Droga obok lasu

Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Przy drodze szedł mały, osowiały i wychudzony szczeniak. Na zapłakanym mizernym pyszczku nie było widać ani krzty życia. Mały samczyk miał około trzech miesięcy. Mniej lub wiecej. Niedawno odstawił mleko matki i... został bez matki. Kan wycieńczony rozpaczą i ucieczka przed myśliwymi. Ledwie skrył się w krzakach przed nadjeżdżającym samochodem by kierowca go nie zobaczył i upadł osłabiony.
- Mamusiu... - zaskomlał przygnębieny z zakrwawionym pyszczkiem i łapkami.
Zakrył nimi swoje oczka i znów zaczął płakać wspierany burczeniem w brzuszku. Nie miał siły by się podnieść.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Nadia nie szła wzdłuż drogi, zapewne w obawie przed wykryciem. Trzymała się brzegu lasu, obsewowała, badała. Szukała potencjalnych zagrożeń, lub potencjalnej ofiary, w którą możnaby wbić kły i pożreć na miejscu, sycąc pusty żołądek.
Co ją przyprowadziło w te strony? Prawdopodobnie los. Nie szukała wilczych krain. Szukała tylko miejsca, w którym mogłaby bezpiecznie się ukryć, przywarować na jakiś czas, odzyskać siły i opracować jakiś plan. Bo bez wątpienia rozpaczliwie potrzebowała planu. Celu. Poprzedni plan, ten nakazujący przetrwać, zrealizowała. Teraz potrzebowała jakiegoś dalszego ciągu. Czegoś, co pozwoli jej iść naprzód, zamiast zastanawiać się nad zdetonowaniem obroży. Nie, żeby miała depresję. Było to kolejne słowo niewystępujące w jej słowniku. Ale podczas szkolenia wpojono jej, że w każdej chwili życia musi być przydatna. A teraz, na wolności, w oczywisty sposób nie jest. Nikt nie może skorzystać na jej istnieniu. Zasada wpojona na szkoleniu jest łamana, jej życie automatycznie nie ma sensu i polega wyłącznie na zużywaniu zasobów. A zasoby są drogie. Dokonanie autodestrukcji w takim przypadku jest jak najbardziej uzasadnione.
Jej długie, chude uszy uniosły się, reagując na skowyt bliżej niezidentyfikowanego stworzenia. Brzmiało jak coś bezbronnego, jadalnego. #034 ruszyła w kierunku źródła dźwięku, węsząc.
Nie miała instynktu macierzyńskiego. Nie miała nawet kiedy go nabyć. Do tego, nigdy nie widziała innych wilków. Wierzyła, że jest jedyna w swoim rodzaju, że nie ma więcej istot do niej podobnych.
Jakie było jej zaskoczenie, gdy w krzakach znalazła miniaturowego wilka! Małe, zakrwawione, bezbronne szczenię rozbudziło jej ciekawość. Przynajmniej chwilowo, bo i jej żołądek burczeniem domagał się pożywienia.
Uszy cofnęły się do tyłu, a wargi uniosły, ukazując długi rząd białych kłów. Ostrożnie zbliżyła nos do szczeniaka, węsząc intensywnie. Chciała zrozumieć, czym on jest. Zanim go zje.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Mały się wystraszył widząc długi pysk z szerokim uzbrojonym w zęby uśmiechem. Poderwał się na łapki i zaczął biec jak najdalej od "potwora" wołając swoją zmarłą mamę na pomóc. Jednakże daleko nie pobiegł bo wyczerpane mięśnie odmówiły posłuszeństwa i mały runął jak kłoda na ziemię.
- Nie zabijaj mnie. Pójdę sobie ale mnie nie zabijaj. - zaczął płakać i skamleć w niebogłosy jakby go ktoś żywcem ze skóry obdzierał.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Człap, człap, człap, łapy powoli uderzały w ziemię, gdy podążała za dziwnym malcem. Niespiesznie go dogoniła. Z leniwą ciekawością szturchnęła nosem. Następnie powoli oblizała pysk.
To małe stworzenie było dla niej zagadką. Gdyby nie jego zachowanie, przyjęłaby w końcu jego wilczość do wiadomości. Ale wilk, który odczuwa strach? Czegoś takiego nie była w stanie pojąć.
Na dodatek mała istota wydawała dziwne dźwięki. Może jest zepsuta?
#034 powoli się pochyliła i zacisnęła szczęki na luźnej skórze na grzbiecie malca. Podniosła go i spróbowała postawić na łapkach. Może w ten sposób go naprawi i mały przestanie wydawać dziwne dźwięki?
Postawiwszy, puściła. To, czy szczeniak zachowa pion, zależy tylko od niego.
Wilczyca usiadła na kościstym zadzie, przechylając łeb i przyglądając się eksperymentowi. Była ciekawa, czy zmiana pozycji wpłynie na zmianę częstotliwości dźwięków wydawanych przez miniaturowego wilka.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Szczeniak bardzo się bał tej zmutowanej wilczycy. Nie tylko przez jej wygląd, ale także przez to, że coś nakazywało mu sie jej bać. Krzyknął przerażony gdy go podniosła i zaczął rozpaczliwe płakać, szarpiac się i wyrywając. Chciał uciec jak najdalej od tego dziwnego przerażającego stworzenia.
Kiedy wadera go postawiła na ziemi, zastraszony od razu sie skulił drżąc spanikowany.
- Proszę mnie nie zabijać. - pisnął rozgladając się w panice za drogą ucieczki. Czuł się jak mysz między łapami kota, który się bawi swoją zdobyczą nim ją zje. Po chwili zakrył łapkami swoje dwukolorowe oczka płacząc cały czas.
Modlił się do mamy i bogów by go obronili. W pewnym momencie wśród tych pisków i skolmi, ziemia pod szczeniakiem zrobiła się wilgotna, a w powietrzu zaczął unosić się zapach moczu.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Porażka na całej linii. Zamiast naprawić tego miniaturowego wilka, zepsuła go jeszcze bardziej. Nie wiedziała, co robi źle. Przecież jeśli go postawiła, powinien przestać wydawać dziwne dźwięki. Tymczasem, sytuacja jeszcze się pogorszyła. Mały wilk zaczął przeciekać...
Nos #034 zmarszczył się w reakcji na nieprzyjemny zapach. Cofnęła się o krok. Nie chciała jednak odchodzić, mimo trudności w naprawie małego wilka. Był dla niej czymś interesującym, ciekawym. Jego istnienie zaprzeczało całej jej wiedzy o świecie. Nie odejdzie, póki nie zrozumie, czym jest mały wilk.
Zjadania też to dotyczy. Nie zje, zanim nie zrozumie. Chociaż ostry zapach moczu małego stworka odebrał jej całkowicie apetyt. Przyzwyczajona była do mięsa z miski. Takiego zimnego, nieruchomego, lekko zalatującego tanią chemią. Przestawienie się na mięso żywe, chodzące na łapach lub kopytach, przyszło nie bez trudu. Ale są pewne granice! Miniaturowy wilk nie pachniał już jak jedzenie. Pachniał fekaliami i strachem. Mógłby jej zaszkodzić.
Cofnęła się o kolejny krok, po czym ponownie usiadła, przechylając łeb. Z zainteresowaniem wpatrywała się w obiekt badań. Może dziwny stworek sam podejmie jakieś działania, które pomogą rozwiązać tajemnicę jego istnienia?o
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kan zaskoczony odkrył oczka i podciągnął noskiem. Wciąż miał pełne łez spuchnięte oczka, ale już nie płakał. Nie rozumiał czemu potwor go nie je. Bardzo się bał bo nie wiedział co to za stworzenie, ani co wadera zamierza, ale zauważył, że przynajmniej nie ma zamiaru go zabić.
Niepewnie wstał i zbliżył się do wilczycy obwąchując ją.
- Dziwnie pachniesz. Czym pani jest? - spytał uciekając od niej na bezpieczną odległość.
Otarł sobie łapką oczka i znów podciągnął noskiem. Był bardzo ostrożny i czujny. Przyglądał się zmutowanej wilczycy. Po chwili dostrzegł obroże na jej szyi i się skulił znów wystraszony ale tym razem jego futerko się najeżyło i obnażył swoje małe ząbki niby igiełki warcząc na nia.
- Jesteś psem od ludzi! Zabiłaś z myśliwymi moja mamę i twój pan kazał ci mnie znaleźć?!- krzyknął do niej wystraszony ale też zły. Nie wiedział czym ona jest, a przez to, że miała obroże pomyślał, że jest jakimś gatunkiem psa myśliwskiego. Obiecał mamie, że przeżyje i nie miał zamiaru łamać obietnicy, choćby miał walczyć z samicą.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Wygląda na to, że zadziałało. Może miniaturowy wilk naprawi się sam? Wciąż wydawał dziwne dźwięki, choć teraz już o mniej drażniącej uszy częstotliwości. Wyraźnie sytuacja idzie ku dobremu.
Warczenie okruszka wywołało jej jeszcze większe zdziwienie. Chciał atakować? Chciał ją zjeść? Taki mały i kruchy? Przecież jej nie można zabić. Wtedy obroża eksploduje.
Na próbę, by sprawdzić jak on zareaguje, pochyliła się ku ziemi i zjeżyła również futro. Zaczęła warczeć, głośno, groźnie. Mógł w pełnej okazałości podziwiać jej długi, wypełniony ostrymi kłami pysk. Postąpiła kilka kroków w stronę miniaturowego wilka, skracając dzielący ich dystans.
Nie zamierzała z nim walczyć. W tym przypadku to nawet nie byłaby walka. Ona, jej siła, wyszkolenie i bonus genetyczny, kontra takie małe coś? Z całą pewnością nie brała szczeniaka poważnie.
Była ciekawa, jak malec zareaguje. Czy znów zacznie przeciekać ze strachu? Czy też wykaże jakąś bardziej wilczą cechę? Ucieknie? To akurat nie wchodziło w grę - dogoniłaby go bez trudu. A może znów się zepsuje i zacznie piszczeć?
Cóż, eksperyment trwa! Nigdzie jej się nie spieszyło, zamierzała poobserwować miniaturowego wilka. Zamierzała go zrozumieć. A jeśli do wieczora jej się nie uda, cóż - weźmie go ze sobą w dalszą drogę. Nie był specjalnie ciężki, a jego próby stawienia oporu łatwo było zdusić.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kan się skulił w krzakach zaniepokojony gdy zaczęła podchodzić. Wciąż warczął ale z mniejszym przekonaniem jakby nie był pewien czy powinien. Nie wiedział, że wilczyca go sprawdza. W panice zaczął się rozglądać za drogą ucieczki. Zaskoczyło go, że ona nic nie mówiła. Czyżby nie rozumiała co do niej mówił? Przecież psy tez umieją mówić, a wilczy i psi wcale się tak bardzo od siebie nie różnią. Nie dawało mu to spokoju z zaciekawieniem patrzył na nią. A jeśli ona nie umiała mówić? Niepewnie usiadł choć wciąż był przykulony. Chciał pokonać strach. Skoro miał chodzić sam po tym świecie to nie powinien się wszystkiego bac i caly czas uciekać. Przełknął z obawą ślinę adrenalina w jego żyłach pobudzała go i łagodziła jego głód. Zapomniał o zmęczeniu i ssaniu w żołądku.
- Pani mnie rozumie? - spytał dla pewności. Może to było jakieś inne zwierze nie pochodzące w ogóle od wilków. Wtedy to, że samica go nie rozumie miało by sens. Może ona była jakimś mięsożernym gatunkiem jelenia? Albo wyrośniętą łasicą? Niepewnie do niej podszedł przykulony i polizał ja czule po nosku, a następnie wtulil się w jej przednią łapę.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Znieruchomiała. Po prostu zamarła w bezruchu, nie mając pojęcia, co robić. Powoli zjeżona sierść na jej karku opadła, a długie kły schowały się za wargami. Zachowanie wilczka było tak skrajnie sprzeczne ze wszystkim, co wiedziała o świecie, że nie mogła się dłuższą chwilę otrząsnąć z szoku.
Na próbę kilka razy zmarszczyła nos, próbując dociec, co malec jej zrobił. Nos jednak dalej był na swoim miejscu, lekko wilgotny od śliny miniaturowego wilka. Nie odpadł, nie skurczył się, nie uciekł, ani w żaden inny sposób nie ucierpiał. Wydało jej się to co najmniej dziwne. Może nawet lekko niepokojące.
Wystawiła jęzor z paszczy, próbując oblizać własny nos. Może smakował jakoś dobrze? Gdyby był smaczny, polizanie go przez dziwne małe stworzonko miałoby sens. Ale nie. Nos smakował dokładnie tak samo, jak zawsze - jak nos.
Skupiła się więc na postaci miniaturowego wilka, który... Chciał jej zabrać łapę?
Obwąchała ostrożnie kruche ciałko, jakby liczyła, że w zapachu malca znajdzie wszystkie odpowiedzi. Nie znalazła jednak żadnych. Ograniczyła się więc do dalszej obserwacji i bezruchu.
Na wydawane przez szczeniaka dźwięki nie zareagowała. Intuicja podpowiadała jej, że niosą one jakieś znaczenie, jednak nikt nigdy nie nauczył jej tego znaczenia rozumieć. Bo i skąd? To pierwsze podobne do niej stworzenie, jakie w życiu spotkała.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
- Czyli mnie nie rozumiesz. - westchnął wilczek. Nie bał się jej już tak bardzo bo czuł od niej to samo bijące ciepło co od jego mamy i rodzeństwa, a ponadto samica go nie zabiła. To już jest coś.
Kan uśmiechnął się do niej przyjaznie i zamerdał ogonkiem. Myślał nad tym jak porozumieć się z wilczycą. Usiadł przed nią i pokazał na siebie łapką.
- Kan. - szczeknął przyjaźnie i spojrzał na samice szczerząc ząbki w uśmiechu. Skoro wilczyca go nie rozumiała miał zamiar nauczyć ją mówić i rozumieć tak jak mama uczyła go. Poznanie swoich imion było najlepsze i najłatwiejsze na początek.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Wilczyca w reakcji na działania malca ponownie odsłoniła długaśne zęby. Wydawało jej się, że tak trzeba. Długie, ostre, śnieżnobiałe kły wydawały się aż lśnić w ostrym słońcu. Wyglądało to zapewne dość groźnie, takie wyszczerzone zębiska. Nie jeżyła jednak sierści, nie szykowała się do ataku.
Jej uszy uniosły się i skierowały ku przodowi, gdy wilczek wydał kolejną serię dziwnych dźwięków. Nie chowając zębów zbliżyła powoli pysk do miejsca, które pokazywał malec i obwąchała je uważnie. Zmarszczyła nos, cofnęła długi pysk. Wilczek nie pachniał różami. Może powinna go wrzucić do jakiegoś stawu? W obecnej temperaturze, zapach miniaturowego wilka stanie się wkrótce nie do zniesienia. Brudny od krwi i moczu, stanie się wyczuwalny na kilometr. A wtedy ktoś tu przyjdzie i go zje. A jeśli wilcza miniaturka zostanie zjedzona, Nadia nigdy się nie dowie, czy jest jedynym wilkiem na świecie.
Wstała, rozglądając się. Nieśmiertelniki przywiązane do jej prawej łapy zabrzęczały przy tym cicho. Musi znaleźć jakąś wodę. Koniecznie. W okolicy jednak żadnej nie było widać. I tu mam pytanie do usera Kan'a. Czy Nadia może złapać szczeniaka za kark i (prawdopodobnie wbrew jego woli) powlec do innego tematu?
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kan się zaniepokoił gdy wilczyca się wyszczerzyła, ale nie drgnął dając się obwąchać. Zarumienił się zawstydzony. Dotarło do niego, że śmierdzi, a jego ciałko lepi się od krwi. Może to dlatego wadera nie chciała nic mówić bo ją to brzydziło albo coś. Jęknął cicho gdy zaburczało mu w brzuszku. Teraz kiedy adrenalina zniknęła z jego krwi osłabienie i głód przypomniały o sobie. Mały się lekko zatoczył jakby miał zaraz runąć nieprzytomny. Rozstawił szerzej przednie łapki by zachować równowagę. Kan spojrzał słaby na Nadię z położonymi po sobie uszkami. Nie chciał być problemem dla wilczycy, ale wiedział, że sam zdechnie. Nad jakimś jeziorem, jakby Nadia go zabrała pewnie by dał radę złowić sobie jakąś rybkę. Gdyby wilczyca go zabrała, nie miałby nawet siły się wyrywać.
Nadia
Dorosły

Nadia


Female Liczba postów : 84

     
Nadia schowała kły. Jej nieudana próba naśladownictwa najwyraźniej nie spotkała się z aprobatą. Cóż, zapamięta, by więcej tak nie robić. Chciała dobrze, a wyszło jak zawsze.
Rozglądanie się nie dało zbyt wiele - wody nie wypatrzyła. Wygląda na to, że trzeba jej poszukać gdzie indziej.
Dobrze więc. Pochyliła się i zacisnęła zęby na karku szczeniaka. Podniosła go, jakby nic nie ważył. Z resztą, rzeczywiście był bardzo lekki.
Ruszyła w kierunku, w którym spodziewała się znaleźć wodę, niosąc w pysku miniaturowego wilka.

zt -> Jezioro Błękitnej Wody
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Testament przybył w te strony zwabiony zapachem martwego wilka. Nie był przyzwyczajony do jedzenia innych zwierząt i polowań. W końcu dorastał u boku żołnierzy, trenowany w wojskowej hodowli. Nigdy nie był karmiony, niczym innym jak tylko psim albo wilczym mięsem, zwierząt, które zmarły w tejże bazie. Fakt jak był mały strasznie śmierdziało i było okropne w smaku, przez co za szczeniaka nie jeden raz głodował z powodu zwracanego posiłku, ale koniec końców przyzwyczaił się do tego i nie mógł wyzbyć się tego brzydkiego przyzwyczajenia, gdy baza opustoszała, a w hodowli zostały jedynie szczątki zjedzonych przez niego pobratymców.
Czarny wilk spokojnie merdając ogonem posilał się mięsem jakiegoś przejechanego wilka. Nie było to dla niego nic dziwnego zachowywał się jak zwykły pies jedzący ze swojej miski. Z tym, że oczywiście najpierw rozejrzał się czy nic nie jedzie, a po tym wytargał truchło z jezdni na pobocze, gdzie obecnie ucztował.
-Powiem ci, że mieliśmy szczęście. Nie wiele wilków jest na tyle głupich by dać się przejechać. - powiedział radośnie choć nikogo przy nim nie było. Szczęśliwy wyrwał kolejny kawałek mięsa z piersi martwego drapieżnika i zajadał się w najlepsze, nie przejmując się wnętrznościami osobnika plączącymi się pod jego łapami.
- Znam jednego takiego idiotę, co byłby na tyle głupi. - mruknął poirytowany do siebie, gdy przełknął kęs, choć głos miał inny niż poprzednio. Jadł spokojnie ze złożonym starannie jednym skrzydłem przy boku, po drugim został jedynie niewielki kikut wyrastający z grzbietu dorosłego basiora.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Mechthyld nie wiedział dokąd idzie. Niedawno przekroczył granicę Krainy i wciąż niezbyt orientował się gdzie co jest. Jedno było pewne - był głodny. No tak, kolejne dni bez pożywienia. Gdyby był człowiekiem, zapewne uchodziłby za anorektyka. Cały trząsł się z głodu, niepewnie stawiając łapę za łapą. Musiał co chwilę przystawać, gdyż jego obecny stan nie pozwalał mu iść bez przerwy. Potrzebował złapać oddech co kilka chwil i opanować drgawki. Poza tym starał się za wszelką cenę nie zemdleć. Choć mało o życiu wiedział, to mdlenie w środku obcego miejsca nie wydawało mu się dobrym i bezpiecznym pomysłem. Wtem do jego nozdrzy dotarł zapach innego samca. Znacznie intensywniejszy od jego zapachu, czyli zapewne był starszy. A oprócz tego... Czyżby krew? Mechthyld zaciekawiony mieszanką zapachów, która kojarzyła mu się tylko i wyłącznie z możliwością zdobycia pokarmu - och, głupi młody - zebrał się w sobie i ruszył nieco szybciej w kierunku skąd, jak mniemał, owy zapach pochodził. Nie minęło wiele czasu, a znalazł się zaledwie paręnaście metrów od Testamenta. Nie znał go, zatrzymał się więc i począł przyglądać. Wyglądał intrygująco, jednak miał też w sobie coś, co nakazywało Mechthyldowi trzymać dystans. Nie wystarczyło jednak, by trzymał też język za zębami.
- Ekhem, wybacz, ale... Masz coś do jedzenia?
No tak, najprościej jest mówić wprost.
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Nie przerywając posiłku uszy czarnego wilka zwróciły się ku samcowi, który się do niego odezwał. Dopiero po chwili Testament raczył przerwać konsumpcję pobratymca i odwrócił do przybysza swój umazany krwią pysk z przytwierdzoną do jego łba czaszką innego wilka. Basior się oblizał i spojrzał na szczątki przed sobą, a następnie znów na przybysza mrużąc oczy.
- Chyba nie pozwolisz by zeżarł nasze mięso. - zawarczał na młodszego wilka, ale mówił do siebie śliniąc się niemiłosiernie jakby miał wściekliznę. Nagle ślinotok ustał, a postawa i zachowanie czarnego wilka drastycznie się zmieniło. - Nie możemy, za dużo jeść by trzymać formę, a poza tym to trochę za dużo zjeść całego wilka mając tylko jeden żołądek. - burknął spokojnie odpowiadając sobie, patrząc spokojnie, acz poważnie na wychudłego samca. - Jeśli ci to nie przeszkadza częstuj się, ale ostrzegam nie będzie to twój najprzyjemniejszy posiłek, jeśli po raz pierwszy jesz innego wilka, do tego leżącego w słońcu od paru godzin. - dodał spokojnie i nie tracąc obcego z oczy kopnął bez żadnego szacunku szczątki jakiegoś starego szarego wilka w stronę młodzieńca z kościanym hełmem.
Sam Test poszedł ułożyć się pod drzewem w cieniu niedaleko przybysza i odpocząć po obfitym posiłku.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Młodszy wilk cały ten czas uważnie obserwował Testamenta, siedząc grzecznie w pewnej odległości. Usłyszał każde jego słowo, starał się nie okazać żadnych emocji a w szczególności zdziwienia ze specyficznego, krótkiego monologu. Był wyrozumiały. Może wśród tutejszych to normalne. No a poza tym ma szansę dostać jedzenie. Tak więc grzecznie przemilczał każde słowo wilka, cały czas na niego patrząc i w międzyczasie próbując opanować drżenie łap, co z kolei nie było już dlańtakie proste. Gdy ucztujący samiec odsunął się i rzucił w stronę Mechthylda nieco podejrzanego mięsa, młodszy wilk uśmiechnął się przelotnie w podzięce.
- Dzięki, dawno niczego nie jadłem. - wytłumaczył się wąchając truchło. Zapach był doprawdy niewdzięczny i nie zachęcał do konsumpcji, jednak Mechthyld nie chciał wyjść na nieuprzejmego. Był też bardzo głodny.
W końcu wziął kęs. To zdecydowanie nie było dobre. Ledwo powstrzymawszy skrzywienie, spojrzał na Testamenta żując powoli i bardzo się męcząc z tym niesmacznym daniem.
- Wszyscy się tu tym żywią? - spytał dla pewności, uprzednio machnąłszy łapą w kierunku zwłok.
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
- Widać po tobie młody. - powiedział spokojnie obserwując samca.
- Jakaś moda na czaszki się zrobiła? - spytał przekrzywiając głowę lekko warczącym głosem. Po chwili sam sobie pokręcił głową. - Nie półgłówku. My nie mamy wyboru, a ten miły wilk ma pewnie swoje powody do noszenia czaszki, może na przykład jako hełm. Eh, różnica polega na tym, że on ją pewnie ma z własnej woli i zawsze może ją zdjąć. - odpowiedział sobie i się przeciągnął mocno brzęcząc łańcuchem na swojej szyi.
Wilk się wyszczerzył z okrutną namiastką przyjemności, widząc, że młodszemu basiorowi mięso nie podeszło. Tak jak przewidział. Zastanawiał się, czy powiedzieć samcowi, że je właśnie innego wilka, a Testament był kanibalem, bo tak został wychowany przez ludzi. Przymrużył oczy badając uważnie chudego samca. Ciekawiło go bardzo, co się stało, iż dojrzewający skończył w takim stanie.
- Nie byłby dobrym obiadem. - zawarczał oblizując sobie dziko pysk z cieknącej śliny, tym razem ten szalony mówił o jeszcze żyjącym, acz wykończonym samcu.
- Nie będziemy jedli żadnego wilka, który żyje. Za dużo z tym problemów, lepiej poczekać aż jakiś nieszczęśliwie zdechnie. - warknął na siebie, że coś takiego przyszło mu do głowy, a po chwili postanowił odpowiedzieć przybyszowi. - Może smoki, albo gryfy jadły by inne wilki, ale nie przedstawiciele naszego gatunku. Przynajmniej ja się z żadnym innym kanibalem nie spotkałem jeszcze. - odpowiedział na pytanie młodego. - Nazwano nas Testament, a ciebie młody?
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Choć jedzenie trupa w istocie było dla Mechthylda dość nieprzyjemnym doświadczeniem, jego skurczony żołądek nie pozwolił mu zjeść zbyt wiele. Kilka niewdzięcznych gryzów później ułożył się gdzieś pomiędzy zwłokami a Testamentem. Wziął głęboki wdech. Teraz będzie musiał to wszystko strawić. Wciąż czuł nieprzyjemny posmak w pysku, ale wierzył, że po posiłku poczuje się lepiej i zyska nieco sił. Owinął się długawym ogonem i zaczął analizować wypowiedzi basiora. Ze słowa na słowo nabierał coraz większej pewności, że ten osobnik jest zdecydowanie specyficzny. To nie mogło być coś powszechnego. Emanował innością.
- Jestem Mechthyld - odpowiedział i kiwnął z lekka łbem, jakoby na powitanie. - Masz ciekawą czaszkę. - komplement na miarę szalonego naukowca, gratuluję Mechthyld. Młodszy samiec nie chciał ryzykować i okazać po sobie, że, uwaga, słyszy te wszystkie monologi i choć nie całkiem zna ich powód i rozumie niektóre ze zdań, dowiedział się, że jego maska wzbudziła w Testamencie zainteresowanie. Jego samego natomiast najbardziej intrygowało pojedyncze skrzydło samca.
- Cały jesteś ciekawy - dopowiedział w końcu nieco ciszej, coby nie wyjść na nachalnego i zbyt ciekawskiego przed nowopoznanym. - Nie musisz zwracać uwagi na to co mówię, to zapewne brzmi dość głupio. Uchh... To jak długo już tu mieszkasz?
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
- Dziwne nosisz imię wilku. - mruknął Testament mrużąc oczy. Było widać, że ten drugi, bardziej szalony chciał coś powiedzieć, ale wilk się powstrzymał. - twoja także. - odparł jedynie starając się by nie powiedzieć za dużo. Nie miał pewności co do przybysza i wolał być ostrożny. Przede wszystkim to, że samiec niepokojąco wyglądał, kazało mu być czujnym. - To nie nasza czaszka. - zarechotał złowrogo obnażając kły i oblizując sobie pysk. Wzrok mu oprzytomniał nie jarzył się już tak dziko jak przed chwilą i zawarczał na siebie, że nie udało mu się znów powstrzymać tego drugiego. Wkurzało go to wszystko nigdy nie chciał dzielić się ciałem nawet ze swoją drugą osobowością. Od niedawna zaczął się poważnie zastanawiać, czy aby się z tego nie wyleczyć jeśli jest taka możliwość. - Stul mordę kmiotku inaczej odgryzę ci język! - warknął wściekły do siebie wstając i się jeżąc.
Buchnął szyderczym śmiechem jak jakaś hiena i wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. - Nie odgryziesz mi języka. Odgryziesz go sobie. - zachichotał kpiąco i oblizał sobie pysk. Wściekły wilk sam siebie podjudzając jeszcze bardziej zacisnął kły tak że z jego pyska lekko zaczęła lecieć krew. Miał wielką ochotę z rozpędu walnąć głową w drzewo by uciszyć tego szalonego, ale się powstrzymał słysząc, że młody coś do niego mówi. Rozkojarzył się, ale w dobrym sensie, bo się uspokoił nieco.
Test usiadł spokojnie oblizując pysk ze swojej krwi i lekko przekrzywił głowę nie rozumiejąc młokosa.
- Jak to jestem ciekawy? Co ci się właściwie stało, że tak wyglądasz? - spytał spokojnie. Zastanowił się nad kolejnymi słowami Mecha. - W tej Krainie? Od niedawna, ale jeśli chodzi ci jak długo jestem na świecie to 6 lat temu urodziłem się w wojskowej hodowli. - odparł obojętnie przyglądając się chudemu samcowi. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego iż ten zachowuje bezpieczną odległość między nimi. Z jednej strony to była dla niego przyjemność, że ktoś się go boi, z drugiej jednak było mu trochę przykro.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Mechthyld uśmiechnął się na wzmiankę o specyfice swojego imienia. Wiedział od zawsze, że jest to imię przeznaczone dla przedstawicielek płci żeńskiej. Czy chciał się podzielić tą informacją z Testamentem? Może i tak. Wciąż jednak nie był pewny czy starszy samiec nie jest aby niebezpieczny. Nie miał w zwyczaju dzielić się osobistymi ciekawostkami z nieznajomymi.
- Twoje także nie jest zwyczajne - stwierdził Mechthyld, zanim jeszcze Testament rozpoczął kolejną rozmowę z samym sobą. Już miał wspomnieć coś o swojej kościsnej masce, ale zauważył, że jego towarzysz wyraźnie się na siebie wściekł. Trochę zaniepokoiło go pojawienie się krwi na jego pysku. Co to za akt samookaleczania? Mechthyld już otworzył pysk ażeby coś powiedzieć, ale wstrzymał się. Może tak ma, może dla niego to zwyczajne, może...
- Wybacz bezpośredniość, ale wszystko dobrze? Chyba nieźle się ugryzłeś... - spytał z wyczuwalną nutą troski w głosie. Im dłużej przebywał w obecności Testamenta, tym bardziej odnosił wrażenie, że coś jest z nim nie tak. Może potrzebna mu pomoc? Po chwili jednak drugi samiec zmienił temat. Mechthyld nawet nie próbował się zastanawiać co mogło być przyczyną tej nagłej zmiany. Testament był dla niego wielką zagadką.
- Nooo, masz skrzydło. Tylko jedno. Specyficzne futro i te łapy, sam nie wiem... - zaczął Mechthyld jakby nigdy nic, tak naprawdę wciąż chcąc zapytać dlaczego mówi sam do siebie. W dodatku w tak dziwaczny sposób. Mimo to w dalszym ciągu nie miał odwagi. Rozwścieczenie starszego wilka byłoby wysoce niewskazane.
- Mi? Nic. To znaczy, ech... To dość żałosne - zaczął odpowiedź na pytanie odnośnie swego stanu. - Zawsze kiepsko mi szło zdobywanie pożywienia. W ogóle jestem dość, jakby to powiedzieć, nieporadny.
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
- Nie jest zwyczajne z tym się zgodzę, ale głupotą jest nazywać tak zwierze. Testament to u ludzi taki świstek, który spisuje się przed śmiercią zapisując w nim co zmarły po śmierci odda innym ze swoich rzeczy. - wyjaśnił znaczenie swojego imienia, które całkowicie nie miało nic związanego z wilkiem. Bo ani nie wyglądał jak wymieniony dokument, ani też nie niszczył tych świstków. Jedyne co Testowi przychodziło do głowy to, to iż cel, który samiec miał zlikwidować, po pierwsze nie zdążył spisać ostatniej woli, a po drugie ostatnie co taka osoba widziadła przed śmiercią, to właśnie czarnego wilka.
Basior machnął ręką jak młody zapytał, czy nic mu nie jest. Był szczerze zaskoczony troską nieznajomego, ale bardzo się postarał by to zaskoczenie zostało porządnie zatuszowane. Nie mógł sobie pozwolić na okazanie takiej słabości.
- Nic mi nie jest. Jestem w pełni zdrowy. - powiedział wypinając dumnie pierś i podnosząc głowę siedząc spokojnie jak siedział. - Jesteś wariat. - zarechotał jak hiena szczerząc się przebiegle. Test się wkurzył i ugryzł się w bok wyszarpując niewielki kawałek skóry. Zawył z bólem kładąc po sobie uszy, ale nawet nie pisnął jedynie się krzywił i jeszcze bardziej warczał. Wypluł z pyska futro. - Stul pysk! - ryknął na siebie, a gdy się opanował zaczął lizać krwawiącą ranę.
- Miałem dwa skrzydła, ale jedno mi odgryziono podczas walk psów w bazie wojskowej w której się wychowywałem. Futro genetycznie zmodyfikowane, to dłuższe i czarne ma grubszą skórę niż miejsca gdzie mam szare futro. Te dwie metalowe łapy mam przez to, że prawdziwe odgryzłem z głodu. - wyjaśnił obojętnie jakby dla niego to nie było nic strasznego.
Po chwili pożałował, że o tym powiedział. Zamknął oczy i wstał odwracając się od młodego. Wiedział, że znając życie teraz obcy samiec ucieknie, jak zwykle. Westchnął i z położonymi lekko uszami ruszył przed siebie w mrok bez pośpiechu.
- Wracaj do swoich młody. I dużo trenuj by być silniejszym. - powiedział ponuro. Nie chciał zostawiać młodszego wilka, ale nie chciał patrzeć jak ten ucieka spanikowany, więc wolał samemu zniknąć. Zaklął pod nosem, nie powinien był nawiązywać kontaktu z obcym, bo zdążył się do niego na tyle przyzwyczaić, by zniknęła nieodparta ochota zabicia go i pożarcia.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Mechthyld pokiwał głową powoli, na znak całkowitego zrozumienia i zakodowania co oznscza imię drugiego wilka. Wydało mu się to niezwykle ciekawe. Nie był jednak w stanie pojąć, dlaczego basior go nie zmienił, skoro uważał je za głupie imię dla wilka. Tym razem postanowił zachować milczenie. Może wróci do tematu innym razem. Spokojnie spojrzał na swoje łapy i obserwował jak drżą przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Jego brak sił był godny pożałowania. Gdy Testament ponownie się odezwał, Mechthyld raczył podnieść wzrok na niego, aby okazać, że słucha uważnie. Ledwo to zrobił, a po raz kolejny stał się świadkiem autoagresji swego towarzysza rozmowy. Z ogromnym trudem podniósł się i odchylił uszy gdy zobaczył co się stało. Sam widok był dla niego nieprzyjemny, robiło mu się słabo.
- Na pewno wszystko dobrze? - spytał biorąc głęboki wdech. Drastyczne widoki zawsze wywoływały w nim mdłości. Zdecydowanie nie byłby dobrym lekarzem. A potem historia o skrzydle i o odgryzionych łapach... Mechthyld w najgorszym głodzie nie byłby w stanie się tak okaleczyć.
- Hej, cokolwiek się dzieje, może spróbuj nie robić sobie krzywdy - zaniepokojony wyraz pyska dojrzewającego był skutecznie ukryty za maską. - Mogę ci jakoś pomóc? - co prawda pomoc kosztowałaby go wiele energii, ale Mechthyld nie mógł tego tak zostawić. Nie wiedział co się stało. Testament mimo to nakarmił go - choć nie było to wykwintne danie - i w mniemaniu młodego, był całkiem miły. A potem nagle zaczął się oddalać. No co znowu? Mechthyld powoli, na drżących łapach, potykając się raz po raz, podążył za nim.
- Ej, stój, dokąd idziesz? - ledwo wstał i już się zasapał. Chciał za wszelką cenę wyrównać dzielącą ich odległość, co było trudne dla kogoś takiego jak on. - Jakie znowu trenowanie, o czym ty, uch, no zaczekaj, nie umiem tak chodzić bez przerwy.
Testament
Dorosły

Testament


Male Liczba postów : 83
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
- Nic mi nie jest! - zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się, po czym warknął wściekle na idącego za nim wilka. Skrzywił się zaciskając szczęki, w których kąciku lśniły białe zęby basiora, w dość nieprzyjemnym grymasie gniewu zmieszanego z bólem. Lekko drżał. Tym Razem jego geny i przyśpieszona krzepliwość krwi go zawiodły. Był osłabiony przez swój wybuch, a dodatkowo nie czuł się zbyt dobrze po zjedzeniu padliny. Nie był zaskoczony, bo od jakiegoś czasu jego organizm tak reagował na wilcze mięso, mimo iż był nim karmiony od małego.
Odetchnął głęboko, maskując drżenie ciężkiego oddechu. Przymknął oczy i usiadł tak jak stał. Po chwili pochylił głowę przed Mecha jakby mu się kłonił w przepraszającym geście.
- Wybacz mój wybuch. - powiedział cicho, ale nikt nie musiał nadwyrężać uszu by go usłyszeć. - Nie potrzebuję pomocy, ale z tego co widzę ty tak. Postaram się tobie coś upolować byś nabrał sił, no... Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko. - powiedział niepewnie. Kiedy wspomniał o polowaniu zdało się słyszeć obawę w jego głosie jakby nigdy nie polował. W sumie tak było. Nie musiał uganiać się za zwierzyną by ją zjeść. Jedynie musiał w walkach psów pokonać przeciwnika by na kolację ludzie przynieśli mu w misce mięso pokonanego, nawet jeśli to było mięso jego matki, której czaszkę nosił przytwierdzoną do łba. Zastanowił się chwilę. Polowanie na zwierzęta nie powinno się chyba różnić od polowania na ludzi, których miał zabić ze swoimi ludzkimi opiekunami, prawda? Czy jednak się różni? Jak na razie Test może się tylko nad tym zastanawiać.
Sponsored content