Ciasteczkowy Lasek

Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
Uśmiech zakwitł na pysku wilka. No cóż, przeszłość przeszłością, była i już nie wróci. Rozejrzał się tylko, i pozwolił wspomnieniom płynąć, nie przejmując się nimi. Summer już nie wróci. To smutne, ale prawdziwe. A nawet jeśli wróci... on miał Dianę. Uczuć nie da się oszukać, przynajmniej nie u niego.
- No więc... - zaczął, ponownie się rozglądając, tym razem uważniej. - O! Drzewa tu są z ciastek, a zamiast wody płynie sok pomarańczowy w tamtym strumyku. Głazy zaś są po prostu orzechowymi kulkami. Brzmi smacznie, prawda?
Spojrzał na Dianę, pogodnie się uśmiechając. Rzadko się uśmiechał, ale ten... był w dobrym humorze. Pewnie po tym czasie na długi czas znów będzie poważnym, sztywnym wilkiem, ale teraz, w tym miejscu... czuł się znów jak szczenię. Był szczęśliwy.
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
Hmm... W sumie czego ona się spodziewała po nim. Przecież on jest taki młody i nierozgarnięty. Zapomina pewnie, że Diana to jest Rosjanka z tupetem. Och, on nawet nie wie w jakie bagno się wpakował w tej miłości.
- Smacznie... no niby tak. Hmm... Emm...
Dianę lekko zatkało po prostu. No co ma powiedzieć mu? Nie jest rozczarowana niby ale jednak to nie jest za bardzo miejsce dla niej, przez co czuła się niekomfortowo.
Myśl Dianko, myśl.
A co jeśliby... nie, to nie ma sensu. Teraz trzeba się zastanowić grubo.
- Ile razy ty tutaj byłeś właściwie? Bo coś mi się wydaje, że znasz to miejsce lepiej aniżeli od takiego ''wpadnięcia'' jednorazowego.
Userowi się to dziwnie skojarzyło. Lepiej nie pytajcie jak, bo wam mózg wysadzi.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
Winter zamyślił się na krótką chwilę. Czyżby jego ukochanej się tu nie podobało? Trochę szkoda, ale cóż. Dla każdego co innego. Sam się wpakował w ten związek, ale jako że uczucie jego do niej było szczere, a miłość potrafi naprawdę zawrócić w głowie tak poważnemu wilkowi jak on, zwyczajnie zaakceptował ów fakt. Trzeba będzi omijać z nią takie miejsca. Będzie musiał to zapamiętać. Pogodny uśmiech wciąż nie znikał z jego pyska, choć można by się tego spodziewać po wysnutych przez niego myślach.
- Owszem, darzę to miejsce sentymentem, ale prawdę mówiąc byłem tu tylko jeden raz, z moją dawną przyjaciółką. Zgubiliśmy się. - przyznał szczerze, tym razem jednak nie popadł z melancholię, czy coś takiego. Ciężko się z niektórymi rzeczami pogodzić, ale czasem to konieczne, aby uzyskać spokój, o którym się tak marzyło. W końcu, to cud, że nareszcie się w kimś zakochał. A myślał, że po zniknięciu Summer będzie samotny do końca życia... Pewnie gdyby ją teraz spotkał, uczucie by nie powróciło. Kochał tylko Dianę, i tylko jej pozostanie wierny.
Marley
Dorosły

Marley


Male Liczba postów : 35

     
Gdy odchodził, był rozbity na kawałeczki. Z jednej strony nie działo się wtedy nic, z drugiej strony... no właśnie. Nie działo się nic, a choć to na pozór wydaje się lepsze od każdej tragedii, jest niczym środek nasenny, o tyle niebezpieczny, że przynosi sen, z którego można się nie wybudzić. Ten co dnia katuje duszę bezczynnością, sprawiając, że zapomina - tak rzeczy dobre, jak złe. Aż nie pozostaje nic. Jego stan zbliżał się do czegoś na kształt wielkiej smuty w Rosji.
Teraz? Teraz było dobrze. Spokój, nadal go oplatając, nie przypominał już przynajmniej śmierci, raczej wyczekiwanie, nawet nieco radosne, jak owo znane dzieciom wyczekującym pierwszej gwiazdki. Musiał poznać Krainę na nowo i dzięki temu czuł się jakby był młodziuchny, niedoświadczony w obu znaczeniach tego słowa, złym i dobrym, bolesnym oraz nie - przecież domeną dzieci jest poznawać. Miło mu było przynajmniej w ten sposób nadrobić stracone za młodu chwile.
Kręcił się więc w okolicy spokojnie, przykład osoby mającej czas, zadowolonej. Zaglądał w różne kąt, węszył nolens volens zwierzynę, w najbliższej przyszłości planując polowanie. Miał szczęście iść na czterech łapach, bez utykania, z posturą godną wojownika, którym - oby - kiedyś zostanie, z łbem uniesionym godnie, nie pysznie, z czujnością oraz ciekawością w oczach, co chwilę strzygąc ciekawskim uchem w poszukiwaniu źródła każdego dźwięku, chociażby najmniejszego. Po którymś z wielu w tym dniu kroków, przystanął, uznał miejsce za sympatyczne, pokiwał głową, potem parsknął, uświadomiwszy sobie, iż zbliża się chyba nieubłaganie do nagminnych konwersacji z samym sobą. Starość? E, skądże! Chyba po prostu czasem z kimś inteligentnym trzeba pogawędzić. A jeszcze później spokojnie usadził zadziszcze na ziemi, rozmyślając nad dalszą trasą wędrówki, coby nie okazało się, że będzie chodził w koło, co, jakkolwiek może i przyjemne, mijało się z założeniem małego rekonesansu po Krainie.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki tutaj dotarł dziwnym trafem, ciągnięty przez cały czas za pomocą własnego nosa, który wychwytywał coś, co jest wręcz błogosławione dla niego. Czy aby na pewno jest to dobre miejsce? Szczególnie dla niego? Na stówkę tak, a to dlatego, iż zawitały go ciastka! Dużo ciastek, w cholerę ich jest tutaj! Na początku wilczek, który już miał znaczy niedobór cukrów w organizmie, krzyknął z ogromnym entuzjazmem, a następnie zaczął pakować te słodkości do swojej skórzanej torby, by mieć ich spory zapas w dalszej podróży. Następnie zdjął ją ze względu na to, że nie była zbyt lekka, a potem zaczął bardzo szybko konsumować znalezione slodycze, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Może powinien tutaj zamieszkać? Przecież ma w tym miejscu wszystko, czego potrzebuje do dalszego żywota! Po kilku minutach Zuki musiał czymś popić to wszystko, a dodatkowo zrobił mu się spory balon na brzuszku. Widać było, że sporo tego zeżarł, nawet beknął, bo i tak wiedzial, że nikogo tutaj nie ma. Okazało się, iż woda w rzeczce ma smak dotychczas nieznany przez wilczka - pomarańczowy! Zatem wypił wszystkiego sporo, pojadł aż tyle, iż myślał, że zaraz wybuchnie. Na koniec położył się na plecach, a jego napchany brzuch podnosił się do góry i na dół. Mały zasnął.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Ciasteczka. Moi drodzy, toż to idealne miejsce dla Wheat! Nic więc dziwnego, że w końcu również i ten zakątek krainy został przez nią nawiedzony. Wdarła się do tematu w akompaniamencie nuconego przez się soundtracka z Undertale. I proszę mnie nie pytać skąd ona zna takie rzeczy.
Optymistycznie i dość naiwnie założyła, iż będzie mieć cały lasek dla siebie. Jednak nie, nie było o tym mowy. Spacerując i podziwiając smakowitą okolicę, niemalże nadepnęła na wywrócone kołami do góry szczenię, zalegające na ścieżynce obok strumyczkorzeczki. Zastygła w bezruchu z pancerną łapą wzniesioną tuż nad nim, jak gdyby zamierzała go zmiażdżyć. Podziękowawszy mózgowi za szczątkową spostrzegawczość pochyliła się nad dzieciątkiem, chcąc zbadać, czy również zrobione jest z czegoś apetycznego i czy zjedzenie go nie podchodziłoby w jakimś stopniu pod kanibalizm. Byłoby to ciekawe przeżycie, bowiem zawsze skrycie podziwiała Hannibala Leckera i chciała zostać taka jak on, gdy dorośnie. Niestety, mimo że pachnący słodkością, wilczek okazał się być prawdziwy. Westchnąwszy, zrezygnowana możliwością ubabrania się krwią zamiast kremem truskawkowym, szturchnęła dzieciąteczko łapą.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
I pomyśleć, że o mało co nie został zmiażdżony! Cholercia! Zuki, Ty to masz szczęście! Wiatr wiał leciutko w jego niebieski płaszczyk i przy okazji niewielką część futerka, a gdy się obudził po spoczynku, o mało co nie zobaczył tego, iż przypadkowy wilk, a raczej wilczyca, niemalże go zabiła! Przerażony troszeczkę najpierw przeklął jakimś dosyć niemiłym słowem, a potem przetoczył się daleko od nieznajomej, byleby najdalej. Znowu spotkał kobietę! No nie no, chwycił się za głowę, wstając powoli na równe łapy, jednak ledwo co zauważył, iż jest niemal w samym pomarańczowym soku, a raczej łapkami, jednak nadal utrzymywał równowagę - spostrzegawczość Księżyca nie jest zbyt dobra, jeżeli jest zdezorientowany lub rozbawiony, chociaż czasami... Kiedyś to pokonywał innych, znikając w obłokach wszechstronnej ciemności, a teraz - po straceniu wszystkiego, gdy opił się tak, że niemal nie mógł się ruszać, jest jakiś bardziej radośniejszy i zdezorientowany. Czy to pod wpływem braku alkoholu? Nieee, chyba nie. Chyba. Ale pomijając to, bardzo zwinnie wilczek ruszył do przodu, ale nie w stronę nieznajomej, lecz obok niej. Przy okazji śnieg padał i tańczył, niesiony przez zimny oraz niezbyt przyjemny wiatr, zbierając się na jego niebieskawym płaszczyku i powodując kichnięcia małego osobnika. Jego torba była całkiem spora i dosyć ciężka jak dla dzieciaka, mimo to dzielnie nosił ją na swojej szyi - nie zapominajmy, że napchał tam bardzo sporo słodyczy z tego miejsca, że w niektórych miejscach widać, że ich wielu brakuje. Zdecydowanie się różnił od nieznajomej, co go o mało nie zabiła - nie miał metalowej protezy, jego oczy były błękitne, jeżeliby nie powiedzieć, że niemalże o koloru oceanu, a samiczki - różne. Jedno... Czekaj, czekaj! Nie wiem, bo nie pisze w opisie.
- Witam - zaśmiał się złośliwie, jakby był demonem lub czymś gorszym... O, Szatanem! Buhahaha! Jego ogon machnął dwa lub trzy razy. Och, jak Księżyc nienawidzi dorosłych! Zapewne baba będzie go uważała za słodkiego, grzecznego aniołka, który się zgubił, jak to było przecież z Kankami. Ta to do niego się przyczepiła jak rzep do psiego ogona. Zaraz, zaraz... przecież on jest psem!
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Na swoich krótkich, pałąkowatych nóżkach przemierzałam krainę, szukając... czegoś... może kogoś....? Sama jeszcze nie wiem kogo i po co. Szłam sobie i szłam, aż przed moimi oczyma ukazał się las. Nie taki zwykły. Jego nadzwyczajność polegała na tym, że cały był z ciasteczek. Mimo to, pewnie w przeciwieństwie do innych szczeniaków, które tu trafiały, przysiadłam zrezygnowana na jego skraju. Dlaczego nie ucieszona czy zachwycona? Hmmm... Co było, kiedy ostatni raz znalazłam się w takim nietypowym miejscu sama? Pomyślmy... wtargnęłam na teren jakiegoś potwora (jak uważałam do tej pory), prawie umarłam z przejedzenia i omal nie utopiłam się w słodkiej, lepkiej mazi. O nie! Nie mam zamiaru tego powtarzać.
- Ale przecież to tylko ciasteczka.... Co mogą mi zrobić ciastka?- zapytałam samą siebie i w tym właśnie momencie miałam z 10 000 wizji własnej śmierci. Brrr. Głupia wyobraźnia- trzeba będzie się jej kiedyś pozbyć... Albo nie! Lepiej nie.. Tak czy siak, miałam zamiar wejść do tego lasu. Jak zamierzałam, tak zrobiłam. Ostrożnie stąpając po chrupiącym podłożu, kroczek po kroczku szlam przed siebie. Rozglądając się dookoła najuważniej jak tylko umiałam, dotarłam do strumienia, przy którym leżał szczeniak. Natychmiast zamarłam. Koszmar stał się rzeczywistością. Był mniej-więcej mojej wielkości- czyli malutki. Powęszyłam w powietrzu. -Wygląda na zdechłego- pomyślałam, wystraszywszy się nie na żarty. -Czyżby tu też mieszkał potwór?- zastanowiłam się. -A co jeśli tak? Co jeśli ma zamiar zjeść tego tam i pakuję się mu w paszczę?- zmartwiłam się. Już miałam zawracać i zacząć uciekać, jednak coś mnie powstrzymało.. -A co jeśli on żyje?- zamruczała do siebie pod nosem. Przecież jeśli tak jest, to logiczne, że stwór go zje. Ale co ja mogę?.. No właśnie... Ech... Jednak mogę... zabrać potworowi jego zdobycz. -Jeśli mi się uda, a biały okaże się martwy, to sama go zjem. Nie! Chwila, co ja plotę. Nie jestem kanibalem- ucieknę i zostawię.- stwierdziłam. Tak właśnie powinnam TERAZ zrobić.. -Ale jak go ocalę, to będzie mi wdzięczny... ach - tu właśnie wyobraziłam sobie jak przynosi mi z wdzięczności stos upolowanych królików. Ciepłe i świeże. Yimmimm... Ta moja głupota kiedyś mnie zabije. Raz kozie śmierć! Najszybciej jak tylko umiałam podbiegłam niezgrabnie do (jak sądziłam) rówieśnika. Stanęłam nad nim zdyszana i gotowa na to, że jest martwy. Zbliżyłam nos do jego pyska a tu... Odrzuciło mnie z zaskoczenia. On oddycha! Czyli pewnie śpi... lub go ogłuszono. A co jeśli stwór wróci? Na wszelki wypadek go obudzę i zabiorę z tego okropnego miejsca. Najpierw szturchnęłam go delikatnie nosem w łapę, jednak nie zważając na efekt (lub jego brak) jaki przyniosło, napadłam na niego z łapami wrzeszcząc.
-Obudź się!! Musimy uciekać!!!-
-Obudź się! Obudź! Obudź!- powtarzałam potrząsając samczykiem w nadziei, że obudzi się nim zostaniemy złapani oboje.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Cholercia, wena już mi troszeczkę znika. Przepraszam, jeżeli odpiska będzie zbyt krótka, ponieważ regeneracja tej magicznej mocy trwa niemal całą noc - może być to krótszy proces albo dłuższy, jednak czasami jest tak, iż panuje nade mną klątwa, która odbiera mi tą moc...
Zuki w tym czasie spał cicho, jakby w rzeczywistości nie żył - czuł się na tyle niedobrze, iż nie chciało mu się wstawać, nawet w tej chwili, gdy poczuł zimno, a raczej padające płatki śniegu na swoim bialutkim ciele. Nadal miał zamknięte oczy, nie mogąc zapanować nad rzeczywistością - miał własne sny. Chcecie wiedzieć, jak one dokładnie wyglądały? Albowiem Zuki zawsze marzył o tym, by być dorosłym, mądrym basiorem, który nie musi się wstydzić własnego siebie! No i byłby całkiem seksowny, jeżeli mamy powiedzieć prawdę xD. Tak oto śniło mu się, iż jest niczym jeden z najsławniejszych bandytów, jakich spotkał podczas swojej podróży - zajebisty, bardzo pomysłowy oraz najsprytniejszy ze wszystkich. Wyobraził siebie jako kogoś takiego jak on, w sumie - przecież wyglądał tak samo! Jednak... jednak coś się działo. Na początku wszystko normalnie trwało, lecz później, gdy zapytał o kogoś takiego, jak "Księżyc", jego towarzysze zaśmiali się, nie wiedząc dokładnie o tym, o czym plecie obecnie ich szef. Tak oto zrozumiał.

Obudził się, cały zadyszany i spocony, a w jego oczach malował się strach. Nie chciał nie żyć, chciał, żeby nadal istniał! Teraz właśnie rozumiał, na sposób niezwykle podobny jak w "Opowieściach z Narnii", gdy Łucja chciała być niczym Zuzanna - że wtedy zniknie. No i nie dotrze do tej Krainy, nie nauczy się po części języka rosyjskiego - tego nie chciał. Potem zobaczył swoją sylwetkę, która była taka sama, w tym samym stroju, lekko zasmuconego. Zrozumiał swój błąd. - Zuki, co ty wyrabiasz?! - zadawało się, że zaraz klon rzuci mu się do gardła, ale zdążył się przed tym powstrzymać. - Jesteś tym, kim jesteś. I zapamiętaj o tym. Musisz to zaakceptować - zakończył swoją wymowę, gdy Ki obudził się, czyli otworzył swoje piękne, oceaniczne oczy, które właśnie spoglądały na kolejną, czarną... waderę? Która stała niemalże nad nim...? Która nim poruszała do przodu i do tyłu, by go obudzić...? Tak oto, w akcie desperacji, odsunął się od niej na kilka metrów, krzycząc troszeczkę głośno. - Cyka, co to ma być?! Och, mam nadzieję, że to nie jest kolejny sen... Zaraz, dlaczego mamy uciekać...? - po tych słowach półprzytomny poprawił swój lekko mokry płaszcz, na którym zebrały się kropelki wody, a następnie chwycił się za głowę. Nie wiedział dokładnie, o co chodzi czarnej kuleczce z niebieskimi oczyma.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
/spx- posty nie muszą być długie

Coś mamrotał pod noskiem... Chyba mówił przez sen... Nie wiedziałam o czym śni, ale miałam nadzieję, że zaraz przestanie. Moje serduszko przyspieszało coraz bardziej z każdą sekundą. Jeśli się nie obudzi, będę musiała uciekać sama albo go nieść, ale mam nadzieję, że nie będę musiała. Z resztą, opcja z zabraniem na grzbiet nie za bardzo mi pasowała, bo pomimo jego drobnej budowy, na moje nóżki, choć mocne i pałąkowate byłby to za duży ciężar. Potrząsnęłam nim jeszcze mocniej aż... wreszcie otworzył oczy. Faktycznie były śliczne na tle bielutkiej sierści i opadającego śniegu efekt ten się potęgował. Aż mi ślepka wybałuszyło. Jedynie chyba oczy tatusia są piękniejsze. Bo on jest najfajniejszym, najurodziwszym, najwspanialszym basiorem świata i kiedyś wyjdę za niego, ale to inna sprawa.. Wracając do Zukiego... Gdyby nie to, że się odsunął i zaczął na mnie krzyczeć, pewnie bym się w nie wpatrywała przez bite 10 min. Przez to, że uciekł tak gwałtownie, sama się go wystraszyłam a cała moja odwaga w mgnieniu oka prysła. Nagle opadłam na zadek, podkuliłam ogonek, owijając nim przednie łapki, moje ogromne oczęta zaszły łezkami i zaczęłam donośnie ryczeć. Kolejny już raz wilk stał się w moich oczach potworem. Po raz drugi wystraszyłam się szczeniaka takiego jak ja (nie do końca). Tęskniłam teraz za tatą. Bardzo.
Za całą tą sytuację obwiniałam tylko białego. Nie liczyło się to, że sama tu przylazłam, że wymyśliłam potwora... a raczej, że wilki nimi są, ani to, że domyślałam się co mogłoby się dziać- i tak on był winny! Bo ja przecież nic złego nie zrobiłam, chciałam go tylko ocalić. No nieźle.. Natsu ty nosicielu zarazka bohaterstwa! Grrrr... Będę gryźć!! Ale teraz płakałam, więc nie było ku temu okazji. Tak w ogóle.. co ten Zuki sobie myślał? Że nakrzyczy na mnie i co? Będzie fajnie?! Nie! To przez niego teraz płakałam i nie zanosiło się na to, żebym przestała. Normalne szczeniaki, a przynajmniej te mądre uciekają od tego czego się boją. Ale nie ja! Nie... J a siedzę i ryczę. Ktoś mnie chyba powinien nauczyć uciekać albo walczyć.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Dopiero po kilkunastu, dosyć długich sekundach, zorientował się, co zrobił - trochę nakrzyczał na dzieciaka, ale dlaczego ten zaczął płakać z byle powodu?! No i nagle go oświeciło. O ile samczyk rozpocząłby z nim bójkę, dziewczyna zaczęłaby ryczeć tak donośnie i głośno, jak obecna tutaj czarna wadera o głębokich, szafirowych oczach. Znowu on miał do czynienia z jakąś babą! O matko... Lekko westchnął a po chwili wstał na cztery równe łapki, poprawiając swój niebieski płaszcz, który poruszał się niczym fala w morzu pod wpływem zimnego, wilgotnego wiatru. Jezu, jak on nienawidzi kobiet! O ile niektóre są dojrzałe i fajne, większość z nich kłóci się o byle co, obraża się także o byle co... Nie pozostało mu nic innego, jak uciszyć beczącą osóbkę, z oczu której zaczęły płynąć słone łzy po pyszczku. Inaczej może być całkiem źle, ponieważ ten donośny ryk mógł zwołać ich przyszłego myśliwego - nawet niektóre ptaki uciekły pod wpływem jej głosu! Tak oto przygotował się, a po chwili podszedł do niej, chwycił jej łapkę, a następnie ucałował, a raczej liznął. Jego oceaniczne oczy spojrzały w te niebieskie swojej nowej koleżanki (lub też nieprzyjacielki).
- Djewoczko, nie miałem zamiaru cię przestraszyć - oznajmił swoim łagodnym, niezwykle słodkim głosem, który być może spowoduje, iż czarna waderka przestanie beczeć. Od tego zależało ogólnie jego życie, jak i młodej osóbki! Tak oto poprawił swoją sporą grzywę, która urosła mu przez kilka miesięcy - chociaż to! Tylko szkoda, iż ciałko nie chce trochę się podwyższyć... Przydałaby mu się jeszcze czerwona róża, a być może Hira, której imienia jeszcze nie znał, zakochałaby się w nim na amen. Przypominał w tej chwili dojrzałego, męskiego gentlemena, który zna się na swojej robocie, a płaszcz delikatnie się poruszał pod wpływem coraz to chłodniejszego wiatru. - Jeśli chcesz, to mi oddaj.
Tak oto musiał się poświęcić - najwyżej posłuży jako manekin do treningów, jednak czuł się po części winnym zaistniałej sytuacji. Przydałoby mu się chociaż trochę bólu, w szczególności wtedy, gdy na to dokładnie zasłużył. Teraz należało tylko czekać na decyzję młodej dziewczyny.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Czego się ten Zuki spodziewał po szczeniaku, który nawet roku nie ma?! Dojrzałości?! Przecież ja to taka mała, czarna, bezbronna, wielkooka kruszynka... do tego taka słodziutka i niewinna, a on mnie straszy. No jak można?!
Gdy tylko zaczął się zbliżać, ja odsunęłam się kawałeczek, po czym skuliłam się w kłębek- taka czarna kuleczka, tylko bardziej. Złapana za łapkę, przelękłam się. Liźniecie tylko pogorszyłoby sprawę, ponieważ pomyślałam, że chce skosztować jak smakuje jego przyszły obiadek i gdyby nie spojrzenie jakim zostałam obdarzona, zaczęłabym wrzeszczeć. Pierwszego słowa, które wypowiedział nie zrozumiałam. Na szczęście ogarnęłam resztę i powoli zaczynałam się uspokajać. Słodki, łagodny głos miał w tym spory udział, ponieważ bestię z takim głosikiem trudniej sobie wyobrazić jak jest się dzieckiem... chociaż nie. Ale tym razem się mu pofarciło. Przestałam płakać. Niestety ani czerwona róża, ani nic innego nie sprawiłoby, że zadłużyłabym się w jakże słodkim i pięknookim przystojniaku, ponieważ już mam ukochanego. Ma najpiękniejsze oczy na całym świecie i pewnie każda wadera pada wręcz na ich widok, a jego sierść jest najidealniejsza ze wszystkich, posiada najostrzejsze kły, tak białe, że nawet alabastry zazdroszczą im koloru. Ten basior jest tak potężny, że potrafiłby roznieść w proch nawet największą bestię, gdyby zechciał, wybiłby wszystkie za jednym ciosem. Żaden inny nie może się z nim równać, a na imię mu Kein. Patrząc w oczy nieznajomego, coś zauważyłam... jego oczy... są stare! Nagle wyrwałam łapkę z uścisku białego samczyka. Nie wyglądają jak oczy szczeniaka! Dlaczego? Czyżby jednak był potworem w ciele ofiary?! Teraz to dopiero byłam przerażona! I jeszcze to "jak chcesz, to mi oddaj". Co mam mu oddać? To jakiś szantaż? Czego on chce?! Zaczynałam coraz bardziej panikować- oddech przyspieszył, łzy ponownie zaczęły napływać do oczu. Rozglądałam się gwałtownie na boki, szukając możliwej drogi ucieczki. Ale jeśli to bestia, dogoni mnie pewnie. Chyba że.. uda mi się znaleźć miejsce, gdzie on nie wejdzie! Tak, tego należy szukać! Tylko szybko!
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki nie spodziewał się jednak, iż tak wadera zareaguje - zwykle coś takiego działało, lecz na prawdziwych kobietach, a nie na jakiś dzieciakach! Tak oto zrobił sobie w duchu ogromnego, ale to bardzo ogromnego, jakby był on największą górą na świecie, czyli Mount Everest, facepalma. Czasami w ogóle nie rozumie tych dziewczyn, które zwykle są nie do zrozumienia. Tak oto odsunął się od niej, zamknął swoje oczy, spojrzał dosyć tajemniczo, ale też i lekko zdenerwowany, a po chwili wziął głęboki oddech, wypuszczając biały obłok dymu, czyli pary. Zaśmiał się lekko, a potem na jego twarzy zagościł szczenięcy, a także i lekko chuligański, uśmiech. Stos białych ząbek objawił się, lecz kły były na tyle krótkie, iż nie powinny wystraszyć młodej, czarnej osóbki, jaką jest Hira. Lecz także w jej oczach zauważył coś, co każdemu może się pojawić, czyli strach. Objawia się to tym, iż źrenice zmniejszają się... To, że był stary, nie przeszkadzało mu, jednak powinien od czasu do czasu zachowywać się niczym prawdziwy szczeniak, a nie jak romantyk z jakiegoś filmu, który jedynie zna się na podrywaniu babek. Jego uszy stanęły niczym antenki, nasłuchując otoczenia - w jego brzuchu nadal znajdowało się troszeczkę ciasteczek, jak i cukru.
- Myślisz, że jestem jakimś potworem, iż się tak mnie boisz? - oznajmił, patrząc cały czas na młodą osóbkę, która znowu zaczęła płakać, a po jej pysku spływały przezroczyste, słone łezki. Ten znowu pokazał swój bialutki uśmiech, chwytając się za łeb, a po chwili za śnieżny ogonek, który zdawał się mieć odrębne serce oraz mózg - machał niczym szalony, lecz po chwili się zatrzymał. Oceaniczne oczy świeciły w blasku światła, zdawały się wręcz jakieś magiczne, lecz Hira, której imienia jeszcze nie znał, dobrze rozpoznała go - były lekko stare. Sztuczne dosyć. Jednak nadal tajemnicze i pełne tego jasnego błękitu, który spowija wody otaczające kontynenty. - Jestem niemalże zwykłym szczeniakiem, tak jak ty. Nie masz się czego bać, tak samo ja. Chyba, że chcesz mi przywalić za moje ostatnie wybryki - powiedział, poprawiając swój niebieski płaszcz, a po chwili zarzucił kaptur na swoją głowę, chroniąc uszka przez nadchodzącym chłodem. Wyglądał wtedy jeszcze bardziej tajemniczo, jednak to nie jego wina, że jest szczeniakiem o niezbyt gęstym futrze. Jego łapy stały się zimne, jak również i czasami serce, które miało różne swoje nastroje, lecz nie takie same, jak to bywa u kobiety. Tak oto spojrzał na wszystkie drzewa, szukając tego normalnego, a jak się okazało, takie było blisko niego. Po chwili próbował wskoczyć na nie, jednak dowiedział się, iż kora jest zbyt śliska, żeby móc wejść za pomocą pazurków. Tak oto zaczął kombinować swoją już bardziej doświadczoną główką, podstawiając parę rzeczy i ciastek pod łapki, by chwycić się gałęzi. Jego łapy, bardzo zręczne, chwyciły się troszeczkę grubszej gałęzi, a po chwili malec wspiął się szybkim susem na górę, pozostając jednak widocznym dla nieznanej, czarnej dziewczyny. Machnął kilka razy ogonem, który był biały niemalże tak samo, niczym puch na dole, dodając. - No cóż, jak chcesz to zostań tutaj sama... Ja posiedzę sobie na tym przytulnym drzewie, a ty stój sobie na dole, skoro mnie się tak boisz... Niedźwiedzie, dziki, zmutowane zające mogą czekać na dole! Większe niżeli ty, zabiją cię całkiem sprawnie. No chyba, iż chcesz, żebym cię chronił - oznajmił, lekko szantażując młodą dziewczynę, ale to było jedyne rozwiązanie, które zamykało całą sprawę - chce zostać sama? Okej, tylko niechaj potem nie wraca z płaczem! W kilka sekund usunął śnieg z gałęzi, by następnie położyć się wygodnie na nim, zasłaniając oczy swoim niebieskim, wodoodpornym kapturem.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Z pewnością taki ktoś jak Zuki znał się na prawdziwych wilczycach, a one niewątpliwie doceniały każde jego zalotne spojrzenie. Oczywiście wiedza ta była bezużyteczna wobec mnie- szczeniaka, ale tego się nie można było spodziewać. Nieco się uspokoiłam, gdy się odsunął i znów skupiłam na nim wzrok, jednak niepokój powrócił przy śmiechu. Niestety nie odebrałam go jako coś miłego. Moja wyobraźnia nieco zmieniła to, jak ja go postrzegałam. Wydał mi się bestią w niepozornym ciałku o psychopatycznym wyrazie na pysku, która szydzi, bawi się ofiarą, by zaraz wyskoczyć i pochłonąć życie. Nawet małe, niepozorne kiełki w moich oczach zdawały się wyrastać do rozmiarów nienaturalnych. Ten merdający ogon, świadczący o radości jaką z tego czerpał- przerażające. Na pytanie o potwora, tylko skinęła twierdząco łebkiem. Bałam się odezwać. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że z każdą sekundą przeraża jeszcze bardziej. Jeszcze to "niemalże zwykłym" oraz "nie masz się czego bać, chyba że..."- niepokojące. Zarzucił kaptur... Czyżby szykował się do czegoś? Ja się szykowałam- by uciec. Już miałam uciekać, gdy ten zaczął się wdrapywać na drzewo. Wstałam. -Teraz albo nigdy- pomyślałam, rozglądając się jeszcze raz. Nie powiem, jego wgramolenie się było troszkę zabawne, nawet wywołało u mnie lekki uśmiech, ale zaraz znów zniknął. Uciekłabym, gdyby nie..
- Zmu.. c..co?- wyjąkałam wystraszona, przełykając głośno ślinę. Zające kojarzę i się nie boję, ale co to zmutowane?! Czyli on tu nie jest najgorszy?! Jest coś gorszego?! Natychmiast zapragnęłam wejść na to drzewo. Skoro on czuł się tam bezpiecznie... Zaczęłam rozglądać się nerwowo za podobnym, ale w okolicy było tylko to i te z ciastek, a pomiędzy nimi moja wyobraźnia umieściła już ślady niezliczonych bestii. Nie mam wyboru, muszę wejść za nim. Nerwowo zaczęłam wdrapywać się na górę, popiskując przy każdym poślizgnięciu, aż wreszcie znalazłam się tuż obok białego. Zdyszana, ze łzami w ogromnych oczkach, przerażona, siedziałam z pazurami wbitymi w korę, wpatrzona w śnieg pod drzewem. Coraz bardziej chciałam już stąd zejść, odejść. Żałowałam, że w ogóle tu dotarłam. Znów daleko od taty, miałam kłopoty i byłam bliska płaczu. -Nigdy więcej- pomyślałam, jednak nawet ja wiedziałam, że pewnie nie raz jeszcze się wpakuję w coś podobnego. Ach ta ja...
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki przez cały czas patrzył poczynania małej, czarnej istotki, która właśnie próbowała wspiąć się na drzewo - i się jej to udało, jednak młody miał z tego trochę śmiechu, a w szczególności z tego powodu, iż młoda mu uwierzyła. Jak niemalże każdy szczeniak, który posiada ogromną, dziecięcą wyobraźnię. Nie wiedział, co poczyniać dalej - zatem, gdy futrasta kulka usiadła obok niego, on zajrzał do swojej torby, pogryzając od czasu do czasu pyszną, mleczną czekoladę. Była to tabliczka dobrej oraz słodkiej Milki, na której widniała fioletowa krowa, siejąca delikatność wśród innych. Po chwili młody wyłamał sam parę kostek oraz się zapytał czarnej kulki:
- Chcesz jedną? Albo dwie? - jego oceaniczne oczy wpierw zwróciły się ku przestraszonej istocie, a potem wbił je w podłogę, obserwując cały czas otoczenie. Można powiedzieć, że Hira miała ogromne szczęście, iż młody chciał się podzielić z nią swoją tabliczką czekolady - zwykle tego nie robił, bo był chytry. Zimno - jedyna, prawdziwa oraz istotna informacja na ten temat. Nie wiedział dokładnie, co dalej robić. Postanowił, iż już więcej nie przestraszy kulki, która trzęsła się niczym galareta obok niego, ponieważ mogłoby to mieć poważne konsekwencje (a w szczególności nie chciałby osobiście, sam na sam, spotkać się z ojcem tej djewoczki :,D). Jego różowy nos wciągnął powietrze, a usta (chyba pysk) wypuściły je swodobnie, obserwując parę, która uniosła się przez chwilę do góry. Potem znikła, wśród innych gazów panujących w atmosferze tej Krainy.
Machnął kilka razy swoim puszystym, mięciutkim ogonem, a po chwili go chwycił swoimi zręcznymi łapkami, lecz wcześniej usunął śnieg z swojego płaszcza. Nazbierało się go trochę w ciągu tych kilkunastu minut, szczególnie wtedy, gdy płatki osiedlały się na ubraniu Zukiego. Trochę był zły na to, iż nie mógł sobie pożartować, troszeczkę żal mu jest dziewczyny, która przestraszyła się go na amen. Kto wie, może Mikołaj będzie za to zły?
- Ja to mam chyba zawsze pecha co do znajomości - wtedy wilczek przypomniał sobie spotkanie z Vincentem, chyba jedynym, którego naprawdę polubił. Kankami była zbyt upierdliwa i przyczepiła się niczym rzep do psiego ogona... No i chyba tyle z jego znajomości.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Przez cały czas, nie oderwałam wzroku od ziemi, choć czułam się paczana. Myślałam, że zawału dostanę, ale uspokajałam się z każdą chwilą, w której gdzieś blisko nie widać było żadnej bestii. Po krótkim czasie, moje grubaśne radarki wychwyciły szelest gdzieś blisko. Dobiegał z miejsca obok mnie. Poczułam znajomy zapach... smakowity... Spojrzałam w stronę samczyka a on... jadł CZEKOLADĘ! Na jej widok, przełknęłam ślinkę. Zaczęłam węszyć ostrożnie, coraz bardziej w wyciągając łebek w jego stronę, cały czas patrząc na czekoladę, aż zapytał czy też chcę. Oczywiście, że chcę! Ale nie bierze się niczego od obcych, choć w sumie... nikt i tego nie mówił... Gdy czekolada została wbita w śnieg, postawiłam uszy na sztorc i gwałtownie się wyprostowałam. Po kilku sekundach, wpatrując się w oczy białego, zaczęłam powolnie zbliżać kufę w kierunku tabliczki niebiańskiej słodkości. Starałam się coś wyczytać z wyrazu malującego się na pyszczku osobnika naprzeciw- wszystko wydawało się być w normie. Nie zmieniał się w bestię- to plus, ale musiałam być ostrożna. Kiedy brązowy prostokącik był już tuż tuż, na chwilkę się zawahałam, by zaraz chwycić go gwałtownie, wrócić na miejsce i zjeść tak szybko, żeby nikt nie miał okazji mi go zabrać. Zadowolona, aż nawet zamerdałam grubą, puchatą kitą. Oczywiście, że miałam szczęście, gdybym nie miała, dawno bym nie żyła... A tatusia faktycznie obce wilki powinny się bać. Wszyscy wiedzą jacy zazdrośni o córeczki potrafią być ojcowie XD... Ciekawe do jakich należy mój... Na słowa basiorka, znów się wyprostowałam, jedynie na główkę, a raczej jej lewą stronę, grawitacja chyba zaczęła mocniej działać. Minka i reszta ciałka zdawały się pytać "dlaczego", jednak sama nie ośmieliłam się zapytać. Jak to szczenie, zdążyłam zapomnieć, że się bałam i zrobiło mi się szkoda kolegi. Chcąc go pocieszyć na tyle, na ile umiałam, przysunęłam się bliżej szturchnęłam go lekko pocieszycielsko w łopatkę. Był zimny. Brrr. Aż nosek mi zmarzł, więc tak odruchowo nim potrząsnęłam. Chyba już wiem po co mu ten dziwny płaszczyk, ale chyba nie za wiele dawał... Spojrzałam na niego, wstałam i przeszłam tak, jakbym chciała go wyminąć z przodu, ocierając się o niego, ale w momencie, kiedy jego łebek znalazł się na moim karku, usiadłam. Wyglądało to jakoś tak: klik Po co to zrobiłam? Chciałam odwdzięczyć się za czekoladę i żeby nie zmarzł za bardzo.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Dorosły w ciele młodego osobnika poczuł się trochę niezręcznie, dając czekoladę ledwo co poznanej osóbce. Żałował jej z każdą chwilą, chciał po części odsunąć opakowanie, jednak tego nie zrobił - przecież to zawahałoby na ich dalszym losie. Tak oto westchnął, machając swoimi tylnymi łapkami do góry i na dół, a także pusztystym, milusim ogonkiem, jakby ten znów sam ożył i miał własne serce oraz mózg. Do górrrryyyy i na ddóóółłł... Po chwili jednak ten stan został przerwany przez to, iż coraz mocniej zawiał wiatr, a śnieg nadal padał, jednak nie było już liści, żeby drzewo chroniło go przed nadchodzącym zimnem. Tak oto jeszcze bardziej poprawił swój lazurowy płaszcz, patrząc oceanicznymi oczami na dosyć niski dół, by po chwili zamknąć je i przez chwilę odpocząć. Jednak zdołał coś dziwnego poczuć na ramieniu.
- Co ty ro... - chciał się odezwać, lecz po bardzo szybko się zatrzymał, opuszczając głowę w dół. Przednie łapki nadal mocno trzymały się grubej gałęzi, która znowu została pokryta grubą warstwą białego puchu. Zmiotnął ją więc, podniósł łeb, patrząc w lekko szarawe, błękitne niebo, na którym zebrało się sporo chmur o różnych kształtach. Po chwili jedna z nich uformowała się w ogromnego, ziejącego ogniem smoka, wbudzając podziw u Księżyca, który nie mógł zdjąć wzroku z tego malowniczego krajobrazu. Nadal do jego nosa docierał zapach słodkości, które były niestety na dole, zatem znów chwycił opakowanie pysznej, alpejskiej czekolady i skosztował jednej z nich, by zaspokoić brak cukru w organizmie. Szkoda, że on nie wie, iż właśnie przez to, że je bardzo sporo słodkich przekąsek, traci szybko swoją sierść i przez to nie jest ona gęsta. Powinien wreszcie zjeść coś wartościowego, jak na przykład jelenia, lecz on i polowanie - już to widzę. Taki mały, taki słaby, jedynie na króliki może skakać i je przy okazji pożerać. Można po części powiedzieć, że z czasem on wiąże koniec z końcem, jednak nie narzekał już na to. Malutkość może być też plusem, w szczególności w ucieczce oraz kierowaniem innych osób. Młody, słodki... Niemalże każdy może się nabrać na jego dziecięce miny, jednak tylko wtedy, gdy potencjalny wróg nie dowie się o jego chorobie. Po krótszej chwili od położenia głowy młody poczuł większe ciepło, niżeli wcześniej. - Jak się nazywasz? Ja Księzyc! - powiedział na początek, by rozpocząć ich rozmowę. Nie wiedział dokładnie, jakie słowa ma wypowiadać, zatem zadał podstawowe pytanie, które chyba króluje wśród wszystkich stworzeń. Po chwili jedną łapą usunął śnieg z kaptura, poprawiając go przy okazji, żeby nie wyglądał tak, jakby ktoś go zjadł i wypluł, chociaż to było dosyć trudne, gdy czarna istotka skrępowała jego ruchy. Czuł się dosyć... dziwnie. Kiedyś to uczucie panowało w jego łebku, lecz kiedyś... dwa lata temu lub i wtedy, gdy miał zaledwie pół roku. Lecz zdążył zrozumieć, że to jest coś dobrego, a coś mu nakazywało usunąć zwiędłe kwiaty.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Najwyraźniej moje poczynania przyniosły skutek, ponieważ już po chwili ja również poczułam ciepło ciała wilczka. Oczywiście moje wyjątkowo okazałe futerko i skryte pod nim sadełko grzały bardziej, to samczyk okazał się nawet fajnym grzejniczkiem. Ach.. przyjemnego ciepełka nigdy dość! Nawet nie pomyślałam, że mogłoby go trochę krępować "przytulenie", ponieważ jako szczeniak nie myślałam o tym najzwyczajniej, ani nie zwracałam na to uwagi. -Hira- odpowiedziałam krótko na zadane mi pytanie. Ależ ja jestem rozmowna! Normalnie dusza towarzystwa! Ale co się dziwić, skoro matka nie pozwalała mi się odzywać. Nawet przez to miałam problem z nauczeniem się jak wypowiadać większość słów (choć znaczenie ogarniałam mniej-więcej). Przy okazji nauczyłam się poznawać po zachowaniu wilka, kiedy z pewnością nie należy się wtrącać i kilku innych rzeczy. Całkiem przydatna umiejętność, prawie tak samo jak szczenięcy urok. Może nawet bardziej. Tym razem jednak żadna z nich nie była potrzebna. Ten cały "potwór" jednak chyba nie skrywa się pod płaszczem niewinnego, podobnego mi stworzonka- jest tam jedynie zmarznięte (jak uważałam) szczenie, które ku mojemu niezadowoleniu wierciło się strasznie. Co on ma owsiki jakieś czy co?! Kurka no! Z każdym jego ruchem, strumień zimnego powietrza przedzierał się między nami, zabierając to ciepłe. I po co to całe dogrzewanie, skoro na własną prośbę się ochładza?! - Może zaraz przestanie się wiercić..?- pomyślałam, ignorując to chwilowo. Przypomniałam sobie dlaczego siedzę na drzewie i zastanowiłam się chwilkę. Dookoła niczego niepokojącego nie było, ale na wszelki wypadek rozejrzałam się. Powoli, starając się nie przeoczyć żadnego śladu, wodziłam wzrokiem pomiędzy ciasteczkowymi drzewami. Wypatrzyłam jedynie nasze ślady i kilka... chyba ptasich, jednak zbyt małych i płytkich jak na potwory.
-Nie ma tu żadnych stworów... Prawda?- zapytałam, wzdychając ze spuszczonym łebkiem. Domyślałam się odpowiedzi i tego, że będę nią zawiedziona na swój sposób. Niby się bałam, ale tak naprawdę to prawdziwego potwora widziałam tylko raz. Na zawsze zapamiętam! Bolało... a ślad został do tej pory na łapce. -Księżyc nawet na podobnego do potwora nie wygląda, więc w sumie, może okaże się całkiem fajny? - pomyślałam, patrząc na niego z ukosa. Na moim pyszczku pojawił się zadziorny uśmieszek. -Ty kłamczuchu- rzuciłam oskarżycielsko w jego stronę, spychając go bez uprzedzenia z gałęzi, nie przestając się przy tym uśmiechać a o ogonie, który oszalał nie wspomnę. Gdy wylądował na ziemi, położyłam się płasko na gałęzi, zerknęłam w dół i dla fanu cisnęłam w niego jeszcze śniegiem na dokładkę- niech ma!
-Hahaha! - wydobywało się radośnie z mojego pyszczka. Wyglądał tak śmiesznie! Nie mogłam przestać się śmiać. Ze śmiechu zaczęłam się turlać, aż wreszcie sama zleciałam z gałęzi. kufą prosto w zaspę! Gooool! Lecz tym razem nie było mi do śmiechu. Jak już wydobyłam łebek z zaspy, moja mina wyglądała jakoś tak: OOO !! Oczywiście karma działa podwójnie, wiec jak tylko wydostałam głowę z zaspy, śnieg z gałęzi zleciał centralnie na niego. Przez chwilę patrzyłam naburmuszona na białego, po czym wybuchłam gromkim śmiechem. -Wygrałeś- powiedziałam do basiorka, nie mogąc przestać się śmiać.



//Jak dziś nie skończymy, to ostatni pościk walnie się jutro najwyżej XD
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Po krótszej chwili jednak Zuki się poprawił, nie wiercąc się już tak, jakby czerwone mrówki go oblazły, wgryzając się w skórę malca. Było mu dosyć wygodnie, po prostu musiał się poprawić, ponieważ płaszcz mu lekko przeszkadzał, źle się ułożył przy okazji pod pupą. Jego serce biło dosyć powoli, uspokojony przez to, iż dziewczyna o czarnym futerku, na której imię jest Hira, trochę oddała mu własnego ciepełka. Tego mu brakowało przez ostatnie kilka miesięcy, troszeczkę "tego czegoś". Nie wiedział dokładnie, jak to nazwać. Może po prostu "dobro"? Kilka razy machnął swoją puszystą kitą, która była biała niczym śnieg, a można powiedzieć, że nawet bielsza od tego puchu, który okrył całą Krainę do snu. Młody nadal nie czuł, że to jest po części chociaż jego dom, a w sercu młodego osobnika panowało uczucie, które zwie się po prostu odrzuceniem. Także strachem przed odrzuceniem, jednak po krótszej chwili Ki się opanował, wstając wewnątrz niemalże na równe nogi.
- Da (Tak), okłamałem tjebja (cię) - westchnął, patrząc przez cały czas w biały dół, nie mogąc się powstrzymać przed gapieniem się na różne drzewa inne, jak i kwiaty, które były czekoladowe oraz ciasteczkowe - w sumie, nazwa tego lasu pasuje całkowicie. Po krótszej chwili poczuł dziwne, lekkie uderzenie, a raczej popchnięcie, lecąc prosto w dół, niczym prawdziwy superbohater, ponieważ peleryna poruszała się charakterystycznie, niczym u jakiegoś potężnego herosa. Nie wiedział co ma robić, zatem skrzyżował łapy na piersi, lądując z niewielkim bólem na swoich słabych tylnych, turlając się kilka metrów dalej w dół. Wyglądało to trochę strasznie, jakby został cały potłuczony podczas tej drogi, lecz chłopak wstał, a w jego oczach na początku pojawił się strach - źrenice stały się strasznie malutkie, lecz po chwili to zniknęło. Dodatkowo poczuł śnieg jeszcze bardziej, gdy młoda osóbka postanowiła go nim obsypać. Wtedy to Zuki się wkurzył, tworząc wręcz z niesamowitą szybkością oraz zręcznością parę kulek, gdyby nie powiedzieć, że cały stos. Potem to tylko zaczął nimi celnie miotać, by oddać Hirze za ten dosyć niemiły gest - on jej daje czekoladę, a ta tak się odwdzięcza! No nie no! Gdy młody zobaczył to, jak sprawczyni tego zdarzenia ląduje z powodu własnej głupoty i nie powstrzymania się przed śmiechem w śnieg, zaśmiał się całkowicie głośno, lecz po chwili poprawił swoje zachowanie.
- Wszystkie bitwy wygrałem, lecz wyniku wojny jeszcze nie poznałem - oznajmił, patrząc się cały czas na czarną waderkę, a po krótszej chwili o powiedzenia tych słów, poprawił swój płaszcz, który był cały biały od wszechobecnego śniegu. Znowu poczuł przeszywające zimno, które starało się wyważyć drzwi do jego domu, czyli jedynego schronu. I chociaż pukał, a także i uderzał mocno w drzwi, siedział cały czas w środku, lecz po chwili poczuł w swoich łapach lekki chłód.
Hira
Młode

Hira


Female Liczba postów : 121
Wiek : 25

     
Mój śmiech powoli się uciszał, choć gdy spojrzałam na swoją ośnieżoną łapkę, zachichotałam jeszcze raz. Zdałam sobie sprawę z tego, że teraz nie jestem już czarna, a równie biała co wilczek w płaszczyku. Bliźniaki XD hehe. Przeniosłam wzrok na kolegę, pokazując mu ośnieżoną łapkę. Patrząc na niego ucichłam. Może nie byłam zbyt spostrzegawcza, ale zauważyłam, że nie było mu najcieplej.. Kurcze, jak się przeze mnie rozchoruje, to będę się źle czuła- to wiedziałam na pewno. -Po co mu ten cieniutki płaszczyk? Przecież nic nie daje?! - pomyślałam. I w tym momencie w kreskówce nad moją czaszeczką pojawiłaby się zapalona żarówka. Odkopałam się ze śniegu i podbiegłam do najbliższych niskich, ciasteczkowych drzew ustawionych w trójkąt. Co jak co, ale pomysły miałam wybitne! Zaczęłam podgryzać pnie każdego z kolei. Kiedy już stwierdziłam, że wystarczy, znalazłam coś na kształt badyla i trzymając w zębach, niosłam niezgrabnie w stronę drzewek. Odłożywszy patyk, wykopałam otwór, by wbić kij w środek. To zachowanie mogło nieco zdziwić samczyka, ale jeszcze go zadziwię bardziej, więc niech będzie gotów. Gdy kij sterczał już stabilnie po środku, odwróciłam się do Księżyca i zadowolona, wyszczerzyłam kiełki. Oczywiście jeszcze nie skończyłam! To była tylko przerwa. No cóż jestem niewielkim szczeniakiem szybko się męczę. Jak tylko przestałam dyszeć, zabrałam się do dalszej "zabawy". Zaczęłam obalać słodkie rośliny tak, by oparły się o badyl tworząc chatkę. Piernikowa chatka- marzenie. Oczywiście to ostatnie przyszło mi z wielkim trudem,ale widząc wynik swojej pracy, byłam z siebie dumna. Pozostało tylko wymieść z niej śnieg ogonkiem i zaprosić lokatora. Po wysprzątaniu wnętrza, podbiegłam do wilczka.
-Chodź- powiedziałam, ciągnąc za fragment płaszczyka w stronę mini-domku. Nie chcąc rozerwać, pognieść czy uszkodzić stroju basiorka, nie szarpałam mocno i zaraz po lekkim naprostowaniu, wypuściłam, by powędrować do swojego dzieła. W sumie i tak nie mogłabym dłużej trzymać materiału w ząbkach, ponieważ ziewałam już ze zmęczenia i sam by wypadł, ale czy to ważne? Zatrzymawszy się przed wejściem, spojrzałam za siebie.
-Jest twój- dodałam z uśmiechem, pakując się do wnętrza. -Przydałoby się czymś ją wyścielić- pomyślałam jeszcze, rozglądając się w środku. Położyłam się w jednym z kącików, zaczekałam chwilkę na białego, ale szybko usnęłam.

/zt.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Zuki ze sporym zainteresowaniem patrzył na to, jak jej koleżanka coś kombinuje, lecz na początku nie wpadł dokładnie na to, co ona ma zamiar zrobić. Tak oto głębokie, oceaniczne oczy wpatrywały się na to, jak młode szczenię coś buduje, a trzeba przyznać - robiła to ze sporym wysiłkiem. O ile dla dorosłego basiora jest to niewielkie wyzwanie, tyle dla szczeniaka ogromny wysiłek. Młody nawet chciał ruszyć swój mały, leniwy tyłek, by pomóc Hirze, lecz się przed tym powstrzymał. Nie wiadomo dlaczego, ale coś po prostu kazało mu stać cicho - przy okazji usunął z kaptura niewielką ilość białego puchu. Jego serce biło spokojnie, ciągle w tym samym rytmie, a oczy błyszczały w niewielkim świetle dawanym od Słońca, które następnie zniknęło za chmurami. Tak oto, po jakimś czasie, został zbudowany ogromny domek z piernika, niemalże taki sam, jak w książce "O sierotce Marysi", czy jakoś tak. Nie pamiętam już tych krótkich opowieści, gdzie rodzeństwo wybrało się do lasu, pomagając swoim rodzicom, którzy postanowili ich zostawić, bo w sumie... to nie były ich dzieci. Po którymś tam razie dotarli do złej wiedźmy, a ona była kanibalem, więc utuczyła brata i go zjadła. Och, wait... Przecież go nie zjadła, jakoś udało im się wyjść, jednak tyle pamiętam zarówno ja, jak i Zuki. Po krótszej chwili Ki wszedł do chatki, sprzątając w niej przez chwilę, by było przytulnie i mięciutko.
- D..Dziękuję - oznajmił swoim łagodnym, troszeczkę innym głosem, jakby był po części kobiecym, a po chwili usiadł na tyłku, nie czując już wiejącego w jego uszy i futerko wiatru. - Czy aby na pewno chcesz mi go powierzyć? - było tutaj całkiem przyjemnie, a przy okazji o niebo cieplej niżeli na zewnątrz. Wystarczyło kilka minut, by powiedział - Dobranoc! - i poszedł spać, chwytając swoimi białymi łapkami puszystą kitę, jednak wcześniej jeszcze spojrzał na ziemię, a po krótszej chwili jego oczy stały się niczym szkło. Leciały z nich słone łzy, a to z bardzo prostego powodu - po raz pierwszy otrzymał coś, nie musząc tego kraść. Przez większość życia to robił, raz z powodu choroby, raz z powodu konieczności, zwykle złapany i ukarany za to pierwsze. Jednak zawsze mu się udawało uciec - zręczne łapki potrafiły wymknąć spod zamku kajdanek, by następnie zwiać tam, gdzie pieprz rośnie. Wystarczyło kilka minut, by poczuł, iż wpada w ramiona boga czasu, a następnie zamknął swoje pierwsze oczko, drugie starając się zatrzymać przed całkowitą ciemnością, jednak to mu się nie udało - tak oto zasnął, lekko chrapiąc.
Z.t
Raguel
Dorosły

Raguel


Liczba postów : 38
Wiek : 32

     
Czy istniało bardziej idealne dla Raguela miejsce? Na pewno nie odwiedził jak dotąd takiego. Tutaj było wszystko, czego obecnie ten łasuch oczekiwał od życia: słodkości. Oblizał pysk będąc jeszcze daleko od tego lasku, ot, kiedy tylko do wyczulonych na słodkie zapachy nozdrzy dotarła ta wspaniała, ciasteczkowa woń. Węch Etiopczyka zdawał się być nastawionym bezpośrednio na wyłapywanie tych konkretnych nut zapachowy, zupełneie, jakoby Matka Natura wmontowała w nozdrza mini-radar. Biedny, nawet nie wiedział, iż znajduje się na równi pochyłej, prowadzącej wprost w objęcia otyłości lub cukrzycy...
- Kocham to miejsce!- zawołał donośnie, staczając się niczym urocza panda z pobliskiego wzgórza, by za moment zostać brutalnie zatrzymanym przez najbliższe ciastkowe drzewo. Jako przedstawiciel kaberu był całkiem niewielkim osobnikiem, nie ważył - jeszcze! - tak wiele, by słodki pień ustąpił przed jego masą. Przysiadł, masując obolały łebek.
- Obiecuję ci, cholero, zapłacisz za to życiem! - rzucił groźnie w kierunku "oprawcy", pospiesznie rzuciwszy się ku niemu, coby zatopić kły w ciasteczku. Oczywiście by dodać sytuacji nieco dramatyzmu szarpał i targał łbem zupełnie tak, jakoby wbił zębiska w kark jakiego zwierza i zamierzał go właśnie zadusić. Warczał przy tym groźnie i gniewne trzaskał na boki ogonem.
Ragnarok
Wieczny Dzieciak

Ragnarok


Female Liczba postów : 12

     
Nie ma bardziej idealnego miejsca na rozpoczecie przygody jak tereny pelne slodyczy! No, przynajmniej dla Ragny. Brazowa kulka biegla wolnym truchtem przed siebie, nie chcac zbyt szybko stracic sil. Gdy jednak slodka won uderzyla w jej nozdrza, nie potrafila nie przyspieszyc kroku. I w ten sposob znalazla sie w raju! Wielkimi ze zdumienia oczkami przygladala sie dziwiom, obawiajac sie przez chwile, czy aby to sen nie jest. Ale nie, zbyt realne to wszystko bylo! Powoli na buzi wiecznie mlodej samiczki zakwitl szeeeroki usmiech. Podniosla jakis kamien z ziemi, byl pyszny! Smakowal orzechowo! Ragnarok nie mogla objadac sie slodyczami, bo jej zabraniano. Musiala potajemnie wyruszac ze swoim ludzkim towarzyszem na szybkie wyprawy, zeby zdobyc slodkosci! Bylo to jednak bardzo rzadko, bo trzeba bylo trenowac. A teraz Rag nie miala pieniedzy, po drodze wydala wszystko na slodycze. I po co! Po to, by znalezc sie w tym miejscu, gdzie jest ich cala masa! Waderka plasnela sie lapka w pyszczek. Mogla sobie pieniadze zostawic na czarna godzine... Ech, zycie. Czasu nie cofnie. Westchnela ciezko, zjadajac kolejna orzechowa kulke. Dopiero po chwili zobaczyla, ze w poblizu znajduje sie ktos jeszcze. W pierwszej chwili nieco sie zlekla, bo do najodwazniejszych nie nalezala, a byla swiadoma niebezpieczenstw czajacych sie na kazdym kroku. W ogole nie powinna sie z lasow ruszac! Uwaznie przyjrzaja sie nieznajomemu wilkowi. Nie wydawal sie byc tak wielki jak dorosly osobnik, ale kto wie co sie czai pod takim wizerunkiem. Ragna wolala nie ryzykowac i bezszelestnie schowala sie za najblizszym drzewem. O ile nie bylo za pozno, bo jednak troche sie zasiedziala na widoku. Wychylila ostroznie glowke, nieco skonfuzjowana. Czemu ten obcy chcial zamordowac drzewo? Moze bylo takie smaczne? Z ciekawosci Ragna polizala kore, i wprost zachwycila sie jej ciastkowym smakiem! Ale wciaz miala nadzieje, ze nieznajomy jej nie zauwazyl. Z drugiej strony, pachniala trawa. Niewyraznie, ale zawsze mogl ja wilk wyczuc i stwierdzic, ze cos mu nie pasuje. Skulila sie nieco. Nie zamierzala probowac wspinac sie na TAKIE drzewo, gdyz ciastkowa kora moglaby sie latwo odlamac. O-och... Te drzewka w ogole nie byly duze, a na dodate mialy dziwny ksztalt! Ragna usiadla, zeby jej tylek ewentualnie nie wystawal z drugiej strony, wciaz obserwujac Raguela, wczesniej oparlszy swoja wedke o pien. Gdyby ja trzymala w pyszczku, moglaby zostac zauwazona... jeszcze bardziej! Tylko troche sie jej zapomnialo, ze wygladajac zza drzewa rowniez mozna byc zauwazonym. W koncu, jesli ty kogos widzisz, to istnieje szansa, ze druga osoba rowniez moze cie zauwazyc, jesli sie dobrze nie maskujesz. A samiczka zapomniala o tym wszystkim, niesamowicie zdziwiona zachowaniem wilka. Niestety, ciekawosc wziela gore nad naukami. Pozostawala tylko nadzieja, ze w calej tej furii basior nie mial okazji jej zauwazyc. Jakos nie miala ochoty probowac sie ulotnic, czyli ryzykowac jeszcze bardziej. Z reszta, moze nie zostanie zjedzona...
Raguel
Dorosły

Raguel


Liczba postów : 38
Wiek : 32

     

Jeśli istnieje istota, o której można by powiedzieć, iż faktycznie przemocą się brzydzi i omija wszelkie niewygodą przepełnione, pełne napięcia sytuacje szerokim łukiem - był nią z pewnością Raguel. O ile zatem pewiem dystans młodej był jak najbardziej wskazany ze względu na bezpieczeństwo (nigdy nie wiesz, kogo spotkasz), o tyle był jednocześnie nieco trafiony jakby kulą w płot.
Raguel nie zauważył młodej. Był przesadnie pochłonięty rozszarpywaniem na strzępy jakże groźnego przeciwnika pod postacią drzewa z ciastka, aby cokolwiek do niego dotarło. Niejako wyłączony na jakiekolwiek bodźce stanowił wcale nie trudniejszy do upolowana cel, niźli rozważniejsza nieco kruszyna, czająca się niemal pod nosem Etiopczyka - o czym ten łoś nie miał nawet najmniejszego pojęcia. Aż dziw bierze, iż rudzielec nadal pozostawał wśród żywych. Nie dość, że pacyfista, to jeszcze nieuważny morderca ciasteczkowych roślin, dla którego poza słodyczami - jak mogłoby się zdawać - nic innego się nie liczyło. Stary, a głupi, mawiają.
- UMIEEEERAAAJ! - wydarł się nagle wniebogłosy, kierowany jakże irracjonalną i dla niejednego najpewniej absurdalnie wręcz zabawną złością, odrywając pewnym ruchem łba kawałek ciasteczkowego drzewa. Zaraz też fragment ten zniknął w jego paszczy, a wkrótce, przeżuty w pośpiechu, pognał przez gardziel i przełyk wprost do żołądka. Odetchnął głeboko, zasapany.
- Chyba za stary już jestem na taki wysiłek - mruknął wesoło pod nosem, przecierając zaśliniony (po części z łakomstwa, po części na skutek morderczej walki z ciasteczkowym potworem) pysk.
Ragnarok
Wieczny Dzieciak

Ragnarok


Female Liczba postów : 12

     
Ciężko nie być uznanym za zagrożenie, kiedy w furii atakuje się niewinne drzewko. To znaczy, zawsze można zostać uznanym za nieobliczalnego psychopatę. Ragna po prostu wystraszyła się agresywnych dźwięków wydawanych przez wilka, gdyż nie wiedziała o świecie aż tak dużo, by nieznajomego określić mianem psychicznie chorego. Na słowo "umieraj" schowała się cała za drzewkiem, przynajmniej na krótką chwilę. Gdy wychyliła pyszczek, było już po wszystkim. Ciekawiło ją, czemu wilk zaatakował drzewo. Może chciał go spróbować? Jeśli tak, to wcale nie musiał być groźny. Poza tym, w otoczeniu tylu słodkości mała waderka ledwo była w stanie utrzymać zadek w miejscu, nerwowo przełykając przy tym ślinę. Ledwo zdążyła zjeść parę orzechowych kulek, gdy wilk ją wystraszył. Złapała wędkę w ząbki i wsunęła ją w specjalne miejsce z boku torby, zacieśniając jeden sznurek, żeby ta nie wyleciała. Nie była zbyt długa, więc nie było problemu. Wzięła głęboki wdech i wychyliła się zza drzewka. Teraz, gdy Raquel się uspokoił, wydawał się być całkiem sympatycznym wilkiem. Ostrożnie ruszyła w jego kierunku.

- Um... Dzień dobry? - przywitała się niepewnie.

Nie była pewna co do płci nieznajomego, gdyż w ogóle nie potrafiła tego rozróżniać. Sama wyglądem przypominała bardziej chłopaka niż dziewczynę, a jej głos był dość neutralny, to znaczy, mógłby należeć zarówno do jednego, jak i do drugiego. Niespecjalnie jednak o takie rzeczy dbała, gdyż płeć nie miała większego znaczenia tam, gdzie żyła. Nade wszystko najważniejszy był trening i poprawne wykonywanie misji. Często zdarzało jej się zapomnieć, czym dokładnie była, więc ostatecznie nigdy nie miała co do tego pewności. Była Ragnarok, i tyle.
//sorki za chaos w poście xd
Sponsored content