Mroczne Jezioro

Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Przez pysk wyraźnie wychudzonej Gehenny przetoczył się sadystyczny wręcz uśmiech, kiedy oczom (czy to nie za wielkie słowo na puste oczodoły, w których czasem pojawiają się żywe płomienie?) wadery ukazał się zarys czyjejś sylwetki. Prawdopodobnie wilk: albo jakiś niewyrośnięty, albo jakiś nieletni. Jeden i drugi stanowił łatwy cel. A że dawno nie jadła (nie licząc pospiesznie pochłoniętego raptem chwilę temu szaraka), na taki liczyła najbardziej.
Z premedytacją zamarła w bezruchu, chociaż doskonale przecież wiedziała, jak taka zagrywka się zakończy. Efekt był zadowalający, aczkolwiek basior zdał jej się nieco zbyt grzeczny - zaś grzeczność owa wydawała się być wyuczoną metodą postępowania, nudnym uzusem, wykutym i praktykowanym nieco bez pomyślunku. Oblizała ospale kufę, przekręcając anemiczne łepetynę tak, coby spojrzeć gówniarzowi w oczy. Zakładając oczywiście, iż ten jej na to pozwolił. Gestowi temu towarzyszyło nieciche strzyknięcie w starym, mocno wyeksploatowanym już, karku.
- Interesujące wdzianko - mruknęła chłodno, gestem głowy wskazując na maskę. I choć nie wiedziała, czy to faktyczna czaszka będąca trofeum, czy raczej ukrywająca przed światem szpetotę młodego, poczuła pewne zaintrygowanie niecodzienną ozdóbką. - Kimże był ten nieszczęśnik, którego skazałeś - nawet pośmiertnie - na towarzyszenie swojej personie? - dodała uroczo, choć efekt najpewniej psuł męski wydźwięk głosu istoty obdarzonej kobiecym, acz przesadnie szczupłym, ciałem. W kłębie dość wysoka, zaiste ongiś większa od niejednego samca, dzisiaj zdawała się być jedynie cieniem dawnej siebie.
Czas zmienić powłokę. Wiedziała o tym. Powtarzała to sobie raz za razem, niczym buddyjscy mnisi powtarzają mantrę. Była jednak zbyt zajęta (leniwa, po prawdzie - jednak nie przepadała za tym, jakże krzywdzącym!, określeniem), aby przejść od słów do czynów. Zamiast tego narzekała i  marudziła, klnąc pod nosem za każdym razem, ilekroć zużyte stawy odmawiała współpracy, uniemożluwając pogoń za ofiarą.


// uciekam spać. Jutro trzeba wstać do pracy. Nie wiem, czy uda mi się w robocie odp. - mam remont w gabinecie i 'przeprowadzkę', nie wiem, jak będzie z wolnym dostępem do kompa.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Samiec już miał zamiar opuścić to ciemne i jakże rozczarowujące miejsce, ale wtem Gehenna, na którą wcześniej wpadł, się poruszyła. Co więcej, spojrzała na niego. Dokładniej w oczy. On zrobił to samo, ale... Coś tu było bardzo nie tak. Zdecydowanie coś mu się nie podobało w jej ślepiach. A może raczej w ich braku? Mechthyld zmarszczył się i zaczął intensywnie wpatrywać w oczodoły demonicznej. Czegoś takiego jeszcze nie widział. Ależ to było fascynujące, ależ... Nie mógł się pozachwycać, bo nietypowa samica się odezwała. A może to był samiec? Gdy Mechthyld usłyszał jej głos, zaczął się nad tym poważnie zastanawiać.
- Dziękuję - odpowiedział krótko. - Nie mam pojęcia. Znalazłem - dodał niezbędną informację o swojej masce. Potem natychmiast wrócił do kontemplacji miejsc, w których powinny znajdować się oczy wadery.
- Ładne oczy - mistrz komplementów Mechthyld powrócił. Powiedział to, oczywiście, bez cienia ironii i całkowicie szczerze. Czymkolwiek były jej ślepia, niesamowicie go zafascynowały. Były takie nie z tej ziemi. A co jeśli owa samica była duchem? Tylko jakaś nieznana mu moc pozwoliła jej na moment stać się materialną? Ta myśl wydała mu się nader prawdopodobna.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Jeśli Gehenna choć przez moment poczuła do nietypowo się prezentującego jegomościa coś na kształt satysfakcji czy nawet namiastki pewnego szacunku, uczucia te wyparowały w chwili, gdy ten wyznał, w jaki sposób zdobył ową niecodzienną ozdobę. Znalazł. Serio? Czy tam, skąd pochodził, normą jest nakładanie na pysk kości osobników, którzy - być może - byli nosicielami pasożytów czy paskudnych choróbsk? Powinszować. Co na to sanepid? Pracownicy BHP? Obrońcy praw zwierząt?
Mlasnęła jedynie jawnie zniesmaczona. A więc nadzieje, iże ma właśnie przed nosem ojcobójcę czy innego zwyrodnialca pękły w okamgnieniu, zupełnie tak, jak pęka bańka mydlana - choć w końcu piękna, kolorowa, oko ciesząca jest niebywale krucha i doprawdy niewiele potrzeba, aby stała się jeno zamazanym wspomnieniem.
- Znalazłeś - mruknęła chrapliwie, zupełnie, jakoby nadal licząc, że to tylko niesmaczny oraz całkiem nieśmieszny żart. Niestety, rozmówca nie sprawiał wrażenia kawalarza.
Chwilę potem pojęła, iż nie tylko żartowniś z niego słaby, lecz i amant od siedmiu boleści. Uniosła ospale lewy kraniec pyska w dość kpiącym grymasie, nie komentowała jednak jego słów. Czyżby sposób, w jaki ją skomplementował, przypadł demonicznej do gustu?
- Nie wpadłeś na pomysł, że ten... ktoś... mógł być chory? Bardzo nisko cenisz własne życie, mam rację? - rzuciła chłodno, zaś na koniec wypowiedzi uniosła także prawy kącik warg, uśmiechając z pewnego rodzaju niepokojącą błogością.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Mechthyld nie śmiał nawet przypuszczać, że Gehennę mogła zainteresować jego osoba przez tę maskę. I to tak całkowicie nieironicznie. A potem swoją szczerością wszystko zabił. Mówiąc szczerze, zapewne gdyby wiedział jak było i tak powiedziałby prawdę. Co z tego, że istota z oczami nie z tej ziemi odczuwa ciekawość co do twojej zwykłej, śmiertelnej osoby. Nawet taki fascynat duchów jak Mechthyld wolał powiedzieć jak było i wywrócić na to wszystko oczami. No dobrze, pominął tę część z wywracaniem. Mimo wszystko czuł pewien respekt do samicy. Może nawet lęk. Trudno powiedzieć, gdyż z zewnątrz zachował pokerową twarz. Maska ułatwiła mu zresztą ukrycie wszystkich emocji, które można by wyczytać z wyrazu jego pyska.
- Masz rację - tu przymknął oczy i z lekka kiwnął głową, jakoby na potwierdzenie słów demonicznej. Uśmiechnął się też przelotnie. Cokolwiek odczuwał, wciąż był w stanie spokojnie to wszystko rozegrać. - To źle, że nie przywiązuję się do ziemskiego życia? - spytał, podtrzymując tym samym tę specyficzną rozmowę.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
- Kimże jestem, by cię osądzać? - spytała spokojnie. Proszę, proszę, ależ bierze naszą Gehennę na filozoficzne wynurzenia. Prawdą było, iż swoje opinie wysnuła już dawno, zaiste przedwcześnie, w końcu widziała samca po raz pierwszy na oczy i to od raptem krótkiej chwili. Niemniej jednak niekoniecznie czuła potrzebę, by dzielić się z nim swoim zdaniem. W końcu wypowiedzenie na głos jakichkolwiek osądów wiąże się ściśle z ponoszeniem odpowiedzialności za swoje słowa - na co w obecnej chwili nie miała najmniejszej ochoty. Uśmiechnęła się jedynie słodko, a w pustych dotąd oczodołach nagle rozbłysły żywe płomienie w jakże przyjemnym, szkarłatnym kolorze.
- Ja też się nie przywiązuję do życia. Swojego, jak i innych istot. W zasadzie moje zakończyło się już wiele setek lat temu - mruknęła oschle. Najchętniej wzruszyłaby jeszcze barkami, gdyby tylko anatomia jej na to zezwoliła.

/ w pracy, na szybko.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
- Tego nie wiem - odparł, bowiem w istocie nie wiedział kim jest Gehenna. A z całą pewnością zwyczajna być nie mogła.
Chwilę potem odpowiedź przyszła sama.
Mechthyld na moment zamarł. Zakończyło się? Czy to możliwe? Czy ta oto samica mogła być...
- Jesteś duchem? - wypalił bez namysłu, chwilowo nie zważając na możliwe konsekwencje. Gdyby Gehenna, okazała się duchem... Ohoho, to już koniec świata. Zyskałaby wielbiciela po wsze czasy. Mechthyld dbałby o taki okaz, karmił, czesał i rzucał piłeczkę. Pfe, oczywiście, że nie. Sam o siebie nie potrafi zadbać, a co dopiero o taką nietypową samicę. Tak czy inaczej na pewno nie dałby jej prędko spokoju.
- A może, hm, upiorem? - po chwili zastanowienia dodał drugą opcję. W końcu wspominała coś o życiach innych istot, może to taka aluzja, może jest niebezpiecznym upiorem i zabija wszystkich, którzy jej podpadną? Mechthyld nie wiedział, a ilość możliwości, która nagle zalała jego mały łeb stała się w jednej chwili zatrważająca. Mimo to wciąż nie wpadł na to, że Gehenna mogłaby być demonem.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Na słowa samca zareagowała donośnym, gardłowym rechotem, od którego zaiste niejednemu strachliwemu włos dęba stanął. Anemicznie uniosła wychudzony tyłek z podłoża, ospale kołysząc przesadnie wyraźnie odznaczonymi biodrami podczas obchodu rozmówcy. Kiedy wykonała pełne obejście dookoła nastolatka, oczywiście bacznie mierząc go wejrzeniem szkarłatnych ślepi, zatrzymała się naprzeciw Mechthylda. Wyglądała, jakoby chciała wręcz przewiercić jego osobę na wylot. Po chwili milczenia uniosła krańce mordy w nieco koślawym, krzywym grymasie, stanowiącym raczej marną imitację uśmiechu.
- Różnie na mnie mówią - zaczęła z pewnym rozmarzeniem, pochylając się następnie ku uchu młodego, by kontynuować szeptem, tuż obok małżowiny basiora:
- Dla niektórych jestem koszmarem, innym - zbawieniem. Niektórzy mawiają na mnie "demon", inni "upiór", inni "pomiot diabła". Są też tacy, który wołają za mną "zagłada" lub "zakała". Ach, momentami sama się zastanawiam, kim jestem - plotła trzy po trzy, szczerząc z pewną satysfakcją. Podroczy się z nim chwilkę, dlaczego nie? Nie wyglądał ani na niebezpiecznego, ani na pyszałkowatego. Ba, sprawiał wrażenie zainteresowanego jej osobą, być może nawet zafascynowanego jej odmiennością. A która kobieta tego nie lubi? Jakaś namiastka kobiecości wszakże i w samej Gehennie się zachowała, kto zabroni?
Odsunęła łeb od samca, zaglądając mu głęboko w oczodoły maski, jakoby próbując w tychże otworach znaleźć spojrzenie dojrzewającego. Oblizała lubieżnie kufę, nie drgnąwszy jednak poza tym ni odrobinę. Jakoby oczekiwała na moment, który zezwoli jej na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
- Każdy widzi to, co chce zobaczyć - podsumowała chrapliwie.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Mechthyld odchylił uszy, gdy stojąca nieopodal upiorna samica zaczęła się przeraźliwie śmiać. To było zdecydowanie zbyt głośne, a tym samym nieprzyjemne doświadczenie. Wilk pokiwał intensywnie głową gdy rechot już ustał, ażeby opanować świst w uszach wywołany nagłym, głośnym śmiechem Gehenny.
- Ale pewnie masz jakieś imię? - zapytał tuż po wysłuchaniu wyczerpującej wypowiedzi wadery na temat tego kim jest. - Nie wiem jak się do ciebie zwracać - dodał mrugając parokrotnie gdy nagle demoniczna zamiast szeptać mu do ucha, postanowiła popatrzeć mu w oczy. Mechthyld poczuł się z tym mało komfortowo. Zapewne po części dlatego, że osoba nań patrząca była istotą nadnaturalną, a i dlatego, że zwyczajnie nie czuł się dobrze gdy ktoś obcy zachowywał się wobec niego w ten sposób. Wymiana spojrzeń trwająca dłużej niż trzy sekundy to tylko dla przyjaciół, sorry. W końcu, udając, że to całkowicie zwyczajny i niczym nie spowodowany gest, przymknął ślepia.
- Widzę bardzo intrygującą postać - zaczął sciszonym głosem. - Ale mam nieśmiałą prośbę, żeby ta intrygująca istota raczyła tak nie patrzeć. Trochę mało to komfortowe.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Po naćpaniu się kolejną porcją środków przeciwbólowych jakoś funkcjonuję, niemniej post może pozostawiać wiele do życzenia. Przepraszam z góry za wszelkie wypisywane brednie.
Demoniczna już miała wyparować zdawkowym "mów, jak chcesz oraz nazywaj, jak ci wygodnie", jednak spomiędzy rozchylonych nieznacznie i jakoby wręcz od niechcenia warg wydostało się coś zgoła odmiennego. Zupełne, jakoby świat emocji oraz odczuć nijak nie podejmował współpracy z rzeczywistymi reakcjami organizacji lub racjonalnymi pobudkami.
- Zwykle mówią na mnie Gehenna. Albo raczej mówili, w sumie imię to nosiła pierwotna właścicielka ciała, które ponownie zezwoliło mi na zaistnienie - mruknęła niechętnie, odsuwając wejrzenie od młodego i zawieszając je na pobliskich drzewach.
Pamiętała. Gehenna. Wychudzona, niczym to cielsko dzisiaj. Słaba psychicznie, co tylko pozwoliło demonowi skutecznie stłamsić tamtą nieszczęsną duszkę, niczym ostatni pasożyt rozgaszczając się w osobie "żywiciela". Czarna, z niebieskawym grzebieniem na grzbiecie, o czerwonych ślepiach oraz nieco nazbyt długich kłach. A dzisiaj? Dzisiaj po wielu "przeprowadzkach" demon nadal nie odnalazł odpowedniego schronienia. Albo i znalazł gdzieś tam po drodze - niemniej zaniedbał je, na skutk czego zajmowane ciało stawało się słabsze i coraz bardziej kruche, a on zmuszony był do "przeprowadzki".
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
(spokojnie, nie męcz się, mogę poczekać na odpis ile będzie trzeba n_n)

Mechthyld kiwnął jedynie głową, po raz kolejny zresztą podczas tej rozmowy, na znak, że przyswoił informację o imieniu samicy. Podświadomie westchnął na wzmiankę o poprzedniej właścicielce ciała Gehenny. Wydawało mu się to wszystko takie niesamowite. Z minuty na minutę nabierał coraz więcej szacunku do demonicznej. Nie tylko dlatego, że była niebezpieczna. Po prostu była inna, nietypowa i bardzo intrygująca. Dojrzewający najchętniej wypytałby ją o wszelkie szczegóły, ale miał dziwne przeczucie, że to nie najlepszy pomysł. Nie chciał zirytować upiornej samicy.
- To ciekawe - stwierdził krótko. - Ja jestem Mechthyld i jestem całkowicie zwyczajnym, chudym wilkiem - przedstawił się w skrócie, coby nie nudzić sobą demonicznej. Nie miał pojęcia o co może ją zapytać, a co mogłoby ją rozwścieczyć, toteż zamilkł i postanowił zaczekać aż sama się odezwie. On ma czas. Oby tylko jego nowo poznana, niesamowita towarzyszka nie zechciała sobie pójść.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
/ Nie męczę, lubię pisać. Tak dawno tego nie robiłam... Tylko mogę wypisywać brednie głupoty, przepraszam ^^'

O dziwo Gehenna nie odeszła. Trwała w tym samym miejscu, nie obsypując młodego zgryźliwymi komentarzami czy nie mniej jadowitymi uwagami. Niespiesznie powróciła wejrzeniem na maskę samca, choć tym razem nie była przy tym tak nachalna ani dobitna jak miało to miejsce raptem chwilę temu. Zupełnie, jakoby zastosowała się do wyrażonej przez zamaskowanego osobnika prośby. Raczyła tak nie patrzeć. Zamiast tego - o zgrozo! - uśmiechnęła się w całkiem lekki, naturalny sposób. Imię co prawda było jej obojętnym, najprawdopodobniej i tak za kilka chwil uleci jej ze łba - chyba, że tn chłystek zasłuży na to, aby go zapamiętać. Niezbadane są wyroki [s]boskie[/s], mawiają.
- Masz krzywe łapy, dodatkową czaszkę na łbie, długi jak u jakiej małpy ogon, znikome przywiązanie do własnego życia, nie pierdolisz głupot jak co drugi tutaj spotkany, nie zgrywasz niezniszczalnego... - rzuciła chrapliwie, acz w tonie jej głosu doszukać się można pewnej nuty rozbawienia i, być może, sympatii względem basiora. - Fakt, emanujesz zwyczajnością z daleka.
Chyba jednak nie była w stanie na zbyt długi okres zapanować nad ozorem, powstrzymać się od minimalnych chociażby dawek cynizmu czy ironii. Oblizała szybkim ruchem długaśnego ozora kufę, wciąż subtelnie przyglądając się młodemu. Chyba byłaby w stanie go polubić - gdyby tylko była w stanie do odczuwania emocji wyższego rzędu.
Sponsored content