce, mając swój ulubiony uśmieszek na pyszczku.
Być może dziewczyna jest taka jasna, ale także i troszeczkę naiwna, niemniej jednak potrafi rozpoznać kogoś, kto chce ją wykorzystać. Gdyby nie to, nie podeszłaby zapewne do Nadiry i Lost'a, ale to tak na marginesie.
Aeneas
Młode

Aeneas


Male Liczba postów : 73

     
Nóżki szczeniaka zawędrowały go aż tutaj! W końcu trzeba od czasu do czasu odwiedzić jakieś nowe miejsce, czyż nie?
Malec jest pierwszy raz nad wodospadem, wiec normalne jest to, że gdy tylko zbliżył się do jednego z większych wodospadów, jego szczęka opadła gwałtownie w dół.
Było to dla niego nie do pojęcia. No bo jak woda mogła takimi ilościami i z taką siłą lecieć w dół? W końcu samczyk był taki mały, że nie widział początku wody. Wydawało mu się, że spada ona z nieba. Ale no nie ma się czemu dziwić. W końcu małe to i głupie, jeszcze świata nie rozumie.
Ananas ujrzał dwie postacie. Wilka ze skrzypcami i pół... Jeszcze nie rozumiał czym jest towarzysz wilczycy.
No, ale bał się podejść. To normalne, że szczeniakowi nie wypada podbiegać do osób starszych niż on i przeszkadzać. Był jednak trochę spokojniejszy niż zawsze.
Dawno nigdzie się nie ruszał, a chciał nawiązać nowe znajomości. Głupio by było od razu wszystko tak przekreślić swoim zachowaniem, prawda?
Tak, więc usiadł na większej kępce trawy i wpatrywał się ponownie w lecącą wodę.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Oczywiście uwadze samiczki nie umknęło to, że przybiegła tutaj niewielka, puchata kulka, którą najwyraźniej zaintrygował wielki, ogromny, potężny wodospad! Do jej niewielkich uszu docierały kroki malca, więc gdy odwróciła się, od razu zobaczyła szczeniątko, które samo zawędrowało w to dosyć niebezpieczne miejsce. A co będzie, jeżeli mały się poślizgnie i wpadnie do rwiącej wody. Może się ona okazać bezlitosna dla takiego stworzonka, jak przybyły tutaj wilczek. Jiyuu łagodnie się uśmiechnęła w jego stronę oraz odsunęła mu sporą ilość miejsca, pozostawiając sobie niewielką, dosyć nieznaczną część. Pomachała mu na powitanie, mając bananka na ustach oraz zawołała go radośnie, gdyż widziała, że ten najwyraźniej zainteresował się obecnością gryfa oraz jej.
- Hejka! Możesz tutaj podejść, nie bój się! - oznajmiła, mówiąc dosyć głośno, ale po to, by spotkany basiorek dosłyszał jej dziecinny głos.
Skrzypaczka pomachała radośnie ogonkiem, który wirował niczym wiatrak, a następnie poruszyła łebkiem, otrzepując się troszeczkę z wody, jednak nie nachlapała na gryfa, który był niezwykle mały, pomimo tego, że jego bracia są znacznie więksi. Słońce grzało bardzo mocno, susząc plecy zarumienionej dziewczyny oraz dając jej milutkie ciepło. Nie należy zapominać także o tym, że wiaterek daje większą ulgę, niżeli lampa, która cały czas grzeje po zaćmieniu.
Aeneas
Młode

Aeneas


Male Liczba postów : 73

     
Samczyk zastrzygł uszami na dźwięk głosu samiczki, która najwyraźniej go zauważyła. Odruchowo szybko się skulił. A co jeśli samica na niego krzyczała, bo zrobił coś źle? Była starsza to pewnie wiedziała co jest dobre, a co... niedobre. Malec jeszcze tego nie wiedział.
Ale samica go wołała. Więc nie jest do niego wrogo nastawiona. A jeśli to pułapka? I samica chce go zjeść? Ale nie tak prędko, nie podejrzewajmy jej o kanibalizm.
Maluszek jest po prostu przewrażliwiony.
Ostrożnie podszedł do siedzącej pary. Gdy był już, wystarczająco blisko, uśmiechnął się do wcześniej wołającej go wadery.
- Cześć. Jestem Aeneas. Ananas. - przedstawił się szybko. Tak jakby recytował jakąś krótką formułkę.
Spojrzał na postać, której nie potrafił nazwać, była mu obca, ale ciekawiła go. Ale po kilku sekundach przeniósł swój wzrok na przyszłą rozmówczynię, nie można przecież tracić w jej oczach, brakiem kultury, prawda?
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej machać ogonkiem, widząc, jak nowy kolega podchodzi do grupki - im więcej, tym lepiej. Ale spokojnie, Jiyuu nie jest zboczona, to znaczy, chyba. Niemniej jednak wie już więcej, niż zwyczajna wadera na pograniczu znanego Młodego oraz Dojrzewającego. Ale do rzeczy! Straciłam tyle weny na pisanie wpisu na portal, że teraz moje paluszki same się poruszając, tworząc sensowne wypowiedzi. Młoda popatrzyła na istotkę oraz uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jednak nie miała zamiaru przestraszyć malca. Po prostu jej uśmiech wygląda na tyle przyjazny, że nie powinien stanowić żadnego problemu dla małego podróżnika. Nieco już wysuszona Ongaku powiedziała kilka dobrych słów na początek - aż przypomniały jej się czasy, jak swobodnie biegała po lesie, czasami powodując niewielki wypadek, aczkolwiek bardzo bolesny. Wtedy ze zadrapania płynęła czerwona ciecz, zwana obecnie krwią.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię, nie musisz się mnie ani jego bać - powiedziała, widząc, jak puchata kulka jest dosyć przerażona. Muzyczka potrafi wyczuć dowolne emocje wokół niej, dlatego dobrze odczytywała to, co działo się wewnątrz serduszka małego szczeniaczka. - Jesteś tutaj sam?
Wilczyca zarumieniła się zdrowo, albowiem wiedziała, że dzięki uśmiechu lepiej idzie rozmawiać. Jej uśmiech jest jakiś promienny, przyjazny, być może przynosi pokój zabłąkanym duszyczkom. Niebieskie oczy skrzypaczki popatrzyły się na Ananasa Aeneasa. Zdążyła dobrze wysłuchać wypowiedzi malca, w sumie - to talent muzyka, dokładne odbieranie słów i melodii.
- Ja nazywam się On-ga-ku Ji-yuu - oznajmiła głośno i wyraźnie, żeby młode stworzenie zrozumiało jej zaiste dziwne imię.
Sponsored content