Wypaczony zakątek lasu

Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Szaleńcza pogoda, tak pomyślała nasza Ignisea, która poruszała się w głąb konarów drzew i innych rzeczy otaczające ją. W jej oczach znajdował się złoty kolor, jakby rzeczywiście były wykonane ze złota, chociaż tak nie było. Okazuje się, że nie ma w nich źrenic, zatem nadchodząca tutaj gryfica nie potrafiła zbytnio okazywać uczuć swoim ciałem, jak i głosem, chociaż wewnątrz niej wiele z nich się znajdowało. Gniew. Smutek. Szczypta radości. Chęć zemsty. Prawda jest taka, że po niej nie poczuła się lepiej, wręcz przeciwnie, nadal coś ją nurtowało w głowie, jakby czegoś nie zrobiła. "A może nie zabiłam ich wszystkich? Meh.", "A co, jeżeli ta okropna moc powróci?". Dzisiaj rzeczywiście nie było pogody, chociaż ona jest cały czas, ale tak się oczywiście mówi, jeżeli nie jest zbyt ładnie na zewnątrz, jak np. tutaj. Nie spieszyło się jej, zarówno do śmierci jak i do kogoś, chociaż tym razem wyczuła jakiegoś wilka, który niedawno tutaj przechodził. No i potykał się o wystające komary drzew, ale gryfica o wyglądzie Feniksa o tym nie wiedziała. Liście wpadały na jej dziób niczym samoloty, istnie taranując jej pysk czy tam kufę, naprawdę jest to obojętne, ponieważ nie wiem, jaka jest dokładna anatomia tego gatunku, lecz były to ciosy bolesne, jakby ktoś dał jej kilka razy z liścia. Dosłownie.
Wystarczyło tylko kilka chwil, by płomienista mogła dotrzeć do źródła tej pierwszej, niespotykanej dotychczas woni. Nie był to człowiek, zatem przypadkowe jego zabicie mogłoby być trudniejsze. Ale czy ona musi każdego zabijać? Nie, dopóki nie dowiedzą się o jej mrocznej przeszłości, a obiecuję Wam, że tak szybko się nie stanie. Oj nie, skrzydlata nie jest na tyle głupia i rozmowna, żeby powiedzieć o czymś tak okropnym. Zapewne nikt by jej nie zaakceptował, ale jej nie o to chodziło, albowiem nie ma zamiaru z przeszłości znowu przeżywać koszmaru, a jej chęć zabijania jest całkiem niższa niż kilkanaście lat temu. Dokładnie nie można określić wieku poruszającej się istotki, jednak ma już trochę wiosen czy tam zim, nawet nie wie, kiedy dokładnie się urodziła. Mimo to bardzo podobała się jej jesienny czas, gdy liście przybierają inny, bardziej ognisty kolor. To kojarzy jej się znowu z tym miastem i tajną organizacją, którą wytępiła, oprócz ich rodzin, chociaż i ich nie powinna oszczędzić. Kobieta czy dziecko, zabiłaby wszystkich, gdyby nie wyrzuty sumienia. Ale co tam mam do gadania, skoro po niewielkim spacerze wśród walących się z ogromnym hukiem drzew dorosła zauważyła kogoś, kto leżał na ziemi, jakby był połamany jak obok roślinki. - Wstawaj, bo inaczej ktoś cię zje bądź zabije - oznajmiła z niewielką grozą w swoim głosie, jakby to ona miała być jej morderczyni, chociaż na ten czas nie chciała zabić obecnej tutaj wadery.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Niestety nie. Nadal oddychała. Wciąż istniała na tym padole łez, choć powietrze przepływające przez jej płuca niemal niewidocznie unosi bok. Oczy uciekły jej w tył łba, a umysł pochłonęła kolejna wizja.
Siedziała przy pięknym wodospadzie. Woda w zbiorniku przed nią lekko się marszczyła. Na niebie wisiał ogromny księżyc, rozświetlający noc swym jasnym blaskiem. Obok niej siedział czarny wilk. Niemal dotykali się bokami, a jednak była to ogromna odległość pełna ostrożności. Spojrzała w swoje odbicie. Widziała tam piękną waderę o lśniącej, puszystej, białej sierści i błyszczących, żółtych oczach. Czarny basior skierował łeb w jej stronę, więc i ona spojrzała na niego. Jego oczy były czerwone jak świeża krew. Poczuła, jak jej gardło oplata ciasna obręcz strachu. Krzyknęła, jednak z jej gardzieli nie wydobył się żaden dźwięk. Wilk wciąż na nią patrzył, uporczywie wlepiając w nią swe ślepia. Z trudem oderwała od niego wzrok i spojrzała na tarczę księżyca, szukając ucieczki. Poczuła, jak miękną jej łapy. Księżyc był czerwony, miał barwę skrzepłej krwi. Spuściła wzrok na taflę wody. Jej odbicie zafalowało. Nagle sierść wilczycy odbijającej się w wodzie poczęła ciemnieć. Poczynając od jasnoszarego, stopniowo przeszła w węglistą czerń. Z przerażeniem patrzyła, jak ślepia jej odbicia robią się czerwone. Wtem odbicie wyskoczyło z wody i rzuciło się na nią. Wilk siedzący obok niej dołączył się do stwora. Znów spróbowała krzyknąć, znów na próżno.
Jej oddech przyspieszył, boki zafalowały. Wilczyca gwałtownie otworzyła oczy i poderwała się do pozycji siedzącej, wyginając dziwnie łapę. Z przerażeniem spostrzegła ogniste ślepia, gorzejące tuż nad nią. Nie wiedziała czy jeszcze śni, czy to już jawa. Ostatnio niewiele wiedziała. Gwałtownie poderwała się z ziemi i odskoczyła w tył, unosząc wyżej przednią kończynę. Wbiła oszalały ze strachu wzrok w feniksa. Odczuwając strach była zdolna do wszystkiego - zarówno do ucieczki, jak i do walki. Oczy nieznajomej za bardzo przypominały jej koszmary, złe wizje, które nawiedzały ją od dwóch lat. Warknęła gardłowo, z głębi trzewi.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Gryfica nadal na nią patrzyła swoimi bezdusznymi oczami, które nieraz przestraszyły człowieka, którego następnie zabijała, lecz tutaj nie to było jej celem. Miała na zadanie sprawdzić, czy tej dziewczynie, która leży i zapewne coś jej się śni, nic się nie stało. Po jej ruchach mogła rozpoznać trochę, co jej się śni, jednak to, co nastało po krótszej chwili spowodowało, iż gryfica wpadła w ogromne osłupienie. Na początku coś miłego, a potem coś o wiele gorszego, jakby tej spotykanej waderze śniło się coś bardzo złego, jakby koszmar, z którego nie było ucieczki. Tajemnicze rzeczy się tutaj dzieją, zarówno dziwna jest i ta płomienista, która nadal tylko patrzyła na udręki nieznajomej w spokoju, jednak coś spowodowało, iż cofnęła się bardzo szybko do tyłu. Nieprzyjaciel bądź ktoś inny się obudził z szaleństwa we własnym śnie oraz najwyraźniej się przestraszył kogoś o wyglądzie Feniksa. Albo jej oczów, gdyby to szczegółowo opisać. - Uspokój się, nie mam zamiaru nic ci zrobić - oznajmiła spokojnym głosem, opuszczając ogon na dół, albowiem każdy ruch może być błędem. Dlaczego ta wilczyca tak się zachowuje? Tak, jak być może i Ignisea sprzed kilkunastu lat, chociaż ona nic szczególnego nie odczuwała. Jedynie gniew, smutek i chęć zemsty na tej niebezpiecznej organizacji, która zajmowała się eksperymentowaniem na życiach królików labolatoryjnych. Tak oto pozostawiła swoją rodzinę i odeszła aż tutaj, gdzie powietrze jest czystsze niż w tym skażonym mieście. Ale co tam, wystarczyło spojrzeć tymi swoimi pustymi oczami w paczały nieznajomej, by większość rzeczy pojąć. Strach jedynie tą waderą kierował.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Pomimo pokojowego zachowania stworzenia, stojącego oko w oko z wilczycą, sierść na karku wadery najeżyła się, tworząc ostre igiełki z włosów. Brud sprawił, że kosmyki niegdyś białego futra stanęły na baczność i nie zamierzały szybko opaść. Co dziwne, to samo stało się z ogonem wilczycy. Przypominał teraz najeżoną szczotkę, ogon wściekłego lub wystraszonego kota. Do tego wadera uniosła go ku górze, jeszcze bardziej upodabniając go do kociego.
Jej warga uniosła się, ukazując długie kły i różowawe dziąsła. Piana zebrała się w kącikach pyska i poczęła spływać po boku szyi. Długo nie odpowiadała na wypowiedziane spokojnym tonem słowa nieznajomej istoty. Ślepia wilczycy szybko przesuwały się po sylwetce feniksa, czułe na każde, nawet najmniejsze, drgnienie. Zawsze była gotowa, by odeprzeć atak.
- Kim...jesteś? - odezwała się wreszcie po naprawdę długiej chwili. Jej słowa były urywane, jakby przypominała sobie, jak się ich używa.
Jej głos był ochrypły i gardłowy, jakby przez naprawdę długi czas nie był używany do niczego innego, tylko do krzyku. Żółte oczy nie przestawały obserwować, nos nie przestał węszyć, uszy nie przestały słuchać.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Gryfica uznała, iż spotkana wadera jest trochę dziwna. Zarówno pod względem wyglądu jak i zachowywania się, albowiem była dziewczyna w mieście i widziała koty, które właśnie najeżają sierść jak ta nieznajoma. Koty też były wykorzystywane do tajemnych eksperymentów biologicznych, jednak było je dosyć trudno złapać, ponieważ potrafiły bardzo szybko biegać na swoich czterech łapach oraz znały lepiej własne miasto niż ludzie. Można by powiedzieć, że one były głównymi informatorami obecnej tutaj gryficy, która dokonała płomienistej zemsty na tej tajnej organizacji, przez co zyskała po części szacunek do tych zwierząt. Jednak ta wilczyca była całkiem inna, jeżeli chodzi o jej charakter. Normalnie kot uciekłby przed nią, ale ona zjeżyła jedynie sierść, co świadczyło o jej gotowości do ataku oraz strachu w ciele. Kto wie, może ona przeżyła to samo, co skrzydlasta, jednak z gorszym skutkiem? Nah, chyba nie, gdyż dorosła znała chyba wszystkie koty w tym mieście.
- Mam na imię Ignisea i na pewno nie jestem twoim wrogiem - oznajmiła nader spokojnym głosem, żeby przypadkowo nie przestraszyć białej wadery, która następnie pod wpływem emocji by uciekła. Nie o to przecież chodziło tutaj, co nie?
Wiatr przestał aż tak wiać, a gałęzie drzew tylko lekko poruszały się pod jego niewielkim wpływem, chociaż nastąpiło to dosyć powoli. A jej złote oczy wpatrywały się w podobne nieznajomej, które wyglądały niezwykle strasznie, szczególnie bez tych źrenic, które świadczyłyby o jakimś uczuciu panującym w ciele płomienistej. Na zewnątrz w ogóle nie okazywała ich, ale w środku gotowały się niczym jakieś surowe warzywa. Ciągle ją zastanawiało to, dlaczego wilczyca tak się zachowuje, jakby była szalona, opętana. No i to, jakby była kotem. Jej zjeżona sierść oraz ogon, normalny wilk tak by nie zrobił jej zdaniem. Ale kto powiedział, że ona jest normalna?
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Płomienne oczy feniksa za bardzo przypominały wilczycy dzikie, nienawistne ślepia ogromnego smoka, goszczącego w jej urojeniach. Jego postać wiązała się z bólem i bezradnością, którą odczuwała na samo wspomnienie widziadła i pomimo oczywistych różnic pomiędzy nieznajomą, a jaszczurem, dostrzegała u Ignisei podobieństwa. Nic więc dziwnego, że wilczyca nie ufała słowom feniksa. Zresztą, nie znała jej. W ogóle nikogo nie znała. Może to nawet lepiej? Nie miała komu zaufać, więc nikt nie mógł złamać tego zaufania. Wadera nieustannie była gotowa na najgorsze, toteż nic nie mogło jej zaskoczyć. Rzeczywiście tak było lepiej... Tylko własnemu szaleństwu mogła zaufać, ono jej nie opuszczało.
- To się okaże - wydobyła z siebie ochrypłym, ciężkim głosem.
Delikatnie opuściła łapę na ziemię, lekko dotykając nią ziemi. Wygięta pod dziwnym kątem, stanowiła dopełnienie nędznej postaci wilczycy. Na pierwszy rzut oka widać było, że samica nie była poczytalna. Pytanie, czy była taka od zawsze? Tego nawet ona już nie pamiętała.
Wiatr nieco się uspokoił, już nie targał sierścią Lunatrii. Pozostało po nim jedynie kilka szarawych liści, wplątanych w futro wilczycy. Ponure światło, które padało na polanę, stało się silniejsze lecz wciąż całkowicie nie odgoniło mroku. Pod wpływem tego światła, oczy wadery, pełne szaleństwa, podświetliły się, stając się niemal białe. Stanowiło to przerażający widok, pasujący do przepełnionej szaleństwem duszy, które skrywało to godne pożałowania ciało.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Przecież to nie jest wina Ignisei, że wpadła w to ogromne bagno wraz z paczką znajomych. Gdyby mogła, zacisnęłaby gryfica zęby, myśląc cały czas o tym, że oni zginęli, a to wszystko przez nią, jednak tego nie zrobiła, ponieważ nie ma tych białych szkliw. Właśnie to dzięki ich brakowi, może wznieść się do góry oraz swobodnie latać, tak samo jest z innymi rzeczami zapewne, ale czy aby na pewno? Jednak pomińmy sprawę anatomii tych niezwykłych, szlachetnych stworzeń oraz powróćmy do tego, co się dzieje na fabule tutaj. Mogłaby zostać jakimś mutantem, połączeniem kota i swojego gatunku, lecz ludzie z tajemniczej organizacji wiedzieli dokładnie, jak wykorzystać cały potencjał obecnej tutaj samicy - nie ma nic lepszego niżeli skrzydła, łapy oraz ogień. Tylko to powoduje, iż zabójczynia jest w stanie wytępić wszystkich, jednak nikt nie przewidział, że nastąpi nagłe wyładowanie energii i wszystko wokół niej spłonie, otoczone szkarłatnymi płomieniami.
- Wszyscy dowiadujemy się czegoś z czasem, moja droga - oznajmiła, lekko machając swoim lwim ogonem, który posiadał puszysty kłębek na końcu. Przydałoby się, żeby jeszcze zaczęła z nim gonić, ot co! Jednak warto dodać, że obecna tutaj nie jest skłonna do żadnych zabaw (zarówno pod dwoma względami), na razie interesuje się tylko swoim życiem i tyłkiem. - Nie ma na świecie osoby, która wiedziałaby wszystko od początku, dlatego mamy często wzloty i upadki.
Nurtujące pytania na temat tego odeszły na bok i feniksowa spojrzała na szarawe niebo, a zza chmur znajdowało się pełne światła Słońce, które pokonało warstwę bladych chmur i oświetliło dzioby oraz pyski obecnych tutaj towarzyszy, jeżeli możemy ich tak nazwać, skoro jeszcze się ledwo co znają. Obecna tutaj płomienista dała się wciągnąć w coś, co było większe od niej, jednak z tego wyszła zwycięsko i wreszcie mogła wieść spokojne życie, chociaż od czasu do czasu prześladowała ją ognista przeszłość, dosłownie. Ale pomińmy to oraz spójrzmy na to, co się tutaj dzieje. Jej oczy nie spuściły ani na krok przestraszonej koto-wadery, która najwyraźniej się ptaka bała, ale spokojnie, bać się nie ma na ten czas czego, dopóki ktoś nie rozpocznie walki, a miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, ponieważ nikt nie chce, aby ktoś zginął zapewne.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Wydała z siebie nieartykułowany dźwięk, coś pomiędzy sarknięciem, westchnięciem a warknięciem.
- Tylko to, co oczywiste poznajemy od razu - mruknęła. - A upadki czasem kończą się śmiercią. - Jej głos skrzypiał, niczym nienaoliwione zawiasy.
Opuściła wolno ogon, sierść na nim nieco opadła. Już nie przypominał najeżonej szczotki. Wargi nieco opadły, na powrót chowając dziąsła i kły. Jednak wilczycy daleko było od stanu rozluźnienia. Każdy jej mięsień był napięty i twardy, do tego stopnia, że aż sprawiał ból. Tylko pod grubą warstwą futra, którą samica zyskała po syberyjskich przodkach, nie było tych mięśni widać. Mimo tego one tam były, gotowe na każdą ewentualność. To prawda, nie była silna. Daleko jej było do smoków. Ale była zwinna i stosunkowo niewielka, co dawało jej przewagę defensywną. Potrafiła tej zręczności używać, jeśli tylko zaszła taka potrzeba. A czasem zachodziła.
Jej oddech skraplał się w postaci pary, wydychanej wraz z dwutlenkiem węgla, idealnie widoczny na ciemnym tle lasu. Wilczyca kątem oka spojrzała w górę, w stronę koron drzew, w stronę zachmurzonego nieba. Blade słońce wyjrzało zza chmur, pokazując się w całej swej okazałości. Przypominało białą kulę na szarej połaci nieba. Przygnębiającą, o ostrej niczym stalowe ostrze barwie, kulę. Wadera na powrót skierowała całą swoją uwagę na rozmówczyni, nie kłopocząc się wymienieniem swojego imienia. Z resztą, czy byłaby w stanie wywołać je ze swojej pamięci? Tak dawno nie wypowiadała go do nikogo innego, tylko do siebie... Miała prawo zapomnieć, jak brzmi. Kim jest, skoro nie pamięta własnego miana? Z pewnością nikim ważnym...
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Jej oczy, złote niczym opadające delikatnie liście drzew, cały czas zerkały na nieznajomą, która jeszcze swojego imienia nie powiedziała, chociaż jest na ten czas nieważne jak dla obecnej tutaj gryficy o niezwykłym upierzeniu. Jak nie chce to niech nie mówi, jednak niechaj pamięta, że tak czy siak się o tym dowie. Albo i nie, bo przecież dziewczyna nie ma tutaj znajomych, zatem informatorów, którzy zdradziliby jej jakieś informacje za garstkę jedzenia bądź Kości. Tak to się robi, niewielka opłata za niewielką informację albo spełnianie próśb. A jeżeli to dotyczy obydwóch, działają bezinteresownie, współpracując razem. Ale co tam będziemy mówić, niechaj dzieje się tutaj to, co dziać się ma, co zostało wypisane bądź i nie, ponieważ wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu. Chociaż to nie Ignisea zadecydowała, żeby wprowadzono w jej żyły jakąś dziwną substancję, a raczej rozpuszczony Ognisty Kamień, lecz zemsta była jej pomysłem, bądź i koniecznością. Ale czy ona zdołała się lepiej po tym poczuć? Czy czuła się spełniona? Po części tak, lecz nurtowały ją takie same pytania oraz nie wiedziała, jak powiadomić mamę o jej decyzji opuszczenia terenów. Tak oto zostawiła jej jedno pióro ze swoim zapachem, który się ledwo co zmienił, a następnie wyruszyła tutaj.
- Dlatego ostrożności nigdy nie za wiele - oznajmiła, patrząc na niebo, a następnie na tą wielką kulę gazową, którą jest Słońce. Czyste powietrze wreszcie nie drażniło jej płuc, które i tak po tych kilkunastu latach stały się dosyć odporne na zanieczyszczenia z miasta, w którym przeżyła większość swojego życia. Ach, przecież to coś nie można nazwać normalnym życiem, albowiem było ono oparte jedynie na zemście. A teraz gryfica nie ma niczego do roboty. Mogłaby umrzeć albo upozorować swoją śmierć dla zabawy, jednak jej się tego aż tak nie chciało robić. W sumie - wystarczyłoby wziąć do łapy pistolet bądź inny przedmiot strzelniczy oraz trafić sobie kulką w łeb, jednak nadal miała jakieś pytania co do wytępienia całkowicie tej organizacji, która zajmowała się eksperymentami biologicznymi.
Wiatr delikatnie wiał w jej różnokolorowe pióra w barwach ognia, a w oczach nadal znajdowała się ogromna pustka, która patrzyła co chwilę na nieznajomą, co zapewne było dosyć straszne. No cóż zrobisz, skoro taka już jest i nie stać ją na soczewki kontaktowe?
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Weszła tutaj, a raczej wbiegła jak zwykle za głosami. Cóż robić miało szczenię? Ujrzawszy feniksa zatrzymało się z szeroko otwartymi oczyma. Kiedy nareszcie odżyła podbiegła do samic.
- Cześć! - wykrzyknęła z radością.
Dzieciak zatrzymał się o kilka kroków przed wilczycą. Mała jest bardzo wygadana ale może nie na wstępie... Jako że dziś wtorek, przez drzewa przedarła się leciutka mżawka prawie nie wyczuwalna... Młoda jednak spojrzała na swoje futerko i dostrzegła, że coś na nie kropi. Co z tego teraz są ważniejsze rzeczy! Przede wszystkim to latające coś!
- Czym jesteś?! - zapytała patrząc na feniksa z szeroko otwartymi oczyma.
Zielonooka klapnęła tyłkiem na podłoże i oczekując odpowiedzi wpatrywała się w skrzydlatą rozmyślając co to może być. Wilkiem raczej nie jest, ciekawe.. Spojrzała na wilczycę. To jest wilczyca. Tak, to jest pewne... Chociaż? W tym świecie nic nie jest pewne więc chyba można się zapytać... Tylko czy to nie będzie głupie? Nie, może nie! Raz się żyje!
- Ty jesteś wilczycą tak? - spytała białej.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Nah, kolejny nieznajomy zapach, jednak podobny do tego, jaki oferowała tutaj obecna wadera, która jeszcze nie zdradziła swojego imienia. A szkoda, bo by chętnie pogadała, ale nie ma co, kogoś kolejnego tutaj przywiało. Spadające niewielkie kropelki mżawki wyczuła na swoich piórach także Ignisea, która nie była z tego faktu zadowolona, ponieważ będą jej one tylko przeszkadzały w dalszym locie, jeżeli nadal będzie tak leciutko padało. Ale co tam, lecz po chwili wbiegła nieznajoma, czarna kuleczka, która najwyraźniej była tylko dzieckiem. Huh, aż czasy Ignisei się przypomniały, kiedy była takim małym kąskiem jak obecna tutaj, która biegała i nie wiedziała, co ma robić. Dla niej taki widok to normalka, jeżeli chodzi o gryfy, ale wiadomo, że nie wszyscy wszystko wiedzą, dlatego po usłyszeniu pytania zadanego przez małą, ta odpowiedziała, wpatrując się swoimi złotymi ślepiami bez źrenic tak przymusowo, że na stówkę przestraszyłaby obecnego tutaj malca.
- Czym ja jestem? Najzwyczajniejszym gryfem, mała. Tak, gryfem - oznajmiła swoim dosyć pewnym głosem, zmieniając co chwilę wzrok, tu na białej, tu na czarnej. Jakby były one symbolem Jin i Yang, jeżeli dobrze tutaj napisałam, być może i różniły się charakterami? Od razu było widać, że puchata kuleczka jest bardziej skłonna do rozmowy niż dorosła, którą chyba obudziła niebyt grzecznie, no i strasznie. Te słowa, które wcześniej wypowiedziała do nieznajomej, zabrzmiały tak, jakby to ona miała stać się jej morderczynią. Pióra obecnej tutaj gryficy były dosyć charakterystyczne co do jej przeszłości, która była tylko i wyłącznie płomienistą zemstą na tajnej organizacji. Teraz nie miała niczego do roboty, dlatego postanowiła pobyć tutaj trochę, żeby poznać inne stworzenia. Czyżby w tej krainie gryfy były wyjątkową rzadkością, skoro prawie nikt nie wie, czym dokładniej jest? Jej ogon pomachał lekko, okazując lekką obojętność wobec wszystkich tutaj zebranych, a raczej Ignisea sprawdziła, czy jeszcze on żyje. Źle by było, gdyby zionął ducha, co nie?
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
/Od piątku do niedzieli raczej nie będę odpisywać. Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Jeżeli chcecie dalej prowadzić fabułę, chwilowo beze mnie, nie mam nic przeciwko./

Wilczyca nie odpowiedziała na stwierdzenie skrzydlatej. Kątem oka spojrzała w bok, na ciemną połać lasu. Poczuła nagłą wilgoć, osiadającą na jej brudnym futrze, które zamiast pierwotnej bieli, przybrało barwę wpadającą w beż. Malutkie kropelki cieczy spływały po sierści wilczycy, pozostawiając za sobą jaśniejsze ślady. Kumulowały się i spływały po pysku, udając łzy, choć przecież żadna z nich nie wypłynęła z żółtych ślepi wadery.
Nagle spomiędzy drzew wypadło coś czarnego i zatrzymało się na chwilę na skraju polany z wyrazem pyska wyrażającym zdziwienie. Lunatria - o ile to w ogóle możliwe - napięła mięśnie jeszcze bardziej, choć przecież nowo przybyła była młodym, które Luna mogłaby zjeść na śniadanie.
Spojrzała z dystansem na małą, czarną kulkę, która po chwili wahania podeszła bliżej. Jak na gust wilczycy, za blisko.
- Raczej nie smokiem - wysiliła się na sarkazm, który zabrzmiał jakoś słabo, bez przekonania.
Na powrót nieco rozluźniła mięśnie, nadal pozostając czujną. Czarnej kulki się nie obawiała, mogła jedynie zasypać ją swoimi szczenięcymi pytaniami. Zerknęła przekrwionymi z niewyspania oczami na gryficę o wyglądzie feniksa.
Tak, ona i czarna kulka były jak Yin i Yang. Jedna biała, druga czarna. Jedna ponura, melancholijna. Druga wesoła i energiczna. Jedna dorosła, druga całkiem młoda. Jedyne podobieństwo pomiędzy nimi było takie, że obydwie niezaprzeczalnie były wilkami.
Bryza, zwana mżawką, przestała siąpić. Wadera nie dbała o to, aby strząsnąć z siebie pozostałości po wodzie, która w formie kropel zatrzymała się na sklejonych kosmykach jej sierści. Przecież samo wyschnie. Tak samo, jak liście, wplątane w jej futro kiedyś się wyplączą. A jak nie, to trudno. Pomimo tego, że w zachowaniu często przypominała kota, to jakby zatraciła potrzebę dbania o swój wygląd. Przecież on nie był istotny...
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Przestraszyła się lekko wzroku feniska. Te żółte ślepia... Cofnęła się o krok ale po chwili uśmiech powrócił... Na potwierdzenie tego że biała to wilczyca młoda poczuła się pewniej.. Uśmiechnęła się serdecznie i przechyliła leciutko łebek.
- Mam na imię Jessi... - powiedziała ot tak.
Nikt jej o to nie pytał ale dzieciak był bardzo gadatliwy i chciał rozluźnić atmosferę.
- Gryfem ? - zapytała. - A umiesz latać?
Mogło wydawać się śmieszne to pytanie ale z pyszczka malucha może jakoś przejdzie... Wyobraziła sobie siebie z dodatkiem skrzydeł uniesioną nad chmurami... Oh, jakież byłoby to piękne! A gdyby te skrzydła byłyby jeszcze czarne! Uśmiechnęła się jeszcze bardziej na tą myśl. Nagle zaczęła obiegać wszystkich w podskokach wyobrażając sobie że lata. Mogło wyglądać to śmiesznie ale co tam.... To tylko dzieciak!

Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Mała puchata kuleczka mogłaby być jej śniadaniem, ale na ten czas Ignisea miała dosyć pełny brzuszek, by wepchnąć szczeniaka do paszczy i go przy okazji zjeść, a raczej zedrzeć skórę i dostać się do pysznego mięska, chociaż tego gatunku psów nigdy nie jadła. Może to i dobrze, ale ciekawe, jak rzeczywiście smakują. A co tam, przecież nie będzie zabijać czegoś, co ma inteligencję na równi z nią, skoro może się z tym czymś porozumiewać i przy okazji zdobywać kolejne informacje o tym, w jakim miejscu się znajduje oraz co powoduje, że jest bardziej wyjątkowe od innych. Widać było gołym okiem, że dzieciak paja zaufaniem do wszystkich, co było dosyć dziwne, chociaż popularne w wieku tego malca, jednak mogło to spowodować, iż Jessi zostanie szybko czyimś prostym i pysznym obiadkiem, ale dosyć małym jak dla tych ogromnych gadzin, które zwą się smokami. Wzrok gryficy był bardzo straszny, jakby miała kogoś za chwilę zabić, chociaż tego nie miała zamiaru zrobić. Lata męki w mieście spowodowały, że stała się niemal bezlitosna i zawsze można odnieść wrażenie, że zaraz zamorduje jednego ze zgromadzonych, chociaż tak nie zrobi, dopóki nie ma żadnego sensownego powodu. Przecież jej życie nie może opierać się tylko na zabójstwach, teraz ma chwilę spokoju, coby zamknąć na kilka sekund oczy i pomyśleć o czymś pozytywnym.
- Zwę się Ignisea - oznajmiła, a po chwili przyłożyła dosyć blisko dziób do czarnej kuleczki, żeby poznać jej zapach, niemal dotykał on jej sierści. Wygląd to nie wszystko, dzięki niezmiennej woni jest poznać prawie każdego, ale jeszcze nie poznała dokładnie zapachu białej wilczycy, która najwidoczniej nie ufała nawet temu malcowi. Po krótszej chwili odsunęła swój łeb na miejsce oraz spojrzała złotymi oczami na nieznajomą, która najwidoczniej nie chciała się przedstawić. No cóż, to przecież jej wybór. - Potrafię, od tego są przecież te skrzydła.
Wystarczyło kilka sekund, by nimi poruszyła delikatnie, tworząc niewielki wiaterek wokół siebie, który był całkiem przyjemny.
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
/Udało się odpisać. ;)/

Wilczyca nie brała udziału w rozmowie tych dwóch, jakże różnych od siebie, istot lecz uważnie się jej przysłuchiwała. Nieprzerwanie obserwowała zarówno szczenię, jak i feniksa i wyciągała własne wnioski, które przezornie zachowywała dla siebie. Nie była na tyle głupia, aby każdemu wyłuszczać, co siedzi jej pod czaszką.
"Czy matka nie nauczyła tego szczeniaka, że nie każdemu można ufać?" - przebiegło jej przez głowę, kiedy przyglądała się igraszkom Jessi.
Nie mogła przecież wiedzieć, że wilczątko jest sierotą, no bo skąd? Nie czuła potrzeby dzielić się swoimi wątpliwościami z obecnymi tu samicami. Zerknęła na Igniseę, która poruszyła swymi ptasimi skrzydłami, prezentując je w całej okazałości.
W tym właśnie momencie ponownie blade promienie słoneczne znów przebiły się przez ciemne chmury i gęstą połać lasu, oświetlając słabym światłem ogniste pióra gryficy. Sprawiały teraz wrażenie, jakby płonęły. Przynajmniej takie poczucie miała Luna.
Wilczyca zmrużyła oczy, przykrywając nieco gałki oczne, chroniąc je tym samym przed światłem. Oczy miała przekrwione, tęczówki żółte, które w tym oświetleniu wydawały się świecić wewnętrznym blaskiem, wręcz lśnić. Wyglądało to dość przerażająco, biorąc pod uwagę resztę powierzchowności Luny - zmierzwioną, brudną sierść i wychudzone ciało. Co też się z nią działo przez te dwa lata, że doprowadziła się do tego stanu? Z białej, puszystej wilczycy o smukłej, ale nie chudej sylwetce i żywych, żółtych oczach, zmieniła się w obraz nędzy i rozpaczy, przyprawiający o gęsią skórkę. Odpowiedzią było szaleństwo - jedyne, czemu naprawdę ufała.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Eh... Matka niczego jej nie nauczyła.. Matka jej nie chciała... Jakoś przeżyła więc radzić sobie umie prawda? Co do obiadów.. Już raz nim prawie została wkraczając na tereny stadne jakiegoś małego stadka... Jeszcze jakoś by przeszło gdyby nie to że dzieciak wskoczył na przywódcę chcąc się z nim bawić. No może teraz i jej wydawało się to głupie ale co tam! Lekko się wystraszyła wzroku gryfa a jeszcze bardziej tego że ta przyłożyła dziub do jej sierści... Uśmiechnęła się serdecznie i spojrzała na skrzydła.
- Pokażesz jak latasz? Nigdy czegoś takiego nie widziałam... Proooszę!
Teraz wlepiła swe ślepia w złotą oczekując odpowiedzi... Może się zgodzi? Oby! Jessi tak strasznie chciała to zobaczyć! Zwróciła teraz wzrok na drugą samice... Wyglądała przerażająco! Jessi przestraszyła się nie mniej jak widząc wzrok Iginesy. Ehh... Czy to aby na pewno dobre towarzystwo dla tego szkraba?
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Ignisea miała i może jeszcze ma matkę, która była kochającą osobą o dobrym sercu, nie to, co ona. Zapewne by ta jej nie wybaczyła, nie rozumiała dokładnie, dlaczego postanowiła zemścić się na tej tajnej organizacji, która zajmowała się niebezpiecznymi i noszącymi katastrofalne skutki eksperymentami biologicznymi. Przecież przez nich mogłoby się coś innego narodzić, np. ktoś podobny do niej pod względem wyglądu, jak i umiejętności, a to by było niezbyt dobre - nigdy nie wiadomo, jak ten ktoś postanowi wykorzystać ten niezwykły dar lub grzech. Jeden będzie go wykorzystywał dobrze, drugi za to może nim siać spustoszenie i mieć w swoich łapach wszystko, czego zapragnie, a przecież tak nie powinno być. Gryfica wykorzystała całą swoją moc tylko i wyłącznie do zemsty na zabójcy oraz grupie, nic więcej, nie czyniła nim innego zła, które mogłoby odbić głębokie piętno. Ale do rzeczy, ognista usłyszała pytanie od malca, który najwidoczniej nigdy nie spotkał takiej osoby jak ona, a szczególnie w locie, zatem po krótszej chwili rozprostowała swoje skrzydła, a następnie poruszyła nimi w dół, żeby wznieść się całkiem szybko w górę. Mogłoby się zdawać, że zaraz dosięgnie chmur, a jej pióra nie wyglądały tak zwyczajnie, jak normalnie wydawałoby się. Przez nie przebijały się promienie słoneczne, które powodowały, że pióra lekko się świeciły, jakby były lampkami na choinkę bądź by się paliła. Po krótszej chwili lotu ta zaczęła szybować w dół, aż jej łapy spotkały się powoli z ziemią, tworząc charakterystyczną chmurkę drobnego kurzu, która po chwili zniknęła.
- Podobało wam się? - zapytała się swoim spokojnym, kobiecym głosem, patrząc co chwilę na Lunatrię (której imienia nie poznała jeszcze) i Jessi, żeby nie stracić rozmówczyń z oczu. A to się trafiło, że się trzy samice spotkały, co jest dosyć dziwne, ale nie zwracajmy na to szczególnej uwagi. Dziewczyna już dosyć dawno zauważyła, że biała nie ma ochoty na rozmowę z nią i Jessi, zapewne miała ona coś innego do roboty lub była myślami gdzieś indziej. No cóż, przecież nie zmusi jej siłą woli do rozmowy, nie wszyscy z nas lubią z nieznajomymi rozmawiać.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Uniosła głowę spoglądając na gryfa w locie. Kiedy ta już wylądowała Jessi uśmiechnęła się radośnie i pokiwała głową na pytanie Ignisey.
- Baaaaardzo ! - wykrzyknęła zadowolona że mogła to zobaczyć.
Samica miała swego rodzaju moc... Umiała coś niezwykłego i młoda dałaby sobie łapę uciąć, że ta biała również umiała coś nadzwyczajnego... Zaś ona jedyne co umie robić sprawnie to gadać... Ah, no niby umie też spinać się po drzewach jak niedźwiadek brunatny ale po małym wypadku zaniechała tego. Dzieciak stwierdził że tą ciszę należy wypełnić i wylał z siebie potok słów.
- A ja byłam w takim dziiiwnym miejscu! No i tam było wszystko zrobione ze słodyczy... Serio! No i spotkałam tam kogoś w moim wieku. A potem zaczęło padać i musiałyśmy uciekać bo wszystko się lepiło! Jak nazywa się to miejsce??
Małej chodziło oczywiście o las słodyczy ale skąd mogła wiedzieć jak się nazywa to miejsce? Stwierdziła że wykorzysta dość dużą ( jak sądziła ) wiedzę gryficy. Wlepiła wzrok w złotą oczekując odpowiedzi ale po chwili namysłu dorzuciła jeszcze;
- Byłyście tam kiedyś??
Lunatria
Dorosły

Lunatria


Female Liczba postów : 11

     
Beznamiętnie obserwowała, jak Ignisea wznosi się do lotu. Jej skrzydła w żadnym razie nie przypominały smoczych, raczej ptasie. Może i nie takie zwykłe, ale ogniste lecz wciąż ptasie. Na zadane przez feniksa pytanie nie odpowiedziała. Nie czuła takiej potrzeby. Gryfica posiadała skrzydła, umiała z nich korzystać. Nic niespotykanego w tym nie było. Zresztą - zachwyty i potok słów małej, czarnej kulki w pełni wynagradzały milczenie wilczycy.
Tymczasem Luna niespiesznie, będąc dziwnie spokojną i - jak na nią - rozluźnioną, podeszła do najbliższego drzewa. Stanęła na dwóch tylnych łapach, przednie opierając na korze. Wygięła grzbiet w łuk, jak najdalej wyciągając przednie kończyny. Poczęła miarowo drapać pień. Po chwili jednym, zgrabnym ruchem, objęła pień drzewa i poczęła się wspinać. Dotarła na najniższą gałąź i wchodziła wyżej, wyżej i wyżej, aż postacie samic w dole stały się naprawdę małe. Wyciągnęła się na konarze, na którym aktualnie się znalazła i wyciągnęła się na nim. Mimo iż słońce było nieobecne, skryte za chmurami, przyjemnie było leżeć na wysokości. Lunatria odprężyła się. Nie pamiętała kiedy ostatnio było jej tak przyjemnie.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Jej serce biło spokojnie, jakby nie miała się czego bać i po prostu się nie spieszyła. Bo tak przecież było, miała niewielką przewagę nad obecnymi tutaj towarzyszkami - lata treningów spowodowały, że jest na tyle szybka, iż może z łatwością uciec bądź podbiec i całkiem nieźle zaatakować. A w sumie, dlaczego jej takie myśli krążyły po głowie, jeżeli nawet nie miała żadnych obaw co do tych dwóch raczej już znajomych wader? Nie zależało jej na oklaskach, jeżeli chodziło o jej wspaniały lot, bo tak wyglądał, jednak w większości przypadków Ignisea zdąży powiedzieć, że to po prostu głupio wygląda i tyle. Po prostu spełniła prośbę malucha, bo skoro może dać komuś chociaż pierwszy raz radość to dlaczego by nie? Ciekawe, jakby zareagowały na wieść, że właśnie mają do czynienia z byłą zabójczynią, co mogłoby się skończyć albo źle, albo akceptacją. Jeżeli coś zaczyna się dobrze, kończy się źle, a jeżeli rozpoczyna się źle to będzie jeszcze gorzej. Prawdziwa pesymistka z tej gryficy, czyż tak nie jest? No cóż, życie nauczyło ją jednego - że nie wszyscy są dobrzy i po prostu tych złych należy eliminować. A czy to znaczy, że ma samą siebie zabić? Naah, po prostu stała się zła dlatego, ponieważ zabijała złych ludzi. I tyle.
- Wiesz, dopiero co przybyłam do tej krainy - oznajmiła, patrząc złotymi ślepiami najpierw na Jessi, która była radosna, a następnie na Lunatrię, która robiła coś, co po części zaimponowało Ignisei - zaczęła się wspinać. No ba, skoro wilki nie mogą latać to jakoś muszą sobie z tym radzić, co nie? Zdawało się jej, że ta wspina się bardzo szybko i bardzo wysoko, co świadczyło o zręczności dorosłej wilczycy. Czy na pewno dobrze trafiła? Chyba tak, patrząc na pole profilu. - Słodycze są pyszne, lecz ja ich zbytnio nie lubię. Jem je bardzo rzadko i zwykle w niewielkich ilościach.
Cukry proste rzeczywiście pobudzają ją do życia, lecz wiadomo, że ptaki nie powinny jeść zbyt dużej ilości tej substancji. Widząc, że Lunatria (której imienia nie zna) wypoczywa w najlepsze. Hmm... Co by tu porobić?
- Szkoda, że ja nie mogę nikogo z mojego gatunku tutaj spotkać.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Oglądała jak wedera się wspina. Ona tak kiedyś robiła ale że zaczęło padać spadła. Skończyło się to źle i od tego czasu dzieciak tego nie robi. Słysząc słowa gryficy raczej smutne słowa spoważniała...
- A skąd pochodzisz? Nie ma was tu więcej?
Jessi zatopiła się w myślach. Wyobraziła sobie znów siebie ze skrzydłami wśród ptaków. Czranymi skrzydłami. Pięknie, cudownie... Uśmiechnęła się lekko.
- Czy wilkowi mogą wyrosnąć skrzydła?
Pytanie było dość głupie ale niby skąd taki brzdąc mógł znać na nie odpowiedź? Proste - nie mógł. Tak bardzo chciała by odpowiedź była pozytywna. Raczej było to nie możliwe ale marzyć zawsze można... Zanim jednak feniks zdążył odpowiedzieć młoda dodała.
- Takiemu jak ja.. Takiemu szczenięciu...
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
- Na ten czas nie spotkałam żadnego gryfa w tym miejscu - oznajmiła, patrząc swoimi złotymi oczyma, które jakby się lekko paliły, chociaż tak w rzeczywistości nie było, na czarną, puchatą kuleczkę. Czyż ona nie była dosyć słodka i dodatkowo zadawała te dosyć zastanawiające pytania? Ale pomijając to, gryfica zdziwiła się, dlaczego jest tak mało przedstawicieli z jej gatunku. Przecież gryfy nie są aż takie rzadkie z tych terenów, z których pochodziła, co było dosyć zastanawiające. Jakby po prostu wszystkie wyparowały, a pozostały tylko wilki... Na razie nie ma nic do nich i nie chce z nimi walczyć. Musiałaby znaleźć kolejny powód, by się przełamać i znowu zabijać. Chociaż, gdyby to dokładniej ująć, mogłaby teraz z dziecinną łatwością zabić obecne tutaj szczenię, ot tak dla zabawy. Jednak coś ją powstrzymywało przed tym, chociaż już raczej nie miała zamiaru stosować zasady, że to faceci powinni umrzeć. Nie to, że ona jest feministką, lecz po prostu jak mordowała z zimną krwią to tylko samców, rzadziej kobiety, a to chyba z tego powodu, iż niewiele z nich postanowiło uczyć się na temat kwasu deoksyrybonukleinowego. Chociaż mogła zamordować rodziny zmarłych osób, lecz wtedy oszczędzała dzieci takie jak Jessi i ich matki, gdyż po prostu mogły być niewinne. Mężczyzna, kobieta, dziecko, cóż za różnica dla zabójcy. Jednak ten tok myślenia przerwały kolejne słowa dzieciaka, który najwyraźniej chciał mieć takie same skrzydła, no na, chyba nawet wygląd. Na to tylko rzuciła krótko. - Jest to możliwe.
Dlaczego aż tak krótko się wypowiedziała na ten temat? Skoro natura obdarowała ją skrzydłami to zapewne inne gatunki też mogą mieć skrzydła. To po pierwsze. Po drugie - wystarczy zmodyfikować DNA, żeby móc dopatrzyć się wyników na ten temat lub po prostu dostać dawkę substancji z ognistym kamieniem. A jak to nie da rady to próbować inaczej, żeby osiągnąć dany efekt. Po trzecie - magia. Nie bez powodu jej płomienie się pojawiały na jej pstryknięcie palcami, chociaż ich w ogóle nie ma. Nie może to być aż takie łatwe, skoro do utworzenia czystych płomieni potrzebny jest materiał do spalania oraz źródło ogromnego ciepła. Zatem to coś można uznać za magię, która być może pozwala na latanie lub coś innego w tym stylu.
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Słuchała zaciekawiona. Ożywiła się na wieść o tym że taka istota jak ona także mogłaby dostać skrzydła. Zaczęła wszystko przemyśliwać... Czarne, duże, piękne.. Zamaszyste! Ona musi je mieć! Musi zrobić coś by zdobyć skrzydła... O! A może wtedy złota nauczyłaby ją latać? Bo to chyba nie takie łatwe... Tak. Raczej na pewno. Widziała przecież jak gryfica wywijała w powietrzu. Raczej nie bierze się to ot tak. Truchcikiem zrobiła kółko co chwilę podskakując jakby chciała się unieść. Kiedy już się uspokoiła z jej pyszczka wylał się kolejny potok słów.
- A czy ty miałaś je od razu? Wyrosły Ci dopiero później?
Jessi na prawdę zaciekawiła się tym tematem. W końcu ona też będzie mieć skrzydła! Ona chce! A marzenia się spełniają.
- Po co Ci ogon?
To pytanie padło ot tak. No bo wilk, czy też pies może nim machać. A gryf? Jakoś sobie tego nie wyobrażała...
-A co gryfy jedzą?
Dzieciak był dość gadatliwy. Zaprzeczyć nie można!
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Mam w środę wywiadówkę, zatem jak mama wejdzie, będzie ogromną, wściekłą smoczycą, która następnie zje rycerza w białej zbroi i z diamentowym mieczem, czyli mnie. Nie mogę się doczekać, ponieważ przecież Nostradamus przewidział koniec świata - zatem spotkania z rodzicami nie będzie :D. Chyba. Ponieważ nie zawsze to się zgadza, czekam cierpliwie na odcinek 2015.
Ale co tam piszę o końcu świata, skoro obecna tutaj gryfica, która patrzyła w szczególności na Jessi, zamyśliła się lekko i ledwo co zdołała usłyszeć pytania z pyska małej kuleczki. Tak oto lekko wbiła pazury ostre jak miecz w ziemię, ot tak, z nudów. Nie wiedziała, co ma robić, jednak rozmowa z młodą jej nie nudziła, o tym możecie wiedzieć na stówkę. W sumie - ognista dawno nie rozmawiała z dzieciakami, ostatnio chyba tylko wtedy, gdy mieszkała w mieście. A były to w szczególności jakieś mniejsze kociaki, które zarówno się jej bały, ale ich wewnętrzny instynkt nakazywał, by polowały na tego ptaka.
- Jak byłam o wiele młodsza niż ty teraz, były one takie małe, iż nie dało się nimi latać. Tak, są one od urodzenia - oznajmiła swoim wysoce kobiecym głosem, jakby ćwiczyła swoją mowę od kilkunastu lat. Jej złote oczy nadal wpatrywały się na czarną, której pysk nie miał zamiaru się zamknąć, mimo to dziewiczynie to nie przeszkadzało. Już zdążyła się przyzwyczaić do paplaniny Jessi. - Też w sumie tego nie wiem - w tej chwili mogło się zdawać, że lekko się zaśmiała, dodatkowo poruszyła swoim ogonem tak, że jego koniec dotknął główki szczenięcia. - Mogłabym się ciebie zapytać, po co masz ogon. Ciekawi mnie to, jak brzmiałaby wtedy twoja odpowiedź.
Cóż za dociekliwe szczenię!
- Jem to, co inne drapieżniki - oznajmiła, patrząc na niebo, które nie zwiastowało niczego dobrego, jednak nadzieję dawało Słońce. - I to, co ty. Króliki, baranki, myszy, jelonki, sarenki...
Jessi
Młode

Jessi


Female Liczba postów : 102

     
Kiedy została dotknięta ogonem zaśmiała się serdecznie. Na pytanie zrobiła minę tej baaardzo myślącej i po chwili udzieliła odpowiedzi. No była ona trochę...
- No bo ja go luubię! I muszę go mieć bo... Bo on jest fajny i... To mój kolega!
Takiej odpowiedzi się chyba gryfica nie spodziewała hmm? Na kolejną odpowiedź ( tą o jedzeniu ) Jessi zamyśliła się. " A więc gryfy też jedzą to co ja! " - tak właśnie myślała teraz Jessi. Oh! To chyba odpowiednia pora! Pora! Pora by nauczyć się polować! Głód doskwierał...
- Nauczysz mnie polować? Proooszę...
Młoda wlepiła zielone oczy w gryfa mając nadzieję, że ta się zgodzi.. Ktoś musi ją tego nauczyć prawda? Musi! Inaczej umrze z głodu jak szczur! Już teraz w brzuszku wilczki panowała pustka. Czarna obróciła się wokół własnej osi. Po chwili wlepiła ponownie proszące spojrzenie w Iginesę.

// Przepraszam za zastój ;-;
Sponsored content