Łąka Pilnaguonos

Ayakashi
Młode

Ayakashi


Liczba postów : 63

     
Ayakashi natomiast, jako stworzenie, które nigdy dotąd nie widziało ani smoka, ani gryfa nawet, nie miał bladego pojęcia, jak bardzo niebezpiecznym może to być owe spotkanie. Zarówno nazwa jednego, jak i drugiego gatunku nie brzmiała dlań jako coś niebezpiecznego. Co innego, gdyby którekolwiek z tych stworzeń zwałoby się "Kościołamaczem" tudzież "Żywcopożeraczem" - wtedy, prawdopodobnie, odczułby i on swego rodzaju dyskomfort na myśl o napotkaniu takiego w ciemnej uliczce. Ponadto wszelkie latającego stworzenia, które danym było młodemu wilczkowi ujrzeć, były raczej niewielkimi, z całą pewnością mniejszymi od Noish'a. Naturalna, szczenięca naiwność nakazała wilczkowi przypuszczać zatem, iż gryfy i smoki - skoro latają - są niedużymi. Pewnie bardzo by się dzieciaczek zdziwił, lecz co począć? Na razie, zważywszy na liczbę gryfów i smoków, szok ten zdaje mu się nie grozić. Ale kto wie, jak się wszystko rozwinie?
Samczyk uśmiechnął się szeroko, kiedy dorosły wilk odpowiedział zgodnie z jego oczekiwaniami {tak przynajmniej podejrzewał; słowa basiora jednak nie były w pełni mu zrozumiałymi}. Na jego pytanie odpowie za chwilę, słowo! Najpierw bowiem rozejrzał się po okolicy, zupełnie, jakoby właśnie ważyły się losy całego świata, zależne jedynie od wielkich tajemnic, które ci tutaj mają sobie przekazać. Pełna konspiracja! Widocznie uznał, iż nie grozi im obecność żadnego szpiega, skinął wszakże mordeczką.
- Oczywiście, psze Pana - szepnął, choć na tyle głośno, iż o żadnej tajemnicy i tak nie ma mowy. Najprawdopodobniej podpatrzył kiedyś podobne zachowania w swojej rodzimej watasze, wszakże każde szablony skądś się "wynosi"; w przypadku Ayakashi'ego zdecydowana większość czynów odbywała się na zasadzie naśladownictwa. Zbyt młodym był, aby wypracował własne schematy zachowań, które mógłby dobrowolnie oraz dowolnie modyfikować, w oparciu o sytuację, w której przyszłoby się mu znaleźć. Wszystko przyjdzie z wiekiem, wszystko ma swój czas i miejsce. Podobno...
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Na krótko tylko był w pełni ukontentowany, dokładnie na tyle, by zdążyć skinąć głową, lecz już ani sekundy dłużej, przeto zaraz zabrał się do wprowadzania ostatecznych poprawek.
- Bardzo. Uważnie - dodał z naciskiem, pochylając się wciąż nad młodzikiem, by utrzymywać dotychczasową atmosferę lub nawet dokręcać szczenięciu śrubę. Niechże coś się dzieje w tym nudnym świecie, na jakim przyszło im się męczyć! Nareszcie coś. Cóż, w innym świecie zapewne przyszłoby Noishowi realizować się czy to w teatrze, czy w kabarecie, czy nawet na modłę rycerzy brata Alberta za parę groszy przed wyruszeniem w dalsze obchody miasta, lecz podobne przedsięwzięcia nie upowszechniły się wśród wilków, wykluczając z jego planów na przyszłość taką perspektywę. Zostawało mu tylko wkładanie całej swej artystycznej duszy w obcowanie z otoczeniem, czego frukta obserwował młody Ay.
Po przejściu przez te etapy popisywania się wilk przysiadł na zadku, po prawdzie nie orientując się, jak teraz powinien zagrać. I doprawdy nie wiedział, gdzie poszukiwać tego, co znaleźć bez dwóch zdań musiał. Mus, mus, mus, bo jak tu zaliczyć wpadkę, jak tu przeżyć fiasko? Wzorem podwórkowych Burków podrapał się intensywnie za uchem, zamrugał sennie. Odpocząłby z chęcią, a zamiast tego czeka go chodzenie. Ach, parki, przetnijcie litościwie nić jego życia, skoro ma czekać do tyle mitręgi i wysiłku! Tym razem znowuż wyraził swe ubolewanie westchnieniem w ślad za męczennikami świata.
- Domyślam się, że teraz byś chciał? - burknął ponuro. - Łapa mnie pobolewa, złamana była... - dodał skwapliwie. Wszak lepiej wyjść na gbura niż laika w sprawach nieziemskich, wolał więc pokryć swoje powolne działania otoczką "ponuractwa", zastosować niesympatyczny wybieg.
- Musimy się rozejrzeć. To b a r d z o czasochłonne zadanie - wyjaśnił, nieco weselej, z ulgą, że na więcej kłamstw zdobywać się nie musi; nie sprawiały mu one problemu, skądże, od najmłodszych lat ćwiczył się w rzemiośle i obecnie - jak z nut! Lecz czasem odczuwał coś takiego, co kazało mu przypuszczać, że ma sumienie. Ów pasożyt twierdził, że nie każda rzecz czyniona przez Noisha pokrywa się z wzorami moralności. Pff.
- Chodź - zakomenderował i od razu zaprezentował, jak czynność ma wyglądać.

z. t.
Ayakashi
Młode

Ayakashi


Liczba postów : 63

     
Krótko, wybacz, ostatnio mam kłopot z zebraniem myśli, weny, ba, nawet mam problem z pozbieraniem rozsypanych przed momentem chipsów. Liczę, że nie będziesz miała mi tego za złe - acz zawsze głupio mi słać tak żałosne odpowiedzi na piękne posty rozmówcy. Uderzam czołem o stół, poprawię się.
Wysłuchał uważnie, co ten tutaj miał do powiedzenia, zaś jego niewielki, szczenięcy ogonek majtał się energicznie na boki, z każdym kolejnym słowem Noish'a bardziej i mocniej, aż dziw, iż jeszcze nikogo nie zabił - choć plask, rozchodzący się po okolicy raz za razem, wyraźnie sugerował, iż zad szczeniaka obrywał solidne baty, czego ten jednak nie zauważał. A może - zwyczajnie, jak to szczeniak - zauważać tego nie chciał? Łebek wilczka przekrzywił się leciuchno i już zamierzał jakkolwiek odpowiedzieć, jednak komenda dorosłego sprawiła, że kwestia ta skazana została na pewną zwłokę. Pospiesznie wstał i ruszył za swoim mentorem, gotów wykonać każde z jego poleceń. Bez negocjowania. Miejmy nadzieję, iż nie padnie komenda "odgryź sobie łapy", bo kto wie, jak mogłoby się to skończyć?

zt.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Jej stópki dotykały trawy, która rosła tutaj wraz z towarzystwem czerwonych, pięknych maków. Podobnej barwy strój wtapiał się w głównie szkarłatne tło, jednak dało się go po poszczególnych elementach rozpoznać. Albowiem od jakiego maku wystają brązowo-czarno-białe kończyny? No właśnie! Szła tutaj więc żwawym krokiem nasza dziewczyna, patrząc na piękną polanę, a raczej łąkę, chociaż dla niej jest to jedno i to samo. Wzięła zatem głęboki oddech, zamknęła oczy, uśmiechając się pod noskiem, gdy tu nagle spadł deszcz! A szkoda, zapowiadała się dobra pogoda, mimo panujących u góry chmur! No cóż, trzeba coś zrobić, by się nie przeziębić! Zatem nasza wilczyca o wyglądzie pandzi ruszyła za poszukiwaniem odpowiedniej kryjówki, lecz czy znajdowała się tutaj jakaś? No właśnie... Wszędzie rosną te maki! Niby chwasty, ale i tak obecna tutaj dojrzewająca ma do każdej istoty szacunek. Poza tym, makowce są strasznie, ale to strasznie dobre!
- Hm - mruknęła cicho Jiyuu, spoglądając do góry. Jej futro po chwili stało się mokre i pełne chłodnawej wody, strój przemókł aż do suchej nitki, jedynie etui na skrzypce chroniło instrument przed staniem się mokrym. To jest przecież pamiątka od mentora! Musi o nią dbać! Nie może za to pozwolić na to, by cokolwiek jej się stało. Zatem... Czekała spokojnie, pomimo lekkiego zimna. Może to za jakiś czas przejdzie i będzie mogła rozkoszować się wyglądem tej łąki?
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
Nagła zmiana pogody nie zepsuła starej wilczycy humoru. Swoim miarowym, ale dość energicznym krokiem wstąpiła na łąkę pełną maków. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, strząsnęła krople z łba. Rozejrzała się po horyzoncie i dojrzała coś nienaturalnych kolorów pośród makowej czerwieni. Ruszła w kierunku kolorowej, bezkształtnej formie lekkim truchtem. Pomimo deszczu i bolącego stawu w lewej, tylnej łapie, była gotowa na ewentualny atak i obronę. Gdy tylko podeszła kilka metrów bliżej wyczuła dobrze jej znany zapach innej watahy. Położyła się w wysokiej trawie, czujna, obserwując drugiego wilka.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Gdyby pandzia miała kaptur, założyłaby go, lecz go nie ma! Cóż za pech! Być może nadszedł czas, by ubierać praktyczne i przydatne rzeczy albo je zabierać ze sobą? No cóż, parasolki brak... Jakoś musi wytrzymać na tym deszczu, który umył jej niewielkie włosy na łebku. Chociaż... one już trochę urosły. No to chyba dobrze! Nie może być przecież łysa. Nawet nie zatęskniła się za starymi włosami, które były koloru tęczowego (Haribooo!), bardziej za dawną sylwetką i postacią. Niech to szlag, następnym razem nie wejdzie do żadnego jeziora, którego nie zna!
Lecz wtem usłyszała dziwne kroki, pomimo tego, iż deszcz padał głośno i z hukiem. Nie wiadomo kogo, zatem natychmiastowo się cofnęła kilka kroków do przodu, chwytając stanowczo swój kij. A była to dobra, drewniana broń, której należało się bać! Mimo tego, że Jiyuu zrobi sobie krzywdę szybciej niż potencjalnemu nieprzyjacielowi. Tak więc spojrzała swoimi brązowymi oczami na coś, co było pomiędzy makami. A kto to był? Biały wilk! Łooo matko, jak dawno nie widziała jakiegoś wilka!
- Heeej! - powiedziała entuzjastycznie, patrząc cały czas na nieznajomą osóbkę swoimi paczałkami. Najwyraźniej wilczyca chodząca na dwóch łapach była szczęśliwa, bo machała swoim czarno-brązowym ogonkiem na lewo i prawo. Teraz nie interesowało ją to, by się skryć - interesowało ją to, by kogoś poznać! - Nazywam się Ongaku Jiyuu, a ty? - kucnęła, by nieznajomy (bądź też nieznajoma) mógł (lub mogła) się jej przyjrzeć.
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
Wardress nagle wstała odskakując nieco do tyłu. Obniżyła pysk i kark, sierść na grzbiecie mocno się nastroszyła. - Najpierw odrzuć ten kij. - burknęła stanowczo. Nie była wystraszona, ale ostrożna. Pewne mankamenty wieku nie pozwalały już na szybkie uchylanie się przed kijem, tym bardziej, jeśli wywija nim stworzenie ciut zbyt energiczne. - Wardress Dara Sindbai - przedstawiła się uprzejmie zastygając jednak w przybranej pozycji. Nie do końca wiedziała, z czym albo kim ma do czynienia. Trochę wilk, trochę panda, ciut człowieka... Pomieszanie z poplątaniem. War bacznie obserwowała każdy, najmniejszy ruch napotkanej postaci. Powoli, tak aby nie przestraszyć potencjalnego znajomego, wilczyca rozłożyła białe, pierzaste skrzydła i ułożyła je nad głową - w taki sposób, by choć trochę uratować swoje futro przed zgubnymi kroplami deszczu. Wadera nie tolerowała mokrego futra, jego zapachu ani nieprzyjemnego chłodu, w przypadku jakiegokolwiek powiewu.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Panda nie była zaskoczona, że tajemnicza postać przemówiła - to znaczy, że żyje. A jak żyje to dobrze, bo nie chciałaby znaleźć jakiegoś nieżywego! Chociaż przydałaby się jej przygoda z duchami oraz innymi stworzeniami, byleby to wszystko było paranormalne! Panda wstała, chowając swój kij na plecy, by nie przestraszyć potencjalnego sojusznika - w sumie wadera o to poprosiła. - Nie ma problemu - wzruszyła ramionami uśmiechając się lekko. Nie chciała, by ktoś ją postrzegał jako złą władczynię wszechświata, demona czy coś w tym stylu, ale też nie za jakiegoś słabeusza, co podlega o niebo silniejszym od niego. A tak czasami było? Chyba nie. Jednak wie, co ma unikać w swoim życiu - cukierków (by nie zgrubnąć), głośnej muzyki, na razie płci przeciwnej no i też pieniędzy, bo są złe! Przynajmniej tak tłumaczył jej mentor. A szkoda, że odszedł, jednak nie ma zamiaru popaść w depresję tylko dlatego, iż bliska osoba pandy umarła! Życie toczy się dalej, nieustannie, aż do pewnej chwili - nie należy zatrzymywać się, należy biegnąć dalej przed siebie! - Jaaakie ładne imię! Jak mam Ci mówić? Może być Sindbai? - spytała się, by nie urazić nowo poznanej osóbki. Nie chciała przecież, żeby się ona obraziła na nią! W szczególności teraz. Ale bardziej ją zafascynowały skrzydła - białe, anielskie... Aż jej się coś przypomniało - dosłownie na ułamek sekundy powróciła do przeszłości. A dokładniej do Piwnej Nuty pana Alastaira, który miał podobne kończyny służące do latania. - Ale piękne skrzydła ma pani! Aż mi się przypomniał jeden basior, co też miał podobne! Fajnie jest czasami wznieść się w powietrze niczym ptak, by potem zapomnieć o wszystkim i oddać się marzeniom, fantazji...
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
No dobra. Co to za niespotykana istota i czemu ma w sobie tyle energii? Prawie jak jej barwna córka Paige... Ale nie, to nie mogła być ona. Paige była zwykłą wilczycą. A ta istota jest ciekawa, piękna w swojej dziwności, ale też trochę psuje obraz Krainy, którą War znała od dziecka. - Właściwie nikt do mnie nie mówi imieniem rodowodowym, ale jeśli chcesz, to nie widzę problemu. I nie na pani, błagam, mam już tyle lat, że słowo pani działa na mnie jak obrus na kota. Jest nie-do-przy-ję-cia. Po imieniu, poczuję się młodsza - zaprotestowała przeciwko dodawaniu jej lat. Czyli jednak wygląda staro... Moja słodka Nocy, czemu mnie ukarałaś starością? Nie mogłam być wiecznym dzieciakiem? War wyprostowała się, uniosła łeb. - Chodź tu pod skrzydła, już chyba wystarczająco zmokłaś Jiyuu. Powiedź mi, kim Ty dokładnie jesteś? Skąd przybyłaś? - zapytała dociekliwie. Wciąż z pewną dozą ostrożności usiadła na trawie i odsunęła ciut lewe skrzydło w bok tak, by zrobić miejsce dla nowo poznanej istoty.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Hmm. Tak pomyślała nasz Ongaku, spoglądając na waderę, która była najostrożniejszą chyba istotą na świecie. A może dlatego, bo zawsze spotykała tych, co się jej nie bali? No właśnie! Jiyuu żyje prawie zawsze w świecie pozbawionym wszelakich skaz oraz innych niedociągnięć. Jednak czasami zdołała poznać mrok panujący w duszach innych osób. Jednak wie, że jedno nie może żyć bez drugiego. Światło bez ciemności, ciemność bez światła. Czasami panuje jedno z nich, czasami inne jest potępiane, czasami zachowywana jest pomiędzy nimi równowaga - bardzo cienka granica charakteryzująca się tym, że łatwo można ją zepsuć, zejść z niej. A przez to dzieją się niewyobrażalne rzeczy - giną niewinni, roślinność nie rośnie, a Słońce nie ma wręcz prawa, by oświetlić Krainę swoimi delikatnymi promieniami. Jiyuu chce zmienić ten świat na lepsze, żeby wilki nie musiały ciągle żyć w niezgodzie - jednak czy to jej się uda?
- Nie, to nie tak, Sindbai! Nie miałam zamiaru dodawać ci lat, po prostu jestem przyzwyczajona do tego, by każdemu mówić z szacunkiem i dobrym doborem słownictwa - no i coś zepsuła! Czuła się z tego powodu źle, jednak postanowiła, że już więcej nie popełni tego samego błędu. Nie wie dokładnie, ile ta miła pani ma lat, jednak jej nie zależy na wieku, po prostu lubi rozmawiać. A ona ile ma lat? Chociaż wygląda na dorosłą samiczkę, ma tylko 2 i pół roku, co jest nie do przyjęcia. No cóż, trzeba czasami oszukać system! - Dziękuję! - i radosna podbiegła wręcz pod skrzydło Wardress, by nie zmoknąć. Teraz mogła bez obaw z nią rozmawiać, wysuszyć się niczym jakieś ubranko na balkonie oraz opowiedzieć swoją wzruszającą historię. Uśmiechnięta wsłuchała się w słowa towarzyszki, patrząc swoimi brązowymi oczami na nią. - Ja? Jestem muzykiem! Mam własny lokal. No i też po części dzieckiem, chociaż na to nie wygląda. Nikim szczególnym, po prostu oddaję się temu, co lubię, by nieść radość innym - odpowiedziała na pierwsze pytanie dorosłej, trzymając się własnych, troszeczkę grubych nóżek. Ta to ma metabolizm! Nieważne jest to, ile je, zawsze będzie miała dużo więcej tłuszczyku niż inni. Może to i dobrze? - A skąd pochodzę? Tego dokładnie nie wiem. Kiedy umarł mój mentor, miałam mniej niż dwa lata. Wstrząsnęło to mną, gdybym miała powiedzieć - bardzo. Byłam z nim bardzo zżyta, czułam do niego ogromny szacunek, no i też po części miłość. To on mnie wychował, nie rodzice. Jednak przyjęłam do siebie to, że miał prawie trzysta lat! Przynajmniej nie umarł w samotności. Wszyscy wokół niego znikali, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. nikt nie chciał z nim rozmawiać. Uważam, że to jest straszne przeżycie. Pewnej nocy wpadłam do studni pozostawionej przez ludzi, gdyż widziałam w nim światełko, i to właśnie on mnie uratował przed śmiercią! Tak oto się poznaliśmy. Nauczał mnie. Aż pewnego razu trafiłam na te tereny, jako podróżnik. Nie mogłam żyć przeszłością. Ważne jest to, by żyć teraźniejszością! - a ciągle towarzyszył jej miły, pogodny uśmieszek.
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
Wardress trochę się uspokoiła. Zaczęła zataczać skrzydłami duże koła - żeby nie odkryć ani siebie, ani Jiyuu, jednocześnie starając się lekko wysuszyć ich zmoknięte futra. - Kiedyś też byłam bardzo radosna, skoczna, dokładnie tak jak Ty, właściwie w okresie mojej młodości wraz z innymi szczeniętami robiliśmy niezłe zamieszanie. Później wszystko się trochę pokomplikowało ale... Ale znowu tu jestem, wróciłam. A co do mojego wieku, mam już dwanaście lat. Bliżej mi już do Matki Ziemi niż dalej, ale postanowiłam wrócić, żeby nie umierać w samotności. I znów mam marzenia - wszystko wypowiedziała statecznie, spokojnie, ale z małym, zadziornym uśmiechem na pysku. Oblizała starannie kufę w kropli deszczu. - Czemu tak śmiesznie siedzisz trzymając się za łapy? - zapytała po chwili obserwowania młodej wadery. Cholera, jakie to musi być nie wygodne! - Jakbym ja tak usiadła, pewnie bym się przewaliła na pysk! Starości niewiele może pomóc. - zaśmiała się subtelnie i wbiła swoje jasnożółte ślepia w wilczycę. War przez chwilę poczuła się szczęśliwa, rozmawiała już z kimś innym, nie z sobą, mogła poczuć zapach innego zwierzęcia, nie tylko padliny i dogorywających, upolowanych stworzeń. Poczuła przez chwilę dumę, że wyszła ze swojej skorupy do świata, wróciła tam gdzie było ich miejsce. Ich...
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Naszej pandzi, która jest tak naprawdę wilkiem, bo ma długą, czarną kitę, poczuła wpierw dziwne, zimne powietrze na własnym ciele, lecz po chwili jej futro stało się niemalże suche. Dziewczynka uśmiechnęła się, patrząc swoimi brązowymi oczyma raz na czerwony mak, a raz na Wardress, którą całkiem niedawno poznała. W tej chwili przerwał mi kot, który zaczął się tulić do telefonu. Ale do rzeczy - chmury na niebie były szare niczym popiół lub inne tego typu rzeczy. Jak mysz pod miotłą, o! Ale w tej chwili każdy miał coś do powiedzenia. Ongaku odwróciła głowę w stronę towarzyszki, wsłuchując się w jej opowieść, która nie należała pewnie do najszczęśliwszych, jeżeli chodzi o koniec. Ale postanowiła zbytnio się tym nie przejmować - przecież życie jest po to, by być szczęśliwym, tylko czasami smutnym oraz przygnębionym! Uśmiechnęła się jeszcze bardziej, pokazując swoje białe ząbki.
- Widzisz, ja przed poznaniem mojego mentora byłam osobą... No nie wiem. Chyba tak samo wesołą, dobra, troszeczkę mniej - dodała po tym, jak kobieta oznajmiła, ile dokładnie ma lat. Aż tyle czasu?! Ona ledwo co sięga jej pięt! Przecież jest ona prawie pięć razy starsza od pandy! - E tam, wiek się nie liczy!
Po tym, co powiedziała Sindbai, dziewczyna lekko zaśmiała się. No tak, przecież jest inna niż inni! To jest jej jedyny plus, to znaczy się, chyba. Ma sylwetkę niczym prawdziwy człowiek, no ba, prawdziwa kobieta!
- Widzisz, moja budowa ciała jest inna, dlatego mogę przybierać taką pozę.
Sorka, że krótko. Korzystam z telefonu :|.
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
//Nie ma sprawy. A co do kota i telefonu - tak, znam to połączenie. Moje też wytrącają telefon z ręki :3.

- Wiem kim są ludzie. Te dwunożne istoty nigdy nie były wobec mnie agresywne, może z powodu mojego białego futra, biel raczej kojarzy im się dobrze. No, albo ze strachu, bo przecież jestem dużo większa niż pies, czy kojot, dorównuje wielkościom dorosłym, wilczym samcom. A co do wieku... Chcę znów się poczuć, jakbym miała może cztery lata! Przeżyć nową miłość, może kolejny miot... Ale mimo wszystko zależy mi na odzyskaniu mojej pozycji w stadzie, a to już jest niełatwa sztuka. Chcę znów stanąć na dawnym miejscu zebrań watahy Nocy i przemówić do nich jako ich samica Alfa. Obraz prowadzonych przeze mnie obrad jest drugą, najpiękniejszą sceną zapisaną w mojej pamięci, wyrytą na zwojach gdzieś tam z tyłu głowy. - mówiąc te słowa lekko pacnęła się łapą w łeb. - Ale teraz to chyba nie byłoby Ci wygodnie siadać tak, jak ja? Z resztą, trochę zabawnie być wyglądała. - wilczyca dodała z szerszym już uśmiechem na pysku.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Pandzia wsłuchiwała się w słowa koleżanki, lekko machając swoim puszystym ogonkiem. Jak to fajnie jest wysłuchiwać innych! O ile ona także jest gadatliwa, zamiast chwalić się swoimi przeżyciami, przygodami, woli siedzieć cicho i słuchać różnych zdarzeń, które miały miejsce u innych wilków. Zaczęła więc strzelać swoimi palcami, które wydawały cichy, dosyć dziwny dźwięk. Dla niej to normalka, ale czy dla Wardress także?
- Sądzę, że mogłabym się wtopić w tło ludzi, gdybym ubrała się tak, jak oni, no i też zrobiła coś ze swoją twarzą. No nie wiem, chustę bym na nią dała? - zaśmiała się lekko Jiyuu, pokazując ponownie stos białych, lśniących ząbków. Brązowe oczy raz wpatrywały się na skrzydła koleżanki, raz na ziemię, raz na jej pysk, a raz na roślinki i inne cuda natury. Tak ją wszystko interesowało... Lecz nie teraz - musi przecież przeżyć, nie dać się pokonać żywiołowi wody! Gdyby nie dorosła wadera w wieku 12 lat, pewnie zamarzłaby do szpiku kości. Ona to ma szczęście, że prawie wszyscy ją lubią. Gdyby nie to, już dawno skończyłaby w brzuchu smoka lub innego stworzenia, którego imienia nie zna. Przynajmniej z nogą już nie ma problemów! - Łooo, byłaś Alfą?! - powiedziała entuzjastycznie, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. To przecież była głowa watahy! Jak mogła tego nie zauważyć? Chyba dlatego, gdyż za późno przyszła do Krainy, no i też za późno się urodziła. Ale gdyby należała to Watahy Nocy, może by wiedziała coś na ten temat. No cóż, przynajmniej teraz wie. - Ja bym nie dała rady dowodzić całym stadem, poza tym, nie mam umiejętności przywódczych - zaśmiała się troszeczkę na swój brak bardziej przydatnych talentów, spoglądając na puchate dłonie. Właśnie do jej uszu dotarły słowa, na których myśl miała ochotę jeszcze bardziej parsknąć, tym razem głośniejszym śmiechem. - Trochę, ale mogłabym. No w sumie... Ale jak byłam zwykłym wilkiem to mi nic nie przeszkadzało, by usiąść dokładnie tak, jak ty!
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
- Czy to, jak wyglądasz obecnie, jest wynikiem wypadku? Magii? Eksperymentów? A swoją drogą, bycie Alfą wcale nie jest takie trudne. Jeśli kiedykolwiek miał szczeniaki, to bycie przywódcą całej watahy to pestka. Cztery maluchy potrafią być bardziej niesforne niż banda dorosłych wilków. Rzecz jest w tym, że szczeniąt trzeba nauczyć szacunku, w sumie wszystkiego, stado wie, że musi szanować swojego przywódcę. Nawet jeśli ten szacunek wynika ze strachu przed karą w przypadku przeciwstawiania się słowom Alfy. W Nocy panował kiedy ustrój totalitarny, dzierżyłam pełną władzę i nie wolno było w żaden sposób zakwestionować decyzji. I to chcę przywrócić. Dla mnie ważne był także obrzędy ku czci naszym bogom. Wiem, co się stało w tej sferze, ale ofiary na cześć naszych władców duszy zawsze jest ważny. Uprzedzę Twoje związane z tym myśli - pena władza nie oznacza tyranii. Jestem stanowczą, ale wyrozumiałą wilczycą. Spokojną, ale taką, która potrafi walczyć o swoje zdanie zawsze. I takiego też potrzebuję partnera. W tajemnicy Ci powiem, że będzie nim tylko ten, który zdoła przyporządkować sobie mnie samą. A to nie lada sztuka! - koniec swojego dość długiego wywodu Wardress zakończyła śmiechem. Sama do końca nie wiedziała, czy tak młoda wadera zrozumie dokładnie o co jej chodziło. Ile się w życiu już natłumaczyła skąd się biorą szczeniaki!
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
- Hm- mruknęła cichutko, przybierając pozę słynnego Sherlocka Holmesa. Wiecie, łapa na brodzie, zamyślona twarz i oczy niewinnie skierowane ku górze. A gdyby był to komiksowy świat, nad swoim łbem miałaby słynny pytajnik. A potem pojawiłaby się lampa! - Widzisz, niektórych jezior należy unikać! - dodała po krótszej chwili, przypominając sobie to, jak znalazła się nad dziwnym zbiornikiem wody, a jako że wymagała ochłody oraz napojenia, weszła do niego. A to, co się stało - było bardzo dziwne, jak i wyjątkowe. Na początku poczuła dziwny ból, lecz potem on zniknął, aż wreszcie mogła zaczerpnąć kolejny oddech. - Widzisz, zapłaciłam za swoją nieostrożność, nie wiem dokładnie, czy na moją korzyść lub niekorzyść, ale nic nie dzieje się przypadkiem.
Machnęła swoim ogonkiem, jednocześnie słuchając słów nowej towarzyszki, jak i myśląc o czymś... Dlaczego los zgotował jej taki wygląd i sylwetkę? Dlaczego nie może być zwykłą waderą? Nie dlatego, gdyż użytkowniczka tego chciała. Po prostu ktoś wiedział, że mając sylwetkę prawdziwego człowieka, będzie mogła lepiej tworzyć muzykę i dzielić się nią z innymi. Och, jak dawno nie grała na skrzypcach! Przydałoby się znowu powrócić do koczowniczego trybu sprzed spotkania pomarańczowego smoka, który chciał ją zabić i prawdopodobnie zjeść. Wtedy zaczęła bardziej pojmować niektóre sprawy - że dobro nie może istnieć bez zła, że wojna zawsze będzie obok nas, a po burzy nie zawsze wychodzi tęcza. Może później, niż było to ustalone. Jednak z wojen można się wiele nauczyć. A w szczególności tego, że dzięki nim ludzie są w stanie pojmować własne błędy w życiu.
- A uda ci się zdobyć ponownie te stanowisko? Wiesz, nie zawsze dają szansę - zapytała, patrząc swoimi brązowymi niczym mleczna czekolada oczami w stronę koleżanki. Jednak do kwestii łatwości stanowiska Alfy jakoś nie mogła się przekonać. Przynajmniej dlatego, bo nigdy nie miała własnych szczeniaków. I nawet o tym nie myśli, bo przecież jest jeszcze młoda i całe życie przed nią! - Widzisz, nie mam młodych, bo jestem sama za młoda - parsknęła cicho nasza wilczyca o wyglądzie pandy, po krótszej chwili dodając. - Czyli Samiec Alfa i Samica Alfa to zwykle para... - jak mogłaś tego nie wiedzieć, Jiyuu! No tak, ty mało rzeczy pojmujesz.
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
// PANDOŁAK!

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia czy mi się uda. Ale myślę też, że mam wszystko, czego mi trzeba, bo odzyskać swoją posadę. Ale trzeba najpierw odbudować stado. Po całej krainie są rozsiane niezrzeszone wilczyska, które należy przekonać do tego, aby swoją drogę odnalazły właśnie w Nocy. Oni jeszcze nie znają swojego przeznaczenia. Parę wilków to jeszcze nie wataha. A musimy być gotowi na każdą ewentualność. Nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakują smoki. W powietrzu na ten moment mogę walczyć z nimi jedynie ja. A ja jestem stara i potrzebuję armii, choćby naziemnej. - powiedziała spokojnie, ale z lekkim uśmiechem. Miała nadzieję, że wizją wojny międzygatunkowej nie wystraszy młodej pandoczycy. - Tak, zazwyczaj to para, ale wcale tak być nie musi. Rzecz w tym, że parze łatwiej się dogadać no i wiesz... Mnie łatwiej przeforsować pewne nakazy i zakazy mogąc troszeczkę użyć swoich kobiecych możliwości, by przekonać samca Alfę. Zawsze, nawet w tej krainie, chodzi o miłość, kości i zazdrość. To powód wszystkich konfliktów, tych, w których przelewa się niewinną krew. - parsknęła. Kwestia o urokach bycia wilczycą była wypowiedziana dość cicho. Trochę takim półszeptem. Deszcz już odszedł w niepamięć. Wardress złożyła lekko zziębnięte skrzydła. - Nie myśl sobie nic złego. Tylko trochę się przysunę. Sporo ciepła oddałam podczas trzymania skrzydeł w górze, wystawionych na wiatr i deszcz. - dodała z wesołym uśmiechem na pysku siadając bark w bark z waderą.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
- Nigdy nic nie wiadomo - dodała pospiesznie nasza wadera, patrząc na niebo, które po krótszej chwili stało się lekko niebieskawe. Tylko kilka chmur przedzierało się oraz wędrowało dalej, zatem było już pewne, że nie spotkają dalszych niemiłych niespodzianek. Wadera machnęła lekko swoim długim ogonem, siedząc nadal w tej samej pozycji, co wcześniej. Oczywiście wsłuchiwała się w plany wadery, jednak nie mogła nadal zrozumieć, dlaczego wszyscy nie mogą żyć w zgodzie. Cóż za różnica, że ten należy do tej watahy, a ten do tej? Albo dyskryminacja innych gatunków. Że wilki są albo słabsze, albo silniejsze, ale tutaj nie o to chodzi! Silniejszy jest ten, co potrafi pojąć, jakie zło zrobił i przy okazji postara się naprawić błędy w swoim życiu. Ale czasami nie da się po prostu przywrócić kogoś do życia pstryknięciem paluszkami. Takich sytuacji nie da się cofnąć, no chyba że porozmawiasz z Władcą Zmarłych. - A jeżeli ich nie przekonasz, co wtedy zrobisz?
Te słowa były nad wyraz dziwne, ale musiała się zapytać, tak na wszelki wypadek. Oczywiście nasz pandołak nie wie, co to jest inkwizycja i przy okazji tego, co ona robiła. Lecz użytkowniczka wie. Jest to sąd, którego zadaniem było przekonywanie osób wierzących w religie protestanckie, by powróciły do starej wiary w Kościół. Kiedy wszystko szło w porządku, pozostawiali ich. Jednak, gdy się sprzeciwiali, zabijano ich. Ta wizja tylko troszeczkę ją wystraszyła, jednak wie i tak, że nie może niczego zrobić, by przekonać cały świat, żeby nie walczył. Wojny będą zawsze i wszędzie.
Jeżeli chodzi o kobiece atuty, wadera ich jeszcze nie zna. Chociażby dlatego, iż nie patrzy zbytnio w lustro oraz niezbyt interesuje się swoim wyglądem, chociaż ostatnio zaczęła się zastanawiać nad kolorem własnego ubrania, sukienką lub zwykłą koszulą + spodnie oraz innymi tego typu rzeczami. Poza tym, nie jej rola, by robić wodę z mózgu chłopakom, którzy jej się spodobają. No tak... Kto polubi grubą, puszystą pandę?
- Ja się nie interesuję kośćmi oraz miłością, a zazdrość się u mnie nie pojawia - dodała, spoglądając na nią. Ma przecież takie piękne skrzydła, a ona nie paja żadną zazdrością, żadnym negatywnym uczuciem. Albowiem ma coś, czego Wardress nie ma - sylwetkę człowieka. Każdy ma inne znaki rozpoznawcze, a panda nie zamieniłaby wyglądu za kończyny umożliwiające latanie. Po prostu za bardzo przyzwyczaiła się do nowego wyglądu. Po tym, jak minął mocniejszy deszcz, na niebie pojawiła się piękna tęcza. Aż młoda wypowiedziała zdanie. - Czemu Patrzysz Żabko Zielona Na Głupiego Faraona? - po krótszej chwili zauważyła, jak biała wadera przybliża się znacznie ku niej. Troszeczkę czuła się nieswojo, jakby naruszono jej prywatną przestrzeń, jednak przyzwyczaiła się w ciągu kilku sekund. - Czemu mam myśleć źle?
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
- Nikogo nie będę zmuszać. Tego możesz być pewna. Chodzi mi raczej o bezpieczeństwo. Samotnie usiane wilki mają dwa wyjścia: albo ciągła walka o swoje życie, albo pomoc w zapewnieniu bezpieczeństwa całemu stadu. Z wiekiem zrozumiesz czym jest siła grupy. Chętniej do stada przychodzą wilczyce w okresie macierzyństwa. Są w stanie oddać wszystko za bezpieczeństwo swoich dzieci. Nastały kiepskie czasy na bycie samotnikiem. Nad naszymi głowami wciąż górują smoki, są niebezpieczeństwem, przynajmniej dla Nas, Nocnych, ale są w stanie poturbować każdego. A w grupie raźniej. - powiedziała z uśmiechem. To nie tak, że War przepowiadała wojnę, czy coś w tym stylu, ale na tyle długo jej łapy stąpały po tej ziemi, że wiedziała czego może się spodziewać po niektórych rasach. Smoki z natury nie lubiły się dzielić terenami. Nawet wspólnymi. Możliwe, że ich stado ma zbyt małą liczebność, alby teraz doszło do jakichś niekontrolowanych ataków, ale z czasem... Nigdy nie wiadomo. - A, dlatego, że się do Ciebie już prawie bokiem przytulam. - zaśmiała się War i pacnęła ogonem ogon waderki. Wstała. Pogoda była dość przyjemna, chłodna, ale nie mrożąca krwi w żyłach. Wilczyca odeszła kawałek i rozprostowała skrzydła. Przymknęła ślepia. - Kości, miłość i zazdrość... Dla mnie to też nie ma znaczenia. W tym momencie interesuje bezpieczeństwo.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
- Albo schowanie się przed wszystkimi, daleko stąd, byleby wieść spokojne życie... - dodała po krótszej chwili nasz pandołak, zastanawiając się dokładnie nad słowami dorosłej oto kobiety. Warto dodać, że Ongaku nie wiedziała na początku, czy dołączyć do Watahy Wiatru, czy po prostu Samotników. Jednak nie dla niej tytuł Samotnika, ale też i nie chce walczyć dla kogoś, kogo nie zna. Po prostu ma zamiar odpoczywać, cieszyć się małymi szczęściami oraz dbać o siebie jak podczas podróży. O ile wcześniej nie miała domu, teraz ma, jednak i tak fajnie było poznawać nowe osoby, wędrując tu i tam, za górami, za lasami...
Wieczorami szła do jakiś karczm oraz poznawała nowe osoby - tylko najgorsze było to, iż byli tam prawie sami dorośli, czasami trafiała na nastolatków w jej lub troszeczkę większym wieku, ale tak czy siak czuła się troszeczkę dziwnie. Lecz jej to nie przeszkadzało! Wiek nie jest ważny, co nie?
- Widzisz, ja na początku chciałam dołączyć do Samotników, lecz teraz jestem tam, gdzie jestem - w Watasze Wiatru. Ale teraz mało jest matek ze szczeniakami, więcej jest tych drugich, co się samotnie błąka po Krainie, bez żadnej opieki, bez żadnej pomocy, bez żadnej możliwości walki... - dodała troszeczkę smutno, lecz po chwili typowy nastrój wrócił jej w niemalże trybie natychmiastowym, gdy ta pacnęła ją ogonem w jej ogon. Jiyuu całkiem sprawnie poruszyła swoją kitą, oddając nowo poznanej wilczycy. Bezpieczeństwo... chyba na razie jest spokój w Krainie. Ale co będzie dalej? Kto wie, być może to tylko cisza przed nadchodzącą burzą czy coś w tym stylu... Ale szczęście, że powróciło słoneczko! - Ja spotkałam takiego ogromnego smoka o pomarańczowych łuskach i o mało co mnie nie zabił, heh - a jako że sylwetka młodszej dziewczyny pozwalała na chwycenie się za głowę, tak więc zrobiła.
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
- Smoki jakby tylko mogły to by wszystkich i wszystko zjadły. - burknęła war niezadowolona. - Jesteś dość mała. Czy miałaś kiedykolwiek okazję... Latać? - zapytała po chwili Wardress z uśmiechem. To takie wspaniałe uczucie! Jakby móc połaskotać niebo ogonem! Stała około dwóch metrów od waderki. Rozłożyła skrzydła całkowicie ogrzewając je w promieniach słońca. Biały kolor futra sprawiał, że podczas lotu War była mało widoczna w otoczeniu chmur, co pomagało w kamuflażu. Tak samo jak zimą. Niestety leśne tereny i łąki dość słabo pomagały jej się ukryć. - Pamiętam, wataha Wiatru często skupiała wielkie umysły i serca, ale także bardzo ciekawe przypadki. Kiedyś był taki wilk, Qedr, on właśnie chyba był z watahy Wiatru. Wspaniały opiekun lecznicy, wiele razy ratował mi skórę! Ale było ich o wiele więcej! - westchnęła. Jakie to były wspaniałe lata jej życia!
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Ongaku wpierw spojrzała na czerwone maki, których kolor wręcz błyszczał w delikatnych promieniach słońca, jakby ktoś je dotknął i przekazał im swoje piękno. Nie ona, nie Sindbai, lecz właśnie kobieta, która została tutaj zamordowana. Na szczęście ona nie wie nic o tym, dlatego ma powody do radości. Jednak każdą roślinkę, każde, nawet najmniejsze żyjątko szanuje całym swoim sercem. Tak właśnie nadleciała Niwatori, która najwyraźniej powróciła ze swojej jednej, dłuższej wyprawy, zostawiając pandę samą. Jednak ptaszynka wiedziała, iż Jiyuu sobie sama poradzi! Całkiem szybko podleciała na ramię osóbki podobnej do człowieka, gdy ta wymówiła całkiem głośno jej imię. O ile w naturze powinno być tak, że silniejszy zjada słabszego, ona taka nie może zbytnio być. Oczywiście dla własnego przetrwania zje jakieś stworzenie, jednak tylko wtedy, gdy to będzie uczciwe, a sama zabije je szybko, by nie czuło bólu spowodowanego raną. Fajnie było, gdy w czasach młodości sam mentor załatwiał jej jedzenie, lecz teraz musi sama sobie poradzić. Oczywiście przytuliła sójkę najmocniej jak mogła, a następnie pozwoliła jej usiąść na własnej głowie. Wyglądała wtedy bardzo śmiesznie.
- Nie wszystkie smoki takie są - oznajmiła, spoglądając do góry, gdzie na błękitnym niebie płynęły leniwie białe chmury. Czy to, że spotkała tylko jednego smoka, który chciał ją zjeść, oznacza, że każda gadzina taka jest? Przecież podobne sytuacje można spotkać nawet w wilkach, zatem co stoi na przeszkodzie, by powiedzieć o nich to samo? Poza tym, w Krainie były także te dobre smoki. Użytkowniczka pamięta smoka herbacianego, co nakrzyczał na jej pierwszą postać, ale nie był przecież zły. Panda o mało co się nie roześmiała oraz rozbeczała jednocześnie z bólu brzucha na temat jej drobności. Ona drobna?! Czy nie widać u niej fałdek tłuszczu oraz grubych nóg, co jak kucnie, są szerokie niczym szafa? Poza tym, waga pokazuje to, że ma nadwagę! - Nie, nigdy nie latałam. Ale ja mam być drobna? Rozśmieszyłaś mnie, Sindbai. Ja ważę niczym para dorosłych osobników! - nie martw się, to tylko dojrzewanie i hormony. Jak dorośniesz to będziesz chuda jak patyk! Wszystko jeszcze się okaże, właśnie to ona jest rebeliantem przeciwko modzie na chudość! Niwatori aż podleciała do góry, nie mogąc utrzymać równowagi. - Z tego, co mi wiadomo, ostatnio nie ma nikogo w Lecznicy. A przynajmniej tak słyszałam. Nie wiem, jak teraz jest.
Usiadła w jeszcze inny, dziwniejszy sposób. Wiecie, po turecku. To pewnie było dla jej towarzyszki dosyć dziwne, lecz należy wiedzieć, że dziewczyna nie jest w stanie wytrzymać w jednej pozycji przez niemalże 10 minut!
- Miałaś kiedykolwiek jakiegoś chłopaka? Co ja pytam, jak porównujesz stado do sfory szczeniaków to i pewnie je miałaś! - prawie siebie skarciła za nieuwagę, lecz potem się uspokoiła. Zastanawia ją to, jak to jest się zakochać, zatem podparła swoją głowę o dłoń, a cała kończyna podpierała się na nodze. W książkach opisują to całe zdarzenie, iż kobieta ma w brzuchu motyle, trudno jest się jej wysłowić, stara się ubierać jak najmodniej, no i też przygotowywać idealny makijaż, byleby się spodobać płci przeciwnej. Ale jak to jest naprawdę? Tak samo czy inaczej?
Wardress
Latająca Doświadczona Beta Nocy

Wardress


Female Liczba postów : 217
Wiek : 30

     
Wardress zmarszczyła skórę na nosie. Pandołak co chwilę ją zaskakiwała. Sposób, w jaki waderka usiadła, był niezłą zagadką dla starej wilczycy. - Niesamowite! Twoje stawy jakby obracały się inaczej. - powiedziała zdumiona. - Tak, miałam. Trzech. Ale to już dawne dzieje, czasy, które chętnie bym zapomniała. Ale znowu szukam miłości! - zaśmiała się na końcu i machnęła leniwie ogonem. - Jiyuu, muszę Cię przeprosić na jakiś czas, bardzo zgłodniałam, a mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia na terenach nocy. Dziękuję za wytworny czas razem. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. I pamiętaj, jesteś super! - szczeknęła przyjaźnie Wardress i, pomachawszy skrzydłem do pandołaka, odbiegła.

[zt]
//Przyjdę Bloodem.
Bloodspil
Dojrzewający

Bloodspil


Male Liczba postów : 25
Wiek : 30
Skąd : Z brzuszka!

     
Bloody wpadł jak oszalały na polanę. Właśnie goniło go stado wściekłych os, ponieważ po raz kolejny łapami próbował wyciągnąć słodki miód niszcząc przy tym ile się da. Ale głupie owady nie miały pojęcia, co płynie w jego krwi. Rozpędził się i dał głębokiego susa w zaspę błota. Zasychające błoto stanowiło niezłą zbroję przeciwko obrzydliwym żądłom wściekłych, latających morderców. Gdy tylko paskudy dostrzegły, że nie wiele wskórają w kwestii tak grubego pancerza, zarządziły odwrót i ponowną odbudowę gniazda. Bloody wyszczerzył kły w radosnym uśmiechu zwycięzcy. Padł jak długi na trawę i maki taranując wszystko na swojej drodze. Tak, właśnie próbował zedrzeć z siebie błoto. Część całkiem szybko odpadła, natomiast drugą przyozdobiły pozrywane kwiatki, bratki i stokrotki. Kilka koziołków później uderzył w coś twardego. Pień drzewa stanął mu prostu na drodze! - Ja ci dam! - zawarczał ni to radośnie, ni ze złością i skoczył na pień drzewa. TRZASK. Kora nie wytrzymała ciężaru młodego wilczka i razem z kawałkami kory przyczepionymi do pazurów padł na plecy. Podskoczył jak oparzony. - I masz za swoje!- wykrzyczał śmiejąc się idiotycznie. Potrząsnął futrem zrzucając resztę śmieci i ziemi. Spojrzał w lewo - mignął mu tylko biały kolor końcówki ogona. Zapewne jakiegoś lisa, sporego, ale w każdym razie już sobie poszedł. Spojrzał w prawo. Co to jest?! Przyjrzał się uważnie. Zwierzę, ale jakieś takie, dziwne. Podbiegł wesołym truchtem do zwierzęcia w łatki. - Hejże ho! Jam jest Bloodpil, a Ty kto? - zapytał dostojnym głosem i skłonił nisko pysk przed nowo poznanym osobnikiem.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Ongaku spojrzała na kobietę, która właśnie szykowała się do drogi. Wow, to ona ma 3 szczeniaki?! To znaczy się, miała, no bo przecież już urosły. Hm, ciekawe. Ile ona będzie miała szczeniaków z jednego miotu. Może jednego? A może kilka? A może kilkanaście?! Łoo matko, jak wychowywać taką wielodzietną rodzinę?! Będzie trzeba chyba wtedy wprowadzić program rodzina+, byleby dostawać pieniądze na wychowanie szczeniaków, żeby były one wykształcone i zdrowe, a przy okazji darmową opiekę medyczną. Hm... A może ona będzie miała kiedyś dzieci? Nie no, coś ty, OnJu, przecież jesteś na to za młoda! Poza tym, czy ona swoją pracą zapewniłaby dobry byt? Sądzę, że nie. Ale te fundusze przeznaczone dla drugiego, trzeciego itd. dziecka, spowodowałoby, że po Krainie biegałoby więcej szczeniaków.
- Uhm, nie ma problemu - odpowiedziała dosyć dziwnie, spoglądając następnie na to, jak jej przyjaciółka odbiega. Zaraz, to po co ona ma skrzydła? Przecież mogła polecieć, to kosztowałoby prawdopodobnie mniej energii i byłoby efektywniejsze, niczym atak wody na ogień w Pokemonach... Ale cóż, już nie zdążyła zadać tego przedziwnego pytania, gdyż Sindbai zniknęła z jej zasięgu wzroku. Tak oto usiadła pośród czerwonych maków, znów prawie wtapiając się w tło. Na jej ramieniu siedziała zawsze lojalna, wierna sójka, śpiewając jej cichutko do ucha przyjemne melodie. - Czemu Patrzysz Żabko Zielona Na Głupiego Faraona...?
Spoglądała spokojnie na błękitne niebo, po części zapominając o zewnętrznym świecie. Chciałaby znowu porozmawiać z mentorem, do którego ma ogromny szacunek, posłuchać jego wstrzymujących wdech w piersiach historii oraz gry na skrzypcach - albowiem jego występy były dla niej najlepsze. Sama ledwo dorastała mu do pięt. Chmury leniwie wędrowały, przypominając różne znane elementy naszej pandzie. Wpierw lwa, potem smoka, a na końcu ogromną, białą piłkę. Jednak zaskoczyło ją coś na tyle, iż jej oddech przyspieszył, sama o mało nie krzyknęła, wstała niczym słup soli, czując się bardzo dziwnie. Spojrzała do tyłu, gdzie siedział inny, kolejny wilk.
- O matko, ale mnie przestraszyłeś! - wytarła czoło swoją ręką, starając się jakoś uspokoić. Szczęście, że nie wyciągnęła swojego drewnianego kija! Sójka odleciała do góry, a następnie usiadła na główce pandzi, spoglądając spod byka na osobnika. Jak on mógł zakłócić im wewnętrzny spokój?! - Nazywam się Ongaku Jiyuu. Co ty tutaj robisz? - chociaż to pytanie powinien zadać samiec.
Sponsored content