Biała Plaża

Oscar Firlet
Duch

Oscar Firlet


Male Liczba postów : 80

     
Gdy Kankami przystała, po czym ruszyła wprost na niego wiedział już, iż owa istota na pewno go zauważyła, ba, zamierzała uśpić jego czujność piosenką, aby następnie rzucić mu się do gardła! Pewnie też słyszała o tejże mądrości odnośnie nieznających śpiewu grabów, do tego zamierzała świadomość tę wykorzystać przeciwko jego osobie. Zesztywniał, spiął mięśnie, pochylił łeb, skulił się w sobie. Zupełnie, jakby przekonany był o tym, iż za moment dokończy swego żywotu. Zachciało się wędrówek, psiakrew! Wyprawa nad morze, akurat! Liczył, iż niesprzyjające warunki, ciemność oraz ogólna nieatrakcyjność świata (bo nic nie widać) zniechęci jednostki do zapuszczania się na plażę. Kąpiel niebezpieczna, do tego zimno i o zapalenie płuc nietrudno. Dlaczego więc pojawiła się tutaj owa zabójcza, rozśpiewana śmieszka, nacierająca tanecznym krokiem w jego stronę? Nie wytrzymał nadmiaru emocji i zacisnął mocno powieki, zaś z gardła jego wydobył się stłumiony nieco jęk, zwiastujący przerażenie, jednocześnie być może stanowiący prośbę pokroju zabij szybko, bym za długo nie cierpiał.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Zazwyczaj normalnym jest zwracać uwagę na zachowania osob w swoim otoczeniu. Tymbardziej jeżeli poza tobą osoba jest tylko jedna, a ty zmierzasz w jej stronę, jesteś bowiem ciekawy świata i lubisz towarzystwo. Jednak Kankami norma ta zdawała się nie obejmować - wadera postrzegała otaczający ją świat i wszelkie stworzenia niczym swoje odbicia - bała radosna, radośni powinni być wszyscy! Była głodna - oj, pewnie inni też zgłodnieli! Chcesz śpiewać? No, ba, że ja także! I tak zawsze. Dobre było jedynie to, że niezwykle żadko można było zobaczyć ją przybitą, czy negatywnie nastawioną do świata, a więc siłą rzeczy innych postrzegała zazwyczaj od początku jako przyjaciółm lub - przynajmniej - nie wrogów. Do głowy jej też nie wpadło, że ktoś może się bać takiej szczerej i uśmiechniętej osóbki jak ona - Kan byłaby raczej zadowolona z takiego towarzystwa. Jednak póki co musiała się zadowolić innymi pięknymi, fascynujacymi osobnikami zamieszkującymi tę krainę.
Teraz przyszła kolej na Oscara, którego mowy ciała Kan zdawała się nie zauważać. Nawet jęk jaki wydał z siebie potraktowała jako objaw bólu żołądka, no co - w swoim czasie - spróbuje coś poradzić.
Kiedy poddeszła podtańczyła na tyle blisko, by móc mu się przyjrzeć, zatrzymała się, pokiwała głową wprawiając w ruch także szyję, po czym robiąc minę wielkiego odkrywcy jednym susem znalazła się tuż przy boku chuderlawego mężczyzny.
- Łał! - Krzyknęła przy tym entuzjastycznie i nad wyraz głośno, co było dopiero początkiem wyrażania przez nią swego zdziwienia i ekscytacji.
- Ale chudzinka! To prawdziwe futro!? Jakie uszy! Super! Też prawdziwe!? No przecież! Jej, wysoki jesteś! Zgubiłeś się? Nie chorujesz? Oj stary, JEJ! TOŻ TO ŻEBERKA! - Po tym wykrzyknieniu Oscar nie mógł uniknąć zetknięcia się paluszków Kankami z jego ciałem, musiała, po prostu MUSIAŁA zaspokoić swą ciekawość i tyknąć go przynajmniej z kilka razy. Gadając kręciła się ciągle wokół niego, szybko i niezauważenie niczym lisek w kurniku zmieniając pozycje. Była od niego niższa (głównie ze względu na długość łap) i z radością wykorzystywała ten fakt przy oględzinach.
- Kuzyn brata mojej ciotki miał suchoty. - Stwierdziła nagle tonem znawcy i zatrzymała się. - Też tak wyglądał. Wykitował w kilka dni! - Zaczęła się śmiać zupełnie jakby ten fakt był dobrą, głupią scenką z serialu komediowego. Napad ten trwał kilka  sekund, po czym dziewczyna otarła łezkę szczęścia i dodała:
- Oh, fajny ten kuzyn brata ciotki był! W sumie to go lubiłam, a ty co jadasz? - Spytała jakby była to jedna, logiczna wypowiedź. I przyjrzała się samcowi z sympatią.
Miejmy nadzieję, że do tej pory nie uciekł.
Oscar Firlet
Duch

Oscar Firlet


Male Liczba postów : 80

     
Kiedy wadera trajkotala jak szalona, Oscar z każdym kolejnym słowem stawał się mniejszy i mniejszy... Kiedy zaś go dotknęła, skrzywił się niemiłosiernie i - o zgrozo! - warknął. Uczynił to przy tym zdecydowanie pewniej oraz bardziej 'wilczo', niż można by przypuszczać, mierząc krytycznym spojrzeniem jego sylwetkę i bacząc na gabaryty. Zabrzmiał groźnie, a dawna groteska zdawała się nagle ulotnić. Zjeżył się od nasady łba po niemalże sam kraniec ogona i zerwał na równe, choć kościste, długie i przesadnie szczupłe, łapy. Napięte mięśnie, odsłonięte dziąsła. Nie mógł uciekać, i tak by go dogoniła. Piach utrudniał ucieczkę, poza tym może miała stosunkowo krótsze łapy (przynajmniej w odniesieniu do ciała), jednak nie znaczylo to bynajmniej, aby była mniej zręczna tudzież wolniejsza. Przekonany był o tym, iż niewinne macnięcie chudych żeber stanowiło rozpoczęcie ataku, a chociaż na ogół bitew wszelakich unikał, o tyle w sytuacji, kiedy ta na dobre się rozwijać zaczynał dumnie i honorowo zbierał bęcki. Tchórzem nie był, przynajmniej nie na zasadzie ogólnie przyjętej, gdzie tchórzem nazywamy ostatnią lebiodę. Czasami, oczywiście, uciekał (dobra... stosunkowo często mu się to zdarzało) ale dlatego jeno, iż mial świadomość przewagi przeciwnika. Tchórz unika niemal wszystkiego, wystarczy byle szept - a on drży. Zatem wolę pozostać po opcji, iż Filet nie jest tchórzliwy, a rozsądny. Często polega na zdrowym rozsądku, daje się ponieść instynktowi samozachowawczemu.
Walcz albo uciekaj. Adrenalina wypełniajaca jego ciało. Pewność, iż za moment zginie.
Najeżony i nieprzyjaźnie się prezentujący mocno osadził łapy na piaszczystym podłozu, zapadając się nieco, bo chociaż lekki i chudy był - o tyle piach, to piach. Ogon sterczał nieco uniesionym, niczym sztywna antena, zaś w oczach malowała się złosć. I przerażenie, ale co tam. Zginie jak nic. Taki tam, nieprzystosowany do życia w watasze.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kannie przejęła śie brakiem odpowiedzi na swoje średnio zaakcentowane pytanie, zwłaszcza że zacięła docierać do niej zmiana postawy samca. Co prawda warknął groźnie gdy tylko go dotknęła, ale Kankami była tak pochłonięta swoją paplaniną i nieprzygotowana na taką reację, że jej umysł postanowił to zignorować. Jednak mowa ciała mężczyzny była tak wyraźna, że dłużej ślepym na to po prostu nie można było zostać. Nie odsuwając się, a właściwie nawet nie podnosząc z siadu, w którym ocknęła się i zauważyła reakcję chudzielca, spojrzała na niego ze zdziwieniem na chwilę zamykając pyszczek. Jego kły i obnażone dziąsła znajdowały się zdecydowanie blisko jej puszczka, choć nie centralnie przed nim. Teraz przypomniała sobie wark, który wydał z siebie ten niepozorny szkielecik. W sumie chyba był dosyć stanowczy... Ale z drugiej strony niejeden już taki słyszała, więc czym ma się przejmować? Poza tym nic temu gościowi nie zrobiła (chociaż Billemu też nie, a mimo to się na niej zaczął wyżywać. Kein też na nią nawrzeszczał pewnego razu... ach, co ona z nimi ma!). Nieprzestraszona, choć uciszona spojrzała w oczy kolesiowi, którego zaczepiła. Nie malowało się w nich nic dobrego, ale nie uważała by popełniła jakiś błąd. A może to przez te suchoty?
- Kuzyn brata ciotki też tak miał... - Szepnęła złowróżbnie jakby do siebie, z lekkim, szelmowskim uśmiechem.
- A tobie co? - Spytała zaraz głośniej i przekręciła lekko głowę. Doprawdy na swój sposób starała się go zrozumieć (przynajmniej od kilku sekund).
Chciala jeszcze coś dodać, ale coś w niej pękło gdy patrzyła na ustawionego w pozycji bojowej suchotka, pokrytego zjeżonymi kłaczkami i wbijającego w piach tyczki, które jak nic były jego łapami! W dodatku robiąc taką groźną minę nie robił wrażenia inteligenta. Przez chwilę, chciala się powstrzymać, ale zrezygnowała - i tak było za późno.
Nagle, jakby czymś porażona prychnęła cicho napełniając policzki powietrzem, a usta zakrywając po dziewczęcemu łapką, po czym wybuchnęła głośnym, całkowicie już nie kobiecym śmiechem i łapiąc się za boki upadła na piasek tuż przed nosem rozwścieczonego Oscara.
Nie mogła wydusić z siebie słowa, zwłaszcza że i łapanie powietrza w płuca przychodziło jej z coraz większym trudem. A chętnie wyjaśniłaby czemu zawdzięcza swój napad wesołości. W dodatku nie uważała powiedzenia nieznajomemu, iż to on jest przyczyną tego zachowania za coś niemiłego, nieodpowiedniego czy zwyczajnie niestosownego. Jednak w tej chwili nie była w stanie powiedzieć czegokolwiek i trudno się zresztą dziwić. Można jedynie się zastanawiać czemu śmieszka nie umie w żadnej sytuacji zachować powagi, ale ona chyba po prostu taka przyszła na świat i nic nie można na ten stan rzeczy poradzić. Z resztą i po co? Jakby mało było poważnych osob na tym świecie - dlaczego miałaby poszerzać ich grono?
Oscar Firlet
Duch

Oscar Firlet


Male Liczba postów : 80

     
Post na szybko, krótki, bo zajęcia niebawem - a jescze przygotować się na nie trzeba. Przeczytać teksty, przygotować argumenty do debaty, na udział w której nie mam najmniejszego udziału. Najchętniej zostałabym w domu, ale że ostatnio mnie nie było oraz boję się gniewu wykładowcy, trzeba spiąć poślady.
Firlet zdawał sobie w pełni sprawę z tego, jak żałośnie mógłby się prezentować: chociaż bowiem samo warczenie brzmiało doprawdy poważnie, o tyle pysk, który ono opuściło, niekoniecznie przypominał mordę krwiożerczej, zabójczej kreatury. W końcu nigdy nie był ani być nie zamierzał bestią, która lubuje się w krzywdzeniu innych. Chciał tylko przetrwać - a to chyba jedyne prawo, którego dotąd jeszcze mu nie odebrano. Dlatego zamiast przejmować się opinią tej tutaj oraz faktem, iż wyśmiała go paskudnie, nadal wydobywał z siebie nieserdeczny odgłos, cofając się co ruszz nieco bardziej i bardziej, powoli zamierzając ulotnić się od tej niebezpiecznej, choć dziwnej, istoty. Nadal pozostawał w stanie pełnej gotowości: sztywny ogon, zjeżona sierść, napięte mięśnie oraz bystry wzrok, wbity w sylwetkę tarzającej się po piachu istoty.
A żeby ten piach Cię poocierał, istoto piekielna!
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kankami jeszcze przez chwilkę łapała oddech z trudem podnosząc się do pozycji siedzącej. Przetarła oczka niedbałym ruchem łapki, przesunęła długim, puszystym ogonem po piasku i zerknęła na cofającego się, nadal najeżonego wilka. Nie mogla rozgryżć o co mu chodzi (może uprzedzenia), ale i nie zagłębiala się w to zbytnio. Ciut bardziej była skupiona na sobie.
- Przepraszam. - Uśmiechnęła się i stłumiła resztki śmiechu odbijającego się po jej brzuchu i powodującego regularne skurcze mięśni. - Ach stary, taka niemowa z Ciebie, a jak fajnie się można dogadać! - Klasnęła w łapki, po czym podniosła się powoli i powierzchownie otrzepała z białych drobinek jednym okiem, choć na pozór nieuważnie obserwując chudzielca.
- A może się pan przdstawisz? - Zapytała pogodnie, robiąc kroczek w jego stronę, by wrócić do odległości, która dzieliła ich na początku, a którą zdążył już zwiększyć.
- Ja jestem Kankami z domu Ibikko! - Wyprostowała się komicznie, by pokazać jak dumna jest ze swego nazwiska i wyszczerzyła się ukazując dwa rzędy białych, ostrych kiełków w jakie uzbrojony być powinien każdy mięsożerca.
- W sumie nie muszę dodawać 'z domu', bo nie mam żadnego innego nazwiska, po żadnym mężu, którego też nie mam, ale to tak ładnie brzmi, nie uważasz? - Entuzjazm i radość ze spotkania, oraz ogólnie z życia wręcz od niej biły, będąc czasami nieco przytłaczającą siłą, nie zawsze dobrze działającą na otoczenie. Jednak ile można nietolerować waderki o tak pięknych, czekoladowych oczach i roztarganej czuprynce? Tego się właśnie dowiemy.
Oscar Firlet
Duch

Oscar Firlet


Male Liczba postów : 80

     
Entuzjazm samicy jawnie go przerażał. Był tak bardzo irracjonalny oraz pozbawiony jakiegokolwiek sensu, bo i z czego się cieszyć? O.F. uznał, iż przeprosiny wadery są zwyczajnie nieszczere, mające na celu uśpienie jego czujności. Oderwał więc spojrzenie od jej sylwetki, by obiec nim pospiesznie i nerwowo po okolicy - chociaż mrok nijak nie ułatwiał jakichkolwiek nawet oględzin otoczenia. W dodatku uznał wilczycę za niepoczytalną i być może nawet niezbyt inteligentną. Jego sygnały były na tyle jasne, że zmniejszanie odległości, którą on niejako wymusił, stanowiło akt totalnego kretynizmu i braku poszanowania dla uczuć innych istot. Nie przestawał warczeć, mocniej zapierając łapami. Zatrzymał się, bo i uznał, że dalsze cofanie się jest bez sensu, póki szczebiotka nie pojmie, po co to robi. Walczył rozpaczliwie o własną intymność, broniąc dzielnie swej sfery prywatnej - niemniej ona kompletnie tego nie dostrzegała lub dostrzec nie chciała.
- Nieszczególnie interesuje mnie, kim jesteś, póki nie zaczniesz respektować moich praw. Prawo do prywatności naruszasz nieprzerwanie od samego początku - mruknął, jednocześnie oczywiście rezygnując z warkotu, bo w końcu dwóch dźwięków na raz wydać z siebie nie potrafił. Chyba. Jakoś nie przyszło mu dotąd na myśl, aby w ogóle spróbować. I tak dobrze, że nie na inna z moich postaci natknęła się Kankami - po spotkaniu z tą, o której myślę, mogłaby nie wyjść cało. Ale... do rzeczy jednak! Nadal trwał napięty i gotowy do ewentualnego wyprowadzenia lub przyjęcia ataku. Wariatki bywają nieobliczalne... Chociaż.... nie, inaczej! Wariatki czasami bywają nie być nieobliczalne - tak byloby chyba poprawniej.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Umie mówić! Kan podejrzewała to od początku, ale dopiero teraz miała sposobność usłyszeć jego głos i czerpać satysfakcję z tego, że się nie pomyliła. Był to dźwięk zdecydowanie przyjemniejszy od warkotu jaki z siebie wydawał, a który Kan starała się ignorować (bo po co zwracać uwagę na to co nieprzyjemne?). Jednakże głos to jedno, to jakie wyrazy łączyły się na wypowiadane zdania to drugie. Kan z chęcią wysłuchała nic nie mówiącego do tej pory samca i lekko się zdziwiła robiąc przy tym minę pod tytułem ,,Na tym talerzu nie było czekoladek, a już na pewno NIE JA je zjadłam!" czyli szeroko otwarte oczy pełne niewiedzy o zdarzeniu, lekko pochylone uszy i rozluźnione usta, które wyglądają jakby waraz się miały otworzyć. Jednakże tylko przez chwilę Kan dała emocjom paraliżować swoją mimikę i zaraz lekko unosząc jedną brew (tak! Tej sztuczki uczyła się przez dwa lata, ale warto było, bo teraz efekt jest świetny!) uśmiechnęła się nieco niepewnie.
- Że ja co? - Spytała nieskładnie patrząc czarnemu w oczy, a że po chwili i to dla jej żywej natury było niewystarczające zaraz zaśmiała się i jęła mówić dalej:
- Serio coś naruszam?! - Zapytała z żywym zainteresowaniem wydając się zafascynowana ową wiadomością i spojrzeniem domagając się od mężczyzny rozwinięcia tego tematu. Jednakże silniajsza była u niej w tej chwili chęć zadawania pytań i prezentowania własnych wniosków, więc jednym tchem dodała:
- I to od początku! No to niezła jestem! Nie wiedziałam, że tak potrafię, chyba powinnam? Może nie... Ale co tam! A mnie za to bardzo interesuje kto ty jesteś, bo wiesz jak już się kogoś spotyka to miło jest zagaić jakąś rozmowę, to wielka przyjemność, bo i po co samemu siedzieć. Znaczy chwile samotności tak - i ja je miewam, ale teraz jest tak ciemno, zimno i w ogóle wszystko na 'be', 'nie' i 'fuj', że aż się wilk marnuje siedząc samemu! Bo i co porobić!? Wiesz, nie wiem jak niektórzy to wytrzymują... o! Albo ognisko! Pewnie wytrzymują przy ognisku, tak! - Walnąła zaciśniętą łapką w drugą robiąc minę zaciętego neandertalczyka, ale i tym razem szybko powróciła do swej zwyczajnej formy:
- Ale chyba nie o tym mówiliśmy nie? Co ja takiego przekraczałam? - Spytała z miłym uśmiechem i nadal siedząc z zaciśniętą łapką w drugiej spoglądała na niego z żywym wyczekiwaniem.
Oscar Firlet
Duch

Oscar Firlet


Male Liczba postów : 80

     
Wyłączył się w połowie jej wypowiedzi - o ile nie jeszcze szybciej. Milczał, bo i nie zwykł przerywać nikomu, nawet, jeśli papla bez sensu, celu oraz jakiejkolwiek logiki w paplaniu. Mierzył ją jedynie nieufnym spojrzeniem, na wypadek, jakby napad czułosci i żądza bliskości miały ponownie stanąć na drodze w spokoju egzystencji nieszkodzącemu nikomu milczkowi.
- Nie dotykaj, nie łaskocz, nie macaj - powtorzył spokojnie oraz dziwnie cierpliwie, co kłócić się mogło z kontekstem sytuacyjnym. Nie krzyczał, choc czuł paskudną ochotę na wrzask.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
- Oooo... - Wadera zrobiła smutną minę. Co jak co, ale wyjątkowo lubiła dotykać, łaskotać i macać. Bardzo nawet. Ale dobra - może się bez tego obejść - trzeba się przyzwyczaić, że tutaj nie każdy lubi być obłapiany (swoją drogą wielka szkoda). Kan nie chcąc budzić w wilku żadnych negatywnych emocji (choć powiedzmy sobie szczerze, że ona nigdy nie zamierzała tego robić, samo jej to po prostu świetnie wychodziło) rozsiadła się na piaseczku i zwyczajowo uśmiechnięta zwróciła się do niego:
- A skąd właściwie jesteś? Albo co lubisz robić? Albo... No masz! Nie mogę się zdecydować na pytanie! - Zaśmiała się ze swej nieporadności i owinęła łapki długim, puszystym ogonkiem tylko po to, by zaraz go chwycić i zacząć się nim bawić.
- Albo powiedz mi co chcesz, może być historyjka. - Ułożyła się jak do snu (choć aż trudno pojąć, że takie żwawe stworzonko może kiedykolwiek zasypiać) i spojrzała na niego niczym czekający na bajkę szczeniak. Nie, żeby nie była dorosłą kobietą, ale... a kto by to sprawdzal! Dziś chciała być szczeniakiem.
- Naprzykład coś co ci opowiadali na dobranoc... - Podpowiedziała wyjątkowo spokojnym głosem.
- Jestem bardzo ciekawa jakie są opowieści z twoich stron. - Ziewnęła i przeciągnęła się lekko. Najwyraźniej czuła się całkowicie swobodnie w towarzystwie czarnego mieszańca. No i z natury była bardzo ufna. Faktycznie jak szczeniak.
- Lubię bajki. - Dodała na koniec i przymknęła oczy. Najpewniej i tak zaraz je otworzy, by na nowo się rozbudzić i zacząć szaleć, ale w tej akurat chwili miała ochotę poleżeć.
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
Gdy na horyzoncie pojawiła się biała plaża i morski brzeg, który spowodował, że wilczyca pobiegła w tamtą stronę. Gayatri zdjęła kaptur i zaczęła podziwiać teren. Jak ona chciała być teraz na statku, brakowało jej tego. Chciała być znów na okręcie, rajcowało ją to. Hazel podeszła do wody i zanurzyła w niej łapy. Była lekko zimnawa, ale przez lata przyzwyczajeń to przestało jej to przeszkadzać. 
Ciemna wilczyca (odsyłam do avatara) zaczęła kierować się w stronę piasku, na którym się położyła.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilk powoli, wręcz majestatycznie wszedł na plażę. Spojrzał się i z niezadowoleniem stwierdził, że jest ty wilczyca.
Przełknął wystraszony ślinę i miał ochotę sobie pójść ale coś go ciągnęło. Szerokim łukiem ominął ową wilczyce, wilka czy co to to było ( z daleka słabo widać ) i siadł na brzegu zwieszając łeb. Morze... Tyle wspomnień.
Kiedyś się zemści. Zostanie wojownikiem i zabije tego pirata za to co zrobił jego "Czapli" i jego drużynie.
Co ona ma teraz zrobić? Tak bardzo się bał lądu. Bał się tego co może go na nim spotkać. On całe życie spędził na łodzi wychodząc tylko aby kupić jedzenie dla drużyny. Jego mewa gładko sunęła po niebie aby po chwili wylądować przed basiorem.
- Tiril, co ja mam zrobić? - Spytał cicho do mewy i położył się pysk chowając w łapach.
Machnął ogonem.
Spojrzał się na wilczycę. Nie zaczepia go. Niech sobie idzie i go zostawi.
Warknął i mia ją już wyrzucić. Szedł w jej kierunku ale w pewnej chwili przystanął. Z jakiej racji? To jest miejsce publiczne. Nie może ot tak sobie jej wyrzucić.
Warknął i wszedł do wody. Zanurzył się i po chwili wrócił z dwoma rybami. Nabij je na kij i rozpalił ognisko - oczywiście poprzedzając masę wiązanek przekleństw.
Gdy ognisko się już paliło postawił ryby i położył się przy ognisku oglądając tajemniczy taniec płomieni.

Wena :p
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
Gayatri spojrzała na przybyłego wilka, spod płaszcza wypełzł wąż, który z zdenerwowania zasyczał. Hazel odwróciła się do obcego wilka i zmierzyła go wzrokiem. Wąż nosił imię Hazz, był to samiec.
Wilczyca wstępnie określiła wiek wilka, dojrzewający. Nawet gdyby ją zaatakował nie dał by rade.
Nie doświadczony wilk. Wstała. Wytrzepała się z piachu i zaczęła powoli kierować się do białego basiora. - Co tu robisz? - Zapytała zaciekawiona. Za Gayatri pełzł czarny, 4 metrowy wąż, który wpełzł pod płaszcz wilczycy. Wąż ten mógł zabić białego wilka od razu, był to gatunek jadowity, szybki i niebezpieczny. Hazel nie chciała od razu wypytywać nieznajomego, aby ten się nie przestraszył. Obróciła głowę w stronę morza i zburzonych fal. Tęskniła za żeglugą, za pirackim towarzystwem. 

WENA
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet z odrazą spostrzegł, że wilczyca się do niego zbliża. Wdech, wydech.
- Witam panią - Powiedział niepewnie trochę się jąkając ale to i tak lepiej niż jak przybył do krainy.
Tiril zaskrzeczał w sposób charakterystyczny dla mewy i siadł Kalowi na głowie.
- Hm... Ciekawe pytanie. Siedzę tudzież rozmawiam z tobą - Powiedział z delikatnym uśmiechem na facjacie.
Z uwagą przyjrzał się wężowi i zmarszczył brwi. Miał wrażenie, że gdzieś widział tego węża ale gdzie?
Mewa zaskrzeczała i i odleciała nad morze co jakiś czas nurkując i wylatując z rybą w dziobie.
- A ty? Co tu robisz? Potulny zwierzaczek - Powiedział z ledwo dosłyszalną ironią.
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
Wilczyca spojrzała na wilka i już w jej głowie rodził się plan. - Potulny to raczej nie jest. - Powiedziała po czym dodała. - Jest jadowity w jadzie ma neurotoksynę. - Mlasnęła z zadowolenia. - To co niebezpieczne zawsze ciągnie ku sobie. - Powiedziała i spojrzała na wilka. - Jestem tu, ponieważ jest to jedyne miejsce, gdzie powinno nie być nikogo. - Rzuciła ironicznie, po czym z jej pyska wyleciały następne słowa. - Ale skoro kogoś spotkałam nie ma co narzekać. - Hazz wypełzł spod płaszcza i owinął się wokół łap swojej właścicielki. - To jest miejsce gdzie można spokojnie podziwiać uderzające o siebie fale. 
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet uśmiechnął się.
- No proszę, nie ja jeden kocham morze - Powiedział i machnął ogonem zadowolony. Tiril siadł na ziemi jednym okiem ciekawie spoglądając na węża.
W pewnym momencie przypomniał sobie o "Czapli". Jego łeb opadł. Uwielbiał a zarazem nienawidzi morza. Tyle wspomnień. A wszystkie bolą.
Niemal zaskomlał gdy przypomniał sobie o obecności obok wilczycy. Nie ukrywajmy. Pięknej wilczycy.
- Co tu robisz?- Spytał aby rozkręcić nie co rozmowę.
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
- Od małego byłam na statku. - Odparła. Ah te wspomnienia nawet najgorszego zabójce zmienią w mięczaka. - Ciągnie mnie do morza, dlatego tu przyszłam. - Powiedziała to spokojnie, a w głowie od razu zaroiło się od ataku floty na ich okręt. - Widzę, że i ciebie coś łączy z morzem. - Wolała zająć się najpierw historią wilka. Wydawało się jej, że gdzieś widziała już tego wilka, ale gdzie. Hmm?
Hazel zdjęła swój płaszcz i odłożyła na bok, można było spostrzec dużo blizn, które były pamiątkami po walkach na morzu. Szczególnie na lewym boku była blizna po postrzeleniu tego feralnego dnia. 
Pod płaszczem było widać ciemne futro (takie jak na avatarze.) Na grzbiecie widniały dwa miecze, które były pamiątką, a za razem bronią. Oczywiście uwagę Kala mogły przykuć łapy Gayatri, na których widniał pancerz. - Opowiedz. - Powiedziała spokojnym tonem i spojrzała na młodego wilka.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet spojrzał na nią i westchnął.
- Byłem kapitanem "Czapli". W drodze do Limmat zaatakowała mnie mnie wroga flota piratów. - Syknął - Oddaliśmy im łupa ale im było nadal mało. Musieli ją zepsuć. Moje dziecko - Zaśmiał się tu cicho - Moją biedną łódź
Machnął ogonem.
- Jedyne co mi zostało po nich to kompas. - Warknął i wszedł po kostki do wody.
Spojrzał na wilczycę. Przypominało mu kogoś. Miał fotograficzną pamięć do wyglądu ale nigdy nie mógł sobie przypomnieć kto kim jest. Wpatrywał się w nią Jeszce przez chwilę a potem spojrzał się na morze.
- A teraz opowiedz coś ty o sobie - Powiedział - Jeżeli jeszcze nie zasnęłaś - Zaśmiał się i pomachał parę razy ogonem
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
- Coś o sobie... - Wilczyca gdy usłyszała nazwę okrętu, zaczęła sobie coś przypominać. Miała dobrą pamięć i szybko przypomniała sobie to zdarzenie. - Byłam w spół kapitanem pirackiego okrętu, dowodziłam załogą. - Powiedziała krótko po czym uśmiechnęła się i zaczęła mówić dalej. 
- Rabowaliśmy i mordowaliśmy. - Wiedziała już kim jest ten wilk i miała już plan co do niego.
- Pamiętam w szczególności jeden okręt, który zaatakowaliśmy. - Wstała i spojrzała na wilka, zaczęła okrążać go. - Nosił właśnie nazwę "Czapla". - Warknęła cicho i gdy skończyła mówić stanęła przed Kalem. Mogła dokończyć to co wtedy zaczęła, ale coś ją podtrzymywało. Na jej pysku nadal utrzymywał się szyderczy uśmieszek, który dodatkowo miał pod buzować młodego wilka. Hazel chciała sprawdzić jego cierpliwość, ale najchętniej chciałaby sprawdzić jego siłę, ale to może potem. Póki co jedynym jej głównym zadaniem się poznanie umiejętności i charakteru Kala.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kal spojrzał podejrzliwie na wilczyce gdy zaczęła mówić a gdy skończyła wszystko już było jasne.
Teraz może się zemścić. Warknął głucho.
- Nie mogłaś mnie zostawić i moje łodzi. Wy piraci zawsze wam mało - Rzucił pogardliwie i skoczył w stronę wilczycy. Przed nią samą zatrzymał patrząc na waderę kipiącym ze wściekłości wzrokiem.
- Gdybyś była samcem już dawno by cię tu nie było... - Syknął i odbiegł od wilczycy. Gdy był wystarczająco daleko by wilczyca go nie widziała zaczął wyżywać się na wszystkim co miał pod łapami. Ziemi była zorana pazurami a wszelakie kamyki które stawały na jego drodze dawno powędrowały do morza.
- Ty idioto... Powinieneś ją zabić. Tak jak ona zabiła twoją załogę! - Krzyknął do siebie i schował w łapach pysk.
- Nie! Nie mogę! To wadera....
- I co?!
W obecnej chwili zachowywał się jak szaleniec. Wszystko co znajdowało się obok niego zostało wyrzucone do morza lub zabite. Tiril zaskrzeczał i siadł daleko od niego spoglądając na basiora z głębokim smutkiem.
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
Wilczyca uśmiechnęła się i spokojnie poszła za wilkiem. - Zdychaliście jeden po drugim. - Powiedziała kpiąc z tego. - Pokaż jaki na prawdę jesteś! - Warknęła, pobudzała Kala, aby ten ją zaatakował. 
-A kapitan nie lepszy, tchórz... Pfff.- Powiedziała pogardliwie i zaśmiała się. Kalumet nic by jej nie zrobił, prędzej Gayatri zatopiła by w nim kły.Patrzyła zadowolona na furie basiora. Usiadła i czekała na to jak rozwinie się akcja. Była zadowolona, że pierwsza część planu wypaliła. 



b.w
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilk nie wytrzymał rzucił się na wilczycę z rukiem PRÓBUJĄC ugryźć ją w łopatkę.
Jeżeli się udało zaczął szarpać łbem aby rozerwać skórę a jażeli nie odskoczył i zaczął okrążać wilczycę.
- Nienawidzę cię - Syknął i ponowił atak.
Nie masz szans, przemknęło mu prze głowę, jest starsza i silniejsza, odpuść..
Zagulgotał ze wściekłością i znów odskoczył.


wielki brak weny.
Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
Wilczyca gdy spostrzegła atak, to równie skutecznie go zablokowała i odepchnęła wilka. Zdążyła go jedynie drapnąć po pysku opancerzonymi łapami. Spojrzała na wilka i była zadowolona. - Jeszcze trochę go pomęczę. - Powiedziała w myślach. - To co się wydarzyło wtedy, to zasługa nieudolnego Kapitana. - Powiedziała to od niechcenia. - A co do twojej taktyki walki... - Usiadła spokojnie.
- Ehh... Szkoda mówić. - Dodała na koniec. Z chęcią by mogła podszkolić Kala w boju.


/ brak weny / kara na kompa / tylko godzinna dziennie / .o, /
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
/ Pościak z kompa w bibliotece- nie bij za długość/

Wilk warknął na wilczycę wściekle.
Rzucił się na wilczycę próbując tym razem złapać ją za szyję. On tak fajnie zaatakował z góry podskakują ( nie pytaj jak.. Bo tag.)
Z pod czerwonej czupryny błysnęły groźnie ślepia. Pełne furii i wściekłości.
W tym momencie jedyne co odczuwał to tylko wściekłość na kapitana pirackiej łodzi.
- Zginiesz... Oj zginiesz - Warknął i ponowił swój atak. Tiril zaskrzeczał jakoby chciał dopingować swojego Pana/Towarzysza.

Gayatri Hazel
Dorosły

Gayatri Hazel


Liczba postów : 66

     
Wilczyca została poraniona w kark, nie przejęła się tym. Była wkurzona przygotowała się do ataku.
Następny atak odparła, w pewnej chwili Gayatri zaatakowała Kala. Powaliła go na ziemię i przycisnęła jego pysk do ziemi. - I ty zwiesz się kapitanem ? - Powiedziała, rzeczywistość była inna Hazel polubiła młodego basiora, ale wolała go jeszcze podręczyć. Kal miał teraz skrępowane ruchy i nie mógł się wyślizgnąć.
Sponsored content