Zdradzieckie urwisko

Salome
Szpieg

Salome


Female Liczba postów : 102
Skąd : Monsunowe Wybrzeża

     
Samica przeniosła wzrok na rogatego samca i odpowiedziała:
- Na to wygląda. Salome jestem.
Spojrzała na czerwony mak, podniosła go i położyła trochę dalej od siebie. Z lekkim wyrazem pyska cicho powiedziała:
- Od zawsze nie lubiłam takiego typu prezentów.
Spojrzała w niebo. Chyba nikt nie zauważył, że jest zaćmienie, prawda?
Było dość ciemno. Ciekawe, no, ale dobra.
Post krótki, tyle spraw na głowie, ale odpis trzeba złożyć, prawda?
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
- Danny. - Uśmiechnął się nikle i machnął ogonem. Jakoś nigdy się nie zastanawiał nad tym skąd się wzięło jego imię. Czy ono znaczyło cokolwiek? Nie miał pojęcia, ale czy to było ważne? Jedyna istotna rzecz to fakt, że w ogóle je posiadał, że nie był bezimiennym popychadłem.
- Naprawdę? A ja myślałem, że byłaś zachwycona. - Rzekł powoli, również cicho.
Nastawił uszy i spiął się lekko. Coś go zaniepokoiło. Coś grasowało w okolicy, jednak nie miał pojęcia co. Jako Sandman czuł potężną i zarazem niewielką przy nim aurę. Czyżby Daniel miał już jakieś zwidy? Nieważne.
Przeniósł wzrok na Salome i milczał. Może ona powie coś ciekawego, może nie. Wtedy się coś wymyśli. Raczej.
Salome
Szpieg

Salome


Female Liczba postów : 102
Skąd : Monsunowe Wybrzeża

     
Samica uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
-Trzeba być miłym, prawda? Chociaż nie zawsze to się przydaje.
Coraz więcej wilków teraz "przenosi się" na "złą stronę". Najczęściej tylko dla popularności, albo, żeby pokazać swój ból. Niestety nie zawsze do końca uzasadniony.
Powiedzieć ci coś szczerze? Podziwiam wilki, które pomimo tych wszystkich cierpień i bólu jakich doznawały, albo nawet okazywały innym, nie zmieniając się. Nie zmieniły w sobie prawie nic.
Nawet jeśli inni mówili niewłaściwe rzeczy, to... Naprawę czasami warto mieć to głęboko w... Wiesz o co mi chodzi, prawda?

Po chwili zmrużyła lekko oczy. Po co ona się tak rozgadała. Może dlatego, że na ten temat jeszcze z nikim nigdy nie rozmawiały. Wszyscy woleli rozmawiać o pogodzie czy o samopoczuciu. A tu zaczniemy trochę inną zabawę.
Teraz zobaczymy jak zareaguje Danny.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Post jako MG


Ciemność, straszna ciemność. Czy to nie jest nieco podejrzane? Chłód towarzyszy wszystkim, wierny towarzysz mroku. I jeszcze ta cisza, jakby zwiastowała coś nieuniknionego, coś co zmieni krainę a może nawet i same wilki. Wtem, niczym grom z jasnego nieba, niepokojąca cisza została przerwana trzęsieniem ziemi na wskutek powstającej szczeliny. Była ona pokaźnych rozmiarów, a z jej środka dało się słyszeć trzepotanie skrzydeł. Z mroku wyłoniły się kruki, niczym chmara szarańczy. Jednak, niedługo potem, ptaki zaczęły spadać martwe na ziemię. Jakby tlen im zaszkodził. Prawdziwy problem nie jest dla was widoczny albowiem choroba powoli i dyskretnie dostaje się do waszych organizmów. Wszyscy tutaj obecni czują się na razie dobrze, jednak z czasem pojawią się objawy lekkiej choroby:

Objawy podobne do grypy, częsty kaszel i plucie krwią.

(oczywiście zarażony zostaje Danny ^^)

Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Sierżant 001 przybył tu, przyciągnięty zapewne wstrząsami. Miał się dowiedzieć, odkryć przyczynę. Poznać powód, dla którego słońce zniknęło. Logicznym jest, że szuka w takim razie rzeczy i miejsc dziwnych.
To niewątpliwie spełniało kryteria.
Podszedł do jednego z kruków, obwąchując go. Następnie podniósł, przyjrzał się.
Choroba nawet nie przyszła mu do głowy. A z resztą... On nie chorował.
Organizm natychmiast zabił wszelkie wirusy, jakie zaatakowały wilkopodobnego. A on tego nawet nie zauważył. Bo i jak miał zauważyć? Trwało to jeno chwilkę.
Przyglądał się oczom kruka, skrzydłom... Wszystkiemu.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Do milusińskich Daniel nie należał, ale nie był wściekły na wszystko dookoła. Nie warczał na kamienie, bo leżą i gapią się na niego, choć nie mają oczu. Nie atakował ziemi, choć tyle razy się na nią wywalił. Więc przecież powinien być wściekły... Był zły, kiedy musiał być złym. Gdy trzeba było bronić własnego tyłka przed prawdziwym niebezpieczeństwem. Albo bliskich mu osób. Mimo wszystko póki co jeszcze takowych nie posiadał.
- Możliwe, że inny się zmieniają. I nie jest to zawsze... No wiesz, zmiana na lepsze, ale niektórzy zwyczajnie nie potrafią inaczej. Może mam podobne zdanie do twojego, jednak czasem współczuję tym zgorszonym, bo mają za sobą ciężką przeszłość. Niektórzy tego nigdy nie zrozumieją. - Uśmiechnął się lekko... A zaraz po tym ziemia zaczęła odwalać jakieś chore rzeczy i zaczęła się trząść. Przywarł do podłoża i obserwował wszystko. Był zdezorientowany ale i zaintrygowany. Potem powstała szczelina w ziemi a z niej wyleciały ptaki. Przekręcił łeb pytająco. O nie, czyżby to jego ojciec chciał go zaciągnąć siłą w podziemia? Możliwe. Tego nie chciał.
A potem? Ptaki zdechły i wyrwa została. Poker face. Odwrócił się do Salome, jakby nigdy nic i nawet nie zwrócił uwagi na nieznajomego. Jakoś specjalnie nie rozumiał tego całego zdarzenia. Najpierw znika słońce. Potem to. A co dalej? Przyjdą jakieś wróżki i spuszczą im łomot? Jakże miło by było.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Zakładam że Serek był w pewnej odległości od tamtej parki. Czas nieubłaganie gonił Arthasa i nie może się wdawać w żadne dyskusje. Pacjenci potrzebują krwi! Tym wstępem przyleciał tutaj inżynier. Wylądował obok znajomego i złożył metaliczne skrzydła.

- Sergey potrzebna nam twoja pomoc, a dokładniej twoja krew. Możesz ocalić życie wielu osobom, i widząc twoją regenerację to szybko braki zostaną uzupełnione.


Prosto z mostu bez owijania w bawełnę. Przed Arthasem cały czas były holograficzne okienka wskazujące stan pacjentów. Nawet poza lecznicą musi mieć wszystko pod kontrolą.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Sergey natychmiast zostawił kruka w spokoju, stając na baczność.
- Da eto tak!
Jednak... Musiał coś dodać, coś niewątpliwie ważnego.
- Przeprowadzano badania. Moja krew nie lecz innych.
Ani krew, ani ślina, ani nic w tym stylu. Okłady z żywego mięsa również nie. Ludzie nie rozdrabniali się przy takich testach, gotowi byli obrać kawałek łapy ze skóry i przykładać do rannego, by się upewnić. Jednak wszystko bezskutecznie. Jakich zdolności by nie miał, nie mógł ich przekazać innym. Choć wielu żołnierzy płaciło grube pieniądze za zastrzyk z krwią 001, to nigdy nic z tego nie wyszło.
Krótko, bo czas goni.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Twoja krew nie ma regenerować ran innych. Domyślam się że twoje nadzwyczajne umiejętności tak nie działają. Pacjenci szybko tracą swoją krew przez silną chorobę. Swoim osoczem uzupełnisz ich braki co uratuje im życie.

Tutaj musiał przerwać swoją wypowiedź aby wypluć kolejną dawkę krwi. Choroba weszła już zbyt głęboko, technika nie pomaga.

- Dobrze rozumiem że twoja krew w błyskawicznym tempie się zregeneruje? W lecznicy potrzebna jest ta życiodajna ciecz. Nie chcę twojej regeneracji, ani żadnych badań, chcę tylko uratować im życie...
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Skinął łbem.
- Da.
Co jak co, ale wykrwawienie mu nie grozi. Regenerował się błyskawicznie. Będzie musiał potem po prostu zjeść dużo mięsa. W końcu... Skądś musi brać energię, prawda? A nie chcemy, by skończył jak Alfie, jedna z postaci, na których się wzorowałam tworząc Serka. Biedny Alfie zapomniał o śniadaniu i dostał kilka kulek. "Zjadł" sam siebie, by uzyskać energię do wyleczenia uszkodzeń.
Ale tutaj wala się mnóstwo kruczych trupów, a 001 może je bezpiecznie zjeść, prawda? W ostateczności oczywiście.
Stał więc i czekał, aż towarzysz Merethil zrani go, by spuścić krew.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Niezwłocznie przystąpił do pracy. Chwycił jedną z jego łap aby poczuć żyły. Następnie wyczyścił miejsce gdzie zamierzał wstrzyknąć igłę. Wyciągnął jedną sterylną, wypakował ją i wbił w przygotowane miejsce, prosto w żyłę. Nie wiem jak to fachowo nazwać, "rurkę" podpiął do igły a drugą stronę do woreczka na osocze. Miał ze sobą aż kilka takich woreczków oraz pojemnik specjalnych do ich przewożenia. Gdy tylko zakończy się cały proces to należy w błyskawicznym tempie dostarczyć to do lecznicy i podać pacjentom. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale AM kiwał torebką jak huśtawką na placu zabaw. Przynajmniej jak użytkownik oddawał krew to było takie urządzenie, Art nie mógł takiego zabrać z uwagi na obciążenie jakie zaraz będzie zmuszony nieść.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
A więc krew płynęła, czerwonym strumyczkiem wypełniając z wolna woreczek. Wilkopodobny stał nieruchomo, z przymkniętymi ślepiami, oddychając powoli. Minimalizował zużycie energii.
Cóż więcej można rzec? Krwawił sobie i tyle.
Ale, ale! Nie może być za prosto. W końcu wbicie igły to stworzenie rany, prawda.
Niemalże niezauważalnie igła zaczynała się wysuwać, milimetr po milimetrze. Ranka była mała, więc trwało to wolniej. Tę samą właściwość można było zaobserwować po postrzeleniu basiora. W pewnym momencie kula wypadała, a po rance nie było śladu.
Gdy torebka była wypełniona mniej więcej w trzech czwartych strumyczek krwi zwolnił jakby, osłabł.
Krótko, bo czas i brak weny.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Widok mniejszego strumyczka krwi zaniepokoił Arthasa. Szybko znalazł przycyznę problemu, igła już prawie wypadła. Widać jego regeneracja ma dodatkowe właściwości. Poprawił pozycję igły oraz tym razem ją trzymał. Pierwszy woreczek został napełniony, niezwłocznie podpiął kolejny. Zostały mu cztery puste do napełnienia.

- Po tym wszystkim, jak już znajdę lekarstwo to zapraszam cię do mojego domu. Będę ci winny bardzo duży i smaczny posiłek. Możesz też traktować tamtą siedzibę jako swoją bazę wypadową.

Przynajmniej tak może się odwdzięczyć.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Trzeba szybko obliczyć, co wymaga mniej energii - skinięcie łbem, czy jedno krótkie słowo?
- Da. - rzekł w końcu.
Strumyczek czym prędzej wrócił do poprzedniej postaci. Szybko wypełniał torebkę.
001 stał nieruchomo, niemalże przestawał oddychać. Mięso walało mu się pod łapami, nie ma problemu się martwić. Po prostu na wszelki wypadek...
Towarzysz Merethil obiecał mu posiłek. Zupę, zapewne. Albo pieczeń.
Dwie podstawowe potrawy, które jadał, gdy nie jadł mięsa surowego. Na posterunku zawsze jadał zupę z tego, co nie nadawało się do upieczenia. Bardzo prostą zupę - śnieg, mięso, godzina na ogniu i jest. Pojęcie przypraw było mu kompletnie obce.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Dobra, nie będziemy tego za długo przeciągać. Gdy wszystkie woreczki były już wypełnione to delikatnie włożył je do specjalnego pojemnika. Gdy chciał, już odruchowo wyczyścić ranę i nakleić plaster to już jej nie było (prawda? Jak nie to skarć). Włożył do specjalnego woreczka zużyta igłę oraz rurkę, należy to utylizować, czyli wyrzucić do specjalnego kosza. Podał żołnierzowi 001 cztery swoje puszki tuńczyka.

- Masz zjedz, przyda ci się. Gdy mnie odwiedzisz to dostaniesz coś lepszego. A teraz do zobaczenia, muszę to osocze jak najszybciej dostarczyć chorym.

Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze. Lecznica nie jest daleko, trzeba się spieszyć!

zt --> Lecznica
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Danny jakby zasnął. Wszystko działo się tak szybko, a on odbierał to tak wolno. Pociągnął nosem i chrząknął. Każdy chrząka, prawda? Jednak jemu przytrafiało się to nieco... Nieco więcej razy niż powinno. A już po chwili chrząkanie zmieniło się w kaszel. Czekał na to co odpowie Salome.
Schylił się lekko i kaszlnął dużo głośniej i mocniej, aż szczerze mówiąc odrzuciło mu nieco w tył ten pusty łeb. Poczuł w pysku dziwny smak, znajomy. Nie można go było pomylić z żadnym innym. To krew. Najzwyklejsza krew.
Zacisnął zęby, kaszel próbował go zmusić do otwarcia pyska. Nic z tego. Danielem mimo wszystko czuł, że krew wylewa się pomiędzy zębami. Że skumulowała się tam. Odwrócił się więc do wilczycy plecami i wypluł wszystko na podłoże. Co to w ogóle miało być?
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Prawda, nie było. Zniknęła, jakby nigdy nie istniała.
Gdyby zważyć teraz wilkopodobnego, można by dostrzec, że stracił na wadze. Niewiele, może z pięć kilo.
Skinał w końcu łbem, rzucając się na puszki. Wysunął pazury i dosłownie rozdarł puszkę, jakby była z papieru. Zabrał się do łapczywego wyjadania zawartości.
Podobnie postąpił z kolejnymi puszkami.
Gdy zjadł już wszystko, zabrał kilka kruków i odszedł, szukać komandir Kaliny. Zamierzał przedstawić jej swoje odkrycia.

zt
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Na miejsce przybyła Marano, co jakiś czas oglądając się za siebie w poszukiwaniu szczeniaka. W mroku nie mogła dostrzec jego konturu dzieciaka. Podeszła do krańca urwiska, zwanego przez wszystkich zdradzieckim. Wychyliła się ostrożnie za kraniec podłoża, spoglądając niepewnie w dół. Zaostrzone krańce skał wzbudziły w niej lekki lęk; poczuła silne ciarki, które przebiegły po jej grzbiecie.
- Zdradzieckie urwisko - mruknęła na tyle głośno, by dało się zrozumieć jej słowa choć w małym stopniu. - Jeden zły ruch, chwila nieuwagi i możesz skończyć jako szaszłyk - ciągnęła ponurym głosem. - Ziemia może w każdej chwili osunąć się spod łap i nawet nie mrugniesz, a już będziesz martwy. Nadziany na te... te ostre skały. - zakończyła mowę, pewna, że szczeniak stoi obok i słucha jej słów.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
Kiroz niezadowoleniem musiał oddać przewodnictwo waderze, lecz ciekawość niedługo stłumiła jego gniew i zastąpiła ją rozchodzącą się po całym ciele ekscytacją. Na skraj urwiska dotarł tuż po niej i gdy zaczęła mówić właśnie się wychylił. Spojrzał swoimi błyszczącymi oczkami w dół w tle słysząc jej mroczne ostrzeżenia.
- Suuuper! - Powiedział przeciągle i wychylił się mocniej - Miejsce nie dla cieniasów! HAHAHA! - Zaśmiał się donośnie po czym szybko odskoczył, bo spod jego łap w dół spadło kilka gram pisku.
- Cholera, i po co straszysz? - Spytał niezadowolony podnosząc się z ziemi i otrzepując nerwowo. Chciał zatuszować swój nagły, haniebny napad paniki.
- Tutaj jest coś ciekawego? - Zapytał z powątpiewaniem - Oczywiście poza tą zbiorową mogiłą - Parsknął znów się nieco wychyliwszy, tym razem ostrożniej.
- Ciekawe czy są tam szkielety... - Zastanowil się na głos - Powinny być - Uśmiechnął się i postanowił, że jak będzie dorosły to zejdzie na dół i je sobie obejrzy. Właśnie!
- Jest stąd jakieś zejście na dół? Tam do skał? - Spytał zaintrygowany.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wpatrywała się w wychylone szczenię. Gotowa była w każdej chwili pochwycić go, w razie gdyby ziemia osunęła się spod jego łap.
- Ostrzegałam przed tym, nie straszyłam. - skomentowała.
Potem wsłuchała się w gadkę młodego o szkieletach. Ciekawe, dlaczego podjął ten temat. Czyżby rozwalone wokół kości i swąd śmierci były jego pasją? Dziwne. Jak na szczeniaka, bardzo dziwne.
- Senza dubbio - rzuciła w odpowiedzi na gadkę o szkieletach. Sama nie wiedziała, dlaczego zrobiła to akurat po włosku. Ostatnio zainteresowała się tym językiem w dość dużej mierze. - Niewątpliwie. - dodała, na wypadek, gdyby szczeniak nie zrozumiał.
Chwilę się zamyśliła, wpatrzona w horyzont. Na Ziemię ściągnęło ją dopiero zainteresowanie Kiro zejściem w dół. A raczej odszukaniem jakiegokolwiek zejścia.
- No, ragazzo! - rzuciła, a raczej warknęła niemalże natychmiast. - Questo è pericoloso! - chwilę jeszcze jej ostry ton utrzymywał się. - Dannazione! - przeklęła, po czym głos jej złagodniał. - Na litość boską, mały... to niebezpieczne. Wybij sobie z głowy takie numery. Próbując zejść na dół spisałbyś się na straty!
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Kiedy to Sandman czekał i czekał na odpowiedź, usłyszał czyjeś głosy. Całkiem blisko. Uśmiechnął się pod nosem, sam właściwie nie wiedział dlaczego. Z racji, iż był czary to mrok pochłonął całą jego sylwetkę. Jedynie dwukolorowe ślepia wyraźnie oznaczały się na czarnym tle. Można było również dostrzec dwa mleczne rogi, czy coś takiego.
Wlepił wzrok w miejsce skąd dochodziły odgłosy i przekręcił łeb na bok. Poczuł dziwny ból w gardzieli. Chrząknął cichutko i zamknął oczy. No nie. Skronie zaczęły pulsować. A jednak. Normalnie w jego pysku powinna zgromadzić się ślina. Zamiast tego poczuł krew. Skrzywił się, jego cielsko przeszedł dreszcz. Czy on jest... Czy on jest chory? Może nie... No bo jakim cudem miałby być chory? Nigdy w drugim życiu nie chorował.
Kasai Kiro
Młode

Kasai Kiro


Male Liczba postów : 385

     
No tak, typowa paplaninka dorosłego... Ale czego on się spodziewał? Nawet w Watasze Ognia kilka takich osób musiało się znaleźć. Już wiedział dlaczego mu ta wadera do Ognia nie pasowała!
- W dziwnym języku gadasz - Stwierdził jakby z lekką przyganą w głosie. - Po co? Myślisz, że coś z tego rozmumiem? Ech... niegdy was dorosłych nie zrozumiem - Westchnął zrezygnowany.
- A jak sam będę dorosły to na pewno nie będę się tak dziwnie zachowywał! - Postanowił i dumnie uniósł głowę. Tak! Będzie leprzy i mądrzejszy od nich wszystkich! Jeszcze zobaczą!
- Wiem, że to niebezpieczne! Dlatego to fajne! - Uśmiechnął się na samą myśl - I jak będę dorosły to znajdę jakąś drogę! Pewnie żadnej nie ma, bo wszyscy myśleli tak jak ty i nikt nawet nie odważył się poszukać! - Mruknął wyprzedzając ją. Postanowił, że wzdłuż krawędzi trochę poprowadzi.
- Chodź! Znajdziemy coś ciekawego! - Wykrzyknął przyjaźnie jakby o wszystkim zapomniawszy i ruszył przed siebie. Kilka skoków (na szczęście w bezpiecznej odległości od krawędzi) i stanął jak wryty przed wielkim, ciemnym basiorem, od którego czuć było osłabienie. Kiro jednak nie na to zwrócił największą uwagę, a na dwa potężne rogi wyrastające z głowy nieznajomego.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca puściła wszystkie uwagi malca mimo uszu. Już od dawna postanowiła ignorować wszystkie jego docinki i przechwałki. Jej rady na temat powściągania jęzora również były olewane z jego strony, więc po cóż ma się męczyć i nadwyrężać gardło? Powoli ruszyła za nim, zdziwiona nagłą przyjaznością w tonie jego głosu. I naraz stanął jak wryty. Początkowo nie miała pojęcia, dlaczego to uczynił. Potem jednak jej wzrok podjechał wyżej i spostrzegła błyszczące w ciemności ślepia wraz z ledwo odróżniającymi się rogami o mlecznej barwie. Dwoma susami znalazła się obok Kiro i ukazała lśniące kły.
- Kim jesteś? - zlustrowała wzrokiem Danny'ego.
W tej chwili poczuła, że ów basior jest silnie osłabiony. Coś jej zaświtało... No tak, zaraza. Zaraza, którą roznosiły zmutowane kruki! Odsunęła się na kilka kroków, również odsuwając przy tym łapą szczeniaka.
- Padłeś ofiarą tych... tych dziwnych ptaków, mam rację? - prawie że wycedziła przez zęby. Grzywka przysłoniła jej ślepia.
Bała się jak nigdy. Nie o siebie, lecz o malca. Ona... ona dostała szczepionkę, która wciąż krążyła w jej organizmie i z pewnością ciągle chroniła. Kasai Kiro jednak jej nie otrzymał i wciąż narażony był na złapanie tego choróbska.
Danny
Sandman

Danny


Male Liczba postów : 80
Wiek : 25

     
Ten jedynie patrzył. No i słuchał. Jego towarzyszka chyba się mocno zamyśliła, no ale cóż on na to niby poradzi?
Mocno się zgarbił, ponieważ plecy zaczynały go boleć. Jego obawy się potwierdziły. Zauważył już, że jest chory... Ale nie da się tak łatwo.
No i co? Patrzy, a tu jeden z tych wilków wpada wprost pod jego łapy. Uniósł brew ku górze i chrząknął, starając się stłumić kaszel. Zaraz potem pojawiła się jakaś samica. Swąd Ognia. Czyli sojusz. Czy coś takiego. Nie orientował się w czymś takim.
Zmrużył ślepia i wstał. Był większy. Oczywiście, że był większy... To piekielne stworzenie, które teoretycznie nie miało prawo ponownie stąpać po powierzchni ziemi. A jednak stąpało. I rosło w siłę. Uśmiechnął się krzywo.
- Podejrzewam, że dziwakiem. - Kiwnął łbem. - Dla niektórych Danielem. Dla innych nieprzyjacielem. - Dorzucił, a na jego morce ponownie pojawił się uśmiech. Niekoniecznie sympatyczny. Nieco dziwny. W każdym razie Sandman usłyszał odpowiedź. Więc to te ptaki go zaraziły? Już nie musiał się nad niczym zastanawiać. Jeżeli on.. ON zachorował, a kruki wystrzeliły spod ziemi, to był prawie pewien, że to sprawka jego ojca. Ojca, albo kogoś kto jest równy rangą.
- Tak. - Rozglądnął się dookoła. - Leżą tu, martwe. Wylazły ze szczeliny. - Łbem wskazał miejsce za sobą. Trzy metry dalej była wyrwa a dookoła niej pełno ptaszysk. No cóż. Jakoś specjalnie nie był zmartwiony tym swoim choróbskiem. Nie zginie i to się liczy. Zakaszlał, odwracając pysk w drugą stronę. Później wyprostował się jeszcze bardziej, kości chrupnęły, a Daniel utkwił wzrok w malcu.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca odchrząknęła i zmierzyła Sandmana wzrokiem. Był wyższy. I w ogóle... dziwnie wyglądał. Pachniał Nocą, czyli zaprzyjaźnioną watahą.
- Powinieneś szybko udać się do lecznicy. I to bardzo szybko. Jeszcze kilka dni temu sama byłam wręcz... umierająca! Mówię ci, to choróbsko jest okropne. Okropne! Pozbawi cię większości sił, chociaż... - zlustrowała go wzrokiem - nie wyglądasz na jakiegoś słabiaka. Cóż, ale pozory przecież mylą. Naprawdę, lepiej wybierz się do naszych szanownych lekarzy nawet już teraz. No co, może mam cię jeszcze zaprowadzić za rączkę? Trafisz bez przeszkód, nawet w tych ciemnościach. Nie wyglądasz na nowicjusza. W sensie, że zapewne trochę czasu siedzisz już w Krainie. A i czym ty właściwie jesteś? Jaką rasę reprezentujesz? W życiu nie widziałam normalnego wilka o takich rozmiarach, stąd wnioskuję, że zwykłym stworzeniem nie jesteś... Upiór? Demon? - uniosła delikatnie lewą brew w geście niezrozumiałości i zastanowienia.
Sponsored content