Zdradzieckie urwisko

Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
- Najwyraźniej miałem największego farta na cały świecie, jeżeli chodzie o to drugie życie. - Sapnął przenosząc wzrok na młodego.
- Demoniczny? - Zastrzygł uchem. Dawniej każdy Demon musiał mu służyć, jednak w sumie tutaj nie ma już tak wielkiej władzy... Póki jej nie zapragnie. - Z tego co wiem, a wiem bardzo dobrze, są to podłe istoty. Chciałbyś być taki? - Uniósł brwi ku górze. Jego marzenia nie były nierealnymi. Z takim zapałem wcześniej czy później osiągnie swój cel.
- Aha, czyli przewodniczka? - Uśmiechnął się lekko. - Biorąc pod uwagę jak wielka jest ta Kraina, to macie chyba jeszcze sporo drogi przed sobą. -Potrząsnął łbem, ponieważ jego kark zaczął cierpnąć.
- Super? Fajne uczucie, bo wiesz, że nikt Cię nie zaskoczy. - Skomentował. - Bardzo możliwe. - Samczyk chyba już chciał pójść. Daniel nie chciał im jakoś specjalnie przeszkadzać w dalszym zwiedzaniu.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Marano cicho zachichotała pod nosem.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaki obszar zajmuje Kraina. Ale nie będę bawiła się z każdym terenem. Nie wiem, czy odwiedzimy coś jeszcze z południowych. Zobaczy się. Tymczasem trzymaj się, Danielu, a my zmykamy. Może kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy - z tymi słowy uśmiechnęła się nieśmiało. - Kiro, co ty na to, żeby zmienić kierunek? Jeśli wiesz, o co mi chodzi. W sensie... wybrać się na północne, zachodnie lub wschodnie tereny, hę? - schyliła łeb, by spojrzeć na szczeniaka.
Cometa
Dorosły

Cometa


Female Liczba postów : 104
Wiek : 23
Skąd : Z brzuchola

     
Kimże jest samotnik, który bez celu wędruje po świecie? Nie spogląda na piękno otaczającego go świata. A przecież owy świat jest piękny, o wiele ładniejszy, niż jego brudne serce, które choć bije, robi to tylko dla siebie i nie chce się niczym dzielić z innymi.

Gdybym była kimś więcej, niż jestem teraz, na pewno wybrałabym miejsce wielokrotnie chwalone. Takie, gdzie zawsze roi się od wilków, gdzie przepiękny krajobraz hipnotyzuje oczy. Ale kimże jestem? Zupełnie inną istotą. Mam inne ślepia, inny pogląd na świat. Choć nie umiem kochać, wciąż wybieram miejsca takie jak to. Najzwyklejsze, najdziksze, zapomniane. Dlaczego? Pewnie dlatego, iż sama taka jestem. Nikt poza mną nie wie, co w sobie skrywam.
Znalazłam to urwisko wcale nie przypadkowo. Nie zapuszczam się w miejsca, gdzie nie mogę spokojnie odetchnąć, bo wilk tuż obok drze się na całe gardło. Lubię być sama i doskonale o tym wiem. Powoli podeszłam do krawędzi skały. Wilgotne podłoże od morskiej bryzy przyjemnie chłodziło mi łapy, zmęczone od długiej wędrówki. Patrzyłam na niebo. Taki widok naprawdę potrafi mnie oczarować.
Rafael

Rafael


Liczba postów : 56

     
Rafael powoli przemierzał tereny, aż dotarł do urwiska. Już bywał w nich, ale nigdy na takim odludziu.
Swoimi ślepiami spoglądał na krajobraz, który otaczał go. 
Na chwilę usiadł i spoglądał na horyzont, który był piękny, ale przez ciemność panującą w krainie był słabo widoczny. Jego żółte ślepia spostrzegły białą wilczycę, która z jakiś przyczyn przybyła w to miejsce. Zbliżył się bliżej i usiadł, stał pewnie bo co mogłaby mu zrobić? - Witam. - Uśmiechnął się i skinął głową na przywitanie. Usiadł, a ogon jego leżał obok delikatnie poruszając się.
Cometa
Dorosły

Cometa


Female Liczba postów : 104
Wiek : 23
Skąd : Z brzuchola

     
Wilczyca zastrzygła uszami, wyczuwając, iż ktoś nadchodzi. Obróciła łeb w stronę Rafaela i zmarszczyła nos. Kurczę, Cometa, uspokój się. To tylko wilk. Miły wilk. On nic ci nie zrobi.
Znowu poruszyła dwoma "antenkami" osadzonymi na czubku głowy, jednak jej twarz wciąż miała wyraz obojętnej.
- Czego chcesz? - mruknęła. Nie, tak nie można. Lampka w jej głowie zapaliła się. Przecież takim zachowaniem, to co najwyżej zdobędzie wroga, a nie przyjaciela! - To znaczy... em... cześć. - uśmiechnęła się w kąciku ust i lekko zarumieniła. Głuptas z niej mały. Typowy głuptas.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiro raz jeszcze spojrzał na imponującego, czarnego wilka po czym zastanowił się jakiej odpowiedzi udzielić swojej przewodniczce. W sumie miał całkiem dobry humor dzięki ostatnim zdarzeniom i nabrał dziwnej ochoty na umilenie życia tej uśmiechniętej kobiecie. Nie żeby ją lubił, ale...
- Pójdziemy gdzie chcesz. - Oświadczył wspaniałomyślnie i ze szczenięcym uśmiechem - Możesz wybrać skoro tak dobrze znasz tę krainę. - Mruknął zaczepnie. W sumie czuł, że ze spokojem może tę decyzję pozostawić waderze...
- Byle by to nie było nudne miejsce! - Zastrzegł od razu jakby nieco spanikowany. Ostatnie co chciał zwiedzać to nudne miejsca!
- Musimy się jeszcze spotkać! - Dodał cicho do rogatego i popatrzył na niego z dyskretnym zachwytem.
"Co za koleś!" pomyślał "Pewnie wrogów rozwala w jedną sekundę!"
- Możesz mnie też z kimś poznać... - Znów zwrócił się do kobiety i otrząsnął z podziwu jaki żywił do wielkiego wilka. Uznał, że jego przewodniczka może go zaprowadzić do ciekawych osób... dzięki temu żadne z nich nie będzie się nudziło, a to raczej napewno dobrze.
"Kiedyś będę musiał go pokonać..." jego myśli znów powróciły do basiora. Trudno się z resztą dziwić - ten typ bardzo mu imponował.
Rafael

Rafael


Liczba postów : 56

     
Rafael spojrzał na wilczycę i zdziwił się jej reakcji. Usiadł naprzeciwko jej i zamachnął ogonem.
- Nie chciałem ciebie przestraszyć. - Powiedział ściszonym tonem i zerknął ślepiami na obce wilki.


Przepraszam, że taki krótki post, ale laptop kuzynki jest zryty i nie umiem na nim pisać.

PS przepraszam, że wcisnęliśmy się do tematu.

Cometa
Dorosły

Cometa


Female Liczba postów : 104
Wiek : 23
Skąd : Z brzuchola

     
-Nic się nie stało... to... to taki stres związany z nawiązywaniem nowych znajomości... Przepraszam. - spojrzała na wilka i położyła uszy. Nie chciała go wystraszyć. Była ostatnio nadpobudliwa. Również usiadła, patrząc Rafaelowi w oczy. Po chwili jednak opuściła wzrok, nie wiedząc co robi. Dziwnie się czuła patrząc na niego.
- Jestem Cometa. Miło mi.
Rafael

Rafael


Liczba postów : 56

     
Na pierwszy rzut oka Cometa wydawała się otwarta na znajomości, ale czy było tak w przypadku płci przeciwnej. - To mi jest miło. - Uśmiechnął się z lekką nutą tajemniczości. - Nie codziennie spotyka się tak piękną wilczycę. - Uszy jego stały "na  baczność". - Ja jestem Rafael. - Jego uszy stanęły " na baczność". Wysłuchiwał odgłosów, które go otaczały. Po stracie dawnej partnerki, nie podniósł się ponownie, nadal skrywał się pod uśmiechem. Widząc jej śmierć, po prostu zamknął się w sobie. W między czasie przyleciał Hover, czyli jego sokół i spoczął na gałęzi.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Marano uśmiechnęła się delikatnie. Pomyślała, dokąd mogą się udać teraz. Starała się wybrać miejsce bezpieczne, a za razem ciekawe. Tylko co nada się odpowiednio? Przypominała sobie wszystkie tereny, które dotychczas odwiedziła.
Tereny ludzkie... Tak, dobry pomysł. Powinno mi się udać go upilnować. Tylko co można zwiedzić? Droga obok lasu odpada, zbyt niebezpieczne... Ruiny Zamczyska, tak! To jest dobra myśl!
Hej, Kiro, co powiesz na odwiedzenie Ruin Zamczyska? Może być ciekawie... — zachichotała.
Popatrzyła na szczeniaka wyczekującym wzrokiem. Była pewna, że pomysł mu się spodoba. W końcu wszystkie dzieciaki lubią przerażające miejsca i ucieczki przed "duchami". Może nawet uda jej się go nastraszyć? Wszystko wyjdzie w praniu!
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Szedł niespiesznie, w końcu skrzydłom należy się nieco odpoczynku, zważywszy na fakt, jak mocno ostatnio ucierpiały. Na szczęście wyłaniający się z ciemności, dość nienagannie zbudowany basior nigdy nie należał do istot, które w jakikolwiek sposób skarżyły się na swój los - a już zwłaszcza w stanie pełnej świadomości własnej niezaprzeczalnej winy. Milczał, godnie przyjmując swoją karę. Chociaż czuł rozgoryczenie i momentami pojawiało się poczucie swego rodzaju niesprawiedliwości, zaciskał odważnie szczęki i przełykał cierpienie, nie dzieląc się nim ze światem.
Pewnie dlatego uchodził za ponuraka. Do czasu, aż poznał Carly. To właśnie Beta Wody nauczyła go, czymże jest troska o inne istnienia oparta na czymś o wiele głębszym, aniżeli samo poczucie obowiązku oraz wysoki stopień honorowości. Na miłości. Mawiają, że prawdziwa możliwa jest jeno jeden raz - także czuł, że szansę swoją już zmarnował.
Opadł ciężko nieopodal urwiska, zastanawiając się, jak wiele razy pojawił się już w tymże miejscu. Jak wiele razy zwiedził każdy zakątek Krainy. Przerażała go ciemność - która z racji na długi, oj, długi pobyt poza granicami krainy zdawała mu się zjawiskiem nowym, ale jakże niepokojącym. Wiele oddałby za promyczek słońca, jeszcze więcej zaś za uśmiech tej, którą miłował nader życie. Przeczuwał jednakże, że i jedno, i drugie było w tej chwili niemożliwym, co zdecydowanie nie zaszczepiało najmniejszych nawet porcji optymizmu w umysł samca.
Syknąłby zaiste krótko, kiedy cielsko jego spoczęło z hukiem na twardej skale, niemniej wydaje mi się jednak, iż w obecnym stanie było to co najmniej niemożliwym. Userka podjęła próbę i stwierdziła, że nawet do głupiego syknięcia potrzebny jest język - tego zaś wilk ów nie posiadał, do czego nadal nie był w stanie się przyzwyczaić. Pogruchotane stosunkowo niedawno kości nadal sprawiały ból przy uderzeniach, jednak Tahaś - niczym rasowy asceta - nie przejmował się nim wcale. Umartwianie ciała było czymś, co już dawno przestało mu doskwierać. Cierpienie fizyczne zdawało się być niczym wobec bólu psychicznego, której - jak na złość! - nijak nie sposób uspokoić.
W skupieniu obserwował majaczące nieopodal sylwetki, nie przejmując się jednakże ich obecnością. Mrużył nieco ślepia, aby obraz otrzymać jak najbardziej wyraźny. Jako emerytowany dowódca tropicieli w obserwowaniu był nie najgorszy, może zatem nie zatracił tak wiele cech dawnego swego życia?
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Marano długo nie otrzymywała odpowiedzi od szczeniaka, więc uznała, że tutaj ich drogi się rozchodzą. Pożegnała go krótko i odwróciła w inną stronę z zamiarem odejścia. I tak w sumie zrobiła, szła przed siebie. Nuciła pod nosem jakąś melodię. Strasznie piekła ją rana; wciąż była świeża. Długa szrama ciągnąca się od prawego ucha do prawego barku... nieźle. W pewnej chwili do oczu wilczycy rzucił się kształt leżącego wilka. Zatrzymała się i zaczęła go obserwować. Po dłuższej chwili namysłu zdecydowała się do niego podejść. Będąc kilka kroków od niego, zahamowała ostro. Nie zbliży się więcej; nie wiadomo, kim jest i jakie ma zamiary.
Ukhm, cześć... — zaczęła nieśmiało. — Jesteś może tutejszy? — powolutku, małymi kroczkami jakoś nawiąże z nim kontakt.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Ów leżący wilk nie drgnął ni odrobinę, chociaż uważne poczynania wilczycy obserwował. Zaiste gdyby nie zatrzymała się ona, nie odskoczyłby nawet, pozwalając rozśpiewanej wilczycy przewrócić się o jego poranione i szramami pokryte cielsko. Wiele przeżył, bo i na forum od chyba ponad trzech lat (z przerwami - nieistotne!) funkcjonuje. Pierwsza postać, do której userka się przywiązała i zarazem postać, którą najczęściej porzucała - za każdym razem powracając jednak do poczciwego buraka. W okolicy lewego oka posiadał najbardziej zapewne w oczy się rzucającą bliznę; pamiątkę po spotkaniu z demonicznym witeziem. Odnalazł wtedy siostrę. Szkoda, że okoliczności nie były nazbyt sprzyjające.
Kiedy wilczyca zadała pytanie Taharaki uniósł stare cielsko, dbając o to, by przypadkiem nie rozłożyć sporych rozmiarów skrzydeł, których krój niemal natychmiast powinien wywołać skojarzenie nietoperza. W końcu sam wilk za pupila onegdaj posiadał pociesznego gacka, póki jakie większe potworzysko go nie pożarło.
Na pytanie wilczycy odparł jedynie skinięciem głowy; te jednak wykonał dość niepewnie i jakby wahając się przez moment. Gdyby zapytała wcześniej, kiedy dla wilka cokolwiek miało jakikolwiek sens i piął się w rozwoju kariery, ba, dowodził nawet na posadzce Bety Nocą... Na pewno odparłby entuzjastyczniej. Dzisiaj jednak wszystko uległo zmianie...
Co do porozumiewania się... Spokojnie, dzięki esejowi na ponad 1000 słów problem ten został rozwiązany. Jedynie Tahaś - nim do rozwiązania owego ucieknie - musi nieco chociażby waderze zaufać.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wilczyca obserwowała wilka uważnie. Nie wyglądał na optymistę tryskającego życiem. Dodatkowo był naprawdę wygadany... Dziwne, że od tak długiej odpowiedzi w gardle mu nie zaschło, doprawdy...
Zawsześ taki rozmowny? — jej lewa brew uniosła się, a na pyszczek wstąpił delikatny uśmiech. Nie śmiała podejść bliżej. Nawet nie drgnęła, wciąż stała w miejscu. — Skoro mówisz, że jesteś stąd to... do jakiej watahy należysz? Ja jestem od Ognistych. Może zdradzisz mi też swoje imię czy pseudonim, bym nie musiała zwracać się do ciebie bezosobowo? Ah, i jeszcze uważaj, bo łatwo tutaj spaść i stracić życie... Hmm, o co jeszcze mogę cię spytać... O, może tak: długo zamieszkujesz to miejsce? — jej głos był miły i pełen radości, pomimo piekącej rany.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Wysłuchał jej uważnie. Na koniec wypowiedzi wilczycy rozłożył nietoperze skrzydła i machnął nimi ze dwa razy, jakby sugerując, iż spadanie w jego przypadku nie należy do najgorszych z opcji możliwych. O ile nikt go nie zepchnie, wcześniej związując lotki. Co miał biedny Tahi zrobić? Otworzyć pysk i pokazać, dlaczego należy do mruków? Uniósł jedynie w nieco cynicznym półuśmiechu lewy kraniec pyska, z pewnego rodzaju politowaniem pokręcając niespiesznie ciemnym łbem. Mimowolnie spojrzenie jego - tuż po tym, jak powrócił nim na postać wadery - padło prosto na jej ranę, zaś grymas zniknął z pyska. Pewnie władowałby ją sobie na plecy wbrew jej sprzeciwom i zabrał do lecznicy gdyby nie fakt, iż już tam była. Dlatego, w ramach "reakcji zastępczej", podszedł do niej i lekko szturchnął nosem boczną część brzucha samicy - tak, po prawej stronie; na tyle daleko, iż nie powinno jej to bardziej zaboleć, na tyle zaś blisko, że przy ilorazie inteligencji nieznacznie nawet wyższym od naleśnika zrozumiałaby, iż pyta właśnie o ową ranę. Odsunął się po chwili, stanąwszy naprzeciw niej. Poważny grymas na pysku być może nie mówił zbyt wiele, lecz niesamowicie sporo skojarzeń i domniemywań z niego wyciągnąć można. Ogień. Noc. Sojusz, odkąd pamiętał. Nie mógł tej tutaj zignorować.
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
To zrobię to inaczej - Diana nie będzie sobie wchodzić do momentu aż uzna to za stosowne, lub.. jak jej się znudzi.
Przyjście jej tutaj nie oznaczało żadnych prób samobójstwa czy czegoś takiego, po prostu lubiła patrzeć jak ktoś sobie ''lata''.
No dobrze.. natłok wilków, nie fajnie dla niej. Po prostu będzie siedziała z daleka i obserwowała tą.. gromadę wielką. Nie żeby nie lubiła jak jest wiele osób, ale po prostu w tym momencie czuła się jakby była zdeptana i niechciana.
Wolała usunąć się w cień.
Była jakieś 50 metrów o Marano i Tahiego. Nie spodobało jej się to, że akurat dokładnie dzisiaj tutaj wszyscy byli. Mogłaby przecież zobaczyć jakiegoś latającego wilka który faktycznie lata, a nie tak jak ten basior sobie leży.
Siedziała i czekała na swój moment.. długo to pewnie zajmie patrząc na jej humory i stan. Więc droga wolna, gadajcie sobie do woli! No chyba, że jakimś cudem ją ktoś zaprosi co jest bardzo niemożliwe.
No co? Jest realistką i tyle.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Kiedy lekko ją szturchnął nic nie poczuła, żadnego bólu. Widocznie zrobił to na tyle delikatnie... Domyśliła się, że pyta o ranę. Uśmiechnęła się gorzko i spojrzała na niego.
To tylko pamiątka po moim ostatnim polowaniu... Wielka niedźwiedzica w ten sposób zemściła się na mnie za zabicie jej potomka... — westchnęła. Przypomniał jej się tamten okropny ból, gdy pazury rozrywały jej skórę. Wzdrygnęła się lekko. — Dostałam za swoje. W pewnym sensie należało mi się... — dotychczas nie spostrzegła jego ran, bo rzadko spoglądała na samca. Teraz rzuciła na nie okiem. Jej wzrok spoczął na tej w okolicach oka. — Ty też chyba taki całkiem bez blizn to nie jesteś... Skąd się wzięły te rany?
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Była z Ognia. Już nawet nie słowa, lecz jakiś głos wewnętrzny podpowiadał mu, iż w tej kwestii nie skłamała. Westchnął krótko, spoglądając na nią nadal z powagą na pysku i pewną obojętnością w spojrzeniu. Łagodna odmiana depresji, staduim, kiedy objawia się pod postacią wszystko mi jedno. Skrzydła spoczęły na barkach, ciasno do nich przylgnąwszy, zaś zad samca opadł na podłoże z pewnym plaskiem. Pokręcił łbem w odpowiedzi na jej słowa, najpewniej odnosząc się do "należało mi się" - co sugerować mógł moment, w którym gest ten się rozpoczął.
- Jestem Taharaki, niemowa z Watahy Nocy - rozległ się baryton samca, jednakże ten ustami nie poruszał wcale. Ot, nazwijmy to przekazem telepatycznym. Umiejętność, która miała mu choć nieco rekompensować straty odniesione w potyczce z Bestią.
- Mieszkałem tutaj odkąd pamiętam, choć ostatnio dawno mnie tutaj nie było. Wędrowałem poza krainą, by móc na spokojnie i z dala od tego, co ukochane, oddać się refleksjom. Dopiero to oddalenie się uzmysłowiło mi, że właśnie tu mój dom. Co do blizn... Każda z nich jest jedynie pamiątką. Uważam, że należy je dumne nosić na znak, że nie jesteśmy byle tchórzem, który ucieka, kiedy tylko coś pójdzie nie tak, jak powinno. Nosić nie jako brzemię, lecz order. Każda z nich ma jakąś tajemnicę, opowiada część historii - prawił. Ton jego pozostawał dość oschłym, co z resztą żadną nowością u byłego tropiciela / łowcy nie było. Kraniec jego ogona zakołysał się krótko i lekko, zaś nos wyłapał zapach Diany. Odwrócił na krótką chwilę łeb w jej kierunku, zaraz jednak spojrzeniem swoim powrócił na rozmówczynię, najpewniej uznając tamtą samicę za niegroźną. Czuwał jednak, na wszelki wypadek, jakby tamta wpadła na pomysł zrzucenia któregoś z nich z urwiska.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wilczyca wytrzeszczyła oczy, kiedy usłyszała głos basiora. Dlaczego? Przecież on tylko przemówił! Tak, ale zrobił to bez otwarcia pyska! Drgnęła lekko, nieprzyzwyczajona do takich dziwactw. W sumie... widziała Cośka i w Krainie, którą zamieszkuje trwa wieczne zaćmienie. Kategorycznie już nic nie powinno jej zdziwić. Zmieszała się i na moment spuściła wzrok. Po pięciu sekundach wtórnie popatrzyła na rozmówcę.
Bardzo miło mi cię poznać Tarihaki [źle napisane celowo, żeby nie było! Marcia nie umie powtórzyć tego imienia!]. Wydajesz się być ciekawym i doświadczonym wilkiem... — rzuciła jedynie, a potem zaczęła wsłuchiwać się z uwagą w 'słowa' samca. Przyglądała mu się również w tym czasie. — Chyba sporo przeżyłeś... A jeżeli chodzi o to z bliznami to nie wiem, czy to tak do końca prawda. Może częściowo, lub więcej niż w połowie. Jednak one zawsze mogą też przypominać ból, który wiązał się z przeżyciami z przeszłości... Mnie ta rana dalej piekielnie boli, a kiedy niedźwiedzica zadała cios czułam, jakby ktoś mi tę ranę posypywał solą lub zalewał kwasem. — skrzywiła się wtórnie na wspomnienie tamtego odczucia.
Nie chciała już nigdy więcej czuć czegoś podobnego. Przypomniała sobie o kobiecie, która uratowała jej życie. Nie zamierzała nikomu o tym mówić; jeżeli zajdzie potrzeba to również stanie w obronie dwunoga, odwdzięczy się jedynie.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
- Ból przemija. Chwała trwa wiecznie - rozległ się głos samca w umyśle Marano. Kwestią przekręcenia miana się nie przejmował, bo i nie zwykł przywiązywać zbytniej uwagi do imienia, które - po drobnej korekcie pod postacią bodaj zamiany miejscem liter - coś znaczyło. Dlaczego? Bo nawet sama userka nie pamięta, jaki był sens owego imienia, więc z pewnością nie było to aż tak istotnym, jakżeby zdawać się mogło.
Na pysku wilka widniał chłód i przejmująca obojętność, które zapewne rozdrażniłyby niejednego. W końcu tego zwykliśmy oczekiwać od innych osób - emocji. Znaków, przejawów, syndromów człowieczeństwa. Cech charakteru, oznak osobowości, posiadanego "JA". Ego wilka owszem, istniało, niemniej jednak w chwili obecnej przechodziło gruntowny remont. Zbyt wiele zaszło w nim przemian, by biedak mógł mieć siły jeszcze na okazywanie emocji. Uczuć, które od zawsze postrzegał bardziej w ryzach słabości, niźli zalet. Kto czuł miłość, stawał się łatwym łupem. Kto ufał, obrywał niczym Julek Ce nożem w plecy. Nic dobrego z nich nie wynikało.
- Nie obwiniaj się o śmierć niedźwiadka. Jedyną winną jest jego matka, skoro mimo świadomości potencjalnych zagrożeń nie była w stanie go upilnować. W końcu każdy z nas podlega tym samym prawom natury - dodał jeszcze oschle, choć na koniec wypowiedzi lewy kraniec jego pyska zdawał się drgnąć nieznacznie, jakoby podejmując próbę dodania basiorze nieco otuchy za pomocą uśmechu. Niestety, zamiast pokrzepiającego uśmiechu wyszedł jeno koślawy mars, przypominający minę zmagającego się z zaparciem, szybko więc powrócił do obojętności. Zawsze bardziej autentycznie, choć brak emocji zaiste nie był w pełni naturalnym.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
//Tahasiu, co powiesz na jakąś grubszą akcję? Zobaczysz, co odwalę niżej... :')//

Wilczyca przyglądała się samcowi z zainteresowaniem. Miał zadatki na jej guru, mentora. Wciąż otrzymywała od niego same mądrości. Uśmiechnęła się delikatnie. Przestąpiła z łapy na łapę. Chciała więcej informacji, ciekawostek i jego opinii na temat różnych wydarzeń świata. Mogła go słuchać godzinami.

Naprawdę mądrze mówisz. Pierwszy raz spotkałam kogoś z taką inteligencją. Za każdym razem każdy napotkany osobnik był... przeciętny, oczywiście bez urazy dla moich znajomych. Po prostu imponujesz mi. Opowiesz mi o sobie coś jeszcze? Lub o tej Krainie, bo skoro jesteś tu długo to powinieneś dużo wiedzieć. — powoli okrążyła samca, ale do połowy. Stała teraz za nim.
Był dla niej jak dziadek; taki starodawny, z którym siada przy kominku, on odpala fajkę i opowiada jej historie sprzed kilkunastu lat! Smak dzieciństwa... Rozmarzyła się. Pierwszy raz ktoś tak na nią działał. Biedaczka postąpiła kilka kroków w tył, nie patrząc za siebie. Były to może trzy kroki, a i tak o trzy za dużo... W pewnej chwili poczuła, że nie ma gruntu pod łapami i nim zdążyła zareagować - runęła w dół. Krzyknęła jedynie raz, bo potem uderzyła o coś. Gałąź... Wbiła w nią pazury i przylgnęła doń ciałem. Na moment zacisnęła oczy. Potem ukradkiem zerknęła w dół. Ostre skały wyglądały, jakby tylko czekały na to aż Marano nie wytrzyma i runie w dół. Potem jej wzrok powędrował ku górze. Krawędź nie była aż tak daleko... Niestety ściana była postawiona praktycznie całkowicie w pionie, więc wspinaczka nie była możliwa.
Tari... Tako... Tiki... A, nieważne! Po prostu POMÓŻ! — zawołała rozpaczliwym głosem.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Ależ nie musiała krzyczeć, w końcu ktoś z doświadczeniem Taharaki'ego doskonale wiedział, czymże zakończyć się może spacer w okolicy urwiska, więc - na ile mógł - odprowadzał samicę spojrzeniem. Kiedy zaś zniknęła mu z pola widzenia (sową nie był, za siebie spojrzeć nie da rady), skoncentrował się na dźwięku kroków. Gdy te zaś ustały, zastąpione krzykiem i odgłosem upadku, rozłożył skrzydła, po czym - uderzywszy nimi mocno - wzniósł się w powietrze. Jeszcze nim wilczyca wydusiła z siebie prośbę o pomoc, ten już był ponad podłożem, by za moment zapikować niczym rasowy ptak drapieżny. Najchętniej pochwyciłby ją za skórę na karku i oplótł jakoś łapami w okolicy żeber, aby zarówno bezpiecznie, jak i wygodnie, przetransportować wilczycę na stały grunt. Niestety z racji na jej ranę (psiamać, oby w zwisie nie otworzyła się jeszcze bardziej) opcja takowa w grę nie wchodziła; postanowił więc znaleźć się pod nią, zezwalając aby ta wylądowała na jego plecach. Zawisł w powietrzy tuż pod nią, czubkami paluszków tylnych łap mogła czuć jego ciało. Następnie, ostrożnie, podleciał nieco wyżej w taki sposób, by przewiesić sobie wilczycę tak, aby z jednej strony grzbietu wilka znajdował się ogon, z drugiej - w fazie późniejszej - łebek.
- Jestem tu, nie bój się. Puść się gałęzi, bym mógł Cię stąd zabrać - wysłał jej komunikat, znajdując się w okolicy brzucha wiszącej samicy. Całą akcję ratunkową przeprowadzał na tyle szybko oraz sprawnie, by wilczyca nawet nie zdążyła zorientować się, iż przyklejony do brzucha samiec mógł wywoływać jakiekolwiek poczucie skrępowania. Następnie, na odpowiedź nie czekając, basior odbił się łapami od strony urwiska, wzlatując ku górze. Jeśli wilczyca puści się łapami - zostanie uratowana. Jeśli nie - pewne oboje znów runą w dół, bowiem zbyt bliska obecność skały nie pozwalała Tahasiowi (utkwionym pomiędzy nią, a Marano) swobodnie używać skrzydeł.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Wilczyca wydała z siebie pomruk zmieszany z jęknięciem. Powoli traciła czucie w swoich drobych łapkach. Nie spodziewała się również, że pomoc dotrze tak szybko. Miała się puścić i zaufać. Zaufać komuś, kogo poznała przed chwilą. To jakieś żarty?! Ona znając kogoś kilka lat wciąż pozostawała nieufna, a teraz?! Chodziło o jej życie. Musiała podjąć decyzję. Czasu coraz mniej... Postanowiła jednak ustąpić i zaryzykować. Chwila moment, on miał skrzydła. Skrzydła = lot. Lot = duże oddalenie od ziemi...
Nie, czekaj... Ja mam lęk wysokoooooooo-! — krzyknęła, czując jak wszystkie jej wnętrzności powoli unoszą się w górę, w miarę jak również samiec wzlatywał. Mdłości dopadły ją gwałtownie. Świat przed oczami zawirował. Zacisnęła zęby, czuła jak mocny podmuch wiatru rozwiewał jej sierść na pysku. Zacisnęła oczy, by nie widzieć ziemi oddalonej o dużą ilość metrów, czy nawet kilometrów. — Żyję wciąż, ale lepiej odstaw mnie na ziemię zanim zabrudzę ci tapicerkę... — jęknęła, czując że mdli ją coraz mocniej.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Na szczęście więc wisząc nad przepaścią nie musiała patrzyć w dół. W zasadzie w momencie, kiedy Tahaś ją poderwał ku górze, także nikt jej tego nie nakazywał. Starał się nie szarpać, jednak do skrzydlatego pendolino dalej mu niźli daleko było. PKP, spóźnia się i śmierdzi. I jest brudne. Trudno jednakże, z braku laku Marano musiała się Taharaki'm zadowolić, jakkolwiek by to nie brzmiało. Postarał się wylądować jak najbardziej miękko, na ugiętych w stawach łapach, coby jakoś zamortyzować kontakt z podłożem.
- Zdaje się, że uczulałaś mnie, bym uważał na urwisko? - rozległ się dźwięk w uszach samicy. Przyjemny dla ucha baryton nabrał jednak tym razem nieco karcącego wydźwięku, zaś łeb nieznacznie ku tyłowi się odwrócił, jakby z zamiarem zerknięcia, czy z wilczycą wszystko w porządku. Honor nie pozwoliłby mu patrzeć sobie w twarz, gdyby okazało się, iż nie podołał zadaniu uratowania tejże samicy.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Marano chciała z gracją zejść z grzbietu samca, ale zamiast tego po prostu spadła z niego. Z hukiem wylądowała na ziemi. Szybko poderwała się na łapy. Wyszczerzyła się sztucznie i zdmuchnęła z pyska opadający kosmyk włosów.
Przez chwilę zapomniałam o otoczeniu. Nie patrzmy w przeszłość, liczy się tu i teraz. Więc... nikt nie musi wiedzieć o tej małej wpadce, prawda? — zaśmiała się niezręcznie i kopnęła prawą przednią łapką kamyczek, który przeturlał się po ziemi i wkrótce zniknął za krawędzią urwiska.
Klapnęła sobie na ziemi i zaczęła kończynami strzepywać z siebie resztki kurzu i pyłu, które znalazły się na jej futrze w momencie, gdy spadła w dół. Jeden z pyłków znalazł się na jej nosie, co sprawiło, że gwałtownie kichnęła.
Egh, chyba powinnam wziąć kąpiel... — westchnęła.
Sponsored content