Dyskretny Azyl Amon-shi

Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Lekko, ostrożnie, jakby niepewnie...
Cóż. Przynajmniej mamy jakiś progres. Teraz to już nie jest obraz nędzy i rozpaczy. Teraz to uśmiechnięty obraz nędzy i rozpaczy.
Lea w końcu poluzowała uścisk.
- Zrobię nam herbaty, a później coś mi opowiesz, dobrze?
I tu powstał problem... Arthas musiał się zgodzić i ją wypuścić. O własnych siłach nie dałaby rady wydostać się spod stalowego skrzydła. Z resztą... W obecnym stanie nawet spod zwykłego by się nie wydostała. Była po prostu za słaba, słaba jak szczeniak.
I dlatego nie da rady zrobić herbaty, jeśli nadal będzie ją to skrzydło okrywać.
Herbata i historyjka... Arthas zawsze pięknie opowiadał. Wilczyca uwielbiała go słuchać.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Może dla odmiany to ja przyrządzę? Ty sobie odpoczniesz. Mam kilka kwiatów które są składnikiem nieziemsko pysznej herbaty, musisz tego spróbować. Powinniśmy też coś zjeść.

Powiedział patrząc się na jej stan. Zrobi coś pożywnego i bogatego w białko - pozwoli jej się to szybko zregenerować. Schował więc swoje skrzydła i wyciągnął z torby jakieś liście. Nie są to zioła ani rośliny o specjalnych właściwościach. Są bardzo aromatyczne i tworzą wspaniałą herbatę z dalekich stron. Nie zważał na jej opinię w tym przypadku, ona musi wypocząć i stanąć na nogi. Arthas jest jej winien teraz sporo, będzie więc dbał o swoją partnerkę jak o księżniczkę z bajki.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Z wahaniem wstała.
- Wstawię wody może? Ten twój czajnik chyba nie działa.
Taa... Jak ma działać, kiedy podczepiła go do wyłączonego przedłużacza? Ale jest dobra strona - nie patrzył już Tym Okiem. Nie stwarzał zagrożenia.
Sięgnęła powoli i ostrożnie po pogrzebacz oparty o kominek, chcąc przyciągnąć wiszący na prowizorycznej łapie czajnik poza zasięg płomieni i dolać do niego wody.
Pogrzebacz był taki strasznie ciężki... Szło jej powoli. Łapy jej się trzęsły. A z resztą... Przywykła. Trzęsły się od bardzo dawna.
Więc próbowała sięgnąć pogrzebaczem po czajnik. Nie ułatwiał tego zadania fakt, że jednocześnie obserwowała Arthas'a, chcąc mieć pewność, że nie zniknie on, jak tylko wilczyca się odwróci.
Tsukuyomi Aen Saevherne
Dorosły

Tsukuyomi Aen Saevherne


Male Liczba postów : 370
Wiek : 28
Skąd : Warszawa

     
Arthas zauważył to i podłączył czajnik tak jak powinien, jednak nie nalał do niego wody i go nie włączył. Postanowił postawić dziś na tradycję w której Lea czuje się znacznie lepiej. Podszedł do wilczycy i przytulił się od tyłu chwytając jej przednie łapki i pomagając z pogrzebaczem. Wspólnymi siłami udało się ściągnąć ten czajnik. Nalał do niego wony i postawił nad ogniem. Ucałował Leę i ruszył do kuchni, czas przygotować posiłek i zjeść go przed kominkiem. Cóż takiego dziś nam mistrz zaserwuje? Bez udziwnień, sałatka, kawałek mięsa i ziemniaki z ogródka. Pełnowartościowy i polski posiłek. Położył dania przed kominkiem oraz kubki z gotową mieszanką na herbatę. Pozostaje im patrzeć tylko na ogień i czekać na wodę.

- Kocham cię wiesz?

Stwierdził krótko.

IM SO SORRY, TUTAJ ARTHAS!
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Warto też dodać, że podczas całego pobytu w kuchni Lea towarzyszyła mu niczym cień, śledząc każdy jego ruch.
Zaś Pan Czajnik ożył najwyraźniej na widok Arthas'a... Czemu? Czy Pan Czajnik, podobnie jak Lea, nie potrafi bez niego żyć?
Chyba właśnie poczuła jakąś wspólnotę z przerażającym potworem. Obdarzyła go nawet słabiutkim i smutnym raczej uśmiechem. Rozumiała jego tęsknotę. Bez Arthas'a życie zwyczajnie nie ma sensu.
Podążała za nim też w drodze powrotnej. Nie spuszczała z niego swego zielonego oka. Tego odkrytego, bo zakrytym i tak nic by nie zobaczyła poza własną, siwiejącą, grzywką.
Pilnowała go.
Na dźwięk jego słów biedne, zmęczone serduszko wilczycy drgnęło. Tak jakoś cieplej się na nim zrobiło...
- Ja ciebie też. - powiedziała cicho, przytulając się do wilka.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Woda gotowa, zalał więc herbatę. Tym razem uważnie patrzył aby Lea wszystko zjadła, ona potrzebuje sił, dużo sił (W końcu będzie mamą, nie?). On swoje danie dosyć szybko zjadł gdyż również głód nim przemawiał. Herbatkę wypił zaraz po tym, ciepła jest idealna w tą zimną noc. Jak tylko wilczyca skończy posiłek to AM powiedział:

- Może wyskoczymy gdzieś? Tylko ty i ja. Ehh, tak jak pierwszy raz gdy cię zaprosiłem w lecznicy na randkę, wtedy jak bardzo się denerwowałem. Tak czy siak to była najlepsza decyzja w moim zyciu, bez dwóch zdań.

Uśmiechnął się przypominając sobie stare i dobre czasy. Teraz trzeba tworzyć nowe chwile które zapamiętają wszyscy!
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Cóż, wiele o Lei powiedzieć można, ale na pewno nie to, że miała specjalnie apetyt. Jadła, bo dostała. Owszem, smaczne, ale nie specjalnie miała po prostu ochotę.
Jadła jednak. Zawsze coś, nie?
Zjadła całą sałatkę, połowę ziemniaków i jedną trzecią mięska. Następnie sięgnęła po kubek z herbatą, spróbowała.
- Dziękuję. - powiedziała cicho, z wdzięcznością bardziej za poświęcony czas, niż posiłek.
Upiła kilka łyków z kubka, po czym przytuliła się do Arthas'a.
Wypad gdzieś... Czemu nie, właściwie?
- Na chwilkę możemy gdzieś się wybrać... W jakieś miłe miejsce.
Z lekkim, melancholijnym uśmiechem wspomniała tamten moment. Wtedy jeszcze świeciło słońce. Wybrali się na piknik, nad morze... To był piękny dzień, czy raczej wieczór.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Chwilę zastanawiał się nad miejscem w które mógłby ją zabrać. Było ich kilka na liście i miał nadzieję iż sporo się nie zmieniły od jego ostatniej wizyty. Wstał i podał łapkę swojej partnerce.

- Pani pozwoli...

Miał dziś ochotę zachowywać się jak dżentelmen. Niech te chwile spędzą w wyjątkowy i niezapomniany sposób. Tak jakby to była ich pierwsza i romantyczna randka. Należy jej się to szczęście za te wszystkie bolesne chwile samotności.

Zt
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Pani pozwoliła. Wstała chwiejnie, po czym ujęła łapkę partnera.
Był z nią, wrócił. A teraz zabiera na spacer... To wszystko wywołało lekki uśmiech na pyszczku wadery. Lekki, z jakby niedowierzaniem... Ale uśmiech.
Zawsze jakiś progres, prawda? Uśmiech nie dość, że szczery, to jeszcze wyrażał szczęście.
Dała się prowadzić. Nieważne, gdzie. Ważne, by był obok, prawda?
W Legowisku został tylko szary wróbel, jedyny, na którym nieobecność Arthas'a nie zrobiła wrażenia.

zt
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
A teraz tu wróciła. Już nie była żadną panią.
Znów odszedł... A ona znów wróciła do domu. Będzie tu na niego czekać, chociaż on nigdy nie wróci. Zostanie...
I dobrze. Niech ją mole zeżrą, niech zdechnie tu, na tej kanapie. Miała dość... Dość wszystkiego. Dość samotności, pustych obietnic... Miała dość i już.
Napaliła w kominku, to jednak w żaden sposób nie zmieniło faktu, że marzła. Odziedziczyła tę cechę po userce, zdaje się - marzła zawsze, gdy było jej bardzo źle, gdy miała paskudny humor, gdy bolało ją serduszko... Ogółem zawsze, gdy coś było bardzo, bardzo źle.
Strata na wadze też jest wspólną cechą. Dziś mija miesiąc... Lea jest wychudzona jak kościotrup.
Ale ciii. Czy to ważne?
Ważne jest to, że Lea tu wróciła. Napaliła w kominku, a następnie wstawiła wodę na herbatę. W elektrycznym czajniku, który łączył się z nią w żałobie. Dawniej wrogi, teraz, bez Arthasa, był jedynym przedmiotem, który Leę rozumiał, który dzielił z nią ból i samotność.
Następnie przekopała szafki, odnajdując niewielkie, czarne pudełeczko. Ukrytą w środku bransoletkę zawiązała na łapce. Cieszyła się, że zdążyła na czas. Że bransoletka jeszcze nie znikła. I póli znajduje się na łapce wilczycy, pozostanie.
Gdyby ją zdjęła, ozdoba zniknęłaby jak jej właściciel... A w każdym razie tego obawiała się Lea. Nawet, jeśli to było kompletnie irracjonalne.
Czarno-srebrna bransoletka zwisała luźno z wychudzonej łapki wadery.
Woda się zagotowała, więc wilczyca wróciła do kuchni. Zaparzyła herbatę, a z apteczki wyciągnęła leki uspokajające. Wrzuciła do herbaty cztery tabletki i rozmieszała. Posłodziła, by zabić smak leku. Robiła to właściwie z przyzwyczajenia... I tak nie czuła nic, jej ból jakby wyłączył wszystkie zmysły.
Miała przy tym problem z oddychaniem, czuła się ogółem okropnie.
Wróciła z herbatą na kanapę. Wyjęła długopis i kartkę. Napisze list. Da wróblowi. Może on znajdzie Arthas'a?
Przyłożyła długopis do kartki, zaczęła pisać. Starała się przy tym nie kapać łzami na list. Nie chciała, by był nieczytelny.
Kochanie...

Tęsknię za tobą. Nie wiem, gdzie jesteś, boję się. Nie wiem nawet, czy żyjesz... Dlaczego odszedłeś? Obiecywałeś tak wiele... Że będzie jak dawniej. Że wszystko będzie w porządku, że spełnimy marzenia. Że będziemy razem i nic nas nigdy nie rozdzieli. A ja, głupia wierzyłam...
A teraz co? Jestem sama, a ty jesteś daleko. Przykro mi... Nie powinnam być taka niemiła dla ciebie. Nie powinnam doprowadzić się do stanu, w jakim jestem... Jestem wrakiem wilka, wiem o tym. Rozumiem, że nie mogłeś dłużej tego znieść... A ja nie umiem swojego stanu zmienić.
Tęsknię. Ta cisza pustego domu mnie zabija.
To koniec. Nie dam rady czekać dłużej. Po prostu... Nie mogę.
Żegnaj.

Kocham Cię.
Lea



Napisawszy jednak pokręciła tylko łbem. Doskonale wiedziała, że on nie odpowie... Że ma ją gdzieś, że odszedł, że to już koniec.
Dorzuciła jeszcze dwie tabletki do herbaty. Może tak silna dawka wystarczy? Była wycieńczona i samotna. Chciała to po prostu skończyć. Nie chciała już cierpieć...
Podniosła kubek, by się napić.
Oczekiwanie na kogokolwiek, kto uratuje trwać będzie do końca miesiąca. Pierwszego lutego Lea zginie.
Ciekawe, czy ktokolwiek to zauważy?
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Post na bardzo szybko, wszystko doczytam i z ewentualnie ponadprogramowych miejsc Alka wyprowadzę. Przepraszam i proszę o wybaczenie, ale... nie umiem sobie wybaczyć, że przez zamułe w Nucie doszło do tego, do czego doszło. Dobrze, że siostrze przez ramię zajrzałam, jak przeglądałą nowe posty. W czwartek jeszcze jeden egzamin, potem tylko napisać nieszczęsny esej - ale on już nie będzie przeszkadzać w pisaniu na forum. Wracam jeszcze w tym tygodniu, słowo honoru. Mam nadzieję, że jeszcze go choć tyle posiadam!

Przyleciał. Widocznie przetworzenie informacji, iż się nie pomylił, zajęło mu zbyt wiele czasu oraz przesadnie wiele energii. Tak naprawdę wcale nie zamierzał rzucać uwag pokroju "a nie mówiłem?" czy gnębić cioteczki. Ostrzegał. Chociaż jednak przeczuwał, że tak będzie, to jednocześnie miał skryta nadzieję, iż się myli. Żaden facet nie lubi, kiedy pokaże mu się, że popełnił błąd tudzież dokonał błędnej analizy sytuacji, niemniej jednak w pewnych kwestiach nawet męskie ego może się ugiąć, honor ustąpić może rozsądkowi. Kiedy zatem Lea opuściła "Piwną Nutę", a Alastair pojął, iż nie dopomógł, choć powinien, bo stan lekarki wyraźnie o tym świadczył, ruszył za nią. Z postu wnioskuję, iż Lea poszła, nie zaś poleciała, więc - na szczęście! - dał radę ją wytropić, zanim śnieg kompletnie zakrył ślady. Może i łatwo nie było, jednakże... dla kogo miałby się poświęcić i wysilić, jeśli nie dla tej filigranowej samicy, zawsze skorej do pomocy, o wielkim sercu oraz otwartym zawsze umyśle? Może i pokrewieństwa brak, ale... No kurka, towarzyszyła jemu i jego rodzinie od... od... od zawsze, po prostu!
- Leo? - zawołał w przestrzeń, nie bez trudu odnajdując wejście do jaskini. Fakt, że je odnalazł, nie był jednoznaczny z tym, że je przekroczył. Może Lea sobie nie życzyła obecności wyrodnego siostrzeńca, który nie raczył obdarzyć ją ni jednym słowem, chociaż przyszła, złakniona rozmowy, do miejsca, o którym nie miała najlepszego zdania i z którego próbowała swego czasu wyciągnąć Alka?
- Leo, chciałbym porozmawiać... - rzucił już nieco ciszej, miał bowiem przeczucie, iż cioteczka usłyszy jego słowa nawet, jeśli wypowie je zamiast wydzierać mordę jak szaleniec. Zagryzł dolną wargę. Wstyd mieszał się z zażenowaniem, wypełniając jestestwo owego samca, dodatkowo zdawało się, że mieszanina ta rozgrzewała wnętrze basiora do granic. A może to tylko (albo aż) żywioł ognia, ponownie daje o sobie znać?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Przyznaję - jestem zaskoczona. Nie spodziewałam się reakcji, a zwłaszcza reakcji tak szybkiej. Gdyby już ktoś miał wbić, obstawiałabym kogoś z Lecznicy. Może Barano? Tempusa? Berenikę?
Na pewno nie Alka. Jedną z dwóch osób, które rzeczywiście pomóc Lei mogły i chciały. Drugą - Kein, nie posiadający wolnych miejsc i nie mający pojęcia o niczym.
Ano, Lea tu przyszła. Przyszła, bo latać nie potrafi. Bo ma lęk wysokości. Biedna Lea...
Brnęła więc w śniegu, nie dostrzegając prawdopodobnie nawet tego.
Ale mniejsza. Była tu już od jakiegoś czasu, nie ma co opisywać jej przybycia, bo się mętlik jeno zrobi.
Usłyszała głos siostrzeńca. Zastygła w bezruchu, niepewna, czy dobrze słyszy, czy też i własny mózg w końcu zbuntował się przeciwko niej, jak wcześniej żołądek, płuca i serce.
Nieruchoma, czekała, z nosem prawie że w kubku. Tylko końce jej uszu drgały lekko. Przy wychudzeniu sprawiały wrażenie zbyt dużych, nietoperzowatych.
Alek? Tutaj? A co miałby tu robić? Jest na nią zły, że go nie posłuchała, to pewne. Nie przychodziłby tutaj...
Przecież nie chciał z nią wtedy rozmawiać. A teraz mówi, że chce?
Przesłyszała się, to pewne. Ma omamy. Z wygłodzenia, albo zaczyna wariować.
Ale... Nadzieja umiera ostatnia, czyż nie? Jakaś jej część bardzo chciała wierzyć, że Alek tam jest.
- Wejdź... - powiedziała.
Niezbyt głośno. Bo i energii w wymęczonym ciałku zabrakło. No i... Bo głupio krzyczeć do głosów, które równie dobrze mogą pochodzić z jej własnej głowy.
Nieco opuściła kubek z herbatą, wydzielającą nieprzyjemny, gorzki zapach leków.
Userka gdzieś czytała, że sposób samobójstwa wiele mówi o osobie je wykonującej. Wiesza się osoba załamana, ale pragnąca zakończyć sprawę bez względu na wszystko. Płeć obojętnie. Dwutlenkiem węgla zatruwają się głównie mężczyźni, którzy po prostu mają dość. Przebijają ostrymi narzędziami, bez względu na płeć, ci, których dręczy poczucie winy, którzy uważają śmierć za karę. Leki przedawkowują głównie kobiety, które w głębi serca chcą zostać uratowane nawet, jeśli nie zdają sobie z tego sprawy.
Ile w tym prawdy, trudno stwierdzić.
Lea czekała... By przekonać się, że się przesłyszała. Nie wierzyła, że on tam jest. Ale nie chciała odejść, nie upewniwszy się. Po prostu nie i już.
Grzała łapki o kubek, czekając.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Owszem, wiele w tym racji. Przynajmniej slyszalam coś podobnego, tylko, że mężczyźni strzelają sobie w głowę. Plus... Tlenkiem węgla. Literówka. Trudno otruć się gazem z coca coli. W każdym jednak razie... Alek z zaproszenia czy też pozwolenia skorzystał, pewniej już wchodząc do środka. Ładnie się urządziła - bo pewnie to jej azyl. Czyj inny?
- Przepraszam, że nic nie odpowiedziałem. Chyba zabrakło mi języka w gębie. Nie wiedziałem, jak się odezwać - wyjaśnił na wstępnie, wyszukując spojrzeniem wychudzonej sylwetki. Niedobrze. Wyglądała jeszcze gorzej aniżeli po ostatnim numerze Arthasa. Przysiągł przed samym sobą, iż ubije tamtego, jeśli tylko go spotka. Chciał mu dać szansę, naprawdę. Ale metalowy to zepsuł w najgorszy z możliwych sposobów.
Nie pytal Lei, jak się czuje ani trzyma - widać to było wszakże na pierwszy rzut oka. Cierpienie Lei dotykało i samego alfę, bo w końcu odczuwał silną więź z tą tutaj kobietą. Dość specyficzną, przynajmniej zważając na to, jakie relacje samiec ten budował z każdą inną samicą. Lea byłaby ostatnią, którą myślałby, aby poderwać. Była atrakcyjna, serdeczna i bystra - ale jednak to nadal ciotka. Mentalności nie zmienisz.
- Jak mogę Ci pomóc? Masz jakieś zapasy? Niestety, obawiam się, że spiżarnia watahy świeci pustkami, ale zawsze mogę ruszyć i się upewnić. Musisz dużo jeść i wracać do sił. Mądra jesteś, więc na pewno zdajesz sobie z tego sprawę - rzekł, przycapnąwszy gdzieś niedaleko. Serce się krajało, gdy na nią patrzył. Co ona komu zawiniła, aby tak obrywać na każdym kroku? W kwestii AM się nie wypowiadał, bo i wolał to przemilczeć. Przynajmniej do momentu, aż lekarka się pozbiera.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Tlenek, dwutlenek... Jeden pies, o włos od zagrożenia z chemii. Chemia jest jak stereotypowa nastolatka - nikt jej nie rozumie.
Ale post miał być o Lei.
Wilczyca uniosła spojrzenie znad kubka, dostrzegając znajomą skrzydlatą sylwetkę.
Pokręciła lekko łebkiem. Gest ten, powolny i anemiczny, wydawał się pochłaniać wszystkie jej siły. Łapki, zaciśnięte na kubku, drżały.
- Nie masz za co przepraszać. Powinnam była wcześniej cię posłuchać.
Głos jej drżał, mówiła cicho, z wysiłkiem formułując słowa.
Grzywka kryła wciąż płynące z oczu łzy. Może to taką funkcję pełni u emo i innych gotek? Dobrze się też pod nią śpi, zwłaszcza na owej chemii.
Wilczyca ponownie poruszyła łebkiem, słabiej jeszcze.
- Nie przejmuj się, kochanieńki. Nic mi nie jest...
Nie chciała go martwić. Sam zapewne wyczuł już zapach leków... Ale może nie powiązał ich z jej stanem. Może wytłumaczył miejscem pracy?
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Ostatni, króciuchny post - bo i jeszcze jest kilka rzeczy do zrobienia przed snem.
Ali nie powiązał zapachu leków, na który nie zwracał uwagi. Nie w jej towarzystwie. Lea zdaniem Alka zawsze "waliła szpitalem", jak mawiają. Pokręcił jedynie łbem, bo jej słowa były czymś, co uwagę przyciągało i odpuścić nie chciało; podobnie jak mizerna prezencja wilczycy.
- Każdemu zdarza się, że w ramach uczucia do kogoś traci obiektywność. To normalne i nie możesz się ani za to obwiniać, ani nawet myśleć o tym w jakikolwiek inny sposób. Sam pewnie zachowałbym się podobnie na widok Salome... - rzekł spokojnie, mimowolnie odczuwając pewne ukłucie żalu. Na szczęście ostatnia przygoda z Jeziorem Zmian sporo namieszała zarówno w wyglądzie, jak i sposobie bycia tegoż osobnika. Wcześniej bardzo przypominał Leę: naiwny, łatwowierny, o dobrym serduszku. Podstawiał własny kark, byle tylko Salome była szczęśliwa. A teraz? No, właśnie. Teraz pewnie szlajała się z jakimś mięśniakiem, zapomniawszy z dawna o nim. Nie przejmował się. Nie chciał się tym przejmować.
- I będę się przejmować. Kocham Cię, ciotka. O ile tamten doprowadził Cię do takiego stanu, o tyle ja zamierzam pomóc Ci się wygrzebać. Dno osiągnięte, czas się wybić. Na co masz ochotę? Zwierzyny ostatnio niewiele, ale a nuż mi się poszczęści i znajdę coś, na co masz ochotę? - zapytal, siląc się (nieco nieudolnie - lecz czego się spodziewać, gdy i jego serce krwawi z powodu stanu Lei) na wesoły ton głosu. Na koniec wypowiedzi uśmiechnął się serdecznie, co na szczęście wyszło autentycznie oraz całkiem naturalnie. Miał wprawę. Mimo przemiany, nadal względnie często się uśmiechał.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Dobranoc więc. Też napiszę posta i spać. Bo inaczej będę niewyspana i nie dam rady zerwać się o siódmej i napisać Kein'owi "Hai".
Ale ciii. Post ma być o Lei, nie o userce.
Trudno zaprzeczyć - Lea waliła szpitalem bardzo. Trudno nie walić, jeśli spędza się tam 28 godzin na dobę.
Tym razem to nie było kręcenie łebkiem nawet, a jeno jego mizerna próba.
- Powinnam była słuchać. - powtórzyła uparcie.
Bo i powinna była. Gdyby od razu Alka zapytała, nie byłoby problemu. Ostrzegłby ją i nie zdążyłaby się uzależnić... A może była stracona na długo przed tym jednym dniem? Może było za późno już jak spojrzała w te jego brązowe oczy, a późniejsze wypadki tylko przypieczętowały jej los?
Prawdopodobnie. Jak łatwo takiemu zaufać... To aż przerażające. Oczaruje pustymi słowami, poczuciem humoru, okaże trochę pozornego zainteresowania i co? Już miesiąc go nie ma, a serduszko krwawi. Odszedł bez pożegnania...
Najtrudniej jest przestać czekać na powrót, uświadomić sobie, że to już koniec. Że nie wróci... A gdy już wieść ta dotrze do świadomości, gdy zdechną resztki nadziei i przejrzy się na oczy, okazuje się, że wcale się go nie znało, nie wiedziało się o nim nic.
I wtedy nie pozostaje nic innego, jak siąść i płakać. Najlepiej w nocy, żeby nikt nie widział. Żeby nie słyszeć słów "a nie mówiłem", lub by nie martwić bliskich.
Lea jednak nie potrafiła nad sobą zapanować już od jakiegoś czasu, pod grzywką ryczała jak bóbr.
Słowa Alka wybiły ją z odrętwienia, czy też może zamyślenia, w jakie znów popadła.
- Ja ciebie też. - powiedziała cicho, drżącym i zachrypniętym nieco z emocji głosem.
Gdyby znalazła w sobie dość siły, by wstać, podeszłaby, przytuliła. Ale miała wrażenie, jakby siostrzeniec znajdował się bardzo daleko... poza jej zasięgiem.
Łapy trzęsły jej się dość gwałtownie, jeszcze trochę, i upuści kubek. Było jej do tego strasznie zimno.
Była świadoma swojego stanu... I to chyba było najgorsze. Wiedza, jak to, co ona robi musi wpływać na Alka... Jak to możliwe, że on jeszcze nie ma jej dość? Świat bez wątpienia by zyskał na jej śmierci. Może wyrosłoby na niej jakieś przydatne zioło?
- Naprawdę nie trzeba... - powtórzyła.
Trzeba, trzeba. Najbardziej, to by jej się przydało coś lżejszego, by nie obciążać pustego przez długi czas żołądka. Kubek. ciepłego, mocnego kakao? Może jakieś delikatniejsze mięso, coś na kształt ptaka, czy zająca?
Żołądek wilczycy, wbrew niej samej, opowiedział się po stronie Alastair'a, domagając się pożywienia. I to głośno się domagając.
No, to by było na tyle. A teraz spać. I nie, wcale nie sięgnę po tą książkę, co leży na biurku, będę twarda. Odwrócę się plecami i pójdę spać, bo szczerze i gorąco wierzę, że pokonałam uzależnienie.
Ta, jasne. Pięknie to brzmi. Ale do rana książka będzie przeczytana.
Nie rozciągając już bardziej posta - Dobranoc.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Dlaczego na avie Lei widzę Alka? To.. miłe <3

Alek zaśmiał się krótko na pierwsze jej słowa. Globalizacja nawołuje, egzamin sam się nie napisze, zatem post nie będzie najwspanialszy. Nadrobię, obiecuję. W każdym jednak razie...
- Gdyby każdy zakochany słuchał uwag otoczenia, wilcza rasa wymarłaby już dawno. Nikt z nikim by się nie związał. Takie są prawa zakochania: popełniać błędy - i zakochać się w Salome. Westchnął krótko, po czym przeprosił, że znów ją zostawi i wyszedł, szukając czegoś do zjedzenia. Krótko, jak mówiłam. Idę polować na jakim leśnym temacie, Ali wróci po kolejnym poście Lei. Krótki szpil.

zt., z/w xD
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
No i zeżarło mi posta. Znowu.
Cóż, będzie więc krócej.
Ano, avek rodzinny. Wiedziałam, że ci się spodoba.
Lea nie wierzyła w powrót Alka. Ogółem miała alergię na słowa "zaraz wracam". Arthas też tak mówił... Dwudziesty ósmy, niedziela. Oto data jego ostatecznego odejścia... Oto dzień, w którym ponownie pękło serduszko wilczycy. Dziś mija miesiąc. Pierwszy miesiąc... I, jeśli się nic nie zmieni, prawdopodobnie ostatni Lei. Jeśli nie przedawkuje, to padnie z wycieńczenia za parę, może parenaście dni.
Alek co prawda jest jakąś szansą dla niej... O ile wróci. Jakoś nikt, od kogo słyszała Lea słowa "zaraz wracam", nie wrócił. Ani Arthas, ani potem Kein...
Nie wierzyła więc w te słowa.
A mimo to siedziała, nieruchomo, wpatrzona pustym wzrokiem w przestrzeń. Sprawiała wrażenie, jakby była nieobecna duchem, jakby się zawiesiła.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Alastair jak dotąd nigdy nikogo nie okłamał. Przynajmniej nie świadomie. Jeśli już mu sie zdarzyło, to pewnie z racji własnej niewiedzy, niemniej jednak ani postać, ani sama userka, nie przypominają sobie podobnej sytuacji. Pamięć ludzka (i wilcza, tym samym) bywa - jak powszechnie wiadomo - zawodna, toteż nie mówimy "na pewno", aby nie rozminąć się z prawdą. Alastair, kiedy nie był czegoś pewnym, wolał nie odzywać się wcale. Ogólnie starał się być szlachetnym, mimo nieco przerośniętego ostatnio ego.
Dlatego więc nie minęło kilka chwil, a ten wyłonił się w mroku. Odnaleźć to miejsce po raz drugi było zdecydowanie łatwiej, niźli miało to miejsce wcześniej. Trafił w zasadzie bez problemu, lecąc ile tchu w płucach oraz siły w lotnych kończynach, by wylądować niezbyt miękko na śniegu. Pośpiech nie sprzyja subtelności, to pewne. W pysku trzymał dwa okazy bażantów. Kuraki były może mniej tłuste, ale nie były także nie wiadomo jak żylaste. Zima, ptaszory nie mają nawet jak nabrać masy, skoro pokarmu niewiele. Dodatkowo ten mrok, który zdaje się nie mieć końca...
- Proszę. Nie umiem gotować, niestety. Mogę Cię zatem poczęstować tylko surowym mięsem... - rzekł, wcześniej kładąc bażanty (załóżmy, że parka: samiec i samica) przed Leą. Posłał jej pokrzepiający uśmiech, po czym dodał, tonem wyraźnie nieznoszącym sprzeciwu:
- A spróbuj nie zjeść wszystkiego, to nakarmię jak małe dziecko.
Oczywiście w głosie wilka majaczyła spora doza pewnej żartobliwości, jednakże bez problemu dało sie wyczuć, iż - mimo wszystko - sprzeciwienie się jego słowom rozzłości biednego Alka. A tego Lea by nie chciała, prawda? Taką przynajmniej Ali (i userka, przy okazji) ma nadzieję.
Odsunął się o ładne kilka metrów, może nawet wypełzł z jaskini, aby otrzepać futro ze śniegu oraz gałęzi, które "przygarnął" w czasie drogi powrotnej. W końcu leciał nieco na oślep, nieco w pośpiechu, wracał z lasu... Wszystko składało się na jedną, logiczną i spójną całość.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Przybycie Alka wyrwało wilczycę z letargu. Spojrzała na bażanty ze zdumieniem. Miała minę, jakby pierwszy raz w życiu widziała ptaki i nie do końca wiedziała, co z nimi zrobić.
Na wuefie klasa, widząc taką minę u userki, wyrwanej z drzemki podaniem, oświadcza zawsze zgodnie, że to jest piłka. I że trzeba ją do kosza wrzucić. Najwygodniej jest wtedy podać do najbliżej stojącej osoby, zrobić dwa kroki. Zatrzymać się, przymknąć oczy i spać dalej. Spanie na stojąco - cudowna umiejętność.
Lea jednak nie miała komu oddać ptaków. Spojrzała więc na siostrzeńca kompletnie bez zrozumienia. W łapach wciąż ściskała nieszczęsny kubek, choć wzbogacona herbata zdążyła zapewne ostygnąć.
- Emmm? - wydała z siebie bliżej nieokreślony, ale z pewnością pytający dźwięk.
Dopiero po chwili jej mózg się załączył.
- Kochanieńki, naprawdę nie trzeba było... - zaczęła.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Nie pogniewasz się za krótkie posty? Boję się, że nie zdążę ogarnąć materiału na egzamin, jeśli będę się bawić w pisanie, zamiast przeglądać notatki. Wada notatek na kompie - wszystko rozprasza, gdy w tle ma się odpalone forum.
- Nie pyskuj! - rzucił pozornie karcącym tonem, dumny jak paw z powodu tego, iż w końcu mógł użyć owego, standardowego tekstu rodziców, gdy zdają sobie z żalem sprawę, iż dziecko ma zdecydowanie bardziej przekonujące argumenty od tych, którymi dysponują oni sami. Cóż, o potomstwie swoim (którego notabene nie ma, bo porzucone z dawna) nie miał pojęcia, dlatego musiał jakoś inaczej rozładować napięcie związane z brakiem istoty, do której mógłby się tak odezwać. Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Jedz, jedz. Może zrobić Ci nową herbatę? Ta już chyba Cię nie rozgrzeje - zaproponował, ujmując łapkami zaciśnięte na kubku z trucizną "dłoniach" samicy. Nieświadom niczego, oczywiście. Herbatka już nie parowała, więc zapach aż tak łatwo się nie rozchodził. Jednak z drugiej strony wrażliwy zmysł powonienia tak łatwo zwieść się nie dał.
- Co Ty pijesz? Ta herbata chyba jest jaka nieświeża - zauważył, marszcząc czoło.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Ni, nie pogniewam się. Sama też oszczędzam sobie esejów. Będą w nocy, z fona. Tsu mi zainstalował Operę przed odejściem... Ułatwia to w znacznym stopniu pisanie.
Na pyszczku Lei odmalowało się poczucie winy. Wyczuł leki... Do połowy opróżnione opakowanie na kuchennym blacie zapewne wyjaśni mu resztę.
Spuściła łepek tylko, oczekując ostrej reprymendy. Wydawała się jeszcze bardziej krucha i delikatna, gdy, jak mały szczeniak, siedziała i czekała na ochrzan.
- Przepraszam, ja... Ja już nie mogę... - wyszeptała w końcu. - Bez niego... To wszystko nie ma sensu...
Nerwowymi ruchami zaczęła wyskubywać bażancie pióra, chcąc zająć czymś łapki.
Czy Alek będzie na nią bardzo zły?
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Reprymendy nie będzie. Było jedynie pełne bólu westchnięcie i odstawienie kubka z herbata obok opakowania. Pokręcił łbem. Następnie spojrzał na obraz nędzy i rozpaczy. Chciał zabrać leki i wylać zawartość kubka, wiedzial jednak, że to bez sensu. W końcu jako lekarka miała do wszelkich specyfików dostęp, którego nie sposób ograniczyć.
Bez słowa podszedł do niej i przytulił. Mocno, lecz z wyczuciem. Pewnie, a jednocześnie na tyle delikatnie, żeby nie połamać kościstego wieszaka, którym stała się jego cioteczka. Skręci kark tej kreaturze, jeśli tylko wróci. Nie pozwoli, by znów ją zranił. Zabije, zanim ten w ogóle pokaże się Lei na oczy. Niech pogodzi się z tym, że ją opuścił i niechaj tak będzie. Po co miałaby go znów oglądać i po raz kolejny dać się nabrać lub znienawidzić Alka za to, że raz, a dobrze, zrobił porządek z tym łajdakiem?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea wtuliła się w futerko Alka, przywarła do niego całym ciałem, wkładając w to resztki sił. Mógł dokładnie odczuć wszystkie kosteczki, poczuć szybkie bicie serduszka.
Wilczyca z wolna przestawała się tak straszliwie trząść, ogrzewana ciepłym ciałem siostrzeńca. Mogło się wydawać nawet, że oddycha nieco lżej.
- Przepraszam... - szepnęła raz jeszcze, cichutko, przez łzy.
O Arthas'a się Alastair martwić już nie musi. Nie wróci... Już nigdy nie wróci. Miesiąc mija, a on nie pisze, nie dzwoni, zmienił numer w fonie, na odchodnym powiedział tylko, że nie wróci.
Więc, jeśli Lea przeżyje, to nigdy go już nie spotka raczej. Przynajmniej tyle dobrego - jej siostrzeniec nie będzie musiał zabijać.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Cśśśś - uciszył cioteczkę. Czując, jak bardzo łaknie ona bliskości (facet się nie domyślił, czyż to nie typowe?!) potarł łapami jej ciało i połechtał nosem futerko na karku, obejmując ją mocno. Tak. Co, jak co, ale męskie ramię wystawić damie potrafił. Aż szkoda, że brak kobiety, która - poza Leą - dostrzegłaby to i doceniła. Chociaż bowiem starał się być miły, szarmancki i dawać kobietom poczucie bezpieczeństwa, nadal był starym kawalerem. Zakochał się raz i pewien był, że z wzajemnością, tymczasem... No, właśnie. Pojawił się AM i wszystko popsuł. Pewnie dlatego Alek poznał się na typie wcześniej, aniżeli ktokolwiek inny. Nie wierzył bowiem, że ktoś jego pokroju może się zmienić i przestać ranić te, które miały w nim najbliższą sobie istotę. Ucałował łagodnie czubek wody ciotki.
- Powinnaś zjeść, Leo. Musisz nabierać sił - rzekł spokojnie, półszeptem, gdzieś w okolicy jej ucha. Nie karcił. Wiedział, że lekarka świadoma była tego, że źle robiła w ogóle myśląc o zażyciu tych wszystkich leków. W głębi ducha Alek miał nadzieję jednak, iż nie próbowała zrobić sobie krzywdy. Może wcale nie wpakowała tam połowy opakowania; może po prostu miały intensywny zapach nawet pojedynczo? Nie umiał i nie chciał dopuścić do siebie myśli, iż Lei mogłoby nagle zabraknąć...
Sponsored content