Zdradzieckie urwisko

Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Niezwłocznie przystąpił do pracy. Chwycił jedną z jego łap aby poczuć żyły. Następnie wyczyścił miejsce gdzie zamierzał wstrzyknąć igłę. Wyciągnął jedną sterylną, wypakował ją i wbił w przygotowane miejsce, prosto w żyłę. Nie wiem jak to fachowo nazwać, "rurkę" podpiął do igły a drugą stronę do woreczka na osocze. Miał ze sobą aż kilka takich woreczków oraz pojemnik specjalnych do ich przewożenia. Gdy tylko zakończy się cały proces to należy w błyskawicznym tempie dostarczyć to do lecznicy i podać pacjentom. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale AM kiwał torebką jak huśtawką na placu zabaw. Przynajmniej jak użytkownik oddawał krew to było takie urządzenie, Art nie mógł takiego zabrać z uwagi na obciążenie jakie zaraz będzie zmuszony nieść.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
A więc krew płynęła, czerwonym strumyczkiem wypełniając z wolna woreczek. Wilkopodobny stał nieruchomo, z przymkniętymi ślepiami, oddychając powoli. Minimalizował zużycie energii.
Cóż więcej można rzec? Krwawił sobie i tyle.
Ale, ale! Nie może być za prosto. W końcu wbicie igły to stworzenie rany, prawda.
Niemalże niezauważalnie igła zaczynała się wysuwać, milimetr po milimetrze. Ranka była mała, więc trwało to wolniej. Tę samą właściwość można było zaobserwować po postrzeleniu basiora. W pewnym momencie kula wypadała, a po rance nie było śladu.
Gdy torebka była wypełniona mniej więcej w trzech czwartych strumyczek krwi zwolnił jakby, osłabł.
Krótko, bo czas i brak weny.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Widok mniejszego strumyczka krwi zaniepokoił Arthasa. Szybko znalazł przycyznę problemu, igła już prawie wypadła. Widać jego regeneracja ma dodatkowe właściwości. Poprawił pozycję igły oraz tym razem ją trzymał. Pierwszy woreczek został napełniony, niezwłocznie podpiął kolejny. Zostały mu cztery puste do napełnienia.

- Po tym wszystkim, jak już znajdę lekarstwo to zapraszam cię do mojego domu. Będę ci winny bardzo duży i smaczny posiłek. Możesz też traktować tamtą siedzibę jako swoją bazę wypadową.

Przynajmniej tak może się odwdzięczyć.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Trzeba szybko obliczyć, co wymaga mniej energii - skinięcie łbem, czy jedno krótkie słowo?
- Da. - rzekł w końcu.
Strumyczek czym prędzej wrócił do poprzedniej postaci. Szybko wypełniał torebkę.
001 stał nieruchomo, niemalże przestawał oddychać. Mięso walało mu się pod łapami, nie ma problemu się martwić. Po prostu na wszelki wypadek...
Towarzysz Merethil obiecał mu posiłek. Zupę, zapewne. Albo pieczeń.
Dwie podstawowe potrawy, które jadał, gdy nie jadł mięsa surowego. Na posterunku zawsze jadał zupę z tego, co nie nadawało się do upieczenia. Bardzo prostą zupę - śnieg, mięso, godzina na ogniu i jest. Pojęcie przypraw było mu kompletnie obce.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 22

     
Dobra, nie będziemy tego za długo przeciągać. Gdy wszystkie woreczki były już wypełnione to delikatnie włożył je do specjalnego pojemnika. Gdy chciał, już odruchowo wyczyścić ranę i nakleić plaster to już jej nie było (prawda? Jak nie to skarć). Włożył do specjalnego woreczka zużyta igłę oraz rurkę, należy to utylizować, czyli wyrzucić do specjalnego kosza. Podał żołnierzowi 001 cztery swoje puszki tuńczyka.

- Masz zjedz, przyda ci się. Gdy mnie odwiedzisz to dostaniesz coś lepszego. A teraz do zobaczenia, muszę to osocze jak najszybciej dostarczyć chorym.

Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze. Lecznica nie jest daleko, trzeba się spieszyć!

zt --> Lecznica
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Danny jakby zasnął. Wszystko działo się tak szybko, a on odbierał to tak wolno. Pociągnął nosem i chrząknął. Każdy chrząka, prawda? Jednak jemu przytrafiało się to nieco... Nieco więcej razy niż powinno. A już po chwili chrząkanie zmieniło się w kaszel. Czekał na to co odpowie Salome.
Schylił się lekko i kaszlnął dużo głośniej i mocniej, aż szczerze mówiąc odrzuciło mu nieco w tył ten pusty łeb. Poczuł w pysku dziwny smak, znajomy. Nie można go było pomylić z żadnym innym. To krew. Najzwyklejsza krew.
Zacisnął zęby, kaszel próbował go zmusić do otwarcia pyska. Nic z tego. Danielem mimo wszystko czuł, że krew wylewa się pomiędzy zębami. Że skumulowała się tam. Odwrócił się więc do wilczycy plecami i wypluł wszystko na podłoże. Co to w ogóle miało być?
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Prawda, nie było. Zniknęła, jakby nigdy nie istniała.
Gdyby zważyć teraz wilkopodobnego, można by dostrzec, że stracił na wadze. Niewiele, może z pięć kilo.
Skinał w końcu łbem, rzucając się na puszki. Wysunął pazury i dosłownie rozdarł puszkę, jakby była z papieru. Zabrał się do łapczywego wyjadania zawartości.
Podobnie postąpił z kolejnymi puszkami.
Gdy zjadł już wszystko, zabrał kilka kruków i odszedł, szukać komandir Kaliny. Zamierzał przedstawić jej swoje odkrycia.

zt
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Na miejsce przybyła Marano, co jakiś czas oglądając się za siebie w poszukiwaniu szczeniaka. W mroku nie mogła dostrzec jego konturu dzieciaka. Podeszła do krańca urwiska, zwanego przez wszystkich zdradzieckim. Wychyliła się ostrożnie za kraniec podłoża, spoglądając niepewnie w dół. Zaostrzone krańce skał wzbudziły w niej lekki lęk; poczuła silne ciarki, które przebiegły po jej grzbiecie.
- Zdradzieckie urwisko - mruknęła na tyle głośno, by dało się zrozumieć jej słowa choć w małym stopniu. - Jeden zły ruch, chwila nieuwagi i możesz skończyć jako szaszłyk - ciągnęła ponurym głosem. - Ziemia może w każdej chwili osunąć się spod łap i nawet nie mrugniesz, a już będziesz martwy. Nadziany na te... te ostre skały. - zakończyła mowę, pewna, że szczeniak stoi obok i słucha jej słów.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiroz niezadowoleniem musiał oddać przewodnictwo waderze, lecz ciekawość niedługo stłumiła jego gniew i zastąpiła ją rozchodzącą się po całym ciele ekscytacją. Na skraj urwiska dotarł tuż po niej i gdy zaczęła mówić właśnie się wychylił. Spojrzał swoimi błyszczącymi oczkami w dół w tle słysząc jej mroczne ostrzeżenia.
- Suuuper! - Powiedział przeciągle i wychylił się mocniej - Miejsce nie dla cieniasów! HAHAHA! - Zaśmiał się donośnie po czym szybko odskoczył, bo spod jego łap w dół spadło kilka gram pisku.
- Cholera, i po co straszysz? - Spytał niezadowolony podnosząc się z ziemi i otrzepując nerwowo. Chciał zatuszować swój nagły, haniebny napad paniki.
- Tutaj jest coś ciekawego? - Zapytał z powątpiewaniem - Oczywiście poza tą zbiorową mogiłą - Parsknął znów się nieco wychyliwszy, tym razem ostrożniej.
- Ciekawe czy są tam szkielety... - Zastanowil się na głos - Powinny być - Uśmiechnął się i postanowił, że jak będzie dorosły to zejdzie na dół i je sobie obejrzy. Właśnie!
- Jest stąd jakieś zejście na dół? Tam do skał? - Spytał zaintrygowany.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wpatrywała się w wychylone szczenię. Gotowa była w każdej chwili pochwycić go, w razie gdyby ziemia osunęła się spod jego łap.
- Ostrzegałam przed tym, nie straszyłam. - skomentowała.
Potem wsłuchała się w gadkę młodego o szkieletach. Ciekawe, dlaczego podjął ten temat. Czyżby rozwalone wokół kości i swąd śmierci były jego pasją? Dziwne. Jak na szczeniaka, bardzo dziwne.
- Senza dubbio - rzuciła w odpowiedzi na gadkę o szkieletach. Sama nie wiedziała, dlaczego zrobiła to akurat po włosku. Ostatnio zainteresowała się tym językiem w dość dużej mierze. - Niewątpliwie. - dodała, na wypadek, gdyby szczeniak nie zrozumiał.
Chwilę się zamyśliła, wpatrzona w horyzont. Na Ziemię ściągnęło ją dopiero zainteresowanie Kiro zejściem w dół. A raczej odszukaniem jakiegokolwiek zejścia.
- No, ragazzo! - rzuciła, a raczej warknęła niemalże natychmiast. - Questo è pericoloso! - chwilę jeszcze jej ostry ton utrzymywał się. - Dannazione! - przeklęła, po czym głos jej złagodniał. - Na litość boską, mały... to niebezpieczne. Wybij sobie z głowy takie numery. Próbując zejść na dół spisałbyś się na straty!
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Kiedy to Sandman czekał i czekał na odpowiedź, usłyszał czyjeś głosy. Całkiem blisko. Uśmiechnął się pod nosem, sam właściwie nie wiedział dlaczego. Z racji, iż był czary to mrok pochłonął całą jego sylwetkę. Jedynie dwukolorowe ślepia wyraźnie oznaczały się na czarnym tle. Można było również dostrzec dwa mleczne rogi, czy coś takiego.
Wlepił wzrok w miejsce skąd dochodziły odgłosy i przekręcił łeb na bok. Poczuł dziwny ból w gardzieli. Chrząknął cichutko i zamknął oczy. No nie. Skronie zaczęły pulsować. A jednak. Normalnie w jego pysku powinna zgromadzić się ślina. Zamiast tego poczuł krew. Skrzywił się, jego cielsko przeszedł dreszcz. Czy on jest... Czy on jest chory? Może nie... No bo jakim cudem miałby być chory? Nigdy w drugim życiu nie chorował.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
No tak, typowa paplaninka dorosłego... Ale czego on się spodziewał? Nawet w Watasze Ognia kilka takich osób musiało się znaleźć. Już wiedział dlaczego mu ta wadera do Ognia nie pasowała!
- W dziwnym języku gadasz - Stwierdził jakby z lekką przyganą w głosie. - Po co? Myślisz, że coś z tego rozmumiem? Ech... niegdy was dorosłych nie zrozumiem - Westchnął zrezygnowany.
- A jak sam będę dorosły to na pewno nie będę się tak dziwnie zachowywał! - Postanowił i dumnie uniósł głowę. Tak! Będzie leprzy i mądrzejszy od nich wszystkich! Jeszcze zobaczą!
- Wiem, że to niebezpieczne! Dlatego to fajne! - Uśmiechnął się na samą myśl - I jak będę dorosły to znajdę jakąś drogę! Pewnie żadnej nie ma, bo wszyscy myśleli tak jak ty i nikt nawet nie odważył się poszukać! - Mruknął wyprzedzając ją. Postanowił, że wzdłuż krawędzi trochę poprowadzi.
- Chodź! Znajdziemy coś ciekawego! - Wykrzyknął przyjaźnie jakby o wszystkim zapomniawszy i ruszył przed siebie. Kilka skoków (na szczęście w bezpiecznej odległości od krawędzi) i stanął jak wryty przed wielkim, ciemnym basiorem, od którego czuć było osłabienie. Kiro jednak nie na to zwrócił największą uwagę, a na dwa potężne rogi wyrastające z głowy nieznajomego.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wilczyca puściła wszystkie uwagi malca mimo uszu. Już od dawna postanowiła ignorować wszystkie jego docinki i przechwałki. Jej rady na temat powściągania jęzora również były olewane z jego strony, więc po cóż ma się męczyć i nadwyrężać gardło? Powoli ruszyła za nim, zdziwiona nagłą przyjaznością w tonie jego głosu. I naraz stanął jak wryty. Początkowo nie miała pojęcia, dlaczego to uczynił. Potem jednak jej wzrok podjechał wyżej i spostrzegła błyszczące w ciemności ślepia wraz z ledwo odróżniającymi się rogami o mlecznej barwie. Dwoma susami znalazła się obok Kiro i ukazała lśniące kły.
- Kim jesteś? - zlustrowała wzrokiem Danny'ego.
W tej chwili poczuła, że ów basior jest silnie osłabiony. Coś jej zaświtało... No tak, zaraza. Zaraza, którą roznosiły zmutowane kruki! Odsunęła się na kilka kroków, również odsuwając przy tym łapą szczeniaka.
- Padłeś ofiarą tych... tych dziwnych ptaków, mam rację? - prawie że wycedziła przez zęby. Grzywka przysłoniła jej ślepia.
Bała się jak nigdy. Nie o siebie, lecz o malca. Ona... ona dostała szczepionkę, która wciąż krążyła w jej organizmie i z pewnością ciągle chroniła. Kasai Kiro jednak jej nie otrzymał i wciąż narażony był na złapanie tego choróbska.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Ten jedynie patrzył. No i słuchał. Jego towarzyszka chyba się mocno zamyśliła, no ale cóż on na to niby poradzi?
Mocno się zgarbił, ponieważ plecy zaczynały go boleć. Jego obawy się potwierdziły. Zauważył już, że jest chory... Ale nie da się tak łatwo.
No i co? Patrzy, a tu jeden z tych wilków wpada wprost pod jego łapy. Uniósł brew ku górze i chrząknął, starając się stłumić kaszel. Zaraz potem pojawiła się jakaś samica. Swąd Ognia. Czyli sojusz. Czy coś takiego. Nie orientował się w czymś takim.
Zmrużył ślepia i wstał. Był większy. Oczywiście, że był większy... To piekielne stworzenie, które teoretycznie nie miało prawo ponownie stąpać po powierzchni ziemi. A jednak stąpało. I rosło w siłę. Uśmiechnął się krzywo.
- Podejrzewam, że dziwakiem. - Kiwnął łbem. - Dla niektórych Danielem. Dla innych nieprzyjacielem. - Dorzucił, a na jego morce ponownie pojawił się uśmiech. Niekoniecznie sympatyczny. Nieco dziwny. W każdym razie Sandman usłyszał odpowiedź. Więc to te ptaki go zaraziły? Już nie musiał się nad niczym zastanawiać. Jeżeli on.. ON zachorował, a kruki wystrzeliły spod ziemi, to był prawie pewien, że to sprawka jego ojca. Ojca, albo kogoś kto jest równy rangą.
- Tak. - Rozglądnął się dookoła. - Leżą tu, martwe. Wylazły ze szczeliny. - Łbem wskazał miejsce za sobą. Trzy metry dalej była wyrwa a dookoła niej pełno ptaszysk. No cóż. Jakoś specjalnie nie był zmartwiony tym swoim choróbskiem. Nie zginie i to się liczy. Zakaszlał, odwracając pysk w drugą stronę. Później wyprostował się jeszcze bardziej, kości chrupnęły, a Daniel utkwił wzrok w malcu.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wilczyca odchrząknęła i zmierzyła Sandmana wzrokiem. Był wyższy. I w ogóle... dziwnie wyglądał. Pachniał Nocą, czyli zaprzyjaźnioną watahą.
- Powinieneś szybko udać się do lecznicy. I to bardzo szybko. Jeszcze kilka dni temu sama byłam wręcz... umierająca! Mówię ci, to choróbsko jest okropne. Okropne! Pozbawi cię większości sił, chociaż... - zlustrowała go wzrokiem - nie wyglądasz na jakiegoś słabiaka. Cóż, ale pozory przecież mylą. Naprawdę, lepiej wybierz się do naszych szanownych lekarzy nawet już teraz. No co, może mam cię jeszcze zaprowadzić za rączkę? Trafisz bez przeszkód, nawet w tych ciemnościach. Nie wyglądasz na nowicjusza. W sensie, że zapewne trochę czasu siedzisz już w Krainie. A i czym ty właściwie jesteś? Jaką rasę reprezentujesz? W życiu nie widziałam normalnego wilka o takich rozmiarach, stąd wnioskuję, że zwykłym stworzeniem nie jesteś... Upiór? Demon? - uniosła delikatnie lewą brew w geście niezrozumiałości i zastanowienia.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Otworzył lekko ryjek. Popatrzył na wilczycę, potem na młodego i ponownie na nią. Czy nieznajoma zwykle mówiła tak wiele? Naprawdę dużo gadała. Ale to naprawdę.
- Przeżyję. - Skomentował kiwając łbem. Znów zaczyna. A potem będzie go boleć. - Nie jestem tu w sumie od dawna, a co jakiś czas wybieram się na podróże poza granice Krainy, mimo wszystko wiem, gdzie co jest. Trafiłbym, jednak powtórzę jeszcze raz, że nic mi się nie stanie. Co do kolejnych pytań to cóż... Upiór i Demon? Raczej nie, oni nie są tacy straszni, a w moim starym domu ktoś taki musiał mi służyć. Jestem zwykłym Sandmanem. I mój status nie ma nic wspólnego z piaskiem. Chciałbym powiedzieć, że jestem zwykłym wilkiem, ale nie do końca tak jest. Kiedyś może i taki byłem. Młody, głupi, za bardzo ryzykowałem w życiu i to wciągnęło mnie do grobu. Dosłownie. Dałem się zabić obławie psów napuszczonych przez ludzi. Głupi byłem, oj głupi. Podszedłem za blisko do wioski. - Roześmiał się i usiadł ponownie na zadku. W połowie zdania przerywał i kaszlał. Podczas tej czynności odwracał łeb w drugą stronę. I ogólnie to chyba w skrócie opowiedział jedną tysięczną swojego życia. We.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Mały zdziwił się nieco się początkową gwałtownością Marano i chyba tylko dlatego dał się jej odsunąć od tego dziwnego typka. Z uwagą przyglądał się jak oboje wymieniają zdania, które niewiele mu mówiły. Co za 'dziwne ptaki'? Jaka choroba! A ona była umierająca? Przyjrzał się jej uważnie, ale nie wyglądała na taką co właśnie wyrwała się śmierci. Silna wadera. Ale i tak gadała za dużo. Chociaż, nie... nie tyle za dużo, co nie było to nic fajnego. A potem odezwał się i wilk... on mówił dużo ciekawsze rzeczy, ale kaszlał niesympatycznie.
- Prawdziwy facet da sobie radę bez lekarza! - Stwierdził z przekonaniem po czym odskoczyl od wadery i podszedł bliżej do tego intrygującego gościa.
- Co to jest 'Sandman?' - Spytał pod koniec jego opowieści i spojrzał pytająco najpierw na swą towarzyszkę, potem zaś na basiora. - Czemu mówisz, że cię zabili skoro tu jesteś?
Był iście zafascynowany tajemniczym osobnikiem.
- I jak właściwie wygląda ludzka wioska? - Zapytał podejrzliwie. Żywił jakąś dziwną, jakby wrodzoną niechęć do dwunogów i choć nie chciał się do tego przyznać to chyba nawet się ich troszeczkę bał, a skoro się czegoś bał to znaczy, że musiało być naprawdę... niesamowite.
Więcej póki co wolał nie mówić - niech chwilę jeszcze dorośli się sobą zajmą sobą, odpowiedzą mu na pytania, a potem się zobaczy.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Roześmiał się, jednak skończyło się to tym, że z jego pyska zaczęła kapać krew. Znów. W końcu mu się już skończy i będzie święty spokój.
- Wiesz, to zależy w jakim jesteś stanie. - Stwierdził. - W tym co mówisz coś jest, bo zapewne niejeden by sobie poradził. Tyle, że ja już umarłem. Jednak mój wspaniały "Ojciec" podarował mi drugie, niekończące się życie. Jestem nieśmiertelny. Dlatego nie przejmuję się tą chorobą, choć faktycznie straszliwie męczy. - Zgarbił się nieco.
- Ciężko mi stwierdzić. W Piekle synowie Diabła otrzymywali specjalne rangi i przydomki. Mi akurat trafił się Sandman. Potrafię "zahipnotyzować" każdego, dosłownie każdego i zmusić go do tego, by zasnął. Mógłbym się wkraść wtedy do czyjegoś umysłu. - Przemilczał fakt, że nie może tam nic zrobić. Tylko patrzy na wspomnienia, nic więcej. A jeżeli nie ma ochoty wślizgiwać się do czyjejś głowy to albo odchodzi, albo cóż... Pozbawia osobnika życia. - Poza tym z pewnością mógłbym rzec, iż jestem najsilniejszą istotą w całej Krainie. Poza tym jeszcze rosnę, więc nie znam wszystkich mocy. - Kaszel z krwią. Trzeba było łeb odwracać w drugą stronę. Męczył się przy tym, no ale cóż poradzi? Uparty był i nie pójdzie do żadnej lecznicy!
- Hmm, z tego co się teraz orientuję, to wioska ludzka jaką ja znałem znacznie różni się od tych teraźniejszych. W każdym razie dwunogi najczęściej żyją w grupach i budują wielkie, dziwaczne schronienia. Domy, ale wtedy zwało się to szałasami. Hodowali zawsze dużo zwierzyny w zagrodach koło domów. Niezła przynęta, jednak za rogiem zawsze warowały ich psy, które tylko czekały aż jakiś głodny pajac wyjdzie z lasu. Teraz te ich wioski są znacznie większe. I bardziej nowoczesne, niebezpieczniejsze. - Ludzie. Zabić, zagryźć, oni są źli. Trzeba ich unikać.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Słucha z uwagą wszystkich opowieści basiora. Zaciekawił ją fakt, że jest martwy. Bardzo dziwnie rozmawiało się z kimś, kto już raz stracił życie. Po jej grzbiecie przeszedł dreszcz. Chwilę patrzyła nieruchomymi ślepiami na Sandmana. Gdyby odjąć wszystkie te "przerażające dodatki", można rzec, że był całkiem przystojny. Chwila moment! Nad wszystkimi stworzeniami w Krainie wisi plaga i każdemu grozi śmierć, a Marano zwraca uwagę na wygląd pierwszy raz spotkanego basiora, który na dodatek dostał drugie życie? Chyba oszalała przez tę całą akcję. Zarumieniła się delikatnie z cichą nadzieją, że nikt tego nie dostrzegł w ciemności.
- Pomimo to powinieneś iść do lecznicy. Może sobie nie zagrażasz, ale pozostałym wilkom - spojrzała znacząco na Kiro, jednak zrobiła to tak, by tego szczeniak nie zauważył - grozi przez to ogromne niebezpieczeństwo. Istnieje spore ryzyko zarażenia. - zakończyła, po czym usiadła wolno.
Potem zaczęła z uwagą słuchać informacji na temat dwunogów, zwanych poprawnie ludźmi. Zawsze wiedziała, że są to bezlitosne bestie, które zabijają bez najmniejszej potrzeby. Po prostu sprawia im to przyjemność. Słowa Sandmana były jasnym tego dowodem. Momentalnie ogarnęło ją współczucie dla basiora. Pewnie sporo się namęczył.
- To... to jest straszne - rzuciła wreszcie. - Jak oni mogą być tak bezduszni... - westchnęła cichutko.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
- Czyli już opracowano lekarstwo na to cholerstwo? - Spytał z zaciekawieniem. Faktycznie. Sobie nic nie zrobi, ale może wyrządzić w pewien sposób krzywdę innym. Nie chciał jakoś specjalnie zarażać niewinnych, ale szczerze to chętnie parę osobników potraktowałby tym choróbskiem. Hm. Ale chyba sobie to daruje.
- Tak, ludzie są podli. Nie warto im ufać. Ja zaufałem, niestety. Prawda jest taka, że są zbyt słabi, żeby samemu zaatakować. Zwykle wyręczają się naszymi psimi kuzynami oraz bronią. To już jest przekleństwem. Jeden celny strzał i padasz. I nie mam pojęcia czemu są takimi bydlętami, no ale najwyraźniej taka jest ich natura. - Chrząknął na koniec i zamrugał parokrotnie.
- W ogóle nie boicie się włóczyć po takich miejscach podczas najwyraźniej niekończącego się zaćmienia słońca? Na pewno już wiecie, ale tutejszy grud to lipa. W każdej chwili można runąć. Nawet wtedy, gdy stoi się dalej od krawędzi. - Uśmiechnął się lekko i machnął ogonem.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiro uważne słuchał, choć po pewnym czasie zaczął niecierpliwie bić ogonem w ziemię, a także lekko się bujać. Siedział, więc nie przystępował z łapy na łapę w tradycyjny sposób.
Jeżeli chodziło o tę dziwną chorobę rozumiał niewiele. Tyle, że ponoć jest już na to lekarstwo, czyli chyba wszystko w porządku. A co do reszty...
- Czyli jesteś martwy!? - Zawołał z nagłym zachwytem - Ale ekstra! Jak to jest umierać? Czuje się coś? - Zaczął pytać pospiesznie.
Poza tą kwestią interesowali go jeszcze ludzie. Ponoć słabi, ale jednak niepokonani przeciwnicy... Wspaniale! Już wie gdzie będzie musiał się wybrać! Wcześniej traktował ludzi z cichą wyższością i wcale nie miał zamiaru się do nich pchać, ale teraz zmienił zdanie. Skoro są tacy groźni to niech pokażą na co ich stać!
- Tiaa... ci 'ludzie', dwunogi są przerażający - Przytaknął cicho - Będę się od nich trzymał z daleka... - Dodał wymijającym szeptem i zaczął się zastanwiać jak wygląda ta ich 'broń'. I ci 'psi' kuzyni. Zdaje mu się, że jeszcze żadnego nie spotkał. O to się jeszcze musi dopytać.
- Jasne, że się nie boimy! - Krzyknął w odpowiedzi na ostatnie zdania basiora - Zresztą kto by czekał w norze, aż to wasze 'zaćmienie' się skończy? - Mruknął - Szkoda życia marnować! - Dumnie uniósł łeb.
- Póki co jest tu całkiem ciekawie - Uśmiechnął się chytrze i pomyślał, że posiedzi i posłucha jeszcze chwilę. Dorośli potrafili mówić całkiem ciekawe rzeczy.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Marano słuchała na przemian głosu Sandmana i szczeniaka.
- Owszem, została wynaleziona szczepionka, która przywraca siły i zwalcza wirus. Niechętnie przyznam, że mnie samej do końca jeszcze nie postawiła na łapy. Ale z dnia na dzień odczuwam pozytywną zmianę - mówiła cicho. Bardzo zdziwił ją fakt, że ów basior zaufał dwunożnym kreaturom. - Popełniłeś błąd. I to ogromny. Żaden wilk nie zapuściłby się do nich na odległość mniejszą niż kilometr! Cóż, a raczej żaden wilk o zdrowych zmysłach. Był z ciebie pewnie ryzyk-fizyk, hę? - na jej pyszczku rozkwitł delikatny uśmiech. - Wiesz, w tych ciemnościach wszędzie czai się niebezpieczeństwo. Tu czy we własnym schronieniu... wszędzie można stracić życie. Oczywiście, że boję się tu przychodzić. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że kilka sekund nieuwagi wystarczy, bym skończyła jako szaszłyk. - ciałem Marano zawładnęły gwałtowne dreszcze; strach opanował sporą część niej.
Rozejrzała się nerwowo. Wpierw obejrzała się przez ramię. Czuła się, jakby ktoś nieustannie śledził ją i obserwował. Nie znosiła tego odczucia.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
- Martwy, hm. Można tak powiedzieć. Co do czucia... Wszystko zależy od tego w jaki sposób giniesz. Mi trafiła się bardzo nieprzyjemna śmierć, więc ból był ogromny, a potem nicość. Następnie obudziłem się już w samym Piekle jako nieśmiertelny stwór. - Podrapał się za uchem i ziewnął.
- To dobrze, może faktycznie wpadnę do Lecznicy. Chodź nie mam pojęcia czy szczepionka się w ogóle przyjmie i w jaki sposób mi ją wstrzykną. Od tego kaszlu straciłem dużo krwi, a mój organizm nie produkuje jej w ogóle. Musiałbym mieć kroplówki, czy jak to się tam zwie. - Popatrzył na niebo. Ciemność była uspokajająca.
- Ryzyk-fizyk? W pewnym sensie. Obstawiam zwyczajny debilizm. - Zaśmiał się. Tak, teraz kiedy o tym myślał, to ta cała akcja była absurdalna. - Nie wiem właściwie dlaczego tak postąpiłem. Poszedłem za tymi młodymi dwunogami. Może chciałem udowodnić, że nic nie jest w stanie mnie zabić? Może im zaufałem? Może chciałem obalić mity dotyczące tych istot? Nie mam pojęcia, nie pamiętam takich szczegółów. Wiem, że zrobiłem źle. - Skomentował. W jego łbie tworzyła się jakaś melodia. Pośpiewałby sobie. Jednak nie chce sprawić, by ta dwójka zasnęła. Dwójka plus jego rozmówczyni, która zasnęła.
- No to w sumie fajnie. Mało tu takich, większość chowa się pod kamienie. Ale są jeszcze chojracy. - Uśmiechnął się lekko. - Więc zwiedzacie, czy coś w tym stylu? - Zakaszlał chowając łeb między łapy. Zaorał rogami w podłożu i wyprostował się. Strzepnął brud, który się na nich zahaczył i przeniósł wzrok w miejsce, gdzie jego zdaniem znajdywała się przepaść.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wzdrygnęło nią, gdy samiec opowiadał o śmierci. Bała się jej, ewidentnie się bała.
- Śmierć nigdy nie jest przyjemna - skomentowała cicho, po czym westchnęła. - Wstrzykną ci ją normalnie, po prostu. Ja byłam wtedy tak słaba, że nawet nie pamiętam, gdzie wbili mi igłę - parsknęła śmiechem. - Hm... wiesz, odpowiednio to nazwałeś. Debilizm. Strzał w dziesiątkę. I tak, jak najbardziej zrobiłeś źle. Ale popatrz, los obdarował cię drugim życiem! - zachichotała.
Po dłuższym namyśle zdecydowała się usiąść, z lekka odprężona. Daniel okazał się bardzo w porządku, więc strach związany z jego wyglądem przeminął niczym z wiatrem.
- Zwiedzamy? Ja nie. Robię tylko za przewodnika. Mieszkam w tej Krainie od jakiegoś miesiąca. - prawa tylna łapa uniosła się ku górze i wolno zaczęła drapać samicę za uchem.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
- A ja zwiedzam! A raczej poznaję teren! - Krzyknął mały Kiro ile sił w płucach i w końcu pozwolił sobie wstać i maszerować pomiędzy tą dwójką wilków. Siedzenie w miejscu bardzo go zmęczyło.
- Dopiero co tu przybyłem, a chcę dużo zobaczyć! Muszę się orientować, aby mnie potem nic nie zaskoczyło - Stwierdził całkiem nawet rozsądnie.
- A zaćmienie nie może mi stanąć na drodze! Będę najsilniejszym wilkiem w Watasze Ognia, wiesz? - Zapytał z nieudawaną dumą i wyprostował się jak tylko mógł najbardziej.
- Będą o mnie mówić 'Wielki' Kiro Demoniczny Władca Ognia... czy jakoś tak. I będę dużo trenował! I chodził po górach! A to urwisko jest świetne! Zwykły spacerak, a tyle emocji! - Krzyknął zachwycony i byłby padł na plecy na chłodną trawę gdyby nie fak iż była to pozycja uległa i odsłaniająca brzuch na co on, Kiro młody wojownik nie mógł sobie pozwolić.
Cieszył się, że Marano się trochę odprężyła. Strasznie sztywna była do tej pory... i chyba lubi pouczać. Teraz to szczeniaka przeszedł dreszcz przerażenia. Pouczanie! TEGO, a nie jakiś tam skał należy się bać.
- Tak czy siak musi być super mieć moce! - Zwrócił się do Sandmana - Spotkamy się jeszcze? - Spytał, bo coraz bardziej ciągnęło go do opuszczenia tego miejsca i dalszego zwiedzania. To jednak powinien obgadać ze swoją przewodniczką.
Sponsored content