Jezioro Zmian

Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Obserwowała go w milczeniu, stopniowo także marszcząc brwi, które powolnie zdawały się przyciągać wewnętrznymi kącikami do siebie, jakoby chcąc stworzyć falistą, majestatyczną mono-brew! Znaczy tak to właśnie przedstawione zostało w wyobraźni userki, która powinna stanowczo zmienić swój tok myślenia, bo coś z nim dzisiejszego wieczoru jest nie tak.
- Ach, Tahuś, Taharaki.. ja nie dam rady? No kto, jak nie ja.. Nie jeden w życiu ciężarne brzemię się nosiło! Ty byś zapewne był tego miłą odmianą. - Odpowiedziała ze zbyt dużą pewnością siebie, czego była pewna i żałowała, że nie ugryzła się w język. Nie powinna tyle paplać. Nawet jeśli potrzebowała wspomnieć te kilka słów więcej. Yumi, trochę więcej wyczucia. Potrząsnęła łebkiem i lekko zniżając łeb, skupiła czujny wzrok na basiorze.
- Jak to mój drogi? Cóż Cię dręczy? - Zapytała już z nieco mniejszym entuzjazmem w glosie, wyraźnie zaniepokojona. - Oczywiście, jeśli to pytanie nie wyda Ci się niegrzeczne. - Ach, no bo kimże byłaby Yumiśka gdyby nie jedna z jej formułek, gdy zorientuje się, że pytanie przez nią zadane mogło się wydać niewygodnym dla rozmówcy. No cóż, Yu natomiast siedziała w prawie całkowitym bezruchu, kierując jedynie końcówkę ogona na boki. Jej kości wraz ze stawami przyzwyczaiły się do przyjętej przez nią pozycji. Niewątpliwie gorzej będzie gdy ową będzie planowała zmienić, ale tym martwić będzie się później. Zamarła o ile było to możliwe w większym bezruchu słysząc zadane przez Tahiego pytanie. Jej wzrok momentalnie, na dosłowne parę sekund stał się jakoby pustym, ginąc w otchłaniach umysłu. Wydawać by się mogło, że zadane pytanie wprowadziło ją w stan pewnego niepokoju, jednak ona chwilowo się wyłączyła, skupiła uwagę na istniejącym tylko dla niej punkcie. Ponownie potrząsnęła łbem, aby wyrwać się z zamyślenia.
- Czy nie myślę o awansie? Hm.. w zasadzie myślałam o tym niejednokrotnie, jeszcze jakiś czas temu. Ale wydaje mi się, że.. nie wiem czy bym sobie z tym poradziła, czy nie byłoby to dla mnie swojego rodzaju problemem. - Machnęła stanowczo ogonem, jakby na potwierdzenie swoich słów. No tak, mogłoby to ją przerosnąć, mogłaby być zbyt mało stanowcza, może nawet zbyt słaba psychicznie. Trudno stwierdzić. Nie powinna gdybać, jeśli miałaby się dowiedzieć, musiałaby spróbować.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     

* czołga się, błagając o przebaczenie ;__; *

Pierwsze słowa wadery spowodowały, iż także czoło samca umarszczeniu pozornie niedbałemu uległo, upust zastanowieniu głębokiemu dając. Kraniec kity poruszył się łagodnie, lekko przemknąwszy z prawej na lewą stronę, by zaraz na pierwotną swą pozycję powrócić. Kąciki pyszczka uniosły się nieznacznie w ledwo zauważalnej namiastce uśmiechu. "Ciężarne brzemię". Czyżby wilczyca miała spory wkład w zawilczanie krainy? A może stanowiła swego rodzaju ambulans, transportując przyszłe matule na porodówkę? Cóż, na wiele sposobów rozumieć jej wypowiedź można - toteż lepiej się nie zagłebiać przesadnie, bo jeszcze zbyt daleko w swej nadinterpretacji podąży.
- Sugerujesz, że jestem cherlawy? Wygłodzony? Mizerny? - zapytał obojętnie, chociaż kufa jego poruszyła się nieco, grymas kompletnie zmieniwszy, coby zarys uśmiechu na mars zgoła gniewny przemienić. Oczywiście wszystko w ramach niewinnego żartu rodem z gimbazy, lecz któż by się przejął? W końcu każdy ma grono, w którym nie musi nikogo udawać - a Yumi zdecydowanie do grona tego typu należała, jeśli już analizujemy kontakty Tahasia. Nie musiał się obawiać jej opinią na jego temat - ta już w końcu istniała i zapewne byle żart nie spowoduje, iż zmianie ona ulegnie.
- W czymże byłby problem, Yumi? To nie jest takie trudne, gdy dowodzi się istotami na tyle sprytnymi i rozumnymi, jakimi są Nocni. A jest nas tak niewielu, że w sumie nawet nie ma problemu, że nie dotrze się do wszystkich - dodał nieco smutniej, niejako zgrabnie omijając pytanie dotyczące tego, co go dręczy. Nawet nie dlatego, że nie chciał o tym rozmawiać, lecz dlatego, że nie wiedział, co odpowiedzieć. Może Yumi nie zauważy? Chociaż... Była zbyt bystra, aby brak odpowiedzi na zadane przez nią pytanie uszło jej uwadze.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Uniewinnienie! Spokojnie spokojnie, wszystko rozumiem c:

Nie nie nie! W żadnym wypadku! Jej było póki co daleko do ciąży czy angażowania się w wyż demograficzny. W zasadzie, w tym wieku nawet dalej niż bliżej. A czasu było coraz mniej, niedługo menopauza i te sprawy. Być kobietą, być kobietą, ech.. Ciężkim brzemieniem określiła myśli, które zdążyły przyczynić się do jej stanów przed depresyjnych, które mąciły myśli w jej głowie i siały ziarna niepokoju w sercu każdego dnia.
- No wiesz.. te kurze łapki o niczym dobrym nie świadczą. To prędzej nada się na zupę niż do chodzenia! - Oznajmiła przybierając minę godną nadopiekuńczej i przewrażliwionej babci, której główną myślą i celem w życiu jest dokarmianie do mdłości swoich wnucząt. - Przydałoby się Ciebie troszkę utuczyć, bo przy najmniejszym podmuchu wiatru Cię zwieje! - Dodała poszerzając, niby w geście zdenerwowania, nozdrza, z których wyleciało powietrze w postaci ledwie zauważalnego, półprzezroczystego (bardziej przezroczystego, niźli pół) kłębka dymu.
Zmarszczyła delikatnie czoło nie doczekując się odpowiedzi na zadane pytanie. No cóż, może ono nie tyle co było niegrzecznym według basiora, ale po prostu nie chciał na nie odpowiadać? Aj, czyli było coś na rzeczy. Ale ona nie będzie go teraz męczyć, nigdy nic na siłę. Przecież nie rzuci się na niego z obnażonymi kłami, nie powali go na ziemię, korzystając z jego braku świadomości a temat jej zamiarów i przyciskając do podłoża, nie będzie go wypytywała niczym na przesłuchaniu.
- Wiesz, tu nie tyle chodzi co o wilki, którymi bym dowodziła. Nie wiem sama czy uniosłabym taką odpowiedzialność. - Odpowiedziała po czym opuściła delikatnie łeb, wbijając wzrok w suchą ziemię, na której oparte miała łapki. - Ale muszę przyznać Ci rację, co do stanu naszej Nocy. Jest nas naprawdę mało, a pomyśleć, że czasy gdy stanowiliśmy potęgę Krainy wydają się być tak nieodległymi. - Sama zauważyła braki w szeregach watahy. Dodatkowo Taharaki, tak samo uprzednio Kein. Nie trzeba było być wyjątkowo spostrzegawczym, aby ten fakt przykuł czyjąś uwagę, było to widać gołym okiem. Lecz co było przyczyną takiego stanu rzeczy?
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taharaki pokręcił jeno z niemym rozbawieniem łepetyną, co stanowiło z pewnością niewerbalny komentarz dotyczący kwestii dokarmiania i tuczenia tasiowego ciałka. "Tylko przyjaciela stać na taką szczerość" - przemknęło userce przez myśl mniej więcej w tym samym momencie,w którym Tahaś spojrzał na Yumi, unosząc ciepło krańce pyska. Już było pewne - Yumi obsypała się magicznym proszkiem a ten, znajdując się dostatecznie blisko, naćpał się co nie miara, co wyjaśniałoby w jakikolwiek sposób to, dlaczego wiecznie szczerzy się niczym opętany. A może to sama latająca samica stanowiło swego rodzaju narkotyk? Trudno jednocześnie orzec, to pewne.
- Tak, tak. Najpierw o zupie, potem o tuczeniu. To się trzyma kupy - z pewnością nie będę Ci ufał, kiedy podtykać mi będziesz smakowite kąski! - ozwał się ponownie w umyśle wadery, zaś ton jej był niesamowicie ciepły, pełen swego rodzaju uczucia. Dodatkowo wciąż nie wyzbył się nuty rozbawienia, majaczącej jawnie pomiędzy kolejnymi literkami, łaskocząc przyjemnie zmysł wilczycy. A przynajmniej taka była nadzieja. Cień, bo cień, jednak największy ciężar łatwiej we dwoje unieść, nawet jeśli pomoc przyjaciela ogranicza się jeno do dobrego słowa czy samej jego obecności. Westchnął krótko, jednakże z pewnością nie chodziło tutaj o cierpienie, a raczej przeciwnie - ulgę.
- Fakt, z dowodzeniem wiąże się pewna odpowiedzialność. Jednak z czasem i do tego byś się przyzwyczaiła, wierzę w to. Co do potęgi Krainy... Cóż, miejmy nadzieję, że to chwilowe. Każdy miewa gorsze dni. Póki spokój w Krainie, nie stanowi to chyba aż tak wielki problem. Dopóki wróg nie zorientuje się w sytuacji i nie postanowi jej wykorzystać... Apropos zagrożeń... masz jakiekolwiek pojęcie o tej ciemności? Dawno mnie tu nie było, może, jednak... ta noc trwa zbyt długo, moim zdaniem. - Paplał i paplał, niczym kretyn jakiś. Trudno. Yumi wybaczy.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
To na pewno był ten magiczny proszek, należała do tajnej organizacji wróżek z Piotrusia Pana tylko, że jej proszek działał inaczej niż w przypadku Dzwoneczka. A może i teraz coś za dużo staram się zagłębiać w ten temat, może powinnam odrzucić tę myśl w jakiś dalszy kont moich rozmyślań. Zostawić je póki co w spokoju, może się przydadzą wtedy gdy na świat przyjdzie siostra userki i będzie trzeba jej opowiadać bajki? Tak, tak będzie lepiej.
Zarechotała przeraźliwie w odpowiedzi na slowa Tahusia, starając się nadać pyszczkowi nieco szaleńczy wyraz, co jednak wyszło jej nieco nieudolnie, sprawiając jedynie, że wyglądała śmiesznie. Przywróciła na kufę poprzedni uśmiech, chcąc doprowadzić się do normy. Uniosła lewą brew do góry i dźgnęła Taharakiego łapą powyżej mostka.
- Sugerujesz mi, że jedzenie przeze mnie przygotowywane jest .. złe?! - Potrząsnęła przecząco głową, cofając szyję w stronę łopatek, tym samym odzwierciedlając swoje oburzenie. - Phi! Cóż za bezczelność! Toż to.. karygodne! Cham i prostak! - Prychnęła unosząc dumnie głowę ku górze i przymrużając powieki. Uchylając jedną z nich spojrzała z góry na samca i wystawiła mu po kryjomu język.
Po chwili milczenia jednak z powrotem przywróciła się do swojego "ładu" i spojrzała na przyjaciela, jednakże ciągle starając mu się okazywać swoje oburzenie.
- No, miejmy nadzieję. W zasadzie tęskno mi do czasów, w których gdziekolwiek się nie poszło tam można było spotkać niejedną znajomą czy też nie mordkę. - Machnęła leniwie ogonem, który w tym temacie już nie poruszał się tak żwawo. Raczej mocniej przylegał do podłoża, niżeli miałby je zamiatać.
Przekrzywiła delikatnie łeb po usłyszeniu pytania. Cóż.. czy ona miała jakąkolwiek wiedzę na temat panującego w Krainie zaćmienia?
- Nie wiem nic, a nic. Niestety, choć muszę przyznać, że jestem tym szczerze zaniepokojona. Zapewne nie tylko ja, ale jednak.. - Przytaknęła delikatnie białym łebkiem. - Stanowczo.. trwa zbyt długo. Sama przez jakiś czas byłam na terenach dalekich od naszej Krainy, dopiero wróciłam kilka, może kilkanaście dni temu.. Ale wiesz, wydaje mi się, że nie jesteśmy jedynymi, którzy nie mają najmniejszej wiedzy na ten temat. I nie zrobiłoby to żadnej różnicy czy byśmy tu byli czy też nie. Tak przypuszczam..
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
- Sugeruję, że chcesz mnie utuczyć i pożreć - odarł żartobliwie, jednocześnie jednak strzelił przed przyjaciółką wymownego "Allaha", padając niemalże na sam pysk. Plusem było to, iż o przypadkowe ugryzienie się w ozór nie musiał się już martwić. Nie uniósł się do końca jej wypowiedzi, przylgnąwszy brzuchem do zimnego podłoża, okazując uległość oraz oddając szacunek. W sumie nie tylko w ramach żartu, lecz także i faktycznie. Zasługiwała na to, nie tylko ze względu na płeć, lecz także z powodu jej mądrości, bystrości oraz sposobu bycia, które zawsze u niej podziwiał oraz które mu szczerze imponowały. Najpewniej nigdy jej o tym nie powiedział. W końcu nigdy nie był pierwszym do chwalenia siebie ani innych.
- Och, racz wybaczyć brak ogłady. Padam na pysk przed Tobą o litość błagając - ozwał się ciepły, należący do emeryta baryton, świdrując w umyśle wilczycy.
- Prawda, ze znajomych spotkałem jedynie Carly oraz Abbey. Innych wilków, niezależnie od tego, ktorej watahy, też nie spotkałem zbyt wielu - kontynuował, wciąż pozostając przyklejonym do ziemi.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Wybacz, za zwłokę, ale dopadł mnie *dum dum dum dummm* ANGIELSKI O.O

- Hmm.. - Zachichotała ponownie, rozglądając się nerwowo to w jedną - to w drugą stronę. Zasłoniła pyszczek łapką. - Czyli nas przejrzał.. Wie wszystko, wszystko. Teraz musimy obmyślić nowy plan, ojjj.. musiiiimyyy.. - Powiedziała szeptem, jakoby tylko do siebie, jednak wiadomo - dalej dawała się ponieść niedojrzałej części siebie, która uwielbiała bawić się w aktorkę. Odrywając łapkę od kufy i spojrzała na niego wyszczerzając ząbki w uśmiechu, który miał stanowić nieudolną maskę na zakrycie jej zakłopotania, jakby mówił "Tak, masz całkowitą rację, że coś jest nie tak!".
Drgnęła delikatnie gdy ten z prawie, że głucho runął na ziemię. Nie dało się ukryć, że w pierwszej chwili zbiło ją to całkowicie z tropu, ba!, nawet zdziwiło. Pochyliła delikatnie głowę. Lecz już po chwili wiedziała, że nie ma się o co martwić. Przedstawienie wciąż dalej trwa! Ale cóż.. odnośnie słów, które basior bacznie chował w swoim umyśle, te to dopiero by połaskotał przyjemnie ego wilczycy. Ale ona w zasadzie nie mogłaby powiedzieć nic odmiennego odnośnie samego wilka. Mało tego, nigdy siebie samej nie określiłaby w tak piękny sposób i raczej nie uważała, żeby jakkolwiek miała się wyróżniać. Jakby nie spojrzeć wydawało jej się nawet nierzadko, że to właśnie samiec stanowił większy wzór wymienionych przez niego wartości, niźli ona, będąca kobietą zmienną już do potęgi.
- Ech, jako, że Twoje zachowanie, postawa jak i ton głosu oddają należną mi cześć, kara będzie najłagodniejszą, jaką mogę zastosować w Twoim wypadku.. RZUCIĆ GO NA POŻARCIE KROKODYLOM! - Krzyknęła pod koniec, zupełnie nie opanowując swojego głosu. W zasadzie po chwili dotarło do niej, że cieszy się, że nikogo tu poza nimi nie ma. Chyba nie chciałaby czuć w tym momencie na sobie wszystkich tych spojrzeń. Ach i pomyśleć, że na samym początku jej pobytu tutaj najchętniej własnie w tym miejscu, w którym siedziała, kopałaby sobie grób. Miała ochotę zaszyć się pod ziemią, zniknąć, zejść z oczu nawet samej sobie. Taharaki pojawił się tutaj, jakby dosłownie spadł z nieba, wyrywając jej zniewolone serduszko z okowów czarnych myśli. Uśmiechnęła się mimowolnie do samej siebie. Pochyliła łeb w stronę basiora i przybliżając głowę do podłoża, wsunęła pysk tuż pod szyję basiora, aby lekko unieść ją ku górze.
- Oj no, już wstawaj! - Szczeknęła radośnie nadal nie zmieniając pozycji. Jeśli jej odmówi - trudno, zostanie tu na zawsze. Znaczy się.. zostanie tu, póki powietrze nie będzie miało problemu ze swobodnym przemieszczaniem się wprost do płuc, a Yumiśka się nam tutaj nie udusi. O, zachowanie godne szczeniaka, a jak! - Cóż, musimy być dobrej myśli. Albo udać się na poszukiwania, o! - Powiedziała nieco zmodyfikowanym głosem, tuż pod sytuację. Co do drugiej opcji, wiedziała, że to na niewiele by się zdało. Ale czy to znaczyło, że nie mogła wypowiedzieć swojej myśli na głos?
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
// Ty jeszcze nie wiesz, co to zwłoka chyba x D //


Milczał. Trwał. Oczekiwał.
Kiedy zaś pyszczek samicy niejako pokierował jego kark i łeb ku górze, wykonał polecenie. Nieco nieporadnie (miał do opanowania cztery łapy, tułów, łeb i parę skrzydeł - to już wyzwanie nie lada, a będącej nieopodal Yumi nie chciałby przecież skrzywdzić!) pozbierał się do siadu, zatoczywszy się przy tym kilkukrotnie. Ostatecznie jednak ograniczył kontakt podłoża z jego ciałem do posadzenia na nim zadu i części ogona (czubek poruszał się nieco leniwie na boki, czasem zaś unosił się i opadał, ot, nieco to nieskoordynowane - ale nieważne!) oraz 'dłoni', opartych mocno i pewnie na trawie. Krańce pyska samca uniosły się w nieco cynicznym, ale o dziwo jednocześnie niesłychanie ciepłym i serdecznym uśmiechu.
- Krokodyli także daaaawno nie widziałem. - Taka tam, błyskotliwa uwaga roznosząca się po umyśle samicy. W zasadzie czekać tylko, aż kompletnie się chłopak pogubi i do innych istot wysyłać zacznie własne myśli zamiast komunikatów, które powinny były tam się dostać. Userka ma już kilka propozycji, na urozmaicenie żywotu byłego tropiciela. Ale to nie tutaj i nie teraz. Nie po niejakim ostrzeżeniu, nadanym z głupoty, mwahaha.
- Poszukiwania? A czy to nie równoznacznym jest z długimi godzinami wędrówek? - Coś pomiędzy jęknięciem a pełnym zdegustowania mruknięciem, oddające niechęć samca do nadmiernego wysiłku fizycznego. Każdemu należy się odpoczynek! A może... Może faktycznie pora już kłaść mu się do grobu?
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Wszystko jeszcze przede mną!

Spokojnie, ona to silna kobieta! Nie dałaby się tak łatwo fizycznie skrzywdzić! Odsunęła się płynnym ruchem od samca i zasloniła łapką pyszczek, chcąc powstrzymać cichy chichot. Cóż, Tahuś przypominał w tym momencie dopiero co urodzone, kopytne zwierzę typu źrebię czy cielaka. No jedynie nieco wyrośniętego, masywniejszego i bardziej futrzanego. Niestety niekontrolowany, króciutki śmiech wydobył się z jej kufy, nieco przypominając coś na wzór jęknięcia. Wyłupiając oczy przytknęła łapę jeszcze mocniej, z nadzieją, że to pomoże.
- A to powinieneś się cieszyć! W takim razie zarządzam odroczenie wyroku! To tylko działa na Twoją korzyść, znaj moją łaskę. - Zadarła lekko głowę i uniosła wcześniej wspomnianą kończynę do głowy w geście dumnego przeczesania bujnej grzywy, której nie miała, ale to można było pominąć. Drgnęła nieświadomie uszami, następnie kładąc je po sobie, aby potem z powrotem postawić je na sztorc.
- Oj szeregowy Taharaki, źle się z Wami dzieje. Rozleniwiliście się ostatnio. - Rzekła jakoby z niezadowoleniem. Aj, gdyby znajdowali się ponownie nad Zamarzniętym Jeziorem, mogłaby go zmotywować do działania bądź jakiegokolwiek ruchu, chociażby poprzez wypchnięcie go na lód. Ojj.. czyste zło.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
- Albo łaskę krokodyli... - wyparował spokojnie, aczkolwiek pewna nuta zgryźliwości (serdecznej, przyjacielskiej, zaczepnej) wkradła się w ton wypowiedzi nieopacznie i po cichu, niczym nieproszony gość, przed którym nie sposób zamknąć drzwi przed nosem. Uśmiechnął się zaraz przesadnie szeroko, słodko aż zemdlić by mogło, uroczo niczym maleńkie, pełne wdzięku szczenię. Jednak Yumi użyła pewnego określenia, które - niejako - wybiło go z taktu. Nieco, bo nieco; na moment, bo na moment; nagle, bo nagle. Ale jednak. "Szeregowy". Coś na kształt jęknięcia wydobyło się z gardzieli samca, niemniej jednak było dostatecznie zdeformowane z powodu braku ozora, by słuchacz zwątpił.
- Ale przed kompletną degradacją się nie uchowałem. Wiedziałem, że brakuje mi uroku osobistego, popracuję nad tym - ozwał się raz jeszcze w umyśle samicy. Ogon wilka drgnął energicznie, demaskując jednocześnie radochę, której nie zakamuflował dostatecznie dobrze. Wyszło na jaw, że uwaga wadery wcale go nie dotknęła, psiakrew. 
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
- Phi! Oj grabisz sobie, wierz mi.. grabisz sobie! Policzone są Twoje dni. Nawet nie będziesz się spodziewał, a znajdziesz się w takich tarapatach, że Ci uszy oklapną! - Tak, powiedziałaś mu! No ale co innego miała powiedzieć? Żadne odzienie nie mogłoby pojawić się zastępczo na miejscu "uszu" z tejże prostej przyczyny, że wilki po prostu ubrań nie noszą, no cóż. - Będziesz sobie smacznie spał, spacerował czy skakał przez łąkę niczym beztroska owieczka. I wiedz, że ja będę gdzieś niedaleko, czekając jedynie na Twoje choćby najmniejsze potknięcie. - W drugiej części wypowiedzi ściszyła swój głos do szeptu, przeszywającego od środka szeptu, który zważając na panującą dookoła nich atmosferę, mógłby zjeżyć włos na głowie - no, gdyby nie fakt, że nasza dwójka znala się dosyć dobrze, więc nie miała co liczyć na choćby najmniejszą skuteczność jej modulacji głosu.
- Z grzeczności nie zaprzeczę. - Zarzuciła z cwaniackim uśmieszkiem, który niepostrzeżenie wkradł się na jej pyszczek, wprowadzając pewien paradoks, kontrastując z dotychczasowym całkowicie przyjaznym wyrazem kufy. Co jednak nie jest jednoznaczne z tym, że całkowicie go przysłonił.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
-"Spacerował" i "skakał" odpadają. Kości już niekoniecznie do ruchu chętne, o odpoczynek się awanturują - a i mnie to na łapę; swoje już się nabiegałem - rzucił tonem znanym nam doskonale z opowieści, zaczynających się zwykle od słów za moich czasów.... Cóż, jak się starzeć - to z godnością oraz uśmiechem na pysku, cóż zatem dziwnego, iż w żartach swych tak często poruszał kwestię przeżytych lat? A tych nazbierało się całkiem sporo, chociaż porównując go do Bereniki orzec należy, iż smarkacz z niego; wszystko przed nim.
Na dalsze słowa wadery wydał z siebie dźwięk parsknięciu podobny, pokręcając z rozbawieniem łbem. "Z grzeczności nie zaprzeczy" - no koń by się uśmiał, droga Yumi!
- Że niby z grzecznością Ci po drodze? - ozwał się w głowie przyjaciółki dosyć rozweselony ton samca, który obecnie wstał na moment, aby wykonać kilka ćwiczeń - niezbyt wymagających, bo w końcu emeryt szpagatu nam nie strzeli. Zbyt dawno nie ćwiczył, aby choć spróbować; niespieszno było mu do jakichkolwiek kontuzji. Wbrew pozorom i mimo wszystko odczuwał swego rodzaju przywiązanie do rozleniwionego cielska. Łączyło ich kilka lat - gorszych oraz lepszych; idealnie, coby jakieś sentymenty wytworzyć. Każdy większy ruch wywołał znany nam odgłos strzelania kości, zatem 'gimnastykę' ograniczył do przeciągnięcia się, machnięcia skrzydłami i pokręcenia łbem. Dla wlasnego dobra!
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
- Po prostu stałeś się starym prykiem! - Rzuciła, niby to obojętnie w stronę Tahusia, wciąż nie zdejmując wcześniejszego uśmiechu z kufy. Tak, wiedziała, że starzeć trzeba się umieć. Ale jak już było to wspomniane mniej-więcej na początku ich spotkania, nie chciała zbytnio się zbliżać do tej granicy starości, którą poniekąd w sumie już przekroczyła. Dźwignęła się na proste łapy i następnie otrzepała futro, jakoby chcąc się z niego pozbyć wszystkiego co zdążyło na nie opaść i zbytnio rozgościć się wśród jego ciepła. W tym czasie, to już nawet mogłoby się pokryć kurzem! Kątem oka łypiąc na Taharakiego przemieściła się o kilka kroków bliżej jeziora w końcu stając tuż przed jego brzegiem. Pochyliła się ostrożnie nad jego niebywale spokojną taflą i spojrzała w swoje odbicie. Dla jasności, ani odrobinę nie miała zamiaru brać w nim kąpieli, dlatego nic a nic jej podejście do niego nie było pretekstem do zmiany, a niech tylko basior spróbuje przyczynić się do jej zbyt bliskiego spotkania z wodą, to obiecuje mu, że jeśli nie poszatkuje go na kawałki! Ale w takim razie dlaczego to co zrobiła? Kto ją tam wie..
W momencie gdy w głowie usłyszała pytanie basiora uśmiechnęła się jakoby delikatnie szerzej wciąż nadając pyszczkowi nieco cwaniackiego wyglądu, może nawet zaczepnego.
- Oj mój drogi, jeszcze w to wątpisz? Przecież oczywistym jest, że jeśli o grzeczności czy kulturze mowa, to jestem posiadania ich najwłaściwszym przykładem. - Oznajmiła unosząc dumnie łeb do góry, teatralizując przesadny brak skromności.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Z rozbawieniem pokręcił brązowym łbem. Nie odgryzał się, bynajmniej nie dlatego, iż nie wiedział co powiedzieć; lecz dlatego, że czuł, jak oboje stają się coraz bardziej złośliwymi, uszczypliwymi. Chociaż jemu to wcale nie przeszkadzało, o tyle obawiał się, iż palnie w końcu coś, co zaboli Yumi. Taharaki nie miał w zwyczaju krzywdzić, a już zwłaszcza krzywdzić bliskich. Jeżeli już komuś zadawał cierpienie, to właśnie w ramach obrony tych, na których mu zależy. Taimi, na przykład. Ach, szkoda, że już jej nie ma. Jedyna namiastka rodziny, która się ostała. Ale... już, dość! Za daleko odbiegamy, już-już, powrót do meritum sprawy!
Jaki temat można by poruszyć? Cieszył się na spotkanie z dawną przyjaciółką; nie widzieli się tyle czasu... Z całą pewnością pozostała jeszcze cała masa tematów, wartych poruszenia! Zawsze coś się znajdzie, musi. Może Tahi nie jest jednostką nad wyraz rozgadaną, jednakże przy Yumi i on sobie przypominał... cóż, związek frazeologiczny poruszający zapomnienie języka w gębie zdecydowanie odpada.
- Przygotowana na zimę? Ciepła jama, zapasy żywności, żywy kaloryfer, ciepła czapa, szalik? - W końcu i jemu zdarzało się troszczyć i innych!
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
- Aj gdybym to ja miała czas myśleć o zimie! - Machnęła łapą i fuknęła nagle, nawet chyba zbyt żywo, jak na wcześniejszą ciszę, jaką obdarował ją jej własny pyszczek. No tak, a co ona mogła mieć w zasadzie na głowie? Hm.. No ale nie, najlepiej jest stwarzać pozory, które znając ją i tak zaraz rozwieje.
Skierowała wzrok najpierw w lewo, potem w prawo i znowu lewo, na końcu wręcz wbijając go w basiora, niczym morderca wbijający nóż w swoją ofiarę, buahahah. Ale oczywiście, nie przekraczajmy ustalonych schematów, Yumi to Yumi i nic z morderstwem nie ma wspólnego! Cofając się kilka kroków, na wystarczająco bezpieczną odległość od akwenu jaki stanowiło jezioro i odwróciła się w stronę basiora podchodząc do niego krokiem porównywalnym do końskiego stępu z całkowicie ucieszoną mordką, stojącymi na sztorc uszkami i majtającym się na wszystkie boki puszystym ogonem.
- Nie no, bądźmy szczerzy. Moje legowisko zapewne nie przypomina niczego co wilkom znane, a w warstwach kurzu, którym jest przykryte, pewnie narodziła się nowa wataha bakterii! - Zaśmiała się krótko. O tak, nowa cywilizacja musiała zalęgnąć się tam już szmat czasu temu. - A rola żywego kaloryfera w tym roku przypada mojej osobie, gdy dwójka moich pupili nie będzie miała ochoty już same się do siebie tulić. - Ach urocze maluchy, miała szczerą nadzieję, że jeszcze się nie pozabijały. Ale tak apropos to wypadałoby się w końcu rozejrzeć za jakimiś czterema kątami. W końcu panujące ciemności są wystarczająco niepokojącymi, kto wie co przyniesie zima.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Uff, dobrze, że nie galopowała. Wszyscy wiemy, jak by się to zakończyło: dwójka podstarzałych wilków, tarzająca się po ziemi niczym parka szczeniąt, nie bacząc na zbyt bliska obecność jeziora, któremu zarówno dobrego wiele, jak i tyle samo złego przypisać by należało. Na szczęście na stępie się skończyło, czyli zagrożenie znikome. Ogon wilka kołysał się dość swobodnie na boki, zaś skrzydła przylegały ciasno do łopatek wilka. Nieważne, jak bardzo było to niewygodnym. Grunt, że nie skrzywdzi nikogo nieopacznym machnięciem czy obróceniem ciała, prawda?
Na pierwsze słowa przyjaciółki z niemałym rozbawieniem pokręcił łebkiem, dopiero po krótkiej chwili unosząc oczy na samicę, która - niemal w mgnieniu oka - znalazła się obok niego.
- Z pewnością żyją w wesołej symbiozie z masą pająków, które ostatnio tam spotkałem. - Rozniósł się żartobliwy ton samca; niestety (albo i stety) jedynie po umyśle Yumi. Wilk poruszył uchem, strzepujac z niego w pełni wyimaginowane pyłki czy drobiny kurzu. Uśmiechnął się ku samicy przyjaźnie, bo i dlaczego miałby tego nie zrobić? Dziwnym trafem przy dawnej znajomej wszelkie zmartwienia zdawały się, choć na te kilka chwil, przestawać istnieć.
- Pupil, ach, przypomniałaś mi nieodżałowanego Asmodeusza. Nie miałem pojęcia, że nietoperze tak szybko się starzeją... - wyznał nieco poważniej, odtwarzając w wyobraźni postać swojego dawnego przyjaciela. Jedynego kompana, który byl z nim niemal zawsze. Może niewiele mógł zdziałać i czasem bardziej wadził, niźli pomagał... Jednak mimo wszystko wytworzyła się pomiędzy nimi silna więź.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Czy ja wiem czy to zagrożenie może być określone znikomym? Trudno stwierdzić, a co gdyby Yumiśce nagle poplątały się długie chude łapy, tym samym powodując potknięcie się? A ono akurat niefortunnie spowodowałoby upadek w stronę Taharakiego. Ale nie! Tak się nie stało! Na szczęście wciąż miała pod kontrolą swoje kończyny więc bez większych komplikacji, zgodnie z planem - czyli bezpiecznie - doszła do samca.
- Ach! Czyli mówisz, że jednak postanowiły się tam prowadzić! - Zaklaskała radośnie w łapki usadzając biały zadek na zmarzniętej ziemi, co jej w zasadzie już nie przeszkadzało, bo zmarzniętym czterem literom nie robiło już to żadnej różnicy. Drgnęła jednym z uszu.
- Hmm.. faktycznie, wiesz, że nie zwróciłam na to wcześniej uwagi? Moja Ever też już jest coraz starsza i podejrzewam, że zostało jej już mniej czasu niżeli więcej. - A była z nią prawie od samego początku jej pobytu w Krainie. Biedne kochane ptaszysko. A najgorsze są pożegnania. Apropos więzi, która wytwarza się między właścicielem, a pupilem. Przygarnia się takiego aby nie być samemu, mieć kogoś obok siebie, a gdy przychodzi co do czego trzeba faktycznie powiedzieć te ostatnie słowa przyjmując na swoje barki cały ciężar cierpienia, którego początkowo nie brało się pod uwagę.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
I samotność, po odejściu pupila, boli o tysiąckroć mocniej. Każdy pusty dzień wydaje się być jeszcze bardziej pustym, niźli przed pojawieniem się przyjaciela - człek więc wbrew logice naraża się na ból odejścia po raz kolejny, sprowadzając kolejne stworzenie. Wiedząc, iż za te kilkanaście lat ponownie przechodzić będzie przez to samo piekło. Ach. *userka zerka na swoją sześcioletnią sunię, przypominając sobie jednocześnie odejście poprzedniego psiaka*.
Taharaki był twardy - albo przynajniej za takiego chciał uchodzić. Dlatego zatem postanowił nie dawać po sobie poznać, iż taka 'błahostka' jak utrata przyjaciela, prezentującego jakże odmienny gatunek, w ogóle zaprząta jego myśli. Pewnie dla Yumi wizja odejścia jej pupila nie jest też kwestią najprzyjemniejszą - najbezpieczniej zatem zmienić, znowu, temat. Na jaki? Och, dlaczego jedynie rozmowa na przykre tematy zdaje się sama toczyć? Czyżby Tahaś był kompletnie podłamany, że nie potrafi już o niczym innym prawić? Uśmiechnął się lekko, maskując własne obawy.
- Planujesz więc wynająć ekipę sprzątającą czy czas na zmiany, na przykład legowiska? - baryton byłego Bety rozległ się w znany już sposób, zaś sam jego właściciel rozsiadł się nieco wygodniej, ogonem okrywając lekko tylną kończynę. Lewą, załóżmy, coby brak było ewentualnych, potencjalnych niedomówień - chociaż czy to, którą łapę, było aż tak istotnym, by poświęcić temu dwie linijki tekstu?
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Czy ja wiem czy to kwestia samopoczucia Taharakiego? Niestety, niejednokrotnie widać -odwołując się do doświadczeń życiowych czy komunikacyjnych - , że jeśli te negatywne tematy siedzą w głowie, to nieprzyjemnie cisną się również na usta czy pyszczek.
- A co? Masz kogoś polecić? - Zagaiła. - Chyba, że sam byłbyś chętny do sprzątania. - Zaśmiała się krótko, a przed oczami jej wyobraźni pokazał się obraz Tahusia w fartuszku ze szczotką do kurzu, uprzednio zabijającego miotłą nienaturalnie olbrzymie, włochate pająki, niezbyt chętne do opuszczenia miejsca zamieszkania. Nie, nie nie nie. To stanowczo powinno się leczyć, albo ona powinna trzymać swoją wyobraźnię na wodzy. Ale co bidulka poradzi, że tak samo jak jej userka po prostu tego nie kontroluje, a większość takich sytuacji widzi w bajkowej wersji, najczęściej pod postacią tzw. chibi?
- Nie no, chyba będę musiała rozejrzeć się za czymś nowym. Prędzej słońce zgaś.. Nie, to zły przykład. - Zmarszczyła brwi orientując się, że jednak powinna podać coś zupełnie innego. - Oj, nie zagłębiając się w szczegóły, wierz mi, od sprzątania trzymam się z dala niczym od ognia. - Wyszczerzyła białe ząbki w uśmiechu. Taka była prawda, ten jakże "idealny" przykład pani domu był niechętny do takich prac domowych jak sprzątanie. A nawet jeśli, to lepiej systematycznie, niżeli po tak długim czasie.

Przepraszam za chaotyczność, ale dzisiaj coś jakoś samopoczucie nie pozwala mi się skupić, wybacz ._.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Sama czuję się niczym przeżuty eklerek, zatem rozumiem wszystko aż nazbyt dobrze.

- Zawsze mogę pomóc, ostatnio przeszedłem przez świetną terapię, arachnofobia zwalczona - ozwał się, na kufę swoją przywoławszy serdeczny, ciepły uśmiech. Być może wywaliłby właśnie ozór niczym rasowy szczeniak - gdyby tylko mógł. Na szczęście z własnym kalectwem zaczął się już godzić, uczył się z nią godnie żyć. Pewnie gdyby nie dar biednej kobiecinki wszystko wyglądałoby inaczej, a stary, poczciwy Tahi żyłby z żalem do samego siebie. Bo i na co zdała się jego, jakże nieudolna, akcja ratunkowa? Dziewczyna nie przeżyła, tak czy inaczej. Cel nie został osiągnięty, a straty... no, właśnie. Straty były i to momentami całkiem uciążliwe. Mógłby żryć teraz nawet i glebę - bo i smaku brak. Dobrze, że nos i uszy ostały się nienaruszonymi, zmysł smaku zawsze pozostawał w jego hierarchii względnie nisko.
- A cóż jest takiego przerażającego w machaniu szmatą? - zagaił, przekręcając niego w prawo łebek, zupełnie, jakoby szczenię zainteresowane kierowanymi doń słowami. Niekoniecznie zrozumiałymi, lecz któż by się tym przejmował? Bursztynowe ślepia trwały odważnie, choć niezbyt agresywnie czy inwazyjnie, wpatrując się w jej oblicze. Tak dawno jej nie widział; nie wiadomo, kiedy ujrzy ja po raz kolejny? Trzeba się napatrzyć do woli, im ich drogi znów się rozejdą.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
- Zwalczona? Czyli mówisz, że ten pajęczak, siedzący na Twojej głowie, nie stanowi dla Ciebie żadnego problemu? - Zapytała unosząc delikatnie jedną brew do góry, zakładając, że była w stanie zrobić coś takiego. Oj, rzecz jasna, główka Taharakiego była piękniutka, czyściutka i nienaruszona przez żadnych nieproszonych gości. Jednak lekkie nagięcie rzeczywistości, aby sprawdzić reakcję basiora chyba nie było wcale takim złym, prawda? To znaczy.. przynajmniej Yumiśka nie widziała w tym nic złego. Ale jak wiadomo - punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Wadera wstała na proste łapki i przeciągnęła się krótko, idąc w ślad za userką. Po chwili, prawie w tzw. mgnieniu oka położyła się na ziemi. Wpierw na boku, następnie przekręcając się na plecy z uniesionymi do góry łapami. Przekrzywiła łeb i spojrzała na Tahusia. Cóż, w zasadzie mimo odwróconego obrazu nie różnił się zbyt wiele.
- Proszę Cię, ja Cię tylko proszę! Nie mów o szmatkach jak o czymś zupełnie niepozornym i niezagrażającym życiu. - Zagaiła patrząc z dołu. - Nigdy nie wiesz czy przypadkiem lada moment ten złowieszczy materiał nie okręci się niespodziewanie wokół Twojej szyi powodując śmierć poprzez uduszenie, poprzedzone trwaniu w mękach.. - Z każdym kolejnym słowem ściszała swój głos, jakoby subtelnie wprowadzając do swojej wypowiedzi nieco grozy. Rozejrzała się z nienaturalnym przerażeniem na boki, aby ponownie wrócić spojrzeniem jasnoczerwonych oczu do basiora. Trwała przez krótką chwilę w ciszy oczekując na pyszczku wilka jakiejś reakcji, wskazującej na to, że jej wypowiedź była przekonująca.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Zaśmiałby się serdecznie, jednak odkąd utracił ozór zwykle ograniczał radość jeno do krzywych uśmiechów, nierzadko na tyle nieudolnych, iż wyglądał jakby się co najmniej z zatwardzeniem zmagał. Lustra nie miał, nie widział, żył więc w błogiej nieświadomości, strasząc gniewnymi marsami i krzywymi grymasami na prawo oraz lewo. A może wiedział? Może podejrzewał? Może - najzwyczajniej w świecie - nie przeszkadzało mu to? Cóż, i taką opcję należałoby rozpatrzyć oraz poświęcić jej dłuższą chwilę, albowiem może być prawdą. Jest dość możliwa, realna i Tahasiowi podobna - czyż nie?
- Albo pchają Ci kurz do oczu, oślepiając na zawsze! Tak, tak, szmatki to zło. Należy wycisnąć z nich wszelkie soki, wywalić na zbity pysk i ogólnie doprowadzić do zagłady - odezwał się zatem, nieudolnie próbując kontynuować narzucony przez wilczycę klimat czy nastrój; niemniej jednak nie wyszło to wcale, bo wcześniejsze rozbawienie dawało o sobie znać. Widocznie staruszek nie był wcale tak dobrym w ukrywaniu emocji, jak dotąd zdarzało mu się pomyśleć. W końcu... teraz, jako zwyczajny, przeciętny, szary wilk nie musiał już dbać o opinię. Nikt nie patrzył na niego jak na byłego dowódcę tropicieli czy - tym bardziej! - emerytowanego Betę. W zasadzie nie spotkał nikogo poza Yumi, kto w ogóle miałby świadomość tego, iż kiedyś był kimś. Dinozaury dawno wyginęły, a wraz z nimi i wiedza o przeszłości tego wilka - trudno. Nie przejmował sie tym. Nie zwykł martwić sie tym, co nie zależało od niego (lub - przynajmniej! - co czuł, iż od niego nie zależy).
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
No, do diaska. W felernym miejscu się pojawiła, ale musiała właśnie tu. Uznajmy jednakże, aby nie wikłać, iż choć znalazła się w pobliżu Jeziora Zmian, w pobliżu rozmawiających, ze szczególnym uwzględnieniem Taharakiego - nie. Oczywiście działalność przypadku. I to, nie ukrywajmy, bardzo szczęśliwego oraz łaskawego. Nie pchała się w zasięg oczu towarzystwa znad jeziora i nie zaoczyła ich zarazem. Sprawiedliwie.
Za to w świętym niepokoju krążyła po małym obszarze, oczywiście wpierw przywlekłszy tu zwłoki, co zajęło jej całkiem sporo czasu, z racji, że nie szła po linii prostej i obijała się od niechcenia o wszystkie przeszkody na swojej drodze, wliczając w to ziemię. Ten ostatni z wymienionych wypadków zajął jej najdłużej, bowiem spoczęła płasko na glebie i mimochodem zaczęła snuć rozmyślenia, jak dobrze, jak spokojnie upłynęłoby jej życie, gdyby tu została. Jak pewna mogłaby być następnego dnia, gdyby poczekała tu trochę, aż umrze z głodu. I gdyby kompletnie nikt nie zakłócił jej spokoju. Prawdopodobnie przez jakiś czas cieszyłaby się prawdziwym szczęściem bytu, który trzyma ster życia w swoich rękach. Tyle że w cuda nie wierzyła. No, nie wierzyła, by ją miały spotkać, bowiem ich istnieniu nie mogła zaprzeczyć, czasem widziała je z bardzo daleka, a czasem o nich słyszała. Gdzież żyły. Tam, gdzie szczęśliwi. Daleko.
Podniosła się wkrótce potem, kiedy zdało jej się, iż ktoś idzie. Uwzględniając wszystkie "za" i "przeciw", nie chciała czekać, by się upewnić. Poszukała innego miejsca na swój grób za życia. Tak oto na fali pesymistycznego podejścia do niezliczonych rzeczy dotarła. Nigdzie - dokładnie rzecz biorąc. Nic się nie zmieniło. Jezioro Zmian? Dobry, cyniczny żart, podły dobór słów. Nic się nie zmienia od Adama i Ewy. Usiadła, zmieniła zdanie, raz na pewno nie ostatni, przesunęła się kawałek, usiadła, wstała, usiadła w tym samym miejscu, ruszyła przed siebie i zawróciła, przypadkiem przechodząc tor o kształcie ósemki, położyła się na ziemi i ze smutkiem stwierdziła, iż jeszcze nie umiera, a więc dźwignęła się znów, ślubując solennie, że będzie to ostatni raz za jej żywota. W końcu zaczęła wpychać się pod krzaki, gramolić, topić w cieniu, licząc, że przy obecnych warunkach pogodowych w ten sposób zginie istotom żywym (i martwym, gdyby i one się na nią uwzięły) z oczu, serc, wspomnień. Z ram ostatniego ulotni się najchętniej.
Malice
Dorosły

Malice


Female Liczba postów : 56
Wiek : 26

     
Czy wiecie co to rozpacz? Nie? To się zaraz przekonacie. Chociaż nie, momencik. Każdy zna to uczucie, każdy się z nim zetknął.
Przybyła tutaj starannie omijając obecnych tutaj coby im nie przeszkadzać w zaciekłej konwersacji, zapewne. Zobojętniała na wszystko. Na świat wokół, na życie co ją otacza, na znajomych, których nie posiadała. I na rodzinę... którą straciła! Łzy podlały jej biedne ślipia, które zazwyczaj takie pełne nienawiści były, a dzisiaj tylko smutkiem spoglądają na Matkę Naturę, Ziemię i Wszechświat. Tam, wysoko. Może ona tam jest? Może tam skryła się za bezdenną czernią nieba naszego. Pełnego gwiazd, które zamiast błyszczeć wesoło, dzisiaj jakieś takie przygasłe się wydawały. Gdzie jest słońce? Co się z nim stało? Od niego jedynie depresja wilkowi w głowie siedzi. Milion sposób na zatracenie się w niej i ukrócenie tego cierpienia.
No może trochę mniej.
Ruszyła w kierunku krzaku, który tylko z pozorów był niezamieszkały. Malice zalana łzami, ze spuszczonym łbem i zamkniętymi oczami nie wyczuła obecności innej, wilczej duszy, tuż przy niej. Minęło parę miesięcy od straty jej siostry, która widocznie nie zaakceptowała jej miłości i opuściła ją, jak kiedyś, gdy zostały wygnane. Teraz już jej nie odszuka. Poddała się. Ślad się urwał. Zapach znikł. Nie czuje jej już w swoim sercu, tam, gdzie zawsze było dla niej miejsce.
Uniosła łeb i wbiła smutne, już suche, oczy w taflę jeziora, które złośliwie, delikatnie falowało od wiatru tańczącego na nim.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
A ona tam była, jakkolwiek milcząca, jednak ciałem i umysłem obecna; poniekąd była to obecność znacząca, jako że dawała jej wzgląd w cudze losy, ponadto bez ujawniania się, dawała i możliwość obserwowania z dyskretnego, bezpiecznego, co ważniejsze dla niej, kątka. Poznawać, nie być poznanym, najlepsze, co może być. Nie przeczyło to jej postanowieniu, iż acte est fabula, więc powinęła przednie z łap, a do tego wsparła się na nich, unosząc lekko głowę. Było najwidocznej w Abbey coś z tego paskudego wzorca osobowości, przy którym zaczyna się człowiek bezczelnie, bez zahamowania wtrącać ukradkowo w cudze sprawy, do których nikt dopuszczony być nie powinien. Robiła to z zaangażowaniem, lada chwila podkuliła pod siebie ogon, by strzec się przez ujawnieniem siebie jeszcze jakiś czas. Niedługi już, owszem. Tylko krótko bowiem mogła w dalszym ciągu utrzymywać bezruch, potem zaś koniecznością stało się przesunięcie trochę, wywołanie paroma posunięciami szelestów, wreszcie przywarowanie ponownie pod krzakiem.
- Witaj - odezwała się; samotny był to głos, pozbawiony efektów wizualnych, jaki miał zresztą być dopóty, dopóki nie wyłoni się ze swej kryjówki lub nie zostanie w niej dopadnięta niczym lis przez psy gończe.

Zgadnijcie co! Zapomniałam wysłać post.
Sponsored content