Zdradzieckie urwisko

Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
- Nie musi - przytaknął obojętnie. Beznamiętny, jak zwykle. Bo i czemu miałoby być inaczej, kiedy powodów do radości brak? Odsunął się nieco od wilczycy, aby za moment uderzyć kilkukrotnie pokaźnymi skrzydłami, następnie złożywszy je na barkach oraz ciasno do ciała przykleiwszy. Ileż by dał, stary cep, żeby w końcu mieć odrobinę spokoju, z dala od ratowania niewieścich zadków. Niestety, kobiety mają widocznie wmontowany w genotyp chromosom pakowania się w tarapaty.
Przysiadł następnie naprzeciw wadery, wcześnej jednak upewniwszy się, czy ta przypadkiem znów zbyt blisko krawędzi nie balansuje. Ogon basiora przemknął po skale, zbierając po drodze znaczne pyłki, by następnie do tylnej kończyny się przytuliwszy nieco ciepła dostarczyć.
- Nie polecam kąpieli w morzu. Zapalenie płuc nie jest zbyt przyjemne. W sumie nawet woda w jeziorze zapewne dawno już się wychłodziła, a bez słońca się nie nagrzeje. Zmoczene tyłka w połączeniu z tym mroźnym wiatrem nie może skończyć się dobrze - skwitował od niechcenia. Ale co z  tego, kiedy w krainie same nieśmiertelne wilczki, co kąpią zadki i się nawet nie przeziębiają. Widocznie - nawet mokre od zimnych kropli - futro chroni przed wszystkim.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca nadal siedziała i strzepywała z futra pyłki. Zakaszlała raz.
Może i masz rację. Ciekawe, czy to zaćmienie kiedyś się skończy... Chcę już wreszcie poczuć na futrze ciepło bijące od promieni słonecznych... Tymczasem jedynie jest coraz gorzej. Codziennie wiatr coraz silniejszy, temperatura też niższa. Mam wrażenie, że to... koniec świata. — westchnęła cichutko.
Uniosła łepek i spojrzała w czarne niebo. Gdzieniegdzie coś pobłyskiwało, drobne jaśniutkie kropeczki. Gwiazdy... Czyli noc nachyliła się teraz nad Krainą. Tylko tak można odróżnić te dwie pory dnia: wypatrując płonących kul gazowych. Kolejne westchnienie. Opuściła głowę. Uszy przycisnęła do ciała w geście smutku i zaniepokojenia. Co, jeżeli świat naprawdę już się kończy? Tyle chciała w życiu zrobić...
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Oj kaszelek. Taharaki zmierzył wilczycę spojrzeniem. Już ją brało przeziębienie, a ta chciała się pchać do zimnej wody? Gorące źródło... dawało jedynie na moment ciepełko, potem trzeba było z niego wyjść. Jednak...
- Jadłaś ostatnio coś dużego? Znam gorące źródło, możesz wziąć futro jakiejś z dawnych ofiar, wykąpać się w ciepłej wodzie i potem otulić skórą. Nie zmarzniesz tak bardzo - zabrzmiał ponowne w umyśle samicy.
Kwestii końca świata nie skomentował. Nie wierzył bowiem, aby tworzony przez miliardy lat świat miał nagle grzmotnąć. Niemniej jakoś nie czuł obowiązku dzielenia się własnymi przemyśleniami z Marano; przynajmniej nie tymi związanymi z przemijaniem. Pewnie powinien był, pewnie wyjdzie na gnoja nie uspokajając samicy, jednak... nie miał w zwyczaju pocieszać. Wszystko brał na chłodno, nie angażując zbędnie emocji. Pocieszanie wywoływało pewne uzależnienie czy przywiązanie. Z tych nigdy zaś nie wynikało nic pozytywnego.
Przeciągnął się, czemu towarzyszył głuchy trzask w starych, zastanych stawach. Żadna z ran się nie otworzyła, wszystkie były już piękne zagojonymi. Nie znaczyło to bynajmniej, aby pięknie wyglądały miejsca po nich, niemniej Tahaś nie zwykł przywiązywać uwagi do wyglądu. Jedyne, czego mu momentami paskudnie brakowało, to ozór.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca zaczęła przypominać sobie, czy jadła ostatnio coś dużego. W zasadzie to niby tak, mały baribal.
Jadłam niedźwiadka z ostatniego polowania. Skórę z niego wysuszyłam i teraz trzymam ją w swojej siedzibie. Ten pomysł z gorącym źródłem nie jest wcale taki zły, tylko zanim przytacham tutaj tamtą skórę... minie trochę czasu, bo to jednak kawałek stąd. Trzeba się dostać na tereny Ognistych, potem odszukać na pustyni moją kryjówkę... — rzekła, ciutkę przygaszona.
Wszystko to naprawdę może zająć sporo czasu. Dodatkowo jeżeli samiec miałby pójść z nią, mogłoby to jeszcze bardziej ich opóźnić. Ale przecież nie spieszyli się... Zobaczymy, co na to odpowie Taharaki. Patrzyła na niego wyczekująco.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Opóźnić? Och, Tahaś może był i stary, jednak aż takiej niedojny z niego nie czyńmy. Kto wie, może idealnie dotrzymałby kroku samicy? Na jej słowa jednak skinął głową, wypuściwszy nagromadzone w płucach powietrze; uczynił to przez pyszczek, z którego uniósł się obłoczek pary, dodatkowo towarzyszyło temu głuche westchnienie. A może jednak był stary i niedołężny?
- Zaproponowałbym podwózkę, jednak z racji na Twój lęk wysokości podejrzewam, że to nie najlepszy pomysł? - odezwał się ponownie w umyśle wadery, zaś krańce jego pyska uniosły się nieznacznie, w koślawym oraz jawnie wymuszonym grymasie. Próbował się widocznie uśmiechnąć, co jednakże nie wyszło zbyt widowiskowo. Bo jaki miał powód, aby odnaleźć w sobie choć niewielką dozę wesołości, która grymas ten uczynić autentyczniejszym by mogła? Nijaki.
Odsunął się kilka kroków od niej, aby się przeciągnąć po raz już kolejny, stare kości bowiem domagały się zmiany pozycji, cichym trzaskiem użalając się na swój los. Spojrzenie wilka ponownie powróciło do Marano.
- Ewentualnie mogę rozrysować Ci ładną mapkę. Powinnaś trafić - dodał, nieco może złośliwie - z całą pewnością jednak intencje miał dobre. Nie krzywdził, póki i jego skrzywdzić nie próbowano.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca przewróciła teatralnie oczami.
Wiesz, potrafię sama trafić do swojego domu... — prychnęła.
Czuła, że musi iść. Miło jej się z wilkiem gadało, ale miała coś ważnego do zrobienia. Chciała się jeszcze rozejrzeć i odpocząć. Może spotka się z nim kiedyś jeszcze...
Wiesz, Taharaki, fajnie się z tobą gadało, ale muszę już lecieć. Pogadamy jeszcze kiedyś! Miłego dnia i szczęścia w życiu! — krzyknęła na odchodnym.

z.t.
chciałabym, żeby Geh nawiedziła Maro, ale omówimy to dokładniej c:
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Cóż. Miał na myśli mapkę do gorących źródeł. Nieistotne. Uznał, iż Marano - mówiąc kolokwialnie, lecz zarazem jakże uroczo - strzeliła focha, co skomentował bezgłośnie (nie, to nie miał być żaden suchar) poprzez jedynie przeczące pokręcenie głową. Odetchnął ciężko, po czym raz jeszcze się przeciągnął i rozłożył nietoperzowe skrzydła, by za moment wznieść się i zniknąć w mroku, lecąc dość wysoko - bo i poniekąd po omacku. Głupio byłoby roztrzaskać się na pobliskich skałach, nieprawdaż?

// zt.

nie planuję przebiegu fabuł. Nienawidzę tego. //
Legion
Dorosły

Legion


Male Liczba postów : 15

     
Przybył tutaj ciężkim, wolnym ale płynnym krokiem nasz Legion. Musiał rozruszać wszystkie swoje kości po tak długim pobycie w stanie uśpienia. Świat ten zmienił się niemalże nie do poznania, to już nie są te same znane mu tereny. To urwisko jest jednak tego wyjątkiem gdyż tutaj, bardzo dawno temu toczyła się wilka smoków z pretorianami. Widać to nawet teraz, jak ich mocny ogień zmienił te skały. Szkoda że to jedyne miejsce które jest w stanie wywołać jakiekolwiek wspomnienia. Usiadł więc nasz basior i przywołał wszystkie tamtejsze obrazy. Oglądał je niczym film, film w którym sam uczestniczył.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Chłodny, delikatny wiatr owiewał przyjemnie pysk i szyję wadery nastrajając ją niezwykle pozytywnie do świata i wszelkich istot. Co prawda sądziła iż ta kraina będzie trochę bardziej słoneczna i hmm... radosna, ale nie mogła narzekać na swój los. Była w bezpiecznym, niezasypanym śniegiem miejscu, gdzie ani ludzie ani psy myśliwskie nie stanowiły zagrożenia. Z niedźwiedziami też nie trzeba było walczyć. Narazie. Może jednak jak lepiej zbada tereny Watahy Wiatru i pozna więcej osób okaże się, że jednak mają tu jakiś wrogów. Nie pragnęła tego, ale była gotowa walczyć w razie potrzeby.
Jednak przede wszystkim chciała znaleźć dla siebie jakieś zajęcie. Nienawidziła chodzić bezczynnie - to takie marnotractwo życia!
Jedyny usprawiedliwieniem było to, że wedle rozsądnego planu najpierw powinna nieco zbadać okolicę i lepiej poznać realia tego miejsca nim weźmie się za jakąś konkretną pracę. Bo by dobrze ją wykonywać trzeba wiedzieć na czym się stoi. A ona jeszcze nie wiedziała tyle ile chciała.
Sama nie wiedziała co ją sprowadzilo do tego wąwozu. Chyba po prostu potrezbowala odmiany po tym polu kwiatów, na którym spędzila dobrych parę godzin - chciała zobaczyć coś groźniejszego, mocnego, mogącego wzbudzić dreszcz trwogi bądź cichego, ale dającego się wyczuć respektu. To miejsce było idealne.
Cichy choć nieustający szum fal dochodzący do jej uszu brzmiał niec obco - w jej rodzinnych stronach nie było mórz, a jedynie rzeki i różnej wielkości jeziora. Co prawda nieraz znacznej wielkości, ale to jednak nie to samo.
Ostrożnie pochyliła się nad urwiskiem, by zobaczyć ten cud natury. Spienione fale obmywały ostre skały i rozbijały się na białą, słoną pianę.
Fascynujący widok.
Meitiana jednak musiała się od niego oderwać gdy poczuła wyraźny zapach kogoś obcego. Czujnie uniosła łeb i rozejrzała się uważnie. Tak - kilkadziesiąt metrów dalej dało się dojrzeć zgarbioną sylwetkę.
'Dziwna woń' pomyślała wadera węsząc z zaciekawieniem. Po raz kolejny odkąt jest w tej krainie ogarnęła ją niepewność - czy podchodzić? A może lepiej nikogo tu nie zaczepiać? A zawsze była taka zdecydowana!
Mruknęła na siebie z niezadowoleniem i jakby na złość swoim obawom ruszyła w stronę postaci.
Nie lubiła się wahać. No, ale tutaj znalazła się w całkiem nowej sytuacji, jakby w innym świecie, więc może powinna być dla siebie bardziej wyrozumiała? Chociaż nie - pobłażać sobie nie wolno nigdy! To podstawa tak cenionej przez nią samodyscypliny.
Zbliżyła się więc pewnym, choć spokojnym krokiem do nieznajomego. Wyglądał doćć niezwykle, ale zdecydowanie nie jak pies - miał podłużne, szpiczaste uszy i gęste długie futro. A z pyska wyglądał dość smutno.
- Mogę ci w czymś pomóc? - Zapytała po chwili milczenia, swoim łagodnym choć ekstrawersyjnym głosem tak naturalnie jakby tylko po to tu stała, by na coś się przydać.
I w sumie trochę na to liczyła, choć oczywiście nie życzyła nikomu posiadania problemów.
To ona chciała mieć obowiązki.
Legion
Dorosły

Legion


Male Liczba postów : 15

     
Legion powoli odwrócił głowę w jej stronę. Szybko zeskanował ją i miał już o niej pierwsze zdanie, oczywiście on nie ocenia książki po okładce dlatego swoją ostateczną ocenę zawsze ma po rozmowie. Zauważył blizny, musiała więc mieć doświadczenie i wysoką wytrzymałość, nie wyglądała też jak typowy wilk. Chciała mu pomóc? To bardzo miłe, ale niestety nikt mu nie pomoże. A brzemię musi dźwigać sam, takie jego przeznaczenie.

- Nikt nie jest w stanie mi pomóc, niestety.

Powiedział sucho wychodząc z swojej sesji obrazów przeszłości. Odwrócił się w jej kierunku, tak aby ją dokładnie widzieć. Dokładnie zbadał zapach, miał tak w zwyczaju.

- Na imię mi Legion gdyż jest nas wielu. A ty jak się nazywasz nieznajoma?

Oczywiście przedstawienie to nie ma znaczyć iż basior ma jakieś wielokrotne świadomości. On tylko tak sie przedstawia gdyż (pancerz jego krwią braci zalany).
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Kobieta od razu instynktownie załapała o co chodzi z tym ,,jest nas wielu". Znaczy oczywiście przebiegło jej przez myśl, że właśnie zaczepiła szaleńca, ale jego ton i postawa... Znała je. Skądś je kojarzyła... Nie umiała sobie w pierwszej chwili przypomnieć skąd dokładnie, ale pamiętała co to mogło oznaczać: Ktoś po stracie bliskich. Nie... Po stracie całej watahy. To właśnie oni... oni mówią podobnie.
Choć pewna być tego nie mogła. Ufała jednak swojej intuicji i doświadczeniu. Choć samo imię ,,Legion" budziło w niej mieszane uczucia. Z jednej strony brzmiało strasznie... jakby za tym wilkiem autentycznie chodziły trupy. Cały legion martwych wspomnień. A z drugiej zaś... taka pamięć o nich była naprawdę godna podziwu i szacunku.
A więc jest sam?
Głupie pytanie. Widać, że tak.
- Nazywam się Meitiana. Pochodzę z dalekich gór. - Ukłoniła się lekko, a na jej pysku pojawił się blady, delikatny uśmiech. Drugie zdanie dodała nijako zamiast rodowego przydomka, którego nie posiadała. Jakoś tak lubiła zaznaczać, że nie tutaj się urodziła oraz, że jej rodzina została gdzie indziej.
- Miło cię poznać Legion. Nie... Miło poznać was. - Poprawiła, a uśmiech jej stał się nagle jakby szerszy, brązowe oczy zaś, o łagodnym, szczerym wyrazie nie przestawały patrzeć w źrenice rozmówcy. Mimo to Meitiana wyglądała trochę smutno i - jak zwykle - poważnie.
- Nie będzie ci przeszkadzać jeśli się przysiądę? - Zapytała spokojnie. Tak... nagle ogarnęło ją pragnienie posiedzenia sobie chwilę w bezruchu... w cichej monotonii. Może z lekka okraszonej romową.
Doprawdy niezwykły u niej stan. Ale to normalne. Jeszcze trochę minie nim wróci do pełnej formy.
Legion
Dorosły

Legion


Male Liczba postów : 15

     
- Meitiana, zapamiętam.

Stwierdził krótko gdyż przeczucie mu mówiło że ta wilczyca może się wydać bardzo interesująca, oraz może posiadać cenne umiejętności. Nic więc dziwnego że raczej nie będzie miał nic przeciwko dalszej rozmowie.

- Oczywiście że nie mam. Usiądź śmiało i wygodnie, nie gryzę, nie mam w zwyczaju.

Patrzcie, nawet pokusił się o żart. Musicie jednak wiedzieć że żarty przeważnie mu nie wychodzą. Z jego miną, oraz postawą, bardzo często wygląda jakby mówił poważnie. Poza tym jest mistrzem kamiennej twarzy. Ale nie jest też pusty, jak każdy posiada emocje i potrafi je okazywać. Bardziej uważa iż obcym nie potrzeba.

- Ja pochodzę z tej krainy, a raczej z tego co kiedyś tutaj było. Obecnie jest ona zupełnie inna. Poza tym na wieczna noc mnie niepokoi. To nie jest normalne zjawisko. Trzeba się trzymać na baczności. Długo tutaj już jesteś?

Zapytał podstawowym pytaniem. Jakoś naprowadzimy rozmowę na określony temat i lecimy na mini wyprawę!
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Meitiana usiadła wygodnie, choć nadal pozostając czujną (nigdy nie opuszczała gardy). Zastanowiła się co znaczą słowa ,,z tego co tu kiedyś było". Wilk nie wyglądał na bardzo starego, choć przez dziwne rysy twarzy, trudno było Mei to ocenić. Może opuścił to miejsce kilka lat temu? Przez kilka lat może się wiele zmienić... chociaż też tradycja i wataha może trwać niemal niezmieniona przez wieki. Ciekawe co się stało?
Przy wzmiance o wiecznej nocy pokiwała delikatnie głową.
- Masz rację, ta ciemność nie jest normalna. Ale odkąd przybyłam do tego miejsca nic się nie zmienia. - Stwierdziła i spojrzała w zamyśleniu w ciemne, tajemniczo wyglądające niebo. Jej też się to nie podobało. Przecież jak tak dalej będzie rośliny zaczną usychać, a zwierzęta ginąć... gdyby nie jej postanowienie, że spróbuje odnaleźć swoje nowe miejsce w Watasze Wiatru (a ona zawsze trzymała się się ściśle swoich planów) to pewnie opuściłaby tę krainę. Ale nie odpuści tak szybko. Zresztą dlaczego by miała? Jeżeli szykuje się jakaś katastrofa to tym bardziej może być tu potrzebna... Więc chyba zostanie i tak i tak. Ale to pewnie lepiej.
- Choć jestem tu zaledwie od kilku dni... Więc obszernych informacji nie umiem ci udzielić - Dodała do wojej wypowiedzi, jakby przepraszająco i lekko zastrzygła uchem wyłapując jakiś hałas dobiegający z oddali.
- Wiele się tu zmieniło? - Zapytała zaciekawiona ignorując dosłyszany trzepot skrzydeł i odwracając głowę w stronę rozmówcy. - Poza tą ciemnością oczywiście.
Thing
Zwiastun

Thing


Liczba postów : 25
Skąd : From your darkest nightmares

     
To co robi i dlaczego pozostanie raczej bardzo łatwą zagadką do rozwiązania.
Co się teraz stanie z naszą czwórką która musiała ten cały czas przeżywać tak silny strach wywołany tym osobnikiem? Zwiastunem?
Otóż TO:
Tak jak nadchodził tak i wszystkie zwierzęta wokół zaczęły się zarażać lub umierać. Robiło się coraz ciemniej i nikt nie mógł zobaczyć prawie nic poza tym co mieli metr zaledwie przed pyskiem. Thing podszedł do urwiska, porządnym ciosem wszystkich zadrapał na lewym boku (nie jest to rana stała), po czym zrzucił wszystkich których przetrzymywał w norze na sam dół. Ci co się tutaj znajdowali również musieli oberwać, bo i Thingowi się nudziło. To co zrobił było przemyślane oraz bardzo rozsądne. Teraz jest czas aby w końcu załatwić ostatnie sprawy, ostatnie niedociągnięcia zanim wszystko wyjdzie na jaw. Po tym wszystkim opuścił to miejsce śmiejąc się na tyle głośno, że słychać go można było z odległości nawet 300 metrów.

Whiskey, Lee, Vanessa, Berenika - Złamane dwie łapy tylne oraz każdy dostaje po porządnym śladzie od zadrapania. (Wszyscy - 60 HP)
Zaś ci co tutaj przebywali (Metiana oraz Legion) - 40 HP od uderzenia mackami.

ZT.
Lee
Łowca

Lee


Male Liczba postów : 567
Wiek : 26

     http://theblackstarwolf.deviantart.com/
Kh.
Ile leżał? Nie wiadomo. Długo. Chyba dwa dni zanim się ocknął. Czuł się niezwykle ociężale i staro, tak jakby miał dwa razy tyle lat co obecnie, co i tak stanowi dosyć sporą liczbę bez dodatkowego balastu. Spoczywał na lewym boku, z upadku niewiele pamiętał. Tylko strach, potworny. Otworzył wpierw prawe ślepie i uniósł łeb powoli do góry. Prawe oko się rozwarło. Strasznie cicha okolica, stwierdził rozejrzawszy się wokół. Uniósł głowę do góry i jego obawy się potwierdziły. Został zwyczajnie zrzucony z urwiska. Przyjrzał się swym kończynom, tylne za dobrze nie wyglądały.
Podczas wychylania się poczuł bolesny ból na lewym boku. To Coś mu to wyrządziło? Możliwe. Westchnął ciężko, wysunął lewą, przednią łapę do przodu i ugryzł się, bardzo delikatnie i krótko możliwie jak najbliżej barku. Ta niewielka dawka ciekłego azotu w jego krwiobiegu spowodowała chwilowe i miejscowe (na 3 posty) wstrzymanie krwi, która chciała wypłynąć z otwartej niechcący rany. Musi się udać do lecznicy, niepokojąca ropa zbierała się w tymże miejscu.
Starał się jak najmniej zaszkodzić jego nogom, a więc posłużył się swymi ogonami aby wstać. Czuł się wyczerpany i spragniony, ślina w jego gębie to dawno zapomniane uczucie. Kiedy już w miarę utrzymywał się w pionie, ruszył niebywale powoli do przodu używając dwóch ogonów z pięciu jako zastępcze nogi. Całkiem sprawnie to szło, choć z początku mozolnie.
Udał się ku lecznicy.

/zt.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Nagła ciemność, która ograniczyła pole widzenia wadery przerwała jej rozmowę z Legionem przepełniając ją niepokojem i złymi przeczuciami. Nigdy wcześniej nie spotkała się z takim zjawiskiem. To co nastąpiło potem także przechodziło wszelkie jej dotychczasowe pojęcia o świecie. Niezwykła postać, którą zobaczyła na ułamek sekundy, czarne macki, ogarniająca wszystko chłodna aura niebezpieczeństwa i grozy - to wszytsko miała do tej pory za bujdy, opowieści wilków z przyrostem wyobraźni, albo przynajmniej za odległe wiekami legendy. Ale ta Kraina już po raz kolejny udowodniła jej jak w wąskim pasie rzeczywistości była wychowywana, jak ograniczone było jej pole widzenia i ile o świecie musi się nauczyć. To była w sumie pozytywna strona tego zdarzenia - Meiti w końcu rozumiała, że wszystko przed nią, że życie nie musi być wcale takie uporządkowane jak sądziła, że to czego niektórzy desperacko próbowali szukać czeka na nią spokojnie, by w odpowiednim momencie ukazać jej kolejne niezwykłe, choć i nie zawsze dobre oblicza tego świata. Poczuła się jak dziecko. Jak szczeniak, który jeszcze nic nie wie. Choć z lekka niepokojące dla kogoś jej pokroju, kto cenił sobie hierarchię i tradycję, uczucie to napełniało jej ciało przyjemnym mrowieniem. Gdyby miała to później komuś opowiedzieć nie umiałaby chyba dobrać odpowiednich słów.
Chociaż określania na ból, który poczuła chwilę potem znaleźć już mogła i to raczej bez - niesetety - problemu. Choć zdziwienie było od niego bardziej rażące. W końcu nie codziennie trafiały ją piekelne, czarne macki, odrzucając na kilka metrów w tył.
Nawet przyzwyczajona do bólu Tian doznała porządnego oszołomienia i została chwilowo unieruchomiona. Przytoności jednak tracić nie zamierzała. Zamknęła oczy myśli zwracając ku obrazom dawnych polowań wraz z wyszkolonymi towarzyszami oblegającymi wielkie ciało niedźwiedzia, którego powalili wspólnymi siłami. Lata ćwiczeń, mrozu, walk... to pozwalało jej wytrzymać ból. Jednak to wrodzony spokój dawał jej możliwość szybkiego opanowania się, przeanalizowania sytuacji i pozostania w bezruchu przez bitą godzinę. Straciła poczucie czasu. Zamknęła umysł na bodźce, które wysyłał jej organizm, a słuchała jedynie tego co się działo w jej otoczeniu. Gdy martwa cisza utrzymywała się już od dłuższego czasu, a pierwszy szok minął kobieta powoli otworzyła oczy i ostrożnie poruszyła każdą z łap. Bolał ją bark. Czuła, że ma na ciele wiele nowych zadrapań i być może coś wbiło jej się w skórę na karku. Ale to tylko podejrzenia.
Wstała powoli nie wydając z siebie rzadnego dźwięku - tak została nauczona. Opanowując zawroty głowy przeszła kilka kroków i stanęła by lepiej zorienować się w sytuacji. Nikogo nie widziała. Legion... Zaczęła węszyć, ale jej nozdrza wypełnił tylko cuchnący odór śmierci. Wzdrygnęła się.
Nie... jemu nie moglo się nic stać. Byli blisko siebie. Ale... co właściwie się stało?
Peóbowała sobie to przypomnieć i znaleźć logiczne wytłumaczenie. Jednak nie mogła. To 'coś' po prostu istniało i nie mogla temu nijak zaprzeczyć.
Trudno jej było w ciemościach i odczuwając boleśnie obecność nowych otarć szukać białego wilka. Coś mówiło jej za to, że nie powinna go wołać. Może lepiej sprowadzi pomoc?
Taaa... i innych poprowadzi w to niebezpieczne miejsce?
Nie, to był zły pomysł.
Po trwającym trochę namyśle postanowiła udać się gdzieś, gdzie pomogą jej opatrzeć rany. Wierzyła w siłę i zaradność nowo poznanego wilka. Nie wyglądał na kogoś, kto nie potrafi się sobą zająć.
Odetchnąwszy po dojściu do takich wniosków powoli udała się przed siebie z postanowieniem, że jak tyllko wydobrzeje odnajdzie Legiona.
Tylko... gdzie tu jest lecznica? Tego jeszcze niestety nie wiedziała.

ZT.
Whiskey
Dorosły

Whiskey


Male Liczba postów : 407

     
Jebut.
Ostatnie co poczuł Whiskey zanim mrok ograniczył mu zdolność rozpoznawania świata za pomocą zmysłów, było mocne uderzenie w ziemię i ból w tylnej części ciała. Zaskomlał cicho na to uczucie i chwilę leżał bez ruchu. Chwilę? Może kilka minut, może nawet kilka godzin, zanim otworzył oczy i stwierdził, że znajduje się na dnie urwiska, z którego został właśnie zrzucony. Ból doskwierał mu intensywnie, wypadałoby więc przemieścić się w jakiś sposób do miejsca, w którym można by go uratować. Gorzej jednak, że nie miał możliwości jako takiego poruszania się, ze względu na uszkodzenie koniecznych kończyn i unieruchomienie w miejscu, którego nie znał i nie umiał znaleźć wyjścia. Nie został zrzucony sam, jednak wątpił w zdolność do pomocy innych, którzy przeżyli upadek. O ile przeżyli. Więc chyba został w ten sposób skazany na śmierć. Spróbował podnieść się na połamanych łapach, ból jednak sprawił, że natychmiast zaniechał swoich prób i po prostu leżał. Może go coś ocali, może nie. Najwyżej sobie zdechnie.
Berenika
Latający Wojownik, Przewodnik
Latający Wojownik, Przewodnik

Berenika


Female Liczba postów : 296
Wiek : 23
Skąd : Nie wiem. :v

     
Oj, długo tu Ber leżała. Nim się podniosła, musiała się upewnić, że chociaż da radę. Była głodna, choć sił jej trochę przybyło od czasu zrzucenia w przepaść. Podniosła się, wpierw na przednich łapach. Lewe wciąż bolały, trzeba iść do lecznicy. Spojrzała w górę. Chyba da radę polecieć... skrzydła były całe. Rozłożyła je i wzbiła się ostrożnie w powietrze. Długo to trwało, nawet nie skupiała się na tym, czy cokolwiek tu jest. Instynkt samoprzetrwania, czy coś takiego.

z t.
Eto
Dorosły



Female Liczba postów : 13

     
Urwisko i istota z zachwianą stabilizacją psychiczną... nie, nie, nie. Wbrew pozorom Eto nie jest patolą, która myśli, działa i czuje jak schizofrenik. To całkiem normalny wilk, jeno z deczka nadpobudliwy i nie umiejący określić samego siebie w społeczeństwie. Zgrabne kroki długich łap już z daleka wyglądały majestatycznie. Szkoda, że nikt nie mógł dostrzec jego kociego chodu i delikatnego muskania ziemi swoimi łapami. Skupmy się chwilkę na chodzie, bo to bardzo interesujące. Nasza koleżanka tak doskonale panowała nad ciałem, że każdy jej krok wydawał się jakby był częścią uwodzicielskiego tańca. Eto miał taką specyficzną skłonność do tego, by absorbować z łatwością zachowania i ruchy, które mogą mu się przydać w życiu. Obłapiany przez same kobiety przez większość swojego życia wyniósł jedynie to, że ciałem można osiągnąć wiele.
Zatrzymał się tuż przed urwiskiem spoglądając w dół. Jego oczy otworzone do granic możliwości, poszerzone źrenice i brak subordynacji bijący z samego wzroku nadawały mu wygląd typowo szaleńczy. Słyszeliście o tym, że znane osoby były najbardziej kreatywne pod wpływem środków odurzających? On poniekąd wyglądał na takiego, a sama specjalność kryła się we wnętrzu jego czaszki. Tajemnice jakie skrywał pod kościstą powłoką miały bardzo głęboki przekaz, który najczęściej nie zostawał wychwytywany z racji tego, co prezentował sobą na co dzień.
Spojrzał w dół. Nie wykazywał żadnych oznak bojaźni, a raczej przeciwnie, na jego pysku malował się delikatny uśmiech skierowany na szpiczaste dno. Widok zaiste byłby bardziej atrakcyjny, gdyby świeciło słońce, ale oczy przyzwyczajone do mroku spełniają wystarczająco swoje zadanie.
-Piękne miejsce dla Ciebie matko, gdybyś tu była podarowałbym Ci dziesiątki takich szpikulcy! - rzekła głośno, bardzo melodyczną, kobiecą barwą głosu. Dobrze, że nikogo nie ma, chyba, bo mógłby się przestraszyć. On sam był zaniepokojony... brakiem osoby, która dawałaby mu rozkazy jak żyć. Czuł się lekko zestresowany tak dużym zakresem wolności.
Yakamashii
Młode

Yakamashii


Female Liczba postów : 220
Wiek : 27
Skąd : Szczecin

     
Ach, cóż za piękne miejsce, nieprawdaż? Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają swoją codzienną radosną melodie, rozbijające się o skałę fale wydają się im wtórować! Cud, miód i orzeszki! No prawie, pomijając fakt, że to miejsce nie prezentowało się w powyżej przedstawiony sposób. Może gdyby faktycznie, zamiast usłanego cieniem nieba byłby widoczny na nim ognisty okrąg zwany słońcem, byłoby temu opisowi bardzo niedaleko. Ale no nie w tych warunkach. Można by jeszcze zapytać.. Co w takim miejscu robi tak małe, tak drobne, tak niewinne i beztroskie, tak nieświadome otaczających je niebezpieczeństw stworzenie? Mała, drobna, jasna i puchata kulka wyposażona w dwie pary dość długich, jak na szczenię, kończyn szła przed siebie. Mało tego, wśród kłębów sierści dałoby się jeszcze wyodrębnić ogon i głowę z parką uroczych uszek i drobnym pyszczkiem, na którym z niewiadomych przyczyn widniał grymas, radosny grymas, nazywany przez nader wielu uśmiechem.
Jej puchaty ogon poruszał się na boki, niby to szczęśliwie, niby neutralnie, od zwykłego widzimisię. Trudno nawet stwierdzić czy szczenię poruszało nim świadomie, czy też działo to się całkowicie bez jej wiedzy, wręcz instynktownie, rzekłabym. Co jakiś czas zatrzymywała się w miejscu, pochylała łepek do przodu i trzymając nosek tuż nad samą ziemią zaczynała węszyć. Zapoznawała się z zapachami, starała się nauczyć wyłapywania poszczególnych woni. Jej zmysł węchu nie był jeszcze na tyle rozwinięty. Podziwiała umiejętności dorosłych wilków, które potrafiły z odległości wyczuć inną postać, bez względu czy była ona wilkiem czy też może zwykłą zwierzyną. Cóż, a sam podziw był pierwszym krokiem ku zmianom w jej umiejętnościach, a dokładniej w ich doskonaleniu!
Gdy za którymś, wręcz niezliczonym razem uniosła główkę do góry, jej ślepiom ukazała się jasna, dość widoczna na ciemnym tle, wilcza - no, przynajmniej psowata - sylwetka. Jednym, zgrabnym, pełnym gracji (tak naprawdę niepewnym, pokracznym i szczenięcym) ruchem skoczyła w stronę drzewa, aby schować się za jego pniem. Pech chciał, że przecież Młoda musiała bagatelizować sprawę swojej obolałej (zwichniętej) łapy, tak więc w momencie gdy po skoku oparła się na niej, syknęła niekontrolowanie.
Eto
Dorosły



Female Liczba postów : 13

     
Usiadła i kiwając lekko głową na boki wydobywała ze swoich strun głosowych niebywale płynne i delikatne dźwięki przypominające melodię. Zapewne mogłaby zrobić furorę w świecie ludzkim i zostać idolem, ale nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Dla niego to był odruch najzwyczajniejszy na świecie, w końcu jego matka też mruczała mu nad kołyską. Inna sprawa, że wiązało się to z innymi przykrymi doświadczeniami, ale Eto zdawała się być jakby uodporniona na zło w całym szerokim tego słowa znaczeniu. Nuciła, niesamowicie czysto i bez fałszu, aż do jej uszu dobiegł dźwięk. Dorosły wilk, który umiał posługiwać się zmysłami. Cóż, on umiał, acz nie zdawał sobie sprawy z tego, że to coś niezwykłego. Jego nadpobudliwe ciało, a jeszcze bardziej dziki umysł wychwytywał każdy szelest liści, każdy silniejszy podmuch wiatru, który przechodził przez jego powabną, nieco kręconą sierść. Kręcona sierść, no właśnie, trochę nie podobna do typowej wilczej? Niekoniecznie, bowiem czasami bywa tak, że szczenięta z za długą sierścią mają tendencję to tego, by ona bardzo delikatnie się podkręcała. On mimo posiadania w papierach pełnoletności, nie rozwinął się odpowiednio ani pod względem cielesnym, ani mentalnym chyba też.
Wracając jednak do dźwięku, uszy powędrowały na sam czubek głowy i na tle księżyca wyglądały jakby pojawiły mu się roki, ponieważ uszka lekko wyginały się czubkami do środka. Nie przestawał melodycznie mruczeć, jeno uniósł łebek wysoko i odwrócił go do tyłu. Jego otwarte do granic możliwości oczęta zdawały się migotać z świetle dawanym przez sprawcę zaćmienia. Uniósł się w końcu i począł przechadzać się po samej krawędzi urwiska, słysząc jak gdzieś w dole kawałki ziemi nieustannie się osuwają.
- Wiesz, że zaćmienia słońca w starożytnych cywilizacjach przepowiadały klęskę i najczęściej przelewaną krew? - zagadał wciąż tym samym bardzo kobiecym i delikatnym głosem. Skoro istota się obawia jego obecności to wykorzystał kobiecą naturę. W końcu kobietom łatwiej zaufać, przynajmniej w sprawach własnego bezpieczeństwa i krzywdy. Co prawda wspomnienie o przelanej krwi może nie było najtaktowniejsze, ale przecież ona nie znała taktu, ani dobrym manier.
Yakamashii
Młode

Yakamashii


Female Liczba postów : 220
Wiek : 27
Skąd : Szczecin

     
Fakt, głos nieznajomej czy też nieznajomego przyjemnie obijał się o uszy, swoją melodią można by rzec, że wręcz je kojąc. Tym bardziej jeżeli ktoś umiał docenić talent wokalny, docenić muzykę, a tym kimś z pewnościa była Yashii, od małego przysłuchująca się dźwiękom natury.
Prawie natychmiastowo zapominając o bólu, wysunęła łepek zza pnia drzewa i ciekawymi patrzałkami wpatrywała się w wilczą postać. Uszka samoistnie uniosły się do góry i drgały wyłapując nuconą melodię. Jaka ona była ładna! Lecz gdy do szczenięcia dotarło, że nieznajoma istota kieruje następnie wypowiedziane słowa do niej, cofnęła się z powrotem. Ale moment! Tak być nie mogło! Gdzie ta Yakamashii, która nie uzewnętrznia uczuć, które postrzega jako negatywne? A no cóż, strach z pewnością do takich należał. Wzięła głęboki wdech, następnie wydychając powietrze z głośnym świstem.
- Klęskę? Kim jest klęska? - Zapytała wysokim, dziecięcym głosikiem, który na pewno już nie drażnił uszu, tak jak działo się to jakiś dłuższy czas temu. Cóż, tego słowa jeszcze nie znała. Co do krwi i przelewu, te nie były jej obce. Znaczy znaczenie połączenia tych dwóch wyrazów! Sama z wylewem krwi nie miała nic wspólnego, natomiast sam jej opiekun, niejednokrotnie odprawiał jakieś dziwne rytuały, w których krew również wykorzystywał, biedne zwierzątka.
Wystawiła ostrożnie wpierw jedną łapkę, potem następną, za nimi wyłoniła się reszta tułowia z tylnymi kończynami i ogonem, który był dziwnie nieproporcjonalny do reszty ciałka pod względem długości. Kremowa, puchata kulka, wykonując malutkie, drobne kroczki w przeciągu kilku sekund pojawiła się tuż przy Eto. Usiadła na zadku, okrywając się kitą, tym samym osłaniając się od zimnych podmuchów wiatru. Przekrzywiła głowę i z zaciekawieniem oraz wyczekiwaniem wpatrywała się w nieznajomą/ego.
Eto
Dorosły



Female Liczba postów : 13

     
Już miał powiedzieć pewną zależność, która dotyczyła pytanie młodej przybyłej, ale gdy już otworzył usta, by zacząć mówić ugryzł się boleśnie w język. Idiota! Mruknął melodycznie, jakby nic nie robiąc sobie z faktu, że właśnie się zranił jeno ostentacyjnie puknął się lekko w łebek. Nie zrobił tego mocno, a raczej pokazowo wyrażając w bardziej wizualny sposób to co o sobie pomyślała.
- Klęska? Nie wiesz? Klęska to jak przegrywasz. Tak na dobrą sprawę możesz przegrać z czymkolwiek, a klęska jest efektem tego, że coś utraciłeś - powiedział chwilę po tym jak zaczerpnął większy chełst powietrza - Lubisz przegrywać? Bo ja nienawidzę! - dorzucił, modulując głosem jak obrażone dziecko. Jeszcze jej nie widział, dopiero powoli jej patrzałkom ukazywała się sylwetka małego wilka, która coraz bardziej nabierała kształtów i wyraźności. Stanął w miejscu i czekał, aż  będzie mógł ją całą ocenić.
Dopiero wówczas otworzył oczy szerzej (jakby to było możliwe) i cofnął się o krok do tyłu, gdy skrawki ziemi osunęły się w dół. Nie przejął się tym zwłaszcza, że teraz co inne go frasowało. Gdyby nie sierść na jego kufie, zapewne widoczne na całym pysku byłoby zaczerwienienie. Eto pokazowo zakryła swój pyszczek jedną łapą i cofnęła lekko głowę do tyłu, a w myślach padło krótkie zdanie "Ale słodka". Spuścił on wzrok w innym kierunku i przysiadł, wciąż zasłaniając pysk.
Yakamashii
Młode

Yakamashii


Female Liczba postów : 220
Wiek : 27
Skąd : Szczecin

     
Wysłuchała w ciszy jego słów, co chwila delikatnie kiwając łebkiem, jakoby zaznaczając, że rozumie i ze go słucha. Czyli moment, poniosła klęskę gdy przegrała z Kasaiem nad morzem, nie moment! Nie przegrała! Był remis, ale ponieśli klęskę gdy porwało ich morze? Ale czy coś wtedy straciła? Nie nie, w zasadzie nic. Tak, w takim razie będzie dalej kiwać głową z uroczym uśmiechem, żeby chociaż udawać, że doskonale wie o czym mówi nieznajomy!
- Nie! Nienawidzę! - Odkrzyknęła wtórując basiorowi. No cóż, była szczenięciem, więc wiadomym było, że wolała wygrywać. Może kiedyś, gdy dojrzeje będzie umiała przyjmować przegraną z pokorą i nieść ją na swoich delikatnych barkach, lecz z pewnością nie teraz i nie w najbliższym czasie.
Cóż, czy ona zauważyła nietypowe zachowanie wilka? Oczywiście, że nie! A nawet jeśli to nie odebrała go w sposób w jaki powinna. Nabrała powietrza w płuca szykując się na szybkie "na zdrowie!", lecz to samo powietrze po chwili z niezadowoleniem wypuściła, czemu towarzyszył charakterystyczny świst. Nie, samiec, choć wyglądem przypominający samicę, nie kichnął, czym zawiódł małą Shii, która chciała być miła. No cóż, "tylko nie mów mi, że chcieć, to móc". Choć na upartego.. mogłaby użyć powyższych słów, ale jaki to by miało sens? Oj, ale gdyby tylko umiała czytać w myślach i usłyszałaby dany komplement, jaka to by była radość! Jak ona uwielbiała dzielić się miłymi słowami, które potem, niczym za sprawą karmy, po prostu do niej wracały.
No ale.. teraz nadszedł czas na analizę! To co małe Yakamashii lubią najbardziej. Wysuwanie wniosków z własnych obserwacji. Drobnymi oczkami, dokładniej ich spojrzeniem zbadała sylwetkę wilka, zatrzymując się na moment przy każdym z kolorowych szczegółów. Po chwili, uśmiech na jej smukłej kufie znacząco się poszerzył, oświeciło ją, eureka!
- Jesteś laleczką voodoo? - Zapytała z dumą w głosie, po postawieniu swej nietypowej diagnozy. Po czym miała to stwierdzić? Oczywiście po zszyciach widocznych wśród kręconego futra wilka. A skąd w jej młodziutkiej główce wiedza o istnieniu takich cudów? No tak, wracając do jej "barwnej" przeszłości - Szary Wilk zajmował się szamanizmem, w tym również tworzeniem ów laleczek. W zasadzie, na upartego, wilk mógłby być takim ożywionym tworem, o dość dużych, stanowczo zbyt dużych rozmiarach.
Eto
Dorosły



Female Liczba postów : 13

     
Przeniósł wzrok na małą, gdy ta mu odpowiedziała w sposób jaki on w głębi duszy oczekiwał. Wilk nie miał wobec niej złych zamiarów, coby rozwiać wszelkie wątpliwości. Sam w sobie był małym, no może troszę dojrzewającym szczenięciem, a zachowanie, które mu towarzyszyło opierało się na zauroczeniu jakie doznał w tej chwili. Dawno nie miała kontaktu ze szczenięciem, co było bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla niej, zwłaszcza, że mała waderka była przeurocza, a ona miała słabość do słodkich rzeczy (i wygląda na to, że osób też). Głosik małej był również uroczy, chyba się zakochał! Nie, aż tak bezmyślny nie jest, chociaż z pewnością mała zaskarbiła sobie jego zainteresowanie. Opuścił łapę i uniósł głowę wysoko, dopiero teraz zauważając różnicę w wielkości pomiędzy nimi, choć sama Eto nie była jedną z tych wysokich.
Pytanie, które zadała mała wywołało w nim natychmiastową chęć negacji tej teorii, ale mimo to się zawahał z odpowiedzią. Biorąc pod uwagę samą definicję lalki voodoo nie mógłby nią być, ale jeżeli podejść do tego z innej strony, to można by tu polemizować. On sam nie miał kontaktu z takimi szamańskimi przedmiotami, ale wiele się nauczył podczas życia ze swoją siostrą, która uwielbiała zdobywać wiedzę. On mimowolnie słysząc - zapamiętywał, ale bynajmniej nie dla tego, że chciał. Lalki miały powodować ból i sprowadzać przekleństwo na daną osobę, więc chyba można powiedzieć, że on przypominał taki przedmiot. Przedmiot, bo był używany wedle woli bez brania pod uwagę jego uczuć. Spojrzał na swoje ciało, zwłaszcza przednie łapy, bo te były najbardziej wyhaftowane, i cmoknął przytakując małej.
- Mooożna powiedzieć, że tak! - powiedziała, nie ukrywając dumy w głosie. Choć ciężko tu znaleźć jakikolwiek motyw, który byłby wystarczający by odczuwać wzniosłość z tego powodu. Jednak jej dziecięca natura mówiła jej, że samo bycie kimś innym niż reszta było dostateczne, by się cieszyć - Więc, jeśli masz z kimś problem to mi powiedz! - dodał po chwili, puszczając jej oko.
-A co myślisz o moich haftach? - spytał i spojrzał uważnie na małą przybierając nieco bardziej roztkliwioną miną. Większość nie akceptowała "inności" w każdym tego słowa znaczeniu, więc nasza mała Eto nigdy nie miała zbyt wielu osób, które otrzymałby tytuł osób bliskich jej sercu.
Sponsored content